Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dom rodzinny Kolbergów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Next
AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptySro Paź 28 2020, 18:32;

First topic message reminder :


Dom rodzinny Kolbergów



Dom i ogród


Usytuowany na obrzeżach Inverness dom z zewnątrz idealnie wpasowuje się w szkocki krajobraz.



Kuchnia


Małe, aczkolwiek funkcjonalne pomieszczenie z oknem wychodzącym na ogród.




Jadalnia


Używana zazwyczaj tylko do niedzielnych obiadów i świątecznych kolacji.



Salon


Główne miejsce wydarzeń towarzyskich u Kolbergów.



Gabinet


Głównie okupowany przez Stacey, gdy ta pracuje nad kolejną powieścią. Specjalnie wystylizowany, by inspirować kobietę.



Łazienka na piętrze


Kiedyś wiecznie zajęta przez Emmę, dzisiaj już bardziej dostępna dla innych. Druga łazienka znajduje się na parterze domu.



Sypialnia dla gości


Pokój otwarty na przyjęcie każdej zagubionej duszy.



Sypialnia Maxa


Dawny pokój Emmy, przejęty przez Maxa, gdy dziewczyna wyprowadziła się z domu.



______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees


Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Sob Mar 26 2022, 14:23, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyPon Wrz 27 2021, 19:59;

Może to kosztowało dużo, ale koniec końców na dłuższą metę było bardziej opłacalne niż brnięcie w kolejne kłamstwa i próby zagłuszenia własnego kręgosłupa moralnego poprzez używki. Lowell nie miał z nimi aż tak styczności, choć uzależnieniem mógł nazwać działanie na eliksirze czuwania, który dosłownie rozwalił jego rytm dobowy, powodując utrudniony powrót do rzeczywistości. Może miał ojczyma, jaki to nie był najlepszym ojczymem, ale nie oznaczało to, że od razu wrzucał wszystkich do jednego worka. Życie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy nauczyło go, że nic nie jest czarno-białe i istnieje naprawdę sporo odcieni szarości, na których to można się opierać. To, że jedna osoba opierała swoje działanie na alkoholu, nie było niczym zdrowym. Ale to, że nawet bez niego była sadystyczną, trudną do zrozumienia jednostką, nie potrafiło nic wytłumaczyć.
Ludzie się gubią. Nie są nieomylni i każdy szuka tej odpowiedniej drogi. Z czasem okazuje się, że ścieżkę nie pokrywa żwir, a po prostu krew, która ulega wyschnięciu. Zdarza się, że zwiędłe rośliny nie potrafią wyrosnąć, a zamiast tego chwasty i wszelkie niepożądane szkodniki po prostu się wylęgają. Najważniejsze było to, by zauważyć, że posiada się maskę na własnych oczach. By dostrzec to, że popełnia się błąd i trzeba wprowadzić pewne zmiany. Nie pokazać może na początku od razu błysku determinacji w tęczówkach, ale robić cokolwiek w tym kierunku. To, co odróżniało Maximiliana od innych osób, które wdawały się w używki, to fakt, że powiedział o tym. To fakt, że chciał walczyć. To fakt, że zauważał schemat błędnego działania i udało mu się do niego przyznać. Powieki otworzyły się, a oczy mogły dostrzec więcej niż zakłamaną rzeczywistość, która była budowana na popękanych podwalinach trudnego życia.
Pokręcenie głową, proste gesty, trwanie nadal w swoistym życiu wewnątrz. Coś musiało się zmienić. Jakoby zmienić porządek, by rozpoczęło się coś nowego - jakby swoista chęć zmian, jakie to byłyby widoczne. Już po samej atmosferze wiedział, że rozmowa będzie ciężka, a jakakolwiek próba zanegowania tego dawała wynik fałszywy. Mimo to nie zamierzał uciekać i nie zamierzał odwracać się na pięcie. Odcinanie się nie było tym, do czego chciał uciekać, w związku z czym nie bez powodu stał w miejscu - a raczej siedział - pozwalając sobie na te gesty. Nie interesowało go zdanie umysłu, który nie działał prawidłowo. Każdy zasługuje na zrozumienie, ponieważ to jego brak powoduje wystąpienie problemów. Mogli udawać, że wszystko jest w porządku, aczkolwiek jeżeli chcieli wyrwać się z tej klatki, musieli przeprowadzić odpowiednią rozmowę. Rozmowę, która przyczyniła się do otworzenia im obydwóm oczu i udowodniła, jak wielki ciężar ukochany nosił na przestrzeni ostatnich miesięcy. A on tego nie zauważał. Równie dobrze samemu mógł wbić sobie ostrze w udo, oddając się w ramiona autodestrukcji, ale nie chciał tego robić. 
- Kotek, już, na spokojnie... - przejechał palcami po policzkach, wskazując na to, że nie powinien. Zagryziona warga nie wyglądała ciekawie, ale nie miał przy sobie różdżki, by jakkolwiek to zaleczyć. Jego widok w takim stanie nie był niczym przyjemnym, jakoby chwila słabości odbijała się na tym wszystkim jeszcze intensywniej, ale nie zamierzał udawać, że nie zauważa. Ostrożnie chwycił go za dłonie na ten moment, nie chcąc, by ten wbijał paznokcie we własne dłonie. Wiedział i  doskonale pozostawał świadom tego, iż to jest ulga, ale nie zamierzał pozwolić na coś takiego. Przypominało mu to o całym zakresie bólu, na jaki się uodpornił ostatnimi czasy pod wpływem naprawdę wielu wypadków, a nie chciał, by ten szedł tą samą drogą. Jeżeli ten chciał wbić je w jego dłonie, nie widział nic przeciwko. Dla niego to było i tak lepsze, niż żeby sam się kaleczył.
- To nie jest wytłumaczenie. Każdy ma problemy i jeżeli zaczniemy oboje uważać, że nie ma sensu o nich mówić... to wiesz, do czego to doprowadzi. - powiedział w jego kierunku, ostrożnie przekierowując łagodniejsze spojrzenie. Czekoladowe tęczówki nie posiadały w sobie żadnego negatywnego wyrzutu, a zamiast tego nie mógł powstrzymać się od błysku troski i ogromnej dozy współczucia, gdy na niego patrzył. Rozmowa pozwoliła mu zrozumieć więcej i spowodowała, że pewne nieścisłości zostały wytłumaczone, ale nie na tym się to kończyło. Wkurzał go brak różdżki, ale miał ją na piętrze i dopiero tam mógłby uleczyć rany, jakie ten odniósł pod wpływem chęci rozładowania wewnętrznego, negatywnego napięcia i utrzymania kontroli nad sytuacją. Wziął głębszy wdech, czując, jak serce w piersi mu szalało. - Przeszłości nie zmienimy, ale możemy postarać się o to, by teraźniejszość i przyszłość były lepsze. Bez tego typu rzeczy, które nas wcześniej spotkały. - wytłumaczył racjonalnie, bo pamiętał spotkanie z tym nieprzyjemnym typem na korytarzu i przypomniał sobie słowa, które to wystosował podczas sprzątania. Aż zrobiło mu się głupio, gdyż wtedy nie wiedział o tym, że problem ten dotyczy też Maximiliana. Zauważał te problemy z komunikacją i nie napierał na niego, pozwalając spokojnie dojść do słowa. Pogładził policzek, nie przejmując się sobą. Obecnie liczył się tylko partner i jego samopoczucie, a jeżeli odtrąciłby go z tego powodu, czułby się źle ze samym sobą. Przecież parę dni temu sam leżał w łóżku, świadom tego, do czego doprowadziła go czysta ignorancja.
- Owszem, mogę, chcę ci ufać, ufam i będę ufać. I ja również zjebałem. Oboje zjebaliśmy, ale Max, do cholery, przyznałeś się do błędu i miałeś do tego odwagę. To już jeden z ważniejszych kroków, by cokolwiek zacząć zmieniać. - dodał, zauważając ponownie wbicie paznokci, na które zareagował niemal natychmiastowo. Delikatnie chwycił go, próbując spowodować zmniejszenie tego napięcia, choć nie wiedział, na ile zdoła pomóc. Chciał mu pomóc, ale obecnie jedyne, co mógł zrobić, to przeprowadzić z nim rozmowę. Owszem, czuł się źle, że został poniekąd oszukany, ale rozumiał powody, dla których ten nie podejmował się rozmowy. Były podobne do tego, co on miał w przypadku eliksiru. Pogubili się gdzieś po drodze, zapominając, że komunikacja jest najważniejszą rzeczą. Patrząc na niego, czuł się źle, że nie zdołał niczego zrobić i przeklinał na siebie w myślach za to, iż nie potrafił temu zapobiec. Jakby krew lała się strumieniami, a rany ponownie zastygły na jego prawej ręce, odbierając możliwość sterowania nią.
Nie otrzymał odpowiedzi, ale nie naciskał. Nie teraz, gdy oboje byli tak samo rozjuszeni tym wszystkim, a przede wszystkim przerażeni. Stanięcie przed możliwością zmiany pewnych rzeczy zawsze było czymś, czego nie potrafił się podjąć - do pewnego momentu. Kiedy spróbował, zrozumiał, że musi się podjąć tego, inaczej nikt tak naprawdę tego nie zrobi za niego. Pamiętał słowa, które otrzymał w jednym z listów - żeby przekierowywać życie na odpowiednie tory. I jedyne, co obecnie zdołał stwierdzić, to fakt, że im się to po prostu nie udawało. Tory lądowały gdzieś indziej, gdyż komunikacja cholernie ubolewała.
Przytulił go mocno, stanowczo, jakby chciał okryć przed wszystkim, co stanowiłoby potencjalny osąd. Szloch powodował kolejny ból w klatce piersiowej, którego nie potrafił powstrzymać, wszak obserwowanie najbliższej jego sercu osoby, jaka to znajdowała się w takim stanie, nie było niczym przyjemnym. Trwał jednak, głaszcząc go w uspokajającym geście po włosach, jak również ramionach, tudzież barkach. Dopiero teraz zauważył, że klątwa perfidnie odpięła jego koszulkę, aczkolwiek nie zwrócił na to większej uwagi poza tym, że po prostu tak się stało. Mocniej go za to objął, czując, że ten będzie potrzebował tego wsparcia. Musiał mu pomóc - tak jak on pomógł jemu, choć podejrzewał, że nie było to w żaden sposób przyjemne. Przymknąwszy na krótki moment oczy, pozwolił na to, by łzy również popłynęły po jego policzkach, zaznaczając poszczególne, widoczne ślady. Po krótkiej chwili pocałował go w czubek głowy, czując mimowolne drżenie dłoni, które skutecznie powstrzymał.
- Nie musisz teraz. Teraz to przydałoby się, byśmy się trochę przywrócili do porządku, a potem na spokojnie do tego podejdziemy, dobrze? - przytulił go jeszcze do siebie mocno, pozwalając na ten gest, nie mogąc się przed nim powstrzymać. Owszem, zepsuli to wszystko, ale nie zamierzał go zostawiać. Czuł, że musi mu pomóc za wszelką cenę, a obecne emocje powodowały, że nie myśleli aż tak racjonalnie. Musieli się uspokoić, a samemu przeniósł jedną z dłoni na policzek ukochanego, raz po raz ocierając łzy, które się tam zebrały. Bolał go ten widok i nie chciał, by Max tyle cierpiał, w związku z czym był zdeterminowany, by ta zła passa wreszcie się zakończyła. Ale pierwsze potrzebowali pozwolić na to, by kurz po emocjach opadł, a sami wylizali rany - ukochany dosłownie - po tym wszystkim, podchodząc do tej rozmowy na porządku dziennym. - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i ci w tym wszystkim pomogę, kotek. - dał mu czas i to, by mogli przedostać się gdziekolwiek, gdzie mogli obmyć swoje twarze; Felinus kompletnie nie wiedział, kiedy ktoś wraca i chciał zrobić wszystko, by partner czuł się jak najbardziej komfortowo. Jeszcze nie pytał o zapasy, jakie ten mógł posiadać w domu albo gdzieś indziej.

+
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 13:55;

Zawsze zdrowiej było stawić czoła problemowi niż zakopywać go w nieskończoność pod dywan. Niestety, łatwiej powiedzieć niż zrobić, a Max miał już niestety doświadczenie z tym, jak to jest. Wciąż zresztą bardzo dobrze pamiętał, jak Feli zareagował za pierwszym razem, gdy zobaczył go na głodzie i po raz kolejny, podczas Wigilii. W pierwszym przypadku nie było to w żaden sposób sympatyczne, w drugim w grę wchodził już ból, którego Max nie chciał po raz kolejny wywoływać.  Niestety, ponowne wpadnięcie w używki wiązało się z cięższym okresem wyjścia z tego bagna, z czego też zdawał sobie sprawę.
Problem był taki, że gdyby nie nacisk ze strony partnera, pewnie jeszcze długo brnąłby w tym wszystkim bez głośnego zaadresowania problemu, przyznania się do błędu. Oczywiście, że chciał z tego wyjść, ale nie miał pojęcia jak się za to zabrać, ani tym bardziej nie czuł się na siłach, by samemu podążać tą ścieżką. Nieco nadziei spłynęło na niego, gdy odważył się pogadać z Lucasem i przyjąć na klatę całą jego niezbyt miłą reakcję, choć ta i tak nie była tak tragiczna, jak się Max tego spodziewał. Nie został odepchnięty, wyklęty, czy cokolwiek innego. Może i dostał zjebę, ale wciąż mógł na najlepszego kumpla liczyć, a w dodatku jeszcze dostał propozycję pracy. Tego się totalnie wtedy nie spodziewał.
Potrafiłby zrozumieć po części to, co czuł Felek, choć z drugiej strony nie miał absolutnie prawa obwiniać go za to, że niczego nie zauważył. Max naprawdę starał się, by jego stan nie rzucał się w oczy. Chłodne kalkulacje miały upewniać go, że gdy ukochany wróci do domu, Solberg będzie już czysty, albo przynajmniej w takim stanie, by ten nie miał szansy niczego zauważyć. Nie pierwszy raz w to brnął, więc doskonale wiedział, jak to wszystko ogrywać. Problem pojawił się, gdy to Feli okazało się, też miał problem i nagle przestał kompletnie opuszczać dom, bo musiał dojść do siebie, a Max nie potrafił powstrzymać się chociażby przed wypiciem.
Nie potrzebował w tej chwili jakiejkolwiek formy magii leczniczej. Praktycznie nie zwracał uwagi na przygryzioną wargę, choć czuł metaliczny posmak w ustach, który był wynikiem lekkiego krwawienia. W tej chwili chciał tylko przestać się tak cholernie źle czuć, choć to było do osiągnięcia najtrudniejsze. Poczuł, jak jego dłonie obejmowane są przez te, należące do partnera, ale nie przyniosło to kompletnej ulgi. Raz po raz ściskał je mocniej, gdy czuł kolejną falę bólu, jaka ogarniała jego wnętrze.
-Myślałem, że to tylko chwilowe... Że ogarnę... Nie chciałem dokładać... - Feli miał rację, ale Max nie potrafił tak po prostu tego przyjąć. Czuł, że musi to wyjaśnić, choć jednocześnie wiedział, jak słabo to brzmi. Gdyby sam usłyszał podobne słowa z ust ukochanego zapewne by się wkurwił. -Myślisz, że będzie? Lepiej...? - Sam już powoli tracił na to nadzieję, choć były dni, gdzie posiadał jakąś motywację do działania. Przez większość czasu czuł jednak, że nie ma już dla niego opcji, by z tego bagna jakkolwiek wyjść, że nieważne co zrobi i jak się postara i tak ostatecznie skończy w punkcie wyjścia. Nie chciał tego. Ani dla siebie, ani dla nich..
Tamte słowa wystosowane w Arabii dość mocno go wtedy uderzyły, ale wiedział, że Feli nie mówił tego prosto do niego. Nie zmieniło to jednak faktu, że poczuł się jak gówno wiedząc, jak tacy ludzie są przez społeczeństwo odbierani. Zresztą nie raz był podobnie wyzywany, choć raczej nigdy przez bliskich.
Nie potrafił skomentować kolejnych słów. Wiedział, że nie zasługuje na zaufanie. Ktoś, kto żyje tak jak on miał na stałe wbite w program oszukiwanie i choć próbował się tego pozbyć i choćby z partnerem działać szczerze, to jednak używki pchały go w zupełnie inną stronę. Nie powinien dostawać kredytu zaufania od nikogo. Nie chciał tego, bojąc się że znów zawiedzie, a był prawie pewien, że tak się stanie.
Fakt, że Feli mógł choć w drobnym stopniu wejść na chwilę w jego sytuację nie cieszył go, ale na pewno pozwalał partnerowi inaczej na to wszystko spojrzeć. Prawdopodobnie, gdyby cała ta sytuacja wydała się wcześniej, ich rozmowa wcale by tak spokojnie nie wyglądała. Nawet nie zauważył, jak ręce wyślizgnęły się z tych należących do partnera, by następnie ponownie trafić w ich objęcia w próbie powstrzymania ich przed tym chorym tikiem.
Robił się coraz bardziej wykończony. Tym stresem, tym bólem i ogółem tej sytuacji. Mówił coraz mniej, coraz bardziej licząc na zwykłe gesty. Wsparcie jakie otrzymywał naprawdę mu pomagało, choć też sprawiało, że ból narastał. Nie chciał tego wszystkiego zwalać na partnera. Nie chciał, by ten musiał oglądać go w takim stanie i przede wszystkim nie chciał dokładać mu problemów. Znał Felka i bał się, że ten znów będzie zaniedbywał siebie, byle tylko pomóc jemu, a obecnie to Lowell potrzebował naprawdę porządnego wypoczynku, który Max przez swój debilizm mu naruszył. Szlochał więc coraz mocniej prosto w ramię partnera dając upust temu, z czym walczył w ciszy i samotności od kilku miesięcy, choć tak naprawdę było to wynikiem wielu lat zaniedbań własnej psychiki i popierdolonych rzeczy, które go w życiu spotykały.
-Przepraszam... - Wyrzucił z siebie jeszcze, nie potrafiąc odgonić tej myśli, że zawiódł. Że tak cholernie zawiódł nie tylko Felka, ale i wszystkich , którzy kiedykolwiek na niego liczyli: Lucasa, Beatrice, własną rodzinę, Brooks.... Miał wiele osób, które nie raz próbowały jakoś wyprowadzić go na prostą, ale Max za każdym razem prędzej czy później znów pod wpływem jakiś wydarzeń powracał w to błędne koło tracąc nadzieję, że jakkolwiek się z niego wydostanie. Z jednej strony ogromnie cieszył się, że ma wokół siebie takich ludzi z drugiej, współczuł im, że trafili akurat na niego jako na bliższą osobę.
-Dobrze... Dziękuję. - Z trudem oderwał się od niego. Czuł, jak cały się trzęsie i choć nie miał pojęcia która jest godzina i czy uda im się ogarnąć nim ktokolwiek wróci do domu, z pomocą ukochanego podniósł się i dał się poprowadzić do domu by doprowadzić się względnie do porządku.


