Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
Autor
Wiadomość
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
K6:1 -> 4 Kuferek: 0 :)) Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: ee 10 za sprzet Pozostałe przerzuty: 0/1
Okazało się, że jestem niezastąpiony nawet i w naszej ślizgońskiej drużynie. Oczywiście jako człowiek wielu talentów uprzejmie zgadzam się zająć pozycję pałkarza. Słucham przemowy Willa, całuję Harry'ego w policzek, bo Irvette nie jest szczególnie zainteresowana i wylatujemy na boisko zwarci i gotowi, żeby wygrać mecz. I idzie nam naprawdę świetnie. Mój ziomek nie ma sobie równych i od razu robi perfekcyjny rzut do pętli (oczywiście trafia, bo Strauss woli przeklinać coś na całe boisko w języku szatana niż zająć się grą). Ja póki co spokojnie obserwuję całą akcję, dopinguję resztę drużyny i czekam aż będę potrzebny. Więc kiedy widzę, że jakiś obwieś posyła tłuczka w stronę naszego kapitana to prędko pojawiam się tam z moją imponującą pałką i dzielnie bronię Willa, jednocześnie uśmiechając się ciepło do Krukona.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
K6:5 → 6 Kuferek: 183 Własny sprzęt: Błyskawica (+6), różdżka (+5), rękawice (+1), koszulka (+1), gogle (+1), kompas (+1), pióro Galeschina (+2) Łączna liczba punktów: 200 Pozostałe przerzuty: 18/20
I kolejna akcja zakończona sukcesem – de Guise skutecznie znokautowała broniącą dziś bramek Strauss, dzięki czemu Whitelight mógł bez żadnych przeszkód wzbogacić ich stan punktowy i tym samym dać im przewagę nad rywalem. Niewielką, bo niewielką, ale zawsze jakąś, prawda? Byle teraz ją utrzymać, a najlepiej jeszcze sukcesywnie zwiększać, najlepiej tak, żeby złapanie znicza było jedynie formalnością kończącą mecz. Zawodnicy Ravenclawu coś dzisiaj jednak niedomagali – bez większego problemu zdołał odebrać jednemu z ich ścigających kafla nim ten zdołał w ogóle zagrozić ich pętlom. Zasalutował mu w podzięce i ruszył z powrotem na obręcze Niebieskich. Gdzieś po drodze dostrzegł nakierowanego ku niemu tłuczka, ale nie musiał się nim przejmować – Farris stanął na wysokości zadania i posłał go daleko od niego. Uniósł krótko kciuk w ramach podziękowania, by następnie zręcznie wyminąć innych zawodników, a kiedy tylko znalazł się naprzeciw pętli przeciwników zdecydował się swój rzut „ubarwić”, wykonując skok Dionisusa, bo kto mu zabroni być choć trochę fancy.
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
K6: - K100 i litery:77 / 6, 6 / G Kuferek: 64 Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 74 Pozostałe przerzuty: 7/7
Każdy kto znał Matta wiedział, że to chłopak, który tryska energią, a i mordka mu się praktycznie nie zamyka, ale akurat podczas meczów quidditcha zwykle nie odzywał się zbyt często, aby nie zatracić niezbędnej koncentracji. Co innego gdyby grał na pozycji pałkarza, wszak odbijanie tłuczków przychodziło mu znacznie swobodniej i naturalniej. Łapanie złotego znicza wymagało o niego znacznie większego skupienia. Przynajmniej był dość szczupły i zwrotny, co niewątpliwie pomagało w pogoni za uciekającą nieintuicyjnie piłeczką. Problem tkwił w tym, że żeby zacząć za nią śmigać, najpierw trzeba było ją odnaleźć, a póki co nie słyszał charakterystycznego świstu drobnych skrzydeł. Nie udało mu się również jeszcze wypatrzyć nigdzie złocistego błysku. Krążył więc po boisku w nadziei, że niedługo sytuacja ulegnie zmianie. Pilnował również położenia Brooks, by w razie gdyby dziewczyna jako pierwsza wyczaiła znicza, dotrzymać jej kroku. Przefrunął kilka metrów dalej, kiedy nagle przed oczami mignęło mu dokładnie to, czego szukał: droga do zwycięstwa i dumy Slytherinu! Nie oglądając się już nawet za swoją krukońską rywalką, by nie tracić cennych sekund, pochylił się na swojej miotle, osiągając całkiem niezłą prędkość. Może nie wycisnął z miotły maksimum jej możliwości, ale to i tak wystarczyło, by zbliżyć się do złotego znicza. Wyciągnął po niego dłoń, ostrożnie obserwując zmianę pozycji kulki, a w końcu pochwycił go zręcznie, unosząc ku górze. – MAM! KURWA, MAM! – Wykrzyknął do swoich wężowych kumpli w nadziei, że zdążyli przez ten czas uzbierać parę punktów, strzelając kaflem przez obręcze przeciwników. Powiedzmy sobie uczciwie, nie znał nawet dokładnego wyniku meczu, bo całą swoją uwagę poświęcił poszukiwaniom pana znicza.
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Tym razem uznałem, że dam coś strzelić kapitanowi, żeby sobie całych laurów nie zgarniać. Jedynie lecę za nim asekurując go, gdyby mnie potrzebował. Zatrzymuję się jednak w połowie, bo widzę że szukający nagle podrywają się w powietrzu. Zapominam o grze wokół i próbuję wypatrzyć komu lepiej idzie. Szczerze mówiąc, Julia Brooks wydaje mi się być ciężkim przeciwnikiem i martwię się, że zaraz moje niesamowite starania trafi szlag. Jednak najwyraźniej kompletnie niepotrzebnie. Zielona publiczność zrywa się z miejsc w radosnym okrzyku, kiedy Matt podnosi rękę w której ma złotą piłeczkę. Unoszę do góry pięści i śmieję się wesoło. Obejmuję najpierw najbliższego mnie Willa, a potem lecę do @Matthew C. Gallagher. Łapię go za mordę i bezpardonowo całuję go w usta, z tej całej radości, a potem jakby nigdy nic, lecę świętować dalej. Ląduję z resztą na murawie. Przytulam Farrisa i również go całuję, po łysej głowie, aż w końcu dopadam do @Irvette de Guise, by porwać ją w powietrze i obrócić kilka razy. - To co, idziemy się schalać jak wieprze? - proponuję wesoło do wszystkich kiedy w końcu odkładam na ziemię Irv i obejmuję ją ramieniem.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Kości / Litery / Przerzuty:18 (po 3 przerzutach) Kuferek: 193 Własny sprzęt: Bodzio (+7 GM), kask (+1 GM), kompas (+1 GM), rękawice (+1 GM), gogle (+1 GM), ochraniacze (+1 GM), różdżka (+5 GM), znak zorzy (+1 GM), koszulka (+1 GM), ochraniacz na zęby = 15 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 193+19 = 212 Pozostałe przerzuty: 18/21
Mogła być kadrowiczką, podobnie jak Strauss. Darren mógł z kolei być urzędaskiem z talentem, który umożliwiał mu grę w zawodowej drużynie. I co kurwa z tego? Czasem wszechświat pluł na talent i ciężką pracę. W takich momentach na boisko w drużynie przeciwnej wylatywała bowiem ślepa kura, której trafiało się ziarno. I tak było tym razem. Choć Julka patrolowała boisko tak skutecznie, jak mogła, to jednak amator w zielonej drużynie niemal wpadł na pijenego znicza i mecz skończył się, nim tak na dobrą sprawę się zaczął. Widząc złotą piłeczkę w dłoni Gallaghera, czy jak mu tam było, przeklęła jedynie siarczyście pod nosem, po czym wylądowała na murawie i bez słowa skierowała się w kierunku szatni. Były spotkania, które należało analizować, aby odkryć popełnione błędy. Tu jednak nie było co analizować. Przypadek, okrutny los, policzek od wszechświata. Na to nie było odpowiedzi.
/zt
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Przez chwilę w ogóle nie dotarło do niej, że Matt coś krzyczał. Dopiero gwizdek sędziego wyrwał ją ze skupienia i rozejrzała się wokół, by sprawdzić czyja to zasługa. Ciężko było Irv nie uśmiechnąć się, gdy okazało się, że to ich szukający dzierżył w dłoni złotą, skrzydlatą piłeczkę. -Jesteś niesamowity! - Uściskała @Matthew C. Gallagher, gratulując tak sprawnej akcji. Chyba jeszcze nigdy nie widziała, by szukający tak szybko zakończył rozgrywkę. Następnie poszła uściskać dłoń z @James Farris i @"William S. Fitzgerlad", któremu jak zawsze pogratulowała poprowadzenia drużyny w tak sprawny sposób do zwycięstwa. Widać dobry kapitan naprawdę był kluczem do sukcesu. Już miała ruszyć w stronę szatni, gdy @Hariel Whitelight porwał ją w powietrze obracając kilka razy. Irv naturalnie zaśmiała się z radości, oplatając szyję chłopaka swoimi ramionami. -No już, już postaw mnie. - Zaśmiała się, klepiąc Harr`yego po ramieniu, jakby chciała tym ruchem wymusić swój powrót na ziemię. -Ja chyba spasuję, ale bawcie się dobrze. - Rzuciła do reszty drużyny, składając jeszcze na policzku Hariela buziaka, o którego tak prosił się przed meczem nim objął ją swoim ramieniem. Nie była specjalnie zmęczona i oczywiście, że mieli co świętować, ale nie była pewna, czy chce spędzić następne godziny słuchając quidditchowych pasjonatów.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Skupiony na próbie wzbogacenia ich stanu punktowego o kolejne nawet nie zauważył tego nagłego zrywu szukających za zniczem. Dopiero okrzyk Matta, który prędko zresztą utonął w radosnej wrzawie rozlegającej się na zielono-srebrnej części trybun, a także następujący po nim gwizdek kończący mecz w pełni uświadomiły mu co właśnie nastąpiło. Rudzielec z radosnym okrzykiem na ustach wyrzucił pięści w górę, czując jak euforia rozpiera go od wewnątrz. Zwyciężyli, rozgramiając przy tym niepokonanych dotychczas Krukonów i to pomimo tego, że wielu stałych zawodników nie dało rady dziś zagrać i został zmuszony naprędce sklecić jakiś skład, żeby mieć w ogóle kogo wystawić na ten mecz. Jakiekolwiek obawy z tym związane okazały się na szczęście płonne, bo jego Węże poradziły sobie wręcz doskonale. Upojony szczęściem z ich kolejnej wygranej odwzajemnił uścisk Whitelighta, by następnie pokierować swoją Błyskawicę ku murawie i zeskoczyć z niej około metra nad ziemią. — Stary, wiedziałem na jakiego konia dzisiaj postawić! — rzucił, szczerząc w zęby w szerokim uśmiechu, w stronę Matta i niemal z całej siły klepnął go przy tym w plecy. Zaraz potem jego uwaga powędrowała ku @Irvette de Guise, której uścisk dłoni odwzajemnił, przyjmując jednocześnie skinieniem głowy jej gratulacje. Samemu zaś podziękował jej, że znów poratowała drużynę swoją obecnością. Dobrze w końcu wiedział, że nie pałała specjalnie miłością do gry, a mimo tego jeszcze ani razu nie zawiodła teamu, czego niestety nie mógł powiedzieć o części pierwszego składu. Podziękował też za grę @James Farris, który sięgnął po pałkę pomimo tego, że oficjalnie nie był częścią drużyny, a także rezerwowemu obrońcy. Ten wprawdzie się specjalnie nie wykazał, wpuszczając tego jednego jedynego kafla ze strony Krukonów, ale cóż, dziś był częścią zespołu. — Do niczego cię nie będę zmuszał, ale rozważ przemianowanie się na ścigającego, bo naprawdę sobie radzisz z kaflem — zwrócił się jeszcze do @Hariel Whitelight. Chłopak naprawdę dzisiaj wymiatał na tej pozycji, a jemu przydałby się jakiś solidny partner. Wprawdzie niby skład wężowych ścigających był obsadzony w całości, ale chociażby taki Charlie nie uraczył swoją obecnością żadnego treningu, odkąd on sam przejął pałeczkę kapitana, więc przesunięcie go do rezerwy było tylko kwestią czasu i znalezienia odpowiedniej osoby mogącej go zastąpić. — Mnie nie trzeba dwa razy namawiać, powiem nawet więcej – ja stawiam, trzeba w końcu należycie uczcić nasz kolejny sukces. — Uniósł wyżej kącik ust, kiwając przy tym entuzjastycznie głową w odpowiedzi na propozycję Harry’ego. — No nie daj się prosić, miałaś w końcu swój udział w tej wygranej. — Przeniósł spojrzenie w stronę Irvette. Oczywiście nie miał zamiaru jej zmuszać do wspólnego świętowania, bo nie o to w tym chodzi, ale jakby nie spojrzeć – stanowiła jednak część tej drużyny i miło by było, gdyby dołączyła do celebrowania tej pięknej chwili, kiedy Slytherin znów stał się siłą, z którą należało się liczyć.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Po mojej fenomenalnej obronie przed tłuczkiem Will rzuca na pętle, ale w sumie to nie wiem czy trafił, bo nasz szukający drze mordę, że złapał znicz. Z radosnym okrzykiem wyrzucam ręce w górę, wciąż bardzo zgrabnie lawirując na miotle, a potem mknę na murawę, żeby rzucić się w objęcia reszty drużyny. W międzyczasie odnajduję na trybunach rozpromienioną @Mererid Tew, której macham, łapię się teatralnie za serce widząc jej eleganckie węże wymalowane na policzkach i triumfalnie podnoszę pałkę, ciesząc się jak dziecko z tej wygranej. Biegnę do Matta, którego klepię radośnie w ramię, potem przyjmuję całuska w łysy czerep od Harry'ego i ściskam się z @Irvette de Guise. - Śmiało można nas nazwać dream teamem - szczerzę się, bo jak widać nie tylko w prefektowaniu stanowimy wspaniały duet. W tym ferworze emocji przytulam @William S. Fitzgerald, który bardzo miło dziękuje mi za grę. - Może to jest ten moment, w którym powinienem zapisać się do drużyny - oznajmiam, licząc na to, że kapitan zaaprobuje ten wspaniały pomysł - w końcu pokazałem dzisiaj, że nawet bez przygotowania jestem prawdziwym asem w rękawie. Co dopiero będzie, gdy zacznę pojawiać się na treningach! Nie mam jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo @Hariel Whitelight proponuje opicie sukcesu, a ja zdecydowanie jestem w nastroju do świętowania. Cały rozpromieniony kiwam głową. - O koniecznie!! - popieram mojego przyjaciela, ale najwidoczniej Will nie potrzebuje motywacji do wieczornego schlania mordy, bo nawet szczodrze szasta galeonem i stwierdza beztrosko, że stawia. - No właśnie, Irv, nie daj się prosić - trącam ją lekko w ramię. - Tym razem nie będzie zadymy - obiecuję, mimo że na poprzedniej imprezie też nie miałem zamiaru jej niepotrzebnie denerwować.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Kiedy obejmuje się bądź obcałowuje ze wszystkimi chłopcami, a raczej kiedy kończę to robić, William zagaduje mnie o moją pozycję w drużynie. Szczerze mówiąc zawsze byłem przekonany, że mam super cela, ale głównie z tego powodu zazwyczaj wybierałem tłuczkowanie. A może faktycznie powinienem zastanowić się poważnie nad inną rolą dla siebie. - Hm. Może masz rację. Jeśli chcesz mnie awansować do składu jako ścigający za kogoś, nie mam nic przeciwko - oznajmiam @William S. Fitzgerald, bo przecież sam nie będę się wbijał na miejsca jakichś ludzi, ale jeśli sam kapitan tak zarządzi, to nikt nie będzie podskakiwał. - Ja jestem za! - oznajmiam jeszcze kiedy tylko James rzuca swoją nonszalancką przemowę, że chyba powinien być w drużynie. Unoszę do góry ręce w zwycięskim geście kiedy mężczyźni z drużyny stanowczo popierają moją chęć do zalechwania mordy. Oczywiście @Irvette de Guise coś jęczy i psuje zabawę, na co przewracam oczami i pyrgam ją lekko łokciem. - Zostawisz takiego bohatera meczu samego sobie? - pytam wskazując na siebie z szerokim uśmiechem. - Ograniczymy rozpływanie się nad naszą cudowną grą do minimum, jeśli Cię to pocieszy - dodaję i wyciągam dłoń w jej kierunku pytająco czy idzie z nami, sam zaś powoli kieruję się ku szatni, by prędko się przebrać i pobiec świętować.
zt harry i kto tam chce z druzyny
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Zgadzała się ze wszystkim, co powiedział Will. Harry pasował na ścigającego i nie tylko dlatego, że Irv uważała, że z Jamesem tworzą naprawdę niezwykły duet pałkarzy. -Dla krukonów raczej team z koszmarów. - Pozwoliła sobie na mały żarcik w stronę @James Farris, ale zgadzała się. To już kolejny mecz, podczas którego udowodnili, że potrafią zdziałać razem wiele i miała nadzieję, że jeśli znów będzie musiała chwycić za pałkę, drugą będzie dzierżył właśnie ślizgoński prefekt. Nie spodziewała się takiego odzewu na jej rezygnację z opijania zwycięstwa. Miała swoje plany, które raczej nie zakładały otoczenia sześciu spoconych facetów, najebanych jak świnie. czy mogła im jednak odmówić? Spojrzała po kolei na każdego z nich, po czym westchnęła ciężko -Niech wam będzie, ale tylko jedno piwo! Jeszcze się upiję i uznam, że też powinnam dołączyć do pierwszego składu. - Prychnęła rozbawiona, nie patrząc na to, że pewnie obraziła w tej chwili każdego, kto znajdował się na boisku i trybunach. Chwyciła za to dłoń @Hariel Whitelight i udała się wraz z resztą w stronę szatni, szczerze żałując tej decyzji, kiedy to dużo bardziej wolałaby wykorzystać ten wieczór na długą relaksującą kąpiel w łazience prefektów.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Wywołana zwycięstwem euforia wciąż go rozpierała, więc w odruchu odwzajemnił uścisk Farrisa. To była jedna z rzeczy, za które tak kochał Quiddditch – emocje, jakie ta gra potrafiła wywołać. Zwłaszcza te ich pozytywne spektrum, jak właśnie teraz, bo nie dało się zaprzeczyć, że mieli powody do radości. — Żadne tam „może” – to jest dokładnie ten moment, w którym powinieneś zapisać się do drużyny, masz w końcu dryg i aż żal byłoby to zmarnować — odparł @James Farris z uniesionym kącikiem ust i bez żadnego zastanowienia, kiwnąwszy przy tym aprobująco głową. Taki debiut wyraźnie pokazywał, że chłop ma do tego smykałkę – reszta to tylko kwestia doszlifowania na treningach. Przytaknął też @Hariel Whitelight, gdy ten zgodził się by przesunąć go na inną pozycję. Opór jedynej przedstawicielki płci pięknej w ich obecnym gronie szybko złamał się w starciu z siłą perswazji kilku chłopa. W końcu jak świętować, to tylko całą ekipą – każdy wszak w mniejszym lub większym stopniu przyłożył rękę do tego, że mieli ku temu powód. Jakby nie spojrzeć, Quidditch był sportem drużynowym. Poza tym integracja poza boiskiem też była istotna, prawda? — That’s the spirit! — Wyszczerzył się, gdy @Irvette de Guise ustąpiła i dała się jednak namówić chociaż na to jedno piwo. Reszty jej wypowiedzi nie skomentował, bo choć chętnie przeniósłby ją do pierwszego składu, to szanował jej decyzję i nie miał zamiaru na nią naciskać. — I ta, postaramy się ograniczyć nasze zachwyty do minimum — przytaknął jeszcze słowom Hariela, a w jego głosie rozbrzmiała nutka rozbawienia, nim sam także zaczął się kierować ku szatniom, żeby się ogarnąć zanim wyruszą opijać dzisiejsze zwycięstwo.
Mecz quidditcha! Niby nic szczególnego, niby zwykłe szkolne rozgrywki, a jednak serce Josha biło jak szalone kiedy poprawiał szatę na sobie, wychodząc na boisko. Wcześniej sądził, że trenowanie drużyn jest dla niego, ale nie pamiętał, aby w ciągu ostatniego roku czuł takie emocje, jak w tej chwili. Przed meczem zdążył zaznajomić się z wynikami tegorocznych rozgrywek i już widział, że jeśli wygra Slytherin, będzie znany zwycięzca pucharu. Jeśli jednak wygra Gryffindor, wszystko mogło się zmienić. Chciał tego. Chciał, żeby ten mecz był niesamowity, pełen pasji, pełen ciągłego przechwytywania kafla. Życzył w duchu graczom, aby dali z siebie wszystko, żeby się nie poddawali przy pierwszych stratach i aby doprowadzili kibiców do palpitacji serca. Niech trybuny szaleją, gdy gracze będą sięgać po zwycięstwo. - Na wstępie powiem tylko, że cieszę się, że jestem dziś sędzią. Mam nadzieję zobaczyć naprawdę świetny mecz, w którym pokażecie mi, że trenowaliście mocno pod okiem waszych kapitanów i profesor Brandon - zaczął, wypuszczając tłuczki i złoty znicz w powietrze. Złapał kafla do rąk, spoglądając na obie drużyny z szerokim uśmiechem na twarzy. Prawdę mówiąc był wzruszony i jeśli ktokolwiek przyglądałby mu się w tej chwili, mógłby dostrzec błysk łez w kącikach jego oczu. - Zaczynamy - krzyknął wyrzucając kafel w powietrze, samemu również unosząc się na miotle, obserwując czerwono zielonych zawodników.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
K6:336 Kuferek: 186 [z runą Algiz] Własny sprzęt: Błyskawica (+6), różdżka (+5), pióro Galeschina (+2), koszulka (+1), rękawice (+1) Łączna liczba punktów: 201 Pozostałe przerzuty: 18/20
Mecz w zasadzie o wszystko, choć tym razem wreszcie nie walczyli o swoje być albo nie być w lidze, ale o sam Puchar – jak dziś wygrają to mają go już w kieszeni, więc zdecydowanie było o co walczyć. Wprawdzie martwił go nieco ten ciągły brak księżyca i to, jak to zjawisko wpływało na część drużyny, ale starał się niczego nie dawać po sobie poznać, żeby nie podkopywać niczyich morale, gdy zebrał drużynę jeszcze w szatni, nim otrzymali sygnał do wylotu na boisko. — Nie będę wam prawić długich mów motywacyjnych ani niczego w tym rodzaju, wszyscy dobrze wiemy jaka dzisiaj jest stawka, więc krótko i na temat – dajcie z siebie absolutnie wszystko i jeszcze trochę, utrzyjmy Lwom nosa i pokażmy wszystkim, że Slytherin to potęga nie do zatrzymania! — Zwieńczył to wyrzuceniem pięści w górę, żeby jeszcze bardziej zmotywować swoich zawodników. Po wyjściu na boisko i wymianie tradycyjnych uprzejmości – i opanowaniu radości na widok Walsha, który sędziował dzisiejsze starcie – wskoczył na miotłę i zajął swoją zwyczajową pozycję. Ostatni raz jeszcze zerknął po swoich Wężach, a kiedy tylko kafel poszedł w górę natychmiast śmignął ku niemu, nie dając innym nawet szans. Ze swoją zdobyczą zaś od razu pognał ku pętlom Gryfonów, wykorzystując towarzyszący początkowi meczu kocioł, a znalazłszy się w dogodnej odległości z wykorzystaniem łomotu Finbourgha cisnął kafel ku obręczom.
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
K6:4 Kuferek: 20! Własny sprzęt: koszulka qudditchowa (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: Błyskawica, kask, ochraniacze, rękawice, gogle, kompas (+9) Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3
Niesamowicie ekscytuję się dzisiejszym meczem; tak jak wczoraj jeszcze przejmowałem się, że nie jestem wystarczająco przygotowany, że może lepiej ustąpić nieco bardziej doświadczonym zawodnikom, tak dzisiaj od samego rana zwyczajnie rozpiera mnie energia i przekonanie, że halo, nie możemy przegrać z jakimiś tam Wężykami, jesteśmy super. Zresztą, najważniejsza jest przecież zabawa i dreszczyk adrenaliny - a te najlepsze są pod groźbą otrzymania rozpędzonym tłuczkiem po twarzy. - Rozgromimy ich w dziesięć czy piętnaście minut? - podpytuję @Marla O'Donnell i zaraz szczerzę się wesoło kolejno do moich przyjaciół, gdy przywdziewam całe eleganckie sportowe umundurowanie, które ma mnie zabezpieczyć przed większymi urazami - co jak co, ale z tym Hogwart się postarał. Może podczas zajęć używamy gównomioteł sprzed wieków, ale możliwość polatania na takiej Błyskawicy sama w sobie jest już wystarczającą motywacją, by dołączyć do drużyny. Słysząc sygnał, podrywam się do lotu, czując przyjemne uderzenie powietrza na policzkach. I zaraz już jestem przy pętlach, gotowy bronić pierwszego ataku... nawet się jednak nie zdążam obejrzeć, a kafel przelatuje mi koło nosa, a Ślizgoni są bogatsi w dziesięć punktów. - Świństwo - mamroczę sobie pod nosem, bo Ślizgoński kapitan mógłby dać szansę mi się trochę rozgrzać, a nie taką petardę od razu posyłać.
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
K6:4 Kuferek: 27 Własny sprzęt: rękawice, ochraniacze Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko pozostałe do 10 Łączna liczba punktów: 3 Pozostałe przerzuty: 3/3
Ostatni mecz tego sezonu! Naprawdę nie potrafiła ukryć ekscytacji, która rozpierała ją od samego rana. Wszystko robiła w pośpiechu, tak jakby miała tym przyspieszyć moment wsiadania na miotłę. Po niedawnym miotlarskim kryzysie przyszedł czas na miotlarski renesans i Griffin czuła się dziś na miejscu bardziej niż kiedykolwiek. Nawet prezentowała się... w miarę! Związała włosy i starannie ukryła je pod kaskiem, założyła wszystkie ochraniacze i zrobiła porządną rozgrzewkę, a wychodząc na boisko, z dumą godną lwicy wypinała do przodu pierś. Udało jej się szybko złapać w swoje ręce piłkę po chwili grozy, jaką zafundował im kapitan Ślizgonów. Uśmiechnęła się do Jinxa, który bezbłędnie obronił potencjalnego gola, kiedy przejmowała od niego kafla. Pomknęła przed siebie, ale widząc, że nie przebije się przez przeciwników, podała piłkę do Drake'a, który wysunął się na prowadzenie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:4 Kuferek: 22 GM Własny sprzęt: Błyskawica Doskonała (+6 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko poza miotłą Łączna liczba punktów: 34 Pozostałe przerzuty: 3/3
Miał nadzieję że uda się węże w tym meczu roznieść. Nie robił sobie oczywiście nadziei że uda się zdobyć puchar w tym roku, bo z tego co wiedział krukoni znowu mieli na to cholernie wysokie szanse. Mecz ledwo się zaczął, a Fitz już przeleciał z kaflem całe boisko i strzelił im ładnego gola. Mieli teraz okazję się odegrać i kiedy tylko Hope podała mu kafla, Drake przypuścił szturm na gadzie pętle celując w lewą obręcz. Szkoda że wiele to nie dało bo obrońca Ślizgonów widocznie nie miał ochoty na przysypianie. No nic... Okazji będzie jeszcze wiele.
K6:4 Własny sprzęt: szkolny sprzet Łączna liczba punktów: 1 Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie miał okazji grać zbyt często, więc, prawdę mówiąc, nie spodziewał się, że będzie wyśmienitym obrońcą na tym meczu. Czuł stres, gdy setki par oczu go obserwowało, dłonie pociły mu się na trzymanym trzonku miotły, ale zamierzał dać z siebie wszystko. W końcu dostał się do gry, nie jako rezerwowy, ale jako pełnoprawny zawodnik! Musiał dać z siebie wszystko. Obserwował, co się dzieje na boisku i niemal spadł z miotły, gdy zorientował się, że Gryfoni lecą prosto na niego. Nie mógł zawieść kapitana! Zacisnął zęby i gdy tylko ścigający czerwonych rzucił kafla w jego stronę, skręcił gwałtownie miotłą, sięgając od razu ręką, przechwytując piłkę. Przechwytując! Z uśmiechem na twarzy podał kafla do swoich, czując, że poradzi sobie z następną akcją. Da radę.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
K6:6 Kuferek: 2 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 12 Pozostałe przerzuty: 1/1
Słucham uważnie przemowy Willa i przytakuję mu głową - Gryfoni nie mają żadnych szans i nic tego nie zmieni, nawet nieobecność mojego super ziomka Hariela czy nagła zmiana pozycji, która była konieczna. Jestem zmotywowany, aby wygrać, nieważne jakim kosztem. Przytulam do siebie @Irvette de Guise, klepię w ramię @Archie N. Darling, życzę wszystkim powodzenia i wylatuję w powietrze z nadzieją, że nie spadnę z miotły z powodu chronicznego zmęczenia i braku snu. Już po chwili mam powód do uśmiechu - krzyczę głośno, gdy Fitzgerald celnie rzuca do pętli i zdobywa dla nas pierwsze punkty, ale nie zamierzam się tym samym zdekoncentrować. Gdy nasz obrońca pięknie broni i podaje mi kafla, zgrabnie go przechwytuję i lecę w stronę bramek Gryffindoru. Staram się cisnąć piłkę jak najcelniej i czekam z zapartym tchem czy udało mi się trafić.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Kuferek: 16pkt Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus (+4) , kompas (+1) , koszulka (+1) , gogle (+1), rękawice (+1), ochraniacze (+1) Łączna liczba punktów: 25pkt Pozostałe przerzuty: 0/2
Kolejny mecz w końcu nadszedł. Irv tak jak obiecała, nadrobiła zaległości, których narobiła sobie na treningu, gdy straciła panowanie nad sobą i zaatakowała nowego ślizgona. Wciąż nie czuła się najlepiej i była zła na samą siebie, że tak się to wszystko stało, ale dziś nie miała czasu o tym rozmyślać. Trzeba było skupić się na wygranej i współpracy z innymi członkami drużyny, by nie zawieść tych, którzy na nią liczyli, a przede wszystkim Williama, którego czuła, że zawiodła. Humoru nie poprawiał jej fakt, że Harry był dziś nieobecny, a choć raczej nie chciała przyznawać tego na głos, jego obecność zawsze dodawała jej nieco odwagi i uśmiechu podczas gry, która nie była tym, co prefektka kochała. Wisienką na torcie, który sprawiał, że Irv trzymała się dziś na uboczu była obecność Javiego. Może i nie sprowadzała go dziś do parteru przy pomocy swoich hipnotycznych zdolności, ale jej tęczówki były o wiele ciemniejsze niż zazwyczaj, gdy tylko zwracała się w jego stronę. Niestety, byli drużyną, a że Morales zastępował dzisiaj Jamesa na pozycji pałkarza, Ruda musiała schować wszelkie urazy i skupić się na współpracy. Naprawdę nie był to jej najlepsszy dzień i gdyby tylko mogła w ogóle by się na boisku nie pojawiała, ale wiedziała, że skład wciąż jest zbyt kruchy, by mogła z czystym sumieniem go opuścić. Związała więc swoje rude loki we francuzki warkocz, który następnie ukryła częściowo pod kaskiem i czekała na rozpoczęcie spotkania. - Nie miej dla nich litości. - Rzuciła tylko do @Javi Morales bez najmniejszych emocji. Williamowi posłała za to ciepły, pełen wsparcia uśmiech, mówiący o tym, że da z siebie wszystko. - Wolałabym grać dzisiaj u Twojego boku, ale nie martw się, nie zmieni to naszej wygranej. - Ucałowała go w policzek (@James Farris), po czym zebrała sprzęt i z resztą drużyny wyleciała na boisko wśród wrzawy panującej na trybunach. Gdy tylko Walsh rozpoczął mecz, Ruda od razu skupiła się na swoim zadaniu. Miała po całości wyjebane w całą resztę, a jej oczy były prawie tak czarne jak latające po Brytanii dementory. Nie obchodziły ją kafle, punkty, czy znicze. Chciała tylko wyładować się na tłuczku i przeciwnikach, bo niestety nie wypadało jej posłać żelaznej kuli prosto w kręgosłup kogoś, kto lata w jej własnych barwach. Ślizgoni jako pierwsi dorwali kafla, którego przejął sam kapitan pędzący w stronę obrońcy gryfonów. Nie trzeba było długo czekać, jak trybuny ponownie zawrzały, co świadczyło jasno o pierwszych punktach dla ślizgonów. Sytuacja była dynamiczna, ale Irv nie liczyła goli bo właśnie zobaczyła James szarżującego na bramkę gryfonów i tłuczka, który aż prosił się o posłanie w stronę obrońcę czerwonych. Nie zastanawiając się zbędnie podleciała więc do mknącej piłki, ale niestety była ustawiona zbyt niedokładnie, by wymierzyć celne uderzenie. Szybko więc zmieniła taktykę, gwizdając na Javiego, by zwrócić jego uwagę i z niezłą siłą posłała tłuczek do niego, by ten mógł dokończyć dzieła, co też zrobił, na co Ruda uniosła ledwo widocznie jedną brew w geście niemego zadowolenia.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Javi Morales
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech i ostra woń mięty, jaka się za nim rozchodzi
Nie pamietał kiedy ostatnio siedział w miotle. W gruncie rzeczy ostatniego treningu nie dało się zaliczyć do owocnych, a odkąd Javi zaprzepaścił swoją karierę narodową, spoczął na laurach i nigdy więcej nie wrócił do regularnych treningów. Uczestniczenie w meczu było odzywcze, przywoływało wspomnienia ze szkoły, a i zdawało się też konieczne, jeśli poważnie myślał o pozycji w pierwszym składzie - a nie myślał, bo będąc szczerym, jego szansa na wielką karierę minęła, więc teraz szukał już tylko zabawy. A skoro tak, zignorował chłodny ton Irvette, uśmiechając się do niej bez skrępowania. — Jasne. Ale nie zaczepiał jej więcej, ostatnio dała mu jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowana znajomością, więc zamiast na niej, skupił się na grze. Gwizd skierowany w jego stronę wyłapał intuicyjnie, tak samo machinalnie (pamięć mięśniowa widocznie dzialała lepiej niż jego dyscyplina) zamachnął się pałką, precyzyjnie trafiając obrońcę drużyny przeciwnika. Na lekkie uniesienie kącika ust Irvette, odpowiedział tym samym, ale bez dużej wylewności, bo już chwilę później wrócił na swoją pozycję, gotów do kolejnych ataków.
K6:3 przerzucone na 4 Kuferek: 15 Własny sprzęt: nie Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 25 Pozostałe przerzuty: 1/2
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
K6:# K100 i litery: (tylko dla szukających) Kuferek: 21 Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 31 Pozostałe przerzuty: 1/3
Nie była jakoś szczególnie wielką fanką Quidditcha, ale nie mogła zignorować tego, że drużyna potrzebowała do meczu pałkarza, który waliłby tłuczkami w Ślizgonów ku chwale Gryffindoru. Oczywiście, że się do tego zgłosiła się do tego zadania, ale nie przygotowała się na to, że w jej obowiązkach znajdzie się również bronienie kolegów i koleżanek, a to było już o wiele trudniejsze do zrobienia. I tak oto chociaż była panią wpierdolu to bronienie kogoś w kogo już leciał tłuczek było o wiele bardziej skomplikowaną sprawą wymagającą więcej finezji. Której ona nie posiadała. I tak oto... poległa. I miała wrażenie, że ją także po zejściu z boiska czeka wpierdol równie srogi co od tłuczka.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Początek okazał się zimnym prysznicem dla przygotowanych do gry Gryfonów, kiedy Fitzgerald złapał za kafel i samemu postanowił coś udowodnić wszystkim tu zebranym. Stracony gol zdecydowanie nie był sojusznikiem Lwów, które oprócz potrzeby wygranej, powinny w tym spotkaniu ugrać możliwie jak najwięcej bramek, aby liczyć się w ewentualnych dalszych rozgrywkach. Wierzyła jednak, że choć wieczór zaczynał się szorstko, wszystko dało się jednak mimo to odkręcić. I miała zamiar mieć w tym swój udział, choć przede wszystkim liczyła na rozpędzających się stopniowo ścigaczy. - Marcysia, zrób z nimi porządek. - poprosiła z wątpliwym spokojem przyjaciółce, mijając ją podczas zmieniania pozycji na boisku, aby nie narazić się na nadlatujące tłuczki.
K6: [url=link]-[/url] K100 i litery:67 Kuferek: 137 GM Własny sprzęt: +13 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 150 Pozostałe przerzuty: 15/15
K6: - K100 i litery:60 Kuferek: 3pkt Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (4pkt) + kask quidditchowy (1pkt) + gogle (1pkt) + koszulka (+1pkt) + ochraniacze (1pkt) Łączna liczba punktów: 11pkt Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie spodziewałem się, że tak szybko wyjdę na boisko podczas prawdziwego meczu - nie wiem, czy czuję się gotowy, ale dawno już przyzwyczaiłem się do tego, by to właśnie pewność siebie zakładać wtedy, kiedy pokazuję się przed większą ilością ludzi. Pożyczam jak najwięcej ze szkolnego sprzętu, tak właściwie samemu nie posiadając za dużo z takich miotlarskich gadżetów; cieszę się, że mogę przetestować swoje siły jako szukający, bo po treningach to z tym czuję się najlepiej i to do tego najmocniej mnie ciągnęło. Byłem tak przekonany swojego grzania ławki rezerwowych, że nawet nie interesowałem się zachodzącymi w składzie zmianami - dowiaduję się tylko, że lecę i niczym więcej nie muszę się przejmować, zresztą mam przy sobie też mojego ziomka (@James Farris). Czekam na rozpoczęcie z rozszalałymi emocjami - od tej strony stadiony znam tylko z tych sytuacji, w których na nich występowałem, kiedyś nawet w meczowej przerwie... Ale teraz nie jestem tu sam, uwaga nie jest skupiona na mnie, a ja odpowiadam za resztę mojej drużyny dokładnie tak, jak oni za mnie. Dziwi mnie tylko, że pośród czerwieni przeciwników nie widzę znajomej sylwetki Ruby, ale nie mam czasu się nad tym zastanawiać, bo zaraz wzbijam się już wysoko i szukam złotego błysku uciekającego znicza. Nie do końca umiem orientować się w poszukiwaniach i pilnowaniu tego, co robi reszta drużyny, ale wiwatów ślizgońskiej części publiki nie sposób zignorować, więc przynajmniej wiem, że zaczynamy z przytupem!
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
K6: - Kuferek: 20! Własny sprzęt: koszulka qudditchowa (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: Błyskawica, kask, ochraniacze, rękawice, gogle, kompas (+9) Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3
Szybko okazuje się, że pozycja obrońcy to bardzo niewdzięczna funkcja; mam nadzieję, że nasza Lwia Kapitan nie będzie na mnie zła za tak żałosne przepuszczenie pierwszej bramki, ale szczerze mówiąc to nawet nie mam za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, bo kafel krąży po rękach i niestety zaraz wraca ponownie w moje pobliże. Kątem oka dostrzegam, że tym razem przy wsparciu ślizgońskich pałkarzy. Czuję jak adrenalina zaciska mi żołądek; pozostaje mi wierzyć, że Mulan będzie miała rękę na pulsie. Zamiast tego ja koncentruję się na ścigającym; obserwując jego ruchy jestem praktycznie pewny, że wiem, w które miejsce poleci kafel. Nie jest jednak dane mi się przekonać, czy miałem rację, bo uderzenie tłuczka odbiera mi dech w piersi. Nie mam nawet wystarczająco wiele powietrza by rzucić w przestrzeń pełne wyrzutu "serio kurwa", które rozbija mi się po głowie. Zamiast ekscytacji czuję teraz trochę więcej złości na siebie, bo totalnie można było to zagrać lepiej. Muszę dalej zagrać lepiej.