Najchętniej to zostałaby w swoim pokoju, zakopana pod grubym kocem, sama ze sobą i swoim nieszczęściem. Nie mogła jednak unikać lekcji w nieskończoność. Nie po to zapłaciła za powtarzanie klasy równowartość połowy nowego sprzętu do quidditcha, żeby kolejny raz zawalić rok. To był ten dzień, w którym musiała w końcu pojawić się na zajęciach, pierwszy raz od zeszłego semestru. Mało kto wiedział o tym, że nie zdała i czuła się z tym nieswojo. Idąc szkolnymi korytarzami, miała wrażenie, że wszyscy się na nią gapią i ją oceniają, choć tak naprawdę mało kto zwracał uwagę na niczym niewyróżniającą się Puchonkę w szkolnym mundurku. Tylko w jej własnej głowie odgrywał się mały dramat. Minęła chwila, zanim nacisnęła klamkę i weszła do sali. Stała tak pod drzwiami, walcząc sama ze sobą, aż ktoś z tyłu jej nie ponaglił. Nawet nie zwróciła uwagi, kto to był, po prostu wzięła głęboki wdech i weszła do środka, byle tylko zejść z drogi i nie rzucać się w oczy. Szybko przemknęła do ostatniej ławki i usiadła, nieco się garbiąc, jakby w ten sposób miało ją być mniej widać. Ukradkiem rozejrzała się po sali, aby sprawdzić, kto jeszcze przyszedł na transmutację. Nie wszystkich rozpoznała, dostrzegła jednak kilku znajomych Puchonów i mimowolnie się uśmiechnęła. Jak dobrze było ich widzieć! Miała ochotę podbiec do każdego z osobna, wyściskać, zapytać o to jak im minęły wakacje, przytulić, dowiedzieć się, czy aby na pewno wszystko w porządku i jeszcze raz wyściskać, z całą swoją borsuczą miłością. Pozostała jednak na miejscu, bo na razie nie chciała skupiać na sobie uwagi. Najpierw musiała pogodzić się ze swoją porażką i oswoić się z myślą, że powtarza rok i to wcale nie jest nic nadzwyczajnego, nie ona pierwsza i nie ona ostatnia! Poukładanie sobie tego w głowie wymagało jednak czasu...
/Zapraszam, można się przysiadać!
Autor
Wiadomość
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Atak: Lapifors siła:78 + 20 + 5 = 103 celność:5 Obrona:nieudana Modyfikatory: +20 z koncentrację, +5 za nastawienie
Julka nie miała żadnych podejrzeń odnośnie odczuć Nany dotyczących jej osoby. Gdyby wiedziała, zapewne nieszczególnie by się przyjęła, bo nieszczególnie przejmowała się opiniami innych na jej temat. Istotne było zdanie kilku nabliższych jej ludzi, no i jej samej, bo akurat była swoim największym krytykiem.
Była miło zaskoczona tym, że jej się powiodło i ubranie ślizgonki faktycznie zamieniło się w marmur. Ze zdziwieniem dostrzegła również ten ślizgoński wzrok wędrujący za Augustem… i nagle sobie przypomniała sobie jedne z zajęć, podczas których Edgcumbe coś z nią załatwiał w sprawie jakiegoś czegoś. Nie miała pojęcia, co o tym sądzić. I nie musiała o tym myśleć, bo teraz bardziej zajęta była tym, że przez swoje rozkojarzenie wyglądała jak mityczna meduza, tylko z ośmiorniczymi mackami zamiast węży.
- Nice. – Stwierdziła tylko z uznaniem, po czym skinęła głową na propozycję rewanżu. Remisy nigdy nie były satysfakcjonujące. Świat powinien składać się ze zwycięzców i przegranych, a opcja pośrodku była niczym innym jak kompromisem, który nie uszczęśliwiał żadnej ze stron. Kiedy była gotowa, zakręciła różdżką i rzuciła niewerbalne Lapifors. Cel obrała sobie trudny, bo różdżkę dziewczyny. I może właśnie dlatego chybiła. Zaklęcie przeleciało obok blondynki i ruszyło w sobie tylko znanym kierunku.
Widząc wycelowaną w siebie różdżkę, zrobił szybki unik, odskakując gwałtownie w bok. Zaklęcie przeleciało obok niego, trafiając w stojącego nieopodal Puchona, któremu nagle wyrosły kwiaty na łbie. Widząc to, parsknął szyderczym śmiechem. - Brawo, Payton. Normalnie przechodzisz samego siebie - skomentował szyderczo, ubawiony widokiem Puchona z kwiatami zamiast włosów. I wykorzystując chwilową nieuwagę Ślizgona, postanowił rzucić na niego zaklęcie niewerbalne, dorabiające ogon. Machnął krótko różdżką, wypowiadając inkantację w myślach, jednak Payton znów miał szczęście i w ostatniej chwili zdołał się usunąć przed wycelowanym zaklęciem, które na szczęście nikogo nie trafiło.
Atak: siła:1 (+15)=16 celność:6 Obrona: w następnej turze Modyfikatory: +15 za nastawienie i przerzut (którym zostałem pokarany za chciwość :( )
-No cóż trudno - powiedziałam do @Payton Kingston III i na odchodne posłałam mu uśmiech. Podeszłam do chłopaka, którego do ćwiczeń wyznaczył mi profesor. Powitałam go skinieniem głowy ale dalej było już gorzej. Długo zastanawiałam się jakim czarem możnaby miotnąć w mojego partnera jednak również @Boyd Callahan nie wykazywał się jakąś szczególną pomysłowością jeśli chodzi o miotanie zaklęciami. W końcu wpadłam na pomysł - z mackami ośmiornicy zamiast włosami ciężko będzie mu się skupić. Kto wie - może nawet jednak przylepi mu się do oczu i zasłoni widok. Uniosłam różdżkę. -Octopode - mruknęłam celując w chłopaka. Cóż nie można mi odmówić, że trafiłam ale zaklęcie nie wywarło takiego efektu jaki zaplanowałam. Macki wyrosły zamiast niektórych włosów a dodatkowo były takie krótkie, że jedyne czym mogły przeszkodzić chłopakowi to chyba tylko rozpraszaniem go.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Doskonale wiedziała, że jej przeciwnik znajdował się w nieco innym miejscu, dlatego na uwagę nauczyciela jedynie pokiwała głową, starając się wyglądać poważnie, ale śmiech Tomasza wcale jej w tym nie pomagał. Wciąż nie do końca wiedziała jak to się stało, że się tak pomyliła, ale trudno. Miała teraz inne zadanie do wykonania i zdecydowanie nie powinna się tak rozpraszać, chociaż jak widać z obroną większych problemów nie miała. Bez trudu zablokowała zaklęcie posłane w jej stronę przez Krukona i sama szyko przeszła do ofensywy. No i tak jak z obroną poszło dobrze, wyśmienicie wręcz, tak najwyraźniej Krawczykówna miała wielkie problemy jeśli chodzi o trafianie we właściwą osobę. Nogawki spodni @Jamie Norwood stały się nagle króciutkie, zupełnie jakby chłopak wrócił właśnie z plaży albo ubranie skurczyło się w praniu, a ona nie mogła powstrzymać parsknięcia. - Zakończmy już ten festiwal żenady - powiedziała, kręcąc głową na swoje wspaniałe umiejętności. I okej, może zaklęcie nie było groźne, ale punkt zaskoczenia w trakcie pojedynku na pewno by był!
