Dość przestrzenna klasa, która ma posłużyć członkom klubu Laboratorium Medycznego jako miejsce spotkań. Zawiera cały asortyment potrzebny do szkolenia się w zakresie uzdrawiania, eliksirów i poniekąd także zielarstwa. Na ławkach przeważnie znajdują się magiczne fantomy lub szkolne kociołki, w komodach uczniowie znajdą potrzebne składniki, do których dostęp ma tylko przewodniczący klubu oraz opiekun, którzy są za nie bezpośrednio odpowiedzialni i służą tylko do użytku na zajęciach pozalekcyjnych. Wielkie regały przepełnione są tematyczną literaturą, potrzebnymi podręcznikami czy też specjalistycznymi czasopismami.
Wrześniowe spotkanie Laboratorium Medycznego
Dość poważnie zastanawiał się nad tym czy przejąć obowiązki Maxa w nowym roku szkolnym. Zajmowanie się organizacją spotkań lab-medu zdawało się być dla Solberga przyjemnością, jednak Lucas nie miał pojęcia czy uda mu się pogodzić obowiązki prefekta naczelnego z funkcją przewodniczącego kółka. Jednak postanowił spróbować, bo wiedział, że wiele osób bardzo lubiło te zajęcia pozalekcyjne i sam też chętnie na nie uczęszczał. Przygotował więc odpowiednio salę, sprawdzając kilka razy czy o niczym nie zapomniał oraz spisawszy sobie kilka zaklęć, na których chciałby się skupić podczas tego spotkania, czekał aż wszyscy chętni zbiorą się w sali. Ubolewał nad tym, że nie będzie na nim Maxa i nadal nie mógł przywyknąć do tego, że nie zobaczy go na szkolnym korytarzu, ale miał nadzieję, że kumpel cieszyłby się z tego, że spotkania kółka są kontynuowane. - Witam wszystkich. Jak się zapewne domyślacie, przejąłem funkcję przewodniczącego lab-medu i postaram się, aby spotkania odbywały się w miarę regularnie i były dla Was przydatne. - zaczął słowem wstępu, kiedy w klasie pojawiła się grupka członków laboratorium. - Dziś zajmiemy się kilkoma przydatnymi zaklęciami, które moim zdaniem powinien znać każdy, kto chciałby pomóc poszkodowanemu w razie potrzeby, a nie stać bezczynnie i czekać na pomoc magimedyczną - podszedł do jednego ze stolików, aby zdjąć ciemny materiał z fantoma, który na nim leżał. Jego kończyny, zarówno dolne jak i górne posiadały niewielkie ranki i otarcia. - Pierwsze, proste zaklęcie bardzo użyteczne, które naprawdę przydaje się w życiu codziennym to Vulnus Alere. Zasklepia małe ranki, skaleczenia i otarcia. - wycelował różdżką w jedną z małych szram, widniejących na skórze manekina i wypowiadając inkantację, zademonstrował odpowiedni ruch, a ranka zagoiła się w mgnieniu oka. - Kolejne - Dispareo Oedema, minimalizujące obrzęk na ciele, nawet ten wywołany w skutek reakcji alergicznej - odkrył kolejnego manekina, a po uważniejszym przyglądnięciu się, można było zauważyć, że miał on spuchnięte obydwa stawy skokowe - ewidentnie skręcone. Wycelował w jedną z kostek, aby po chwili pokazać wszystkim prawidłowe rzucenie czaru zmniejszającego obrzęk - I na koniec Sugervirus, nieco bardziej zaawansowane zaklęcie, które najczęściej wykorzystywane jest kiedy mamy do czynienia z raną po ukąszeniu jadowitego stworzenia. Czar dosłownie wysysa z ciała truciznę, nie pozwalając się jej rozprzestrzenić po ciele poszkodowanego. A więc trzeba działać szybko, jeśli jesteśmy świadkami takiej sytuacji. - machnął w kierunku kolejnego fantomu, a kiedy materiał opadł, podszedł do niego, aby zwrócić uwagę wszystkich na niewielką, charakterystyczną ranę po ukąszeniu jadowitej tentakuli. Podobnie jak przedtem poczekał, aż wszyscy zbiorą się wokół niego i kiedy miał pewność, że obserwują, wypowiedział formułę zaklęcia, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka, aby snop magicznego światła wyssał na zewnątrz truciznę z ciała manekina. - Dobrze, myślę, że czas, abyście sami spróbowali. Dobierzcie się w pary, żeby Wam było raźniej. Każdy fantom ma odpowiednią ilość obrażeń dla dwóch osób. I próbujcie do skutku. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy. Jestem do Waszej dyspozycji - oznajmił na koniec, aby zachęcić ich do ćwiczeń. Kiedy próbowali na swoich pacjentach przechodził się między nimi, obserwując jak im to idzie.
Dla osób mających poniżej 11 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Vulnus Alere: - od 1 do 35 - pierwsza próba rzucenia zaklęcia nie wyszła, nic się nie stało. Próbujesz więc jeszcze raz. Znowu bez zmian. Dopiero za trzecim razem otarcie, w które celowałeś zaczyna zanikać, aż za kolejnym wypowiedzeniem formuły czaru, jest całkowicie zagojone. - od 36 - 70 - wypowiadasz inkantację i ledwie widoczna ranka na łydce manekina jak lekko krwawiła, tak dalej sączy się z niej krew. Postanawiasz spróbować kolejny raz i tym razem zaklęcie było rzucone prawidłowo, a ranka zasklepia się na Twoich oczach. Jednak kiedy chcesz powtórzyć swój sukces i ponownie rzucasz Vulnare Alere, nie udaje Ci się zagoić kolejnego otarcia. Cóż, na pewno musisz jeszcze poćwiczyć. Nie poddawaj się! - od 71 do 100 - najwidoczniej nie pierwszy raz używasz tego czaru. Kiedy tylko mierzysz różdżką w małą ranę na ramieniu fantoma, udaje Ci się ją uleczyć za pierwszym podejściem! I każde kolejne wypowiedziane przez Ciebie zaklęcie, leczy kolejną rankę.
Dla osób mających między 11 a 20 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Dispareo Oedema: - od 1 do 25 - powoli zaczynasz myśleć, że te ćwiczenia to strata Twojego czasu. Kilka pierwszych prób zakończyło się kompletną porażką. Kostka jak była spuchnięta, tak dalej taka pozostaje. Musisz poprosić o pomoc Lucasa, albo kogoś, kto ma w kuferku więcej niż 20pkt z uzdrawiania, aby pokazał Ci jeszcze raz jak rzucić to zaklęcie. - od 26 - 50 - mimo, że pierwsze dwie próby rzucenia czaru Ci się nie udały, nie poddajesz się. Kolejny raz powtarzasz inkantację, ale znowu nic. Dopiero za czwartym podejściem, udaje Ci się w nieznacznym stopniu zmniejszyć opuchliznę stawu, a popchnięty tym małym sukcesem, próbujesz jeszcze raz by po chwili zaobserwować jak obrzęk widocznie ustępuje! - od 51 do 75 - niestety za pierwszym razem wypowiadasz źle formułę zaklęcia, na co zwraca Ci uwagę Lucas. Wysłuchawszy jego rady, aby kłaść nacisk nie na pierwszą sylabę, a na drugi człon zaklęcia, ponownie mierzysz różdżką w manekina, aby z zaobserwować wyraźne zmniejszenie się obrzęku kostki. Prefekt uśmiecha się do Ciebie z uznaniem. - od 76 do 100 - to zaklęcie nie jest dla Ciebie najmniejszym problemem. Od razu łapiesz wymowę i ćwicząc wcześniej "na sucho" ruch nadgarstka, jesteś w stanie odwzorować idealnie czar, który przed momentem zaprezentował Wam Ślizgon. Doskonale radzisz sobie ze spuchniętą kostką fantoma, lecząc ją za pierwszym razem!
Dla osób mających powyżej 21 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Sugervirus: - od 1 do 40 - zdajesz sobie sprawę, że masz do czynienia z dość trudnym zaklęciem, przez co nieco stresujesz się przed jego rzuceniem. Musiałeś niewystarczająco skupić się na tym co chciałeś zrobić, bo już pierwsza Twoja próba zamiast pomóc fantomowi, sprawiła, że skóra wokół rany po ukąszeniu zaczęła sinieć, co oznaczało, że trucizna rozprzestrzenia się dalej. Pewny, że aby uratować poszkodowanego musisz działać szybko, starasz się nieco nieporadnie ponowić zaklęcie, jednak jesteś zmuszony poprosić Lucasa o pomoc, bo żaden Twój czar nie jest skuteczny. - od 41 do 80 - powoli tracisz cierpliwość. Lucas wspominał, że to nie prosty czar, ale ile można próbować? Kilka dobrych minut zajmują Ci kolejne próby rzucenia zaklęcia, z marnym skutkiem. W końcu jeden z Twoich znajomych (wybierz osobę której zaklęcie się udaje, a jeśli nie ma nikogo takiego, uznaj, że to Lucas) pokazuje Ci w czym tkwi Twój problem i uczy Cię prawidłowego gestu różdżką. Po kilku próbach "na sucho", postanawiasz znowu spróbować i tym razem wiązka światła, skutecznie usuwa truciznę z ciała manekina. Choć nie do końca, bo przez ten czas, kiedy uczyłeś się zaklęcia, toksyna w ciele magicznego fantoma zdążyła się rozprzestrzenić... - od 81 do 100 - mimo iż zaklęcie wydaje się trudne, szybko uczysz się jak prawidłowo je rzucać. Nikt jednak nie powiedział, że musi udać się za pierwszym razem, prawda? Niezrażony, ćwiczysz przez pare minut i w końcu skupiasz się odpowiednio na ratowaniu swojego pacjenta by po kolejnej próbie płomień magicznego światła wyssał jad tentakuli z ciała fantoma.
