W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie za bardzo miał ochotę na te zajęcia. Musiał jednak zająć czymś czas, nim przestaną mu wpadać do głowy głupie pomysły. Zarzucił na siebie lekko przydużą bluzę i wygodne spodnie dresowe i udał się nad jezioro. Był w szkole dopiero drugi dzień i nadal czuł się, jakby jakaś chimera go przeżuła, przetrawiła i na koniec jeszcze wysrała. Tego dnia jednak wyglądał nieco lepiej niż na lekcji wróżbiarstwa. Nie zapomniał zażyć przy śniadaniu eliksiru, a w nocy złapał nawet jakieś cztery godziny snu. Usiadł z dala od innych, nie do końca chcąc zwracać na siebie uwagę. Nie wiedział, co im będzie dzisiaj potrzebne, więc spakował do torby wszystko, co wpadło mu w rękę. Zauważył z oddali kilka znajomych twarzy, ale całkowicie zignorował ten fakt. Miał przyjść, posłuchać i wrócić do siebie. Niczego więcej nie potrzebował.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Nie zdążył wyprzeć z pamięci poprzedniej lekcji ONMS, dotyczącej pegazów, a już musiał pędzić na kolejną. Litości. Nadmiar obowiązków, które czyhały na niego w tym roku, przekraczały jego możliwości. Czy wobec tego cokolwiek odpuszczał? Olewał? Dał sobie chwilę na odpoczynek? Otóż nie. Równiutko zapierdalał nad jezioro, zastanawiając się jednocześnie gdzie do kurwy jest Frela - nie zastał jej w pokoju wspólnym, co wywołało u niego jawny niepokój i myśli, że coś jej się mogło stać. Dlatego kiedy zdyszany przystanął na brzegu i zobaczył swoją dziewczynę, wesoło szczebioczącą z @Bird Burroughs, omal nie zemdlał. - A ty nie wiem, nie pamiętasz, że istnieje coś takiego jak wizzenger albo pergamin i pióro i nie mogłaś dać mi znać, że przylecisz tu w podskokach sama? - utkwił rozżalony wzrok w @Freja Nielsen, wyrzucając z siebie całą frustrację, równocześnie oddychając z ulgą - była cała i zdrowa. Usiadł obok Krukonki i pocałował ją w czoło, mimo wszystko szczęśliwy, że ma ją u swego boku. - Hej, Bird - przywitał się z Puchonką, posyłając jej ciepły uśmiech. - Myślicie, że będziemy mieć styczność z trytonami? - zagadał. I pomimo ukończenia kursu języka trytońskiego, ani trochę nie czuł się pewny w związku z lekcją i jak mniemał - obecnością wodnych stworzeń. Poziom chujowości Aslana z ONMS sięgał chyba zenitu.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
- Burżagzirzokhczu gzikhwihuzoqczsza! - wyrecytowała łamaną trytońszczyzną, przy okazji robiąc kilka przerw na oddech i namyślenie się nad sylabami, kiedy mijała Coltona wspominającego o spotkaniu z trytonami. Jej komunikat, przynajmniej docelowo, bo mogła narobić jakichś gramatycznych błędów, oznaczał 'żadnej demolki!'. Nie mieszała się jednak bardziej do krukońskiej rozmowy, chcąc poczekać na lekcję opiekuna domu względnie na uboczu. Już samym cyrkiem i popisem niezrozumiałego trytońskiego zrobiła wystarczające przedstawienie. Uśmiechnęła się zatem tylko w ramach choć odrobinę bardziej należytego przywitania i potuptała sobie w kierunku brzegu.
Niemalże spóźniony, ale dotarł. Nad jeziorem jak zwykle pizgało wiało okropnie, ale ubrał się dość ciepło, w wełniany sweter, jak na prawdziwą jesieniarę przystało. Narzucił na to jeszcze swój wysłużony sztormiak, a na stopy założył gumiaczki, które nosił niemalże na każde lekcje terenowe z ONMS. Wyglądał jak jakiś bosman, ale całkiem mu to odpowiadało i nawet dodawało odrobiny pewności siebie. Podszedł pod sam brzeg i przyjrzał się przycumowanym łódkom, analizując w głowie, co takiego będą robić na tych dodatkowych zajęciach. Znów zabawa z trytonami? Wstyd się przyznać, ale z kursu niewiele pamiętał... Choć otrzymał certyfikat, to potrafił wyburczeć jedynie kilka słów, wszystko wyleciało mu z głowy niesamowicie szybko. Szkoda, bo przykładał się i widział w tym jakiś... cel. Dość osobisty, no ALE. Choć do rozpoczęcia spotkania zostało raptem kilka minut, to nauczyciela wciąż nie było, więc postanowił wykorzystać ten cenny czas na kontakty socjalne, których w ostatnim czasie mu brakowało. Bezpieczną opcją było zagadanie do @Morgan A. Davies i @Aslan Colton, bo jednak co swoje ziomeczki, to swoje ziomeczki. A że stali w bliskim towarzystwie z innymi osobami (@Bird Burroughs, @Freja Nielsen), to tym lepiej. W grupie raźniej, prawda? - Serwus! - zawołał wesoło, zarzucając głową, by strzepnąć grzywkę na właściwe miejsce - Myślałem, że popłyniemy parostatkiem w piękny rejs, ale widzę, że mamy tutaj tylko te drewniane wraki dla lamusów. Cóż, chciałem być marynarzem, ale nie będę nawet sterem ani białym żołnierzem. - westchnął głęboko i z nostalgią spojrzał na spokojną toń jeziora. Miał dobry humor, ale czuł w kościach, że może się to zmienić, szczególnie gdy faktycznie na zajęcia zostaną zaproszeni bulgoczący faceci z rybnymi ogonami...
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Przydreptała na zajęcia z ONMS, a jakże. Nie dość, że był to jej ulubiony przedmiot, to jeszcze dodatkowo zachęciła ją wzmianka o wodzie i czuła, że po prostu nie może odpuścić. Poza tym wszystko zaczynało powoli wracać do normy i miała nadzieję, że tak już zostanie. Postanowiła w każdym razie skorzystać i czerpać z aktualnego stanu rzeczy, ile się da. Zgodnie z zaleceniami nauczyciela postawiła na przede wszystkim wygodny ubiór, na wszelki wypadek biorąc ze sobą jeszcze bluzę, gdyby nagle zrobiło jej się jednak chłodno - co było prawdopodobne, skoro zajęcia miały odbyć się w pobliżu jeziora. Nie spieszyła się, robiąc sobie krótki spacer z zamku przez błonia aż do jeziora, napawając się tym leniwym porankiem, jakich ostatnimi czasy nie miała zbyt wiele. W ogóle, tak ściślej mówiąc. Przebiegła wzrokiem po zgromadzonych uczniach, dostrzegając gdzieś na uboczu postać, na którą spojrzała jeszcze raz z opóźnieniem. Nie od razu rozpoznała @Maximilian Felix Solberg, który wyglądał, jakby chciał się wtopić w tło. Zatrzymała się nagle w miejscu i zmarszczyła brwi. Nie była przyzwyczajona do takiego Ślizgona. Zawsze było go wszędzie pełno i miał milion - niekiedy głupich - pomysłów, a teraz... Kompletnie siebie nie przypominał i było to wręcz nienaturalne. Zupełnie, jakby miała przed sobą kogoś obcego. Dłuższą chwilę zastanawiała się, czy powinna do niego podejść, czy może jednak zostawić go w spokoju. Siedział w końcu na uboczu, więc bardzo możliwe, że właśnie tego szukał, a ona mogłaby go tylko wprawić w gorszy humor, czego absolutnie nie chciała. Zdecydowała się jednak zaryzykować, choćby miała za moment zrobić w tył zwrot i pozostawić go samemu sobie. - Mogę? - spytała, kiedy już znalazła się przed nim. Dawała mu szansę na powiedzenie krótkiego 'nie', jeśli właśnie tego chciał.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Kiedyś interesował się ONMS, niemniej jednak zaintrygowanie przeszło na kompletnie inne przedmioty, w związku z czym, pod tym względem, po prostu się zaniedbał. Kiedy siedział jeszcze na własnym mieszkaniu, zbyt długo nie trwał jego stan kompletnego zapomnienia o szkole. Wraz z momentem, kiedy to z Solbergiem wrócił na zajęcia, starał się ich nie zaniedbywać, aczkolwiek nie było to takie proste. Pracodawca cisnął po nim i po dostawach, w związku z czym w robocie nie miał aż takiego spokoju, a do tego mało sypiał. Nie bez powodu zatem, nie mając czasu i sił na uwarzenie eliksiru czuwania, posunął się do jednego energetyka z rana i tym samym, nie zachwycając się nad jego smakiem, udał się powoli na zajęcia, zamknąwszy mieszkanie na klucz i żegnając się z Lydią. Postanowił zastosować się do zalecenia nauczyciela, tym samym zarzucając na siebie luźne ciuchy, a przede wszystkim ciepłe. Nie bez powodu jego nogi okalały proste, ciemne dresy o barwie intensywnie czarnej, a klatkę piersiową podkoszulka wraz ze sporą, ciepłą bluzą, która była na niego na tyle długa, że bez problemu zapewne zmieściłaby się na innych, znacznie wyższych uczestnikach lekcji. Niemniej jednak lubił ją - poprzez swoją wielkość oraz wygodę w zakresie rąk, doskonale nadawała się właśnie do takich rzeczy. Do małej, podręcznej torby zapakował to, co uznał, że będzie mu tego dnia potrzebne - w oddali natomiast zauważył stacjonującego w samotności Maximiliana. Felinus, stawiając kroki w sposób charakterystyczny, zbliżył się do niego na odpowiednią odległość, by ten mógł z nim porozmawiać, a żeby nie powodować w nim jakiejkolwiek przesadnej reakcji; bo mimo że minęło już trochę czasu, to piętno przeszłości nie zamierzało tak łatwo odpuścić, wgryzając się niemiłosiernie w skórę. Przy okazji zauważył Aleksandrę, do której machnął dłonią oraz się przywitał. — Hej, Aleksandra. Jak tam nastój na dzisiejszej lekcji? — zapytawszy się ze swoim charakterystycznym, stoickim spokojem, zlustrował ją wzrokiem w pewien dziwny, aczkolwiek ledwo co zauważalny sposób, jakoby próbując odczytać jej intencje. Wiedział, że przedstawicielka rodziny Krawczyków nie należy mimo wszystko i wbrew wszystkiemu do wścibskich osób, dlatego dał czas na ukazanie jakiejkolwiek reakcji przez Solberga, kiedy to sam wepchnął kościste dłonie do przydużych kieszeni. Kiwnął głową w stronę Solberga. —Ciekawe, co profesor sobie wymyślił. — może nie zbywał tematu stanu Maximiliana, niemniej jednak nie pytał aż tak. Wiedział, że obydwoje nie byli ani wyspani, a Faolán swój organizm postanowił poddać słodkiemu kłamstewku zwanemu energetykiem. Czuł się po nim lepiej, ale świadomość tego, że może on nie za fajnie wpłynąć przy dłuższym stosowaniu, skutecznie dawała o sobie znać.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pogrążony w myślach zastanawiał się nad wieloma aspektami. Nie do końca obchodziło go całe zamieszanie wokół, a przynajmniej do momenty, gdy usłyszał głos skierowany najwyraźniej w jego stronę. Będąc duchem zupełnie gdzie indziej, dopiero gdy spojrzał na puchonkę zorientował się, że to ona go zagadnęła. Początkowo chciał odesłać ją z kwitkiem, ale przecież wszystko było w porządku... -Pewnie, siadaj. - Powiedział prostując się nieco i wymuszając na twarzy uśmiech, który nie wyszedł najgorzej. -Przyszłaś przytulić się do naszej kałamarnicy? - Zagadał chcąc uniknąć niezręcznej ciszy i nie dać po sobie nic poznać. Wtedy też usłyszał drugi znajomy, puchoński głos. Był wdzięczny Felinusowi, że nie nękał go tym tematem. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś bardziej zainteresował się o czym rozmawiają. Nie chciał mieć na sobie jeszcze bardziej intensywnego spojrzenia prefektów, czy co gorsza, któregoś z nauczycieli. -Jak tam mordo, gotowy na zajęcia? - Posłał mu spojrzenie, które jasno pokazywało, do czego Max mógł nawiązywać.
