W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Prawdę mówiąc, Cherry niezbyt lubiła lekcje Obrony Przed Czarną Magią. Niesamowicie peszyło ją uczęszczanie na zajęcia prowadzone przez dyrektorkę - nie mogła się do tego przyzwyczaić. Ilekroć na Bennett wpadała, to zaraz się plątała i gubiła we własnych myślach, bo jednak trochę inaczej patrzyła na nauczyciela, a na dyrektora. Zdawało jej się, że to wywiera dodatkową presję, a Wiśnia wcale się na tych lekcjach nie popisywała. Nie była szczególnie zdolną czarownicą, nad czym jej matka zawsze bez skrupułów ubolewała; przynajmniej z miotłą sobie radziła, co ratowało ją w oczach ojca. I to na miotle jej zależało. Wiśnia nie potrafiła posiąść się z radości, która towarzyszyła jej od momentu podjęcia się pracy w Muzeum Quidditcha - nieistotne, że nie wzięto jej pod uwagę na stanowisko przewodnika, jej jak najbardziej pasowało rozpoczęcie od małych kroczków; mogła sprzedawać bilety! Samo to wydawało jej się fenomenalne. Zajarała się tak mocno, że nawet kiedy miała przerwę pomiędzy lekcjami, to siedziała z nosem w książce Jak spaść z miotły, traktującej o niebywale ryzykownych akrobacjach powietrznych. Nic dziwnego, że zjawiła się w sali tuż przed rozpoczęciem zajęć; wciągnęła się w lekturę i zapomniała o całym świecie. W końcu weszła do pomieszczenia, pomrukując "dzień dobry", chociaż dyrektorki jeszcze tu nie było. Znalazła wolne miejsce, usiadła i wyjęła różdżkę, doczytując o zmodyfikowanym Zwisie Leniwca.
Autor
Wiadomość
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Nastawienie: 6 Przyszłość: zdecydowanie nie planuje, ale uważa, że jest to przydatny przedmiot
Zdecydowanie miło powitała powrót do Hogwartu po feriach w Norwegii. Może i był to czas, który dał jej odpocząć do obowiązków prefekta, ale zdecydowanie nie czuła się jakoś szczególnie wypoczęta po pobycie w tej śnieżnej krainie. Zresztą chyba za bardzo przywykła do szkolnej rutyny. Przekroczyła próg sali w jak zwykle nienagannie wyprasowanym mundurku, do którego przyczepiła odznakę prefekta. Rozejrzała się przez chwilę po wnętrzu pomieszczenia, starając się zarejestrować krótko to kto postanowił pojawić się już na lekcji po czym zdecydowała się na zajęcie jednego z wolnych miejsc, przygotowując się powoli do nadchodzących zajęć, które pozostawały dla nich jedną wielką niewiadomą.
Nastawienie:6 Przyszłość:Niezwiązana z OPCM, ale uważa przedmiot za użyteczny
Chociaż, wiedział, że jest już lekko spóźniony na lekcję obrony przed czarną magią, nie chciał robić sobie zbędnych zaległości po powrocie do Hogwartu po feriach zimowych, które spędził głównie w domu. O ile wolałby ten czas poświęcić na doskonalenie się w sztukach pałkerstwa na miotle, to jednak znajomość kilku zaklęć więcej, albo chociażby doskonalenie się w tych, które się już znało zawsze mogło być czymś pożytecznym. Po wejściu do środka zajął wolne miejsce, po czym rozłożył swoje rzeczy najciszej jak potrafił, żeby tylko nie przeszkadzać w prowadzeniu zajęć.
Zerknęła na zegarek, czekając na Profesor Bennett w pokoju nauczycielskim. Była zdenerwowana? Nie. Właściwie nie oczekiwała niczego, chcąc się rozczarować lub miło zaskoczyć. Większość uczniów znała, znaczną część sama doszkalała z wielu przedmiotów i poza ciekawością związaną z tym, jak bardzo poprawiły się lub pogorszyły się ich umiejętności od ostatniego spotkania, nie myślała o niczym. Wciąż było dziesięć minut do ósmej, więc o ewentualnym spóźnieniu też nie, chociaż to z pewnością by ją zirytowało. Wyprostowała się na widok opiekunki, a następnie ruszyły do klasy, gdzie Nauczycielka udzieliła Nessie jeszcze kilka wskazówek, biorąc od niej notes i zgadzając się na jej prośbę. Kto lepiej jej pomoże niż zajmująca się tymi dzieciakami od lat kobieta? Weszła do sali zaraz za Panią Bennett, raz jeszcze zerkając na zegarek i gdy wskazówki zatrzymały się na równej godzinie, zamknęła drzwi. Westchnęła, podnosząc wzrok, sunąc z odrobiną zaskoczenia po klasie — kto by się spodziewał takich tłumów? - Dzień dobry. - zaczęła, kierując się w stronę biurka, ruchem głowy zgarniając rude pasma na plecy. - Reagan, Cealláchain to klasa, nie dormitorium Slytherinu. Rozumiem przypływ wiosny, jednak proszę o umiar z tą miłością. Zaczynamy? Stanęła za biurkiem, odkładając na nie torbę i różdżkę, krzyżując zaraz ręce na piersiach. Pomimo wszystko, dobrze było ich wszystkich widzieć, tylko perspektywa nieco się zmieniła. - Nessa Lanceley, nowy Asystent Profesor Bennett z zajęć Obrony przed Czarną Magią. A teraz spakujcie, proszę torby, nie będziecie potrzebować podręczników i pergaminów, a następnie stańcie koło biurka. Potrzebujemy miejsca. Ponagliła ich ruchem dłoni, przechodząc od razu do rzeczy. Podwinęła rękawy białej koszuli, którą miała wpuszczoną w wysokie, czarne spodnie i złapała za różdżkę, kierując się do środka pomieszczenia. - W związku z moim programem, będziemy mieli zajęcia raz w miesiącu, jeśli wszystko dobrze pójdzie, a co z tym idzie — chciałabym wam przedstawić kilka zasad. Po pierwsze, nie spóźniajcie się, bo klasę zamykam punktualnie o ósmej rano. Oczywiście, możecie zaryzykować i może nawet kreatywną wymówkę rozpatrzę, ale jeśli chcecie się czegoś nauczyć, nie wiem, czy warto. Bywam wybredna. Druga sprawa to mundurki, nie mówię już o szatkach, ale pamiętajcie o emblematach domu i o tym, że to zajęcia, a nie kawiarnia. Rozmowy podczas zajęć — nie mam nic przeciw tak długo, jak są elokwentne i na temat, a także nie przeszkadzacie innym. Chyba, że omawiamy nowe zaklęcie w teorii, to wtedy preferowałabym jednak szepty bądź ciszę. - przerwała, kolejne ławki przestawiając pod ścianę i z pomocą zaklęć niewerbalnych, odrobinę je zmniejszyła tak, aby, jak najwięcej wolnej przestrzeni było na środku klasy. -Kolejna i chyba najważniejsza sprawa — nie rozumiecie czegoś, nie umiecie — powiedzcie mi. Nie ma się czego wstydzić. Jeśli chcecie się czegoś faktycznie nauczyć, każda luka w podstawach lub w słabszych zaklęciach wyjdzie wam bokiem w przyszłości. Zwłaszcza w przypadku obrony przed czarną magią. Szanujmy się nawzajem — swój czas i swoją wiedzę, a będzie nam się lepiej współpracowało. Ze spraw organizacyjnych, to tyle. Jeśli komuś nie odpowiada, tam są drzwi. Zakończyła, podchodząc do Profesor Bennett, z którą zamieniła kilka słów, odbierając od niej notes i zerkając w to, co kobieta tam zapisała. Uśmiechnęła się pod nosem, przytulając go do piersi i przesuwając spojrzeniem po uczniach, ruchem głowy wskazała na ścianę pod tablicą. - Weźcie różdżki, plecaki zostawcie pod ścianą. Dziś popracujemy nad praktyką. Żeby opracować dalsze lekcje, muszę wiedzieć, jak sobie radzicie. I nie, nie będziemy męczyć Boginów. - uśmiechnęła się krótko na wspomnienie większości zajęć z tego przedmiotu. Bariera. No tak. Odpowiednim ruchem nadgarstka, utworzyła na środku klasy przeźroczystą bańkę, która miała za zadanie osłaniać to, co będzie działo się w jej środku. - Będziecie dziś bawić się magią. Szybkie pojedynki, jeden na jednego. Poprosiłam Panią Profesor o kilka informacji na wasz temat, żebym mogła stworzyć pary. Macie.. Załóżmy minutę w porywach do dwóch na podjęcie działań. Nikt nie będzie na was czekał, bo przecież na ulicy lub podczas prawdziwego pojedynku przeciwnik nie da wam czasu do namysłu. Niech zadziała instynkt, wasza najmocniejsza strona. Nie zamierzam oceniać tego, czego użyjecie i w jaki sposób się obronicie lub zaatakujecie. Kto pierwszy ten lepszy. Byłoby cudownie, gdybyście skupili się na zaklęciach faktycznie ofensywnych czy defensywnych, ale właściwie każda magia z odpowiednim użyciem lub we współpracy z drugim, dobrym zaklęciem jest niebezpieczna. Liczę na waszą kreatywność. Jakieś pytania? Opuściła różdżkę, chwilę wcześniej transmutując jedno z krzeseł w gramofon. Wróciła do biurka, wyjmując z torby przygotowaną wcześniej płytę, która swoimi nagraniami miała dodatkowo wpływać na ich rozproszenie. Rozmaite piosenki, hałasy, irytujące dźwięki czy zwykły, miejski szum. Każdy dźwięk leniwie uwalniany przez tubę wdzierał się do środka. W bocznej kieszonce miała zaczarowane galeony, które rozdała każdemu. - Pokażą wam numerek i dopiero przy wejściu na naszą małą arenę, dowiecie się, kto jest waszym przeciwnikiem. -wyjaśniła krótko, stając nieopodal biurka i opierając dłoń na biodrze, spojrzała na prowizoryczną arenę, która miała chronić obserwujących przed oberwaniem zaklęciem. - Dla jasności — nie używacie zaklęć zakazanych lub czarno magicznych, wyglądałoby to tragicznie w moich papierach. Postarajcie się też nie wylądować w skrzydle szpitalnym lub – co gorsza – w mungu, bo będę musiała wrócić do tych nieszczęsnych Boginów. Dwie minuty, pierwsza para. Zapraszam. Mogła zrobić im kartkówkę, ale po co, skoro mogła przekonać się o ich nawykach w trzymaniu różdżki czy toku myślenia przez praktykę?