//zt x2

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 15:02;

Było... Ciężko.
Rozmowa może i nieco wyjaśniła sytuację, jaka miała miejsce ostatnimi czasy w ich umysłach, ale niestety nie miała cudotwórczej moce sprawienia, że wszystko nagle będzie idealnie. Starał się jednak. Naprawdę się starał jakoś pozbierać do kupy. Wymieniał listy z ludźmi, którzy mogli pomóc mu stanąć na nogi i próbując jakoś ułożyć sobie to, czym chciałby się w najbliższej przyszłości zająć. Nie opowiadał jeszcze o tym Felkowi w obawie, że jego plany jak zawsze nie wypalą i będzie musiał przyznać to po raz kolejny.
Na ten moment jednak skupiał się na tym, by spędzać jak najwięcej czasu z partnerem z wielu względów. Po pierwsze cholernie za nim tęsknił i chciał jakoś nadrobić te stracone tygodnie, gdzie praktycznie wcale się nie widywali, po drugie musiał pilnować, że ten wypoczywa i nie robi czegoś głupiego, a po trzecie sam potrzebował tego wsparcia teraz.
Choć używki zostały wyrzucone, nie oznaczało to totalnej trzeźwości. Minęło zaledwie kilka dni i Max czuł brak narkotyków w organizmie, co rekompensował sobie alkoholem, czy okazjonalnym blantem choć starał się nie przesadzać i nie robić tego zbyt jawnie. Wiedział, że bez pomocy za dobę czy dwie i tak będzie musiał przygrzać, ale starał się przeciągnąć tę chwilę jak najdłużej. Wciąż rozmyślał o tym, by pójść po profesjonalną pomoc, ale nie czuł się jeszcze na tyle na siłach, by rozmawiać z kimkolwiek na te tematy. Musiał więc trzymać kciuki za to, że trochę się ogarnie nim całkowicie ponownie wszystko rozjebie, bo choć emocje nieco opadły, wciąż czuł się cholernie źle po rozmowie z Felkiem.
Kolejny dzień mijał dość spokojnie, gdy mieli okazję spędzić we dwójkę całe przedpołudnie. Wszyscy wybyli z domu praktycznie jak nigdy, a jedynie sprzątaczka pojawiła się na kilka godzin, by wypełnić swoje obowiązki, a gdy wyszła chłopacy ponownie zostali sami.
-Kurwa, umieram z głodu. Myślisz, że nam coś zostawili? - Powiedział, odkładając pada na bok i ruszając w stronę lodówki, a gdy tylko się tam znalazł, połowa zwierzyńca dołączyła do niego. -Hmmm... Pierdolę nic konkretnego. - Mruknął lustrując zawartość wzrokiem i widząc, że nikt najwyraźniej nie miał czasu pomyśleć i wygłodniałych facetach. -Ogarniemy coś sami? - Rzucił w stronę partnera z nieco niepewną miną, bo nie było tajemnicą, że mistrzami gotowania to oni nie byli. Czy mieli jednak jakikolwiek inny wybór? Otóż nie sądzę.


______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 15:37;

Ostatnie dni były przepełnione ogromnym bagażem emocjonalnym. Wystarczyło spojrzeć własnymi oczami na ten harmider, który miał miejsce. Nim się obejrzeli, a raz po raz wyjaśniały się w dość bolesny sposób sytuacje, które znacznie wcześniej wymagały odpowiedniej interwencji. Lowell powoli się zbierał, choć ziarenko stresu zostało w nim zasiane dość konkretnie. Zasadniczą różnicą między ojczymem a Maxem było to, że jeden specjalnie w to brnął, drugi pozostawał kompletnie zagubiony. Nie potrafiąc odtrącić bliskich osób nawet z tego powodu, świadomie odkrywał plecy, w które to można byłoby wbić perfidnie ostrze, by przecięło tkanki i pozostawiło ślady trudne do zakrycia. Mimo to chciał mu pomóc, więc między przerwami na odpoczynek starał się poszperać po własnych kontaktach, jako że obeznanie miał, by powoli wiedzieć, gdzie konkretnie ukochany może się zgłosić. Chciał go w tym wszystkim wspierać i odwracanie się nie było w jego pomyśle.
Spędzał czas z partnerem jednak często, znacznie częściej. Możliwość wspólnego dzielenia pokoju i łóżka przyczyniały się do tego, że oboje - a chociaż Felinus - czuli się względnie bezpiecznie. Te tygodnie intensywnej pracy spowodowały, że nie zauważył momentu, w którym zaczęło to wszystko spadać na dno. Poświęcał zatem Solbergowi sporą ilość godzin, ciesząc się z jego towarzystwa. I chociaż nadal oznaki zmęczenia były widoczne, jedną z bardziej rzucających się w oczy kwestią pozostawało to, że stawał się bardziej ciepły i czuły.
Nie napierał jednocześnie partnera na natychmiastowe szukanie pomocy. Dawał mu czas, choć odwlekanie tego nie było czymś, w co powinni brnąć. Mimo to wiedział, że to, co miało ostatnio miejsce, wymagało częściowego poukładania w głowie, a nie musiał zastanawiać się nad tym, że znowu będzie miał do czynienia z dwoma spotkaniami tygodniowo z odpowiednią osobą. Lusterko dwukierunkowe ułatwiało na szczęście ten kontakt, choć sam fakt, że ukrywał pewne rzeczy, skutecznie go dobijał.
- Zabraniam ci umierać z głodu. - uśmiech na lekko bladej twarzy pojawił się momentalnie, chcąc dać do zrozumienia, że w sumie to coś chyba powinno być w lodówce. Odłożywszy pada na bok, ruszył z ukochanym, znowu nie zauważając, jak zapięcia na koszuli zaczęły z łatwością wydobywać się z pętelek. Lowell rozejrzał się po zwierzyńcu i momentalnie zmarkotniał. Przetarł czoło własną dłonią, na krótki moment przykrywając oczy. Był chujowym właścicielem, co okazało się właśnie w momencie, gdy nawet nie miał sił go szukać. Starał się o tym, nie myśleć, ale wyrzuty sumienia skutecznie go w tym momencie obezwładniły, że aż chwycił za elektryczny czajnik, by nalać sobie wody i przygotować herbatę, wsypując horrendalne ilości cukru. - Chcesz coś do picia? - zapytał się jeszcze, gdy zbliżył się go niego i pozostawił na policzku całusa.
- A jak wysadzimy dom? Kotek, dwa razy coś gotowałem w kuchni w podziemiach i dwa razy spowodowałem pożar... - pokręcił z lekkim rozbawieniem głową, gdy czajnik zastrzyknął, a samemu nalał wrzącej wody do kubka. W tym momencie kolejny guzik postanowił się rozpiąć. - Na co konkretnie masz ochotę? - usiadł wygodniej, próbując rozmieszać to, ile słodkich kryształków wsypał do kubka, by następnie ostrożnie się napić.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 16:35;

Klątwa: NIE DZIAŁA!

Nie było łatwo. Kurwa, było bardzo ciężko, ale naprawdę się starał. Nie chciał spocząć gdzieś w kącie i załamywać się nad tym, że wszystko się wydało, a on musi sobie jakoś radzić. Zamiast tego po prostu stawiał kolejne kroki, gorączkowo myśląc, jak to wszystko ogarnąć. Nie wiedział, że Feli próbuje ogarnąć coś w swoich kontaktach, by mu pomóc, choć domyślał się, że raczej też próbuje znaleźć wyjście z tej sytuacji. Nie chciał wracać do tamtej rozmowy, ale też już nie udawał, że wszystko jest w porządku. Nocami zdecydowanie mocniej lgnął do bliskości, by poczuć jak najbardziej obecność Felka u swojego boku. Całe szczęście, że mieli ten cholerny łapacz snów, bo to naprawdę pomagało chyba każdemu z nich zaznać choć trochę potrzebnego im odpoczynku.
Nie wnikał w szczegóły tego, co partner mówił, bądź czego nie mówił podczas swoich sesji. Była to sprawa prywatna, a najważniejszym dla niego było to, że ten w ogóle jakąś pomoc otrzymuje. Wiedział, że powinien zrobić to samo, ale wciąż się wahał. Nie było to łatwe, wykonać ten pierwszy, znaczący krok. Poza tym nie miał siły na kolejną taką rozmowę w tym tygodniu. Zbierał więc siły obiecując sobie, że nie odpuści tematu. Potrzebował tylko czasu.
-Och, wybacz już się powstrzymuję. - Rzucił z uśmiechem w jego stronę, gdy ruszył się z kanapy zarządzając pauzę w grze, której właśnie się oddawali. Takiej lekkiej codzienności potrzebowali. Choć nie było idealnie, zdecydowanie było lepiej.
Brak Hinto był zauważalny i choć jeden zwierzak mniej trochę roboty odejmował, to Max nie skakał z radości z powodu braku psiaka w ich czterech ścianach. Nie podjęcie poszukiwań było raczej wytłumaczalne w tej chwili, ale Max chciał coś w tym temacie zrobić. Nawet ogarnął już plakaty, które planował wydrukować i porozwieszać po okolicach, ale jeszcze tego nie zrobił. -Możesz mi kawę machnąć. - Przymknął na chwilę oczy, w wyniku otrzymanego buziaka. Czemu tak nie mogło być u nich zawsze? -Na pizdę Callahana, jak Ty możesz to pić. - Spojrzał przerażony na to, ile cukru partner wsypuje do własnego napoju. Było tego dużo. Zdecydowanie za dużo.
-Też nie jestem mistrzem, ale... Chyba kiedyś trzeba się nauczyć, co? - Przekrzywił lekko głowę, wciąż analizując to, co mieli w lodówce. Kompletnie nie miał w tym temacie wyobraźni. Czemu nie mógł najeść się jakimś eliksirem? -Na coko... - Zmierzył odsłaniającą się klatę partnera wzrokiem. -Zmieniłem zdanie, dokładnie wiem na co mam ochotę. - Podszedł do niego, chwytając w pasie i składając na jego ustach pocałunek, ale w tym czasie jego żołądek naprawdę głośno dał o sobie znać. Max nie mógł powstrzymać śmiechu, więc oderwał się od ukochanego rozbawiony. -Ehh no dobra, już, noooo... Najpierw szama. - Spojrzał do jednej z szafek i zobaczył coś, co go olśniło. -Garam Masala! Robimy ryż, dopierdalamy przyprawy i gotowe. Chyba tego nie spierdolimy, co? - Spojrzał na partnera, wyciągając powoli potrzebne im rzeczy. A przynajmniej to, co uważał za potrzebne, bo wszystko tak naprawdę dobierał na czuja. Był tak głodny, że cokolwiek z tego nie wyjdzie, na pewno zje.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 17:01;

