Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Aleja ogników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 12 z 20 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 16 ... 20  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Specjalny




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySro Kwi 22 2020, 12:54;

First topic message reminder :


Aleja ogników


To miejsce jest niezwykłe głównie w nocy, gdy zamieszkujące te okolicę ogniki oświetlają cały teren. Uwaga, wystarczy głośniejszy szmer, a wszystkie gasną. Po drodze można natknąć się na nieogrodzone i zaniedbane oczko wodne.

______________________

Aleja ogników - Page 12 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyPią Maj 15 2020, 12:31;

rogi Łosia
mleko marcepanowe - królicze uszy, kicam, włosy w kolorze ecru
wstążka dorobiona przez Alexa

Od ostatniej rozmowy mineło sporo czasu, przynajmniej w jego odczuciu, ale wciąż nie wiedział, co powinien powiedzieć. Zgrywanie, że nic się nie stało, nie wchodziło w grę. Problem polega na tym, że nie bardzo wiedział, co powinien powiedzieć, jak dobrać słowa, żeby brzmiały dokładnie tak, jak się czuł. Nie wiedział, czy w ogóle istnieje możliwość, żeby w jakiś sposób zatrzeć źle wrażenie ostatniej rozmowy. Wtedy, gdy wszystko powiedział nie tak, jak chciał, gdy został zrozumiany w zupełnie odwrotny sposób i gdy sam inaczej interpretował usłyszane zdania. Czy była możliwość jakoś to odkręcić? Z drugiej strony, czy był sens próbować wymazać z pamięci coś, co na pewno wróci ze zdwojoną siłą przy kolejnym spięciu? Nie chciał d niego podchodzić, nie na zabawie, nie w trakcie święta, które nie mogło się źle kojarzyć. A później dostrzegł jeden prosty gest, dla wielu nieznaczący, a jednak wprowadzający znaczące różnice do wielu relacji. Ostatecznie kto chciałby spędzać czas z kimś, kto nie wywołuje u niego uśmiechu? Odrobiny radości, cień sympatii. Choć było to zupełnie pozbawione sensu, całkowicie beznadziejne, zaczął sobie przypominać najróżniejsze momenty, żeby po chwili odkryć, że tak właściwie to podobny uśmiech otrzymał raz. Raz. Nie było więc o co walczyć, prawda? Jasny sygnał, że nic z tego nie wyjdzie, a mimo to wpatrywał się na tyle długo w obrazek przed nim, że zdążył zaintrygować Alexa i w efekcie stał ze wstążką w dłoniach, wpatrując się w Chrisa i zastanawiając się, co właściwie powinien powiedzieć. Nie potrafił zebrać myśli, przekładając kawałek materiału między palcami, przyglądając się mężczyźnie. Nie zamierzał odpuszczać, nie zamierzał puścić go bez rozmowy, skoro zostali już w to niejako wplątani. Podejrzewał, że Chris lubi tradycje związane z Celtycką Nocą, więc nie ucieknie. Nie, gdy miał na nadgarstku zawiązaną wstążkę, a on złapał jej drugi kawałek. Byli dla siebie, tak po prostu.
Ucieszył się, że Emerson odszedł, posyłając mu nieznaczny uśmiech. Dobrze, że zrozumiał, nie chciał rozmawiać przy innych, a mimo to, wciąż nie był pewny, czy chce z nim rozmawiać blisko centrum zabawy. Mimowolne skrępowanie, czy raczej niepewność tego, co robić, ukrywał za szerokim uśmiechem, który złagodniał na widok rumieńców. Krótka chwila nawiązania kontaktu wzrokowego wystarczyła, aby poczuł się dziwnie. Ponownie coś ścisnęło go w okolicy żołądka, a palce nieco mocniej zacisnęły się na wstążce. Nie uciekał?
- To może moglibyśmy się przejść? - spytał, gestem wskazując kierunek przeciwny do dębu, ogniska. Może nieco bliżej początku poszukiwań, na które chciał iść, ale teraz musiał zrobić coś innego. Owinął sobie wstążkę wokół nadgarstka, na końcu związując ją. Opuścił dłoń, a bransoletki opadły na wstążkę, prezentując się wciąż dobrze. Szedł spokojnym krokiem, wsuwając dłonie do kieszeni spodni jedynie na chwilę. Nie czuł się tak dobrze, więc wyjął je, aby zapleść na torsie, a gdy i ta pozycja nie była odpowiednia, po prostu opuścił ramiona. Nie wiedział jak zacząć, mając w pamięci jego obraz, własne uczucia. Słowa, które padły. Znów czuł się, jakby miał piętnaście lat i próbował naprawić coś, doprowadzić do stanu sprzed kłótni, a to było przecież niemożliwe.
- Widzę, że wziąłeś wianek. Powinieneś mieć go na głowie, szkoda, żeby się marnował - odezwał się w trakcie spaceru cicho, bojąc się zakłócić magię nocy, choć czuł się skrępowany. W końcu zatrzymał się, odwracając w stronę Chrisa, a uśmiech zszedł mu z twarzy, ustępując miejsca powadze. - Dziś bez kwiatów, bo właściwie… Nie planowałem podejść, psuć zabawy… Muszę cię przeprosić. Chcę przeprosić za ostatnią rozmowę, za mój wybuch i słowa, których nie powinienem był mówić - zaczął ostatecznie, wspierając się dłońmi na biodrach. Przynajmniej strój miał odpowiedni do klimatu rozmowy. Koszula pod swetrem i kurtka imitująca płaszcz. Elegancko, tak jak powinien, gdy omawiał coś ważnego. Inaczej, niż codziennie. Przesunął dłonią po karku, wciągając powietrze. - Siedziałem w gabinecie przy kwiatach. Zasuszyłem je, nie mając od razu czasu i później dopiero odszukiwałem, który to który oraz co oznacza. Skończyłem spisywać, kiedy wyjrzałem przez okno i zobaczyłem waszą trójkę. Dotarłem do skrzydła szpitalnego… Bałem się i nie myślałem nad tym, co mówię. Nie powinienem był podważać twoje decyzje dotyczące twojej pracy, twoich obowiązków. Przepraszam - dodał, czując, że znów serce chce mu się wyrwać z piersi, co było dość ciekawym zjawiskiem. Do tej pory nie miewał takich problemów. Przygryzł wargę, starając się złapać kontakt wzrokowy z Chrisem. Gotów był w każdej chwili zdjąć z ręki wstążkę i odejść, zostawić go w spokoju, jeśli takie będzie życzenie gajowego, jeśli nie będzie mieć ochoty słuchać go dalej, ani na niego patrzeć. Miał jednak cichą nadzieję, że dostanie jeszcze jedną szansę, jeszcze jeden kredyt zaufania. Obiecał sobie poznać go bardziej, aby więcej nie było podobnych wpadek.

@Christopher O'Connor

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyPią Maj 15 2020, 13:06;

Wianek: Śliczny, ale wolmy.
Ubiór: O tak

Jak będzie? Na pewno nie tak jasno jak w Estonii, Panie Vaher. Tutaj, w Wielkiej Brytanii pogoda bywała kapryśna - a kiedy nadchodziła noc, niebo zalewał granat - dzisiaj wyjątkowo bezchmurny i usiany gwiazdami. Zwiastun pięknego dnia - który czekał na nich po tej magicznej nocy.
Chociaż większość z uczestników Celtyckiej mogło liczyć na porządnego kaca moralnego. Sama Perpetua jeszcze się do niego nie kwalifikowała (w przeciwieństwie do Whitelighta, który właśnie wczepił się w wargi pewnej studentki) - acz nie mogła sama sobie obiecać, że tak zostanie. Zwłaszcza, że los postanowił z niej nieco zakpić, wiążąc ją ze studentem - czego chciała uniknąć. Mimo wszystko siedziało w niej profesorskie poczucie obowiązku, choć sama nauczycielką była od niedawna.
Chociaż... Czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie? Nie była zobowiązana do niczego, zjawiając się prywatnie na świątecznych obchodach. Chciała się tylko dobrze bawić.
Figlarny uśmiech zatańczył w kącikach ust Whitehorn, słysząc komplement z ust chłopaka. Pokręciła z rozbawieniem głową, rozsypując tęczowe kosmyki po ramionach i jakby chcąc strząsnąć z siebie aurę uroku, która parowała jej przez skórę.
- Kwestia krwi, panie Vaher - odparła, uśmiechając się znacząco i podsuwając młodemu mężczyźnie subtelne ostrzeżenie dotyczące swojej osoby. Plotki krążące po Hogwarcie na temat jej pochodzenia nie były ani trochę przekłamane - a i sama Perpetua tego nie ukrywała. - Aczkolwiek dziękuję, bardzo mi miło.
Mimo wszystko nie była przyzwyczajona do komplementów - paradoksalnie właśnie przez to, że wszyscy uważali ją za urodziwą i... z góry zakładali, że nie potrzebuje już żadnych werbalnych potwierdzeń. Przecież była też kobietą - jaka kobieta nie lubiła miłych słów na swój temat?
- Hmm... - mruknęła, próbując kolejnym uśmiechem zamaskować zaskoczenie, kiedy student ujął jej drobną dłoń w swoją. Czuła się dziwnie - zabawne, łaskoczące uczucie przebiegło po jej skórze - nie pamiętała, kiedy ktoś ostatnio chwycił ją za rękę. Nie mówiąc już o tak intymnym geście jak splecenie ze sobą dłoni - zabawne, ale ostatni był Shercliffe, który z uporem maniaka łapał ją za przegub, jak niesforną nastolatkę... chwila, czy ona naprawdę podsuwała to pod czułe gesty?
Uchwyciła spojrzenie Krukona - samej nie opuszczając wzroku. Badała jego twarz, zwyczajnie ciekawa co też w tej chwili przebiega mu przez myśli, a kiedy się w końcu odezwał - nie mogła powstrzymać perlistego śmiechu, cisnącego się przez usta.
- Cenię bezpośredniość, złotko - zachichotała i - samej poprawiając chwyt na dłoni studenta - ruszyła gdzieś w kierunku ognisk, gdzie noc była jeszcze jasna. Nie wybierała konkretnego celu - tylko zaczęła spacer, o który prosił chłopak. - Skąd pomysł, że w ogóle mam lecznicze wyczucie? - zapytała, łypiąc iskrzącym spojrzeniem spod tęczowych loków. Cóż, nie miała chyba na czole napisu "uzdrowicielka" a i od dawna nie miała na sobie żółto-zielonych szat magimedyków Munga.

@Rasmus Vaher
Powrót do góry Go down


Shawn A. McKellen II
Shawn A. McKellen II

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Dodatkowo : Wężoustość
Galeony : 62
  Liczba postów : 599
https://www.czarodzieje.org/t18432-shawn-a-mckellen-ii
https://www.czarodzieje.org/t18733-poczta-shawna
https://www.czarodzieje.org/t18448-shawn-i-mckellen
https://www.czarodzieje.org/t18840-shawn-a-mckellen-ii-dziennik
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyPią Maj 15 2020, 22:15;

To spotkanie zapowiadało w jaką stronę mogła pójść nasza relacja i jeśli mnie o to pytać, to podobało mi się to. Wyjątek od reguły, osoba, której aura zadziałała na mnie w sposób magiczny i niespotykany. Nie było w niej czegoś wymuszonego, a również w naszych gestach brak było wyuczonych formułek społecznych i strzelałem, że w przypadku naszej dwójki wszystko mieściło się w naszej alternatywnej „normie”. Już same połączenie mnie z Lucią działało narkotycznie, co jedynie zwiastowało upadek obyczajów, prawdziwy Ragnarök w przypadku gdybyśmy przy następnym spotkaniu poszli o krok dalej. Na co też liczyłem, że celtycka noc nie będzie początkiem i końcem naszej znajomości, a rozkwitnie ona na każdą barwę tęczy, zmieniając się w fraktalne kształty.
Nauczenie się funkcjonowania z własnymi demonami było czymś, czego nie zdołałem jeszcze opanować i podziwiałem ludzi, którzy w pełni ujarzmili własne ciało, albo mu się poddając, albo tworząc w ten sposób własną osobowość. Lucia wydawała mi się osobą niezwykle barwną, pociągała mnie swoją tajemniczością, która tak naprawdę była bardzo otwarta – nie była skryta, wręcz odwrotnie, za to ja czułem chęć do odkrywania każdego skrawka jej osoby, poznania jej na skroś. Nie potrafiłem wyjaśnić tego uczucia, jednak przemierzając wzrokiem po jej wzbogaconej tysiącami lśniących piegów twarzy, czułem, że nie mogłem lepiej wykorzystać potencjału tej nocy.
Objęliśmy się małymi paluszkami i zaśmiałem się krótko, uznając to za niezwykle absurdalną sytuację – mleko z cyca jaca-kaca jedynie zdrabniało ich słowa, zaś podświadomie wpłynęło to również na ich czyny, czego ta scena była dowodem, prędzej kojarzona z obrazem dwóch małych dzieci obiecujących sobie wieczną przyjaźń czy coś w tym rodzaju. Tutaj mieliśmy dwóch dorosłych czarodziei, którzy nie odczuwali żadnego skrępowania tą sytuacją, ba, wręcz odwrotnie, błogie rozbawienie towarzyszyło im obojga.
- Bo to stare dziadziusie są i za króciutkich sukieneczek nie chcą na własne oczka widzieć bo im to śmierdziuszy herezją, a za długiutkie to by się przyfajczyły w ogieńku, pewnie tak sobie myślą panowie. – Wzruszyłem ramionami, podążając wzrokiem za jej długimi dłońmi oraz jej nagiej skórze przy końcu sukienki. To, jak barwne i piękne było światło, zupełnie wprowadziło mnie w trans, wydając jedynie syk, który z pewnością Lucia usłyszała.
Ta noc była niezapomniana ze względu na magiczną aurę i na piękno, które dostrzegałem w każdym miejscu, a szczególnie patrząc na partnerkę w zabawie. Tego dnia nie było między nami dystansu, co wręcz udowodniłem zbliżając się znacząco do Lucii, nie zważając na jakąkolwiek przestrzeń osobistą. Będąc tak blisko, czułem zapach jej ciała, który działał na mnie wręcz pobudzająco, miałem morderczą ochotę przeć jeszcze mocniej, mimo że dzieliło nas jedynie parę milimetrów. Nie przekroczyłem ostatecznie tej granicy, pozostawiając ją nienaruszoną, choć bezbronną. Na burzenie murów przyjdzie jeszcze czas, teraz przyszedł moment na wstążki.
Szukaliśmy wstążki przez dłuższy czas, która zaraz zrobiła nam wyjątkowego psikusa – oplotła się wokół naszych dłoni, związując je razem. Westchnąłem cicho, czując dotyk jej palców i popatrzyłem na nią, przegryzając dolną wargę z prawej strony i uśmiechnąłem się szelmowsko.
- Och, jeśli Lucynka jest szczęśliwa to i Shawnik jest szczęśliwy. – Również radość rozlewała się i po moim ciele, czego nawet przed nią nie ukrywałem.
Podążyłem razem z nią nad kręgi, zastanawiając się jaki duch nas przywita w swoje progi. Lucia dość słusznie zauważyła, że nie mieliśmy zbytnio czym poczęstować okoliczne duszki, pozostało nam więc trzymać kciuki, że nikt nie ześle na nich kary śmierci i będą jednym z przysmaków zrobionych na okolicznych ogniskach.
Mniej więcej w tym samym momencie, poczułem, że coś było nie tak. Najpierw dłoń jasnowłosej nieco umasywniała, a zaraz ja poszedłem za jej przykładem. Minęła chwila i oboje byliśmy małymi, głupio uśmiechniętymi grubaskami, które mogły przy pierwszym lepszym gwałtowniejszym ruchu porwać własne ubrania, postawione ciężkiej próbie wytrzymania ich nagłemu przyrostowi masy.
- Mnie też! – Odwzajemniłem spojrzenie, patrząc na nią z rozbawieniem w oczach.
- Mimo, że jesteś grubiutka, dalej pozostajesz ładniutka! – Powiedziałem głośno, lekko chichocząc, czego wcale nie chciałem zrobić. Proxima zjechał z mojego grubego ramienia i popatrzył na nas obojga, sycząc przeciągle, co ja słyszałem jako charkotliwy śmiech.
- Hahaha, dwa grubaski! Słodko wyglądacie, ziomale, przynieść wam kiełbaski z ogniska? – Proxima nie mógł się powstrzymać od drażliwych komentarzy, które w tej chwili wcale mi jakoś nie przeszkadzały, bo były aż nazbyt prawdziwe. Dalej trzymając Lucię za rękę, popatrzyłem na jej sukienkę, która ledwo wytrzymywała.
- Jak tak dalej pójdzie to twoja sukieneczka może się porwać, Lucynko… byłby malucieńki problemik! Musimy stąd chyba uciekać! – Powiedziałem, patrząc wokoło, nie uważając, że przyjemnie by było, gdyby nasze ciuchy rozerwały się na oczach tych wszystkich ludzi wokoło. A jednak te ogniska były tak piękne i tak cudownie ogrzewające…
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyPią Maj 15 2020, 22:45;