Hogwart. Jest. Kurwa. Ogromny. Serio. Od wielu już miesięcy widziałem go z oddali, jego sylwetka rzucała metaforyczny cień na wioskę, w której mieszkałem, uzależniając ją w pełni od siebie. Jednakże, z tamtej perspektywy zamek ten wyglądał na dość spory, owszem, lecz będąc wewnątrz, poczułem się wręcz... stłamszony. Tysiącem korytarzy i przejść, setkami odnóg, każda prowadząca w innym kierunku. Spędziwszy siedem bitych lat w tychże murach, powinienem czuć chociaż nikłe uczucie deja vi, iskierkę wspomnień, które odeszły bezpowrotnie. Na widok mówiących do mnie obrazów, nie czułem niczego oprócz skonsternowania i przytłoczenia. Nie wiem jakim cudem California mogła postrzegać mój dom za ogromny, spędzając niemal każdą chwilę w tej gotyckiej budzie. Zacząwszy studiować, początkowo bardzo ciężko było mi się oswoić z nowym otoczeniem, to prawda, ale najgorsze było szukanie sal i pomieszczeń. Wewnętrznie poniżany przez samego siebie, zmuszony byłem do pytania o drogę każdego kto się napatoczył, co wcale w moim przypadku łatwym nie było - nie miałem ochoty prowadzić jakiejkolwiek wymiany słów z kimś, do kogo nie żywiłem żadnych uczuć. I w głowie oczywiście przemknęła szybko pewna myśl o Cali i o tym, że mi jej brakowało w takich chwilach, lecz szybko ją odegnałem, uznając ją za kuriozalną i niepotrzebną, by kłębiła się w odmętach mojego mózgu. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami? Brzmiało ciekawie, choć będąc całkowicie szczerym, nie wiedziałem czego się spodziewać. Wciąż nie poznałem całego magicznego świata, który pamiętałem przed wypadkiem, ograniczając się wtedy do tych najbardziej podstawowych potrzeb. A zwierzęta nigdy nimi nie były. Prowadzony poradami jakiegoś czwartoklasisty z szkarłatnych barw, dostałem się na błonia, by z nich skierować się nad jezioro, przy którym miała być lekcja. Miałem tylko nadzieje, że nauczyciel, kimkolwiek on był, nie będzie nam kazał wskakiwać do tej lodowatej tafli wodnej.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zawsze miał się za uprzejmego i cierpliwego. Za tego, który daje wszystkim drugą (trzecią, czwartą, sześćdziesiątą...) szansę i nie skreśla nikogo, jeśli nie widzi w nim bezpośredniej chęci na krzywdzenie innych. Teraz jednak to on (znów) potrzebował dostać nową szansę, z opóźnieniem zdając sobie sprawę jakim kretynem był i jak dziecinnie się zachowywał. Przez Ezrę? Nie. Dla Ezry. Dla tego Ezry, o którego choćby cień uwagi zawsze zazdrośnie zabiegał, nieustannie potrzebując łechtać sobie ego, że ktoś taki jak on w ogóle na niego spojrzał, przymykając już oko na to, że sma przy tym nie znaczył wcale więcej niż pocieszny psidwak kręcący się między nogami, którego do pełni szczęścia wystarczyło od czasu do czasu podrapać za uchem i kupić nową zabawkę. I dopiero teraz, mając swojego Wilka tak stabilnie, dostrzegł jak wiele zrobił zupełnie zbędnie dla Ezry, byle nie spuszczał z niego wzroku, byle poczuć jeszcze raz smak jego skóry, subtelność teatralnie szepczących coś warg i ciężar tego niemal pieszczotliwego "dzieciaku" gubionego przez niego regularnie. Ale teraz, stawiając się na nieobowiązkowych zajęciach z przedmiotu, o którym nie wie prawie nic, brnąc w stronę wody, której opanować w życiu nie potrafił, nie robił tego wcale dla byłego kochanka, ani nawet nie dla obecnego ukochanego. Robił to dla kogoś, kogo potraktował niesprawiedliwie, a wyciągnięta w pojednaniu dłoń zajęta już była ciężarem torby, którą ta osoba mu powierzyła. Robił to dla Mamuta@Leonardo O. Vin-Eurico. Na miejscu przywitał się ze wszystkimi, wyjątkowo przez zajęte rzeczami nauczyciela dłonie nie witając się jakoś szczególnie ze swoimi ulubieńcami, a jednak i tak posyłał ciepłe uśmiechy dla @Yuuko Kanoe i @Ignacy Mościcki; mijając @Aleksandra Krawczyk zanucił pod nosem "drewnołajbą w piękny rejs", by zakończyć to żartobliwym posłaniem buziaka @Bruno O. Tarly, gdy tylko udało mu się zwolnić ręce, przeciągając się zaraz i poprawiając... cóż, koszulę mundurka, bo nie zdążył w żaden sposób przebrać się na tę lekcję w zalecane ubrania, decydując się na nią dość spontanicznie.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Odkąd zaczął się nowy rok szkolny, z zaskoczeniem zauważyła, że bez zbędnego narzekania chodziła na większość zajęć i lekcji, przykładając się jednocześnie do zadanych prac domowych. Nigdy nie była typem, który przywiązywał dużą wagę do obowiązków szkolnych – raczej skupiała się na rzeczach, które jakkolwiek ją interesowały. Ostatnie miesiące miała jednak na tyle ciężkie i niesprzyjające pochłaniania kolejnej dawki wiedzy z dziedziny najbliższej jej obecnym zainteresowaniom, że dla zabicia czasu i próby odetchnięcia, aż nadto angażowała się w swoją edukację. Na lekcję ONMS nad jezioro zmierzała niespiesznie, wciąż przecierając zaspane powieki. Klasycznie odpuściła sobie śniadanie, jedynie w biegu pijąc jaśminową herbatę i narzucając na wątły szkielet kolorowy sweter; na błoniach o tej porze zwykle bywało nieprzyjemnie i zimno. Już tęskniła za latem i słońcem. Zbliżając się do brzegu, wypatrzyła wśród zgromadzonych uczniów i studentów @Ignatius Peregrine; poczuła nieznośny chłód, wobec czego objęła się mocno rękami i podeszła do niego. Jego widok boleśnie przypominał o Theresie, żyjącej beztrosko gdzieś na świecie – po raz pierwszy od siedmiu lat tak daleko od niej. Nie zmieniało to jednak faktu, że przy Ignacu, jako jednej z nielicznych osób, czuła się nadzwyczaj swobodnie. – Sto punktów dla twojego ulubionego Gryffindoru za to, że trafiłeś na zajęcia przed czasem – posłała mu wyzywający uśmiech, kpiąc jednocześnie z jego zamiłowania do domu Godryka, jak i nieznajomości Hogwartu, na którą już niejeden raz się żalił. - Będziesz umiał się przestawić z basenu ze swojej luksusowej i eleganckiej willi na brudne i zimne jezioro? - kolejna prowokacja poszybowała w kierunku mężczyzny, w momencie kiedy Cali uważnie rozejrzała się po okolicy i twarzach zebranych ludzi. Nie zamierzała rezygnować z jego towarzystwa, ale wolała wiedzieć znacznie wcześniej niż przed rozpoczęciem zajęć z jakimi idiotami osobami przyjdzie jej dzisiaj współpracować. Zmrużyła oczy, gdy jej spojrzenie skrzyżowało się z @Gunnar Ragnarsson, siedzącym samotnie w bezpiecznej odległości. Po chwili przeniosła wzrok z powrotem na Ignatiusa i odgarnęła rozwichrzone przez wiatr włosy. - Lekcje o tak wczesnej porze, czytaj przed południem, powinny być zakazane - jęknęła, czując coraz większe znużenie.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Nie była pewna czy pojawiła się nad jeziorem jako ostatnia, bo po prostu nie zwracała szczególnej uwagi na otaczających ją zewsząd uczniów; wymijała ich w drodze do celu, nawet nie starając się zapamiętywać ich twarzy. Miała wrażenie jakby co roku jedynie ich przybywało, zamiast wprost proporcjonalnie ubywać, chociaż nieobecność tych lepiej jej znanych czasami naprawdę kłuła ją w oczy. Już kilka razy przyłapała się na tym, że w trakcie lekcji unosiła głowę i próbowała odszukać znajome postaci pośród przypadkowo dobranych grup, choć doskonale wiedziała, że nie ma ich już w Hogwarcie. Byli też tacy, których wyłapywała przypadkiem, chociaż wcale nie planowała. Tak jak teraz, gdy dotarła na miejsce i podchwyciła spojrzenie @Yuuko Kanoe. Kąciki jej ust uniosły się odrobinę na wspomnienie ostatniej bury, jaką otrzymała od Puchonki na lekcji WDŻ. Keyira wyminęła Azjatkę, skinąwszy jej głową na powitanie. — Cześć, pandziu — rzuciła jeszcze na odchodne, po czym pomachała niezobowiązująco dwóm innym, znanym sobie nieco lepiej osobistościom (@Felinus Faolán Lowell, @Maximilian Felix Solberg) aż w końcu jej wzrok spoczął na sylwetce pewnego Islandczyka. Shercliffe przysiadła na brzegu obok Gunnara (@Gunnar Ragnarsson), poprawiła rozwiane silniejszym podmuchem wiatru włosy, po czym z cichym westchnieniem ułożyła się plecami na miękkiej, wciąż jeszcze zielonej trawie, jednocześnie podkładając sobie obie ręce pod głowę dla większej wygody. — Co tam, good kisser? Co takiego pasjonującego dostrzegłeś w tych węzłach? — zagadnęła, bo akurat znalazła się w pobliżu na czas, by zauważyć jak się im przygląda.