Powoli, na spokojnie, bez pośpiechu, a przede wszystkim z okazywaniem odpowiedniego wsparcia. Jak on samemu tego potrzebował, tak Maximilianowi oferował to wszystko, co był w stanie z siebie wycisnąć. I jednocześnie starał się nie przeciążać, jako że naprawdę wziął sobie do serca ich rozmowę, nie chcąc ponownie przyczynić się do kolejnych problemów pod tym względem. Wiedział, że musi przystopować, ale troska o partnera była silna. Starał się zatem coś w tym działać, żeby podjęcie decyzji przez niego było zdecydowanie łatwiejsze, choć trudno było o cokolwiek prawidłowego, gdy raz po raz budził się, funkcjonował, potem zasypiał, a innymi razy kompletnie nie wstawał i leżał dalej.
Felinus nie ukrywał się z tym, jak te sesje wyglądają. Nie czuł potrzeby ukrywania tego, co tak naprawdę tyczyło ich obu, jako że tworzyli razem związek. Nie przeszkadzało mu zatem to, jeżeli przypadkowo jakiś fragment rozmowy się nawinął, bo koniec końców uważał to za coś, o czym ten powinien wiedzieć. Mimo to dziękował w duchu, że nie pytał nagminnie i nie naruszał pewnych spektrum w sposób specjalny, pozbawiony jakiegokolwiek prawidłowego wyczucia.
- Widzisz? To jest takie łatwe! Gdyby ludzie brali z nas przykład, nikt by z głodu na świecie nie umierał. - prychnął z rozbawieniem, bo w ten sposób załatwiliby jeden z najczęściej występujących problemów świata. Równie dobrze mogliby zakazać wojen a efekt byłby całkiem podobny. 
Hinto miał pewną cechę - potrafił uspokajać. Dotknięcie jego miękkiej sierści niosło ze sobą ukojenie, a do tego ta słodka niewinność powodowała, że ciężko jakkolwiek unosiło się głos w jego kierunku. Dodatkowo wyczuwał stan emocjonalny właściciela, ale z czasem były student zauważył, że jak bardziej przekierowuje uwagę w kierunku ukochanego, to też jakoś powodowało, że pies do niego bardziej lgnął. Mimo to na razie go tutaj nie było i naprawdę czuł się nieswojo z myślą, że go pozostawił w Dolinie Godryka. - Jasne, nie ma problemu. - uśmiechnął się, choć nadal wyglądał względnie średnio, by następnie przyszykować kawę. - Nie wiem, skąd widziałeś pizdę Callahana, ale nie chcę wiedzieć. Chyba że chodzi o całego Callahana, to mógłbym się zgodzić. - posłał mu podniesienie kącików ust do góry. - Po prostu mam ochotę na słodkie. Czasami czuję się tak, jakbym mógł wpierdolić całą zawartość cukierniczki. - wytłumaczył prosto, choć nie był to dobry znak. Organizm próbował się jakoś regenerować, ale brnął ku złym nawykom.
- Czasami nie da się takich rzeczy nauczyć... - pokręcił z niedowierzaniem głową. Owszem, tosty mógł robić, ale nie był kimś, kto posiadał kunszt i talent kulinarny. - Huh? - spojrzał na niego, gdy ten urwał zdanie i przeniósł spojrzenie zielonkawych oczu w innym kierunku. On też tak zrobił, co spowodowało, że miał ochotę walnąć sobie soczystego facepalma na to, iż tego nie zauważył, choć kolejne słowa spowodowały powstanie uśmiechu. Wziął głębszy wdech, gdy ich usta połączyły się w przyjemną całość, przymykając na krótki moment oczy. Było to przede wszystkim kojące uczucie, jakoby dające gwarancję stabilności, że jakoś będzie lepiej. Zaśmiał się również mocno, choć na razie, gdy serce trochę szybciej zaczęło bić, czuł, że trochę minie czasu, zanim będzie mógł normalnie zadziałać w tym zakresie. A na pewno co najmniej kilka kolejnych dni. - Chyba twojemu żołądkowi nie spodobało się to, co miałby teraz ewentualnie zjeść... albo woli mnie pozostawić na deser. - zarzucił dwuznacznie, odwracając głowę w tym samym kierunku.
- Byś się zdziwił... to co, nastawiamy wodę, bierzemy ryż i kombinujemy? - zapytawszy się, spojrzał na kanapę, gdzie miał ze sobą różdżkę, by dość niepewnie ją chwycić, muskając drewno palcami. Nie wiedział, jak mu obecnie pójdą zaklęcia, więc musiał działać niezwykle ostrożnie, gdy zaklęciem przywołał ryż odpowiedniego typu, nastawiając wodę po to, by następnie ją ugotować. - Masz gdzieś przepis? Czy działasz z pamięci? - odgarnął własne kosmyki z lekko kredowej twarzy, pozwalając na to, by oczy zerknęły w jego kierunku wyjątkowo ciepło. - Jezu, pewnie nawet ugotowanie ryżu spierdolę... - przeczesał kędzierzawe włosy, biorąc się do roboty.

Mechanika:

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 17:39;

Kostka: 1 Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 3831175897

Starali się i to trzeba było im oddać. Kolejne rozmowy nie poszły na marne i coś się w nich odblokowało, ale nie oznaczało to natychmiastowej poprawy. Max cieszył się, gdy Feli spał i brał leki. Patrzenie, jak z dnia na dzień nabierał coraz więcej sił poprawiało mu humor, przez co sam też czuł się jakoś bardziej na siłach by zadbać o siebie.
Starał się dawać mu podczas sesji prywatność, bo sam pewnie czułby się nieswojo, gdyby ktoś podsłuchiwał jego tak delikatne i intymne rozmowy z lekarzem. Wiedział, że w razie czego może przecież też bezpośrednio o coś zapytać i jeżeli Feli będzie chciał, to mu na to pytanie odpowie.
-Gdyby ludzie brali z nas przykład, to byśmy wymarli w tydzień i nikt by się głodem przejmować nie musiał. - Zaśmiał się, bo oczywiście nie miał zamiaru nigdy udawać, że jednak coś zjebanego w nich było.
Hinto był naprawdę uroczy i miał te magiczne właściwości poprawiania nastroju, choć Max nie korzystał z nich za często. Miał dziwne nawyki odtrącania podobnych pomocy i rzucania się w coś, co uważał za lepsze, choć tak naprawdę dużo bardziej jego stan pogarszało. Widział jednak, jak pies oddziałuje na Felka i wiedział, że co jak co, ale teraz to by się im przydał.
Jego własne porównanie wywołało uśmiech na twarzy zarówno jego, jak i partnera. Wiele o Boydzie mógł powiedzieć złego, ale zdecydowanie chłop był jego muzą i inspiracją. -Czasami lepiej żebyś nie wiedział, kotek. - Zaśmiał się, kręcąc głową. Powstrzymał się od mniej przyzwoitego komentarza, bo jednak resztki przyzwoitości jakieś w sobie miał. -Lepiej nie! Ja Ci za dentystę płacić nie będę. A Dente jest chujowe do warzenia. - Pokazał mu język, choć oczywiście nie była to prawda. Gdyby Feli był w takiej potrzebie to i ten eliksir by mu uwarzył, choć naprawdę nie przepadał za nim. Charakterystyczny zapach wywaru skutecznie go po prostu odtrącał.
-Ej no, eliksiry warzę, czym się takie gotowanie może różnić, co? - Zauważył dość logiczną zależność, która miała później okazać się nie do końca zgodna z prawdą.
Gotowanie musiało na kilka sekund odejść w zapomnienie, gdy klątwa Felka choć raz postanowiła uderzyć w odpowiednim czasie i miejscu. Przylgnął więc do partnera, łącząc ich usta, ale nie dane im było cieszyć się tym zbyt długo. -Wybieram opcję numer dwa. - Szybko go jeszcze cmoknął, nim przeszedł ponownie do szafek. Prawdą było, że odstawiając dragi sam mógł mieć tutaj problem, co nie oznaczało, że libido zmalało mu do poziomu, gdzie niczego nie czuł. Zdecydowanie tak się nie działo.
-Dokładnie! Dwa woreczki wystarczą? Czy chcemy taki sypki? Ile tego zjemy? - Zastanowił się patrząc w szafkę i podziwiając Stacey, że się w tym wszystkim jakoś łapie. Jego sam wybór ryżu już przerastał, a to był dopiero początek. -Gdzieś jakiś musi być. - Przywołał niepewnie różdżką książkę z przepisami, bojąc się, że i jego klątwa postanowi dziś płatać mu figle, ale na szczęście nic takiego się dziś nie zapowiadało. -Hmm... Dwieście gram ryżu, ale najpierw trzeba przyprażyć przyprawy. Jak się do kurwy praży przyprawy? - Spojrzał zdezorientowany na partnera, podpalając różdżką wodę w garnku, by później ugotować w niej ryż. Następnie wrócił do przepisu, próbując coś z niego zrozumieć, ale kompletnie nie mógł się na tym skupić. -Ty, weź no mi pomóż, nie mogę... - Poprosił, rozmasowując sobie skronie, po czym przepraszająco na niego spojrzał i wyjął z lodówki piwo, by nieco sobie to skupienie poprawić. Niestety te kilka cennych sekund ich zgubiło. Swąd spalenizny uniósł się w pomieszczeniu, a woda praktycznie cała zniknęła z garnka. -Ja jebię.... Z tego chyba już nic nie będzie. - Spojrzał na spalony garnek, po czym wrzucił go do zlewu i wyjął nowy, by ponowić cały proces, tym razem z większym skupieniem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 18:16;

Felinus wiedział, że poprawa nie będzie widoczna od razu i bez żadnej zwłoki. Tak naprawdę, kiedy samemu zadecydował wreszcie o pójściu do odpowiedniego specjalisty, było już trochę późno. Być może nawet i za późno, bo ciągle potrzebował rozmów, by wyjść na prostą. Zmienił się, aczkolwiek miało to wydźwięk dopiero po paru tygodniach. A im dłużej uczęszczał w rozmowach, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, kim jest, dlaczego się tak zachowywał i z czego to wynikało, by następnie dowiedzieć się, jak może temu przeciwdziałać.
I gdyby Max chciał - podałby mu to wszystko bez najmniejszego skrępowania. To pokazywało, jak niewiele miał pod tym względem do ukrycia przed partnerem.
- Dokładnie, wszystkie inne zwierzęta byłyby tym faktem zachwycone. - chociaż człowiek bez jedzenia może przeżyć do miesiąca, tka jednak gdyby w ogóle ze wszystkiego zrezygnowali, z tym z picia wody, na tym by się to skończyło - na wymarciu ich gatunku. Chociaż, jak to powiedział, stworzenia byłyby z tego faktu szczęśliwe - koniec końców zniknęłyby istoty, które się nad nimi znęcają.
Na razie nie mogli na to nic poradzić, w związku z czym Lowell rozmyślał, ale nie dawał tego po sobie aż nadto poznać. Od czasu do czasu przesyłał w kierunku otoczenia ten fakt, niemniej jednak musiał wierzyć, że z psem wszystko jest w porządku. Nic innego obecnie mu nie pozostało.
- Oho, a tu się okaże, że najwięksi wrogowie tak naprawdę za szatniami mieli romans? No tego się nie spodziewałem kompletnie po tobie. - podniósł brwi i posłał mu ten specyficzny uśmieszek, bo był we względnie dobrym humorze, choć zmęczenie czasami przyćmiewało odbiór innych aspektów życia. Musiał jednak zaufać samemu sobie i chciał powoli wstawać na nogi, choć podejrzewał, że zwolnienie i tak zostanie wydłużone. - Wiesz, że są zaklęcia? Jeszcze mi się jeden eliksir bodajże ostał, więc... - również pokazał mu język, gdy powoli znajdowali to, czym powinni się zająć, by ich brzuchy były zapełnione.
- Pomyślmy... Tutaj działasz w większości na intuicji? Każdy kawałek mięsa jest inny? Woda ma różną twardość? Piekarnik może działać inaczej niż ten z przepisu? - podał swoje pomysły na to, czym to się różniło, choć nie był to wcale taki dobry przykład, jak na początku mu się wydawało. - Nie wiem, kompletnie nie mam pojęcia, ale wiesz, że ja przepadam tylko za leczniczymi. Zwykłych nie lubię! - pokręcił głową, wypijając sporą ilość słodkiej herbaty, czując, jak oczy mu się załzawiły, gdy sobie przesadził z temperaturą i ilością.
Od momentu, gdy znajdował się pod wpływem klątwy, nie potrafił odmówić jej jednego - uaktywniała się często, momentami aż za często, ale zazwyczaj nie chciała się pojawiać w otoczeniu jego własnego faceta. Wilk poruszył się po klatce piersiowej specyficznie, pozostawiając zielonkawe listki, gdy trwali w tej chwili dość krótko, acz widocznie. - Gdzie ten syrop klonowy? - przypomniała mu się rozmowa, która zbiegła ostatnimi czasy na dość specyficzne tematy, ale niczego nie żałował - w szczególności, gdy przebywanie z partnerem powodowało bardzo specyficzne uczucie w klatce piersiowej.
- Dwa woreczki na spokojnie, choć możliwe, że trochę zostawię. - skrzywił się nieco, bo ostatnio starał się jeść, ale nie lgnął do ogromnych ilości, a prędzej do tych mniejszych. Mimo to robił to na tyle często i wybierał takie rzeczy, by bilans nie pozostawał jakoś zaburzony. Wiedział, że nie może tak działać, ale organizm jeszcze chciał funkcjonować wedle starego rytmu. - Oho, czyli pierwszy raz będzie gotowanie tego? Czuję się zaszczycony, na pewno będzie to niezła masakra wybuchających piekarników... - pokręcił z rozbawieniem głową, choć zerkał ze specyficznym błyskiem, jakoby miał zareagować na potencjalny problem z rzuconym zaklęciem. Również zerknął do treści.
- Prażenie przypraw? Co to jest? - zmarszczył widocznie brwi, nie zabierając księgi, ale starając się doszukać jakiejś adnotacji, byleby nie działać w dziwnym spektrum nieznajomości słów przedzierających się przez to wydanie. Spojrzał na to, jak woda wylądowała do garnka, by następnie zaczęła się podgrzewać. Był on pełny, widział to. - A to nie jest tak, że dajesz albo same przyprawy, albo z olejem na patelnię, by potem po kilkunastu sekundach je zdjąć? - skrzywiwszy się, chwycił za swoją ultra słodką herbatę, jakby po wypiciu jej tam miał znaleźć odpowiedź. Nie inaczej postąpił Max, chwytając za piwo i posyłając w jego kierunku przepraszające spojrzenie. "Jest w porządku" - przekazał poprzez proste skinięcie głową, choć musiał go pod tym względem jakoś monitorować, by nie przeszło w coś poważniejszego.
Niemniej jednak, jak się okazało, na przekór losu woda postanowiła nagle i gwałtownie wyparować z garnka, który spalił się w trybie natychmiastowym. Odruchowo zgasił ogień i prawie chciał chwycić za niego, aczkolwiek powstrzymał się w ostatniej wręcz sekundzie, ochładzając go poprzez zaklęcie. Zacisnął mocniej zęby, nie wierząc we własny idiotyzm, gdy samemu rozmasował skronie, nie zauważając, jak koszulka już traciła na swojej wartości, odsłaniając spoglądającego spokojnie wilka, który łypał złotymi ślepiami w kierunku już poznanego chłopaka.
- Jeszcze raz, nie może być aż tak źle... - pokręciwszy głową, tym razem bacznie patrzył na garnek, któremu nie chciał pozwolić na nagłe wyparowanie cieczy. Lowell poszukał solniczki, by odpowiednio tym samym posolić wodę. - Więc w sumie to pierwsze chyba trzeba ugotować ryż, może basmati będzie dobry - zaciął się na krótki moment, bo trochę na opakowaniu się to wszystko różniło - a dopiero pod koniec te przyprawy, bo one szybko się zrobią, co nie? - zapytał się jeszcze, czekając na to, aż woda stanie się wrzątkiem.

