Dość przestrzenna klasa, która ma posłużyć członkom klubu Laboratorium Medycznego jako miejsce spotkań. Zawiera cały asortyment potrzebny do szkolenia się w zakresie uzdrawiania, eliksirów i poniekąd także zielarstwa. Na ławkach przeważnie znajdują się magiczne fantomy lub szkolne kociołki, w komodach uczniowie znajdą potrzebne składniki, do których dostęp ma tylko przewodniczący klubu oraz opiekun, którzy są za nie bezpośrednio odpowiedzialni i służą tylko do użytku na zajęciach pozalekcyjnych. Wielkie regały przepełnione są tematyczną literaturą, potrzebnymi podręcznikami czy też specjalistycznymi czasopismami.
Wrześniowe spotkanie Laboratorium Medycznego
Dość poważnie zastanawiał się nad tym czy przejąć obowiązki Maxa w nowym roku szkolnym. Zajmowanie się organizacją spotkań lab-medu zdawało się być dla Solberga przyjemnością, jednak Lucas nie miał pojęcia czy uda mu się pogodzić obowiązki prefekta naczelnego z funkcją przewodniczącego kółka. Jednak postanowił spróbować, bo wiedział, że wiele osób bardzo lubiło te zajęcia pozalekcyjne i sam też chętnie na nie uczęszczał. Przygotował więc odpowiednio salę, sprawdzając kilka razy czy o niczym nie zapomniał oraz spisawszy sobie kilka zaklęć, na których chciałby się skupić podczas tego spotkania, czekał aż wszyscy chętni zbiorą się w sali. Ubolewał nad tym, że nie będzie na nim Maxa i nadal nie mógł przywyknąć do tego, że nie zobaczy go na szkolnym korytarzu, ale miał nadzieję, że kumpel cieszyłby się z tego, że spotkania kółka są kontynuowane. - Witam wszystkich. Jak się zapewne domyślacie, przejąłem funkcję przewodniczącego lab-medu i postaram się, aby spotkania odbywały się w miarę regularnie i były dla Was przydatne. - zaczął słowem wstępu, kiedy w klasie pojawiła się grupka członków laboratorium. - Dziś zajmiemy się kilkoma przydatnymi zaklęciami, które moim zdaniem powinien znać każdy, kto chciałby pomóc poszkodowanemu w razie potrzeby, a nie stać bezczynnie i czekać na pomoc magimedyczną - podszedł do jednego ze stolików, aby zdjąć ciemny materiał z fantoma, który na nim leżał. Jego kończyny, zarówno dolne jak i górne posiadały niewielkie ranki i otarcia. - Pierwsze, proste zaklęcie bardzo użyteczne, które naprawdę przydaje się w życiu codziennym to Vulnus Alere. Zasklepia małe ranki, skaleczenia i otarcia. - wycelował różdżką w jedną z małych szram, widniejących na skórze manekina i wypowiadając inkantację, zademonstrował odpowiedni ruch, a ranka zagoiła się w mgnieniu oka. - Kolejne - Dispareo Oedema, minimalizujące obrzęk na ciele, nawet ten wywołany w skutek reakcji alergicznej - odkrył kolejnego manekina, a po uważniejszym przyglądnięciu się, można było zauważyć, że miał on spuchnięte obydwa stawy skokowe - ewidentnie skręcone. Wycelował w jedną z kostek, aby po chwili pokazać wszystkim prawidłowe rzucenie czaru zmniejszającego obrzęk - I na koniec Sugervirus, nieco bardziej zaawansowane zaklęcie, które najczęściej wykorzystywane jest kiedy mamy do czynienia z raną po ukąszeniu jadowitego stworzenia. Czar dosłownie wysysa z ciała truciznę, nie pozwalając się jej rozprzestrzenić po ciele poszkodowanego. A więc trzeba działać szybko, jeśli jesteśmy świadkami takiej sytuacji. - machnął w kierunku kolejnego fantomu, a kiedy materiał opadł, podszedł do niego, aby zwrócić uwagę wszystkich na niewielką, charakterystyczną ranę po ukąszeniu jadowitej tentakuli. Podobnie jak przedtem poczekał, aż wszyscy zbiorą się wokół niego i kiedy miał pewność, że obserwują, wypowiedział formułę zaklęcia, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka, aby snop magicznego światła wyssał na zewnątrz truciznę z ciała manekina. - Dobrze, myślę, że czas, abyście sami spróbowali. Dobierzcie się w pary, żeby Wam było raźniej. Każdy fantom ma odpowiednią ilość obrażeń dla dwóch osób. I próbujcie do skutku. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy. Jestem do Waszej dyspozycji - oznajmił na koniec, aby zachęcić ich do ćwiczeń. Kiedy próbowali na swoich pacjentach przechodził się między nimi, obserwując jak im to idzie.
Dla osób mających poniżej 11 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Vulnus Alere: - od 1 do 35 - pierwsza próba rzucenia zaklęcia nie wyszła, nic się nie stało. Próbujesz więc jeszcze raz. Znowu bez zmian. Dopiero za trzecim razem otarcie, w które celowałeś zaczyna zanikać, aż za kolejnym wypowiedzeniem formuły czaru, jest całkowicie zagojone. - od 36 - 70 - wypowiadasz inkantację i ledwie widoczna ranka na łydce manekina jak lekko krwawiła, tak dalej sączy się z niej krew. Postanawiasz spróbować kolejny raz i tym razem zaklęcie było rzucone prawidłowo, a ranka zasklepia się na Twoich oczach. Jednak kiedy chcesz powtórzyć swój sukces i ponownie rzucasz Vulnare Alere, nie udaje Ci się zagoić kolejnego otarcia. Cóż, na pewno musisz jeszcze poćwiczyć. Nie poddawaj się! - od 71 do 100 - najwidoczniej nie pierwszy raz używasz tego czaru. Kiedy tylko mierzysz różdżką w małą ranę na ramieniu fantoma, udaje Ci się ją uleczyć za pierwszym podejściem! I każde kolejne wypowiedziane przez Ciebie zaklęcie, leczy kolejną rankę.
Dla osób mających między 11 a 20 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Dispareo Oedema: - od 1 do 25 - powoli zaczynasz myśleć, że te ćwiczenia to strata Twojego czasu. Kilka pierwszych prób zakończyło się kompletną porażką. Kostka jak była spuchnięta, tak dalej taka pozostaje. Musisz poprosić o pomoc Lucasa, albo kogoś, kto ma w kuferku więcej niż 20pkt z uzdrawiania, aby pokazał Ci jeszcze raz jak rzucić to zaklęcie. - od 26 - 50 - mimo, że pierwsze dwie próby rzucenia czaru Ci się nie udały, nie poddajesz się. Kolejny raz powtarzasz inkantację, ale znowu nic. Dopiero za czwartym podejściem, udaje Ci się w nieznacznym stopniu zmniejszyć opuchliznę stawu, a popchnięty tym małym sukcesem, próbujesz jeszcze raz by po chwili zaobserwować jak obrzęk widocznie ustępuje! - od 51 do 75 - niestety za pierwszym razem wypowiadasz źle formułę zaklęcia, na co zwraca Ci uwagę Lucas. Wysłuchawszy jego rady, aby kłaść nacisk nie na pierwszą sylabę, a na drugi człon zaklęcia, ponownie mierzysz różdżką w manekina, aby z zaobserwować wyraźne zmniejszenie się obrzęku kostki. Prefekt uśmiecha się do Ciebie z uznaniem. - od 76 do 100 - to zaklęcie nie jest dla Ciebie najmniejszym problemem. Od razu łapiesz wymowę i ćwicząc wcześniej "na sucho" ruch nadgarstka, jesteś w stanie odwzorować idealnie czar, który przed momentem zaprezentował Wam Ślizgon. Doskonale radzisz sobie ze spuchniętą kostką fantoma, lecząc ją za pierwszym razem!
Dla osób mających powyżej 21 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Sugervirus: - od 1 do 40 - zdajesz sobie sprawę, że masz do czynienia z dość trudnym zaklęciem, przez co nieco stresujesz się przed jego rzuceniem. Musiałeś niewystarczająco skupić się na tym co chciałeś zrobić, bo już pierwsza Twoja próba zamiast pomóc fantomowi, sprawiła, że skóra wokół rany po ukąszeniu zaczęła sinieć, co oznaczało, że trucizna rozprzestrzenia się dalej. Pewny, że aby uratować poszkodowanego musisz działać szybko, starasz się nieco nieporadnie ponowić zaklęcie, jednak jesteś zmuszony poprosić Lucasa o pomoc, bo żaden Twój czar nie jest skuteczny. - od 41 do 80 - powoli tracisz cierpliwość. Lucas wspominał, że to nie prosty czar, ale ile można próbować? Kilka dobrych minut zajmują Ci kolejne próby rzucenia zaklęcia, z marnym skutkiem. W końcu jeden z Twoich znajomych (wybierz osobę której zaklęcie się udaje, a jeśli nie ma nikogo takiego, uznaj, że to Lucas) pokazuje Ci w czym tkwi Twój problem i uczy Cię prawidłowego gestu różdżką. Po kilku próbach "na sucho", postanawiasz znowu spróbować i tym razem wiązka światła, skutecznie usuwa truciznę z ciała manekina. Choć nie do końca, bo przez ten czas, kiedy uczyłeś się zaklęcia, toksyna w ciele magicznego fantoma zdążyła się rozprzestrzenić... - od 81 do 100 - mimo iż zaklęcie wydaje się trudne, szybko uczysz się jak prawidłowo je rzucać. Nikt jednak nie powiedział, że musi udać się za pierwszym razem, prawda? Niezrażony, ćwiczysz przez pare minut i w końcu skupiasz się odpowiednio na ratowaniu swojego pacjenta by po kolejnej próbie płomień magicznego światła wyssał jad tentakuli z ciała fantoma.
-Okej, moi drodzy! Jeszcze jedno ogromnie przydatne zaklęcie. Tylko skupcie się, bo od Waszych prób zależy dosłownie życie Waszego pacjenta - oznajmił, zwracając uwagę wszystkich na siebie, aby pokazać im kolejny czar, który powinien potrafić rzucić bezbłędnie dosłownie każdy. Stanął przy jednym z fantomów, wcześniej przygotowanym. - Pierwsza pomoc przy poszkodowanym który nie oddycha i który nie ma tętna. Sprawdzacie to bardzo prosto. Podchodzicie, pochylacie się nad poszkodowanym, przystawiając ucho do twarzy - dokładnie to zrobił - i obserwując ruchy klatki piersiowej i oddech, obijający się o Wasz policzek, jesteście w stanie ocenić pracę płuc. Tętno sprawdzamy, albo na tętnicy szyjnej - wyprostował się i przyłożył dwa palce do szyi manekina, w odpowiednim miejscu, tuż pod żuchwą - lub na tętnicy promieniowej - przeniósł dotyk na przegub ręki fantoma, aby wyczuć pulsowanie, a raczej jego brak u swojego pacjenta - Jeśli nie wyczuwacie ani jednego, ani drugiego, wzywacie pomoc, a potem przystępujecie do przywracania akcji serca, za pomocą zaklęcia An Duca Tuas - wymierzył końcówką różdżki w klatkę piersiową poszkodowanego, aby za moment zaprezentować poprawny ruch nadgarstka i inkantację czaru pierwszej pomocy, tym samym przywracając manekinowi oddech i puls. - I ustawiamy się w kolejce i każdy sobie próbuje. Najpierw sprawdzamy w jakim stanie jest nasz pacjent, a później rzucamy zaklęcie. - rzucił po chwili, wycofując się nieco, aby dać im miejsce na ćwiczenia. Jeśli ktoś miał problemy, pokazał jeszcze raz jak poprawnie użyć czaru.
Sprawdzanie oddechu i tętna:
Rzucacie k6: - parzysa - udało Ci się bez problemu dojść do tego czy Twój pacjent oddycha i czy ma puls - nieparzysta - nie potrafisz wyczuć pulsu poszkodowanego i sprawdzanie tego parametru życiowego zajmuje Ci dużo więcej czasu niż pozostałym
Zaklęcie:
Rzucacie literą: - A, B, C - przywracasz jedynie nikły puls poszkodowanemu - D, E, F - udaje Ci się sprawić, że na dosłownie chwilę Twój pacjent oddycha, jednak za moment znów tracisz jego parametry życiowe i musisz próbować jeszcze raz - G, H, I - rzucasz zaklęcie kilka razy i dopiero po czterech próbach Twój pacjent odzyskuje funkcje życiowe i możesz wyczuć jego bardzo wyraźne tętno - J - poszło Ci doskonale! Za pierwszym razem Twoje zaklęcie przywróciło na stałe oddech i puls poszkodowanego. Utrwalisz sobie kilka razy ten czar i będziesz w stanie uratować nie jedno życie w nagłej sytuacji.
Czas na napisanie: 19.09.2021r. UWAGA! Aby dostać punkt do kuferka musicie napisać min. 2 posty!
Autor
Wiadomość
Malakai O'Malley
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Czuć od niego często papierosy, nosi nieśmiertelnik (dane: Roark Tiarnáin Ó Mháille), irlandzki akcent
Uczestnictwo w kółkach pozalekcyjnych zawsze uważał za godne podziwu, niestety często nie udawało mu się faktycznie dotrzeć na te spotkania. Ostatnio LabMed mignął mu tak szybko, że kompletnie się nie załapał, a teraz... najwyraźniej to były bardzo popularne zajęcia, skoro właściwie od razu zobaczył ogłoszenie o kolejnych. Skoro było takie zainteresowanie, to sam Kai również musiał sprawdzić ten fenomen na własne oczy. W dodatku tym razem podpisana była pod ogłoszeniem Puchonka, a wsparcie dla Borsuków przecież zawsze było mile widziane. Wszedł do sali z uśmiechem na ustach, od razu witając się ze wszystkimi znajomymi twarzami. Początkowo przystanął tylko z boku, nieco obserwując jak to wszystko ma wyglądać, by zaraz wylosować kartkę od Scarlett i po tym zdecydować, że czas zająć miejsce. Eliksir Gromu brzmiał nieźle, nie był szczególnie trudny, a mimo wszystko Kai do wybitnych eliksirowarów nie należał. - Najs, czyli ty sobie odpłyniesz przeszczęśliwa, a my się trochę powkurwiamy nad gromem - wtrącił do @Lily Blackwood, przysiadając się przy tym do @Iris Skylight, dostrzegając w jej dłoniach kartkę z tym samym eliksirem, który on miał.
Eliksir: Ridikuskus – imbir, skrzydła żądlibąka, kolce szpiczaka
Na te zajęcia przybyła z własnym podręcznikiem, jako formą zabezpieczenia. Nie czuła się na tyle pewnie w eliksirach, aby działać na własną rękę. I choć pozostawała jeszcze pomoc w postaci innych uczniów, pewne elementy mogłaby poznać samemu, a dopiero skonsultować swoje przemyślenia i wątpliwości, z kimś bardziej doświadczonym. Z drugiej strony, nie wiedziała też, czego może się po tych zajęciach spodziewać. Na ten moment kazano im wylosować jeden z eliksirów. Nikt nie wspominał o tym, że będą musieli go dzisiaj uwarzyć. Istniała przecież możliwość, iż ich zadanie okaże się zgoła inne. Niemniej jednak, przezorny zawsze ubezpieczony. Rozejrzała się uważnie po klasie. Coraz więcej uczniów przychodziło na zajęcia. Puchoni zdawali się trzymać razem, podczas gdy ona - niemalże instynktownie, dosiadła się do pewnej ślizgonki. Od rozpoczęcia roku szkolnego, Fern musiała zmagać się z pewnym borsukiem, który niebywale szybko określił ją mianem przyjaciółki. Z resztą nie tylko ją. Dziewczynka przywiązywała się do innych w zaskakująco szybkim tempie. Nawet Aoife zdołała już polubić. Pomimo wielu kłamstewek, którymi ta uraczyła pierwszoroczniaczkę. Aiyana nie chowała jednak urazy, traktując to wszystko jako niewinne żarty starszej koleżanki. Ślizgonka nie przekroczyła jeszcze granicy tolerancji tego młodego borsuczka. Uśmiechnęła się dość nieśmiało do Iris, zastanawiając się nad tym, czy później nie podejść do puchonów. Zwłaszcza, że Lily też tam była. No i Malakai, którego kojarzyła z dnia treningu.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Kiedy sobie tak pisała z Lockiem i oderwała na chwile od niego wzrok, zobaczyła, że na LambMed wchodzi @Kate Milburn. Od razu przypomniała jej się cała ta sytuacja z całowaniem, a raczej muśnięciem ust gryffonki, że starała się ukryć w cieniu Swansea. Był duży, więc było to jednocześnie proste, a z drugiej strony niekoniecznie, bo wielkolud zwracał uwagę całego otoczenia, a gdyby było tego mało podeszła do nich Aiyana. Ta mała już na pewno zwracała uwagę wszystkich, dlatego Fern wiedziała, że na nic jej tryb incognito. Postanowiła, że będzie udawać, że nie widzi Kate, chociaż z Lilką na DA również zbliżyła się niebezpiecznie, to jednak z Kasią zaliczyła niemal macankę i całusa. Nie miała pojęcia co na to Milburn, ale pamiętała, że na zajęciach nie była zadowolona z całuśnego tanga. Fern więc skupiła się na odpisywaniu Mitchelson, ignorując chęć spojrzenia na studentkę. Mamy obydwoje słodkiego snu. Na pewno sobie poradzisz. Pokazała wiadomość Aiyanie przy okazji tak, żeby @Lockie I. Swansea widział.
Eliksir: Ridikuskus – imbir, skrzydła żądlibąka, kolce szpiczaka
Uśmiechnęła się do Fern promiennie, jak to miała w zwyczaju. Dość często to robiła, starając się odrzucać od siebie negatywne myśli. Nawet, jeśli nie wszystko kończyło się tak, jakby ta sobie tego życzyła. "Na pewno dam z siebie wszystko. Poza tym, fajnie będzie spróbować czegoś nowego. Myślałam też, by spróbować swych sił z eliksirem Neonu. Wyszło jednak na to, że wcześniej skończę z Ridikuskusem. Chyba. W sumie to nie wiem, czy będziemy te eliksiry przyrządzać. Jak myślicie?" Sama się nad tym zastanawiała. Z góry przyjęła, że będą się nimi dzisiaj zajmować, ale mówiąc szczerze - na nic innego nie liczyła. Dzięki dziewczynom z domu borsuka i wsparciu Maxa, przestała obawiać się zniszczenia kociołka. Skoro starsi uczniowie się tym nie przejmowali, a wręcz zapewniali, że w tej szkole to norma, ona też nie zamierzała nad tym ubolewać. "Mam tylko nadzieję, że znowu nie skończę z alkoholem. Chociaż w przypadku tego eliksiru, przeważają składniki odzwierzęce. Mam też nadzieję, że te kolce po prostu wypadły jakiemuś szpiczakowi. Nie chciałabym, aby któryś z nich ucierpiał." Niestety, skrzydła żądlibąka jasno świadczyły o tym, że istotka ta musiała pożegnać się ze swoim żywotem. Z drugiej strony, owady zazwyczaj żyły bardzo krótko. Dziewczynka mogła zatem liczyć na to, że te skrzydełka pochodziły od okazu, który dokonał swego żywota w sposób naturalny.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
W jego głowie to był wciąż nowy stan, znał ją dłużej jako słyszącą, niż niesłyszącą, więc też nie miał w sobie dobrze wyrobionych odruchów sytuacyjnych. Niestety, jednocześnie nie wyglądał, jakby się tym szczególnie mocno przejmował. Tak jak jej niepełnosprawnością. A już na pewno nie w stosunku do mioteł. Wpatrywał się w nią z jakimś rozbawieniem, które mogła interpretować jako śmieszki z jej osoby, a było zwykłym rozbawieniem z powodu jej podejrzliwości. Lockie był prosty jak budowa cepa, choć ludzie zawsze zakładali, że ślizgoni to takie podstępne bestie - Swansea miał prawdopodobnie zbyt mały iloraz inteligencji na bycie taką szują. Osobiście prędzej podejrzewałby o to tych w niebieskich barwach. Ostatecznie jednak zdecydowała mu się odpisać, a on górując nad nią, obserwował pojawiające się na kartce literki. To moje zadanie, żeby Cie tłuczki nie obiły. Moje i teggo: narysował solidną strzałkę w kierunku gdzie stał @Maximilian Felix Solberg i uważał, że jeśli ktokolwiek widział ich duet na boisku, to wiedział, że to nie puste przechwałki, jeśli Swansea zapewniał, że członkowie drużyny są w dobrych rękach. Czy tam pałkach. dopisał jeszcze z namysłem Z plumpki nie umiem, ale robię niezłą jajecznicę. to było coś, czym się rzeczywiście mógł chwalić. Jajówa a'la Swansea to nie przelewki. Podniósł spojrzenie na jej poważną twarz i jego durnowaty uśmiech również zgasł, a spojrzenie złotych oczu spoważniało. Skinął głową i dopisał do jej pytania Wszystko da się zrobić. i nie wyglądał, jakby żartował, a z tym pojebem, to kto wie, co jest żartem co nie... Podniósł spojrzenie na dołączającą do nich @Aiyana Mitchelson z miną, jakby był zaskoczony jej istnieniem. Chyba mu się w życiu nie zdarzyło, odkąd przyszedł do Hogwartu, żeby jakiś pierwszoroczny przyszedł i powiedział do niego "cześć". - Cześć..? - pomimo usilnych starań, zabrzmiało to jak pytanie, a sam Swansea rozejrzał się, czy to jakiś test jego prefektury. Trafił spojrzeniem na @Lily Blackwood i mimowolnie się skrzywił, odwracając wzrok jak od przykrego wypadku samochodowego, bo ostatnie czego chciał to z nią gadać. Kiedykolwiek. Uśmiechnął się do @Iris Skylight i puścił jej oko, po czym poklepał wolne krzesło koło siebie. No przecież nie będzie siedziała sama? Zanim jednak zdążył ją skusić na mordę męta, zobaczył, że poszła do Lily i dołączył do nich ten, którego nazwisko jest niewymawialne, więc sobie odpuścił.
Clara Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : tatuaż przy prawym cycku (podgląd w kp - bez cycka, zboczuszki)
Clara nie była zbyt ambitną osobą. Szczególnie po zaznaniu pozaszkolnego życia nie widziało jej się spędzanie czasu na nauce ponad tym, co musiała. Kiedy @Lily Blackwood zaproponowała jej udział w jakimś medycznym kole naukowym, zaśmiała jej się w twarz, co miłe może nie było, ale Clara nie miała nic złego na myśli. Wizja jej wrzącej eliksiry z własnej woli, szczerze ją bawiła. Po czasie nie czuła się jednak dobrze z tym, jak ją potraktowała. Rozważała różne opcje naprawienia błędu, ale biorąc pod uwagę, że nie nawykła przepraszać słownie, wyjście miała właściwie tylko jedno i było nim pojawienie się na tym nieszczęsnym LabMedzie. Przynajmniej mieli mieć ciastka. Nie udało jej się już znaleźć Lily w pokoju wspólnym, więc musiała pofatygować się tam samodzielnie. Weszła chyba trochę spóźniona, bo Carly już częstowała zebranych czymś - co nie było ciastkami - ze szklanego naczynia. - Siema - rzuciła zbiorczo do wszystkich, minę miała jednak skwaszoną. Widok kociołków tak na nią działał. Szybko namierzyła Lily, ale obok niej było już trochę tłoczno. Kiedy kombinowała jak tu się wepchać między nią a Kasię, kątem oka zobaczyła @Lockie I. Swansea klepiącego miejsce obok siebie. Na 90% była pewna, że gest nie był skierowany do niej, ale i tak postanowiła to wykorzystać. -Och, dziękuję! - teatralnie opadła na krzesło, po czym wyszczerzyła się, puszczając do Ślizgona oko. Miała nadzieję, że nie każe jej wypierdalać, ale w sumie to było jej wszystko jedno. W ostateczności wlezie tam między te dziewczyny, choćby im miała siedzieć na kolanach. Carly podeszła do niej z nie-ciastkami. - Co można wygrać? - spytała, wyciągając skrawek pergaminu. Grom, przeczytała ze skwaszoną miną - Degustujemy, czy warzymy? - Popatrzyła na Carly błagalnie. - Also, będzie zakąska? Bo ja to tu przyszłam dla ciastek. - do siódmej klasy były z Carly na roku, więc powinna wiedzieć, że jedyne kociołki, których powinna dotykać się Clara, to te piguskowe. - I dla Lily - dodała po chwili. Jakby nie patrzeć, ciastka mieli też w kuchni. Złapała spojrzenie drugiej Puchonki i wzruszyła ramionami z miną, która przynajmniej w jej mniemaniu miała wyrażać skruchę.
eliksir H (ridikuskus – imbir, skrzydła żądlibąka, kolce szpiczaka)
Kierował się na spotkanie labmedu zastanawiając się, co też Max tym razem dla nich wymyślił i czy będzie to bardziej uzdrawianie, czy eliksiry. Właściwie nie zakładał, że ktokolwiek inny mógłby prowadzić spotkanie, więc kiedy zobaczył Solberga bardziej z boku a na środku swoją siostrę… Zdziwił się. Tak szczerze, w pełni, przez chwilę po prostu stojąc z boku i przyglądając się wszystkiemu. Kiedy zaczęła mówić, uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, ale… Zdziwienie go nie opuszczało. Wiązało się tak naprawdę z wieloma aspektami tego, co własnie widział, a sprowadzało się do prostego pytania - dlaczego? Jednak nic nie mówił, a kiedy nadeszła jego pora, po prostu podszedł, żeby wylosować odpowiednią karteczkę. - Ridikulus… niech będzie… I powodzenia - powiedział, kiedy jeszcze przy Carly odczytał kartkę, a później uśmiechnął się do niej nieco szerzej, kierując się do stolika. Teraz pozostawało pytanie, co mieli zrobić w związku z wylosowanymi kartkami.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Eliksir: A, Euforii (glicynia błyskawiczna, woda księżycowa, żądło żądlibąka)
Magia lecznicza nie zaliczała się do kręgów jego zainteresowań. Nie chciał iść w ślady ojca ani swojego wuja przesiadującego z poważnym, pełnym pozorów zrozumienia wyrazem twarzy w gabinecie. Nie chciał wyjałowionej, szpitalnej rzeczywistości, pobladłych ścian i szeregów łóżek na których rozgrywały się historie niekoniecznie doczekujące się szczęśliwego zakończenia. Nie oznaczało to jednak, że spotkania laboratorium medycznego miały nie być pomocne, wręcz przeciwnie, od kiedy podjął decyzję o wybraniu kariery eliksirowara miał zamiar rozwijać się w tej dziedzinie w każdym potencjalnym kierunku. Wybór, którego trzymał się od wakacji był pewny, stały, był jednym z tych dojrzalszych wyborów jakie kiedykolwiek dokonał w przeciągu swojego nadal dosyć krótkiego i nieopierzonego życia. Pojawił się w sali klubowej jako jedna z ostatnich osób, nie chcąc przesadnie zwracać na siebie również uwagi. Przywitał się, bez żadnych zbędnych sentymentów, bez zbędnej masy emocji, bez zbędnego poszukiwania spojrzeń rozplątanych jak nici pomiędzy granicami ścian. Podobnie jak inni podszedł do szklanego naczynia i wylosował dla siebie miksturę, z jaką przyjdzie mu niedługo później pracować. Eliksir Euforii. Ciekawe, musiał przyznać, ciekawe. W doborze potencjalnej mikstury nie miał jednak najmniejszych preferencji, w końcu jego zdolności miały mu po skończeniu studiów pozwolić uwarzyć niemal każdą osiągalną substancję o jakiej pomyślał klient (oraz na jaką przyzwalały zapisy magicznego prawa, powinien był dodać mimochodem).
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Niesłabnący w Aneczce duch pracowitej puchonki nie pozwolił jej odpuścić sobie kolejnego spotkania labmedu. Niestety miała napięty grafik, a że nie zamierzała odpuścić ani studiów, ani obowiązków prefektki (naczelnej!), ani swoich licznych zajęć pobocznych, musiała wszystko spinać tak, żeby wyszło jakoś. Dotarła na labmed dosłownie w ostatniej chwili, ale to nic nie szkodzi, bo załapała się na swój przydział eliksirowy. A że jakieś fatum chciało zrobić wszystkim psikusa, trafił się jej akurat nieszczęsny eliksir euforii. Spojrzała najpierw na kartkę, potem na Carly, potem na Maxa, ale nie powiedziała nic. Zajęła miejsce po przeciwnej stronie @Clara Hudson niż Lockie, uśmiechając się serdecznie do koleżanki z roku, a potem czekała na dalszy rozwój wypadków, który miał nadejść już za chwilę.
Eliksir: H - Ridikuskus (imbir, skrzydła żądlibąka, kolce szpiczaka)
Zjawił się w sali na granicy spóźnienia, wpadając do środka z rozpędem lochy broniącej swoich dzieci. Zatrzymał się parę kroków za drzwiami, wyprostował, po czym nieco cofnął, aby za sobą zamknąć. Tak późna pora wynikała z faktu, że w pierwotnym planie miało go tu nie być. Został dzisiejszego dnia "zrekrutowany" przez jedną puchonkę w pokoju wspólnym, zachęcany do wypróbowania zajęć dodatkowych. Cztery lata temu, kiedy kończył nauczanie, dopiero powoli wchodziły w życie. Dzisiaj, sądząc po frekwencji, miały się naprawdę dobrze. Kiwnął głową prowadzącej na przywitanie, oraz tym osobom, z którymi zdołał nawiązać choćby cień kontaktu wzrokowego. Podszedł do Scarlett, widząc, że mają coś dostać. Nie przepadał za losowaniem kartek, bo od razu się czuł, ze zaraz będzie musiał na coś odpowiadać ustnie. Zerknął na napis i chrząknął cicho, na ironiczność połączenia działania eliksiru i charakteru chłopaka. Jeżeli będę musieli zażyć uwarzony przez siebie eliksir, to może po raz pierwszy w życiu się zaśmieje? To by było coś godnego do wpisania do kalendarza. Usiadł przy pierwszej lepszej ławce i począł wodzić wzrokiem po klasie.
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Poprzedni labmed nie poszedł jej źle, a w dobie odkrycia swojej nowej pasji eliksirowarstwa postanowiła udać się też na kolejne zajęcia, które organizowane były dość szybko po poprzednich. Okazało się jednak, że to nie Max będzie im dziś przewodził, a blondwłosa Puchonka, którą dość często DeeDee widywała w towarzystwie Ślizgona. Weszła do sali przed czasem, zajmując jedno z pustych miejsc, po czym wysłuchała dokładnie tego, co miało być tematem ich dzisiejszego zadania. I może nie popisała się przynależnością do Ravenclawu, bo niewiele niestety wyniosła z instrukcji, których udzieliła im Norwoodówna. Wylosowała natomiast swój wywar i okazał się nim być eliksir słodkiego snu.
Clementine Bardot
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173
C. szczególne : Ubrania umorusane farbą olejną; włosy w artystycznym nieładzie i uśmiech - naprawdę zachwycający
Nie była pewna, co tutaj robiła, bo przecież nie należała do mistrzów eliksirów, a już tym bardziej nie mogła o sobie powiedzieć, że miała talent do ich warzenia. Robiła większość rzeczy intuicyjnie, ale spotkanie osób, które poznała przed kilkoma tygodniami, a także w późniejszym okresie, wydawało się dość kuszące, by wyjść z własnej strefy komfortu. Szła więc wolnym krokiem w odpowiednim kierunku, coraz częściej powracając w myślach do pewnych rozmów, jakby te miały okazać się kluczowe dla dalszego obcowania w murach Hogwartu. Nic nie stanowiła dla niej zagrożenia, tak jak i nie odnajdywała w nim niepokoju, który czasami zatrważał dziewczęcym sercem. Do sali weszła nieco spóźniona, a jej oczom od razu ukazał się @Lockie I. Swansea, jakby był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dla niej studentów w szkole. I to wcale nie chodziło o jego wzrost, ani tym bardziej cięty język. Zaczęła pojmować, że skrywał w sobie ogrom sekretów, a ona lubiła wiedzieć, dlatego zamierzała tym razem przyglądać się ślizgonowi z ciekawością, o ile faktycznie był w stanie poradzić sobie z eliksirami lepiej od niej. Uśmiechnęła się do niego na przywitanie, zaraz potem kierując wzrok na @Iris Skylight, której pomachała, aż wreszcie tęczówki osiadły na przyjaciółce, do której podeszła bez większego zawahania. - No cześć - rzuciła z rozbawieniem w stronę @Kate Milburn, stając tuż obok. Gryfońskie wsparcie wiązało się z szansą odniesienia sukcesu. - Wierzę, że mój kociołek nie wybuchnie, a my przeżyjemy to laboratorium - zażartowała, jakby miało to być wyśmienitym dowcipem. Eliksir Gregory'ego pozostawał jednak kompletną niewiadomą, osadzoną w dalekiej przeszłości Salem.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Aż podskoczył, zaskoczony, że jednak jego prostackie klepanie siedziska przywołało na nie czyjś zadek. Spojrzał chwilowo zdezorientowany na @Clara Hudson, ale uśmiechnął się do niej: - Liczę na to, że będziesz mi podpowiadać. - oznajmił, unosząc brwi. Kiedy jednak usłyszał jej dyskusję ze @Scarlett Norwood, zmarszczył je z oburzeniem - Jakto ciastka. Nikt mi nic nie powiedział o ciastkach. Też chcę. Zerknął na prefekt naczelną @Anna Brandon, która dołączyła do ich grona, z jakąś dziwną miną, jakby oczekiwał, że wyciągnie spod mundurka blaszaną puszkę ciastek, ale zawiódł się ponownie. Opadł w siedzeniu i westchnął ciężko, jakby już nic nie miało uratować tej zadry, dopóki do środka nie weszła jego nowa, fascynująca, artystyczna znajoma, @Clementine Bardot. Odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech, bo jeszcze taki głupi nie był, żeby się do dziewcząt nie od-uśmiechiwać i puścił jej oko. - No Fern, nie daj się prosić. - westchnął, mimo, że wiedział, że nie słyszała, więc dopisał jej jeszcze na kartce drukowanymi "PLS". @Fern A. Young
Clara Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : tatuaż przy prawym cycku (podgląd w kp - bez cycka, zboczuszki)
@Lockie I. Swansea, obok którego się rozsiadała, jej nie pogonił, za to zrobił coś jeszcze śmieszniejszego. Na początku zrobiła na jego komentrz wielkie oczy, po czym parsknęła tak bardzo, że chyba go przy tym trochę opluła. Powiodła wzrokiem po przyjaciółkach, które znały jej antytalent do eliksirów, żeby się pośmiać razem z kimś. - Mogę ci podpowiedzieć, żebyś nie brał ze mnie przykładu - wyjaśniła, kiedy już doszła do siebie. Tymczasem dosiadła się do niej @Anna Brandon. - Ania ci podpowie! - zrzuciła szybko odpowiedzialność na koleżankę z roku, nie matrwiąc się w ogóle tym, że ta nie wie, o czym mowa. - Zaraz po tym, jak zrobi moje, nie? - dodała półżartem, półserio, uśmiechając się do Puchonki przymilnie.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Oto żart losu, bo Swansea był z eliksirami na wojennej ścieżce, odkąd tylko przybył do Hogwartu i tylko dzięki dzielnym próbom Solberga, był w stanie wychodzić na człowieka, kiedy przychodziło co do czego z eliksirami. Hudson miała więc szansę również się podszkolić, bo co jak co, ale ta dwójka eliskirowych świrów, która zajmowała się LabMedem była na tyle zaangażowana i rzeczywiście miłująca tę dziedzinę, że szukali przynajmniej trochę, sposobów, jak dotrzeć do osób przychodzących na zajęcia, a nie, jak niektórzy nauczyciele, wszystkich od linijki i jak ktoś odstawał, to dostawał trolla. - Kochana, tośmy się dobrali, jak w korcu maku. - skinął głową - Jak we dwójkę nie wysadzimy tej klasy, to będzie sukces. - puścił jej oko, po czym spojrzał na panią prefekt - Podpowiesz? - uśmiechnął się do niej jak pies - Jak nie podpowiesz, to na pewno sobie zrobię krzywdę, a prefekci, szczególnie naczelni, chyba nie powinni do tego dopuszczać. Pomoc słabszym, wsparcie, przykład, czy cośtam, cośtam... - zakręcił ręką, łajza i szuja, bo przecież sam był tym samym zaśmiergłym prefektem, a przykład z niego był absolutnie żaden.
Clara Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : tatuaż przy prawym cycku (podgląd w kp - bez cycka, zboczuszki)
- Ja nie wiem, jak ty, ale dla mnie jak wybucha, to jest dopiero sukces. - odpowiedziała @Lockie I. Swansea. Może to było przyczyną jej porażek nad kociołkiem? Nawet jeżeli nie usiłowała dosłownie wysadzić jego zawartości, to zawsze przegrywała z pokusą, by jakoś wywar podkręcić, żeby był jeszcze lepszy. Gdzie się wtedy podziewała jej świadomość bycia do dupy w te klocki, tego najstarsze gobliny nie widzą. O ile więc tylko, komuś faktycznie udałoby się wykrzesać z niej eliksirowarskie umiejętności, miałaby szanse polubić ten przedmiot. Bardzo lubiła eksperymentować, nawet jeżeli te eksperymenty kończyły się fiaskiem. Czego nie lubiła, to dostawać za to trolle i ujemne punkty. Zaczynała żałować, że tak łatwo podzieliła się Anią. Jeszcze była gotowa obrazić się za to męczenie dupy, które wspólnie uskuteczniali. Clara wcale nie zdziwiłaby się, gdyby prefektka zdecydowala się jednak przesiąść, choć pewnie bardziej fair byłoby wywalenie takich ofiar jak oni, na zbity ryj, ze spotkania koła. Clara nie miałaby nic przeciwko. Mogłaby jeszcze iść do kuchni po ciastka, z czystym względem Lily sumieniem.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly może nie była na swoim miejscu, jeszcze, ale na pewno była w swoim żywiole. Tego nie można było jej odmówić, bo była bardzo pewna siebie i niczego się nie obawiała, jak to ona, więc niektóre komentarze, nawet jeśli do niej dolatywały, puszczała zwyczajnie mimo uszu. Nie mogła jednak nie zareagować, kiedy @Lily Blackwood zapytała o eliksir euforii, przykładając przy tej okazji dłoń do ust. - Och, Merlinie, Lily, jesteś chyba ostatnią osobą, która nie wie, że z Maxem prowadzimy specjalne laboratorium, w którym jesteśmy w stanie stworzyć każdy eliksir, a później rozprowadzamy je daleko poza Hogwart - powiedziała, śmiejąc się ciepło, bo naprawdę nie rozumiała tego zamieszania, skoro uczyli się, jak sporządzać trucizny gotowe do zabicia człowieka, a w ich szklarniach żyły choćby diabelskie sidła, z pewnością o wiele mniej przyjemne, niż niektóre substancje, jakich tutaj używano. Nie zamierzała się jednak na tym skupiać i kiedy usłyszała komentarze o ciastkach, zmarszczyła nos. - Ciastka miały być jako nagroda pocieszenia po skończeniu zadania, ale jeśli potrzebujecie cukru, to proszę - stwierdziła, by zaraz machnąć różdżką, przywołując do siebie puszki pełne przygotowanych wcześniej słodyczy, we wszystkich kształtach, smakach i kolorach. - A skoro już o zadaniu mowa, to dzisiaj zajmiemy się eksperymentami. Wybrałam proste eliksiry, żebyśmy przypadkiem nie musieli pływać w dymie, jeśli coś pójdzie nie tak. Każdy z was wylosował kartkę z eliksirem, jaki powinien przygotować, ale cała zabawa polega na tym, że wszystkie składniki roślinne, musicie zastąpić zwierzęcymi, a zwierzęce roślinnymi. Proszę, nie róbcie tego z przymrużeniem oka, tylko spróbujcie poszukać czegoś, co odpowiadałoby składnikowi wymienianemu. To dobre ćwiczenie dla każdego, kto w przyszłości chciałby tworzyć eliksiry, więc, do dzieła!
Mechanika
Każdy z was ma przed sobą nie lada wyzwanie - każdy składnik roślinny w wylosowanym przez was eliksirze, ma zostać zamieniony na zwierzęcy, a zwierzęcy na roślinny. Dobór polega na waszej kreatywności, zachęcam do porównania sobie działań eliksirów, w których występują poszczególne składniki, jak również do skorzystania z listy składników eliksirów. Macie wolną rękę w doborze, jeśli znajdziecie jakieś uzasadnienie dla danego doboru, to możecie je oczywiście uwzględnić.
Następnie dokonujecie jednego rzutu kością stuścienną, jaka określa, czy uda się wam uwarzyć eliksir, który będzie miał właściwości podobne do oryginału, czy jednak nie. Poniżej umieszczone zostały modyfikatory, z jakich możecie skorzystać,
Scenariusze 1 - 55 Wygląda na to, że twoje wybory nie były właściwe, a z eliksiru wyszła ci zupa z liści i błota. Nie zachodzi tutaj na całe szczęście żadna reakcja, ale na pewno nie jest to również coś, na czym możesz dalej pracować. 56 - 76 Dokonane przez ciebie zamiany mają sens, zmierzają do czegoś sensownego i nawet eliksir przypomina oryginał. Musiałeś dobrze przeanalizować właściwości poszczególnych składników i dobrać coś odpowiednio zamiast nich. 77 - 100 Za dużo mocy! Wygląda na to, że reakcje, jakie zachodzą w twoim eliksirze, są nie do opanowania i za chwilę będziemy mieć tutaj mały problem. Dorzuć jedną kość sześcienną na to, co dzieje się z twoim eliksirem:
Wypadek:
1. Twój eliksir zamienia się w coś, co przypomina budyń wypływający z garnka. Jak kipiące mleko! 2. Zawartość kociołka wyparowała. Nastąpiło coś, jak wybuch purchawki, niegroźny, jakby ktoś mocniej dmuchnął i tyle. Pustka! 3. Wyprodukowałeś coś tak śmierdzącego, że musisz się tego pozbyć natychmiast, bo inaczej wszyscy w sali zwymiotują, a tobie aż oczy zachodzą łzami. 4. Początkowo wydaje się, że zestawienie ma potencjał, ale ostatecznie na eliksirze wytwarza się gruby kożuch, przypominający gęstą, śmierdzącą pleśń i coraz bardziej wzbiera w kociołku. 5. twój eliksir zaczął przybierać najróżniejsze kolory, zamieniając się w ekscytującą fontannę barw, wylewającą się radośnie na twoje ubrania. 6. Eksplozje bywają ekscytujące. Zwłaszcza kiedy to eksplozja godna galaretki latającej po całej okolicy. Nie jest na szczęście groźna, ale tę maź na pewno trudno z siebie zmyć. Oznacz przynajmniej dwie osoby, które nią oberwały.
Modyfikatory 1. Każde 10 punktów z eliksirów pozwala wam na manipulację o 10 oczek w górę albo dół wyniku kości stuściennej. 2. Każda specjalizacja kuferkowa z eliksirów pozwala wam na manipulację 10 oczek w górę albo dół wyniku kości stuściennej. 3. Jeśli kiedykolwiek próbowałeś modyfikować eliksir - w tym również na spotkaniach laboratorium medycznego - możesz manipulować wynikiem kości stuściennej o 10 oczek w górę albo dół.
Eliksir: Euforii (glicynia błyskawiczna, woda księżycowa, żądło żądlibąka) Wynik: 81, odejmuję 10 punktów za 10 punktów z eliksirów w kuferku = 71, modyfikacja udana
Podoba mu się, że tematem spotkania nie jest kolejna próba zwykłego uwarzenia eliksiru. Wyzwanie, jakie zostaje przed nim postawione ożywia w nim pokłady przyjemnej ciekawości, sprawia, że bez większego wahania zabiera się do starannej, uskutecznianej pracy. Na samym bladym początku poddaje analizie składniki wchodzące w skład Eliksiru Euforii. Najważniejsze są trzy, dwa roślinne oraz jeden zwierzęcy. Później myślami szuka innych dostępnych mikstur o zbliżonym działaniu. Koncentruje się przede wszystkim na motywie dodawania energii, nieważne czy będzie mieć on pozytywny czy negatywny skutek w przypadku innej substancji. Żądło żądlibąka zastępuje papryczką Red Savina Habanero, występuje ona w końcu w Eliksirze Regenerującym jako jego najważniejsza składowa, wpływa na dodanie sił każdemu kto go tylko spożyje. Zamiast wody księżycowej używa kolców szpiczaka, dostępnych w Ridukuskusie ożywiającym pozbawionymi kontroli salwami śmiechu oraz w Gromie zwiększającym pokłady adrenaliny. Jako ostatnią poświęca glicynię błyskawiczną, dając jako jej równoważnik sproszkowaną kość tarana, również dostępną w grupie istotnych ingrediencji Gromu. Na tych wszystkich działaniach kończy preludium swoich przygotowań, poświęcając się następnie uwarzeniu samego eliksiru. Jest pewny siebie, w przeciwieństwie do ostatniej lekcji u O'Malleya tutaj czuje się jak w swoim żywiole. Nie myli się, zauważa, że jego rozumowanie było uzasadnione, a mikstura zaczyna przypominać kolorem, zapachem i konsystencją oryginalny Eliksir Euforii. Tym razem zamiast niedosytu i przeżuwanej porażki może odczuwać błogą satysfakcję.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie zdążył odpowiedzieć @Lily Blackwood , bo @Scarlett Norwood go uprzedziła. Pokiwał z powagą głową na jej słowa, po czym dodał coś od siebie. -Z takim duetem nie trzeba zniżki, jesteśmy samowystarczalni. A co do inwentaryzacji, to po tych zajęciach pilnuje tego Carly, więc mnie nie pytaj. - Wzruszył ramionami, skupiając się na tym, że @Lockie I. Swansea pokazywał go palcem, a że rozmawiał z @Fern A. Young , to Solberg zamiast klasycznie wydrzeć mordę, wyjął różdżkę i napisał w powietrzu, drukowanymi literami oczywiście, żeby ślizgon wiedział, że morda jest na niego darta. -TY, ŁADNIE TAK KOLEGĘ PALCEM POKAZYWAĆ? - Wyszczerzył się szeroko, bo tak mocno się kochali i już znów patrzył na Norwood, która dawała lekcję co do przyszykowanych wcześniej ciasteczek. Sam się nie dziwił, że ktoś po nie sięgnął, skoro już leżały na wierzchu i jeszcze zapewne piekła je sama puchonka. -A myślałem, że to nagroda za cycki... - Mruknął pod nosem, przestając już gadać i słuchając jej planu działania, który przecież już znał, ale trochę wsparcia okazać jej musiał. I chciał. Chciał też mocno wykonać powierzone im przez puchonkę zadanie. Uwielbiał takie kombinacje. Zresztą sam często na tym opierał swoje zajęcia. Wziął więc ruszył po składniki zamienne i już zaczął gotować przyjacielski eliksir w zupełnie innym wydaniu. Nie miał wątpliwości co robi i jak robi, całkiem pochłaniając się pracy, a jednocześnie będąc gotowym jakkolwiek zareagować, bo jednak obecność w tej sali budziła w nim podobną czujność.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Eliksir: Ridikuskus – imbir, skrzydła żądlibąka, kolce szpiczaka Wynik: 9
Speszyła się, gdy usłyszała przywitanie w wykonaniu ślizgona. Ta pytająca nutka sprawiła, że ciężko było jej określić, jakie @Lockie I. Swansea miał do niej nastawienie. Jedenastolatka zachodziła w głowę, czy zrobiła coś nie tak. Szybko jednaj zdała sobie sprawę z tego, że najzwyczajniej w świecie, wtrąciła się w jego rozmowę z Fern. Co więcej, dość intensywnie z nią pisząc. I nawet, jeśli kierowała słowa także do niego, mogło to zostać odebrane negatywnie! - Umm... Mam nadzieję, że się nie gniewasz... Za to, że zaczęłam pisać z Fern. Jeśli tak to przepraszam. Pewne kwestie wolała mieć wyjaśnione. Nie zakładała z góry jakichś złych intencji Swansea, niemniej jednak, zdecydowanie nie chciała, aby się na nią gniewał. Zwłaszcza, że zdawał się często przebywać w towarzystwie Fern. A zdecydowanie warto byłoby mieć wspólnych znajomych. Nawet, jeśli pochodziliby oni z innego domu. "O! To brzmi zabawnie! Będziemy mogli spróbować uzyskać konkretne właściwości od innych składników!" napisała szybko do @Fern A. Young, gdy Scarlett wyjaśniła cel zadania. Pierwszoroczniaczka była nim podekscytowana. Nigdy wcześniej tego nie robiła i choć zdawała sobie sprawę, że w tej chwili przerasta to jej umiejętności, w dalszym ciągu chciała spróbować. Jakby nie patrzeć, po to była ta lekcja. Mogli się trochę pobawić w tych kontrolowanych warunkach. Trafił jej się bardzo radosny, a także energetyzujący eliksir. Przeszukując eliksiry o podobnym działaniu, odnalazła eliksir Euforii. Biorąc pod uwagę to, że kolce szpiczaka znajdowały się w eliksirze gromu, postanowiła imbir zastąpić żądłem żądlibąka, biorąc właśnie ten składnik za ten bardziej energetyczny. Teraz potrzebowała zastanowić się nad roślinami. Uznała, że skrzydła mogłaby zastąpić Raptuśnikiem. Najgorsze miały okazać się kolce szpiczaka. Te postanowiła zastąpić lawendą, gdyż to właśnie ta roślina kojarzyła jej się z dobrym nastrojem. Cóż, zapomniała o jej właściwościach uspokajających, które nijak nie współgrały z energetyzującą naturą eliksiru. Wrzuciła trzeci składnik do kociołka. Długo mieszała, patrząc jak wrzucone rośliny, powoli rozpuszczają się w jej zupie. Oderwała się od pracy dopiero w momencie, gdy uznała ją za gotową. "Nie wybuchło!" napisała do @Fern A. Young. Niezniszczony kociołek był wręcz połową sukcesu dla pierwszoroczniaczki. Stanowił element postępu, niewielki kamyczek milowy i niewątpliwie - powód do dumy! Żadnego wypalenia, trujących oparów czy powodujących zmiany naskórne, cieczy. Coś jednak było zdecydowanie nie tak. "To nie wygląda jak Ridikuskus, nie?" Zdecydowanie kolor jej eliksiru nijak miał się do tego, co reprezentował sobą Ridikuskus. Nie wiedziała, co uwarzyła. Niemniej jednak, nikomu nie stała się krzywda, a to w tym wszystkim było najważniejsze. I choć mogłaby to tak zostawić, akceptując swoją porażkę, postanowiła wynieść z tej lekcji jak najwięcej. Po to ona była. Następnym razem jej się uda! Wszak to porażki uczą najwięcej! Wstała z miejsca i podeszła do @Scarlett Norwood. Dość nieśmiało, ale dodawała sobie otuchy pewnymi faktami. Po pierwsze, obie należały do tego samego domu, a żółci bez wątpienia byli sympatycznymi osobami. Po drugie, to właśnie ona pełniła tutaj formę nauczyciela i jeśli do kogoś mogła kierować swoje pytanie to niewątpliwie do niej. Po trzecie, wydawała się naprawdę sympatyczną osobą na wstępie. Ale to równie dobrze mogło potwierdzać jedynie punkt pierwszy. Tak czy inaczej, znalazła się przy mnie. - Cześć... Um... Eliksir mi nie wyszedł... Mogłabyś rzucić okiem i powiedzieć, co poszło nie tak? To bardziej kwestia nieodpowiedniego doboru składników czy może coś nie tak przy samym tworzeniu... O, jeśli mogłabyś mi też powiedzieć, jak powinno to poprawnie wyglądać, byłabym wdzięczna. Chciała poprosić o znacznie więcej szczegółów. Nie tylko prawidłową kombinację, ale też dlaczego to nie zadziałało, czy któryś ze składników był trafny, ale został zneutralizowany przez inny. Zależało jej na jak największej ilości informacji. Nie chciała jednak zasypywać Scarlett tym wszystkim.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zarechotał, widząc, co @Maximilian Felix Solberg wypisuje, i zmrużył oczy, udając, że nie widzi. Zaraz jednak Norwood zaczęła tłumaczyć im zadanie, a Swansea pobladł. Patrzył na Carly jak ciele, po czym popatrzył na Hudson, jakby w niej szukał ratunku. Wyciągnął ręce po puszkę z ciastkami, bo co jak co, ale cukru sobie nie odmówi. - Zamienniki... - mruknął pod nosem, marszcząc brwi, ale z zatroskania wyrwał go cichy głos małej dziewczynki, na którą spojrzał z jakimś przestrachem w oczach. Czy oto objawiło się to, czego obawia się Lockie Swansea? Dzieci? @Aiyana Mitchelson ? - Nie gniewam. - zapewnił, czując się dziwnie, bo nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ktokolwiek w życiu zapytał go "czy się gniewasz".- Zdziwiłem się, że... - uniósł lekko brwi, zastanawiając się, jak to powiedzieć Aiyanie, by jej nie urazić, troskliwy Lockie - Że mówisz do mnie. - rozłożył bezradnie ramiona, bo no, nie umiał tego powiedzieć inaczej. Erudytą nie był. Spojrzał na składniki swojego eliksiru i podrapał się w czerep. Znał ten eliksir, ale czy znał dobre zamienniki? Waleriana. Uspokajająca. Co odzwierzęcego mogłoby uspokajać? Może jakiś jad czegoś, co usypia. A może śluz gumochłona? Był taki powolny... No ale przecież nie zamieni waleriany na śluz gumochłona, skoro miał w nim być śluz gumochłona. Zaczął gmerać po składnikach, krążąc po salce LabMedu: - E, Clara! - zawołał swoją dzisiejszą kompankę zniszczenia, oglądając się za @Clara Hudson - Na co byś zamieniła lawendę w słodkim śnie? Pytam, żeby na pewno wziąć coś innego. - wyszczerzył do niej zęby.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Nie była przekonana do tego czy powinna się narażać ciotce Celine, ale @Lockie I. Swansea był przekonujący. Umiał zrobić jajecznice, a także to on razem z Maxem chronili resztę drużyny, przed tym, aby nikt za bardzo krwią się nie zalał. Byli silni i duzi, więcej argumentów nie było jej potrzebne. A jeśli chodzi o sprzątnięcie ciotki, minę miał taką poważną jak ona więc Fern prawie uwierzyła, że Swansea byłby w stanie to zrobić - zabić Celine bez świadków. Zaśmiała się jednak bo nie mogła wytrzymać jego poważnego wyrazu twarzy, a kiedy inne laski zainteresowały się Lockiem, bo jako popularny student, facet miał niemałe branie, ślizgonka skupiła się na Aiyanie. Dziewczynka dużo pisała i Young nadal dziwiło, że małej się chce, potrafiła napisać jej całe sprawozdanie dotyczące lekcji, wyjaśnić krok po kroku. Powtórzyć słowo, w słowo wszystkie powiedziane zdania, skierowane do niej lub Fern, bo ktoś nie wiedział, że nie słyszy. Fern jednak często łapała się na tym, że nie wie, co na to wszystko odpisać, więc tylko lekko się uśmiechała i to wystarczało. Spojrzała w stronę @Maximilian Felix Solberg, gdy ten, zamiast coś powiedzieć, napisał w powietrzu, naprawdę Young to doceniała. Max i Lockie byli w porządku, chociaż nie zawsze popisywali się intelektem, ale na pewno nie można było zarzucić im złośliwości czy pastwienia się nad kaleką. Dobra. Odpisała Lockiemu w międzyczasie i podsunęła karteczkę. Potrafiła się targować dobra jajecznica była lepsza niż zupa z plumpki. Przez chwile ślizgonkna obserwowała Aiyane i Lockiego, jak mały borsuk w swoich ruchach stał się niepewny. Nic dziwnego scena ta była jak z filmu Godzilla i mały krasnal; niby śmieszne, ale też straszne. Fern była przekonana, że pójdzie jej nie najgorzej. Właściwie to spodziewała się, że będą warzyć eliksiry, a nie zamieniać składniki. Wydawało jej się to naprawdę ciekawe, ale w praktyce już takie proste nie było. Kiedy zamieniła walerianę na skrzydła nietoperza, a lawendę na sproszkowane oczy traszki, zauważyła, że coś jest nie tak. Pracowała obok @Aiyana Mitchelson to na każdą jej wiadomość, albo potakiwała, uśmiechała się albo zaprzeczała. Ridikuskus puchonki faktycznie nie wyglądał jak ridikuskus, a słodkich snów Fern nie wyglądał jak słodkich snów. To, że jedenastolatka zepsuła to nic dziwnego, ale że Young? Była niezadowolona i naprawdę chciała to ciastko na pocieszenie, a nawet dwa. Spróbowała jeszcze uratować miksturę, ale nawet wymiana śluzu gumochłona na ślaz, nie polepszyła nic w kociołku, ani nie pogorszyła już i tak zepsuty eliksir, wyglądający jak zupa z liści i błota.
Eliksir: Ridikuskus – imbir, skrzydła żądlibąka, kolce szpiczaka Wynik: 9
@Lockie I. Swansea zaskoczył pierwszoroczniaczkę nie tylko swoim zachowaniem, ale i słowami. Aiyana przechyliła na chwilę główkę, zastanawiając się nad tym, co właśnie usłyszała. Osobiście nie widziała żadnych powodów, dla których Lockie mógłby być zdziwiony. I to nie mniej, niż ona teraz. - Dlaczego? - zapytała w końcu. - Rozmawiałeś z Fern, więc wypadało się przywitać. No i nie jesteś złą osobą, więc nie widzę powodu, aby cię unikać. Kwestię tego, że zawsze miał z kim rozmawiać, też już pominęła. Nawet jeśli trzymał się głównie z Maxem, nie wydawał się dziewczynce osamotniony. Nie zastanawiała się nad innymi powodami. Różnica wzrostu również nie stanowiła dla jedenastolatki problemu. Dla niej każdy był tym wysokim. Nawet niższa od Lockiego, Fern. Spojrzała na zawartość kociołka @Fern A. Young. Wyglądało na to, że obie nie zdołały poradzić sobie z tym zadaniem. Aiyana nie przejęła się porażką. Dopóki mogła się czegoś nauczyć z zajęć, opuszczała klasę jako zwycięzca. Bo przecież o to w tym wszystkim chodziło - aby zdobywać wiedzę. "Trudne to było. Nie wiedziałam jak mogłabym zastąpić niektóre składniki. Próbowałam znaleźć jakieś podobne eliksiry w podręczniku, ale niczego takiego nie widziałam. Ale kociołki nam nie wybuchły, a to podobno norma w tej szkole!" Postanowiła pocieszyć dziewczynę tym jakże przyjemnym faktem. Dla Aiyany każdy ocalony kociołek, był małym sukcesem.
Clara Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : tatuaż przy prawym cycku (podgląd w kp - bez cycka, zboczuszki)
Kiedy Carly powiedziała, co będą robić, Clara zapomniała o ciastkach. Eksperymenty? Zamienianie składników, bo wydawały się podobne? Przecież to było coś, co robiła zawsze, ale do tej pory tylko jej za to wymyślano. Tak ją to podnieciło, że straciła zdolność mowy. Gdyby była w stanie porozumiewać się werbalnie, powiedziałaby pewnie, że zadanie jest ekstra, ona odszczekuje wszystko, co mówiła i nikt ma się nie dotykać jej wywaru, a nawet chętnie komuś pomoże. Zamiast tego wciągnęła głośno powietrze, wskoczyła na krzesło, niemogąc na nim usiedzieć i kucając na nim zaczęła klepać siedzącego Ślizgona w ramię, który miał się z tego domyślić tego wszystkiego, co wspomniano wyżej. Gdy Carly skończyła wreszczcie mówić, Clara wyrwała do kociołka, przerwracając przy tym krzesło, po czym prawie przeróciła siebie, gdy zawraciła, by je podnieść. Zaklepawszy sobie stanowisko, zaczęła zbierać potrzebne jej rzeczy, zaczynając od tego, co miało pozostać takie jak w przepisie. Robiła to jak najszybciej, by móc już przejść do części, która była zabawą. Ze skupienia wyrwał ją @Lockie I. Swansea. Spojrzała na niego, głęboko zastanawiając się nad odpowiedzią. - Piękne, pachnące i bierze się to przed spankiem… hmmm, brzmi jak twoja mama. - Przesłała mu słodki uśmiech. Nie był to żart, który powinno się wystosowywać do obcych, o których rodzinie zupełnie nic się nie wie, ale Clara nigdy nie zaprzątała sobie głowy takimi glupotami jak rozum i godność człowieka. Szczególnie teraz, gdy jej myśli zajęte były szukaniem zamienników do jej autorskiego gromu. Kolce szpiczaka od razu skojarzyły jej się z brzytwotrawą, skaczącą bulwę zastąpiła żabim skrzekiem, bo żaby też skakały. Najwięcej problemu miała z kością taranda. Nienawidziła tarandów, zawsze uważała je za stworzenia rodem z dziecięcych koszmarów z tą różnicą, że istniały naprawdę. Żadna roślina nie kojarzyła jej się aż tak źle. Może laqueshueue (fuck knows jak to się naprawdę nazywa), które było jedyną znaną jej mięsożerną rośliną, ale nie kojarzyła, żeby wykorzystywano ją jako składnik eliksirów i chyba miała racje, bo nic takiego nie znalazła. Ostatecznie uznała, że za taranda da jednak brzytwotrawę, a kolce szpiczaka zastąpi aloesem uzbrojonym. Zastosowanie innej niż skojarzeniowa strategii doboru zamienników nawet nie przyszło jej do głowy. Zdawała sobie sprawdę, że - może oprócz tego skrzeku - wybrała dość niebezpieczną miesznkę, ale w końcu warzyła grom. Nie żartowała, kiedy mówiła Swanseamu, że lubi wybuchy w kociłku. Oczekiwane fajerwerki jednak nie nadeszły, zamiast tego eliksir zaczął przypominać kipiący budyń. - Hm, zjebałam - oceniła bez cienia zawodu, czy zdziwnia w głosie. Odsunęła się od kociołka, przyglądając się wypływającej z niego brei. Za dużo skrzeku? - Co z tym teraz? - spytała @Scarlett Norwood. Wyciągnęła różdżkę, gotowa rzucić chłoszczyść, kiedy przyszedł jej do głowy genialny pomysł. - Powinniśmy nasączyć tym ciastka i wysłać do pokoju nauczycielskiego - Na usta wpłęzł jej szatański uśmiech, który jednak zniknął z jej twarzy, gdy uświadomiła sobie, że jej siostra należy teraz do grona pedagogicznego. - Albo chociaż Patolowi. - Z tym pomysłem chyba nikt nie powinien walczyć.
Wpatrywał się w @Aiyana Mitchelson wielkimi oczami, jakby stanął twarzą w twarz z rogogonem. Czy on zaczynał się pocić? - Nie ma sprawy, naprawdę. - uśmiechnął się słabo - Tak trzymać, nie wierz nikomu, jak Ci powie o mnie inaczej. - pokręcił głową. Może to dobra praktyka, od pierwszego roku programować uczniów, że jest dobrą osobą? Kartkę od @"Ferrn A. Young" wziął i schował do kieszeni jako dowód, na wypadek, gdyby ślizgonka planowała się wykręcić, po czym przeszedł do wykonywania zadania głównego. On i eliksiry bowiem były relacją trudną od zarania dziejów, potrzebował więc uruchomić swoją trzecią, zapasową, szarą komórkę, żeby cokolwiek wykrzesać z siebie, a że prowadzącą była Carly, a nie Max, nie mógł liczyć, że mu Solberg pokaże palcem gdzie iść, co zrobić, jak wziąć i w czym przygotować. Słysząc odpowiedź @Clara Hudson parsknął i pokręcił głową: - Ale Ty jesteś durna. - powiedział rozbawiony, choć raczej z sympatią, niż w celu obrażenia Puchonki. Swojej matki przed snem nie życzyłby nikomu, ani brać, ani spotykać, ani z nią nawet rozmawiać. Wrócił spojrzeniem do półek i zdecydował zamienić walerianę na mleko jackalope, które z odrobiną miodu trzmionka śmiało mogło służyć za usypiający przysmak, zamiast śluzu gumochłona zgarnął kilka listków lulka a na koniec lawendę jednak zamiast swojej matki podmienił na wydzielinę korniczaka. Okaże się, czy słusznie. Podszedł do pozostałego wolnego kociołka i zabrał się do pracy.
Eliksir: Ridikuskus - żądło żądlibąka, skacząca bulwa, kłaposkrzeczki Kostka: 96, 3 - lepiej zatkajcie nos
Gdyby potrafił bardziej wyrażać swoje emocje, to na jego twarzy odmalowałaby się pełna gamma sprzecznych ze sobą uczuć. Niby był ciekawy tego, co można stworzyć po zamianie składników, ale z drugiej strony nie był zbytnio pewny, czy z jego zdolnościami cokolwiek z tego wyjdzie. Jako, że przyjął tę informację z typową obojętną miną, nic nie wskazywało na to, że jego umysł toczy batalię. Przestudiował pamięć, szukając w odległych szufladach czegoś, co będzie pomocne. Kątem oka obserwował, jak radzą sobie inni i co takiego kombinują. Nie mając pewności, czy ktoś obok ma taki sam eliksir, ani nie chcąc prosić o pomoc, bardziej przypadkiem, aniżeli prowadzony logiką, wymienił składniki. Potrzebował nieco dłuższą chwilę przy doborze kłaposkrzeczek, wpatrując się w napis na pojemniku, nie wiedząc, czy to faktyczna nazwa, czy sobie jedynie ją wymyślił. Następnie przygotował wszystko i rozpoczął warzenie, starając się przy tym trzymać nieco dalej od kociołka, nie chcąc oberwać trującą chmurą czy wybuchem prosto w twarz. Zapewne dlatego do jego nozdrzy dostał się zapach zgniłych jaj o większym nasileniu. Oczy aż się mu zaszkliły i mało nie dodał resztek obiadu jako czwartego składnika. Szybkim ruchem sięgnął po różdżkę i użył evanesco na kociołku, aby pozbyć się śmierdzącego problemu.