Po środku szkoły znajduje się sporych rozmiarów dziedziniec z równo przystrzyżoną trawą. Z każdej strony otaczają go mury zamku. Na samym środku stoi natomiast duża fontanna, zawsze zbierająca wokół siebie chcących odpocząć po lekcjach, uczniów.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:06, w całości zmieniany 2 razy
- Nie ma to jak dobre uziemienie, więc co mi szkodzi. - uśmiechnęła się szelmowsko. Jednak zsunęła się z balustrady, by móc uważniej przyjrzeć się dziewczynie. Kojarzyła ją z widzenia. Nic więcej. Czas to zmienić. - Widzę, że nie tylko ja zrobiłam sobie 'wakacje'.
- Oj, tak. Najwyraźniej nie tylko ty, a raczej połowa szkoły - wyszczerzyła się. Faktem było, że jak tu szła, to minęła sporo znajomych twarzy, a jeszcze więcej nieznanych sobie osób. Usiadła na jednym ze schodków, patrząc na błonia. Nawet tutaj było sporo ludzi, jak na tą godzinę.
Zrobiła smutną minkę. - Połowa szkoły? - spytała z teatralnym żalem w głosie. - Jakoś to przeżyję. - uśmiechnęła się zadziornie. Przyjrzała się dziewczynie, lekko przekrzywiając głowę. - A Ty, tak kręcisz się bez celu, czy coś Cię przywiodło na dziedziniec? - spytała po chwili milczenia po czym założyła nogę na nogę.
- Tak, połowa - przytaknęła rozbawiona. Cóż, ona też myślała, że będzie tu sama. Właśnie dlatego nie poszła na lekcje. Jednak jak widać, większa część szkoły zaczęła wagary, co wcale nie było taki dziwne. - Raczej bez celu - odpowiedziała. - Przez sześć lat poznałam każdy zakamarek zamku, no może prawie każdy, bo na przykład w takie Komnacie Tajemnic nie byłam nigdy, gdyż nie znam mowy węży, więc teraz błąkam się po nim, czekając aż wydarzy się coś ciekawego. O ile w ogóle się wydarzy... - mruknęła bez przekonania. Ostatnio cierpiała na straszną nudę.
- Im cieplej tym nudniej. - skwitowała, patrząc gdzieś przed siebie. - Dlatego ja nie mam zamiaru tu bezczynnie siedzieć. - uśmiechnęła się i zwinnie zsunęła się z balustrady. - W końcu ruch to zdrowie. - zaśmiała się.
- Proponujesz coś? - spytała, wstając ze schodka. - Możemy się gdzieś przejść, ale błagam, nie do zamku - jęknęła. - Tam jest jeszcze nudniej, niż na zewnątrz. Jak dobrze, że niedługo wakacje. Ruszyła w kierunku błoni. Nie miała określonego celu, ale warto się ruszyć z miejsca.
Przeciągając się przeszedł przez lochy. Jakie to szczęście, że nie było tam okien i nie groziło mu słońce czy upał. W takim czasie z pokoju wspólnego wychodził kiedy na zegarze wybijała późna godzina. A słońce już dawno zaszło. Wyszedł z zamku. Nie pamiętał kiedy w ciągu ostatnich dni to robił. Wolał zdecydowanie chociażby spacery do kuchni niż udanie się na świeże powietrze. Przysiadł na fontannie i zanurzył rękę w wodzie. Jak to dobrze, że wakacje już tuż, tuż. Koniec nauki, prac domowych i siedzenia w bibliotece.
Ostatnio zmieniony przez Alex Brooxter dnia Sro Lip 07 2010, 20:33, w całości zmieniany 1 raz
Na myśl, że nie długo będzie w Hogwarcie chciało jej się skakać z radości. Parę tygodni bez przyjaciół i Kazuo sprawił, że wynudziła się u siebie w domu jak nigdy. Dopiero gdy wysiadła z pociągu skierowała się w stronę zamku, ciągnąc za sobą jakby nie było ciężki kufer w którym przygotowane były książki, pergaminy i parę słodyczy z Miodowego Królestwa, które kupiła już sobie wcześniej. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła było zaniesienie bagażu do dormitorium, następnie zastanawiając się, czy nie złożyć wizyty znajomemu Krukonowi. Szybko odrzuciła ten pomysł, bo nie chciała go zamęczać, w końcu i tak ciągle siedziała mu na karku, dlatego udała się prosto na dziedziniec, by odpocząć od szkolnego zgiełku. Zajęła miejsce na jednej z ławek, przeczesując palcami rude włosy, które zdawały się płonąć w słońcu.
Widać nie tylko on przeczekiwał najcieplejsze pory dnia i dopiero wieczorem decydował się na opuszczenie chłodnych murów zamku. Na dziedzińcu pojawiało się coraz więcej osób, większość nich w podnieceniu rozmawiała o planach na wakacje. Nie zauważył jednak nikogo znajomego, wyciągnął jednego papierosa z paczki i podpalił go. Zaciągając się dymem zamknął oczy i odchylił do tyłu, pamiętał aby uważać i nie pozwolić sobie na wpadnięcie do fontanny.
Rozejrzała się uważnie po dziedzińcu, próbując wychwycić wzrokiem jakąś znajomą twarz, jednak takiej nie znalazła. Wszyscy przeważnie rozmawiali w grupach, jedynie jeden ze Ślizgonów siedział sam, ale dziewczyna wahała się nad tym czy podejść, czy też lepiej zostawić go w spokoju. Osobiście nie czuła jakiejś większej chęci do kłótni, ale skoro już wyszła z zamku porozmawiać z kimś - trafiło akurat na niego. Podniosła się więc z ławki i ruszyła powolnym krokiem, mrużąc oczy, jakby próbując wyczytać z jego twarzy, czy wstał lewą nogą. Ostatecznie stanęła niedaleko, choć blondyn i tak musiał widzieć jej wcześniejsze spojrzenie, które zatrzymało się na nim przez dłuższą chwilę. Co miała zamiar zrobić ? Poczekać. Jeśli nadal będzie panowała cisza, albo sama się odezwie albo wejdzie do zamku.
Strzepał popiół do fontanny zanim ponownie się zaciągnął. Czuł na sobie czyjś wzrok, ale był do tego na tyle przyzwyczajony, że zdziwiłby się gdyby tak nie było. Nie rozglądał się nawet za osobą, która mogła to robić. Nawet nie musiał. Puchonka sama podeszła do niego i stanęła w niewielkiej odległości. Może chciała jego zdjęcie? A może nie wiedziała jak zagadać? Mógł tak zgadywać przez długi czas, ale po co czymś tak mało istotnym miał sobie zawracać głowę. - Usiądziesz? Wbrew pozorom nie gryzę - powiedział ze swoim uśmieszkiem wskazując wolną krawędź obok siebie. - Chyba, że lubisz tak stać i wpatrywać się w ludzi. Ale zamknij usta bo jeszcze coś Ci wleci do środka - podpowiedział niezwykle uprzejmie. Chociaż w ustach ślizgona zabrzmiało to zupełnie inaczej.
Wyczuła pewnego rodzaju uprzejmość gdy się odezwał, więc przez chwilę stała w osłupieniu, patrząc martwo przed siebie. No proszę... Czyżby spotkała Ślizgona, który nie powiedział ' zmiataj stąd ', lub 'czego się gapisz ?' ? W każdym razie usiadła na brzegu fontanny, jednak trochę za daleko, bo gdyby się nie chwyciła wleciałaby w tym momencie do wody. - Wbrew pozorom ? Nie wyglądasz na kogoś takiego, kto by gryzł - powiedziała trochę drażniąco, a może i zachęcająco - Wpatrywanie się w ludzi wcale nie jest takim głupim zajęciem. Skwitowała tylko i wzruszyła ramionami, przekonana, że ma całkowitą rację.
Czubkiem buta zrobił mały dołeczek w ziemi. Wzdychając tylko kiedy kątem oka zobaczył, że o mało nie wpadła do fontanny. Nie musiał się pytać 'czego się gapisz ?' bo doskonale to wiedział, a zadawanie oczywistych pytań pozostawiał innym. - Wyglądałaś jakbyś tak właśnie myślała. - powiedział kończąc paląc papierosa, wrzucił go do dołka i ładnie zakopał. Może nie gryzł, ale robił coś innego. - Owszem, jest. Szczególnie z otwartą buzią, trochę ogłady. A nie wpatrujesz się we mnie jak drapieżca na swoją ofiarę. Uklepał butem świeżo zasypany piasek, postanawiając skończyć tę fascynującą zabawę ziemią.
Wywróciła oczami na jego słowa i sięgnęła do wewnętrznej kieszeni szaty, by wyciągnąć z niej gumkę do włosów. Na zewnątrz zaczynał powiewać delikatny wiaterek, przez co pojedyncze kosmki włosów ułożyły się w nieładzie na brzoskwiniowych policzkach Puchonki. - Wiesz, może i tak wyglądałam. A co do tej otwartej buzi... Zaraz ! Wcale nie była otwarta - zauważyła i wyobraziła sobie siebie w takiej scenie, jeszcze śliniąc się na jego widok jak pozostałe uczennice chichotające gdzieś pod murami i rozmawiające na jego temat. Tak, Christy nawet takie rzeczy zauważała, ale nie miała najmniejszego zamiaru o tym nikomu mówić. W końcu to nie było jej sprawą. - Wybacz, jeśli chcesz, mogę zlitować się nad tobą i upolować kogoś innego - zagadnęła majtając brwiami w górę i dół w komiczny sposób.
Chyba dopiero teraz usłyszała wszystko co powiedział, a jej reakcja była do przewidzenie. Jeszcze tylko brakuje, żeby powiedziała, że to nie ona tak naprawdę się w niego wpatrywała. - Masz rację - powiedział z prawie niewyczuwalnym sarkazmem. Wiadomo, że ona będzie trwać przy swoim i w nic czego by nie powiedział w tej kwestii nie nakłoni jej do zmiany zdania. Z nudów wstał z fontanny i stanął na jej krawędzi z rozłożonymi ramionami. Powoli miał zamiar obejść ją dookoła. - Litować to będziesz się nad swoją kolejną ofiarą - sprostował jej wypowiedź robiąc dwa maleńkie kroki naprzód. Ostatnie czego potrzebował to kąpiel w fontannie.
W pewnym momencie poczuła chęć podłożenia mu nogi i wrzucenia do wody z głośnym chlupnięciem, jednak odgoniła się od tego pomysłu. Naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, że stała z otwartymi ustami patrząc się bezczelnie na niego. Jedynie zerkała, a przed podejściem do niego odrobinę dłużej się przyjrzała. Tak przynajmniej ona sobie wmawiała. Nie było co ukrywać, zaciekawił ją w jakiś sposób skoro odważyła się podejść do swojej "ofiary" i zaatakować. - Taaak ? Nie byłabym taka pewna - powiedziała przybliżając dłonie do włosów, by po chwili spiąć je w dość wysoki, niedbały kucyk. - Mam dość upału - mruknęła do siebie, patrząc na niebo, na którym pojawiały się gwiazdy, co oczywiście zwiastowało następnego dnia gorący, nie do wytrzymania dzień.
Ostatnio zmieniony przez Christine Davis dnia Czw Lip 08 2010, 09:30, w całości zmieniany 1 raz
I postawił kolejne dwa kroczki. Pamiętał, że najważniejszy był spokój bo inaczej już dawno wylądowałby w wodzie. Może i byłby to jakiś sposób na upał, ale nie zamierzał z tego korzystać. Tym bardziej, że na niebie już dawno nie było słońca, które zostało zastąpione przez księżyc. - A jednak jestem pewien - zatrzymał się tuż obok niej. Zamierzał iść dalej a przeskoczenie jej nie wchodziło w rachubę. Wyciągnął więc różdżkę. - Flippendo - wypowiedział w myślach zaklęcie które miało na celu przesunąć ją lekko. Nie skupił się jednak wystarczająco i jego siła była większa niż zamierzał. Schował szybkim ruchem różdżkę, jeszcze oskarży go coś, czego przecież nie zrobił. Instynktownie zeskoczył z fontanny nie chcąc znaleźć się w wodzie. Puchoni czasem zachowywali nieracjonalnie i lepiej było chuchać na zimne. - Że o mało wpadłaś do fontanny jeszcze jakoś mogę zrozumieć. Chociaż nie, nie mogę. Ale, że z niej spadłaś? Rozumiem, że zawiał lekki wiaterek, ale bez przesady. Wpatrywał się w puchonkę, która siedziała na ziemi i chyba była zdezorientowana.
Tak się składało, że Christine miała dobry refleks i w porę zobaczyła jak chowa "kawałek patyka" z powrotem do kieszeni. - Wiesz, gdybyś uważał z zaklęciami, pewnie bym tu teraz nie siedziała - powiedziała, pokazując mu kawałek języka, w tym samym czasie wstając niedaleko Ślizgona. Nie miała mu tego za złe, nawet jeśli zrobił to specjalnie. - Przedtem pośliznęłam nogę na mokrej ziemi, dlatego prawie wpadłam do fontanny, jeśli o to chodzi - oznajmiła przekonywująco, z nieco drwiącym uśmieszkiem na ustach. Wydawało jej się, że na niebie pojawiło się jeszcze więcej gwiazd, przez co straciła chęć na rozmowę, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że jutro znów będzie musiała przesiedzieć dzień w bibliotece, bo tylko tam było znośnie zimno. - Ekm... W każdym bądź razie uciekam od mojej ofiary do zamku - mruknęła w jego stronę, odwróciła się na pięcie i wyszła z dziedzińca.
- Jakimi zaklęciami? - spytał zupełnie nie wiedząc o co może chodzić puchonce. Może przydałyby się jakieś okulary, bo widocznie miała coś ze wzrokiem. Nie jego wina, że siedziała akurat tam gdzie chciał przejść. Nie odpowiedział nawet na jej usilne próby przekonania, że się poślizgnęła. Wiadomo, że głupio przyznać się to tego, że ktoś po prostu już tak ma, że się przewraca nawet na prostej drodze. - Biedna ofiara - dopowiedział krótko i ruszył na błonia. Siedzenie przy fontannie, może i było zajmującym zajęciem ale nie ma długo. Nie zwracając uwagi na innych przeszedł dziedziniec i zniknął na błoniach.
Spacerował po dziedzińcu. Nie miał żadnego celu po prostu chciał pobyć sam na sam z własnymi myślami. Spoglądał w pustą przestrzeń bez my silnie. Usilnie starał się nie myśleć o otaczającym go świecie.
Wokół głowy chłopaka zaczęła latać mała sówka. Swiergotała uradowana tym, że może doręczyć listo. Usiadła na głowie chłopaka upuszczajac kopertę. Następnie przefrunęła na jego ramie patrząc się. Na kopercie znajdowały się słowa
"Nik Granger" ,
zamaszystym pismem z serduszkami nad "i". W śroku był niewielki pergamin, na którym ktoś tym samym pismem nabazgrał
"Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie o coś zły. Jeśli tak, to chociaż chce wiedzieć o co"
W pośpiechy dziewczyna, bo na to wskazywało pismo, nie zdąrzyła się podpisać. Sówka nadal cicho pohukiwała czekając na list do odniesienia swojej pani.
Nik za uwarzył lis i sówkę. Westchną ciężko prześledził wzrokiem kartkę i napisał. ''Nie jestem na nic obrażony, a ni na nikogo. P.S kim jesteś'' Po chwili patrzył jak sowa odlatuje.
Nie musiało minąć wiele czasu kiedy sówka wróciła. Znów podekscytowana jak za pierwszym razem, no cóż w końcu była młoda. Podleciała do chłopka upuszczając kolejną kopertę.
"Bo myślałam... Po prostu tak bez słowa wyszłeś. Do zobaczenia w pokoju współnym. Musisz mnie dokładnie zapoznać ze szkoła. Connie"
Z dziwnym uczuciem czytał list jak się okazało od Coonie. Jakoś nie mógł uwierzyć że to ona pisała, ale co. Wstał powoli i ruszył ponownie w stronę szkoły, a w jego kieszeni spoczywała kartka od dziewczyny.
Korzystając, że jeszcze jest pogoda, wyszła na zewnątrz. Niedługo znowu zrobi się zimno i deszczowo, a potem co? Czeka ją siedzenie w zamku, jeśli chce być zdrowa i sucha. Oparła się barierkę na dziedzińcu. Przyjemny wiatr rozwiewał jej włosy. Dziewczyna patrzyła, jak młodsi uczniowie ganiają się po dziedzińcu i korzystają z ostatnich wolnych chwil. Przecież już niedługo czeka ich mnóstwo nauki. Niektórzy zdają SUMy, inny OWuTeMy, a pierwszoroczniaki denerwują się pierwszą lekcją. Roześmiała się. Sama kiedyś przejmowała się lekcjami. Owszem, teraz też, ale w mniejszym stopniu. W zeszłym roku zdała SUMy, więc teraz może trochę poleniuchować. Została nawet prefektem, o czym nie śniła wcale. To było zaskoczenie.
Weszła na dziedziniec w dość dobrum humorze. Rozejrzała się odrazu. Zdąrzyła po drodze zdruzgotać jakiegoś pierwszo rocznego, który szybko uciekł ze swoim kolegą. Miała doskonały pomysł co zrobić, żeby ją wywalili. Chociaż pewnie tak czy siak skończy się tylko szlabanem. Zastanowiła się też nad urzyciem czarnej magii, ale na to jeszcze za wcześnie. Eliksiry odpadania kończyn czy coś to poważna sprawa i waży się je zdecydowanie za długo. W oddali zobaczyła zarysy jakiejś postaci. Przymrużyła oczy, zeby lepiej dojrzeć. No nie, Hufflepuff. Zapewne znowu ta cała Katya jej się przypałętała pod nogi. Zrobiła kilka kroków nachmurzona. Jednak na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy nie ujrzała rudej szczotki, a kogoś całkiem innego. -Rose- powiedziała unosząc kącik ust i podeszła do niej. -Witam cię.