W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Prawdę mówiąc, Cherry niezbyt lubiła lekcje Obrony Przed Czarną Magią. Niesamowicie peszyło ją uczęszczanie na zajęcia prowadzone przez dyrektorkę - nie mogła się do tego przyzwyczaić. Ilekroć na Bennett wpadała, to zaraz się plątała i gubiła we własnych myślach, bo jednak trochę inaczej patrzyła na nauczyciela, a na dyrektora. Zdawało jej się, że to wywiera dodatkową presję, a Wiśnia wcale się na tych lekcjach nie popisywała. Nie była szczególnie zdolną czarownicą, nad czym jej matka zawsze bez skrupułów ubolewała; przynajmniej z miotłą sobie radziła, co ratowało ją w oczach ojca. I to na miotle jej zależało. Wiśnia nie potrafiła posiąść się z radości, która towarzyszyła jej od momentu podjęcia się pracy w Muzeum Quidditcha - nieistotne, że nie wzięto jej pod uwagę na stanowisko przewodnika, jej jak najbardziej pasowało rozpoczęcie od małych kroczków; mogła sprzedawać bilety! Samo to wydawało jej się fenomenalne. Zajarała się tak mocno, że nawet kiedy miała przerwę pomiędzy lekcjami, to siedziała z nosem w książce Jak spaść z miotły, traktującej o niebywale ryzykownych akrobacjach powietrznych. Nic dziwnego, że zjawiła się w sali tuż przed rozpoczęciem zajęć; wciągnęła się w lekturę i zapomniała o całym świecie. W końcu weszła do pomieszczenia, pomrukując "dzień dobry", chociaż dyrektorki jeszcze tu nie było. Znalazła wolne miejsce, usiadła i wyjęła różdżkę, doczytując o zmodyfikowanym Zwisie Leniwca.
Autor
Wiadomość
Cassian H. Beaumont
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
Cassian zawsze poddawał w wątpliwość zasadność jego przynależności do domu lwa. Nie wydawało mu się by odznaczał się jakąkolwiek szczególną, inną od tej standardowej, odwagą. Brawurowy też nie był za specjalnie, raczej wolał polegać na chłodnej kalkulacji – tak aby osiągnąć to co sobie początkowo zamierzył. Nie wydawało mu się też, aby jakkolwiek odznaczał się tak sławetną bezsensowną bohaterskością, którą z dumą inne domy określały właśnie gryfonów. Z drugiej zaś strony nie wpasowywał się też specjalnie w jakikolwiek inny dom, będąc przy tym zlepkiem zaledwie pojedynczych cech niźli doskonałym przykładem. Może trafił z braku laku właśnie do domu Gryffindora ze względu na przeważające przesłanki ku tym cechom. Przesłanki, które miały i powinny przekształcić się w coś więcej, ale nigdy ich to nie spotkało.
Młody Beaumont nie wiedział jak właściwie powinien dziękować Fillinowi za pomoc. Ukierunkował go w dobrym kierunku, pomógł zrozumieć i działać. Nie wiedział, że będzie miał szansę się mu jeszcze odwdzięczyć... Bo kiedy tylko bogin zorientował się co jest właściwie grane, przekształcił się w ciągu kilku krótkich chwil w atrakcyjną, jak mniemał Cassian, kobietę. Personę, która napawała ślizgona lękiem i przerażeniem, a sam gryfon teraz musiał działać. Wybałuszył oczy nie do końca wierząc temu co się właśnie przed nim odbywało. W żadnym wypadku nie zamierzał osądzać chłopaka ze względu na jego strach. Z resztą, gdyby tak zrobił, jak mógłby mu spojrzeć w oczy po tym, gdy sam zwijał się w embrion przed przepaścią. - O Merlinie... - Wymamrotał przecierając oczy ze zdumienia. Jego ręka zacisnęła się mocniej drewnianej różdżce.
On teraz nie mógł mu pomóc. Przynajmniej nie rzucając zaklęcia. Mógł pomyśleć... Trzeźwiej niż on. I mimo, że emocje nadal zdawały się wywierać jakiś wewnętrzny nacisk na niego, to odczuwał różnicę w tym co zdawało się w nim kotłować jeszcze kilka minut wcześniej. Pomysły wpadały mu do głowy, a ten wyrzucał je z zawrotną prędkością, starając się jakkolwiek pomóc, nie wiedząc przy tym czy jedynie bardziej mu nie utrudnia przy tym zadania. - Ech... Nie wiem... Może... - Urywał delikatnie się stresując. Dało się słyszeć jego urywane oddechy i wyrywające się z ust słowa, bez większego ładu i składu. - Zamień ją może w mumię? Albo w królową brytyjską! Albo w Mary Poppins! - Każdy pomysł był lepszy od poprzedniego. Oczywiście mówiąc cynicznie. Niemniej jednak wewnątrz chłopak liczył, że jakkolwiek pomoże to ukierunkować tok rozumowania chłopaka.
Póki co też nie zauważyłem w Cassianie szczególnie brawurowych cech Gryffindoru, szczególnie, że moim przyjacielem była jedna z najbardziej Gryfońskich postaci w całym Hogwarcie, który nawet w obliczu bólu i strachu kozaczył jak niewiadomo kto. Jednak cóż mogę oceniać, sam również nie uważałem się za kompletnego Ślizgona, a nawet jeśli to bardziej kiedyś niż obecnie. Szczególnie, że w tej w chwili wykazałem się niemalże puchońską pomocą i gryfońską chęcią walki, chociaż tak naprawdę wcale nie miałem na to ochoty. Chciałem uciec jak najszybciej i nie wiem co mnie skłoniło do tego, żeby nie zostawiać do Beaumonta samego sobie. Szczególnie, że właśnie bogin zmienił kierunek i teraz próbował wykryć mój największy strach, który był... cóż dość banalny, ale równocześnie skomplikowany. I jest to raczej coś co dla wielu mężczyzn zamieniłoby się w największe pragnienie, a nie strach. Uciekam w popłochu gdzieś za ławki, siadam za nimi i oddycham kilka razy odpychając od siebie nieprzyjemne spojrzenia. Zakrywam dłońmi oczy, licząc bez sensu, jakbym mógł zaliczyć strach. Gdzieś dalej to teraz Cassian próbuje dawać mi takie same rady jak ja jemu kilka minut temu. Gdybym nie był zbyt skupiony na wili krzyknąłbym poirytowany, że wiem co robić, chociaż wcale to tak nie wygląda. Słucham pomysłów na to jak mógłbym zamienić potwora, równocześnie patrząc na stojącego w pewnym oddaleniu Gryfona. W końcu wśród jego fatalnych pomysłów przychodzi mi do głowy co innego. - Riddikulus! - krzyczę nagle podnosząc się na nogi i celując z werwą w stronę wili. Stroje jej przemieniają się w takie jakie miał Cassian, jej włosy również są takie i nagle z przerażeniem ucieka przed podłogą, jakby widziała tam przepaść. Wila kopia Cassiana jeszcze chwilę tańczy po podłodze kiedy kolejnym Riddikulus zmuszam ją do ponownego zamknięcia w kufrze. Dysząc ciężko zerkam na Gryfona pytająco chcąc zapytać czy wszystko w porządku.
