W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Prawdę mówiąc, Cherry niezbyt lubiła lekcje Obrony Przed Czarną Magią. Niesamowicie peszyło ją uczęszczanie na zajęcia prowadzone przez dyrektorkę - nie mogła się do tego przyzwyczaić. Ilekroć na Bennett wpadała, to zaraz się plątała i gubiła we własnych myślach, bo jednak trochę inaczej patrzyła na nauczyciela, a na dyrektora. Zdawało jej się, że to wywiera dodatkową presję, a Wiśnia wcale się na tych lekcjach nie popisywała. Nie była szczególnie zdolną czarownicą, nad czym jej matka zawsze bez skrupułów ubolewała; przynajmniej z miotłą sobie radziła, co ratowało ją w oczach ojca. I to na miotle jej zależało. Wiśnia nie potrafiła posiąść się z radości, która towarzyszyła jej od momentu podjęcia się pracy w Muzeum Quidditcha - nieistotne, że nie wzięto jej pod uwagę na stanowisko przewodnika, jej jak najbardziej pasowało rozpoczęcie od małych kroczków; mogła sprzedawać bilety! Samo to wydawało jej się fenomenalne. Zajarała się tak mocno, że nawet kiedy miała przerwę pomiędzy lekcjami, to siedziała z nosem w książce Jak spaść z miotły, traktującej o niebywale ryzykownych akrobacjach powietrznych. Nic dziwnego, że zjawiła się w sali tuż przed rozpoczęciem zajęć; wciągnęła się w lekturę i zapomniała o całym świecie. W końcu weszła do pomieszczenia, pomrukując "dzień dobry", chociaż dyrektorki jeszcze tu nie było. Znalazła wolne miejsce, usiadła i wyjęła różdżkę, doczytując o zmodyfikowanym Zwisie Leniwca.
Autor
Wiadomość
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Uh, totalnie zapomniałem! Jak mogłem zapomnieć o OPCM? Nie wiem sam, jednak stało się. Biegłem ile sił w nogach, mijając wszelkie kałuże na drodze, mając nadzieje, że zdążę przed profesorem Reedem, bo nie wiem co on sobie tam pomyśli, może mnie nawet z klasy wyrzuci! I tak, biegłem nie z błoni, a z Hogsmeade. A wybrałem się tam tylko po to, żeby sobie pozwiedzać okolice, nic więcej. Ehh. W każdym razie dość szybko się zorientowałem, że coś jest nie tak, że chyba powinienem być gdzieś indziej i kiedy tylko ta myśl dotarła do mojej głowy, pognałem ile sił w moich szczupłych, acz długich, nogach. Wreszcie, kiedy minąłem dziedziniec, wielką salę i pognałem po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się odpowiednia sala, złapałem zadyszki i musiałem sobie zrobić chwilkę przerwy, zanim mogłem teraz lekkim truchcikiem dojść do klasy i szybko zająć miejsce, zaraz obok @Hope U. Griffin, która usiadła raczej z tyłu niż z przodu. - Siema, Hope, co tak daleko siedzisz? Czyżbyś się bała naszego profesorka? - Zapytałem, uśmiechając się szeroko i dając jej całusa w policzek na przywitanie. Po mojej imprezce jakoś tak łatwiej mi było przytulać i całować wszystkich wokoło, choć wcale tak nie robiłem! Całusy przeznaczone były tylko dla koksów, którym Hope niewątpliwie była. - Jak tam twoja klątwa? Mam się ciebie bać na tych zajęciach? Bo jeśli znów dzisiaj będziesz żywym magnesem to się chyba od ciebie nie odczepie - zaznaczyłem, pokazując przy tym swoje dłonie, pełne sygnetów, które tak naprawdę nie były z metalu-metalu, tylko ze srebra, przez co się nie przyciągały, ale to zawsze mogła być odpowiednia wymówka, żeby wyprzytulać się z przyjaciółką. - Kurwa, tak się cieszę, że się pogodziłyście, wy małpy wredne. A co tam w ogóle u Harry'ego? - Zapytałem jeszcze, porozumiewawczo poruszając brwiami z wrednym uśmiechem, chyba mając dzisiaj jakiś dzień do wygadania się.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Zgasiłem papierosa na kamiennym parapecie, wzdychając ciężko i zerkając na zegar przez ramie, oczekując odpowiedniej godziny. Za niedługo zaczyna się lekcja, pierwsza w tym roku, co zaś też znaczy, że pierwsza, na której poznam zupełnie nowych uczniów, którzy dopiero co przybyli do Hogwartu. Musiałem więc ułożyć tak zajęcia, żeby i one nie poczuły się źle potraktowane czy olane. Miałem swój pomysł na dzisiejszą lekcję, nie wiedziałem jednak jak ona wypadnie w oczach innych. Nie bałem się kontrowersji, uczyłem obrony przed czarną magią, a nie jej stosowania, nie musiałem się więc martwić o to, że ktoś poskarży mnie o nieetyczne działania w tej szanowanej placówce, jaką jest Hogwart. Za chwile Nessa powinna do mnie dołączyć. Umówiliśmy się za kwadrans, a jest za osiemnaście, tak więc spodziewałem się, że za równe trzy minuty ujrzę burzę rudowłosych włosów, pod którymi kryła się moja asystentka na zajęciach… uh, dalej nie przyzwyczaiłem się do tego, żeby traktować ją w ten sposób. Dziwnie mi się o tym myślało w ten sposób, ale zazwyczaj pomagało to, że w swojej głowie brałem ją za kogoś równego sobie, nie teoretycznie podległemu, tak jak sama funkcja mówiła. Nie zawiodłem się, dokładnie o czterdzieści pięć po, do mojego gabinetu weszła Nessa, którą powitałem lekkim uśmiechem. - Gotowa? – Zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź – jeśli ktoś miałby być gotowy, to ona, zawsze perfekcyjnie przygotowana i pewna. Dziesięć minut przed lekcją wkroczyliśmy do klasy, w której uzbierała się już pokaźna grupka osób. Będąc już w środku, uświadomiłem sobie o czym zapomniałem – ławki na tej lekcji będą totalnie zbędne. Przeszedłem razem z Nessą całą klasę i stanąłem zaraz obok swojego biurka, opierając się o nie, wzrokiem rozglądając się po twarzach zebranych. Najchętniej zacząłbym od razu od konkretów, bez zbędnego witania się, lecz tym razem na mojej lekcji było parę nowych osób, które nie wiedziały tak naprawdę kim jestem. Westchnąłem z zrezygnowaniem i odkaszlnąłem. - Witam wszystkich w nowym roku. Dla noworocznych, nazywam się Shawn Reed i jestem nauczycielem obrony przed czarną magią. Zadawajcie pytania jak czegoś nie wiecie, a jak się mnie boicie, to z pewnością pani asystent Nessa Lanceley udzieli wam odpowiedzi. A teraz do rzeczy. Jeśli wyciągnęliście podręczniki, pergaminy czy pióra, schowajcie je, nie będą wam potrzebne na dzisiejszej lekcji. Teorię wolę, żebyście uczyli się samemu, na lekcji pojawi się ona tylko wtedy, kiedy będzie trudna do opanowania bez mentora. Zwykle w tym roku będziemy się uczyć za pomocą praktycznych sposobów. Od razu też zapowiadam, że pod koniec drugiego semestru ponowimy lekcję z poprzedniego, tą związaną z inferiusami i sprawdzimy jak bardzo się rozwinęliście przez cały ten rok. Nie zależy mi na waszych ocenach, a na tym, żebyście z tej klasy wyszli bogatsi o nową wiedzę i zdolności. To teraz chyba naprawdę tyle gadania, niech każdy wstanie i może sobie zrobić rozgrzewkę magiczną, do czego zachęcam. W tym czasie przeczytam wasze prace domowe, zaś Nessa zajmie się ławkami. A i jeszcze jedno. Jak wszyscy wiedzą, obecnie jest wiele niewiadomych na świecie odnośnie klątw i zdarzają się tacy, którzy na ich skutek przyciągają metal. Nie musicie się jednak martwić o moją rękę, jest ze srebra, magnes go nie przyciąga. – Skończyłem, rzucając porozumiewawcze spojrzenie Nessie i jeszcze cicho dodałem, bezpośrednio do niej: - Mogłabyś przetransmutować te ławki w manekiny? Będą potrzebne. – To powiedziawszy, chwyciłem swoją srebrną ręką pergaminy leżące na biurku i zacząłem czytać. Szczerze powiedziawszy, nie chciało mi się wszystkiego czytać dokładnie w tym momencie, co też nie byłoby dobre, bo reszta musiałaby poczekać. Większość prac była do siebie podobna, dochodziła do podobnych wniosków i tak dalej, co śmieszne, duża część uczniów miało się za wirtuoza spokoju, który nigdy by nie zareagował panicznie na jakiekolwiek drastyczne wydarzenie. Wredny uśmieszek wkradł się na moje usta, lecz nie skomentowałem tego, przechodząc do innych prac. - Panno Hope. – Zacząłem, próbując wyłapać odpowiednią twarz w klasie – poprawne wypracowanie. Nie uważaj jednak, że ktoś może cię zlekceważyć po twojej budowie, gdyż jak sama wiesz, pojedynki są głównie magiczne w naszym świecie i na nich będzie się opierać starcie, sama siła fizyczna może pomóc, jeśli się ją posiada, lecz jeśli nie, to ciężko to jakkolwiek wykorzystać. Poleciłbym wybrać się na jakieś treningi siłowe, lecz jeśli miałbym wybierać, wolałbym, żebyś oswoiła się na tyle ze swoją różdżką i