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Niektórzy chcieli się ze szkoły wyrwać jak najszybciej. Rezygnowali ze studiów, wyliczali, jak wiele godzin mogą opuścić i po wyrazie "nieobowiązkowe" tracili całkowite zainteresowanie ogłoszeniem. Ezra w Hogwarcie spędził dwa lata więcej niż przeciętny Smith i wychodziło na to, że ciągle było mu mało. Jednej rzeczy na pewno... Nie potrafił powiedzieć, czy ten jeden raz szczęście uśmiechało się do Leonardo, gdy w zeszłym roku przydzielano mu wyłącznie zajęcia z młodszymi rocznikami, czy też było to w pełni świadome i taktyczne zagranie, zapewniające mu brak zszarganych nerwów. Nic nie trwało jednak wiecznie. Ezra nie był niedowiarkiem, nie potrzebował dowodu na wysokie kompetencje swojego partnera, był natomiast stworzeniem z natury ciekawskim. I choć zajęć jako takich mu nie brakowało, studenckiego ducha i możliwości zrobienia czegoś ciekawego już tak. Nie zdradził się @Leonardo O. Vin-Eurico ze swoimi planami, pomiędzy pożegnalnym pocałunkiem życząc mu po prostu powodzenia, powrotu na brzeg z najmniejszymi możliwymi stratami w uczestnikach i nie przywleczenia lebetiusa do ich domu. Sam nie wiedział, w jakiej dokładnie roli miał występować; jego asystentura dawała przepustkę na większość zajęć, lecz nietaktowne wydawało mu się wpychanie się jako pomoc czy nawet zwykły gość bez wcześniejszego uprzedzenia. Dlatego pozostawało uczestnictwo aktywne, nawet jeśli z drugiej strony nie wypadało chętnym uczniom odbierać przyjemności z przodowania na przedmiocie. Na swoich ubraniach przemycił emblematy Ravenclaw, wyjątkową przyjemność odnajdując w podkreśleniu swojej silnej przynależności do byłego domu, czego starał się nie robić na co dzień, nie chcąc być posądzany o faworyzowanie kogokolwiek. Z świeżo ogoloną twarzą, błyszczącymi promiennie oczami i swobodnym strojem zdecydowanie czuł się odmłodzony. Przyszedł idealnie w porę, na tyle wcześnie, by przywitać się i zamienić po dwa słowa z osobami, które prywatnie lubił, na tyle późno, by nie odczuć niezręczności, wynikającej z świadomości, którą próbował mu wbić do głowy Chris - Ezra nie był już dzieciakiem z niewyparzonym językiem. I dał radę o tym pamiętać, aż do przyjścia organizatora! I to w towarzystwie, którego Clarke nigdy by się nie spodziewał. Nie wiązał wielkich emocji z relacją Leonardo i Skylera, o wiele bardziej bawiło go, jak nerwowo ta dwójka potrafiła podskakiwać, gdy przechodziła przez nich terytorialna iskierka zazdrości. Tylko tyle lub aż tyle. Na Schuestera spojrzał przelotnie, mając świadomość, że w ostatnim czasie pamiętał o nim coraz mniej, skoro im obojgu udało się obrać ścieżkę, prowadzącą do wciąż trochę abstrakcyjnego, ale majaczącego na horyzoncie happy endu. I teraz nie poświęcił mu nic ponad kilka sekund uśmiechu, bo intensywność spojrzenia skoncentrował na postaci partnera, z nieco dumną z siebie mimiką, poszukując w mężczyźnie potwierdzenia, że niespodzianka mu się podobała.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
/To długi post, przepraszam. Proszę szturchać mnie prywatnie w razie wątpliwości!/
Miał ambitny plan wykorzystania ostatnich dni, które jeszcze przypominały o letniej pogodzie. Teraz jeszcze nikomu nie przeszkadzało spędzanie czasu na zewnątrz, a nawet woda nie budziła złych - zimnych skojarzeń. I Leonardo był szczerze podekscytowany, próbując przy okazji sobie wmówić, że wszystko udało mu się dopracować, więc nic nie może pójść źle. Miał sporo rzeczy do zabrania, więc tym chętniej postanowił skorzystać z pomocy wyłapanego zupełnie przypadkiem prefekta naczelnego - nie zdążył nawet się spiąć w ten typowy dla spotkania Skylera sposób. Skinął mu głową, uśmiechnął się i rzeczowo polecił, by bezpiecznie dotargał nieszczególnie ciężką, ale niewątpliwie wypchaną torbę, aż nad samo jezioro. A on zabrał resztę gratów, podążając niedaleko za nim. Przemknął czujnym spojrzeniem po wszystkich zebranych, z zadowoleniem stwierdzając, że tych “chętnych” faktycznie trochę było. I nawet się go posłuchali - większość miała na sobie jakieś bluzy czy sportowe ubrania, podobnie zresztą jak sam Leonardo. I chociaż nie chciał kogokolwiek faworyzować, to musiał na dłużej zawiesić spojrzenie na @Ezra T. Clarke, nie tylko się go tu nie spodziewając, ale też zwyczajnie się z jego obecności głupio ciesząc. - Wszyscy zwarci i gotowi, co? - Zagadnął, zaraz dodając jeszcze bardziej pogodne “dzień dobry”. Zerknął jeszcze na łódki, z zadowoleniem stwierdzając, że nikt przy nich nie próbował majstrować i są zawiązane dokładnie tak, jak powinny - odpowiednimi węzłami, żadną amatorszczyzną. Co jak co, ale kiedy Vin-Eurico zabierał się za robotę, to się nie rozdrabniał. - Nie ma sensu odkładać tej informacji na później - popływamy dzisiaj trochę, ale spokojnie, raczej o wszystkim pomyślałem - zapewnił od razu, chcąc wyprzedzić ewentualną panikę przed wejściem do chłodnej wody. - Mam tu dla was czapki, rękawiczki i kilka bluz, jeśli ktoś chce się bardziej pozawijać przed wejściem do wody. W łódkach będą czekały na was koce i małe dawki eliksiru pieprzowego, którego użyczyła nam profesor Sanford, więc każdy po wyjściu ma wypić i się nim rozgrzać - wyjaśnił, szybko licząc swoich podopiecznych i rozkładając do łódek zapasy, by nikomu niczego nie zabrakło; machnięciem ręki poprosił Sky’a o pomoc, skoro część z nich znajdowała się w jego torbie. - No i nie będziecie mi tu latać mokrzy, także spokojnie, zadbamy o wysuszenie każdego zaklęciami. Służę pomocą, ale domyślam się, że większość z was rzuciłoby zaklęcie Silverto nawet we śnie. - Przystanął przy jednej z łódek, kiedy skończył już rozkładanie zapasów, zastanawiając się co powinien powiedzieć jako kolejne. - Mówiłem, żeby nie przychodzić, jeśli ktoś się boi wody - przypomniał. - Ale wcale nie oczekuję, że wszyscy jesteście zawodowymi pływakami. Profesor Vicario zaopatrzyła mnie w skrzeloziele, więc z samym pływaniem nikt nie będzie miał problemu - byle nie panikować, ale to już chyba wszyscy wiecie, skoro przyszliście. Po skrzelozielu to dopiero będziecie się czuli jak plumpki w wodzie! - Tłumaczył spokojnie i konkretnie, trochę zapominając o tym swoim typowym gadulstwie, w który wiecznie zakradało mu się tysiąc dygresji; tylko uśmiech był ten sam, co zawsze. Szeroki i ciepły. - Dobra, to może zapakujmy się do łódek po dwie-trzy osoby i będę wyjaśniał dalej - zadecydował, pozbywając się już tych węzłów, by wszyscy mogli wepchnąć łódki mocniej do wody i odbić od brzegu. Leo upewnił się, że wszyscy ruszyli i dopiero sam wskoczył, nie korzystając z zaklęć, a własnoręcznie wiosłując, by wyprzedzić uczniów i zaprowadzić ich w konkretny rejon jeziora. - Takie dodatkowe ONMS, bo nie będzie mimo wszystko typowym ONMS. Chcę, żebyście trochę popatrzyli na podwodny świat i, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, poczuli się jego częścią. Dlatego trochę czasu spędzicie pod wodą, stąd skrzeloziele. Przygotowałem wam kilka tras, które przebiegają przez konkretne punkty - terytorium trytonów, duże siedlisko plumpek, małe wodorosty z młodymi druzgotkami i miejsce, obok którego lubi odpoczywać nasza kałamarnica. Nic niebezpiecznego was nie spotka, jeśli będziecie podążać wyznaczonymi przeze mnie trasami - wyjaśniał, zaraz jeszcze szybko instruując wszystkich jak odpowiednio zatrzymać magiczną łódkę, by ta na pewno nie drgnęła z wybranych miejsc. - Trasy są oznaczone symbolami złotego niedźwiedzia - złoto, bo jest widoczne, a niedźwiedź, no bo ja. Znaczy wiecie, po prostu raczej niedźwiedzi się w wodzie nie spotyka, także raczej nie ma szans, żeby wam się z czymś pomyliło. Te symbole będą w różnych miejscach - na kamieniu, patyku, przy jakiejś trytoniej budowli. Znajdują się w odstępach około pięciu-siedmiu metrów, więc musicie się trochę rozglądać. Co drugi symbol znajdziecie też małą złotą boję, która jest zaczarowana i działa na tej zasadzie, że po dotknięciu wypycha prosto na powierzchnię. W razie gdyby komuś się coś stało, gdyby ktoś źle się czuł, gdyby nie miał siły albo ochoty, albo gdyby potrzebował pomocy - łapać złotą boję, wypływać na powierzchnię. Nie wahać się ani sekundę. - Przygryzł lekko wewnętrzną stronę policzka, zastanawiając się na ile rzeczywiście zapamiętają o tych zasadach. Ale nie miał tutaj zagubionych pierwszaków, więc… - Przypominam też o zaklęciu Perriculum. Jeśli boja będzie za daleko, albo coś się wydarzy - rzucacie to zaklęcie i zapewniam, natychmiast dostaniecie pomoc. Ja jestem na posterunku, takie rzeczy nie umykają niezauważone. Mamy tutaj też sporo prefektów, wszystko będzie dobrze. Trytoni zostali poinformowani o waszej obecności, będą na was trochę zerkać, oni również nie pozwolą, żeby wam się coś stało. Będzie super, zobaczycie - dokończył, zacierając dłonie i zaklęciem rozsyłając do wszystkich małe słoiczki z odpowiednią dawką skrzeloziela. - Znajdujecie się teraz dokładnie nad pierwszymi symbolami. Nie wskakujemy wszyscy od razu, żeby nie płynąć takim sznureczkiem - po kolei, powoli, spokojnie. Zapraszam pierwsze osoby pod wodę.