Mechanika:

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 22:07;

Kostka: 3

Taka samoświadomość była naprawdę ważna i potrzebna każdemu. Niestety często musiała stać się jakaś tragedia, by ludzie chcieli poznać lepiej siebie i powody, dla których są takimi, jakimi są. Ważne było jednak, że mimo wszystko i mimo tego, jak ciężkie to mogło być, Feli zdecydował się na tę ścieżkę, która wydawała się działać. W porównaniu z tym, co działo się zimą, zdecydowanie widać było poprawę.
-To co, dla dobra zwierząt może odpuśćmy ten obiad? - Zaśmiał się, stosując raczej smutniejszy humor, niż typowe śmieszki z sytuacji. Mimo wszystko wciąż kochał żyć i nie chciał tak łatwo z egzystencji rezygnować. Nawet dla zwierzaków szczególnie, że jednym z nich planował się kiedyś stać.
Na słowa Lowella spróbował przybrać najbardziej zakłopotaną minę, jaką poprawił. Ręka powędrowała na kark, a wzrok uciekł gdzieś na bok.
-No wiesz kotek... Ten meczowy stres trzeba było jakoś rozładować.. - "Nieśmiało" spojrzał znów w stronę partnera, po czym wyszczerzył się jak debil. Musiałoby mu odjebać coś więcej niż kończynę, żeby tknął Boyda, choć ostatnio mieli raczej lepsze niż gorsze stosunki. -No tak, ciągle zapominam. - Pacnął się w czoło, bo choć od 7 lat wiedział, że jest czarodziejem i czynnie używał magii, to jednak nie przywiązywał do niej aż takiej wagi.
Słuchał tego, co Feli mówił o gotowaniu, a raczej, co na temat tej sztuki zgadywał i mógł odnieść tylko jedno wrażenie.
-Kurwa, to brzmi prawie identycznie jak eliksiry. A jednak jedno to mój koszmar, a w drugim coś tam łapię. - Podrapał się po podbródku próbując wykminić, co tu z tym wszystkim zrobić i za co się zabrać. -Wiem, wiem. Ale naprawdę je ogarniasz, a jakby nie było lecznicze są najbardziej praktyczne i najczęściej używane. - Potwierdził, bo może i Felek miałby problem z Wielosokowym, ale przynajmniej potrafił ratować ludziom życie i zdrowie, a to była raczej w chuj przydatna umiejętność.
Sam zauważył, że jakoś w jego obecności partner zostawał zazwyczaj nienaturalnie ubrany. Trochę narzekał na ten fakt, ale obecnie i tak musieli się trochę uspokajać. -Kurwa, właśnie! - Pstryknął palcami i bez kolejnego słowa uciekł z kuchni, by po chwili wrócić z małym pakunkiem w ręku. -Kompletnie zapomniałem, że mam coś dla Ciebie! - Wręczył mu paczuszkę, w której znajdował się naszyjnik z kłów niedźwiedzia, który według kanadyjskich wierzeń dodawał siły i odwagi oraz, a jakże inaczej, litrowa butelka syropu klonowego. Sam nie żałował tamtej rozmowy, choć nie cieszył się z faktu, że obecnie mogli wracać tylko do tamtych słów, bo chyba fizycznie żaden z nich nie był w stanie na cokolwiek więcej.
-Dwa woreczki. Się robi! - Wyjął z szafki trzy rodzaje ryżu w woreczkach, jaki to mieli i wskazał dłonią partnerowi, by ten wybrał. Ni chuja nie miał pojęcia, czym to wszystko się różni. -Jezu nie mów tak. Stacey nas zapierdoli. Damy radę! - Pstryknął go w nos, po czym wstawił wodę, co miało zapoczątkować pierwszą ich małą tragedię.
-Mnie nie pytaj. Chyba.. No chyba tak. Spróbujmy. - Powiedział, gdy Feli wyszedł z inicjatywą obróbki przypraw. Jak dla niego brzmiało to sensownie i tyle mu wystarczyło. Przecież nie mogli tak kompletnie polec.
Nie czuł się dumny, że akurat teraz musiał się alkoholizować, ale nie widział innego wyjścia jeżeli chciał zwiększyć szansę kuchni na przetrwanie. Charakterystyczny syk rozległ się, gdy zdjął kapsel z butelki. Przytknął ją sobie do ust, a gdy potężny łyk piwa wylądował w jego gardłe, popił to wszystko ciepłą jeszcze kawą powodując swojemu gardłu niezły szok termiczny.
Dobrze, że Feli chociaż myślał trzeźwo i ochłodził garnek nim Max wjebał go do zlewu.
-Tak, tak jeszcze raz. Kurwa umiem przecież gotować ryż! - Powiedział z determinacją, chwytając nowy garnek i ponownie wlewając do niego posolonej wody. -Basmanti? Brzmi jadalnie dawaj. - Wziął odpowiednie pudełeczko, a następnie dodał ryż do gotującej się już wody. -No tak myślę. To brzmi jak sens. - Zgodził się i pokazał partnerowi gdzie znajdzie wszelkie przyprawy, jakich mogliby użyć, a gdy się odwrócił o mało co nie opluł się ze śmiechu. -Feli... A może waty cukrowej? - Wskazał głową na Bupa, który uznał, że siedzenie w spalonym garnku jest genialnym pomysłem. Solberg wziął istotkę na ręce, co nie było łatwe, bo ta nieźle się już w naczyniu rozgościła i wyniósł poza pomieszczenie, by przypadkiem Bup się nie podpalił i nie został nagle czarnym puszkiem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 22:42;

Lowell był tego świadom, niemniej jednak żałował, że nie udało mu się wcześniej załatwić innych, tego typu rzeczy. Jakby nie było, życie opiera się na różnych schematach, które można zmienić, kiedy są nieprawidłowe - a im wcześniej, tym lepiej. Żałował, że nie mógł być dla wielu osób lepszym kolegą, a Maxa tak krzywdził, niemniej jednak nie mógł cofnąć tego, co się wcześniej stało. Mógł zadbać o to, by ich teraźniejszość i przyszłość były pod tym względem znacznie lepsze.
- Nie, ja nie zamierzam odpuszczać. - uśmiechnąwszy się cieplej w jego kierunku, nie wyobrażał sobie obecnie śmierci. Może życie nie zawsze jest kolorowe, ale jeżeli miał wybierać, to chciał, by te najlepsze momenty przeżyć właśnie z nim, u jego boku. Tyle było mu potrzebne obecnie do szczęścia i o ile egzystencja potrafi być kłopotliwa, o tyle jednak chciał przeżyć własny żywot w taki sposób, by pod koniec móc stwierdzić, że jest z niego dumny.
Felinus założył ręce, już wiedząc, co się szykuje. Wyszczerz był hamowany na rzecz powagi, jakby przyjmował te słowa z pełnym zrozumieniem i je trawił. Brakowało mu takich żartów i naprawdę czuł się lepiej w towarzystwie partnera aniżeli ciągłej pracy i zajmowaniem się uczniami.
- Raz w dupę to nie pedał, więc Callahan nadal pozostaje w stu procentach hetero, co nie? - wyszczerzył się jeszcze widoczniej, bo jakoś nagle zachciało mu się żartować na ten temat. Za drugim razem to po przyjacielsku, za trzecim się zeruje, no i to tak szło sobie własnym rytmem. - Zdarza się, kotek. Wiele czynności możemy robić różdżką, a i tak robimy to ręcznie. - równie dobrze mogli sobie podcierać dupy poprzez Chłoszczyść, a i tak nikt by im tego nie zabronił. Był w dobrym nastroju, choć nadal było po nim widać, że odpoczynek jest wskazany. Nie uważał jednak, by musiał siedzieć cały czas w łóżku.
- Coś? Ty łapiesz, kurwa, wszystko. No jak tak możesz mówić "coś"... - pokręcił z niedowierzaniem głową, kładąc na jego policzkach własne dłonie, by następnie lekko się zaśmiać. Dokończywszy eliksir, nagle sobie o tym przypomniał i czulej zerknął w jego stronę, gładząc opuszkami palców te części twarzy. - To tak, jakbym powiedział sobie, że łapię "coś" z uzdrawiania. A popatrz, wcale tak nie jest. Jesteś zajebisty w tym, co robisz. - pochwalił go całkowicie szczerze, a słowa te brzmiały prędzej jako podziękowanie. Aceso zostało zakończone, choć również przyczyniło się do tego zmęczenia i przeciążenia się. Stuknął jeden raz, drugi raz w mostek. - Wiesz, to, że ogarniam, ale nie na tyle. - uśmiech pojawił się na jego własnej twarzy, by następnie przejść do kolejnego etapu ich rozmowy.
Sam nie wiedział, dlaczego się tak dokładnie dzieje, ale łażenie z rozpiętą koszulką po korytarzu w Hogwarcie nie było tym, co chciał praktykować - ale psotliwa magia mówiła inaczej. Nakazywała ciągłe sprawdzanie własnych ciuchów, choć momentami, gdy rozmawiał z innymi, kompletnie tego nie zauważał. Wilk wówczas uciekał, nie chcąc zostać przyuważonym przez ciekawskie oczy.
- Och, awansowałem na kurwę? No nieźle, muszę zacząć znajdować klientów... - wypił łyk herbaty, zauważając, że ten gdzieś pobiegł, ale nie wiedział, po co i na co. Podniósłszy brwi, gdy oparł się o blat, dzierżąc kubek, zerknął na pakunek, wsłuchując się w słowa, które ten powiedział. Był trochę zdziwiony, ale też rozumiał, dlaczego postanowił akurat dać mu coś w prezencie. Trochę nieśmiało przejął paczuszkę, by następnie ją odpieczętować, zauważając znajdujący się w niej naszyjnik, a tuż obok butelkę z litrem syropu klonowego. - Max, wiesz, że nie musiałeś? - posłał mu ciepły uśmiech, a czekoladowe tęczówki błysnęły charakterystycznie, nawet jeżeli twarz była lekko blada. Przytulił go mocno, wodząc dłonią po ramieniu i zamykając na krótki moment oczy, gdy go pocałował. Było to naprawdę miłe z jego strony, choć syropu obecnie by nie wykorzystał w celach świadomych - niezależnie od tego, jak by to kusiło. - Ja... też coś dla ciebie mam. Ale to po posiłku, dobrze? - powiedział w jego kierunku, zakładając naszyjnik z kłów niedźwiedzia. - Czy to są kły... Jezu, Leonardo by mnie chyba zabił za noszenie czegoś takiego... - pokręcił głową i przetarł oczy, opierając na krótki moment głowę na jego ramieniu. Dopiero po chwili odpoczynku był w stanie pomóc przy gotowaniu.
- Dwa woreczki... - mruknął sam do siebie, przynajmniej tego by nie zepsuł, w związku z czym mógł odetchnąć z ulgą - przynajmniej częściową. - Auć! Od kiedy to jesteś taki brutalny? - aktorsko chwycił się za nos, jakby go to naprawdę zabolało, by następnie odsunąć dłonie i udowodnić, że nic się nie stało. Jeszcze nie wiedział, że przez proste zrządzenie losu ryż z jego rąk miał wyskoczyć z impetem z worka, niemniej jednak o nim kompletnie nie myślał. - Najwyżej zasmrodzimy całą kuchnię i z tego powodu Stacey też nas zapierdoli. - wyszczerzył się, chwytając ponownie za przesłodką herbatę, którą to dopijał duszkiem. Nie zwracał uwagi na to, jak słodka by nie była, bo chodziło tutaj o jakąkolwiek energię do działania.
- Na Merlina, to niezła mieszanka wybuchowa... - głowa wykonała charakterystyczną przewrotkę, gdy zauważył, jak ten połączył zarówno piwo, jak i kawę. Gdy garnek wylądował w zlewie, mogli przejść do dalszych rzeczy, jak chociażby monitorowanie stanu obecnego kuchni. - Ja też potrafię. - doglądał procesu gotowania, choć tutaj popełnił kategoryczny błąd, że w ogóle się za to wziął - a przynajmniej za sprawdzanie. Jeszcze nie wiedział, co się szykuje za plecami, a gdy podniósł głowę, zapinając spodnie, które, gdyby nie szybka reakcja, również by się zsunęły na dół, parsknął słyszalnie śmiechem, widząc białą watę cukrową w spalonym garnku. - Oooo, Biały Uprzywilejowany Puszek wśród czarnych ścian ze swoimi czarnymi odbiciami. Gdzieś już to widziałem... - pokręcił głową z widocznym podniesieniem kącików ust do góry, a gdy partner wyniósł zwierzę, powrócił do ryżu.
- No kurwa! - podniósł głos, zauważając, jak jeden woreczek ryżu pękł i się rozpierdolił po całej wodzie. Zajebiście, pomyślał, nie mogąc na to nic poradzić i nie wiedząc, co w tym przypadku zrobić. - Pierdolę, nie jem, zamówię chyba kebsa... - oparł się dłońmi o blat, schylając głowę na dół, by następnie ją podnieść i po paru głębszych wdechach chwycić za trzeci garnek, by zaklęciami znacząco przyśpieszyć proces gotowania wody i przerzucić pozostały worek do nowego naczynia.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 23:04;

Jemu też tego brakowało. Choć rozumiał, że jego partner obecnie układa sobie dorosłe życie, to jednak wspólnie spędzany czas był naprawdę ważny i Maxa nie obchodziło, co akurat robili, byle mogli robić to razem.
-No nie wiem. Chyba mu się podobało. - Wyszczerzył się jeszcze, bo żarty z Callahana chyba nigdy nie były w stanie mu się znudzić. Wiedział, że Feli podłapie ten humor i kątem oka widział, jak początkowo próbuje się powstrzymać przed wybuchem śmiechu. -Coś w tym jest. - Mruknął, bo taka była prawda. Szczególnie wśród mugolaków takich, jak oni.
-Jeszcze nie wszystko. - Spróbował zażartować, bo choć naprawdę wracał do elków, to jednak wciąż nie czuł się tak pewien, jak kiedyś. Choć nie mógł zaprzeczyć, że Feli w uzdrawianiu był, jest i raczej już zawsze będzie najzajebistszy na świecie. Jednocześnie nie miał pojęcia, że eliksir ukochanego został ukończony. Nie mieli jeszcze okazji o tym porozmawiać, a przez to, co się działo przez te kilka dni, Max nie sięgał nawet po magiczną prasę, czy też nie łaził po sklepach z elkami, by móc zobaczyć nazwisko ukochanego na półce. Wiedział jednak, że i tak jest z niego cholernie dumny.
-Na luksusową dziwkę wynajętą u mnie na pełen etat! - Poprawił chłopaka, nim jeszcze zniknął za ścianą, by za chwilę przynieść mu prezent, jak na dobrego alfonsa przystało. -Daj spokój, Twój jubilerski asortyment sam się nie uzupełni. - Dał mu buziaka w policzek, bo oczywiście, że jak już dorwał biżuterię, to nie było innej opcji, jak podarować ją Felkowi. Sam zachował dla siebie totem i pióro białozora, które znaczyły dla niego naprawdę wiele. -Masz coś dla mnie? Zaintrygowałeś mnie. Gotujmy to szybciej. - Wyszczerzył się i już miał brać się do pracy, gdy Feli zauważył z czego ów naszyjnik jest naprawdę zrobiony. -A może to jego? - Uniósł brew, jakby czekał na odpowiedź, ale oczywiście długo nie potrafił w tej minie wytrzymać. Cholernie brakowało mu takiej atmosfery między nimi.
-Świat zmienia ludzi. - Zażartował tylko, całując go w nos, żeby złagodzić nieistniejący ból po pstryczku. Musiał przecież jakoś się wybronić z tej sytuacji! -No to już szukajmy nowej chaty. - Naprawdę pomysł dopuszczenia ich do garów zdecydowanie nie był najlepszy, ale Max był tak w kurwę głodny, że musiał, po prostu musiał coś zjeść za wszelką cenę.
-Piwo pasuje do wszystkiego. Tak samo jak kawa. - Wzruszył ramionami, choć oczywiście był to żart. Jego żołądek na pewno znajdzie jeszcze czas by zbuntować się przeciw takowemu traktowaniu, ale teraz musiał skupić się na gotującej wodzie, by przypadkiem jej nie spalić.
No i na szczęście się to udało i to naprawdę dobrze. Woda bulgotała czekając na przyjęcie ryżu, a śladu spalenizny nigdzie widać nie było. -Chyba wolę nie wiedzieć. Ale na futro w ryżu ochoty nie mam. Wziął istotkę i kulturalnie wypierdolił do innego pomieszczenia. Nie wiedział, że gdy wróci zastanie syf, kiłę i mogiłę. Wryło go na chwilę, gdy w progu zobaczył, jak cała kuchnia ujebana jest suchym ryżem. Uniósł różdżkę i zaczął pomagać Felkowi sprzątać bałagan, jednocześnie wsadzając do garnka tyle ryżu ile chyba potrzebowali.
-Daj spokój, mamy już połowę! Pozwól, że przyprawy wyjmę może ja. Ty rozgrzej patelnię i wylej na nią olej co? - Zaproponował, grzebiąc wśród pojemniczków z przyprawami i zastanawiając się, co by tu do tego dania mogło pasować.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 23:25;