Z ulgą przyjęła zgodę na rewanż, a i nikt ich nie przeganiał ze środka sali - mogły więc spróbować raz jeszcze, być może z większą motywacją, bo raz już obie sobie udowodniły, że coś potrafią. Nanael chciała wyjść z tego pojedynku nie tyle bez szwanku, co zwycięsko, bo ślizgońskie ambicje nie pozwalały jej na życzenie sobie czegokolwiek mniej, a teraz jeszcze w grę wchodziło pokazanie się z lepszej strony Augustowi, chociaż absolutnie nie wiedziała skąd ten pomysł, jak i udowodnienie swojej transmutacyjnej wyższości. Obserwowała przez chwilę ośmiornicze macki na głowie @Julia Brooks, pozwalając mimowolnie by jej własne włosy pociemniały niektórymi pasmami do takiego samego koloru. Zacisnęła palce mocniej na różdżce, gotowa się bronić, z czujnym spojrzeniem wlepionym w różdżkę dziewczyny... nie mogła wiedzieć jakie zaklęcie śmignęło przez salę, ale nie zamierzała ryzykować, natychmiast odpowiadając szepniętą pod nosem Vinculą. Nie marnowała czasu na obronę, chcąc atakiem wystarczająco rozproszyć przeciwniczkę; tym bardziej zdziwiła się gdy, zaklęcie nie ugodziło w nią samą, a zamiast tego wylądowało gdzieś na @Camael Whitelight. Ślizgonka gaspnęła w mimowolnym zaskoczeniu, z opóźnieniem upewniając się, że szata Julii spętała ją tak, jak powinna.
Payton Kingston III
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : no więc odstające uszy i mina księcia, a także okulary na nosie dla lansu w sensie, żeby mądrzej wyglądać, zawsze pachnie inaczej bo kocha olejki, perfumy i takie rzeczy
Atak: Exemplar siła:98 + 10 = 108 XDD celność:4 Obrona:70 - udana, aczkolwiek Wilton nie trafił i tak :D Modyfikatory: Za każde 3pkt w nastawieniu, możecie dodać do k100 ataku 5 (mam nastawienie 6);
Wilton nie odpuszczał, ale Payton też nie zamierzał tracić czujności, dlatego rzucił od razu protego na ochronę, które mu całkiem ładnie wyszło. Jeszcze tam raz zerknął na Wacława, a następnie skupił się na Bocarterze, który w ogóle nie mógł w niego trafić. Wyjaśnienie było jedno, Kingston był pod szczęśliwą gwiazdą urodzony, w sensie to na pewno, aczkolwiek istniała jeszcze możliwość, że Wilton tracił wzrok, chociaż do Paytona bardziej przemawiała wersja, że był tak przystojny, że ślizgon nie mógł się skupić. - To jest tak zwana boskość. - Odpowiedział Bocarterowi, nie zwracając uwagę na to, że jego komentarz podsycony był złośliwością. - A ty co celujesz w ścianę obok, że nie możesz mnie trafić, czy tak bardzo na mnie lecisz, że dajesz mi fory? - Zapytał Wiltona i błysnął swoim białym, eleganckim uśmiechem. Nie zdziwiłby się, robił nie tylko wrażenie na laskach, ale też i na mężczyznach, jego uroda była niemalże legendarna i ten urok osobisty. Jak Payton powiedział wcześniej, tak zrobił, rzucił zaklęcie exemplar na spodnie Wiltona, skupiając się na wzroku w banany. - No i komplecik. Elegancko! - Uśmiechał się triumfalnie. - Ładnie mi to wyszło no nie profesorze Whitelight? - Wzrokiem gdzieś powędrował do @Camael Whitelight oczekując jakiejś miłej aprobaty od anioła.
- No chyba masz coś nie tak z głową! - warknął w odpowiedzi na jego bezczelne słowa. On boski? A to dobre! Choć celne rzucanie zaklęciami wychodziło mu wyraźnie lepiej, ale Bocarter nie należał do tych, którzy łatwo dawali za wygraną i godzili się z poniesioną porażką. Do tego arogancja Ślizgona działała mu na nerwy i po prostu nie mógł ot tak mu tego darować. - Dobra, może i to ci się udało, ale to wcale nie oznacza, że jesteś w czymś lepszy ode mnie! - prychnął z irytacją, ponownie celując w niego różdżką, by za wszelką cenę dopiąć swego i dać mu nauczkę. - Secare! - krzyknął, wyobrażając sobie, że jego strój zmienia się w kwiecistą sukienkę. Niestety, tym razem również mu nie wyszło. - Niech to szlag! - warknął ze złością, opuszczając różdżkę. - Dobra, uznajmy, że wygrałeś, ale jeszcze się policzymy - oznajmił wyniośle, uznawszy, że po prostu tego dnia miał zwykłego pecha. - Finite - mruknął, machnąwszy krótko różdżką, by pozbyć się wzoru w banany ze swojej szaty i spodni.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Atak: siła:47 + 50 = 97 celność: z góry udana Obrona:58 Modyfikatory: +20 atak (koncentracja na 5), +15 atak (nastawienie na 9), +15 (zaklęcie opisane w pd)
Z dumą obserwowała transformację dłoni Viks w przepiękne kopytka, uniemożliwiające jej tym samym obronę. Uśmiechnęła się szeroko, zniwelowała efekt za pomocą finite, żeby pojedynek mógł trwać dalej i nie tracąc czujności, sprawnie obroniła się przed czarem dziewczyny. Udany atak i obrona sprawiły, że nabrała pewności siebie i maksymalnie się skupiając, rzuciła w stronę Brandon kolejne zaklęcie. Różdżka aż lekko zawibrowała jej w palcach, gdy posłała dość mocne humanum – skoro Krukonce do twarzy było z sarnimi kopytami to istniało duże prawdopodobieństwo, że w całości jako łania będzie niezwykle urodziwa. Tym razem nie spodziewała się już nieuwagi Viks, która była przecież równie zdeterminowana w temacie transmutacji co ona sama.
