Jeżeli szukasz miejsca, w którym możesz odpocząć i tym samym spędzić czas z przyjaciółmi lub samotnie, wraz z okoliczną, potencjalną zwierzyną, to właśnie ognisko, położone w zachodniej części lasu obok Hogsmeade, pozwoli wczuć Ci się w klimat biwakowania. Otoczone kamykami, miejsce na ogień stanowi dość bezpieczny obszar dla wygłodniałych języków ognia; wokół także zostały umieszczone większe kamienie, aby przypadkiem żar z paleniska nie przedostał się do liści. Czasami można zobaczyć ślady butów po poprzednich osobach, jak również dowody na to, iż ktoś wcześniej stawiał tam namioty. Nie należy zapominać jednak o tym, że pałęta się tutaj dość sporo insektów, które mogą stać się nieprzyjemnym aspektem przebywania w tymże miejscu. Okolica jest spokojna oraz cicha, choć czasami może niepokoić enigmą tajemniczości.
Wracając spacerem ze szkoły do domu zapuścił się gdzieś w ostępy okolic Hogsmeade, zamyślony nad obecną sytuacją czarodziejskiego świata. Zaczytany w proroka niemal nie zauważył dymu unoszącego sie z pobliskiego ogniska, czując jednak jego świąd, zaraz rozejrzał się za tym, co się pali. Wiadomo, obecne wydarzenia musiały wyczulić czarodziejów na takie możliwości, a on sam zawsze starał się być uważnym obywatelem. Podszedł bliżej, by jednak zobaczyć, że to po prostu ognisko i już miał odejść, gdy jego uwagę przykuła dość nietypowa jak dla węgla faktura. Łuski? Ukucnął bliżej i ze zdziwieniem zaobserwował, że to nic innego, jak najprawdopodobniej, prawdziwe i nienaruszone, smocze...jajo?! Czy to o tym pisali w gazetach?! Rozejrzał się z uwagą, by upewnić się, czy to nie żart i uznał, że może to lepiej, że właśnie magizoolog trafił na takie znalezisko. Wyjął różdżkę, by wydobyć jajo z należytą mu ostrożnością i zabezpieczyć je, nim zdecyduje co dalej z nim począć.
zt /czy mam teraz rzucić kością, czy będzie tu jakiś wątek dalej z MG ? kość: 68
Zachodnia część lasu w pobliżu miasteczka zawsze wydawała się bezpieczna. Dość spokojna i malownicza, wiele osób pojawiało się tutaj, żeby biwakować, odpoczywać i po prostu przyjemnie spędzać czas. To właśnie tutaj znajduje się otoczony kamieniami kawałek ziemi, gdzie można rozpalić ognisko i zapomnieć przy nim o całym otaczającym człowieka świecie. Widać stąd dość dobrze okolicę, piękne niebo i budzący się do życia las. Wszystko zdaje się tchnąć spokojem, ale mapa uparcie wskazuje, że właśnie w tym malowniczym i zadziwiająco przyjemnym miejscu, ukryte jest zadanie, któremu musisz podołać.
Rozglądasz się zatem dookoła, dostrzegając wyraźnie, że ktoś z całą pewnością niedawno skierował się ku miejscu, gdzie można rozpalić ognisko. Może znajdujesz jakieś porzucone jedzenie, może jakieś zapomniane drwa, a może coś jeszcze innego sugeruje, że ktoś niedawno tędy szedł. Niewątpliwie nie jesteś tutaj sam, a im bliżej jesteś miejsca na ognisko, tym wyraźniej czujesz czyjąś obecność.
Rzuć kością k6, żeby przekonać się, jaki wylosowałeś scenariusz. Pamiętaj, żeby postępować nie tylko zgodnie z przypadającą na ciebie historią, ale również zgodnie z dodatkowymi kośćmi obowiązującymi przy danym scenariuszu oraz w zgodzie z wiedzą swojej postaci.
Poniżej umieszczono modyfikatory, które możesz wykorzystać przy realizacji tego zadania. Pamiętaj jednak, że możesz wybrać tylko jeden z nich.
Scenariusz:
1. Manekin, na który w końcu trafiasz, leży na ziemi pomiędzy wysokimi kamieniami. Gdyby nie to, że nie sprawia wrażenia zbyt żywotnego, można by uznać, że zapadł w sen – na młodej trawie, pośród pnących się po kamieniach lian pokrytych jajowatymi pąkami. Powietrze w tym miejscu zdaje się jednak jakieś dziwne, jakby przepełnione energią elektryczną, jakby całe drżało, jakby iskrzyło w niewidoczny sposób. Im dłużej przyglądasz się manekinowi, tym wyraźniej widzisz, że ten dotyka lian. Dostrzegasz również, że manekin ma zaciśnięte dłonie, a na jego rękach rozlewają się wyraźnie rany oparzeniowe.
Obowiązkowy dorzut kością:
Rzuć kostką literową, gdzie samogłoska oznacza, że nie odsunąłeś manekina od źródła oparzenia prądem, a co za tym idzie, mierzysz się z nieprzyjemnymi konsekwencjami, doświadczasz prędkiego porażenia i nim przystąpisz do dalszych działań, musisz udzielić pomocy samemu sobie; a spółgłoska oznacza, że odpowiednio się zabezpieczasz i wykorzystujesz znane sobie metody do wyciągnięcia manekina poza obszar działania prądu.
2. Manekin, który spotykasz przy ognisku, zdaje się całkowicie oszołomiony i jeśli to w ogóle możliwe, a twoim zdaniem tak, to właśnie głośno płacze. Z całych sił zaciska lewą dłoń na prawym nadgarstku, chociaż trudno powiedzieć, w jakim właściwie robi to celu. Dopiero po chwili dostrzegasz, że cała jego prawa dłoń jest zaróżowiona, coraz mocniej czerwienieje i pojawiają się na niej pęcherzyki, bąble, czy coś podobnego. Kiedy podchodzisz bliżej, dostrzegasz wywrócone garnki, wszędzie dookoła wszystko paruje, a ogień strzela jakoś tak nieprzyjemnie, jakby dostał się do niego olej.
Obowiązkowy dorzut kością:
Rzuć kością k100, gdzie wyniki: 1 – 25: oznaczają, że podchodząc do manekina sam wpadasz w rozgrzany olej, bo nie zwracasz dostatecznej uwagi na to, co cię otacza, więc w efekcie parzysz sobie wybraną część ciała; 26 – 50: oznacza, że nie spotyka cię nic złego, ale manekin potwornie ci się wyrywa i nie chce z tobą współpracować, jakby to wszystko była twoja wina, więc wsadza kolejne kończyny w rozgrzany olej i jest w gorszym stanie, niż wcześniej; 51 – 75: oznacza, że podchodząc do manekina potrącasz ostatni z garnków i rozlewasz wrzątek, dorzuć dodatkowo k6, gdzie nieparzyste oznaczają, że to ty zostajesz poparzony, a parzyste oznaczają, że to manekin zostaje dodatkowo poparzony i traci do ciebie zaufanie; 76 – 100: oznacza, że musisz mierzyć się z nieustannym płaczem manekina, który sprawia wrażenie, jakby żadne twoje działanie nie przynosiło mu choćby cienia ulgi, ale w ostatecznym rozrachunku obdarowuje cię 20 galeonami.
3. Manekin, którego spotykasz na swojej drodze, siedzi przy ognisku i wcale nie wygląda dobrze. Kaszle, jego mięśnie drżą i co jakiś czas kładzie dłoń w okolicach serca. Gdyby tego było mało, mruży niepewnie oczy i porusza ustami, zupełnie, jakby chciał coś wypluć. Kiedy rozglądasz się pospiesznie po okolicy, dostrzegasz jakiś rozsypany proszek, jakieś tabletki, których raczej nie kojarzysz, ale pachną jak coś, co mogłoby być stosowane do walki z owadami w ogrodzie. Nic przyjemnego, raczej pachnącego coraz ostrzej, w miarę, jak zbliżasz się do manekina. Dostrzegasz też resztki rozsypanego jedzenia, a jeśli przyjrzysz się twarzy manekina, dostrzeżesz ślady oparzenia na jego ustach.
Obowiązkowy dorzut kością:
Rzuć kością k6 na zachowanie ostrożności w zaistniałej sytuacji, gdzie: 1, 3: pomimo pouczeń uzdrowiciela z wczorajszego kursu, nie zachowujesz wystarczających środków ostrożności, zapominając o tym, że ty również musisz być bezpieczny, jeśli chcesz udzielić komuś pomocy. Chemikalia dostają się na twoje ręce, więc lepiej uważaj! 2, 5: nie masz pojęcia, z czym dokładnie masz do czynienia, ale wcale ci się to nie podoba. To muszą być jakieś środki chemiczne, być może amoniak, a może coś podobnego. Zdając sobie z tego sprawę, oczyszczasz najpierw teren dookoła. Znajdujesz przy tej okazji woreczek ze skóry wsiąkiewki, który zachowujesz na pamiątkę. 4, 6: znajdujesz się w kropce i nie do końca wiesz, jak masz sobie poradzić z problemem, który masz przed nosem. Znalezienie właściwego rozwiązania zajmuje ci zdecydowanie więcej czasu, niż powinno. Przez to w kolejnej próbie musisz rzucić podwójnie kością na scenariusz i wybrać trudniejszą opcję.
4. Manekin, który znajdujesz w zacisznym kąciku, wygląda, jakby zdecydowanie za długo wylegiwał się na słońcu. Jego skóra jest zaróżowiona, miejscami nawet nieznośnie czerwona, a on chyba nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Prawdę mówiąc, chyba w ogóle nie wie, co się dookoła niego dzieje, jest ospały, a jego oczy co chwila się zamykają. Macha nawet na ciebie ręką, jakby chciał powiedzieć, żebyś dał mu spokój i pozwolił mu odpocząć.
