Po środku szkoły znajduje się sporych rozmiarów dziedziniec z równo przystrzyżoną trawą. Z każdej strony otaczają go mury zamku. Na samym środku stoi natomiast duża fontanna, zawsze zbierająca wokół siebie chcących odpocząć po lekcjach, uczniów.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:06, w całości zmieniany 2 razy
- Widzę, jesteś trochę zamyślona... - powiedział niepewnie. Prawa brew uniosła się ku górze, nadając mu zabawny wygląd. - To może, nie będę ci przeszkadzał... Tylko to powiedział i już miał powoli ruszyć gdzie indziej, ale postanowił że poczeka na reakcję Kimberly. Na jego twarzy zagościł szelmowski uśmiech.
-Halo ktos mnie widzi w tej szkole ?? -Nikt nie rozmawia ze mna chce poznak kogos nowego Powiedzial Tom zawiedzionym tonem Tom pomyslal ze wejdzie im w slowa -Ej jestem Tom Rik -A wy?? Jestem nowy w szkole i szukam kolegow/kolezanek Od tych slow Tom zdenerwowal sie i zaczol sie drapac po rece gdzie ostatnio ugryzl go komar.
- Ej no, nie przeszkadzasz mi - zapewniła - I tak moje rozmyślania nie mają najmniejszego sensu. Słysząc głos kogoś innego, złapała się za głowę, zupełnie jak postacie na pewnych obrazkach. - Nie ku*wa, nikt cię nie widzi - wycedziła. Kim uwielbiała pokazywać wszystkie swoje oblicza. Z powrotem odwróciła się do Luke'a. - Więc.. Więc w której jesteś klasie? - zapytała - Bo chyba jesteś ode mnie nieco starszy. I wyższy.
Tom zdenerwowany zasmial sie -Haha bawisz sie reka w wodzie pff... ale dziecinada Powiedzial Tom -A ty Zwrocil sie do dziewczyny -Nie chcialem ci przerywac rozmowy z twoim chlopaczkiem Usmiechnol sie drwiaco -Sorry ponioslo mnie no ale moglabys mnie inaczej splawic Powiedzial smiejac sie w duchu Usmiechnol sie szeroko oparl sie o fontanne i wsluchiwal sie w rozmowe chlopaka z dziewczyna
Parsknął śmiechem na odpowiedź Kim. Zerknął szybko na 'Toma' i zaśmiał się ponownie. - W siódmej. - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko, po czym wyprostował chcą w pełni ukazać swój wzrost. - Są wyżsi ode mnie. - dodał cicho. - A ty? - spytał. - Wolę nie strzelać, gdyż nie potrafię oceniać czyjegoś wieku. - dodał jeszcze, uśmiechając się przepraszająco. - Jesteś z Hufflepuff'u, prawda? Widziałem cię często przy ich stole, tak więc wnioskuję że jesteś Puchonem.
Pokazała Tomusiowi środkowy palec, o ile rozumiał, co to znaczy. - Jeżeli nie rozumiesz to wyjaśnię ci: wypier*alaj - wysyczała - Chyba, że chcesz, żebym użyła siły. Powróciła do rozmowy. - Ja jestem z piątej - uśmiechnęła się ponownie - Tak, Hufflepuff. A ty może z Gryffindoru? Zastanowiła się. - Tak, na pewno. Kilka razy chyba cię też widziałam przy ich stole. - stwierdziła - Nie szkoda Ci będzie opuszczać Hogwart?
Ponownie parsknął śmiechem i poklepał Toma po ramieniu. - Gościu, poszukaj sobie innych koleżków. - powiedział rozbawiony. Specjalnie tak seplenił? Nie, pewnie se robi żarty. pomyślał i odwrócił się do Kim. - Tak, Gryffindor. - zapewnił. Gdy usłyszał jej pytanie, zamyślił się głęboko. - Wiesz... - powiedział i zamilkł na chwilę - Zastanawiałem się nad posadą nauczyciela. Bardzo przywiązałem się do Hogwartu i faktycznie, byłoby mi szkoda. - na potwierdzenie zrobił smutną minkę i zaraz wybuchnął śmiechem. - Chodzisz na jakieś zajęcia? - spytał.
- Błe, ja bym nie ryzykowała - zaśmiała się - Pozostanę wierna smokom. Tak jak mój brat. No może ewentualnie zielarstwo wchodziło by w grę, ale to też mało możliwe. Zawsze kochała smoki i rośliny. W zasadzie perspektywa nauczania o kwiatkach nie była aż tak straszna. Żałowała, że teraz nie ma nauczyciela tego przedmiotu. - Chodzę na zaklęcia i wróżbiarstwo - odpowiedziała - A ty? Na jej twarzy jeszcze raz zagościł uśmiech.
- Smoki, powiadasz... - powiedział i udał zamyślenie. - Interesujące. Po czym przyjrzał się Kimberly jakby była jakimś obiektem badań. - Na OPCM. Ale być może zapiszę się na Zaklęcia. - dodał z uśmiechem. - A ... lubisz Astronomię? W jego głosie zabrzmiała nutka nadziei, zwiastująca coś niepokojącego.
- Smoki są fajne. Odgarnęła grzywkę, która niespodziewanie przysłoniła jej twarz. Zaczynała ją już denerwować, ale Kim za nic w świecie jej nie zetnie. - E, Zaklęcia też są fajne - powiedziała - Ale nie będę opisywać szczegółów, sam byś się przekonał. Uniosła brew. - Astronomia...? A ja wiem... - wzruszyła ramionami - Nie mam zdania.
Widząc, że Kim odgarnia włosy sprzed twarzy, potrząsnął zabawnie grzywką. - To zacznę chodzić. - powiedział i uśmiechnął się pogodnie. Wysłuchał jej odpowiedzi, po czym sam się odezwał. - To właśnie jej bym mógł uczyć. I to z wielką chęcią. Fascynuje mnie wszystko związane z Astronomią. - powiedział głosem pełnym zachwytu, co dziwnie wyglądało, bo jego twarz praktycznie nie zdradzała uczuć (co też było dziwne). - Ale to tak na marginesie. Po czym zaśmiał się gardłowo.
- E, Astronomia dla mojej głowy jest zbyt skomplikowana - zaśmiała się. Zawsze preferowała przedmioty wymagające więcej praktyki, a do nich Astronomia raczej nie należała. Kim wolała rzucać zaklęcia niż ślęczeć na książką. Owszem, lubiła czytać, ale nie podręczniki. To nie dla niej. Nagle zaczęła chodzić w kółko, zupełnie bez celu. To takie dziwactwo Kimi. Zapewne wzięło się od latania w kółko w postaci ptaka. Ale nigdy się nad tym nie zastanawiała. - Umiesz się teleportować? - zapytała niespodziewanie. Sama tego jak na razie nie potrafiła, ale obiecała sobie, że za niecały rok się nauczy.
- Yhym. - mruknął potwierdzająco. - Nauczyłem się w poprzedniej klasie. Nagle do głowy przyszło mu wspomnienie, tego że jest animagiem. Hym... A co, jakby tak... - Co sądzisz o animagach i ich zdolnościach? - spytał nie kryjąc swojego zainteresowania jej odpowiedzią.
- Ech, dobrze Ci - spojrzała w niebo - Ja dopiero za rok będę mogła się nauczyć. Wiedziała. Wiedziała, że w rozmowie będzie temat animagów. Wiedziała o nich baardzo dużo, w końcu sama nim była. Ale jakoś często nie dzieliła się wiedzą o tej zdolności. - Animagowie mają fajnie, bo mogą poznawać świat z zupełnie innej perspektywy. Niektórzy mogą nawet latać - westchnęła. Miała farta, że zamieniała się w harpię.
- Yhym. - ponownie odpowiedział mruknięciem. Tym razem, był to raczej pomruk rozmarzenia. - To wspaniałe być aniamagiem. Westchnął smutno, na myśl, że nie może latać. Odleciałby sobie do Francji albo do Włoch. Na takie myśli, zarechotał ze śmiechu. - Chyba będę się zbierać - z tymi słowami zszedł z murku. - Zrobiłem się trochę głodny i wyznam szczerze, że z przyjemnością odwiedzę Wielką Salę. Idziesz ze mną? Zapytał uśmiechając się przyjaźnie.
- Masz na myśli, że jesteś animagiem? - uniosła prawą brew. Jego stwierdzenie na to wskazywało. Ale Kim nie zdradziłaby swej tajemnicy pierwszej, lepszej osobie. Uśmiechnęła się. - W zasadzie też bym coś zjadła, więc z tobą pójdę - powiedziała - Chodź! Wyprostowała się i poszła do drzwi prowadzących do środka. Zanim weszła, odwróciła głowę czekając na Luke'a.
Victorie po dosyć frustrującym spotkaniu z Frances miała podły humor. Chociaż w zasadzie ona zawsze miała podły humor, więc to nic nowego. Jedno ją cieszyło. jej siostra, teraz już wie, że nie radzi sobie przy niej z emocjami. A to było choć trochę zadowalające. Wkroczyła na dziedziniec szukając jakiegoś miejsca dla siebie. W końcu przysiadła nieopodal fontanny. Przyglądała się tryskającej wodzie.
Lilyanne wyszła szybkim krokiem z zamku i skierowała się w stronę dziedzińca. Zdjęła sandały i boso przeszła przez trawę, jeszcze morką od porannej rosy. Kroki kierowała w stronę dużej fontanny. Zatrzymała się przy miej i usiadła na murku.
Taak, rześkie powietrze to był dobry wybór. Aż miała ochotę zdjąć buty i położyć się na trawie zapewne pokrytej rosą. To właśnie najbardziej lubiła w ciepłych porach roku. Gdy tak rozkoszowała się samotnością w końcu usłyszała ciche kroki. Przed oczami mignęła jej krukonka, na szczęście nie jej siostra. Usiadła niedaleko niej. Vicotrie uniosła brwi do góry. Ciekawe, czy odważy się zacząć rozmowę. Pomyślała z lekkim rozbawieniem.
Podniosła oczy znad wody i zobaczyła ślizgonkę w jej wieku. Także miała czarne włosy, jak Lily, ale była smukła i wysoka. Miała niewesołą minę. Lily wydawało się, że już ją kojarzy. Nic dziwnego, w końcu były w tej samej klasie. - Hej - powiedziała, odwracając wzrok. Być może nie powinna zaczynać tej rozmowy. Slizgoni z natury nie są przyjaźni. Ale to tylko stereotypy. Nie umrze przecież od jednego słowa.
Odwróciła się wolno w jej stronę. Tak, teraz wyraźnie widziała do jakiego domu należy. Dziewczyna, tak jak Victorie miała hebanowe włosy, tyle że w przeciwieństwie do Gray sięgały jej daleko za ramiona. Ciekawie wyglądały też jej czarne oczy. Ślizgonka nie widziała jeszcze nikogo o takim odcieniu oczu. - Hej. - odpowiedziała krótko. Oparła się plecami o "zabezpieczenie" przy fontannie.
Zeszła powoli z fontanny i usiadła na trawie, poprawiając swoją spódniczkę. Spojrzała na towarzyszkę. Nie wiedziała, co powiedziec, od czegoś trzeba było zacząć, nie chciała siedzieć w takiej niewygodnej ciszy. - Wolisz porozmawiać, czy raczej pomilczeć? - spytała w jej naturalnym, lekko filozoficznym stylu.
Lily widocznie wpadła na ten sam pomysł, co Victorie wcześniej. Ale sama Gray nie zamierzała siadać na trawie. Żeby zmoczyć ciuchy? Żeby było jej zimno? Rzuciła jej krótkie spojrzenie i wzruszyła niechętnie ramionami w odpowiedzi. - Och, porozmawiajmy! - rzuciła słodziutkim głosikiem.
Z braku innych wciągających zajęć, znalazła się na dziedzińcu. Z ulgą dostrzegła, że pogoda nie jest wcale taka najgorsza. Trochę słońca, lekki wietrzyk. Akurat. Zgrabnie usiadła na balustradzie, lekko mrużąc oczy. Dyskretnie rozglądała się dookoła.
Odpuszczając sobie ostatnio lekcje, wyszła na dziedziniec. Nie miała po co się za bardzo oddalać od zamku. I tak zaraz będzie wracać. Przymrużyła oczy, kiedy słońce zaczęło ją razić. Na szczęście nie była tam sama. Podeszła do Gryfonki, siedzącej na balustradzie. - Uważaj, bo spadniesz - powiedziała z uśmiechem.