Obrona:2 nieudana Atak: siła:42 +30 = 72 celność:kostka 2 - celne Modyfikatory: po 5 za 3pkt w nastawieniu (razem 10), 20 za koncentrację
To, że Camael próbował go jakoś uspokoić niewiele pomogło. Wręcz przeciwnie. Miał nadzieję, że w jakiś sposób zdoła obronić się przed kolejnym zaklęciem, ale jedynie skończył z butami zamienionymi w kamień. -No proszę cię - warknął, rzucając zaklęcie, ale to nie zdołało trafić w Irvette. Nie wiedział, czy dziewczyna się obroniła, czy została szybciej przemieniona w armaturę łazienkową, co poprawiło mu humor na moment. Niestety tylko na chwilę, po niemal od razu jego spodnie skróciły się dzięki Oli, ku której posłał również zirytowane spojrzenie. Chwała, że znał zaklęcie odwracające transmutujące i mógł sam doprowadzić się do porządku. Jakkolwiek uwielbiał pojedynki, tak teraz był pewien, że nigdy więcej nie będzie brał udziału w czymś podobnym, a przynajmniej do czasu, aż się nie podciągnie z tej dziedziny magii.
Camael Whitelight
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Obserwował kolejne pary, co jakiś czas poprawiając uczniów i studentów, dając cenne wskazówki, które miał nadzieję, że będą w stanie później wykorzystać. Liczył na to, że lekcja zostanie w ich głowach na nieco dłużej niż do obiadu i być może kiedyś faktycznie im się przyda. Wiedział, że monotonne przemienianie igły w zapałkę i odwrotnie bywało nużące. I choć uznawał za reguły i prawa za coś ważnego i niebywale potrzebnego w transmutacji, to lubił, gdy mógł pokazać swoim uczniom, że ta dziedzina magii była przydatna i potrafiła zaskoczyć przeciwnika, jeśli zajdzie taka potrzeba. — Świetnie, mam nadzieję, że zapamiętacie to, czego się dzisiaj nauczyliście i fakt, że transmutacja nie jest jedynie przemienianiem jednej rzeczy w inną, bez szczególnego celu. — powiedział, kiedy ostatnia dwójka skończyła swój krótki pojedynek, uśmiechając się do wszystkich lekko — Dziękuję wszystkim, widzimy się na następnej lekcji! — pożegnał się z klasą, podchodzą do swojego biurka i siadając za nim, odpowiadając raz po raz na pojedyncze „do widzenia”. Dziękuję wszystkim!
Punktacja: • Każdy kto napisał jeden post w etapie → 5pkt dla domu • Każdy kto napisał min. dwa posty w etapie → 10pkt dla domu • Drake i August tak jak pisałam w poście → +5pkt dla domu
|zt dla wszystkich
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Lekcja z profesorem Pattonem nigdy nie brzmiała jak dobra zabawa, ale nie oznaczało to, że Ruda miała zamiar te zajęcia ominąć. O nie, wiedziała, że surowy nauczyciel czasem zdziała więcej niż ten pobłażliwy, a że Irvette nie była najmocniejsza w transmutacji to tym bardziej żwawo maszerowała na kolejne zajęcie, nie wzruszona niczym. Ostatnio nie miała najlżejszego czasu i zdecydowanie nie miała najlepszej reputacji, ale był to jej ostatni rok szkoły i zdecydowanie miała na głowie ważniejsze rzeczy. Zajęła miejsce w klasie i korzystając z tego, że miała jeszcze sporo czasu, rozłożyła notatki dotyczące swojej pracy dyplomowej i zaczęła je przeglądać, raz za razem poprawiając drobne błędy, które jakimś cudem się tam wkradły. Nie lubiła marnować nawet chwili, więc gdy tylko mogła, starała się dopracować swój eksperyment tak, by nie można było znaleźć w nim najmniejszej wady i, co chyba dla niej ważniejsze, by ostatecznie mogła powiedzieć, że zrobiła coś tak, jak tego chciała.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Poprzednie zajęcia z transmutacji nie wypadły zbyt dobrze, dlatego też Victoria postanowiła się zrehabilitować, tym bardziej że ta dziedzina nauki była jej bardzo bliska. I bardzo potrzebna w pracy, o czym nie mogła zapominać, a w ostatnim czasie zaliczała same małe potknięcia. Nie mogła i nie powinna zostawiać za sobą transmutacji, dlatego też zjawiła się w klasie, zastanawiając się jednocześnie, czy to był aby na pewno dobry pomysł. Ostatecznie profesor nie należał do osób najłagodniejszych, bardzo często patrzył na nich, jak na bandę skończonych głupców, a jakiekolwiek dyskusje nie wchodziły w ogóle w rachubę. Nic zatem dziwnego, że Brandon obawiała się, że i tym razem przyjdzie jej zaciskać zęby, wierząc w to, że trzymając nerwy na wodzy, zdoła jakimś cudem dotrwać do końca zajęć. To był właściwie jej główny cel. Zjawiła się przed czasem, uznając, że tak było lepiej. Nie chciała wysłuchiwać żadnej tyrady na temat spóźnienia, nie mogła również sprawiać złego wrażenia, tym bardziej gdy reprezentowała Ravenclaw. Dlatego też, choć było wciąż wczas, pojawiła się jako jedna z pierwszych i zajęła wolne miejsce, upewniając się, że miała przy sobie wszystko, co było jej potrzebne do zajęć. Nie miała oczywiście pojęcia, czym będą się zajmowali, ale znając profesora, nie planował niczego łatwego. Ani miłego, żeby studenci przypadkiem za bardzo mu się nie rozpasali.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Andrew Park