Obowiązkowy dorzut kością:
Rzuć kością literową, gdzie spółgłoska oznacza, że spędzasz dużo czasu na przekonaniu manekina, że leżenie na słońcu w jego stanie nie jest najmądrzejszym rozwiązaniem, a w tym czasie jego skóra robi się coraz bardziej czerwona, zaś w efekcie ty również doświadczasz pierwszych w tym roku słonecznych oparzeń, niezbyt groźnych, ale wypieki na pewno pojawiają się na twoich policzkach; samogłoska oznacza, że manekin zapada w sen, a może traci przytomność pod wpływem doznanych oparzeń słonecznych, a przed tobą maluje się dodatkowe zadanie, które zatrzymuje się w tym miejscu na dłużej i ostatnie wykonywane przez siebie zadanie zaczynasz już po zmierzchu, tracąc możliwość wykorzystania dodatniego modyfikatora.
5. Manekin jest w naprawdę strasznym stanie. Leży na wypalonej ziemi, pomiędzy kamieniami i z daleka widać, że doszło na jego ciele do głębokich uszkodzeń. Kiedy się do niego zbliżasz, orientujesz się, że na jego nogach znajdują się bardzo głębokie rany, najpewniej sięgające tkanek głębokich. Ponieważ manekin leży na brzuchu, nie jesteś w stanie stwierdzić, jak rozległe są jego oparzenia i czy przypadkiem nie znajdują się również na innych częściach jego ciała. Wiesz na pewno, że manekin jest nieprzytomny.
Obowiązkowy dorzut kością:
Rzuć kością k6, gdzie wynik parzysty oznacza, że manekin ma ciężkie rany również na przedzie ciała, głównie na piersi i szyi i masz problem z wyczuciem jego oddechu, a nieparzysty oznacza, że manekin ma tylko ranne nogi, a reszta jego ciała wygląda na nietkniętą przez żywioł, ma za to przy sobie parasolkę, którą wręczy ci, jeśli mu pomożesz i ocucisz.
6. Manekin, którego spotykasz przy ognisku, najwyraźniej zajmował się tutaj jakimiś szalonymi eksperymentami z eliksirami. Może chciał stworzyć coś zupełnie nowego, a może po prostu uznał to za doskonałą zabawę. Szkoda tylko, że nie skończyło się to dla niego dobrze. Jego dłonie są zaczerwienione i podrażnione, dostrzegasz na nich również rozcięcia i białe strupy. Gdybyś mógł ich dotknąć albo uważniej im się przyjrzeć, zorientujesz się, że są miękkie i wilgotne. Najbliższa okolica manekina pełna jest różnych fiolek i składników eliksirów, ale nie wszystkie rozpoznajesz.
Obowiązkowy dorzut kością:
Rzuć kością k6, gdzie: 1 - 3 oznacza, że zapominasz o podstawowej zasadzie udzielania pierwszej pomocy i po prostu podchodzisz do manekina, w efekcie doznając oparzenia wywołanego jednym ze składników, których ten użył w swoich eksperymentach, jest niewątpliwie mniejsze od tego, z jakim boryka się manekin, ale równie bolesne. 4 - 6 oznacza, że zachowujesz szczególną ostrożność, nie mając pojęcia, czym dokładnie zajmował się manekin, nim się tutaj zjawiłeś i udaje ci się najpierw uprzątnąć okolicę. Dzięki temu w kolejnym zadaniu rzuć dwukrotnie kością na scenariusz i wybierz ten łatwiejszy.
Modyfikatory:
1. Cecha Świetne zewnętrzne oko (wyczulenie/spostrzegawczość) pozwala ci na dostrzeżenie niebezpieczeństw wynikających z sytuacji, w jakiej się znalazłeś. Oznacza to, że możesz fabularnie ich uniknąć, jednak twój post musi mieć minimum 2000 znaków. 2. Cecha Silny jak buchorożec (wytrzymałość) pozwala ci na fabularne odczucie konsekwencji swoich niepowodzeń w znacznie mniejszym stopniu, niż miałoby to miejsce, gdybyś nie był dostatecznie odporny. 3. Cechy Połamany gumochłon oraz Bez czepka urodzony działają na twoją niekorzyść. Jeśli wyrzucić negatywną kostkę w scenariuszu, nie masz możliwości dokonania przerzutu kości możliwego dzięki kolejnym dwóm modyfikatorom. Niwelują one również pozytywny wpływ cech wymienionych w punkcie pierwszym i drugim. 4. Za każde 10 punktów z uzdrawiania lub zaklęć przysługuje ci przerzut jednej kości z wylosowanego scenariusza, scenariusza nie można przerzucać, jedynie kości dotyczące wynikających z niego konsekwencji. Możesz wykonać maksymalnie dwa przerzuty. 5. Jeśli twój wynik z egzaminu po części teoretycznej wynosi minimum 50 punktów, masz możliwość przerzucenia kości w wylosowanym scenariuszu, scenariusza nie można przerzucać, jedynie kości dotyczące wynikających z niego konsekwencji. 6. Jeśli twoja postać jest młodsza niż 3 miesiące, masz możliwość przerzucenia kości w wylosowanym scenariuszu, scenariusza nie można przerzucać, jedynie kości dotyczące wynikających z niego konsekwencji.
Nie było na pewno łatwo, ale zdołałeś sobie poradzić z tym wzywaniem. Lepiej, może gorzej, a może wręcz tragicznie i uważasz, że musisz popracować nad swoimi zdolnościami. Możliwości jest naprawdę sporo, ale z całą pewnością zdobyłeś nowe doświadczenie, które okaże się przydatne, gdy pewnego dnia spotkasz czarodzieja w potrzebie.
Opłata:Zapłacone Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:2,17 -> 43 Wykorzystane modyfikatory: Modyfikator numer 5 Wykonane zadania:Teoria Uzyskane nagrody: -
Otrzymanie mapy z zadaniami nieco mnie rozbawiło. Teraz ten cały kurs przypominał podchody, bo najpierw trzeba było podejść we wskazane miejsce, znaleźć na nim zadanie i dopiero wtedy przystąpić do działania. Była to w sumie dobra metoda na zapoznanie się uczestników kursu z Hogsmeade i jego okolicami. Dodatkowo, przy obecnej pogodzie, aż miło było sobie pochodzić i w miarę we własnym tempie wykonać zadania. Jako pierwsze miejsce wybrałem ognisko, podchodząc do niego i rozglądając się w poszukiwaniu zadania. Zauważam przy tym ślady świadczące o niedawnym korzystaniu z tego miejsca. Idąc za nimi, natrafiam na manekina, który...płacze? Jest to dość dziwne, bo nigdy się z podobnym zjawiskiem nie spotkałem. Po dokładniejszym przyglądnięciu się sprawie, dowiaduje się, że kochany manekin musiał chcieć rozpalić ognisko, dolał do ognia oleju i spowodował wybuch płomienia. Spojrzałem na oparzoną rękę i chciałem się zabrać za pierwszą pomoc, chcąc złagodzić ból, obmyć rękę, a następnie ją schłodzić, ale manekin zaczął się wierzgać, z każdą moją czynnością coraz bardziej. Doprowadza to do włożenia drugiej ręki do rozgrzanego oleju, a następnie prawej stopy, co jeszcze pogarsza stan manekinu. Nie mając większego wyboru, najpierw odciągam go od paleniska, by nie doprowadzić do jeszcze gorszych ran i biorę się za opatrywanie kolejnych dwóch oparzeń. Robię to starannie i na tyle dobrze, na ile potrafię. Dostrzegam przy tym, że zawaliłem sprawę na początku i nie zabezpieczyłem poszkodowanego przed podjęciem akcji medycznej. Wziąłem to sobie do serca, by następnym razem nie popełnić tego błędu.
z/t
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Pojawiła się niedaleko miasteczka, przy miejscu na ognisko. Spodziewała się, że będzie miała tu znów do czynienia z oparzeniami, jednak to, co zastała na miejscu, zdecydowanie tym wyobrażeniom przeczyło. Pacjent leżał w otoczeniu znajomo wyglądających roślin i choć wyglądał, jakby spał, to Ruda bardzo dobrze wiedziała co mogło mu się przydarzyć, a zaciśnięta na lianie dłoń tylko ją w tym przekonaniu umocniła. Glicyna błyskawiczna - Irv pomyślała, że ma cholernego farta, bo to przecież ta roślina ostatnio mocno zainteresowała ją podczas lekcji zielarstwa i na szczęście nie wstrzymała się wtedy od zadania nurtujących ją pytań. Czuła więc, że ma wystarczającą wiedzę, by pomóc poszkodowanemu. Wiedziała, że przede wszystkim musi uważać, by sama nie skończyła jak delikwent. Zabezpieczyła się więc i nie dotykała bezpośrednio manekina w obawie, że może zadziałać jak przewodnik prądu. Zamiast tego, wykorzystała magię, by rozluźnić jego uścisk i przenieść go z dala od glicyny, na wyczarowany przez siebie uprzednio, drewniany podest, na którym sama stanęła, by móc opatrzeć mu rany. Na początku zajęła się dokładnie oparzeniami tak, jak zrobiła to na egzaminie, co widocznie było dobrą metodą, skoro komisja ją pochwaliła. Było tego sporo, ale nie zniechęcała się. Rzucała kolejne zaklęcia, a następnie, przywróciła fantomowi przytomność, ostrożnie sprawdzając mu puls. Gdy zadanie zostało zaliczone, spojrzała na mapkę, którą otrzymała i udała się do kolejnej lokacji.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Opłata:tu Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:1; i -> b Wykorzystane modyfikatory: nr 5 (przerzut za egzamin) Wykonane zadania:teoria Uzyskane nagrody: -
Nie jestem pewny czy mapka, którą dostałem to żart (nieśmieszny) czy próba ocenienia mojego rozsądku (marna, bo mam go niewiele). Okazuje się jednak, że faktycznie musimy lawirować między różnymi lokacjami i tam szukać konkretnych punktów, na których będą sprawdzać naszą wiedzę w praktyce. Zgrabnie teleportuję się do zachodniej części lasu i idę zgodnie z instrukcją aż do momentu, kiedy trafiam na miejsce ogniskowe. Nie zwracam uwagi na piękne walory przyrodnicze, bo rozglądam się za ewentualnym poszkodowanym. To dopiero początek kursu, ale chcę jak najszybciej udowodnić sobie, że się na tym wszystkim świetnie znam. W końcu rozpoznaję w oddali charakterystyczny odcień manekina, więc podchodzę do niego ostrożnie. Marszczę brwi na widok kamieni i lian pełnych dziwnych pąków, ale przede wszystkim zwracam uwagę na nieciekawą atmosferę. Coś wisi w powietrzu i chociaż nie potrafię tego określić ani nazwać to jestem na tyle bystry, żeby wiedzieć, że to coś niebezpiecznego. Dlatego na wszelki wypadek nie zamierzam dotykać fantomu. Z precyzją chirurga rozcinam oplatające go pnącza i lewituję bliżej siebie, a jak najdalej od tego cholerstwa. Kiedy widzę na jego dłoniach ślady po poparzeniach łączę kropki i już wiem, że mam do czynienia z prądem. Układam najpierw stos z drewna, żeby nie skończyć tak jak ten delikwent, staję na moim prowizorycznym izolatorze, a dopiero potem udzielam odpowiedniej pomocy. Mając w pamięci wykłady i niedawną lekcję uzdrawiania, opatruję rany i doprowadzam fantom do stanu używalności, a następnie wyruszam dalej.