1. Każda para wchodzi do bariery — żadne zaklęcie przez nią nie przejdzie, więc nie musicie się powstrzymywać tak długo, jak stosowane przez was zaklęcia są legalne. Wewnątrz jest dość głośno, gramofon odtwarza dźwięki miejskie, operowe, rockową muzykę — zależnie, co was bardziej będzie rozpraszać. 2.Rzucacie kostka k6 przed napisaniem swoich postów — atakuje ten, który ma niższy wynik, bo jego reakcja była szybsza. Wyższa kostka się broni. Przyjmujemy, że po prostu są to szybkie akcje bez zastanawiania się — wpadasz i rzucasz. Nad wami wisi zegar, fabularnie załóżmy, że każda para ma dwie lub trzy minuty. JEDEN POST NA OSOBĘ. 3. Jest 24h na odpis maksymalnie — wiadomo, im wcześniej tym lepiej, bo będziemy to ciągnąć 11 dni sam pierwszy etap. Istnieje możliwość zgłoszenia mi, że ktoś się nie wyrobi i wtedy nie ma problemu, poczekamy. Jeśli ktoś nie napisze w tym czasie i nie zgłosi mi tego, zakładamy, że osoba, która zniknęła była broniącym się i zaklęcie atakującego ją emocjonalnie przytłacza(?) (bo przecież Nesska ją obroni), przez co nie może brać aktywnego udziału w drugim etapie. 4. Nie patrzę tutaj na wasze kuferki, liczyłam się z zainteresowaniem i perspektywą kariery, ale pamiętajcie, abyście trzymali się progów zaklęć. Użyjcie też wyobraźni, obrona nie polega tylko na protego. Możecie skontrować zaklęcie innym agresywnym, wykorzystać cokolwiek, co wam pomoże. Bądźcie kreatywni. 5. Rzucacie dwiema kostkami k6. Kostka pierwsza - skupienie i koncentracja:
Efekt K6 1:
1,2 - porażka 3 - rzuć jeszcze raz, bo nikt nie zauważył zawahania i jeśli będzie parzysta to sukces 4,5,6 sukces. Porażka skupienia zmniejsza wartość drugiej kostki o 1 (chyba, że jest to 6).
2) Siła zaklęcia atakującego/broniącego:
Efekt kostki :
Atak: 1 Chcesz zaatakować, ale z różdżki wydobywa się jedynie iskra i znika równie szybko, jak się pojawiła. 2 Rzuciłeś zaklęcie, ruch nadgarstka był jednak niekompletny, przez co zbacza z kursu i rozbija się o barierę. 3 Nie skupiłeś się chyba wystarczająco. Poprawnie rzucasz czar, trafiając przeciwnika, jednak jest on zbyt słaby, aby cokolwiek mu zrobić. Więcej wiary w siebie? 4 Inny chwyt różdżki i byłoby bezbłędnie! Zaklęcie z odpowiednią siłą uderza w broniącego, przebijając się przez jego tarczę, jeśli jest niższa niż 4 lub niwelują się, jeśli wartość jest ta sama. W przypadku obrony z kostką 5, Twój czar nic nie robi. 5 Doskonale Ci poszło! Masz olbrzymi talent! Atakujący trafia i rozbraja przeciwnika, jeśli ten nie rzuci 4 lub 5 wartości na obronę. 6 Włożyłeś zbyt dużo mocy. Zaklęcie wybucha Ci przed twarzą, nie kontrolujesz swojej magii i powinieneś wrócić do podstaw i lepiej je opanować, jeśli chcesz prawidłowo rzucać czary. Masz moc oraz potencjał, coś Cię zbyt podekscytowało?
Obrona: 1 Ledwo iskra, nie obronisz się tym. Rozpływa się w powietrzu szybciej, niż się pojawiło. 2 Coś się dzieje, ale tworzysz tylko zarys tarczy lub kontrataku. 3 Tworzysz tarczę lub trafiasz zaklęcie przeciwnika swoim kontratakiem, jednak bez rewelacji. Jeśli zarówno Ty, jak i przeciwnik macie kostkę 3, zaklęcia znikają po zetknięciu się, natomiast jeśli atak jest niższy niż 3, udaje Ci się obronić. W przypadku atakującego z wynikiem kostki 4 lub 5 niwelujesz odrobinę efekt zaklęcia, które Cię trafia, jednak wciąż je odczuwasz i tracisz równowagę. 4 Dobrze rzucona tarcza lub puszczony kontratak. Bronisz się z łatwością, jeśli kostka atakującego jest niższa niż 4. W przypadku zetknięcia dwóch 4 niwelujecie się. Gdy atakujący rzuci 5, Twoja tarcza działa i osłabia czar, dzięki czemu udaje Ci się wymknąć większym konsekwencjom oberwania nim. 5 Broniący odeprze każdy czar przy rzuceniu 5, a na dodatek odbije go w stronę przeciwnika, zaburzając jego równowagę — jeśli jego atak był niższy niż Twoja obrona. 6 Włożyłeś zbyt dużo mocy. Zaklęcie wybucha Ci przed twarzą, nie kontrolujesz swojej magii i powinieneś wrócić do podstaw i lepiej je opanować, jeśli chcesz prawidłowo rzucać zaklęcia. Masz moc oraz potencjał, coś Cię zbyt podekscytowało?
6. Macie jeden przerzut na etap, niezależnie od umiejętności, bo przecież to praktyka reakcji na zaskoczenie. Fabularnie nie wiecie, kto pierwszy zaatakuje. Możecie przerzucić oczywiście dowolną kostkę wybieracie sobie tą, która wam bardziej odpowiada. 7. Czas mamy ruchomy, ale dajmy wstępnie 18.03 do 20:00. 8. Pilnujcie swoich kostek, niektóre mają efekty zależnie od wartości przeciwnika.
Postaram się co dwie lub trzy pary dać posta jakiegoś, bo podsumowując 22 osoby w ostanim umrzemy wszyscy razem. Pamiętajcie też o czynnikach zewnętrznych — wczesna godzina, wszyscy na was patrzą, presja czasu. Nie musicie się aż tak przejmować, jak wam coś nie wyjdzie.
W razie pytań zapraszam na priv lub discorda. I nie, nie będzie więcej przerzutów niezależnie, czy masz 100 pkt z mioteł czy z Zaklęć&OPCM. Jedna szansa, jedno działanie na osobę.
To jeszcze nie jest post do etapu lekcji, więc wbijam się w kolejkę, sorki!
Było tak wcześnie, że właściwie minuty dzieliły go od zaśnięcia na twardym blacie ławki. Szczęśliwie w tych minutach pojawiła się pierwsza znajoma dusza, która wyrwała go z morfeuszowych objęć. - Bonjour! - przywitał się dość entuzjastycznie, odwracając głowę w kierunku @Julia Brooks. Przeciągnął się i powstrzymał ziewnięcie, bo przecież Prefektowi na lekcjach (nawet tych jeszcze-nierozpoczętych) spać nie wypadało - Trening po zajęciach? Blond Łabędź Was nie oszczędza... - zapytał, widząc wielozadaniowość dziewczyny. Jego stosunek do Eliasza Słanzi był kwestią zawiłą i niewyjaśnioną, chyba nawet dla samego Bruno. Ciężko było go jednak nie szanować za upór, determinację i umiejętności gry w Quidditch'a, jakkolwiek bardzo szkodziło to drużynie Gryfonów. Długo jednak Tarly nad tym główkować nie mógł (i dobrze), bo do jego ławki podszedł @Narcyz Bez. Nieświadomie uśmiechnął się tak, jak miał w zwyczaju uśmiechać się do klientów i kolegów z pracy - szeroko i z lekko przekrzywioną głową. Nie kontrolował tego odruchu kompletnie, a przecież byli poza sklepem, w Hogwarcie. - W sobotnie popołudnie? Niech pomyślę... - podrapał swój podróbek i milczał przez kilkanaście sekund, choć odpowiedź znał bardzo dobrze. I to jeszcze zanim Narcyz dokończył swoje nieśmiałe pytanie - Ostatnio moje życie towarzyskie jest bardziej martwe od Inferiusów, więc nie. Nie jestem zajęty. - przesunął się nieco, by zrobić Puchonowi miejsce. Nim zdążył dociec, dlaczego w ogóle pyta - wszystko stało się jasne. Praca. No cóż, czyli temat Inferiusów dalej aktualny. Ale przynajmniej trochę sobie dorobi, przy okazji ratując z opresji sympatycznego kolegę. Sklep u Zonka nie był też brunowym szczytem ambicji i rozglądał się za czymś innym, ale przecież... to dodatkowe sobotnie popołudnie go nie zbawi. A Narcyza już może - Jasne, stary. Przejmę Twoją zmianę. - zgodził się, bez większego wahania. Komnata stopniowo zapełniała się, aż zrobiło się wręcz ciasno. Obrona Przed Czarną Magią zawsze przyciągała tłumy, choć nigdy nie robili niczego odkrywczego. Tym razem miało być jednak inaczej... Zdziwił się nieco, gdy na środek sali wyszła ex-Ślizgonka, którą przecież dobrze znał ze wspólnych lekcji i szkolnego korytarza. Nessa Lanceley. Teraz to już kompletnie poczuł się staro, gdy miał uczyć się od starszych koleżanek, z którymi jeszcze niedawno współpracował na przeróżnych przedmiotach. Było to okropnie dziwne uczucie i zamiast słuchać przemowy - zastanawiał się, czy on sam poradziłby sobie w roli nauczyciela. Ocknął się dopiero na koniec monologu, gdy w sali rozbrzmiała muzyka. Wyglądało na to, że mieli się pojedynkować w parach. I... chyba został przydzielony do @Robin Doppler. Podszedł więc do dziewczyny niespiesznie, trochę leniwym krokiem. Jeśli pod przenikliwym spojrzeniem jej dużych oczu uda mu się rzucić choć jedno dobre zaklęcie, to już będzie zadowolony. - Jak się dzisiaj zbłaźnię, to wyląduję w kolejnym numerze Obserwatora? - zagadał, kompletnie i celowo ignorując fakt, że istniały jeszcze inne gazety, a Robin nie musiała pisać artykułów do żadnej z nich. No ale co on tam wiedział?