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : włosy zwykle znajdujące się w lekkim nieładzie, promienny uśmiech, zawsze ma przy sobie talię kart tarota
Można śmiało stwierdzić, że Andrzej po prostu nie wiedział na co się pisze w momencie, gdy zdecydował się na to, aby pójść na zajęcia organizowane przez Craine'a. Zdążył już zapomnieć, że właśnie tak nazywał się nauczyciel, który nakrył go w schowku z Victorią i błędnie założył, co też w nim wyprawiali. A naprawdę nie działo się tam nic ciekawego poza tym, że zamknął ich tam poltergeist, a Park starał się nie aktywować zbytnio swojej klaustrofobii. Do sali wszedł dosyć sprężystym krokiem, witając się przy okazji ze wszystkimi obecnymi już w sali. Nawet się nie spodziewał tego, że prawdopodobnie jego humor ulegnie nagłemu pogorszeniu, gdy tylko w pełni sobie uświadomi to z kim miał wytrzymać całe zajęcia i jaki dokładnie stosunek do swoich uczniów ma znany w całej szkole Patton, wzbudzający powszechną niechęć i strach w młodych Hogwartczykach.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Nie było mowy o tym, aby faktycznie ominęła jakąkolwiek lekcję transmutacji. Powszechnie wiadomo było, że uwielbiała ten przedmiot i należał do jednego z jej ulubionych. Głównie przez to, że dzięki temu mogła się zajebiście bawić, zmieniając wyglądy znajdujących się wokół przedmiotów lub też wprowadzać modyfikacje w żywych organizmach. Przydawało się to na imprezy do jakiegoś stopnia. Co do Craine'a to jakoś szczególnie nie była do niego uprzedzona albo inaczej: miała na tyle wywalone, że po prostu nie przejmowała się żadnymi komentarzami krytycznymi ze strony nauczyciela i robiła swoje, a ewentualne uwagi jej w tym kompletnie nie przeszkadzały. Jak to mówiono: miej wyjebane a będzie ci dane. Po wejściu do sali, zajęła jedno z wolnych miejsc, rozsiadając się wygodnie i czekając na to aż pan i możnowładca rozpocznie swoją lekcję i wyjawi czym właściwie mieli się zajmować.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Szczerze mówiąc nie bardzo miała ochotę na to, aby brać udział w zajęciach urządzanych przez Pattona, ale musiała wykazywać się jakąkolwiek aktywnością w szkole. Dlatego też chociaż miała wrażenie, że idzie jak na skazanie: pojawiła się łaskawie w sali z plecakiem przerzuconym przez ramię. Miała tylko nadzieję, że faktycznie cała lekcja minie jej w miarę spokojnie, a Patton jeśli już będzie musiał to uweźmie się na jakiegoś innego ucznia, a jej da spokój. Nie miała naprawdę żadnych innych marzeń. Siadła na którymś z wolnych krzeseł i sięgnęła do plecaka, aby wyjąć z niego któryś z nadesłanych przez babkę zielników, który postanowiła poczytać jeszcze póki zajęcia się nie rozpoczęły. Zignorowała przy tym smacznie drzemiącego wewnątrz torby węża zakopanego w materiale wciśniętej tam bluzy. Przynajmniej pyton miał ciepło i chętnie towarzyszył jej w czasie spacerów po zamku.
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Marlena kontynuuje swój słowotok, który rozpoczęła w pewnym momencie tego jak zaczęliśmy iść. Nie wiem skąd miała siłę na tak długie pogadanki o tej godzinie, ale wszystko co mówiła skupiało się głównie na narzekaniu na temat godziny, dnia, Pattona. Dlatego może z czystej goryczy udaje jej się tyle pogadać. - Hm? - mruczę nagle w jej kierunku, bo wydawało mi się, że akurat w tym momencie wymagała ode mnie jakiejś wypowiedzi. Ale byłem zbyt zajęty kierowaniem nas ku odpowiedniej sali. Bo przez to że @Marla O'Donnell była kompletnie zajęta gadaniem nie patrzyła na to gdzie idzie. Dosłownie, bo kiedy wyrażam zainteresowanie jej wypowiedziami, równocześnie przekładam ją na swoją drugą stronę, bo ta wydaje się wcale nie zważać na to że zaraz wejdzie na słup albo i kilku uczniów. - Po cholerę to jest tak rano - jęczę teraz ja kiedy otwieram drzwi do sali, przepuszczając Marlę przed sobą. Czuję wielką ulgę, że udało nam się tu dojść bez żadnych przygód po drodze. Odsuwam krzesło przy pierwszej lepszej ławce i dla siebie i dla Marli. Siadam sobie wygodnie przy ławce, bawiąc się ponuro kolczykiem w uchu. - Prawie sami prefekci - zauważam, rozglądając się po sali. Opieram głowę o dłoń i przymykam oczy, by chociaż na kilka chwil złapać odrobinę drzemki, w nagrodę za doprowadzenie nas w jednym kawałku.
______________________
I'm almost never serious, and I'm always too serious.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Nic jej tak nie podniosło na duchu jak widok Augusta zapierdalającego w tych egipskich ciemnościach. Nie spodziewała się na dzisiejszej lekcji tłumów, dlatego z uśmiechem złapała go pod ramię i czy tego chciał czy nie, dołączyła do niego. – Doberek! Myślałam, że nie wstanę. Odkąd mamy psidwaka w mieszkaniu to nie sypiam zbyt dobrze. Dzisiaj sobie zażyczył spaceru o 1 i 4 w nocy i kręcił się jak gówno w przeręblu, bo nie umiał się załatwić. Więc może łącznie spałam z trzy godziny. Dramat, co? A znając życie, Patol nas tak przeora, że z tego wszystkiego nawet durnego geminio nie będę umiała rzucić – trajkotała zaskakująco żwawo jak na tak wczesną porę. – Dobrze, że ten stary cep nigdy nie wpadnie na pomysł zorganizowania pojedynków, wtedy to już w ogóle byłaby draka. Ledwo powieki utrzymuję w górze, a co dopiero różdżkę. Pozostało nam liczyć na to, że po prostu wykurwi nam jakieś zardzewiałe puchary na ławkę i będzie kazał je odnowić. A właśnie, słyszałam ostatnio jak ktoś chwalił nasze kible. Ja, szczerze mówiąc, ani razu tam nie poszłam pomimo tych luksusów. A ty, byłeś tam? – zapytała, całkowicie zaaferowana swoją gadką i gdyby nie czujność Krukona, wpadłaby prosto w zbroję. – O, dzięki – uśmiechnęła się z wdzięcznością, gdy odciągnął ją na bok. – Właśnie o tym mówiłam, jak tu coś robić jak człowiek jest niewyspany. Czy w regulaminie nie ma, że lekcje powinny zaczynać się o 8? – zerknęła na Augusta, bo przecież jako przykładny wychowanek Ravenclaw powinien to wiedzieć. Ona ofc jako prefekt już niekoniecznie. Weszła do środka i usiadła tuż obok przyjaciela i zaczęła poprawiać krzywo zawiązany krawat, który w wielkim pośpiechu narzuciła na siebie przed wyjściem. – A spodziewałeś się kogoś innego o tej nieboskiej godzinie? Albo tacy frajerzy jak my albo prefekci. Ej, nie śpij – szturchnęła go lekko w ramię. – Bo jak zaraz przyjdzie to dostaniesz opierdol za to, że żyjesz.
______________________
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Co jak co ale zdecydowanie nie chciał się spóźnić na lekcję u Pattona. Może i był doświadczonym czarodziejem i prawdopodobnie tak starym że pamiętał odkrycie Ameryki, ale cudownego charakteru to on niestety nie posiadał. I wiedział o tym chyba każdy uczeń tej szkoły, który miał z nim zajęcia przynajmniej raz. Nawet ich goście z Meksyku i Japonii chyba zdążyli wybadać grunt. Chociaż Ci drudzy nie sprawiali zbyt dużych kłopotów. W sumie były to jedne z najsympatyczniejszych osób jakie miał okazję poznać. Do klasy wbił na szczęście na czas i postanowił się dosiąść do @Wacław Wodzirej, który wbił do klasy dosłownie chwilkę przed wilkołakiem. - Cześć. I jak, wyspany? - Bo on osobiście nie był. Bardzo nie był, bo dopiero co wrócił z lasu. Dlaczego? Bo była pełnia poprzedniej nocy. I tak miał szczęście że słońce zdążyło się pojawić na czas. Naprawdę zaczynał sądzić że Patus robi to specjalnie.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Już nawet tradycyjny tarot stygmatyzuje wieżę jako jedną z najgorszy kart. Co więc mógł powiedzieć biedny Puchon, który od rana czuł się jakoby wstał pod znamieniem nieszczęśliwej karty? Nic. Żył w większym strachu niżeli każdego, innego dnia. Tym razem nawet nie otoczenie, ale ludzie stanowili problem. Jakoby stał się bohaterem trefnego dramatu Słowackiego bądź pięknej prozy Dostojewskiego. Każdy chciał go skrzywdzić. Każdy coś knuł. Każdy niecicho szeptał za jego plecami, chcąc zyskać coś kosztem Wacusia. Co takiego? To już było do uzgodnienia indywidualnie. Ile ludzie, tyle motywów. Nawet lekcja u Patola zdawała się nafaszerowana złem innym niż zawsze. Nawet nie przez prowadzącego, bo tego niejako Wacław lubił. Nie dostał przypału za dildosa przy jednym zadaniu i tak jakoś zawsze wychodziło, że te lekcje szły mu pomyślne. Dziś zapewne stanął się pasmem patologii społecznej, gdyż brunet przy każdym, przypadkowym zetknięciu się ramieniem z innym uczniem na korytarzu wzdrygał się i niemal krzyczał. Do swojego dobrego ziomka prosto w twarz powiedział: "A co cie kurwa boli nóż w moich plecach?". Serce mu się rozkleiło i chciało płakać. Zaczepienie więc przez @Drake Lilac na lekcji również zdawało się jak zdrada stanu. Tylko, że skro chłopak przyszedł do niego, był miły od początku i nie wykazywał zainteresowania nikim innym - gdzie miejsce na przyjebanie się? Atak ze strony Gryfona miał zapewne dopiero nadejść. Stąd w maksymie o trzymanie wrogów nader blisko - Wacuś przysunął się krzesłem do chłopaka i uśmiechnął się sztucznie. Sam czuł, że wygląda to źle, ale nie umiał dziś inaczej. - Ty wyglądasz jakbyś się nie wyspał - zmienił od razu temat z żalem rozpalonym w spojrzeniu. Bo co? Drejk latał sobie nago po lesie w jakiś dzikich orgiach?! I problem to brak zaproszenia Wacława, bo nie żałujmy dorosłym takich zabaw.- Co robiłeś w nocy? A może obmyślał 13-stopniowy plan zdradzenia Puchona, złamania mu serca i upokorzenia go na tle całej szkoły? Tak, tak najpewniej było. Ano i Wacław spocząłby na telefonie niczym Rachel Green z pytaniem czy boli Drejka nóż w plecach swojego ex? Żałosne.
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Może wstał lewą nogą. Może zawsze wstawał lewą nogą. Nastrój taki średni raczej, co umiejętnie zasłaniał twarzą pozbawioną wzruszeń, poza niejasnym grymasem pomiędzy złością a płaczem. Popijając przy śniadaniu lurowatą, zbożową kawunię już czuł w kolanach, że nie warto było tak wcześnie wstawać, a co gorsza, każdy mijający go ślizgon wyglądał tak jakoś podejrzanie, jakby knuł coś. Coś przeciwko niemu samemu. Większość więc czasu, żuł gumiaste tosty, patrząc na wszystkich z przymrużonymi oczami. Napięcie przed tym, że ktoś zaraz rzuci w niego klątwą, stawało się tak trudne do zniesienia, że nie dojadłszy jajecznicy złapał torbę i pospiesznie opuścił wielką salę, oglądając się przez ramię, bo miał wrażenie, że chyba ktoś go gonił. Wpadł do klasy transmutacji i szybko zamknął za sobą drzwi, po czym przyjrzał się podejrzliwie obecnym uczniom i zajął miejsce w szarym kącie, plecami do ściany, taksując wszystkich wzrokiem. Był czujny. Nawet bardziej niż czujny. Nie po to mieszkał co wakacje przez dwa miesiące z pierdolniętą babką-szamanką, żeby go teraz jakiś uczeń wysiudał na cokolwiek. Gotów na wszystko, trzymając ciasno pod ławką różdżkę, w gotowości by się bronić, zgarbił się nieco i czekał. Na początek lekcji. Albo na jakiś atak. Tak czy siak był gotów!
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Ostatnio chodził naburmuszony częściej niż zazwyczaj, mając wrażenie, że wszyscy wokół zachowują się jakoś dziwnie, a jego całe to szaleństwo dziwnym trafem omija, a jednak gdyby sam miał wybrać jeden powód swojego złego humoru - byłaby to rozdmuchana impreza Solberga. Wszyscy, absolutnie wszyscy bliscy mu tutaj ludzie postanowili się tam wybrać i skłamałby mówiąc, że i on sam nie miał ochoty napić się i potańczyć, a jednak choć event był otwarty i zaproszenie było skierowane do wszystkich, to doskonale zdawał sobie sprawę, że jest jedynym, który nie mógł się tam pojawić. Nie miał zresztą tak ogromnej kieszeni, w którą mógłby schować swoją dumę, by móc pojawić się w klubie otwartym przez kogoś, kto potraktował go jak najgorsze ścierwo. Nie miał więc też wcale ochoty witać się z kimkolwiek, gdy beznadziejnie zaspany wślizgnął się na zajęcia z transmutacji, której nie tylko nie mógł, ale i wcale nie chciał opuszczać, niezależnie od swojego humoru. Niby przemknął spojrzeniem po znajomych, a jednak nieco przygarbione barki uniosły się dopiero na widok siedzącego w kącie @Basil Kane, który może i wyglądał posępnie, ale czy było to aż tak odmienne od jego standardowej postawy? Beztrosko więc podskoczył na miejsce obok Ślizgona, torbę tracąc gdzieś jeszcze w pół kroku, pozwalając wylądować jej pod ławką, bo i skupił się jedynie na bezpiecznym dostarczeniu na blat termosu, z którego i tak uciekło kilka ciężkich kropel czarnej kawy. - Tak pizga na zewnątrz, że się ledwo tutaj dostałem przez te zaspy - wyrzucił z siebie zamiast powitania, dłońmi klepiąc lekko w czerwone od mrozu policzki, by rozgrzać je nieco szybciej, choć te i tak zdawały się palić go żywym ogniem. - Moja kawa pewnie jest już mrożona.
Słońce dopiero odrobinę rozjaśniało niebo. Było zimno, naprawdę bardzo mroźnie, a śnieg sypał z nieba grubymi płatami. Klasy nic właściwie nie ogrzewało, więc gdy Craine wszedł do środka z jego ust wydobył się obłoczek pary. Rzucił na siebie bez użycia różdżki zaklęcie rozgrzewające. Niech inni marzną. - Nie po to robię lekcje o siódmej, żebyście się tu pokazywali. - wyjawił wprost rzężącym tonem, obrzucając ich pełnym niechęci spojrzeniem na powitanie. Ani myślał ukrywać, co o tej bandzie nieudaczników myśli. Nigdy się z tym nie krył i jakimś cudem dyrekcja znosiła ewentualne skargi, bo nauczycielem był jednym z najlepszych, nie chwaląc się. Znacznie bardziej doświadczonym i wykwalifikowanym niż taki Whitelight, który dopiero co miał mleko pod nosem. Młodszy nauczyciel transmutacji na pewno okropnie rozpuścił uczniów, głaszcząc ich po główkach i pocieszając, jak koncertowo spartolili jakąś robotę. Trzeba zacisnąć pasa i przypomnieć im o rygorze. - Nie chcę tu żadnego ZIEWANIA, a jeśli ktoś sobie utnie sobie drzemkę to obudzi się na szczycie najwyższej wieży w Hogwarcie. Ale... doceniam wasze zaangażowanie. Świetnie, świetnie, że pojawiliście się tak licznie. - uśmiechnął się, ukazując stare zęby, a uśmiech ten pełen był złowrogiego sadyzmu, bo musiał ukarać uczniów za to, że nie pozostali grzecznie w dormitoriach i nie dali mu świętego spokoju, na który przecież bardzo liczył. - Nie zamierzam się powtarzać, więc wytężcie uwagę. Chociaż i tak prostszego zadania już nie mogłem zrobić. Nawet to stado łupduków, które Rosa i Williams ostatnio łapali, zrozumiałoby od razu o co chodzi. - parsknął, myśląc o tym, że wolałby mieć tutaj stado trzygłowych kurczaków niż bezczelnych bachorów. - Im więcej osób tym lepiej, bo dzisiaj będziecie na zmianę odczarowywać i zaczarowywać przedmioty. Zaklęcia są dowolne, ale na wszelki wypadek przypomnę waszym zaspanym mózgom, że chodzi o te transmutacyjne. Ta kula będzie krążyć po całej sali i każdy musi przynajmniej raz nad nią popracować. A jak ktoś chce więcej to nie ma problemu, ale zauważę KAŻDY błąd i nie ujdzie wam to na sucho. I nie używajcie jakichś prostych czarów, jeśli jakimś cudem potraficie coś więcej. - warknął, nie chcąc aby ktokolwiek się obijał i robił wszystko na łatwiznę. Wskazał omawianą kryształową kulę - służyła jasnowidzom do przewidywania przyszłości. Nie pamiętał jak dokładnie wszedł w jej posiadanie, ale pewnie zabrał ją któregoś razu z klasy do wróżbiarstwa. - Panno de Guise, proszę zacząć. - podszedł do ławki przy której siedziała Ślizgonka i położył na niej kryształową kulę. W międzyczasie, jak wszyscy zajmowali się ćwiczeniami, Patton usiadł za biurkiem i napił się kawy.
Instrukcje pt. "jak nie zostać opierniczonym przez Craine'a?"
1. Musisz napisać przynajmniej jeden post z tym, jak odczarowujesz kryształową kulę (z rzuconego przez poprzednią postać zaklęcia) i rzucasz na nią wybrany czar. Jeśli napiszesz minimum dwa posty to dostaniesz dwa punkty do kuferka. 2. Musisz używać zaklęć dobranych do Twojego poziomu umiejętności. Jeśli Twoja postać ma np. ponad 21 pkt z transmutacji to rzuca zaklęcia z poziomu złożonego. Jak Ci nie wychodzi to Patton mówi, że nie ma na to czasu i masz rzucić łatwiejszy czar (wszystko jest w wytycznych niżej). 3. Każdy może pisać posty w dowolnym momencie, byle nie jeden pod drugim. Za napisanie trzech postów lub więcej dostaniecie dodatkowe +10 pkt dla domu, nawet jeśli średnio wam pójdą zaklęcia. 4. Panna de Guise w pierwszym poście rzuca tylko na zaklęcie transmutacyjne. Wszyscy czekacie na jej post, później dowolnie. 5. @Irvette de Guise, @Victoria Brandon, @Andrew Park, @Mulan Huang, @Mina Hawthorne - przypominam o rzucie na szaleństwo, podlinkujcie kostki. 6. Możecie rozmawiać, jeśli zaznaczycie, że to szept. Patton nie ma nadsłuchu xD
Rzut na Finite:
Rzucacie k100. Im wyższy wynik tym lepiej wam idzie. Pełne powodzenie jest od wyniku 80. Jeśli macie np. około 50 to znaczy, że pewne cechy kuli dalej pozostają przemienione. Użyjcie tutaj swojej wyobraźni, a w razie problemów zwróćcie się do mnie na priv. Dozwolony jest przerzut za każde 10 pkt z transmutacji.
Jeśli poprzednia osoba zaczarowała kulę;
- zaklęciem zaawansowanym odejmujecie od wyniku -30. - zaklęciem złożonym odejmujecie od wyniku -20. - zaklęciem prostym odejmujecie od wyniku -10.
Wyjątki: - postacie młodsze niż dwa miesiące mogą sobie dodać +20. - postacie mające cechę Dwie lewe różdżki (transmutacja) odejmują sobie -20.
Jeśli się nie udaje całkowicie (wynik poniżej 30) to trudno, musicie i tak działać dalej.
Rzut na zaklęcie transmutacyjne:
Poziom wszesnoszkolny Rzut k6. 1 - no starasz się. Dwoisz i troisz, ale różdżka w ogóle się nie odpala. Nie słucha Cię. 2 - próbujesz, ale nie możesz się skupić. Może ktoś Cię rozprasza? 3 - rzucasz zaklęcie prawie poprawnie - tylko ma bardzo słabą siłę, więc to uwzględnij (zmiana jest częściowa lub ma mniejszą siłę, zależy od zaklęcia) 4,5,6 - rzucasz zaklęcie poprawnie.
Jeśli Ci nie wyszło (1,2), rzucasz do skutku, opisując wszystkie próby.
Poziom prosty Rzut k6. 1 - no starasz się. Dwoisz i troisz, ale różdżka w ogóle się nie odpala. Nie słucha Cię. 2 - próbujesz, ale nie możesz się skupić. Może ktoś Cię rozprasza? 3,4 - rzucasz zaklęcie prawie poprawnie - tylko ma bardzo słabą siłę, więc to uwzględnij (zmiana jest częściowa lub ma mniejszą siłę, zależy od zaklęcia) 5,6 - rzucasz zaklęcie poprawnie.
Jeśli Ci nie wyszło (1,2), masz dwie dodatkowe próby. Jeśli one także się nie powiodą, rzucasz na zaklęcia wczesnoszkolne.
Poziom złożony Rzut k6. 1 - no starasz się. Dwoisz i troisz, ale różdżka w ogóle się nie odpala. Nie słucha Cię. 2,3 - próbujesz, ale nie możesz się skupić. Może ktoś Cię rozprasza? 4 - rzucasz zaklęcie prawie poprawnie - tylko ma bardzo słabą siłę, więc to uwzględnij (zmiana jest częściowa lub ma mniejszą siłę, zależy od zaklęcia) 5,6 - rzucasz zaklęcie poprawnie.
Jeśli Ci nie wyszło (1,2,3), masz jedną dodatkową próbę. Jeśli ona także się nie powiedzie, rzucasz na zaklęcia wczesnoszkolne.
Poziom zaawansowany Rzut k6. 1,2 - no starasz się. Dwoisz i troisz, ale różdżka w ogóle się nie odpala. Nie słucha Cię. 3,4 - próbujesz, ale nie możesz się skupić. Może ktoś Cię rozprasza? 5 - rzucasz zaklęcie prawie poprawnie - tylko ma bardzo słabą siłę, więc to uwzględnij (zmiana jest częściowa lub ma mniejszą siłę, zależy od zaklęcia) 6 - rzucasz zaklęcie poprawnie.
Jeśli Ci nie wyszło (1,2,3,4) rzucasz na zaklęcia wczesnoszkolne.