Waszym celem jest przepłynięcie trasy, którą Leoś oznaczył symbolami złotego niedźwiedzia. Przechodzi ona przez różne, dość bezpieczne rejony jeziora. Przy dnie znajdują się małe złote boje, które po dotknięciu wypychają prosto na powierzchnię. Używanie zaklęcia “Perriculum”, wyczarowującego czerwoną racę, również jest wskazane. Aby przepłynąć całą trasę, należy osiągnąć wynik 100 punktów. Jakie są zasady? ✓ W pierwszym poście rzuć jednorazowo jedną k100, co będzie stanowiło bazę twojego wyniku. ✓ W każdym poście (włącznie z pierwszym) rzuć dwiema k6, zsumuj je i sprawdź, jakie zdarzenie losowe ci wypadło. Pamiętaj - nie mogą się powtarzać, więc jeśli złapiesz drugi raz wynik, który już miałeś, wykonaj przerzut, aż trafisz nowe zdarzenie!
Jakie są zdarzenia losowe?:
2 - Przy jednym ze złotych symboli dostrzegasz coś jeszcze, co również się błyszczy. Jak się okazuje, zostajesz szczęśliwym posiadaczem zagubionych 15 galeonów, które zapewne musiały uciec Leosiowi podczas przygotowywania trasy. Zachowaj je! (Nie zgłaszaj się w temacie - przeleję pieniądze z konta Leosia po zakończeniu lekcji) 3 - Jak się okazało, trytony nie tylko zostały poinformowane o wyznaczonej przez Leo trasie, ale też… postanowiły ją przetestować! Kilku młodych ogoniastych ściga się od symbolu do symbolu, dzięki czemu twoja robota zostaje znacząco ułatwiona - nie musisz się rozglądać za kolejnym punktem. Za zaoszczędzony czas, dostajesz bonus 10 punktów! 4 - Przypadkiem (?) trochę zbyt mocno zbaczasz z trasy i jakimś cudem wpadasz na podwodny prąd, będący zapewne nieznaną czarodziejom magią trytonów. Za jego sprawą cofasz się spory kawałek, więc musisz od swojego wyniku odjąć 15 punktów. 5 - Z daleka Wielka Kałamarnica wygląda na bardzo spokojną, a jednak kiedy przepływasz w jej pobliżu, coś przestaje jej pasować - albo pasuje jej aż za bardzo? Łapie cię macką w pasie i ciągnie w swoją stronę - może ci być ciężko oddychać… Na szczęście, obok ciebie natychmiast pojawiają się dwa trytony. Jeśli sam się uwolniłeś, kontrolują tylko twój stan i pokazują najbliższą złotą boję, w razie gdybyś jednak chciał zrezygnować. Jeśli nie uwolniłeś się sam, pomagają ci i pokazują najbliższą złotą boję, w razie gdybyś jednak chciał zrezygnować. Spodziewaj się siniaków na żebrach! 6 - Zupełnie przypadkiem wpadasz w sam środek ławicy plumpek. Podskubują twoją skórę i ubrania, co niewątpliwie nie jest zbyt przyjemne, ale krzywdy ci nie robi. W końcu uciekasz, albo one przepływają dalej. Dopiero po wyjściu z wody zorientujesz się, że większa część twojego ciała usiana jest czerwono-fioletowymi plamkami po tym “ataku” rybek. Nie są groźne, to jedynie drobne zassania, ale… może lepiej nie przyznawaj się skąd masz tyle malinek?... 7 - Czy naprawdę myślałeś, że Leo ukryłby kolejny symbol pośród wysokiej wodnej zieleniny? Wpływasz odrobinę za daleko i lądujesz pomiędzy małymi druzgotkami, które powinieneś obserwować, a nie niepokoić. Na szczęście, są to stworzenia, nad których oswojeniem pracują trytony. Swoimi smukłymi palcami łapią cię i ciągną bliżej dna, ale dość szybko puszczają. Prawdopodobnie mocniej poboli cię jeszcze tylko jedno miejsce, które zostało złapane jako pierwsze. (Wybierz - kostka czy nadgarstek?) 8 - Kiedy docierasz na teren trytonów, szybko zostajesz zgarnięty przez jedną z syren. Powoli i wyraźnie tłumaczy, że chce pokazać ci coś niesamowitego - jesteś w stanie ją zrozumieć nawet, jeśli nie znasz języka trytońskiego. Jak się okazuje, jej planem było nie tylko przeprowadzenie ciebie przez niezwykłe trytońskie budowle, ale też pokazanie ci cennego skrótu. Zobaczyłeś więcej, niż Leo planował, a szybciej przemieszczasz się dalej! (Dodaj do swojego wyniku 15 punktów) 9 - Płyniesz sobie, wszystko jest w porządku, nic złego się nie dzieje. Możesz odetchnąć, nacieszyć się widokami, podziwiać podwodne życie hogwarckiego jeziora… Ale wtedy nagle obrywasz czymś w głowę. Okazuje się, że trytony postanowiły zrobić trochę porządków i wyrzucają plumpki ze związanymi nogami, a jedna z nich trafiła właśnie w ciebie. Tracisz sporo czasu na pozbycie się spanikowanego stworzenia, które wplątało się w twoje włosy lub wczepiło się w twoje ubranie. (Odejmij od swojego wyniku 10 punktów). 10 - Twoja bluza/bluzka zaplątuje się o jakieś drewniane pale, które trytony powbijały w celu zaznaczenia terytorium. Ze względu na dużą ilość roślin i lin, które plączą się w tym miejscu, nawet za pomocą magii nie jesteś w stanie odciąć zahaczonego fragmentu materiału. Nie pozostaje ci nic innego jak zrzucić z siebie to wdzianko - niestety, razem z tym, co było pod nim. Dalszą drogę, a także powrót na powierzchnię, pokonujesz shirtless (pozwalam na zachowanie biustonoszy!). 11 - Na dnie dostrzegasz trochę śmieci. Jeśli postanowisz zabrać je ze sobą, na pewno dostaniesz od Leo nagrodę w postaci 10 punktów dla domu. 12 - Czujesz, że coś w wodzie się zmieniło. Jeśli tylko się odwrócisz, zobaczysz płynącą w twoim kierunku Wielką Kałamarnicę. Chociaż wygląda groźnie, w rzeczywistości nie ma złych intencji - łaskocze cię mackami i prowadzi kawałek dalej. Co więcej, zapamięta cię już na zawsze! Od tej pory możesz śmiało uznawać, że w hogwarckim jeziorze pływa sobie twój przyjaciel.
✓ W każdym kolejnym poście możesz rzucić jedną literką, które traktowane są jako k10.
Jak liczymy literki?:
A - 1, B - 2, C - 3, D - 4, E - 5, F - 6, G - 7, H - 8, I - 9, J - 10 Czyli w skrócie: klasycznie, banalnie, idziemy na łatwiznę.
✓ Oczywiście, przygotowałam kilka bonusów. Pamiętaj, że każdy z nich jest jednorazowy! Przypominam też, że jeśli masz ochotę obniżyć swój wynik, nie ma z tym żadnego problemu.
Bonusy:
1 Do swojego wyniku możesz dodać wszystkie punkty z ONMS, bez uwzględnienia przedmiotów - chyba, że wspomniałeś we wcześniejszych postach, że zabrałeś je ze sobą. 2 Jeśli posiadasz w kuferku certyfikat ukończenia kursu języka trytońskiego lub jesteś w stanie fabularnie udowodnić mi, że postać się tego języka uczyła, możesz dodać do swojego wyniku 10 punktów. Żeby skorzystać z tego bonusa, musisz w poście uwzględnić zapytanie o wskazówki jakiegoś trytona. 3. Jeśli twoja postać jest wybitnym pływakiem, co jesteś w stanie fabularnie mi udowodnić, możesz do swojego wyniku dodać 10 punktów (za prędkość!). Oczekuję konkretnych informacji z KP lub postów - jeśli nie będę się z nimi zgadzać, zmienię wam wynik. 4. Jeśli jesteś szukającym (albo rezerwowym szukającym) w szkolnej lub pozaszkolnej drużynie, co jesteś w stanie udowodnić mi spisem drużyn lub zawodów, możesz do swojego wyniku dodać 10 punktów (za spostrzegawczość!). 5. Jeśli w swoim poście uwzględnisz, że korzystasz z pomocy innego gracza (za jego zgodą!), który ma wyższy wynik od twojego, możesz do swojego wyniku dodać 10 punktów.
✓ Dobicie do 100 punktów nie jest konieczne. Jeśli się nie wyrobisz, nie będzie ci się chciało lub zwyczajnie ci się nie uda - uznaj, że czas minął albo postać sama zrezygnowała, wypływając na powierzchnię przed ukończeniem trasy. Zdarza się! ✓ Jeśli dobijesz do 100 punktów za szybko i będziesz chciał bawić się dalej - śmiało! Rzucaj dalej literkami na punkty i zdarzenia losowe. Pamiętaj, żeby sumować wszystko w swoim poście, żeby później Leoś mógł dać dodatkowe punkty tym ambitnym pływakom, którzy przeczesali trasę wzdłuż i wszerz. ✓ Proszę o zamieszczanie kodu w każdym poście!