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Para:@Darren Shaw Pozycja: atakujący Skupienie i koncentracja:1 przerzucone na 4 Siła zaklęcia:4 Użyty czar: Atrapoplectus
Beztrosko droczyła się z Fillinem, jednocześnie dziwiąc się jak wiele osób się z nim wita (no wygląda na to, że albo miał bardzo charakterystyczne nogi albo nagle wszyscy magicznie potrafili dojrzeć go na jej kolankach przez rząd ławek i krzeseł), kiedy do klasy wraz z Bennett wbiła była prefekt naczelna, Nessa, z miejsca doceniając ich przyjacielskie zaloty. W żaden sposób nie zareagowała, myśląc sobie tylko, że jeśli byliby teraz w dormitorium Slytherinu, to z pewnością przyjęliby znacznie wygodniejszą pozycję. – No to pobudka – szepnęła do Fillina, dźgając go palcem, żeby się podniósł, jednocześnie słuchając co do kurwy robi tutaj Ruda, skoro szkołę skończyła kilka miesięcy temu. Zgodnie z poleceniem, wstała i stanęła przy biurku, a następnie wyjęła różdżkę. Informację, że zajmą się dzisiaj pojedynkami, przyjęła z dużą ulgą, w końcu trafiając na zajęcia, w których naprawdę mogła się wykazać. Zerknęła na numerek. To, że była jako pierwsza, zdecydowanie działało na jej korzyść - dzięki temu nie musiała się nadmiernie zastanawiać jakim czarem komuś przypierdolić, bo najlepiej działała instynktownie. Weszła na wyznaczone miejsce i nie czekając na reakcję Shawa – któremu posłała uśmiech w ramach przywitania – zaatakowała od razu. Atrapoplectus przyszedł jej do głowy jako pierwszy, głównie ze względu na to, że miała do czynienia z osobą doświadczoną i smyrnięcie go pierwszą lepszą Bombardą nie przyniosłoby oczekiwanego efektu. Nie zwracała uwagi na dźwięki wydawane przez gramofon, bo pomimo wczesnej pory i przeszkadzaczy zafundowanych przez Nessę, potrafiła szybko przestawić się na tryb pracy i skupić na odpowiednim rzuceniu czaru. Zazwyczaj w pojedynkach na jej korzyść działało to, że jest drobna i była przez to niejednokrotnie lekceważona przez przeciwnika. Tym razem trafiła na kogoś, kto poniekąd znał jej umiejętności (wszak razem napierdalali trolle), dlatego nie zdziwiła się, że Darren w odpowiednim momencie rzucił inkantację obronną. W efekcie ich zaklęcia zniwelowały się, ostatecznie jednak dając całkiem przyzwoity pokaz. Odeszła z chłopakiem na bok, robiąc miejsce następnym parom i kiwając do Shawa z uznaniem.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Nowej nauczycielki Obrony przed Czarną Magią Darren się nie spodziewał. Miło się jednak zaskoczył, kiedy okazało się, że nie będzie musiał ciskać Riddikulus w jakiegoś wymęczonego bogina, którego Cortez pewnie dręczyła na każdej lekcji od dziesięciu lat, wyciągając go z szafki za fraki i każąc przemieniać się non stop przez bitą godzinę. Pojedynki - nawet jeśli krótkie - były więc przyjemną odmianą. Shaw odwzajemnił lekki uśmiech w stronę Cali, krzywiąc się kiedy przeszedł przez postawioną przez Lanceley barierę. Hałas uderzył go w uszy, łamiąc skupienie na krótką chwilę - wystarczająco jednak długą, by Reagan pierwsza uniosła różdżkę i posłała w Krukona wiązkę Atrapoplectusa. Na obronę Darren był jednak gotowy - w końcu o zasadach pojedynku powiadomieni byli wcześniej - więc uniósł jedynie różdżkę i rzucił niewerbalne Aerudio, a srebrny promień ofensywnego zaklęcia z cichym trzaskiem i zapachem ozonu rozbił się o powietrzną barierę, która zdołała pochłonąć atak - ale też sama rozpłynęła się bez śladu. Shaw wyszedł zza tarczy, oddychając z lekką ulgą kiedy oddalił się od gramofonu, i uniósł kciuk w stronę Cali - wyszła im dobra wymiana, nawet jeśli nieco nudna.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Para:@William S. Fitzgerald Pozycja: atakujący Skupienie i koncentracja:6 Siła zaklęcia:5 Użyty czar: Atrapoplectus
Uniosła jedynie brwi w momencie, gdy do sali weszła Nessa. Czy ona przypadkiem nie skończyła już tej szkoły? Cofnęli jej dyplom czy ki chuj? Dopiero po chwili zrozumiała o co chodzi, gdy ta postanowiła przedstawić się jako asystentka nauczycielki. No i przynajmniej coś się wyjaśniło. Cóż w dodatku lekcja przybierająca mniej więcej kształt sparingów jak najbardziej jej odpowiadała. Uśmiechnęła się jeszcze do Willa, który przypadł jej w parze i stanęła z nim naprzeciwko siebie, aby zacząć ten krótki pojedynek. Ciągłe pakowanie się w kłopoty chyba jej pomogło wyrobić sobie refleks podczas tego spotkania w samo południe, o ósmej rano, bo to właśnie Violetta 'tańcząca z wiwernami' Strauss pierwsza sięgła różdżki czy raczej wycelowała ją w oponenta, rzucając szybko i niemalże instynktownie niewerbalne Atrapoplectus, które pomknęło w kierunku Ślizgona z konkretną siłą.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Para:@Violetta Strauss Pozycja: obrona Skupienie i koncentracja:2 Siła zaklęcia:1 → 3 - 1 za brak skupienia = 2 Użyty czar: Aerudio
Zgodnie z jego przypuszczeniami na przyjście profesor Bennett nie musieli długo czekać, co jednak znacznie ciekawsze – belferka nie była sama, towarzyszyła jej… Nessa. Brewka mu lekko drgnęła na widok znajomej postaci rudowłosej ex-Ślizgonki, która jeszcze w zeszłym roku uczęszczała na zajęcia wraz z nimi, a teraz znalazła się po drugiej stronie barykady i miała ich nauczać. Musiał przyznać, że to był nieco niespodziewany zwrot akcji. Ze skrzyżowanymi na wysokości klatki piersiowej rękami wysłuchał tego co miała do powiedzenia, by następnie przemieścić się we wskazane miejsce i pozostawić swoją torbę pod ścianą, pozostawiając w dłoni jedynie palmową różdżkę. W przeciwieństwie do boginów przerabianych nie wiadomo ile już razy improwizowany sparing jeden na jeden brzmiały znacznie bardziej interesująco. Wyszło na to, że miał startować jako drugi, a jego oponentką została Strauss, więc bez dwóch zdań mógł liczyć na kawał solidnego pojedynku i zero taryfy ulgowej. Uniósł kącik ust w odpowiedzi na uśmiech kruczej przyjaciółki, gdy weszli do prowizorycznej areny i ustawili się naprzeciw siebie. Dziewczyna wykazała się znacznie lepszym refleksem i zaatakowała jako pierwsza, więc jemu pozostało przejść do defensywy. Za nic nie mógł się jednak skupić – irytująca muzyka go drażniła, a pozostałe dźwięki skutecznie rozpraszały. Nic więc dziwnego, że jego próba obrony pozostawiała ostatecznie bardzo wiele do życzenia – rzucone werbalnie Aerudio ledwie wprawiło powietrze wokół niego w ruch. To co mu wyszło mogłoby osobę próbującą przekroczyć powstałą barierę co najwyżej połaskotać, a nie pochlastać jakby to miało miejsce w przypadku rzucenia w pełni poprawnej inkantacji. Żadnym zaskoczeniem nie powinno być, że zaklęcie Violetty przeszło przez tą imitację bariery niczym rozgrzany nóż przez masło, a Ślizgon rażony świetlną wiązką padł na ziemię z głośnym stęknięciem, wypuszczając przy tym różdżkę z dłoni. Nie ma co, dobry początek. Wciąż lekko oszołomiony pozbierał się z ziemi, zgarnął swój magiczny badyl i wycofał się z bariery, oczywiście niezadowolony, że poszło mu aż tak słabo. Winę mógł wprawdzie zwalić przede wszystkim na czynniki rozpraszające, ale mimo wszystko czuł, że mógł sobie poradzić znacznie lepiej.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Była chyba jedną z niewielu, których pojawienie się Nessy nie zdziwiło. W końcu nie miała okazji poznać kobiety, gdy ta studiowała jeszcze w Hogwarcie. Zamiast tego Irvette skupiła się na jej słowach, by następnie nawet ucieszyć się na wieść o pojedynku. Gdy nadeszła jej kolej weszła na arenę i stanęła naprzeciw przydzielonej jej osoby. Uniosła różdżkę, skupiając się na swoim zadaniu. Z koncentracją nigdy nie miała problemów, nawet pod presją, więc i teraz dość łatwo przyszło jej opanowanie emocji i skupienie się na zaatakowaniu przeciwnika. Refleks Rudej sprawił, że jako pierwsza machnęła swoją różdżką, lecz zamiast spowolnić przeciwnika, z jej magicznego patyczka wytrysnęło tylko kilka dość nieopanowanych iskier, które ledwo się pojawiły a już zniknęły. Widać to nie był jej dzień.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Puriel Whitelight
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 1.76 m
C. szczególne : jasne włosy, cienie pod oczami, uboga mimika twarzy, błyszczyk na ustach niewidoczny dopiero po spróbowaniu można wyczuć lekki malinowy posmak
Para:@Irvette de Guise Pozycja: obrona Skupienie i koncentracja:2 Siła zaklęcia:2 -> 1 Użyty czar: protego