/zt
______________________
inspired by the fear of being average
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Opłata:LINK DO ZAPŁATY Wykonywane zadanie: Ognisko Kości:4 scenariusz D, ale ignoruję Wykorzystane modyfikatory: Świetne zewnętrzne oko - wyczulenie Wykonane zadania:Teoria Uzyskane nagrody: -
Następnego dnia udała się z @Maximilian Brewer z samego rana w wyznaczone miejsce i to w dodatku nie w jego plecaku! W końcu teorię zdała śpiewająco. Miała spakowane przydatne rzeczy, a to znaczy aparat, dziennik przygód i trzy termosy z naparem na powstrzymanie łaknienia, zawody były za niecały tydzień, nie mogła sobie pozwolić na chociażby gram więcej na wadze. To, że czekało ich dużo chodzenia też jej pasowało, dodatkowe ćwiczenia przed wielkim dniem. Rzuciła okiem na mapę, będąc w ich czytaniu całkiem dobrą, w końcu wychowywał ją Seaver. - To co, gotowy na przygodę?! – zawołała wesoło, ruszając dziarskim krokiem do pierwszego punktu ich wyprawy. Zachodnia część lasu była naprawdę malownicza i oprócz wpatrywania się w mapę, Remy rozglądała się też dużo dookoła, robiąc masę zdjęć, to widokom, to selfie samej sobie, czasami proponując i Maxowi jakieś zdjęcie w przyjemnym do tego miejscu. Nie chciała spowalniać ich wędrówki, ale uważała, że chociaż do kolejnych przygód trzeba było pędzić, na samej przygodzie należało się nią cieszyć, odczuwać i przeżywać w pełni. Powoli zaczęła poznawać znajome jej tereny, ognisko! - Jejku, ile tu było cudownych spotkań do gitary i strasznych historii! – zaśmiała się, rozkładając ręce z zachwytem. – Ktoś chyba też niedawno się tu tak bawił. Naprawdę… Mamy magię, nie umieją po sobie posprzątać? – pokręciła głową z niedowierzaniem, czy tak trudno było dbać o otaczający ich świat? Nic dziwnego, że tyle zagadek było zagadkami, skoro zupełnie otaczającego terenu się nie szanowało. Zaraz jednak okazało się, że to była część scenariusza. Zobaczyła manekina wylegującego się na słońcu i zdecydowanie nie wyglądał za dobrze. Skoro leżał na nim tak długo, że nawet on, manekin, się spalił, to zdecydowanie powinien z tego słońca zejść. - Chyba muszę zająć się pierwszym pacjentem! – podekscytowała się, szybko biegnąc do potrzebującego. Potrzebującego, który wcale się za takiego nie uważał. Ba! Machnął na nią ręką, SPALONĄ DO CZERWONOŚCI RĘKĄ!, jakby mówił jej, że wcale nie potrzebuje jej pomocy. No tego to już było za wiele. Oczywiście, próbowała załatwić tę sprawę polubownie, idąc za myślą, że nikogo do pomocy sobie nie można było zmusić bez jego własnej zgody. No ale szanujmy się! Ona próbowała przedstawić mu wszystkie wady słonecznego spalenia, zaczynając od udaru a na czerniaku kończąc, ale jak widać manekiny nie przejmowały się tak przyziemnymi problemami jak rak skóry. Coś czuła, że jeżeli próbowałaby mu dłużej wykładać to wszystko, to prędzej by się tutaj sama spaliła, a tego przed zawodami sobie robić nie chciała. No co? Miała sukienkę na ramiączkach do występów, jakby wyglądała w białej kreacji i z czerwonymi łapami?! Litości! Nie przejmując się za bardzo jego protestami, po prostu chwyciła za jego leżak i siłą zaczęła go na nim ciągnąć do cienia. Oczywiście, próbował z nią walczyć i zapierać się nogami, ale ona odnalazła w sobie wręcz byczą siłą, mimo swoich słabych rączek, bardziej chyba wynikającą z samozaparcia i może mięśni nóg. Czy nadwrężyła sobie tym złamaną rękę w ortezie? No może, ale miała uzdrowiciela pierwszej klasy tuż obok! - Ty uparty ośle! Jesteś niereformowalny! Dostanę to zaświadczenie o perfekcyjnym wykonaniu kursu, rozumiemy się? Żaden buc mi tego nie popsuje! – wyzywała, ciągnąc ten leżak, bo krzyczenie na głupiego pacjenta dodawało jej sił. W końcu, w połowie drogi manekin się poddał i poszło już sprawnie. Westchnęła ciężko, rzucając szybko do Maxa: - Weźmiesz mi później na łapę spojrzysz? – zapytała, jednak nie patrzyła nawet co chłopak robił, samej skupiając się na swoim pacjencie. Gdy w końcu miała manekina zabezpieczonego, zaczęła iść zgodnie ze wszystkimi krokami postępowania, zmierzyła mu temperaturę, obejrzała dokładnie, czy poparzenia nie były zbyt niebezpieczne, a następnie zajęła się nimi zaklęciami, by odratować nadwyrężoną skórę. Dała temu łajdakowi też wody z zaklęcia aquamenti, upominając, że powinien się dowadniać, a na koniec wyciągnęła z plecaka filtr przeciwsłoneczny i posmarowała ich obu, bo w sumie to faktycznie porządnie dzisiaj grzało. - Max, też chcesz?! – zapytała, pokazując mu buteleczkę filtru. – Ja już u swojego kończę jakby co, a ty? Dla pewności użyła jeszcze kilku rutynowych zaklęć, by mieć pewność, że wszystko było z nim w porządku i na koniec odhaczyła zadanie na mapie. - Nie taki najgorsi z nas ratownicy, co? – wyszczerzyła się do niego triumfalnie i wystawiła rękę do zbicia piątki. Oczywiście lewą, prawa trochę ją zaczęła boleć.
/zt
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Opłata:Zapłacone Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:1 oraz G Wykorzystane modyfikatory: - Wykonane zadania:Teoria i egzamin Uzyskane nagrody: składnik: pokrzywa
Ekscytacja Harmony nieco go bawiła, a jednocześnie miał wrażenie, że było to jak najbardziej pozytywne, właściwe, radosne i właściwie wszystko, co możliwe. Podobało mu się jej towarzystwo, nawet to, że faktycznie robiła im zdjęcia, bawiła się tym kursem, czerpiąc z niego pełnymi garściami. Jednocześnie jednak krył się w nim cień goryczy, bo to uświadamiało mu, że Mulan zapewne wkrótce spróbuje zachowywać się podobnie, tylko, że w jej wypadku sprawy miały się zdecydowanie inaczej. Starał się o tym nie myśleć, po prostu biorąc to, co miał, ciesząc się tym wyjściem, rozglądając dookoła, rozmawiając z Harmony, chociaż tym razem to w większości ona mówiła, a on słuchał, potakiwał i rzucał niezbyt mądre komentarze. - Jak jesteś bardzo pijany, to nawet proste zaklęcie może ci wyjść całkiem odwrotnie. Jeszcze by spalili ten las i tyle by z tego było - stwierdził, rozglądając się po okolicy, uśmiechając się pod nosem, kiedy Harmony rzuciła się na pomoc dostrzeżonemu manekinowi, uznając, że sobie z nim poradzi, a w razie czego wiedział, że po prostu ruszy jej z pomocą. Zakładał jednak, że nie była skończoną kretynką, a skoro tak, to niewątpliwie była zdolna do tego, żeby poradzić sobie z przeciwnościami losu. Skupił się więc na odszukaniu kolejnego poszkodowanego, a gdy to się stało, zdał sobie sprawę z tego, że coś było tutaj nie w porządku. Powietrze lekko falowało, wyczuwał również energię elektryczną, a rozglądając się coraz uważniej, dostrzegł jakąś roślinę, która z całą pewnością miała wpływ... Zaraz. To był ten krzak, czy coś, który był na ostatnich zajęciach z zielarstwa. Kiedy Max poskładał w końcu wszystkie okoliczności w całość, doszedł do wniosku, że ma przed sobą porażenie prądem i oparzenie wywołane właśnie tym czymś. Tak więc przystąpił do działania, ostrożnie wyciągając manekin za pomocą zaklęć, starając się izolować siebie od elektryczności, a później zajął się sprawdzaniem wszystkiego, co należało. Gdzie dokładnie znajdowały się rany, jak wyglądały, oceniał, jak musi się nimi zająć, podchodząc do tego bardzo rzetelnie, szukając również bezpiecznego, zacienionego miejsca dla manekina, miejsca, w którym nie sięgnąłby go ponownie prąd. Sprawdził tętno pacjenta, zrobił wszystko, by przywrócić go do świata żywych, a kiedy mu się to udało, skinął do siebie głową. Wyglądało na to, że zadanie zostało wykonane w momencie, w którym wstępnie opatrzył jego rany. - Pokaż tę łapę i nie machaj nią tak, bo następnym razem wsadzę cię całą w gips - zagroził jeszcze Harmony, gdy upewnili się, że mogą iść dalej, uniknął jednak kremu z filtrem, bo nie czuł potrzeby, żeby się nim smarować po czubek nosa.