Mogli robić poważne rzeczy, ale mogli też sobie robić jaja, gdy tuż obok przypalało się cokolwiek. Lowell nie potrzebował żadnej lukrowej otoczki, by móc cieszyć się z tego, że Max był przy nim. Zresztą, każda minuta spędzona z ukochanym była na wagę złota, choć nie chciał, by ponownie coś w stylu właśnie Arabii miało miejsce. Czuł się zobowiązany wręcz do jego ochrony, w związku z czym instynkty może trochę szalały i nie dawały mu spokoju, ale koniec końców miał go ku sobie. Był kimś, na kim mu zależało bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, w związku z czym starał się zrobić wszystko, by nakierować ich wspólne życie na jakąś lepszą drogę.
- Mówisz? A był na górze czy na dole? - oczywiście, że sobie nie odpuszczał z niego żarcików, choć Boyda jako tako rozumiał. Koniec końców łączyła ich utrata pewnych części ciała, choć u jednego wymagało to protezy i nauki jej obsługiwania się, a u drugiego wiązało z niemożnością przekazania genów dalej. Nie żeby na to specjalnie narzekał, skoro i tak obiektem jego zainteresowań był Max. Na kolejne słowa kiwnął głową.
- No to inaczej, znacznie więcej niż inni. I to się liczy! - poprawił go, bo co jak co, ale wiary w ukochanego miał ogrom, w związku z czym nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Kochał go, a nawet jeżeli samemu coś umiał w eliksirach, nie był to ten poziom, jaki przejawiał jego partner. Oboje posiadali różne pasje, aczkolwiek to nie przeszkadzało im w połączeniu własnych ścieżek przeznaczenia. Nie chwaląc się dokończeniem Aceso, nie robił tego umyślnie. Po prostu już od początku ci, którzy wiedzieli, po prostu dowiadywali się tego z prasy. Nie tyle zapomniał, co po prostu... nie widział okazji, żeby o tym fakcie przekazać. A też, nie samymi sukcesami człowiek żyje.
- Stać cię na mnie? - podniósł charakterystycznie brwi, bo o ile dziwką nie chciał być wobec obcych, tak mógł być nią tylko dla niego właśnie. W pewnym momencie nawet wygiął kąciki ust, nie mogąc powstrzymać się przed chichotem pod nosem, gdy sobie to wszystko wyobraził. - Oho? Kto wie, może mam inne źródło zasobów? - oczywiście, że się z nim droczył, choć na krótki moment musiał usiąść, po otrzymaniu buziaka, na krześle. Przymknąwszy oczy, parę razy zamrugał powiekami, biorąc głębszy wdech, a otoczenie zdawało się być na jakiś czas przytłumione. Zakrył oczy dłońmi, krzywiąc się nieco. - Chwilę odpocznę, dobrze? - spojrzał na niego przepraszająco, gdy trochę bardziej pobladł, oparłszy się wygodniej. Nie chciał sprawiać mu problemów i przyczyniać się do nadmiernej troski, ale musiał na krótki moment przysiąść.
Lekko, choć przytłumiony, uśmiechnął się w kierunku partnera, gdy ten pocałował go w nos. To prawda, świat zmienia ludzi. Jedni wracają na lepszą ścieżkę, drudzy się gubią. Ale taka jest kolej życia i najważniejsze, by w ogóle się nie poddawać, jeżeli chcieli razem żyć. Brutalnym nigdy by go jednak we własnym kierunku nie nazwał, bo za każdym razem ten wykazywał się odpowiednią delikatnością, jeżeli ta była oczywiście wymagana.
- Na pewno pasuje do mojej słabej głowy, tworząc piękny duet. - musiał zażartować na ten temat, skoro i tak miał rzeczywiście niską tolerancję na alkohol. Łatwo poddawał się jego działaniu i jeszcze łatwiej nie mógł powstrzymać negatywnych skutków. Doskonale pamiętał, jak wystarczyło tylko trochę ognistej whisky, by narąbać się w cztery dupy, a film się kompletnie urwał, powodując następnie ból głowy i trudności w odbiorze otoczenia; niemniej jednak się na tym nie skupił. Gdy odpoczął bardziej, przystąpił z powrotem do pracy, biorąc głębszy wdech.
- Dodatkowe wartości kaloryczne, nie ma co narzekać. - wyszczerzył się, choć potem się okazało, że wcale tak dobrze nie było, woreczek ryżu się rozpierdolił, wszystko się zasyfiło, a koniec końców musieli to sprzątać. - Na Merlina, przepraszam. - nie był z siebie dumny, choć nie zamierzał popełnić już ani jednego błędu.
- Jasne, nie ma problemu, już się robi! Trochę ino, co nie? - uśmiechnął się nieco zmęczony, kiedy wyjął olej z odpowiedniej szafki, by następnie skorzystać z niego, pierwsze wlewając go na patelnię w, mając nadzieję, odpowiedniej ilości. Po tym czekał tylko, aż ten się nagrzeje, a Max wsypie odpowiednie przyprawy, by te mogły zostać przyprażone. W międzyczasie Lowell skontrolował ryż. - Chyba... jest już gotowy? - zapytał się, nie wiedząc kompletnie, jak to należy interpretować, niemniej jednak liczył na jakieś wsparcie w miejscu, gdzie robiło się naprawdę gorąco od ciągle nagrzewających się od ognia garnków.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Wrz 30 2021, 23:43;

Lukrowana otoczka ni chuja im nie pasowała. Byli sobą i choć często wiązało to się z czymś ciężkim do przetrawienia, tak teraz sprawiało, że mogli cieszyć się swoją obecnością we względnym spokoju. To, co dziś się tu odkurwiało, zdecydowanie było bliższe wizji, jaką miał Max, gdy proponował Lowellowi wspólne mieszkanie.
-Kurwa, pytasz... - Przewrócił oczami, jakby odpowiedź była oczywista, a on nie miał zamiaru na tak durne pytania odpowiadać Oczywiście wciąż czuł się chujowo z tym, co Callahana spotkało i tamten dzień nawiedzał go, gdy tylko opuścił gardę, ale starał się jakoś przechodzić z tym do porządku dziennego, skoro nie miał mocy cofania czasu. Westchnął tylko dając znać, że z braku laku taką odpowiedź zaakceptuje.
-O to Ty się nie martw. Ja znajdę fundusze. - Wyszczerzył się, po czym pozwolił ukochanemu odpocząć. Nie było idealnie. Do takiego stanu brakowało jeszcze wiele, ale przynajmniej Feli był już w stanie na tyle nie spać, by wchodzić z nim w jakąkolwiek porządniejszą interakcję, a to już było coś! Zawsze starał się podchodzić do niego szczerze, choć nie lubił kierować w jego stronę agresji. Zazwyczaj jeżeli naprawdę już był wkurwiony, po prostu pizgał czymś o ścianę, lub walił pięścią w najbliższy twardy przedmiot. Nie wyobrażał sobie jednak ruszyć na niego, jak na Lennoxa, czy Boyda. Zdecydowanie nie.
-Coś w tym jest. Zaproponowałbym Ci też, ale nie wiem, czy... - Wskazał na butelkę, po czym ponowił pomieszanie, bo nawet był to ciekawy smak, jakiego się nie spodziewał.
-Daj spokój, pozbiera się! - Machnął ręką, by następnie machnąć różdżką. Ryż już się gotował, więc mieli jakieś dziesięć minut, by zająć się całą resztą. Wydawało się to proste, ale przy ich zdolnościach, wszystko mogło się wydarzyć.-No chyba żeby za tłusto nie było. NIE WIEM. Nie pytaj mnie. - Zaznaczył po raz kolejny, że robi wszystko zajebiście na czuja i sam nie wie, gdzie ich to zaprowadzi. Miał nadzieję, że nie do szpitala albo grobu.
Gdy patelnia się rozgrzała, a olej zaczął skwierczeć, Max wysypał na naczynie przyprawy, które zdawały się mieć cokolwiek wspólnego z krajem, z którego wywodziła się ta potrawa i... patrzył.
-Skąd mam wiedzieć, kiedy to będzie gotowe? - Zapytał partnera, stając obok i obejmując go w pasie, by złożyć swoją brodę na jego ramieniu. Machnął jeszcze różdżką, by raz po raz zamieszać zawartość patelni. -Wygląda... Jak ryż. Więc chyba tak. - Powiedział, po czym zabrali się za odcedzanie tego cudu natury. Max uszykował zastawę, by następnie ponakładać im porcje ryżu i czekać aż przyprawy będą gotowe do dodania.
-To co, czas na wielką chwilę? - Powiedział, gdy już wszystko wylądowało na stole. Uniósł widelec do ust i nieco na wstrzymanym oddechu wziął pierwszego kęsa, by przekonać się, jak im ta cała żenada wyszła naprawdę.


Jedzonko:


//zt

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyPią Paź 01 2021, 09:47;

Lowell o tym wiedział. Cieszył się, że związek nie powodował nagle, że zaczęli do siebie podchodzić inaczej, ubierając to wszystko w lukrową otoczkę, jaka to towarzyszyła zazwyczaj w pierwszych miesiącach. Otóż, kiedy Felinus myślał o wspólnym mieszkaniu, tak to sobie właśnie wyobrażał - żarty z tematów najróżniejszych, harmider w kuchni i wychodzące z tego gesty. Był zadowolony, choć niestety równie zmęczony. Regenerując się, potrzebował trochę więcej czasu, dlatego nie czuł się jakoś specjalnie dobrze, choć chciał w tym wszystkim uczestniczyć. Wiedział, iż taka jest kolej rzeczy.
- Oczywiście, że pytam! - wyszczerzył się jak głupi do sera, nie mogąc powstrzymać się przed takimi żarcikami. Co jak co, ale rzeczywiście Callahan potrafił być inspiracją do ich rozmów, w związku z czym być może było to dziwne, ale na pewno specyficzne. Do niego nic nie miał, no poza tym, co miało miejsce przy pierolniku na kanapie.
Usiadł na ten krótki moment, chcąc zaczerpnąć odrobiny odpoczynku. Nadal potrzebował się odpowiednio zregenerować, w związku z czym musiał trochę odsapnąć od tego wszystkiego, biorąc głębszy wdech. To, że czuł się dobrze wcześniej, nie oznaczało, że podczas większego wysiłku również będzie czuł się tak samo. Obserwował zatem kolejne poczynania partnera, kończąc ultra słodką herbatę, która miała na celu dodać mu trochę energii. No, nie zadziałało nadmiernie i z widoczną mocą.
- Niee, odpuszczę sobie. Wiesz, mam leki... - pokręcił przecząco głową, spoglądając w jego kierunku. Mimo to połączenie kawy i piwa mogło być czymś dobrym, co będzie musiał sprawdzić po powrocie do pełni sił. Na następne słowa pokręcił głową, bo naprawdę coś zepsuł i jakoś nie widziało mu się wpierdalać porcji należącej do partnera. - Okej, to dam tylko trochę... - mruknąwszy, na szczęście ani butelka nie pękła, ani nic innego się nie stało, więc mogli działać odpowiednio. Na oko ciężko było cokolwiek ogarnąć, niemniej jednak czuł się w tym co najmniej dobrze, dlatego kontynuował. - Eee... - spojrzał na niego, zacinając się na ten krótki moment niczym stary telefon, któremu nawet piąta klepka nie pomoże.
Minęło parę sekund, wtulony lekko w partnera poprzez przybliżenie głowy do jego własnej. Dlaczego tak nie mogło być zawsze? Nie miał bladego pojęcia, choć wiele by dał, żeby się to wszystko nie kończyło.
- Aż aromat przypraw rozniesie się w otoczeniu? - powiedział po chwili zastanowienia, dając mu buziaka w policzek. - Współczuję twojej szyi, możesz dać śmiało podbródek na moją głowę... - trudno było się powstrzymać przed tym komentarzem, gdy wiedział, że różnica wzrostu była znacząca, aczkolwiek nic sobie z tego nie robił. Tacy po prostu byli, a dopóki we własnych ramionach mogli czuć się bezpiecznie, to się najbardziej liczyło. Mogli zarówno dawać wsparcie, jak i je odbierać - i było to coś kompletnie naturalnego. - Tak, to jest ryż. To jest idealne miejsce na ryż. - potwierdził, jakoby miał przed sobą otwartą klapę od samochodu i go diagnozował. A jak wiadomo, z tą wiedzą naprawdę różnie bywa.
- Najwyżej mamy łazienkę i będziemy do niej śmigać co chwilę... - prychnął z widocznym rozbawieniem, kiedy to wszystko zostało zastawione, więc mogli ostatecznie skupić się na degustacji. Lowell z pewnym ryzykiem wziął jeden większy kęs. - Ej, nie jest AŻ TAK źle! - przełknąwszy, oddał się w ramiona jedzenia, by następnie, po spędzonym czasie na posiłku, zasnąć na kanapie bez większego ostrzeżenia, oddając się w ramiona odpoczynku.


+
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyPią Paź 01 2021, 10:35;

Musiał w końcu ruszyć do przodu, a nie był w stanie tego zrobić, jeżeli nie zacznie bardziej się otwierać przede wszystkim na własnego partnera. Postanowił więc dzisiaj podjąć pierwszy, nieśmiały krok w stronę poprawy sytuacji.
Nieśmiało podszedł więc do partnera, jakby wciąż wahając się, czy dobrze robi, czy też niekoniecznie, ale ostatecznie uznał, że teraz już nie ma co się wycofywać i trzeba spiąć dupę i przestać być pizdą.
-Feli. Chciałbyś może...? Wiesz, nie nalegam, to nic super ważnego, tak sobie pomyślałem tylko.. Chcesz mi w czymś pomóc? - Nieco chaotycznie to z siebie wyrzucił, ale ostatecznie musiał zacząć dopuszczać partnera do siebie, a najłatwiej było mu zacząć od drobnostek. Wskazał na stojący w kącie stary kociołek, którego nie używał już praktycznie od trzeciej klasy, ale oczywiście żal mu było go wyrzucić. Nie chciał jednak marnować swojego samomieszalnego, który świecił jeszcze nowością i zajebiście mu służył. Gdyby coś pierdolnęło, wolał spisać na straty coś, z czego i tak już nie było większego pożytku.