Cassian uważnie obserwował każdy ruch Fillina jakby spodziewał się po nim, że w pewnym momencie wyciągnie swój as z rękawa i wręcz w brawurowy sposób pośle go w diabły. Niemniej widział chłopaka, który sam bił się ze swoimi myślami szukając potencjalnej pułapki na kreaturę, szukając odpowiedzi co przyniesie zamierzony skutek i chociaż gryfon raz po raz rzucał co mniej bądź co bardziej nieporadne komentarze tak żaden z nich ewidentnie nie trafiał wprost do Fillina.
Ze strapioną miną starał się podejść w jego kierunku, szukając możliwości by wesprzeć go bardziej niźli durnymi okrzykami, ale to właśnie w tym momencie chłopak posłał boginowi zaklęcie, które miało poskutkować przemienieniem istoty w coś zabawnego... Niewiele więcej potrzeba było mu by jakkolwiek połączyć fakty widząc samego siebie wijącego się w katatonii koszmaru, jakim był lęk wysokości. Zmarszczył mocniej czoło, a jego wzrok przybrał chłodny, obojętny wyraz. Kompletnie nie wiedział co powinien teraz powiedzieć ani jak zareagować. Usta zsunął w wąską linię i posłał chłopakowi ostrożne spojrzenie. Machnął jedynie głową na potwierdzenie, że wszystko jest w porządku - jedno, krótkie i niepewne skinienie głową.
Powoli zbierając resztki jestestwa z ziemi i całego dobytku, z którym to przyszedł zaczął kierować się w kierunku drzwi wejściowych do sali, by nagle... Odwrócić się w kierunku ślizgona. Na twarzy malowało mu się wiele pytań, ale jedno wybrzmiewało głośniej niźli inne. - Dlaczego akurat we mnie? - Powiedział, pozostawiając resztę zdania w domyśle.
Nie oczekiwał elaboratu, ale wewnętrznie... po prostu potrzebował wiedzieć. Nie chciał być dla nikogo tematem do żartów, a po trosze... Tak mu się wydawało. Z drugiej zaś strony głośno w nim wybrzmiewało pytanie, czy aby na pewno powinien przejmować się zdaniem chłopaka, którego dopiero co poznał.
Po chwili w końcu wszystko ucichło. Bogin z dziwnym odgłosem zamknął się w skrzyni. Ja oddychałem głęboko, naprawdę w szoku, że mój bogin od czerwca zmienił swoją postać, chociaż może nie powinienem być aż tak zdziwiony? Po tym co się wydarzyło, chociaż nie do końca wszystko pamiętam dzięki uprzejmości lekarzy z Munga? Próbuję wytrząsnąć z siebie stres. Kręcę parę razy głową, jakby to mogło pomóc, oddycham kilka razy spokojniej. I co najważniejsze dotykam swoich loków. Badam głowę by sprawdzić czy wszystko jest na miejscu, jakby najważniejsza była moja schludna fryzura, a nie fakt, że właśnie zmierzyliśmy się ze swoim największym lękiem, jeden dość klasyczny, drugi groteskowy. - No cóż, mogło pójść gorzej - mówię kiedy opuszczam ręce, może mówię o naszej walce, a może właściwie o stanie moich loków po niej. W każdym razie chowam różdżkę do kieszeni, wychodzę zza ławki i kieruję się w stronę wyjścia. - Nie wiem, chyba trzeba komuś o tym powiedzieć, czy coś... - trochę jęczę na ten pomysł, bo nie za bardzo lubię dzielić się czymkolwiek z radą pedagogiczną, ale co będzie jak przyjdzie tu kolejny przestraszony Gryfon i żaden mężny Ślizgon nie przyjdzie na ratunek. Patrzę jak Cassian wyraźnie jest czym zafrasowany, więc unoszę do góry brwi pytająco. W zasadzie nie wiem co na to powiedzieć, był to impuls, który mnie rozbawił bardziej niż jego pomysły. - Bo to mnie rozbawiło - mówię i wzruszam ramionami, to była szczera prawda i tak zadziałał mój umysł. - Nikomu nie powiem, spokojnie, tylko ty też nie mów nikomu o tym, że najwyraźniej boję się jakiś seksi lasek - dodaję klepiąc młodszego Gryfona po ramieniu i kiwając na pożegnanie, by skierować się do swoich lochów.
Nastawienie względem przedmiotu: 7 - nie jest to najważniejszy przedmiot dla Bruno, ale bardzo lubi w nim aspekt praktyczny. Zdecydowanie zaklęcia i mechanizmy obrony można wykorzystywać w życiu, co przyciąga uwagę Gryfona. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Raczej (oby) nie.
Rzadko kiedy był jedną z pierwszych osób pojawiających się w sali lekcyjnej. Ale... komnata do zajęć z Obrony Przed Czarną Magią była na pierwszym piętrze, więc daleko nie miał. Tym bardziej, że wracał właśnie z Hogsmeade. Schody wręcz same zawiozły go na odpowiedni korytarz, obkręcając się akurat w tę w stronę, w którą potrzebował. Nowość. Gdy wszedł do pomieszczenia - nieco się zdziwił. Nie było jeszcze prawie nikogo, włączając w to prowadzącą. Trochę go to zaniepokoiło i aż spojrzał na swój analogowy, stary zegarek, by upewnić się, że nie pomylił godzin. Wszystko wskazywało na to, że jednak był o właściwym czasie i to we właściwym miejscu, więc... pozostawało czekać. Strasznie tego nie lubił, ale czy miał wyjście? Otóż nie. Usiadł mniej więcej po środku, automatycznie wybierając lewy rząd. Rozsiadł się w ławce, podkasał rękawy lnianej koszuli i położył różdżkę na ławce przed sobą, o mały włos nie zrzucając jej na ziemię. Kompletnie nie wiedział, czego się spodziewać, ale liczył, że po raz kolejny profesor Bennett postawi na praktykę. Teoria była zbyt nudna.