z.t
______________________
Never love
a wild thing
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Opłata:Zapłacone Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:5 i nieparzysta Wykorzystane modyfikatory: - Wykonane zadania:Teoria i egzamin Uzyskane nagrody: samonagrzewający kubek, parasolka
Otrzymawszy mapę, ruszył w drogę. Znał większość miejsc w Hogsmeade, nic zatem dziwnego, że odnalezienie drogi do miejsca, gdzie można było przygotowywać ogniska, nie zajęło mu zbyt wiele czasu. Zmarszczył lekko brwi, gdy dostrzegł porozrzucane po okolicy rzeczy, które wskazywały na to, iż obozowali tutaj jacyś nieuprzejmi ludzie, po chwili zorientował się jednak, że najpewniej była to inscenizacja do zadania, jakie przed nim czekało. Zatrzymał się, rozglądając się uważnie po okolicy, dostrzegając w końcu wypaloną ziemię i właśnie tam się skierował, by znaleźć manekina, którego stan wołał o pomstę do Merlina. Jego nogi były spalone, najwyraźniej doszło do uszkodzenia tkanek, skóra była zwęglona. Nie prezentowało się to najlepiej. Christopher westchnął cicho, a potem sprawdziwszy, czy na pewno nigdzie w okolicy nie rozprzestrzenia się jeszcze ogień, czy nie kryło się tutaj inne niebezpieczeństwo. Kiedy miał już pewność, że sam był bezpieczny, przystąpił do udzielania pierwszej pomocy, ostrożnie obracając manekin, sprawdzając, czy nie miał innych ran, które byłyby ważniejsze od tych na nogach. Upewnił się, że manekin oddycha, uśmierzył jego ból, a potem przystąpił do zajmowania się ranami, ich oczyszczania, osłaniania, aż w końcu ocucił swojego pacjenta, by upewnić się, że wszystko było z nim dobrze. Nie spodziewał się, że w nagrodę otrzyma jakiś prezent, ale musiał przyznać, że zrobiło mu się miło. Wyglądało na to, że to był całkiem dobry początek tego kursu. I całkiem udany.
z.t
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Opłata:Zapłata Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:3, dorzut 5 Wykorzystane modyfikatory: Wykonane zadania:Teoria, Egzamin Uzyskane nagrody: unikam nieprzyjemnej konsekwencji w jednym z zadań praktycznych, woreczek ze skóry wsiąkiewki
Potwierdził, że owszem, był to ten sam róg i przyznał, że zrobił sobie z niego i otrzymanego od nimf drewna, nową różdżkę, która spisywała się idealnie do jego potrzeb. Obydwoje zdali egzamin z teorii wręcz śpiewająco, choć Max miał wrażenie, że zadania zostały przydzielone zdecydowanie nierównomiernie. -Czyli mówisz mi, ze Ty bawiłeś się w bandażowanie ugryzień po jakiejś sarence, a ja musiałem robić za jebanego nekromantę? - Upewnił się, czy dobrze zrozumiał, gdy usłyszał, jakie zadanie przypadło na egzaminie Paco. Z jednej strony czuł się potraktowany trochę niesprawiedliwie, z drugiej cieszył się i nawet był z siebie nieco dumny, że mimo wszystko poradził sobie z tym, co mu się trafiło, tak dobrze i nie stracił zimnej krwi. -To gdzie idziemy najpierw? - Zapytał, patrząc na mapkę, którą otrzymali. Postawili na miejsce na ognisko, które nastolatek znał ze szkolnych lat. -Gdyby nie to, że jesteśmy ograniczeni czasowo, zaproponowałbym kiełbaski, czy coś. - Wyszczerzył się, ale mieli ratować życia, czy tam lalki, a nie śpiewać piosenki harcerskie, wpatrując się w gwiazdy, więc trzeba było wziąć się za to do roboty. -Pamiętasz, jak musieliśmy nocować na tamtym bagnie? - Zapytał, sięgając wspomnieniami do dość specyficznego dnia, którego teraz naprawdę miło wspominał. -Chyba jedna z pierwszych chwil, gdy się przed sobą nieco otworzyliśmy. - Dodał, przyglądając się swojemu pacjentowi, który niby wyglądał dobrze, ale po bliższym spojrzeniu, Max dostrzegł poparzenia na ustach. -Coś Ty odjebał? - Zapytał kukły, po czym poszedł porozglądać się nieco po okolicy i dopiero, gdy zobaczył toksyczne chemikalia w postaci proszków i tabletek zrozumiał, że koleś chyba zamienił się na mózgi z chujem. -Myślisz, że dobierają ich jakoś spersonalizowanie? - Zapytał Paco, bo sam nie raz przyjmował przecież coś, po czym lądował w szpitalu tylko dlatego, że mógł mieć po tym haj. Na szczęście, gdy dobrał się do szkodliwych chemikaliów, mógł już manekinowi pomóc i właśnie to zrobił, odpowiednio zajmując się jego poparzonymi ustami, by następnie sprawdzić jeszcze, czy przypadkiem pacjent nie potrzebuje płukania żołądka.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Opłata:klik Wykonywane zadanie: Ognisko Kości:3 [Scenariusz] | 4 -> 2 [Rezultat] Wykorzystane modyfikatory: przerzut za wynik egzaminu Wykonane zadania:Teoria | Egzamin Uzyskane nagrody: dodatni modyfikator przy zadaniu praktycznym związanym z obrażeniami od magicznych stworzeń | woreczek ze skóry wsiąkiewki
Nie zastanawiał się nad tym czy zadania egzaminacyjne zostały przydzielone sprawiedliwie, za to parsknął niekontrolowanym śmiechem, słysząc porównanie, które padło z ust jego młodszego partnera. – Sarny raczej nie mają piór, kochanie... – Szturchnął Maximiliana ramieniem. – …za to powiem ci, że wiele w życiu widziałem, ale tak seksownego nekromanty to jeszcze nie spotkałem. – Dodał wyraźnie rozbawiony, gestem dłoni pokazując chłopakowi, żeby to on zadecydował o kolejnym celu podróży, choć domyślał że im obu jest wszystko jedno. Zamierzali przecież zaliczyć wszystkie. - Przez ciebie nabrałem ochoty na karkówkę. – Westchnął ciężko, starając się nie myśleć o żarciu, skoro podczas kursu mieli skoncentrować się na ratowaniu imitujących pacjentów kukiełek. – Tak w ogóle, nie wiem czy słyszałeś, ale podobno człowiek robi się głodny, kiedy patrzy na zwłoki. Interesujące, co? – Podzielił się również z partnerem ciekawostką, którą zasłyszał od pewnego uzdrowiciela, a chociaż miał do czynienia z denatami, nie potrafił sobie przypomnieć czy rzeczywiście tak właśnie było. Postanowił więc zamiast tego rozejrzeć się po okolicy otaczającej palenisko. - Pamiętam. Zrobiłeś nam błotne spa i wyczarowałeś wygodny materac. – Posłał Felixowi znaczący uśmiech, wracając myślami do nocy spędzonej wspólnie na bagnach, w której dostrzegał coś magicznego. – Zabawne, że potrzebowaliśmy tyle czasu, żeby się tego nauczyć… ale cieszę się, że udało i że z tobą mogę porozmawiać o wszystkim. – Pokiwał zgodnie głową, przyglądając się uważniej manekinowi, który akurat dla niego wcale w porządku nie wyglądał. Cóż, jego młodszy ukochany mógł o tym nie wiedzieć, ale po przedawkowaniu wyglądał bardzo podobnie. Cały drżał, a serce kołatało mu w zastraszającym tempie. Paco świadomie nie wypowiedział jednak tych spostrzeżeń na głos. – Mam nadzieję, że nie. Martwiłbym się, że ktoś zbyt dobrze nas poznał. – Skwitował za to komentarz Maximiliana, który z opóźnieniem załapał chyba o co w tym wszystkim chodziło, pomagając mu również leczniczym zaklęciem pozbyć się oszpecającego poparzenia wokół ust niezbyt roztropnego narkomana. – Lepiej oczyszczę ten teren. – Poinformował Solberga, pozbywając się rozsypanych chemikaliów i resztek jedzenia jednym machnięciem różdżki, a kiedy obydwaj uporali się z postawionym przed nim zadaniem, objął ukochanego, prowadząc go na pobliską polanę.