efekt: różowe włosy i całusy

Drobne igiełki wbiły się w jej ciało, a wokół serca zacisnęła pętla, na pytanie o jej pochodzenie. Polska. Tak za nią tęskniła... Minęło dopiero 5 lat od ich przeprowadzki, czas zdawał się od tamtego momentu zwolnić, chociaż czy aby na pewno? Nie zawsze odnosiła takie wrażenie, a już na pewno nie wtedy, kiedy działo się coś ciekawego, jak na przykład to święto. Przecież nim się obejrzy już nastanie świt, trzeba będzie wracać do zamku i życie wróci do normalności. Chwile ulotne jak motyle, które łapała i które tworzyły siatkę pięknych wspomnień. Zostawiła za sobą 13 lat życia, kontaktując się osobami w nim wtedy goszczącymi listownie i jedynie okazjonalnie je widując. To cały czas nie było proste. Na pewno lepiej by to zniosła, będąc przynajmniej o kilka lat młodszą, ale decyzja nie była zależna od niej. I co ważniejsze - nie dało się jej zmienić. Przeszłość pozostawała przeszłością, choć niewątpliwie kładła swą dłoń na teraźniejszości, co jakiś czas drapiąc ostrymi szponami i dając o sobie znać.
A może 5 lat?
- Przyjechałam pięć lat temu z Polski z rodziną - odpowiedziała, też nie dodając nic więcej, bo nawet nie wiedziała, co. Nie drążyła zatem tematu ani swojego pochodzenia, ani pochodzenia Borisa, wyczuwając, że niekoniecznie jest to dobra droga. Jakby chciał coś dodać, to by to zrobił, a skoro tak się nie stało, to uznała temat za zakończony.
- Chciałam być łowcą smoków, ale coraz bardziej upewniam się, że to jednak nie do końca dla mnie i przechylam się w stronę opiekuna lub smokologa. Bardzo bym się cieszyła, jeśli udałoby mi się robić coś związanego właśnie ze smokami, bo niezwykle mnie one interesują, ale zawód związany z innymi magicznymi stworzeniami też będzie mi odpowiadał. - przerwała na chwilę, żeby zastanowić się nad pierwszą częścią pytania, bo rozpoczęła od drugiej i trochę się rozgadała. To jednak było jeszcze nic, mogłaby wylać z siebie dłuższy potok słów, ale czy mężczyzna słuchałby ich uważnie, czy może by go zanudziła? No i to były chyba te najważniejsze informacje dotyczące jej planów na przyszłość. - Po wakacjach, a może nawet w ich trakcie, chciałabym znaleźć sobie pracę, ale jeszcze się nie rozglądałam, więc tutaj nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej - dodała po chwili namysłu. Rzeczywiście chciała się podjąć jakiejś pracy, ale na razie zajęta była szkołą. Pewnie i tak wyjdzie to w najmniej oczekiwanym momencie, bo przeglądając oferty, zacznie cudować i mieć nie wiadomo jakie wymagania...
- Okay... Boris - przystała na propozycję, choć wciąż w jej głosie słychać było niepewność. Nie ma co się dziwić, skoro przez całe życie wpajane miała zasady, żeby do osób starszych od niej o przynajmniej kilka lat nie zwracać się po imieniu i nie przechodzić na "ty", dopóki ktoś sam tego nie zaproponuje. A i tak wtedy miała problemy z przerzuceniem się na to tak po prostu. Jak ciężko było zmienić swoje przyzwyczajenia.
- Wyjście zza biurka się przydaje. Zza szkolnych ławek też, błonia to nie to samo - powiedziała z przekąsem. Nie, że nie lubiła zamkowych okolic, bo było tam naprawdę dużo miejsc, w których ciekawie można było spędzić czas, ale sama ta świadomość, że może się wypuścić najdalej to Hogsmeade, powodowała, że czuła się jak na smyczy i wyjścia nie zawsze dawały jej taką satysfakcję, jakiej by pragnęła. Dlatego też była niesamowicie szczęśliwa z faktu, że mogli na ten jeden wieczór, a raczej noc, uczestniczyć w obchodach Celtyckiej Nocy w Dolnie Godryka.

@Boris Zagumov
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2645
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySob Maj 16 2020, 14:06;

Rogi: D
Wstążka: wyczarowana

Nie miał ochoty rozmawiać z nim po tym, co się stało. Nie czuł potrzeby wchodzić mu pod nogi, pchać się gdzieś tak, żeby ten go widział. Usłyszał dostatecznie wiele, by po prostu zniknąć z boku, żeby unikać pokazywania się Walshowi na oczy. Wiedział doskonale, że mężczyzna miał rację wypominając mu, że powinien zastanowić się nad wzywaniem Perpetui do Zakazanego Lasu, to akurat było niezbyt mądre i powinien postąpić inaczej. Cała jednak reszta goryczy, oskarżeń, z tym nie mógł się zgodzić, nie mógł po prostu powiedzieć, że owszem, jest głupi, że ryzykował tylko dlatego, że w życiu jest mu ciężko. Josh w ogóle nie rozumiał jego pobudek, nie wiedział, dlaczego postępował tak, a nie inaczej, ale sypał swoimi teoriami, jak asami z rękawów, roszcząc sobie prawo do wszechwiedzy. Rzadko kiedy ktoś go złościł w ten sposób, rzadko kiedy czuł gorycz, jaką poczuł wtedy i zdecydowanie rzadko kiedy mówił coś, czego później żałował. Bo jego również nieco poniosło i zdawał sobie z tego sprawę, bo celował w miejsca, które powinny boleć, dokładnie w ten sposób to widział i dokładnie w ten sposób patrzył później na to wszystko z boku. Mógł, bez dwóch zdań, powiedzieć, że kwiaty, jakie przyniósł mu Walsh za pierwszym razem, miały pełne prawo odnosić się również do niego. Głupota. Dlatego wolał zejść mu z oczu, po co miał właściwie dalej go prowokować? Po co miał go złościć, skoro to nic nie zmieniało? Nie chciał przypominać mu o swoim braku rozwagi, a co za tym idzie, o tym, jak naraził Perpetuę. Tego akurat nie mógł sobie za nic w świecie wybaczyć i był pewien, że gdyby znowu spotkało go jakieś niebezpieczeństwo, zastanowiłby się nad tym, kogo prosić o pomoc.
Nie zorientował się właściwie, kiedy dokładnie Emerson odszedł, po prostu działo się chwilowo zbyt wiele, by zwrócił na to jakąś szczególną uwagę. Przesuwał ostrożnie kwiaty w palcach, bo dawały mu jakieś dziwne, trwożliwe poczucie bezpieczeństwa, które umykało mu, gdy tylko spoglądał na kawałek materiału, jaki oplatał szczelnie jego nadgarstek. Nie sądził, żeby to był pomysł Walsha, a to kłopotało go jeszcze bardziej, bo zdecydowanie nie chciał wciągać innych osób w to, co ich nie dotyczyło. Zresztą, w co właściwie miałby ich wciągać? W nicość? Nie wiedział jednak zupełnie skąd właściwie wziął się ten pomysł i teraz czuł się jeszcze mniej pewnie, jakby grunt uciekał mu spod stóp, tego zaś bardzo nie lubił, bo nie umiał znaleźć sobie oparcia. Nie wiedział również zupełnie, czego może chcieć Walsh, czego może oczekiwać, skoro wyjaśnili sobie już chyba wszystko, choć przecież w gniewie. Christopher właściwie nie pamiętał zbyt wiele z tego, co jeszcze działo się w szpitalu, sen nadszedł tak szybko, że chyba zarejestrował jedynie to, iż Josh się do niego zbliżył, a cała reszta była jedynie mętnym wspomnieniem jakiś nieistniejących odczuć. Czyżby zatem chciał znowu go pouczać? Znowu coś wypominać?
Nie odpowiedział mu, bo nawet nie wiedział, co miałby zrobić. Odmówić? Już i tak na siebie wpadli, już i tak istniała ta wstążka, która w pewien sposób go mierziła i cały czas powodowała, że zastanawiał się, kto był na tyle dowcipny, by zrobić coś podobnego. Poza tym i tak nie usiedziałby w miejscu, nic zatem dziwnego, że ruszył się z miejsca, chcąc wsunąć się pomiędzy drzewa, gdzie czuł się bezpiecznie i spokojnie, gdzie nie musiał mierzyć się z tłumem, z radosnym szaleństwem, jakie w tej chwili zdecydowanie go nie obejmowało. Zignorował uwagę Josha dotyczącą kwiatów, bo to nie miało żadnego znaczenia, nie robił ich dla nikogo, po prostu chciał je przy sobie, dla własnej przyjemności. Zrobił jeszcze dwa kroki, nim zorientował się, że mężczyzna się zatrzymał, więc zrobił to samo i spojrzał na niego, po czym wsparł się plecami o pierwsze drzewo i przekręcając wianek w palcach, koncentrując na nim spojrzenie, po prostu pozwolił Walshowi mówić. Wyrzucić z siebie wszystko, znowu, w końcu był dobrym słuchaczem i przywykł do tego, że inni skupiali się na nim, kierując do niego liczne uwagi, które miały chyba mu jakoś pomóc. Nauczył się tego przy babce, więc miał dostatecznie wiele cierpliwości, by znosić to o wiele dłużej, niż przez parę chwil.
- Cóż, miałeś rację mówiąc, że naraziłem Perpetuę - powiedział w końcu cicho. Trwało to chwilę, nim zdołał cokolwiek wyartykułować, wciąż lekko trącając palcami kwiaty, które już na pewno nie były tak piękne, jak na początku zabawy. Były jednak jego tratwą, poczuciem bezpieczeństwa, czymś, co pozwalało mu na pozostanie w miejscu, a nie próbę ucieczki. To właśnie tę drogę wykorzystywał, gdy robiło się ciężko, to właśnie nią podążał od lat, umykając przed tym, co uznawał za nieosiągalne, o tym opowiedział kwiatami, ale Walsh, jak można było się przecież domyślać, nic z tego nie zrozumiał. - Obiecuję, że już nigdy nie będę postępować równie nieodpowiedzialnie i nie będę narażał innych osób - dodał, patrząc nadal na kwiaty, bo nie miał tyle siły, czy odwagi, by spojrzeć na mężczyznę. Jakie to było śmieszne. Skoczyć w paszczę lwa, bić się z akromantulą tak wielką, że mogłaby cię pochłonąć w całości, rozmawiać z centaurami, ścigać niuchacze i walczyć z każdym niebezpieczeństwem, czymże to dla niego było? Ale porozmawiać z kimś szczerze? Z kimś, przy kim czuł się tak niepewnie? Uciekał od tego, bo to była najłatwiejsza na świecie droga.
- Nie powinienem był mówić nic o twoich zajęciach, to twoje decyzje i na pewno masz większe doświadczenie w grze, niż ja, wiesz na co narażają się zawodnicy i chcesz na to przygotować każdego ucznia. To było... - rzucił, szukając w końcu słowa i podnosząc na chwilę spojrzenie, jakby szukał inspiracji gdzieś na niebie, a potem odsunął okulary na włosy, aż stuknęły cicho o rogi. - To było niedorzeczne i nieodpowiedzialne z mojej strony - powiedział w końcu i spojrzał na Josha. Nie widział go zbyt dobrze, na całe szczęście nie mógł teraz dostrzec wyrazu jego twarzy. To znowu było z jego strony tchórzostwo, nic innego, ale nie potrafił prowadzić takich rozmów. Zawsze tak było. Ustępował, wycofywał się, chował się, nie chciał sprawiać innym przykrości. Nauczył się być kimś, kto nie gra pierwszych skrzypiec, a co zabawne, chociaż robił to co chciał, chociaż faktycznie kochał swoją pracę, to był tutaj również z innych powodów - tutaj mógł być sam. Z dala od babki, rodziców, rodzeństwa, z dala od Charliego i jego szczęśliwego życia. W każdej chwili mógł wejść na znane tylko jemu ścieżki w Zakazanym Lesie i nikt nie byłby w stanie przeszkodzić mu w jego samotności, nie mówiąc o tym, że nikt nie byłby w stanie nim potrząsnąć i przypomnieć mu, że mimo wszystko powinien pomyśleć o sobie.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySob Maj 16 2020, 14:24;

Lekko pobudził się na wzmiankę o Polsce. Był tam tylko przejazdem i to dawno temu, ale miło wspomina tamte kilka dni. Był? Chyba... tak mu się zdawało przynajmniej. Pamięć go ostatnio zawodziła, przez co wygrzebywanie takich wspomnień to był nie lada wyczyn dla biednego staruszka. Jak wróci do domu na pewno będzie musiał wybrać się do biblioteki, by znaleźć jakiś poradnik do ćwiczenia właśnie takich rzeczy jak zapamiętywanie małych szczególików sprzed kilkunastu lat.
-Polska to piękny kraj- postanowił powiedzieć tak, z nadzieją, że dziewczyny nie złapie nostalgia. Ostatnie czego chciał to sprawianie, że nowo poznana osoba, na dodatek przywiązana do niego będzie chodzić smutna. A to co myślał o Polsce nie było aż takim kłamstwem, bo pomimo jakiś klarownych wspomnień, wiedział, że jest to słowiański kraj, a skoro Rosja była dla niego najpiękniejsza, to kraj na wschód pewnie też nie prezentował się aż tak źle.
-Z tego co wiem, to w Ministerstwie jest dość pokaźna pula jeżeli chodzi o zajęcia związane z magicznymi stworzeniamii- Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami na pewno był dość ciekawym miejscem dla kogoś, kogo interesowały sprawy takiego typu. Z tego co się orientował to chyba było tam dość dużo wolnych miejsc. Nie wiedział co powodowało taki stan rzeczy. Może dość żmudna praca, albo powtarzalność... Szczerze to nie miał pojęcia, samemu nigdy nie zgłębiał tych części świata magicznego ze smokami i innymi stworzeniami, więc nie był w stanie za dużo powiedzieć na ten temat. Ucieszył się, gdy Aleksandra postanowiła jednak przejść na nieoficjalną formę zwracania się do siebie. Nie będzie się dziwnie czuć, jeżeli podejdą do jakiś znajomych Polki, będąc traktowany jak jakiś profesor albo inny pan w garniturze. Dzisiaj chciał się po prostu dobrze czuć.
-Aż tak nudno jest w Hogwarcie?- zapytał lekko rozśmieszony. Szczerze współczuł młodzieniaszkom, których rozpierała energia i byli zamknięci w budynku, z którego nie mogli prawie nigdzie wychodzić. Dobrze, że jak on wyrósł to... to nic się nie zmieniło. Wcześniej nudził się w Durmstrangu, gdzie spędził większość swoich młodzieńczych lat, a teraz spędzi większość swojego życia będąc zamkniętym w czterech ścianach ciasnego biura w sercu Ministerstwa. Jego jedyną szansą było po prostu zmienienie miejsce pracy i chociaż miał dość ponurych miejsc to jednak chciałby po prostu zmienić departament, niż uciekać gdzieś indziej. Teraz mógł się obijać i tak dużo zarabiał. Miał na tyle szczęścia w życiu, że pomiędzy zakończeniem edukacji a osiedleniu się w Londynie, spędził wiele lat na podróżowaniu po całej Europie. Chociaż tyle miał z tego wszystkiego. W końcu, by nie stać cały czas w miejscu, ruszyli przed siebie, aż w końcu napotkali kolejnych czarodziejów, prawie na pewno byli to znajomi Oli, dlatego nie miał niczego przeciw zatrzymaniu się przy nich.

@Aleksandra Krawczyk @Maximilian Felix Solberg @Frea Ragnarsdóttir


Ostatnio zmieniony przez Boris Zagumov dnia Nie Maj 17 2020, 00:11, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySob Maj 16 2020, 17:43;

Zawsze wyglądał na spokojnego – cichy, niezbyt energiczny Krukon, skrobiący coś namiętnie w dzienniku. Po takich ludzi zwykło spodziewać się rozsądku i rzeczywiście w wielu sytuacjach potrafił się nim wykazać. Czasem jednak coś nawalało; ostatnio częściej niż czasem. Pasje brały górę, uczucia przeważały, zachcianki brały górę nad potrzebą postępowania według wytycznych. Polubił się z chaosem, choć dawniej wcale by siebie o to nie podejrzewał.
Ona była jego cząstką – miała w sobie jego skrawek, ujawniający się w najmniej spodziewanych momentach. I, Merlinie, za każdym razem kiedy go czymś zaskakiwała, mąciła mu w głowie jeszcze bardziej, coraz mocniej uzależniając go od kontaktu z nią.
Była jego prywatną, idealnie odmierzoną dawką adrenaliny.
Bywała też kubłem lodowatej wody wylanej na głowę.
W tym momencie była czymś pomiędzy. Pomiędzy zachwytem i niezrozumieniem, rozczarowaniem i wdzięcznością; pomiędzy jego ramionami, którymi objął ją i przytulił do siebie tak mocno, jakby chciał oznajmić – tak jej, jak całemu światu – że potrzebuje, by była tylko jego.
Westchnął – trochę dlatego, że trudno mu było pogodzić się z tym, że tak szybko i gwałtownie mu siebie zabrała, a trochę z ulgi, że, być może przypadkiem, ukróciła chwilę nadmiernego szaleństwa. Uśmiechnął się do niej i gładząc ją miarowo po plecach, odchylił głowę do tyłu, by móc spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, teraz blade z zazdrości o światło bijące od ognisk.
Moe? — zaczął po krótkiej chwili, nie odrywając wzroku od gwiazd; może bał się przenieść go na dziewczynę? Myśl, która pojawiła się w jego głowie, siedziała w niej właściwie od dłuższego czasu, bał się jednak poruszyć tę kwestię. A może nie było między nimi chwili takiej jak ta? Spokojnego, upojnego zawieszenia, momentu, w którym po prostu nic nie robili. — Czy Ty i Haze... — odważył się w końcu na nią spojrzeć. W wielobarwne włosy wplotło się kilka pomarańczowo-żółtawych refleksów, zdradzających zawstydzenie — łączyło was coś więcej niż przyjaźń?
W gruncie rzeczy nie wiedział. Był zbyt skupiony na swoim szczęściu, a potem – na jego braku, by dostrzegać otaczający go świat. Właściwie gdyby nie plotki, może zupełnie umknęłoby to jego uwadze. I choć domyślał się, jaka jest prawda, to chyba potrzebował usłyszeć to prosto z jej ust.
Nigdy nie radził sobie dobrze ze słowami.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySob Maj 16 2020, 23:50;

  Ta noc bez dwóch zdań miała w sobie dziwny urok, towarzyszyła jej wręcz jakaś romantyczna otoczka, której chyba większość bawiących się wokół ognisk ludzi zdołała już ulec. Czuł ją, oczywiście, ciężko by było tego nie robić, kiedy miało się trochę wrażenie, że atmosfera jest na tyle gęsta, iż było duże prawdopodobieństwo zawieszenia w niej siekiery, ale się jej nie poddał, zachowując wciąż trzeźwy umysł. Mógł dzięki temu z rozbawieniem obserwować co wyprawiają inni.
  I wyglądało na to, że znalazł sobie do tego idealną kompankę, bo Gryfonka również zdawała się nie być podatna na wszystko co działo się wokół. Fitzgerald raz jeszcze błysnął zębami w odpowiedzi na jej stwierdzenie, by następnie ochoczo przytaknąć i ruszyć wraz z Larą na poszukiwania czegoś do zwilżenia gardła.
  Niestety okazało się, że w kwestii napojów szału nie ma. Po wyrazie twarzy Burke był w stanie stwierdzić, że dziewczyna nie była chyba jakoś specjalnie przekonana do tego całego mleka z cyca świętego jaka, ale mimo wszystko i tak się zdecydowała je wziąć. Nie to, żeby mieli w sumie jakąkolwiek opcję; można by jeszcze próbować przemienić wodę w wino, ale sam był zbyt cienki w transmutację, żeby się tego w ogóle podejmować. Miał solidne podejrzenia, że nie udałoby mu się wytworzyć w ten sposób nawet jakiejś podrzędnej amareny czy innego leśnego dzbana.
  — Ej, nie mam zamiaru absolutnie się przed tym bronić — stwierdził, gdy nieco groźniejszym tonem przypomniała o danym słowie, unosząc przy tym ręce w jakby poddańczym geście. Na jego ustach jednak błąkał się wciąż lekki uśmieszek. No hej, nie będzie przecież wzbraniał przed darmowym napitkiem, nie? Nawet jeśli miał to być jakiś dziwaczny mleczny napój. Ślizgon, nie mogąc się za bardzo zdecydować, wybrał smak losowo, wskazując po prostu na pierwszy lepszy. Okazało się, że trafiła mu się truskawka.
  Nie mógł powstrzymać parsknięcia cichym śmiechem, gdy obserwował z jaką podejrzliwością jego przygodna towarzyszka podchodzi do swojej porcji. Dopiero później miał się przekonać, że sceptyczne podejście było bardzo wskazane.
  — Ono cię nie zje, wiesz — rzucił rozbawiony, a zaraz potem skinął głową, gdy zarzuciła toastem. — Za kolejne powodzenia na zaklęciach — zawtórował jej, odwzajemniając wyszczerz dziewczyny i jednocześnie unosząc lekko kubek, jakby faktycznie spełniał toast. Wziął następnie łyk swojego mlecznego specjału; od razu wyczuł bardzo intensywną nutę truskawek, choć na dłuższą metę ogólny smak trudno byłoby mu określić czy do czegoś przyrównać, choć nie był nawet taki zły. Wziął nawet kilka następnych łyków, żeby go lepiej poczuć. — Hmm, ja chyba jednak też, więc przy kolejnej okazji to ja stawiam. I tym razem faktycznie piwo.
  Zupełnie inną kwestią było ciepło, które zaczęło go rozgrzewać od środka i… nagła, bardzo nieodparta chęć, żeby kogoś pocałować. Upierdliwa do tego stopnia, że miał wrażenie jakby miał lada moment zwariować, jeśli tego zaraz nie zrobi. Halo, co jest, nikt nie wspominał, że to ma jakieś skutki uboczne. Najbliżej znajdowała się Lara i to pewnie na niej chcąc nie chcąc skupiłby się w swojej nietypowej… potrzebie, ale nim poczynił jakikolwiek krok w jej stronę, w ‘odsieczy’ przybyła inna Gryfonka.
  W ogóle się tego nie spodziewał, więc nie stawiał żadnych oporów, gdy szarpnięciem obróciła go w swoją stronę, by następnie zupełnie bezpardonowo wpić się w jego wargi i to tak jakby jutra miało nie być. W normalnej sytuacji tak… zaatakowany zapewne by ją od siebie odsunął, bo jednak nie zwykł lecieć w ślinę z przypadkowymi dziewczynami, ale za sprawą tego cholernego truskawkowego mleka to było tak dalekie od normalności jak tylko się dało, więc… pocałunek oczywiście odwzajemnił, dość zachłannie nawet, sprawiając, że Vittoria jeszcze bardziej to pogłębiła; z głębi jego gardła wyrwał się cichy pomruk zadowolenia, gdy to zrobiła. To był jakiś obłęd, któremu chwilowo nie potrafił się jednak przeciwstawić. Nie było w tym oczywiście ani grama romantyczności – jedynie spełnienie czysto fizycznej potrzeby wywołanej dziwnymi właściwościami mleka. Heh, a jeszcze nie tak dalej jak parę chwil temu śmieszkował z dziwnie zachowujących się ludzi, a teraz co sam wyprawiał, hipokryta jeden, choć nie z własnego wyboru!
  Oderwał się od jej ust dopiero w momencie, gdy zaczęło mu brakować tchu, odsuwając się jednocześnie o parę kroków. Co ciekawe, nie wyglądał na specjalnie zdeprymowanego całą tą iście absurdalną sytuacją, która miała miejsce poza jego kontrolą
  — Huh, to dopiero mogę nazwać gorącym powitaniem — rzucił, poruszywszy przy tym bardzo wymownie brwiami, a na jego usta wpełzł łobuzerski uśmiech. Zlustrował Vittorię uważniejszym spojrzeniem; kojarzył ją z hogwarckich korytarzy, to na pewno, ale chyba nie był w stanie wiele więcej o niej powiedzieć. — Odkryłaś w sobie jakieś głęboko skrywane pokłady uczuć do mojej osoby? — Nie przeszkadzało mu to jednak, żeby trochę zażartować z tego co się właśnie odwaliło, bo co innego mu w sumie pozostało? Przekrzywił lekko głowę na bok i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Rzucił okiem na towarzyszącego jej blondyna, który mimowolnie – tak jak zresztą i Laura – był świadkiem tego… zdarzenia, by zaraz z powrotem zwrócić ciemnobrązowe oczy na Sorrento. Z jakiegoś powodu bardzo przykuwała jego uwagę i to nie ze względu na ten namiętny pocałunek, którym go obdarzyła przed momentem.
  W tym wszystkim pozostawał kompletnie nieświadom innego skutku ubocznego mlecznego napoju, jakim była zmiana koloru włosów na… różowy. Musiał wyglądać obecnie doprawdy kuriozalnie – łosie łopaty, różowe kudły i świecenie w ciemnościach za sprawą pyłu z felernej pisanki.

Rogi: J, łosie
Mleko: 1, a jakżeby inaczej :’D
Dodatkowo: ubiór, świecę się w ciemnościach przez pisankę i mam różowe kudły

@Lara Burke
@Vittoria Sorrento
@Julius Rauch
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyNie Maj 17 2020, 07:58;

Nawet jeśli chwilę wcześniej Olivia nie była do końca zadowolona, a wszystko wydawało się jej sprzeciwiać to, gdy stanęła na nogach nie czując tego dziwnego ciężaru na jej malinowych ustach od razu pojawił się szeroki uśmiechem. Mimo tego wciąż odznaczała się pewnego rodzaju niepewnością, dlatego jej spojrzenie co i raz skupiało się na stopach, które stawiała z ogromną ostrożnością. Nie byłaby sobą, gdyby nie dostrzegła rozbawienia malującego się na twarzy Krukona, co skwitowała jedynie wzruszeniem ramion oraz uśmiechem.
Kiedy przeszli do kolejnej części polany, Olivia zdała sobie sprawę, jak wiele wokoło się działo, a ona głupio zamiast skupić na zabawnie to swoją uwagę poświęciła Maxowi i Sophie; przez chwilę była na siebie naprawdę zła, zacisnęła nawet drobne dłonie w piąstki. Szybko jednak odpuściła, kiedy tylko zaczęli tańczyć mimowolnie rozluźnił się i choć ostatecznie podeptała stopy chłopaka, to coraz częściej śmiała się wesoło. W pewnym momencie Shaw zagarnął ją do siebie, zwalniając tempo ich tańca mimo, że zupełnie nie pasowało ono do muzyki. Olivia spojrzała na niego pytająco,choć nie trudno było się domyślić, że w przypadku wolniejszego tańca ostrożniej stawiała ona stopy, a place chłopaka mniej narażone były na podeptanie.
- Przepraszam za palce, normalnie jestem znacznie lepsza lepszą tancerką. - powiedziała, uśmiechając się do niego przepraszająco. - Powiedz, jak mogę ci to wynagrodzić? - dodała po chwili.
Callahan nie była pewna ile czasu upłynęło od momentu, gdy pojawiła się na polanie, wokół działo się tak wiele rzeczy, że dziewczyna zapomniała całkowicie o kręcących się wskazówkach zegara i dopiero kiedy między nimi w powietrzu zaczęły falować kolorowe wstążki uświadomiła sobie, że właśnie wybiła północ.
Wielki dąb pośrodku alei zaczął świecić dziwnym blaskiem, zachęcając do zebrania się wokół niego, czemu Oli uległa. Wokół rozbrzmiewała dziwna melodia, niczym pieśń w nieznanym języku, której zadaniem było wprowadzenie wszystkich w odpowiedni nastrój. Mimowolnie chłopcy zaczęli łapać kolorowe wstążki, każda przypisana była innej dziewczynie, a kiedy ona ponownie stanęła koło Darrena uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć - przywitała się, pochylając w jego stronę i dając mu całusa w policzek. Niestety węzeł łączący ich nadgarstki nie był zbyt silny i choć Oli na co dzień mocno wracała na takie rzeczy uwagę, tym razem postanowiła odpuścić. Może są sobie pisani, jednak w inny niż romantyczny sposób?
Gdy Krukon po raz kolejny zaczął prowadzić ją w stronę polany do tańczenia, dziewczyna nagle zatrzymała się, stając naprzeciwko niego. Policzyła dłoń na policzku Darren, po czym bez ostrożnia wpiła się w jego usta.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyNie Maj 17 2020, 16:40;

Kolor wstążki lapis-lazuri
@Camael Whitelight

Przychodząc tutaj tego wieczoru, kompletnie nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać. Wszystkie te atrakcje, wydarzenia, te wstążki. Magia w swojej najczystszej formie. Przebywając tutaj, nawet mugol uwierzyłby, że świat magiczny istnieje. Nic dziwnego, że ona czuła się w tym momencie niesamowicie. Nie miało to nic wspólnego z wszystkim tym, co działo się na co dzień w jej życiu. Tutaj czuła, że Silvia Valenti zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się jakaś nieznana, enigmatyczna kobieta, tak silna, kompletnie inna od tej, którą na co dzień widywała w lustrze. Ta tutaj była szczęśliwa, nie miała żadnych zmartwień na głowie, nosiła wysoko uniesiony podbródek i nie bała się obnosić ze swoją dumą. Nie miała najmniejszego problemu z tym, aby spojrzeć na swojego nauczyciela, jak na obiekt pożądania. Nie widziała nic zbereźnego w tym, że teraz tylko on miał dla niej jakiekolwiek znaczenie. Po prostu robiła to, co pragnęła. A pragnęła jego. Pragnęła zatracić się w tych błękitnych ślepiach, utonąć. Nigdy nie wynurzyć się na powierzchnię, o ile on podejmie wyzwanie razem z nią. Mogłaby trwać w tym oderwanym od reszty świata miejscu, jeśli tylko on zechciałby jej towarzyszyć. Pociągał ją w każdy możliwy sposób. Jego złociste włosy... Pragnęła złapać je w swoje długie, cienkie palce i nigdy nie wypuszczać. Szarpnąć, aby łapczywie przyciągnąć mężczyznę jeszcze bliżej siebie. Byle tylko zacząć stanowić z nim jedność, bez względu na jakiekolwiek konsekwencje, które zarówno jego jak i ją z tego powodu mogłyby spotkać. Bo czymże była myśl, że jest on jej profesorem? Teraz mógłby zacząć nauczać ją zgoła innych rzeczy niż transmutacja, a ona z radością przyjęłaby wszelakie jego lekcje...
Czas jakby kompletnie zatrzymał się w miejscu. Ciężko było dostrzec to, co działo się wokół. Mogłaby teraz bomba gdzieś bardzo blisko niej wybuchnąć, czy czarnoksiężnicy zacząć rzucać Avady na prawo i lewo. Jedyne o czym pomyślałaby Silvia to to, aby obronić przed całym złem świata swego ukochanego, który stał tutaj i patrzył na nią w te sposób, jakby to zupełnie nic się już na świecie nie liczyło. Ona odwdzięczała się tym samym. Delikatnie przygryzła dolną wargę, pragnąc w ten sposób zapanować nad nieuchronnym biciem rozentuzjazmowanego serca. Waliło jak oszalałe, jakby wszystkie uderzenia były już policzone, a ono miało tylko kilka chwil, aby wykrzesać z siebie całą swoją moc. Zaschło jej w ustach. Oddech stał się płytki i urywany.
Słysząc jego głos, zadrżała pod wpływem nagłych emocji, które ogarnęły, delikatne, dziewczęce ciało. Pragnęła więcej i jeszcze więcej. Nie zamierzała poprzestawać na tych kilku sekundach, podczas których to będą wpatrywać się sobie ckliwie w oczy. Była Włoszką. Wiedziała, że wyrażanie emocji jest ważne. Wszystko robiła impulsywnie i pod wpływem nagłego pragnienia. Nie umiała inaczej.
-Camael... - wyszeptała bardzo blisko niego, rozkoszując się smakiem jego imienia na swoim języku. Rozpełzło się ono po podniebieniu, docierając gdzieś głębiej, znacznie głębiej niżby oboje pragnęli. Nic jednak więcej nie miało znaczenia, bo wtedy to profesor zdecydował się zrobić to, na co ona miała ochotę od dawna. Zamknęła oczy. Westchnienie wyrwało się z jej trzewi, kiedy to ich wargi zetknęły się, łącząc ich w jedność. Przylgnęła swoim ciałem do niego, kompletnie niwelując ten niewielki dystans, który dotychczas się między nimi wytworzył. Wplotła jedną dłoń w te miodowe kosmyki, robiąc to, na co już wcześniej miała ochotę. Wdarła się wulgarnie językiem do wnętrza jego ust. Nie zamierzała czekać na pozwolenie, czy dalsze zachęty. Emocje eksplodowały i nie mogła trzymać ich na uwięzi. Nie miało to żadnego sensu. Teraz pragnęła tylko jednego i zamierzała po to sięgnąć, choćby nie wiem ile miało ich to kosztować.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7223
  Liczba postów : 2438
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyNie Maj 17 2020, 23:16;

Rogi: G
Wstążka: Sophie

Max nie czuł się jakoś źle z powodu tego, że tak gwałtownie go gdzieś pociągnęło. To była magia Celtyckiej Nocy, tak samo jak te rogi, mleko, skakanie przez ogień i cała reszta jebanego cyrku, na którą po prostu zgodził się, przychodząc tutaj. Nie miał żadnych problemów, zobowiązań, nie miał żadnych obowiązków i na pewno nie musiał sterczeć w miejscu, nadskakując jednej tylko dziewczynie, więc brał, co dostawał i wcale nie narzekał. Zastanawiał się, czy Krawczyk przy ich kolejnym spotkaniu będzie zażenowana tymi swoimi pocałunkami, ale właściwie to jakoś tak bardzo się tym nie martwił. Tak samo jak tym, że wstążka gwałtownie splotła go z Sophie, której może jakoś zajebiście nie znał, ale przynajmniej wiedział, jak miała na imię, czy coś. Jak potem dostanie wpierdol, bo się do niej dostawiał, to dopiero będzie śmiesznie.
- Jak sobie tylko życzysz, dziecineczko. Możemy sobie, kurweczka, wybrać się na poszukiwanka - odpowiedział na to, śmiejąc się ciepło, bo naprawdę musiał nieźle odpierdalać z tym uroczym skracaniem wszystkiego i generalnie było to w chuj intrygujące. Co ciekawe, wcale mu nie przeszkadzało, a jak widać Ślizgonka również nie czuła się z tego powodu jakoś źle. Uniósł ich ręce, które były tak mocno ze sobą związane, że nie było szans się rozdzielić i popatrzył na nie, po czym zacmokał nieco rozbawiony.
- Mam nadzieję, że nie jestem złodziejaszkiem i nie ukradłem cię jakiemuś chłopczykowi - dodał jeszcze, po czym mrugnął do niej zaczepnie. To właściwie było całkiem zabawne! Zaczął tę imprezę z Olą, która rzuciła się na niego i go całowała, a teraz skończył z Sophie, która proponowała mu wyprawę po skarby! Żyć nie umierać, dwie piękne dziewczyny i on jeden, czego mógłby sobie więcej życzyć? Może nie napierdalania w sposób, jaki to robił, bo musiał brzmieć komicznie, ale w gruncie rzeczy atmosfera nocy była taka niesamowita, że ani trochę mu to nie przeszkadzało. Może w innych okolicznościach płonąłby z zażenowania, czy coś takiego, ale obecnie był na serio, kurwa, szczęśliwy.
- Tylko nie pij mleczka, bo po nim dostaje się, kurweczka, do główki - dodał jeszcze, po czym westchnął ciężko, z udawanym żalem i wskazał na siebie, by w pełni wyjaśnić, skąd biorąc się takie jebnięte sprawy, jak jego urocze ćwierkanie w języku bliżej nieokreślonym. On miałby w ogóle używać takich słów? No niedoczekanie, kurwa! Ale skoro nie był traktowany, jak pojebany, infantylny troll, to właściwie jakoś mu to nie wadziło. - To prowadź! Lunabellisia czeka!

@Sophie Sinclair
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyPon Maj 18 2020, 18:53;

efekt: różowe włosy i chęć na całuski

Wzmianka o Polsce przywołała masę wspomnień, które zalały Puchonkę. Tak, było to bolesne, bo aktualnie nie mogła tam wrócić, ale z drugiej strony miło było widzieć niektóre momenty z przeszłości, zarówno te dobre, jak i te nieco gorsze. Każdy kij ma dwa końce. Bezwiednie powiodła wolną ręką do blizny przy obojczyku i wolno przejechała po niej kciukiem, czując, jak zostawia on po sobie przyjemne zimno. Chociaż wcale nie marzła, to jej dłonie pozostawały chłodne, co wcale nie było czymś nadzwyczajnym. Zdecydowanie częściej były właśnie takie niż ciepłe i jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało.
- Tak, piękny… - powtórzyła za nim jak echo, wciąż nie powracając w pełni myślami do Alei. Jedną nogą stała tutaj, ale druga pokonała setki, jeśli nie tysiące kilometrów i znalazła się z powrotem w ojczyźnie. Piękny kraj... Przypomniała jej się wycieczka do Warszawy, która tak bardzo jej się wtedy spodobała. Wakacyjne wyjazdy z rodziną nad Morze Bałtyckie, gdzie słońce zawsze patrzyło jej skórę i zamiast ładnie się opalić była różowiutka jak świnka. Nigdy za to nie była w górach. Przez całe 13 lat życia w tym słowiańskim kraju i ciągłych wizytach w nim, nagle zdała sobie z tego sprawę. Jak to się mogło stać? Zdążyła już nawet odbyć kilka wizyt u dziadków w Rosji, z którymi przecież dopiero od niedawna stosunki zaczęły stawać się mniej napięte, ba, w ogóle się pojawiły, a nie odbyła wycieczki do słynnego Zakopanego. Musiała jednak pamiętać, całe życie było jeszcze przed nią, świat stał otworem i w przyszłości nie zamierzała w jakikolwiek sposób się hamować przed lepszym poznaniem go. Zwłaszcza Rosji. Tam w szczególności chciała zagościć na dłużej.
Wróciła myślami na ziemię, spokojnie na nią opadając i pewnie stając na dwóch nogach.
- Cały czas rozważam, czy chcę wiązać przyszłość z siedzeniem za biurkiem. Obawiam się, że nie wytrzymałabym tak całego dnia, a co dopiero dłuższego czasu. Nie, musiałabym być w ruchu, zdecydowanie wolę aktywny tryb życia i takie przywiązanie w miejscu... Nie byłoby dobre. Jeśli już, to musiałabym znaleźć posadę, dzięki której więcej by mnie w Ministerstwie nie było, niż było - zaśmiała się, ale prawdę mówiąc, to faktycznie tak myślała. Teraz ciężko było jej usiedzieć na lekcjach w ławce, więc co dopiero, jakby tak wyglądała jej codzienność przez następne lata. Nie miała co prawda pewności, ile rzeczywiście godzin by tak spędzała, ale sama perspektywa przeglądania non stop różnych papierów, wręcz do zarzygania nie pociągała jej jakoś mocno. Nuda. Wolała tak jak jej ojciec jeździć po całym świecie i przeprowadzać badania na rzecz gatunków zagrożonych wyginięciem. To dopiero było zajęcie! Co prawda przez to nie było go często w domu, a jak już był, to i tak ciągle coś robił, ale jakoś dałaby chyba radę. Nie straszne były jej żadne blizny czy inne obrażenia. No i na szczęście miała jeszcze czas na podjęcie ostatecznej decyzji.
- Oh nie, tam nigdy nie jest nudno. Zamek skrywa tyle tajemnic, że ciężko jest wszystkie odkryć, naprawdę. Poza tym uczniowie mają dużo różnych pomysłów jak urozmaicić szkolne życie, więc akurat na to nie mogę narzekać. Chodzi mi raczej o to, że nawet jeśli wychodzę poza mury, to najdalej mogę zajść do Hogsmeade i sama tego świadomość powoduje, że czuję się jak małe dziecko, którego nie traktuje się poważnie - powiedziała i po chwili dotarło do niej, że przy Borisie przecież była dzieckiem. Nie rozwijała jednak dalej myśli i po prostu zaśmiała się.
Zaczęli iść przed siebie, nie zmierzając chyba nigdzie konkretnie, ale zmieniła lekko kierunek, widząc w tłumie znajomą postać. Chyba nie się nie stanie, jak do nich podejdą?
- Hej Solberg! - przywitała się z chłopakiem i stanęła na palcach, żeby ucałować go w policzek. Z racji, że różnica wzrostu była dość znaczna, pociągnęła go za ramię, dając tym samym znak, żeby się schylił. Odwróciła się następnie do jego towarzyszki, z którą był związany wstążką, co zdążyła już zauważyć. - Chyba nie miałyśmy się okazji wcześniej poznać. Aleksandra - przedstawiła się, jednak nie podała dziewczynie ręki, bo ta była przywiązana do dłoni Borisa, a lewą ręką byłoby to takie dziwne, więc w zamian za to szeroko się uśmiechnęła.