______ Można się dosiadać, zapraszam!
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Nastawienie względem przedmiotu: 7 Lubię porzucać czary, ale to nie transmu. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? No nie.
- Musisz mi ponieść torbę, takie są zasady - mówię do @Cali Reagan, zakładając jej na ramię moją torbę i próbując utrzymać ją na wątłej ręce dziewczyny, tuż po krótkim pocałunku na powitanie. Ta jednak wcale nie jest chętna na noszenie za mnie rzeczy w ramach zalotów, więc po krótkiej, ale na pewno zaciekłej, walce, sam w końcu idę ze swoim bagażem na ramieniu. Kiedy zbliżała się lekcja OPCM dość naturalnie idę od razu do Californii, by poczekać na nią przed wejściem do szkoły. Ponieważ obecnie obydwoje już mieszkaliśmy poza zamkiem, nie musiałem złazić do lochów i było nam znacznie wygodniej spotykać się na lekcje. Po drodze gdzieś rozłączyłem się z Boydem, który albo nie pójdzie, bo wciąż uważa, że jego czarowanie to strata czasu, ma ciekawsze rzeczy do roboty bądź po prostu planuje się spóźnić. Dlatego drogę do klasy spędzam na przekomarzaniu się z Cali. W międzyczasie też narzekam na wczesną porę zajęć, kiedy wchodzimy do środka i rozglądamy się po pustej klasie. No prawie, Bruno Tarly stał już z zegarkiem w ręku, jakby wyczekiwał z niecierpliwością na jej początek. Kiwam głową na przywitanie Gryfona i kieruję się z Cali do ławek pod oknem, pod którym czekam aż ona usiądzie, a potem sam staję obok, by klepnąć na jednym krześle, drugie zaś, jakieś ze środkowego rzędu, przyciągnąć swoją stopą bliżej i rozłożyć na nim nogi. Zaś głowę kładę bez krępacji na kolanach Cali. - Pójdę na drzemkę i obudzisz mnie jak ktoś przyjdzie? Albo nie budź, może nikt się nie zorientuje - mówię i przymykam oczy na znajomych nóżkach. - I nie psuj mi włosów, tylko głaszcz delikatnie - kontynuuję swoje wymagania dotyczące porannej drzemki w sali.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU: 7, zaklęcia i opcm to jedyne rzeczy, które mu się jako tako udają, więc z większym entuzjazmem do nich podchodzi. CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM? On z niczym nie wiąże przyszłości.
Bennet przerażała go swoim podejściem do życia, które było dla niego czymś monstrualnym. Żeby mieć siłę na tyle rzeczy jednocześnie i jeszcze cisnąć kolejne projekty. Nie wiedział co za potwór drzemał w ciele profesorki, jednak nie było to coś, co by go odstraszało od zajęć z nią. Zresztą średnio tak opuszczać jej zajęcia, wydawało mu się, że kto jak kto, ale ona bywała pamiętliwa i nawet jeśli było się tylko kroplą w morzu innych uczniów tej placówki, ona i tak zauważy jego nieobecność. Dlatego też w końcu zebrał się w sobie, żeby wstać z łóżka i ogarnąć się jeszcze przed zajęciami. Nie ryzykował, wolał ubrać się w znienawidzony przez siebie mundurek, żeby tylko nie stracić punktów dla domu, który i tak cierpiał. Bardzo cierpiał, nawet śmieszki wizzbookowe na Obserwatorze nabijały się z tego jak bardzo Gryfoni podupadli w tym roku. Jeszcze rok temu cała tabela wyglądała dosłownie na odwrót. Widocznie Puchoni nie byli tacy badziewni, jacy się wydawali, potrzebowali po prostu mocnego argumentu w postaci Perpetui, żeby ruszyli przed siebie jak kawaleria i dała z siebie wszystko tylko dla uroczego uśmieszku pani profesor. Lecz nie o tym, teraz trzeba było się spieszyć na zajęcia. Percy nie chcąc być tym spóźnionym, wybiegł z dormitorium z torbą przerzuconą przez ramię i zbiegł po schodach aż na pierwsze piętro, gdzie była klasa obrony przed czarną magią. Ciekaw był o czym się tym razem dowiedzą.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Nastawienie względem przedmiotu: 10 Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? no chce zostać łamaczem klątw
Ósma, kurwa, rano. To była tak nieludzka pora, że gdyby nie fakt, iż to była dosyć istotna lekcja, z punktu widzenia jej przyszłości, to zdecydowanie by na nią nie zapierdalała. Szereg mentalnych przekleństw przerwał @Fillin Ó Cealláchain, czekający na nią przed wejściem do szkoły, na widok którego uśmiechnęła się szeroko. Po krótkim, bardzo przyjacielskim przywitaniu, ruszyli w kierunku sali i już sięgała ręką do włosów, żeby je związać w luźnego koka (o czym zapomniała przed prędkim wyjściem z domu), kiedy chłopak bezpardonowo zarzucił jej na ramię swoją torbę, pod której naporem lekko się ugięła. - Chyba cię pojebało - uprzejmie zwróciła mu uwagę, chwilę później przekazując tobołek Ślizgona w jego dłonie, uprzednio okazując swoje jawne niezadowolenie - że próbuje robić z niej tragarza i że w ogóle to skandal, iż lekcje zaczynały się o tak niebotycznie wczesnej porze. Gdy dotarli do klasy, w środku był tylko jeden random, o obecności którego szybko zapomniała, nie kwapiąc się nawet z jakimiś przywitaniami. Oklapła zmęczona na krześle (nie wiedziała co było gorsze, poranny przemarsz z Hogsmeade do zamku czy wizja długiego dnia pełnego zajęć) i oparła głowę o ścianę, z opóźnieniem rejestrując, że Fillin kładzie jej głowę na kolanach i wypierdala z listą żądań. - No to śpij słodko, aniołku - posłała mu niewinny uśmiech i przez chwilę droczyła się z nim, dynamicznie poruszając kolanami na zmianę, z rozbawieniem obserwując jak jego głowa zabawnie podskakuje w rytm jakiejś skocznej muzyki, którą wczoraj usłyszała w sklepie. - Oj, pardon, nie słyszałam co mówiłeś o tych włosach. Że mam ci je poprawić?? - i nie czekając na jego reakcję, beztrosko przeczesała mu loki, kompletnie nie przejmując się, że robi coś zupełnie odwrotnego od tego, o co ją prosił. Przyjrzała mu się z teatralnym skupieniem, by po kilku sekundach stwierdzić, że teraz w końcu wygląda jak człowiek.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU: 6, sam przedmiot uważa za przydatny, ale sam jest w nim lamusem, więc nie ma jakiejś wielkiej ekscytacji. CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM? Na 99% nie.