Moim pierwszy przystankiem podczas dzisiejszej przygody z manekinami okazało się miejsce przeznaczone na ognisko. Było tu całkiem przyjemnie i zapewne w innym okolicznościach spędziłabym tu nieco więcej czasu, może nawet usmażyłabym sobie kiełbaskę czy pianki...aż mi zaburczało w brzuchu na samą myśl o tych smakowitościach. Westchnęłam, poprawiając uchwyt torby i rozglądając się manekinem, który potrzebował mojej pomocy. Po dłuższej chwili znalazłam jednego pomiędzy skałami. Powietrze dookoła aż się iskrzyło, a charakterystyczny zapach i ciche odgłosy spięcia wskazywały na jedno - energia elektryczna. Uniosłam brew, zaskoczona jej obecnością w tak bliskim kontakcie z magicznym zamkiem. Byłam zawsze przekonana, że w magia i mugolski prąd nie idą w parze...a może to dlatego manekin się doprowadził do swojego stanu? Pierwsze co zrobiłam, to zabezpieczyłam sama siebie, żebym przypadkiem nie dotknęła go gołą skórą ani niczym innym, co przewodziło prąd. Gdy zabezpieczyłam podopiecznego, odciągając go od zagrożenia, zajęłam się oględzinami jego stanu i leczeniem ran. Poszło mi całkiem sprawnie, chociaż ten stan rzeczy zawdzięczałam głównie znajomości mugolskiego świata. Wątpiłam, żebym postąpiła tak samo, gdybym ograniczała się tylko do o wiele węższego świata czarodziejów. To zdarzenie było świetnym przykładem, że należy znać możliwości zarówno jednej jak i drugiej strony, jeśli chce się coś osiągnąć, a czasami nawet po prostu przeżyć.
z/t
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Opłata:zapłata Wykonywane zadanie: oparzenia-> Kości: 2 77 Wykorzystane modyfikatory: Wykonane zadania:wykład i teoria Uzyskane nagrody: samonagrzewający kubek,20galeonów
Kolejny dzień kursu pierwszej pomoc niemal nie różnił się niczym od poprzedniego; te same twarze ludzi zdecydowanie Wiktor nie odczuwał choćby najmniejszej zmiany po wczorajszym wykładzie. Towarzyszące rudzielcowi rozmyły się w tej dziwnej zbiorowości, a chłopak musiał ich szukać przyczyny dlaczego płacze i z kąt ma tyle pęcherzy w dodatku zaciska lewą dłoń na prawym nadgarstku, chociaż trudno powiedzieć, w jakim właściwie robi to celu. Puchon podszedł do manekina przyglądając się bliżej, by móc działać. - Hm.. to może najpierw uspokoił poszkodowanego przynajmniej próbował kilka razy co się nie udaje. Chce ci pomóc tylko i zobaczyć z czym mam do czynienia i jakoś zaradzić. Po krótkiej chwili użył zaklęcia chłodzącego, zaraz powinno być lepiej jednak nie na długo przyniosło ulgę za dobre chęci Wiktora poszkodowany podarował mu 20 g. Mimo wszystko tak jak mógł pomógł chociaż niemal jak pasujący element układanki, choć tak naprawdę to niekoniecznie mogłoby zostać dobrze odebrane. Tylko czasami odnosił wrażenie, tak naprawdę była fragmentem niepasującym nawet do najdoskonalszych puzzli. Było to dość trudne i skomplikowane zadanie a rozmyślania Krawczyka, prowadzących do niewątpliwie ciekawych wniosków. W końcu zawsze uważał się za osobę słuchającą innych, ale posiadając własne zdanie. Kiedy wszystko już sobie Wiktor ogarną ruszył do kolejnego zadania. z/t
Thalia S. Heartling
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,65m
C. szczególne : czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu || zapach miodu, szpitala i kawy
Opłata:opłacone Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:3 || 1 → 2 Wykorzystane modyfikatory: przerzut za punkty Wykonane zadania:Teoria Uzyskane nagrody: szansa uniknięcia nieprzyjemnej konsekwencji w jednym z zadań praktycznych | woreczek ze skóry wsiąkiewki
Kolejnego dnia była zwarta i gotowa, by popisać się nieco swoimi umiejętnościami. Dotarła na miejsce na czas i przyjęła mapę, zerkając na nią, by dowiedzieć się chociaż czy kojarzy miejsca, do których będzie musiała dotrzeć. Nie było jej w Anglii wiele lat, a przez ostatnie miesiące po powrocie wcale nie miała czasu na wycieczki. W końcu jednak ze wzruszeniem ramion wyruszyła na miejsce, a kiedy tam dotarła – zmarszczyła brwi. Spodziewała się oparzeń drugiego i trzeciego stopnia, zatrucia dymem i tym podobne rzeczy. Jej manekin jednak nie przypominał niczego, czego mogła się spodziewać. Machinalnie ubrała rękawiczki – bo bez nich czuła się jak bez różdżki i ręki, podchodząc powoli i ostrożnie do poszkodowanego. Dusił się, a przynajmniej tak wyglądał. Rozejrzała się, chcąc ocenić czy dla niej było bezpiecznie i właśnie wtedy dostrzegła rozsypany proszek. Czyżby miała do czynienia z narkomanem? Przyjrzała się białemu proszkowi i aż zmarszczyła nos, gdy dotarła do niej woń środka na coś. W końcu podeszła do manekina, od którego czuła podobny, duszący zapach, a także dostrzegła ślady oparzeń na jego ustach. Zatrucie i oparzenia wewnętrzne. Jeśli poprzedniego dnia sądziła, że wróci do podstaw, to teraz sobie uświadamiała, że najwyraźniej się myliła. Postanowiła oczyścić teren, by i jej chemikalia nie zaszkodziły, a później zajęła się pomocą poszkodowanemu, dając ulgę w poparzeniach przewodu pokarmowego, choć wcale jej się nie podobało, że nie mogła zrobić tego w szpitalu. Wtedy jednak przypomniała sobie, że to jedynie ćwiczenia i może nie zawsze będzie miała możliwość transportu.
Opłata:zapłacone Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:3 oraz 3, przerzut 1: 2, Przerzut 2: 6 Wykorzystane modyfikatory: - Wykonane zadania:teoria Uzyskane nagrody: - Doskonale zapamiętujesz kwestie związane z zatruciami, dosłownie jakby same wskakiwały ci do głowy. Masz wrażenie, że obudzony w środku nocy wyrecytujesz dosłownie wszystko z pamięci. Dzięki temu w czasie wykonywania zadania z zatruć możesz wykorzystać jeden z dodatnich modyfikatorów.
Dotarła na miejsce gotowa i zwarta, choć niepewna tego co może na nią czekać. W sumie uzdrawianie poszło jej całkiem nieźle jak na nią także może i tutaj nie będzie tak źle? Dotarcie na miejsce nie zajęło jej tak dużo czasu, jakby mogła się spodziewać, patrząc na to, że w ręku miała tylko mapę. Gdy była już na miejscu dość często się rozglądała na boki, bo może coś dostrzeże albo poczuje swoim nosem. Po chwili faktycznie dostrzegła manekina, który siedział przy ognisku, zaczęła do niego powoli podchodzić i obserwować co mu się dzieje, tak by w razie czego mogła mu pomóc. Kaszlał, a w dodatku mięśnie mu drżały, wyglądało na to, że miał też problemy z oddychanie, bo jego ręka raz na jakiś czas wędrowała do jego serca. Po chwili dostrzegła proszek, zmarszczyła brwi, albo to były leki, albo jakieś narkotyki, w sumie nie umiała tego sprecyzować od samego wyglądu. Najgorsze było to, że nigdy wcześniej nie znalazła się w takiej sytuacji i nie wiedziała, co powinna zrobić, miała notatki zrobione z teorii, ale to nie było wystarczające, nie na tę chwilę. Zmarszczyła brew, zajęcie się nim zajęło więcej czasu, niż planowała. Zaczęła od ust i oparzeń, które się tam znajdują, użyła odpowiedniego zaklęcia, by rana się zmniejszyła, a uczucie oparzenia zniknęło. Następnie podjęła kroki, by oczyścić jego płuca i by oddychało mu się lepiej. Nastepnie gdy był w miarę współpracujący, oddaliła manekina od ogniska i położyła go płasko na ziemi, tak by płuca miały szanse oddychać swobodnie. Proszek nieznanego jej pochodzenia postarała się butem zasypać i by się wymieszał, w sumie to jedyne, na co wpadła, będąc w takiej sytuacji. Opatrzyła jego najcięższe rany, także stan miał stabilny i na pewno wygląda lepiej, zanim tutaj przyszła.
z/t
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Opłata:LINK DO ZAPŁATY Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:2 i 49 -> 54, a dorzut na parzystość 6 Wykorzystane modyfikatory: nowa postać Wykonane zadania: Teoria Uzyskane nagrody: samopiszące pióro (teoria)
Anna była niesamowicie dumna z siebie, że tak pięknie poszedł jej egzamin teoretyczny, więc czuła ogromny zapał do wzięcia udziału w zadaniach praktycznych. Podążanie za kręgami na mapie wydawało jej się niesamowicie fascynujące, no i już sama mapa była czymś absolutnie romantycznym. Podeszła do zadania z uśmiechem na twarzy, chociaż musiała zastosować kilka technik relaksacyjnych, by nie emocjonować się za bardzo. Kiedy doszła do ogniska, uśmiech nieco spełzł jej z twarzy. Oparzenie… No trudno, o tym też padły wczoraj jakieś informacje. Wyciągnęła różdżkę i ruszyła w stronę poszkodowanego, kiedy nagle potknęła się i niechcący wywróciła jeden ze stojących tam garnków prosto na manekin. A niech to… Puchonka tak naprawdę nie przejęła się tym jakoś mocno. To był tylko manekin, nie bolało go naprawdę. Był tylko upierdliwy i musiała go stosownie usadzić. Zadanie okazało się jednak trudniejsze, niż myślała, bo przez wypadek ćwiczebna kukła straciła do niej zaufanie. Musiała sie sporo nagłowić zanim udało jej się uspokoić manekin na tyle, by wykonać zadanie, a i tak musiała się z nim naszarpać. Aż ciśnienie jej się zaczęło podnosić, no bo co to w ogóle za pomysł, żeby bać się niosącego pomoc?! Kiedy już skończyła, ruszyła dalej z poczuciem niesmaku. Może i zaklęcia na oparzenia poznać zdołała, ale nad zwinnością i podejściem do pacjenta zdecydowanie musiała jeszcze poćwiczyć.