Obowiązkowy kod:
Kod:
<zg>Baza wyniku:</zg> [url=LINK]wpisz wynik swojej k100[/url] - pamiętaj, że rzucasz ją tylko raz, przy pierwszym poście! <zg>Zdarzenie losowe:</zg> [url=LINK]wpisz sumę dwóch k6[/url] <zg>Uzbierane punkty:</zg> [url=LINK]wpisz wyrzuconą literkę (jedna na posta, pomijając pierwszego)[/url] <zg>Punkty w kuferku:</zg> podaj sumę twoich pkt z ONMS <zg>Bonusy:</zg> wypisz wszystkie wykorzystywane bonusy <zg>Wynik końcowy:</zg> zsumuj bazę, uzbierane punkty, kuferek i bonusy
PODSUMOWUJĄC: W pierwszym poście rzucasz k100 i 2k6, a w każdym kolejnym 2k6 i literkę. Czas macie do 4.10, godziny 22:00.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Baza wyniku:92 Zdarzenie losowe:4+2=6 Uzbierane punkty:- Punkty w kuferku: 7pkt Bonusy: - Wynik końcowy: Zostawiam tu 92 :D
W końcu na miejsce dotarł Leonardo i bez zbędnego pierdolenia przeszedł do tłumaczenia reguł dzisiejszej lekcji. Solberg musiał przyznać, że podobał mu się pomysł takiej podwodnej sztafety. Może nie miał ogromnych pokładów sił, ale był pewien, że w otoczeniu nauczyciela, jego asystenta i miliona prefektów, a do tego wszystkiego jeszcze Lowella, na pewno się nie utopi. -To co, ruszamy? - Zapytał wchodząc z @Aleksandra Krawczyk i @Felinus Faolán Lowell do jednej z łódek. -Solberg w krainie puszków, rozdział piąty: piraci z Hogwartu. - Zażartował z sytuacji, w której się znalazł. Jak to się działo, że zazwyczaj kończył otoczony pucholandią to nie wiedział. Solberg spojrzał na leżące na stosiku bluzy i kocyki po czym... Wziął i się rozebrał do bokserek. Nie miał zamiaru w swoim stanie jeszcze obciążać się ubraniami. Najlepiej przecież pływało się w jak najmniejszej ilości warstw. Bezwiednie podrapał się po swojej bliźnie pod żebrem i rozdał pozostałym porcję skrzeloziela. Gdy połknął swoją dawkę, wykrzywił się lekko. Nienawidził konsystencji tego specyfiku, chociaż jego działanie podziwiał jak najbardziej. Gdy znaleźli się już w wyznaczonym na jeziorze miejscu, spojrzał na Olę z tajemniczym błyskiem w oku. -No to... Panie przodem. - Powiedział, po czym bezceremonialnie przełożył sobie dziewczynę przez ramię i wyrzucił z łódki. Widział na jej ciele uformowane już skrzela, więc nie bał się o to, czy się przypadkiem nie utopi. Problem był tylko taki, że to co zrobił zakrawało o wysiłek i potrzebował minuty nim sam był w stanie wejść do wody. Dopiero po minucie, gdy poczuł się lekko lepiej, sam wskoczył w toń jeziora przy okazji ciągnąc za sobą Felinusa, którego wyskakując z łódki zapał za rękę. Puchon nie miał szans utrzymać się na pokładzie, więc wylądował z pluskiem niedaleko ślizgona. Solberg nie miał zamiaru się za bardzo spieszyć. Uwielbiał być w wodzie i chciał wykorzystać okazję. Poza tym topografia jeziora mogła mu się kiedyś przydać, więc miał zamiar dokładnie się jej przyjrzeć. Ledwo jednak zaczął podwodny tor przeszkód, a już wjebał się w ławicę plumek, które zaczęły podgryzać jego praktycznie nagie ciało. Z różdżką w zębach, próbował strącić rybki z siebie, ale było ich zdecydowanie za dużo. Udało mu się jednak złapać cholerę, która postanowiła popodgryzać mu prawy sutek i wyrzucić rybkę za siebie. Traf chciał, że przy okazji zaplątała się ona we włosy Lowella.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Nie Wrz 27 2020, 03:42, w całości zmieniany 1 raz
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Baza wyniku:67 - pamiętaj, że rzucasz ją tylko raz, przy pierwszym poście! Zdarzenie losowe:9 Uzbierane punkty: - Punkty w kuferku: 10 Bonusy: 10 - trytoński (kuferek) Wynik końcowy: 77
Oczekiwanie na nauczyciela nie trwało zbyt długo; Lowell mimowolnie przeniósł na niego wzrok, wszak trudno było nie zauważyć jego budowę ciała oraz postawę, by następnie oprzeć się butem o łódkę i tym samym go wysłuchać, kładąc przedramię prosto na własne kolano. Niespecjalnie mu się widziało, by ponownie tańczyć z syrenami i trytonami, dlatego wewnątrz duszy jakoś dziwnie się skrzywił, powracając wspomnieniami do cholernego wydarzenia w Luizjanie. Całe szczęście, że miał teraz leki, co nie zmienia faktu, że nie zastępowały one jąder - a i tak czy siak najgorsze ma już za sobą. Jeżeli trytony postanowią pobawić się w wyrywanie ich, to jedyną osobą w kolejce będzie akurat Solberg, bo nie podejrzewał, by Aleksandra je po prostu miała. Chociaż, w dzisiejszych czasach można całkiem nieźle się zdziwić, o czym jakoś stricte Felinus nie zamierzał sobie wspominać, zamykając pokój z własnymi traumami na kluczyk i ostatecznie oddając się w pewnego rodzaju trans. — Jeżeli masz ochotę na randkę z syrenami, to zapraszam. — powiedział, spoglądając na niego spokojnym wzrokiem, być może trochę nawiązując do wyznania i ostrzegając przed potencjalnymi skutkami. Nawet jeżeli do tego raczej dojść przy nauczycielu nie mogło, to pewnego rodzaju piętno na umyśle pozostało, mimo iż po prostu nie chciał. — Ty, weź może wydaj jakąś książkę albo stwórz film. Chętnych by nie brakowało. — zarzucił półżartem w stronę przyjaciela i tym samym spojrzał na Olę, która ostatecznie weszła z nimi na pokład. Sam Felinus jakoś się nie rozbierał, a jedyne, co zdjął, to bluzę, która rzeczywiście mogłaby mu przeszkadzać; na ciele pozostała czarna podkoszulka oraz czarne spodnie. Spojrzał jednocześnie na bliznę, która go zaintrygowała, lecz ostatecznie nie wykonał żadnej mimowolnej akcji; pozostawał wierny własnemu umysłowi i apatycznym podejściu do sprawy. Połknięcie skrzeloziela nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy; glutowata roślina niezbyt chętnie przeszła przez gardło Puchona, aczkolwiek ostatecznie udało się ją doprowadzić do zjadaliwego stanu. Po krótkiej chwili przeszedł przemianę i tym samym pojawiły się na jego policzkach skrzela, a między palcami błony wspomagające pływanie. Lowell, przymrużywszy oczy, spojrzał na to, jak Max bezceremonialnie wrzuca dziewczynę poprzez chwyt do wody i trochę go… zatkało. — Ty tak naprawdę? To znaczy, dziewczyny lubią być zaskakiwane, ale- — kiedy próbował dokończyć po dłuższej przerwie, poczuł, jak dłoń Ślizgona zaciska się na jego ręce i tym samym, mimo próby zachowania równowagi, wpierdala się z pluskiem do wody, by tym samym stać się na godzinę częścią świata podwodnego. Nawet, jeżeli by bardzo chciał pozostać na powierzchni, nawet jeżeli zaparłby się w najlepsze, to po prostu nie był w stanie; łódka zachwiała się skutecznie i przyczyniła do ostatecznego wstąpienia w progi bram pod pokładem. Felinus powoli przemierzał przez wodę, zastanawiając się nad tym, co naprawdę musi kryć pod jej odmętem. Tafla jeziora była na razie spokojna, jak również sam student powoli i we własnym tempie, wraz z Olą oraz Maxem, zwiedzał coś, co nie było im wcześniej dane poznać. Liczne stworzenia, liczne rzeczy, no i ostatecznie liczne ryby, które przyczepiły się do Solberga, spowodowały parsknięcie śmiechem oraz odpowiednią reakcję u Lowella. — Patrz, Solberg, ławica plumek to w sumie dla ciebie chyba najbezpieczniejsza opcja. — rzucił w niego, poniekąd nawiązując do sytuacji z tą dziewczyną, co nie zmienia faktu, że los się na nim okrutnie zemścił i tym samym otrzymał jedną, zaplątaną rybką prosto w swoje włosy. A ogarnięcie tego było po prostu na tyle uciążliwe, że Puchon spędził na tym sporo czasu. — Naprawdę? I ty, Brutusie, przeciwko mnie? — zapytał się, spoglądając po krótszej chwili na Aleksandrę.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Baza wyniku:i got 99 problems Zdarzenie losowe: 10 Punkty w kuferku:11 Bonusy: - Wynik końcowy: 110
Nie musieli czekać jakoś szczególnie długo nim w końcu Vin-Eurico pojawił się w polu widzenia i zaczął im tłumaczyć na czym będzie polegała dokładnie lekcja. Jakoś nieszczególnie po wakacyjnych wydarzeniach uśmiechała jej się wizja pływania w pobliżu trytonów, ale postanowiła, że chyba nie ma wyjścia i będzie musiała skorzystać ze skrzeloziela i wskoczyć do wody skoro takie były rozkazy nauczyciela. W końcu tutejsze trytony na pewno nie potraktują ją tak jak nowoorleańskie syrenki. Posłusznie wpakowała się do którejś z łodzi, by wypłynąć na środek jeziora, gdzie miała rozpocząć się cała zabawa. No to siup. Włożyła do ust skrzeloziele, starając się ignorować jego ohydny smak i kiedy poczuła już jak roślina zaczyna działać na jej organizm powodując wyrośnięcie skrzeli w pobliżu kąta żuchwy wyskoczyła z chwiejnej łajby do wody, by ogarnąć jakie to też ciekawe rzeczy przygotował dla nich opiekun Gryfonów. Dostrzeżenie połyskujących pod wodą symboli złotego niedźwiedzia nie było jakoś szczególnie trudne. Udało jej się wypatrzyć je bez większego problemu, gdy tylko wytężyła wzrok, wiedząc czego powinna szukać. I Leonardo naprawdę nie kłamał, bo naprawdę poumieszczał swoje znaczniki w przeróżnych miejscach nie kierując się właściwie jakimś konkretnym schematem, mając jedynie w pamięci by odległości były mniej więcej równe. I choć poruszanie się pod wodą z pewnością nie było tak komfortowe jak na powierzchni to płynęła przed siebie, zatrzymując się na dłuższą chwilę w zasadzie raz... wtedy, gdy przepływając obok palisady ustawionej przez trytony zahaczyła o jeden z wystających drewnianych elementów swoją bluzą z kapturem. Gdyby tylko wiedziała, że będą schodzić pod wodę ubrałaby jakąś niekapturkę, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia sytuacji, w której się właśnie znalazła. I skoro punkt zaczepienia znajdował się z tyłu, a ona sama była otoczona wodorostami i innym chujostwem, które krępowało ruchy i utrudniało widzenie nie chciała ryzykować wyciągnięcia różdżki w celu odcięcia kawałka materiału. Zresztą nawet nie wiedziała czy by jej się to udało. I choć serce bolało ją na myśl o porzuceniu krukońskiej bluzy to musiała jednak to zrobić... i ten sam los spotkał także jej ukochany t-shirt z dostojnym krukiem. No, ale życie takie było. Nic się nie stało, płyniemy dalej... Nawet jeśli oznaczało to brnięcie do mety w wytartych jeansach i staniku sportowym (chyba jednak dobrze, że zdecydowała się akurat na bieliznę tego typu choć nie kierowała się w tym wyborze niczym szczególnym) Tak więc oto bez kolejnych większych przeszkód przekroczyła linię mety i stwierdziwszy, że raczej mają jeszcze sporo czasu do zakończenia lekcji, postanowiła rozpocząć kolejne okrążenie. W końcu w razie czego zawsze będzie mogła wyłonić się na powierzchnię dzięki którejś z boi jeśli zajdzie taka potrzeba.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Baza wyniku:38 Zdarzenie losowe:8 Uzbierane punkty: - Punkty w kuferku: 37 Bonusy: - Wynik końcowy: 37 + 15 (zdarzenie) = 52
