Dość przestrzenna klasa, która ma posłużyć członkom klubu Laboratorium Medycznego jako miejsce spotkań. Zawiera cały asortyment potrzebny do szkolenia się w zakresie uzdrawiania, eliksirów i poniekąd także zielarstwa. Na ławkach przeważnie znajdują się magiczne fantomy lub szkolne kociołki, w komodach uczniowie znajdą potrzebne składniki, do których dostęp ma tylko przewodniczący klubu oraz opiekun, którzy są za nie bezpośrednio odpowiedzialni i służą tylko do użytku na zajęciach pozalekcyjnych. Wielkie regały przepełnione są tematyczną literaturą, potrzebnymi podręcznikami czy też specjalistycznymi czasopismami.
Wrześniowe spotkanie Laboratorium Medycznego
Dość poważnie zastanawiał się nad tym czy przejąć obowiązki Maxa w nowym roku szkolnym. Zajmowanie się organizacją spotkań lab-medu zdawało się być dla Solberga przyjemnością, jednak Lucas nie miał pojęcia czy uda mu się pogodzić obowiązki prefekta naczelnego z funkcją przewodniczącego kółka. Jednak postanowił spróbować, bo wiedział, że wiele osób bardzo lubiło te zajęcia pozalekcyjne i sam też chętnie na nie uczęszczał. Przygotował więc odpowiednio salę, sprawdzając kilka razy czy o niczym nie zapomniał oraz spisawszy sobie kilka zaklęć, na których chciałby się skupić podczas tego spotkania, czekał aż wszyscy chętni zbiorą się w sali. Ubolewał nad tym, że nie będzie na nim Maxa i nadal nie mógł przywyknąć do tego, że nie zobaczy go na szkolnym korytarzu, ale miał nadzieję, że kumpel cieszyłby się z tego, że spotkania kółka są kontynuowane. - Witam wszystkich. Jak się zapewne domyślacie, przejąłem funkcję przewodniczącego lab-medu i postaram się, aby spotkania odbywały się w miarę regularnie i były dla Was przydatne. - zaczął słowem wstępu, kiedy w klasie pojawiła się grupka członków laboratorium. - Dziś zajmiemy się kilkoma przydatnymi zaklęciami, które moim zdaniem powinien znać każdy, kto chciałby pomóc poszkodowanemu w razie potrzeby, a nie stać bezczynnie i czekać na pomoc magimedyczną - podszedł do jednego ze stolików, aby zdjąć ciemny materiał z fantoma, który na nim leżał. Jego kończyny, zarówno dolne jak i górne posiadały niewielkie ranki i otarcia. - Pierwsze, proste zaklęcie bardzo użyteczne, które naprawdę przydaje się w życiu codziennym to Vulnus Alere. Zasklepia małe ranki, skaleczenia i otarcia. - wycelował różdżką w jedną z małych szram, widniejących na skórze manekina i wypowiadając inkantację, zademonstrował odpowiedni ruch, a ranka zagoiła się w mgnieniu oka. - Kolejne - Dispareo Oedema, minimalizujące obrzęk na ciele, nawet ten wywołany w skutek reakcji alergicznej - odkrył kolejnego manekina, a po uważniejszym przyglądnięciu się, można było zauważyć, że miał on spuchnięte obydwa stawy skokowe - ewidentnie skręcone. Wycelował w jedną z kostek, aby po chwili pokazać wszystkim prawidłowe rzucenie czaru zmniejszającego obrzęk - I na koniec Sugervirus, nieco bardziej zaawansowane zaklęcie, które najczęściej wykorzystywane jest kiedy mamy do czynienia z raną po ukąszeniu jadowitego stworzenia. Czar dosłownie wysysa z ciała truciznę, nie pozwalając się jej rozprzestrzenić po ciele poszkodowanego. A więc trzeba działać szybko, jeśli jesteśmy świadkami takiej sytuacji. - machnął w kierunku kolejnego fantomu, a kiedy materiał opadł, podszedł do niego, aby zwrócić uwagę wszystkich na niewielką, charakterystyczną ranę po ukąszeniu jadowitej tentakuli. Podobnie jak przedtem poczekał, aż wszyscy zbiorą się wokół niego i kiedy miał pewność, że obserwują, wypowiedział formułę zaklęcia, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka, aby snop magicznego światła wyssał na zewnątrz truciznę z ciała manekina. - Dobrze, myślę, że czas, abyście sami spróbowali. Dobierzcie się w pary, żeby Wam było raźniej. Każdy fantom ma odpowiednią ilość obrażeń dla dwóch osób. I próbujcie do skutku. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy. Jestem do Waszej dyspozycji - oznajmił na koniec, aby zachęcić ich do ćwiczeń. Kiedy próbowali na swoich pacjentach przechodził się między nimi, obserwując jak im to idzie.
Dla osób mających poniżej 11 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Vulnus Alere: - od 1 do 35 - pierwsza próba rzucenia zaklęcia nie wyszła, nic się nie stało. Próbujesz więc jeszcze raz. Znowu bez zmian. Dopiero za trzecim razem otarcie, w które celowałeś zaczyna zanikać, aż za kolejnym wypowiedzeniem formuły czaru, jest całkowicie zagojone. - od 36 - 70 - wypowiadasz inkantację i ledwie widoczna ranka na łydce manekina jak lekko krwawiła, tak dalej sączy się z niej krew. Postanawiasz spróbować kolejny raz i tym razem zaklęcie było rzucone prawidłowo, a ranka zasklepia się na Twoich oczach. Jednak kiedy chcesz powtórzyć swój sukces i ponownie rzucasz Vulnare Alere, nie udaje Ci się zagoić kolejnego otarcia. Cóż, na pewno musisz jeszcze poćwiczyć. Nie poddawaj się! - od 71 do 100 - najwidoczniej nie pierwszy raz używasz tego czaru. Kiedy tylko mierzysz różdżką w małą ranę na ramieniu fantoma, udaje Ci się ją uleczyć za pierwszym podejściem! I każde kolejne wypowiedziane przez Ciebie zaklęcie, leczy kolejną rankę.