@Felinus Faolán Lowell

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyPią Paź 01 2021, 11:36;

Lowell mógł obecnie robić trochę więcej rzeczy. Nadal nie są dużo, żeby się nie przeciążyć, niemniej jednak czuł się znacznie lepiej niż w pierwszym dniu po teleportacji wprost ze szpitala. Nic dziwnego, że starał się angażować w życie partnera, choć z oczywistych względów się nie narzucał. Coś tam robił, coś tam nawet z nim ugotował, ale nadal to nie było to, z czego mógłby uznać, że jest w pełni dumny. Mimo to nie napierał na siebie, choć wymagało to odpowiedniej siły oraz woli - koniec końców był stworzony do pracy. Nie chciał sprawiać kolejnych zmartwień partnerowi, więc w sumie to albo spał, albo leżał, albo robił coś zaskakująco lekkiego jak na jego własne możliwości.
W tym momencie czytał sobie Wizbooka, sprawdzając, co tam u tych starych lub mniej znajomych. Nie zmieniał jednak własnego statusu - nie czuł się na siłach, by cokolwiek na razie tam zamieszczać. Co prawda marnował wyzwanie, którego się wcześniej podjął, acz nie mógł na to nic poradzić; tym bardziej, że jego wzrok został umieszczony na partnerze, który najwidoczniej nie potrafił się w pewnym stopniu wysłowić. Zauważywszy tę dozę nieśmiałości, postanowił zrezygnować z podnoszenia brwi do góry i jakiegokolwiek oceniania.
- Wiem, że nie nalegasz, skarbie. - pokręcił głową, chwytając go za dłoń i tam muskając jego skórę, by nieco dać mu tego wsparcia w wysłowieniu się. Nie wiedział zbyt wiele na temat wynalazków ukochanego, co wynikało z tego, że ten raczej się z nimi krył. I Felinusowi niespecjalnie to przeszkadzało, akceptując chęć uzyskania odrobiny prywatności. - Oczywiście, że chcę... w czym konkretnie? - wstał i się leniwie, niczym kot, rozciągnął, odgarniając z siebie pościel, by następnie zarzucić trochę więcej ubrań, niż tyle, w ilu przywykł spać. Następnie pocałował go w policzek. - Kociołek? Będziemy coś warzyć? - dopytawszy się, nie wiedział, z czym tak naprawdę ma do czynienia, ale cieszyło go to, że partner angażował go w pewne rzeczy, które pozwalały im na wspólne spędzanie czasu. Nie wiedział, czy to wpływ ich wspólnej rozmowy, czy kwestia spędzania z nim większej ilości czasu, ale był z niego wewnętrznie dumny.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyPią Paź 08 2021, 23:47;

Warzenie eliksiru Aceso
Składniki: x1 Kora drzewa wiggen, x1 Księżycowa rosa, x1 Korzeń asfodelusa
Sprzęt: srebrny kociołek, samoodmierzająca fiolka
Ilość porcji: 3

Autorska formuła została puszczona w świat, ale nie zamierzał, jak żeby inaczej, płacić za nią krocie. Koniec końców posiadał jeszcze składniki, część zapasów uzupełnił poprzez list do sklepu zielarskiego, a więc nic dziwnego, że z czasem w jego rękach znalazły się składniki potrzebne do uwarzenia Aceso. Zbliżał się dzień, w którym to mieli wszyscy - a raczej część - spróbować przeciwdziałać klątwom, które to uprzykrzały życie osobom mieszkającym na terenach Wielkiej Brytanii. Nic dziwnego zatem, że i w kociołku funkcjonowała baza, a z czasem ta bulgotała radośnie, udowadniając, że temperatura wzrosła do odpowiedniego poziomu, a bąbelki radośnie pryskały nad powierzchnią.
Zmniejszył ilość płomieni, nie pozwalając na to, by ciecz przypadkiem odparowała w nadmiernej ilości ze srebrnego kociołka. Może specem od eliksirów nie był, ale recepturę własnego tworu znał na pamięć, w związku z czym gładko i bez najmniejszych problemów zabrał się za utarcie korzenia asfodelusa na odpowiednie kawałki, by następnie przygotować tym samym olejek z księżycowej rosy. Tojadu nie było, była za to kora drzewa wiggen, która także wymagała odpowiedniej obróbki - pomijając już fakt tego, że musiała znaleźć się w odpowiednich kawałkach. Pierwsze składniki pochodzenia roślinnego zawitały w kociołku, zmieniając barwę w prawidłowy, subtelny sposób. Połączywszy warstwy olejku, rozrzedzony korzeń asfodelusa powoli zaczynał tworzyć jedną, widoczną całość ze substancją. Pięć minut. Ustawiwszy zegar, nie zamierzał tego sknocić, skoro znajdował się całkiem blisko utworzenia charakterystycznego wywaru o drobnych, czerwonych drobinkach. Był to pierwszy krok do sukcesu, a kiedy już czuł się trochę lepiej... chciał innym pomóc. A przede wszystkim uniknąć kolejnych przykrości.
Odpowiednie ruchy - w ilości sześciu sztuk zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara - zwieńczyły cały proces tworzenia, pozwalając na uzyskanie końcowego, zadowalającego rezultatu. I kiedy to mikstura leniwie ostygła w kociołku, Lowell przelał ją do odpowiednich flakoników, by następnie wyczyścić własny sprzęt, będąc częściowo przygotowanym na nadchodzące wydarzenie.

[ zt ]
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyWto Paź 12 2021, 23:47;

Klątwa: Nie działa
Czekoladowa żaba: Wilfred Elphick

Dlaczego z takim trudem mu to przychodziło nie miał pojęcia. Możliwe, że było to związane z faktem, że nie chciał wciąż polegać na pomocy innych i potrzebował jakiegoś własnego osiągnięcia, by udowodnić sobie swoją wartość. W tej chwili co prawda bardziej robił to, by nieco się przed ukochanym otworzyć, bo był pewien, że prędzej czy później z runami by sobie poradził, ale i tak powodowało to u niego dość spory dyskomfort, który objawiał się w niepewnej mowie i wycofanych gestach.
Nie zdziwił się wcale, gdy Feli chwycił go za dłoń i zgodził się na wspólną pracę. Co prawda nie powinien się jeszcze przeciążać, ale przecież Max nie miał zamiaru tego od niego wymagać.
-Wyjątkowo.... nie. - Spojrzał na niego, po czym jeszcze raz na kociołek i westchnął głęboko. Nie wiedział od czego zacząć, bo miał wrażenie, że wszystkie słowa mogą zabrzmieć jakoś nie na miejscu, ale przecież musiał wprowadzić go w temat jeżeli przed chwilą poprosił o pomoc. -Chodzi o to, że... - Spojrzał na niego, szukając nieco odwagi w czekoladowych tęczówkach, choć te równie często co dodawały otuchy, po prostu go onieśmielały. -Po tym wszystkim co się wydarzyło pomyślałem, że przyda mi się... w sumie to nawet nam... trochę zwiększone bezpieczeństwo. Wiem, że pracujesz nad Aceso i starasz się uważać, ale wiesz jak jest z eliksirami. Nie zawsze mamy na wszystko wpływ. - Zaczął coraz śmielej się rozgadywać, po czym wyciągnął notes z notatkami i pokazał Felkowi to, co już zdążył tam zapisać na temat run, jakie chciał użyć przy tym projekcie. -Pomyślałem, że mogę jakoś zabezpieczyć swój kociołek przy pomocy run. Pierwsze próby podjąłem już w Kanadzie, ale coś w tym układzie nie zagrało i spowodowało spalenie materiału. - Podszedł w końcu do swojego starego kociołka, dokładnie przejeżdżając po wewnątrz dłonią, by zapoznać się z jego strukturą. Już zapomniał jaki wyżarty od wszelkich eksperymentów był i jak wiele ubytków powstało wewnątrz naczynia.

@Felinus Faolán Lowell

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptySro Paź 13 2021, 08:37;

Sam kiedyś nie potrafił prosić o pomoc, przede wszystkim chcąc samemu do każdej rzeczy dojść. Do kupienia domu, który jednak wymagał teraz remontu (a z jakim to nie miał obecnie sił, by się przemęczać), do uwolnienia matki przed wpływem ojczyma, który ją uzależnił od siebie - to wszystko miało w sobie cechy samodzielności. Nie chcąc jej porzucić, ciężko było na początku w ogóle o cokolwiek się zwrócić w najróżniejszym kierunku - czy to Maxa, czy to kogoś innego. Z czasem jednak zrozumiał, że jest to naprawdę naturalna kolej rzeczy i jeżeli samemu może pomagać innym, tak też może od innych co nieco jej wymagać. Albo inaczej - poprosić, jako że relacje międzyludzkie nadal są tym, w czym się nie odnajduje do końca, ale progres wystarczający zrobił do pewnego, widocznego momentu.
Dlatego stawiał na proste gesty, które miały go poniekąd zachęcić do dalszego wysłowienia się, niemniej jednak wiadomo - różnie to mogło wyjść. Mimo to nie napierał, podchodząc ze spokojem do tematu, który to ukochany rozpoczął, by dać mu trochę tej przestrzeni i umożliwić poukładanie wszystkiego pod kopułą czaszki. Czekał zatem, raz po raz gładząc kciukiem wierzch dłoni, gdzie skóra była znajoma, a dotyk specyficzny.
- Wyjątkowo? - podniósł kąciki ust do góry, nie wymagając jednak odpowiedzi, dlaczego "wyjątkowo". Przecież ich aktywności nie sprowadzały się tylko i wyłącznie do jednej rzeczy, bo równie dobrze pamiętał spotkanie Laboratorium Medycznego, gdzie pomagał w przeprowadzaniu sekcji zwłok szczurów. Ot, wiedział, że eliksiry nie wiążą się tylko i wyłącznie z warzeniem. Musnąwszy jeszcze raz palcami dłoń, usiadł sobie wygodniej, dając nieco miejsca partnerowi, jeżeli ten potrzebował po prostu zmniejszyć ciężar nakładany na własne kończyny dolne. W pełni położył gdzieś magiczną, społeczną książkę na bok, gdy siedział na krańcu łóżka, a na szczęście zbyt wiele osób do niego nie pisało. 
- Tak uważasz? - brew powędrowała widocznie do góry, by następnie na twarzy Lowella pojawiło się zamyślenie. Owszem, bezpieczeństwo było, jest i będzie ważne, gdzieś wewnątrz klatki piersiowej poczuł ciepło, że ten o tym pomyślał, niemniej jednak pewna nazwa spowodowała częściowe zmarszczenie brwi. - Aceso... - zamyślił się na krótki moment, by następnie dosłownie walnąć się dłonią w głowę, pozwalając jednak Maximilianowi się wysłowić. Nie chciał mimo wszystko mu przerywać. - Tak, tak, wiem, że nie na wszystko. Wystarczy lekko kiczowaty składnik i cała zawartość może ozdobić nie tylko sufit, ale też i osobę warzącą. - skrzywienie postanowiło zawitać na jego twarzy, ob zawsze miał problemy ze zwykłymi miksturami.
- Użycie run... - jeszcze odniósł się do tego, gdy usłyszał runy. Ostatnio go jarały klucze henochiańskie, których to nauczył się nieco rysować, ale to futhark starszy wiódł prym względem run protekcyjnych. - Ej, to jest zajebisty pomysł! - do tego stopnia zajebisty, że aż zdziwił się, iż żaden z czarodziejów na to nie wpadł, a społeczność magiczna nadal żyła sobie w czasach średniowiecza. - Jakie pierwsze próby? Co poszło nie tak? Jakich run użyłeś? Czy prawidłowo je narysowałeś? Czy jak to robisz? - i już, mimo widocznie bladej twarzy, na jego twarzy rozkwitł uśmiech, a udo zaczęło skakać do góry z ekscytacji. To była jedna z tych reakcji, których nie potrafił powstrzymać, świadcząca o myśleniu i mocnym zaintrygowaniu tematem. Potem jeszcze bardziej było to widoczne.
- No właśnie, Aceso! - ponownie miał ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło, by następnie dość szybko i gwałtownie wstać, z szafy i własnych notatek wyciągając pewne rzeczy. Nie tylko oficjalny, prawidłowy przepis, ale także dokumenty potwierdzające byciem osobą, która stworzyła miksturę. - Prace nad Aceso dość niedawno zakończyłem! Kotek, eliksir DZIAŁA, dziękuję! - jeszcze szerzej się uśmiechnął i po prostu się mu rzucił w ramiona, bo innej możliwości w ogóle nie widział. Był niczym podjarany każdym tematem teraz dzieciak otrzymujący prezent na Gwiazdkę, który reagował nader aktywnie i wcale nie zamierzał z tego obecnie rezygnować, nawet jeżeli był słabszy, przytulenie nie posiadało w sobie aż takiej siły, a musiał wziąć też głębszy wdech, męcząc się widoczniej. - Pamiętasz to, jak warzyliśmy go wcześniej? No otóż okazało się, że nie dawał żadnych skutków ubocznych, a testy ujawniły, że właściwości przekazuje wręcz idealnie! - cieszył się, że Max mu pomógł pod tym względem. Osobiście uważał, że bez jego wiedzy brnąłby niepotrzebnie w krew salamandry, a tak to mógł osiągnąć efekty znacznie szybciej.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptySro Paź 13 2021, 12:34;

Sam nie prosił o pomoc przez większość życia czując, że poniekąd jest po prostu sam. Ważniejsze sprawy były dla niego na tyle osobiste, że nie potrafił wyobrazić sobie, by ktokolwiek był w stanie mu w tym temacie ulżyć, a przy prostych rzeczach po prostu nie było sensu pytać o wsparcie. I tak tkwił poniekąd w tym błędnym myśleniu, raz po raz wyrywając się z niego na moment, by po chwili znów powrócić do radzenia sobie że wszystkim samemu.
-Nooo... Znaczy coś tam wrzucić będzie trzeba, ale po kolei. - Użył takich słów że względu na przeznaczenie kociołka. Zazwyczaj jak do niego podchodził to pracował nad jakąś mikstur. Sekcja szczurów, którą wykonali wtedy w lochach naprawdę wiele mu rozjaśniła, a notatki z tego miał skrzętnie zapisane w odpowiednim miejscu i nie raz studiował to, co się tam znajdowało.
-Tak....trzeba. - Czy tak uważał nie był do końca pewien, ale wiedział jedno - nie miał siły na kolejne problemy w ich relacji spowodowane własnym idiotyzmem. Nie chciał tego i dodatkowo naprawdę chciał zadbać też o bezpieczeństwo partnera. Uważał więc, że choć tyle może zrobić. Na więcej chwilowo nie miał pomysłu.
Sam uniósł pytająco brew, gdy zauważył jak Feli wali się dłonią w głowę na wspomnienie jego eliksiru. Nim jednak zdążył zapytać, partner pociągnął temat jaki Max zapoczątkował.
-No dokładnie. Nie chcę wracać do Munga i nie chcę byś Ty tam wracał nawet jeżeli tylko by mnie odwiedzić. - Jeszcze raz podkreślił główne intencje, jakie za tym wszystkim stały, po czym przeszedł do konkretów.
-Początkowo myślałem o jakimś zaklęciu, ale te trzeba by było odnawiać no i nie jestem w tym za dobry. Runy kumam nieco lepiej. - W duchu ucieszył się, że partner uważa ten pomysł za godny uwagi. Widział to nie tylko po jego słowach ale i mowie ciała. Sam nie był pewien czy go aż takie genialne, ale było na pewno warte spróbowania. -Tutaj masz osiem run, które chciałem wykorzystać. Wiem, że muszę stworzyć konkretną kombinację, jakiś symbol, który by je uaktywnił, ale nie mam pojęcia jaki. Próbowałem tego... - Wskazał na odpowiedni rysunek w swoich zapiskach. Nie było to nic skompilowanego. Kształt przypominający owal z wpisanymi w niego runami w kolejności od najsilniejszej do najsłabszej. -Totalna klapa. Spalenizna i w ogóle. - Podsumował kanadyjską próbę, jakiej podjął się przy obiedzie. Wiedział, że nie od razu osiągnie sukces ale szczerze liczył na coś lepszego.
-Co z nim? - Zapytał w końcu, gdy wywar Felka ponownie wypłynął w trakcie rozmowy. Patrzył uważnie, jak ukochany wyjmuje kolejne papiery i wręcza mu je. Gdy usłyszał kolejne słowa na jego twarzy przez ułamek sekundy pojawiło się zaskoczenie, a następnie Max cały się rozgromienie mocno ściskając partnera i opsypując jego głowę pocałunkami. -Chryste, kotek, gratulacje! Jestem zajebiście szczęśliwy i dumny! Wiedziałem, że Ci się to uda! - Zaczął naprawdę szczęśliwy z sukcesu partnera. Nigdy nie wątpił w jego umiejętności, a widok jego w takim stanie tylko polepszał humor nastolatka. -Jak się czujesz jako oficjalny eliksirowar i zbawca ludzkich ciał? - Zapytał nieco żartobliwie jeszcze mocniej go ściskając. Był tak cholernie dumny. -Trzeba to uczcić! Masz jakieś specjalne życzenie ? Może dziś wieczorem? - Nie wyobrażał sobie nie oddać się świętowaniu sukcesu Felka. To było naprawdę coś, z czego mógł być dumny i wręcz powinien.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptySro Paź 13 2021, 14:12;

Asystent nauczyciela uzdrawiania miał jednak nadzieję, że drobnymi krokami uda się coś w tej kwestii zmienić. Za każdym razem, gdy rozmawiali szczerze, następnie nadchodził okres, gdy ponownie się od siebie wycofywali, żeby spowodować kolejne pęknięcie, kolejny rozłam. Miał już tego poniekąd dosyć, choć bał się, że ramiona przeszłości będą za nim kroczyć aż do końca.
- Takie jest jego przeznaczenie. Chyba że chcemy nadać mu miano chińskiego wazonu o bardzo wysokiej wartości. - trudno było sobie z tego nie zażartować, niemniej jednak podchodził do tematu, który zaczął mu przedstawiać Max, dość uważnie, jako że interesował się najróżniejszymi tematami, a też nie potrafił przejść obok tego obojętnie. - To dobrze. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało podczas tworzenia eliksirów. - te słowa obarczone były nie nutą, a całym brzemieniem szczerości, która to przejęła prym. Nie chciał, by cokolwiek mu się złego przydarzyło, w związku z czym temat był naprawdę ważny, jeżeli Max chciał brnąć dalej we własną pasję; potem, jak żeby inaczej, przypomniał sobie o Aceso.
- Odwiedzić? Panie, łóżko bym wykupił, dostęp całodobowy wręcz! Łóżko obok ciebie i się nie ruszam ani na krok. - wyszczerzył się, chcąc nieco zażartować. Co jak co, ale zapewne wartowałby przy jego stanowisku niczym pies, w związku z czym te słowa wcale nie były tak dalekie od prawdy. Niemniej jednak pozwolił mu kontynuować, wsłuchując się w następne słowa. - Zaklęcie miałoby sens, ale tak naprawdę... trudno byłoby monitorować jego stan. - przyłożywszy palce do własnego podbródka, nieco się nad tym zastanowił, by następnie parę myśli przeszło mu przez tę czuprynę. Im intensywniej myślał, im bardziej się nakręcał, tym wszystko pozostawało jeszcze bardziej widoczne pod względem jego reakcji. Był w stu procentach wiarygodny.
- Okej, daj, spojrzę... od razu mówię, że nie jestem nader doświadczony pod tym względem. - zaśmiał się nieco, by przejrzeć notatki, jakie to posiadał Max. Coś mu jednak śmignęło w głowie i wcale nie był to ból głowy, a pierwsza rzecz, która najbardziej go zastanowiła, bo od razu rozpoznał, w jakiej kolejności te szły. - Hmm... Nie no, tak mi się wydaje, kotek, że raczej nie powinny te runy iść od najsilniejszych do najsłabszych. - zmarszczył brwi, drugą dłonią powstrzymując kolano, które podskakiwało, by następnie się na nie wkurzyć i ostatecznie założyć nogę na nogę. Mimo to poruszał nią nadal. - Każda runa ma swoją słabą i mocną stronę, właściwość runy odwracalnej lub nieodwracalnej oraz charakter, jak również archetypy. Umieszczając je po kolei, zgodnie z ich siłą, bodajże, jak się nie mylę, zwiększasz właściwości potencjału tych pierwszych, mocnych, ale te ostatnie mogą niwelować efekt. Powinny być one poustawiane tak, by kolejność zwiększała potencjał, najlepiej w parach. A przynajmniej tak uważam. - odpowiedziawszy, trudno było się na ten temat nie rozgadać. Trochę zagłębił się w różne typy run, ale czarnomagiczne nie wchodziły w ogóle w grę.
Potem temat rozmowy przeszedł na eliksir, który tworzył od końca stycznia, tudzież początku lutego. I o ile wcześniej były to tylko notatki i założenia, o tyle jednak teraz mógł się pochwalić pełnym, prawidłowym ich działaniem. Aceso powstało, działało, zostało zatwierdzone, a do tego możliwe do zakupu. Miał prawo być z tego dumny i nie bez powodu był, wtulając się mocniej w ramiona partnera. - To też jest twoja zasługa, pamiętaj! - powiedział, gdy został obsypany niezliczoną ilością całusów, rozpromieniając się jeszcze bardziej. Uśmiech zakwitł na jego twarzy w widoczny sposób, jakby ukazując tym samym jedną z najcieplejszych jego stron. - Oficjalny eliksirowar? Przecież nawet kursu nie mam! Co najwyżej jestem nim na lewo. - śmiech przedostał się do otoczenia, gdy zerknął czekoladowymi tęczówkami w kierunku ukochanego. - Zbawca ludzkich ciał... no, to brzmi już znacznie atrakcyjniej. - wyszczerzywszy się, trudno było o inny scenariusz. Max naprawdę oferował mu ogrom wsparcia podczas tworzenia mikstury, za co był mu cholernie wdzięczny.
- Eeeeee... kompletnie nie mam pojęcia. Możemy sobie coś zamówić bardziej ekskluzywnego do żarcia, alkoholu specjalnie nie mogę, ale myślę, że pół lampki wina raczej mi nie zaszkodzi. - tak naprawdę mieli wiele możliwości spędzenia ze sobą czasu, bo Lowell niespecjalnie widział się w sytuacji wychodzenia gdziekolwiek i jakkolwiek. Tak naprawdę nie musieli jakoś specjalnie tego świętować, niemniej jednak skoro mieli możliwość, to chciał, by spędzony czas z ukochanym został w jakiś sposób zapamiętany. Nadal się uśmiechał szeroko, nie mogąc powstrzymać się przed naturalną reakcją, gdy jednak na salony weszły te uczucia bardziej widocznie pozytywne. - Dziś wieczorem jak najbardziej odpowiada, bo mamy ze sobą styczność praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, co nie? - podniesione kąciki ust do góry wcale nie opadały, oddając pełną paletę posiadanych uczuć, tych radosnych.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptySro Paź 13 2021, 15:24;

Prychnął lekko rozbawiony choć myśl, że jego kociołek mógłby służyć za porcelanę nieco skrzywiła mu flaki. Prędzej dałby sobie wyciąć obydwie nerki, wątrobę i płuca.
-Ten tutaj raczej wysokiej wartości nie przedstawia. - Wskazał na zmęczony życiem kociołek, który wyglądał jak totalne przeciwieństwo cudu świata. Prędzej nadawałby się na złom. O ile w ogóle.
-Ryzyko jest w to, wpisane. Nie chcę jednak, by byli tak nierozłączne jak kiedyś. - Przyznał równie szczerze. Nie mógł obiecać, że od tej pory żaden eliksir jakiego się podejmie nie zrobi mu krzywdy. Obydwoje musieli zdawać sobie z tego sprawę szczególnie, że Max nie lubił trzymać się wyznaczonych przepisów. Chciał jednak to ryzyko zmniejszyć jeżeli istniała takowa możliwość.
-Oho! Na pewno by nas tam kochali nie ma co. - Zaśmiał się, wyobrażając sobie ten widok. Raczej nie uważał by w ogóle było coś takiego możliwe a też nie chciał by Feli zbyt mocno postarał się o dotrzymanie mu towarzystwa na oddziale. Zdecydowanie nie pomogłoby to jego hipotetycznej rekonwalescencji.  -To też. Dlatego sięgnąłem po runy. No i myślałem, że zgodnie ze starą tradycją zadziałają. To tak jak te wszystkie algizy na dziecięcych łóżeczkach i inne pierdoły. - Pociągnął temat, po czym zajęli się bliżej sporządzonymi notatkami. Nie wymagał ekspertyzy. Feli nie był przecież mistrzem runiarstwa, ale też zdołał przecież opracować zaklęcie, które miało z nimi wiele wspólnego, więc na pewno ogromną wiedzę musiał posiadać. Przynajmniej według Maxa, który zawsze ogromnie wierzył w wiedzę i umiejętności partnera.
-Tak mówisz? W sumie to wydaje się zbyt oczywiste... - Samemu zmyślił się nieco, bo dzięki Felkowi zobaczył coś, co wcześniej nie wydawało mu się aż tak podejrzane. Wziął szybko długopis i zaczął skrobać inne możliwości. -Większość z tych run odwrócona ma ten sam potencjał. Trzeba pewnie jednak odpowiednio je zbalansować. Jak myślisz, co ustawić na początek? Myślę, że ta runa powinna mieć największe znaczenie,w końcu chroni przed ogniem i wspiera kowali, co może mieć tu odzwierciedlenie. - Mówiąc wskazywał na odpowiednie symbole, by ukochany był na bierząco z jego tokiem myślowym. Po początkowej nieśmiałości nie było już śladu, gdy w końcu w pełni zajął swój umysł pracą.
Spojrzał na niego zdziwiony słysząc pierwsze słowa. Kompletnie tak nie uważał i raczej tego nie ukrywał.
-Daj spokój mój wkład był praktycznie zerowy. To Twój sukces! - Powiedział, bo po pierwsze nie dopuszczał myśli, że jego pomoc miała jakiekolwiek znaczenie, a po drugie uważał że cała zasługa powinna iść do Felka. Zasługiwał na to. -No tak kurs.. - Prychnął, choć nieco przygasł. Wciąż czuł się jak totalna porażka po tym, jak nie potrafił zdać od razu tak prostego kursu. -Wiesz,możesz zacząć od mojego ciała, nie będę ani trochę narzekał. - Uśmiechnął się zawadiacko, po czym złożył na jego twarzy jeszcze kilka pocałunków. Był naprawdę cholernie dumny.
-Co tylko sobie życzysz. - Pasowała mu ta opcja. Spokojny wieczór na uczczenie wielkiego sukcesu. -Bardzo mi nie przykro z tego powodu wiesz? - Kochał go i w tym momencie nikt, kto by ich widział nie miałby żadnych wątpliwości. Widać to było z szmaragdowych tęczówkach tak wyraźnie, że nie dało się tego pomylić z żadnym innym uczuciem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees


Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw Paź 14 2021, 17:40, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptySro Paź 13 2021, 15:50;

Zaśmiał się lekko na słowa, które ten powiedział. Może wielkiej wartości kociołek nie przedstawiał, niemniej jednak w większości przypadków liczy się sentyment. I chociaż słyszał o poglądach, które jasno ukazywały, że nie ma co przywiązywać się do materialnych rzeczy, by i dusza do tego samego nie dążyła, utykając w jednym miejscu na świecie, o tyle jednak nie wiedział, czy to jest prawdziwe, czy jednak tylko i wyłącznie stanowiła ciekawostkę do tego, by za dużo sobie nie kupować na zapas.
- To od nas zależy przede wszystkim. - jakoś nie mógł się powstrzymać przed krótkim objęciem jego policzków we własne dłonie i krótkie przymknięcie oczu. Tak naprawdę sami decydowali o tym, w co chcą się wpakować. Mogli równie dobrze uniknąć wielu nieszczęść, gdyby tylko więcej myśleli, acz umysł pozostawał nadal tym, co niezbadane. Nadal dążył do tego samego i jedyne, co mu naprawdę pomagało w stłumieniu tego wszystkiego, to świadomość, że komuś mu na nim zależy - i odwrotnie. Nie widział siebie w sytuacji, gdzie ponownie musiałby powracać do pełni sił po ataku na Nokturnie. No ba, nie zamierzał tam w ogóle wchodzić.
- Taaa, jakby nie było, to za zajmowanie łóżka musiałbym płacić, więc tak, kochaliby nas widocznie. - zaśmiał się nieco, bo co jak co, ale szpital nieźle by zyskał na takim kliencie. O ile w ogóle można było go tak nazwać, bo wszystko wskazywało na to, że skoro płacił za jakąś usługę... - Myślisz, że jakbym sobie na ryju takiego Algiza wytatuował, to by mnie chroniło w pełni? - kolejny żart wydostał się z jego ust, a tatuaż, nie wiadomo z jakiego powodu, nieco nastąpił na odkryte przedramię, jakoby wyrażając swoją dezaprobatę - co poczuł, gdy pozostawiane listki stawały się transparentne. - No już, przecież bym sobie tak nie zrobił, no. - lekko musnął skórę opuszkami palców, a ten następnie powrócił do swojego pierwotnego miejsca. Może nie był ekspertem, ale może taki tatuaż pozwoliłby mu na uniknięcie wielu nieszczęść. Choć były to tylko bajki dla tych, co nie potrafią ustać w jednym miejscu, mając na celowniku słowo "bezpieczeństwo".
- Tak właśnie mówię. Czasami najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze, czyż nie? - uśmiechnąwszy się, trudno było o coś innego. Wydawało mu się to być wysoce logiczne, być może nader... minimalistyczne, niemniej jednak prawidłowe. Koniec końców nie muszą tworzyć nie wiadomo czego, a właśnie takie prostolinijne myślenie może czasami przynieść pożądane skutki. - Tak, myślę, że będzie odpowiednia... Koniec końców eliksirowar to też taki "kowal"... - podzielił się własnym spostrzeżeniem, a skoro mieli zajmować się eliksirami, to jednak nie powinni dawać runy o gorszym znaczeniu na początku. Główna i podporządkowana. Tak to widział i tak to w sumie wydawało mu się być całkiem rozumne - przynajmniej na jego własny umysł. Cieszył się jednocześnie, że mógł pomóc partnerowi, bo sprawiało mu to ogromną radość i gdyby jednak przyszło mu nagle zamienić się w jakieś zwierzę, ogon latałby na lewo i prawo z samego ziarenka podekscytowania tematem. Runy znał i kojarzył.
- Zerowy? - podniósł brwi, nieco poważniejąc, by następnie wziąć głębszy wdech i położyć dłoń na własnym biodrze, jakoby tym samym pokazując, że jednak się nieco z tym nie zgadza. - Słuchaj, nie wiem, co tam sobie myślisz pod tą czupryną, ale gdyby nie ty, próbowałbym zapewne działać z krwią salamandry i chuj wie, jakby się to skończyło. Nie umniejszaj sobie roli, bo mówię to z głębi serca, a nie po to, by odbębnić jakiś chory obowiązek. - nieco bardziej stanowczo do tego podchodził, mając nadzieję, że wytknięcie problemu pozwoli mu na dostrzeżenie go przez partnera. - Kurs, nie kurs, papierek masz i nawet nie jest wypisane na nim, ile razy podchodziłeś do egzaminu. I wiesz, co ci powiem? Że lepiej, żebyś może zdawał parę razy, ale posiadał ogromną wiedzę, aniżeli pchał się bez niczego, w ramach zyskania dokumentu, który po prostu ładnie będzie wyglądał w CV. - wstrzymał się na krótki moment, obejmując jego twarz we własnych dłoniach. - Jesteś zajebisty w tym, co robisz i nie pozwól, by ktokolwiek inaczej o tym sądził, a przede wszystkim o tym świadczył papier, który większość wyrabia z przymusu, a nie z czystej chęci. - w sumie, jakby nie było, lepiej, żeby już podchodzić parę razy do kursu, ale coś jednak wiedzieć, aniżeli brać wszystko jak wlezie, by następnie z tego nie skorzystać.
- Oho, a kiedy mogę zacząć? - uśmiechnąwszy się, złożył na jego ustach nieco dłuższy pocałunek na jego wargach po tych na policzkach, jakie to otrzymał, obejmując policzki w dłonie, by następnie lekko się odsunąć, siadając na kołdrze. - Co tylko sobie życzę? Uważaj na te słowa, bo wpadnę na jakiś głupi pomysł i jeszcze cię w niego wciągnę. - trudno było nie wybuchnąć śmiechem, gdy pod głową znalazło się wiele scenariuszy. Mimo to plan miał taki, by spędzić czas z ukochanym i nie zamierzał w żaden sposób od tego uciekać. - Mi też nie jest przykro. Może chałupa mi się rozwala, ale... tak czuję wewnętrznie, że jest lepiej, jak ze sobą mieszkamy. Nawet jeżeli jestem gościem tymczasowym. - prychnąwszy lekko, objął go w biodrach, zmniejszając dystans. Może nie było kolorowo i może nie powinien tak myśleć, ale gdy się pogodził z myślą, że jednak tutaj będzie mieszkał przez jakiś czas, było znacznie łatwiej.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Paź 14 2021, 18:20;