czarami, żeby to był twój największy atut. Zadowalający. Jessica Smith, bardzo ciekawe wykorzystanie swoich atutów lingwistycznych, również Zadowalający. Nie przesadź jednak ze swoją skłonnością do polemiki w trudnych sytuacjach, przeciwnik może to wykorzystać na twoją niekorzyść i w odpowiednim momencie uśpić twoją czujność. Pilnuj się pod tym względem. Frankie Moses, jedna z ciekawszych prac, niech stracę i dam ci za nią Powyżej Oczekiwań. Brooks Zadowalający, de Guise również, Hariel Whitelight Powyżej Oczekiwań, praca podobna do Frankie. Hastings, drugi Hastings, Huang, Coulter, Fitzgerald, O’Donnell, d’Este. Wszyscy macie Zadowalający. Drake Lilac. Proszę do mnie podejść i zastosować na mojej osobie swoją wykwintną teorię, o której nikt na świecie jeszcze nie słyszał, czyli połączenie Difindo oraz Reparo. Nie musi się pan blokować, proszę użyć na mnie tej sekwencji z całą swoją mocą. – Zaleciłem chłodnym tonem, patrząc prosto w oczy jednego z dwóch obecnych tu wielkoludów Gryffindoru. Szczerze mówiąc większej bzdury dawno nie słyszałem. - Zrozumiałbym takie myślenie, gdybyś był w pierwszej klasie i dopiero poznawał najróżniejsze zaklęcia, lecz ty jesteś w siódmej i nie jesteś wyrzutkiem magicznym, podobno nawet nieźle sobie z nią radzisz. Nie wiem po jakim specyfiku pisałeś to wypracowanie, lecz następnym razem pomyśl nad tym co piszesz, zanim przelejesz to na pergamin, który zamierzasz oddać. Z takim podejściem nie ma szans, żeby udało ci się zaliczyć ten przedmiot, panie Lilac. Reszta wypracowania jest względnie okej, tak więc dostajesz za nie Okropny. – Westchnąłem głośno, rozciągając się i wstając z biurka, przeczytawszy wszystkie wypracowania. Były bardzo do siebie podobne, niektóre zauważały różne ciekawe zależności, ale tu nawet nie o to chodziło, ciekaw byłem jak uczniowie sami podchodzą do własnych umiejętności i czy widzą to, co muszą jeszcze poprawić, zanim opuszczą tę szkołę. - Zacznijmy więc pierwszy etap lekcji, który skupi się na zaklęciach defensywnych. Jak wiecie, są one niesamowicie ważne, zaś z niewiadomych mi przyczyn, czarodzieje przykładają im zdecydowanie mniej uwagi niż powinni. Tak jakby uważali, że zawsze to oni będą napastnikiem i dane im będzie użyć zaklęcia ataku jako pierwszym. A to nieprawda. Zaraz podzielę was w grupy, w których każdy będzie się uczyć zaklęć defensywnych dopasowanych do waszego poziomu. Nessa będzie chodzić po grupach i pomagać wam, jeśli coś nie będzie wam wychodzić. Panno Strauss, ty zajmiesz się czymś innym, zważywszy na twoje uzdolnienia magiczne, więc nie będzie cię w żadnej grupie, lecz chciałbym poprosić cię o przedstawienie nam jednego z zaklęć defensywnych, o jakim będzie się uczyć grupa zaawansowana. Exluditur. Zaklęcie niwelujące każde zaklęcie ofensywne, przy czym wymaga bardzo dużego skupienia, nie może być również rzucone niewerbalnie. Magia bezróżdżkowa również odpada w tym wypadku, jest to na tyle zaawansowane i skomplikowane zaklęcie, że jest to niemożliwe. Panno Strauss, rzucę teraz zaklęcie, które będziesz miała za zadanie zniwelować. – Zakończywszy, z zaskoczenia machnąłem dłonią, używając drętwoty w stronę Violetty, bez przygotowania, bez znaku ostrzeżenia. Jedynie upewniłem się wcześniej, że nikt nie stoi nam na drodze w linii prostej. Zaraz po tym przedstawieniu rozdzieliłem wszystkich w grupy i dałem im wytyczne odnośnie tego jaki jest ruch różdżką, inkantacja i jak zaklęcie powinno poprawnie wyglądać, na końcu udając się do Violetty, z którą zamierzałem popracować nad innym zaklęciem. - Jako że znasz zaklęcia z tego etapu lekcji, skupimy się na innym, które może być bardzo pomocnym dodatkiem do ataku w razie konfrontacji. Lupus Palus to zaklęcie, które wyczarowuje hologram wilka, który może wspomóc cię w wspomóc w walce, tym bardziej, że kontrolujesz go telepatycznie i w tym czasie, w którym on jest na "polu walki", ty możesz rzucać kolejne zaklęcia. Zaś sam wilk zadaje analogiczne obrażenia do jego prawdziwego odpowiednika, nie jest to więc nic bezużytecznego, lecz również prostego, to bardzo wymagające zaklęcie. - To mówiąc, zacząłem przedstawiać jej, podobnie jak reszcie wcześniej, dokładne specyfikacje zaklęcia. Po przepracowaniu podstaw, zostawiłem Violettę samą sobie, żeby mogła popracować nad zaklęciem, ja zaś ruszyłem do grupy zaawansowanej jako ten, który będzie rzucać w nich po kolei zaklęciami, którym oni mieli za zadanie się przeciwstawić.
ETAP I
Tak jak wyżej, będziecie się w tym etapie uczyć zaklęć defensywnych. Podzieleni jesteście na grupy w zależności od tego jakiego zaklęcia będziecie się uczyć:
@Violetta Strauss, rzuć najpierw k6 na zaskoczenie: parzysta: zareagowałaś na czas i rzuciłaś w odpowiednim momencie Exluditur. nieparzysta: niestety nie zdążyłaś na czas i zostałaś ugodzona drętwotą. Ten etap jest bezprzerzutowy, wasze punkty w kuferku nie gwarantują wam żadnych bonusów.
ACCENURE:
Accenure
Rzucacie k6 i sprawdzacie swoje efekty: 1 - wasza różdżka nie zadziałała, nie czujecie żadnego przepływu magii. 2 - przelaliście chyba za dużo magii do swojej różdżki, bowiem ta wybucha wyładowaniem magicznym i odpycha was do tyłu na dobre dwa metry, ale NIC wam się nie stało. 3 - pomylił ci się chyba ruch różdżką, albo jest ona dzisiaj wyjątkowo kapryśna, gdyż zamiast Accenure, używasz TARANTALLEGRA na kogoś z swojej grupy (sam wybierz kogo). 4 - magiczna ściana co prawda powstaje, ale tylko na kilka sekund, po których bezpowrotnie znika. 5 - Całkiem nieźle! Ściana trzyma się, choć jest wyjątkowo cienka i wygląda na taką, jakby miała pęknąć od każdego mocniejszego zaklęcia. 6 - Perfekcyjnie! Zaklęcie jest idealne, tak jakbyś już je kiedyś czarował! Brawo!
PROTEGO MAXIMA:
Protego Maxima
Rzucacie k6 i sprawdzacie swoje efekty: 1-2 - Tragedia. Zaklęcie totalnie nieudane, zamiast niego, z waszej różdżki wylatują ślimaki. 3-4 - Zaklęcie przypomina raczej pierwotną wersję protego, aniżeli protego maxima. Na dodatek, uaktywnia się wasza klątwa (jeśli jest to niemożliwe (np. Koło Fortuny), pomińcie tą część). 5-6 - Zaklęcie w pełni udane, gratulacje!
EXLUDITUR:
Exluditur
Shawn atakuje was zaklęciem Levicorpus, wy musicie się mu przeciwstawić, rzucając odpowiednie zaklęcie. Rzucacie k100 i sprawdzacie swoje efekty: 1-10 - Zaklęcie nie zadziałało, ponadto uaktywniło twoją klątwę. Zostajesz trafiony zaklęciem Levicorpus. 11-25 - Zaklęcie nie dość, że nie zadziałało, to jeszcze sprawiło, że stałeś się mokry, jakby ktoś przed chwilą oblał cię kubłem lodowatej wody. Zostajesz trafiony zaklęciem Levicorpus. 26-45 - Koniec twojej różdżki zaczyna się mienić kolorami tęczy, lecz nic poza tym. Zostajesz trafiony zaklęciem Levicorpus. 46-65 - Twoja różdżka nie zamierza z tobą dzisiaj współpracować, co prawda zaklęcie się udaje i urok Levicorpus cię nie dosięga, lecz tak jakby twoja różdżka na tym nie zaprzestaje i podpala spodnie dowolnej osoby z klasy (sam wybierz kogo). 66-80 - Niespodziewanie, zaklęcie ci się udaje, lecz jest wyjątkowo kapryśne i nie leci po linii prostej, a zmienia co chwile kierunki, przez co nie niweluje zaklęcia Shawna. Zostajesz trafiony zaklęciem Levicorpus. 81-90 - Udaje ci się wyczarować zaklęcie, lecz chyba nie skupiłeś się wystarczająco, jest ono dość słabe. Zostajesz trafiony zaklęciem Levicorpus, lecz ono jest znacznie osłabione, po chwili przestaje ono działać i... upadasz na głowę, lecz z małej wysokości, więc jedynie boli, nic poza tym. 91-100 - Zaklęcie jest idealne, niweluje Levicorpus, które pozostaje jedynie lekkim podmuchem wiatru na twojej twarzy. Brawo!
VIOLKA:
Lupus Palus
Masz dziesięć podejść. Rzucasz kostką k100, zaklęcie jest udane, kiedy trafisz na liczbę w przedziale: 93-100. Każda inna kostka jest wynikiem negatywnym, chyba że trafisz na 40-60, wtedy: 40-60 - doprawdy udaje ci się wyczarować wilka, lecz ten jest wyjątkowo nieposłuszny. Niespodziewanie podbiega do kogoś (osoby piszącej po tobie) i gryzie ją w tyłek, lecz przez to, że była to dość słaba projekcja, sam ból jest dość mały, lecz zauważalny. Nie pozostawia żadnych śladów na ciele, acz gorzej może być ze spodniami.