Widziała, że coś było nie tak, zauważyła to już na początku, kiedy tylko go dostrzegła, ale nie miała prawa wypytywać. Mogła jedynie zaoferować mu swoje towarzystwo, bo w pocieszaniu była beznadziejna, a poza tym to nawet nie wiedziała, o co w ogóle chodziło. I nie przyszła, aby swoją obecnością wymownie sugerować, że powinien jej powiedzieć, nigdy w życiu. To była tylko i wyłącznie jego decyzja. - Do kałamarnicy? Zawsze. Jakoś w maju czy tam czerwcu zostałyśmy serdecznymi przyjaciółkami, więc myślę, że odwiedziny po tych kilku miesiącach bardzo ją ucieszą - odparła, nawiązując do przedwakacyjnego spotkania Lary nad jeziorem, które niespodziewanie zakończyło się poszukiwaniem wielkiego stwora; nie umknęło jej w tym wszystkim, że uśmiech chłopaka nie był naturalny i nawet skrzywiła się na to nieznacznie. Z takim też grymasem odwróciła się do Felinusa, kiedy usłyszała jego głos. Nie ma co, świetne powitanie. - Cześć. Humor dopisuje, jak zawsze na zajęciach z ONMS - powiedziala, choć wyraz jej twarzy nie uległ większej zmianie, poniekąd przecząc jej słowom. Nie zamierzała się tym jednak przejmować, bo naprawdę czuła się dobrze i była strasznie ciekawa tej lekcji - łódki przycumowane u brzegu dawały raczej oczywisty znak, że wypłyną na jezioro, ale co dalej, to już wiedział sam nauczyciel. Uśmiechnęła się lekko do @Skyler Schuester, kiedy ten ich minął i zanucił pewną doskonale jej znaną melodię, adekwatną do miejsca, w którym się znajdowali, choć z pewnością nie mieli odbyć leniwego rejsu po wodach szkolnego jeziora. I faktycznie dość szybko się okazało, że tak kolorowo nie mogło być, ale to tylko bardziej jej się podobało, bo w końcu mogła zobaczyć podwodny świat od tej drugiej strony, na jakiś czas stać się jego częścią, a nie tylko płynąć w łódce i... podziwiać taflę jeziora. W odróżnieniu od Solberga, nie zdjęła ani jednej części swojej garderoby, odkładając tylko na bok zabraną z dormitorium bluzę. Nie chodziło tu o żadne krępowanie ruchów - po prostu uznała, że po wejściu do wody i tak nie zrobi jej ona różnicy i nie sprawi, że będzie jej cieplej. Z trudem przełknęła skrzeloziele, oczywiście niemiłosiernie się przy tym krzywiąc. Ledwo roślina zaczęła działać, a ona już za sprawą Solberga wyleciała za burtę, nie mając najmniejszej szansy się od tego uchronić. Skrzaci wzrost niekiedy naprawdę był przekleństwem. Rozejrzała się dokoła, próbując dostrzec gdzieś symbol złotego niedźwiedzia, za którymi mieli podążać. Szybko jednak przerwała zajęcie i trochę się wycofała, kiedy tuż obok nagle pojawił się Max z Felinusem, najwyraźniej też rezygnując ze spokojnego zejścia na rzecz skoku. Podwodną wycieczkę mogli chyba uznać za oficjalnie rozpoczętą i nie trzeba było długo czekać na pierwsze przygody. - Pamiętaj, że zawsze mogło być gorzej. Mogłeś na przykład skończyć tak jak Solberg, do którego te małe paskudy się przyssały - zaśmiała się, widząc, jak Puchon usiłuje wyplątać sobie z włosów stworzonko. Sama postanowiła odpłynąć kawałek, coby tak nie tkwić w miejscu. Takim też sposobem, w czasie, gdy pozostała dwójka walczyła z plumpkami, Krawczyk została porwana przez syrenę, która koniecznie chciała jej coś pokazać. Musiała najwidoczniej wtargnąć na teren trytonów, a skoro tak się stało, to najlepszym wyjściem było udanie się razem z jednym z mieszkańców. Sprzeciwy mogłyby jej tylko wyjść na gorsze, a poza tym... zdążyła już wdać się w całkiem przyjemną pogawędkę, wykorzystując tym samym nabyte w czerwcu umiejętności. Ćwiczyła od tamtego czasu, ale wciąż nie wysławiała się po trytońsku tak płynnie, jakby tego chciała, choć niewątpliwie zrobiła postępy. Płynęła, podziwiając niesamowite budowle i witając się z innymi trytonami, aż w końcu dotarła do końca tego podwodnego miasteczka, przy okazji dowiadując się, że dzięki skrótowi zaoszczędziła sporo czasu.
Baza wyniku:71 Zdarzenie losowe: 11 Punkty w kuferku: 9 Bonusy: trytoński Wynik końcowy: 90 |Srofungulus wyleczony|
Uśmiechnęła się jedynie, gdy @Ignacy Mościcki do niej podszedł i obdarzył podobna uwagą, którą usłyszała jeszcze jakiś czas temu od Skylera. Chyba miała w sobie coś, co sprawiało, że na każde zajęcia musiała stawiać się zdecydowanie przed czasem, by uniknąć ewentualnego spóźnienia. Może dlatego, że zawsze na poprawkę brała fakt, że coś może ją zatrzymać w drodze na zajęcia lub że mogłoby dojść do jakiś nieprzyjemnych sytuacji na miejscu zbiórki pod jej nieobecność, W końcu jako prefekt powinna pilnować porządku. - Pewnego dnia na pewno ci się uda - powiedziała jeszcze, odwzajemniając krótki uścisk, którym obdarzył ją współlokator. Następnie przywitała się także z innymi, którzy powoli zaczęli schodzić się na miejsce, odpowiadając albo na ich słowa lub też machając jak zrobiła to w przypadku @Freja Nielsen. Dopiero po chwili dostrzegła objuczonego @Skyler Schuester, który najwyraźniej dźwigał jakieś przydatne do zajęć przedmioty. - Hej, Sky. Pomóc ci z tym? - spytała, chcąc wiedzieć czy przypadkiem nie mogłaby się na coś przydać prefektowi naczelnemu. Nim jednak ten zdążył odpowiedzieć głowa Kanoe podążyła za mijającą ją @Keyira Shercliffe, która postanowiła przywitać się z nią w... dość oryginalny sposób. - Hej... Keyira? - odpowiedziała nieco niepewnie, nie wiedząc jak właściwie powinna zareagować na wyraźny pet name, którym została obdarzona. Jasne, nie było to w sumie nic takiego, ale... po prostu było to zdecydowanie niespodziewane. Całe szczęście nie miała zbyt wiele czasu na zbędne rozmyślania, bo już po chwili na miejscu zjawił się sam nauczyciel, który zaczął im tłumaczyć na czym polegać będzie ich dzisiejsza lekcja. Mogła się domyślić, że będą wypływali na środek jeziora, ale jakoś wciąż miała nadzieję na to, że pozostaną jednak w łódkach. Niestety jak widać nadzieja matką głupich. Całe szczęście mieli do dyspozycji skrzeloziele, które zdecydowanie działało na ich korzyść. Wsiadła do jednej z drewnianych łódek i po tym, gdy znaleźli się w punkcie startowym włożyła roślinę do ust, by następnie rozgryźć ją i wskoczyć do wody, gdy już poczuła efekty jej działania. Pierwszym co poczuła było przejmujące zimno, ale wkrótce przywykła do zmiany temperatury, która nie była znowu aż taka zła. Wkrótce przywykła do niej i zaczęła wypatrywać w wodzie złotego znaku w kształcie niedźwiedzia, by móc podążać jego śladem. Niekiedy naprawdę musiała dobrze rozejrzeć się wokół siebie, by móc dostrzec umieszczone na losowych elementach symbole zostawione przez Vin-Eurico chociaż zwykle wystarczyło jedynie być świadomym swojego otoczenia. W jednym z punktów blisko jednej z budowli wzniesionych przez trytonów miała wrażenie, że zboczyła nieco z kursu lub źle odczytała kierunek wskazywany przez złotego niedźwiedzia. Całe szczęście w pobliżu znajdował się jeden z trytonów, do którego podpłynęła ostrożnie, odzywając się do niego w języku trytońskim, korzystając z kilku podstawowych zwrotów, których się nauczyła. Oczywiście musiała pamiętać o dobrych manierach, bo może i hogwarckie trytony były uprzedzone o ich obecności i były o wiele bardziej przyjaźnie nastawione, ale wciąż nie chciała ich obrazić. Dlatego przedstawienie się i ukłon skierowany w stronę rozmówcy był jak najbardziej na miejscu. Podwodny mężczyzna dosyć szybko wskazał jej w którym kierunku powinna się udać i po złożeniu mu podziękowań mogła kontynuować swoją drobną wycieczkę. I choć miała okazję do tego, by podziwiać wiele pięknych widoków to niestety całe doświadczenie nie było już takie cudowne, gdy dostrzegła tylko zalegające na dnie jeziora śmieci, które postanowiła pozbierać i wyrzucić je na powierzchni, gdy już się wynurzą i wrócą na ląd.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Baza wyniku:92 Zdarzenie losowe:4+1=5 Uzbierane punkty:H=8 Punkty w kuferku: 7pkt Bonusy: - Wynik końcowy: 100 (?)
