Tylko osoby sprawne fizycznie mogą się dostać tu, praktycznie na sam szczyt Wielkiego Dębu. Owszem, gdzieś niżej znajduje się domek. Ale istnieją osoby, które wolą wspiąć się jeszcze wyżej, aby z góry podziwiać okolice Hogwartu oraz sam, jakże okazały zamek. Gałęzie drzewa są tak ułożone, że po kilku zgrabnych ruchach można wygodnie usiąść i oprzeć się o jedną z nich.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Trening był dla Maxa czymś obowiązkowym, a że Swansea miał trochę racji w tym, co treningi potrafią zdziałać, to tym bardziej Solberg miał motywację, żeby się tu dzisiaj pojawić. Gdy przyszedł na miejsce nie było jeszcze wiele osób. Wlazł więc sprawnie na górę i usadowił się na gałęziach w miarę stabilnie, by nie spierdolić się od razu na ziemię. Trzymał pod ręką Pioruna oczywiście, bo głupi nie był, ale tak sobie spoglądał beztrosko w niebo i w myślach wymieniał rzeczy, których mu tu jeszcze brakowało. Przypomniała mu się Tori, która opowiadała, jak zaliczała kolesia w tych gałęziach i zatonął gdzieś we wspomnieniach, tracąc na chwilę kontakt z całym światem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nie zamierzam iść na trening, naprawdę nie. Nie wiem nawet o jego istnieniu w chwili, gdy spotykam w przejściu Ike. Nic nie świadczy o tym, że miałbym wybierać się pod Wielki Dąb – ani kierunek, w którym idę, ani trzymane w rękach książki, ani nawet strój, bo mam na sobie pełny, perfekcyjnie wyprasowany mundurek z narzuconym na wierzch cienkim, zdecydowanie nie sportowym trenczem. — Twoja siostra? Znam Twoją siostrę? Masz dwie? — dziwię się zupełnie szczerze. Nie mam zielonego pojęcia, że Iris jest jego siostrą, jakoś nigdy nie zwracałem uwagi na jej nazwisko, a nawet jeśli kiedykolwiek styknęły mi się te dwie szare komórki, to pewnie założyłem, że to daleka rodzina albo zbieżność. — Skąd wiesz, mówiła Ci o tym? Powinienem się teraz bać na Ciebie wpadać? To ostatnie rzucam z rozbawieniem, przyglądając mu się ciekawsko. Wcale nie wygląda, jakby miał chęć mi grozić, co w sumie rozumiem, bo sam daję swojemu rodzeństwu wolność, ingerując dopiero wtedy, kiedy trzeba. W tym wszystkim zapominam powiedzieć, że nie, na żaden trening nie idę i kończy się tak, że jednak idę. — Jak ty chciał ze mną poćwiczyć sam na sam, to trzeba było powiedzieć — unoszę zadziornie brew, kiedy zatrzymujemy się pod wielkim dębem, bo nikogo tutaj nie widzę. Albo więc jesteśmy pierwsi, albo trening z jakiegoś powodu się nie odbędzie.
Podobnie jak Daniilowi, nie przychodzi mu do głowy spojrzeć w górę na konary drzew, a gałęzie tu są grube i gęste, więc łatwo przegapić osoby, które się wespną chociaż na pierwszy poziom. Opiera się więc wygodnie o pień splatając ręce na piersi, w końcu uwalniając rosjanina i przekręca głowę na bok. — Wolałbym ćwiczyć sam na sam z Fern – rzuca od tak, jeśli już ma być szczery, chociaż łatwo podłapuje też zadziorny ton Daniila. Nie pamięta dlaczego ich znajomość nie przeszła próby czasu, ale w takich momentach jak ten przypomina sobie, jak dobrze się bawił w tym krótkim czasie, kiedy Egorov pierwszy raz pojawił się w szkole. — Ale skoro już się oferujesz – udał, że wodzi wzrokiem po jego sylwetce z zainteresowaniem, chociaż prawda byla taka, że brakowało mu kilka krągłości, które mogłyby to zaciekawienie utrzymać na ciele Daniila. — Nie wiesz tego ode mnie, ale przygotuj się na spowiedź u Iris. Albo Imogen? Jeszcze do końca nie jest pewien, która się tym zajmie i która naprawdę była zainteresowana – Imogen zasłaniała się młodszą, ale nie zdziwiłby się gdyby pytała "dla siostry", a nie faktycznie dla siostry. — A ty co myślisz o Fern? To ciekawe, że Ike nigdy wcześniej jej nie zauważył, ale jeszcze rok temu mogła mu wyglądać choćby zbyt mało dojrzale, albo on sam oglądał się wtedy za kimś innym, czy choćby szukał sobie własnych zajęć. Teraz jeszcze nie miał o niej zdania, ale zbierał opinie. Im bardziej obiektywne tym lepiej. Chociaż nie wydawał się bardzo zaangażowany w rozmowę. Przymknął powieki chłonąc chłód otoczenia. Zdawało się, jakby zabijał nudę pierwszym tematem rozmowy, jaki nasunął się po słowach Daniila. Nie wiedział, jak zabawnie to brzmi, kiedy sama wskazana siedziała nad nimi i mogłaby wszystko podsłyszeć. Potencjalnie. Gdyby słyszała.
Moja aktywność na rzecz drużyny w ostatnich miesiącach pozostawiała wiele do życzenia - i głównie z tego powodu zrezygnowałem z bycia jej kapitanem. Loki z kolei nie próżnował i raz za razem organizował kolejny trening, na który tym razem się wybierałem, bo takie też było moje tegoroczne postanowienie. Być i angażować się na miarę swoich możliwości, niezależnie od funkcji, jaką w niej pełnię. Przemarsz pod wielki dąb ze szkolną miotłą pod pachą przypomina mi, że czas najwyższy zaopatrzyć się w coś porządniejszego w rodowym sklepie, ale przypominam sobie jednocześnie słowa matki, że to nie sprzęt a umiejętności są najważniejsze. A te zamierzam szlifować z myślą o karierze - tej szkolnej i tej zawodowej. Kiwam uprzejmie głową w kierunku tych, którzy są już na miejscu, ale nie wdaję się z nikim w dyskusję i tylko czekam cierpliwie aż Swansea zacznie nas poniewierać pod pretekstem ćwiczeń do nadchodzącego sezonu.