@Boris Zagumov @Maximilian Felix Solberg @Frea Ragnarsdóttir

(z dedykacją dla Vittori i Violi :*)
Powrót do góry Go down


Tyler Woods
Tyler Woods

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
Galeony : 244
  Liczba postów : 226
https://www.czarodzieje.org/t16355-tyler-alan-woods#448683
https://www.czarodzieje.org/t16359-skrzynka-pocztowa-tylera#448744
https://www.czarodzieje.org/t16356-tyler-woods#448682
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyPon Maj 18 2020, 23:37;

Istotnie bywał zmienny, faktycznie igrał z własną niestabilnością, choć ta zdawała się go już przynajmniej nie dręczyć. Dziwna chwila letargu była niewypowiedzianym głośno rozliczeniem z własną moralnością, a raczej słusznością pochopnych opinii, które wysnuwał tak zuchwale. Wcale nie chodziło o nią, nawet jeśli podobała jej się pozorna rola dręczącego go dziewuszyska; wszakże nad duszą pastwiła wizja niesprawiedliwej niesłuszności, jak gdyby znamienna mu arogancja ustąpiła ludzkim wyrzutom sumienia. Odrzucał też od siebie te gorzkie, zarazem niezaprzeczalne fakty związane z satysfakcją, którą miernie chciał usprawiedliwiać nietrzeźwym wówczas umysłem, dodatkowo podrażnionym przez niezrozumiałe odrzucenie. Ostatecznie jednak nie dopuścił do swej niemrawej powłoczki gromady krytycznych sugestii, beztrosko ignorując przy tym pokutne myśli. Równie zręcznie pozbył się z beznamiętnego serca niesprzyjającego mu poczucia winy czy absurdalnej koncepcji zakładającej iluzoryczną sympatię. W teorii dalej jej nienawidził, być może jeszcze bardziej niż przedtem; słowne gry miały być formą niechlubnej rozrywki, której etyczności nie poddawał w wątpliwość. Tak już po prostu funkcjonowali - we wzajemnej niechęci, acz obiektywnej atrakcyjności, a chwila przejawu człowieczej emocjonalności nie miała tego zmienić. Chciał chyba traktować to w analogiczny sposób - jako rodzaj nieudanego eksperymentu, w którym bynajmniej nie pragnął brać udziału. Niewiele więcej mógł w tej sprawie począć, jak tylko stanowczo wyprzeć fakty z wolnej od zakłopotania świadomości. Zarzekała się, że wiedziała, że pamiętała, choć pozostawał względem tych oznajmień sceptycznym. Zwłaszcza po tym, kiedy w skąpanej w pajęczynach i kurzach Wrzeszczącej Chacie wyrzucała z siebie jakieś surrealistyczne niepewności. Ile prawdy było tym razem, w tych jej absolutnych zapewnieniach o posiadaniu grzesznej wiedzy, niezwyczajnej pamięci? Wyjątkowo była wygrana, nawet jeśli nie było w tym choćby najmniejszej intencji. Jego determinacja nie ustała w obliczu jednostkowej klęski, nie poddał się też przykremu mirażowi własnych porażek; zwyciężyła jedną z bitew, ale jeszcze nie wojnę.
- Odróżnij koszmar od snu, Levasseur. Zawsze zwiastujesz problemy, w śnie, na jawie, wszędzie... - odpowiedział obronnie, w umyśle przywołując jej wyznanie tęsknoty. Wtedy nie była jeszcze odurzonym niczym, co najwyżej niewinnie rozweselona pojedynczą lampką wina. - Nie lubisz, a jednak tęsknisz. Sama nawet przyznałaś - dodał, odważnie zerkając w jej stronę. Nawiązywał do tego przypadkowego spostrzeżenia, tego omyłkowego stwierdzenia, jak nudno było tu bez niego, jak bardzo brakowało jej tych złośliwości. Szala przewagi chwilowo była po jego stronie, lecz czy na długo? Każda walka bywa nieprzewidywalna, a ta nie zdawała się przecież kończyć. Sojusz został zapomniany, choć znów byli w swoim towarzystwie. Oboje zadowoleni z wzajemnych przytyk.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 01:35;

rogi: majestatyczna koza
ubiór: ten tutaj
mleko: adwokat
Tonął, oddalał się od powierzchni, a dno wciąż było daleko. Nie przeszkadzało mu to dopóki przyczyną jego tonięcia była osoba, która stała przed nim. Jej ciemne tęczówki pozwalały mu wziąć każdy kolejny oddech, a drażnienie membrany jego skóry jej ciepły oddechem, pozwalał myśleć, że nic się nie dzieje, a wszystko jest dokładnie w tym miejscu, w którym powinno. Mógł tonąć, skoro dzięki temu zatracał się w głębi jej oczu, nie chciał brać głębokiego wdechu, nie chciał się budzić z pięknego snu, w którym właśnie się znalazł, choć ten był tak rzeczywisty, jak tylko mógł być. Widział ją, czuł ją, badał opuszkami palców strukturę jej skóry, pozwalając odejść jawie jak najdalej, zapominając, że ta kiedykolwiek istniała. Nie myślał o niczym, czy może myślał o wszystkim, jeśli jego głowę zaprzątała drobna sylwetka, którą trzymał w ramionach, która była jego wszystkim? Czas przestał mieć znaczenie, miejsce także. Nie pamiętał jak się tu znalazł, nie pamiętał, że nie zamierzał łapać żadnej wstążki, ani też, że przyszedł tutaj z kimś innym, żeby odetchnąć od dnia codziennego, żeby zapomnieć o wszelkich zmartwieniach, o własnej rzeczywistości, w której egzystował każdego dnia. Powinien być szczęśliwy, że Los był dlań tak łaskawy, pozwolił zatracić się w ulotnej chwili, w fałszywym uczuciu, które pojawiło się znikąd. Nie potrafił jednak myśleć o Fatum, był przekonany, że źródło jego szczęścia znajduje się tak blisko niego, torturując jego zmysły. Chciał więcej, o wiele więcej niż mógłby mieć, choć czuł się, jakby wszystko już miał, bo czy faktycznie tak nie było?
Zadrżał na dźwięk jej głosu. Czuł, że niedługo wybuchnie od ilości uczuć, emocji, które się w nim kotłowały, a wszystkie skupiały się na Silvii. Jego umysł nie rejestrował żadnego innego bodźca niż te wysyłane przez dziewczynę. Przymknął oczy, będąc koszmarnie zagubionym w tej sytuacji, choć zdawać by się mogło, że podświadomość doskonale podpowiadała mu co powinien zrobić – nie wiedział. Nawet magia mleka świętego jaka, sprawiająca, że był niczym adwokat diabła, że wiedział absolutnie wszystko na temat każdej rzeczy powstałej na tym świecie, była stłumiona przez zgoła silniejszą magię wstążki młodej kobiety. Złapał ją tak przypadkowo, tak niefortunnie, jak niefortunnie właśnie się czuł. Każdego dnia wmawiał sobie, że bagaż doświadczeń, który posiada, pomoże mu przebrnąć przez każdą sytuację, jednak w tej chwili był niczym ślepiec stąpający niepewnie w labiryncie własnej jaźni, zaćmionej przez najintensywniejszą emocję jaką kiedykolwiek czuł. Nie był sobą, gdzieś we własnym wnętrzu o tym wiedział, jednakże nie przeszkodziło mu to w złączeniu własnych warg i tych Valenti, tak miękkich, tak bardzo oszałamiających.
Dystans między nimi zniknął, a on, kierowany nieznajomym instynktem, wplótł palce wolnej ręki w długie pukle jej jedwabistych włosów, by drugie spleść z jej delikatną dłonią. Czuł się tak, jakby we własnych ramionach trzymał cały swój świat i w tej chwili właśnie tak było. Nie był już powściągliwym nauczycielem, raczkującym profesorem, który do końca nie wiedział jak się zachować w nieznanych dotychczas sytuacjach. Nawet jeśli ta była dlań nowa, to magia dokładnie podpowiadała mu co robić, a on jej słuchał, niczym szczeniak wpatrzony w swojego właściciela, starający się wykonać komendę jak najdokładniej, by tylko otrzymać nagrodę. Jego nagrodą była Silvia.
Nie zwolnił tempa, pozwolił jej zwiększyć intensywność pocałunku i sam nie pozostał jej dłużny. Opadając coraz bardziej w głębię oceanu, którą była jego studentka, choć to liczyło się w tym momencie najmniej. Nie potrzebował brać metaforycznych oddechów, jednak wciąż jego płuca domagały się o tlen. Oderwał się od brązowowłosej i ciężko oddychając spojrzał na nią, z rozszerzonymi źrenicami, które prawie w całości pochłaniały błękit jego oczu. Chciał coś powiedzieć, ale słowa były zbędne i nawet mleko jaka mu nie pomagało znaleźć tych odpowiednich, by mógł wyrazić co w tym momencie czuje.
@Silvia Valenti

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Rasmus Vaher
Rasmus Vaher

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Galeony : 21
  Liczba postów : 450
https://www.czarodzieje.org/t18066-rasmus-vaher
https://www.czarodzieje.org/t18770-sowa-rasmusa-kuu#538343
https://www.czarodzieje.org/t18064-rasmus-vaher
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 04:54;

Kaprysem była angielska pogoda. Gdy trzeba było - padało ciągle. Gdy zaczęło być coraz jaśniej - znowu zaczynało padać za kilka dni. Ale wtedy też pojawiało się słońce, tęcza. Wszystko razem połączone i walczące ze sobą o dominację. Codziennie można było uświadczyć nadzieję lub radość na jej zmianę. Szczęściem było jednak to, że udało im się trafić na tak niesamowitą pogodę. Że gwiazdy były razem ze sobą złączone w konstelacje o których uczył się na astronomii. Albo, albo... nawet i astrologii o której także uczył się w Stavefjord. Dzięki takim chwilom podziwiał naturę i jej artyzm.
Poczucie obowiązku, brak swobody w tak cudowny dzień jakim była Celtycka Noc? To całkiem dziwne, zwłaszcza, że czasu było dużo. A nie wiedział Rasmus ile będzie im dane spędzić ze sobą czasu. A jeśli wstążka splotła ich nadgarstki tak ciasno to Krukon nie chciał za wszelką cenę kończyć tego już teraz. Pozwolić sobie na korzystanie z wszelkiej dobroci obyczaju, który nadało im święto. Pozwolić sobie, aby choćby na jeden długi czas zapomnieć o problemach w Hogwarcie czy w Estonii. Skupić się bezzwłocznie tylko na samej kobiecie. I badać nadal wzrokiem jej urodę. Dość nietypową, acz kuszącą. Jak wcześniej wspomniana nimfa. Tak bardzo mu ją teraz przypominała. Piękna фея, po rosyjsku, albo haldjas - po estońsku. Każde z tych dwóch określeń do niej pasowało - bo oznaczało to samo. Ale tylko jedno według niego pasujące. Czy pozwolił sobie na wybranie jednego? Nie... Postanowił podarować jej AŻ dwa. I te plotki na jej temat. Jeśli faktycznie była tą za którą się ją uważa to można powiedzieć, że jej subtelna sugestia sprawiła, że student jeszcze bardziej chciał pochłonąć informacje o niej. Dowiedzieć się i zachować w swojej pamięci. Zapamiętać promieniującą uśmiechem i obecnie kolorowymi włosami blondynkę. Stworzyć haczyk w swoich myślach o niej. Nie odpowiedział jednak na słowa o krwi.
Zarejestrował jej ciche mruknięcie na te przełamanie intymności jakim było chwycenie wzajemnie dłoni i stworzenie splotu między palcami. Spokojnie, nie zamierzał przecież gnieść jej palców. Chwyt był lekki i ciepły. Zwłaszcza, że Rasmusowi już wcześniej udało napić się czegoś na poprawienie swojego odczucia tremy. W końcu nowe miejsce i nie wiedział kogo tu spotka. Przyjemne ciepło tliło się w jego całym ciele i rozchodziło żyłami. Pijany jednak nie był. To był tylko słaby miód pitny. Czy nie miała za wiele tej czułości? Nikt nie przekraczał tak często tej granicy? Student ośmielił się to zrobić za pierwszym razem, tak jak to zrobił profesor Shercliffe? I czy było mu z tego powodu źle? Nie. Cielesność była dla niego tak samo znajoma, że nie przeszkadzało mu to. Pozwalał sobie tak łatwo naruszać tę granicę, aby to wyczuć gdzie jest ta umieszczona u Perpetuy.
Zerkał w jej niebieską zieleń, jakby sam starał się odczytywać jej myśli. Wtedy usłyszał jej głos, pytając o to skąd wie, że ma lecznicze wyczucie. Cóż... Tę odpowiedź mogła uzyskać już zaraz, kiedy pozwolił sobie stanąć z nią trochę dalej od ogniska i dać jej dłoni dotknąć swojego polika. Rozgrzanej skóry i lekko zaróżowionych ust. Złożyć lekki pocałunek. Nic nie znaczący. Ponoć.
W Estonii istnieje taki przesąd, że gdy ktoś ma czyste serce i jej intencje skierowane są ku czynieniu dobra, wtedy jej dłonie nie są szorstkie ani nie dają żadnej większej czułości. Kiedy jednak czuję twój dotyk to zaczynam rozumieć, że to właśnie jest tym lekarskim wyczuciem. Delikatność, wyczucie chwytu. Nie robisz tego źle, jakbyś miała w tym nikczemną ambicję. Jesteś czysta jak ta wstążka, Perpetuo — Mówiąc to, pozwolił zaraz odłożyć jej dłoń ponownie w splot palców, aby zaraz jednak ta druga z jego dłoni mogła dotknąć jej lewego polika. Stał przed nią, pozwalając go gładzić. Robił to przez dłuższą chwilę, aby mogła uporządkować myśli na temat tego co się teraz dzieje, a zaraz potem ucałować jej czoło. Był wyższy. Zdecydowanie. Było to łatwe do zrobienia. Jednak nie naruszał jeszcze kolejnej granicy. O nie, zaraz zabrał swoje usta i dłoń, aby zapytać się jej. — Idziemy dalej, czy czekamy aż rzucisz na mnie swój urok? Chyba, że to już się stało. — Zaśmiał się cicho. Dużo się tu działo "zaraz".

@Perpetua Whitehorn
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 12:05;


Niemal wszystko, co robiła w swoim życiu, było wynikiem przypadku. Nie kwestionowała tego, co przytrafiało się w jej życiu i z kim dane jej było spędzić ten czas. Starała się wyczerpać dane sobie możliwości, bo wiedziała, że nic podobnego się nigdy nie trafi. Jak w tym przypadku. Nie było takiego drugiego Shawna, który zaskakiwał ją na każdym kroku, chociaż nie robił przecież nic szczególnego. Może to jego osoba, tak odmienna od wszystkich innych szarych twarzy, które mijała. Gdyby spotkała go kiedyś na swojej drodze, odwróciłaby się i przystanęła, zastanawiając się, czy aby przypadkiem nie dostała omamów. Zniknąłby równie szybko, jak się pojawił. Emanował aurą, która ją intrygowała... Jakby otaczał się tym poczuciem, że nikt nie jest zdolny podejść do niego wystarczająco blisko. Jakby wcale nie należał do tej rzeczywistości. A może już na mózg jej pada od oparów, które dane jej było wdychać, a może ktoś bawił się eliksirami, które teraz krążą gdzieś między uczniami na ognisku... Następny raz będzie wydarzeniem dokonanym z czystą premedytacją.
-A dam sobie uciąć moje piękne nóżki za to, że te wstręciuchy za nie jednymi króciutkimi spódniczkami się rozglądają. -Powiedziała, lekko zaciskając usta i grożąc palcem wszystkim tych staruchom, którzy zabronili jej skakać nad ogniskiem. Jej wargi drgnęły, a chociaż usłyszała reakcję swojego towarzysza, nic nie powiedziała, a jedynie podniosła się do góry.-Shawnik, obiecaj coś Lucynce.-I zrobiła swoją najlepszą proszącą minę. Delikatna podkówka z ust, oczy niby to patrzą w ziemię, niby unoszą się ku jego twarzy. Wyglądała jakby, była zawstydzona, chociaż jej ciało było skierowane w jego stronę.-Poskaczmy sobie kiedyś nad własnym ogniskiem.-I bardzo powoli jej twarz się rozpromieniła, jakby chciała faktycznie skusić go na ten pomysł... Na najbliższą, chociaż nieokreśloną przyszłość. Palcami dotknęła guzika jego koszuli, jakby miało to pomóc w osiągnięciu jej celu.
Zabawne było to, że w pierwszej kolejności nie zamierzała tutaj przyjść. O wydarzeniu dowiedziała się od swoich współlokatorek, które z takim podnieceniem przygotowywały się do wyjścia. Nie rozumiała ich zachwytu... Do momentu, w którym nie zjawiła się na alei. W tej chwili nie wyobrażała sobie, że mogłaby inaczej spędzić wieczór. Czy to ze względu na nastrój miejsca, unoszące w powietrzu rozmowy i śmiech. Czy ze względu na nieoczekiwane towarzystwo, które było kimś nietuzinkowym i przyciągającym? Jak nie mogła być szczęśliwa? Robiła w tym momencie dokładnie to, czego chciała, czując jak, jej ciało z każdym krokiem robi się lżejsze.
--Lucynka jest strasznym samolubkiem. Niech Shawnik powie, co jeszcze może go uszczęśliwić.-Uśmiechnęła się szeroko. W innych przypadkach kompletnie nie zawracałaby sobie tym głowy, dzisiaj wszystko zmieniało swoje znaczenie. Przesunęła kciukiem po strukturze jego skóry, a że byli złączeni wstążką, mogła to robić do woli. Z przyjemnością oglądała zmiany zachodzące na jego twarzy, to lepsze od tego, co działo się wokół niej.
Nie liczyła na coś spektakularnego, szczególnie że nie przynieśli ze sobą nawet tego napoju, który zrobił z nich wyszczerzonych zdrabniaczy zdań. Pierwszy raz w życiu czuła, że ledwo mogła zrobić krok. Jednak nie mogła powstrzymać śmiechu, który jak z automatu wystrzelił z jej gardła. Położyła grube paluszki na swojej piersi, jakby próbowała powstrzymać śmiech oraz coraz mocniej naciągające się ubrania.-I nagle zrobiłam się głodniutka.-Powiedziała, ocierając wierzchem dłoni łzy z kącika oczu.-Możemy się poturlać! Chociaż z naszą wstążusią będzie trudniusio.-Mruknęła.-Nagusia Lucynka w tym wydaniu na pewno przyciągnie wiele oczek. Jednak jak na smolubka przystało, nie chce, aby ktoś podglądał nagusiego Shawnika. -Zaśmiała się i ruszyła w kierunku ognisk. Nie chciała jeszcze kończyć tego wieczoru... I chociaż każdy krok sprawiał, że oddychało jej się ciężej, nie przestawała iść. -Musimy znaleźć ognisko oddalone od niepotrzebniusich gapiusiów. Chodź, Płomyczku.-
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 12:43;

Tyler mógł zaprzeczać jakoby jego rozdarcie było wywołana niepozorną postacią Puchonki, mniej jednak czy kłamstwem było, że w ostatnim czasie to właśnie jej nagminnie unikał i czy to właśnie brak jej obecności w otoczeniu Ślizgona pozwolił mu na odzyskanie pozornego stanu spokoju? Niezależnie od tego, jak mocno nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli, jak bardzo chciał się temu przeciwstawiać, dyskusji nie polegał fakt, że to ona w ostatnim czasie była w epicentrum jego życia, wywoływała w nim emocje, których nie tylko nie chciał, ale którymi przede wszystkim gardził. Czy nie łatwiej byłoby pogodzić się z myślą, że zwyczajnie nie tylko go irytowała, ale przede wszystkim intrygowała? Możliwe, choć dla Woodsa byłoby to równoznaczne z przegraniem wojny; nie był gotów, aby podnieść tak rażącą porażkę. W teorii darzył ją wyłącznie antypatią, jednak czy trzymając się tego uczucia dopuściłby do ich pocałunku, który w gruncie rzeczy nie był odosobnionym przypadkiem wywołanym krążącym w żyłach alkoholem? Czy wówczas, kiedy Gabrielle zerknęła swoje wargi z jego nie powinien zareagować inaczej? A zamiast tego uciekł niczym spłoszone zwierzę, co dziewczynie zupełnie nie pasowało do jego wizerunku. Mimo całej niechęci jaką go darzyła, potrafiła dostrzec w nim cechy, które wielu określić by mogło mianem wartościowych.
Choć wcześniej jej zapewnienia miały w sobie wiele fałszywych nut, widocznych głównie w zachwianiu blondwłosej piękności, tak teraz wydawała się być bardzo pewna siebie. Konsternacji poddawała jedynie powód przez który doszło między nimi do bliskości; ten wciąż pozostawał za kurtyną niepamięci, tak samo jak kilka innych scen, które stanowiły swoiste luki w obrazie sytuacji, jaką był tamten wieczór.
Mimowolnie kąciki ust Gab uniosły się ku górze, kiedy chłopak z typową dla ich relacji postawą odpowiedział na kąśliwy komentarz. Już chciała zabrać głos, otworzyła nawet usta, kiedy ten ponownie się odezwał, wytykając jej chwilę nieuwagi, jaką wykazała się tamtego wieczoru. W pierwszym momencie zmarszczyła brwi, mierząc go gniewnym spojrzeniem, jednak pojawienie się w umyślę blondynki kolejnej sceny sprawiło, że wyraz jej twarzy złagodniał.
- Po pierwsze, myślałam, że Ślizgoni lubią problemy. - stwierdziła robiąc krok w jego kierunku, by sekundę później zrobić kolejny, tak że ponownie znajdowali się blisko siebie, zupełnie jak wtedy wśród kurzu i stęchłego powietrza Wrzeszczącej Chaty.
- Po drugie, wcale nie tęskniłam, po prostu jesteś hm… - przyłożyła palec wskazujący do ust, w zastanowieniu uderzyła nim kilka razy delikatnie. - Odmianą w codziennym życiu, a to łączy nas oboje. Przecież widziałam, jak bardzo brakowało ci mnie - dodała, starając się całą sytuację obrócić na swoją korzyść. Nie potrafiła tak po prostu przyznać, że rzeczywiście brakowało jej obecności Tylera, niezależnie od tego jak irytujący był.
Ich chwilowy sojusz odszedł w niepamięci, jednak Gabrielle z umysłu nie potrafiła wyrzucić wspomnienia smaku warg Ślizgona. Przeniosła na chwilę spojrzenie z jego oczu na usta, przygryzając dolną wargę, jakby w zdenerwowaniu czy też zawstydzeniu, którego próżno było doszukiwać się w jej postawie. Po chwili cofnęła się jednak, nie wykonując żadnego ruchu, poprawiła materiał sukienki po czym odwróciła się na pięcie, nie czekając na bruneta, ruszyła w kierunku, gdzie wielkiego dębu, który t9 zaczynał emanować dziwnym blaskiem.









Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 21:27;

Uniosła brew, powstrzymując śmiech na komentarz Lucasa odnośnie do damskich paznokci i wbijania ich w skórę, zdaje się doskonale wiedzieć, do czego nawiązywał. Az oczy zalśniły jej łobuzersko, chociaż nie skomentowała. Zamiast tego nawinęła na palec kosmyk blond włosów, wzruszając delikatnie ramionami, ciągle patrząc na twarz ślizgona, a konkretniej w jego oczy. - Będę pamiętać, żeby obawiać się bardziej blizn na plecach niż czarno-magicznego zaklęcia. Oj nie mów, że Ci to nie schlebia Sinclair.
Odparła z teatralnymi wywróceniem oczu, bo doskonale wiedziała, że mężczyźni w jego wieku byli równie łasi na komplementy, co on na eklerki. Musiała przyznać, że towarzystwo bruneta było ostatnimi czasy jednym z jej ulubionych, a przebywanie z nim stawało się coraz łatwiejsze. Łapała się na coraz to większej swobodzie w stosunku do jego osoby. Idąc za radą, kupiła kolczyki z królikami, chowając je później do torebki, bo ze smokami w uszach nie chciała się jeszcze rozstawać. Były jej talizmanem szczęścia na wieczór i widocznie działały, bo krukonka wyglądała na zadowoloną i miło spędzającą czas. Chyba największą jej zaletą była umiejętność dostosowania się do sytuacji tak, aby przeszłość czy przyszłość z nią nie kolidowała, aby swobodnie móc cieszyć się chwilą i absorbować każdy moment teraźniejszości, zamieniając go w jedne z cennych wspomnień, krążących jej po głowie. Mleko było dobre, czuć było owoce i to ciepło, o którym wspomniał chłopak. Przyprawy korzenne, o które mleko zostało posądzone, wzbudziły zaskoczenie na jej buzi. Nie zwróciła w półmroku uwagi na swoje włosy ani na jego, nie dostrzegając zasadzki zaczarowanego napoju. Tego typu efektów by się zresztą nie spodziewała. Odległość między nimi się zmniejszyła, a chwilę później dostała niezapowiedzianego całusa. Gest prosty i krótki, niezwykle czarujący, uroczy w swojej naturze. Taki, na który nie da się zareagować inaczej niż uśmiechem. Pchane impulsem starożytnej magii ciało zareagowało natychmiast, przyciągając go do siebie i całując krótko, chociaż prawdę mówiąc, straciła poczucie czasu. I to wszystko w akompaniamencie truskawek oraz celtyckiej muzyki, nie wspominając o setkach uczniów, nauczycieli oraz zwykłych mieszkańców zaczarowanych osad dookoła. Potem wszystko działo się już szybko – przyszła jakaś brunetka wpatrzona w Lucasa, jak obrazek – być może jego dziewczyna, na co uśmiechnęła się pod nosem, nawet jeśli nie mogła powstrzymać krótkiej riposty za nazwanie go truskawka, co ujmowało w jakiś sposób jego męskiej dumie. Nie chcąc przeszkadzać, pożegnała się z nimi, dając mu jeszcze całusa, bo zwyczajnie zwariowałaby, gdyby tego nie zrobiła. Westchnęła cicho, kierując się gdzieś przed siebie, znikając w tłumie – warto było jeszcze zajrzeć nad ognisko. Uniosła dłoń, przesuwając palcami po swoich ustach. Zwariowała, a starzy druidzi zdecydowanie mieli zbyt dużo czasu, aby przygotowywać mleko jaka z takim efektem na zabawę, gdzie zapraszano nieletnich.
Myślała o tym, żeby wrócić do zamku, gdy nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Związana na szyi, miękka wstążka w barwie malin, połaskotała odkrytą skórę i rozwiązała się, sprawiając, że brwi jej drgnęły ku górze. Powróciła na nadgarstek, uwieńczając wiązanie kokardą i zostawiając część materiału luźnego, aby zaraz wyrwać się w nieznanym dziewczynie kierunku, ciągnąć ją za sobą pomimo cichych protestów. Kompletnie zignorowała dodatek, myśląc, że nie ma żadnego znaczenia. Błękitne ślepia wyłapały jednak przelatujące nad głowami wstążki we wszystkich kolorach, kolejno chwytane w dłonie. Kolejna magiczna atrakcja? Poczuła zastrzyk adrenaliny, bo zwyczajnie lubiła dobrą zabawę. Co złego mogło się wydarzyć?
Nie stąd ni zowąd zatrzymała się gwałtownie przed postacią dobrze sobie znaną ze szkolnych korytarzy, co sprawiło, że odrobinę zbladła. Pogrążone w chaosie jasne włosy z bladoróżowymi pasemkami tkwiły rozsypane na plecach oraz ramionach, przysłaniając odkryte obojczyki. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy z zakłopotaniem na własnej, kątem oka zerkając, jak dwie malinowe wstążki łączą się w jedną. I wtedy właśnie kolejna fala ciepła uderzyła w jej ciało. Na skórze przebiegł dreszcz, a ona poczuła niesamowicie przyjemny zapach. Ułamki sekund wystarczyły, aby wszystko dookoła przestało się liczyć. Nieważne, że był nauczycielem. Nieważne, że mogła wylecieć ze studiów – skoro miała w zwyczaju cieszyć się teraźniejszością, po co gdybać nad jej konsekwencjami w przyszłości. Posłała mu łagodny uśmiech, oblane rumieńcem lica przyozdobiły dołeczki od tego prostego gestu, a ona zrobiła krok w jego stronę, zmniejszając dystans pomiędzy nimi. Musiała mieć go blisko, bo była pewna, że inaczej zwariuje. Zawsze był taki przystojny? Miał trochę ciemniejsze od niej, równie niebieskie oczy, a burza brązowych włosów układała się – a raczej próbowała – w urocze loczki. Pokręciła głową, wyciągając dłoń i łapiąc za jego, splątując ze sobą ich palce. Śmiało i bez skrępowania, jakby całkiem wiedziała, czego chce. Wzruszyła ramionami. - A musimy? Nie możemy po prostu dobrze się bawić, Panie Profesorze? Powinniśmy dziś świętować, to wyjątkowa noc.
Zauważyła dyplomatycznie, ruchem głowy zgarniając włosy na plecy. Resztki rozsądku, ciche podszepty próbowały się przedrzeć, snuły w głowie ostrzeżenia – a ona nic nie mogła z tym zrobić, chcąc iść za impulsem, chcąc go mieć dla siebie. To było egoistyczne i wcale do niej nie pasowało. Znów poczuła mrowienie na ustach, nieodpartą chęć pocałowania go. I chwilę tak się mu przyglądała badawczo, jakby szukała przyzwolenia w jego tęczówkach, jakby próbowała odgadnąć, w jaki sposób na nią patrzył i czy myślał o tym samym co ona. Magia truskawkowego mleka i zaczarowana amortencją wstążka były niebezpiecznym połączeniem, o czym obydwoje mieli się przekonać. Niewiele myśląc, przygryzła na chwilę dolną wargę i wolną dłonią złapała go za materiał ubrania, przyciągając do siebie i dając mu krótkiego, zaczepnego całusa. Gdy opadła na całe stopy, tylko trochę zwiększając dzielący ich dystans, serce biło jej jak oszalałe i za nic w świecie nie mogła przestać stawiać Desmonda w centrum swojego zainteresowania.