Kolejna jedna z popularniejszych lekcji, w których ja byłem totalną porażką, zaś mój brat był zdecydowanie lepszy, jednym z lepszych w swoim mniemaniu. Ciężko mi było się z nim równać, skąd więc moja chęć uczestniczenia w coraz to większej ilości tego typu zajęć? A tak o, bez absolutnego powodu. Ostatnio całkowicie zanikła we mnie chęć tworzenia scenariuszy i własnych pomysłów na scenki aktorskie, wydawałoby się, że szukałem czegoś, co by mnie na chwilę od tego odciągnęło, bym mógł w przyszłości wrócić z zdwojoną siłą. Z takim też nastawieniem zarzuciłem torbę zza ramię i wyszedłem z dormitorium, w którym było jeszcze parę osób, które pewnie ostatecznie i tak spotkam na zajęciach. Ja wolałem jednak się nie spóźniać, by w razie czego nie tracić punktów – Ravenclaw był na drugiej pozycji i powtarzała się sytuacja sprzed roku, gdy teoretycznie był jeszcze czas, lecz różnica była na tyle duża, że bardzo ciężko będzie ją odrobić. Analogicznie było z Slytherinem rok temu i o ile się nie udało wtedy ich przegonić, tak przynajmniej udało się wtedy dorwać puchar Quidditcha. W tym roku na pewno Alexander chciałby sięgnąć po oba puchary, tak samo ja w jakiejś sztucznie nadmuchiwanej kruczej solidarności poczułbym się jakoś weselej będąc w tym domu, który jest top jeden. Wszedłem do klasy i usiadłem w wolnej ławce, nie zwracając uwagi na obecne już osoby. Było jeszcze dość wcześnie, więc narażony był jedynie na to, że jakaś nieproszona o to osoba się do mnie dosiądzie, choć nie było na to wielkich szans, bardzo o to zadbałem, żeby przypadkiem nie zacieśniać nowych przyjaźni z ludźmi, z którymi tego nie chciałem.
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nastawienie względem przedmiotu: 7 - po pierwsze lubi zaklęcia, po drugie OPCM przyda jej się z Mungu w przyszłości. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Tak, dokładniej chodzi o pracę w Mungu na oddziale urazów pozaklęciowych.
Obrona przed Czarną Magią była tym czego Marie potrzebowała w przyszłości. Co prawda ściśle wiązało się to z zaklęciami, a przez niektórych było uważane za jedno i to samo, choć tak nie było. Jako, że chciała pracować w Mungu przede wszystkim potrzebowała obszernej wiedzy z dziedziny uzdrawiania, ale jako, że planowała pracować na oddziale urazów pozaklęciowych OPCM także było jej potrzebne. Co prawda nie będzie korzystała z zaklęć defensywnych, ale tych opierających się na nich. Dlatego też kiedy otrzymała informację o lekcji, nie zastanawiała się za długo czy na nią iść. Weszła do sali. Poczuła się lekko przytłoczona i nieswojo, ponieważ mimo dwuletniego pobytu w angielskiej szkole magii nie miała jeszcze możliwości odwiedzić tej sali. Uczucia te jednak jak szybko przyszły, tak szybko zniknęły, a na twarz puchonka ponownie przywołała pewność siebie. Usiadła w jednej z pierwszych ławek ponownie nie przejmując się ewentualnymi uwagami dotyczącymi jej osoby. Robi co chce i dąży do tego co chce, czyż nie?
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Nastawienie względem przedmiotu: 6/10 Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Nope
Pierwszy czwartek marca zapowiadał się wyjątkowo ciężko. Najpierw poranne zajęcia z OPCM, następnie kolejne zaklęcia, tym razem z Kruczym Ojcem, a wieczorem trening Krukonów. Czas zdawał się uciekać przed palce, a do tego wszystkiego, trzeba było znaleźć czas na prace domowe, czytanie opasłych tomisk i sen. Powrót do takiego trybu był tym cięższy, że mieli za sobą dwa tygodnie względnego spokoju na feriach. Jedynym pocieszeniem była za to pogoda, która znacznie się poprawiła. Wciąż było mokro i błotniście, ale słońce coraz częściej wychylało się zza chmur, a termometr zaczął pokazywać dodatnie temperatury. Nawet wczesna pora nie zniechęcała dziewczyny do uczestnictwa w lekcji. Nim wybiła siódma, była już po śniadaniu, kubku mocnej kawy i długim spacerze z przygarniętym niedawno psiakiem. Kiedy weszła do klasy, zobaczyła kilka znajomych twarzy, z Mckellenem i Fillinem na czele.
- Witam pana prefekta. Ładna koszula – rzuciła beztrosko w kierunku @Bruno O. Tarly, ale nie usiadła obok, lecz za nim. Korzystając z faktu, że nauczycielki jeszcze nie było, postanowiła wykorzystać te kilkanaście minut na rozpoczęcie pracy domowej, żeby nie musieć tego robić wieczorem. Wątpiła bowiem, aby po treningu u Elio, miała siłę na cokolwiek.