Grupa: Exluditur Kostka:72 - ale to dlatego że jest wnerwiony. Normalnie byłoby wyżej XD Efekt: Zaklęcie poleciało jakoś krzywo i powinienem wyrwać levicorpusem, ale bronię się bransoletą
Musiał przyznać że kiedy lekcja się zaczęła, a Reed zaczął mówić poczuł jak jego wilkołacza część charakteru zaczyna się odzywać. Jako że nie chciał wybuchać gniewem ani reagować agresją w inny sposób, bo po pierwsze nie wypadało, a po drugie praktycznie nigdy tego nie robi, pozostało mu tylko stłumić to w sobie i odpowiedzieć ze spokojem. Pomimo tego że bicie jego serca zdecydowanie nie wskazywało na to że był spokojny. Nawet kurwiki w oczach jakoś zwalczył. No to przyszła pora teraz się tłumaczyć. Zaczął więc mówić ze spokojem do nauczyciela. Z szacunkiem oczywiście. - Pragnę się nie zgodzić z tym że nikt o niej nie słyszał. Pisząc tę pracę posiłkowałem się książkami z biblioteki, nie jest więc to całkowicie mój wymysł. Korzystałem między innymi z tych traktujących o zaklęciach i historii magii. W przeszłości odnotowano przypadek kiedy zaklęcie naprawiające rzucone na ranę wyrządziło osobie "leczonej" poważne szkody. - Jego głos cały czas pozostawał spokojny, aczkolwiek nie tak jak zazwyczaj. Zdecydowanie był dużo poważniejszy niż zazwyczaj, co osoby które go znały z pewnością mogły zauważyć. Czasami zachowanie spokoju było naprawdę wyzwaniem. Zwłaszcza kiedy czyjaś duma została urażona. Tym bardziej że wina prawdopodobnie leżała po stronie materiałów z których korzystał. - Stąd też pojawił się mój pomysł z ofensywnym wykorzystaniem tej właściwości i zestawieniem go z zaklęciem tworzącym niewielką ranę. - Wytłumaczył jak właściwie doszło do jego pomyłki w wypracowaniu. -Muszę więc przeprosić za wykorzystanie nieaktualnych książek. To już nie nie powtórzy. - Zapewnienie było równie poważne co poranny wyraz twarzy Pattona. Mimo wszystko nadal miał ochotę coś wysadzić w powietrze pierwszym lepszym robiącym bum zaklęciem. Tym bardziej z lekkim niezadowoleniem przyjął do wiadomości fakt że zaczynali od zaklęć ochronnych. W obecnym stanie zdecydowanie wolał atakować niż się bronić. Ale czuł że i na to przyjdzie pora. Potem zdecydowanie będzie musiał pożyczyć od Doireann eliksir spokoju. Najlepiej całe wiadro. Obserwował jak wyglądało zaklęcie które on i kilka innych osób miały rzucić. Wydawało się być dosyć użyteczne. Kiedy nadeszła jego kolej i nauczyciel rzucił zaklęcie, on szybko rzucił swoje. -Exluditur - Był zdenerwowany, co skutecznie ukrywał pod maską spokoju ale przez przypadek delikatnie źle ruszył różdżką i miało to swoje konsekwencje. Promień który wystrzelił był nieco krzywy i poleciał w cel po jakimś szalonym łuku, co oznaczało że nie mogło zablokować Levicorpusa. Na szczęście mimo wszechogarniającej go irytacji spowodowanej głupim błędem w pracy domowej, nadal miał na tyle w miarę trzeźwy umysł, żeby osłonić się przed urokiem Bransoletą Wielkiej Wezyrki, której prawie nie zdejmował od momentu w którym ją otrzymał w Arabii. I całe szczęście, bo do tego jeszcze tylko upokorzenia w postaci zwisania głową do dołu mu brakowało.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Grupa: Exluditur Kostka:71 Efekt: Zaklęcie wychodzi ale nie trafia. UPS
Żyła sobie spokojnie, gdy nagle ktoś się do niej przysiadł. Czy ona była jakimś magnesem na gryfonów? Tego nie wiedziała, ale na to wyglądało, gdy zorientowała się w jakich barwach znajduje się dziewczyna obok niej. -Potrzebujesz pomocy z tym? To przez klątwę? - Zapytała Marli, gotowa pomóc jej z tym nieprzyjemnym krwotokiem. Sama nie chciałaby znaleźć się raczej w jej sytuacji. W końcu Reed pojawił się w klasie i zaczął omawiać ich wypracowania. Ruda nie spodziewała się dostać Wybitnego, jako że po prostu nie była z tej pracy zadowolona, ale ocena, jaką otrzymała i tak sprawiła, że jej twarz wygięła się lekko w geście rozczarowania. Wiedziała, że stać ją na więcej. Jeżeli chciała zadać ten rok lepiej niż poprzedni, musiała bardziej przyłożyć się już od samego początku. Z cierpliwością wysłuchała, jak nauczyciel przedstawia im dzisiejszy plan lekcji i przydziela im zaklęcia, jakich mieli się uczyć. Została przydzielona do grupy między innymi z Lilaciem, który to postanowił czynić honory. Gryfon oberwał zaklęciem, więc przyszła kolej na de Guise. Ustawiła się naprzeciw Shawna i uniosła różdżkę gotowa na kontratak. Już wyprowadzała zaklęcie, jakie było przedmiotem jej dzisiejszej nauki, gdy zauważyła przypiętą do ubrania nauczyciela broszkę. Rozproszyła się, błagając w duchu Merlina, by ta przypadkiem nie okazała się być z czystego metalu i nie pofrunęła w jej stronę, przez co Exluditur może i został rzucony poprawnie, ale zupełnie niecelnie i bez kontroli, w wyniku czego Irv zawisła głową w dół kilka centymetrów nad ziemią. Nie było to najprzyjemniejsze uczucie, ale zdecydowanie obrywała już gorzej.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Sro 29 Wrz 2021 - 14:42, w całości zmieniany 1 raz
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Grupa: Exluditur Kostka:50 Efekt: Twoja różdżka nie zamierza z tobą dzisiaj współpracować, co prawda zaklęcie się udaje i urok Levicorpus cię nie dosięga, lecz tak jakby twoja różdżka na tym nie zaprzestaje i podpala spodnie dowolnej osoby z klasy ( @Irvette de Guise ).
Przybycie nauczyciela ukróciło wszelkie rozmowy, kłótnie i ploteczki. Trzeba było skupić się na jednorękim i wysłuchać tego, co miał do powiedzenia. A ten zaczął od oceny ich prac domowych. Zadowalający za wkład włożony w pisanie wydawał się oceną sprawiedliwą, bo choć zapełniła kilka arkuszy pergaminu, to sama przed sobą musiała uczciwie przyznać, że w dużej mierze lała po prostu wodę. Inna sprawa, że sam temat na to pozwalał, bo skupiał się na nich samych. Koniec końców chodziło o wywiązanie się z obowiązków, a nie imponowanie nauczycielowi swoją wiedzą i elokwencją. Kiedy przyszło do właściwej części zajęć, Brooks nie pchała się jakoś szczególnie do przodu. Przepuszczała przed sobą kolejne osoby, przyglądając się ich zmaganiom, analizując popełniane przez nich błędy a także – sposób rzucania zaklęć przez nauczyciela. Kiedy przyszła jej pora, miała w głowie zarys tego, jak pokierować rzucaniem zaklęcia, aby uchronić się przed atakiem zaklęciarza. Zauważywszy, iż nauczyciel szykuje się do potraktowania jej zaklęciem ofensywnym, zadziałała błyskawicznie. Skupiona jak zawsze, powtórzyła świeżo nauczony ruch różdżką i mruknęła: - Exluditur. Czy się udało? Poniekąd. Levicorpus co prawda został sparowany przez poprawnie rzucone zaklęcie obronne, ale przy okazji różdżka Krukonki po raz kolejny postanowiła spłatać jej figla i chwilę po tym, magiczny patyczek zaczął pluć ogniem. Jedna z takich niewielkich, ognistych kul opuściła niespodziewanie różdżkę Krukonki i trafiła w zadek ślizgońskiej pani prefekt, podpalając jej szatę i wywołując u pałkarki całkiem winny wyraz twarzy.
Lubiła wracać do zamku. Zawsze kojarzył się jej z domem oraz bezpieczeństwem, a do tego możliwość przekazywania wiedzy i rozwijanie własnej sprawiło, że września w tym roku nie mogła się doczekać. Nessa nigdy się nie spóźniała, była na tym punkcie wręcz przewrażliwiona. Bo co jest większą oznaką braku szacunku względem drugiego człowieka? Kobieta przywitała się z @Shawn E. Reed krótkim uśmiechem po przybyciu na umówione miejsce, lustrując nieco dłużej bladą twarz mężczyzny, której do jakiegoś czasu często nie widywała. Cóż, każde z nich miało swoje zobowiązania i cele, nie zamierzała z tego powodu robić wyrzutów. Sama przecież była skupiona na rozwoju magii. Poprawiła pasek od czarnej torebki i wygładziła materiał sięgającej przed kolano, ciemnozielonej sukienki. Prostej, dopasowanej i z delikatnym tylko dekoltem, który i tak zasłonięty był łańcuszkiem od naszyjnika. Kiwnęła głową. - Oczywiście. Masz wszystkie materiały? Przejrzałam plan zajęć, który mi dałeś, powinni być usatysfakcjonowani urozmaiceniem. Pochwaliła go w ten swój specyficzny, nieco zdystansowany sposób i ruszyli następnie do klasy. Na zajęciach z zaklęć oraz OPCM uczniów było zawsze mnóstwo, po przekroczeniu progu izby nie była więc wcale zdziwiona, lustrując te wszystkie buzie karmelowymi oczyma.
Dała mu prowadzić zajęcia i nie przerywała, przygotowując notes oraz pióro. Zawsze robiła notatki — o uczniach, sukcesach lub tym, nad czym młodzież musiała jeszcze popracować. Podzielenie na grupy było mądrym rozwiązaniem, a czary wybrane pod zakres umiejętności nie powinny sprawiać problemów, czy wywoływać eksplozji. Zajęcia rozpoczęły się, a rudowłosa leniwie ruszyła w głąb sali. Stanęła przy znanym sobie Gryfonie, któremu w poprzednim roku pomagała z zajęciami. @Drake Lilac wyglądał na zdenerwowanego i miało to wpływ na jakość rzuconego przez niego czaru. - Drake pamiętaj o tym, że emocje wpływają na to, jak Twoje polecenia interpretuje energia magiczna. Popraw chwyt i odetchnij, policz do trzech. I spróbuj raz jeszcze. Poleciła mu, wskazując głową na cel. Obserwowała jego poczynania, notując coś w swoim kajecie. Był zdolnym chłopakiem, pomimo ciążącej na nim klątwy miał naprawdę duży potencjał, chociaż zdawała sobie sprawę, że kwestię emocji właśnie ów przekleństwo bardzo mogło naruszać. Cóż, wszystko da się przepracować. @Irvette de Guise na widok, której westchnęła. Korzystając z czarów, pomogła dziewczynie wrócić na własne nogi. Prostym ruchem dłoni poprawiła jej ubranie i wskazała dłonią na cel. - Jeszcze raz Panno de Guise. Spędziła z nią chwilę, obserwując uważnie efekt czaru, który uzyskała. Jak to możliwe, że problemem uczniów w większym stopniu było celowanie oraz trajektoria lotu czaru, a nie jego moc oraz właściwości? Wydała z siebie ciche mruknięcie zastanowienia, dopisując tę uwagę do kajetu. Poczuła spaleniznę, nieprzyjemny swąd i odwróciła głowę w stronę dolnej części umundurowania Ślizgonki, które podpaliła @Julia Brooks, której różdżka nie zamierzała widocznie słuchać. Pozbyła się płomienia oraz wyrządzonych przez niego szkód wierzchnich, wbijając wzrok w prefekt Slytherinu. - Poparzyło Cię? Odwróciła się w stronę Krukonki, której winny wyraz twarzy sprawił, że na ułamek sekundy drgnęła jej brew. - Musisz popracować nad więzią ze swoim transmutatorem. Dasz radę spróbować rzucić zaklęcie ponownie, tym razem bez podpalania? Oczyść umysł. Przeniosła spojrzenie na swoje notatki, wciąż stojąc przy @Irvette de Guise, aby wiedzieć, czy dziewczyna wymagała pomocy zaklęcia uzdrawiającego, czy może wizyty w skrzydle szpitalnym. Blizny po poparzeniach były brzydkie, a sama przypadłość dość bolesna.
Kostki:
Macie ode mnie pomoc! Drake - siłę zaklęcia masz taką samą, musisz jednak rzucić kostką k100 na koncentracje. Parzysta to znaczy, że nie udało Ci się opanować zdenerwowania i znów brzydko rzucasz czar, a Nieparzysta , że Ci się udaje.
Irvette - Ty rzucasz na trafienie w cel za pomocą kostki k6! 1,4,5,6 - Trafiasz 2,3 - Niestety nie
Julka - Twoim zdaniem jest opanowanie róźdzki. Siłe zaklęcia wciąż masz 50, ale rzuć kostką k10 na to, czy uda Ci się trafić czarem w cel, czy podpalisz coś w klasie. Nieparzyste — pożar Parzyste — trafiasz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Kostka: 6 Wiszenie głową w dół przy całej klasie, gdy miało się na sobie spódnicę nie było tym, co Irvette lubiła najbardziej. Na szczęście nie musiała czekać a rycerza w lśniącej zbroi, bo miała od ręką księżniczkę transmutacji w czerwonej szmince. Skinęła głową w stronę @Nessa M. Lanceley i ponownie podeszła do zadania. Była zdeterminowana, by tym razem trafić w cel. Nie mogła się rozproszyć. Przecież na pewno potrafiła wystosować to zaklęcie. Uniosła różdżkę, oczyściła umysł z niepotrzebnych rozproszeń i rzuciła zaklęcie, które przy tym podejściu w końcu trafiło tam, gdzie trafić miało. Niestety, nie było jej dane zbyt długo się tym cieszyć, bo oto do akcji wkroczyła Julia Brooks podpalając spódnicę ślizgonki. De Guise z trudem powstrzymała się od wyrzucenia z siebie kilku francuskich przekleństw, ale na szczęście znów została szybko uratowana przez stojącą na straży Lanceley. -Dziękuję bardzo. Chyba lekko przypiekło mi uda, ale to nic poważnego. - Uśmiechnęła się do kobiety. Na szczęście rajstopy oddzieliły płomień od jej nagiej skóry, więc uraz nie był specjalnie dotkliwy. Wyczarowała sobie bańkę chłodzącą, by jednak nie dopuścić do powstania blizn i ulokowała się gdzieś pod ścianą, dając sobie czas na regenerację.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Taka złość rzadko go nachodziła przy zwykłym zirytowaniu się, ale nie znaczyło to że się to nie zdarza. Obecnie się w nim kotliła i mimo że starał się uspokoić, to nie za bardzo mu to szło. No przynajmniej do czasu w którym Nessa ściągnęła jego uwagę. Jego wzrok nieco złagodniał - No dobrze. Spróbuję - Wdech, wydech. Policzyć w głowie przeskakujące nad płotem wilki aż do trzech i spróbować znowu. Wbrew temu co się spodziewał, to podziałało lepiej niż myślał. Poprawił chwyt na różdżce i spróbował ponownie. -Exluditur! - No i tym razem mu się udało. Zaklęcie z powodzeniem zablokowało Levicorpusa, a on oberwał tylko podmuchem wiatru. Uśmiechnął się do @Nessa M. Lanceley, która mocno mu w tym momencie pomogła. Uspokojenie wilkołaka musiała już mieć przećwiczone niejednokrotnie. - Dziękuję .- W międzyczasie rozejrzał się jak sobie radziła reszta uczniów. Niby go kusiło żeby komuś pomóc kiedy widział że ktoś sobie nie radzi, ale z drugiej strony od tego byli Shawn oraz Nessa, a on po swoim nieudanym wcześniejszym popisie chyba nie powinien się aż tak wybijać.
Grupa: Accenure Kostka:4 Efekt:4 - magiczna ściana co prawda powstaje, ale tylko na kilka sekund, po których bezpowrotnie znika.
Kiedy tylko Reed wparował do sali atmosfera rozmów i wrzawy zdawała się zniknąć. Mężczyzna przykuł uwagę krukona praktycznie od samego początku. Wodził za nim wzrokiem od samego wejścia niejako odprowadzając go w docelowe miejsce. Rylan musiał przyznać, że nie był wybitną jednostką, jeśli chodziło tak o defensywę jak i ofensywę, ale mimo wszystko zawsze udawało mu się wygospodarować czas na te zajęcia. Był mocno zdziwiony również swoja oceną za wysłaną pracę. Nie był w stanie wykrzesać na niej nic więcej niż szukanie, dość ofensywne, jakichkolwiek plusów. Oczywiście wcisnął tam również czytanie przyszłości na bieżąco podczas walki... Gdyby mógł samemu sobie ocenić pracę wystawiłby sobie siarczystego i wielkiego trolla za taką bzdurę, a jednak cokolwiek zostało tam zauważone. Może gdy się rozwinie będzie kiedykolwiek w stanie to wykorzystać, ale na tę chwilę... Ledwo jest w stanie interpretować wizje, które przychodzą dość spontanicznie, a co dopiero wywoływać i od razu rozszyfrowywać. Mimo rozważań wewnętrznych, które poszły w dość nieoczekiwanym dla samego siebie kierunku wsłuchiwał się również w temat lekcji i uważnie starał się zapamiętywać o czym właściwie ma być lekcja. Kiedy w końcu przyszło do praktyki trafił na zaklęcie, o którym co prawda słyszał, ale jeszcze nigdy go nie rzucał. Skupił się więc i chcąc najmocniej jak to było tylko możliwe wypowiedział odpowiednią inkantację i wykonał prawidłowy gest. - Accenure. - Jasne światło wydobyło się z końca różdżki, a magiczna ściana jakby zamigotała i zmaterializowała się przed nim. Pełen zadowolenia uśmiechnął się do samego siebie. Mina jednak dość szybko mu zrzedła, kiedy momentalnie całość zaklęcia zdawała się runąć. Nie wiedział czy to właśnie tak powinno być. Właściwie był o tym przekonany, że to nie było prawidłowe działanie, ale nie miał bladego pojęcia co właściwie zrobił źle. Przygryzł dolną wargę w geście niezadowolenia i spróbował jeszcze raz z praktycznie identycznym skutkiem. Nie do końca wiedział, czy powinien kontynuować i iść czy poszukać w swoich notatkach jakiejkolwiek informacji. Może za miękko mówił końcówkę zaklęcia? Albo gest nie był idealnie poprowadzony? Momentalnie zaczął analizować wszystkie możliwości.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Grupa: Accenure Kostka:5 Efekt: Całkiem nieźle! Ściana trzyma się, choć jest wyjątkowo cienka i wygląda na taką, jakby miała pęknąć od każdego mocniejszego zaklęcia.
Machnęła ręką na ofertę pomocy ze strony @Irvette de Guise. - Taa, klątwa, muszę tylko przeczekać i modlić się, żeby nie upierdolić wszystkiego dookoła - uśmiechnęła się szeroko, ani trochę nie przejmując się brudnym mundurkiem czy zakrwawioną ławką. Gdyby miała przykładać wagę do takich pierdół, już dawno by ochujała i leżała u pięknej Perpetuy na kozetce, popijając ziółka na uspokojenie. Kątem oka dostrzegła, że @Julia Brooks podrzuciła jej paczkę chusteczek. Nie wiedziała czy Krukonka ma złote serce i pomagała każdemu jak leci czy po prostu obrzydzał ją widok zakrwawionej studentki w klasie, ale szybko stwierdziła, że na pewno to pierwsze. - Dzięki! - krzyknęła do dziewczyny, prędko wyciągając chusteczkę i przykładając ją sobie do mordy. W momencie, gdy do sali wszedł Reed, musiała wyglądać jak po wielkiej awanturze, ale podejrzewała, że dla nikogo nie był to zaskakujący widok. Z ulgą przyjęła informację o pozytywnej ocenie, nie spodziewając się aż Zadowalającego. Nie miała jednak możliwości się z tego cieszyć, bo obserwowała jak bogu ducha winny Drake musi się tłumaczyć z tego, że w bibliotece znajdowały się książki z nieaktualną wiedzą. Jakichkolwiek kocopołów by nie napisał w swoim eseju, była szczerze zdumiona, że nauczyciel tak bezpardonowo jebał go przy wszystkich. I gdyby nie to, że czuła się paskudnie przez klątwę i ledwo siedziała prosto w ławce, nie omieszkałaby powiedzieć na głos co myśli. A zaraz potem zaczął się festiwal żenady z zaklęciami defensywnymi w roli głównej. Nie wymagała od siebie nie wiadomo jak dobrze rzuconych inkantacji, niemniej jednak planowała się postarać. Wstała i posłusznie podreptała do swojej grupy. - O, Harry, trafiliśmy do ekipy na naszym poziomie - szturchnęła @Hariel Whitelight w ramię, dyskretnie wskazując na pierwszaków, którzy musieli ćwiczyć to samo zaklęcie. Uświadamiając sobie, że wciąż jest ujebana krwią, machnęła kilka razy Chłoszczyściem, żeby nie straszyć młodych uczniów, po czym wzięła głęboki wdech i wypowiedziała wymaganą inkantację Accenure. I chociaż miała skupienie na poziomie złotej rybki, w miarę jej to wyszło, niezwykle zadowolona, że przez przypadek nie rzuciła jakiejś Bombardy komuś prosto w ryj.
______________________
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Grupa: Accenure Kostka:5 Efekt: Całkiem nieźle! Ściana trzyma się, choć jest wyjątkowo cienka i wygląda na taką, jakby miała pęknąć od każdego mocniejszego zaklęcia.
@Julia Brooks obdarza mnie miłym komplementem, na który uśmiecham się jeszcze szerzej. - Pasują do wszystkiego! Tak jak ja - mówię wesoło i już siadam do ławeczki i zajmuję się nosem Franki. - Krwawa powódź na tej lekcji - zauważam i chichocze wesoło. Po chwili jednak czas na lekcję i nadal wycieram odrobinę nos Franeczki, a drugim okiem zerkam na młodą parę nauczycieli. Gotów byłem na zganienie za moją pracę i kiedy słyszę jaką mam ocenę patrzę na Reeda z uprzejmym zainteresowaniem, by specjalnie nie wyrazić swojego kompletnego szoku i staram się tez nie patrzeć na Moses oraz być zadowolony ze swojego wyniku. Wkrótce razem ze Ślizgonką ruszamy ku naszej grupie. @Marla O'Donnell trafnie zauważa, że jesteśmy najwyraźniej na poziomi pierwszaków na co chichoczę pod nosem. Rzucam jednak zaklęcie całkiem nieźle, chociaż jak na swój wiek z pewnością powinno być lepiej - cóż, niestety kiepski był ze mną zaklęciarz. - Nie rozumiem co tu robię, za PO powinienem zdecydowanie wyżej trafić niż z Tobą - mówię do Marli i kręcę głową zniesmaczony. - Napisałem, że swojego przeciwnika mógłbym uwieść lub mu zatańczyć. Może to dlatego? W każdym razie i tak dam Ci przepisać następnym razem Marla jak będziesz chciała, nie przejmuj się - dodaję pogodnie, nie przejmując się specjalnie ćwiczeniami i znacznie lepiej bawiąc się na pogaduszkach oraz świetnych żarcikach. Ze zdziwieniem zerkam na Marlę. - Co ty sobie Chłoszczyściem ryj namydlasz. Tergeo wystarczy. Nie dziwne, że jesteś w tej grupie - zauważam rozbawiony.
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Grupa: Protego Maxima Kostka:4 Efekt: Zaklęcie przypomina raczej pierwotną wersję protego, aniżeli protego maxima. Na dodatek, uaktywnia się klątwa
Strasznie ją zmuliło na tych zajęciach, jakaś taka była niewyspana i cała bez energii, generalnie dramat. Nic więc dziwnego, że kompletnie odcięła się od tego, co działo się lub nie działo w sali i omal nie przysnęła, uspokojona dość jednostajnym szmerem rozmów zgromadzonych w środku osób. Kiedy Percy usiadł obok niej, drgnęła zauważalnie, ale zaraz uśmiechnęła się do niego, przesuwając torbę. — A Ty nie? Typ wygląda totalnie strasznie i na dodatek jest straszny, a mi jakoś zawsze idzie u niego beznadziejnie. Jednoczśnie jest w nim coś niezdrowo pociągającego. I ta praca... — westchnęła i przewróciła teatralnie oczyma. — Podałeś wzrost jako wadę czy zaletę? — dodała zaraz, kiedy tylko obrzuciła przyjaciela uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, co takiego mógł ująć w swoim wypracowaniu. Zachichotała przy tym, bo przecież żarty ze wzrostu innych ludzi kiedy samemu plasowało się gdzieś pośrodku, były najlepszą możliwą rozrywką. — Rano było spokojnie. Ciekawe czy przyciągnęłoby Cię całego, czy urwałoby Ci palec. Może lepiej, żebyś trzymał się cały czas blisko to nie będzie obawy, że przeciągnie cię przez pół korytarza. Jak Twój palec? — nawet nie próbowała udawać, że się nie krzywi, po prostu to zrobiła, grymas odrazy widniał na jej twarzy, ilekroć widziała czy nawet myślała o odpadających paznokciach. Szczerze współczuła każdemu, kogo dręczyła ta paskudna klątwa, bycie magnesem przy tym to nic. Czasem utrudniało życie, ale dało się coś z tym zrobić. W przypadku zmian na ciele zrobić nie dało się nic. Jej twarz pojaśniała, kiedy wspomniał o Ruby, ale zdecydowanie się zasępiła, kiedy z kolei wspomniał o Whitelighcie – istna karuzela emocji. Rzuciła dyskretne spojrzenie na chłopaka i wzruszyła ramionami. — Nie rozmawiałam z nim od urodzin, nie umiem się do tego zebrać. — Nie mówiła nikomu o tym, co stało się po imprezie, ale z drugiej strony zniknęli razem, a wróciła dopiero rankiem, pewnie więc nie zostało to całkiem niezauważone. Temat Harry'ego był dla niej trudny, nie bardzo wiedziała jak to wszystko ugryźć, wciąż nie pogadała też o tym z Ruby, bo ta miała ważniejsze sprawy na głowie. Wzruszona wylewnością Percy'ego, miała ochotę wtulić się w niego i wypłakać, opowiadając o wszystkim, co zaszło, ale byli przecież w sali lekcyjnej... a zanim zdążyła zrobić cokolwiek więcej, pojawił się w niej również profesor Reed. Na jego widok wyprostowała się i zamarła w bezruchu, oczekując aż skończy tortury. Kiedy czytał jej pracę, skubała nerwowo skórkę przy paznokciu, a potem ulżyło jej tak bardzo, że nie skupiła się na tym, co przydarzyło się Drake'owi. Może to i dobrze, i bez tego wystarczająco bała się nauczyciela. Ćwiczenia praktyczne były zdecydowanie jej ulubioną częścią obrony przed czarną magią, a więc nie trzeba było jej dwa razy powtarzać – od razu złapała za różdżkę i ustawiła się w odpowiednim miejscu, szczerząc się wesoło do Mulan, z którą była w grupie. — Protego Maxima — rzuciła z całkiem niezłą dozą pewności siebie... i całkiem nieźle się zawiodła, bo nie wyszło jej nic wspaniałego. Powtórzyła rzucanie zaklęcia jeszcze kilka razy, ale nie osiągnęła nic lepszego – czuła się tak, jakby ciągle rzucała zwykłe protego. Na dodatek poczuła się tak... tak jak zdarzało jej się czuć wyłącznie odkąd w zamku pojawiły się klątwy. Wiedziała, co to oznacza. Próbowała znaleźć wzrokiem Percivala, ale ten był zdecydowanie za daleko. — Accenure — stworzyła wokół siebie mur, bo choć nie to miała dziś ćwiczyć, to zdecydowanie było to zaklęcie, które świetnie sprawdzało się do ochrony przed metalowymi rzeczami.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Grupa: Exluditur Kostka:41 Efekt: Koniec twojej różdżki zaczyna się mienić kolorami tęczy, lecz nic poza tym. Zostajesz trafiony zaklęciem Levicorpus.
Nikt go nie zaczepiał, nikt też nie zajął wolnego miejsca obok, toteż nawet nie zarejestrował momentu, w którym odrobinę… odpłynął, pozwalając swoim myślom na pełną swobodę. Dopiero głos profesora sprowadził go z powrotem na ziemię. Przybrał nieco mniej nonszalancką pozycję w ławce, starając się wsłuchać w słowa mężczyzny, który rozpoczął zajęcia od ocenienia ich wypocin. Nie wsłuchiwał się w tą część za bardzo, bo oceny innych jakoś niespecjalnie go interesowały, skupiając się tu przede wszystkim na wychwyceniu swojego nazwiska. Nie miał względem własnej pracy jakichś wysokich oczekiwań, toteż otrzymany stopień wydał mu się, cóż, zadowalający. Dopiero przy właściwej części zajęć wreszcie skupił odpowiednio swoją uwagę. Rozpoczęli od przećwiczenia kilku zaklęć defensywnych, zależnych od umiejętności. Jemu, jako osobie wliczającej się do grupy zaawansowanej, przypadła w udziale inkantacja Excluditur. Nie pchał się na pierwszy ogień, obserwując jak pozostali sobie reszta radzi i usiłując wyciągnąć z tego wnioski, zwłaszcza z tych mniej udanych prób, a było naprawdę różnie pod tym względem. Trzymał już różdżkę w pogotowiu, gdy Reed w końcu zwrócił się ku niemu. — Excluditur. — Wydawało mu się, że zrobił wszystko jak należało – odpowiednia artykulacja, całkowite skupienie i gest różdżką – ale najwyraźniej jednak nie do końca, bo jego magiczny badyl jedynie czknął kolorami tęczy, a zaraz potem on sam mógł podziwiać klasę z innej perspektywy, zwisając do góry nogami uwieszony za kostkę, kiedy trafiło go zaklęcie profesora. Czuł się z tego tytułu odrobinę upokorzony, ale jakoś niezbyt zaskoczony – zaklęcia defensywne zwykle szły mu oporniej, więc mógł się podobnego rezultatu przy pierwszej próbie odrobinę spodziewać.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Grupa: Protego Maxima Kostka:6 Efekt: w pełni udane
I oto wparował do sali ich własny Czarny Pan, rozdając na wstępie oceny z zadania domowego. Biorąc pod uwagę swój pisemny słowotok, który miał na celu jedynie wyrobienie dolnego limitu słów, który został przez Reeda wyznaczony to miała wrażenie, że będzie o wiele gorzej, a tu proszę jaka miła niespodzianka. I to taka naprawdę pozytywna. Po tym jak przypisano jej odpowiednie zaklęcie, sięgnęła jedynie po swoją różdżkę, nie chcąc marnować więcej czasu. Zresztą miała do przećwiczenia jedynie wzmocnione Protego. Jak trudne to mogło być? - Protego Maxima - oba człony inkantacji znane już były jej wcześniej i nie zastanawiała się zbytnio nad tym czy na pewno dobrze ją wypowiedziała. Ruch różdżki również taki jakiś znajomy, ale musiała nieco bardziej się skupić, aby nagle pojawiła się przed nią magiczna bariera ochronna. Czad. Wyszło dokładnie tak jak powinno. - Ej, Hope - wciąż nie opuszczając różdżki, odwróciła głowę w kierunku koleżanki z domu, która miała ćwiczyć dokładnie to samo zaklęcie. - Jak ci idzie?