z/t
Nathaniel Bloodworth
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Miał szczerą nadzieję, że następny punkt znajduje się na otwartej przestrzeni, bo, jak widać, uzdrawianie wiązało się często z nieprzyjemnymi zapachami, a te na powietrzu miały znacznie mniejsze pole i siłę rażenia, niż w opuszczonym budynku. Prawie odetchnął z ulgą, kiedy dotarł na najzwyklejszy w świecie punkt, przy którym zwykło się robić ogniska. Pamiętał to miejsce dość dobrze ze swoich szkolnych czasów, ale kojarzył je ze zgoła innymi wspomnieniami, niż kurs pierwszej pomocy. Czy miał pomóc komuś, kto zbyt mocno zaimprezował? Chyba wolałby, żeby tak było. Kiedy zobaczył fiolki, zaklął w myślach. Czy eliksiry miały go prześladować na każdym kroku? Wiedząc, jak gówniana była to sytuacja, podszedł do manekina z najwyższą ostrożnością. Właściwie to uprzątnął najpierw cały ten syf, nie mając ochoty na to, by samemu doznać jakichś obrażeń. Wybuchające fiolki nie były dobrym pomysłem na spędzenie wieczoru. W końcu dotarł do poszkodowanego i przyjrzał się jego ranom. No tak, oparzenia chemiczne, o tym wiedział akurat sporo. Przemył rany wodą i je opatrzył, dość szybko radząc sobie z zadaniem
| z. t.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Opłata:Klik Wykonywane zadanie: Oparzenia Kości:3 i 5 Wykorzystane modyfikatory: - Wykonane zadania:teoria Uzyskane nagrody: uniknięcie nieprzyjemnej konsekwencji w kolejnych etapach; woreczek ze skóry wsiąkiewki
Skoro część teoretyczną wraz z egzaminem miała już za sobą, mogła przejść do czekających w dalszych etapach kursu wyzwań. Nie do końca wiedziała, na co może trafić, dlatego mentalnie przygotowywała się na wszystko, wraz z możliwością porażki, do której jednak nie chciała dopuścić. Powinna bowiem zawsze przynajmniej spróbować pomóc, myśleć na tyle trzeźwo, żeby to się udało, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że niekiedy są sytuacje, które człowieka przerastają. Kiedy już trafiła na coś podobnego do polany, na której często odbywały się jakieś ogniska i podobne rzeczy, oczekiwała powtórki z rozrywki z egzaminu - człowieka z poparzeniami, aczkolwiek niekoniecznie po wypadku w kuchni. Przez chwilę nie mogła wypatrzeć ofiary, ale wystarczyło, że pokręciła się trochę po tych terenach i znalazła. Manekin siedział przy ognisku i już z pewnej odległości mogła zauważyć, że nie było z nim dobrze. Widocznie drżał, kładł rękę na klatce piersiowej, a z bliska nie dało się nie zauważyć, że poruszał ustami, które wyglądały jak poparzone. Z początku jedynie przystanęła przy nim, niepewna, co robić dalej, bo niewiele jej to mówiło. Zaczęła jeszcze raz obchodzić tereny przy ognisku i wreszcie dostrzegła jakiś rozsypany proszek. Nie miała zamiaru go dotykać, pochyliła się więc jedynie, aby bliżej się przyjrzeć, a zapach, jaki uderzył w jej nozdrza, sprawił, że momentalnie cofnęła się w tył. No z pewnością tabletki na ból głowy to nie były. Domyślała się, że sam ten zapach może źle działać na człowieka w takim natężeniu, dlatego z pomocą zaklęć oczyściła pobliski teren, znajdując przy okazji woreczek ze skóry wsiąkiewki, a następnie zajęła się manekinem. O ile z poparzeniem sobie poradziła, tak jeśli byłby to człowiek, który faktycznie nałykał się jakiegoś paskudztwa, to zwyczajnie wołałaby po uzdrowiciela, bo sama nie miała aż takiej wiedzy, żeby pomagać przy zatruciach chemikaliami, a nie chciała zaszkodzić. To była przecież jedna z ważniejszych zasad.
|z.t
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Grupa B Czas indywidualny6 -> 4 Wydarzenie8 wszyscy (łącznie z tobą) w twojej grupie mogą przerzucić bazową kość k6 do czasu i wybrać niższy wynik, a ty zdobywasz dodatkowo pluszaka langustnika Utracone/zdobyte pluszak langustnik Lokacja lokacja 1 Czas grupy lokacja 1 4
Przypatrzyłam się profesorowi, aby zapamiętać jego twarz. Zdziwiły mnie wieści o teleportacji, ale osobiście wcale nie znosiłam przenoszenia się w inne miejsce źle... przydałoby się, abym niedługo podjęła kurs teleportacji indywidualnej. Właśnie skończyłam siedemnaście lat i stało się to osiągalne. Złapałam za ramię Terry'ego, z drugiej strony trzymając dłoń na ręce kapitana Hyunga, a potem świat uległ gruntownej zmianie. Trafiliśmy do lasu. O bogowie, ale to dobrze, że wzięłam mapkę, bo inaczej byłabym zupełnie pozbawiona możliwości rozpoznania, gdzie jestem. W tym lesie byłam albo pierwszy albo drugi raz w życiu. Dużą przewagę miały natomiast osoby, które od dawna przebywały w Anglii, a tym samym mogły odwiedzać Hogsmeade. No trudno, spróbuję im dorównać. Wyczarowałam iskry z różdżki, odwracając od patyka z niechęcią twarz. Zostałam oddzielona od wszystkich Puchonów. Trochę zrobiło mi się przez to przykro, miałam wrażenie, że najlepiej się dogaduję właśnie z osobami z borsuczej drużyny, ale tak jak nie byłam w niej tak naprawdę zapisana, tak i teraz boleśnie zrozumiałam, że nie do końca należę do tej paczki znajomych. Nie wiedziałam czemu profesor Walsh tak nas podzielił, ale też nie miałam możliwości go o to pytać, więc musiałam to z bólem serca (oraz dupy) zaakceptować. Odwróciłam się, aby odejść do pozostałych uczniów, z których znałam w gruncie rzeczy tylko Harmony, a widok jednego Ślizgona i Krukonki sprawił, że jeszcze bardziej zmarkotniała mi mina. Cudownie... No ale skoro jesteśmy tym razem po tej samej stronie to nie powinno być źle. Na moją kuzynkę pewnie powinnam być obrażona po urodzinach, ale nigdy nie umiałam długo chować uraz, więc raczej było mi to już obojętne. Już mniejsza o relacje, wolałam skupić się na zajęciach. I zagadce! Ostatnio rozpieszczano mnie zagadkami. Z wielką chęcią i ekscytacją przeczytałam krótki tekst, a moją pierwszą myślą być oczywiście ogień. To on dawał światło, ale mógł też poparzyć. Wzięłam od razu mapę i rozpatrywałam tylko zachodnią część lasu, bo to też powiedziała mi wskazówka. Wyłapałam miejsce z ogniskiem, od razu więc położyłam na tym punkcie palec, pokazując reszcie osób z grupy, gdzie myślę, że powinniśmy lecieć. Wzbiłam się w powietrze i pomknęłam zgodnie z mapą. Na pewno moja spostrzegawczość mi pomagała, bo widziałam konkretne punkty orientacyjne, jakie wymijałam, gdy mknęłam po niebie. Uniosłam się wysoko ponad korony drzew, aby o nie nie zaczepiać. W pewnym momencie tylko zanurkowałam w dół Nimbusem, bo coś mi mignęło między gęstwiną. Langustnik ladaco był dość niespodziewanym widokiem, ale okazał się zabawką. Zgarnęłam go do kieszeni kurtki, czując lekkie szczypnięcie, ale wiedziałam, że przyniesie mi szczęście. Ponownie poszybowałam wysoko w górę i wylądowałam już na miejscu ogniska, od razu poszukując drugiej wskazówki. Bardzo mi się podobała taka zabawa.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Grupa B Czas indywidualny3 ->3 Wydarzenie6 - znajduję wskazówkę, pluszaka i czekoladowe znicze Utracone/zdobyte+ pluszowa akromantula Lokacja lokacja 1 Czas grupy lokacja 1 4 + 3 = 7
Nasiwąbrodęmerlina... Gdyby wiedziała, że lekcja latania rozpocznie się od teleportacji łącznej, na pewno nie zadbałaby o tak wysokoproteinowe, objętościowo duże śniadanie... Latanie na miotle z balastem w żołądku nie stanowiło dla niej większego problemu, ale uczucie towarzyszące teleportacji mogło już niestety zagrozić jej przewodowi pokarmowemu. Zamknęła oczy i zacisnęła mocno zęby w oczekiwaniu na to dziwne uczucie wciągania w ciasną pustkę. Nadeszło szybciej niż się spodziewała, ale na szczęście miała w sobie wystarczająco dużo opanowania, by nie puścić otaczających ją osób. Utrzymała się na nogach, choć były bardzo chwiejne, tylko cudem przełknęła ślinę i uniemożliwiła śniadaniu wydostanie się na trawnik. Została przydzielona do grupy i po wysłuchaniu nauczyciela, przełożyła wciąż jeszcze drżącą nogę nad trzonkiem miotły. Mieli szukać wskazówek i bawić się w pewnego rodzaju podchody, przynajmniej tak jej się skojarzyło zlecone zadanie. W dzieciństwie bawiła się w podchody i podobne gry terenowe, teraz na starość przyszło jej grać w te rzeczy w powietrzu. Odbiła się od ziemi i zawisła na chwilę w powietrzu, by przyzwyczaić się do tego zachwiania grawitacji i zmian ciśnienia. Gdy poczuła się pewniej, ruszyła w ślady za swoją grupą. W drodze ustalali, gdzie mają się udać na podstawie wskazówek. Kate zgadzała się z opinią grupy, więc ruszyła za nimi. Nie była najszybsza w składzie, ale starała się sprawnie manewrować między liśćmi, gałęziami i innymi przeszkodami. Nagle zareagowała instynktownie - ostro wyhamowała przy jednym z drzew, trochę ze strachu, trochę z ciekawości. Myślała, że na gałęzi siedzi przyczajona akromantula - wolałaby nie mieć jej na głowie za kilka sekund... Przyjrzała się jednak z daleka i odważyła się podlecieć trochę bliżej. Zwierzak okazał się pluszakiem! Ale śmiesznie, pomyślała w pierwszej chwili. Ktoś zgubiłby pluszaka w takim miejscu? Im bliżej się przysuwała, tym więcej dostrzegała i okazało się, że była to prawdopodobnie przygotowana przez nauczyciela baza z dalszymi instrukcjami. - Hej, czekajcie! - zawołała do tych, którzy mogli ją jeszcze usłyszeć. Schowała pluszaka do kieszeni, tuż po tym jak wyciągnęła spod niego kolejną wskazówkę dotyczącą miejsca, do którego mieli zmierzać. Pochowała też czekoladowe znicze w kieszeń i przyspieszyła, by spróbować dogonić każdego członka grupy i przekazać im informacje. Finalnie dotarli wszyscy do miejsca ogniska. Kate zawisła na chwilę w powietrzu, puszczając trzonek miotły i obiema rękami wygrzebując czekoladowe znicze z kieszeni. - Uwaga, łapcie! - powiedziała, rzucając każdemu z nich po przysmaku. Należała im się nagroda za sprawny przylot do pierwszej destynacji! - Widzicie jakieś wskazówki? - zapytała z ustami pełnymi czekolady z dodatkiem karmelu. Mniam!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Grupa B Czas indywidualny3 + 4 -> 3 Wydarzenie3 Utracone/zdobyteo ile się nie zgubicie - zdobywasz pluszowego bzyczka Lokacja lokacja 1 Czas grupy lokacja 1 7(laski) + 3 = 10
Mapy nie wziął, bo znał Hogsmeade jak własną kieszeń. Ile razy to się wymykał i włóczył po wiosce, albo kręcił po alejkach, żeby dotrzeć do skitranego świstoklika, który miał go zabrać w zdecydowanie ciekawsze i bardziej imprezowe miejsce. Ucieszył się myślą o wyścigu i nawet pozdrowił uśmiechem wszystkie piękne panie, z którymi przypadło mu być w drużynie, po czym uważnie wsłuchał się w pierwszą zagadkę. -Chyba wiem, gdzie to. Leczyłem tam ćpuna. - Zawołał, po czym dosiadł swojego Pioruna i poleciał. Prawie wyrwał do przodu, ale jakoś niespecjalnie. Leciał ramię w ramię z gryfonką, która znalazła wskazówki (@Kate Milburn). - Czyli chyba dobrze lecimy. Kopsnij jednego znicza! - Wyszczerzył się, widząc że dziewczyna weszła jeszcze w posiadanie czekoladowych rarytasów. Poczuł, że robi się głodny i jakby na zawołanie las dał mu posiłek na tacy. Tylko musiałby go sobie upolować, oskórować i usmażyć, bo na jego drodze stanęły po prostu sarny. Ładne, ale nadal sarny. Patrzyły jakby nie były skalane myślą, gdy ekipa przelatywała obok nich. Widać na co dzień miały lepsze atrakcje niż latający po ich domu uczniowie i studenci. Max poczuł nagle, że ma coś przyklejone do mordy i początkowo się wystraszył widząc, że to bzyczek, ale na szczęście nieprawdziwy, a pluszowy. Skitrał więc go do kieszeni, żeby nie zgubić, po czym doleciał w końcu na miejsce razem z gryfonką, a tuż za nimi znalazła się puchonka Cleo. Widać wszyscy trzymali równe tempo, a to dawało nadzieję na zwycięstwo.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Grupa B Czas indywidualny4 -> 3 Wydarzenie9 Zysk zdobywasz pluszową lunaballę Lokacja lokacja 1 Czas grupy lokacja 1 10 + 3 =13
Dłoń Sasi na ramieniu jest jak dobry zwiastun bożonarodzeniowej nadziei. Nawet ten niemrawy uśmiech niczym dodatek nie zabiera ani krzty wiary w nowe lepsze jutro. Zjawia się profesor Walsh. Łapią się za ramiona najlepiej złapać te Saski. - O teleportacja, ale fajnie. - Pewnie nikt tak jak Marcella nie kocha przemieszczania się w pędzie diabelskiej kolejki z wesołego miasteczka. No i polecieli do jakiegoś dzikiego lasu. - Ale się fajnie kręci w głowie, ja chce jeszcze raz! - Wykrzykuje radośnie, ale Joshua ma dla nich inne plany. Trochę jej przykro, że nie jest w drużynie z panią kapitan, a nauczyciel podzielił ich tak jakoś randomowo. Leci za swoją grupą, rozglądając się za wskazówkami, odbierając najpierw od Kate słodkości, którymi częstowała tak szczodrze. Coś tam na dole się porusza. Marcella kieruje miotłę w tę stronę. To lunaballa skacząca i tak jakoś usypiająca. Krukonka ziewa, ale szybko się opamiętuje, to nie czas na spanie. Zgarnia po drodze pluszaka, bo to taka nieprawdziwa tylko z czarodziejskiego pluszu.
Grupa B Czas indywidualny2 Wydarzenie16 - wieża Utracone/zdobyte tracę sweter Lokacja lokacja 1 Czas grupy lokacja 1 13 + 2 = 15
Victoria nie spodziewała się teleportacji, ale mimo wszystko często z niej korzystając, była tak naprawdę na nią gotowa. Tak więc nie było tak źle, nie było również tak tragicznie, gdy dowiedziała się, co dokładnie ich czekało. Pochwaliła się w myślach za zabranie mapy, jak również kompasu, który uznała za konieczny w czasie tego całego przelotu. Bez gadania przyjęła do wiadomości, co ich czeka, z kim ma lecieć i już była w drodze, nie zamierzając marnować czasu na pogawędki, podskakiwanie w miejscu albo robienie czegoś podobnego. Tak więc pomknęła przed siebie, w stronę ogniska, bo niewątpliwie to właśnie tam powinni się udać, jak uznała po oględzinach mapy. Miejsca na ognisko, będąc dokładnym, bo oczywiście nikt nic ciągle tutaj nie palił. Być może była za szybka, trudno powiedzieć, ale w tym wszystkim, wykonując odpowiednie akrobacje, udało jej się zgubić sweter. Zawracanie i szukanie go w lesie byłoby jednak szaleństwem, uznała więc, że znajdzie go później. Na razie zaś zeskoczyła na ziemię, lądując w pobliżu Marcelli, złapała nieco zdziwiona rzuconą przekąskę i rozejrzała się, a od jej ust uniósł się obłoczek pary. - Na razie nie - stwierdziła, gdy padło pytanie o wskazówki, ale zakładała, że te nie będą leżały centralnie przed jej nosem, bo nie miałoby to sensu.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Grupa B Czas indywidualny2 -> 3 -> wybieram dwa (z wydarzenia Cleo) Wydarzenie21 Świat – pluszowy kwintopend jest mój Utracone/zdobyte Pluszowy kwintopend Lokacja lokacja 1 Czas grupy lokacja 1 15 + 2 = 17
Po złożeniu życzeń i podziękowaniu Cleo za pochwalenie ciasteczek, bądź co bądź były one raczej mniej niż idealnie wyglądające, była gotowa na zadanie od profesora Walsha. Tym bardziej, gdy okazało się, że mieli się ścigać na miejsce jako grupy i to rozwiązując zagadkę! - Marcyś! Później poćwiczymy razem, ale teraz trzeba pokazać im jak się lata! – zaśmiała się na entuzjazm @Marcella Hudson, specjalnie mówiąc na tyle głośno ostatnie słowa, żeby Jin ją usłyszał – oczywiście, że na odchodne… Odlotne? Pokazała mu język. - Ja nie wiem Max, czy to cokolwiek rozjaśnia – wyszczerzyła się radośnie do @Maximilian Felix Solberg, i wysłuchała podpowiedzi Kate. – Hmmm… Ma ktoś mapę? – spytała i wcale jej nie zdziwiło, że Vika była w posiadaniu jednej. Leciała blisko starszej Krukonki, przypatrując się to drodze, to mapie, zapomniała, by przy okazji wypatrywać gałęzi naokoło. Z jedną się omal nie zderzyła! Natychmiast zanurkowała, unikając nieprzyjemnego pokarskania, gdy nagle poczuła, że coś jej się przypałętało do łydki. Zębami. … ZĘBAMI?! - Co jeee… O rany kwintopend! – wyćwierkała zachwycona, widząc jak pluszowy maluch wspina się po niej i zaczyna masować jej plecy w trakcie lotu. – Ej czekajcie! On chyba ma coś w łapce! – zawołała do reszty, łapiąc karteczkę od pluszaka. – Nie wiem skąd ten maluch wie, ale chce nam powiedzieć, że dobrze lecimy – podała kartę @Victoria Brandon, skoro dziewczyna miała też mapę. – Oficjalna maskotka drużyny z ciebie, co? – pogłaskała kwintopenda po głowie i znów zwróciła się do drużyny. – Przyjmuję pomysły na imiona! – zaśmiała się na głos, szczerząc się do każdego swoim promiennym, rozentuzjazmowanym uśmiechem.
