Ogromny, przeszklony budynek, który jest tak wysoki, że gdy staniesz u jego stóp, nie jesteś w stanie dostrzec szczytu. Miejsce, w którym bez pudła znajdziesz wszystkie potrzebne rzeczy, które chciałeś nabyć w mugolskim świecie, a na zakończenie możesz jeszcze wstąpić do którejś z kawiarni lub restauracji, których jest tu pełno. Musisz mieć niestety mugolskie pieniądze, pamiętaj, że Twoje czarodziejskie monety zostaną potraktowane jako żart!
No cóż, nie spodziewała się innego przywitania. - Kazz... - zaczęła i przejechała reką po jego włosach, mierzwiąc je delikatnie. - Wiem, mogłam powiedzieć, że tak znikam. Po prostu... musiałam znaleźć ojca Ann, a wiedziałam, że samej byście mnie nie puścili. - wyjaśniła, patrząc przed siebie. Gdy Kazuo znalazł się przy Annabeth, Iv od razu spojrzała w ich stronę. Ann zrobiła duże oczy. Uśmiechnęła się słodko i wyciągnęła do niego rączkę.
Odsunął się, czekając na wytłumaczenie. Był naprawdę zły i nie miał zamiaru tego ukrywać. Od razu chwycił Ann na ręce, podrzucając ją ostrożnie. - Ojca Ann? - spytał z niedowierzaniem - Patrz, a nie można było powiedzieć? Cóż, szykowałem się na pogrzeb. Nawet czarny garnitur kupiłem - zakpił, wskazując na swój strój. - Wiedziałaś, że mugole mają tańsze chryzantemy? - spytał z poważną miną. - Nie zabilibyśmy Cię za to, że chcesz odnaleźć ojca Ann, na Merlina. Iv, nie rób ze mnie idiotę.
Iv kątem oka obserwowała szczerze rozbawioną Ann, która zaczęła melodyjnie się śmiać. - Kazuo.. - powiedziała, patrząc na niego, tym razem prosto w oczy. - Chciałam załatwić to sama i nie wiedziałam, że tak długo to będzie trwało. Pokazała mu długą, lśniącą ranę na ręce. - Trochę mnie kosztowały te spotkania, ale muiałam z nim porozmawiać. Przepraszam, Kazz. - spuściła wzrok.
Rzecz jasna odwrócił wzrok, wiedząc, że to jeden z sposobów na przekabacenie. - Nie, Iv. Mi nie chodzi o to, że z nim się spotkałaś. To super. Ann ma ojca i musi o nim wiedzieć, ale zniknęłaś, a my myśleliśmy, że nie żyjesz! Wystarczyłby list "wyjeżdżam, odezwę się tylko jak wrócę" - powiedział szczerze, łapiąc małą za nosek. Od razu zerknął na rękę, którą wyprostowała. - Nowa zabawa w łóżku? Nigdy nie myślałem, żeby potraktować Christy nożem. - zakpił po raz kolejny podczas spotkania.
Nie, w tej chwili Iv z pewnością nie miała siły na taką rozmowę. Błyskawicznie w jej oczach pojawiły się łzy. Cmoknęła Ann w policzek po czym spojrzała na Kaza. - Wyślij mi sowę, żebym się po nią zgłosiła. - powiedziała krótko po czym odeszła szybkim krokiem.
Podbiegł do niej i szybko się przytulił. - Więcej nie chcę spotykać ducha jak wracam z pracy zrozumiano? - powiedział cicho jej na ucho, napawając się jej zapachem. Tak za nią tęsknił... Cóż, dla niego cała Ivette naprawdę była martwa, pogodził się z tym, a tu taka niespodzianka. - Wpadniesz do mnie do Tokio? Musisz poznać moją żonę. - podkreślił ostatnie słowo bardzo wyraźnie. Nie był zły, że nie była na ślubie.
Iv mocno przytuliła się do Kazuo. Tak, nie było jej stanowczo za długo. Po chwili oderwała się od niego i otarła łzy, uśmiechając się lekko. Ann znów znalazła się w wózku. - Przepraszam i obiecuję, że nigdy już tak nie będzie... - pokiwała gorliwie głową. - Żona?! Kazuo, czyli Ty i Christy..? Cudownie! - uśmiechnęła się promiennie, ale po chwili ogarnęło ją zmieszanie. - Nie było mnie na ślubie... - lekko przygryzła dolną wargę.
- Mam nadzieję, bo Cię na kolano zaraz wezmę. - zagroził jej palcem. Nie mógłby znieść tego, że jest w jakieś wojnie ze Ivette. Mała Ann wyglądała tak uroczo, była bardzo podobna do matki. - Odziedziczyła nosek po ojcu, w ogóle nie jest Twój - dodał cicho. - Tak, ja i Christy wzięliśmy ślub. A pewna jędza, zapewne wiesz która, miała być świadkiem, ale sobie uciekła. - rzekł zabawnym tonem, ponownie ją przytulając. - Schudłaś. Naprawdę wpadnij do nas, wtedy wszystko opowiesz. - puścił jej oczko i z kieszeni marynarki wyjął adres - Bo muszę lecieć. - ucałował jej polik - Nie forsuj tak małej, już kicha! - dodał machając Ann i skierował się do ciemnej uliczki, gdzie mógł się teleportować.
Iv patrzyła na Kazuo z nieukrywaną radością. W tej chwili rozpierała ja niesamowita energia. - Dobrze, odwiedzę Was na pewno. - cmoknęła go w policzek na pożegnanie i odprowadziła chłopaka wzrokiem. Spojrzała na Ann. - Widzisz, jeszcze wszystko się ułoży.- mocno przytuliła córeczkę po czym zniknęła za rogiem.
Zaszły pod galerię. Aud spojrzała w górę. Budynek był dosyć imponujących rozmiarów. Nie mogła uwierzyć, że budowali go mugole. Czarodzieje musieli w tym uczestniczyć. Przeszły do środka i znalazły się w otoczeniu wystaw, reklam i tłoku. Sklepów było mnóstwo, ich ilość była wręcz przytłaczająca. - Uhm, no tak. Mamy... duży wybór - powiedziała. - Nie mam pojęcia, w którą stronę iść - przyznała szczerze, wciąż zadziwiona jak można tu nie zabłądzić.
Dla Gabrielle galerie handlowe nie były czymś dziwnym, a raczej czymś naturalnym. Poruszała się po świecie mugoli równie dobrze jak po świecie czarodziei, a może nawet i lepiej. - Może po kolei? Tak chyba będzie najlepiej - odparła. Po chwili weszły do niewielkiego sklepu z butami. Gabrielle rozejrzała się po sklepie, jednak jeszcze nic nie przyciągnęło jej uwagi.
Krukonka sprawiała wrażenie obeznanej w takich miejscach, więc zdała się na jej orientację. Na pewno była lepsza niż Aud, która w takich miejscach bywała raz na rok. - Okej - zgodziła się z jej propozycją. Weszła do sklepu i rozejrzała się. Buty nie wyróżniały się zbytnio, zauważyła nawet pary bardzo do siebie podobnych. Przeszła jednak między regałami, które były zapełnione pudełkami. Zdała sobie sprawę, że nie wie, jakich butów potrzebuje. Po namyśle uznała, że powinna wybrać delikatne sandałki na obcasie. Niestety, takich tu nie zauważyła. - Cóż, nie widzę tu nic ciekawego - powiedziała do Gabrielle, zwracając na siebie uwagę kasjerki, która zmarszczyła nieznacznie brwi.
-Też mam takie wrażenie - powiedziała dosyć cicho, żeby i tak poddenerwowana już kasjerka nie zaczęła na nich krzyczeć. A Gabrielle nie chciała kłótni z nieznajomymi. Dlatego wyszły pospiesznie z tego sklepu w poszukiwaniu czegoś lepszego. Przeszły obok sklepu z odzieżą dziecięcą, drugiego z elektroniką a także jubilera. Już miały go minąć, kiedy Krukonka się zatrzymała. - Idziemy tam, czy jak będziemy już wracać z butami? - zapytała, wskazując na sklep jubilerski.
Oglądała z zaciekawieniem wystawy mijanych sklepów. Czego ci genialni mugole nie wymyślą? Zatrzymała się, kiedy Gabrielle stanęła. Spojrzała na wskazany sklep i odpowiedziała jej: - Chodźmy. Sama też zastanawiała się nad kupnem biżuterii. Wchodząc do pomieszczenia od razu podeszła do części ze srebrem. Złoto było drogie, a poza tym Aud wolała srebro. Jeśli chodziło o biżuterię uważała, że lepiej wygląda z barwnymi kamieniami szlachetnymi. Z zainteresowaniem przyglądała się wystawionym ozdobom.
Gabrielle podeszła do tego samego stoiska, co Audrey. Widać miały kolejną wspólną cechę. Obydwie wolały srebro, które, według Krukonki, wyglądało bardziej dystyngowanie niż złoto. No i było o wiele tańsze. Po chwili zobaczyła coś, co przyciągnęło jej uwagę. Był to komplet złożony z kolczyków - sztyftów i łańcuszka. Zarówno w kolczykach, jak i wisiorku w srebrze były zatopione okrągłe cyrkonie. - Co o tym sądzisz? - zapytała, pokazując Gryfonce oglądany komplet.
Przyjrzała się wskazanemu kompletowi. Krukonka miała oko do takich rzeczy. I najwyraźniej również wolała srebro. Cyrkonie doskonale komponowały się w zestaw, bardzo pasowały, nie tylko do metalu, ogólny wygląd robił wrażenie. - Jest świetny - zapewniła ją. - I do tego nie ma kosmicznej ceny - zwróciła uwagę. Sama dalej rozglądała się za czymś pasującym nie tylko do sukienki. Myślała o czymś z drobnymi ametystami, gdyż miała dużo fioletowych ubrań. W końcu był to jeden z jej ulubionych kolorów. Taki zestaw nie wyglądałby też źle z bielą lub czernią.
- Dokładnie. I pasuje do wszystkiego - dodała wesoło. Zostawiła na chwilę Gryfonkę, bo podeszła do kasy i poprosiła sprzedawczynię by podała jej komplet, który chciała kupić. Gabrielle zapłaciła odpowiednią sumę pieniędzy i po chwili była już właścicielką kolczyków i łańcuszka. Schowała je do swojej niezawodnej torebki i podeszła do Audrey, która szukała jeszcze czegoś dla siebie. - I co, masz już coś?
Spojrzała krótko na Gab, która podeszła do kasy, aby kupić komplet. Szybko wróciła do oglądania biżuterii. Wszystko błyszczało się ślicznie i wyglądało pięknie, ale jakoś nie mogła znaleźć tego jedynego, odpowiedniego zestawu. W końcu zawiesiła oko na małych, fioletowych ametystach. Wyobrażała to sobie inaczej, co nie znaczy, że ten komplet wyglądał gorzej. Kolczyki, długie, takie jak lubiła, wyglądały ślicznie. Oszacowała, że będą sięgały jej prawie do ramion. Najprawdopodobniej kończyłyby się lekko ponad nimi. Wyglądały na delikatne, dopełnione cienkimi, srebrnymi paseczkami. Długość naszyjnika można było regulować według uznania, co było bardzo praktyczne. Do tego dochodziła również urocza bransoletka. - Chyba wezmę ten - wskazała na to, co wypatrzyła.
Przyjrzała się uważnie kompletowi wskazanemu przez Audrey. Kolczyki, łańcuszek i bransoletka stanowiły zgrany komplet. - Weź go, będzie ci pasował - rzekła spokojnie. - To co, ty kupuj, a ja poczekam na ciebie przed sklepem - zaproponowała, po czym wyszła ze sklepu.
Przygryzła wargę i kiwnęła głową do Gabrielle. Nie była do końca pewna, czy powinna brać tą biżuterię. W końcu uznała jednak, że skoro i tak dużo dziś wyda, to kupi i komplet. Jeden rozrzutny dzień. Raz się żyje. Podeszła do kasjerki i poprosiła o wybrane ozdoby. Chwilę potem wychodziła już ze sklepu, chowając nowe "zdobycze" do torebki. Minę miała dość zadowoloną. - A więc, buty - powiedziała i rozejrzała się wokół. W pobliżu nie dostrzegła żadnego sklepu obuwniczego, ruszyły więc dalej, aby takowego poszukać. Aud miała szczerą nadzieję, że kolejny będzie lepszy niż ten pierwszy.
Krążyły po galerii. Jednak na tym poziomie nie było już żadnego sklepu z butami. Dlatego Gabrielle zaprowadziła Audrey do ruchomych schodów, by wjechać na wyższy poziom. - Trzymaj się - rzekła i weszły na ruchome schody, które jechały w górę. Po chwili znalazły się na drugim poziomie. Zeszły z drogi przechodzącym ludziom. Gabrielle już miała usiąść na ławeczce, by odpocząć chwilę, kiedy kątem oka zobaczyła sklep obuwniczy. Wydawał się on być naprawdę duży. - Chodź - zakomenderowała i pociągnęła Gryfonkę w stronę sklepu. Krukonka nie pomyliła się. Sklep był naprawdę wielki, jak na galerię, miał też duży wybór. Ponadto na witrynie było ogłoszenie o jakiejś promocji, tak więc istniała nadzieja, że znajdą coś ciekawego, ale i w miarę niedrogiego.
Weszła na te dziwne schody, które same zabrały ich na kolejne piętro. Nawet nie musiały ruszać nogami! Cudowne, doprawdy, jak oni to wymyślili bez magii? Okazuje się, że to mugole potrafią zawstydzić czarodziei swoimi zdolnościami. Wymyślili tyle rzeczy bez pomocy magii. A do tego to wszystko działało. A jeśli się psuło migiem to naprawiali. Niektórzy czarodzieje tak się szczycili swoim pochodzeniem i czystą krwią, a mugole w tym czasie gnali naprzód w zastraszającym tempie. Ani się obejrzała, a tyle już wymyślili. Zeszła zgrabnie z ruchomych schodów, dziwiąc się, że udało jej się nie wywalić. Nie rozpaczała z tego powodu, wręcz przeciwnie. Co dziwne - w wysokich butach radziła sobie doskonale, to w zwykłych miała większe problemy z koordynacją ruchową. Te pierwsze za to zakładała rzadziej. Poszła posłusznie za Gab do ogromnego sklepu. Myśląc o ogromnym myślała, że będzie mniejszy. Na Pokątnej nie było AŻ tak wielkich lokali. - Uhm, prowadź? - zapytała, kiedy znalazły się za progiem. Nie miała pojęcia, w którą stronę ruszyć. Ach, kiedyś muszę nadrobić swoją wiedzę na temat tych całych mugolskich galerii.
- Dobrze - powiedziała posłusznie. Były na wejściu sklepu. Tylu butów w jednym miejscu dziewczyna jeszcze nie widziała. Poprowadziła Gryfonkę w dział butów damskich, a dokładniej w tę część, gdzie znajdowały się buty na obcasie. - No to co, szukamy - dodała, rozglądając się i szukając czegoś, co przykuje jej uwagę.
Pokiwała głową, choć niezbyt ochoczo. Po tym poszukiwaniu planowała wypatrzeć jakąś wolną ławkę, na pewno spędzą tu trochę czasu. Do tego miło byłoby coś zjeść. Westchnęła lekko i podeszła do najbliższych półek. Uznała, że najlepiej będzie, jeśli przejdzie wszystkie po kolei, aby niczego nie pominąć. Oglądała więc po kolei każdego buta z pary, gdyż na kartonach były wystawione pojedynczo. Obserwowała je dokładnie, wszystkie, bez wyjątku. Większość jednak podlegała dziwnej, mugolskiej modzie. Wymyślne obcasy albo ozdoby na obuwiu wyglądały dziwnie i nienaturalnie. Spodobały jej się jedne koturny, ale nie przyszła tu po nie, tylko po buty do sukienki, więc nawet ich nie przymierzyła, nie chcąc ulec pokusie. Po pewnym czasie oglądała już te wszystkie buty mniej dokładnie. Połowę półek miała za sobą. - I jak, znalazłaś coś? - zapytała Krukonkę.
Gabrielle oglądała wiele butów, jedna jak na razie jeszcze nic nie wybrała. Zawsze miała problem, by coś wybrać, bo, niestety, większość propozycji, nie odpowiadała gustom dziewczyny. Dopiero po dłuższym czasie zobaczyła buty, które wydały jej się idealne. Były to czarne sandałki na niewysokim, pięciocentymetrowym obcasie, zapinane nad kostką. Nie miały one właściwie żadnych ozdobników, oprócz cyrkonii w sprzączce. - Audrey, chodź, powiedz mi, co o nich myślisz? - wzięła buta do ręki, chcąc pokazać go Gryfonce.
Podeszła do Gabrielle i wzięła od niej buta, po czym obejrzała go dokładnie. Były całkiem uniwersalne, a cyrkonie pasowały do tych, które miała w nowej biżuterii. Dotknęła małe kamyki dwoma palcami i oddała dziewczynie buta. - Są idealne - stwierdziła. - Pasują do wszystkiego, więc do sukienki też będą. A do tego cyrkonie - dodała. - Jaki masz rozmiar? Kucnęła przed równo ułożonymi pudełkami, wzrokiem przeglądając numery na naklejkach. Przeważał tam rozmiar 36, najwidoczniej najmniejszy. Jednak można było dostrzec także po przynajmniej jednej parze o numeracji od 37 do 41. Brakowało 42, a 43 zauważyła cztery pudełka.