______________________
inspired by the fear of being average
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
W pewnym momencie da się usłyszeć stęknięcie, dźwięk łamanych gałęzi, kolejne stęknięcie, głuche uderzenie i spomiędzy liści na ziemię spadł zeskoczył Lockie. Rozejrzał się po obecnych, frekwencja nie powalała, ale zdawało się więcej osób niż kiedykolwiek w zeszłym roku, co było dużym plusem. Treningi dla trojga to już były bardziej jak wyszukane, patologiczne randki. - Dobrze, że jesteś. - klepnął Rojsa w ramię, ciesząc się, że siła i charyzma Baxterów znów dołączyła do drużyny - Jak zapowiadałem ostatnio, tym razem spróbujemy poćwiczyć coś z innego stanowiska. Myślę, że to ważne, żeby każdy zakumał, z czym się mierzy każdy inny zawodnik w drużynie - może wtedy łatwiej nam będzie pojąć koncepcje współpracy. - uniósł wymownie brwi. Drużyna zielonych z tego niestety nie słynęła, będąc bandą indywidualistów. - Dziś na tapet bierzemy ścigających, liczę, że Ike będzie nam tu godnie reprezentował, bo Aoife i Jamiego nie będzie. - podrapał się w głowę i spojrzał na górę między gałęzie.- Max, złaź leniwcze. I ściągnij Fern ale jakoś delikatnie może. - klasnął w ręce i wyszczerzył zęby, po czym wypuścił z torby jedną piłkę, która natychmiast poleciała między gałęzie, a potem każdemu wręczył kafla.
My robimy te manewry tu
Dziś będziemy się przyglądać praktykom stosowanym przez najlepszych ścigających w światowych reprezentacjach. Lockie spadł wam z nieba drzewa, a był na nim, bo przygotowywał różne instalacje pomiędzy gałęziami wielkiego dębu. Każdy, kto nie ma miotły może pożyczyć szkolną, a miotła jest potrzebna, bo dziś będzie LATANE.
Po pierwsze: prędkość
Zadanie polega na tym, ażeby z a p i e r d a l a ć. Profesjonalne miotły osiągają prędkości nawet do 240km/h, więc podczas lekcji każdy dostaje kafla i ma cisnąć ile fabryka dała. Dla leniuszków Swansea przygotował specjalny, zmutowany tłuczek, pomalowany farbką tak, by wyglądał jak krokodyl. Tłuczek ten goni Cie, ale nie uderza, za to rozwiera paszcze i gryzie w łydki/pięty, jeśli się ociągasz!
Rzuć k100 na to, czy udaje Ci się utrzymać tempo, gdzie wynik 60+ to dobre tempo, a 90+ udaje Ci się w ogóle uciec Tłuczkodylowi. Czyli: 1-60 - lecisz za wolno, tłuczkodyl co chwila Cie podgryza. O ile to nie Twoje kinki to będzie sie z czego tłumaczyć w dormitorium. W następnym ćwiczeniu rzuć 2k6 i wybierz drugi wynik. 61-90 - czujesz (słyszysz?) tłuczkodyla na swoim ogonie, ale udaje Ci się leciec wystarczająco szybko. 90+ - tłuczkodyl nie ma do Ciebie podejścia. Zmykasz mu z widoku zanim się zmobilizował, by Cie dogonić. (w następnym ćwiczeniu możesz zignorować kość na Tłuczkodyla, jeśli Ci wypadnie - rozpatruj sukces).
Ale jaka jest trudność w zapierdalaniu?
Otóż wyzwaniem każdego ścigającego są ścigający przeciwnej drużyny. Pomiędzy gałęziami zawisły manekiny na miotłach, mające symulować atak pary ścigających. Waszym zadaniem jest się przecisnąć między nimi, nie upuszczając kafla.
Rzuć k6 - rozpatruj wyniki na podstawie swojej k100 na prędkość.
Sukces: Jeśli k100 na prędkość jest parzysta i wypadnie Ci k6 parzysta - sukces, Jeśli k100 na prędkość jest nieparzysta i wypadnie Ci k6 nieparzysta - sukces,
Porażka: Jeśli k100 na prędkość jest parzysta i wypadnie Ci k6 nieparzysta - porażka Jeśli k100 na prędkość jest nieparzysta i wypadnie Ci k6 parzysta - porażka Jaka porażka? 1,2 - manekiny zaskakują Cię zgniotem, spadasz z miotły na gałąź, a z kieszeni wypada Ci 20g (odnotuj stratę), 3,4 - tłuczkodyl wyskakuje znienacka i gryzie Cię w pośladek, tłuczek wypada Ci z rąk - ćwiczenie nie wyszło. 5,6 - niefortunnie przebijasz się między manekinami i gałęziami i kawałek Twojego odzienia zahacza o gałązkę. Pruje się, ogołacając Ci coś (dla odważnych koło tłuczkowej zagłady, by dowiedzieć się, z czym gołym lecisz dalej),
Modyfikatory: Za każde 10 z mioteł można przerzucić dowolną kość, lub można jednorazowo dodać pulę swoich punktów do k100. Nie można i jednego i drugiego.
Można podchodzić do ćwiczenia dowolną ilość razy, jak się jest zajadłym i chce osiągnąć sukces. Na drugi etap prosze się dobrać w pary albo ja was dobiorę.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K100 prędkość:8 + 104 z kuferka K6 precyzja:2 = sukces
Było mu całkiem przyjemnie na tej gałęzi, tak się chłopak rozmarzył, a tu nagle Swansea zagania go do roboty. Powrót do rzeczywistości był ciężki, ale przyszedł latać, więc trzeba było jakoś się ogarnąć. Poza tym miał jeszcze sprowadzić na ziemię koleżankę, więc tym bardziej nie było mowy o dalszej labie. Wskoczył na Pioruna i podleciał do @Fern A. Young tak, by mogła go dostrzec i pomachał, by zwrócić jej uwagę. -Limuzyna podjechała. Swansea chce nas na dole. - Napisał w powietrzu, zapraszając dziewczynę jako pasażera, po czym obydwoje pojawili się na ziemi razem z resztą. Skład faktycznie był troszkę inny niż zazwyczaj, ale może to i dobrze. Potrzebowali nowych mord w drużynie, jeśli nie chcieli jej zaorać całkiem. Westchnął ciężko słysząc, że będzie się szmacił w roli ścigającego, ale humor od razu wskoczył mu na największą radość, gdy usłyszał, że może sobie pozapierdalać. Dwa razy nie trzeba mu było powtarzać. Ponownie wskoczył na miotłę, potargał sobie włosy, żeby mu do oczu nie wchodziły i odwrócił się do Swansea z charakterystycznym błyskiem w oczach. -Złap mnie tygrysie. - Wyszczerzył się, puścił kumplowi oczko i już go nie było. Wystrzelił jak pojebus, wyciskając z Pioruna maksimum jego możliwości. Dzierżył pewnie kafel po pachą, nie zauważając nawet, że jakiś tłuczek w ogóle miał go na oku. Zwinnie mijał porozwieszane manekiny, nucąc sobie pod nosem, jakby radośnie tańczył przy prędkości ponad dwustu kilometrów na godzinę. Dawno nie czuł się tak wolny i radosny jak w tej chwili. Korzystał z każdej sekundy tego szaleńczego pędu, nie kończąc tam, gdzie Lockie przewidział, ale robiąc sobie jeszcze kilka okrążeń, żeby dłużej się nacieszyć tym stanem.
K100 prędkość:53 + 25 (pkt GM) = 78 → słyszę tluczek, ale wyrabiam przed nim K6 precyzja:6 → sukces
Być może Daniil jeszcze zdążył udzielić Ike odpowiedzi na poruszone kwestie, ale Ike na pewno nie zdążył już na nie zareagować, kiedy Lockie zeskoczył na nich z nienacka z drzewa, instruując o przygotowanym planie na lekcje. Gwizdnął nawet z uznaniem, patrząc się z dołu do góry, gdzie porozmieszczane podobno były manekiny, choć z tego kąta nie był w stanie ich dostrzec między gałęziami. Trening zapowiadał się ciekawie. Docenił nawet wygląd przetransmutowanego w krokodyla tłuczka, bo parsknął krótko. — A takie krokodyle widziałeś w Rosji, Danny? Klepnął kumpla krótko w ramię, życząc mu powodzenia, kiedy sam udał się po sprzęt szkolny. Jego miotła jak w większości przypadków była w serwisie, wiecznie udoskonalana, nic więc dziwnego, że dalej jej ze sobą nie miał na stałe, chociaż minął już miesiąc nauki w Hogwarcie. Opierając się na trzonku miotły należącej do ślizgonów, słuchał kolegi z drużyny i pokiwał głową na zgodę. Jeśli miał wyznaczać godną ścieżkę, to był do tego jak najbardziej chętny. Jeśli zdziwił go fakt, że oprócz manekinów, w koronie drzewa znaleźć można było także Fern, którą wcześniej z Egorovem zdążyli obgadać, czy Maxa, nie dał tego po sobie poznać. Za to fakt, że już świeżbiło go, żeby wskoczyć na miotłę i podjąć się wyzwania, był bardzo wyraźny. Jak tylko nastąpił koniec gadania, przerzucił nogę przez miotłę od razu testując swoich sił w ucieczce przed tłuczkiem. Nie wiedział jaka w tym była ingerencja jego własna, a jak bardzo był to wpływ powolnej miotły, ale zadanie mógł wykonać lepiej. Nawet pomimo, że ratował się precyzyjnym manewrowaniem między manekinami, to nie takie "drogi" chciał wytyczać kolegom z drużyny jako jedyny ścigający. Nie skomentował tego jednak w żaden sposób, zamiast tego przystępując do krótkiej rozgrzewki mięśni, jakby to mogło pomóc.
Uśmiecham się do Lokiego, który spadł do nas jak grom z jasnego nieba. - Dzięki, mordo - również poklepuję go w ramię, tacy z nas ziomkowie! Przyznam, że sam cieszę się z możliwości powrotu do treningów i że chłopak przejął na siebie to, co ja zacząłem, a porzuciłem z wielu różnych względów. Kiwam z aprobatą głową, gdy z przemowy wynika, że wszyscy będziemy trenować różne pozycje. Akurat bycie szukającym nie ma nic wspólnego ze współpracą, z czym jest mi wyśmienicie, ale drużyna powinna być jednością i taktyka obrana przez Swansea ma sens. Wskakuję na miotłę, początkowo dozując prędkość, żeby zorientować się w tym, co dzieje się na boisku przygotowanym przez Lokiego, analizując warunki atmosferyczne i możliwości miotły. A kiedy moje obliczenia składają się na całkiem niezły dla mnie stan rzeczy, przyspieszam maksymalnie, zostawiając daleko w tyle tłuczkodyla. Ostatnie czego teraz potrzebuję to kontuzja, uniemożliwiająca mi skupienie się na quidditchu w pełni. Symulacja pary ścigających również nie stanowi dla mnie żadnego problemu, bo jestem zwinny jak gazela i omijam ich bez większych trudności, przyciskając jednocześnie kafla do piersi. Wszystko wskazywało na to, że póki co nie splugawiłem swojego nazwiska i mam szansę na pozostanie na rodowym gobelinie.
______________________
inspired by the fear of being average
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
K100 prędkość:84 K6 precyzja:5 i jaka porażka 4 tłuczkodyl ugryzł mnie w tyłek - Porażka
Pojawił się Solberg, ale nie zauważył Fern może dlatego, że się zamyślił. Young długo nie poświęcała mu uwagi, bo kątem oka zauważyła kolejnych przybyłych Ike i Danila. Ten pierwszy typowy sportowiec, a ten drugi akrobata chyba na ostatnim treningu zgarnął ładną sumkę galeonów, bo Lockie nie byłby sobą gdyby nie rzucił trochę forsy w ramach motywacji. Skylight i Egorov plotkowali, widać to było po ich mowie ciała. Young nie słyszała ich, chciałaby, chociaż na chwile odzyskać słuch. Cisza, która ją otaczała, sprawiała, że niedługo ich obserwowała, zainteresowana bardziej spoglądaniem w dal. Na treningu pojawił się też Baxter, to on chyba w poprzednim roku prowadził drużynę quidditcha. Ostatnio nie widziała go na treningu, chłopak z ostatniej klasy tacy nie zwracali na nią uwagę, dopóki Fern nie wpadała na nich, zbierając grzyby. Również Swansea zeskoczył z drzewa jak małpa, jakby wszyscy tu mieszkali jak jedna wielka rodzina, pod koroną wielkiego dębu. Nie było Aoife. Dziwnie być jedną laską wśród tylu samców. Czasami nie wiedziała, dlaczego zapisała się do drużyny, bo przecież nie dla tych napakowanych goryli o twarzach anioła lub błysku w oczach, sugerujących diabelskie pragnienia. Nagle do jej gałęzi, na której sobie właśnie stała, podleciał @Maximilian Felix SOlberg na Piorunie i zakomunikował, że to jego limuzyna, a Swansea jego zleceniodawca chciał ich widzieć na dole. Ślizgonka nie czekała chwili dłużej i wskoczył na miotłę, łapiąc się Solberga, a kiedy tylko znaleźli się na ziemi i wszystko zostało jej wyjaśnione. Wzięła szkolną miotłę, bo na taką fajną jaką miał jej korepetytor od eliksirów, musiałaby odłożyć spore kieszonkowe, co kroczek po kroczku czyniła, a do tego przyczynił się sam profesor Rosa, z pewnością nie do końca świadomy, na co dziewczyna chciała wydać hajs. Ruszyła, chciała wycisnąć, ile się da z tego zabytku ze szkolnego składziku na miotły. Dopiero kiedy wleciała między gałęzie wielkiego dębu zobaczyła wyraźnie dzieło Lockiego. Manekiny. Tłuczkodyl siedział jej na ogonie, ale nie na tyle, aby ją dopaść nie z początku. Trzymała mocna kafla, ale nie spodziewała się, że zmutowany tłuczek wyskoczy znienacka i ugryzie ją w tyłek. - Kurwa. - Wymknęło jej się, chociaż nie słyszała siebie, to czuła na pewno ślad po ugryzieniu, niestety, ale piłka wypadła jej z rąk. Podleciała po nią, a kiedy podniosła ją z ziemi, ponownie postanowiła podjąć się ćwiczenia. Nie zamierzała być gorsza od tych zawodowców.
Nie chcę wypowiadać się na temat Fern, nie dlatego, że obawiam się, że nas usłyszy, heh, ale raczej dlatego, że nic nie sądzę na jej temat, bo nigdy z nią nie rozmawiałem. Tak jak wiele innych dziewczyn przemykam obok niej, nie zwracając na nią większej uwagi. Myślę, co mu odpowiedzieć, żeby jakoś wybrnąć z sytuacji – czy iść raczej w postawę aj bratku, te kobiety, czy udawać głupiego. Lockie spada mi jak z nieba. — Nie, w Rosji pełno krokodyli, ale takich nie — odpowiadam z rozbawieniem, zadowolony z tego, że udało mi się wymigać od rozmawiania na temat dziewczyn. Jestem pewien, że powodzenie mi się przyda, więc uśmiecham się do niego i przebąkuję coś pod nosem, skoro został wywołany jako gwiazda treningu. A kiedy już muszę, wsiadam niechętnie na miotłę i próbuję wykonać zadanie tak, żeby nie wyjść na niedojdę i przede wszystkim nic sobie nie zrobić. Nie jest to najłatwiejsze zadanie, jak się okazuje. Wszystko zwalam na to, że latam w mundurku, który z wygodą niewiele ma wspólnego, ale, jak to mówią, złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy – o ironio. Jestem koszmarnie wolny i krokodyli tłuczek bez przerwy siedzi mi na ogonie i boleśnie gryzie. Nie to jest jednak najgorsze – rozproszony wpadam pomiędzy manekiny, a może to one wpadają na mnie i kończy się to tak, że miotła wymyka mi się z rąk, a ja wiszę na gałęzi i tylko widzę błysk monet wypadających mi z kieszeni wprost w gęstą trawę. Klnę w myślach i próbuję jakoś zgramolić się na ziemię.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Swansea obserwował poczynania węży spojrzeniem pomiędzy zadowoleniem, a załamaniem nerwowym. Z jednej strony cieszył się, że dawali czadu, widać było, że przynajmniej jeden, jakiś aspekt miotlarstwa każdego pasjonuje. Jednego walenie z bara zawodników, drugiego zapierdalanie, trzeciego ostrożność, która była pożądana na boisku jak najbardziej - choć może nie na pozycji ścigającego. Potarł dłonią czoło, patrząc, jak Solberg zapierdala bez pomyślunku, ale nie mógł mu odmówić odrobiny zabawy, niech się chłop cieszy z życia. Skylight pomimo tego, że cisnął na szkolnym mopie i tak dawał rade, widać było, że tak jak Baxter zresztą urodzili się z miotłą między pośladkami i to w tm dobrym tego zwrotu znaczeniu. Fern nie miał wiele za złe, dopiero zaczynała, więc trudno było wymagać od niej doskonałych manewrów. Zanotował w notesie swoje uwagi, kilka wskazówek, by pociągała lekko trzonek miotły przy zakrętach, zamiast jedynie naciskać podnóżki, a kiedy odbijała w drugą, warto dla przeciwwagi było nieco się odchylić w przeciwną. Zapisawszy kilka linijek, by jej podać, kiedy dziewczyna wyląduje, prześledził wzrokiem lot Egorov'a. Cóż, był... ostrożny. Swansea jednak był w stanie zrozumieć tę ostrożność. Z nich wszystkich to Danil miał najwięcej do stracenia, jakby się zjebał z miotły i połamał - w końcu jego ciało było jego narzędziem pracy. I to nie w takim kontekście, z którego rechotałby Lockie. Był tancerzem, więc zapewne pewna zachowawczość w zapierdalaniu była wskazana. Nie potańczy, jak połamie obie nogi; nawet poskładane zaklęciem będą kurewsko doskwierać przez dłuższy czas.
- Dobra, rozgrzani jesteście jak się patrzy. - powiedział, próbując znaleźć w głosie entuzjazm - Teraz ta trudniejsza część, bo wymagająca współpracy. Jak wiecie, ścigający muszą pracować wspólnie, ubolewam, że nie ma naszych pozostałych, bo dobrze byłoby, żeby przykładali wagę do tego typu zagrań. Pokażę wam dwa Manewry charakterystyczne dla pozycji ścigającego. O jednym był artykuł w sierpniowym wydaniu Miotły, to może będziecie kojarzyć. - nakreślił, po czym przeszedł do gestykulacji i tłumaczenia, jak będą wyglądać ćwiczenia.
My robimy te manewry tu - etap 2
Manewry są dwa, więc i posty powinny być dwa, chyba że się komuś bardzo nie chce, no to nie zmuszę przecież.
Prosze o dobranie się w pary!
Manewr Porskowej
Manewr Porskowej polega na zmyleniu ścigających przeciwnej drużyny, że celuje się w górną obręcz, w rzeczywistości upuszczając kafla drugiemu ścigającemu. Wymaga koordynacji i synchronizacji, której członkowie drużyny Slytherinu nigdy nie mieli, bo pojęcie współpracy jest im równie obce co różnice fonetyczne między mandaryńskim a kantońskim.
Lecicie pionowym slalomem: jedna osoba z pary leci górą, druga dołem, a przed następną gałęzią zamieniacie się pozycjami. Zadanie polega na podawaniu/upuszczaniu sobie celnie kafla, utrzymując tempo.
Kolejność rozpatrywania kości zależy od tego, kto pierwszy z pary napisze posta: rzucanie postać I odbieranie postać II, rzucanie postać II odbieranie postać I.
Rzuć 2k6, by wiedzieć, jak Ci idzie: Rzucanie: 1, 2 - Jest to dramat, w tym całym slalomie nie umiesz wycyrklować w swojego kompana i zamiast mu podać, po prostu rzucasz kaflem z nadzieją, że złapie, Twoja osoba z pary musi rzucić 2 razy na odbieranie i wybrać gorszy wynik. 3, 4 - Idzie Ci dobrze, manewr się udaje, jeśli Twoja para wyrzuci wynik równy lub wyższy 4. 5, 6 - Masz dobre tempo, podajesz kafla za każdym razem doskonale, Twoja osoba z pary nie musi rzucać na odbieranie
Odbieranie: 1, 2 - Dostajesz kaflem w łeb i to tak, że widzisz gwiazdy. Kiedy przychodzi Twoja tura na rzucanie kaflem, rzuć 2 razy i wybierz gorszy wynik. 3, 4 - Czasem ledwie, ale łapiesz kafla, trochę fuksem, bo między gałęziami tak średnio widzisz, co robisz. 5, 6 - Idzie Ci tak dobrze, że Lockie jest pod wrażeniem. Jeśli Twoja para miała rzucanie na wyżej niż 4, dostajecie na koniec treningu po 20g w ramach uznania.
Zapora Barrenheima
Zapora Barrenheima (DZIAŁAJĄCY gif poglądowy) jest idealna dla lubiących szybkość. Pozwala na podwójny atak na bramkę, ale czy tego się podejmiemy - może lepiej nie. Bazą manewru jest rozwijanie największej prędkości, by zmusić ścigających przeciwnej drużyny do pogoni i gwałtownego zatrzymania się, by ścigający Cię ominęli. Wykorzystując ich dezorientację, wykonuje się strzał na bramkę, za którą znajduje się drugi zawodnik, który odbija piłkę, dając szansę na potencjalny drugi strzał. Ale jak wygląda ćwiczenie? Zadanie polega na rozpędzeniu się w stronę obręczy do określonej prędkości i zatrzymanie w wyznaczonym przez dwie gałęzie sektorze, a potem celnym rzucie do pętli.
Rzuć 2k100 by wiedzieć, jak Ci poszło: Prędkość: rzut k100 Hamowanie: rzut k100 w przedziale o 20 mniej i o 20 więcej od rzutu na prędkość. Im bliżej wyniku k100 tym lepiej.
Przykład: Prędkość - 70 Hamowanie - 61 (przedział to 50-90 więc sukces)
Kod:
<zg>Manewr Proskowej</zg> <kf>PARA:</kf> tu wpisz <zgss>Rzucanie:</zgss> [url=LINK]wynik[/url] <zgss>Odbieranie:</zgss> [url=LINK]wynik[/url]
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zapierdalanie było tym, co przekonywało Maxa to mioteł. To i fakt, że wyjątkowo nie czuł na nich choroby lokomocyjnej. Korzystał więc z tych możliwości, póki mógł, bo spodziewał się, że niedługo ta wolność się skończy. W końcu musiał zlecieć na ziemię, a przynajmniej na tyle nisko, by słyszeć, co Swansea ma do powiedzenia. Westchnął tylko na myśl, że katuszy w roli ścigającego część dalsza. -Wiem, że pewnie powinniśmy ćwiczyć z każdym, ale na boisku najważniejsze jest nasze flow, więc chodź, zobaczymy, czy potrafimy coś więcej niż machanie pałami. - Klepnął kumpla w bark i już wznosił się, by ustawić się do pierwszego manewru. Pionowy slalom wcale nie był taki łatwy, ale Max mimo wszystko się naprawdę starał. Zmieniał pozycję i puszczał kafla w rytmie, mając szczerą nadzieję, że Lockie tańczy do tej samej muzyki i go złapie, bo akurat Solberg z tą częścią problemów nie miał. Bez problemu dostrajał się do kumpla, odbierając od niego piłkę raz za razem. @Lockie I. Swansea
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maksymalnie skupiam się, gdy Lockie tłumaczy nam manewry - nie dlatego, że ich nie znam, bo matka katuje nas nimi podczas indywidualnych treningów w domu, ale dlatego, że wymagają współpracy, czyli czegoś, co przychodzi mi z trudem. To dlatego ukochałem sobie pozycję szukającego, dającą mi przede wszystkim wolność i niezależność w decydowaniu co mam robić. Tym bardziej koncentruję się na zadaniu, próbując dać z siebie wszystko. Powtarzam sobie w myślach, że quidditch to sport drużynowy, dlatego podchodzę do Fern i uśmiecham się do niej. Zapisuję różdżką w powietrzu pytanie czy mogę być pierwszy, a kiedy otrzymuję potwierdzenie, dopisuję szybko powodzenia, damy radę, posyłam jej pokrzepiający uśmiech i wskakuję na miotłę. Podlatuję wyżej i lecę slalomem z utrzymaniem całkiem niezłego tempa, kątem oka obserwując Ślizgonkę pode mną. Kiedy jest ustawiona na dobrej pozycji, podaję jej kafla, starając się to zrobić jak najbardziej precyzyjnie. I z zadowoleniem muszę przyznać, że wychodzi nam to bardzo dobrze. Pokazuję jej kciuka i na migi próbuję dać znać, że możemy zamienić się pozycjami.
______________________
inspired by the fear of being average
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Miała wrażenie, że w ogóle sobie nie radziła z tymi ćwiczeniami. Może dopiero od niedawna zaczęła chodzić na regularne treningi, ale czy przypadkiem zapisywanie się do drużyny quidditcha nie było błędem? Wstawanie na treningi, latanie, wysiłek fizyczny to wszystko należało do rzeczy, w które wcześniej się nie angażowała, a teraz miały być jej codziennością. Nie była przecież Baxterem, nie miała w swojej krwi czegoś takiego, co nazywano talentem, tak sądziła. Była głucha, ale to nie uniemożliwiało jej grania tak podobno twierdził Lockie, chociaż wierzenie mu na słowo mogło być zgubne w skutkach. Fern jednak nie chciała go zawieść, skoro już się zadeklarowała, z drugiej strony jak ją wykopie z drużyny to trudno. Odwzajemniła uśmiech Roycea i zestresowała się, nie dawała tego po sobie poznać, jednakże znacznie jej ulżyło, gdy nakreślił w powietrzu pokrzepiające słowa. Już myślała, że będzie od niej wymagał, nie wiadomo czego, a przecież była właściwie początkująca. Pokiwała mu tylko głową i wskoczyła na miotłę. Tak jak się spodziewała, jak na Baxtera rzucił tak dobrze, że nie miała problemu z odebraniem piłki. Obserwowała go uważnie, dlatego również pokazała mu kciuka w górę, że faktycznie mogą się zmienić, a kiedy to zrobili, wykonała podanie do chłopaka. Niestety manewr nie wyszedł jej i nawet Baxter nie mógł tego uratować. Czuła, że jednak to był błąd, ale może zbyt szybko chciała siebie skreślić. Przecież nie od razu Hogwart zbudowano, albo raczej nie od razu wpuszczono do niego bazyliszka.
Gdy zamieniamy się pozycjami, moją uwagę pochłania lecąca nade mną Fern, kafel i gałęzie, które muszę ominąć. Okazuje się, że to zbyt wiele rzeczy do ogarnięcia, wobec czego obrywam piłką w łeb. Zaciskam dłonie na miotle, żeby się z niej nie spierdolić, a kiedy czuję, że odzyskałem równowagę, podlatuję do Ślizgonki. Doskonale pamiętam swoje początki - przede wszystkim to, że za każdy błąd obwiniałem siebie. Bardzo nie chciałem, żeby dziewczyna zniechęciła się do quidditcha, dlatego kreślę koślawe wyrazy różdżką w powietrzu: to nie twoja wina, poszło ci naprawdę dobrze, a rzut był do złapania, to ja zawiodłem. Nie jest to może pocieszenie i pokrzepienie wysokich lotów, ale nie ma aktualnie zbyt wiele przestrzeni na więcej słów. Trening dalej trwa, więc przechodzę do następnego manewru, tym razem samodzielnego. Próbuję się rozpędzić, ale jestem pewny, że Marcy Fran osiąga większe prędkości przechadzając się po korytarzu. Nie wiem czy to wina szkolnej miotły, warunków pogodowych czy co jest kurwa raz dwa trzy. Hamuję zbyt gwałtownie, ledwo utrzymuję równowagę, przez co partaczę całość i nie mam już szans rzucić kafla do pętli. Złość we mnie buzuje i jedyne co mam ochotę zrobić to zatargać tę miotłę pod wierzbę bijącą, a potem z satysfakcją patrzeć jak jest roztrzaskiwana w drobny pył. Ale nie mam już trzynastu lat, muszę poradzić sobie z porażką w nieco bardziej akceptowalny sposób. Klnę więc elegancko pod nosem, taki jestem dojrzały.
Nie wiem, czy jestem powolny, czy po prostu ostrożny. Zdaje się, że nie staram się być przesadnie ostrożny, w końcu gdybym leciał szybciej, to nie zostałbym pogryziony w tylną część ciała, ale możliwe, że działa tu moja podświadomość. Bo z drugiej strony lepiej zostać pogryzionym w tyłek przez sztucznego tłuczkodyla (alitłuczkora?), niż spaść z miotły w pełnej prędkości. Na manewry reaguję ciut większym entuzjazmem, zwłaszcza kiedy dowiaduję się, że będziemy ćwiczyć manewr Porskowej, a to jeden z nielicznych, o których coś wiem przez to, że jego autorka była Rosjanką. W Durmstrangu tłukli nam do głów o Quidditchu ile tylko się dało, ale teraz, patrząc na to z szerszej perspektywy, widzę, jak skoncentrowane na Rosji i całym wschodnim bloku były tamte informacje. — Kak ty mnie tu zataszczył, to ty budziet moja para — ja nie pytam o to Ike, ja mu to po prostu oznajmiam. Biorę kafla, zamierzając podawać jako pierwszy i dosiadam znów miotły. Wzbijam się w powietrze, jak w tańcu synchronizuję z nim tempo (może mi się zdaje, ale chyba celowo nie leci zbyt szybko) i wyczulam się na jego ruchy, w odpowiednim momencie podając kafla w jego stronę. Potem role się odwracają. Łapanie uśmiecha mi się mniej, ale z drugiej strony myślę o tym jak o współpracy na parkiecie i o tym, że partnerkę też często trzeba złapać w odpowiednim momencie i jakoś tak... samo wychodzi. Kafel zostaje przejęty z sukcesem.
Manewr Proskowej PARA:@Daniil Egorov Odbieranie:5 - "nie musiałam", ale nie było napisane, że nie mogłam, a rzuciłam XD, w takim razie dostajemy po 20 g? Rzucanie:2 - Daniil rzuca 2x na odebranie i wybiera gorszy wynik
Z Daniilem szybko złapali naturalne zsynchronizowanie, przynajmniej do momentu, w którym Ike miał odebrać od niego kafel. Daniil rzucił dokładnie na jego pozycję, a Ike z łatwością przechwycił kafla. Oderwał dłoń od miotły tylko żeby pochwalić współpracę, ale nie był na to najlepszy moment, bo wtedy stracił kontrolę nad miotłą. Model mioteł zakupionych przez szkołę zdecydowanie pozostawiał wiele do życzenia, Ike już teraz, z racji nazwiska i zainteresowania konstrukcją mioteł wiedział, co dałoby się w nich poprawić. Ich stabilność była jedną z takich rzeczy. — Kurwa mać — nie mógł już chwycić wolną ręką miotły, bo tą łapał równowagę, ale usztywnił mięśnie i nadgarstek na drugiej, którą trzymał się miotły. Ruch ten był na tyle wprawny, ża napiął większość żył w jego ramieniu, ale instynkt pozwolił mu przez to utrzymać się w pionie. Spróbował zsynchonizować ten manewr ze swoim rzutem, ale chcąc nie chcąc, kafel stracił na pędzie i celności, lecąc zupełnie nie tak, jak Ike to zaplanował. Zaraz potem, kiedy przyszła kolej na wykonanie zapory, Ike już znacząco zszedł z prędkości miotły i nie ufając dłużej miotle, przyłożył więcej starań do hamowania. Dzięki czemu prawie zawisł w powietrzu, o mało co nie zlatując z siedziska, gdyby nie siła obu ramion, którymi się zaparł.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Trochę mu nie wierzyła. W końcu był Baxterem, oczywiście to nie oznaczało, że byli bogami jeśli chodziło o latanie na miotle i manewry, ale doceniła to, że wziął winę na siebie za jej spartolony rzut. Nadal mu nic nie odpisała, tylko uśmiechnęła się nieśmiało, bo uznała, że nie potrzeba słów. To prawda quidditch był sportem zespołowym, a Fern nie raz się zastanawiała, odkąd wstąpiła do drużyny czy przypadkiem jako głucha jej komunikacja z innymi nie będzie utrudniona. Faktycznie na boisku w czasie meczu nie było za wiele słychać, ale to nie oznaczało, że wszyscy powinni być głusi. Trening trwał i Young miała nadzieje, że tym razem pójdzie jej lepiej. Zapora barrenheima, wydawała się prosta do wykonania. Zwłaszcza że chodziło o to, aby dać w gaz. Przyspieszyć jak się tylko dało, a potem w odpowiednim momencie wyhamować. Fern skierowała trzonek miotły do przodu i śmignęła w powietrzu, może nie jak błyskawica, ale nie była to prędkość aż tak wolna jak chociażby Royca i Danila, hamowanie jej jednak się nie udało, wykonała je zdecydowanie za późno, a także nie za mocno. Nie mogła sobie przypomnieć jak Lockie pokazywał to ćwiczenie. Musiała coś przegapić albo to może ta szkolna miotła, była beznadziejna. W końcu dobry sprzęt też był ważny w takich manewrach.
Nie spodziewam się, że mogłoby mi pójść lepiej niż Ike. Co prawda coś tam widzę, że ma problemy z miotłą, ale i tak jestem zaskoczony, kiedy wypuszcza kafla, a ten zamiast spaść gładko w moje ręce, próbuje mi uciec. Nie wiem, czy to refleks, długie ręce, czy wyczulenie na drugą osobę, które przychodzi mi naturalnie, ale przyspieszam i trochę skręcam w samą porę, łapiąc kafla tak, jak gdyby nigdy nic. — Niezła próba — wołam do niego, uznając, że z pewnością podał mi go w ten sposób po to, żeby mnie sprawdzić. Nie chcę zresztą w to wnikać, miotła i piłki to jego żywioł, nie mój, nie mam interesu w tym, żeby wytykać mu błędy w bardziej konkretny, poważniejszy sposób. Błyskam tylko uśmiechem i ustawiam się do drugiego manewru, który już na wstępie mi się nie podoba. Rozpędzić się jak najmocniej i z całej siły zahamować? Brzmi koszmarnie. Jestem w stanie wyobrazić sobie to szarpnięcie jeszcze zanim w ogóle startuję i chyba to wyobrażenie właśnie powstrzymuje mnie przed rozwinięciem prędkości. Tak, znowu. Hamuję za to tak mocno, że omal nie spadam z miotły i kafel po prostu wypada mi z rąk.
Manewr Proskowej PARA:@Daniil Egorov Odbieranie:5 - "nie musiałam", ale nie było napisane, że nie mogłam, a rzuciłam XD, w takim razie dostajemy po 20 g? Rzucanie:2 - Daniil rzuca 2x na odebranie i wybiera gorszy wynik
— Niezły refleks – odpowiada w podobnym tonie co rosjanin, ale w gruncie rzeczy, wydaje się pod wrażeniem tego, jak naturalnie, zwinnie i lekko Daniil się na niej porusza. Nie mówią o tym między sobą prawie wcale, ale Ike jest pewien, że Danny na obu treningach zjawił się z absolutnego przypadku. Teraz jednak jest pewien, że przypadki częściej będą do niego pukać, zapewne dlatego, że Skylight chciał temu przypadkowi trochę pomóc. Mało było ambitnych ślizgonów, którzy chętnie brali udział w treningach. Jeden z naturalnym talentem do tańca na miotle na pewno im się przyda. Zwolnił trochę tempa, żeby utrzymać je z Danim na równi, ale nawet wtedy był dalej przed nim, bo założył, że kumpel za chwilę też przyśpieszy, zwolnił z kolei drastycznie, żeby w końcu się z nim zsynchronizować, ale minęli się oboje bardzo brawurowo. Gorzej nie mogli tego zrobić. Ike przez chwilę zacisnął ręce na trzonku miotły jakby nie spodziewając się takiego efektu i wyglądało, jakby miał zaraz wybuchnąć agresją, ale stało się coś zupełnie innego. Parsknął gromkim śmiechem. — No, stary, ale tango to byśmy razem nie zatańczyli.
Wzbił się na miotle między gałęzie i kaprawymi oczkami zaczął wypatrywać Maxa. Nie było to proste, bo nigdy nie był ani gibki, ani zwrotny, a ćwiczenie wymagało jednoczesnego pilnowania kafla, jak i tego, by nie wjebać się w żadną gałąź. Jakim cudem złapał tego kafla, to nie będzie wiedział już nigdy, Solberg zniknął mu z oczu na chwilę, pojawił się gwałtownie za blisko, a kiedy się minęli, kafel jakoś sam spadł mu w ręce, na co Swansea zrobił minę zaskoczonej na środku autostrady sarny. - Tera ja! - ostrzegł Solberga, wznosząc się slalomem wyżej i wyglądając w dół między gałęzie piznął tym kaflem, z nadzieją, że trafi w Maxa, ale nadzieje mają to do siebie, że były dość płonne. Ledwie uchylił się między konarami, które w ogóle pojawiły się znikąd. Zaczynał trochę rozumieć, że ścigający musieli mieć oczy dookoła głowy i szczerze, z ręką na sercu, zatęsknił za swoją pałką i dobrym, zwykłym napiżdżaniem tłuczka.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Może i Swansea latał jakby nawdychał się kleju, ale jakoś Solberg potrafił się do tego dostosować i łapał te krzywo rzucone piłki. Nie było jednak wątpliwości, że z tłuczkiem radzili sobie o wiele lepiej. Czy uważał, że ścigający mieli trudniej? Nie. Miał wrażenie, że większość pozycji w quidditchu miała po równo wyzwań i ułatwień, ale to nie był czas na podobne rozkminy, a na działanie. A w tym to był naprawdę dobry szczególnie, jak miał obok Swansea. -To była rozgrzewka. Dawaj tę zaporę. - Zachęcił kumpla, kiwając do niego głową, by wskazać, w którym miejscu się ustawi i zaraz skręcił tam, by rozpocząć manewr. Leciał z kaflem, po raz kolejny wyciskając z Pioruna ile fabryka dała, po czym zahamował gwałtownie, przerzucając piłkę do kumpla. Nie było to łatwe zagranie, ale wierzył, że dadzą radę, bo akurat współpracę mieli ogarniętą bez słów. Latali razem na tyle długo, że wystarczyło krótkie spojrzenie, by mogli wyczytać, co ten drugi zamierza zrobić i tym razem było podobnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Było mu łatwo założyć, że inne pozycje w drużynie miały trudniej, z tego prostego powodu, że mu bycie pałkarzem szło bardzo łatwo, a wszystko inne - tragicznie. Jako półgłówek nie myślał w kategoriach, że po prostu nauczył się być dobrym pałkarzem, tylko po linii najmniejszego oporu - akceptował, że po prostu wszystko inne musi być niebywale dużym wyzwaniem. Kiedy skończyli slalom, Swansea nie był już pewien czy rozumie cztery strony świata. Mimo to wiadomo było, że nie czas na dyrdymały, skoro trzeba miotłować. Poprawił uchwyt na kaflu i ustawił się między gałęziami, by ćwiczyć zaporę. O ile Maksymilianowi zarówno rrozpęd jak i hamowanie wyszły bez problemu, przez co podanie nie było żadnym wyzwaniem, to kiedy zamienili się rolami, ani sie dobrze rozpędził, ani równo zahamował i jak rzucił tym kaflem, to jak szmatą do wiadra pomyj. - No kurwa, ścigającym nie będę żadnym. Nigdy. - westchnął, skłaniając głową lekko @Ike Skylight, bo strasznie niewdzięczne te ścigackie kompilacje. Pałką się po prostu machało i odbijało tłuczka - filozofia, według Loka, żadna - tak długo, jak długo jesteś w dobrym duecie.
Finalnie wszyscy zakończyli ćwiczenia. Jakoś się przy tym wszystkim zdyszał i zasapał, jakby na nogach za tym kaflem popierdalał, a nie na miotle. - Dobra, na dziś kończymy. Na następnym treningu będziemy ganiać znicze, to tylko wam mówię, że jak ktoś niedowidzi to najlepszy czas wybrać się do optometrysty. - powiedział, przywołując zaklęciem Tłuczkodyla i pakując go do torby. - Daniil, Ike, piękne podania. - wysupłał z kieszeni po 20g dla każdego z nich - A Ty się zastanów czy nie dołączyć do drużyny, chociaż na rezerwę. Masz taką gibkość w sobie... - kiwnął głową do @Daniil Egorov - ...odpowiednią na miotłę. Wyszczerzył się do @Fern A. Young zadowolony, że dziewczyna nie tylko dotrzymała słowa z tym członkowaniem w drużynie, ale też dawała z siebie naprawdę dużo i pokazał jej uniesiony kciuk. - Royce! - zawołał do @Royce Baxter zanim ten się zawinął - Ja to do Ciebie mam biznes, bo wiesz, słyszałem, że masz zniżki w centrum sportowym Baxterów, takie rodzinne i tak myślę, że może byśmy ubili mały deal... - handlowiec roku.