Kiedy czas przeznaczony na pierwszą część sprawdzianu minęła, Ursulla głośno klasnęła w dłonie. Co prawda niektórzy delikatnie się spóźnili, ale miała nadzieję że te parę minut brakującego czasu nie stanowiło dla nikogo zbyt dużego problemu. W końcu starsi uczniowie powinni móc to zaklęcie rzucić z zawiązanymi oczami i zakneblowanymi ustami bez najmniejszego problemu. - Koniec czasu na pierwszą część zadania. Proszę opuścić różdżki! - Powiedziała głośno i zaczęła robić ponowny obchód po sali oceniając pracę każdego tak dokładnie jak się tylko dało. Zdecydowana część uczniów i studentów rzuciła zaklęcie rewelacyjnie co sprawiło jej nie lada przyjemność. Pozostało więc teraz ogłosić im kolejną i jednocześnie ostatnią część sprawdzianu. - Przechodzimy więc do drugiego etapu. Każdy z was przy regale posiada wyjątkowo mocno poplamioną chustę. Proszę ją odpowiednim zaklęciem wyczyścić. Macie czas do końca lekcji. Osoby które skończą wcześniej niech podniosą rękę, a podejdę i wystawię im ocenę na miejscu. - No i to by było na tyle. Z Chłoszczyścią sobie poradzili. Z tym zaklęciem też nie powinni mieć kłopotów.
Obowiązują was te same modyfikatory i zasady co w poprzednim etapie, za wyjątkiem modyfikatora spóźnienia, który już was nie obowiązuje. Z tą różnicą że tym razem musicie pozbyć się plam i brudu z chust za pomocą Tergeo. Czas macie do 27.03
Oceny:
W- 17 pkt - 20 pkt PO- 13 pkt - 16 pkt Z - 9 pkt - 12 pkt N - 5 pkt - 8 pkt O - 1 pkt - 4 pkt T - 0 pkt
k100:
WARTOŚĆ UJEMNA - Nie stało się zupełnie nic. Nie zniknęła nawet najmniejsza plamka. Nie dostajecie żadnych punktów za tę część sprawdzianu.
0-20 - Plamy stały się nieznacznie jaśniejsze, ale poza tym tak naprawdę nic się nie stało. Otrzymujesz 2 pkt za tę część zadania.
21-40 - Na pewno dało się to zrobić lepiej. Parę mniejszych plam zniknęło, ale te największe pozostały niewzruszone wobec zaklęcia. Urszula przyznaje Ci 4 pkt.
41-60 - Nie najgorzej. Większość plam zniknęła, a na chuście pozostały tylko te najciemniejsze i najcięższe do usunięcia. Profesorka wyglądała na nawet zadowoloną z efektów zaklęcia i przyznała Ci 6 pkt do oceny końcowej.
61-80 - Efekt zaklęcia z pewnością był znakomity i cieszył oko. Na chuście pozostały w losowych miejscach ciężkie do zauważenia, niemalże zlewające się z barwą chusty, malutkie plamki. Urszulka daje wam za ten etap 8 pkt.
81-100+ - RE-WE-LAC-JA. Nic dodać, nic ująć. Chusta została doszczętnie wyczyszczona do tego stopnia że zdezintegrowany został nawet kurz który został przez ten czas na niej wylądować, sam materiał wydawał się być jakby jaśniejszy. Dostajecie od Psorki 10 pkt za to zadanie.
Kodzik:
Wklejcie to na początku posta:
Kod:
<zgss>Ilość punktów w kuferku:</zgss> [url=LINK]ilość[/url] <zgss>Wynik Etapu II:</zgss> [url=LINK]k100[/url] + modyfikatory = <zgss>Punkty oceny:</zgss> zdobyte pkt za etap I + zdobyte pkt za etap II = <zgss>Zdobyta Ocena:</zgss> W/PO/Z/N/O/T
Uśmiechnęłam się szerzej słysząc pozytywną odpowiedź. - Dziękuje. - rzuciłam jeszcze słowie, kładąc swoją torbę obok ławki i siadając na krześle. Obróciłam się nieco profilem w stronę Maxa, by mieć go bardziej przed oczami. - Wiesz, po trochę i jedno i drugie. Lubię poznawać nowe rzeczy, a ich zapamiętywanie w większości nie sprawia mi problemów. Wciąż jednak mniej wiem, niż bym chciała. - położyłam ręce na kolanach, prostując przy tym nogi i zakładając jedną na drugą. - A Ty? Odniosłam wrażenie, że wiesz więcej niż... - ugryzłam się w język, zanim zdążyłam na głos wypaplać nazwisko profesorki przy innym członku kadry nauczycielskiej. - ...no wiesz od kogo. - zakończyłam po chwili przerwy, zaciskając usta i wyginając go w derpowym uśmiechu. Chłopak wyglądał na parę lat starszego, a nie kojarzyłam, żebym go widziała w tamtym roku. Wszyscy go znali, więc musiał być tutejszy...czy byłam na tyle nierozgarnięta, że pomimo swojej ogólnej towarzyskości nie kojarzyłam tej bujnej czupryny? Było to doprawdy interesujące, a nie miałam jakoś odwagi, by się o to zapytać. Wolałam żyć w swojej małej niewiedzy, niż wyjść na głupka. - O, a tak w ogóle to chyba się nie znamy. Elaine. - wyciągnęłam w jego stronę prawą rękę, w geście przywitania, decydując się na takie zagranie.
