Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
Autor
Wiadomość
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Pole: 5 + 5 = 10 Zadanie z pola:2 Tura: trzecia Choroba: aktywna
Nie miała najmniejszej ochoty słuchać o swoich winach, wiedząc, że profesor znał je wszystkie, ale niewiele mogła na to poradzić. Zarumieniła się po same czubki uszu, co było do niej niepodobne, jednak nie miała najmniejszej chęci dalej tutaj przebywać, chciała po prostu uciec, zająć się swoimi sprawami, chciała przelecieć ten labirynt, wierząc, że nikt nie będzie na nią patrzył. Dlatego też, gdy profesor ją poskładał i pozwolił lecieć dalej, czmychnęła z przyjemnością, by już po jakiejś chwili zlecieć z miotły, która postanowiła się rozpaść. Carly aż jęknęła, gdy zdała sobie sprawę z tego, że musiała sama założyć obręcze na witki, ale starała się nie protestować, starała się jakoś sobie radzić, chociaż szło jej tak opornie i mozolnie, jak to było tylko możliwe. Westchnęła ciężko, powoli się irytując, aż w końcu krzyknęła uradowana, kiedy zdołała sobie poradzić z tą przeszkodą i poleciała dalej, całkowicie gubiąc się w labiryncie.
Pole: 8 + 2 = 10 Zadanie z pola:4 Tura: czwarta Choroba: nieaktywna
Lot wydawał się jej niesamowicie prosty, by nie powiedzieć, że wręcz bajecznie łatwy. Lepiej było w takich sytuacjach nie zapeszać, chociaż miała świadomość, że ze swoim doświadczeniem nie powinna spodziewać się wielkich niespodzianek. To oczywiście mogło i musiało się zmienić, bo w którymś momencie poczuła, jak miotła przestaje jej słuchać, a chwilę później pikowała już ku ziemi. Victoria zeskoczyła z niej, zastanawiając się, co się właściwie wydarzyło, dość prędko odkrywając, że obręcze zsunęły się z witek i zdecydowanie musiała zabrać się za naprawdę. Rozejrzała się, dostrzegając zestaw do pielęgnacji mioteł, marszcząc przy okazji nos, dochodząc do wniosku, że to było paskudne zagranie ze strony profesorów. Nie potrzebowała co prawda porad z podręcznika, ale musiała przyznać, że naprawianie Zmiatacza w takich warunkach było wyzwaniem, tym bardziej że miotła nie była w rewelacyjnym stanie, więc nie radziła sobie z tym najlepiej. To było wyzwanie i Brandon doszła do wniosku, że podobne powinna zdecydowanie podejmować częściej, by rozwijać swoje umiejętności. Traciła czas i zdawała sobie z tego sprawę, więc gdy w końcu udało jej się naprawić miotłę, skierowała się w złą stronę.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Pole: 10 - 1 + 2 = 11 Zadanie z pola:I Tura: czwarta Choroba: aktywna
Było za spokojnie, a przynajmniej tak właśnie uważała Carly. Rozejrzała się uważnie po okolicy, zastanawiając się, co czekało ją pośród tej całej roślinności, gdy nagle wrzasnęła, bo coś szarpnęło jej miotłą. Zaklęła pod nosem, starając się zorientować, co się tutaj właściwie dzieje, a później spostrzegła jakiś pęd, który się jej uczepił. Prędko dodała dwa do dwóch, mimo wszystko rozpoznając paskudny wnykopieniek, z którym nie wiedziała, co miała zrobić. Nic zatem dziwnego, że walczyła z tym przeciwnikiem dobre kilka minut, mozoląc się, jakby to był jakiś wielki potwór, a nie roślina, która machała dookoła kolczastymi łodygami. W końcu jednak udało jej się z tego bałaganu uwolnić, co było mimo wszystko wyzwaniem i zmachana poleciała dalej, mając nadzieję, że nie zderzy się za chwilę z wierzbą bijącą.
Leciała przez jakiś czas nieco skołowana, orientując się, że najpewniej zgubiła drogę w tym paskudnym labiryncie, gdy skręciwszy w kolejnym zakręcie, znalazła się pomiędzy latającymi manekinami. Przyjrzała się im uważnie, podświadomie obawiając się ataku z ich strony, zastanawiając się, co tu się właściwie działo, gdy nagle żółta drużyna podała jej kafla i wszystko stało się właściwie oczywiste. Pozostawało jej rzucić jedynie w stronę pętli, co uczyniła, ale niestety nie udało jej się trafić, więc zaczęła się dalsza wymiana piłką i próba wykonania poprawnego rzutu. Widać było jednak, że manekiny nie były w ciemię bite, bo zdołały się dwukrotnie obronić, nim ostatecznie odsunęły się na bok, najwyraźniej pozwalając jej lecieć dalej. To była dla niej kolejna próba, która nie wyszła najlepiej i Victoria wiedziała, że będzie musiała przed kolejnym meczem popracować nad niektórymi sprawami. Wolała jednak wypaść lepiej, niż gorzej, kiedy przyjdzie już do następnych rozgrywek, nie chciała, żeby Julia się na nią wściekała albo pozostali Krukoni rysowali jej kółka na czołach. Na razie jednak pozostawało jej lecieć dalej.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Pole: 11 + 2 = 13 Zadanie z pola:70 Tura: piąta Choroba: aktywna
Był wnykopieniek, a teraz trafiła na jakiś krzak. Nie umiała go rozpoznać, może przez pogodę, może przez to, że mimo wszystko była już zmęczona, a może przez to poczucie, że wszyscy wiedzą, co zbroiła. Nie bardzo chciała zostawać w jednym miejscu, ale też nie widziała drogi, którą mogłaby się stąd wydostać, więc przez jakąś chwilę kręciła się w miejscu, odnosząc wrażenie, że na tej niewielkiej polance było strasznie wręcz wilgotno. Jakoś tak, chociaż nie umiała powiedzieć dlaczego. W końcu Carly dostrzegła drogę ucieczki z tego miejsca, orientując się, że musiała przelecieć blisko krzewu. Za blisko, na jej opinię, ale cóż miała poradzić! Spróbowała, orientując się, że było przy nim piekielnie wręcz gorąco i spróbowała przyspieszyć, mając nadzieję, że za chwilę ani ona, ani miotła nie doznają samozapłonu. Umknęła, aczkolwiek nie czuła się komfortowo, odnosząc wrażenie, że kiedy tylko wyląduje, okaże się, że jednak doznała lekkich poparzeń.
Pole: 12 + 6 = 18 (nie dorzucam, bo cokolwiek wyrzucę, to z 17 wracam na 18) Zadanie z pola:68 → 57 Tura: szósta oraz siódma Choroba: nieaktywna
Wyglądało na to, że zbliżała się do mety. Wydawało jej się nawet, że widziała ją już pomiędzy liściastym labiryntem, co nie było takie oczywiste z uwagi na panujące warunki atmosferyczne. Musiała jednak się skupić, musiała jednak działać, a nie próbować nieustannie stać w miejscu. Odetchnęła, gdy wtem usłyszała jakiś szelest i zdała sobie sprawę z tego, że roślinne ściany najwyraźniej zamierzały ją zaatakować! Nic zatem dziwnego, że położyła się niemalże na Zmiataczu, przyspieszając i starając się wymknąć z tego miejsca, ostatecznie wykonując jakieś szalone kółko, którego nawet dobrze nie zarejestrowała pomiędzy ścianami labiryntu. Już po chwili dostrzegła jednak przed sobą wyjście z tej pułapki i pomknęła przed siebie, nie zastanawiając się dłużej nad tym, co robi, by już po kilku uderzeniach serca znaleźć się na wolnej przestrzeni i oddychając głęboko, wylądować i stanąć pewniej na ziemi. To była niewątpliwie intrygująca przygoda.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Pole: 13 + 3 = 16 Zadanie z pola:38 Tura: szósta Choroba: aktywna
Skaczące bulwy! Miała już dość roślin, które próbowały ją zaatakować, ale najwyraźniej nie było jej na razie dane od nich odpocząć. Sapnęła, przyglądając się przez chwilę przebrzydłym fioletowym dyniom, doskonale wiedząc, że czyhały na jej życie, a później ruszyła przed siebie. Liczyła na to, że jej wcześniejsze kosmiczne obliczenia pozwolą jej uniknąć spotkania z tą paskudną rośliną, ale niestety, nie udało się! Jedna z nich zrzuciła Carly na ziemię i dziewczyna niemalże doczołgała się się razem z miotłą do przesmyku w żywopłocie, który wcześniej dostrzegał. Miłe to nie było. Na dokładkę była cała brudna i zaczynała mieć nadzieję, że za chwilę uda jej się wydostać z tego labiryntu, który najwyraźniej robił ją w balona. Chciała stąd uciec jak najszybciej, więc prędko wspięła się na miotłę i poleciała dalej.
No i tyle mu przyszło z faktu, że leciał na łeb na szyję, byle zdążyć w odpowiednim tempie dolecieć na miejsce. Nie dość, że był cały przemoczony, to jeszcze wizje wszechobecnego pożaru nie chciały minąć. Płomienie otaczały go, zaburzając osąd, sprawiając, że nie skupiał się w pełni na tym, co miał do zrobienia. Nic więc dziwnego, że wpadł w jakieś rośliny, nie orientując się, że może zostać poparzony, aż nie poczuł bólu na swoich przedramionach. Ból zdołał otrzeźwić go na tyle, że był w stanie zwinnie kluczyć między zasięgiem płomiennic drzewnych. Wyglądało na to, że obaj małżeństwo Walsh nie do końca dbało o to, co będzie się z nimi wszystkimi dziać w trakcie prób, byle potrafili odróżnić groźne rośliny i uniknąć obrażeń latając. Nie było jednak na co narzekać, skoro mógł lecieć dalej.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Pole: 16 + 3 = 18 Zadanie z pola:53 Tura: siódma Choroba: aktywna
Aha! Meta! Dostrzegła wyjście z labiryntu i odetchnęła głęboko, koncentrując się na myśli o tym, że za chwilę będzie mogła wziąć ciepły prysznic i przestać babrać się w błocie, roślinach i cholera wie czym jeszcze. Musiała jednak uciec stąd, zanim inni zdołają zorientować się we wszystkich jej przewinach. Zapewne właśnie przez te rozważania dość późno zorientowała się, że otaczająca ją roślinność próbowała ją zjeść! Musiała przyspieszyć, zachęcając miotłę do tego, by mknęła przed siebie, choć była pewna, że z Nimbusa wycisnęłaby jeszcze więcej. Jakimś cudem udało jej się jednak wylecieć z labiryntu, nie gubiąc przy okazji po raz kolejny obręczy z witek i wylądowała na ziemi, oddychając szybko, obiecując sobie, że już nigdy więcej nie będzie brała udziału w takim szaleństwie.
Pole:6 - 2 dotknęcia = 5 Zadanie z pola: 6 Tura: 1 Choroba:niekatywna
To chyba będzie taki znak rozpoznawczy Sophie, że się spóźnia na wszystkie lekcje i przychodzi ostatnia, bo nie ogarnia. Albo zajęta jest czymś, co w jej mniemaniu jest o wiele ważniejsze na ten moment, na przykład zjedzenie ciasta pistacjowego czy coś. Zwłaszcza, że pogoda była brzydka i podobno mieli nie jeść śniadania, a jedzenie rzecz święta... Koniec końców Sophie pojawiła się na boisku kiedy pewnie reszta już fruwała na miotłach, więc skorzystała z jednej i ruszyła, na początku całkiem miło, lecąc sobie ot, między żywopłotem, a żywopłotem, nawet odpoczywając gdy nagle, o boże. Smród. Smród i muchomory (dobra nazwa dla punkowego zespołu, zapisałaby to, gdyby akurat nie walczyła z próbą zwrócenia ciasta, łapiąc się za nos). I tak woń grzybów była nie do wytrzymania dla Sophie do tego stopnia, że zawróciła.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Pole: 4 + 6 = 10 Zadanie z pola:1 - sukces Tura: trzecia
Nie było najlepiej, ale też nie radziła sobie najgorzej. Do tej pory trafiała na same znane sobie przeszkody, które mniej lub bardziej potrafiła pokonać. Co prawda straciła nieco czasu przez muchomory, ale nie przejmowała się tym. Tak naprawdę zależało jej tylko na tym, by zejść już z tej przeklętej miotły i wrócić do zamku. Naprawdę nie wiedziała, czym zasłużyła sobie na takie tortury, a jeszcze bardziej się zdenerwowała, gdy nagle miotła zaczęła dziwnie się pod nią zachowywać. Drżenia, skręcania i w końcu spadek obręczy z witek sprawiły, że Irv musiała się zatrzymać i zabrać za naprawę sprzętu. Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale znała teorię, więc od razu przeszła do pracy i ku swojemu zdziwieniu zaczęło jej to iść naprawdę sprawnie. Nie minęło wiele czasu, gdy miotła była poskładana do kupy, a ślizgońska prefektka ponownie mogła jej dosiąść i ruszyć, by może wkrótce skończyć to przeklęte wyzwanie postawione przed nią przez małżeństwo Walshów.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie podzielał chyba do końca entuzjazmu swojego męża, mając świadomość, że pewne zajęcia nigdy nie będą na tyle fantastyczne, żeby faktycznie chciało się w nich brać udział. Zdawał sobie z tego sprawę, ale mimo to uśmiechnął się lekko, kiedy zorientował się, że na boisku i tak pojawiło się więcej osób, niż wcześniej zakładał. Nie spodziewał się tłumów, bo i aura nie była zbyt sprzyjająca, ale przynajmniej nie pojawiła się tylko jedna osoba, co mógł tak naprawdę uznać za niewielki sukces. Przynajmniej tyle, bo w innym wypadku zapewne znowu zacząłby się zastanawiać, czy na pewno wykonuje właściwy zawód. - Wygląda na to, że na razie mamy remis - stwierdził, kiedy wcześniej Josh skierował się, żeby pomóc poszkodowanym, mając świadomość, że niektóre przygotowane przez niego przeszkody mogły okazać się co najmniej sporym wyzwaniem. Ostatecznie jednak to nie miał być banalnie prosty spacerek, a uczniowie mieli się czymś wykazać. Może dlatego też nie zdziwił się za bardzo, gdy ostatecznie cały labirynt został pokonany jedynie przez kilka osób, którym pogratulował, a później z łagodnym uśmiechem zakończył lekcję, zapewniając ich, że następnym razem z całą pewnością nie potraktuje ich śmierdzącymi grzybami.
z.t dla wszystkich
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
<zg>K6:</zg> [url=link]#[/url] <zg>K100 i litery:</zg> (tylko dla szukających) <zg>Kuferek:</zg> GM <zg>Własny sprzęt:</zg> wpisz <zg>Wykorzystany sprzęt drużyny:</zg> <zg>Łączna liczba punktów:</zg> X <zg>Pozostałe przerzuty:</zg> Y/Z
Bywały dni, kiedy quidditch stawał się czymś więcej, niż tylko sportem, okazją do oglądania miotlarzy walczących o zwycięstwo. Niekiedy quidditch był jedyną rzeczą, która pozwalała na chwilę zapomnieć o życiowych przykrościach. A tych hogwartczykom nie brakowało. Przez ostatnie tygodnie w szkole panował ponury nastrój straty. Straty tym bardziej bolesnej, że w noworocznym ataku własne życie oddało dwóch belfrów. Powrót do normalności zdawał się niemożliwy, kiedy zniszczenia i pohukiwania sów na każdym kroku przypominały o tym, co się stało. Dzisiejsze starcie Ravenclawu i Slytherinu miało stanowić hołd dla poległych nauczycieli. Jednocześnie, była to również okazja, by na parę godzin poczuć namiastkę normalności. Na trybunach, oprócz barw grających domów, zobaczyć można było żałobną czerń. Ta sama czerń znajdowała się na opaskach zawodników, którzy w ten sposób postanowili uczcić pamięć Bennet i Harringtona. Do żałoby postanowiła dołączyć również pogoda, bo było dziś jeszcze bardziej szaro i ponuro niż zazwyczaj. Niebo płakało deszczem zmieszanym ze śniegiem, a porywisty wiatr lamentował głośno nad stratą. Mecz poprzedziła minuta ciszy, a na trybunach zamigotały białym blaskiem setki różdżek. Niektórzy płakali. Inni dzielnie walczyli z emocjami. W końcu ciszę zastąpiła wrzawa oklasków, a zawodnicy wzbili się w powietrze. Po chwili wzbił się również kafel, który wylądował w dłoniach zawodnika Slytherinu.
______________________
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Nie Sty 22 2023, 18:08, w całości zmieniany 2 razy
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
K6:4 Kuferek: 3 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 13 Pozostałe przerzuty: 1
Mimo prób naświetlenia tego wydarzenia jako coś pozytywnego i mającego podnieść ducha i nastrój uczniów, Bazyl wychodząc na boisko czuł się jak gówno. Miał w głowie gówno i uważał wszystko za gówno. Robienie meczyku z wiwatującymi nastolatkami to jakiś nieśmieszny żart, a robienie meczyku, kiedy nikt nie wiwatował, to impreza na siłę i nikomu niepotrzebne udawanie normalności. Nie był szczególnie przywiązany do nauczycieli, ale sama koncepcja udawania, że nic się nie stało, by dać im "namiastkę normalności" wydawała mu się okrutną kpiną. Oczywiście, kiedy postawiono sytuację tak, że mecz ma być uczczeniem pamięci, nie mógł zrezygnować, żeby nie wyjść na buca, więc z nastrojem jeszcze bardziej gównianym, bo i tak źle i tak chujowo, wyszedł na boisko. Odbił się od ziemi, by wraz z pozostałymi uczniami oddać minutę ciszy poległym, po czym bez zastanowienia wystrzelił po kafla, by później, dla zmyłki, podać go kolejnemu ścigającemu.
K6:5 Kuferek: 0 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie wiem czy ten mecz to dobry pomysł, jestem zrozpaczona ostatnimi wydarzeniami i ciężko na czymkolwiek mi się skupić. Wychodzi jednak na to, że nasza drużyna jest w rozsypce i brakuje im zawodników i jakimś cudem uznali, że sprawdzę się doskonale w roli ścigającej. Pogoda jest tragiczna. Śnieg z deszczem sypie mi w oczy, ledwo cokolwiek widzę i nie ogarniam co się dzieje na boisku. Gdy tylko dostrzegam, że Bazyl ciśnie z kaflem to ustawiam się w odpowiedniej pozycji i chwilę później ściskam już piłkę w ręce, mknąc ku pętlom Krukonów. Nie jest to niestety mój dzień, bo niemalże od razu ją tracę i klnę cicho pod nosem, kompletnie niezadowolona ze swojej nieudolności.
Leighton J. Swansea
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
K6: 3 → 4 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: full wypas Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 0/1
Aż wstyd się przyznać, że był to pierwszy jej mecz w tym sezonie. Gdyby Darren wiedział, to rzuciłby jej to swoje zawiedzione spojrzenie byłej gwiazdy pałkarstwa. Nie było to wcale dziwne, miała inne rzeczy na głowie, dla kariery zaniedbała nawet studia i teraz walczyła dzielnie o to, by na koniec semestru upchnąć w dzienniku jak najwięcej dobrych ocen. Mecz nie był koniecznością, ale skoro była już na miejscu, to nie mogłaby odmówić Julce. No i godziło to w jej ambicję, bo skoro zapisała się do drużyny, to zamierzała pracować dla niej tak ciężko, jak było to konieczne. Braki i nieobecność postanowiła nadrobić determinacją, dlatego po kafla wystartowała jako pierwsza, kiedy tylko zdarzyła się taka okazja. Złapała go tak szybko, że omal nie wypadł jej z rąk. O locie na pętlę nie było jednak mowy, walka z wyślizgującą się z rąk piłką sprawiła, że straciła cenne sekundy i przeciwnicy byli już zbyt blisko. Podała więc do Strauss.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
K6:1 Kuferek: 186 Własny sprzęt: całość (+18 bo specjalna koszulka i różdżka) Łączna liczba punktów: 204 Pozostałe przerzuty: 20/20
Ten mecz odbywał się w wyjątkowej atmosferze, a wszystko za sprawą tego, co działo się na Sylwestrze. Żałoba zrobiła swoje i z pewnością sprawiła, że co niektórzy nie mieli ochoty na podobne imprezy... Nie, no kogo oszukujemy. Trauma nie była na tyle mocna, żeby jakoś szczególnie zniechęcić uczniów do gry w Quidditcha. Przynajmniej tyle mogła o sobie powiedzieć Strauss. Dwa tygodnie wystarczyły by przeszła nad tym wszystkim do porządku dziennego.Teraz liczył się tylko kafel. Przejęła piłkę, którą rzuciła w jej kierunku Lei po czym nie oglądając się za pozostałymi pognała w kierunku pętli, aby tam wykonać rzut na jedną z obręczy.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
K6:4 Kuferek: 4GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie chciała brać udziału w tym meczu, ale tak się złożyło, że ktoś musiał zapełnić braki kadrowe. I tym kimś niestety była ona. Irvette jeszcze kiedyś pożałuje tego, że wyciągała ją na miotły. Pewnego dnia wypije herbatkę z ziółek na przeczyszczenie. Nie mogła się nawet nacieszyć zbytnio spokojem, bo ledwo zaczęli mecz, a tu już krukoni przypuszczali szturm na pętle. I niestety... Nie mogła mierzyć się z profesjonalistami. Nawet jeśli jej wyczucie kierunku było dobre go nie było szans na to, aby złapała kafla przed tym jak wpadł przez pętle. Mogła jedynie wznowić grę i liczyć na to, że ścigający wkrótce wyrównają wynik.
K6:1 Kuferek:6 Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 16 Pozostałe przerzuty: 1/1
Jak. Można. Stracić. Kafla. Od. Razu?! Nie był jakimś zapalonym miłośnikiem quidditcha, ale jeśli już mieli grać, to chociaż na poważnie, a to oznacza ciągły atak na pętle przeciwników. Nie zaś tracenie piłki na ich rzecz. Jednak nie mógł nic na to zrobić, więc skupił się mocniej na przejęciu kafla od Krukonów. Niestety nie zdążył przechwycić piłki, a i Mina nie zdołała jej złapać. Przeklął pod nosem, ale zaraz ustawił się tak, aby dziewczyna mogła mu podać kafla. Gdy tylko piłka wylądowała w jego rękach, Jamie ruszył w stronę pętli. Myślał tylko o tym, że powinni jak najszybciej wyrównać wynik i najlepiej nadrobić na tyle, żeby w przypadku złapania przez Krukonów znicza, wciąż być na wygranej pozycji. Czy było to możliwe? Tego nie wiedział, ale wiedział, że powinien rzucać na pętlę, póki miał do tego sposobność. Tak więc zrobił - rzucając z całej siły w kierunku pętli, licząc na to, że kafel przez nią wpadnie.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
K6: K100 i litery:82 Kuferek: 67 GM Własny sprzęt: Nimbus 2015, kompas, rękawice, gogle, kask, koszulka, ochraniacze Wykorzystany sprzęt drużyny: frotka Łączna liczba punktów: 80 Pozostałe przerzuty: 8/8 Dodatkowo: bransoletka z ayuahascą
Pogoda zdawała się w pełni oddawać nastrój, jaki ostatnio panował w szkole. I Victoria wcale się temu nie dziwiła, wciąż nie mogąc pojąć, jak mogło dojść do tego, do czego doszło. Była co najmniej oszołomiona i wciąż nie mogła pojąć, jakim cudem udało jej się uniknąć tego wybuchu. To, że tak panicznie bała się wody, uratowało ją przed oglądaniem tej tragedii, kiedy była w Londynie, działy się tutaj rzeczy tak przerażające, że nie chciało się do nich wracać. Starała się o tym teraz nie myśleć, bawiąc się bransoletką z z ayuahascą, którą wsunęła w końcu pod rękawicę, by jej nie spadła, wiedząc, że ten mecz również mógł coś zmienić, że mógł jednak popchnąć ich wszystkich jakoś do przodu, ale wiedziała, że to może okazać się trudne. Nie zamierzała skupiać się na niczym innym, jak na grze, jak na poszukiwaniu w tej zawiei, deszczu i śniegu złotego znicza, który mógłby sprowadzić ich na ziemię. Zamierzała, o ile to możliwe, pozostać głucha na wszystko inne, żeby po prostu zrobić to, co do niej należało. I tym razem, odrywając się od ziemi, miała wrażenie, że brzmi to zdecydowanie gorzko.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
K6: [url=link]-[/url] K100 i litery:8 hehs Kuferek: 6pkt Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła! Łączna liczba punktów: 12pkt Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie mam głowy do tego meczu - jestem rozproszony jeszcze w szatni, więc kiedy wsiadam na miotłę, to naprawdę nie czuję się zbyt pewnie. Wydaje mi się, że nałożyłem sobie za dużo rzeczy do zrobienia i teraz wiecznie brakuje mi czasu, ale gdy przesuwam spojrzeniem po wielokolorowych trybunach to nie mogę wyliczać ile jeszcze pracy przede mną, ile egzaminów, wywiadów, piosenek, prac domowych. Teraz liczy się tylko to, żeby dać z siebie wszystko ku chwale Slytherinu, bo nawet jeśli kompletnie nie mam ochoty na quidditcha, to nie biorę pod uwagi obijania się - nie, kiedy od tego mogą zależeć losy innych Ślizgonów, których nie mogę zawieść. Atmosfera na tym meczu wydaje się zupełnie inna, bo klimatyczne rozpoczęcie ze wspomnieniem zmarłych nauczycieli ściąga emocje na skraj wytrzymałości. Wzbijamy się w powietrze, rozpoczynamy grę, a ja jak zresztą zawsze odcinam się od pozostałych graczy. Nie reaguję na pokrzykiwania, nie dołączam się do żadnych akcji, bo moim zadaniem jest tylko wypatrywanie złotego znicza; podążam więc za każdym błyskiem, choćby miało to być odbicie światła od czyjegoś zegarka, albo coś równie błahego.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
K6 + przerzuty:6 Kuferek: 23pkt Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus (+4) , kompas (+1) , koszulka (+1) , gogle (+1), rękawice (+1), ochraniacze (+1) Łączna liczba punktów:32pkt. Pozostałe przerzuty: 3/3
Rozumiała rozpoczęcie meczu w taki, a nie inny sposób i choć uważała śmierć za naturalną kolej rzeczy, dostosowała się i godnie wzięła udział we wszystkich dzisiejszych zmianach, jakie miały miejsce na boisku. Czarna przepaska widniała na jej ramieniu, dość ładnie komplementując szmaragdową zieleń szat Slytherinu oraz jej rude loki. Przynajmniej dziewczyna w pewien makabryczny sposób uznała, że oprócz symbolicznego znaczenia, ma to też plusy estetyczne. Z powagą wzleciała też w powietrze, gdy w końcu wybrzmiał gwizdek i gra się rozpoczęła. NIestety to krukoni jako pierwsi zdobyli punkty, co Irvette ani trochę nie zadowoliło. Skupiła się więc na swoim zadaniu i wcale nie musiała długo czekać na okazję, by przelać całą swoją energię w pędzący tłuczek. Gdy tylko wyczaiła tę wielką kulę żelastwa, pochyliła się nad trzonkiem miotły i wystrzeliła w stronę tłuczka, by już po kilku sekundach posłać go wprost w Augustine`a. Strzał był mocny i celny, ale niestety krukoni mieli u siebie równie utalentowaną pałkarkę. Brooks zdążyła obronić kolegę z domu przed sporym ciosem, na co de Guise skrzywiła się pod nosem, odlatując nieco dalej, by szukać kolejnej okazji do ataku.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
K6:6 Kuferek: 211 Własny sprzęt: Miotła (+11), kompas (+1), gogle (+1), kask (+1), ochraniacze (+1), rękawice (+1), znak zorzy (+1), frotka (+1), koszulka (+1), różdżka (+5) = 24 Łączna liczba punktów: 235 Pozostałe przerzuty: 23/23
Brooks nie do końca wiedziała, jak się czuła z myślą, że dziś przyjdzie im grać. Jeszcze nigdy wcześniej żaden mecz nie odbywał się w tak przykrych okolicznościach, a te stare szkockie mury widziały wiele. Z jednej strony minęły zaledwie 3 tygodnie od tragedii, jaka się wydarzyła na szkolnym jeziorze. Z drugiej zaś – to spotkanie mogło stanowić to, czego wszyscy potrzebowali. Sport i tragedie miały w sobie niezwykłą moc zjednywania ludzi w tych najcięższych momentach. Były symboliczne opaski na ich rękach, była minuta ciszy oraz brawa dla odważnych nauczycieli, którzy oddali swoje życie chroniąc to delikatne, uczniowskie. A potem rozpoczęli spotkanie. Violka zdobyła pierwsze punkty, a potem ślizgoni ruszyli z błyskawiczny kontratakiem. Julka zauważyła, że w kierunku Augusta leci tłuczek posłany przez rudowłosą prefekt, dlatego czym prędzej rozpędziła miotłę, zajęła pozycję i odbiła niesforną piłkę gdzieś w eter.
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
K6:5 przerzut na 3 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: Nimbus 2015 aka „Boyden” (+7 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: cała reszta Łączna liczba punktów: a nie wiem ale ponad 10 nie wiecej niz 20 Pozostałe przerzuty: 0/1
Mam do qudditcha dość mieszane uczucia z jednej strony lubię grę - z drugiej czuję ogromną presję i jestem nazbyt ambitny. Moje zdolności w tej grze określam jako umiarkowane. Szczerze mówiąc przez fakt, że Julka była to fenomenalna, również chciałbym wypaść jak najlepiej. I tak tkwiłem w qudditchu między uwielbieniem a nadmiernym stresem. Wylatujemy na boisko i całe szczęście, że zawsze wyglądam równie nieentuzjastycznie każdego dnia, inaczej bardzo widać byłoby mój stres. Czułem się lepiej, że obok mnie był równie zdenerwowany Tomasz. Wzbiliśmy się w powietrze i zaczęło się świetnie dla nas, kiedy Violka prędko uzyskała nam przewagę. Ślizgoni próbowali zrobić odwet i kiedy mknęli do naszej bramki - już widziałem Irvette, która podnosiła pałę, by we mnie walnąć. Niepotrzebnie zrobiłem lekki unik zamiast zaufać Brooks, która natychmiast podleciała na ratunek. Przez to węże zdobyły punkt. Poirytowany rzuciłem kafla do przyjaciela licząc na to, że naprawi sytuację, a sam popatrzyłem w kierunku niesamowitego Zofiowego plakatu. Byłem naprawdę pod wrażeniem jej zdolności artystycznych.
______________________
I'm almost never serious, and I'm always too serious.
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
K6:1 Kuferek: 12 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 22 Pozostałe przerzuty: 2/2
Staram się nie myśleć o tym co wydarzyło się niedawno, a już na pewno nie o tym, że sprawcami tego wszystkiego były smoki. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak bardzo bym się obsrał, gdyby właśnie dzisiaj się tu jakiś pojawił. Ściskam w szatni Julkę, paplam Augustowi, żeby bronił pętli z odwagą w sercu, zbijam pionę z Billie i wylatuję na boisko z udawaną werwą. Jestem w chuj zdenerwowany i przez to wszystko zaczynam mamrotać coś do siebie pod nosem, żeby jakkolwiek opanować nerwy. Niepotrzebnie się martwiłem, bo nasza drużyna radzi sobie doskonale, Violka pierdolnęła kafla do pętli i zdobyła dla nas pierwsze punkty, a to znacznie podnosi moje morale. Nic jednak mnie tak nie cieszy jak obecność Fredki z dojebanym balonem w kształcie mojej głowy i wybitny transparent Zosi, która dziarsko nam kibicuje i wzruszam się widząc portret królewski przedstawiający moich dwóch pięknych ziomeczków. Gdyby nie żałobna atmosfera, wydarłbym się na pałkarza Slytherinu za ośmielenie się spałowania Augusta (na szczęście Dżuls była na posterunku) i nikczemnego ścigającego, który bardzo nieelegancko wcelował w naszą pętlę. Skandal!! Zmotywowany jak nigdy, gdy tylko biorę kafla, nie oglądam się za siebie i frunę w stronę bramki przeciwników. Celuję piłką do jednej z obręczy jakby nie było jutra i aż wstrzymuję na chwilę oddech, modląc się do wszystkich bóstw, żeby Ślizgonka tego nie obroniła.
K6:3 przerzucone na 2 Kuferek: 17GM Własny sprzęt: koszulka, kompas, ochraniacze (+3 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4 GM) Łączna liczba punktów: 24 Pozostałe przerzuty: 1/2
Z sentymentem przyglądała się sobie w odbiciu lustra, gdy nałożyła na siebie starą już koszulkę quidditchową z napisem "Best quidditch player". Nie pamiętała już, w którym roku ostatni raz brała udział w szkolnych rozgrywkach; generalnie nie pamiętała nawet, kiedy po raz ostatni latała na miotle dla przyjemności, bo nie miała takowej na własność. Zazwyczaj zmuszona była wybierać inne środki transportu. Nie chciała swoim uczestnictwem osłabić drużyny, która na pewno ciężko trenowała, ale z drugiej strony była już w ostatniej klasie, być może już później miała nigdy nie mieć okazji wzbudzić tych emocji. Westchnęła. Czuła spiralki nostalgii kręcące się przy jej skórze, tym łatwiejsze do wykrzesania, skoro nastroje w całej szkole przygasły w obliczu tragedii wydarzeń Nowego Roku. Musnęła palcami czarną opaskę, symbol żałoby; nie było jej tutaj, gdy to się wydarzyło, ale miała wrażenie, że i tak dotyka to ją jakoś osobiście. Uśmiechnęła się lekko do współgraczy, sięgając po pałkę i wychodząc na boisko, by oddać zmarłym nauczycielom hołd w minucie ciszy. Chłodne krople deszczu spadały na nos, wzbudzając dreszcze. Ale zaraz potem gra rozpoczęła się w zwyczajowym tempie, tak nagłym, że przez chwilę Billie miała wrażenie, jakby ugrzęzła w innym czasie. Musiała się przyzwyczaić do szybko śmigających piłek i w szczególności skoncentrować się na jednej z nich. Cieszyła się z pierwszych goli, cieszyła się, gdy Brooks obroniła Augusta przed atakiem. Potem Billie miała swoją własną szansę i bardzo chciała się wykazać, ale Julka znajdowała się na lepszej pozycji i miała zdecydowanie większe doświadczenie, więc to do niej posłała tłuczka.