Narcyz Bez
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : Wiecznie goszczący na ustach uśmiech, twarda angielska wymowa z wyraźnymi końcówkami
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU: 6 - Cyś generalnie lubi się uczyć, ale praktycznie zaklęcia sprawiają mu trochę problem. Plus nie lubi presji ćwiczenia w parach, a to zazwyczaj się robi na OPCM. CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM? Zdecydowanie nie
Po feriach trudno powrócić do szkolnej codzienności. Wydaje mi się, że dla mnie jest to szczególnie nieprzyjemne; tylko ktoś szalony uznałby, że tęsknię do nerwowego przeglądania podręcznika i unikania wzorku nauczycieli, gdy zgubię jakiś wątek. Albo do proszenia obcych osób o wytłumaczenie mi kolejny raz zadań. Do irytowania się na źle działające schody... Stąd trochę przygaszona mina, utrzymująca się na mojej twarzy od wczoraj. Praca w parach nigdy nie była moją mocną stroną, ale zdecydowanie nie lubię też widoku obnażającego pustego krzesełka obok siebie - zawsze wtedy mam wrażenie, że staję się łatwiejszym celem. Początkowo Cię omijam, drogi @Bruno O. Tarly, ale Twój widok przynosi mi pewną myśl. - Hej, Bruno. Czy mogę Ci... um, przerwać? Na minutę lub dwie? Ja tylko mam pytanie. -Pocieram niezręcznie ręce i po dwóch sekundach zastanowienia siadam obok Ciebie; ta pozycja wydaje mi się mniej roszczeniowa i nieprzyjemna. - Czy Ty jesteś zajęty w sobotę popołudnie? - Przygryzam nieświadomie dolną wargę i zawieszam głos, żebyś miał szansę mi odpowiedzieć jeszcze zanim zacznę się żenująco produkować z całą resztą wyjaśnień. Być może i tak bierzesz pod uwagę tylko odmowę? Zdejmuję więc z Ciebie spojrzenie rozjaśnione nieco naiwną nadzieją, nie chcąc byś poczuł się do czegokolwiek przymuszany - a spojrzenie ma chyba taką magiczną moc wywoływania presji. Dopiero po chwili - być może to Twoja reakcja mnie na to naprowadza? - orientuję się w tym, jak może brzmieć moje pytanie, gdy pozbawione jest wytłumaczenia. - Och, to znaczy... nie dlatego, że ja chcę się z Tobą umówić. Ja po prostu potrzebuję wolnego dnia i myślę- pomyślałem. Ja pomyślałem, że możesz wziąć moją pracę? Myślę, że wiesz, jak bardzo jej nie lubię i gdyby tylko mógł, od razu bym z niej zrezygnował. Nawet teraz sama myśl o tym, że będę musiał kilka godzin spędzić za ladą, gimnastykując się z własną nieśmiałością i niedouczonym językiem wobec głośnych dzieciaków.... czuję się po prostu chory. Nie możesz mnie winić, że potrzebuję ten moment jeszcze troszkę odwlec.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU: Robin ostatnio bardzo polubiła się z zaklęciami i naprawdę lubi je rzucać, zarówno te defensywne, jak i ofensywne. 7 CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM? Przede wszystkim wiąże ją z dziennikarstwem, ale uważa, że umiejętność obronienia samej siebie przed ewentualną czarną magią, jest bardzo ważna.
Naprawdę chciała iść na te zajęcia. Była święcie przekonana, że po raz kolejny będzie je prowadzić profesor Cortez. Fakt, że za nią nie przepadała, nie oznaczał, że zamierzała odpuścić sobie lekcje. Przecież uważała, że umiejętność ewentualnej obrony przed czarną magią była równie ważna, jak i samo poznanie zagadnienia. A w kontekście jej wizji nauki hipnozy, stanowiło to dla niej niezły motywator do udzielania się na tego typu lekcjach. Więc chcąc nie chcąc, poczłapała w końcu na pierwsze piętro, gdzie miały odbyć się zajęcia. W pracowni nie było jeszcze zbyt wielu uczniów, ale dostrzegła przynajmniej jednego, którego dostrzegać nie chciała. Delikatny róż pojawił się na jej policzkach na wspomnienie tego, co działo się między nią a @Fillin Ó Cealláchain we wspólnym domku, w Norwegii, ale nie dała po sobie nic poznać. Przywitała się z kim trzeba i po prostu usiadła w jednej z wolnych ławek. Powoli zaczęła wyjmować niezbędne w jej opinii na tych zajęciach przedmioty, takie jak różdżka, czy podręcznik. Nieszczególnie zwracała uwagę na to, co działo się wokół, zbyt skupiona na własnych myślach. I na tym, aby nie zerkać na Ślizgona...
/Jeśli ktoś ma ochotę, można się dosiąść
Ostatnio zmieniony przez Robin Doppler dnia Sro Mar 03 2021, 20:26, w całości zmieniany 1 raz
Bonnie Webber
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Nastawienie względem przedmiotu: takie dobre 5 - OPCM jest ważne w życiu, znajomość przedmiotu jest niemalże obowiązkowa jednak nie jest to jej ulubiony przedmiot lekcyjny. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM?: nie, nie wiąże z tym przyszłości, ale szanuje przedmiot i stara się do niego przykładać.
Przemknęła niemal niezauważona przez uchylone drzwi, tuż za Robin, która jej nie zauważyła, a co nie było niczym niezwykłym zważywszy, że na Bons mało kto zwracał uwagę. Korzystając z tej swojej wrodzonej niezauważalności przeszła przez salę i usiadła w jednej z wolnych ławek, nie mając odwagi do kogokolwiek się dosiadać. Widziała znajome twarze, udawało się jej wiele z nich już rozpoznawać. Jedynie na widok @Fillin Ó Cealláchain uśmiechnęła się powitalnie, ale nie zatrzymywała się na dłużej, obawiając się wpadać z nim w rozmowę dłuższą niż "cześć-cześć". To krępujące, był przyjacielem jej byłego chłopaka-którego-tu-nie-było. Po zajęciu wolnego miejsca wyciągnęła podręcznik z OPCM na stół i choć otworzyła go na ostatnio przerabianym temacie to nie czytała rozdziału. Oparła o kartki przedramiona i zamyśliła się, na moment odcinając się od rzeczywistości. Cieszyła się z powrotu do Hogwartu, ferie były dosyć męczące pod względem klimatu i odmiennej kultury, do której nie była przyzwyczajona jako Amerykanka. Z lekkim opóźnieniem wyciągnęła też swoją różdżkę i bardzo starannie, prosto ułożyła ją nad podręcznikiem. Pozostało czekać na rozpoczęcie zajęć.
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU:8 - Lucas generalnie dobrze się nastawia do każdego przedmiotu CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM?5 - raczej nie, bardziej woli widomka uzdro
Wypoczęty, pełen wigoru i nowych sił na nowy semestr, popędził na zajęcia z OPCM, by efektywnie spożytkować czas i nauczyć się czegoś nowego. Po feriach naprawdę miał wyśmienity humor i czuł, że wszystko wokoło było jakieś łatwiejsze i mniej wnerwiające niżeli zazwyczaj. Nawet ruchome schody nie robiły mu problemów, przez co bez przeszkód, sprawnie dostał się od razu na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się sala do obrony przed czarną magią. Wszedł do klasy i rozejrzał się po niej, by wyhaczyć znajome twarze i kilka osób poznał, uśmiechając się i witając, aby ostatecznie spróbować znaleźć jeszcze jakiś wolny stolik. Jednak zmienił zdanie, kiedy jego wzrok padł na znajomą Puchonkę (@Bonnie Webber), w której stronę skierował kroki po chwili. - Cześć, Bonnie. Zajęte obok Ciebie? - odezwał się po chwili, po tym jak obdarzył ją szerokim uśmiechem - szerszym niż zwykle, spowodowanym doskonałym humorem. - O, wybacz, przeszkodziłem Ci w czytaniu. Przepraszam, zaraz zajmę się sobą, też pasuje mi coś poczytać przed rozpoczęciem zajęć - dodał po chwili, sięgając do torby, aby wyciągnąć potrzebne rzeczy, w tym podręcznik do przedmiotu.
Bonnie Webber
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Nie minęła dłuższa chwila a do jej uszu dobiegł znajomy głos i to dochodzący tuż obok. Nieco zdezorientowana podniosła wzrok i ujrzała niezwykłe uśmiechniętego Lucasa. Na ten widok odruchowo i jej usta ułożyły się w uśmiech, choć nie mający szans dorównać w szerokości i urody Lucasa. - Hej, Luc. Dawno cię nie widziałam.- jeszcze zanim zapytał o możliwość przysiadki, dziewczyna już odsunęła swój plecak (choć wcale nie musiała), tak samo jak podręcznik (też nie musiała) i pośpiesznie poprawiła włosy, aby zasłaniały pulchne policzki. - Wolne, wolne, a nie wiem o czym będziemy dziś rozprawiać więc nie wiem nawet który rozdział warto przeczytać. - oswoiła się z nim już na tyle, że mogła prowadzić z chłopakiem swobodną konwersację bez czerwienienia co sekunda i to bez powodu. - Ktoś tu tryska fantastycznym humorem. - zauważyła niegłośno, po prostu odpowiadając uśmiechem na jego niezwykle pozytywną mimikę. Sam fakt, że nie będzie siedzieć sama na zajęciach był dla niej bardzo miłe. - Jak minęły ci ferie?- zapytała ze szczerym zainteresowaniem, ale też zerkała kontrolnie w kierunku drzwi czy aby nauczyciel nie postanowił przyjść wcześniej.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU: 8 - Uważa OPCM za bardzo istotny przedmiot, zwłaszcza, że nie polega on tylko na rzucaniu zaklęć; CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM? Niekoniecznie - choć zdaje sobie sprawę, że nawet jako tłumacz może mieć z nim do czynienia - choćby z racji współpracy z Łamaczami Klątw.
Na zajęcia Cortez z reguły nie uczęszczała - i to z własnego wyboru, nie czując się na lekcjach profesor zbyt... komfortowo. Sama nie do końca wiedziała dlaczego, bo summa summarum nie miała z nauczycielką żadnych przykrych doświadczeń. Może to aura, którą wokół siebie roztaczała? Sposób mówienia? Nieważne, wszak właściwie bez słowa sprzeciwu stawiła się w klasie OPCM w towarzystwie swojego pierwszego zaklęciarza - Shawa. — Oby żadne boginy, błagam... — mruknęła do Darrena, trzymając się swobodnie jego ramienia i przekraczając próg sali. Cortez - tak jakoś - kojarzyła jej się głównie z boginami. — Jeśli to będą boginy, rzucasz na mnie Kameleona i stąd wychodzę — oznajmiła, niby żartem, acz naprawdę całkiem poważnie. Rozejrzała się ukradkiem po sali, poprawiając złote okulary na nosie. Pierwsza w oczy rzuciła jej się @Cali Reagan, do której od razu się uśmiechnęła - parując wyszczerz z brwiami wędrującymi znacznie ku górze, widząc Ó Cealláchaina ułożonego na jej kolanach. Nie skomentowała jednak, zatrzymując wszystko dla siebie - po prostu chrząknęła, zerkając na Shawa i podbródkiem wskazując na jedną z wolnych ławek. Przechodząc między zajętymi miejscami, Smith zahaczyła szarym spojrzeniem o @Bonnie Webber, podnosząc niepewnie dłoń w ramach przywitania. — Hej Bonnie — przywitała się krótko z Puchonką, obdarzając jeszcze krótkim uśmiechem towarzyszącego jej @Lucas Sinclair - nim przeszli z Krukonem do ławki na tyłach sali. A właściwie póki Smith tam Shawa nie pociągnęła, lekko zaaferowana. Właściwie to nie do końca wiedziała, kiedy jej się kontakt z Webber... urwał. Choć właściwie to wiedziała - w czasie OWUTEMów, a potem swojej pracy i wakacji. Westchnęła cicho, siadając na krześle i luzując nieco zbyt mocno zawiązany krawat w barwach Ravenclawu. — Może diabelskie sidła...? — rzuciła z nagła swoją nadzieją co do lekcji - uśmiechając się do Darrena znacząco.
NASTAWIENIE WZGLĘDEM PRZEDMIOTU:7 - lubi, ale bardziej go ciekawi, niżeli jest w tym dobry CZY POSTAĆ WIĄŻE PRZYSZŁOŚĆ Z OPCM? zdecydowanie nie
Pierwsze zajęcia po feriach i już zawał lekcji takich jak zaklęcia i OPCM. Ale nie miał nic przeciwko takiemu harmonogramowi, dlatego z chęcią udał się do klasy przeznaczonej do nauki obrony przed czarną magią, mając nadzieję, że nie będą z nauczycielką setny raz wałkować boginów czy podstawowych zaklęć defensywnych. Przekraczając próg sali, miał wrażenie, ze w środku robi się już mały tłok, co w sumie nie było zaskoczeniem, bo ten przedmiot cieszył się zainteresowaniem, jednak zależało mu bardziej na tym, żeby znaleźć jeszcze jakieś wolne miejsce. I znalazł. Po kilku chwilach wodzenia wzrokiem za pustym krzesłem, zauważył najpierw znajomą postać dobrze mu znanej blondynki (@Robin Doppler), a później zarejestrował fakt pustego krzesła obok niej. Wystrzelił więc w tamtym kierunku. - Nie powinnaś w tej chwili skrobać jakiegoś wpisu na wizza, albo artykułu do Proroka? - rzucił od razu, tym samym na powitanie, odsuwając sobie krzesło, aby posadzić na nim tyłek i wbić w nią spojrzenie pełne cwaniackiego wyrazu - Kurcze, nie wziąłem podręcznika... Nie bądź sklątką, podziel się, co? - zwrócił się do niej po chwili, zerkając znacząco na ułożoną na blacie książkę, należącą do niej.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Lekcji obrony przed czarną magią Darren nie opuszczał - a przynajmniej ich nie opuszczać się starał, bo czasami jednak nie chciało mu się błądzić po lochach. - Boginy? - wzdrygnął się chłopak na słowa Jess, przypominając sobie dziwną hybrydę, którą spotkał na dolinogodryckim cmentarzu - Oby nie - przytaknął, zastanawiając się przy okazji, co takiego mogło być w ogóle boginem Smith. Co prawda mógł się domyślać, ale nie zamierzał i tak poruszać tego tematu, wzruszył więc jedynie lekko ramionami. Po wejściu do sali Krukon po prostu podążył za Jess do jednej z ostatnich ławek. Zajęcia z profesor Bennett - bo tych Darren się spodziewał - były raczej tradycyjne i akademickie, więc nie spodziewał się jakichś prezentacji praktycznych. - Sidła? - mruknął - To mogę być spokojny obok specjalistki od Lumos - odpowiedział z uśmiechem, wyciągając z torby podręcznik i półkładąc się na nim, próbując przypomnieć sobie czy na pewno karmił dziś pufka.
Puriel Whitelight
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 1.76 m
C. szczególne : jasne włosy, cienie pod oczami, uboga mimika twarzy, błyszczyk na ustach niewidoczny dopiero po spróbowaniu można wyczuć lekki malinowy posmak
Nastawienie względem przedmiotu: 8 - ciekawość, lubi ten przedmiot, może bardziej niż powinna. Czy postać wiążę przyszłość z OPCM? myśli nad tym, może nawet skusiłaby się, ale raczej to grząski grunt, na pewno nie pasja, ani nieprzykry obowiązek — coś pomiędzy.
Starała się nie opuszczać takich zajęć jak Obrona Przed Czarną Magią, chociaż osobiście interesowała ją druga strona medalu. Nie przechwalała się tym, a nawet nie myślała o czarnej magii, dłużej niż powinna. Przykładała się bardziej do nauki niż rozmyślaniu o tym, co nie mogła na razie zagłębić — to był grząski grunt. Idąc na zajęcia korytarzem, zatrzymała się na chwile przy oknie, łapiąc swoje odbicie. Nawet w szybie widziała swoje podkrążone oczy. Nie czuła się zmęczona, po prostu tak wyglądała. Starała się delikatnie zamaskować lekką niedoskonałość pudrem, kredką, chociaż nie uważała, że potrzebuje tego. Swoje nadzieje wiązała z tym przedmiotem. Poruszał on tematy obrony przed czarną magią, wręcz miała nadzieje, że nauczycielka bądź nauczyciel przekroczy te cienką granicę, a ona dowie się czegoś więcej o zakazanej magii. Nie chciała czynić zła. "Mam na myśli dobro" bo tak brzmiała dewiza rodu Whitelightów. Czy więc ciekawość podchodziła pod kruchy lód w tej kwestii? Czy jej ciekawość nie była czymś w rodzaju fascynacji — tu mogłoby zrobić się delikatnie niebezpiecznie. Puriel nie przejmowała się tym, aż tak daleko nie zabrnęła. Przyszła na zajęcia i jak zwykle przyglądała się twarzą, które już były na miejscu. W ogóle nie znała ludzi. Zdecydowanie za bardzo się izolowała, ale miała swoje zasady, a zasad się tak po prostu nie łamało — nie była wariatką. - Cześć Marie, mogę? - Podeszła do ławki gdzie siedziała jej śliczna znajoma @Marie R. Moreau.
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nastawienie względem przedmiotu: 7 - po pierwsze lubi zaklęcia, po drugie OPCM przyda jej się z Mungu w przyszłości. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Tak, dokładniej chodzi o pracę w Mungu na oddziale urazów pozaklęciowych.
Odwróciła się zdziwiona, kiedy usłyszała znajomy głos. Chociaż spodziewała się obecności ślizgonki na tej lekcji nie sądziła, że ta postanowi zająć miejsce tak blisko nauczyciela - mimo obecności tam Marie. - Hej - odpowiedziała przyjaźnie. Dzisiaj miała wyjątkowo dobry humor z prostej przyczyny - po raz pierwszy od kilkunastu dni przespała całą noc nie budząc się męczona koszmarami. Co ciekawe, ograniczona ilość snu w ostatnich tygodniach wcale nie pokazywała się w jej wyglądzie. Chociaż puchonka chodziła całe dnie bardziej zmęczona niż normalnie i wlewała w siebie litry kawy, po zaczerwienionych oczach i worach nie było śladu. - Jasne, zapraszam - dodała, jednocześnie odsuwając krzesełko stojące obok niej. Przyjrzała się uważnie dziewczynie i zauważyła lekkie cienie sprytnie zamaskowane pudrem. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, dobrze wiedząc jakie to nieprzyjemne uczucie kiedy przekraczana jest własna strefa komfortu, a ktoś zaczyna grzebać w sprawach absolutnie go niedotyczących. Zdziwienia, ani żadnej innej emocji oprócz szczęścia nie dało się też wyczytać z jej twarzy. - Jakie plany na najbliższe tygodnie? - mimo, że pytania nie doprecyzowała, miała na myśli głównie naukę do zbliżających się owutemów.
Nastawienie do przedmiotu: 8.5 - Ważny, ciekawy przedmiot, z którego jest raczej dobra. Czy wiąże z nim przyszłość: Raczej nie, chyba że jako plan B
Najpierw zaklęcia, teraz Obrona przed Czarną Magią, widać ten semestr od początku nastawiony był na ich praktyczne zdolności w kwestiach posługiwania się różdżką. Irvette nawet nie zastanawiała się, czy powinna brać udział w tych zajęciach. Obydwie strony magii ciągnęły ją tak samo i chciała dowiedzieć się o nich jak najwięcej, a do tego podszlifować trochę swoje umiejętności, choć nie były one aż tak tragiczne. Gdy znalazła się w klasie, zastała tam już mały tłumek. Zajęła więc jakieś wolne miejsce z boku klasy i zaczęła przygotowywać się do zajęć. Kątem oka dostrzegła Huntera i Robin. Nie wiedziała, że ta dwójka się znała. Wciąż pamiętała, co zaszło z dziewczyną na Nokturnie i choć obawiała się podjęcia złej decyzji, nie chciała się tak prędko z niej wycofać. Jeżeli tylko Robin nie złamie jej zaufania.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Nastawienie względem przedmiotu: 7 - lubi tylko część praktyczną a przedmiot bywa przydatny. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Raczej nie.
Rudzielec cieszył się, że zaczyna od Obrony, wiedział że gdyby miał opcje HM nie wstał by w ogóle z łóżka. Chociaż w tym roku nie zależało Puchonowi na wyniku, ważne aby tylko zdać, SUMY miał jeszcze przed sobą OWUTEMY ale dopiero za rok, więc tegoroczne wyniki nie będą miały większego znaczenia w przyszłości. Tak więc bez większej presji udał się na zajęcia. -Cześć wszystkim-dodał przechodząc między ławkami uśmiechnął się pod nosem. Usiadł gdzieś w przedostatniej ławce tak, aby w razie potrzeby dał radę zakamuflować to, że nie słucha...
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Nastawienie względem przedmiotu: 3? Niewiele ją obchodzi, ale bywają nudniejsze rzeczy. Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Fredka z niczym nie wiąże przyszłości.
Wchodzę do sali OPCM, rozglądając się z werwą po klasie. Ze zdziwieniem stwierdzam, że nie jestem spóźniona, ale też i tak nie zdążyłabym pobiec do sypialni Puchonów się przebrać, więc uznaję, że dobrze zrobiłam pożyczając ubranie, które mam na sobie. Strasznie się spieszyłam by zdążyć z Hogsmeade na lekcje, ale okazało się, że nie było tak źle jak myślałam. Mimo to, mam na sobie zdecydowanie za duże dresy z trzema paskami. Nie takie złe w długości, ale jeśli chodzi o szerokość, zmieściłabym w każdej nogawce po trzy swoje nogi. Oprócz tego mam również przy dużą, koszulę od mundurka, sięgającej mi do połowy ud. Przynajmniej buty mam swoje, bo już w kajaki Callahana bym nie weszła. Widzę swoją najlepszą przyjaciółkę, soulmate, piękną @Julia Brooks siedzącą samotnie, więc już biegnę w jej kierunku. Nawet nie orientuję się, że mam na sobie przypinkę Gryfonów. Najpierw jednak zaczepnie uderzam w ramię @Hunter O. L. Dear, który najwyraźniej próbuje od jakiegoś czasu poderwać siedzącą obok Robin. Wsadzam ręce do kieszeni dresu Boyda, która jest jakaś niesamowicie głęboka, mężczyźnie nawet dresiki mają lepsze! A w środku ma zużytą chusteczkę, więc już mniej przyjemnie. - Whoomp ! There it is! - krzyczę głośno, rzucając rzeczy na ławkę Julki. - Co ty robisz kujonie? - pytam zdziwiona na widok otwartej książki, rozkładając się na krześle obok i wtedy też orientuję się, że zostałam Gryfonem. Pośpiesznie odpinam znaczek złego domu. - Kurwa, nie mam żadnej przypinki, olać, czy zapytać jakiegoś Puchona? - zastanawiam się na głos do przyjaciółki, zerkając na Bonnie i Marie, myśląc czy może uprzejmie oddadzą mi jakąś puchońską część garderoby, czy nie mam co się spinać. - Hej masz dodatkowy znaczek, czy eee, krawat? - pytam w końcu siedzącej w okolicy Bons, równocześnie związując szybko rozpuszczone włosy jak zwykle w wysoki kok.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nastawienie: 10 - jeden z jej ulubionych przedmiotów Przyszłość: zawodowo raczej nie planuje, ale traktuje go poważnie i chce się jak najbardziej rozwijać w tym kierunku dla samej siebie bo przydaje się gdy coś już odjebie
Nikogo chyba nie powinien dziwić fakt, że pojawiła się na zajęciach Obrony Przed Czarną Magią. W zasadzie od dawna czekała na to, aż ta lekcja się pojawi i będzie mogła się wykazać swoimi umiejętnościami. Liczyła jedynie na to, że przynajmniej na tych zajęciach będzie interesująco, a prowadzący postawi przed nimi wyzwania, którym będą musieli sprostać. Przekroczyła próg klasy i postanowiła zająć jakieś wolne miejsce przy okazji, machając jeszcze krótko do kuzynki, którą dostrzegła w pobliżu. Wolała jednak za bardzo nie angażować się w jakieś interakcje międzyludzkie i po prostu siąść gdzieś z boku i nie przeszkadzać nikomu.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nastawienie względem przedmiotu: 9 - uważa go za przydatny i jest nawet zainteresowany poruszanymi na nim zagadnieniami, ale nie jest to na pewno jego numer jeden Czy postać wiąże przyszłość z OPCM? Oj, zdecydowanie nie. Quidditch for life.
Zajęć obrony przed czarną magią starał się zwykle nie pomijać – poza jego ukochanym miotlarstwem był to jeden z nielicznych przedmiotów, na które uczęszczał dobrowolnie, bez jakiegokolwiek nacisku. Poruszane na nim zagadnienia w końcu bywały całkiem interesujące, a w dodatku praktyczne i po prostu przydatne. Wprawdzie swoją przyszłość już jednoznacznie i nieodwołalnie związał z Quidditchem, ale to nie oznaczało, że nie chciał się rozwijać także w innych kierunkach, ot chociażby tylko dla samego siebie i własnej satysfakcji. Wczesna pora mu nie przeszkadzała – potrafił zrywać się o znaczne wcześniejszych porach, bladym świtem wręcz, żeby trochę poćwiczyć przed porannymi lekcjami. Nawet tym razem sobie nie odpuścił, choć ograniczył się jedynie do krótkiej przebieżki, po której wziął oczywiście prysznic i z jeszcze delikatnie wilgotnymi włosami teleportował się z mieszkania w Londynie do Hogsmeade, mając odpowiedni zapas czasu, by stamtąd przejść do zamku i odszukać odpowiednią klasę. W pomieszczeniu zjawił się troszeczkę na styk, dokładnie ze swoim zamierzeniem. Zlustrował jego środek i obecny tam tłum uczniów oraz studentów, salutem witając się ze swoimi znajomymi, by następnie rozejrzeć się za jakimś wolnym miejscem i ostatecznie zająć jakieś bliżej tyłów klasy. Uznał, że nie ma co się wdawać w jakiekolwiek rozmowy z kimkolwiek, bo lada moment pewnie pojawi się nauczycielka, więc i tak musieliby przerwać – mijało się to trochę z celem, po prostu.