Dla Maxa kociołki były ważne, ale do tych zużytych większego sentymentu nie miał. Po prostu były niezbędne, by mógł wykonywać pracę. Choć musiał przyznać, że samomieszalne, w które od jakiegoś czasu inwestował wyjątkowo przypadły mu do gustu.
-Nie zawsze, ale tak. Zależy. - Przyznał, samemu przymykając na chwilę oczy. Czuł się z każdą chwilą coraz spokojniej. Obecność partnera działała na niego kojąco, choć niestety nie była rozwiązaniem wszystkich życiowych problemów, co byłoby zbyt piękne, gdyby okazało się prawdziwe.
-Byłbyś największym dobroczyńcą szpitala. Twoje fundusze na pewno uratowałyby przynajmniej Mungową stołówkę. - Zaśmiał się, pamiętając bardzo dobrze, jak Aslan narzekał na tamtejsze jedzenie, choć sam Max był wielkim fanem tamtejszych kanapek. -No nie wiem. Z chochliczej krwi działały, więc może. - Zażartował w odpowiedzi, dobrze pamiętając ich nieco makabryczne zabawy na szkolnych korytarzach podczas zeszłorocznej epidemii tych szkodników. Chętnie by to jeszcze raz przeżył, gdyby miał taką możliwość.
Zauważył tę niecodzienną reakcję ze strony tatuażu partnera i ze zdziwieniem, ale i ze śmiechem uniósł brew ku górze. No takiego sprzeciwu to się na pewno nie spodziewał.
-Czasami, ale nie zawsze! - Pokazał mu język, choć miał nadzieję, że w tym wypadku Feli miał rację. Czy na tym etapie Max porzuciłby projekt, gdyby runy zawiodły? Zapewne nie. Zbyt mocno już się w to wkręcił, a nie miał zamiaru poddawać się przy takich rzeczach. Wyjątkiem była bransoleta, którą odstawił w kąt, ale ostatnio coraz częściej myślał o ponownym sięgnięciu po ten projekt.
-Miałem podobne skojarzenie. - Przyznał, po czym spojrzał na resztę run, które sobie zapisał. Thurisaz, Ansuz, Hagalaz, Isa, Elhaz, Kenaz, Sowilo, Othala, Dagaz.... Pierwszą mieli już z głowy, ale co miało nastąpić dalej?
-Hmmm... Może Thurisaz? W pozycji prostej bym też dał. Przezwyciężenie przeszkód i poprawa w kryzysie... Co prawda może też być pogorszenie, ale może kowal by ją jakoś ustabilizował w tym miejscu? - Zaproponował, bo jeżeli chodziło o uzupełnianie się symboli i wydobywanie największego potencjału, nie miał jeszcze doświadczenia. Zwykle skupiał się na ochronie i zabezpieczaniu oraz kodowaniu, a tutaj musiał podejść do sprawy z zupełnie innej strony. Takie myślenie uwielbiał.
-Nie może to wszystko być też zbyt silne. Nie chcę, żeby osłabiało to eliksiry i boję się, że może to być problem. - Przyznał następnie, odkrywając kolejne problemy, jakie mogą pojawić się na drodze do ostatecznego sukcesu. Im więcej o tym myślał, tym mniej łatwe to zadanie się okazywało, choć z pozoru było to przecież tylko wyrysowanie kilku run.
Słysząc pytanie i widząc rękę na biodrze przewrócił oczami i westchnął. Wiedział już mniej więcej, że szykuje się monolog, którego nie powstrzyma i będzie musiał wysłuchać, choć wcale nie miał na to ochoty i wątpił, by słowa partnera zmieniły to, jak się czuł.
-W końcu zdałbyś sobie sprawę, że tam nie pasuje. - Uznał tylko, po czym skrzywił się, gdy ten postanowił poruszyć temat kursu, o którym Max teraz żałował, że mu powiedział. -Ostatecznie w obydwu przypadkach efekt jest ten sam. Masz papier i nikogo nie obchodzi czy coś wiesz, czy nie. - Podsumował po swojemu, nie wypowiadając się ponownie o tym, jak bardzo czuł się jak gówno, że mimo wszystko nie potrafił zdać czegoś tak prostego. Słuchając kolejnych słów odpakował czekoladową żabę, wpychając sobie kawałek do ust. Na karcie widniał Wilfred Elphick, pierwszy znany czarodziej ugodzony przez buchorożca.
Na szczęście temat świętowania nieco poprawił mu humor.
-Nawet teraz jeśli chcesz.- Trącił zaczepnie nos partnera, końcem własnego, po czym mruknął cicho, gdy Feli pocałował go nieco dłużej. Czemu zawsze jak mieli pracować zbierało im się na takie czułości? -Co tylko sobie życzysz. - Powtórzył z zadziornym uśmiechem. Nie wiedział, co Feli mógł mieć na myśli, ale był pewien, że i tak by się świetnie bawili. -Tak jest zdecydowanie lepiej. - Jedną rękę położył również na jego biodrze, a drugą odgarnął kilka kosmyków, które przysłaniały Felkowi oczy.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyCzw Paź 14 2021, 18:54;

Lowell... posiadał sentyment. Ale tylko do tych rzeczy, które jednak kojarzyły mu się z czymś dobrym. Przeszłość pozostawiała nadal widoczne piętno, z którego było mu ciężko zrezygnować i każdego dnia coraz to bardziej bał się, iż dawne demony postanowią się przebudzić intensywniej. Że ponownie zacznie patrzeć na ludzi nie jak na ludzi, a jak na jednostki, z których to można czerpać jak najwięcej. Coś w nim nadal siedziało, może nie głos, do tego stopnia nie stał się nader reaktywny, ale pewne przeczucie braku kontroli nad samym sobą. Nie powiedział zatem nic więcej, oddając się pewnemu spokojowi, który, niczym cienki materiał, przykrywał to, czego nie chciał wydostać na zewnątrz.
- Jej to chyba żadne skarby świata nie uratują. - pokręciwszy głową, lekko się zaśmiał, spoglądając na partnera czekoladowymi tęczówkami. Może niektóre rzeczy były dobre, ale kilkanaście diet przygotowanych specjalnie pod każdą grupę żywieniową zapewne dawało w kość. - Tak, a potem mnie zamieniło w babę na Halloween, więc ochroniły w chuj. Jak myślisz, w tym roku się powtórzy? - podniósł w rozbawieniu brwi. W sumie, jakby nie było, dzielili ze sobą tyle pojebanych wspomnień, z których to nie potrafił zrezygnować.
Tatuaż pozostawał czymś, nad czym nie był w stanie w pełni zapanować. Zarówno go to zachwycało, jak i przerażało, dając pełen wgląd w to, czego nie chciał w sobie widzieć. Mimo to dał się wkręcić nieco w rozmowę z wilkiem, by następnie westchnąć ciężej.
- No przecież nie mówię, że zawsze... - pokazał uśmiech składający się z białych ząbków, by następnie usiąść po turecku i przyciągnąć do siebie własne kolana. Ciesząc się, że ukochany czymś zajmował umysł i nie zapuszczał w pełni korzeni w rodzinne strony, jakoś było łatwiej. A na pewno milej było widzieć, że coś go interesuje - a jeszcze milej było się o tym dowiedzieć z jego własnych ust. - Myślę, że to jest dobry pomysł. Dwie runy, które odpowiednio by się połączyły... - widoczne zamyślenie postanowiło nastąpić nie tylko na jego twarz, jak również ton głosy. Sam miał może trochę większe pod tym względem doświadczenie, ale nadal - był w tym do dupy. Różnice pozostawały minimalne w cieniu osób, które jednak się tym naprawdę interesowały.
- Hmm... może przydałoby się dać runę zgodną z naturą tuż nieopodal? Roślinną, zwierzęcą, posiadającą swoją taką symbolikę? Dałoby to szczyptę tego, co w sumie wrzucasz do kociołka podczas warzenia, zabezpieczając składniki przed potencjalnym osłabieniem. - zaproponował, bo wszelkie patrony myśliwych i korzyści płynących z naturalnych dóbr planety wydawały się być rozwiązaniem wręcz idealnym. Skoro na eliksiry składają się te części zwierząt i roślin, które posiadają moc magiczną, by nie stłumić ich efektu, można by użyć run, które prędzej by zajmowały się ich ochroną.
- Taaa, może za dziesięć lat. - wziął głębszy wdech. Nie był zadowolony z przebiegu rozmowy. Nie czuł się jeszcze na siłach, by w pełni jakkolwiek poddawać się konfrontacji, poza tym lekarze mówili mu, że ma się nie stresować. I jak to wychodziło? A wychodziło tak, że początkowo wydarzyło się za wiele, by mógł uznać to za odpoczynek. Oczywiste zatem, że te rozmowy w ogóle go nie zadowalały, no ba - gdyby dowiedział się o tym, że ten żałuje powiedzenia o tym, poczułby dziwne ukłucie w obrębie klatki piersiowej. Nic dziwnego, że zatem zgorzkniał, a oczy nieco się zdystansowały. - No cóż, najwidoczniej nie jest to tylko papier. - mruknął. Kolejne słowa, przedzierały się do niego jak przez mgłę, pocałunek może był przyjemny, ale nie stłumił wewnętrznego zawodu, a na dotknięcie nosa nieco się wzdrygnął, kolejne słowa - jedyne zamruczał pod nosem, odgarnięcie kosmyków - posłał lekki uśmiech. Tylko po to, by następnie podejść do szafki i wyciągnąć z niej elektronicznego papierosa. Raz się zaciągnął, przecierając dłońmi oczy, a ruchy te były tak płynne, jakby każdy krok pozostawał planowany, ustalony już znacznie wcześniej w odległej przeszłości. Gdy powrócił na łóżko i wypuścił dym z ust, wpatrywał się w powstałą wówczas chmurę.
- Pójdę do łazienki na dłużej, chcesz skorzystać? - podszedł następnie do okna, gdy nie mógł usiedzieć w miejscu, wpatrując się na krótki moment w krajobraz. Tak było łatwiej.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 EmptyPią Paź 15 2021, 00:42;

Sam miał kilka rzeczy, do których czuł sentyment i nadzwyczaj je szanował, całą resztę uważał po prostu za rzeczy, które teraz ma, ale za chwilę stan ten może ulec zmianie. Nie był specjalnie kimś, kto dopisywał znaczenie do wszystkiego co posiadał.
-Mówisz? - Zapytał tylko, retorycznie z uśmieszkiem. Z drugiej strony poczuł ciekawą ironię, że słowa te padły akurat z ust Felka, który wydawał się pracować tyle, jakby był przekonany, że go właśnie pieniądze mogą rozwiązać każdy problem. Max oczywiście wiedział, że nie to było istotą zachowania partnera, ale dla kogoś z boku tak mogło to wyglądać. -Mi tam się podobało i jeżeli się powtórzy to mam nadzieję, że tego nie przegapię! - Pamięć o Blake wciąż była w nim żywa i choć nie mógł powiedzieć, że preferował ją od tego, jak partner prezentował się oryginalne, tak też skłamałby mówiąc, że nie podobała mu się wcale. Poza tym zajebiście się wtedy bawili i z perspektywy czasu Max mógł powiedzieć, że już wtedy Feli był mu bliższy niż zdawał sobie z tego sprawę.
Tatuaż partnera miał faktycznie w sobie coś wyjątkowego i  Solberg naprawdę go uwielbiał. Sam zresztą dawno już oswoił się że swoim kojotem, który ostatnio siedział raczej zgaszony. Teraz jednak z zainteresowaniem nadstawiał uszy poruszając lekko nosem, jakby wyrażał niecierpliwość właściciela przed kolejnymi krokami i szczere zainteresowanie tematem.
-No, to mamy pierwszą parę... - Zapisał to połączenie, po czym spojrzał na to, co im zostało. -To... Brzmi jakby mogło zadziałać. Wsparcie potencjału składników, może nawet podwójnie wykorzystane mogłoby zniwelować ich ewentualne osłabienie przez resztę run... - Zaczął szukać odpowiednich symboli, by móc wstępnie dobrać je w pary i wyrysować obok tego, co już mieli. Może nie było to jeszcze wiele, ale od czegoś zawsze trzeba zacząć.
-Kurwa, kotek... Mam tu dziewięć run. Albo się czegoś pozbędę albo... Co myślisz o dobraniu ich w trójki? - Zapytał szczerze ciekaw, co Feli o tym myśli. Pary były bardziej oczywiste i łatwiejsze do zbalansowania, ale to był Max i jeżeli napotykał problem to zazwyczaj szedł ścieżką, którą wielu wolało omijać.
Nie komentował już tego. Temat był dla niego ciężki, a też wiedział, że Feli tak szybko nie zmieni zdania, więc wolał to po prostu przemilczeć. W tej chwili dla Maxa ważniejsze było to, że jego ukochany osiągnął sukces, nad którym tak ciężko pracował i mógł się tym bez wstydu chwalić całemu światu. Zauważył niestety to, że partner nie był raczej zadowolony z jego słów i choć fizycznie wciąż dzielił ich naprawdę niewielki dystans, tak był on wyczuwalny w atmosferze.
-Nie no idź. Jak będę potrzebował skoczę ba dół. - To, że mimo zaleceń Feli palił nie uchodziło jego uwadze, ale nic nie mówił. Były to zdecydowanie bardziej sporadyczne okazje niż normalnie i sam pewnie potrafiłby zrozumieć tę metodę zniwelowania stresu. Sam jednak nie miał zamiaru robić teraz żadnej przerwy. Zaczął wyrysowaywać runy na starym kociołku, a gdy skończył z tym, co już udało mu się wykminić, zajął się dalszym myśleniem o tym, jakby kolejne symbole pogrupować. Wiedział, że nie zaśnie dziś dopóki nie przeprowadzi choć jednej porządnej proby.
Karta z dwunastowiecznym Wilfredem poszła gdzieś na bok i Max dopiero później miał mieć okazję przekonać się o bezużytecznym Fakcie, że jego nazwisko oznaczało po prostu dużego elfa. W tej chwili oddał się zupełnie pracy nie tylko dla jej efektów, ale i po to, by nie myśleć o tym, co go naprawdę bolało, a czym powinien się zająć.

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 QzgSDG8








Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty


PisanieDom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty Re: Dom rodzinny Kolbergów  Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dom rodzinny Kolbergów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 12Strona 5 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dom rodzinny Kolbergów - Page 5 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
 :: 
Mieszkania
-