Lekcje, lekcje, lekcja i zajęcia. Carly w pewnym sensie za nimi tęskniła, a jednocześnie zupełnie nie, co właśnie w tej chwili w pełni poczuła, zastanawiając się, czy ona naprawdę powinna w ogóle ruszać się z dormitorium. Może nie powinna? Może powinna zostać na miejscu i najnormalniej w świecie spać albo sprawdzać, jakie ciastka mogła upiec w najbliższym czasie? Z drugiej jednak strony wiedziała, że takie obijanie się i uważanie, że kiedyś wszystko się uda, ułoży i nie wiadomo co jeszcze, było po prostu skończenie głupie. A ona jednak tych zaklęć potrzebowała, jak powietrza, skoro zamierzała coś komuś, a przede wszystkim sobie, udowodnić. Nic zatem dziwnego, że zebrała tyłek, upewniła się, że ma wszystko, co było jej potrzebne i dzielnie skierowała się do sali, by tam rozejrzeć się nieco nieprzytomnie po zebranych, zupełnie, jakby była potwornie, ale to potwornie niewyspana. I cóż, być może właśnie taka była prawda? Nie każdego dnia, nie w każdej chwili, nie o każdej porze musiała być aż takim radosnym skowronkiem! Wszystko wskazywało na to, że zdarzały się jej również chwile zachwiania i ta, najwyraźniej, do takich należała, a Norwood zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie ma za mało cukru, skoro odnosiła wrażenie, że mogła w każdej chwili paść na ławkę.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Na całe szczęście robiło się coraz tłoczniej - nie zniosłaby po tak męczącym treningu obsługi mioteł być na zajęciach w kilka osób, narażając się, że będzie wywołana do ewentualnej odpowiedzi, gdzie szczerze mówiąc to siły miała mniej niż więcej. Mimo wszystko Sasanka chociaż chciała robić pozory osoby przygotowanej do lekcji, stąd ten podręcznik, płótno i pióro, którym się aktualnie bawiła, głaszcząc jego miękki puch. — Valerie, chyba… - zaczęła, ale coś dźgnęło ją od tyłu w ramię. Obejrzała się za plecy, ale o milisekundę za późno, by móc trzepnąć Ryśka w rękę. Zmarszczyła nos i oczy, totalnie nie na serio grożąc mu palcem, co było widać, bo ryło jej się jak zwykle cieszyło na jego widok — bo ja cię zaraz dźgnę w d u p ę — wyartykułowała bardziej, niż wypowiedziała, bo co jak co, ale krukoni by ją skazali na wieczne czytanie instrukcji obsługi widelca, gdyby straciła pierwsze punkty w tym roku za głośne groźby. Ponownie skupiła uwagę na puchonce — tak, co ja tam mówiłam… a, chyba widziałyśmy się rano na treningu, nie? U Walsha? Szeptem podpytywała dziewczynę, gdy krzesło po jej lewej poruszyło się. Sasia odwróciła się w tamtą stronę, z małym zaskoczeniem rejestrując, że to pasjonat architektury sakralnej opadł na siedzenie — Oho, kogo tu mamy — zignorowała to, jak ją nazwał, przewracając oczami. Złapała go na tym wymownym spojrzeniu, które wbijał w jej podręcznika, więc przysuwając go w jego stronę — K s i ą ż k a, bo wyglądasz jakbyś pierwszy raz widział takie cuda — poklepała dłonią okładkę — w środku masz obrazki, możesz sobie pooglądać. Chcesz, żebym cię później nauczyła czytać? — Uśmiech nie schodził jej z ust, nawet kiedy odwróciła się już twarzą do profesor.
Zarumienione różowe policzki są oznaką jej naturalnego wyglądu, chociaż czasami dodaje trochę im koloru, to dzisiaj jest to całkowicie zbędne. Zima jeszcze czeka, aż jesień wystrzeli kaskadą barw; a jednak marcellinowa twarz jest taka rumiana. Biegnie, pokonując kolejne stopnie. To żadne spóźnienie, a lekka przebieżka dla zdrowia. Podręczniki szurają o siebie w plecaku, a czarna szata z godłem krukońskim powiewa niczym peleryna bohatera wspaniałych mugolskich komiksów. Zatrzymuje się przed klasą, zanim ośmieli się przekroczyć próg sali, poprawia delikatnie strój, wyrównuje oddech, aby następnie wejść i przywitać się miłym "dzień dobry" z nauczycielką. Zadowolona z pracy domowej, jaką profesor Papadakis zadała. - Jest pani taka śliczna. - Spojrzenie niewinnych oczu na chwile zatrzymują się na @Mila Papadakis, a słodki głosik Hudson wyznaje tę prawdę. Idzie między ławki, aby zająć sobie miejsce, rozkłada swoje książki, pergaminy i przybory do pisania; wygładza mundurek szkolny — jest gotowa.
Victoria, rzecz jasna, musiała pojawić się na zajęciach z zaklęć. Było to dla niej coś naturalnego i wręcz oczywistego, coś, czemu musiała się w pewnym sensie poświęcić, jeśli faktycznie chciała osiągnąć pełen sukces, jako twórca. Poza tym była to po prostu dziedzina, która w pełni jej odpowiadała, nic zatem dziwnego, że spokojnie weszła do sali, by się po niej rozejrzeć, jakby zastanawiała się, czy przypadkiem nie natknie się tutaj na jakiegoś szaleńca albo marudera, z którym powinna porozmawiać. Tak, jak z Harmony, kiedy tylko będzie to możliwe, a było to coś mało przyjemnego, jeśli miała być szczera. Nie chciała słuchać jedynie plotek, nie chciała im ulegać, nie chciała robić niczego podobnego, ale też to nie był dobry moment na zastanawianie się nad tym, jak się sprawy miały. Ostatecznie miała teraz przed sobą lekcję, przez którą musiała przejść i nic nie mogło tego zmienić. Zamierzała zająć się czymś, od czego zależała jej przyszłość i jej reputacja, a nie kogoś innego. I chociaż była prefektem, nie zamierzała przejmować się dosłownie wszystkim.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Przyszedł na te zajęcia tak w sumie to z tyłka. Jedynie przed salą obmacał się prędko, aby znaleźć w swojej szacie różdżkę. Chociaż nawet gdyby jej nie miał to usiadłby na jakimś wolnym miejscu, palił głupa i zasugerował, że może trzeba będzie się nauczyć dziś jakiś zaklęć bez różdżki? O! Może naraziłoby go to na śmiech i nienawiść ze strony profesor, ale zawsze można próbować. W końcu tonący brzytwy się chwyta. A Wacek zawsze lubił na ostro. Na powitanie kiwnął nieśmiało głową, po czym podbiegł niczym piękna gazela pełna braku gracji do wolnego miejsca. Przez moment nawet chciał się dosiąść do @Saskia Larson i @Lockie I. Swansea, ale usłyszał jakieś niemiłe słowa z ich ust do siebie. Może się przesłyszał, może nie. Jednak Wacek negatywną energią otaczać się nie lubił, więc prędko zdezerterował dalej, wskakując do pobliskiego wolnego miejsca tuż u boku @Marcella Hudson. - Kiedy robimy tosty? - Zagadnął ją niewinnie, chociaż jadł śniadanie to gotów był już na posiłek przedobiadowy. Ano i gdzieś w międzyczasie nawet znalazł jakieś pisadło z wolnym miejscem do zapełnienia na pergaminie.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Zaklęcia były jednym z naprawdę podstawowych przedmiotów dlatego nic dziwnego, że też Mina postanowiła się na nim pojawić. Jako prefektka raczej nie dawałaby dobrego przykładu innym uczniom, gdyby dalej olewała sporą część zajęć i half-assowała sporą część lekcji. Nie mogła wciąż przyzwyczaić się do tej roli i tego, że jednak coś ona ze sobą niosła. Starała się jakoś przygotować do zaklęć i dlatego jeszcze wieczór wcześniej przekartkowała podręcznik, chcąc sobie przypomnieć pewne, chociażby podstawowe informacje nim pojawi się w klasie i popisze się tym, że właściwie nic nie wie i nic nie umie. Chociaż, gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia to nie wierzyła w to, że jej wieczorna nauka przyniosła jakieś oszałamiające efekty. Cóż, ewentualnie mogła polegać zawsze na Faust, która już nie raz okazała się ogromną pomocnicą w ściąganiu. Jednak wężoustość miała swoje zalety.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka od rana była wyjątkowo podekscytowana. To pierwszy dzień, w którym Harmony powinna pojawić się wreszcie na zajęciach! Została zawieszona na dwa tygodnie, a właśnie zaczął się trzeci, więc Puchonka nie mogła usiedzieć z wrażenia. Oczywiście była z przyjaciółką w stałym kontakcie, spotkały się też w Hogsmeade, ale tego nie dało się porównać ze wspólnym funkcjonowaniem w szkole, nawet jeśli należały do różnych domów. Wbrew swoim zwyczajom Aneczka usiadła wyjątkowo z tyłu, blisko wejścia, by móc je obserwować i id razu zawołać Remcię, gdy tylko wejdzie i zaprosić ją na miejsce obok siebie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
W nastroju przednim niestety nie był, ale nie zmieniało to faktu że sama obecność na Lekcji zaklęć mogła go odstresować wyjątkowo szybko. Nie ma chyba innego przedmiotu, któremu bardziej by się poświęcił. No może oprócz obrony przed czarną magią, ale z drugiej strony to przecież przedmioty bardzo sobie pokrewne, prawda? Do klasy samej w sobie wszedł po cichu nie chcąc za bardzo ściągać uwagi i zajął pierwsze lepsze miejsce, które akurat nie było okupowane. Zastanawiał się też co profesorka dla nich przygotowała w tym roku szkolnym na rozgrzewkę. Jeśli ktoś miał ochotę, można było się przysiąść. Jeśli nie... To trudno.
Weszła do sali, rozglądając się na boki i dość pospiesznie wybrała sobie jedną z wolnych ławek, przyglądając się na inne osoby z lekkim zdenerwowaniem, dobra to były jej ulubione zajęcia, będzie dobrze. Także miała zamiar zrobić na nich coś sensownego, taki przynajmniej był plan, miała nadzieję, że w praktyce też się jej powiedzie, oby, choć wiara w jej możliwości raczej były mierne, choć rzeczywistość pokazywały jej, że czasami bywało naprawdę odwrotnie, skoro tak bardzo lubiła zaklęcia, dlaczego czuła się tak mało pewna swego? Nie rozumiała tego ani samej siebie, ech.
Ali wbiła do sali zaraz za jakąś ślizgonką, minęła ją pospiesznie, chcąc znaleźć jakieś dobre miejsce do oglądania otoczenia albo przynajmniej znajdzie sobie jakieś wolne miejsce, a właśnie była w trakcie obserwacji całej sali i najbliższego wolnego miejsca. Dostrzegła jedno przy @Drake Lilac i uśmiechnęła się sama do siebie od ucha do ucha, po czym podeszła w jego kierunku. - Cześć, tu wolne? - Ułożyła rękę na oparciu krzesła i spojrzała na resztę uczniów tutaj, nikt nie był za bardzo chętny tu usiąść, zwłaszcza że siedzenie razem może być ciekawsze niż siedzenie samemu na uboczu. Także jeśli się zgodził to Allison przysiadła sie do niego.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Widać, że sprawia Ci to radość. I dobrze, bo w tym wypadku wiedza sama się zdobędzie. - Posłał jej ciepły uśmiech, widząc w dziewczynie cząstkę samego siebie. Czuł, że jeśli będzie im dane, mogą naprawdę dajnie się w temacie zainteresowań dogadać. -Co interesuje Cię najbardziej? - Nie pytał już o same eliksiry, ale po prostu o życie. Zainteresowała go i chciał poznać dziewczynę lepiej. -Max Felix. - Przedstawił się również, pewnie ściskając jej dłoń. -Używaj czego chcesz, reaguję nawet na szczekanie. - Od razu odpowiedział żartobliwie na pytanie, które padało praktycznie za każdym razem. Jemu naprawdę nie robiło to różnicy, skoro równie mocno nienawidził obydwu swoich imion.