Zajęła miejsce przy puchonce ani chwili nie zastanawiając się nad odpowiedzią na jej pytanie. - To, co zwykle. - Padło z jej ust, jakby właśnie wyjaśniło wszystko. Mogłaby mieć cokolwiek na myśli, a ta odpowiedź pasowała idealnie. Nie miała zamiaru wylewać ze swoich ust potoku słów, ponieważ były na zajęciach. Na pewno na pogaduszki znajdą jeszcze czas. Sama miała zamiar zapytać, jak tam u Marie, tak po prostu z grzeczności, ale zajęcia się rozpoczęły. Przez drzwi weszła profesor Bennett i towarzysząca jej śliczna rudowłosa dziewczyna. Przedstawiła się i zaraz to rozgoniła ich wszystkich. Długo nie posiedziały. Czego mogła się spodziewać? To po prostu zajęcia z OPCM. Schowała książki, tak jak nakazała asystentka profesor Bennett. Odłożyła swoją torbę pod ścianę. Stanęła koło biurka zresztą, mając nadzieje, że jednak w parze przypadnie jej Marie, w końcu usiadła przy niej. Niestety, nie miała pojęcia, czym posługują się nauczyciele w doborze par. Umiejętnościami? Wiedzą? Czystym przypadkiem? Z drugiej strony może i dobrze, że nie będzie rzucać w przyjaciółkę zaklęciami. Posłała serdeczny uśmiech @Marie R. Moreau, życząc jej nieme powodzenia. Dotknęła delikatnie godła Salazara Slytherina, który zdobił jej bluzkę, a następnie z gracją chwyciła za swoją różdżkę, delikatnie trzymając ją w dłoniach, ale też nie pozwalając, aby ta wypadła z ręki. Przekroczyła barierę razem z @Irvette de Guise ilustrowała ją czujnym spojrzeniem, starając się nie rozpraszać i tak dźwięki z gramofonu robiły, co mogły, aby utrudnić im atak czy obronę. Tortury czy zajęcia z OPCM, widocznie jedno i drugie. Okropnie ją to zirytowało, kiedy z gramofonu zaczęły grać jakieś metalowe nuty. To, że rudowłosa dziewczyna zaczęła atak — nie było w tym nic dziwnego. Puriel instynktownie zasłoniła się protego, a właściwie miała taki zamiar. Nic z tej obrony nie wyszło, tak samo, jak jej przeciwniczce. Może to ta presja i okropna muzyka z gramofonu zniszczyły im cały spektakl. Na pewno ich niezaczęty pojedynek mógł większość rozbawić lub wywołać zdezorientowanie.
Para:@Jessica Smith Pozycja: atakujący Skupienie i koncentracja:1 Siła zaklęcia:3 przerzucone na 6 Użyty czar: chciał Fallo, a wyszła Bombarda...
- Bo trzyma mnie jeszcze nastrój z ferii. Mimo, że połowa czasu spędzona w pracy, to druga połowa wynagrodziła wszystko. A jak było w Norwegii? - spytał po chwili Puchonki (@Bonnie Webber), zanim to sięgnął po swój podręcznik i nawet nie zdążył go otworzyć, bo do sali weszła profesor Bennett, a za nią... nie kto inny jak Nessa Lanceley! Nie spodziewał się, że dziewczyna weźmie się za karierę pedagoga. Praktycznie szczęka mu opadła. I praktycznie już po rozpoczęciu lekcji, kiedy Nessa zaczęła im wyjaśniać wszystkie zasady dotyczące lekcji, również był nieco skonsternowany, bo nie mógł przyzwyczaić się do myśli, że była prefekt naczelna właśnie prowadzi z nimi zajęcia. Jednocześnie był z niej dumny, ale z drugiej strony czuł się nieco dziwnie. To chyba zrozumiałe, prawda? Kiedy za to zaczęła się część właściwa i przyszło mu stanąć w środku "bańki", w której rozlegały się rozmaite dźwięki, mające im przeszkadzać, a po kilku chwilach do środka weszła jego przeciwniczka. Uśmiechnął się do niej i ukłonił, tak jak należało (bo przecież nie byli na prawdziwej ulicy i nie walczyli "na serio" przeciwko sobie, więc wypadało0, po czym uniósł różdżkę przed siebie i próbując przywołać odpowiednią inkantację zaklęcia Fallo, które chciał rzucić, zauważył za plecami Krukonki, stojącej naprzeciwko Lanceley, co go rozproszyło w tym momencie i zamiast płomienia wydobywającego się z magicznego patyka, nastąpiła krótka eksplozja. Przez chwilę nie wiedział co się stało i lekko potrząsnął głową i spojrzał na Jess. - Chyba jednak... Ty zacznij.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Przyjęła ze szczerym - acz pozytywnym - zaskoczeniem Lanceley na miejscu ich dzisiejszej nauczycielki. Miała jeszcze w pamięci (i chyba do końca życia to w niej zostanie) tę nieszczęsną lekcję Voralberga sprzed roku, kiedy będąc w drużynie przeciwnej do byłej Prefekt Naczelnej, kompletnie nie wychodziły jej najprostsze zaklęcia - a rudowłosa widząc jej zaaferowanie zaproponowała pomoc. Co prawda Smith nigdy z niej nie skorzystała - ale samą propozycję już po fakcie uważała za niezwykle miłą. Z ulgą przyjęła brak boginów na tej lekcji - lekkim uśmiechem kwitując rzeczywisty temat. Szybkie pojedynki, bardzo praktyczne podejście - błyskotliwe wybadanie siedzących w nich podstaw. Smith mogła mieć jedynie nadzieję, że jej praktyka i nowe podejście do tematu zaklęć jednak czymś zaowocowało... — Powodzenia! — mruknęła jeszcze do Shawa, gdy ten stawał w szranki z jej ulubioną żmiją. Oboje pokazali na 'dzień dobry' wysoki poziom, co akurat Jess kompletnie nie zdziwiło - a kiedy przyszła i jej kolej, weszła do bańki. Marszcząc marsowo czoło na bombardujące ją wszem i wobec dźwięki - szybko jednak zepchnęła je gdzieś na bok. W Biurze Tłumaczeń, zwłaszcza pod koniec tygodnia, kiedy wszystkim zbliżały się dedlajny bywało jeszcze głośniej... Odwzajemniła uśmiech Sinclaira - z lekkim zaskoczeniem przyjmując klasyczny do pojedynków ukłon, w którym (chyba wstyd się przyznać) upatrywała się jakiegoś podstępu - poprawiając chwyt na lakierowanej różdżce. Zareagowała nieco z opóźnieniem, tracąc szansę na pierwszy atak - nadrobiła więc czas rzucając niewerbalne Impedimento w Ślizgona, mając w głowie swój pojedynek z Reagan, która polecała jej zaklęcia niewerbalne. No i potencjalne wykluczenie przeciwnika jak najszybciej - czyli uniemożliwiając mu poprawną inkantację lub rozbrajając. Widząc jednak jak własne zaklęcie Lucasa wybucha mu przed twarzą - była równie zaskoczona co chłopak. Nie wiedząc już czy to jej inkantacja jednak zadziałała - czy może miała szczęście i to zaklęcie Sinclaira się na niego wypięło - skinęła mu po prostu głową, dygając lekko (w ramach zadośćuczynienia za zignorowany ukłon na początku), po czym opuściła 'arenę'.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Puchon jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha. Ten chłopak był naprawdę niezwykły. Jeszcze nie zdarzyło się nikomu widzieć go smutnego czy poważnego. Aż sam uśmiechnął się szerzej. Z zamyślenia rudzielca wyrwał go głos kobiety. Obrócił się przodem do niej i wysłuchał co ta ma do powiedzenia. Tak mocno się zamyślił, że nie zauważył nawet, że kobieta wyznaczyła im już pierwsze zadanie. Otrząsł się i stanął przed starszą koleżanką, tak jak nauczycielka prosiła. -TARANTALLEGRA!- skupił się na nim i rzucił celując różdżką wprost w Puchonkę aby ta sobie trochę po pląsała. Jednak chyba młody Krawczyk włożył zbyt dużo mocy. A co to nagle zaklęcie wybucha chłopakowi przed twarzą, no tak Wiktor nie kontroluje jakoś secjalnie magii(bo dla niego to wszystko zabawa) może czas wrócić do podstaw i lepiej je opanować, jeśli się chce prawidłowo nauczyć rzucać odpowiedni czary. Chciał jak najlepiej wypaść na tych pierwszych zajęciach zaraz po feriach.Jednak Wiktor ma moc ma potencjał i może coś jeszcze kto tam wie. -Ale jest coś co go zbyt podekscytowało? Ciekawe tylko co? możne być rożnie w chłopaka przypadku.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Chyba wszyscy byli zaskoczeni faktrem, że zajęcia prowadzone miały być przez ich niedawną koleżankę ze studiów, która aktualnie asystowała dobrze im znanej profesorce. Niemniej jednak Yuuko miała nadzieję, że Nessa jako jeszcze niedawna uczennica doskonale zdaje sobie sprawę z tego czego najbardziej potrzebują i chcą uczęszczający na lekcje. Skinęła jedynie głową na wieść, że została przydzielona do pary z Wiktorem i stanęła naprzeciw niego, aby rozpocząć pojedynek. Nie była wyrywna i raczej niechętnie sięgała po różdżkę, aby nią w kogoś wycelować. Zapewne właśnie z tego względu to ona została zepchnięta do pozycji obronnej. Jej reakcja była na tyle szybka, że dosyć sprawnie wyczarowała wokół siebie niewidzialny mur, który zapewne ochroniłby ją przez zaklęciem, gdyby tylko to nie wybuchło tuż przed twarzą młodszego Puchona. - Wiktor? Wszystko w porządku? - dopytała dla pewności, nie bardzo wiedząc właściwie jak mogło się skończyć użycie przez niego planowanego zaklęcia. Oby tylko nie doszło do jakiś dziwnych skutków ubocznych...