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Spojrzała w kierunku Shawna, gdy tylko ten wszedł do klasy. W zasadzie nie spuszczała przez cały z niego wzroku, gdy zaczął powoli oceniać oddane wcześniej prace, które chyba na ogół wydawały się być całkiem udane. Nie spodziewała się tylko tego, że zostanie przez niego wywołana na środek sali. Drgnęła nieznacznie, słysząc swoje nazwisko, ale posłusznie wyszła przed szereg, trzymając w dłoni uprzednio wyjętą różdżkę. Mogła się spodziewać tego, że mężczyzna nie będzie szedł w jakieś proste i banalne zaklęcia, ale nieco zaskoczył ją fakt, że zamierzał wprowadzać także tak zaawansowane czary na swoich zajęciach. Nie żeby jej to nie odpowiadało. Oczywiście nie miała nic przeciwko demonstracji choć zdecydowanie Shawn nie zamierzał jej ułatwić zadania, rzucając w jej kierunku szybkie, a w dodatku zarówno niewerbalne jaki bezróżdżkowe zaklęcie. - Exluditur - jej reakcja była niemalże natychmiastowa, a promień rzuconego przez nią zaklęcia trafił w Drętwotę Reeda, która pomknęła dalej tracąc swoje właściwości i rozpływając się finalnie w powietrzu zniwelowana przez zaklęcie Strauss. Pierwsze czynności poszły jej naprawdę dobrze. Schodki miały się dopiero zacząć. Co prawda znała już dużo wcześniej Lupus Palus, ale z reguły używała go w naprawdę nagłych sytuacjach. Takich jak atak wilkołaka. I w zasadzie nie skupiała się jakoś szczególnie na tym hologramie wilka, który biegał wokół i miał jedynie atakować wroga jak tylko uznał za stosowne. I to było widać. Bo chociaż udało jej się wytworzyć iluzję wilka to ten zamiast być jej posłusznym rzucił się od razu do ataku na pierwszą osobę z brzegu, by bezceremonialnie ugryźć ją w tyłek. Tyle dobrego, że nie włożyła w zaklęcie tyle mocy, by stworzyć hologram, będący w stanie wyrządzić prawdziwą krzywdę podobnym atakiem.
Grupa: Accenure Kostka:k6:5 Efekt: Całkiem nieźle! Ściana trzyma się, choć jest wyjątkowo cienka i wygląda na taką, jakby miała pęknąć od każdego mocniejszego zaklęcia.
Profesor Reed nie zrobił na nim zbyt dobrego pierwszego wrażenia. To jak skomentował prace Drake'a zabrzmiało arogancko i nieprzyjemnie skojarzyło mu się z panem od ogórków. Ale może potem będzie lepiej. Przemowa jednak bardzo do Chrisa trafiła. Zwłaszcza to o stawianiu obrony nad jak najszybszym atakiem. Jak szybki byś nie był, prędzej czy później ktoś będzie od ciebie szybszy, więc lepiej mieć przygotowaną dobrą obronę. Poza tym było w nim coś fajnego, czego Chris nie umiał określić. Zadanie na pierwszy rzut oka wyglądało na trudne. Ale najpierw przećwiczył ruch różdżką "na sucho", a potem rzucił zaklęcie. Magiczna ściana pojawiła się przed nim, ku jego zachwytowi. Wyglądała całkiem nieźle jak na pierwszy raz. Może nie była jakoś szczególnie mocna, ale się udała za pierwszym razem! Następna będzie lepsza. Młody krukon nie posiadał się z dumy. - Zobacz Jenn, udało mi się - pochwalił się kuzynce z iskrzącymi oczami. Był tak zaaferowany swoim wiekopomnym dokonaniem, że nie zauważył wilka biegającego po sali. Nagle poczuł ból w pośladku, od którego podskoczył. Kiedy się odwrócił, żeby zobaczyć, co się stało, z wrażenia zapomniał o odniesionych "ranach". Wow, prawdziwy wilk! Tylko rozsądek powstrzymał go od próby pogłaskania wielkiego zwierzaka, który jednak nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Grupa: Accenure Kostka:5 Efekt: Całkiem nieźle! Ściana trzyma się, choć jest wyjątkowo cienka i wygląda na taką, jakby miała pęknąć od każdego mocniejszego zaklęcia.
Akcja z krwawieniem wytrąciła ją lekko z równowagi, bo dziewczynka nie była przyzwyczajona do krwawienia. W ogóle co to za pomysł, żeby tak ciągle krwawić. Niech już te klątwy miną, bo nie zamierzała oglądać swojej krwi nigdy więcej. Okropność. Podziękowała tym, którzy jej pomogli, a później... Później przyszedł nauczyciel. Jenna nie miała pojęcia o istnieniu tego rodzaju magii, z resztą nawet jeśli, to nie rozpoznałaby Gwiazdy Południa. No i nie miała pojęcia, jak to działa. Za to miała okazję odczuć jej efekty, które w klasie szkolnej wydawały się co najmniej nie na miejscu. Kiedy tylko @Shawn E. Reed się odezwał, policzki Jenny się zaróżowiły, a jej wzrok się lekko rozmaślił. Oparła się o ławkę, kompletnie zapminajac o notowaniu, co było wybitnie nie w jej stylu. Nie przejęła się nawet, że dostała marne Z z wypracowania, w które włożyła tyle pracy. Zapyta po lekcji. Na pewno jest na to jakieś logiczne wyjaśnienie. Ach, jaki fascynujący był ten materiał, poruszający się na ciele profesora! Była tak zaaferowana magnetyczną powierzchownością Shawna, że nieszczególnie przyswoiła jego polecenia. Musiała dyskretnie się dopytać @Christian Hastings, co właściwie mieli robić. Kolejne zachowanie kompletnie do niej niepodobne. Accenure? Och, Morgano, to pestka! Drake ją tego nauczył bardzo niedawno. Zaraz zrobi na profesorze odpowiednie wrażenie! Profesor Reed... Profesor Hot... Hot-psor... No i przez rozmarzenie nie wyszło jej tak perfekcyjnie, jak chciała. Ale wyszło. Czy on to widział? Czy zauważył? Halo, ona czekała! Czekała tak bardzo, spoglądając wciąż za Shawnem, z wypiekami na twarzy, że kompletnie przegapiła wilka, który przebiegł tuż obok niej i zaatakował Christiana. Cóż. Nie bez powodu Gwiazda była czarnomagicznym przedmiotem.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Miało wyjść inaczej, a wyszło jak zwykle. I przez te lata chyba powinna do tego przywyknąć, a mimo to, zabolało ją to, jak każda inna porażka. Z zażenowaniem własną osobą przyglądała się, jak asystentka Reeda gasi spodnie rudej Pani Prefekt. Brooks przeprosiła ją jeszcze w najbardziej z milczących sposobów, czyli zawstydzonym skinięciem głowy. A potem wysłuchała słów Nessy, które miały stanowić dla niej wskazówkę. Krukonka wysłuchała uważnie porad, powtórzyła je w myślach kilkukrotnie, a potem chwyciła za różdżkę i spróbowała ponownie.
- Exluditur – wypowiedziała najdokładniej, jak potrafiła, po czym zakręciła patyczkiem. I efekt był taki jak poprzednio. Zaklęcie zadziałało, ale nie było się od skutków ubocznych. I pech chciał, że różdżka ponownia wypluła z siebie ogień, który ponownie podpalił szatę francuski. Ewidentniej nie był to jej dzień. De Guise najwyraźniej również nie.
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Uśmiechnąłem się do @Hope U. Griffin, wzruszywszy ramionami. - Nie wiedziałem, że gustujesz w takim typie, Hope, z każdym dniem coraz mocniej mnie zaskakujesz. Zapomniałem o wzroście szczerze mówiąc, ale uznałbym go raczej za wadę, ciężej się ukryć za plecami przyjaciółek. – Puściłem jej oczko zaczepnie, sam lubiłem sobie żartować z tego, że jestem żyrafą wśród ludzi, acz Gryffindor już tak chyba ma, że ma dużo wysokich ludzi, wystarczy spojrzeć jeszcze na Lilaca. - Jak blisko? – Zapytałem, przegryzając dolną wargę z lekkim i o merlinie, może lekko zalotnym uśmieszkiem. - Palec najchętniej bym sobie uciął i poczekał, aż klątwy znikną, wtedy bym go sobie przyszył. Acz boję się, że klątwa nie jest tak głupia i trafiłoby się na jakiś inny paznokieć. – Wzruszyłem ramionami, starając się podejść do tego na jak największym luzie, acz nawet mnie to zaczynało irytować, ciężko było operować tym palcem i nigdy nie wiesz w jakiej sytuacji klątwa nagle zacznie dawać o sobie znać. Gorzej niż pewna pasta o mentosie, zapewniam. - Well, on chyba też się nie może zebrać, skoro też unika tematu. Nie wiem, nie byłem w takiej sytuacji, ale jakbyś chciała się wygadać, to wiesz gdzie mnie szukać. Albo Ruby, bo już nie musicie odgrywać tych wściekłych min do siebie. – Uśmiechnąłem się szeroko, lecz nie na długo, bo chwilę później do klasy wszedł profesor z asystentką i szybko zaczęli lekcje. Nie zależało mi na ocenie z pracy domowej, więc machnąłem na to ręką i skupiłem się jedynie na części praktycznej. I cóż, nie poszło mi tak wspaniale, jakbym sobie tego życzył, gdyż zaklęcie Exluditur, jakie udało mi się wyczarować było chyba jakimś innym zaklęciem, bowiem różdżka zaczęła mi się mienić na kolory tęczy, żeby niecałą sekundę później zostać ugodzonym levicorpusem. Chwilę sobie podyndałem nogami do góry, żeby później samemu się odczarować zaklęciem odwrotnym, czyli Liberacorpus.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Uniosłem nieco wzrok nad pergaminami z pracą domową, by spojrzeć zimno na pana Lilaca, który nie zgodził się z moimi słowami. - Panie Drake. A więc posiłkowałeś się jednym zapiskiem, w którym to wspomniano, że taki przypadek wydarzył się raz na przestrzeni całej historii i nigdy go nie powtórzono i uznałeś to za niesamowity pomysł, żeby użyć tego w swojej pracy? Rozumiem już skąd się ten błąd wziął, nie zmienia to faktu, że po uczęszczaniu do tej placówki już siedem lat powinieneś wiedzieć, że warto jednak korzystać z najnowszych tekstów, nie tych, które się już dawno przedawniły. Lecz inną sprawą jest to, że takich książek nie powinno być w bibliotece. No nic. Ocena pozostaje, żebyś pamiętał na następny raz, by zwracać na takie rzeczy uwagę. – Skończyłem i miałem nadzieje, że temat pozostanie już zamknięty. Zamierzałem po lekcji zwrócić się do bibliotekarza z prośbą o przejrzenie swoich ksiąg, następnie całą swoją uwagę poświęciłem już lekcji. Tak jak się spodziewałem, niektórym szło lepiej, innym gorzej, co samo w sobie nic nie oznaczało – niektórzy potrzebowali nieco więcej czasu, by przyswoić sobie niektóre zaklęcia i w żaden sposób nie niwelowało to ich talentu magicznego. Chodziłem po klasie i pomagałem różnym uczniom, tak samo Nessa, która jak zwykle, wciągnęła się w pomoc zdecydowanie mocniej niż ja. Westchnąłem pod nosem, lekko się uśmiechając, czasem śledząc rude włosy asystentki. - Sprawnie sobie poradziliście, jeśli będziecie mieli jeszcze jakieś pytania czy wątpliwości, pytajcie mnie lub pannę Lanceley. Przejdziemy teraz do drugiej części zajęć. – Dałem sobie chwilę przerwy, by słowa odpowiednio wybrzmiały, przy okazji pociągnąłem łyk kawy, którą wcześniej położyłem na biurku. Uh, zimna. Skrzywiłem się i nie chcąc tracić więcej czasu, zwróciłem się do wszystkich uczniów. - Ci, którzy dopiero zaczęli naukę w Hogwarcie lub ci specyficznie uzdolnieni magicznie będą pracować nad drętwotą, czyli jednym z bardziej znanych i powszechnych zaklęć, jakie zna nasz świat. Jest to zaklęcie oszałamiające, niezwykle przydatne w pojedynkach, w których nie zamierza się komuś wyrządzić szczególnej krzywdy, choć i taka może się przydarzyć. Połączcie się w pary, będziecie się nawzajem atakować, zaś druga strona ma za zadanie bronić się wcześniej nauczonym Accenure. Nessa pokaże wam jak powinien wyglądać ruch różdżką i odpowiednia wymowa. Kolejna grupa, do której zalicza się panna Griffin i Huang, będziecie operować na zaklęciu Incarcerous. Nie na sobie, na manekinach. Zaklęcie to wypuszcza liny, które następnie krępują i duszą ofiarę. Dość drastyczne, lecz może nie raz się przydać w przyszłości. Zaś ostatnia, najbardziej zaawansowana grupa uczyć się będzie Confringo. Zaklęcie trudne w użyciu i bardzo niebezpieczne, przy niewłaściwym użytkowaniu może zrobić krzywdę zarówno wam, jak i ludziom w waszym otoczeniu, zalecam więc używać go z rozwagą. Zaklęcie tworzy potężną i dość spektakularną eksplozję, nie trzeba więc dodawać co mogłoby się stać z człowiekiem, który zostałby ugodzony tym zaklęciem. Po to również wcześniej uczyliście się Exluditur, żebyście w razie jakby ten urok zostałby skierowany w waszą stronę mogli się skutecznie obronić, przed takim zaklęciem zwykłe Protego mogłoby być za słabe, zaś samo odbicie zaklęcia mogłoby przyczynić się do losowych obrażeń pomieszczenia, w którym byście przebywali, co również mogłoby się źle dla was skończyć. Violetto, ty również dołączysz do tej grupy. No i tak samo, jak Mulan i Hope, operować będziecie na manekinach. – Po przedstawieniu tematu drugiej części dzisiejszej lekcji od razu ruszyłem z Nessą, żeby każdemu w jakiś sposób pomóc i przedstawić, jak ma to wyglądać.
ETAP II
DRĘTWOTA – PARY i KOSTKI:
@Frankie Mosesx@Hariel Whitelight @Rylan A. Coulterx @"Marla O’Donnell" @Jenna Hastingsx@Christian Hastings Piszecie jednego posta, w którym po prostu opisujecie zmagania z atakiem oraz obronę przed atakiem drugiej osoby, niezależnie od kostki tej drugiej osoby, macie pewność, że obrona wam się udaje. 1 - Z twojej różdżki wylatuje bardzo słaba drętwota, która ulatnia się, zanim jeszcze doleciała do celu. 2-3 - Twoja różdżka się dzisiaj ciebie chyba nie słucha, ponieważ nie zauważono żadnego efektu, ani Drętwoty, ani nic innego. 4 - Z różdżki wylatują małe fajerwerki, które oprócz tego, że fajnie wyglądają, nie robią niczego innego. 5 - Zaklęcie w pełni poprawne, takie jakie powinno być. 6 - Drętwota jest za silna i odbija się od niewidzialnego muru i trafia ciebie, czujesz zawroty głowy i wszystkie objawy trafienia mocną drętwotą, ponadto odrzuca cię nieco do tyłu, przez co wpadasz na kogoś z swojej grupy (ty zdecyduj na kogo).
INCARCEROUS - KOSTKI:
@Hope U. Griffin i @Mulan Huang Rzucacie dwoma kostkami: k6 i k100. K6 odpowiada za ilość prób ile musiałyście wykonać, zanim zaklęcie się powiodło, gdzie kostka z jednym oczkiem odpowiada dwoma próbom, dwa oczka trzem itd. K100 odpowiada za efekt uboczny, jaki po drodze wam się przytrafił w waszych zmaganiach z zaklęciem. 1-40 - z różdżki nie wylatuje żadna lina, czujesz się jednak jakoś inaczej… okazuje się, że twoja klątwa zwariowała i ponownie się aktywuje, lecz jej odwrotna wersja (inwersja klątwy) 41-60 - lina atakuje manekin, ale nie w ten sposób jaki powinna – gdy tylko go dotyka, uznaje, że jest to zbyt nudne i nie zamierza wcale się zaciskać wokół „ciała” manekina i opada na posadzkę. 61-80 - lina zmienia swój target i atakuje drugą osobę z twojej grupy, Shawn ingeruję i daje ci minus pięć punktów dla domu. 81-100 - zaklęcie nie działa tak jak powinno – lina zamiast atakować manekin, udaje tańczącego węża.
CONFRINGO – KOSTKI:
@Drake Lilac, Percival d’Este, @Julia Brooks, @Irvette de Guise, @Jessica Smith, @William S. Fitzgerald, @Violetta Strauss Rzucacie dwoma kostkami: k6 i k100. K6 odpowiada za ilość prób ile musiałyście wykonać, zanim zaklęcie się powiodło, gdzie kostka z jednym oczkiem odpowiada dwoma próbom, dwa oczka trzem itd. K100 odpowiada za efekt uboczny, jaki po drodze wam się przytrafił w waszych zmaganiach z zaklęciem. 1-40 - z różdżki nie wylatuje żadne zaklęcie, czujesz się jednak jakoś inaczej… okazuje się, że twoja klątwa zwariowała i ponownie się aktywuje, lecz jej odwrotna wersja (inwersja klątwy, jak to będzie wyglądało zależy tylko od was – jeśli wasza klątwa jest na tyle specyficzna, że nie da się zaprezentować jej inwersji, uznajesz, że zadziałała jej pierwotna wersja). 41-60 - Zaklęcie zmienia swoją trajektorię i leci w stronę Shawna, który je blokuje. Minus dziesięć punktów dla twojego domu. 61-80 - Zaklęcie trafia cel, lecz niczym nie przypomina tego, czym powinno być – manekin zaczyna się ruszać i tańczyć w rytm piosenki. 81-100 - zaklęcie przerasta twoje oczekiwania i wybucha zdecydowanie bardziej niż powinno, tworzysz dziurę w ścianie za manekinem, którą chwile później Shawn magicznie łata.
Grupa: Confringo Kostki:4/19 Efekt: Klątwa mi się odwraca
No nie poszło jej najlepiej, a do tego jeszcze została dwukrotnie podpalona przez Brooks. Nie miała pojęcia jak udało jej się zachować spokój, ale kilka głębokich oddechów pomogły jej nie wybuchnąć na krukonkę. Doprowadziła się do porządku i przystąpiła do kolejnego etapu lekcji. Kolejne zaklęcie miała nadzieję, że pójdzie jej lepiej, ale niestety. Pierwsza próba okazała się być porażką, tak samo jak druga, trzeci i czwarta. Podczas tej ostatniej zaklęcie nawet nie wyleciało z jej różdżki, ale Ruda poczuła jakiś niebywały przypływ mocy, a potem... Coś jakby nagle się zmieniło. Nie potrafiła wskazać co dokładnie, dopóki nie cofnęła się o kilka kroków, gdzie stał kufer z metalowymi zawiasami, który nagle z całym impetem odjechał od niej ścinając z nóg najbliższą osobę (@Percival d'Este). Starała się nie czuć zbyt dużej satysfakcji i podejść do kolejnej próby. Ta niewielka zmiana musiała zadziałać na jej korzyść, bo zaklęcie w końcu Irvette wyszło. Nie spoczęła jednak na laurach i z boku wciąż ćwiczyła.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Co tu dużo mówić. Shawn wiedział, jak się bawić. Confringo należało do tych zaklęć, które miały naprawdę potężną moc, a nauczenie się prawidłowego rzucania, mogło się okazać wyjątkowo pomocne, choćby po to, żeby przestraszyć potencjalnego przeciwnika. Tak jak z arsenałem jądrowym – lepiej było go mieć i z niego nie korzystać, niż nie mieć go wcale. Krukonka uśmiechnęła się do siebie z zadowolenia, ciesząc się, że jej ostatnie postępy w zaklęciach sprawiły, że dołączyła do grupy zaawansowanej. Kto by pomyślał? Po wysłuchaniu słów nauczyciela najpierw wielokrotnie wypowiedziała zaklęcie, dbając o jego prawidłową inkantację, a następnie przećwiczyła ruchy różdżką. Gdy poczuła się gotowa, postanowiła wziąć się za rzucanie. Nie szło jej dobrze. Zaklęcie zadziałało dopiero za siódmym razem. Ale kiedy już zadziałało, to nie było co zbierać. I to niemal dosłownie, bo manekin ćwiczebny zamienił się w setki kawałeczków, a w ścianie za przeszłym przeciwnikiem wyrosła potężna wyrwa. Do tego w powietrzu zrobiło się biało od pyłu. Przerażona własną mocą Krukonka zaczęła mimowolnie kasłać, a oczy łzawiły jej obficie.
- Przepraszam! – wykrzyczała do @Shawn E. Reed, wciąż nieco ogłuszona eksplozją.
Nie przerywała, gdy Shawn mówił i jednocześnie cały czas doglądała studentów oraz uczniów, oferując swoją pomoc w przypadku niepowodzeń. Radzili sobie przyzwoicie, chociaż zdarzyło się kilka wypadków takich, jakie miała jedna z Krukonek, podpalając mundurek koleżanki. Wygładziła dłonią materiał sukienki, opierając się o ścianę podczas prowadzonego przez Reeda wykładu, co rusz zerkając w stronę mniej lub bardziej zainteresowanych czarodziejów. Na szczęście OPCM zawsze cieszyło się powodzeniem, nie mógł narzekać na małą frekwencję. Wzięli się do pracy, a Nessa wróciła do obowiązków asystenta. Obserwowała @Irvette de Guise, której pierwsze próby nie były owocne, ale trzeba było pochwalić jej determinację oraz zaangażowanie. Ostatecznie w końcu jej kufer poleciał w stronę jednego z Gryfonów, na co ruda zareagowała westchnięciem. Zerknęła też na @Julia Brooks, która wysadziła manekin. Podeszła do niej i szybkim zaklęciem naprawiła kukłę, dając Shawnowi znać tym samym, że ona się tym zajmie. - Twoje ruchy były zniecierpliwione i zbyt energiczne przy kolejnych próbach. Patrz, zmień sobie chwyt i pomyśl o trzech zasadach poprawnego rzucania czarów. - stanęła zaraz przy niej, łapiąc jej dłoń i zaciskając palce za pomocą chwytu beta na drewnianym kiju, po czym wykonała powolny i dokładny ruch zaklęcia. - Zwróć uwagę na inkantację i myśl o efekcie, który chcesz uzyskać. Jeszcze raz. Zachęciła ją, odsuwając się i zgarniając rude pasmo włosów za ucho, przyglądała się rezultatowi. Czasem podstawy były największą przeszkodą w osiągnięciu sukcesu. Dostrzegła Ślizgona, @Hariel Whitelight, który stał samotnie i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, bo jego towarzyszka przepadła gdzieś w zamęcie zajęć. Wyszła? - Chodź, spróbujesz ze mną. Nie będę Cię atakowała, ale spróbuj przebić moją obronę. Skup się na przełamaniu tarczy, jako głównym celu i pomyśl, które zaklęcie wychodzi Ci dobrze. Nie musi być popisowe, aby było skuteczne. -poleciła mu, cofając się i wyczarowując magiczną tarczę za pomocą protego, wbiła w niego spojrzenie, krzyżując ręce na piersiach. Nie widziała powodu, dla którego miałby samotnie sterczeć całą lekcję, zamiast pracować nad własnymi postępami. Bardzo nie lubiła sytuacji, gdy potencjał oraz możliwość rozwoju była tłumiona z przyczyn niezależnych od czarodzieja, bo wydawały się jej zwyczajnie niesprawiedliwe.
Hariel:
Rzuć kostką k6 na koncentrację - jeśli wynik jest parzysty, dodajesz sobie +15 do wyniku.
Rzuć kostką k100. 1- 24 - zaklęcie się nie udaje, nie mogłeś się skupić i róźdzka nie chce z Tobą współpracować. 25 - 44 - zaklęcie się udaje, ale z jakiegoś powodu nie trafiasz w tarczę Nessy, ale w Reeda lub jednego z uczniów :))) 45 - 65 - zaklęcie się udaje, nie przebija tarczy 66 - 84 - zaklęcie się udaje, rozbija częściowo tarcze 85 -100 - niszczysz tarczę swoim zaklęciem
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Niedługo baluję z Marlą, bo ledwo kończymy pierwsze zaklęcie, już muszę iść do Frankie. Niezadowolony, że Reed rozdziela mnie z Gryfonką wzdycham i podchodzę do Ślizgonki. Oczywiście nigdy nie miałbym nic przeciwko spędzaniem czasu z Moses, ale ta od początku zajęć borykała się ze swoim krwawiącym nosem. Wyjątkowo uporczywa była dziś ta jej klątwa, więc w końcu radzę jej by wyszła na jakiś czas z klasy, bo i tak nic tu po niej. Wcale się nie przejmuję faktem, że nie mam teraz pary. Dzięki temu mogę po prostu podeprzeć ścianę i poczillować. Nie muszę się szczególnie wysilać i mogę spokojnie udawać, że jestem zafrasowany lekcją kiedy przekładam różdżkę z ręki do ręki. Ten fortel jednak niespecjalnie mi się udaje, bo zauważa mnie @Nessa M. Lanceley. Nadal udawałem bardzo zajętego gapieniem się na swoje dłonie, więc z lekkim opóźnieniem ubraną w okulary przeciwsłoneczne buzię, kiedy asystentka profesora podchodzi do mnie. Uśmiecham się machinalnie miło, przypominając sobie, że bardzo wysoko oceniłem ją w rankingu nauczycielek i asystentek, kiedy go tworzyłem z Hope. - Moja partnerka krwawiła z nosa, przez klątwę, z pewnością zaraz wróci... - mówię, bo staram się wymigać od pracy, ale widzę, że to wcale nie zadziała na młodą kobietę. Wzdycham i podchodzę dwa kroki do Lanceley. - Nie miałbym nic przeciwko Pani ataku, w jakiejkolwiek formie by nie był - żartuję sobie mniej lub bardziej bezpiecznie i kładę dłoń na sercu, by podkreślić szczerość swoich słów. Z gracją godną Whitelighta wyciągam różdżkę, po czym rzucam Drętwotę, wcale nie oczekując spektakularnej, a nawet jakiejkolwiek wygranej. A jednak nie idzie mi tak źle. Aż unoszę w zdumieniu brwi. - Musi mieć Pani na mnie zbawienny wpływ. Zwykle moje czary są poniżej krytyki - stwierdzam wesoło z uśmiechem.
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Grupa: Incarcerous Kostki:6 i 33 Efekt: z różdżki nie wylatuje żadna lina, czujesz się jednak jakoś inaczej… okazuje się, że twoja klątwa zwariowała i ponownie się aktywuje, lecz jej odwrotna wersja (inwersja klątwy)
Wydęła wargi, chcąc zaprzeczyć, że to zdecydowanie nie jest jej typ, no ale znała przecież dobrze tego głupka i doskonale wiedziała, że i tak nie przyniesie to żadnego efektu, toteż nawet nie próbowała i tylko mentalnie machnęła na niego ręką, fizycznie za to delikatnie dźgnęła go łokciem w bok. Zaraz potem wyciągnęła do niego ręce i po prostu go przytuliła, wtulając się w znajomy zapach i ciepło. — Tak blisko — wymruczała, przymykając na moment powieki, bo było jej tak cholernie komfortowo. Wciśnięta w ramię przyjaciela, obejmowała go mocno, jednocześnie słuchając o jego klątwie z zainteresowaniem. — A wyobrażasz sobie jakby tak się robiło u stopy? Ale ohyda — zaśmiała się, bo choć zdecydowanie nie podobała jej się ta wizja, to przynajmniej nie dotyczyło to Percy'ego. Ciekawe czy ktokolwiek inny w zamku cierpiał na taką przypadłość. Podniosła głowę tylko po to, by móc spojrzeć na niego i uśmiechnąć się ciepło w niemym podziękowaniu. — Na pewno przyjdzie taki moment, ale teraz chyba rzeczywiście powinnam pogadać z Ruby, nie zrozum mnie źle. Do tego też próbuję się zebrać, tylko martwię się jak mnie oceni... — Nie miała pojęcia ile wiedział o jej przygodach po imprezie, ale nie był przecież głupi i z pewnością domyślał się, że do czegoś doszło. No i znał ją dobrze, więc na pewno widział, że coś jest nie w porządku. Naprawdę chętnie by mu o wszystkim powiedziała, nawet tu i teraz... no ale zdecydowanie musieli już zająć się lekcją. — A weź — machnęła ręką z irytacją, patrząc na @Mulan Huang. W końcu klątwa odpuściła i mogła przestać podtrzymywać wokół siebie mur, a tym samym – wrócić do ćwiczenia zaklęć. — Beznadzieja jakaś, wychodzi mi zwykłe protego. A tobie? — Skrzywiła się i ustawiła naprzeciwko manekina ćwiczebnego. Szybko okazało się, że nie był to jej dzień, bo drugie zaklęcie nie szło jej ani trochę lepiej. Rzucała je i rzucała, i mimo że próbowała nad tym pracować, wciąż wychodziło jej tak samo kiepsko. Na dodatek w pewnym momencie poczuła się jakoś tak dziwnie... i nagle poczuła się jakoś dziwnie i zobaczyła jak jej prefekcka odznaka leci gdzieś naprzód, byle dalej od niej. Czy to ktoś inny przyciągał ją mocniej niż ona sama? Ale nie, to było inne uczucie, to tak jakby ona ją odpychała... więcej metalowych przedmiotów nie widziała, toteż nie była w stanie poprzeć swojej tezy żadnymi argumentami. Wróciła do ćwiczeń i dopiero za n-tym razem zaklęcie wyszło jej przyzwoicie.
Osoba po mnie może oberwać odznaką w głowę, jeśli ma takie życzenie!
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Grupa: Incarcerous Kostki:3 i 47 Efekt: lina mi opada na podłogę
Uśmiechnęła się tylko pokrzepiająco, gdy tylko usłyszała o tym, że jednak koleżance raczej średnio idzie wyczarowanie wzmocnionej tarczy. Jak widać niektórzy męczyli się z tym o wiele gorzej, ale może po prostu nie miała ona dobrego dnia. - A całkiem nieźle. Może po prostu nie wkładasz w nie za mało siły? - zasugerowała delikatnie, chcąc chociaż w jakiś sposób nakierować Griffin na źródło problemu. Po protego nadszedł czas na ćwiczenie nowego zaklęcia, z nim coś musiało się skiepścić i pokazać, że tak kolorowo to już nie może być. Zaklęcie nie wydawało jej się nadmiernie skomplikowane, ale jak zwykle życie musiało udowodnić, że nie było takie proste na jakie wyglądało. Owszem potrafiła wyczarować liny bez większego trudu. Może dlatego, że była zaprzyjaźniona z transmutacją? Niemniej z pewnością to nie wystarczyło, bo zaklęcie polegało na opleceniu celu, a nie bezwładnym klepnięciu obok niego na podłodze. I już miała się zabrać za kolejną z prób, gdy nagle dostała czymś w tył głowy tak mocno, że się zachwiała i zamroczyło ją na chwilę. Nie spodziewała się tak silnego uderzenia z zaskoczenia. Sięgnęła automatycznie dłonią do potylicy, chcąc rozmasować bolące miejsce. - Co do chuja... - wymruczała, spoglądając na podłogę, gdzie spoczywała plakietka prefekta należąca najwyraźniej do Griffin. Przynajmniej tak połączyła wątki, bo czegoś jej brakowało przy mundurku. - Chyba ci odskoczyła - stwierdziła, podnosząc odznakę i zbliżając się do młodszej dziewczyny, ale gdy tylko uniosła ją, chcąc na nowo zapiąć ją na mundurku Hope zauważyła, że jakaś niewidzialna siła stawiała opór i nie pozwalała jej na zbliżenie metalowej plakietki do jej właścicielki. Coś tu się serio odpierdalało...