@Desmond Emerson
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 21:35;

Magia miała zastosowanie we wszystkim. Na uroczystościach organizowanych przez druidów czy starszyznę czarodziejską na próżno było szukać przysmaków lub napoi bez jej dodatku, który wywołać mógł nieprzewidywalny efekt. Prawda była taka, że puchonka skupiła się na zakupionej księdze z magią leczniczą na tyle, że całkiem zapomniała o tym, że kupione mleko było zaczarowane. Jej błąd. Nie spodziewała się kolejnego pocałunku ze strony gryfona, nawet na to nie wpadła – bo przecież wszystko było wyjaśnione podczas ich pierwszego spotkania i wyglądał na takiego, co zrozumiał jej obawy przed naruszaniem jej własnej przestrzeni osobistej. Nic więc dziwnego, że w akcie zaskoczenia i drobnej paniki, zacisnęła palce w piąstki, zastygając w bezruchu. Błękitne ślepia wpatrywały się w jego twarz oszołomione, śniade lico przykrył szkarłatny rumieniec, a po całym ciele rozeszła się fala ciepła wywołana miękkością ust. Jak to możliwe, że znów takie ekscesy przytrafiają się jej? Zauważyła jednak, że każda kolejna sekunda coś przekształca, zmienia w jej sposobie postrzegania, chociaż białych pasm w brązowych włosach jeszcze nie zauważyła. Drgnęła, a jej ciało samoistnie zaczęło wykonywać ruchy, pchane coraz to śmielszymi myślami przesuwającymi się leniwie po głowie, ukazującymi nowe możliwości. Potok słów, na który uniósł brew, zaskoczył też Martellównę. Zamrugała z początku kilkakrotnie, trzymając mu palec przy ustach, a jednocześnie wbijając w niego wzrok. Bo co innego jej pozostało, kiedy za nic nie mogła uciec spojrzeniem, odwrócić głowy? Nie, zamiast tego wyprostowała się i zadarła głowę, pozwalając, aby brązowe kosmyki kołysane ciepłym powiewem wiatru, wpadały jej na buzię. To było dziwne. Widząc, jak masował sobie skronie, a wcześniej jeszcze całą paletę emocji przemykającą przez jego twarz, odnajdującą ujście w spojrzeniu, westchnęła i skierowała się w stronę ogniska, ciągnąc go za sobą. Magiczna wstążka nie pozostawiała im wiele wyboru, kontrastując odcieniem turkusu zarówno ze skórą, jak i jej jasnym swetrem.
Usiadła wygodnie, zaplątując ręce w rękawy ubrania, wlepiając ślepia gdzieś przed siebie. Pochłaniający kolejne drewna ogień, zdawał się najlepszym miejscem, głównie przez tańczące dookoła iskierki. Nie czuła się dobrze, podglądając perypetie innych, jednak jeszcze chwilę temu wesoło latające nad głowami wstążki, dały jej do myślenia. Przymknęła na chwilę oczy, zerkając w jego stronę kątem oka, kiedy to uniemożliwił jej ułożenie rąk tak, jak lubiła najbardziej, przez co chyba sprowokował jej pokłady pewności siebie nieznanego pochodzenia do działania. Wywróciła oczyma na jego odpowiedź. Kompletnie nic nie rozumiał.
- Jesteś głupkiem, wiesz? Są lepsze sposoby na zwrócenie uwagi niż buziaki na środku korytarza. Kiedyś wpadniesz w kłopoty. I jak mogłabym nie myśleć, skoro.. - przerwała, przygryzając wargę w ostatniej chwili, zanim wypaplała coś, czego wiedzieć nie musiał. Zarumieniła się, łapiąc oddech, wzruszając delikatnie ramionami.- Niech będzie, że to przeklęte mleko miało na to wpływ. Muszę Ci jednak przyznać, Emerson – nie da się teraz o Tobie zapomnieć. Oryginalne.
Zerknęła na niego kątem oka, siląc się nawet na uśmiech. Po chwili jednak odchyliła głowę do tyłu, patrząc na obsypane gwiazdami niebo i pewnie cieszyłaby się tym nieco dłużej, gdyby nie ciepło na dłoni, wywołane najpierw jej złapaniem, a później muśnięciem. Tym razem to jej drgnęła brew, jedna przypominając sobie o napoju, słowem się nie odezwała, chociaż na komentarz uśmiechnęła się znów pod nosem. Faktycznie, to jakoś do gryfona nie pasowało, ale było mniej inwazyjne niż całowanie w usta lub ogólnie rzecz biorąc po twarzy, lub partiach szyi. Chyba się przyzwyczaiła, że buzia mu się nie zamykała i to on prowadził konwersację. I nawet jeśli bywał nieznośny, miał to do siebie, że trudno było dłużej się na niego gniewać.
- Skąd ten pomysł, że jestem zazdrosna? - zapytała z odrobiną autentycznej ciekawości w głosie, zerkając w jego stronę. To, że był pewny siebie, to wiedziała, ale żeby aż tak? Owinęła dookoła palca biały kosmyk włosów, zaciskając usta. Czując szarpnięcie, odwróciła głowę w jego stronę, obserwując, jak kładzie się o dziwo grzecznie na kocu, przymykając powieki. Wyglądał znacznie łagodniej i mniej groźnie, gdy się nie odzywał i nie łypał tymi wielkimi oczyma. Nie mogła znaleźć sensu jego działań w ich odbiciu, co zwykle się jej udawało. Poprawiła się na kocu, prostując nogi i nie chcąc mu przeszkadzać, zanuciła coś pod nosem, bo grana przez zaczarowane instrumenty melodia w tle kojarzyła się jej z czymś zasłyszanym w Hiszpanii. Stuknęła palcami w materiał jeansów, przenosząc spojrzenie błękitnych oczu na wstążkę.
Powrót do góry Go down


Sophie Sinclair
Sophie Sinclair

Absolwent Slytherinu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172 cm
Galeony : 600
  Liczba postów : 826
https://www.czarodzieje.org/t18692-sophie-sinclair#534986
https://www.czarodzieje.org/t18769-poczta-sophie#538251
https://www.czarodzieje.org/t18691-sophie-sinclair#534984
https://www.czarodzieje.org/t18698-sophie-sinclair-dziennik
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyWto Maj 19 2020, 22:47;

Idziemy więc w stronę lasu, gdzie jak słyszałam, można szukać lunaballi. Prawdę mówiąc, nie do końca wiem po co właściwie to robić, możliwe, że liczy się sama czynność szukania... wizja łażenia po lesie, kiedy już robi się szaro i nie wiadomo co możemy spotkać, jest ekscytująca. Słyszałam, że w pobliżu Doliny Godryka można spotkać nawet większe dziwności niż przy Hogwarcie.
Nie wiem jeszcze czy czas spędzony z tym drugim Maxem będzie miły, nie mieliśmy okazji się poznać a teraz, kiedy tak śmiesznie mówi, mam wrażenie, że robi zupełnie inne wrażenie niż na co dzień. Nie potrafię przestać się uśmiechać na te wszystkie zdrobnienia.
- Nie martw się, mój chłopczyk znalazł sobie inną dziewczyneczkę - odpowiadam, gdyby przypadkiem rzeczywiście obawiał się, że od kogoś mu się dostanie. Ja się tym nie przejmuję, bo to prawda, że przyszłam tutaj z kim innym, jednak nie jest to mój chłopak, no i sam jest sobie winien, że nie było dostatecznie sprytny, żeby złapać odpowiednią wstążkę. Być może sprawa mogłaby wyglądać inaczej, gdyby moim dzisiejszym towarzyszem był Philip - a tak to nie było obaw, że ktoś zechciałby obić buźkę Maxa.


zt x2, tu kontynuacja @Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySro Maj 20 2020, 12:03;

rogi Łosia
mleko marcepanowe - królicze uszy, kicam, włosy w kolorze ecru
wstążka dorobiona przez Alexa

Perpetua była dorosłą kobietą. Nawet jeśli Chris po nią posłał patronusa z prośbą o pomoc, to ona powinna była się wstrzymać i wysłać do lasu kogoś w pełni sprawnego, a sama mogła czekać na skraju Lasu. Nie musiała pchać się do serca Lasu, skoro wiedziała, że z całą pewnością nie jest tam w pełni bezpiecznie. Mogła, ale nie chciała. Rzuciła się na pomoc i nie powinien mieć pretensji do gajowego, że do niej wysłał patronusa. Była uzdrowicielem, więc nic dziwnego, że o niej wpierw pomyślał. Jeśli mógł mieć pretensje o jej późniejszy stan to tylko do niej. Tylko. Niestety, widząc Chrisa na łóżku w szpitalu, choć było to całkowicie absurdalne, był przerażony, co trafiło do niego o wiele później. Żałował każdego słowa, które wypowiedział, nie znając całokształtu zdarzeń i wiedząc, że sam postąpiłby tak samo. Może i nie dbał o uczniów w sposób nader szczególny, ale nie był nieczuły. Gdy ktoś potrzebował pomocy, dawał mu ją. Pomagał słabszym, rannym, starszym, chorym... Pomagał, bo tego go nauczono, że pomaga się innym. Dlaczego więc miał pretensje do Chrisa? Ponieważ naraził siebie, jak co dzień, gdy wchodził do lasu? Był zły, bo mógł odnieść poważniejsze obrażenia, a nawet zginąć. Nawet jeśli, to co mu do tego? Nie byli na takiej stopie znajomości, żeby mógł rościć sobie prawa do prawienia mu morałów. W ogólnie nie mógł nazywać się nikim więcej niż znajomym z pracy, prawda? Cokolwiek nie próbował robić, dostawał sygnały, że ma nie ruszać się z miejsca. Chciał już odpuścić. Naprostować sytuację i odpuścić, szczególnie po spięciu w skrzydle szpitalnym, szczególnie po tak prozaicznym geście jak spokojny uśmiech do kogoś innego. Niewymuszony. Po co miał się ciągle kręcić przy nim i wywoływać kolejne sprzeczki. Tak, jak on rzucał słowami bez zastanowienia, tak otrzymał chłodną odpowiedź, która nie dość, że go otrzeźwiła, tak pokazała, jak mogą inni spoglądać na jego zajęcia. Choć wiedział, że nie nadaje się na profesora, tak robił wszystko, aby ograniczyć ryzyko na swoich zajęciach. Nie mógł całkowicie tego wykluczyć, w końcu w trakcie meczu nie byli chronieni, musieli znać ryzyko i uczyć się unikać zagrożenia, dopracowywać upadki, ale najwyraźniej wciąż za mało się starał. Wszystkie słowa wróciły do niego ze zdwojoną siłą, gdy zostali sami, kiedy ruszyli na spacer, a on szukał słów na przeprosiny. Nie przyszło mu to łatwo, choć z samymi przeprosinami nie miał nigdy problemu. Nie chciał jednak, aby znów chaotycznie wypowiadane zdania doprowadziły do nieporozumienia. Cieszył się, że mógł wszystko powiedzieć, ale po wypowiedzeniu słów nadeszła pustka. Nie wiedział, co powinien dalej robić, mówić, czuł się dość niezręcznie. Przeciągnął dłonią po karku, starając się nie zezować na wstążkę, którą zawiązał na swoim przegubie. Podobała mu się pod względem koloru, tego jak pasowała do bransoletek, a także podobała mu się jej symbolika, nad czym starał się nie myśleć. Nie było na to miejsca, nie teraz. Nie odczytał poprawnie kwiatów, choć odnalazł ich znaczenie, jednak złożenie tego w sensowną całość... To nieznacznie wykraczało poza jego zdolności. Złamane serce, czas. Mógł interpretować na wiele sposobów, choć wciąż nie wiedział, czy była to prośba o zaczekanie, czy odprawienie z kwitkiem. Po sprzeczce widział to tylko w negatywnych barwach.
- Nie musisz mi nic obiecywać - wtrącił cicho, czując gorycz. Nie musiał tak naprawdę nawet mu się tłumaczyć, nie miał ku temu powodów. Właściwie nie musiał zgadzać się na rozmowę i aż dziwne było, że Chris spokojnie wspierał się o drzewo, przesuwając jedynie wianek między palcami, a on sam, nerwowo kicając w miejscu, czego już nawet nie dostrzegał, miał ochotę uciec.
Słuchając przeprosin, dotyczących ostrych słów krytyki względem prowadzonych przez niego zajęć skrzywił się. Nie chciał tego znowu słuchać, przypominać sobie. Trafił wtedy w punkt, co pewnie będzie odbijać się czkawką przy szykowaniu kolejnych, ale nie był jedyny. W trakcie tamtych zajęć również jedna studentka delikatnie, ale jednak wspomniała o przemocy na zajęciach.
- A może właśnie to ty miałeś rację? Ja nie powinienem tak cię atakować i postaram się, żeby to się więcej nie powtórzyło - dodał cicho, uśmiechając się i podchodząc, a raczej kicając bliżej, aby przytrzymać się drzewa i spojrzeć z bliska na Chrisa. Kolejny raz uderzyło go, jak błękitne miał spojrzenie, przez co uśmiechnął się delikatnie. Po chwili, w której czasie po prostu wpatrywał się w niego, walcząc z chęcią pocałowania go, odchrząknął, prostując się. Co teraz? Co dalej?
- Nie pij mleka z jaka... Ja kicam, a Alex kicha czekoladowymi jajkami - rzucił, chcąc rozładować napięcie. Odetchnął głęboko, postanawiając zaryzykować. - Są poszukiwania lunaballi... Jeśli jeszcze nie byłeś, może poszedłbyś ze mną? Podobno lepiej iść we dwójkę niż samemu - zaproponował, uśmiechając się lekko.

@Christopher O'Connor
Powrót do góry Go down


Lara Burke
Lara Burke

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Galeony : 201
  Liczba postów : 586
https://www.czarodzieje.org/t18343-lara-burke#521843
https://www.czarodzieje.org/t18362-listy-lary#522823
https://www.czarodzieje.org/t18352-lara-burke#522441
https://www.czarodzieje.org/t18489-lara-burke-dziennik
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySro Maj 20 2020, 22:43;

Popijała sobie grzecznie swoje mleko, próbując nie zwrócić go na zewnątrz. Było paskudne i nie zamierzała mówić, że jest inaczej. Jako że Lara nigdy nie była fanką mlecznych produktów tak i ten, nawet jeśli trochę przypominał adwokat, był dla niej nie do zniesienia. Pewnie dlatego, kiedy usłyszała słowa ślizgona, po prostu pokazała mu język, niczym mała dziewczynka.
-Masz stu procentową pewność, że tego nie zrobi? Widziałeś tego świętego jaka? Ja nie, więc nie zamierzam temu mleku nadto ufać. - stwierdziła, dosyć dosadnie, nawet jak na nią. Ale wciąż się uśmiechała, więc chyba aż tak źle być nie mogło, prawda? No i stało się tak, że nawet William uznał, że to nie jest jednak smak, w którym zamierzał gustować przez najbliższe lata. Uśmiechnęła się triumfalnie, bo okazało się, że jednak to ona ma rację, a nie on. Lubiła udowadniać innym, że białe jest białe. I jak widać tu miała kompletną słuszność, że podchodziła do tego wszystkiego z odpowiednią rezerwą. -I co? Wiesz, że cę nie zje? - zakpiła jeszcze, ale były to jedne z ostatnich słów, które zdążyła wypowiedzieć w jego stronę, bo potem wiele rzeczy stało się na raz.
Nie wiedzieć skąd, do jej dzisiejszego towarzysza podleciała jakaś gryfonka, która uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie zacząć całować się z taką zawziętością, jakby jutra miało nie być. Lara mogła się tylko domyślać, czego naćpała się dziewczyna z jej domu i chyba nie tylko jej chodziło to po głowie, bo niespodziewanie do nich dołączył też jakiś chłopak, którego nieszczególnie mocno znała. Ciekawe, co jeszcze miało się tutaj zdarzyć. Parsknęła cichym śmiechem, próbując zorientować się w tej sytuacji. Kiedy po jakiejś sekundzie czy dwóch uznała, że jednak nie da rady, po prostu sięgnęła do kieszeni kurtki i wyjęła z niej paczkę papierosów. Skierowała je najpierw w stronę jej nagłego, przymusowego kompana, w tej sytuacji.
-Chcesz? - zapytała Juliusa takim tonem, jakby to, co właśnie obserwowali, było zupełnie naturalne, jak oddychanie. Potem sięgnęła sama po jednego szluga i odpaliła go tradycyjną mugolską zapalniczką, w razie czego i kolegę częstując ogniem. Zaciągnęła się mocno, zastanawiając nad tym, co dalej powinna robić. Przecież nie zamierzała tak po postu stać tutaj i gapić się na to, jak tych dwoje zawzięcie wymienia śliny.
-Może się stąd zabierzemy? Nie będziemy wam przeszkadzać. - powiedziała z nutką ironii w głosie, kiedy wspaniała dwójka zdecydowała się na to, że jednak już dość namiętności w tym momencie. Lara jednak nie chciała wiedzieć, co będzie dalej i chyba lepszym rozwiązaniem byłoby ulotnienie się stąd czym prędzej.

@William S. Fitzgerald @Vittoria Sorrento @Julius Rauch
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptySro Maj 20 2020, 23:16;

Rogi: A | Mleko: 3 | Ognisko: A, F
Wstążka: marengo - Éléonore E. Swansea
Ubiór: klik (bez krawata)

....Czas zdawał się nie istnieć, kiedy krążyli powoli w swoim tańcu. Nie miało znaczenia absolutnie nic – inni ludzie, grająca muzyka, to co się działo wokół. Na tę chwilę liczył się tylko fakt, że byli tutaj razem niknąc w tłumie innych… no właśnie, kogo? Zadurzonych? Odurzonych? …zauroczonych? Magia dzisiejszego wieczoru dawała wszystkim w kość i bynajmniej nie w kontekście niczego złego, natomiast co poniektórzy na pewno niektórych czynów będą żałować. Czy on? Raczej nie. O ile w ogóle będzie pamiętał co działo się tej pamiętnej Celtyckiej Nocy.
....Uśmiechnął się tajemniczo w jej kierunku, kiedy sama zadała mu to pytanie. Nie potrafił na nie kompletnie odpowiedzieć, niemniej mógł sprawiać pozory, bo jakby nie patrzeć – dlaczego nie? Może w jakiś sposób w istocie był to przypadek, ale z drugiej strony chyba gdzieś podświadomie dał się namówić Joshowi tylko dlatego, że miał nadzieję, iż ją zobaczy. A kiedy tak się stało, to bez większego oporu ruszył w jej kierunku… ciąg dalszy to już ciąg fortunnych zdarzeń doprowadzających do tego momentu. Tak. Zdecydowanie to nie przypadek, a na pewno nie taki, jakie przytrafiały się im do tej pory. Okręcił ją ponownie, a uniesione kąciki ust nie miały zamiaru zmieniać swojej pozycji. Czuł się aktualnie aż za dobrze.
....Nie spuszczał z niej czujnego spojrzenia ani na sekundę. Rozszerzone źrenice skutecznie próbowały pozbyć się bieli jego tęczówek, a on sam czuł się dziwnie skołowany i już sam nie wiedział co nim targa. Emocje? Uczucia? Nie miał pojęcia. Mętlik był aktualnie tak wielki, że mógłby przysiąc że równie dobrze mógłby nie odczuwać kompletnie nic i wyszłoby na to samo. Zmieniło się to dopiero wtedy, kiedy jego oczy poprzedzone delikatnym wzdrygnięciem zwróciły się na jej dłoń. Nie patrzył spanikowany i nie było widać w nim jakiegokolwiek strachu, niemniej przyglądał się tej sytuacji z ciekawością. Tętno i tak miał już przyspieszone, nie odczuwał różnicy. To była dziwna sytuacja. I kolejny dreszcz, kiedy jej subtelny dotyk powędrował wyżej do jego barku, a później smukłe palce oplotły się wokół jego przydługich włosów.
....- Cóż, może śnisz. Uszczypnąć Cię? – znów na nią zerknął mrucząc z lekka złośliwie, wyszczerzając się i powoli wyciągając palce w jej kierunku. Marengowa wstążka podążała grzecznie tuż za jego nadgarstkiem. Zachowywał się zdecydowanie jak niesforny nastolatek, ale kompletnie tego nie kontrolował. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale nie miał też siły się nad tym zastanawiać. W ostateczności cofnął dłoń, zdradzając, że tylko żartował. Voralberg. Żartował. Hoho.
....- Może…pójdziemy się przejść? – zaproponował, zatrzymując ich w tańcu, aczkolwiek nie puszczając jej dłoni. Wciąż trzymał ją pewnie, acz nie mocno i w żadnym wypadku nie zamierzał puścić. Tego wieczoru wstążka skazała ich na siebie, a on nie miał intencji się jej sprzeciwiać. – Przekonasz się z daleka od tej aury, czy aby na pewno nie jestem Twoim snem. – czy on nadal pozostawał w sferze ich znajomych i stałych przekomarzanek? Być może. Ale czy było w tym coś złego? Na pewno nie w ich przypadku.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyCzw Maj 21 2020, 11:23;

Jedynie silniej zacisnęła uścisk wokół jego torsu, gdy się do niej zwrócił tak mocno przylgniętym do niej pseudonimem. Jego pytanie jednak kompletnie wybiło ją z jakichkolwiek dotychczasowych odczuć, czy przemyśleń, co jasno zasygnalizowały jej włosy, szarzejąc w kierunku jakichś mdłych tonacji z elementami spiralnie układających się wzorów. To nawet nie było tak, że nie chciała o tym mówić, czy wstydziła się czegokolwiek. Po prostu sądziła, że jakiejkolwiek nie mieliby emocjonalnej przeszłości, teraz, zwłaszcza teraz, nie powinna mieć ona szczególnego znaczenia. A może miała je mimo wszystko i przeczyła najszczerszym chęciom, aby zacząć od nowa? W końcu wcale nie było tak, że dałoby się cokolwiek rozpocząć z zupełnie czystą kartą pozbawioną oczekiwań, przyzwyczajeń, ale i, przede wszystkim, dawnych urazów i ostrożnością z nimi związaną.
- Łączyło. - odparła jednocześnie dość enigmatycznie, a przy tym stawiając sprawę na tyle jasno, żeby oczywistym było, na jakim etapie stała tamta relacja. Podniosła głowę i uśmiechnęła się ciepło, po czym podparła się ramionami, aby zmienić pozycję. Nieco się cofnęła i wyprostowała, choć do wstawania było jej daleko - usiadła teraz na jego udach, dając i jemu więcej przestrzeni, gdyby leżenie mu się znudziło. Zwłaszcza na tej ławce, która dla pleców raczej nie stanowiła najwygodniejszego oparcia.
- Głupku. - nie, wcale nie miała zamiaru dawać mu wyboru, czy miał ochotę wstawać, czy nie, bo już sekundę później pociągnęła go za ramiona w swoją stronę, zmuszając do siłowania się, gdyby nie okazywał chęci współpracy. Od niego jednak zależały dalsze losy zarówno tej wymiany pojedynczych zdań, jak i wynik zmagań o ich kolejne zbliżenie. Barwa jej włosów ponownie się zmieniła, tym razem przechodząc w kierunku naturalnych rudości naznaczonych nieśmiałym i spragnionym ciepła różem.
Powrót do góry Go down


Julius Rauch
Julius Rauch

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 37
  Liczba postów : 749
https://www.czarodzieje.org/t18407-julius-rauch
https://www.czarodzieje.org/t18569-julek#529510
https://www.czarodzieje.org/t18461-julius-rauch#525661
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyCzw Maj 21 2020, 12:56;

Powiedzieć, że poczuł się niekomfortowo w sytuacji, w której przywiązana do niego dziewczyna po prostu podeszła sobie do jakiegoś kolesia i zaczęła się z nim całować, to jak nic nie powiedzieć. Podobnie czuła się pewnie dziewczyna pijąca mleko, która również była przywiązana, co prawda do innej osoby, ale wciąż. Gdy Toralei witała się z kolegą, Julius tylko spojrzał wymownie na Larę, której usta były zajęte jedynie trzymanym w nich papierosem.
-Tak, chętnie- teraz i tak nie miał chyba nic do roboty lepszego niż stanie obok nowych znajomych. Nawet gdyby miał, to niestety nie mógł odejść. - Jak pomożesz mi to zdjąć- powiedział lekko pociągając rękę, na której miał zawiązaną wstążkę- to możemy się ulotnić na kolejnego petka- akurat przy ostatnich słowach zaciągnął się tym, którego już trzymał, otumaniając się odrobinę tytoniowym dymem. Skrzywił się nieznacznie, gdy poznał, że to chyba nie są magiczne papieroski, tylko te "normalne". Po chwili zreflektował się, że się nie przywitał z nowym kolegą Francuski, więc podniósł nieznacznie rękę do góry i skinął głową. No, tyle powinno wystarczyć w jego opinii. Po włosach dostrzegł, że również, wypił to mleko, co "kiedyś blondynka" więc nie mógł mieć pewności, że całuski się nie ponowią. Lepiej by było, jakby ta magia przestała działać tu i teraz, żeby mógł chociaż odejść te dwa, trzy kroki.
Powrót do góry Go down


Vittoria Sorrento
Vittoria Sorrento

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Galeony : 523
  Liczba postów : 1356
https://www.czarodzieje.org/t19001-vittoria-sorrento
https://www.czarodzieje.org/t19005-nicholas
https://www.czarodzieje.org/t19003-vittoria-sorrento
https://www.czarodzieje.org/t19007-vittoria-sorrento-dziennik
Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 EmptyCzw Maj 21 2020, 13:11;

Kawaleria nadeszła! Mimo, że zupełnie nie było jej zamiarem ratować chłopaka przed całowaniem Lary, to najwyraźniej udało się zrobić coś dobrego dla kogoś innego - nawet jeśli ona czuła, że tonie w wielkim jeziorze żenady. Gdyby panowała nad swoim organizmem choć trochę lepiej, tak ostatnie co by zrobiła, to pocałowanie już drugiego faceta tego wieczoru! Drugiego! To o dwóch więcej niż zdarzało jej się zazwyczaj. Ona takich rzeczy nie robi. Jest grzeczną gryfonką. Wprawdzie z dość specyficznym humorem, który mógł sprawić, że bardzo swobodnie żartowała by na takie tematy, ale to wszystko!
I biorąc pod uwagę to, że nie tylko ona miała na tej imprezie takie 'ciągoty' to powinni się wszyscy jutro przebadać w Skrzydle Szpitalnym na obecność jakichś chorób przenoszonych drogą kropelkową. Kto wie, czy ktoś tu nie roznosi na przykład magicznej opryszczki? Boże, powiedzcie, że ślizgon do którego się własnie dorwała nie ma nic takiego! Tym bardziej, że ten pocałunek powinien być tylko krótkim muśnięciem... A nie był. To jak się względem niej zachował jasno dało dziewczynie do zrozumienia, że Will prawdopodobnie też jest pod wpływem tego mleka - bo skoro słabo się znali, to oczywistym było, że nie chodzi o nic więcej. Nawet nie mieli ze sobą kontaktu na tyle, by mogła mu się podobać - a co dopiero 'lecieć w ślinę' w zwykłych okolicznościach.
Mimo to jednak pocałunek trwał, a ona jednocześnie chciała i nie chciała się od niego odrywać. Tym bardziej, gdy Will wykazał się taką zachłannością jak i ona, a ten pomruk chłopaka... I próbuj tu wrócić do zdrowego rozsądku, z którym nawet na 'trzeźwo' nie dogadywała się najlepiej. Cholerne mleko.
Całe szczęście, że oddychanie było utrudnione gdy tak przywarli do siebie jak dwie pijawki i prędzej czy później po prostu musieli się od siebie oderwać. Gdy tylko tak się stało ona również zrobiła krok czy dwa do tyłu, jak gdyby się bała, że ten nagle zmieni zdanie i jednak ponownie się na nią rzuci - choć to właściwie ona zaczęła. Mógł być mistrzem świata w całowaniu, ale nie zmieniało to faktu, że cała ta sytuacja była po prostu niestosowna.
Gdy wspomniał o gorącym powitaniu przymknęła oczy i przechyliła głowę w bok, drapiąc się zakłopotana po tyle głowy. Co za chora sytuacja. No nic. On świetnie z tego wybrnął, zatem i ona postanowiła trzymać fason. Wróciła więc do niego swoimi wielkimi, niebieskimi oczami by z pełną powagą powiedzieć:
- Widzisz, zawsze chciała podejść do Ciebie, pocałować Cię i krzyknąć "Jesteś miłością mego życia..." - Tu zatrzymała się na chwilę udając, że się zastanawia, by zaraz palnąć coś na miarę największego podrywacza na świecie -Jak Ty właściwie masz na imię? - Wyszczerzyła się przy tym zabójczo w jego stronę, ukazując rząd białych ząbków.
Wpatrywała się w niego zaciekawiona ślizgona reakcją gdy nagle zauważyła, że w międzyczasie i jego włosy zmieniły kolor. Zasłoniła usta żeby pohamować parsknięcie śmiechem. Nie udało jej się jednak powstrzymać zdania, jakie cisnęło jej się na usta.
- Przepraszam. Gdybym wiedziała, że popełniam kazirodztwo, to bym się opanowała - To mówiąc zgarnęła do przodu kilka swoich różowych kosmyków wskazując na ich kolor i jasno sugerując, że w tamtej chwili i jego włosy wręcz rażą tym jakże męskim kolorem.
Oczywiście nie obyło się też bez przepraszającego zerknięcia na Larę i Juliusa, że też musieli patrzeć na to, jak wzajemnie zjadali się w Willem. Choć dziewczyna nie wyglądała na szczególnie rozgniewaną, skoro wyjęła sobie papierosa. Nawet jeśli jej ton zdawał się być trochę uszczypliwy.
- Niee, ja już będę grzeczna. Właściwie, to Tori - Przedstawiła się skoro już sytuacja zdawała się być opanowana. Chyba... Zerknęła kątem oka na Willa. Opanowana, tak? - I w ogóle Julek ty zdrajco ty - Dodała orientując się, że ten wcześniej zasugerował Larze pozbycie się wstążki i wspólną ucieczkę z miejsca zdarzenia. Niby spojrzała na Krukona złowrogo, ale miała na twarzy uśmiech, który się z tym wyrazem oczu wykluczał.

@William S. Fitzgerald
@Julius Rauch
@Lara Burke
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Aleja ogników - Page 12 QzgSDG8








Aleja ogników - Page 12 Empty


PisanieAleja ogników - Page 12 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 12 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Aleja ogników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 20Strona 12 z 20 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 16 ... 20  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Aleja ogników - Page 12 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-