-Okej, moi drodzy! Jeszcze jedno ogromnie przydatne zaklęcie. Tylko skupcie się, bo od Waszych prób zależy dosłownie życie Waszego pacjenta - oznajmił, zwracając uwagę wszystkich na siebie, aby pokazać im kolejny czar, który powinien potrafić rzucić bezbłędnie dosłownie każdy. Stanął przy jednym z fantomów, wcześniej przygotowanym. - Pierwsza pomoc przy poszkodowanym który nie oddycha i który nie ma tętna. Sprawdzacie to bardzo prosto. Podchodzicie, pochylacie się nad poszkodowanym, przystawiając ucho do twarzy - dokładnie to zrobił - i obserwując ruchy klatki piersiowej i oddech, obijający się o Wasz policzek, jesteście w stanie ocenić pracę płuc. Tętno sprawdzamy, albo na tętnicy szyjnej - wyprostował się i przyłożył dwa palce do szyi manekina, w odpowiednim miejscu, tuż pod żuchwą - lub na tętnicy promieniowej - przeniósł dotyk na przegub ręki fantoma, aby wyczuć pulsowanie, a raczej jego brak u swojego pacjenta - Jeśli nie wyczuwacie ani jednego, ani drugiego, wzywacie pomoc, a potem przystępujecie do przywracania akcji serca, za pomocą zaklęcia An Duca Tuas - wymierzył końcówką różdżki w klatkę piersiową poszkodowanego, aby za moment zaprezentować poprawny ruch nadgarstka i inkantację czaru pierwszej pomocy, tym samym przywracając manekinowi oddech i puls. - I ustawiamy się w kolejce i każdy sobie próbuje. Najpierw sprawdzamy w jakim stanie jest nasz pacjent, a później rzucamy zaklęcie. - rzucił po chwili, wycofując się nieco, aby dać im miejsce na ćwiczenia. Jeśli ktoś miał problemy, pokazał jeszcze raz jak poprawnie użyć czaru.
Sprawdzanie oddechu i tętna:
Rzucacie k6: - parzysa - udało Ci się bez problemu dojść do tego czy Twój pacjent oddycha i czy ma puls - nieparzysta - nie potrafisz wyczuć pulsu poszkodowanego i sprawdzanie tego parametru życiowego zajmuje Ci dużo więcej czasu niż pozostałym
Zaklęcie:
Rzucacie literą: - A, B, C - przywracasz jedynie nikły puls poszkodowanemu - D, E, F - udaje Ci się sprawić, że na dosłownie chwilę Twój pacjent oddycha, jednak za moment znów tracisz jego parametry życiowe i musisz próbować jeszcze raz - G, H, I - rzucasz zaklęcie kilka razy i dopiero po czterech próbach Twój pacjent odzyskuje funkcje życiowe i możesz wyczuć jego bardzo wyraźne tętno - J - poszło Ci doskonale! Za pierwszym razem Twoje zaklęcie przywróciło na stałe oddech i puls poszkodowanego. Utrwalisz sobie kilka razy ten czar i będziesz w stanie uratować nie jedno życie w nagłej sytuacji.
Czas na napisanie: 19.09.2021r. UWAGA! Aby dostać punkt do kuferka musicie napisać min. 2 posty!
Autor
Wiadomość
Gale O. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : szkocki akcent | mała blizna przy dolnej wardze po prawej stronie
Wybuch zostaje zażegnany. Solberg pewnie nie jeden kocioł rozbraja niczym prawdziwy mugolski saper do zadań specjalnych. Gale wygląda za kociołka, zagląda do swojego gara i stwierdza, że nic się nie polepszyło, bardziej może pogorszyło. Niby taka prosta receptura, a jego napój bujnego owłosienia zmienił się w kamień. Nic nie można z tym zrobić. To pewnie dlatego, że zastosował zamiennik. Zamiast kory z brzozy, wrzucił korę z wierzby, niby niewielka różnica, a jednak coś tu nie zgrało się, albo temperatura była za wysoka? Drapie się po czole, stukając palcem w glinę w kotle, bo chochla mu utkwiła w tym kamieniu. - Twój blask wielkiego eliksirowara i przewodniczącego koła tak mnie oślepił, że uwaliłem tak prostą recepturę. - Żartuje, chociaż wcale się nie śmieje, prawda jest taka, że sam nie mógł uwierzyć, że tak to się wszystko potoczyło. Pewnie nie przyznałby się, ale w duchu sam ubolewał, że @Maximilian Felix Solberg widział jego porażkę. - Nie miałem kory brzozowej, użyłem zamiennika, ale przy zamienniku trzeba pamiętać, aby nie podnosić temperatury o dwa stopnie wyżej, przegapiłem ten moment. - Pewnie, gdyby nie schował się przed wybuchem krukońskiego gara, to nic by się nie zepsuło? Nie chce już szukać winnych w otoczeniu, totalnie to bezsensu. Przez moment przygląda się wystawie ciastek i postanawia podejść do @Jenna Hastings. - Poczęstuje się. - Komunikuje dziewczynie, sięgając po pieguska tego bez eliksiru, od razu rozpoznał, który nie jest nafaszerowany podejrzanym eliksirem. Chociaż do tego Max nie może się przyczepić.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Jakimś cudem gwiazdy ułożyły się odpowiednio, abym to ja mogła być w czołówce najlepszych eliksirowarów na tym spotkaniu. Bardzo dziwne uczucie. O wiele bardziej wolałabym być przeciętniakiem, bo wtedy nikt by na mnie nawet nie zwrócił uwagi. Cieszył mnie za to brak komentarza lub innych prób zagadania od prowadzącego kółko. Zaczął potem niesubtelnie opieprzać resztę uczniów, aż poczułam secondhand embarrassment. Właściwie to gdybym była wśród tych, którym nie wyszło to zrobiłoby mi się nieswojo. Cała ta duma związana z bardzo dobrym uwarzeniem eliksiru menstruacyjnego rozpłynęła się w lekkim smutku. Kolejne zadanie z kolei wydawało się dziwne oraz nieodpowiedzialne. Nasączane jedzenia eliksirami brzmiało nie tylko creepy, brzmiało też jak coś łamiącego reguły, jeśli poda się je potem nieświadomej osobie... po co takich rzeczy uczyć? Patrzyłam na Ślizgona ze zmarszczonymi brwiami. Zwłaszcza, że potem wprost skłamał. Wywar Żywej Śmierci w ogóle nie był bezpieczny, wręcz przeciwnie. Nawet ja wiedziałam, że po tym to się lądowało w szpitalu w śpiączce. Miałam ochotę wyjść, bo teraz kompletnie nie rozumiałam, co niby ma nas to zadanie nauczyć, poza tym jak kogoś otruć. Wzięłam bardzo niechętnie pieguska i byle jak wstrzyknęłam tam mój eliksir, kompletnie rozczarowana przebiegiem kółka. Od razu przekonałam się, że to nie są zabawy, które uważam za fajne lub faktycznie edukujące. Sama bym nie próbowała żadnych ciastek z tych tutaj, ale na szczęście nie musiałam. Westchnęłam cicho.
Nie krył się z zadowoleniem z komentarza Maxa, kiedy przygotował właściwie perfekcyjny wywar żywej śmierci, ani później z rozbawieniem, gdy nie wyszło mu nic, z powodu problemów z odczytaniem receptury. Jednak i tak uważał to za całkiem ciekawe doświadczenie, gdy właściwie ze składników na naprawdę dobry eliksir, próbował zrobić coś, co właściwie nie istniało. Czy wyszło? Wolał nie sprawdzać, dlatego z uwagą pilnował przygotowanego wcześniej wywaru żywej śmierci, zastanawiając się, czy miał być jeszcze do czegoś potrzebny i czy byłby zdolny podkraść fiolkę. Nim jednak zaczął poważniej zastanawiać się nad próbą dokonania kradzieży, Max zdradził co czeka ich w dalszej części spotkania i Norwood aż parsknął pod nosem. Faszerowanie ciastek było domeną Carly, nie jego, ale nie zamierzał się poddawać. Wziął jedno z przygotowanych ciastek i ostrożnie wstrzyknął w nie eliksir. Zaraz też wziął drugie i grzecznie odstawił je na talerz. Zastanawiając się, kto będzie na tyle odważny i spróbuje odgadnąć, który z piegusków na moment zamieni go w Śpiącą Królewną, bawił się ciastkami, przestawiając je, kręcąc nimi, aż sam stracił orientację, który był bezpieczny. Oba wyglądały idealnie, więc przed koneserem stało naprawdę trudne zadanie. Spojrzał po tych, którzy mieli kosztować piegusków, aby zaraz zaśmiać się pod nosem. Oczywiście, że jego ciastka musiała sprawdzić Carly! Idealny eliksir i idealny miłośnik cukiernictwa - to przecież brzmiało jak idealna para. Przyglądał się siostrze, kiedy badała uważnie ciastka, aby prychnąć, gdy okazało się, że naprawdę wybrała to właściwe. Nie wiedział, gdzie dostrzegła różnicę, skoro był pewien, że nic nie było widać, ale nawet nie zamierzał pytać.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka zamrugała z zaskoczeniem, słysząc zdziwienie w głosie przewodniczącego labMEDU, ale później z pełną wyrozumiałością w serduszku wyjaśniła krótko, w czym rzecz. - Pressurę, oczywiście. Choruję na nią od dziecka. - wyjaśniła. No tak, on mógł nie wiedzieć. Jej klasa była obeznana z tematem, tak jak cała kadra nauczycielska. Nie było jednak po co drążyć tematu, zajęcia trwały dalej. Aneczka zadowolona z rozwiązania, które zaoferował przewodniczący, podeszła do ciasteczek Cleopatry. Uśmiechnęła się promiennie do towarzyszki z dormitorium, a potem zastanowiła się nad tym, co ma do wyboru. - Cleopatro, gdybym miała zjeść któreś z tych ciastek, z pewnością nie wybrałabym bladego. Wypieczone wyglądają dużo bardziej smakowicie. Na szczęście Aneczka nie miała jedzeniowej obsesji i nie wzdychała tęsknie za ciasteczkami, ale mimo wszystko czuła w serduszku ukłucie na myśl, że nie może skosztować żadnego z nich. To znaczy, po jednym zapewne nic by się jej nie stało, ale jedno odstępstwo prowokuje za sobą drugie. A nie po to tak dzielnie podejmowała się dzialań prewencyjnych, by teraz zaprzepaścić wszystko przez niemądre słodyczowe zachcianki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Choroba, o której wspomniała @Anna Brandon, nic mu nie mówiła, ale nawet nie czuł potrzeby edukowania się w tym temacie. Zamiast tego zmodyfikował dla niej zadanie i patrzył, jak radzi sobie reszta klubowiczów. Musiał przyznać, że w większości mieli raczej ułatwione zadanie, ale już się wystarczająco na nich nadenerwował, resztę postanowił zachować dla siebie. Przynajmniej tę część, która nie była wcale a wcale edukacyjna. -Dobra, to teraz nim ktoś mnie podpierdoli do Wang, czy innego Pattola, mam nadzieję, że widzicie, skąd ta a nie inna lekcja. - Westchnął, masując sobie skronie, bo jakoś go wyjątkowo to dzisiejsze spotkanie zmęczyło. -Zbliża się czas srogiego żarcia i jeszcze bardziej srogich żartów. Mówię to z doświadczenia i jakiegoś tam serduszka, uważajcie co wkładacie do gęby, a jak coś wam się wydaje nawet trochę podejrzane, to są od tego odpowiednie zaklęcia, na które dzisiaj niestety nie mamy już czasu. Niektóre eliksiry od razu reagują z jedzeniem i nie ma opcji, byście się pomylili, ale sami widzieliście, że u Jamiego, gdzie eliksir to nie było byle bełkotanie, praktycznie nie było widać żadnej modyfikacji. Weźcie to sobie przemyślcie i widzimy się w grudniu. - Rzadko robił spotkania z takim morałem, ale dziś wyjątkowo go coś tknęło. Nim wszyscy wyszli, Max już brał się za spotkanie, bo cholernie mu się chciało jarać i miał zamiar zawinąć się stąd jak najszybciej.
//zt dla wszystkich
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ostatnia lekcja była raczej luźna, poza Wywarem Żywej Śmierci, jaki Jamie Norwood wziął sobie na warsztat, ale dzisiaj miało być zdecydowanie bardziej mrocznie. Choć nic na to nie wskazywało, bo sala w pełni przygotowana już była na Święta Bożego Narodzenia. Wszędzie wisiały girlandy i światełka, pod sufitem latały przebrane za aniołki elfy, a w rogu stała choinka z pudełkami wyglądającymi jak prezenty, nie wspominając już nawet o sztucznym śniegu, który Max dodał od siebie. Po prostu winter wonderland w czterech ścianach. A przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo pod jedną ze ścian znajdował się wesoły parawanik, który ukrywał przed wzrokiem kółkowiczów przedmiot ich dzisiejszego spotkania. Sam Max opierał się o swoje biurko z kubkiem kakao w ręce, a obok niego stał warnik z wystarczającą ilością napoju dla wszystkich, którzy przybędą. Miał jeszcze jedną niespodziankę, która czekała na nich przy wejściu - akcesoria świąteczne. Lubił te zimowe klimaty. Zamiast mundurka, zarzucił nawet na siebie świąteczny sweter, robiony na drutach, na którym znajdowała się ruchoma podobizna jego Golden Retrivera - Buddyego. Na głowie miał do tego opaskę z reniferowymi rogami i tak przygotowany czekał, aż będzie miał komu wyjaśnić, co takiego dzisiaj odjebie się w tej klasie. A raczej, co już się odjebało i po czym trzeba nieco posprzątać. -Wchodźcie, wchodźcie i częstujcie się świątecznym klimatem. - W końcu pierwsi ludzie zaczęli się zbierać i młody eliksirowar każdemu wskazywał na pudło z ozdobami, by wybrali coś dla siebie. To był wesoły czas i chciał też, by te zajęcia mimo wszystko miały taki klimat, bez względu na to, co zaraz mieli robić. - Ostatnio jasno mi pokazaliście, że jednak połowa z was interesuje się uzdrawianiem, więc tym zajmiemy się dzisiaj, jako mogliście się domyślić. Poza tym, jako przewodniczący muszę chyba spełniać wszystkie założenia tego koła, ale to już tam szczegół. - Machnął ręką, jakby mało go ten aspekt obchodził, bo w sumie trochę tak było. -Będziemy leczyć różne wypadki. Za parawanem czekają nasi dzisiejsi pacjenci. Każdy z was wybiera sobie jednego i w miarę sił i umiejętności, stawia diagnozę i próbuje doprowadzić go do stanu dobrego. W razie co, nie bójcie się prosić o pomoc mnie, czy innych obecnych. No i możecie też napić się dobrego kakao na regenerację sił. - Poklepał warnik, po czym podszedł do parawanu i w końcu odsłonił to, co się za nim kryło. a kryło się tam dziesięć manekinów, przebranych za skrzaty Świętego Mikołaja, w różnym stanie poturbowania i makabry, które leżały na sztucznym śniegu, przybranym równie sztuczną krwią, dla dodania teatralności, czy tam realizmu.
Mechanika
1. Na początku bierzecie sobie akcesoria z pudła. Możecie wybrać lub rzucić kością k6. Po napisaniu posta dostaniecie ode mnie na pw informację na temat bonusów/przeszkód, jakie wynikają z waszego wyboru.
Akcesoria:
1. Opaska z rogami renifera 2. Wisiorek z jemioły 3. Czapka Mikołaja 4. Bransoletka z ostrokrzewu 5. Naszyjnik z dzwoneczkiem renifera 6. Broda Mikołaja
2. Następnie każdy z was losuje literką swojego skrzata-manekina, którym musicie się zająć.
Pacjenci:
Alfons - Ten skrzat wziął sobie swoje imię trochę za bardzo do serca. Początkowo nie widać u niego żadnych objawów, ale po głębszej inspekcji dostrzegacie świąd w jego okolicach intymnych i na brzuchu. Diagnoza: Anoplura
Bucik - Pacjent żyje, ale jęczy i skrzeczy cały czas z bólu. Na jego ciele dostrzegacie odciski kopyt renifera i wiele krwiaków, a gdy przyjrzycie się chwilę dłużej, widać kość wystającą z łydki. Diagnoza: Przejechany przez renifera. Liczne złamania, z jednym otwartym na czele i krwotok wewnętrzny.
Cukierek - Tutaj nie ma wątpliwości, co pacjentowi dolega, choć historia, jak to się wydarzyło, może być niezmiernie ciekawa. Manekin ma wbitą w siebie ostro zakończoną cukrową laskę, mniej więcej w okolicy śledziony. Diagnoza: Dźgnięcie słodyczem. Krwotok wewnętrzny.
Dyzio - Ten skrzat kicha na was i smarka cały czas wydzieliną z brokatem, a z uszu leci mu biała para. Diagnoza: Lebietus
Eklerek - Manekin żyje, ale zdecydowanie nic nie mówi. Chciałby, bo wciąż pokazuje na swoje gardło i coś charka, ale pewnie już niedługo, bo jest jakiś siny i słaby. Diagnoza: Udławienie świątecznym puddingiem
Figlarz - Skrzat wyraźnie chciał zrobić komuś żart i padł sam jego ofiarą. Cały jest obwiązany wstążkami prezentowymi, a w ciele ma wbite kilkanaście ostrych odłamków szkła. Diagnoza: Rany kłute oraz mocne obtarcia od wstążek na całym ciele.
Głupek - Ten pan miał wyjątkowo mało szczęścia w swoim życiu. Po bardziej wnikliwej inspekcji można dostrzec, że fragmenty jego skóry są zdecydowanie jaśniejsze niż naturalny kolor karnacji manekina, a fragment uda powoli zaczyna gnić, wydzielając nieprzyjemny zapach. Diagnoza: Plagrio
Haczyk - Każdemu zdarzył się kiedyś wypadek, ale ten manekin nabrał się na niezdrowy żart z nafaszerowaną babeczką. Kręci mu się w głowie i jest mu niedobrze, przez co co chwila wymiotuje. Ma także zaburzenia widzenia, ale raczej wam o tym nie powie. Diagnoza: Zatrucie pokarmowe i migrena
Iskierka - Kolejny skrzat, który zbyt dosłownie wziął swoje imię. Pacjent jest cały poparzony i osmolony. Gdzieniegdzie widać nawet kawałki mięsa czy kości. Diagnoza: Wybuch fajerwerków prosto w twarz, czyli liczne poparzenia drugiego i trzeciego stopnia.
Jaskier - Ostatni ze skrzatów miał pecha, próbując uratować kolegę Bucika przed przykrym losem. Niestety skończył z licznymi pogryzieniami i wysypką. Diagnoza: Pogryzienie przez renifera i reakcja alergiczna po wpadnięciu w trujący bluszcz.
3. Rzucacie k6 na skuteczność diagnozy.
Diagnoza:
1,2 - Kompletnie nie macie pojęcia, co się dzieje. Jeśli poprosicie Maxa lub kogoś innego o pomoc, możecie przejść do leczenia. 3,4 - Macie jakieś tam pojęcie, ale nie jesteście do końca pewni. Działacie poniekąd na ślepo. Odejmujecie 20 oczek od wyniku kości na leczenie. 5,6 Diagnoza postawiona idealnie. Wiecie co i dlaczego macie leczyć! Dodajecie 10 oczek do wyniku kości na leczenie.
4. Na koniec rzucacie k100 na skuteczność waszego leczenia. To do tego etapu donoszą się wszelkie modyfikacje związane z akcesoriami!
Leczenie:
1-25 Idzie wam fatalnie, a pacjentowi zamiast się polepszyć, to się pogarsza. Lepiej oddajcie stetoskop i nie leczcie ludzi znalezionych na ulicy.
26-50 Popełniacie wiele błędów, naprawdę wiele. Pacjentowi raz się polepsza, raz pogarsza, a ostatecznie kończy w takim samym stanie, w jakim go znaleźliście.
51-75 Wiecie co robicie, choć nie do końca wam to wychodzi. Ostatecznie udaje wam się jednak poprawić stan pacjenta.
76-100 - Nie ma się do czego przyczepić. Mung na pewno chętnie przyjmie takich stażystów, jak wy!
5. Jak zawsze garść modyfikatorów dla was.
Modyfikatory:
1. Każdy kto ma powyżej 20pkt. z uzdrawiania w kuferku, może dodać sobie dwa oczka do diagnozy.
2. Każdy, kto napił się kakao przed rozpoczęciem leczenia, może podnieść sobie wynik o jedno oczko w diagnozie. Należy podkreślić ten proces w poście.
3. Osoby, które napiły się kakao po diagnozie (przed leczeniem, lub przerwały leczenie by się napić), mogą przerzucić kostkę na leczenie. Drugi wynik jednak zobowiązuje.
4. Dowolna specjalizacja z uzdrawiania sprawia, że nie możecie osiągnąć najniższych wyników w diagnozie i leczeniu. Jeśli wypadnie wam taka kostka, po prostu ją przerzućcie.
5. Kodzik:
Kod:
<zgs> Akcesoria: </zgs> Tu wpiszcie co wybraliście <zgs> Pacjent: </zgs> Tu wpiszcie jaki manekin wam przypadł <zgs> Diagnoza: </zgs> Tu podlinkujcie kość z adnotacją, czy diagnoza udana, czy nie <zgs> Leczenie: </zgs> Tu podlinkujcie kość z adnotacją, czy leczenie udane, czy nie <zgs> Modyfikatory: </zgs> Tu wypiszcie wszystkie przysługujące wam modyfikatory <zgs> Ostateczny wynik: </zgs> Tu wpiszcie jak ostatecznie kończy się wasza przygoda z elfami
Czas na napisanie spotkania to północ 17 grudnia. Po tym czasie rozliczam spotkanie. Od was zależy, jak rozbijecie sobie to wszystko. Pamiętajcie jednak, że punkt przysługuje przy co najmniej dwóch postach. Ja tu czasem wpadnę się wtrącić, ale wszelkie pytania jak zawsze do @Maximilian Felix Solberg.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Akcesoria: 2 - wisiorek z jemioły Pacjent: Haczyk Diagnoza: 4 (ale za modyfikator 5 - diagnoza udana) Leczenie: 64 Modyfikatory: wypiłam kakao przed leczeniem +1 diagnoza Ostateczny wynik: 64 + 10 (za diagnozę) = 74
Nie mogła opuścić kolejnego spotkania labmedu, dlatego gdy tylko dowiedziała się, że Max takowe organizuje, czym prędzej poleciała do odpowiedniej sali. Sali, która wyglądała pięknie i magicznie, niczym kraina świętego Mikołaja. Z zachwytem rozejrzała się dookoła, po chwili już pędząc w stronę @Maximilian Felix Solberg, aby go mocno uściskać. – Elegancko to wszystko przyszykowałeś – pochwaliła przyjaciela, cmokając go w policzek w ramach powitania. – No chyba że za tym parawanem czekają na nas jakieś pokiereszowane renifery albo zwłoki elfów – przedstawiła mu swoją hipotezę, bo przecież doskonale znała Ślizgona. – Prezent już dla mnie masz kupiony? – szturchnęła go w żebra i zaśmiała się radośnie, sięgając do warnika, aby nalać sobie kakao. – Kiedy będziesz miał czas na jakiegoś grzańca? Podobno najlepszy jest w centrum Doliny Godryka, ale głupio tak przed pracą.. Fairwyn transmutowałby mnie w jakiś ząb jednorożca i przemielił na różdżkę – parsknęła, popijając kakao, a potem zerknęła ciekawsko w stronę pudełka z akcesoriami, gdy oznajmił, że mają wybrać coś dla siebie. Zgarnęła pierwszą lepszą rzecz z brzegu, którą okazał się być naszyjnik z jemioły i bez zastanowienia założyła go na siebie. A kiedy większość osób już się zeszła do klasy, odeszła od Maxa i z ciekawością słuchała co też dla nich przygotował. I, oczywiście, poniekąd miała rację. Gdy parawan zniknął, jej oczom ukazał się makabryczny widok – mnóstwo pokiereszowanych i zakrwawionych skrzatów, na co aż westchnęła. – Ty sadysto – szepnęła jeszcze do przyjaciela i podeszła do manekinów, aby wybrać sobie swojego dzisiejszego pacjenta. W momencie, gdy usiadła przy jednym z nich, ten bezpardonowo postanowił zrzygać się tuż obok jej kolan. – Przemiłe powitanie – mruknęła pod nosem i zakasała rękawy, aby zabrać się do pracy.
Akcesoria: Naszyjnik z dzwoneczkiem renifera Pacjent: Głupek Diagnoza: 1+1 za wypicie kakłka przed diagnozą, przydałaby się pomoc Maxa ;_; Leczenie: 65 Modyfikatory: wypicie kakao przed diagnozą +1 do diagnozy Ostateczny wynik: 65
Wpadła do labmedu z dobrym humorem i miała również nadzieję, że jej nastrój utrzyma się przez resztę dzisiejszego dnia, choć wiadomo, może skończyć się różnie. Kiedy tylko przekroczyła próg labmedu dostrzegła przeróżne świąteczne atrakcje, prezenty, choinki i inne podobne rzeczy, nawet się uśmiechnęła na to. Ba! Sama sobie nawet jeden wzięła, który wyglądem przypominał dzwoneczek. A jeszcze zanim wzięła się za robotę pozwoliła sobie poczęstować się gorącą czekoladą, co dało jej chwilę na zebranie myśli, ale i jednocześnie dzięki temu mogła sobie rozgrzać ręce jak i resztę ciała. A gdy część już upiła i przywitała się z resztą lekkim skinieniem głowy, to poszła do swojego klienta, który okazał się być pomocnikiem mikołaja w dość opłakanym stanie, jednak okazuje się, że już na samym początku miała problemy z postawieniem diagnozy swojemu pacjentowi, także zmarszczyła swój nos w niesmaku. - Hej Max! Mógłbyś do mnie podejść na chwilę? Mam problem z diagnozą - rzuciła w stronę @Maximilian Felix Solberg, który stał obok swojego biurka, początek był dla niej dośc kiepski, ech.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Akcesoria: opaska z rogami renifera Pacjent: F - Figlarz Diagnoza: 4 Leczenie: 58 Modyfikatory: +1 do diagnozy za kakao, dzięki czemu +10 do leczenia Ostateczny wynik: 68
Kate nie była specjalnie uzdolniona ani z eliksirów, ani z uzdrawiania, więc zajęcia z koła laboratorium medycznego nie leżały w sferze jej zainteresowań. Coś jednak ostatnio sprawiło (w sumie dwa cosie, i w sumie oba ze Slytherinu...), że poczuła potrzebę odkurzenia dawniej zdobytych umiejętności. Słysząc, że będzie odbywało się kolejne koło, ochoczo przybyła do sali, licząc na bezproblemowe wpuszczenie - w razie czego mogła powypominać Maxowi, że ją kiedyś stratował pegazem i należy jej się wstęp. Nikt na szczęście nie blokował wejścia nowoprzybyłym, a opłacało się przyjść już za same dekoracje! Dziewczyna rozdziawiła usta na widok wszystkich girland, aniołków i sztucznego śniegu. - No, no, no! Max, przeszedłeś sam siebie! - zawołała entuzjastycznie, cała rozpromieniona. Jej uśmiech jeszcze bardziej rozszerzył się, gdy spostrzegła gorące kakao i akcesoria! - Ale super! Ja chcę takie jak Ty masz - powiedziała, skinąwszy na rogi renifera na głowie chłopaka. Chwyciła jedne z pudełka, po czym nalała sobie kakałka i skosztowała. - Pycha! - skomentowała, a następnie przeszła kilka kroków dalej, rozglądając się po reszcie pomieszczenia, próbując domyśleć się na czym będzie polegało ich dzisiejsze ćwiczenie. Gdy Max wyjaśnił, co ich czeka, mina Kate nieco zrzedła. Skoro wszyscy wybierali, ona też podeszła do jednego skrzata, obwiązanego wstążkami i pojękującego. Chwalmy Merlina, że to tylko manekiny, pomyślała, chociaż widok był niemiły niezależnie od tego, jak bardzo żywy był "pacjent". - Cześć - rzuciła do siedzącej nieopodal @Marla O'Donnell, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, jej skrzat wykonał imponujący bełt prosto na jej podołek. - No, milusio... - skwitowała z krzywą miną. Odstawiła kubek z kakao na bok i zaczęła przyglądać się swojemu elfowi. - Musisz przyznać, że Solberg ma fantazję - rzuciła jeszcze przez ramię do Gryfonki, prychając pod nosem.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Akcesoria: 3 - czapka mikołaja, poważne akcesorium medyczne Pacjent: Skrzat Figlarz Diagnoza: i d e a l n a - to pewnie przez te czapke Leczenie: w następnym poście Modyfikatory: +10 do leczenia póki co Ostateczny wynik: w następnym poście.
Przychodzenie na lab-med nie było już dla niego ani obowiązkiem, ani powinnością, tym bardziej przykrą. Przychodził z czystej sympatii do Maxa i do jego ciężkiej pracy jako przewodniczącego, a na dodatek jakimś cudem ten cudotwórca był w stanie wtłoczyć do jego pustego jak dzban łba wiedzę. Same plusy. Kiedy więc pojawiło się ogłoszenie o grudniowym spotkaniu, niewiele myśląc, pokierował piątego swoje kroki do salki spotkań klubowych. - Uszanowanko. - zpił z Maxem piątke, tym razem ręka w rękę, a nie pięść w mordę, wciąż miał ślad po wielkim limie, jakie łapsko Solberga zostawiło na jego twarzy. Pogrzebał w pudle z którego wyłowił zajebista czapkę Mikołaja, po czym skierował swoją uwagę za parawanik, za którym ukrywały się manekiny skrzatów, w stanie gorszym niż śmiał przypuszczać. - Chyba miały ostry zapierdol przed świętami. - zwrócił się w stronę @Kate Milburn - Składanie prezentów w ciężkich warunkach i to za fryty. - pokręcił zdegustowany głową, nim nie zatrzymał się koło swojej ulubionej pani prefekt naczelnej @Marla O'Donnell i zerknął kątem oka na jej wylosowany naszyjnik- Poczekaj poczekaj - zaczął, jako grubianin, choć powinien kiedyś się nauczyć, żeby czasem nie otwierać mordy, szczególnie w kierunku osoby, która mogłaby go transmutować w guzik, nim dokończy zdanie. Ale nie był by wtedy sobą - Czy jeśli pod jemiołą trzeba się całować, a pod tą należy uklęknąć, to co bym wtedy całował? - wskazał jej jemiołę, robiąc wielce zamyśloną minę ze spojrzeniem zbiegającym niżej i niżej. Dopiero stękanie manekina uświadomiło mu, że pole dramatu i makabreski może niekoniecznie było dobrym momentem na sexual inuendo i podryw na krzywy ryj. - Spokojnie, na sali jest lekarz. - uniósł dłonie, po czym wskazał na swoją mikołajową czapkę, jakby to był międzynarodowy symbol habilitacji z uzdrawiania. Ale najpierw... szocik. Chyłkiem ustąpił od pacjenta, zaplątanego we wstążki niczym w sznury jakiś bohater filmów dla dorosłych klasy E i nalał sobie kakao, obserwując go z namysłem. To chyba ten smak czekolady go tak nastroił, ponieważ od razu nachylił się nad swoim pacjentem. - Obtarcia, niedokrwienie, rany kłute. - ocenił rzeczowo - Pozakleja sie. - chyba.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Nie zdążyła się dostatecznie przyjrzeć swojemu elfowi, powiązanemu wstążkami, bo usłyszała obok siebie głos @Lockie I. Swansea. - Albo ostrą sesję elfiego bdms... - parsknęła śmiechem, obracając się w jego kierunku. Gdy omiotła spojrzeniem twarz chłopaka i zarejestrowała zielonymi tęczówkami ślady po siniaku, uśmiech nieco stracił na mocy. - Co Ci się stało? - zapytała z troską w głosie, ale nie wiedziała, czy zdążył ją usłyszeć, bo już szukał kolejnego guza u Marli. Kate poczuła lekki secondhand embarrassment w imieniu drugiej Gryfonki i pokręciła głową, starając się powrócić myślami do swojego manekina. Przecież musiała dojść do tego, co mu dolegało i zlecić jakieś leczenie. Musiała się wysilić znacznie bardziej niż normalnie i choć nie chciała tego przyznawać sama przed sobą, miało to oczywisty związek z obecnością Ślizgona w pomieszczeniu. Manekin był powiązany wstążkami, to już zobaczyła - teraz miała okazję zauważyć, że po niektórych zostały wgniecenia w skórze oraz przetarcia. W pierwszej chwili prawie nie dostrzegła niewielkiego nacięcia, ale pochylając się po kubek z kakao jakaś wiązka światła musiała paść bezpośrednio na tkwiący w elfie odłamek szkła i błysk z niego pochodzący został przez nią zarejestrowany. - Oj - skwitowała własną nieuwagę, a za chwilę prawie złapała się za głowę, bo okazało się, że nacięć było więcej i w każdym zagnieździło się szkło. Miała nieco więcej pracy niż myślała...
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Akcesoria: 2 - wisiorek z jemioły* Pacjent: Haczyk Diagnoza: 4 (ale za modyfikator 5 - diagnoza udana) Leczenie: 64 Modyfikatory: wypiłam kakao przed leczeniem +1 diagnoza Ostateczny wynik: 64 + 10 (za diagnozę) = 74
Wzdrygnęła się na widok treści żołądka skrzata, ale bo to pierwszy raz, kiedy musiała radzić sobie w podobnej sytuacji? Co prawda pochodziła z Irlandii, więc była święcie przekonana, że własne geny chronią ją przed podobnym schorzeniem, ale nie oznaczało to, że reszta jej przyjaciół miała takie szczęście. Dlatego szybko poczyniła odpowiednie kroki, aby ulżyć męczennikowi w cierpieniu tj. chwyciła go za ramiona i przytrzymała za barki, delikatnie nachylając nad posadzką, aby mógł robić swoje i wtem zagaiła ją @Kate Milburn, której posłała szeroki uśmiech. – O, hej, Kate! Kółka z Maxem zawsze zawierają wiele urozmaiceń, niekoniecznie przyjemnych. Ale wierz mi, nie robi tego bez powodu – pochwaliła podejście Solbiego, które może i było kontrowersyjne, ale jednocześnie przygotowujące ich do tego, z czym faktycznie mogliby się zmierzyć poza murami szkoły. Przed dalszymi działaniami powstrzymało ją poczekaj z ust @Lockie I. Swansea, który postanowił zgłębić historię i symbolikę jemioły. – Swój nagrobek od spodu – odpowiedziała na dywagacje Ślizgona, nie przejmując się spojrzeniem, jakim ją obdarzył. – Podobno trumny są super wygodne, daj znać, a pomogę ci się przekonać – posłała mu uprzejmy uśmiech, który przerwały kolejne konwulsje jej małego pacjenta. Przeczekała najbardziej krytyczny moment, aby następnie zdiagnozować jego zatrucie pokarmowe i parę minut później migrenę, gdy zorientowała się, że skrzat źle reagował na światło, które próbował zasłonić małymi rączkami. Pierwsze próby pomocy może nie były najlepsze, ale ostatecznie użyła odpowiednich zaklęć, aby ułatwić mu przejście przez to okrutne gówno.
* osoba pode mną: Osoba obok was nie może się skupić, bo jest Tobą wprost zauroczona. Oznacz, kto pada ofiarą tej magii. Ta osoba rzuca dwie kostki na to, jak radzi sobie z obrażeniami manekina i wybiera gorszy wynik.
______________________
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Oczywiście, że postanowiła przyjść na spotkanie koła, bo kto, jak nie ona? Co prawda jęknęła, kiedy Max wspomniał, że zajmą się uzdrawianiem, bo była w tym co najmniej fatalna i nawet eliksiry z tej działki wychodziły jej beznadziejnie, ale ostatecznie nie zamierzała narzekać. Przynajmniej nie jakoś głośno i sięgnęła po ozdobę, jaką miała na siebie założyć. Broda Świętego Mikołaja pasowała jej mniej więcej tak dobrze, jak cokolwiek innego związanego z tym pogodnym grubasem, ale i tak wzięła się dzielnie pod boki, wydała z siebie radosne "Ho ho ho!", a później, kiedy Max odsłonił przed nimi słodką makabrę, jaką mieli się zająć, łypnęła na niego zaciekawiona, kręcąc przy okazji głową. - Przynosisz nam w darze krew i flaki? Mogłeś mówić, to zrobiłabym czerniny - zadeklarowała spokojnie, bo takie rzeczy nie robiły na niej wrażenia, jakoś choroby nie były dla niej straszne, może dlatego, że już jako dziecko spędzała czas w szpitalu, nie do końca świadoma tego, że jej mama właśnie odchodziła. Przywykła jednak do tego, co tam widziała, toteż teraz nie czuła nawet cienia obrzydzenia, po prostu kierując się do pierwszego lepszego manekina. - No, ja nie wiem, Max, mam go całego obejrzeć, żeby się przekonać, czy nie ma owsików? Smakowicie się zaczyna - stwierdziła, zwracając się do @Maximilian Felix Solberg, wzdychając przy okazji ciężko, jakby chciała powiedzieć przyjacielowi, że naprawdę nie mogła pojąć, co chciał osiągnąć podsuwaniem im pod nos takich cudownych makabresek. Ona bawiła się doskonale, tym bardziej że mogła grać marudę, a gdyby się znudziła, ach, jak cudownie, mogła sobie tutaj po prostu zemdleć dla efektu.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
Akcesoria: Naszyjnik z dzwoneczkiem renifera Pacjent: Iskierka Diagnoza: 6 - udana (+10 do leczenia) Leczenie: 9070 - słabsza kość przez Marlę Modyfikatory: - Ostateczny wynik: 70 + 10 za diagnozę = 80
Już od pierwszych dni w Hogwarcie obiecywał sobie, że wybierze się na te polecane mu przez wszystkich spotkania LabMedu, a jednak w krytycznych momentach wciąż dawał się rozproszyć innymi przyjemnościami czy też obowiązkami, finalnie zdając sobie nagle sprawę, że jeśli czegoś z tym nie zrobi, to nie zdąży wybrać się na spotkanie koło ani razu przed końcem roku. Tym razem zabezpieczył się w postaci znajomych, wymuszając na @Lockie I. Swansea obietnicę, że przypomni mu o spotkaniu choćby i wyjcem, dlatego też to właśnie jego klepnął na powitanie z cichym "Dzięki", gdy tylko wbił na ostatnią chwilę do sali. Niby słuchał prowadzącego, a jednak raz po raz pozerkiwał na przygotowane przez niego kakao, wpierw zastanawiając się na ile to straci na walorach smakowych, jeśli wypije je mimo przeżuwanych aktualnie liści mięty, by w końcu stwierdzić, że pozwoli sobie na to dopiero na sam koniec, jeśli będzie wystarczająco zadowolony ze swojej pracy. - Och, Skrzaty. Oczywiście, że to muszą być skrzaty - wymamrotał, krzywiąc się mimowolnie, nim jeszcze właściwie podszedł do swojego stanowiska, jakoś tak zakładając, że teraz jego braki umiejętności uzdrowicielskich zostaną odebrane jako zemsta na tych stworzeniach, z którymi jakoś nie do końca potrafił wejść na pokojową ścieżkę. - Pst, Lockie - zawołał kolegę, ale i tak bezceremonialnie przyciągnął go sobie za ramię bliżej, by z trudnym do ukrycia przerażeniem zerknąć mu w oczy. - To nie jest na serio, nie? W sensie- to nie są prawdziwe "wypadki", nie? - dopytał się, niemal czując jak krew odpływa mu z twarzy, gdy tak strzelał spojrzeniem to na Locka, to na zmasakrowanego skrzata, to znów na potencjalnego psychopatę w postaci Solberga. - Widziałem takie poparzenia już wcześniej i to wygląda dokładnie tak sam-ooo... - rozproszył się, za plecami dostrzegając @Marla O'Donnell, która wydała mu się teraz jeszcze bardziej urzekająca niż w dniu, w którym ją poznał. - Marta na pewno będzie wiedziała co zrobić.... Marta czy Marla? - zapytał, ale wcale nie poczekał na odpowiedź, odsuwając sobie Ślizgona na bok, by podsunąć się bliżej Gryfonki z bezpiecznym "Czeeść", w którym wcale nie potrzebował zdradzać, że nie jest pewny jej imienia. - Wspaniale sobie radzisz widzę, może ja Ci trochę pomogę ze sprzątaniem, a Ty mi podpowiesz jak mogę pomóc mojemu poparzonemu pacjentowi? - zasugerował, od razu na dowód swojej skuteczności rzucając pierwsze chłoszczyść na zapaskudzoną przez skrzata Marli podłogę.
@Lockie I. Swansea| Dzwonisz delikatnie przy każdym ruchu na tyle, że rozpraszasz siebie i kolegę obok. Oznacz, kto jest Twoją ofiarą. Obydwoje rzucacie dwoma kostkami na to, jak sobie radzicie z manekinem i wybieracie gorszy wynik
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Akcesoria: 3 - czapka mikołaja, poważne akcesorium medyczne Pacjent: Skrzat Figlarz Diagnoza: i d e a l n a - to pewnie przez te czapke Leczenie: 22 przez @Wilkie Marrok który mnie rozprasza Modyfikatory: +10 do leczenia póki co Ostateczny wynik: pacjent nie przeżył
Pokazał Wilkiemu kciuk w górę, zadowolony, że ten pacan zdecydował się jednak pojawić na labmedzie - Lockie osobiście uważał, że to chyba najbardziej rezolutne zajęcia w tej szkole, a przecież Solberg nie był nawet nauczycielem. Zaraz jednak zaśmiał się na słowa @Kate Milburn, puszczając jej oko. Rzeczywiście, elfie BDSM to było coś, czego jednocześnie nie chciał widzieć i chciał zobaczyć przynajmniej raz w życiu. Zaraz zaśmiał się jeszcze radośniej, kiedy, zgodnie z oczekiwaniami, nigdy nie zawodząc, @Marla O'Donnell zagroziła mu śmiercią. Kiedy Kate zwróciła uwagę na jego wciąż widoczne, bajeranckie limo, pochylił się w jej stronę, aż mu bombelek z czapki mikołaka wpadł na czoło: - To Marla. - powiedział teatralnym szeptem wskazując swoje podbite oko - Myślę, że to miłość. - położył dłoń na piersi z wielką powagą. Fikanie młodej mistrzyni transmutacji było wyrokiem, ale czy Lockie kiedykolwiek migał się od potencjalnego zgonu? - Dziękuje Marla, trzymam za słowo, jak tylko uzbieram na trumnę to sie zgłoszę! - zapewnił dziarskim tonem- Taka pani prefekt, to skarb. Wyrozumiała, uczynna, spełniająca marzenia... - zapewnił nieco rozmarzonym tonem. Prawiłby jej komplementy dalej, absolutnie i całkiem szczerze, gdyby nie jego pokiereszowany pacjent. Przestał więc wymachiwać kubkiem jak dyrygent batutą i dopił kakałko, by wrócić do niego swoją uwagą. Diagnoza to wcale nie była połowa sukcesu. Ocenić każdy głupi by umiał, Lockie tyle czasu przyglądał się rycinom w książkach, że rozpoznanie zajęło mu chwilę. Problemem było oczywiście co z tym dalej począć. Splótł ramiona na piersi, marszcząc brwi w wielkim skupieniu, ale co chwila wiercący się w miejscu @Wilkie Marrok i jego dzwoneczek renifera tak go wytrącały z tego skupienia, że nie mógł dojść do tołku od czego w ogóle ma zacząć. - Co? - odwrócił się do niego, mimo, że przez kilka chwil usilnie próbował zignorować podzwanianie- To manekiny. Max jest pierdolnięty, ale nie aż tak. - zapewnił w obronie swojego bestie @Maximilian Felix Solberg, a gdy Wilkie zwrócił uwagę na prymuskę, gwiazdę gryffindoru, Lockie też się uśmiechnął niczym wściekły wilk, bo kto by się na jej widok nie uśmiechał. - M A R L A. - syknął karcąco na Marroka, nim nie trzepnął go w potylice zaraz zanim ten nie pognał jak na skrzydłach miłości podpytać ją o rady. Niegłupi pomysł. Może też powinien spróbować, jako, że kiedy wrócił spojrzeniem do swojego skrzata - dalej nie wiedział co z nim zrobić.
Ostatnio zmieniony przez Lockie I. Swansea dnia Pon 4 Gru 2023 - 23:32, w całości zmieniany 1 raz
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Akcesoria: opaska z rogami renifera Pacjent: F - Figlarz Diagnoza: 4 Leczenie: 58 Modyfikatory: +1 do diagnozy za kakao, dzięki czemu +10 do leczenia Ostateczny wynik: 68
Kate cała się rozpromieniła, gdy @Lockie I. Swansea tak mocno roześmiał się na jej może nie do końca wyrafinowany żart, a puszczone przez niego oczko jeszcze przez kilka chwil trzepotało gdzieś w jej środku. Szkoda tylko, że sama nie zaśmiała się równie mocno, mimo że bardzo by chciała. Choć nie umiała tego dokładnie wytłumaczyć, słysząc słowa, które wypowiadał w kierunku Marli, czuła się... Zazdrosna? W sumie nie było o co - zaczepki były naprawdę niskich lotów i Kate słyszała w swoim życiu przynajmniej tuzin lepszych podrywów. Może chodziło o tę uwagę, którą jej poświęcił? Spróbowała przegonić od siebie te natrętne myśli i skupić się na pacjencie, któremu od jej dywagacji na temat umizgów Ślizgona wcale nie robiło się lepiej. Zerkała jeszcze co nieco przez ramię, próbując skupić się mimo intensywnego gwaru i dzwonienia wszelkiego rodzaju ozdób w pomieszczeniu. Zaczęła od wycelowania końcem różdżki w każdą wstążkę, izolując ją wstępnie od ciała, by zaklęciem tnącym pozbyć się ich ucisku na elfie. Wolała nie rozwijać ich manualnie, by nie doprowadzić do silniejszego tarcia i nie przysporzyć tym większej ilości otarć. Następnie przy użyciu vulnus alere pozbyła się większości szram. Wyciąganie szkła było trudniejsze i na początku wpadła w pułapkę próby manualnego wydobycia odłamków, zanim przypomniała sobie, że istnieje do tego odpowiednie zaklęcie. Tylko jak ono brzmiało? - Hej, jak się rzucało to zaklęcie na wyciąganie ciał obcych? - zapytała ludzi wokół, bo zaćmienie mózgu skutecznie przeszkadzało jej w wydobyciu tej wiedzy z własnej głowy.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly miała wrażenie, że znalazła się w jakiejś komedii, ale skoro to była komedia, to nie zamierzała od niej uciekać, bo takie rzeczy lubiła najbardziej na świecie. Dlatego też, robiąc bardzo, ale to bardzo mądrą minę, przystąpiła do oceniania, co też stało się z jej manekinem, nie do końca widząc na jego ciele jakieś ślady, obrażenia, czy coś podobnego. Wyglądała teraz komicznie, jak jakiś krasnolud, który kręcił się dookoła pacjenta, nie mając pojęcia gdzie i po co miał włożyć ręce, co jasno pokazywało, że nie nadawała się ani trochę na uzdrowiciela. Skoro jednak już tutaj przyszła, czerpiąc z tego prawdziwą przyjemność, to zwyczajnie zamierzała doprowadzić to do końca. - Dobra, kotku, co masz w środku? - mruknęła, drapiąc się po czole, a później rozejrzała się dookoła. - Lockie, ten nasz klub obejmuje również osoby niezdolne do diagnozy? - zapytała @Lockie I. Swansea, uśmiechając się do niego zza mikołajowej brody, odnosząc wrażenie, że lepiej poszło jej z eliksirem, który zwyczajnie jej nie poszedł, co samo w sobie w było w sobie nawet komiczne. Uwielbiała to, naprawdę to uwielbiała, ale nie wiedziała, czy powinna wyrażać to od razu na głos. - Dobrze, szanowny panie, ma pan jakiś syf na brzuchu i nawet wolę nie zgadywać, gdzie jeszcze, więc najnormalniej w świecie na pewno złapał pan syfa! - zwróciła się do manekina, zupełnie, jakby przemawiała do prawdziwego pacjenta.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
- Astral forcipe. - odpowiedział @Kate Milburn niemal natychmiast, zadziwiony sam tym, że odpowiednie zaklęcie odrazu przyszło mu do głowy. Oczywiście nigdy nie podłapał tego, że takie znaki mogą sugerować, że medycyna jest jego przyszłością, bo za głupi był i za bardzo żył w chwili, by zastanawiać się nad tym co będzie przez dłużej niż kwadrans przed snem, kiedy szukał w życiu ukojenia, a jedyne co sobie serwował to więcej depresji związanej z niewiadomymi. Odchrząknął i dodał już normalnym tonem: - To astral forcipe, robisz ręką tak. - pokazał jej gest - A w sumie... - uznał, że nie będzie wyciągać ze swojego elfa szkła palcami, choć jakaś zboczona część jego mózgu bardzo chciała zobaczyć, czy manekin będzie mocno krwawił. Machnął zaklęciem w kierunku nieszczęsnego pacjenta i uśmiechnął się z dumą, kiedy zaklęcie się udało, poprawiając dłonią wyimaginowaną fryzurę. - I do leczenia. - odpowiedział @Scarlett Norwood, jako, że nie chciał stracić miejscówki w ich klubie nieudacznika, a choć diagnoza poszła mu wcale nieźle, to jednak im bardziej próbował tym miał wrażenie, ze swojego manekina tymi wstążkami dusi, a nie od nich go uwalnia - Bardzo przystojnie Ci w brodzie. Jest taka bujna. - puścił jej oko, by zaraz sie zaśmiać, kiedy wystawiła swojemu skrzatu taką poważną diagnozę - Taka bbezpośredniość, pani doktor, pacjent chyba płacze. - uniósł brwi.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
W zasadzie nie była pewna, czy zaskoczyło ją, że to akurat @Lockie I. Swansea udzielił jej odpowiedzi, niemniej jednak była z tego faktu bardzo zadowolona, bo oznaczało to wejście w kolejną interakcję z nim. Jednocześnie rzucając okiem na jego "pacjenta", doszła do wniosku, że chyba nieświadomie jemu również posunęła trop, w którego kierunku mógł iść po ratunek dla swojego elfa. Ich przypadki były bardzo podobne, równie powiązane wstążkami i najwyraźniej oba błyszczały od środka, naszprycowane szkłem. - Kto by pomyślał, że z Ciebie taki doktorek! - rzuciła do niego, gdy pokazywał jej prawidłowy ruch nadgarstka, by zaklęcie było udane. Nie było w tym ani krzty złośliwości, może cicha nutka podziwu, że znów mogła się czegoś od niego nauczyć. Nie miała prawa wiedzieć, że podobnie do niej chciał grzebać w ranach paluchami i może to dobrze, przynajmniej nie niszczyło to dobrego obrazu jego osoby w jej głowie. Zaczęła ćwiczyć zaklęcie na swoim elfie, próbując naśladować odpowiedni dryg dłonią. Większość prób zakończyła się powodzeniem, choć przegapiła jeden fragment, a dwa inne przypadkiem wcisnęła jeszcze głębiej w ciało manekina. Skrzywiła się nieco przy tej nieudanej próbie usuwania odłamków. Ostatecznie jednak nie było źle, stan jej pacjenta zdecydowanie uległ poprawie względem początkowego. Rzuciła jeszcze raz okiem na Ślizgona, który coś tam grzebał w elfie, coś tam się śmiał, ale jego manekin wciąż wyglądał jak po bardzo złym eksperymencie erotycznym. Podeszła tych kilka kroków, może trochę zbyt cicho, by stanąć przy jego ramieniu i nachylić się nieco: - Jeśli chcesz, mogę Ci jakoś pomóc - zaoferowała się, skoro on wcześniej nauczył ją zaklęcia. - Nasze elfy były chyba na tym samym evencie - dodała, prychając cicho.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly westchnęła ciężko, gdy @Lockie I. Swansea udzielił jej odpowiedzi, by zaraz bardzo smętnie pokiwać głową, gdyż musiała zgodzić się z tym stanowiskiem. Nie mogła nic poradzić na to, że zwyczajnie nie umiała, nie chciała i nie wiedziała, jak podejść do tego całego bałaganu, a była tutaj raczej z powodu tego, że chciała się dobrze bawić. I trzeba było przyznać, że faktycznie bawiła się doskonale, tym bardziej w tej dzikiej brodzie, która sprawiała wrażenie, jakby faktycznie była niesamowicie bujna. Zaraz też pogładziła ją lekko palcami, śmiejąc się przy tej okazji z wielkim zadowoleniem, przypominając jakiegoś Dziadka Mroza. - Nie wiedziałam, że lubisz kobiety z brodą! To dopiero odkrycie! - powiedziała, wyraźnie przeciągając słowa, po czym mrugnęła do chłopaka i odwróciła się, by zapytać @Marla O'Donnell, stojącą w pobliżu, czy i ona tak uważała, by zaraz doznać jakiegoś skrajnego rozproszenia. Dlaczego? Cholera wiedziała, ale w gruncie rzeczy aż tak jej to nie przeszkadzało, bo jakkolwiek nie próbowałaby się zebrać do leczenia, to zwyczajnie nie wiedziała jak. Więc rozbiegane myśli były zdecydowanie jej najmniejszym problemem, przynajmniej w tej właśnie chwili! - Och, czasami trzeba powiedzieć coś od razu, bo później są z tego tylko problemy. Poza tym, proszę, zdecydowanie trzeba stwierdzić, że ja wyglądam lepiej z brodą, niż on z tym syfem. Nawet nie chcę wiedzieć, który to z nich. I czym ja mam to niby leczyć? - odparła, nieco jakby marudnie, strzelając oczami na boki.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zafalował sugestywnie brwiami, bo był prostym człowiekiem i komplementów nie odmawiał, ani się przed nimi nie wzbraniał. Nie traktował tego, co mówiła, poważnie, bo sam siebie nie traktował poważnie. Mógł zgrywać doktorka, muzykanta, trenera miotlarskiego, czy cokolwiek innego fantazja przyniesie do ich relacji. W końcu nic nie było prawdą. - Nie wiem, czy tu sie da pomóc. - jęknął, kiedy pomylił zaklęcie rozplątujące, z zaklęciem zaciskającym więzy i rzucając szybkie spojrzenie na skrzata @Kate Milburn - Choć ze zwykłej ludzkiej zazdrości o uczestnictwo w eventach, na które sam nie mam jak się wybrać chyba mi nie żal. Niech cierpi. - powiedział, przechylając głowę. Z jakiegoś powodu nagle zapragnął, by mu poszło lepiej niż jej, ale niestety na to sie nie zapowiadało. Szczególnie, że tuż obok stała @Scarlett Norwood, podpuszczając go do dalszych, rozpraszających dyskusji, za które był szalenie wdzięczny, bo z zadaniem i biednym elfim manekinem szło mu tragicznie. - Wiesz, nie wszystkie. Taka Marcy Fran? - skrzywił się - Ale za Tobą trudno się nie obejrzeć, skoro ładnemu to we wszystkim ładnie. - puścił jej oko, zanim nie przeniósł wzroku na jej skrzata. Poprawił czapkę na głowie, uznając komplement Kate za doskonały pretekst do powymądrzania się. - Nie żebym miał doświadczenie z wenerami - zaczął ostrożnie, nie chcąc za bardzo błyskać swoją wiedzą w tym zakresie - ale ten zgniłozielony pozwala mi zakładać, że to anoplura. - zrobił mądrą minę i podniósł wzrok znad pacjenta na puchonkę- Na to to tylko eliksir, a niestety wiesz, jak dobry jestem w eliksiry. - błysnął zębami.
Akcesoria: Bransoletka z ostrokrzewu Pacjent: Figlarz Diagnoza: 1 nieudana Leczenie: 19 nieudane Modyfikatory: - Ostateczny wynik: tragedia, śmierć pacjenta
Hex zapisała się do dwóch kółek i żadnym z nich nie był LabMed, ale akurat jej się nieco nudziło, więc postanowiła skierować swoje kroki na pierwsze piętro. Cieszyło ją, że nie odbywa się to w lochach - wybitnie nie lubiła przemieszczać się po tamtych ciasnych korytarzach, siedzieć w salach bez okien i czuć się, jak kret. Kiedy jednak weszła do sali mina trochę jej zrzedła, bo tu również nasrane było świątecznymi ozdobami. Teraz gdziekolwiek się nie spojrzało tam latały aniołki, świeciły światełka, grała muzyczka i ogólnie można było dostać potężnego pierdolca od przesłodzenia. Eastwood nie myślała o Bożym Narodzeniu pozytywnie. Wiedziała, że spędzi je sam na sam z matką w napiętej atmosferze i sama myśl o tym sprawiała, że miała ochotę wyjechać na kilka dni w Bieszczady na biwak do lasu. Z westchnieniem zmusiła się do wyboru ozdoby, bo nie miała ochoty na kłócenie się o to z prowadzącym. Postawiła na najbardziej neutralną bransoletkę, uznając, że właściwie to dość ładnie wygląda. Praktycznie nigdy nie nosiła biżuterii, uznając ją za coś zupełnie niepotrzebnego i takiego dziewczyńskiego. Miała wielkie nadzieje, że spotkanie będzie dotyczyć czegoś ciekawego, skoro poświęca na nie czas oraz nerwy. Jako że tym razem Solberg postawił na uzdrawianie to Hex uznała, że faktycznie może być interesująco. Wolała tę dziedzinę niż eliksiry, jakkolwiek w obu się odnajdywała dość dobrze. Skrzyżowała ramiona, słuchając chłopaka i zerkając na innych uczestników, którym w głowie były flirty oraz wygadywanie głupot, czyli właściwie to samo, co na każdych innych zajęciach. Dlatego Eastwood od razu postanowiła pozostać całkowicie sama i się do nikogo nie odzywać w czasie pracy. Podeszła do manekinów, gdy odkryto parawan i wybrała jakiegoś na chybił trafił. Przykucnęła przy obolałym skrzacie, usiłując zrozumieć co mu dolega. Na pewno dało się zauważyć, że jest obwiązany wstążkami, ale poza tym to nie umiała za wiele wywnioskować. - Nie wiem, co tu się odjebało, ale już się biorę do leczenia - oświadczyła beztrosko Maxowi, przyznając się do własnej niewiedzy, ale nie chcąc bezpośrednio prosić o pomoc. Dopiero Ślizgon mógł wyjaśnić, że pacjent ma rany kłute od kawałków szkła i obtarcia od wstążek. Helena dalej nie rozumiała, co się odkurwiło, że znalazł się w tym stanie. Ale okej, sądziła, że przynajmniej jakoś zdoła go porozwiązywać. Zaczęła przy nim niedelikatnie gmerać, ani odrobinę nie starając się faktycznie nie pogorszyć jego stanu. Obcowanie z doktor Eastwood zdecydowanie obfitowało w ból.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly wychyliła się zza Lockiego, z pewnym trudem odrywając się od spoglądania na Marlenę, nie do końca rozumiejąc, co się tutaj właściwie działo. Już dawno przestała naprawdę interesować się swoim manekinem, mając poczucie, że tutaj nie pasowała albo zapomniała zwyczajnie, po co tutaj właściwie przyszła. Popatrzyła na Kate, jakby chciała jej zapytać, czy ona wiedziała, co się tutaj dzieje, potrząsnęła ze zrezygnowaniem swoją świąteczną, mikołajową brodą, która pewnie miała jakieś niesamowite właściwości, ale nie umiała ich doświadczyć, łamiąc sobie głowę nad przypadkiem syfa, jakiego miała przed nosem. - Spróbuję następnym razem nie ogolić nóg i zobaczymy, co wtedy powiesz – powiedziała do Lockiego, śmiejąc się, by potem wydać z siebie zdziwione „ooo” i spojrzała jeszcze raz na manekin, by zaraz westchnąć ciężko, z namysłem, jaki w niczym jej nie pomagał. – Nawet nie umiem powtórzyć tej nazwy! Ale byłam pewna, że to jest jakiś syf, tylko zupełnie nie wiem, co mam z nim zrobić. Mówisz, że eliksir? To może jeszcze bym jakoś zrobiła i wcisnęła w ciastko, ale tutaj nie mam jak. A zaklęcie? E… na poparzenia? – wystękała, mając wrażenie, że była głupsza, niż to było możliwe i zrobiła zeza w stronę Marleny, by zaraz później odchrząknąć i sięgnąć po różdżkę, przy okazji wzruszając ramionami, chociaż to raczej w niczym nie mogło jej pomóc, a na pewno nie mogło wyleczyć manekina.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zawsze cieszył się, gdy ludzie pojawiali się na zajęciach, a jak były to przyjazne mordki, to tym bardziej. -Dzięki. Trochę mnie poniosło. - Przyznał w stronę @Marla O'Donnell , która nie wiedziała jeszcze, co kryje parawan. Nie wiedziała, ale jej strzał był dobry, choć nie powiedział jej tego, skupiając się na drugim pytaniu. -A żeby to jeden. Posrasz się jak zobaczysz tę paczkę. - Zażartował, choć akurat planował wręczyć jej coś na te święta. Jak zresztą na poprzednie, więc sprawa była chyba oczywista. -Słuchaj, wystarczy sowa i pojawiam się gdziekolwiek, to naprawdę proste. - Westchnął, gdy zagadała o grzańca. Zawsze był chętny na spotkanie nawet jeśli chwilowo nie wlewał w siebie alkoholu. -Dzięki. Gwiazdkę mogę świętować cały grudzień. Wejdź, częstuj się. - Powitał radośnie @Kate Milburn , która na szczęście jeszcze żyła i miał nadzieję, że z tego spotkania wyjdzie bez niepotrzebnych siniaków i ran w kształcie kopyt. Przyszedł czas odsunięcia parawanu i słowa Marli sprawiły, że zachichotał pod nosem. -Dziękuję. - Puścił jej oczko i przeszedł do innych uczestników, bo choć cenił sobie ich pogawędki, musiał się tu czymś zająć. Przez chwilę kręcił się po sali, gdy zawołała go @Allison Grey . -Co tam? - Zapytał, po czym spojrzał na jej elfa i zacmokał pod nosem. -No tak, plagrio. Nie polecam. A co do leczenia, to przede wszystkim zbicie temperatur i eliksir czyszczący rany. W szafce znajdziesz świeży rzut. - Wytłumaczył, po czym pokazał dziewczynie jeszcze, gdzie szukać dokładnych informacji o chorobie, jakby potrzebowała doszkolić się od czegoś mądrzejszego niż on sam. -Od góry do dołu. - Potwierdził, na pytanie @Scarlett Norwood , zostawiając ją na chwilę samą z tą zagadką. W momencie jak odchodził, usłyszał wątpliwości pewnego ślizgona i to, jak @Lockie I. Swansea broni godności Solberga. -Właściwie to jest. - Szepnął kumplowi na ucho tak, by ten drugi nie usłyszał. Owszem, sam w większości zajął się przygotowaniem manekinów, co poniekąd mu pomogło. Choroby weneryczne i bardziej skomplikowane zaaplikował im jednak sztucznie, bo aż tak chorym pojebem faktycznie nie był. -Cóż, nie radzę iść w jego ślady, ale patrz... - Cierpliwie pomógł @Helen 'Hex' O. Eastwood , która też wydawała się miotać, by w końcu powrócić do @Scarlett Norwood , która nadal stała w miejscu. -Po pierwsze, z tą brodą podobasz mi się jeszcze bardziej. - Zaczepił ją żartobliwie, nim przeszedł do kwestii biednego manekina. -To się nazywa Anoplura i akurat Tobie radzę to zapamiętać. - No dobrze, może do końca nie powinien być poważny, ale trochę się starał. -Pasożyty na łoniakach, powodów jest wiele i jak widzisz przyjemnie nie jest. A czkawka to w ogóle już przejebane. Dzisiaj go nie wyleczysz, ale warto wiedzieć jak. Po pierwsze, golimy ten piękny zarost biedaka, a po drugie, tu masz całą serię eliksirów, które trzeba mu zapodać. Najważniejsze są te maści, więc wcieraj z uczuciem. - Posłał jej oczko, z wielką radością obserwując, jak zajmuje się pacjentem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zabrał się za szarpanie za sznurki swojego skrzata, starając się nie kisnąć z tego, że Solberg właśnie potwierdził wszelkie obawy jakie mogły pojawić się w obecnych na kółku dotyczących jego psychopatii. Wiedział niestety, że pacjent mu już dawno zmarł, ale teraz miał kolejną, jakże ślizgońską ambicję przynajmniej doprowadzić go do ładu. Pozbawić okruchów szkła, wstążek i reszty akcesoriów z klubu BDSM, by się prezentował godnie w trumnie, bo to przecież też ważne, zrozumieć swoją porażkę i wyciągnąć z niej cokolwiek pozytywnego. - Czekam na ten dzień, Carly. - zapewnił, bo i gotów był się, zapalony hazardzista, założyć, że puchonka nigdy nie zapuści długich loków na nogach- Żeby się empirycznie przekonać, czy z kudłatymi nogami będziesz maszkaronem. - dodał z powagą, odplątując wstążki z manekina. Zerknął w stronę Kate, ciekaw, jak jej idzie z jej ofiarą pacjentem, a ku swojemu zdziwieniu zobaczył, że w sumie bardzo dobrze. Dokończył więc swojego dzieła w ciszy, nie wtrącając się w wypowiedź Maxa, bo w zasadzie już to puchonce powiedział przed chwilą, ale z ust Solberga wiedza brzmiała zawsze jakoś mądrzej i solidniej...
Akcesoria: Naszyjnik z dzwoneczkiem renifera Pacjent: Głupek Diagnoza: 1+1 za wypicie kakłka przed diagnozą, przydałaby się pomoc Maxa ;_; Leczenie: 65 Modyfikatory: wypicie kakao przed diagnozą +1 do diagnozy Ostateczny wynik: 65
Spojrzała na Maxa gdy do niej podchodzi, a potem na swojego biednego pacjenta, któremu chwilowo nie mogła pomóc, tak szczerze nie do końca wiedziała, co robić i jak mu pomóc, a chęci przecież miała dobre. - O super, dzięki, zaraz czegoś poszukam by mu pomóc - odparła pospiesznie i dużo bardziej entuzjastycznym tonem, także poszła z Maxem w poszukiwaniu tego co mogłaby potrzebować aby poprawić stan swojego biednego elfa. A po chwili wróciła z potrzebnym eliksirem, jednym okiem zaglądając do książki, którą ze sobą przytargałaby więcej poczytać o tej chorobie. I tak średnio wiedziała co tutaj robi, z jednej strony działała na ślepo, z drugiej strony kierowała się tym co czytała w książce. Ale wygląda na to, że koniec końców udało jej się poprawić stan pacjenta, a wszystko to dzięki @Maximilian Felix Solberg.