Dla osób mających między 11 a 20 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Dispareo Oedema: - od 1 do 25 - powoli zaczynasz myśleć, że te ćwiczenia to strata Twojego czasu. Kilka pierwszych prób zakończyło się kompletną porażką. Kostka jak była spuchnięta, tak dalej taka pozostaje. Musisz poprosić o pomoc Lucasa, albo kogoś, kto ma w kuferku więcej niż 20pkt z uzdrawiania, aby pokazał Ci jeszcze raz jak rzucić to zaklęcie. - od 26 - 50 - mimo, że pierwsze dwie próby rzucenia czaru Ci się nie udały, nie poddajesz się. Kolejny raz powtarzasz inkantację, ale znowu nic. Dopiero za czwartym podejściem, udaje Ci się w nieznacznym stopniu zmniejszyć opuchliznę stawu, a popchnięty tym małym sukcesem, próbujesz jeszcze raz by po chwili zaobserwować jak obrzęk widocznie ustępuje! - od 51 do 75 - niestety za pierwszym razem wypowiadasz źle formułę zaklęcia, na co zwraca Ci uwagę Lucas. Wysłuchawszy jego rady, aby kłaść nacisk nie na pierwszą sylabę, a na drugi człon zaklęcia, ponownie mierzysz różdżką w manekina, aby z zaobserwować wyraźne zmniejszenie się obrzęku kostki. Prefekt uśmiecha się do Ciebie z uznaniem. - od 76 do 100 - to zaklęcie nie jest dla Ciebie najmniejszym problemem. Od razu łapiesz wymowę i ćwicząc wcześniej "na sucho" ruch nadgarstka, jesteś w stanie odwzorować idealnie czar, który przed momentem zaprezentował Wam Ślizgon. Doskonale radzisz sobie ze spuchniętą kostką fantoma, lecząc ją za pierwszym razem!
Dla osób mających powyżej 21 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Sugervirus: - od 1 do 40 - zdajesz sobie sprawę, że masz do czynienia z dość trudnym zaklęciem, przez co nieco stresujesz się przed jego rzuceniem. Musiałeś niewystarczająco skupić się na tym co chciałeś zrobić, bo już pierwsza Twoja próba zamiast pomóc fantomowi, sprawiła, że skóra wokół rany po ukąszeniu zaczęła sinieć, co oznaczało, że trucizna rozprzestrzenia się dalej. Pewny, że aby uratować poszkodowanego musisz działać szybko, starasz się nieco nieporadnie ponowić zaklęcie, jednak jesteś zmuszony poprosić Lucasa o pomoc, bo żaden Twój czar nie jest skuteczny. - od 41 do 80 - powoli tracisz cierpliwość. Lucas wspominał, że to nie prosty czar, ale ile można próbować? Kilka dobrych minut zajmują Ci kolejne próby rzucenia zaklęcia, z marnym skutkiem. W końcu jeden z Twoich znajomych (wybierz osobę której zaklęcie się udaje, a jeśli nie ma nikogo takiego, uznaj, że to Lucas) pokazuje Ci w czym tkwi Twój problem i uczy Cię prawidłowego gestu różdżką. Po kilku próbach "na sucho", postanawiasz znowu spróbować i tym razem wiązka światła, skutecznie usuwa truciznę z ciała manekina. Choć nie do końca, bo przez ten czas, kiedy uczyłeś się zaklęcia, toksyna w ciele magicznego fantoma zdążyła się rozprzestrzenić... - od 81 do 100 - mimo iż zaklęcie wydaje się trudne, szybko uczysz się jak prawidłowo je rzucać. Nikt jednak nie powiedział, że musi udać się za pierwszym razem, prawda? Niezrażony, ćwiczysz przez pare minut i w końcu skupiasz się odpowiednio na ratowaniu swojego pacjenta by po kolejnej próbie płomień magicznego światła wyssał jad tentakuli z ciała fantoma.
-Okej, moi drodzy! Jeszcze jedno ogromnie przydatne zaklęcie. Tylko skupcie się, bo od Waszych prób zależy dosłownie życie Waszego pacjenta - oznajmił, zwracając uwagę wszystkich na siebie, aby pokazać im kolejny czar, który powinien potrafić rzucić bezbłędnie dosłownie każdy. Stanął przy jednym z fantomów, wcześniej przygotowanym. - Pierwsza pomoc przy poszkodowanym który nie oddycha i który nie ma tętna. Sprawdzacie to bardzo prosto. Podchodzicie, pochylacie się nad poszkodowanym, przystawiając ucho do twarzy - dokładnie to zrobił - i obserwując ruchy klatki piersiowej i oddech, obijający się o Wasz policzek, jesteście w stanie ocenić pracę płuc. Tętno sprawdzamy, albo na tętnicy szyjnej - wyprostował się i przyłożył dwa palce do szyi manekina, w odpowiednim miejscu, tuż pod żuchwą - lub na tętnicy promieniowej - przeniósł dotyk na przegub ręki fantoma, aby wyczuć pulsowanie, a raczej jego brak u swojego pacjenta - Jeśli nie wyczuwacie ani jednego, ani drugiego, wzywacie pomoc, a potem przystępujecie do przywracania akcji serca, za pomocą zaklęcia An Duca Tuas - wymierzył końcówką różdżki w klatkę piersiową poszkodowanego, aby za moment zaprezentować poprawny ruch nadgarstka i inkantację czaru pierwszej pomocy, tym samym przywracając manekinowi oddech i puls. - I ustawiamy się w kolejce i każdy sobie próbuje. Najpierw sprawdzamy w jakim stanie jest nasz pacjent, a później rzucamy zaklęcie. - rzucił po chwili, wycofując się nieco, aby dać im miejsce na ćwiczenia. Jeśli ktoś miał problemy, pokazał jeszcze raz jak poprawnie użyć czaru.
Sprawdzanie oddechu i tętna:
Rzucacie k6: - parzysa - udało Ci się bez problemu dojść do tego czy Twój pacjent oddycha i czy ma puls - nieparzysta - nie potrafisz wyczuć pulsu poszkodowanego i sprawdzanie tego parametru życiowego zajmuje Ci dużo więcej czasu niż pozostałym
Zaklęcie:
Rzucacie literą: - A, B, C - przywracasz jedynie nikły puls poszkodowanemu - D, E, F - udaje Ci się sprawić, że na dosłownie chwilę Twój pacjent oddycha, jednak za moment znów tracisz jego parametry życiowe i musisz próbować jeszcze raz - G, H, I - rzucasz zaklęcie kilka razy i dopiero po czterech próbach Twój pacjent odzyskuje funkcje życiowe i możesz wyczuć jego bardzo wyraźne tętno - J - poszło Ci doskonale! Za pierwszym razem Twoje zaklęcie przywróciło na stałe oddech i puls poszkodowanego. Utrwalisz sobie kilka razy ten czar i będziesz w stanie uratować nie jedno życie w nagłej sytuacji.
Czas na napisanie: 19.09.2021r. UWAGA! Aby dostać punkt do kuferka musicie napisać min. 2 posty!