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Kiedy rozglądacie się po okolicy w poszukiwaniu dalszych wskazówek, dostrzegacie w końcu patyk wbity w ziemię z doczepioną do niego kartką. Na niej niezbyt eleganckim pismem profesora Walsha zapisana jest treść kolejnej zagadki, prowadzącej do kolejnej lokacji. Choć z łez powstało, radość wszystkim niesie, miejscem beztroskich zabaw pozbawione niebezpieczeństwa pod lustrzaną taflą ukrytego Wyścig do mety jeszcze się nie skończył, więc trzeba się pospieszyć. Z pewnością nie ułatwia tego konieczność pracy zespołowej i faktu, że wszyscy muszą być na czas w jednej lokacji. Tik tak, czas ucieka, czy wiecie już, gdzie macie lecieć? Nie traćcie ani chwili dłużej!
termin pisania w lokacji 2: 23 listopad, godz. 22:00
Modyfikatory Tak naprawdę obowiązuje jeden modyfikator - mapa. Jeśli posiadasz mapę okolic, którą Josh zostawił przy ogłoszeniu o lekcję, masz możliwość przerzucić albo wydarzenie albo kość czasu i wybrać dogodniejszy wynik.
Po wylosowaniu wskazówki z wydarzeń poniżej, można napisać do mnie PW z lokacją, jaka waszym zdaniem jest odpowiedzią na zagadkę, a ja odpiszę czy ciepło czy zimno.
W dalszym ciągu rzucacie na czas i na wydarzenia w trakcie lotu ku kolejnej lokacji.
Wydarzenia - rzuć kość tarota:
0 - rzuć jeszcze raz na wydarzenie
1 - mgła sprawia, że tracisz orientację w terenie i choć lecieliście grupą, tracisz ich z oczu i potrzebujesz dłuższej chwili, aby odnaleźć właściwą drogę - rzuć dodatkową k6 i zsumuj z wynikiem bazowej kości
2 - niezależnie czy korzystasz z mapy, czy wzlatujesz nieco ponad konary drzew, orientujesz się w miejscu, w jakim się znajdujecie i wiesz, w którą stronę powinniście lecieć jako grupa - dzięki tobie wszyscy w twojej grupie, którzy nie odpadli, mogą przerzucić bazową kość k6 i wybrać niższy wynik, ty również.
3 - między drzewami dostrzegasz stado saren, które przygląda ci się w równym zaskoczeniu, ale nie reagują w większy sposób na twoją obecność, w przeciwieństwie do bzyczka, który nagle przyczepia się do twojego policzka - szybko odkrywasz, że jest to pluszak z doczepioną karteczką informującą, że jesteście na dobrej drodze, o ile się nie zgubicie - zdobywasz pluszowego bzyczka
4 - choć niejeden trening odbywaliście w trudnych warunkach, latanie w środku lasu we mgle nie jest najłatwiejsze, próbujesz unikać przeszkód, ale nie dostrzegasz jednej z gałęzi, na której niemal zawisasz, a miotła wylatuje spod ciebie - wzywaj pomoc czerwonymi iskrami, profesor pojawi się obok ciebie i zabierze cię ze sobą na metę - dla ciebie jest to koniec wyścigu
5 - lecąc, dostrzegasz niewielkie poletko przepięktnych kwiatów, które kwitną pomimo późnej jesieni, zaciekawiony zbaczasz z kursu, aby po chwili spotkać się z duchem dziewczynki, który przygląda ci się i niemo zaprasza do zabawy, prowadząc cię między drzewami skrótem do miejsca, ku któremu zmierzałeś - rzuć k6 i wynik odejmij od czasu grupy dla lokacji do której zmierzacie
6 - rozglądasz się uważnie wokół siebie w trakcie lotu, aż nagle dostrzegasz akromantulę na jednym z drzew - czy z ciekawości, czy strachu, zwalniasz, aby zorientować się, że jest to jedynie pluszak, a przy nim kilka czekoladowych zniczy, a także wskazówka dotycząca lokacji, ku której zmierzacie - zdobywasz pluszową akromantulę
7 - dostrzegasz coś pomarańczowego kątem oka i odruchowo uznajesz, że to jedna z piłek, choć przecież miało ich nie być, gwałtownie zawracasz i gubisz jeden przedmiot z twojego ekwipunku - jeśli orientujesz się i wracasz po przedmiot dorzuć 2xk6 i wynik zsumuj z bazową kością czasu
8 - wiadomo, że o poranku w lesie można spotkać wiele stworzeń, ale langustnik ladaco? Kierujesz się za nim, aby odkryć, że to jedynie pluszak, który zaraz po tym, gdy bierzesz go do ręki, szczypie cię swoimi szczypcami, dodając szczęścia - wszyscy (łącznie z tobą) w twojej grupie mogą przerzucić bazową kość k6 do czasu i wybrać niższy wynik, a ty zdobywasz dodatkowo pluszaka langustnika
9 - czy to prawdziwa lunaballa? Podlatujesz bliżej tańczącego stworzenia, które okazuje się pluszakiem, do tego usypiającym cię swoimi podskokami, ale szczęśliwie opamiętujesz się i zawracasz, zgarniając po drodze pluszaka - zdobywasz pluszową lunaballę
10 - profesor Walsh mówił, żeby uważać na ptaki, ale nie spodziewałeś się, że o tej porze możesz wpaść na niewielkie stado wróblowatych, które spłoszone grupą czarodziejów wpadło w popłoch - dodaj 2 do bazowej k6
11 - czujesz się wręcz jak ryba w wodzie, kiedy wymijasz kolejne drzewa, zupełnie, jakbyś robił to zawsze - rzuć k6 i wynik odejmij od wyniku kości bazowej na czas
12 - widzisz cień sunący po leśnym poszyciu idealnie pod tobą, przypomina twój cień, ale nim nie jest, kiedy próbujesz unikać gałęzi i pni drzew, cień “rzuca” się na ciebie, otaczając się nagle przyjemnym ciepłem - zdobywasz pluszową śmierciotulę
13 - masz wrażenie, że lecicie w kółko, choć podążasz za grupą, ta nagle znika między drzewami pośród mgły, a ty musisz na nowo odnaleźć drogę - jeśli posiadasz kompas albo mapę okolicy, lecisz dalej bez wpływu na czas - szybko odnajdujesz właściwą trasę; jeśli nie posiadasz wymienionych przedmiotów dorzuć k6 i wynik dodaj do bazowej kości czasu
14 - czy dopadły cię ponure myśli w trakcie lotu pośród mgły i drzew, czy może bardzo skupiałes się na tym, żeby nie stracić z oczu pozostałych z grupy, nie wiadomo skąd dopada cię pluszowy dementor, składając pocałunek na twoim policzku, przywołując od razu miłe wspomnieniek, dzięki któremu raźniej lecieć - zdobywasz pluszowego dementora
15 - widać, że miotlarstwo to coś, co lubisz, ponieważ idzie ci doprawdy świetnie, a niewielka widoczność w niczym nie przeszkadza - jeśli posiadasz mapę okolicy, albo kompas, cała grupa może przerzucić bazową kość na czas i wybrać niższy wynik; jeśli nie posiadasz wymienionych przedmiotów tylko ty możesz przerzucić bazową kość na czas
16 - lecisz sobie spokojnie, aż nagle dostrzegasz ruch po swojej lewej stronie i nagle przed tobą wyskakuje rozpędzony jeleń, który bez zwracania na ciebie uwagi, wielkimi susami kieruje się dalej - hamując gwałtownie, tracisz jeden dowolny przedmiot ze swojego ekwipunku - możesz po niego wrócić ale wówczas musisz rzucić dodatkową k6 do czasu
17 - masz niebywałe szczęście! Obok ciebie zaczynają biec młode centaury, z którymi zaczynasz się ścigać, nie tracąc jednak orientacji, co do obranego kursu - rzuć dwa razy k6 na bazowy czas i wybierz niższy wynik
18 - mgła potrafi wilgocią przeniknąć przez najgrubsze warstwy ubrań, sprawiając, że zaczynasz zamarzać i kiedy myślisz już, że ten lot jest bardziej nieprzyjemny, niż można było zakładać, na twoje ramiona spada wąż - pluszowy popiełek, który od razu roztacza swoje ciepło, a przy nim doczepiona jest karteczka informująca, że jesteście już blisko - zdobywasz pluszaka popiełka
19 - wszystkie drzewa wyglądają tak samo, więc próbujesz wzlecieć ponad konary drzew, co nie podoba się grupie elfów zamieszkujących drzewo, obok którego przelatywałeś - atakują cię, strącając z miotły - upadasz boleśnie na ziemię, obijając się kolejno o gałęzie - wyślij czerwone iskry, dla ciebie to koniec wyścigu, trafiasz z profesorem na metę
20 - dostrzegasz przyczepioną do drzewa wskazówkę, która pozwala ci dolecieć szybciej na miejsce - rzuć k6 i wynik odejmij od wyniku kości bazowej na czas
21 - próbując uniknąć zderzenia z kolejną gałęzią, nurkujesz w powietrzu i nagle czujesz lekkie ugryzienie w łydkę, nim jesteś w stanie cokolwiek zrobić, pięć nóg spaceruje w górę twojego ciała, po chwili ugniatając twoje spięte ramiona, machając kartką z potwierdzeniem, że jesteś na dobrej drodze - pluszowy kwintoped jest twój
Kod:
<zgss>Grupa</zgss> B <zgss>Czas indywidualny</zgss> [url=link]wynik k6 będący twoim bazowym czasem lotu[/url] + ewentualne modyfikatory wynikające z wydarzeń <zgss>Wydarzenie</zgss> [url=link]tutaj podlinkuj kość tarota zapisując numer[/url] <zgss>Utracone/zdobyte</zgss> zapisz co tracisz, co zyskujesz będzie potrzebne do kuferka, który będę wam rozliczać po lekcji wraz z punktami (muszę zapłacić za maskotki xD ) <zgss>Lokacja</zgss> lokacja 1/lokacja 2/meta - wpiszcie w której myślicie, że jesteście <zgss>Czas grupy lokacja 1</zgss> wpiszcie łączny czas grupy <zgss>Czas grupy lokacja 2</zgss> liczycie jak wyżej <zgss>Czas grupy na mecie</zgss> liczycie jak wyżej + dodajecie sumy poprzednich etapów