Nie chciała powielać błędów wychowawczo-edukacyjnych, które jej zdaniem w przypadku wielu nauczycieli pojawiały się nagminnie, dostarczając jedynie nudną i podręcznikową sekwencję nauki. Gdzie w tym frajda i kreatywność? Gdzie wskazanie, że dzieciak jest w czymś dobry i może warto się tym zainteresować, że to więcej niż regułka z książek. Dlatego właśnie nie mogła, nie chciała pozwolić sobie na klasyczne Boginy lub ćwiczenie protego, co zwykle miało miejsce na zajęciach OPCM. Nie chcąc obrażać swojej niedoszłej teściowej, przygotowując lekcje, szła po linii najmniejszego oporu. Z uwagą obserwowała uczniów, przywołując w trakcie pojedynku Shawa i Reagan swój notes z podkładką oraz pióro, zapisując sobie uwagi oraz rzeczy, które mogły przydać się jej w przyszłości. Ta dwójka według Pani Bennett miała wyjątkowy potencjał, a do tego rozważała pracę związaną z wykorzystaniem przerabianych na OPCM zaklęć, stąd wybrała sobie ich do rozpoczęcia. Z ciekawości. - Bardzo dobrze, skupienie, a do tego magia niewerbalna. Reagan, refleks aurora. Doskonały wybór na obronę, panie Shaw. Po pięć punktów dla was. -skomentowała z krótkim uśmiechem, zakreślając w kółko przy ich nazwiskach drobną ilość punktów, którą mogła im dać. Przesunęła wzrokiem po dzieciakach, czekając, aż galeony przekażą im, kto jest następny. Strauss i Fitzgerald. Pamiętała umiejętności tej dwójki. - Widzę, że Panie w tej szkole uwielbiają kopać prądem. Przypadek? Pięknie rzucony czar Violetta, pięć punktów. W porządku William? - zerknęła w stronę Ślizgona po kolejnej, szybkiej notatce, jakby chciała się upewnić, że perfekcyjne porażenie prądem ze strony Krukonki nie wyśle go do skrzydła szpitalnego. Był zawodnikiem Quidditcha i z pewnością obrywał mocniej, ale spojrzenie Nessy co rusz kierowało się w jego stronę, jakby chciała mieć pewność. Na arenę weszły dwie uczennice z emblematem jej byłego domu, Panna Whitelight i Panna de Guise, jednak pomimo usilnej próby, nie była w stanie skojarzyć ich z posiadanych umiejętności. Stąd też z zainteresowaniem obserwowała każdy detal podczas rzucania przez nie czaru — od stosowanego chwytu, przez wybór zaklęcia i postawę ciała. Brew nieco jej drgnęła, bo nie spodziewała się remisu w takim stylu. Stres? Rozpraszająca muzyka, czy może oczy klasy skierowane w ich stronę? - Nic się nie stało, będziecie jeszcze miały okazję spróbować. Popatrzę na sparingi innych, a potem się wami zajmę. -powiedziała w ich stronę ze spokojem, przyglądając się chwilę ich twarzom, zanim piórem przesunęła po pergaminie, dopisując przy ich nazwiskach kilka uwag, które miała. Właściwie cieszyła się, że nie miała całej klasy poziomu Darrena, Cali czy Violetty, bo nie miałaby po co w ogóle ich uczyć. Dopiero wybuch sprawił, że spojrzała w stronę bańki, gdzie tkwił osmolony Lucas i nieco zaskoczona obrotem wydarzeń Jessica, która zdaniem Lanceley — miała znacznie pewniejsze siebie i dojrzalsze spojrzenie, niż widziała ją ostatni raz. Zaśmiała się pod nosem, odrywając od ławki, aby zrobić kilka kroków w stronę prefekta Slytherinu. - Rozumiem, że jest wcześnie i mogłeś się podekscytować różnymi rzeczami? Zdecydowanie musimy popracować u Ciebie nad kontrolą. Nie oberwałeś za mocno? Doskonały wybór Panno Smith, niewinne i utrudniające życie. - posłała w stronę dziewczyny krótki uśmiech, ceniąc jej kreatywność. Podchodząc do biurka, podała Ślizgonowi chusteczkę z torebki, aby doprowadził się do porządku i ze spokojem mógł obserwować dalsze starania swoich kolegów. Usiadła na blacie biurka, zakładając nogę na nogę i ułożyła na nich podstawkę z pergaminem, ale nadrobić informację o dwójce, która przed chwilą stanęła naprzeciw siebie. Kolejny wybuch? Uniosła wzrok znad swoich bazgrołów, a brew jej mimowolnie drgnęła. Kolejny się podekscytował? Cóż, przynajmniej Lucas nie był osamotniony. Wyjęła różdżkę, przywołując chusteczkę w stronę młodego puchona, który mimo eksplozji, wyglądał na podekscytowanego. Całe szczęście, Kanoe wybrała delikatną formę obrony. - Ładnie Yuuko, pewnie i świadomie. Pięć punktów dla Ciebie. Wiktor, dobrze się czujesz? Stań obok Sinclaira, wrócę do was później. Widzę, że obydwoje tracicie szybko kontrolę nad magią. Następnym razem wezmę więcej chusteczek. -zgarnęła rudy kosmyk włosów za ucho, gdy tylko odłożyła wypełniony notes na bok. Oparła się dłońmi o drewno, zaciskając palce na blacie. - Pamiętajcie, żebyście wybierali dobrze opanowane przez siebie czary, będą znacznie pewniejszym zagraniem w przypadku realnego starcia. Dlaczego? Ludzie nie doceniają prosty i zapominają, że pozbyć przeciwnika można się nie tylko za pomocą klasycznych metod. Element zaskoczenia, wykorzystanie rozkojarzenia — wszystko to wpłynie na waszą korzyść. Jesteście czarodziejami, to będzie dla was naturalne, jak się z tym obejdziecie. Mam na myśli atak lub reakcja obronna, tylko potrzebujemy trochę więcej praktyki. Dobrze, następni. Nie mamy niestety całego dnia, a na tym przecież nie koniec. Klasnęła w dłonie ponaglająco, krzyżując następnie ręce na klatce piersiowej. Ze skupieniem wróciła do obserwowania, ciekawa kolejnych par. Zdecydowanie te zajęcia potoczą się nieco inaczej, niż planowała.
[*]Nie musicie pisać w kolejności, chociaż całkiem ładnie to szło, ale wciąż za wolno. Super będzie, jak dacie radę pisać "parami', jeden po drugim. Termin wstępny wciąż do 18.03, 23:59. Wstawię post 19.03- nie wiem, o której, ale gdy zacznę pisać, to zablokuje temat. Do tego momentu macie czas.
Para:@Percival d'Este Pozycja: atakujący Skupienie i koncentracja:6 Siła zaklęcia:5 Użyty czar: Harena Missus
Rozmowy ucichły, kiedy do sali weszła nauczycielka wraz z nową asystent, którą okazała się być była prefekt Slytherinu, dobrze mu znana Lanceley. Kto by się spodziewał, że dziewczyna postanowi kontynuować swoją przygodę w tej szkole po skończeniu studiów, jako kandydatka na profesora. Cóż, nie życzył jej źle, ale jednak użeranie się z uczniami nie każdemu pasowało. Szybko okazało się co będzie tematem tych zajęć i Dear niezbyt ucieszył się z tego, że przyjdzie mu wystąpić przed wszystkich zebranych i stawić czoła w ulicznym pojedynku nieznanemu przeciwnikowi. Wszakże słabo wychodziły mu zazwyczaj zaklęcia ofensywne i te defensywne. Chociaż ostatnio na sprawdzianie u Bennett nawet sobie poradził. Nie wiedział od czego to zależy. Może miał jakieś spadki i wzrosty mocy magicznej, a może zwyczajnie raz miał farta, a drugi raz już nie... Kiedy przyszła jego kolej, wszedł w magiczną barierę i od razu do jego uszu dotarł hałas imitujący uliczne otoczenie. Jednak jemu nie robiło to różnicy, bo i tak w głowie miał już perspektywę kompromitacji, zawłaszcza, że czuł na swoich plecach spojrzenie @Robin Doppler, co dodatkowo go stresowało. Ale nie chciał dać po sobie poznać tego, że czuje się niepewnie, dlatego wyprostował się, przystając w odpowiedniej odległości od Gryfona, z którym przyszło mu walczyć i nie zastanawiając się zbyt wiele wypowiedział formułę zaklęcia, które miało oślepić chłopaka. Co prawda nie było to typowo ofensywne zaklęcie, jednak posłanie fali piasku w stronę Percivala zdawało się być niezbyt agresywnym atakiem, aczkolwiek dobrze rokującym dla uniemożliwienia mu wykonania ruchu w kierunku Deara.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Rudzielec potarł delikatnie kark dłonią i zamilkł, gdyż @Yuuko Kanoe, bo tak miała na imię dziewczyna, pytająca sie o Wiktora uśmiechnął się delikatnie i zsunął różdzkę na nadgarstku, by uchwyt tkwił w jego dłoni i ustawił się naprzeciw koleżanki ponownie, wziął głęboki wdech. Na chwilę spojrzał, po czym wymamrotał. - Expelliarmus!-Wypowiedział zaklęcie szybko, ale wyraźnie. Był pewny siebie, a to podstawa udanego zaklęcia. Myślał tylko o tym, że chciałby wielu osobom skopać tyłki. Wiktor celował w Yuuko ale czy jemu się uda te czarowanie w zaskoczeniu. Żeby się udało, żeby mi się udało, no błagam, niech się uda... W końcu nie po to tyle czytał, uczyła się Obrony... jednak OPCM to mimo wszystko praktyka. Teoria niewiele się da, jeśli nie będzie potrafił walczyć. A w tych czasach każdy musi umieć się bronić, prawda? No więc właśnie. Tak więc westchnął cicho z nadzieją, że się tym razem uda i spróbował posłać czerwony promień w stronę przeciwniczki.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Para:@Robin Doppler Pozycja: atakujący Skupienie i koncentracja:2 Siła zaklęcia:1 XD Użyty czar:Fallo, ale nie ma to znaczenia
Już gdy przekroczył próg bariery czuł, że zadanie będzie trudniejsze, niż można by się spodziewać po krótkim wykładzie Nessy. Muzyka dudniła przeokrutnie, aż pękały mu bębenki w uszach. Wielkie i hipnotyzujące oczy Robin były jeszcze do przejścia, ale ogromny hałas i presja zrobienia dobrego wrażenia... cóż, to podnosiło poprzeczkę bardzo wysoko. Czy uda mu się ją przeskoczyć? Miał pewien plan. Całkiem sprytny. Chciał rzucić na Ślizgonkę zaklęcie, które miało zamącić jej w głowie i tym samym pokrzyżować jej własne plany na atak na niego. Zawiodła jednak koncentracja - skupienie miał na poziomie złotej rybki. - Fallo! - zamachnął się, ale z różdżki wydobyły się raptem trzy iskry. Zaklął pod nosem, choć nawet nie dosłyszał swojego własnego głosu, bo muzyka była tak głośna i uciążliwa. Miał ogromną potrzebę wytłumaczenia się jakoś, ale przecież... jego partnerka i tak by nic nie zrozumiała w tym hałasie.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Para:@Bruno O. Tarly Pozycja: obrona Skupienie i koncentracja:2 Siła zaklęcia:4 Użyty czar: Accenure
Siedziała w ławce czekając w zasadzie sama nie wiedziała na co, bo przecież lekcja miała zacząć się za jakąś dobrą chwilę. Nie spodziewała się, że ktoś postanowi usiąść obok niej, ale kiedy zobaczyła znajomą twarz @Hunter O. L. Dear to w zasadzie wcale się tym faktem nie zdziwiła. Oczywiście od razu posłała w jego stronę szeroki uśmiech, jak to miała w zwyczaju. Miała nawet rzucić jakimś bardziej bądź mniej ambitnym komentarzem na jego słowa, ale w zasadzie nie zdążyła powiedzieć nic konstruktywnego, bo po chwili do sali weszła profesor Bennet w towarzystwie dziewczyny, której Robin niespecjalnie kojarzyła. A może jednak... Nie miała stu procentowej pewności. W końcu przez rok nie było jej w Hogwarcie, a kiedy była w nim wcześniej nie zwracała uwagi na wszystkie osoby. Niemniej, zauważyła ogólne poruszenie jakie wywołała rudowłosa dziewczyna. Kiedy więc ta zadecydowała, że należy wziąć się do roboty, posłusznie schowała swoje książki do torby i czekała na kolejne instrukcje. Uśmiechnęła się do Bruna, kiedy dzisiejsza pani profesor obwieściła, że to właśnie z nim będzie w parze podczas ćwiczeń. A potem zaśmiała się znacznie głośniej, słysząc komentarz dotyczący obserwatora. - Na Merlina, poważnie sądzisz, że pisałabym do takiego chłamu? - zapytała, naprawdę rozbawiona, bo nie wyobrażała sobie nawet tego, aby mogła marnować swój czas na Hogwardzkie plotki! Ale z drugiej strony, była ciekawa, czy w takim razie, Bruno był kolejnym, który to czytał plotki na jej temat... Obserwowała kolejne pojedynki z mniejszym, bądź większym zaangażowaniem. Jakoś odruchowo znacznie bardziej skupiła się na tym, co działo się wokół, kiedy to Hunter wszedł do niewidzialnej bańki, aby odbyć swój pojedynek. Naprawdę liczyła, że mu się uda. A potem przyszła na nią samą kolej. Trochę się tym faktem stresowała. Nie lubiła publiczny pojedynków, ale dzielnie wkroczyła na arenę. Mocniej zacisnęła dłoń na swojej różdżce, próbując odciąć się od tych wszystkich dźwięków, które ich otaczały. Bardziej widziała, niż słyszała to, co zamierzał robić jej przeciwnik. Więc widząc, że ten szykuje się do ataku, jakby odruchowo ustawiła się w pozycji typowo defensywnej. Wykonała poprawny ruch różdżką, z zamiarem rzucenia niewerbalnego zaklęcia accenure. Problem polega na tym, że no niezbyt wiele jej to wyszło... Bo popisała się równie efektowną obroną jak i Bruno atakiem... Cóż, tym razem wyszło na to, że wcale nie była tak dobra w zaklęcia, jak sadziła, ze jest.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Wyglądało na to, że Wiktorowi chyba nic nie dolegało skoro posłał jej uśmiech, ale mimo wszystko wolałaby się co do tego upewnić. Nie miała jednak ku temu większej okazji, bo chłopak niemal od razu posłał w jej kierunku Expelliarmusa. Lub próbował. Niemniej jednak Kanoe zareagowała dosyć szybko. Wystarczył jej jeden ruch ręki, aby wyczarować przed sobą w sposób niewerbalny tarczę, która miała odbić zaklęcie młodszego Puchona w jego kierunku. Chyba naprawdę bardzo dobrze sobie radziła działając pod presją sądząc po tym jak sprawnie rzucała zaklęcia. Naprawdę nie podejrzewałaby się o to.
Para:@Narcyz Bez Pozycja: atakujący Skupienie i koncentracja:6 Siła zaklęcia:6 Użyty czar:Ceruisam
Podczas lekcji mieli poćwiczyć pojedynkowanie się. Jakby Julius nie był noga w zwyczajnych zaklęciach, to teraz musiał "popisać się" swoimi umiejętnościami praktycznymi przed wszystkimi obecnymi i samą nauczycielką. Do pary został wybrany mu Narcyz, Puchon którego dość słabo kojarzył, a tym bardziej nie wiedział, czy umie posługiwać się zaklęciami lepiej od niego, ale biorąc pod uwagę fakt, iż ufał w instynkt prowadzącej zajęcia, co do doboru przeciwników, nie zniechęcił się za bardzo. Po wejściu na wyznaczone pozycje i przygotowaniu się, zaczęło się pojedynkowanie. Chłopak skupił się, by wypaść jak najlepiej i zarobić jakieś punkty dla domu. -Ceruisam- Julius był odrobinę szybszy niż jego nowy kolega, jednak na nic się to zdało. Zaklęcie, które miało rozbroić jego przeciwnika wybuchło mu w twarz, chwilę po tym, jak je rzucił. Nie było to przyjemne uczucie, nie wspominając już o zapachu, który dość dotkliwie dokuczał nozdrzom chłopaka. Pozostawało mu tylko domyślać się, jak bardzo osadził sobie twarz, włosy i ubranie.
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Na jej twarzy malowało się autentyczne zaskoczenie kiedy dowiedziała się, że na dzisiejszej lekcji zmierzą się ze sobą twarzą w twarz. Wiedziała, że praktyka jest równie ważna co teoria, ale mimo wszystko do pojedynków - tych w klasie - wolała się przygotować. Rozumiała jednak rozumowanie profesor Benett i jej nowej asystentki. Przecież nikt, kto mógłby ich w przyszłości zaatakować nie wyśle im sowy z wiadomością kiedy się to stanie i jakich zaklęć użyje. Marie miała występować jako atakująca co nie do końca jej odpowiadało gdyż właśnie tego rodzaju zaklęć nie opanowała tak dobrze jak pozostałych. Weszła do czegoś na kształt kopuły mającej chronić innych uczniów przed rzucanymi w jej środku zaklęciami. Muzyka i inne odgłosy miasta zdawały się do niej nie docierać. Całkowicie skupiła się na wykonywanym zadaniu. Jej przeciwnikiem był ślizgon. Przystąpiła do ataku. Miała tylko kilka sekund na wybór zaklęcia. Pierwsze jakie wpadło jej do głowy to Rictusempra. I właśnie tym zaklęciem zdecydowała się go zaatakować. Niestety najwidoczniej skupiła się na rzucanym czarze zbyt mocno - włożyła w zaklęcie zbyt dużo siły i iskra, która uwolniła się z końca różdżki eksplodowała jej kilka centymetrów od twarzy. Nawet nie zastanawiała się jak tragicznie teraz wygląda. Spojrzała jeszcze tylko na ślizgona - ten nawet nie miał okazji żeby popisać się swoimi umiejętnościami.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Lekcja się rozpoczęła i mogłem zobaczyć na własne oczy jak była pani prefekt ślizgoniego domu sprzed roku weszła do klasy razem z Bennett i przedstawiła się jako asystentka nauczyciela i to ona będzie dzisiejszego dnia prowadzić nasze zajęcia. Zaskoczyło mnie to, acz nie znalazłem w tym ani dobrych, ani złych cech, po prostu „niech będzie”. Nie kojarzyłem panny Lanceley z niczego oprócz właśnie swojego byłego tytułu, ciężko więc było mi rzec czego mógłbym się po niej spodziewać. Obserwowałem jej ruchy, jej mimikę i gestykulację jednocześnie wysłuchując jej wyjaśnień odnośnie lekcji. Nie bardzo podobało mi się jej podejście odnośnie mundurków, ale hej, ona tu rządziła przez najbliższą godzinę, może sobie tak zażyczyć i nie możemy jako uczniowie z tym nic zrobić, nawet jeśli różnica wiekowa była naprawdę minimalna. Wyznaczywszy pary, zbliżyłem się do swojej i ustawiając się razem w kolejce. Brooks oczywiście znałem, graliśmy razem w drużynie, choć mnie w niej było zdecydowanie mniej niż jej. Przeczekaliśmy razem ten czas, który dzielił nas od wejścia do areny i tam też się zaczęło. Oboje wyjęliśmy różdżki i na znak, mieliśmy zareagować. W głowie miałem już zaklęcie, którym chciałem uraczyć krukonkę, dlatego też od razu gdy do moich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk, wypowiedziałem spokojnie, lecz szybko: - Concino. – Wymawiając inkantację, nie mogłem się powstrzymać od włoskiego akcentu, z którym niewyobrażalnie mocno kojarzyło mi się to zaklęcie. Działanie również do niego pasowało, więc strzelałem, że to właśnie jakiś temperamentny Włoch jest twórcą Concino. Zaklęcie wystrzeliło z jego różdżki jak z bicza, ja zaś liczyłem, że jednak Brooks nie uda się obronić. Byłem ciekawy czy śpiewa chociaż w połowie tak dobrze, jak lata na miotle.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Para:@Hunter O. L. Dear Pozycja: broniący Skupienie i koncentracja:5 Siła zaklęcia:5 Użyty czar: Accenure
Nie kojarzył dziewczyny, która weszła do klasy, a każdy obrócił się z zadziwieniem w oczach, jakby zobaczyli ducha. Może duchem nie była, lecz na pewno wedle nich, nie była tutaj spodziewaną osobą. Z szeptów, które Percy usłyszał, była to była prefekt Slytherinu, która skończyła szkołę rok temu. Szybko się zaś okazało, że przyszła tutaj nie odrabiać zaległe zajęcia, a przeprowadzić tę lekcję jako asystent nauczyciela zaklęć. Dla gryfona taki obrót spraw wydawał się okej, zawsze nowe osoby w kadrze wprowadzały jakiś powiew świeżości. Szybko zostały też ustalone zasady i Percival miał ochotę już wyjść, kiedy zostało rzucone, że trzeba chodzić w tych cholernych mundurkach. Chociaż po tak młodej osobie spodziewał się jakiejś bardziej liberalnej co do tej zasady osoby, acz najwidoczniej się przeliczył. Westchnąwszy pod nosem, wysłuchał dalszego wykładu panny Lanceley. Gdy przyszło im znaleźć swoją parę i poczekać w kolejce na swoją turę w arenie, Percy nie wykazywał się żadnym stresem czy niepokojem, raczej czuć od niego było pełne wyluzowanie. Tak też było wchodząc do środka i to chyba zawiniło. Nie był tak szybki jak przeciwnik, to jemu przypadł atak. d’Este nie zastanawiał się, zrobił ruch nadgarstkiem niedawno tak często trenowany pod okiem Felinusa i wypowiedział inkantację: - Accenure. – Wyczarował mur wokół siebie, o który obił się piasek nie czyniąc żadnej szkody chłopakowi. Uśmiechnął się pod nosem, pierwszy raz w praktyce używając tego zaklęcia, w duchu czując też dumę z tego, że nie wyłożył się na swojej pierwszej takiej „próbie” umiejętności od czasów, gdy razem z Felkiem po godzinach uczyli się (a raczej puchon jego) najróżniejszych zaklęć.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Para:@Shawn A. McKellen II Pozycja: obrońca Skupienie i koncentracja:4 Siła zaklęcia:3 Użyty czar: Accenure
A więc zaczęli. W klasie pojawiła się Bennet w towarzystwie nowej asystentki, którą kojarzyła ze szkolnych korytarzy. Była pani prefekt najwyraźniej stęskniła się za szkolnymi murami, gdyż obrała ścieżkę zawodową daleką od tej, z której słynęła jej rodzina i postanowiła najwyraźniej zamienić instrumenty muzyczne na różdżkę i podręczniki z zaklęciami. Krukonka stała oparta o ścianę z rękami założonymi na piersi i przyglądała się z uwagą kolejnym osobom wchodzącym do podziemnego kręgu. Radzili sobie zaskakująco dobrze. Co się zaś tyczy samej Brooks, to nie robiła sobie najmniejszych nadziei, że wyjdzie z tego starcia obronną ręką. Jeżeli chodziło o zaklęcia lecznicze czy użytkowe, to radziła sobie lepiej niż przyzwoicie. Kiedy jednak w grę wchodził pojedynek z drugą osobą, jej różdżka nagle zapominała, że jest czymś więcej, niż tylko patykiem. I tak było i tym razem. Krukonka w towarzystwie kolegi ze szkolnej drużyny, przekroczyła barierę, wewnątrz której rozbrzmiewała kakofonia dźwięków, irytujących i bolesnych dla zmysłów. Dziewczyna ukłoniła się nisko i przygotowała się do obrony, gdyż Shawn zareagował szybciej niż ona.
- Accenure – inkantowała, kręcąc różdżką, a przed nią pojawił się niewidzialny mur ochronny. Niestety, zaklęcie ofensywne Shawna przebiło się przez niego, choć sam mur nieco złagodził działanie concino.
-Uuu, nieźle Shawnik – powiedziała, zaciągając w rytm ostatnio słuchanej piosenki. Jeżeli Krukon liczył na jakiś wspaniały wokalny występ, to niestety musiał się rozczarować, gdyż Brooks śpiewać nie potrafiła.
Zaskoczona była ich współpracą i względnym spokojem w klasie, bez burdów i z wzajemnym szacunkiem, co Nessie odpowiadało. Przez ułamek sekundy grymas uśmiechu pojawił się na jej buzi, gdy kolejne rzeczy zakreślała w swoich notatkach, a do bariery weszła kolejna dwójka. Hunter i Percival, o których potencjale i umiejętnościach niewiele wiedziała, stąd szczególne zainteresowanie pojawiło się w jej spojrzeniu. - Oślepienie jest niezwykle skuteczne, pięć punktów Hunter. Nie jest to złożony czar, ale jego potencjał i sposób działa, a przede wszystkim właśnie niski poziom trudności sprawi, że może nie raz uratować wam skórę. Percival, tak? Bardzo dobry czas reakcji i doskonała gestykulacja, pięć punktów również dla Ciebie. Skomentowała ich z pochwałą, przez chwilę zawieszając spojrzenie na centralnej części klasy, zanim ich remis oznaczyła za pomocą pióra na pergaminie. Cieszyła się, że pamiętali o tym, że te banalne i na pozór mało ciekawe zaklęcia, również miały swój potencjał. Korzystając z ekscytacji, do kręgu teoretycznie wszedł Krawczyk, który już miał swoją kolej, na co westchnęła z odrobiną rozczarowania, blokując jego czar, zanim w ogóle zdołał polecieć w stronę Kanoe. - Czy ja nie wyraziłam się jasno, że mamy jedną rundę? Nie wiem, dlaczego atakujesz swoją koleżankę bez polecenia, ale za brak umiejętności słuchania i niewykonanie polecenia, tracisz dziesięć punktów. Skup się na lekcji. Następni. Machnęła ręką, wyganiając go gdzieś na bok ostentacyjnie i chowając różdżkę. Miała nadzieję, że ten czas wykorzysta następna para na wejście do środka. Ruchem głowy zgarnęła włosy na plecy, zaciskając usta w oczekiwaniu. Cóż, nigdy nie mówili, że praca z taką ilością uczniów jest łatwa i nie wymaga cierpliwości. Prefekt gryfonów mierzył się Panną Doppler, która widocznie rozkojarzyła go przy akompaniamencie jakiegoś brytyjskiego hymnu, który akurat poleciał z gramofonu. - Nie róbcie takiej miny, następnym razem pójdzie wam lepiej. W szkole zwykle praktykujemy czary w ciszy, co ma wpływ na waszą umiejętność koncentracji podczas nagłych sytuacji, gdzie macie do czynienia z czymś głośniejszym, niż własny oddech. Starali się. Było widać po ich twarz, że czynniki zewnętrzne nie były korzystne i nie miała im tego za złe. Przynajmniej kontrolowali magię na tyle, aby ta nie eksplodowała... Skoro o tym mowa, dopiero teraz dotarło jej uszu zaklęcie Juliusa, które zdecydowanie rozniosło się echem oraz zapachem spalenizny po sali. - O tym mówiłam. W porządku, Panie Rauch? Większa samokontrola, a na pewno poradzisz sobie lepiej następnym razem.- wzruszyła ramionami, podchodząc do biurka i sięgając z niego puste już opakowanie po chusteczkach.- Jakbym wiedziała, że tak was to pobudzi, przyniosłabym więcej. No nic, doprowadź się do porządku. Ah.. Czy obrona murem to jakaś nowa moda w tej szkole? Skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc kolejno po uczniach z odrobiną wyzwania na twarzy, bo miała wrażenie, że niewiele wykorzystywali swojej wiedzy i kreatywności w tych pojedynkach. Odrobina złośliwości miała wzbudzić trochę motywacji, zachęcić szare komórki do działania. Gdy jasnowłosa Puchonka wywołała kolejną eksplozję, westchnęła. - Doceniam wybór czaru, Panno Moreau. Przechadzała się dookoła bariery, obserwując dwójkę krukonów — McKellena oraz Brooks, której żywiołowa reputacja była jej dobrze znana. Ciekawy dobór zaklęcia przez atakującego sprawił, że przystanęła, dopisując kropkę przy jego nazwisku, natomiast kolejny mur sprawił, że wywróciła z bezsilnością oczyma. - Pięć punktów dla Ciebie Shawn, to dobry sposób na uniemożliwienie poprawnej inkantacji. Julia nie było tak źle, w końcu jakiś mur powstał i gratuluję pamięci o manierach. Gdy wszyscy skończyli, przystanęła, rozglądając się dookoła, czy to aby na pewno wszyscy. Westchnęła na ilość dzieciaków niezdolnych do pojedynku, pozwalając im posiedzieć w rogu do końca lekcji. Odłożyła notes, łapiąc za magiczny patyk. - Jestem całkiem pozytywnie zaskoczona. Przejdźmy dalej. Zasady będą podobne, ale zmieńmy wam pary oraz prawdopodobnie rolę. Tym razem jednak chciałabym, żebyście spróbowali rzucić poza zaklęciami broniącymi oraz atakującymi, także rozbrojenie. Każdy z was zna czar na wytrącenie różdżki z dłoni przeciwnika, mam nadzieję? To było na samym początku waszej edukacji. - przerwała na chwilę, łapiąc swojego galeona i w milczeniu, korzystając z magii niewerbalnej, rzuciła czar. Zaraz też powiększyła barierę, dając im więcej miejsca i zostawiając wąski prostokąt jedynie pod oknem, zmniejszając stojące tam ławki.- Tym razem jednak... Pani Profesor Bennett rzuci czar iluzji, przez który będzie wam się zdawało, że znajdujecie się na jednej z uliczek Londynu z innymi czarodziejami. Nie musicie się martwić, gdyby cokolwiek szło wam źle, jestem obok. Napijcie się, pomyślcie. Macie pięć minut przerwy, zanim zaczniemy, a w tym czasie ja poproszę naszą eksplodującą ferajnę ze sobą. Machnęła ręką, wzywając tym samym Lucasa, Marie, Wiktora i Juliusa. Z szafy przywołała cztery magiczne manekiny z różdżkami, ożywiając je z pomocą odpowiedniego zaklęcia i tym samym wskazując, na czym będą ćwiczyć. - Wasza koncentracja nie była najlepsza podczas tych zajęć, zbyt łatwo daliście ponieść się emocjom, przez co ekscytacja lub brak pewności siebie zdominowały wasze umiejętności. Manekin wykona w waszym kierunku serię zaklęć — każdy inną. Waszym zadaniem jest obronić się przed tym i w odpowiedniej chwili zaatakować tak, aby go rozbroić. Gdybyście potrzebowali pomocy, jestem do waszej dyspozycji. Kolejno podeszła do każdego z ich przeciwników, uruchamiając odpowiedni schemat, chociaż i ta grupa dostała pięć minut przerwy, żeby mogła rozpocząć zabawę pozostałym. - Bawcie się dobrze.
POJEDYNKI [*]Jeśli dobrałam was w pary o tej samej pozycji z etapu pierwszego (obrońca + obrońca) - rzucacie kostką k6 o to, kto pierwszy atakuje — jak poprzednio, niższy wynik. Jeśli natomiast jesteście z przeciwnych zadań, zamieniacie się po prostu i tym razem broniący w pierwszym etapie rozpoczyna kolejkę.
Koncentracja:
Rzucacie kostką k100 na koncentrację: 1-44 - Jesteście rozproszeni, macie - 1 do następnego wyniku. 45-65 - Raz bywa lepiej, raz gorzej, ale się staracie. Trafiliście w iluzję, ale przeciwnik tego nie zauważył. 66-100 - Nie ma dla was znaczenia hałas, tłum czy sklepowe witryny. Skupiacie się na zadaniu, macie +1 do następnej kostki. Tego nie wolno wam przerzucać.
Atak:
Atak: Rzucacie 3 kostkami k6, które do siebie dodajecie. Jeśli suma będzie wyższa bądź równa progowi, atak jest skuteczny.
2-4 - Zaklęcie rozpływa się w powietrzu przed dotarciem do celu, daje waszemu przeciwnikowi szansę na atak i rozbrojenie was. 5-8 - Nie wyszło wam, ale działaliście szybko i dzięki temu podejmujecie próbę jeszcze raz. Rzuć kostką i dostosuj się do wyniku. Jeśli znów trafisz na ten przedział, atak ledwo draśnie przeciwnika i jesteście łatwym celem. 9-13 - Atak dociera, chociaż nie włożyliście w niego całej mocy i trafiacie bardziej od lewej lub prawej strony, niż bezpośrednio. 14-18 - Bezbłędnie, skuteczny atak na przeciwnika. Umożliwia on rzucenie wam zaklęcia rozbrajającego do wyeliminowania przeciwnika.
Obrona:
Obrona: Rzucacie 3 kostkami k6, które do siebie dodajecie. Jeśli suma będzie wyższa bądź równa progowi, atak jest skuteczny. 2-4 - Zaklęcie rozpływa się w powietrzu i nie możesz się obronić. Wasz przeciwnik rozbraja was automatycznie, jeśli ma sumę kostek wyższą niż 8. 5-8 - Nie wyszło wam, ale działaliście szybko i dzięki temu podejmujecie próbę jeszcze raz. Rzuć kostkami i dostosuj się do wyniku. Jeśli znów trafisz na ten przedział, obrona przepuści część ataku i odczuwacie skutki zaklęcia. 9-13 - Obrona jest skuteczna, chociaż nie włożyliście w nią całej mocy. Tylko jeśli atakujący ma sumę kostek 14, przez nią przechodzi. 14-18 - Bezbłędnie, skuteczna obrona i szybki refleks, co pozwala na dodatkowy rzut kostkami, dzięki którym Ty atakujesz przeciwnika. Umożliwia on rzucenie wam zaklęcia rozbrajającego do wyeliminowania przeciwnika.
[*]Jeśli atak i obrona są bezbłędne — wasze zaklęcia się niwelują, nie ma zwycięzcy. Zamieniacie się rolami i piszecie po jeszcze jednym poście, powtarzając rzuty i odgrywając pojedynek zgodnie z nimi, próbujecie dalej wygrać. [*]Każdemu w II etapie pojedynku przysługuje 1 przerzut dowolnej kostki poza tą, o której wspomniałam — że nie wolno. Dobrze go wykorzystajcie.
Każdy z was rzuca 2 kostki k6. 1-3 - Trafiasz na manekina 1, który rzuca w Ciebie zaklęciem Ceruisam. 4-6 - Trafiasz na manekina 2, który rzuca w Ciebie zaklęciem Locomotor Wibbly. 7-9 - Trafiasz na manekina 3, który rzuca w Ciebie zaklęciem Clamor. 10-12 - Trafiasz na manekina 4, który rzuca w Ciebie zaklęciem Orbis.
Kontrola Magii:
Rzucasz kostką k100 na kontrolę magii. 1-50 - Masz -1 do następnej kostki K6 (jak rzucisz jeden, kostka nie ma znaczenia) 51-100 - Masz +1 do następnej kostki k6 (jak rzucisz 6, kostka nie ma znaczenia) Tego nie wolno przerzucać.
Rzucacie następnie dwiema kolejnymi kostkami k6.
Kostka1:
Jeśli wynik jest parzysty, nie udaje się wam obronić przed atakiem i Nessa zdejmuje z was zaklęcie, dając następną szansę. Jeśli wynik jest nieparzysty, bronicie się przed atakiem manekina i przystępujecie do ataku.
Kostka 2:
1,2,4,5 - rzucone przez was zaklęcie działa i rozbraja przeciwnika. 3,6 - niestety, nie udało się wam pokonać manekina, nie mogliście się skoncentrować na rzucanym zaklęciu.
[*]Nie ma kolejności, piszcie, jak chcecie - byle trzymać się pozycji atakujący->obrońca. [*]Wstępny termin końca zajęć to 26.03 do 23:59, ale jeśli pójdzie wam sprawniej, nie ma problemu. Kto nie da reakcji do tego terminu, jego strata (w razie spóźnień, zapraszam priv) [*]Dam jeszcze post z pracą domową.