Przyłożyłam palec do brody, zastanawiając się nad zadanym pytaniem. Było ono dobre, cholernie. Sama je sobie dość często zadawałam, nie potrafiąc dać sobie jeden, określonej odpowiedzi. Lubiłam wiele rzeczy, praktycznie wszystko, co wpadło mi w ręce, byłam w stanie dostosować pod siebie i wyciągnąć jakąś dodatkową wiedzę. Ale tak najbardziej? - Nie mam pojęcia. - zdecydowałam się odpowiedzieć szczerze, jakkolwiek głupio to brzmiało. - Fascynują mnie wszystkie dziedziny...no może za wyjątkiem wróżbiarstwa. - zacisnęłam usta w wąską linijkę, wzruszając lekko ramionami. Wolałam wszelkiego rodzaju kule i filiżanki z fusami trzymać od siebie z daleka. Jeszcze bym wszystkim na każdym kroku przewidywała śmierć w męczarniach. - Chociaż, jakby tak pomyśleć z innej strony i wziąć pod uwagę to, przy czym spędzam najwięcej czasu, to będzie to zielarstwo. Lubię grzebać w ziemi i patrzyć, jak roślinki rosną. - dopowiedziałam po chwili namysłu, bo przecież ja z doniczkami to niemalże śpię. - Felix...faktycznie, ze szczęściem Ci bardziej do twarzy. - parsknęłam śmiechem i trąciłam go lekko ramieniem. - Szczekanie? A aportujesz za zabawkami? - moje usta zadrżały w stłumionym śmiechu. Słysząc komentarz Maxa nie mogłam powstrzymać swojego. Zbyt dobrze to pasowało. - A jak preferujesz, żeby się do Ciebie zwracać? - dopytałam, bo w słowach czego chcesz wyłapałam swego rodzaju niechęć.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widząc reakcję dziewczyny, poczuł się jakby rozmawiał sam ze sobą. Poniekąd. Sam oczywiście na pierwszym miejscu zawsze plasował eliksiry, ale uwielbiał zdobywać wiedzę z wielu różnych dziedzin. Nie ograniczał się, choć miał tematy, które absolutnie go nie interesowały, albo nawet uważał je za bezsensowne. Na jej pierwsze słowa zareagował więc tylko skinieniem głowy, ze zrozumieniem, ale słysząc co powiedziała dalej, wyszczerzył się szeroko. -Widzę jesteś swój człowiek. Wróżbiarstwo zdecydowanie nie jest tym, co mnie jara. Nie wierzę w to, że gapienie się w resztki po herbacie mogą określić, co stanie Ci się w przyszłości. Choć mam kumpla jasnowidza i powiem Ci, że lekkiego życia z tym nie ma. - Wyjaśnił swoje stanowisko w tej sprawie. Zdecydowanie wolał być kowalem swojego losu niż zdawać się na jakieś kadzidełkowe halucynacje. -Zielarstwo? Szanuję mocno. Ja nie przepadam za dłubaniem w chwastach, choć jest to dziedzina bardzo interesująca z innych względów. Badanie właściwości roślin i praca z nimi pod kątem eliksirów... Tak, zdecydowanie to lubię. - Pokiwał głową z uznaniem. -Czyli jesteś fanką Chrisa? - Zapytał o jej opinię na temat profesora zielarstwa, nie mając nawet zamiaru mówić o nim w tak oficjalny sposób. Profesorować mógł mu na lekcji, gdy było to konieczne, ale poza szklarniami, czarodziej był dla niego kimś na wzór przyjaciela, czy raczej kolejnego zastępczego ojca. Sam parsknął na ten tekst i szturchnięcie ramieniem. Gdyby tylko Elaine znała go lepiej, wiedziałaby, że ze szczęściem chłopak nie miał prawie nic wspólnego. -Zależy od zabawki. Rzuć mi fiolkę, przyniosę Ci ją w zębach na pewno. - Rozbawiony puścił jej oczko. Musiał przyznać, że skutecznie poprawiła mu parszywy humor, z którym pojawił się w tej klasie. -Na pewno bliżej mi do Maxa niż Felixa. - Odpowiedział szczerze. Drugie imię miało dla niego zbyt wiele negatywnych powiązań, choć to właśnie tak, w większości, zwracał się przecież do niego Paco.
Pełna werwy szła na zaklęcia z bratem u boku. To był ich ostatni rok, musieli pocisnąć i dać z siebie wszystko, a jeszcze bardziej motywował ją do nauki listek mandragory, który mieliła w buzi i świadomość, że teraz żadne schody nie były dla niej wyzwaniem. Wyglądali niczym krukońskie bliźnięta i choć nie sądziła, że kiedykolwiek jej się to spodoba – tak w istocie było. Nie zdążyła się jeszcze nacieszyć odznaką prefektki naczelnej, dlatego przypięła ją tak, żeby każdy widział. A ciężko ją było pominąć, bo polerowała ją tak długo dopóki nie świeciła się jak choinka w boże narodzenie. – A ty elokwentny i ambitny dżentelmen – dokończyła za Rikiego, ale zaraz swoją uwagę przerzuciła na Augusta, do którego uśmiechnęła się szeroko. – W i t a m! – choć pozornie wyglądała na podekscytowaną i niewzruszoną klasycznym poker fejsem Krukona, w rzeczywistości bardzo przejęta przyjrzała się przyjacielowi jak się trzyma, postanawiając w ogóle nie dać mu odczuć, że spogląda na niego z troską. Za to Ryszard, z empatią godną trolla górskiego, zagaił go tak, że z miejsca myślała, że zapadnie się pod ziemię. – Riki, a weź no może opowiedz tę anegdotkę z warsztatu, co? – szturchnęła brata w ramię z nadzieją, że ten prędko się zreflektuje i przestanie poruszać niewygodny temat. Kompletnie nie wiedziała jak ma Augusta wspierać w rozstaniu, ale bazując na swoich doświadczeniach stwierdziła, że potrzebuje odrobiny normalności. – Dobrze, że to nie lekcja z Alexem, bo znów byśmy robili w kółko jedno i to samo – postanowiła więc miło poszkalować innego nauczyciela, a kiedy weszli do klasy pomachała do @Maximilian Felix Solberg i rzuciła radosne doberek do @Saskia Larson i @Lockie I. Swansea i ostatecznie zajęła miejsce między Ryszardem i Augustem, gotowa w każdej chwili interweniować, gdyby Ricky nie przypomniał sobie, że Julka to temat tabu.
______________________
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Tak, pewnie. Siadaj śmiało. - Rzucił z uśmiechem do @Allison Grey która postanowiła się do niego przysiąść. Był też urodzonym zaklęciarzem, więc w razie potrzeby mógł nowej koleżance z czymkolwiek pomóc jeśli będzie miała z czymś problem. Oczywiście o ile sam przez przypadek czegoś nie spartoli tak jak na ostatnich egzaminach. Ech... Szczerze mówiąc nadal był na siebie troszkę zły za to jak mu poszło. No, ale liczy się chociaż że zdane. Nie może przecież przez całą edukację maszerować z samymi Wybitnymi i PO. Marla wchodząca do klasy mu nie umknęła. Tak samo jak jej odznaka. Zmiana naczelnika mu nie przeszkadzała. Szczerze mówiąc to dobrze że tak się stało, bo to więcej roboty niż można by sądzić. -Nie no, tamte pieńki pod koniec semestru były całkiem oryginalne. - Rzucił do gryfonki, która ewidentnie coś przeżuwała. Jednak nie dopytywał. A jeśli chodzi o wspomnianą przez niego lekcję, to pieńki naprawdę były fajną odmianą. Przynajmniej patrząc na większość lekcji zaklęć. Nie było to przynajmniej czyszczenie regałów jak u świętej pamięci Bennettowej.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Pokiwałam zadowolona głową, widząc, że była to kolejna rzecz, w jakiej się zgadzaliśmy. Zaczęłam się ponownie zastanawiać, w jaki sposób wcześniej się nie poznaliśmy, skoro łączyło nas tak wiele. Zamek sam w sobie był ogromny, jednak uczniów już niekoniecznie było jakoś bardzo dużo. Gdyby tak porównać do podstawówki, do której uczęszczałam te pierwsze parę lat, to Hogwart nie wypadał wcale lepiej. - Jasnowidza? O mamo. - wzdrygnęłam się na samą myśl. Współczułam osobom, które posiadały ten niezwykły dar. Ja sobie mogłam śmieszkować przy kuli, a oni mieli prawdziwe wizje przyszłości. Musiało to mocno wchodzić na psychikę, szczególnie gdy zobaczyło się coś, czego zbytnio się nie chciało. - Wolę nie wiedzieć, co mnie czeka w przyszłości. Wystarczy, że w teraźniejszości mamy dość roboty. - dodałam, ponownie się wzdrygając. Lubiłam zdobywać wiedzę i uczyć się nowych zdolności, jednak wszystko miało swoje granice. To zdecydowanie była jedna z nich. Słysząc słowo "chwasty" popatrzyłam się na niego z bliżej nieokreśloną miną, po czym pokręciłam przecząco głową. Postanowiłam tego nie komentować, co by nie psuć sobie humoru. Mój towarzysz też za dobrego nie miał, to i mogłam to puścić płazem. Ale to tak przedostatni raz! - Do eliksirów, do użytku doustnego, albo do potraw. - położyłam rękę na ławce i postukałam palcami w blat. Zerknęłam na paznokcie drugiej ręki, jakby szukając tam odpowiedzi na egzystencjalne pytania. - Fanką? To za dużo powiedziane. Lubię zajęcia u profesora Walsha, ale do adoratorek się nie zaliczam. - ja zdecydowałam się na użycie pełnego, oficjalnego tytułu, nie będąc w pozycji do innej możliwości. Szanowałam mężczyznę za jego wiedzę i sposób prowadzenia zajęć, jednak o darzeniu go jakimiś dodatkowym uczuciami nie było mowy. Ponownie pokręciłam głową, tym razem z rozbawienia. - Pies na fiolki? To Ci dopiero. - piękne połączenia, nie ma co. Na głos zabrzmiało jeszcze dziwniej niż w mojej głowie. - A może wolisz jakoś inaczej? - zapytałam w inny sposób, nie uzyskawszy odpowiedzi, jakiej oczekiwałam.
Val kiwnęła głową, przyglądając się tej przeuroczej scenie. To w sumie całkiem słodkie, że Gryfon zachowywał się jak duże dziecko. Na szczęście Krukonka poprzestała na groźbach, które być może były tylko jedynie przyjacielskimi docinkami. Nie wiedziała tego, nie znała za dobrze przecież tego towarzystwa. Niemniej kiwnęła głową w odpowiedzi na to, co usłyszała. - Masz na myśli ten tłuczkogeddon? Tak, było całkiem śmiesznie. Przynajmniej do pierwszego złamania - parsknęła, skupiając się ponownie na bohomazach. Zignorowała dosiadającego się Ślizgona, bo przecież go nie znała. Niemniej z ciekawością przysłuchiwała się wymianie zdań pomiędzy nim a studentką. Oho, czyżby parka się nie lubiła? Odpłynęła na chwilę myślami patrząc na datę zapisaną na górze strony. No tak, Remy wraca z zawieszenia. To w sumie ciekawe, że jeszcze jej tu nie ma - pomyślała, zerkając nieprzytomnie za okno. Chociaż tęskniła jak cholera, wcale nie spieszyło jej się do nadrabiania zaległości. Nie po tym, czego dowiedziała się w Venetii.
Jenna nowy rok zaczęła dość ospale. Wakacje nie należały do najprzyjemniejszych, bo spędziła je z mamą, która ewidentnie coraz gorzej znosiła jej obecność. Punktem krytycznym było natknięcie się Geraldine Hastings na podręczniki, co wywołało awanturę, a potem ciche dni, za które Jenn obwiniała siebie. Powrót do Hogwartu przyjęła z prawdziwą ulgą, ale potrzebowała trochę czasu na oswojenie się ze wszystkim. Na lekcje zaklęć jednak bardzo się ucieszyła i teraz na ostatnią chwilę wpadła do sali i zajęła jakieś miejsce z boku, rozkładając podręczniki i zeszyt na ławce.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Elaine była jeszcze smarkaczem, gdy Maxowi podziękowano za dalszą edukację, więc wcale by się nie dziwił, gdyby nigdy o nim nie słyszała nawet, jeśli zawsze wszędzie było go pełno. Nie każdy musiał interesować się przecież quidditchem, eliksirami, czy szkolnymi dramami, jakie miały miejsce, gdy Solberg rządził chaosem w tym miejscu. -Dokładnie, o mamo. - Zaśmiał się, choć ani trochę Brewerowi nie zazdrościł. Nienawidził wróżbiarstwa w żadnej postaci, to fakt. Zdecydowanie wolał być kowalem własnego losu nawet, jeśli ni chuja nie potrafił w kowalstwo. -Ja po prostu nie wierzę, że przyszłość jest z góry ustalona. Sami sobie na nią pracujemy i zbieramy to, co sobie wyhodowaliśmy przez poprzednie lata. - Dodał własną opinię na ten temat. Musiał przyznać, że bardzo ciekawie się z puchonką dyskutowało. Łobuzerskie iskierki pojawiły się w oczach Maxa gdy usłyszał o użytku "doustnym" roślin. Po pierwsze wiedział, które listki dadzą dobry odlot, a po drugie właśnie memlał jeden w ryju, bo mu się wymarzyło bycie animagiem, o czym wiedziała tylko Marlenka. Marlenka, do której pokiwał i której puścił oczko, gdy zobaczył jak się z nim wita ( @Marla O'Donnell ). -Ale co do gotowania to zdecydowanie trzymaj mnie od tego jak najdalej. Nie nadaję się do tego ni chuja, chociaż w Venetii udało mi się upiec jakieś takie dobre gruszkowe coś. - Przypomniał sobie Dzień Fali i to, jak przy potrawach sprawdził się lepiej niż sama Scarlett. A to już było coś. -Stary, dobry szacunek, rozumiem. - Podsumował jej zdanie o Chrisie. Sam Max pamiętał jeszcze, jak Walsh był zwykłym szkolnym gajowym i praktycznie za sobą nie przepadali. Teraz sytuacja miała się zdecydowanie inaczej. Sam się zaśmiał słysząc to określenie, choć było niezwykle trafne. -Dokładnie tak. Woof woof. - Zaszczekał rozbawiony. Zdecydowanie musiał sobie zapamiętać tę ksywę. Ksywę, która dużo bardziej podobała mu się niż imiona, które nadała mu ta kurwa matka. -Ciężko mi powiedzieć. Raczej nikt nigdy do mnie inaczej nie mówił. No chyba, że liczymy te czułe słówka jak "zjebie", "debilu", "kretynie" i tym podobne słodkości. - Postanowił sięgnąć po średni, zabawniejszy kaliber, niż prawdziwe obelgi, jakie często latały gdzieś pod jego adresem.
Absolutnie nie mogła odnaleźć się w nowym roku szkolnym jako studentka. Niby nie zmieniło się jakoś wiele, a jednocześnie wszystko było inne, w pewien sposób nowe. Najbardziej podobało jej się to, że mogła wychodzić poza zamkowe mury dalej niż na błonia czy do Hogsmeade i nic i nikt nie mógł jej powstrzymać. To poczucie swobody było naprawdę cudowne i w życiu by tego nie zamieniła choćby za tysiące galeonów. W tym wszystkim jednak nie potrafiła jeszcze ułożyć sobie harmonogramu dnia, aby pogodzić ze sobą zajęcia, dlatego nic dziwnego, że biegła na złamanie karku, aby tylko zdążyć na lekcję zaklęć. Dosłownie słyszała w uszach tykanie zegara, widziała przed oczami przesuwające się wskazówki, a przecież jako prefektce nie wypadało jej się spóźnić. Wpadła zdyszana do klasy, szybko skanując ją wzrokiem i udając się do ławki zajmowanej przez @Scarlett Norwood. - Omatkoniemamsiły - wyrzuciła na wydechu, kładąc ręce na blacie, a następnie na nich opierając głowę. Oddech dalej miała niespokojny po tej przebieżce, jaką sobie zafundowała na rozgrzewkę.
Veronica przestąpiła próg klasy chyba nieco spóźniona, ale na swoje szczęście uczniowie dalej byli pogrążeni w rozmowach. Poprawiła torbę na ramieniu, przeczesała wzrokiem zgromadzone towarzystwo, po czym skierowała swe kroki do ławki, przy której siedziała jej daleka krewniaczka. - Victoria - kiwnęła głową, siląc się na udawaną powagę. Miała do niej ambiwalentny stosunek, bo niby jak to Brandon z Seaverem trochę ją lubiła. Ale chyba zazdrościła jej zbyt wielu rzeczy, by tak naiwnie darzyć ją w pełni sympatią. W końcu była taka idealna, ułożona i perfekcyjna. Być może Verka chciała być trochę jak ona, być może pani prefekt doprowadzała ją tym do szału. Żaden nie wie, w końcu rudowłosa nawet dla siebie była wciąż tajemnicą. Tak często nie rozumiała, dlaczego się zachowuje tak irracjonalnie. Nie pytała czy może usiąść obok niej, po prostu zajęła miejsce. Wyciągnęła podręcznik z zaklęć, zeszyt i coś do pisania. Nie była pewna czy zajęcia te będą się znacznie różniły od lekcji z VII klasy. Choć zmieniło się tak niewiele, wszystko wydawało się inne. Trudno jej było wbić się w szkolny rytm, w końcu wakacje minęły tak szybko. Pluła sobie w brodę, że nie załapała się na wyjazd do Venetii, ale miała przecież co robić. Rodzice w końcu wymusili na niej pracę, toteż te kilka słonecznych miesięcy spędziła w niemal pustym Zonku. Brzmi cudownie, prawda? Być może dlatego miała taki nastrój, że szerze liczyła nie na lekcję zaklęć, a klub pojedynków. - Jak ci minęło lato? - zagadała, bo głupio było tak milczeć. W sumie to była szczerze ciekawa, co ktoś taki jak ona może porabiać w czasie wolnym.
Może się spodziewać towarzystwa, bo czemu ktoś mógłby nie chcieć się do niej przysiąść na lekcji? Nie trzeba pytać ją o zgodę, ławki tu żadnej nie ma na własność. Wpatrzona w nauczycielkę przez jakiś czas, przenosi spojrzenie powoli na swoje zeszyty i podręcznik, pióra czy pergaminy. Zaklęcia są dla niej miłą lekcją, nie tak pasjonującą, jak Obrona przed Czarną Magią, ale również ważną i interesującą. Zwłaszcza że profesor Papadakis to fajna babka. Wacław pojawia się błyskawicznie to taki ruchliwy chłopak, pełen twórczych pomysłów i niezłej gadki. Ciężko Marcelli wyrobić sobie negatywne zdanie o kimkolwiek, dlatego od razu go polubiła. - Po lekcji? - Rzuca luźno propozycje na "kiedy", jednak to nie koniec tematu.- Ja to lubię takie z opiekacza, z dużą ilością szynki albo bekonu, no i ser przede wszystkim.- Unosi wzrok na chwile do góry, wyobrażając sobie pyszne tosty. - Też takie lubisz? - Przygląda mu się z uwagą, wyczekując odpowiedzi, jakby właśnie premier Wielkiej Brytanii miał wygłosić orędzie do narodu, w obliczu jakiegoś tam kryzysu — poważna sprawa.
Wraz z wybiciem odpowiedniej godziny, Mila z uśmiechem wstała ze swojego miejsca, nie zamykając jeszcze drzwi. Wszelcy spóźnialscy mogli jeszcze się pojawić na jej zajęciach — nie miałaby z tym z żadnego problemu. Była już i tak zadowolona zainteresowaniem oraz ilością prac domowych, które do niej dotarły.
- Kochani! - z klaśnięciem chciała przerwać już wszystkie rozmowy, które rozlegały się w klasie. Patrzyła po zgromadzonych, powoli kiwając głową. - Dziękuję za waszą obecność i za prace domowe. Na dzisiejszych lekcjach poćwiczymy proste zaklęcia, które zapewne mogą wam służyć w waszym codziennym życiu.
Wraz z ruchem różdżki, przed każdym pojawił się kawałek pergaminu, na którym zapisana była zagadka. Uczeń ma za zadanie zgłosić się i powiedzieć, co to za zaklęcie.
MECHANIKA - ETAP I Każdy rzuca kartą tarota — najlepiej tak, żeby się nie powtarzały. MOŻNA SIĘ SPÓŹNIAĆ, za moją obsuwę nie będzie to karane odejmowaniem punktów, ale nie później niż do 20 września godziny 18 (potem można zgadywać dodatkowe kartki!). Etap można pisać do 21 września godziny 20. Odpowiedzi proszę wysyłać na PW do @Artie Gadd!
Dla ułatwienia — wszystkie zaklęcia są zwykłe, z kategorii wczesnoszkolnych i prostych!
karty tartoa:
0 – GŁUPIEC rysujesz czasem ołówkiem? może masz w ogrodzie pracę? jeśli mnie sprawnie użyjesz, ostrym szybko cię zatracę. I – MAG narobiłem znów bałagan! muszę szybko to ogarnąć. dobrze, że mamy tą magię, to wystarczy tylko machnąć! II – KAPŁANKA cóż za piękny to aromat, co w powietrzu się unosi? toż to kawa lub herbata, którą możesz już ugościć. III – CESARZOWA kiedy dym cię kłuje w płuca, czujesz, że powietrze ciężkie, zrobię tobie wentylator, by oddychać było lepiej! IV – CESARZ dzięki mnie będą bezpieczne twoje skrzynie czy drzwi para, tak długo jak przeciwności nie zna ten, kto się tu wwala! V – KAPŁAN zapomniałeś z sobą klucza? myślisz “los mój pożegnany”? użyj mnie zamiast wytrychu, ze mną się nie pogniewamy! VI – KOCHANKOWIE siekanie dzięki mnie prostsze, ale uważaj na straty! stracisz możesz swe produkty, czarując zbyt blisko maty! VII – RYDWAN proszę państwa o uwagę, teraz będę wypisywał. moje imię, treść zaklęcia; w powietrzu szybko znajdywał! VIII – MOC zaraz rozetnę tkaninę, albo paski, czy też skórę. dopomogę, kiedy szyjesz, choć nie stanę z tobą murem. IX – PUSTELNIK chleb nie może być zbyt ciepły, ani zupa za gorąca. gdy użyjesz mnie to sprawię, że nie będzie już parząca. X – KOŁO FORTUNY mam ochotę na truskawki! albo może na jagody? kiedy mnie tylko użyjesz, owoc mały wnet gotowy! XI – SPRAWIEDLIWOŚĆ ta zupa jest już za zimna, a kakao już nie grzeje… użyj mnie, a zaraz sprawię, że wnet szybko się ogrzejesz! XII – WISIELEC chciałbyś może zrobić wrzątek, a czajnika ci brakuje? użyj mnie, a zaraz sprawię, że to szybko przygotujesz! XIII – ŚMIERĆ znowu sobie coś popsułeś, a to małe jest i proste. jak użyjesz mnie, to sprawię, że będzie znowu radosne. działać będzie jakby nowe, jakby nie było popsute; zabawka czy okulary, zabiorę zaraz ten smutek! XIV – UMIARKOWANIE jak mogłeś zapomnieć o tym, że dziś widzisz się z partnerem? może kocha piękne kwiaty, lepiej spraw przyzwij je, magiją. XV – DIABEŁ użyj mnie w swojej podróży, czy na lądzie, czy na wodzie. zgubiłeś się? strach też duży? ja pokażę, gdzie iść możesz. będę tobie niczym kompas, tak różdżkę twoją ułożę, będziesz wiedział, gdzie jest północ… i od razu iść tam możesz! XVI – WIEŻA proszę państwa o uwagę! teraz będę ja przemawiał! wiem, że dobrze mnie słyszycie, nie będę się zastanawiał! XVII – GWIAZDA coś jest znowu za daleko, a tobie nie chce się wstawać? powiedz mnie, to zaraz sprawię, że obok już będzie stawać! XVIII – KSIĘŻYC biegnij forrest, wprost przed siebie, buty masz już zawiązane! no i krawat… albo… muszkę? wszystko jest już ogarniane! XIX – SŁOŃCE nie! nie będziesz po mnie pisać! choćby bardzo ci się chciało! zakląłem ten fragment przecież, by się po nim nie pisało! XX – SĄD OSTATECZNY oto koniec wszelkich zabaw, czy też działań różnej magii. używasz mnie kiedy kończysz, albo chcesz więcej powagi. XXI – ŚWIAT pali się, pali się, ale po mnie już nie. ogień czy kocioł, świeca czy nie, po mnie nie będzie palić już się!
Gdy zobaczyła ruch po nauczycielskiej stronie klasy, natychmiast przerwała rysowanie. Zamknęła zeszyt i posłała Sasi spojrzenie mówiące, że jeśli będzie chciała wrócić do tematu tych feralnych zajęć, to pogadają później. Teraz był czas na zaklęcia, a czarowanie to był zdecydowanie ulubiony przedmiot Val. Uśmiechnęła się do profesor Papadakis, która choć była wymagająca przynajmniej nie jechała po uczniach jak Patton czy Morris. Oczy zaświeciły się Puchoneczce, gdy ta powiedziała o ćwiczeniach. Niestety, jak to na lekcji, zaczęło się od teorii. Starannie napisała prawidłową, jak przypuszczała, odpowiedź, po czym odwróciła kartkę do górny nogami. Była bardzo ciekawa na ile jeszcze przed chwilą nieskupione i wielce rozgadane towarzystwo poradzi sobie z kartkóweczką. Nie mogła doczekać się też ćwiczeń. Pomimo swojego stosunku do nauki ostatnimi czasy, kochała rzucanie czarów całym sercem. A nauka nowych to według niej najsensowniejszy sposób na spędzenie popołudnia.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Się już miał odgryźć pięknej Sasince za takie uwłaczanie jego intelektowi, kiedy zobaczył, że jego serdeczny towarzysz szkolnych niedoli Wacek postanowił jednak porzucić go na placu boju. Spojrzał na dołączającą do nich puchonkę. - Val, nawet mi nie przypominaj. Po dziś dzień mam wrażenie, że Walsh źle mi nastawił kości. Jak robię tak, to mi chrupie. - uniósł tyłek z krzesła i poruszał nim lekko na boki, robiąc zbolałą minę. Kiedy Papadakis zdecydowała się rozpocząć lekcję, usadowił dupę na powrót na krześle, choć miał nadzieję załapać się na jakieś słowa współczucia od siedzących obok dziewczyn, zawsze był łasy na troskę, choć nigdy nie potrafił okazywać za nią wdzięczności, a kiedy świstek papieru wylądował przed jego nosem, uśmiechnął się i podniósł rękę, by udzielić odpowiedzi: