Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
Autor
Wiadomość
Arthemis D. Verey
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Towarzyski mecz Quidditcha z uczniami Hogwartu brzmiał jak jakaś głębsza abstrakcja, jednakże co mu oceniać. Brzmiało jak brzmiało, a dzieciaki nie raz były zdolniejsze od profesjonalnych graczy, czego idealnym przykładem był fakt, że on i Patricia grali praktycznie jako jedyni dorośli we własnym składzie. Reszta znała zapewne całą przeciwną drużynę, bo w końcu wciąż należeli do grona hogwardzkich żaków. Czy się denerwował? A skąd, brał to jaką dobrą zabawę, może jakiś dodatkowy trening. Mówiąc szczerze wolał się dobrze bawić i przegrać, niż spinać poślady z wygraną. Och jak on polecał takie podejście. W zasadzie tak wyglądało całe jego życie. Wchodząc na boisko, pożartował jeszcze trochę z ludźmi z własnej drużyny, witając się przy okazji z rywalami i przede wszystkim z Morgan, która zdaje się była jego największym przeciwnikiem. Czy o niej słyszał? Nie. Czy zakładał, że może być dobrym graczem? Z pewnością. Uśmiechnął się do niej szczerze, wyszczerzając te swoje białe i równe zęby. Miał ochotę coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Poprawił ochraniacze, skoczył na swoją miotłę i pomknął do przodu, a gdy rozległ się gwizdek sędziego, to ruszył w ostatnie mu znane miejsce ucieczki znicza, którego starał obserwować się odkąd tylko wyskoczył z kufra. To, że będzie zadowolony z wygranej kogokolwiek przecież nie oznaczało, że tak łatwo ją odda.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6: - K100 i litery:62 Kuferek: 130 Własny sprzęt: +13 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 143 Pozostałe przerzuty: 13/14
Świąteczny mecz w żaden sposób nie był dla niej sposobem na odpoczynek, czy zrelaksowanie się. Mając naprzeciwko siebie nie tak dawnego mistrza świata, nawet, jeżeli w tym sezonie cały jego ligowy zespół nieszczególnie dowoził, oczywistym było, że Davies weźmie sprawy na poważnie. Zresztą byłoby tak nawet, jakby chodziło o rywalizację z początkującym pierwszakiem - zawsze czuła, że sobie i innym miała coś do udowodnienia. Tym bardziej w bieżącym czasie, kiedy Gryffindor, z nią zresztą na czele, nie miał szczególnie pozytywnie rysującej się passy. Nawet, jeżeli na papierze jej szanse na prześcignięcie Vereya wyglądały słabo, na ten moment zupełnie by jej wystarczyło, gdyby po prostu zaliczyła solidny występ.
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
K6:2 Kuferek: 60 Własny sprzęt: +4 (rękawice, kompas, ochraniacze, koszulka) Wykorzystany sprzęt drużyny: +6 (miotła, kask, gogle) Łączna liczba punktów: 70 Pozostałe przerzuty: 6/7
Akcja na boisku nabierała tempa, nikt z grających zdecydowanie nie tracił czasu na choćby zastanawianie się, czy stosowanie jakichś kombinacji. Violka szybko przejęła kafla i równie szybko wpakowała go do pętli przeciwnika, co spotkało się z entuzjastycznym okrzykiem Edgcumbe'a. Puchon nie zamierzał się jednak rozpraszać i czujnie krążył wokół swoich bramek. Nie minął moment, a ku niemu wystrzelił Drake - Thaddeus obronił kolejny rzut, szczerząc się przy tym do Gryfona. — Całkiem nieźle! — rzucił bez ironii, jednocześnie przerzucając kafla do Fitza. Gra musiała toczyć się dalej, a on liczył po prostu na szybką kontrę. — Dzięki Brooksie! — zakrzyknął jeszcze do Julii, gdy ta wybiła tłuczka zmierzającego w jego stronę.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
K6:4, podanie Kuferek: 166 (z wliczoną runą Algiz) Własny sprzęt: Błyskawica (+6) | różdżka (+5) | koszulka (+1) | rękawice (+1) | gogle (+1) Łączna liczba punktów: 180 Pozostałe przerzuty: 18/18
To było w sumie trochę zabawne uczucie – wylecieć na szkolne boisko w innych barwach niż te ślizgońskie. Nie czuł jakiejś ogromnej presji, bo ten mecz miał być przede wszystkim przyjemnością, odskocznią od tych poważniejszych i bardziej znaczących starć, aczkolwiek to wcale nie oznaczało, że miał zamiar dać z siebie mniej niż zwykle. Zero taryfy ulgowej, a co. Uniósł kącik ust w odpowiedzi na słowa Thadda, by następnie zbić z nim piątkę jeszcze nim wylecieli na boisko. Tam oczywiście od razu zajął swoje zwyczajowe miejsce i z niecierpliwością oczekiwał aż piłki zostaną wypuszczone, a cała zabawa się zacznie. Jako pierwsza do kafla dorwała się jego ścigająca i od razu przypuściła atak na pętle, bezskutecznie. W przeciwieństwie do Viol, dzięki której dorobili się pierwszych punktów. Kolejna akcja ze strony drużyny Hogwartu zakończyła się również fiaskiem, podobnie jak zresztą próba znokautowania ich obrońcy. Przejął od Edgecumbe’a kafla i po ostrej nawrotce pokierował się ku przeciwnej stronie boiska, ale po drodze zrobiło się zbyt gorąco, żeby bezpiecznie kontynuować swoją samotną szarżę. Wypatrzywszy jednak w pobliżu Patricię, która znajdowała się na zdecydowanie lepszej pozycji do kontynuowania rozpoczętej przezeń akcji bez zawahania wykonał w jej kierunku podanie.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Kości / Litery / Przerzuty:6 po dwóch przerzutach Kuferek: 90 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 100 Pozostałe przerzuty:8/10
To miał być wyjątkowy dzień. A przynajmniej specjalny dla samej Patricii, która od jakiegoś czasu naprawde rzadko brała udział w jakichkolwiek rozgrywkach Quidditcha, co bynajmniej nie oznaczało, że za tym nie tęskniła. Cholernie brakowało jej meczów, jednak znalazła sobie substytut treningów na stadionie narodowym, od kilku miesięcy prowadząc lekcje miotlarstwa w Hogwarcie. A teraz nadarzyła się okazja zagrania na szkolnym boisku po raz kolejny, przez co Brandonówna nie mogła pohamować ekscytacji. Tym bardziej, że skład dryżyny miał być prawie taki sam jak za czasów, kiedy zdobyli tytuł Mistrzów Świata. Cieszyła się, że władze Hogwartu dały możliwość takiego wydarzenia. Kibice na trybunach jak zwykle dopisali i widziała nawet zapowiedzianych gości z poza murów szkoły, co czyniło ten mecz takim wyjątkowym. Wyposażona w sprzęt i sportową miotłę, wyszła z szatni razem z pozostałymi, aby po kilku minutach wzbić się w powietrze i zająć pozycję, czekając na gwizdek. - Przetrzyj dobrze gogle, Smoku- rzuciła jeszcze przelatując obok @Arthemis D. Verey i posyłając mu zaczepny uśmieszek, po czym dosłyszała dźwięk rozpoczynającej się rozgrywki. A potem zaczęła się zabawa. Pierwsze podania kafla, pierwsze shoty tłuszków i można było szybko wejść w klimat Quidditcha. Brandon krążyła po boisku, śledząc uważnie piłkę, aż w końcu złapała kontakt wzrokowy z Fitzem i po chwili już była w posiadaniu kafla i szarżowała na jedną z pętli. Zdecydowała się dodatkowo na kombianacje, ale zwiększyć szanse na zdobycie punktów, mając nadzieje, że obrońca przeciwników nie będzie w stanie przechwycić piłki.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
k6:3 > 1 > 2 – Uderzam w Moe Kuferek: 175 Własny sprzęt: Nimbus z leszczynowymi witkami i goblińskimi obręczami (+7 GM), Kask quidditchowy (+1 GM), Ochraniacz na zęby, Magiczna koszulka quidditchowa (+1 GM), Gogle quidditchowe (+1 GM), Rękawice sportowe z cielęcej skórki (+1 GM), Sportowe ochraniacze (+1 GM), Kompas miotlarski (+1 GM), Znak zorzy (+1 GM) , Różdżka Fairwynów - serce testrala, grab, 9 i pół cala (+5 GM) = 19 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 194 Pozostałe przerzuty: 17/19
Pierwsze uderzenie w meczu było najważniejsze. Oczywiście, nie ze względu na sam wynik, bo był to dopiero początek i zdarzyć mogło się wszystko. Chodziło raczej o to, żeby zacząć ten mecz od czegoś pozytywnego, bo to dodawało wiary oraz pewności siebie w dalszych etapach spotkania. Krukonka podniosła kciuk w odpowiedzi na słowa Tadziny, lecąc już w zupełnie inny rejon boiska. Tłuczki szalały tam i z powrotem, ścigający pokonywali kolejne metry zasieków, starając się zdobyć bramkę. Obrońcy czujnym spojrzeniem wypatrywali ataków, a szukający, pozostawieni sami sobie, rozglądali się za złotą piłeczką. Tymczasem Brooks dostrzegł okazję, aby nieco pomóc Vereyowi. Kątem oka dostrzegła tłuczek lecący nieco na lewo od niej. Zgrabnym ruchem zmieniła kierunek lotu i z pałką zaciśniętą w lewej dłoni wyszła mu na spotkanie. Żelazo spotkalo się z drewnem i już po chwili tłuczek zmierzał w kierunku rudowłosej szukającej.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Nie Gru 12 2021, 20:48, w całości zmieniany 1 raz
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
K6:1 XD Kuferek: 17 Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 27 Pozostałe przerzuty: 0/2
Kto by się spodziewał, że jednak napierdalanie w innych ludzi będzie szło jej o wiele lepiej niż bronienie? Bo nie da się zaprzeczyć tego, że akurat w sytuacji, gdy miała brać się za osłanianie innych graczzy to lepiej byłoby, żeby się za to nie brała. Spierdoliła po królewsku w momencie, gdy tłuczek przeciwniczki został posłany w zawodnika Hogwartu. Choćby nie wiem jak się starała to jednak nie była w stanie dolecieć na czas do tłuczka i przekierować go na inny tor. Nie potrafiła tego dokonać i musiała liczyć się z nieprzyjemnym odgłosem porażki brzmiącym jak tłuczek uderzający w czyjeś ciało. Zajebiście. Była stworzona do tej roboty. No bardzo.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
K6:2 Kuferek: 6 Własny sprzęt: nie Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko Łączna liczba punktów: 16 Pozostałe przerzuty: 0/1
Pierwszą rzecz zepsuł, to oczywiste - jak żeby inaczej. Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało, bo nie uważał zwycięstwa za coś koniecznego, ale mimo to się starał. Szkoda tylko, że wszyscy dookoła są bardziej zaawansowanymi graczami i nawet nie miał możliwości spoufalania się, jak to mu źle obecnie idzie. No cóż - chwyciwszy bardziej zgrabnie za trzonek miotły, nie zamierzał w żaden sposób się poddawać. Gdyby wszystko było takie proste i łatwe, jak poddanie się, rywalizacja nie miałaby żadnego większego sensu. Jak się okazuje, umiejętności nadal Lowella nie były zbyt dobre. Nim się obejrzał, a tu się okazało, że ponownie przepuścił tłuczek niczym ser szwajcarski, nie posiadając żadnej możliwości obrony pętli. Patricia to dobra zawodniczka, nie ma co. Ewidentnie brak doświadczenia wysuwał się widocznie do przodu, na co niespecjalnie mu się gęba szczerzyła. No cóż. Trzeba przełknąć gorzką porażkę i iść dalej - a raczej latać dalej.
K6:6, podanie Kuferek: 23 czy jakoś tak Własny sprzęt: rękawice (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko poza rękawicami Łączna liczba punktów: 33 czy jakoś tak XD Pozostałe przerzuty: 3/3
Nie czuła się tutaj do końca na miejscu, ale z drugiej strony – czy kiedykolwiek było inaczej? Pozostawała Hope, więc usilnie starała się nie przejmować i dostrzegać pozytywne aspekty przynależności do drużyny i jakości swojej własnej gry, ale Quidditch nie był dokładnie jej bajką, lubiła go, lecz brakowało jej umiejętności. Nie potrafiła nie podawać w wątpliwość sensu brania udziału w meczach, na ławce rezerwowych było jej przecież dobrze – była częścią pewnej grupy, ale stała na uboczu i nikt nie wywierał na niej presji. No, a tutaj grali przecież z zawodowcami. Onieśmielona takim układem sił (wszak poza obecnymi quidditchowymi gwiazdami rywalizowali chociażby z profesor Brandon, która ich uczyła) z początku trzymała się z dala od akcji, gotowa pomóc, lecz niechętna, aby brać sprawy w swoje ręce. W końcu jednak się przełamała, uświadamiając sobie, że to głupie – że jeśli tak bardzo chce uniknąć bycia w centrum uwagi, to co w ogóle tutaj robi? Równie dobrze mogłaby pouczyć się do owutemów i lepiej by na tym wyszła. No więc kiedy piłka w padła w jej ręce, postanowiła, że nie będzie jej nikomu podawać, a sama spróbuje szczęścia, zwłaszcza że miała czystą drogę do pętli. Widać niezwracanie na siebie uwagi można było nazwać swoistą strategią. Pomknęła na pętle i wycelowała w jedną z nich. Teraz pozostawało liczyć, że obrońca również kompletnie ją zignoruje...
Arthemis D. Verey
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
K6 + przerzuty: 2,4 K100 / Litera: K100 - 13, C -> B -> G Kuferek: 47GM + 1GM stały za tatuaż = 48GM Własny sprzęt: Miotła Starsweeper XXI (+6 GM), Kask quidditchowy, Sportowe rękawice ochronne ze skórki cielęcej, Magiczna koszulka quidditchowa, Sportowe ochraniacze, Gogle quidditchowe, Kompas miotlarski (wszystko +1) = 12 GM Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 60GM Pozostałe przerzuty: 4/6
Nie skupiał się kompletnie na tym co działo się na boisku. Jeśli właśnie teraz leciał w niego tłuczek, to mógł w duchu jedynie rozważać, aby pałkarze go wybronili. Teraz jego opalowe oczy poszukiwały wszędzie złotego mignięcia, które wskazywałoby jakiekolwiek położenie kulki, której szukał zarówno on jak i szukająca Hogwartu Davies. Jak się okazało, dostrzeżenie go nie zajęło zbyt wiele czasu, a Verey natychmiast zwrócił w tamtą stronę miotłę, odpalając się jak mało kiedy i pędząc w kierunku błysku. Miał nadzieję, że okaże się to faktycznie ich kartą przetargową do zwycięstwa, a nie jakimś przywidzeniem, bo wtedy faktycznie przewagę zdobędą przeciwnicy.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6:1, 6 K100 i litery: 97, A Kuferek: 130 Własny sprzęt: +13 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 143 Pozostałe przerzuty: 13/14
Dokładnie o to chodziło. Być może największą rolę odgrywała presja związana z rywalem, ale wreszcie udało jej się dotrzeć do momentu, w którym miotła nie była wcale narzędziem umożliwiającym latanie, a starą przyjaciółką - taką, dzięki której można było liczyć na siebie nawzajem. Czy pomógł też fakt, że skupiła się na swoich zadaniach zamiast obserwować jakąś częścią świadomości wydarzenia dziejące się wokół? Tłuczek od Brooks jedynie ją nakręcił, a palący ból w łydce znaczył wyłącznie tyle, że powinna się spieszyć. I zdecydowanie to robiła. Tego dnia równie dobrze mogłaby najwyraźniej latać również bez miotły. Ale co to za zabawa?
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
K6:6 Kuferek: 60 Własny sprzęt: +4 (rękawice, kompas, ochraniacze, koszulka) Wykorzystany sprzęt drużyny: +6 (miotła, kask, gogle) Łączna liczba punktów: 70 Pozostałe przerzuty: 6/7
Wszystko szło po ich myśli - przynajmniej dopóki któryś z szukających nie zabłyśnie ze zniczem w dłoni i nie ogłosi końca meczu. Ścigający narodowej popisywali się swoimi umiejętnościami. Toteż czy Thaddeus mógłby być gorszy? Dobra passa drużyny napędzała go jak dobre paliwo. Albo cola. Wszedł więc na typowe dla siebie obroty - te najwyższe, czujnie krążąc wokół pętli. Nie musiał długo czekać na ofensywę szkolniaków, Hope już gnała do niego z kaflem w dłoniach, więc obronił jej rzut Podwójną Ósemką i przerzucił kafel do swojego ścigającego.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
K6:6 po trzech przerzutach Kuferek: 172 Własny sprzęt: całość z różdżką Łączna liczba punktów: 189 Pozostałe przerzuty: 15/18
Trzeba było przyznać, że szło im naprawdę nieźle. Już pierwszą swoją akcją rozwiązała worek z bramkami, które zaczęły się sypać jak śnieg z nieba w grudniu. Patricia również radziłą sobie niezwykle dobrze na miotle i Strauss rozmyślała już jak to ją zaprosić na piwo po meczu, aby jakoś uczcić fakt, że w końcu miały okazję do tego, by razem zagrać na boisku i stworzyć tak dobrze zgraną drużynę. Kolejne podanie od bramkarza oznaczało jedynie tyle, że mogła rozpocząć kolejną akcję. I tak jak wcześniej zdecydowała się na to, aby samotnie atakować pętle, bo zarówno Will jak i Brandon obstawieni byli przez przeciwnych ścigających, którzy w każdym momencie mogliby przejąć jej podanie. Dlatego to właśnie szarża i rzut ze specjalną kombinacją wydał jej się najlepszym wyjściem.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
K6:3 Kuferek: 6 Własny sprzęt: nie Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko Łączna liczba punktów: 16 Pozostałe przerzuty: 0/1
Czy może pójść gorzej? A jak żeby inaczej, zawsze może. Wystarczy nie tylko brak doświadczenia, tudzież potrzebnych umiejętności, ale także brak zwyczajnego szczęścia, które w takich okolicznościach mogłoby zostać uznane za niezwykle przydatne. Na nic zdawał się dobry refleks, gdy szybkość mimo wszystko kulała. Wytrzymałość na miotle? Istniała, ale nie była tym na czym powinien się skupiać. Westchnąwszy ciężej, dużo czasu na odpoczynek nie miał w ogóle; musiał wziąć się w garść, by nie doprowadzić drużyny do ostatecznego upadku. I chuj w dupę bombki strzelił, bo wystarczyło ponownie mniej szczęścia, gorsza szybkość i ogólny brak umiejętności, by przepuścił kolejnego kafla bez możliwości jego obrony. O ile wcześniej jakoś prawie dorównywał tempa, tak teraz, no cóż, nie udało mu się w ogóle dosięgnąć w żaden sposób nadlatującej piłki. Kolejne punkty dla przeciwnej drużyny, a teraz naprawdę Felinus się zastanawiał nad tym, czy powinien w ogóle znajdować się w powietrzu.
May Jupiter Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
K6 + przerzuty:5 > 4 Kuferek: 13 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: całość Łączna liczba punktów: 23 Pozostałe przerzuty: 1/2
Mój rzut zostaje sprawnie obroniony – aż mam ochotę pokiwać uznaniem głową na tę płynną interwencję, ale natychmiast oddalam się na swoją pozycję, asekurując resztę ścigających. Zanim zdążam się zorientować, przegrywamy dwudziestoma punktami, ale w zasadzie nie spodziewałam się niczego innego po tym meczu z zawodowcami. W zasadzie jak na takie warunki to nawet nieźle się trzymamy! Oprócz Felinusa na obronie, najwyraźniej, bo za chwilę tracimy kolejny punkt. Ta dramatyczna różnica punktów jedynie mnie rozluźnia, więc tym bardziej mogę bawić się grą na tym spotkaniu. Gdy dostaję kafel, przerzucam go do wielkoluda z Gryffindoru, który wysuwa się na znacznie korzystniejszą pozycję od mojej.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:2 Kuferek: 13GM Własny sprzęt: Błyskawica Doskonała (+6GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko - miotła Łączna liczba punktów: 25 Pozostałe przerzuty: 1/2
Było źle. Naprawdę bardzo źle, bo dosyć konkretnie dostawali w czerep. Nie obwiniał Felka że puścił te pare goli, bo w końcu był mistrzem uzdrawiania, a nie miotlarstwa. Poza tym nie było się o co aż tak spinać, bo jakby na to nie spojrzeć był to mecz towarzyski i o nic tak naprawdę nie walczyli. No chyba że on o czymś nie wie... Przyjął podanie od hogwarckiej znajomej i przypuścił szturm na bramkę Ligi. Tym razem nie celował w lewą pętlę tak jak ostatnio, a centralnie w środek. Oczywiście liczył na wsparcie ich pałkarzy z nadzieją że Brooks tym razem zaśpi.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
K6:coś tam -> coś tam -> 4 - podanie do Mulan Kuferek: 54 Własny sprzęt: Varapidos +6, Pałka Precyzji +1 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 61 Pozostałe przerzuty: 4/6[/spoiler]
Kolejna akcja nadeszła zaledwie kilka minut później. Oczywiście kafel śmigał głównie - a raczej wyłącznie! - przez pętle drużyny hogwarckiej, jednak póki piłka wciąż była w grze, należało śmigać za każdym tłuczkiem i starać się zaatakować przeciwną drużynę lub obronić swoją. Dlatego też gdy nadeszła kolejna okazja, Shaw pofrunął w kierunku czarnej, bolesnej piłki, jednak zanim udało mu się wyprowadzić uderzenie jeden z pałkarzy przeciwników zagrodził mu drogę. Zamiast czystego trafienia więc Darrenowi ponownie pozostało podać do Mulan, mając nadzieję że jej uda się nabić siniaka lub dwa jakiemuś ligowcowi.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
K6:6 Kuferek: 17 Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 27 Pozostałe przerzuty: 0/2
Obrona szła jej co prawda chujowo, ale za to jak już miała się zabrać za nakurwianie w cel to już było idealnie. Coś chyba musiało w tym być, że akurat do tego nadawała się o wiele lepiej. I tym razem była nawet przygotowana na podanie, które otrzymała od swojego partnera. Dlatego też mogła w odpowiednim momencie wykonać zamaszysty ruch ręką, odbijając tłuczka mocnym backhandem w kierunku obrońcy ligowego. Miała nadzieję, że tym razem pałkarka nie ogarnie i chociaż dzięki temu zdobędzie jakieś honorowe trafienie.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
k6:1 > 2 > 2 > 6 Kuferek: 175 Własny sprzęt: Nimbus z leszczynowymi witkami i goblińskimi obręczami (+7 GM), Kask quidditchowy (+1 GM), Ochraniacz na zęby, Magiczna koszulka quidditchowa (+1 GM), Gogle quidditchowe (+1 GM), Rękawice sportowe z cielęcej skórki (+1 GM), Sportowe ochraniacze (+1 GM), Kompas miotlarski (+1 GM), Znak zorzy (+1 GM) , Różdżka Fairwynów - serce testrala, grab, 9 i pół cala (+5 GM) = 19 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 194 Pozostałe przerzuty: 14/19
Miała dziś ręce pełne roboty. Była jedyną pałkarką w drużynie, szkoła grała z przewagą zawodnika, tak więc dumna reprezentantka Soton musiała się dosłownie dwoić, aby dotrzymać tempa szkolnej parze pałkarzy. I do tej pory szło jej to przyzwoicie, choć nie dało się ukryć, że mogła odbijac tylko jedern tłuczek w tym samym czasie. Merlin jej świadkiem, że gryfonka z Azji starała się jej uprzykrzyć dzisiaj życie, co w pewien sposób jej imponowało i zmuszało do jeszcze większej koncentracji. Kiedy więc Huang po raz kolejny postanowiła uszkodzić Tadzinę. I tym razem Brooks zdążyła i wybroniła wielkoluda, posyłając tłuczek gdzieś daleko.
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
K6: po przerzutach 6 Kuferek: 60 Własny sprzęt: +4 (rękawice, kompas, ochraniacze, koszulka) Wykorzystany sprzęt drużyny: +6 (miotła, kask, gogle) Łączna liczba punktów: 70 Pozostałe przerzuty: 4/7
Czy tutaj w ogóle szły jakieś podania? Kto nie pochwycił kafla, ten od razu cisnął się pod pętle. To dopiero się nazywa blitzkrieg. Thaddeus nie sądził przy okazji, że stanie się ulubionym celem pałkarzy - stawiał raczej na ciskanie tłuczków w ścigających bądź Vereya, a tu proszę. Tym razem jednak Julia również nie zawiodła i wybiła kulę zagłady gdzieś hen daleko, co pozwoliło Szkotowi na spokojną obronę. Chyba mógł uznać, że ten mecz z jego strony wyglądał wzorowo, nieprawdaż? Zero wpuszczonych bramek, zawsze coś!
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6:4, 4 K100 i litery: nieistotne Kuferek: 130 Własny sprzęt: +13 Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 143 Pozostałe przerzuty: 13/14
Jeden błysk jej wystarczył. Tym razem nie przeszkadzały jej płatki śniegu, refleksy światła, głośne wydarzenia w otoczeniu i na trybunach. Tym razem była w swoim zacisznym świecie wygłuszającym zbędne impulsy. Nagle udało jej się wejść w stan, którego brakowało jej całymi miesiącami, jakby zupełnie straciła umiejętność osiągania odpowiedniego skupienia, a kolejne klęski jedynie potęgowały jej zniecierpliwienie i frustrację. Nie tym razem. Natychmiast ruszyła za zniczem, czując, że była teraz najlepszą wersją siebie, że szczyt formy nadszedł w momencie, którego najmniej się spodziewała, a który być może miał uratować jej podejście do reszty sezonu, nie mówiąc już o jej przyszłej dyspozycji. Wiara w siebie wypełniała jej płonące w wysiłku mięśnie, wewnętrzny ryk rozdarł płuca, radość z gry błyszczała jej w oczach. Nie była jednak sama. Verey nie dał się zostawić z tyłu. Być może zauważył znicza nieco później, ale jego reakcje, zrywność i umiejętność zmiany kierunku lotu wydały jej się nadludzkie. Nadrobił całą stratę zanim Gryfonka zdążyła się nacieszyć uzyskaną przewagą i własnym przebudzeniem. Nie było jednak mowy o tym, aby w takiej chwili odpuściła. Lot ramię w ramię z mistrzem świata wydawał się nierealnym doświadczeniem. I jakkolwiek miało się to skończyć, już teraz czuła się zwycięsko. Parli przed siebie, a znicz wydawał się przy nich coraz wątlejszy, słabszy, wolniejszy. Choć w żaden sposób nie znali się, dzielili te same cele - jakże wykluczające się. Na kilka cali przed spotkaniem ze złotą piłką wyciągnęła dłoń jeszcze mocniej przed siebie i zamknęła oczy. Nie potrafiła wyjaśnić, co potem się stało. Ale ona czuła trzepot pod palcami, jednocześnie spadając w dół, jakby miotła od eksplozji mieszanki uczuć nagle nie była w stanie jej dłużej unosić. Było po meczu. Był remis. A jej udało się wygrać. Ze sobą.
Mogła się dwoić i troić, ale nie była nadczłowiekiem, a zwykłą szczupłą brunetką na miotle. Dlatego też, pomimo że parowała każdy tłuczek na jej drodze, to nie potrafiła się rozdwoić. Dlatego też, kiedy rozpoczął się finałowy wyścig po znicz, to nie mogła zrobić kompletnie nic, aby pomóc Vereyowi. Tłuczek był po prostu za daleko. Krukonka z sercem w przełyku przyglądała się pojedynkowi Mistrza Świata z rudowłosą kapitan Gryfonów. Jęk, który wyrwał się z jej ust, był ostateczną wskazówką na to, jak zakończyło się to spotkanie. Verey zostaje w tyle. Davies łapie znicza. Remis 30 do 30.
- Ja pierdolę! – krzyknęła wściekle do siebie i błyskawicznie wylądowała na murawie. Krew w niej wrzała ze złości i czuła się tak, jak by mogła spalić cały świat, bez chwili namysłu. Przepocony kask wylądował na trawie, podobnie jak pałka i gogle, a Krukonka z miotłą w dłoni, ruszyła hardo w kierunku szatni.
/ZT
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Jak mówiło stare sportowe przysłowie: „ trening odwalony na niechcemisie, liczy się podwójnie”. To zdecydowanie był jeden z tych cięższych dni w dosyć krótkiej karierze młodej pałkarki Harpii z Hollyhead. Wszystko tego dnia zdawało się być przeciwko niej. Miała przerwę świąteczną. Wróciła na dwa dni do Soton, zahaczyła o brata i wróciła do Londynu, wypompowana psychicznie gadaniem o meczach „Świętych” ze strony ojca, narzekaniami, że wygląda jak harpagan ze strony matki i narzekaniami bliźniaków brata, że nie ma czasu na wspólne latanie. I jedynie dwie nowe dziecięce miotełki i wspólne latanie z gałkami-tłuczkami były w stanie uspokoić tych dwóch kaszojadów. A więc do celu! Brooks, wymęczona jak Pan Jezus u szczytu Golgoty, wróciła, z największą chęcią do swojego londyńskiego kruzego gniazda, jak zwykle pustego, odkąd blondwłosa Szkotka postanowiła się wymeldować z jej życia. Zjadła późną kolację, wzięła szybki prysznic, wlepiła ciemne ślepia w narkotycznego pluszaka i poszła spać. Na krótko. O czwartej obudził ją William, który to dorwał się do leżącego na blacie sera żółtego, wpierdolił całe pół kilo i zaczął działać jak Hitler, czyli na dwa fronty. Ulewało mu się z każdej strony, a kwiczał przy tym jak świnka. A ona nie miała wyjścia, tylko sprzątała to wszystko, z kwaśnym grymasem na twarzy. Kiedy kładła się spać ponownie i zobaczyła ilość snu, jaką ją czekała, cicho załkała wewnątrz siebie. Harmonogram dnia był jednak świętością, tak więc nie pozwalała sobie na jakiekolwiek odstępstwa. A więc wstała. Zmęczona, potargana, nieprzytomna. Wypiła podwójne espresso z dyptamowego smakosza, ale nawet magiczna kawa nie była w stanie ją w pełni dobudzić. Mimo to ubrała się w sportowe ciuchy, chwyciła pod pachę arabski dywan i aportowała się na boisko. Zaczęła niemrawo, łągodnie rzecz ujmują. Planowała przebiec pięć kilometrów na rozgrzewkę, ale skończyła na trzech, bo nie była w stanie wykrzesać z siebie nic więcej. Kręciło jej się w głowie, chiało wymiotować i nie kojarzyła kim jest i dokąd zmierza. Prawie tak, jak po wieczorach z Solbergiem. Kiedy jako tako doszła do siebie, otworzyła skrzynkę z tłuczkami i skopiowała je zaklęciem transumtacyjnym. Siedząc na dywanie (bo na stanie była zbyt wyczerpana), ruszyła przed siebie, licząc na litość. Tej jednak nie było ze strony żelaznych kul. Raz za razem kolejne tłuczki obijały ją jak piniatę, przez co marzyła o szybkiej śmierci. Ta jednak nie nadchodziła. Krukonka latała jak dzika, raz za razem zmieniając kierunek lotu. Za wolno. Czuła, jak skóra pulsuje, dając życie kolejnym siniakom. I choć można ją było zaliczyć do tych wytrwałych, to jednak i ona się poddała. „Wyłączyła” tłuczki o kolejne dziesięc minut spędziała na murawie, wijąc się z bólu i.. płacząć. Yup, to nie był jej dzień. Podniosła się mimo to. Odstawiła dywan na bok, chwyciła za pałkę i przyciągnęła zaklęciem metalowe manekiny. Nadszedł czas na rewanż! Z kijkiem w dłoni mogła w końcu poczuć przewagę nad tymi żelaznymi skurwysynami. Na krótko jednak. Po kilkunastu wyprowadzonych uderzeniach, brakowało jej sił na pełnię koncentracji, tak wymaganej u pałkarzy. I ponownie tłuczki dały o sobie znać. Oberwała w biodro, bark, łokieć, udo, brzuch… i nie tylko. Brakowało jej czasu, żeby liczyć kolejne uderzenia. W końcu brakło jej sił na dalszą walkę. Ponownie zatrzymała tłuczki i nieprzytomnym wzrokiem ruszyła w kierunku wolnej ławki. To tam usiadła, posiniaczona i zmęczona, aby w milczeniu rozprawiać nad swym gównianym losem. Tak właśnie wyglądało życie zawodowych sportowców w znaczącej ilości przypadków. I jeżeli ktokolwiek się zastanawiał, za co Ci biorą tyle kasy, to powinien zobaczyć te poranne zajęcia. Zrozumiałby raz dwa.
K6:6 Kuferek: 10 Własny sprzęt: Błyskawica (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask, ochraniacze, koszulka, rękawice Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 2/2
Zmiany na ostatni moment to nigdy nie jest nic dobrego. Byłem przekonany, że w dzisiejszym meczu przyjdzie mi - jak zresztą zawsze - grać na pozycji szukającego. Przyzwyczaiłem się już do szukania złotej piłeczki i nie przejmowania się niczym innym na boisku, tak jak nikt inny zazwyczaj nie przejmuje się mną. Nie mogę jednak odmówić prośbie koleżanki z domu, która najwyraźniej nie czułaby się zbyt komfortowo, grając na jakiejś innej pozycji. Biorąc pod uwagę, jak aktualnie osłabiona jest nasza drużyna, staram się więc podejść do tego odpowiedzialnie. Tak bez wątpienia chciałaby Nancy, żebym postąpił. Wybieram wobec tego pozycję ścigającego, bo już chociaż raz miałem w swoich rękach kafla. Nie mogę powiedzieć, ze mi się to podoba, ale staram się działać szybko i gdy tylko łapię go na początku, od razu ruszam w kierunku pętli, licząc na element zaskoczenia. Nie chcę zresztą zbyt długo trzymać kafla w rękach, wiedząc, że to najlepiej przyciąga tłuczki.