Autor
Wiadomość
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Nie wiedziała, że dzisiaj odbędzie się spotkanie. Czy może raczej wiedziała, ale całkowicie o tym zapomniała, słyszała coś tam, gdzieś tam na korytarzu, więc teraz wpadła do sali, by radośnie się przywitać. Przy okazji wspomniała, że zapomniała zabrać ze sobą ciastek i zamrugała, orientując się, że nie było tutaj na razie zbyt wiele osób. Wzruszyła na to ramionami, bo nie było w tym niczego złego, czy dziwnego, a następnie zgodziła się, żeby należeć do drużyny Psikusów, po czym wylosowała sobie grzecznie eliksir, wystawiając przy okazji czubek języka. Nie miała co prawda pojęcia, co miała tutaj zrobić, a na mugoloznastwie zdecydowanie się nie popisała, ale też nie zamierzała z tego powodu jakoś szczególnie rozpaczać. Teraz jedynie zmarszczyła dość mocno nos, starając się wymyślić coś błyskotliwego, coś, co z całą pewnością powaliłoby jej przeciwników, albo pokazało im, że Carly nie da sobie w kaszę dmuchać. To jednak nie było takie łatwe, bo, jak można było się domyślać, dziewczyna nie była aż tak biegła w dziedzinach artystycznych, by faktycznie z miejsca umieć wymyślić strój dla eliksiru!
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max miał ochotę wybrać się na to spotkanie koła. Od dawna nie brał udziału w czymś podobnym i chociaż czasami spotkania wychodziły w chuj pojebane, nie miał nic przeciwko temu. Właściwie całkiem nieźle się bawił, kiedy eliksiry nie do końca mu wychodziły albo działo się coś innego, równie ciekawego. Nic zatem dziwnego, że przylazł na spotkanie, by zaraz wywrócić oczami, dochodząc do wniosku, że chyba wszystkich pojebało z obchodami Nocy Duchów, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Uśmiechnął się do @Irvette de Guise, kiedy tylko okazało się, że będą w tej samej drużynie, by przy okazji stwierdzając, że najwyraźniej ostatnio przeznaczenie chciało im coś powiedzieć. Bawił się tym całkiem dobrze, tym bardziej po tych wszystkich rewelacjach, jakie wysłuchał od niej w czasie zajęć z wróżbiarstwa. Zerknął na eliksir, jaki przypadł mu w udziale i doszedł do wniosku, że ostatnio faktycznie zdarzały mu się co najmniej pojebane sytuacje. Ta z całą pewnością również się do nich zaliczała, ale nie zamierzał tego komentować. Bo nie było czego, a Max był istotą, która po prostu cieszyła się z takich pojebanych akcji, mając pewność, że przyjdzie z tego coś dobrego. Albo, że przynajmniej będzie się dobrze bawił, a to już mu do szczęścia wystarczyło.
Zapisał się na te koła, które miały pomóc mu w podciągnięciu się z potrzebnych przedmiotów, ale nie grzeszył obecnością na nich. Czasem tak się składało, że zwyczajnie brakowało mu czasu. Jednak tym razem postarał się, żeby zdążyć na spotkanie koła, gdzie już przy wejściu zastanawiał się, czy to był dobry pomysł. Słysząc wybór, od razu sięgnął po psikus, zdecydowanie nie mając ochoty być uznanym za cukierka, co szczęśliwie nie okazało się błędem. Gryfon przed nim poszedł do drużyny z Irvette, do której Jamie uśmiechnął się nieznacznie, aby samemu skierować się ku drugiej stronie sali, odkrywając, że znów jest z siostrą. - Zawsze masz tyle mądrych rad co do strojów, a teraz nie wiesz co wybrać? - mruknął cicho do Scarlett, samemu losując eliksir, aby już po chwili odszukać kilka materiałów, które mogłyby mu w tym pomóc. Nie znał się na modzie, ale przebranie nie musiało przecież być, jak z pokazu, a przynajmniej taką miał nadzieję, spokojnie sięgając po kolejne materiały. Podejrzewał, że nie będzie z tego nic niesamowicie trudnego do rozpoznania, ale przynajmniej powinno dać innym chwilę do namysłu.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Na samo kółko przyszedł już nie tylko dlatego że bardzo lubił tę formę zajęć gdzie eliksiry wchodziły mu do łba dosyć prosto. Do tego im więcej wie o uzdrawianiu, tym lepiej. Zwłaszcza jeśli jest się gryfonem, co często może oznaczać sięganie po eliksiry lecznicze bądź zaklęcia uzdrawiające. Wchodząc do środka wziął cukierka puszczając przy tym oczko do @Wacław Wodzirej. Nie, nie oczekiwał komplementu ani niczego w tym stylu. Jednak byłoby to wysoce akceptowalne z jego strony i z pewnością odczułby pewnego rodzaju przyjemność z tego płynącą. I wszystko wyglądało na to że miał się przebrać za eliksir euforii, czyli coś czego do tej pory praktycznie ani razu nie użył. Warzył za to tylko i wyłącznie na zajęciach i to jakoś w trzeciej i czwartej klasie. A jeśli były jeszcze jakieś przypadki w których to robił, to najzwyczajniej w świecie uleciały mu one z główki. Zaczął szukać czegokolwiek co mogłoby przypominać spersonifikowany eliksir euforii i wychodziło mu to całkiem całkiem. Zdecydowanie jednak wolałby sam wymyślić za co się przebierze. Wtedy jego wizja była znacznie jaśniejsza.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Elementy własnego stroju: Uwieszony wszędzie blekot; muchy siatkoskrzydłe latają nad jego głową; pachnie ziołami; pachnie słodko; dominującą barwą jest jasna zieleń; Wacław bełkocze zamiast mówić
Ciesząc się jakże wysoką frekwencją, Wacław naprawdę doceniał, że jego nieogarnięcia nie zobaczy połowa szkoły. Ogólnie miał ochotę usiąść pod oknem i powiedzieć wszystkim: w sumie ja nie wiem co my mamy tutaj robić. Jeszcze chwile temu pomysł lśnił w jego główce, a teraz wyparował po jednym, puszczonym w jego stronę oczku. Potrzebował dłuższej chwili, żeby wrócić myślami do tu i teraz. - Zanim zaczniemy zgadywać za jakie eliksiry się przebraliście to chciałbym powiedzieć czemu to robimy - westchnął smętnie, wskakując tyłkiem na biurko pośrodku sali. Nie zwracał uwagi na to czy ktoś go słucha czy nie. - Bo możecie sobie pomyśleć, że nie wiedziałem, co z wami zrobić, więc kazałem wam się głupio przebrać za eliksir. No, ale mi chodziło bardziej o zrozumienie oraz o posiadanie wiedzy o konkretnym eliksirze. Kiedy coś ważymy to zgoła dążymy do uzyskania odpowiedniego zapachu oraz barwy. Czy ktoś z was zwrócił uwagę na to jak wasz kostium pachnie? - Rozejrzał się po całej sali, szukając w czyimś spojrzeniu śmiałości i chęci na odpowiedźi. Dał wszystkim czas na zrealizowanie się po czym szedł dalej. - No właśnie. Składowe waszych kostiumów są jak składniki do mikstur. Zapytajcie siebie czy przy wyborze materiału albo nawet kroju zastanawialiście się nad tym z czego ten wylosowany przez was pochodzi. Czy może chcieliście odzwierciedlić tylko efekt albo coś innego. Ja chciałem... Chciałem wam pokazać, że cały proces ważenia jest istotny. Kiedy skupiamy się na czymś więcej niż jedna rzecz, która dla nas, dla nas, stanowi konkluzję całości. - Wstał, podchodząc do tablicy i zapisał na niej kilka nazwisk. - A chciałem o tym powiedzieć, bo ostatnio do Świętego Munga trafiło wiele osób, które dały się zatruć eliksirami z bardzo różnych powodów. Uniknięcie takiej katastrofy działa podobnie jak uniknięcie manipulacji. Należy znać sposoby jej działania, aby być jej świadomym odbiorcą i nie dać wpędzić się w czyjeś gierki. No, a skończyliście już swoje kostiumy? - Pytanie bardziej retoryczne, gdyż należało już zacząć zabawę. - Super, zatem ja zacznę. Żeby było po równo w drużynach to będę reprezentować Psikusy - po czym wyciągnął kostium Bełkoczącego napoju. - Możecie powąchać - rzucił, gdyż Wacław o zapach zadbał i pachniał ładnie jagermeisterem.
Mechanika - II Etap:
Na środku sali jest Wacław jako reprezentant Psikusów, zatem drużyna Cukierków zgaduje jaki ma eliksir. Następnie osoba, która próbowała zgadywać wchodzi na środek (interakcje mile widziane) i jej eliksir zgadują Psikusy.
Kod do postu:
Kod:
[b]Ilość przerzutów:[/b] x [b]Odgadnięte elementy:[/b] x [b]Odgadnięcie eliksiru:[/b] tak/nie [b]Utrudnienia w zgadywaniu:[/b] x [b]Elementy własnego stroju:[/b] x
1. Za każde 100 punktów w jakości kostiumu macie przerzut. 2. Rzucacie k6, żeby zobaczyć ile elementów stroju kolegi/koleżanki udało Wam się odgadnąć. 3. Sukces w odgadywaniu eliksiru jest od 5 oczek na kostce. 4. Jeśli chcecie to możecie fakultatywnie wylosować literkę, która utrudni Wam odgadywanie eliksirów. Musicie to uwzględnić w swojej kostce k6. 5. Wypisujecie 6 najważniejszych elementów Waszego kostiumu w kolejności od najbardziej oczywistych do najmniej oczywistych. 6. Możecie oszukiwać. Jak? Wasza wola! To ma być tylko zabawa.
Czyli jeśli wylosujecie na 4 z k6 to umiecie odgadnąć tylko 4 elementy kostiumu w tym jeśli zdecydowaliście się sobie utrudnić życie - odejmujecie sobie oczko za każdy element, który wskazuje literka. Jeśli zagmatwałem to przepraszam - moje pw zawsze otwarte na pytania! Zabawę kończymy 9 listopada do tego czasu możecie śmiało pisać ile chcecie
Literki:
Samogłoski - nie odróżniacie składników roślinnych w kostiumie. Spółgłoski - nie odróżniacie składników zwierzęcych w kostiumie. A - dodatkowo nie czujecie zapachów C - dodatkowo nie odróżniacie kolorów
Ilość przerzutów: 3 Odgadnięte elementy:5 Odgadnięcie eliksiru: nie Utrudnienia w zgadywaniu:H Elementy własnego stroju: wzorki imitujące charakterystyczny dym na ubraniu, włosy związane w koczki imitujące serduszka, wzory w lubczyku na ubraniu, kwiaty jaśminu na mundurku, perłowe i różowe barwy ubrania, roztaczający się zapach róż
W końcu przyszło do zabawy i Ruda nie miała pojęcia, jak do tego podejść. Nie była głupia z eliksirów, ale też nie była w tym najlepsza. Stanęła naprzeciw Wacława i powoli zaczęła analizować to, jak wygląda. Pierwsze co, to uderzył ją silny, ziołowy aromat jaki chłopak roztaczał i uwieszony u jego szyi blekot. Tak, co do roślin nie miała najmniejszego problemu, by je rozpoznać. Gorzej było w kwestii tego, co wokół chłopaka latało. Wyglądało na jakieś owady i to muchopodobne, ale dziewczyna nie mogła za cholerę przypomnieć sobie, czym na pewno mogą one być. Jasna zieleń wyglądu Wacława powinna zapewne jej w tym pomóc, ale tylko mieszała dziewczynie w głowie. W końcu, Irvette musiała przyznać, że nie ma bladego pojęcia, co za eliksir chłopak ma przedstawiać i poddała walkę. -Nie mam pojęcia. Eliksir czuwania? - Wyrzuciła, choć spodziewała się, że jest to błędna odpowiedź. Gdy więc Wacek potwierdził, że była w błędzie, po prostu przyjęła z milczeniem porażkę i zajęła jego miejsce mając wrażenie, że jej strój jest bardziej niż oczywisty i drużyna przeciwna nie może mieć łatwiejszej roboty.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Ilość przerzutów: 0 Odgadnięte elementy:4 Odgadnięcie eliksiru: nie Utrudnienia w zgadywaniu: nie Elementy własnego stroju: intensywny zapach imbiru; całe ubranie w odcieniach beżu; cekiny na ubraniu, które mocno błyszczą w świetle; wzorki w kształcie skrzydeł żądlibąka na ubraniu; buty do tańca; wzorki kolców szpiczaka na nogawkach
- Bo codziennie chcę wyglądać dobrze, a nie jak klaun - zauważyła, pokazując bratu język, a później zabrała się za przygotowania, nie mając najmniejszego pojęcia, co z tego wyjdzie, ale nie bardzo miała jak uciec od postawionego zadania. Ostatecznie wzruszyła ramionami i zabrała się za zmiany, jakie wydawały się jej najbardziej właściwe, chociaż musiała przyznać, że miała z tym pewien problem i nie do końca umiała przekazać tym strojem to, co chciała, czy raczej to, co przekazać powinna. Zaraz też okazało się, że musi spróbować zgadnąć to, co próbowała przedstawić Irvette i chociaż podpowiedzi były dość jasne, Carly zaczęła się wahać. W końcu amortencja nie była jedynym eliksirem, który można było uznać za związany z tymi serduszkami, czy coś, więc ostatecznie rzuciła: - Afrodisia? - by zaraz zaśmiać się, doskonale wiedząc, że to nie było to, ale machnęła na to ręką, dochodząc do wniosku, że być może jej brat poradzi sobie lepiej, niż ona. Nie nadawała się wyraźnie do takich zabaw, aczkolwiek nie powiedziałaby, że bawiła się źle!
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Ilość przerzutów: 1 Odgadnięte elementy:5 Odgadnięcie eliksiru: tak Utrudnienia w zgadywaniu: nie Elementy własnego stroju: turkusowe spiralki we włosach; perłowy kolor koszulki; wzory serduszek na koszulce; kwiaty jaśminu we włosach; wzory lubczyku na koszulce; zapach kojarzący się z morzem
Irvette najwyraźniej nie miała zbyt wielkiej ochoty na konwersacje, ale wcale się tym nie przejął, ostatecznie wzruszając ramionami i dochodząc do wniosku, że może przygotować swoje przebranie, czy co to tam miało być. Nie powiedziałby, żeby było jakoś w chuj oryginalne i uważał, że od razu da się odgadnąć, co na sobie miał, ale nie zamierzał się tym szczególnie przejmować. Ważniejsze było dla niego wybranie jakichś konkretnych, związanych z tematem elementów, które nawiązywałyby do eliksiru, jaki udało mu się wylosować. Później przyszło mu zgadywać to, co przedstawiali ich przeciwnicy i po chwili musiał stwierdzić, że najwyraźniej jego poprzedniczka próbowała imitować eliksir ridikuskus, w czym się jakimś cudem nie pomylił. Wyglądało na to, że całkiem nieźle poradził sobie z tą zgadywanką, czy coś i był gotów do tego, żeby inni pooglądali go sobie, jak jakiegoś wieprzka na targowisku, czy coś podobnego.
Ilość przerzutów: 1 Odgadnięte elementy:6 Odgadnięcie eliksiru: tak Utrudnienia w zgadywaniu: nie Elementy własnego stroju: zielona koszulka, zapach nafty, szal typu boa zarzucony na głowę imitujący włosy, wzory liści pokrzywy na koszulce, wzory przypominające czyrakobulwy na spodniach, różowe niewielkie kwiatki we włosach
Naprawdę zastanawiał się, co powinien wybrać, żeby stworzyć swój strój, jednocześnie próbując nie śmiać się na próby siostry. Ostatecznie z wybranych przez siebie materiałów zaczął wybierać te, które najlepiej pasowały do składników, nieznacznie poprawiając niektóre wzory. W końcu, gdy był już gotów, czekał na swoją porę w zgadywaniu eliksiru od przeciwnej drużyny, uśmiechając się nieznacznie, gdy Gryfon zdołał odgadnąć, za co przebrała się Scarlett. Sam przyjrzał się przebraniu Maxa, dostrzegając parę charakterystycznych wzorów. Serduszka sugerowały Amortencję, tak jak większość elementów, z których odkrywał raz za razem kolejne składniki eliksiru. Jedynie zapach morza nie pasował, choć jeśli rzeczywiście był to eliksir miłosny, zapach był kwestią indywidualną. - Amortencja - powiedział w końcu, z nieznacznym uśmiechem, spoglądając na kolejną osobę, będąc ciekaw, czy rozpozna jaki eliksir on sam próbował udawać.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Ilość przerzutów: 1 Odgadnięte elementy: 4 Odgadnięcie eliksiru: nie Utrudnienia w zgadywaniu: nie Elementy własnego stroju: niebieski płaszcz z wirującymi spiralami, zapach kobiecych perfum, przy pasie coś przypominającego żądła, w dłoni słoiczek wody z narysowanym księżycem, na głowie we włosach kwiat
Szczerze to nie był do końca pewien za jaki eliksir Norwood się przebrał. Zapach nafty i zielony kolorek podsuwały mu odpowiedź za co ten się przebrał niemalże pod nos. W końcu niewiele było eliksirów o takim zestawieniu koloru i zapachu. Nie mógł sobie jednak za żadne skarby przypomnieć do którego z magicznych wywarów należał ten. Do tego składnikiem była czyrakobulwa i dyptam? Nie, nie miał pojęcia i nawet po kilku minutach rozmyślań nie potrafił podać odpowiedniego eliksiru. - Nie wiem - Cóż, robili to dla zabawy, a on aż tak wielkim orłem w eliksirach nie był żeby pamiętać dosłownie każdy z nich. Parę przepisów znał na pamięć, ale przy innych niż tych konkretnych zazwyczaj zaglądał do przepisu którego się trzymał. To i tak cud że eliksir wiggenowy który zrobił faktycznie działał bez skutków ubocznych. Chociaż będzie musiał poprosić Solberga o parę wskazówek jak zrobić żeby te nie smakowały tak dziwnie. Chociaż nadal był to smak lepszy niż ten który posiada wywar tojadowy.[/b]
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wrażenie, że jest drętwo i dziwnie na tym spotkaniu to nic dziwnego. Zwłaszcza od kiedy nie ma Felka i obowiązki związane z lab-medem tak jakoś rozpłynęły się między wszystkimi członkami. Chociaż kółko nigdy nie należało do wymagających i robiono tu raczej głupotki, teraz nawet wyżej wspomniane zdają się takie jakieś mniej okrzesane, niechlujne i nieprzemyślane. Tak, z pewnością przydałby się ktoś odpowiedzialny, gotowy porwać tłum i uwarzyć eliksir w powietrzu. Nie był to Wacuś, ale ten nawet tego od siebie nie wymagał. - Wszyscy jesteśmy równie beznadziejni, wspaniale - klasnął w dłonie, wychodząc znów na środek, tak, żeby był widziany przez wszystkich. - Możemy pogratulować Maksowi i Dżejmiemu, bo wznieśli się dziś na wyżyny naszego niemrawego kunsztu - zaczął klaskać ze szczerą gratulacją na twarzy. Widząc jak nikt się nie dołączył, prędko przestał, udając, że wcale tego nie zrobił. - Co z wami zostanie to z wami zostanie. Ja liczę, że chyżo się tu znów zobaczymy, robiąc jakieś eliksiry sezonowe. Sam zaproponowałbym jakąś nalewkę do zrobienia - podrapał się pod nosem, jakoby knuł coś niedobrego. - Ale z przyczyn wiadomych nie możemy tego zrobić w szkole. - Wzruszył ramionami szczerze smutny. - Dziękuję wam ślicznie raz jeszcze - pożegnał wszystkich uśmiechem, a sam został w sali dłużej, żeby w ogóle posprzątać po tym całym ambarasie.
zt wszyscy
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
O ile ten rok zaczął w lochach, tak przyszedł czas, by przenieść się na wyższe piętro. Sala klubowa labmedu, miała wszystko, czego by potrzebował do przeprowadzenia spotkania, ale musiał być całkiem szczery i przyznać, że za nią nie przepadał. Zbyt mocno przypominała zwykłe klasy w tym żałosnym zamku, była za jasna i zbyt mało eliksirowa jak na jego gust. Nie zmieniało to faktu, że to właśnie to miejsce było to kółka przypisane i musiał jakoś się z tym pogodzić. W tym miesiącu miał w zanadrzu coś innego, a jednocześnie liczył na to, że ciekawego dla uczestników. Oprócz standardowego wyposażenia eliksirowego, na stole głównym znajdowało się też tajemnicze pudełka, których zawartość znał tylko Max i prawdopodobnie jego kot, który jak zwykle kręcił się gdzieś po sali, podobnie zresztą jak jego właściciel, który gdy nie warzył niczego, nie potrafił za długo wysiedzieć w jednym miejscu. -Dobra, skoro mamy komplet, to muszę was podzielić. Ci, których bardziej interesuje uzdrawianie, zapraszam na tę stronę, a Ci, którzy wolą eliksiry, pod drugą ścianę. - Zarządził, gdy sala już nieco się wypełniła. Chciał wiedzieć, jak wygląda rozkład sił i ewentualnie dokonać ostatnich zmian w swoim dzisiejszym planie.
Misie
Jak wspomniał Max, na ten moment tylko dzielicie się na dwie strony. Jako, że nie mogę dać wam punkta z obydwu statystyk labmedowych, musicie sami zdecydować, w którą stronę chcecie pójść w tym miesiącu. Zaznaczcie to stosując poniższy kod w swoim poście:
Kod:
<zgs> Statystyka: </zgss> Uzdrawianie/eliksiry <zgss> Punkty w kuferku: </zgss> Tu wpiszcie ile posiadacie punktów z wybranej dziedziny
Czas na przyjście to 5 listopada. Wtedy wleci pierwsza mechanika.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Spojrzał na stronę z uzdrowicielami jakby miał się tam zarazić dżumą i prędko odszedł na stronę dla eliksirowarów. Problem tego zadania polegał na tym, że Wacław jakoś nie był przekonany, co do tego podziału. Wszak on był po stornie, która ma dominację genetyczną, ale sama koncepcja jest równie dobra, co powstanie getta w Warszawie. Ale mimo to dzielnie zjawił się na tym spotkaniu naukowo-towarzyskim trochę jak ten obrażony uczeń, który czyta podręcznik na zaś i uważa, że niczego nowego w życiu to on się nie nauczy. I to wyglądała tak, ze w Hogwarcie pewnie nie, ale z Maksem pewnie tak.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Wraz z powrotem Solberga do Hogwartu, powróciły także regularne i niezwykle interesujące zajęcia z Laboratorium Medycznego. Przynajmniej dzięki temu uczniowie mieli więcej okazji do tego, aby rozwijać swoje umiejętności w dziedzinach eliksirów oraz uzdrawiania. Sama była zdania, że coś takiego z pewnością by jej się przydało, bo najzwyczajniej w świecie lekcje nie zawsze wystarczały do tego, aby nauczyć się wielu ciekawych zagadnień. Tym razem Max chciał zastosować jakiś ciekawy system dzielenia uczestników na dwie sekcje, z których każda zajmować miała się czymś z innym z tego, co zrozumiała. Nie wahała się przed podejściem do części sali wyznaczonej dla tych, którzy mieli zajmować się eliksirami. Chyba właśnie to interesowało ją bardziej niż uzdrawianie, w którym sporo było również używania zaklęć, z którymi nie radziła sobie jakoś wybitnie. Tutaj wiedziała, że na pewno będzie mogła się lepiej wykazać ze względu na swoją wiedzę w zakresie zielarstwa i ONMS. No i jednak jakoś częściej ostatnio zajmowała się chociażby teoretyczną stroną eliksirowarstwa także to było dla niej odpowiednie miejsce.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka bardzo lubiła zarówno eliksiry, jak i uzdrawianie, jednak musiała przyznać, że po ostatnim labmedzie i po ostatniej lekcji miała przesyt tych pierwszych. Właśnie dlatego zdecydowała się na wybranie przeciwnej strony niż poprzednia dwójka, choć szkoda jej było pozbawiać się już na samym początku towarzystwa rycerskiego Wodzireja. - To podział tylko na to spotkanie, prawda? - upewniła się, stając poki co samotnie po uzdrowicielskiej stronie. Pytała tak dla porządku, mimo iż była pewna, że zna odpowiedź.Ubrana była jak zwykle w idealnie wyprasowany szkolny mundurek z przypiętą wypolerowaną odznaką prefekta Hufflepuffu na piersi.
Zajęcia z labmedu były tym, na co Jamie czekał. Widząc ogłoszenie o kolejnym spotkaniu, skierował się prosto do sali klubu. Nie wiedział, czego powinien się spodziewać, wcześniej zakładając, że będą zawsze przebywać w lochach nad kociołkami. Zapomniał, że ich kółko miało w sobie także część dotyczącą uzdrawiania, o czym przypomniały mu dopiero słowa Maxa, gdy kazał im podzielić się na dwie strony. Przez chwilę zastanawiał się, gdzie chciał iść, co chciał tak naprawdę osiągnąć dzięki temu kółku i… wybór był prosty. - Póki co nie wydaje się, żeby uzdrawianie było popularne - powiedział, stając obok @Mina Hawthorne uśmiechając się kącikiem ust do przyjaciółki. Nie miał nic do uzdrawiania, ale nawet jeśli przez chwilę zastanawiał się nad rozszerzeniem swoich planów, wciąż wolał rozwijać się z zakresu eliksirowarstwa.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Gale O. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : szkocki akcent | mała blizna przy dolnej wardze po prawej stronie
Obiecał, a takich obietnic się nie łamie, zwłaszcza kiedy składa się je na świętą panienkę z Guadalupe lub nazwisko Dear. Nie wie, jak to jest z tymi panienkami, ale z tym ostatnim już tak. Dlatego tu jest w sali klubu, powinien być na wcześniejszym spotkaniu, ale jakoś tak nie wyszło, za dużo tego wszystkiego miał na głowie, tak więc odpuścił, być może był to błąd. Nie dziwi się, że Maximilian jest przewodniczącym Laboratorium Medycznego, w końcu chłopak zna się na rzeczy. Pewnie Gale wprost by mu się nie przyznał, ale imponuje mu jego wiedza, podejście eksperymentalne, a jego rady nie raz uratowały mu skórę, zwłaszcza na eliksirach, chociaż ledwo rok się szkolny zaczął, to ślizgon nie wiedział, gdzie wcześniej podziewał się Solberg — mistrz mikstur! Lekko kiwa głową na przywitanie w stronę Maxa, meldując się, że jest. Ustawia się w drużynie, w której jak na razie jest więcej ludzi, a Anna stoi sama, jakby złapała jakieś straszne choróbsko, skazujące na wygnanie.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Właściwe to nie powinno jej tu być. Nie zapisała się na zajęcia pozalekcyjne z Laboratorium Medycznego. Solberg jednak zachęcał nawet nieczłonków tego stowarzyszenia do przyjścia. Postanawia tak więc zajrzeć, skromnie i po cichutku. Jest sporo osób. - Przewodniczący Maximilianie pierwszy raz jestem na Twoich zajęciach, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe? - Kieruje swoje słowa na wstępie do @Maximilian Felix Solberg, zaszczycając go urokliwym uśmiechem i anielskim głosem. Ciężko tu wybrać, ale to na uzdrawianiu postanawia się dzisiaj skupić, chociaż tak naprawdę ma ochotę podejść do @Anna Brandon. - Witam pani prefekt, ślicznie wypolerowana odznaka jestem pod wrażeniem. Jakiego sposobu użyłaś Anno? - Pyta, schylając głowę do piersi puchonki, po której stronie jest prefektowy medal. Wpatruje się w niego przez dłuższą chwilę, a następnie ustawiaja się obok Brandon. - Chyba będzie dziewczyny kontra chłopaki. - Szepcze jej na ucho, aby następnie uśmiechnąć się w stronę @Jamie Norwood machając mu paluszkami prawej ręki. - Przystojniak, wydaje mi się, że jest jakimś księciem. - Dzieli się swoją opinią z puchonką.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Oczywiście, że nie mogła przegapić czegoś takiego, jak spotkanie laboratorium medycznego. To było ostatnie, co by zrobiła, więc pląsającym krokiem, z wielkim zadowoleniem, skierowała się do właściwej sali. Jej włosy zaplecione w warkocz kołysały się za nią w równym tempie, a ona sprawiała wrażenie jakiejś rusałki, która zwyczajnie stąpała ponad ziemią, będąc niesamowicie zadowoloną z tego, co się właśnie działo. Nic zatem dziwnego, że kiedy tylko weszła do sali, posłała buziaki w stronę @Maximilian Felix Solberg, przy okazji do niego mrugając i zachowując się jak zawsze frywolnie, a następnie pożeglowała na stronę eliksirów, by ująć @Jamie Norwood pod ramię, przyciągając go do swojego boku. - Wydaje mi się, czy wasza wysokość zwrócił na siebie czyjąś uwagę? - zapytała konspiracyjnym szeptem, rzucając starszemu bratu sugestywne uśmieszki, które jasno pokazywały, że nic jej oczom umknąć nie mogło i dokładnie tak było w tej chwili, kiedy spostrzegła, że któraś z dziewczyn machała w jego stronę. Skoro zaś tak, to mogła spokojnie grać rolę tej siostry, która była niczym bluszcz, bo właśnie, a jakżeby inaczej, to ją w tej chwili śmieszyło.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
- Marcelko, słońce! To cudownie, że do nas dołączyłaś. - Aneczka ucieszyła się na widok krukonki, która dzisiaj wydawała się być jeszcze bardziej słodka jak miód niż zazwyczaj. Może i nie były jakoś wybitnie zaprzyjaźnione, ale chodziły do jednej klasy od lat, a to miało znaczenie. - Obawiam się, że musiałabyś spytać skrzatów domowych. Moja rola skończyła się na wydaniu polecenia. Ale spisały się niesamowicie, prawda? Praca skrzatów domowych wydawała jej się czymś zupełnie naturalnym, z czym jako arystokratka miała styczność od zawsze. Ceniła je, szanowała tak, jak szanowała konie i koty, ale były po prostu skrzatami i służba była ich życiową rolą. - Chyba jednak nie będzie - uśmiechnęła się wesoło do Marcelki. Ona nie szeptała na ucho. Nie należało szeptać w towarzystwie! - Rzeczywiście bardzo przystojny. Oboje prezentują się doskonale. Nikt jednak nie był równie zachwycający co Atlas, dlatego Aneczka nie była w stanie zaangażować się w ten podziw bardziej. Mogłaby za to poopowiadać o wyjątkowym zaangażowaniu w lekcję profesora Rosy, gdyby tylko wypłynął taki temat.
Statystyka: eliksiry Punkty w kuferku: 1 XD (czekam na punkty z lekcji okej?!)
DD nie należała do koła Laboratorium Medycznego, nie miała do tej pory żadnej ciągoty w tym kierunku. Jednak od początku tego roku szkolnego zdarzyło się już kilka sytuacji, które sprawiły, że nie czuła się z eliksirów najgorsza w grupie. W sumie nigdy nie była najgorsza, ale jednocześnie nie posiadała tego drygu, by wybić się ponad przeciętność w klasie. Wykonywała swoje zadania poprawnie i z uwagą, dokładnie czytała przepisy i stosowała się do wskazówek poprawnego przygotowywania mikstur - jasne, to miała opanowane, była Krukonką i bardzo dobrze potrafiła działać z zasadami. Ostatnie zajęcia z eliksirów (te, które prawdopodobnie na długo zostały uczniom zarówno w głowie, jak i na ubraniu po pamiętnym wybuchu...), a później atrakcje festynu uświadomiły ją jednak, że czerpała całkiem niezłą radość z eksperymentowania. Postanowiła spróbować swoich sił. Miała świadomość, że będzie prawdopodobnie jedną z mniej doświadczonych osób na tej sali, jednak stawiła się w środku. Nie odezwała się do nikogo słowem, po prostu stanęła gdzieś z tyłu przy ścianie w możliwie najbardziej zacienionym kącie. Gdy przewodniczący koła, Max Solberg, który swoją drogą wywoływał w niej wzmożone uczucie niepewności, kazał podzielić się im na grupy w zależności od zainteresowania dziedziną, wybrała kierunek eliksirów. Była chyba grupie cieszącej się większym zainteresowaniem. Fuck. Dopiero po chwili zobaczyła po przeciwnej stronie Marcellę i Annę Brandon, ale było jej już głupio zmienić obóz, więc została na swoim miejscu, czując ciepło wpełzające jej na blade policzki.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Jenna może i była już w trzeciej klasie, ale wciąż pozostawała cichą, wycofaną dziewczynką, która dobrze się czuła wyłącznie w towarzystwie Christiana, którego tu dzisiaj z nią nie było. Ucieszyła się jednak ogromnie na widok Maxa, a kiedy się dowiedziałam, że prowadził spotkania labmedu, postanowiła dołączyć. Trochę obawiała się podejść, nie była pewna, czy ją pamiętał i czy ją w ogóle lubił, dlatego do sali weszła cicho i stanęła z boku, mamrocząc jakieś niesłyszalne powitanie, a potem stanęła po stronie eliksirowej. Była ciekawa co tu się wydarzy, bardzo chciała też zdobyć nieco wiedzy, bo z eliksirów szło jej bardzo mizernie, mino iż się starała przykładać do tego przedmiotu.
Stał sobie spokojnie po właściwej dla niego stronie sali, nie zwracając większej uwagi na otoczenie, kiedy zorientował się, że Marcella także brała udział w spotkaniu koła. To nie tak, że zwracał na nią uwagę specjalnie, ale kiedy ktoś sprawia, że nie wiesz, czy masz ochotę wydrapać mu oczy, aby w końcu przestał się na ciebie patrzeć, czy jednak porozmawiać o magicznych stworzeniach, to reagujesz na obecność tej osoby. Choćby po to, aby wiedzieć, czy wyjść z sali, albo zmienić miejsce. Z zaciśniętymi zębami obserwował, jak Krukonka staje po drugiej stronie sali, a później usłyszał fragment jej rozmowy z prefekt Puchonów i pożałował, że skupił na niej mimowolnie słuch. Szczególnie kiedy Carly pojawiła się obok, chwytając go pod ramię. On sam wciąż jeszcze wpatrywał się w Krukonkę, ale nie odwzajemnił jej gestu, gdy do niego pomachała, jedynie sztywno skinął jej głową na powitanie, gdy przypomniał sobie, że należała od Stowarzyszenia Miłośników Przyrody i powinien być choć trochę uprzejmy. - Wiesz, nie jest pierwszą, która nazywa mnie księciem. Może pora sprawdzić rodowód Norwoodów, czy jednak nie powinni nas tak tytułować? - odpowiedział Carly, skupiając na siostrze pełną uwagę. - W Venetii byłem w pokoju z jedną Gryfonką i Swansea. Nie pamiętam już, które z nich dało mi ten uroczy przydomek - wyjaśnił, prychając pod nosem z mimowolnego ubawu.
Słońcem Hufflepuffu zdecydowanie można nazwać Annę Brandon. Szyk i elegancja w jednym. Słowa dziewczyny są jak miód na jej serduszko, dlatego delikatnie uśmiecha się do niej. - Prawda, muszę zapytać. - Przytakuje jej, nie mogąc wyjść z podziwu, że skrzaty robią taką fantastyczną robotę. Tak naprawdę to całkowicie zapomniała, że czarodzieje wykorzystywali skrzaty jako służbę, to trochę takie jest dziwne. Nie zwraca nawet na to uwagi, że Anna nie szepcze, a Marcella dzieli się z nią swoimi przypuszczeniami na tyle głośno, że sam Jamie wszystko słyszy. Wtem pojawia się ona śliczna blond włosa piękność. To na pewno jest jego siostra, są całkiem podobni. - Masz całkowitą rację. - Lekkie skinięcie głową mówi, o tym, że Hudson całkowicie popiera Brandon w jej słowach. - Wybacz na moment Anno, zaraz wracam. - Dotyka wspierająco ramienia koleżanki, aby ta nie czuła się opuszczona. Nic z tego Marcella nie zmienia frontów, nawet jeśli książęce rodzeństwo było po stronie mikstur. Nigdy w życiu nie zrobiłaby tego Brandon! - Cześć Jamie. - Zwraca się najpierw do niego, nawet jeśli już pomachała mu wesoło to jednak teraz czas na kulturalną konwersację. Nie wie, czy ma się ukłonić, ale w sowiarni nie kazał jej tego robić, to pewnie chce czuć się normalnie, albo ukrywa swoje książęce korzenie. Szybko spojrzenie swoich jasnych, lecz brązowych oczu przenosi na blond włosom księżniczkę. - Jestem Marcella, jesteś siostrą Jamiego prawda? Jesteś bardzo ładna, Jamie mi o Tobie wiele mówił, że robisz smaczne słodkości i wielkie torty. Podobno dusze masz z misio żelków, a także cukru pudru z bitą śmietaną. Mam nadzieje, że kiedyś będę mogła spróbować. - Uśmiecha się do niej, nie precyzując czy chodziło jej o słodkości, czy duszę Scarlett. Wraca do Anny, ponownie stając obok koleżanki, czekając na rozpoczęcie zajęć pozalekcyjnych Laboratorium Medycznego. - Myślisz, że ktoś jeszcze do nas dołączy? - Pyta Annę, chociaż tak naprawdę nie za bardzo się tym przejmuje, chyba Maximilian nie będzie chciał, żeby tu walczyli na śmierć i życie, okładając się eliksirami, a następnie składając do kupy za pomocą różdżek?
Co tu robiłam? Nie wiem. Ani eliksiry ani uzdrawianie nie były czymś, czego uczyłam się z przyjemnością, a wręcz przeciwnie. No ale skoro już usłyszałam o spotkaniu kółka to uznałam, że mi nie zaszkodzi. Zwykle takie rzeczy były dużo luźniejsze niż typowe zajęcia, a na poprzednich dwóch wyjściach z Kołem Realizacji Twórczych bawiłam się całkiem nieźle. Warto dawać nowym aktywnościom szanse. Weszłam do sali dość niepewnie, rozglądając się po ludziach. Przez okres jakoś średnio się czułam i cieszyłam, że nie będę zmuszona uczestniczyć w rozmowie z kimś. Sporo z obecnych nie znałam, co nie napełniało mnie optymizmem, bo to potencjalne kolejne tłumaczenie się z mojej niefortunnej przypadłości. Popatrzyłam na przewodniczącego koła, jednego z bardzo wysokich Ślizgonów, który szczerze mówiąc mnie onieśmielał i bez większego zastanowienia podeszłam pod tę ścianę, gdzie ustawiali się uczniowie od magii leczniczej. Zdecydowana mniejszość, do tego same dziewczyny jak na razie. Nie znałam kompletnie dziewczyny z niebieskim krawatem, która dopiero co zastanawiała się czy ktoś do nich dołączy, ale Annę Brandon już tak, więc uniosłam delikatnie dłoń na powitanie. Potem spróbowałam wtopić się w jedność ze ścianą, marząc o tym, aby nie próbowały mnie wciągać w rozmowę, bo musiałabym wyciągać pergamin i pióro.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Przyszedł na kółko jako jeden z ostatnich, nie chcąc więc przerywać Maxowi po prostu po cichu stanął z tyłu klasy, a kiedy ten zarządził by się podzielili na grupy, najpierw chciał iść z eliksirowarami, ale jego spojrzenie wylądowało na @Wacław Wodzirej, więc prychnął pod nosem, zawrócił się na pięcie i pomaszerował pod ścianę okraszoną mianem tej dla uzdrowicieli. Splótł ramiona na piersi przewracając oczami, bo luzacki wesoły humor jaki miał, na myśl o tym, że będzie znów bawił się w Maxa udającego nauczyciela, prysł jak bańka mydlana, a mu nagle odechciało się w ogóle być w tym labmedzie całym zaśmiergłym.