Sala treningów magicznych w ciągu roku szkolnego jest ogólnodostępna, zaś w okresie Owutemów i Sumów wejście do niej jest surowo zabronione.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Magia lecznicza
Wchodzisz do Sali Treningu Magicznego, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Uzdrawianie. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Nora Blanc oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Theravada. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z uzdrawiania można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Opisz chorobę zwaną Brzytwówką. 2 – Opisz chorobę zwaną Spiritu pestilenti. 3 – Opisz na czym polega samoporażenie różdżką. 4 – Opisz zatrucie szczuroszczetem. 5 – Opisz eliksir regenerujący oraz podaj trzy składniki, które trzeba do niego dodać. 6 – Podaj trzy magiczne rośliny o właściwościach leczniczych i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź eliksir regenerujący. 2 – Użyj odpowiednich zaklęć na magicznych fantomach. Pierwszemu rozgrzej organizm, drugiemu udrożnij drogi oddechowe, a trzeciemu zatamuj krwotok. 3 – Spośród kor różnych drzew wybierz tę, która jest lecznicza i podaj nazwę tego drzewa. Z ziół wybierz dwa trujące. 4 – Zaparz wywar łagodzący ból związany z podeszłym wiekiem i reumatyzmem. 5 – Sparz odpowiednio liście bielunia dziędzierzawa i dodaj do odpowiednich kociołków z eliksirami. 6 – Zdobądź ropę czyrakobulwy i sporządź maść na trądzik.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Uzdrawianie:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Wszedł spokojnie otwierając wrota, gdy przekraczał próg poczuł mrowienie na skórze i lekki wyładowana elektrostatyczne, kiedy przechodził przez barierę ochronną. Stanął w środkowej części komnaty, w jego dłoniach pojawiły się różdżki. Wziął głęboki oddech, i rozsunął ręce. Drzwi komnaty zamknąwszy się automatycznie a z kolumn oderwały się małe brązowe kule które zastępowały tłuczki atakując profesora. Ten nie pozostał bez bronny, jedną różdżka przywołał tarczę zaklęciem Protego, podczas gdy drugą korzystając z zaklęcia waterbubble, wypełniał kanalik w podłodze wodą ze studni, dodatkowo gromadząc ją wokół siebie w formie pierścienia.
W sali znajdowały się się ustawione wokół wewnętrznego pierścienia manekiny i tarcze strzelnicze, oraz kilka kufrów które pozostały zamknięte. Znajdowało się tam również kilka ław dla uczniów by mieli gdzie zasiąść gdy przybędą na lekcje.
Aleksander siedział obok swojego kuferka popijając herbatę czekając by rozpocząć wykład. Spokojnie przemyślawszy czy o niczym nie zapomniał, eliksiry lecznicze są apteczka z opatrunkami jest. W sumie wszystko ma, choć miał przeczucie że czegoś zapomniał.
Już w nieco lepszym humorze, choć wciąż z dziwnymi obawami, postanowiła wybrać się na lekcje. Choć nieco niechętnie, bo zrobiło się pięknie na błoniach, cieplutko, zielono... Aż nie chciało się siedzieć w tym okropnym, topornym i ciemnym zamczysku. W zasadzie Dahlia na większości lekcji siedziała i gapiła się w okno, albo marzyła, aby znaleźć się już na zewnątrz. Czemu nauczyciele nie robili lekcji plenerowych? To byłoby zdecydowanie lepsze! Ciekawsze i zdrowsze. W końcu ruch na świeżym powietrzu nikomu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie! I uczniowie nauczą się obcować z naturą... och, tak, to były cudowne wizje i gryfonka zupełnie nie rozumiała, dlaczego inni tego nie widzą! Belfrowie przede wszystkim. Może ich mózgi już nie pracują tak dobrze, jak kiedyś... Ubrana w mundurek szkolny i swoje zdezelowane trampki, niosła torbę z książkami i różnymi innymi rzeczami, o których nie warto tutaj wspominać. Spięła rude włosy w kucyk, aby jej było wygodnie i przemierzała kolejne schody, złażąc z góry. Aż do samych lochów. Rany, dalej się nie dało? No ale nic, co to dla niej! Kondycję miała rewelacyjną, więc spoko. W ogóle się nie zdyszała. I niespiesznym krokiem weszła do pomieszczenia, by stwierdzić, że... jest pierwsza? Serio? Wolne żarty! - Dzień dobry - rzuciła rześko do profesora i rozejrzała się po sali. Ciekawie, to trzeba przyznać! Uśmiechnęła się raźnie i spoczęła na jednym z kuferków, rzucając torbę gdzieś nieopodal. Poruszając szybko ze zniecierpliwienia nogą oczekiwała innych osób no i zajęć oczywko.
Spojrzał na nią popijając herbatkę, odłożył filiżankę na spodek i spokojnym głosem zwrócił się do uczennicy: - Dzień dobry, miło widzieć pierwszą osobę a tak przy okazji, radziłbym nie siadać na tych kufrach, o ile się nie mylę znajdzie pani na nich wyraźne ostrzeżenie że zawierają niebezpieczną zawartość- Podniósł filiżankę do ust - Ale to tylko tak na marginesie-dodał po czym spokojnie napił się zawartości filiżanki. Dalej obserwując uczennice znad naczynka ciekawy jej reakcji.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde lekkim krokiem weszła do sali i skinęła głową nauczycielowi, uśmiechając się przy tym łagodnie. Zawsze lubiła lekcje OPCM, zwłaszcza, że miała zamiar w przyszłości zostać aurorem. Była bardzo ciekawa, jak będą wyglądały te zajęcia, czuła przyjemne mrowienie w koniuszkach palców, miała też wrażenie, że jej różdżka aż się rwie do ćwiczeń. Głupie uczucie, ale dowodzące, że naprawdę do siebie wzajemnie należały. Właściwie aż szkoda spędzać taki piękny dzień w lochach, ale coś za coś, prawda? Miała nadzieję dowiedzieć się czegoś ciekawego, ostatnio starała się angażować w jak najwięcej rzeczy, żeby nie myśleć. Jej przygnębienie zauważali jedynie najbliżsi ludzie. Od małego była uczona, że jej emocje, to prywatna sprawa i okazywanie ich światu jest niewłaściwe. No cóż, Isolde stała się całkiem dobrą aktorką, po prostu przyklejała do twarzy ten uprzejmy, niewiele mówiący uśmiech i jakoś żyła.
Fotnaine nie była zbyt pilnym uczniem. Inaczej, jeśli chodziło na przykład o Eliksiry, jej oceny były wspaniałe. W innych przypadkach, pozwalała sobie już na znacznie większą dozę lenistwa i po prostu często się nie pojawiała. Jednakże, kiedy już na jakieś lekcje przychodziła, całkiem mocno się starała. Prawdopodobnie otrzymywanie niskich stopni okropnie ją irytowało i najzwyklej starała się tego unikać. Kiedy więc zajęcia odbywały się w lochach pół wila znacznie chętniej na nie chodziła, a i nie groziło jej aż tak wielkie spóźnienie, do czego niestety miała okropną tendencję. Tym razem jednak mniej więcej w porę dotarła do Sali Treningowej w podziemiach, gdzie to miały odbyć się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Blondwłosa poprawiła swój mundurek z zielonymi wstawkami, odgarnęła długie włosy, zburzone przez szybkie pokonywanie korytarzy, po czym otworzyła drzwi i przekroczyła próg klasy. - Dzień dobry - rzekła po krótkiej chwili, gdy już wypatrzyła profesora. Następnie jej zielone tęczówki powędrowały w stronę reszty uczniów zebranych w owym miejscu. Niestety nie było tam żadnego znajomego jej Ślizgona, więc tylko skrzyżowała ręce na piersi i wyczekując rozpoczęcia zajęć, oraz wskazówek dotyczących tego co właściwie mają tu robić, stała, cicho tupiąc nogą w rytm piosenki chodzącej jej po głowie.
Cóż, długo tak nie usiedziała, bowiem nauczyciel zaczął coś do niej mówić. Pierw uniosła brwi ze zdziwienia, a potem uśmiechnęła się szeroko. Niebezpieczna zawartość?! Super, w sam raz dla niej! Wstała żywo i nachyliła się nad kufrem, czytając co tam jest napisane. Hm, rzeczywiście! A może by go tak otworzyła? To nic, że to mogłoby wywołać więcej szkód niż pożytku. Kto by się tym przejmował? Na pewno nie Dahlia! No, ale jako, że była kulturalnym osobnikiem, to postanowiła się wyprostować i spojrzeć na Aleksa pytająco. - Mogę go otworzyć? - spytała z entuzjazmem, lecz zaraz potem otworzyły się drzwi do sali i weszły jakieś dwie osoby. Isolde kojarzyła z widzenia, bo czasem kręciła się po pokoju wspólnym gryfonów. Ślizgonkę w sumie też kojarzyła, bo w końcu była prefektem naczelnym, więc ciężko byłoby o niej nie wiedzieć. Nie znała ich jednak, ale to nic, co to tam dla niej! - Cześć dziewczyny! - przywitała je zatem raźnie, nie bacząc na to, że są od niej trochę starsze i nieznajome I TAKIE TAM. To tylko Slater. Ale nieważne, oczekiwała odpowiedzi profesora, bo strasznie ją korciło, aby otworzyć to wieczko kuferka, no!
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
- Cześć- odpowiedziała z uśmiechem Isolde, zwracając się do Dahlii. Widywała ją czasem w pokoju wspólnym, chociaż ostatnio nie spędzała tam zbyt dużo czasu. Ją również zastanawiało, co może być w tych kufrach. Czyżby boginy? Nie, to było chyba zbyt oczywiste, zresztą Is wcale nie była pewna, czy w swoim obecnym stanie ducha ma siłę, by stawić czoła ucieleśnieniu swoich największych obaw. Spojrzała z ciekawością na nauczyciela, mając nadzieję na jakieś wyjaśnienia. No cóż, na razie było ich tylko czworo, łącznie z Aleksem. Dziwne, czy ludzie naprawdę nie chcą czuć, że wiedzą jak się zachować w niebezpiecznej sytuacji? Ciekawe, naprawdę ciekawe. Podeszła do rudowłosej Gryfonki i uśmiechnęła się przyjaźnie, widząc jej entuzjazm i ciekawość. Była taka żywiołowa, zupełnie inaczej niż Is, ale panna Bloodworth od razu poczuła do niej sympatię.
Więc Merlin też postanowił iść na lekcję! Nie wiedział jeszcze, że niedługo będzie rozczarowany płakał w łazience, ani że będzie miał złamane wilowe serduszko. Póki co raźnie postanowił wybrać się gdzieś! I akurat wybrał lekcje OPCM. Naprawdę zadziwiające jest, że Faleroy tak aktywnie uczęszcza na lekcje. Na dodatek wziął ze sobą swojego nowego szczuroszczeta, który chociaż z lekka obleśny, Merlin i tak przywiązał się do niego niesamowicie i lubił całować go po mordce! Jednak kiedy szedł na lekcję jego nowy zwierzak o mało mu nie uciekł parę razy, wiec ostatecznie Ślizgon postanowił wrócić do dormitorium, by go zostawić. Wszedł na lekcję więc odrobinę spóźniony, wślizgując się cichaczem do środka. Stały tam trzy osoby z nauczycielem, w tym Effie Fontaine. Podszedł do niej szybko, spoglądając na nią oskarżycielsko. - Czemu nie wzięłaś mnie? – zapytał cicho, kiedy pochylił się w jej kierunku. Okropna kuzynka, naprawdę okropna. On nigdy o niej nie zapominał, gdy wybierał się na naukę, a ona notorycznie!
Świat oszalał! Petros poszedł na lekcje! Na Merlina, to coś niebywałego! Dziś odmówił kolejnych wagarów z ziomeczkami tylko poszedł się uczyć! Co za wyczyn! No niebo spada nam na głowy! Nie wiem już co napisać i tak ten post jest beznadziejny. Szybciutko się ogarnął, włożył swoją szkolną szatę i wyszedł z dormitorium. Zanim dotarł na lekcje jakaś grupka dziewczyn go zaczepiła to zaczął z nimi gadać. Było super fajnie, pośmiali się, Petros puścił bąka, no ale lekcja przecież! Głupek szybko się pożegnał z koleżankami i pobiegł do klasy, gdzie mają rozpocząć się zajęcia. W końcu znalazł się w sali, rozejrzał się po niej i doszedł do wniosku, że chyba się nie spóźnił. Nie wiem, nie ogarniam już. - Dzień dobry! - przywitał się głośno ze wszystkimi i podszedł gdzieś do Dahli, bo była, to dobrze, nie będzie sam! No dalej nie wiem co, chyba do niej zagada - Jak tam? Dobrze się czujesz? - ach jaki on troskliwy, ale no martwił się, jest fajny!
Dziewczyna biegła przed siebie roztrzepana i lekko zdezorientowana. Rozczochrane włosy, na szybko ubrany mundurek, który zapewnie był gdzieś krzywo. Widocznie dopiero się obudziła. Kiedy weszła do sali rozejrzała się i wydukała pod nosem zaspanym głosem. - Przepraszam za spóźnienie? – spojrzała na nauczyciela – i dzień dobry… – po tych słowach wyruszyła w stronę ławki i zajęła miejsce. Zasłoniła usta próbując powstrzymać ziewanie, co nie bardzo jej wyszło.
Odłożył filiżankę na spodek, po czym umieścił ją na swoim kufrze z wnętrza wciąż pięknie pachniała herbata, wciąż ciepła i taka pozostanie tak długo jak znajduje się w filiżance. Wstał poprawił swój ciemno granatowy garnitur, wziął laskę w dłoń i podszedł do pierwszego kufra, stuknął go laską, otwierając go, w wnętrzu znajdowały się okulary ochronne rękawice i ochraniacze na uszy. Odwrócił się do uczniów:-Dzień dobry wam wszystkim, na dzisiejszej lekcji Obrony zajmiemy się dziedziną niezbyt popularną, czyli alternatywnymi metodami i narzędziami które możemy wykorzystać w walce i obronie, w pierwszej połowie zajęć skoncentrujemy się na teorii w drugiej nad praktycznym wykorzystaniem i ćwiczeniem z wykorzystaniem ich a także prezentacją co można uzyskać przez ich wykorzystanie. A co do pytania Panny Dahli nie w tym momencie.- zwrócił się spokojnym głosem do uczniów- Pierwsze pytania brzmi co możemy rozumieć przez narzędzia mugolskie??