Kompletnie nie zwracał uwagi na to, że jego towarzysze postanowili pozostać w ubraniach. Dla Maxa ważna była w tej chwili wygoda, a efekt temperatury wody zawsze można było jakoś obejść. Co prawda nie przewidział, że w obecnym stanie będzie mu troszkę chłodniej, ale postanowił i ten fakt kompletnie zignorować. Zauważył spojrzenie Felka, które na moment zatrzymało się na bliźnie. Nie był to jednak moment ani miejsce na odkrywanie kolejnej haniebnej karty z życia Maximiliana. Postanowił zostawić tę historię na inny dzień. Gdy już cała trójka znalazła się w wodzie, Solbergowi jak zwykle zajęło chwilę przyzwyczajenie się do funkcjonowania pod wodą. Ławica rybek, które postanowiły chwilkę go popodgryzać sama się rozpierzchła, gdy zobaczyła gwałtowny ruch niedaleko, który był efektem przepływającego obok druzgotka. -Wolę być zeżarty przez nie niż dostawać wpierdol. - Zażartował, słysząc komentarz Lowella. Zaraz potem jednak puchon musiał zmierzyć się z rybką we włosach, a że radził sobie średnio Solberg postanowił mu pomóc. W tym czasie Aleksandra została porwana gdzieś przez syrenę. -Nie zostawiaj mnie z nim, Krawczyk! Weź mnie ze sobą! - Zawołał wesoło za dziewczyną, ale ta już zniknęła im z oczu. Nie zostało więc chłopakom nic innego jak dalej podążać za zostawionymi przez Leo znakami. Nie dotarli dużo dalej, gdy zauważyli Wielką Kałamarnicę. -Jak myślisz, zeżre nas, czy my ją? - Zapytał Felinusa, w między czasie wypatrując kolejnej świecącej boi. Nie zdążył się zbytnio ruszyć, gdy Kałamarnica postanowiła zapoznać się z nimi lepiej. Wyciągnęła w stronę chłopaków swoje macki i mocno nimi objęła. -Przydałaby się teraz Ola. Nie jestem w stanie rzucić żadnego zaklęcia. - Powiedział do puchona trzymając w zębach różdżkę, którą ponownie umieścił tam, by ułatwić sobie pływanie. Miał tylko nadzieję, że legendarne zwierzę puści ich nim skrzeloziele przestanie działać. Nie do końca tak chciał umrzeć. W oddali zobaczył jakiś ruch. Z tej odległości nie był w stanie rozpoznać trytonów, ale miał nadzieję, że płyną ku nim przyjazne istoty.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw Paź 01 2020, 02:19, w całości zmieniany 1 raz
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Baza wyniku:78 Zdarzenie losowe:8 Punkty w kuferku: heh, 0 Bonusy: hehheh, 0 Wynik końcowy: 78
Zdążył pożałować, że po tylu latach wpadł na pomysł spontanicznego udziału w zajęciach, z których wiedzę wyrzucił z głowy wraz ze zdaniem potrzebnych do zaliczenia egzaminów. O magicznych zwierzętach wiedział tylko tyle, ile potrzebował do warzenia eliksirów, a więc perfekcyjnie orientował się w tym, które części jakiego stworzenia mogłyby mu się przydać, niekoniecznie jednak wiedząc co robić z nimi przed ich śmiercią. I teraz wpatrywał się w młodego nauczyciela z niedowierzaniem, słysząc o tych wszystkich żywych istotach zamieszkujących ogromne jezioro, nie do końca będąc pewnym, czy ma ochotę poddać się ciemnej toni, skoro samo bujanie łódki wprawiało go w dość silny dyskomfort. Wbił spojrzenie w drewniane deski łódki uśmiechając się pod nosem, gdy wyobraźnia poddała mu przyjemne wspomnienie związane z inną, dużo czystszą od tej zabłoconej butami podłogi, prawdopodobnie w ten sposób próbując jakoś zrekompensować sobie stres, który zaczynał łapać jego mięśnie drobnymi spięciami. Obracając w dłoniach słoik ze skrzelozielem upominał sam siebie, że jako prefekt Naczelny nie jest odpowiedzialny tylko za siebie, ale i za wszystkich wokół, by służyć pomocą nauczycielowi, któremu tak bezceremonialnie wpakował się do łódki, próbując podpytać go o to, jak właściwie może pomóc sobie w przemieszczaniu się pod wodą, skoro nie do końca radzi sobie z pływaniem, nurkowaniem i... cóż, ogólnie z wodą, bo nawet banalne aquamenti potrafiło się przeciw niemu buntować. - To może zostać między nami... - poprosił cicho, chowając paczkę Błękitnych Gryfów do ściągniętych butów, bo tylko te dwa elementy uważał za konieczne do pozostawienia na powierzchni, nie mając żadnych problemów z przełknięciem skrzeloziela, próbując nie stresować się przez świecenie papierosami przed nauczycielem i skupić się na uświadomieniu sobie, że nie ma szans na utopienie się, więc wystarczy... brnąć do przodu. I faktycznie musiało mu iść dość nieporadnie, bo ledwie pojawił się na terytorium trytonów, a już zaczepiła go jedna z syren, zapewnie dostrzegając, że ten rozgląda się nieco zagubiony, machając różdżką na wszystkie strony w próbie oświetlenia trasy zwykłym Lumos. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, wyciągnięciem dłoni prosząc o pomoc w przemieszczaniu się w czasie zaproponowanej wycieczki. Może nieco za bardzo skupiał się na samej Syrenie, zafascynowany tym, że mimo tak bliskiej ich obecności, nigdy wcześniej nie miał okazji spotkać się z żadną osobiście. Kciukiem ciekawsko musnął skórę jej dłoni, tą drobną czułością chcąc zbadać nieznaną dla siebie fakturę, przypadkiem w ten sposób odkrywając, że i sama Syrena poza uczynnym przewodnictwem, kieruje się też ludzką ciekawością. Zachowując ciepły uśmiech, uprzejmy w swojej subtelności, pozwolił jej przesunąć palcem po grzbiecie swojego nosa, musnąć gładkie kości policzkowe, by zaraz niżej wyczuć drobną szorstkość niewidocznego okiem zarostu. Sam dość niepewnie zaczął wsuwać palce w jej włosy, chcąc sprawdzić ich fakturę w delikatnym ich przeczesaniu dłonią i choć kontrolnie zerkał w stronę tych urzekająco dużych oczu, to nie zobaczył w nich nic, poza odbitą w nich własną ciekawością, bo i Syrena sięgała już, by skorzystać z tego niemego pozwolenia, przeczesując miękkie kosmyki, które od wody nie tylko straciły na swoim miodowym kolorze, ale też nie mogły zaprezentować układu luźnych loków. Brakowało mu możliwości zanotowania tego wszystkiego, co udało mu się dostrzec, poznać, zrozumieć, nieco bardziej teraz potrafiąc podzielić to zafascynowanie ONMS'em, jakie przejawiał sam jego ukochany, choć nie mógł wybyć się wrażenia, że silniej interesuje go ta odmienna kultura rozumnych, a jednak wciąż zwierząt, niż same w sobie magiczne stworzenia, jak chociażby szalejące wszędzie poza lekcjami Niuchacze czy Chochliki. Pożegnał swoją przewodniczkę, by móc płynąć dalej, dziękując jej wyczarowaniem bukietu białych chryzantem, starając się wybrać kwiaty, których płatki najlepiej zniosą brutalność wody, a jednak i tak miał świadomość jak nietrwały był to podarek. Tak samo jak i podarowana przez Syrenę wiedza, która zapewne ulotni się z puchoniej głowy, gdy tylko opowie już to wszystko swojemu Wilkowi.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Baza wyniku:67 Zdarzenie losowe:5 Uzbierane punkty: +10, bo korzystam z pomocy Maximiliana Punkty w kuferku: 10 Bonusy: 10 - trytoński (kuferek), J Wynik końcowy: 87 + 10 (J) = 97
Głównym powodem, dlaczego Felinus został w ubraniach, było to, że posiadał zbyt wiele niepokojących rzeczy w związku ze swoimi przygodami. Znajdujący się na łopatce tatuaż runy Algiz, jak również blizny w obrębie prawej łydki, nie należały do najprzyjemniejszych wspomnień. Do tego Faolán jakoś nie zadowalał własną sylwetką, ze względu na jej wychudzenie oraz bladość, w związku z czym ostatecznie wolał pozostać w swoich ubraniach. Było to też nawiązanie do tego, iż woda w jeziorze będzie na tyle zimna, iż Lowell postanowił jakimś cudem jeszcze nie utracić własnej ciepłoty ciała. Od zawsze był ciepłolubnym stworzeniem, dlatego nie bez powodu przychylał się do rzucenia na siebie Calefieri, byleby czuć się wystarczająco komfortowo; różdżka mimowolnie obracała się wokół jego palców, jakoby zasygnalizować taki zamiar. Zwiedzanie podwodnego świata było dla Felinusa poniekąd nowością; jako dziecko chodził na lekcje pływania w szkole, a do tego jeszcze bardzo często uciekał gdzieś nad jezioro na wsi. Nie bez powodu zatem pływanie szło mu całkiem nieźle, aczkolwiek odzyskiwanie czystych, niepoplątanych włosów... Już mniej. Nie bez powodu zatem skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i pozwolił, by Max ogarnął mu tę cholerną plumkę - jakby nie było, to właśnie on przyczynił się do takiej, a nie innej sytuacji. — Wiesz, do mnie nie miałyby się gdzie przyssać. — powiedział w stronę Oli, kiedy ta wspomniała o ławicy plumek. W jego przypadku byłoby to luźniejsze doświadczenie, a nie przepełnione wieloma śladami, jak w przypadku Maximiliana. — Ola, nie, nie zostawiaj mnie z nim! — ciut głośniej, by usłyszała, zakończyło się odejściem bardzo dobrej znajomej z Pucholandii. Mimowolny, widoczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, aczkolwiek zanikł w obrębie własnych myśli. Szukanie łapy niedźwiedzia natomiast zakończyło się na tym, że Felinus, kompletnie tego nieświadomy, poczuł, jak macka niezbyt fajnie owija się wokół jego klatki piersiowej i dość mocno ściska. Mimowolne wypuszczenie powietrza zaowocowało bąbelkami i tym samym, skupiwszy swoją uwagę na Solbergu, dość spoważniał; żaden z nich nie chciał stać się pokarmem dla Wielkiej Kałamarnicy. — Zaskoczę cię, że różdżkę mam w kieszeni, a ręce równie ściśnięte. — wskazał podbródkiem, oczekując na pomoc ze strony trytonów, które ich ostatecznie uwolniły i wskazały najbliższe koło ratunkowe, gdyby zaszła taka potrzeba. Może podwodne stworzenia nie są aż takie złe i niedobre? Nadal gdzieś w świadomości znajdowała się sytuacja z syrenami błotnymi. — Niech spokojne fale będą z wami, a wdzięczność - niedozgonna. — Felinus podziękował im poznanym wcześniej trytońskim; nawet jeżeli jakieś litery wypowiedział mniej wyraźnie. Wiedział, że stworzenia te głównie wykonują swoją robotę dlatego, iż tutaj urzędują - nie zamierzał dokładać im żadnych trosk. — W porządku z tym? Surrexposition. — rzucił w stronę kolegi, prześwietlając na wszelką ewentualność żebra, które, pod wpływem siły, mogły zostać jakoś uszkodzone. W niektórych, widocznych miejscach, zastosował Episkey, by siniaki po prostu zniknęły, aczkolwiek sam o siebie jakoś szczególnie nie zadbał. Nie czuł zbytnio bólu, będąc do niego przyzwyczajonym; zamiast tego płynął ze Ślizgonem po prostu dalej. — Wielka Kałamarnica zaliczona; ciekawe, co będzie dalej. — zdołał powiedzieć, zastanawiając się nad kolejnymi atrakcjami.