Spóźniać się można, ale będą konsekwencje. Czas na pisanie jest do 23.12.22. / @Ariadne W. Wickens
Kod:
<zg>Punkty z transmutacji:</zg> wpisz <zg>Odbieram kulę od osoby:</zg> @"nick" <zg>Finite:</zg> wynik k100 i ewentualne modyfikatory lub przerzuty <zg>Zaklęcie transmutacyjne:</zg> - poziom wszesnoszkolny/prosty/złożony/zaawansowany - wynik k6 - powodzenie/niepowodzenie
Bocarter Wilton
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175
C. szczególne : bardzo jasne włosy i intensywnie niebieskie oczy
W taki pochmurny i zimny dzień ciężko jest zwlec się z łóżka o 06:00, gdy na zewnątrz jest jeszcze ciemno. Najchętniej w ogóle nie wychodziłby spod ciepłej kołdry, ale jakoś trzeba było się zwlec na poranne zajęcia. Gdy zadzwonił budzik, wyłączył go, nawet nie otwierając oczu. Jeszcze chwilę sobie poleży, nim wstanie. Na pewno zdąży. W końcu zaczął się przebudzać, gdy za oknem z wolna zaczynało świtać. Spojrzał na zegar, stojący obok na stoliku i wytrzeszczył oczy. Dochodziła 07:00, a profesor Craine nienawidził spóźnień! Niech to szlag! Ostatnie zajęcia z transmutacji nie poszły mu zbyt dobrze, a przecież był to ważny przedmiot na zaliczeniach, więc dobrze by było, gdyby nieco bardziej się do niego przyłożył. Wygramolił się pospiesznie z łóżka, doprowadzając się do porządku i biegiem wypadł z lochów, wpadając zdyszany do sali od transmutacji. Oczywiście profesor już w niej był i właśnie rozpoczynał lekcję. - Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie - rzucił i pospiesznie zajął wolne miejsce.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Punkty z transmutacji: 12pkt. Odbieram kulę od osoby: zaczynam Finite:- Zaklęcie transmutacyjne: Chronicio - poziom prosty - wynik k6 - 3 powodzenie Choroba: Nieaktywna
Zdecydowanie nie podobał jej się fakt, że miała jako pierwsza rzucić zaklęcie. Nie nazwałaby tego stresem, bo akurat to nie przychodziło jej łatwo, ale nie czuła się specjalnie komfortowo w tej roli, jeśli chodziło o transmutację. Mimo to, gdy profesor Caine poprosił ją o to, by czyniła honory, od razu wstała, skinęła głową i podeszła do kryształowej kuli. Nie myśląc wiele, od razu sięgnęła po zaklęcie, które wiedziała, że rzucić potrafi. Chronicio wyszło jej poprawnie, choć bez większego polotu. Widać było, że szkło nieco matowieje, a tu i ówdzie pojawiają się pęknięcia, ale do perfekcyjnego poziomu było Irvette zdecydowanie daleko. Mimo to, odsunęła się i dopuściła do kryształowej kuli kolejną osobę ciesząc się, że przynajmniej nie odniosła kompletnej porażki.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Punkty z transmutacji: 63 Odbieram kulę od osoby:@irvette de guise Finite:73 - 10, bo zaklecie proste = 63 Zaklęcie transmutacyjne: - poziom wszesnoszkolny (rzucalam na zlozone, ale nie pyklo 4) - wynik k6: najpierw 2, potem 6
Przewróciła oczami na ten beznadziejny i zupełnie niepotrzebny wywód nauczyciela, który za każdym razem pokazywał jak bardzo zakompleksionym jest człowiekiem. - Jaki on jest chybiony - szepnęła cicho Augustowi na ucho, nie mogąc znieść tego całego pierdolenia i szkalowania. Z trudem powstrzymywała komentarze cisnące się na usta, a kiedy usłyszała jakie zadanie ich dzisiaj czeka, omal nie prychnęła z rozbawienia. Była całkiem blisko z tymi pucharami. Wręcz wyrywała się, żeby mieć to za sobą, więc kiedy Irweta zakończyła popis swoich umiejętności, zgarnęła od niej kulę i w miarę sprawnym finite zakończyła działanie zaklęcia Ślizgonki. Nie wyszło jej to idealnie, ale było w miarę poprawnie, dlatego od razu zabrała się za rzucenie swojego czaru. Abcivio, przy którym bardzo się starała, okazało się tak beznadziejne, że ten stary kurwiszon nakazał jej zmianę inkantacji, byleby tylko sprawniej się z tym uwinęła. Całkiem już podkurwiona wystosowała colovarię, oczywiście partacząc jak ostatni frajer i dopiero druga próba zakończyła się sukcesem. - Już mam kurwa dość - jęknęła cicho przyjacielowi na ucho.
______________________
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Punkty z transmutacji: 63 Odbieram kulę od osoby:@Marla O'Donnell Finite:62 za 4 razem Zaklęcie transmutacyjne: 1 i potem 5) z zaawansowanego na wczesnoszkolny?
- Z kim teraz mieszkasz? - pytam Marlę znienacka. Może trochę nieelegancko z mojej strony, ale wiem że mieszkała z Murphym obok mnie, trochę mi się głupio zrobiło, ale jakoś nie pomyślałem, skupiony na psidwaku. Czy to możliwe, że rozstali się w tak przyjaznych warunkach, że mieszkali teraz razem. - Też mam nowego psa. Możemy... wychodzić z nimi na spacery - mówię przez chwilę ekscytując się tym, że nawet mówię dłuższe zdanie i przez to aż czerwienieją mi uszy, że tu taką odważną propozycję rzucam dziewczynie. - Nie wyglądasz na zmęczoną - dodaję jeszcze gdzieś w przerwie kiedy musiała złapać oddech, by nie kontynuować po prostu swojego wywodu. Wykorzystałem swój limit słów na przed lekcyjne pogaduszki, wiec kiedy pyta mnie o to czy byłem w kiblu kręcę przeczącą głową - za nic bym tam nie pójdę przez następne pół roku. Wzruszam też ramionami kiedy pyta o godzinę nie mam pojęcia, ale pewnie był taki zapis, ale Patton ma jak zwykle wszystko gdzieś. Na szczęście Marlena o mnie dba i nie pozwala mi usnąć na lekcji, bo akurat wchodzi Patol. Jak zwykle gada coś przepełniony nieuzasadnioną nienawiścią, ale nauczyłem się już ignorować jego pierdolenie. Unoszę do góry spojrzenie na potwierdzenie szeptu Marli na temat nauczyciela. Aż sam był chętnie na niego poklął z rana, ale jedynie zatykam sobie usta ręką, by nie zacząć z Marlą go szkalować. Ruszamy się razem z miejsca żeby uczestniczyć w zadaniu. Ponieważ Patton kazał nam używać skomplikowanych zaklęć, próbuję ożywić przedmiot. Ale raz mi się nie udaje a ten już mi każe rzucać zaklęcie z zakresu super łatwych. Niby czego mam się nauczyć rzucając coś takiego. Kręcę głową i z irytacją rzucam Avifors, żeby następna osoba sama sobie zbierała iluzję ptaszków z powrotem do kupy. Zakrywam ręką brwi, które z poirytowania zaczęły się robić czerwonawe.
______________________
I'm almost never serious, and I'm always too serious.