Nie. On wcale nie biegł, jak debil przez wszystkie korytarze. On wcale nie był spóźniony. On wcale nie spał dzisiaj w dormitorium Krukonów. I on wcale nie zeżarł śniadania. On po prostu miał dziś beznadziejny dzień i to wszystko zmuszało go do tego, aby ogarnąć system nieco później. Zupełnie chyba zapomniał, że jest Krukonem. No nic. Kiedy już wstał to jeszcze za pomocą leniwych ruchów sięgnął po spodnie od seksownego mundurka i wcisnął koszulkę w nie, coby wyglądać, jak człowiek. Potem oczywiście niebieski krawacik, który idealnie pasował mu do oczu i w sumie mógł wychodzić. Przerzucił szatę przez ramię, a rękawy koszuli podwinął do łokci. Dopiero wtedy coś mu rozkazało spojrzeć na zegarek i krzyknąć. - Kurwa, nie zdam z OPCM. - I tym miłym akcentem zakończymy naszą opowieść, aby biec przez sto milionów korytarzy, aż do podziemi i wylądować przed drzwiami klasy, do której bał się wejść. Halo? Kto dzisiaj prowadzi lekcję? Brendan? Czy on lubi Chrisa? Nie? No to bardzo brzydko... FUCK. Ale ponieważ nauczył się, że tylko opanowanie może go do czegoś doprowadzić to zapukał ładnie w drzwi i pchnął je, coby otworzyły się zgrabnie. - Witam. Przepraszam za spóźnienie panie Profesorze. Zatrzymała mnie ciekawa lektura w bibliotece i nie mogłem się oderwać. - Uśmiechnął się, jak najbardziej czarująco potrafił i oddalił się na koniec klasy, a do jego głowy doszły jakieś urywki zdań: "pocałunki? ale ja nic nie czułam, ale co tu się dzieje, Petros, Dahlia?"... Christian zamilkł i przyłożył dłoń do biodra dziewczyny, ażeby zdała sobie sprawę z jego obecności. - Cześć. Jestem Christian. - Wyciągnął dłoń w kierunku Petrosa i chłodnym spojrzeniem opatulił Dahlię. - I wybacz, ale sam się zajmę całowaniem mojej dziewczyny. Nie musisz mnie wspierać. - Wzruszył ramionami i mocniej ścisnął Dahlię ciągnąc ją w swoją stronę. Jedyne co trzymało jego emocje na wodzy to spóźnienie i to, że jak zrobi scenę przy nauczycielu to będzie musiał opuścić mury Hogwartu na kolejną bliżej nieokreśloną część czasu. - Dahlia, rozumiem, że odgrywanie się na mnie to może być dla Ciebie nowy priorytet, ale wydawało mi się, że jesteś dojrzalsza. - Powiedział cicho i dopiero wtedy ją puścił skupiając się na tym, że ktoś po raz kolejny przedziurawił mu serce, które i tak było zlepką zbitego szkła. Witajcie w świecie i na lekcji. Ziomy.
Och, ona oczekiwała na jakiś znak od profesora, a zaraz zaczęli zlatywać się inni. W jednym chłopaku rozpoznała nawet tego, którego ostatnio ratowała, kiedy on i Bruno zatrzasnęli się w jakiejś bańce. Wtedy była jednak Vanessą, więc teraz tamten za żadne skarby nie będzie jej kojarzył. Ale to dobrze i tak nie miała ochoty na rozmowę z nim, on na pewno też by nie miał. Zaraz zresztą podszedł do pani prefekt, więc Dahlia spojrzała z uprzejmym uśmiechem na Isolde. Chciała ją czymś zagadać, ale w tym momencie przyszedł jej najlepsiejszy przyjaciel wszechczasów! I nieważne, że wciąż jej było głupio za tamten bezsensowny pocałunek. Postąpiła głupio, okej. Powinna go przeprosić. Tak, właśnie tak. I już, już otwierała usta, aby to zrobić, kiedy odezwał się nauczyciel. Ojej, nie może otworzyć kufra, smutek! Przybrała niezadowoloną minkę i miała wrócić z wątkiem do Gavrilidisa, ale Aleks zadał pytanie, na które szukała odpowiedzi, ale nie znalazła. I wtedy jeszcze na dokładkę przybył Christian. Ucieszyła się bardzo na jego widok, nawet się uśmiechnęła, ale kiedy tak podszedł do niej i ją złapał tak ostentacyjnie, wypowiadając to, co wypowiedział, mina jej zrzedła. Z jednej strony zrobiło jej się miło na sercu, że nazwał ją swoją dziewczyną, pierwszy raz zresztą! Jednak szybko oceniła, że wcale nie ma się z czego cieszyć, bo wyraźnie był niezadowolony i zapewne powiedział to tak o. Aby dopiec biednemu puchonowi. Zamierzała mu to jednakże wszystko wyjaśnić! Dobrze, że zabrał ją na stronę, chociaż trochę się bała tej konwersacji. Bo postąpiła źle, wiedziała o tym doskonale. - Nie chciałam się na tobie odrywać! - zaprzeczyła żywo, ale wciąż cicho, aby nikt tego nie słyszał. - Nie wyżywaj się na Petrosie, to moja wina. Po prostu... nie rozumiałam tego, Chris. Ja... ja chciałam sprawdzić, czy rzeczywiście całowanie drugiej osoby, kiedy nic się do niej nie czuje jest sensowne. Ale nie jest, przekonałam się o tym, kosztem mojego przyjaciela - zaczęła wyjaśniać. - Ja... ja nie chciałam. To znaczy, chciałam, ale chciałam zrozumieć. Bo nie poczułam nic, więc ty też nie powinieneś czuć, dlaczego więc to zrobiłeś, Chris? - motała się trochę, ale to z powodu emocji. I cały czas patrzyła mu w oczy. Zapewne nie zrozumie, liczyła się z tym. - Przepraszam, nie chciałam cię zranić. To było głupie i dziecinne, wiem, jest mi z tym strasznie źle - dodała na koniec, spuszczając ze skruchą głowę. Naprawdę tego nie chciała. Gdyby mogła cofnąć czas... ale nie mogła. I było jej z tym źle.
Okey… Przez kilka pierwszych chwil wyglądało to jak tani melodramat. Nikola zaczęła się zastanawiać, czy na pewno trafiła na lekcję OPCM. No cóż… nauczyciel był więc chyba dobrze. W końcu opamiętała się i spojrzała na profesora Brendan’a. Jednak słysząc parkę irytowała się niesłychanie. - Chodzi o broń białą i palną? – spytała niepewnie starając się nie zwracać uwagi na innych uczniów, którzy drażnili ją niesłychanie. Wolała się już odezwać i być troszkę aktywną niż wysłuchiwać tego czegoś. Kurde… nieźle dzisiaj jest rozdrażniona ta dziewczyna!
Shiver przewrócił oczami, a na tłumaczenia Dahlii pokiwał tylko głową kilkakrotnie. Nie wiedział czy jest bardziej zażenowany czy zasmucony czy co. Naprawdę nie tego się spodziewał po Dahlii. Z jednej strony rozumiał, że sam się nie zachował fair, ale to była zupełnie inna sytuacja. On był zmuszony przez milion emocji, które niekoniecznie chciały go uszczęśliwić. Samo skrzywdzenie CeCe powodowało to, że gula podchodziła mu do gardła, bo za obie dziewczyny czuł się odpowiedzialny prawie, jak ojciec. Może przez takie myślenie nie potrafił być beztroski i po prostu wybaczyć Dahlii. Może wszystko przychodziłoby mu łatwiej, gdyby znajdował się w szóstej klasie Hogwartu i wybór kierunku studiów dopiero zamierzał się do niego dobrać. To wszystko byłoby jeszcze przyszłością, a on na pewno nie zmarnowałby żadnej szansy, która została mu dana. Zerknął na nauczyciela. Być może był zbyt rozkojarzony, aby zauważyć, że popełnił błąd już na samym wejściu. Nie zwracał uwagi na takie szczegóły. Miał nadzieję, że nauczyciel podaruje mu to wszystko, a on zrehabilituje się na kolejnych zajęciach. Przecież można. Prawda? Zdecydowanie można. On w to wierzył. Super cool historia. Nic tylko szacunek. - Dahlia. Nie będę teraz z Tobą o tym rozmawiał. - "Ani teraz, ani nigdy" przydałoby się dopowiedzieć, ale w obawie na to, że może to być za bardzo kontrowersyjnie nie dopowiedział nic więcej i zaczął szukać w torbie różdżki. Po chwili założył ręce na piersiach i utkwił wzrok w jakiś martwych punkcie, aby nie musieć z nikim rozmawiać. OT CO. FOCH.
Nikola była widocznie bardzo nerwowa, skoro przeszkadzał jej szept z oddali, no ale trudno, tak to czasem w życiu bywa! Tymczasem Dahlia spodziewała się usłyszeć od Christiana coś konstruktywnego. Szczerze? Już chyba wolałaby, aby jej powiedział, że jest durna i to koniec ich znajomości, niż żeby właśnie mówił, że nie będzie z nią o tym tutaj rozmawiał. Najpierw chciał, teraz nie chce. A to podobno kobiety milion razy zmieniają zdanie. Ściągnęła brwi w geście niezadowolenia i przegryzła wargę, ale nie powiedziała już nic. Przecież nie będzie tutaj odstawiać żadnych scen. Chociaż z chęcią by teraz wyszła, ale musi zdać to cholerne OPCM, więc musi się tu pokisić jeszcze jakiś czas. A miało być tak fajnie na tych zajęciach! No cóż. Nie za bardzo wiedziała, gdzie ma się teraz podziać, więc podeszła po prostu bliżej nauczyciela, tym razem siadając na jakiejś ławce, a nie kufrze i z mocnym postanowieniem skupiła się na lekcji. No dobra, plan nie do końca wyszedł, bo raczej podparła głowę na łokciu, patrząc w podłogę i przewracając między palcami drugiej ręki różdżkę. Chyba myślała o czymś zgoła innym, niż mugolskie narzędzia, czymkolwiek to jest. Odgarnęła jeszcze do tyłu włosy, które nieświadomie lekko poszarzały.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Is nie miała siły zastanawiać się, co nauczyciel ma na myśli. Była zbyt udręczona własnymi problemami emocjonalnymi, właściwie zjawiła się tu tylko po to, żeby się czymś zająć. Czymś... konkretnym, jak ćwiczenie uroków, którymi mogłaby poharatać jakiegoś odrażającego Ślizgona (na przykład Goldenvilda). Starała się być tolerancyjna, ale doświadczenie ją nauczyło, że w większości przypadków Tiara się nie myli i przydziela do domu Węża osoby o diametralnie innym charakterze i systemie wartości niż jej. Oczywiście, Obrona Przed Czarną Magią będzie jej potrzebna, jeśli zostanie aurorem. Jeśli dożyje tego czasu, bo wszystko wskazywało na to, że wcześniej pęknie jej serce. Cholerny świat. Splotła ramiona na piersi i powiodła wzrokiem po obecnych. Dahlia rozmawiała z jakimś Krukonem, którego Is kojarzyła z widzenia. Nikola rzuciła jakąś sugestię, która niewiele pannie Bloodworth mówiła. Inna broń niż różdżka? Wolne żarty.
-Poprawnie Panno Nightmere, dokładnie chodzi o broń palną, gdyż większość z was nie ma czasu lub chęci obeznania się z bronią białą, której wykorzystanie wymaga długiego treningu.-odpowiedział uczennicy. -Co do reszty z was- zwrócił się do pozostałych rozgadanych uczniów- Rad byłbym gdybyście pozostawili swe sprawy uczuciowe, towarzyskie i wszelkie inne nie dotyczące aktualnej lekcji poza wrotami komnaty, to jedyne ostrzeżenie jakiego wam dziś udzielę w tej kwestii.- Odwrócił się twarzą do centralnego pierścienia kolumn, wśró których znajdowały się 12 stanowisk, z przygotowanymi manekinami i skrzyniami. - Każdy zamknięty umysł jakie posiadali od wieków domniemani czarnoksiężnicy, bigoci i głupcy pragnący posiąść władze poprzez strach i siłę, wierząc wyłącznie w silę magii. Ostatni przykład w Historii jako Śmierciożerców, bandy bigotów którzy zapatrzeni we własne ego uważali się za najpotężniejszych i najprzebieglejszych wśród czarodziejów i wiedźm swych czasów. Doszli do władzy jedynie za sprawą tępoty i przerażenia wśród magicznej społeczności żerowali na słabych, dzielili społeczeństwo uważając czarodziei pierwszego pokolenia za złodziei magi za wynaturzenie i stworzenia będące niewiele wyższe od skrzata domowego. Mieli jednak to szczęście że nie wywołali reakcji ze strony społeczności niemagicznej i to wielkie szczęście, gdyż ich działalność zagroziła istnieniu naszego świata. Gdyby za sterami rządów Naszego kraju po stronie Rządu JKM Miłościwie nam panującej Królowej Elżbiety zasiedli tacy którzy uznali by że nie można tolerować ataków na ich poddanych i że MM nie potrafi sobie poradzić. To mieliby odpowiednie środki i narzędzia by nas zniszczyć w przeciągu kilku dni i nie moglibyśmy tego powstrzymać.-zawiesił głos- Jest tak od momentu kiedy nasi pobratyńcy pozbawieni daru, odkryli własne narzędzia zniszczenia daleko przewyższające, to co potrafilibyśmy zrobić my. Poznali potęę broni biologicznej chemicznej i atomu. Udoskonalili swą broń do poziomu że nie sposób przeciętnemu czarodziejowi się przed nią obronić. Dziś zapoznacie się z niemagicznymi narzędziami siania śmierci, bronią palną i bronią ogniową, a także żeby podnieść was nieco z defetystycznego nastroju, pokazać wam kilka sztuczek które może za ich pomocą osiągną nieco kreatywnego myślenia ze strony czarodzieja.-Odwrócił się do uczniów- niech każdy z was weźmie sobie ochraniacze na uszy, okulary ochronne oraz rękawice i podejdzie do pierwszego stanowiska- założył przyrządy ochronne i podszedł do pierwszego stanowiska.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde słuchała z zainteresowaniem słów nauczyciela, marszcząc przy tym brwi i przekrzywiając lekko głowę. To prawda, fakt, że Śmierciożercy nie doprowadziły do wojny czarodziejów i mugoli, których broń stawała się z każdym rokiem bardziej śmiercionośna, był w gruncie rzeczy zdumiewający. Rozmawiała kiedyś o tym z ojcem, jednak dysponowała zbyt małą wiedzą, by ocenić zagrożenie, a jakoś nigdy nie sięgnęła po literaturę dotyczącą mugolskiej broni. Ha, trzeba będzie te braki nadrobić, zwłaszcza że czytanie było ostatnimi czasy ratunkiem dla jej udręczonego umysłu. Założyła ochraniacze na uszy, rękawice i okulary i podeszła do wskazanego miejsca, szczerze zaintrygowana.
Jaki długi monolog! Szczerze mówiąc Nikola zgubiła się gdzieś w połowie i dopiero pod koniec opamiętała się przypominając sobie, że jest na lekcji. Zawiesiła się! Nie często jej się to zdarzało, dlatego była zdziwiona. Na szczęście zdążyła na koniec wykładu, w którym profesor Brendan wydał polecenie. Bynajmniej wiedziała, co ma zrobić! Uwielbiam strzelać! Może nie wychodzi mi to za dobrze, ale i tak to lubię, to jest ekscytujące! Jak każda broń mugolska! Szkoda, że nie mam takiej wytrzymałości, ani takich zdolności, żeby nauczyć się obsługiwać bronią zawodowo. Posłusznie w zamyśleniu podeszła do stanowiska i wykonała polecenia. Teraz czekała na dalsze instrukcje. Ciekawe jaką broń dostaniemy…
Dahlia wciąż myślała o swej beznadziejnej sytuacji, dopóki nie spojrzała na koniuszki swych długich włosów i nie zauważyła, że te trochę poszarzały! Wykonała więc z przerażeniem parę dzikich gestów rękoma, które rzekomo miały jej pomóc w pozbyciu się jej oznak metamorfomagii. Na szczęście jej naturalny kolor po chwili wrócił, a gryfonka mogła odetchnąć z ulgą. Słowa nauczyciela zarejestrowała jednak z lekkim opóźnieniem, aczkolwiek słuchała tego, co mówił. No dobra, próbowała. Bo to było takie nuuuudne! Przynajmniej dla niej. Patty jej wiele opowiadała o mugolach, ale tematu broni czy czegoś takiego nie poruszyły nigdy. Nic więc dziwnego, że ta sfera była dla niej nieosiągalna i zupełnie niezbadana. A profesor nie mówił o tym w ciekawy sposób. Zresztą, ją nigdy nie ciekawiły teorie, zawsze chciała sprawdzić wszystko w praktyce! Zapewne zabrałaby się ochoczo i energicznie do zadania, ale miała beznadziejny humor, bo spieprzyła, Christian pewnie nie chce jej już znać, jej przyjaciel pewnie też ma jej wszystko za złe i ogółem chuj i gówno, że się tak elokwentnie wyraziła w swych myślach. Ociągała się zatem przed włożeniem wszystkich ochronnych drobiazgów i bez przekonania stanęła w odpowiednim miejscu, po prostu czekając głupio na dalsze instrukcje. Odbębnić, popłakać w poduszkę, zjeść tonę lodów i pójść spać. Rewelacyjny plan na wieczór, mhm.
Eff również bardzo się przywiązała do swojego nowego stworzenia, wszakże wyprowadzała go na spacery! Aż smutno się jej robiło, gdy myślała o tym, że pod koniec tygodnia musi go oddać, oczywiście przechodziło jej te opiekuńcze uczucia i przywiązanie w momencie, gdy obrażony kuguchar wbijał pazury w jej ręce. W tej chwili wyglądała jakby się wieczorami cięła po łazienkach, przez te wszystkie czerwone ślady! Na zajęcia nie przyszła ze swoim kuzynem, bo po prostu nigdzie go nie widziała, a nie chciała się spóźnić na lekcje, które odbywały się kilka korytarzy od jej pokoju wspólnego. Liczyła więc, że Merlin trafi tu sam! Jak się niebawem okazało, wcale się nie pomyliła. - Bo się gdzieś zgubiłeś - odparła lekko oburzonym tonem, bo w końcu kuzyn mógł czekać na nią w pokoju, grzecznie, aż mu oświadczy, że są zajęcia, a nie gdzieś się jej chować. Jak go w takim wypadku miała przyprowadzać na zajęcia? Na dalsze pogawędki jednak para naszych kuzynów nie miała okazji, bowiem profesor zaczął zadawać różne pytania, na które Eff kompletnie nie znała odpowiedzi. Otóż o stylu życia mugoli nie wiedziała niemal zupełnie nic! Dalsze słowa nauczyciela również postanowiła przemilczeć, chociaż z każdą minutą miała przeczucie, że trafiła na niewłaściwą lekcje. Nauczyciel brzmiał bardzo promugolsko, co dziewczynie niezupełnie się podobało. Eff w pewnym stopniu zwracała uwagę na czystość krwi, może nie od razu eliminowała tych co mieli jej zbyt niski procent, ale jednak nie wyobrażała sobie życia z kimś kto nie był czarodziejem. - Nie tylko u mugoli jest postęp, czarodzieje też mają coraz lepsze sposoby na bronienie się oraz na atakowanie. Ministerstwo wcale nie śpi - zaprotestowała, gdy profesor tak wychwalał technologię jakichś mugoli. Przecież nie tylko u nich był postęp, ale i czarodzieje wymyślali coraz bardziej zaawansowaną magię, która mogła ich bronić. Ale cóż ona tam mogła wiedzieć! - I znacznie lepiej byłoby spróbować poznać te metody, niż wczuwać się w mugoli - dodała jeszcze na koniec, kiedy zmierzała w stronę przyrządów ochronnych, które to mieli na siebie założyć. Wyciągnęła jakieś nauszniki, rękawice i okulary, wszystko podwójne, tak by drugą parę rzucić Merlinowi. Ostatecznie nie chciała stracić punktów domu, więc nie zamierzała stać tu z założonymi rękoma, a jednak niezupełnie podobała się jej wizja próbowania mugolskich przedmiotów.
Merlin odwdzięczył się równie oburzonym spojrzeniem i już chciał coś powiedzieć, że wystarczyłoby zapukanie do jego dormitorium, albo chociaż, żeby wpadła do męskiej toalety, żeby go poszukać, a z pewnością by go znalazła! Nie zdążył jednak wygłosić swojej tyrady, gdyż nauczyciel zaczął coś mamrotać i Faleroy musiał odwrócić głowę, by chociaż trochę ogarnąć, co będzie musiał robić na lekcji. Przez chwilę słuchał co miał do powiedzenia profesor, ale po pierwszych słowach wyłączył się zupełnie. Zaczął rozmyślać o tym, czy aby jego szczuroszczet ma co jeść. Najgorsze było to, że Merl nie miał pojęcia co Janekdwa je i wrzucał mu praktycznie wszystko, sprawdzając po prostu co mu pasuje. Wiedział już, że nie jest szczególnym fanem jagnięciny. Może powinien zostawić go sobie na stałe, był przecież dla niego idealnym tatusiem. Dreptał sobie w miejscu, teraz czując lekką irytację, że musi tutaj stać, bo skoro nauczyciel ma zamiar tutaj urządzać sobie z nimi pogaduszki, mogliby chociaż sobie gdzieś usiąść. Już chciał pomarudzić coś Effie, ale ku jego zdumieniu kuzynka zabrała głos, najwyraźniej słuchając tego co wcześniej do powiedzenia miał nauczyciel. Zdezorientowany spojrzał na profesora, z którego teorią najwyraźniej nie zgadzała się Ślizgonka. Stał ogłupiały przez chwilę, w końcu zwracając uwagę na to co się dzieje dookoła. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy jego kuzyneczka zaczęła narzekać na to co robią na lekcji i automatycznie poszedł za nią po jakieś rzeczy. Z nieukrywanym zdumieniem przyjął wszystko od Fonataine i po chwili zastanowienia spojrzał z przerażeniem na nauczyciela, kiedy zorientował się co będą musieli robić. - Będziemy strzelać? Nie wiedziałem, że to się zalicza do czarnej magii – powiedział, zakładając jednak rękawice. Parsknął krótkim śmiechem na widok Effki w okularach ochronnych i wciąż chichocząc, ubierał się dalej.
-Panno Fontain, niezależnie jak zaawansowaną magię posiadamy i jak skuteczni jesteśmy w jej stosowaniu, to jest nas garstka, powiedz jak dużo jest naszej magicznej braci a ilu jest ludzi. Jak mielibyśmy przeżyć gdyby postanowiono nas zniszczyć, to już nie czasy kiedy palono by nas na stosach, które moglibyśmy zakląć by jedynie nas łaskotały. Choć zgodzę się że również i my rozwijamy się do przodu, poznajemy nowe tajniki tego świata, pewnych rzeczy nie przekroczymy. Niestety nie jesteśmy samowystarczalni niezależnie jak bardzo chcielibyście w to wierzyć ale to nie defetyzm tylko realizm moja droga. Co do drugiego pytania co broń mugola ma z czarną magią, odpowiedź jest prosta, gdyż zabija w ręce mugola czy czarodzieja, dziecka czy starca więc wypadalo by poznać ją i wiedzieć jak działa jaką siłe prezntuje, choć do tej pory ograniczano się wyłącznie do różdżek i sztyletów, nie jest nic pewne że nie zmieni to się wkrótce. Plus te mechanizmy mogą być ciekawym narzędziem które zmyślny czarodziej będzie potrafił ukryć i wykorzystać gdy utraci różdżkę. Więc nigdy nie odrzucaj tej możliwości, kiedy przychodzi do walki o życie każda kropla doświadczenia i wiedzę, pomaga wzmocnić twoi instynkt przetrwania oraz umiejętności. Pamiętajcie Nie ma Ignorancji jest wyłącznie wiedza, w każdym oddechu uczycie się czegoś i nie należy odrzucać jakiejkolwiek możliwości nauki poprzez obserwację czy doświadczenie. - odpowiedział uczniom.