Zedytuję, jak podniosę się z łóżka
Ostatnio zmieniony przez Felinus Faolán Lowell dnia Sro Wrz 30 2020, 17:42, w całości zmieniany 3 razy
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Baza wyniku: 71+19pkt bonusowych z poprzedniego etapu=90 Zdarzenie losowe:8 (+15 do wyniku) Uzbierane punkty: E (5) Punkty w kuferku: 9pkt Bonusy: teraz już nic Wynik końcowy: 110
Nie przepadała za pływaniem. Może nie szło jej to aż tak źle, ale z pewnością zużywało sporo sił, bo poruszanie się pod wodą wymagało zaangażowania w to całej partii mięśni, o których pojęcia normalnie pewnie nawet nie miałaby pojęcia. Nie była typem sportowca, nie była też szczególnie wytrzymała fizycznie, ale zadziwiająco jakoś sobie radziła pod powierzchnią jeziora. Pokonywała kolejne fragmenty trasy wyznaczonej przez nauczyciela, kierując się zostawianymi przez niego śladami, które odcinały się złotym blaskiem, kontrastującym z ciemną tonią jeziora. Miała okazję do tego, by podziwiać przepływające w pewnym oddaleniu od niej drobne ryby i inne stworzenia wodne, które znikały w rosnącej na dnie roślinności oraz wspaniałe budowle wzniesione przez trytonów, którzy najwyraźniej naprawdę dobrze się czuli na terenie Hogwartu. Właśnie na ich terenie znalazła się w momencie, gdy podpłynęła do niej jedna z syren. Z początku Yuuko nie wiedziała czego powinna się spodziewać, ale syrena była naprawdę przyjaźnie do niej nastawiona i zaproponowała jej nawet zwiedzenie części trytoniego terytorium, które Vin-Eurico ominął w tworzeniu swojej trasy. Nie wiedziała czy to dobry pomysł, ale zgodziła się na to. I naprawdę było warto. Syrena pokazała jej z bliska niektóre z budowli trytonów, tłumacząc nawet pokrótce czym one były choć Yuuko nie do końca rozumiała wszystko, co ta jej mówiła. Kiedy w końcu ich mała wycieczka się skończyła, Puchonka z zadowoleniem stwierdziła, że nie dość, że udało jej się zobaczyć coś, czego jej rówieśnicy nie mogli podziwiać tak dokładnie to jeszcze znalazła całkiem dobry skrót dzięki któremu zakończyła dużo szybciej trasę zwiedzania. Nie bardzo jednak miała ochotę by wrócić na powierzchnię więc postanowiła raz jeszcze udać się wyznaczoną trasą.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Baza wyniku:78 Zdarzenie losowe:8 > 6 Uzbierane punkty:B - 2 Wynik końcowy: 80
Przez prowadzącą go syrenią dłoń, dzięki której nie musiał zupełnie myśleć o tym, że znajduje się pod wodą, poczuł się nadzwyczaj komfortowo i bezpiecznie, więc gdy tylko ją puścił, rzeczywistość uderzyła w niego ze zdwojoną siłą. Wciąż nie potrafił sprawnie poruszać się pod wodą i przebyty w krótkim czasie dystans zawdzięczał tylko i wyłącznie uprzejmości poznanej Syrenie, więc teraz, pozostawiony sam sobie, ledwie sunął przed siebie, nie wiedząc jak poruszać kończynami, by zwiększyć swoją prędkość. Żałował teraz, że z tych wszystkich godzin, w których z zafascynowaniem przyglądał się pływającemu Mefisto, nie poświęcił choć kilku minut, by faktycznie zastanowić się nad sposobem, w jaki się porusza, by móc teraz chociaż spróbować odwzorować jego ruchy. I najwidoczniej poruszał się tak wolno, że nawet tutejsze plumpki uznały go za łatwy cel, obłapiajac go ze wszystkich stron w drobnych zassaniach, które może i nie były zbyt kuszące, ale zdecydowanie nie na tyle bolesne, by wpaść w panikę, skoro dość szybko przekonał się, że te dziwaczne rybki, z którymi raczej miał styczność dopiero, gdy były mniej ruchliwe, bo martwe i gotowe do przyrządzenia, nie są groźne, a raczej spragnione nieco czułości. Zacisnął palce na różdżce jeszcze mocniej, przez cały czas nieco martwiąc się o to, że przez jej lekkość może niepostrzeżenie ją stracić, zaraz głaszcząc ją czule kciukiem, jakby chciał ją wybłagać, by rzucone chwilę później Expulso zadziałało poprawnie i pomogło mu uwolnić się od natrętnych adoratorów.
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Baza wyniku:27 Zdarzenie losowe:6+3=9 → Płyniesz sobie, wszystko jest w porządku, nic złego się nie dzieje. Możesz odetchnąć, nacieszyć się widokami, podziwiać podwodne życie hogwarckiego jeziora… Ale wtedy nagle obrywasz czymś w głowę. Okazuje się, że trytony postanowiły zrobić trochę porządków i wyrzucają plumpki ze związanymi nogami, a jedna z nich trafiła właśnie w ciebie. Tracisz sporo czasu na pozbycie się spanikowanego stworzenia, które wplątało się w twoje włosy lub wczepiło się w twoje ubranie. (Odejmij od swojego wyniku 10 punktów). Uzbierane punkty: --- Punkty w kuferku: 0 pkt. Bonusy: --- Wynik końcowy: 27-10=17
Na pierwszy rzut oka można by było pomyśleć, że po dosyć niespodziewanej i spontanicznej wizycie na Malediwach, chłopak nie miałby zbyt wielu problemów z pływaniem w zwykłym jeziorze. Skoro udało mu się już raz wymsknąć z łapsk psotnego żywiołu i to na dodatek na drugim końcu globu, to czemu teraz miałoby być inaczej? Aż do momentu połknięcia skrzeloziela i zanurzenia się w wodzie, myślał pozytywnie i nie dopuszczał do siebie nawet ewentualności, że coś mogło pójść podczas tej lekcji nie po jego myśli. Niestety już po kilku minutach intensywnej eksploracji domeny trytonów okazało się, że jego nadzieje były co najmniej płonne. Jeszcze dobrze się nie przyzwyczaił do zupełnie nowych warunków, a już zdążył oberwać czymś w głowę. Uderzenie nie było nawet jakieś specjalnie mocno, jednak mimo to odczuł je dosyć znacząco, kiedy plumpek zaczął miotać się na jego głowie, próbując uciec, a tym samym wprowadzając jeszcze większy chaos do całej sytuacji. Kiedy Ignacemu udało się go wreszcie pozbyć, nie miał bladego pojęcia, gdzie tak właściwie się znajduje. Przez szamotaninę zupełnie stracił zmysł orientacji i nie był w stanie stwierdzić, jak daleko się oddalił od miejsca, w którym powinien się znajdować. Dobrą chwilę zajęło mu dostrzeżenie, chociażby poświaty symboli złotych niedźwiedzi, jednak gdy już takowy znalazł, domyślił się, że nie uda mu się już dogonić reszty grupy. Sam fakt tego, że był praktycznie na szarym końcu, jakoś specjalnie go nie zmotywował do dalszej walki, więc puchon zdecydował się nieco skorygować swoje priorytety. Zamiast szukać wskaźników, które miały mu pokazać właściwą drogę, zaczął wypatrywać magicznych boi, które mogły wyciągnąć na powierzchnię. To zdecydowanie nie była jego bajka. Może gdyby zamiast zaglądać w odmęty zbiornika wodnego okalającego tereny zielony Hogwartu, wybrali się na przejażdżkę na pegazach lub hipogryfach, lepiej by na to zareagował. W każdym razie podwodna przygoda Mościckiego skończyła się tym, że wypłynął na powierzchnię, jednocześnie poddając się i nie biorąc uwagi w tym małym wyścigu.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Ledwo udało mu się wydostać z roju plumpek, a zdał sobie sprawę, że w ferworze walki z długonogimi brzydalami zboczył nieco z trasy i jedną nogą wplątał się już w jakąś oślizgłą roślinność dna jeziora. Pomógł sobie zaklęciem tnącym, nie chcąc tracić czasu, którego i tak miał już dość mało ze względu na swoje umiejętności pływackie, czy może dokładniej ujmując - ich brak. Westchnął ciężko, wypuszczając gromadkę bąbelków spomiędzy sinych już od zimna warg, odganiając od siebie chęć wystrzelenia snopu iskier w prośbie o pomoc nauczyciela, a nawet odmawiając sobie drobnego rozgrzania się banalnym fovere, zabierając się już do pełnego motywacji poszukiwania odpowiedniego toru, gdy nagle poczuł solidnie miękkie uderzenie w tył głowy, wykręcając się tylko po to, by oberwać ponownie prosto w twarz. Odskoczył niezgrabnie w bok, dopiero wtedy mogąc dostrzec, że stanął po prostu na trasie wyrzutu plumpkowych szkodników z trytoniego terytorium. W przypływie współczucia złapał ukradkiem jednego ze związanych "śmieci", który przy nim drygfował i rozplątał nogi wodnego biedaka, zanim ruszył dalej, kierując się w stronę świecącej boi.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Baza wyniku:92 Zdarzenie losowe:4+5=9 Uzbierane punkty:F=8 -10 (zdarzenie) Punkty w kuferku: 9pkt Bonusy: Dodaję punkty z kuferka Wynik końcowy: 99
Zostali sami na pastwę losu Wielkiej Kałamarnicy, co nie wróżyło im najlepszej przyszłości. Ręce mieli dosłownie praktycznie związane, a Max trzymał w zębach różdżkę, więc ugryzienie istoty również nie wchodziło w grę. Na szczęście na ratunek przybyły im trytony. Solberg uśmiechnął się do nich w podzięce, nie potrafiąc tego zrobić słowami, bo w końcu nie ukończył kursu trytońskiego. Na szczęście Felek był lepszym uczniem i pobłogosławił istoty. A przynajmniej tak myślał ślizgon słysząc, jak Lowell coś tam chrzęszczy. -Chyba ta. Chociaż powiem Ci, że nie tak wyobrażałem sobie randkę z Osmi. - Zaśmiał się, czego od razu pożałował ze względu na obite żebra. Jeszcze tego mu teraz brakowało. Max musiał chwilę przystanąć w wodzie, by nabrać ponownie sił, a w tym czasie Felinus prześwietlił go swoją różdżką. -I pomyśleć, że miałem trytony za wredne stworzenia. - Powiedział, gdy już odpływali w stronę kolejnego niedźwiedziego znaku. Jak zawsze Solberg musiał mieć idealne wyczucie, bo gdy tylko skończył to mówić, poczuł jak coś uderza go w głowę. Plumka. Rybka zaplątała się w jego włosy, jednak nie sama z siebie. W oddali stała grupka trytonów, które śmiały się ze ślizgona, gdy ten próbował wydobyć zwierzaka ze swojej czupryny. -Ale to cholerstwo się pląta. - Powiedział siłując się ze swoją głową. Miał ochotę rzucić sobie na włosy Incendio i mieć to za sobą.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees