Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Aleja ogników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 11 z 20 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 15 ... 20  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Specjalny




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptySro 22 Kwi - 12:54;

First topic message reminder :


Aleja ogników


To miejsce jest niezwykłe głównie w nocy, gdy zamieszkujące te okolicę ogniki oświetlają cały teren. Uwaga, wystarczy głośniejszy szmer, a wszystkie gasną. Po drodze można natknąć się na nieogrodzone i zaniedbane oczko wodne.

______________________

Aleja ogników - Page 11 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 2:10;

Wstążka: Cyjan, złapana
Efekt: Mleko czekoladowe

Zacisnęła usta, czując na sobie spojrzenie czarodzieja, mocniej zaciskając palce na materiale rękawa od kurtki gryfona, wbijając spojrzenie w podłogę. Zachowała się paskudnie, co ona sobie myślała, tak wpychając się w kolejkę? Pokręciła głową, wprawiając w ruch pukle brązowych włosów i chciała się cofnąć, gdy uszu dobiegł znajomy głos. Wbiła w twarz chłopaka błękitne ślepia, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Hej.. P..Przepraszam, zgubiłam się..?
Odpowiedziała cicho, pytaniem na pytanie, bo kłamać też nie umiała. Zaskakujące, że zachował się w ten sposób, chociaż u gryfonów było to chyba normalnie, skoro wyszło mu to tak naturalnie. Stanęła trochę bliżej, wolną dłoń zaciskając na krańcu swetra. Wiedziała, że egoizm względem księgi o uzdrawianiu będzie się później odbijać w wyrzutach sumienia, jednak skoro już tak głupio zrobiła, dlaczego nie skorzystać? Kupiła książkę, wzięła też dwa mleka i pożegnała się z druidem, wracając do blondyna i wręczając mu jedną z butelek, uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- W..Wiesz, to ja dziękuje. Nie musiałeś mi pomóc... - mruknęła cicho, kucając zaraz, aby schować do plecaka swój zakup, a następnie narzucić tobołek na plecy. Wróciła uwagą do studenta, przesuwając spojrzeniem po jego sylwetce i twarzy, zaciskając w palcach butelkę z magicznym mlekiem. Stukała w nią palcami, patrząc gdzieś przed siebie, na wysokie ognisko, które pochłaniało kolejne bele drewna, uwalniając maleńkie iskierki dookoła, leniwie unoszące się ku niebu. To był ładny widok, idealnie pasował do muzyki w tle i wszechobecnego harmidru, towarzyszącemu dobrej zabawie. Nie miała zbyt wielu znajomych, Skyler oraz Nancy byli pewnie zajęci, a Lennox raczej nie pałał sympatią do takich wydarzeń, więc nawet nie proponowała. Głupio było też prosić Bruno, zwłaszcza że po ostatniej imprezie nie mieli okazji nawet porozmawiać. Zdecydowała się więc przyjść sama, kupić książkę i wrócić z nią do zamku, aby zamknąć się z nią w dormitorium i poznawać tajniki starodawnej magii leczniczej. Los jednak chciał inaczej, co wywołało u niej ciche westchnięcie i krótkie spojrzenie w jego stronę. - A. A więc.. Podoba Ci się Celtycka Noc?
Zapytała cicho, nie bardzo wiedząc, jak właściwie kontynuować rozmowę. Pamiętała, że lubił jedzenie i miał nietuzinkowe zdanie względem bezinteresowności. Spróbowała mleka, czując czekoladę na ustach, co wywołało krótki uśmiech. Całe szczęście, że nie marcepanowe, bo podobno taki też był, co oznajmiła rozczarowana krukonka przechodząca obok.
- Trafiłeś prawie najlepszy smak, masz szczęście. - wzruszyła ramionami, poprawiając tym samym plecak i robiąc kolejnego łyka. Miała wrażenie, że poza intensywnym aromatem kakao, napój zawiera w sobie coś jeszcze. Paznokcie znów stuknęły o szkło, chociaż dźwięk zniknął gdzieś w śmiechu i beztrosce otaczających ich ludzi. Ruchem głowy zgarnęła brązowe pukle do tyłu. Z niedowierzaniem przyglądała się, jak opróżnił cały napój, zerkając na swój ledwo dopity do połowy. Idąc za jego spojrzeniem, zerknęła na swój nadgarstek – wstążka w odcieniu turkusu kontrastowała z bielą swetra, układając się w kokardę. Dopiero teraz, gdy coś musnęło jej ucho, dostrzegła unoszące się nad nimi kawałki tasiemek, dostrzegając również taką samą, jak jej własna – na której dłoń z łatwością zacisnął towarzyszący jej chłopak. Przyglądała się chwilę, jak aksamitny materiał przemyka pomiędzy palcami, kontrastując barwą z jego skorą. Co właściwie miały one znaczyć? Nie zastanawiała się wcześniej wcale nad sensem pojawienia się jej na drobnym nadgarstku. Brwi jej drgnęły, a ona przekręciła głowę na bok w akcie konsternacji. Słysząc jego pytanie, pokręciła głową i chciała odpowiedzieć, jednak nie zdążyła. Czując nagle dłoń zaciskającą się dookoła talii i przyciągającą ją do gryfona, posłała mu pytające spojrzenie, bo tylko tyle zdążyła zrobić, zanim nachylił się i ją pocałował. Znów kradnąc! Poczuła, jak na poliki wlewa się szkarłat, jak robi się jej gorąco, a serce z przerażeniem przyśpiesza, doprowadzając do zawrotów głowy. Nie zauważyła wcześniej, że był aż tyle wyższy od niej, ale to może przez to, że czując się jak cień, ignorowała otaczający ją świat i jego mieszkańców, dopóki nie próbowali wejść do jej własnego. Uniosła dłoń, kładąc ją na jego torsie i odsuwając go nieco, zmarszczyła brwi, czując, jak ciągnie za sobą jego rękę, bo cyjanowe wstążki splątały się w jedną, nieco dłuższą, plącząc ze sobą ich nadgarstki. Na wszelki wypadek drugą dłoń również uniosła, przykładając mu palec do ust. Z powagą spojrzała mu w oczy. - Emerson, mówiłam Ci już. Nie możesz sobie, ot tak mnie całować, robić sobie co chcesz. Ledwo Cię znam! A co, jak ludzie sobie pomyślą głupoty?
Mówiła dość pewnie, co ją samą zdziwiło, chociaż nie dała po sobie niczego poznać. Nie zwróciła też uwagi na białe pasemka w brązowych włosach, które były jednym z efektów czekoladowego napoju. Nie chciała mu mówić o tym, jak paskudnie się wobec niej zachowywali, gdy przyjechała do tej szkoły i jak długo zajęło jej nauczenie się znikania w tłumie, co małe gabaryty bardzo ułatwiały. Nie zrozumiałby. Hiszpańskie kobiety nie miały zbyt dobrej opinii, a przynajmniej Martellówna w to wierzy przez wydarzenia z przeszłości. Odwróciła wzrok od jego oczu, robiąc pół kroku w tył, bo przypomniała sobie, że nadal ja obejmował. Błękitne ślepia otoczone wachlarzem kruczoczarnych rzęs ponownie wzniosły się ku niebu, a jej dłonie bezwiednie opadły wzdłuż ciała, uprzednio poprawiając sweter. - Chodź.
Zarządziła krótko, ciągnąc go za sobą w stronę centralnego placu, aby usiąść na kocach porozkładanych dookoła zaczarowanych ognisk. Oplotła rękoma kolana, opierając na nich głowę i wpatrując się w ogień, uśmiechnęła się pod nosem. Widok pochłanianych przez płomienie drewien kojarzył się jej z domem. Nie miała pojęcia, jak długo cyjanowa wstążka będzie trzymała ich przy sobie, jednak powrót do dormitorium nie był teraz możliwy. Musiała więc znaleźć kompromis. - Będziesz miał kłopoty, jak będziesz tak wszystkich całował. Kiedyś to się komuś nie spodoba na tyle, że stanie Ci się krzywda.
Powiedziała, odwracając głowę w jego stronę i pozwalając, aby brązowo-białe włosy, opadły jej na twarz i ramiona. Nie brzmiała o dziwo na złą, bardziej zaniepokojoną.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 16:06;

Mleko jaka: 3 - Jajeczny likier - kicham czekoladowymi jajeczkami i mam tęczowe włosy!
Wianek: Śliczny, ale wolmy.
Ubiór: O tak

Ocknęła się tuż pod Wielkim Dębem - mrugając gwałtownie, jakby chcąc rozgonić kolorowe światła, które jeszcze przed chwilą tańczyły pod jej powiekami. A może to były inne kobiety, które tańczyły? Ona także tańczyła - dopiero teraz to odczuła, czując jak prawe biodro zaczęło promieniować bólem. Zza pasa swojej spódnicy wyjęła śnieżnobiałą różdżkę - rzucając na siebie po raz kolejny zaklęcie znieczulające, co skwitowała pełnym ulgi westchnięciem.
Radosna magia buzująca jej w żyłach tylko na chwilę została stłumiona przez zanikające echo bólu - Perpetua szybko więc odzyskała swój szeroki, radosny uśmiech. Poprawiła wianek na rozwianych, tęczowych lokach i rozejrzała się za Camaelem, którego widocznie musiała zostawić gdzieś w tłumie. Bawiła ją ta magia Celtyckiej Nocy - swobodna, dzika, dotykająca dosłownie wszystkich. Czuła jak jej własna aura, zazwyczaj schowana głęboko pod skórą, teraz buzuje na zewnątrz. Ostatni raz była tak niesforna... chyba na studiach.
- Cam...! - zaczęła, dostrzegając w końcu blondyna, jednak przerwała w połowie, a z jej gardła wydobył się perlisty śmiech - widząc jak młodego nauczyciela transmutacji porywa w tan jedna ze wstążek. Oczywiście, nie miała mu tego za złe - nawet się ucieszyła, że i jego ta kapryśna magia nocy wielkanocnej dotknęła. Do głowy jej nawet nie przyszło, że ktoś - nawet towarzyszący jej Whitelight - próbowałby łapać jej wstążkę. W końcu było tu tyle kolorów - któżby pokusił się na biały skrawek materiału?
A jednak, ktoś się pokusił.
Poczuła jak coś delikatnie oplata jej nadgarstek - łącząc jej rękę z inną... a to Ci niespodzianka.
- Pan... Vaher, tak? Dobrze pamiętam? - przyjęła swobodny ton, niespecjalnie dziwiąc się obecnością studenta. W końcu roiło się tutaj od jej uczniów. A i tak już raczej nic nie przebije całującego ją Solberga tej nocy - choć o ile przed chwilą nie pilnowała dzikiej istotki pod swym mostkiem, tak radośnie rozsiewającej urok, tak teraz starała się wcisnąć ją pod skórę w tempie natychmiastowym.
Skrzyżowała jednak swoje spojrzenie z szarymi tęczówkami młodzieńca, wstrzymując oddech na pełną napięcia chwilę, kiedy ten postanowił ucałować jej dłoń. Przyjemny dreszcz przebiegł po jej skórze, mieszając się z delikatnym uczuciem - a raczej powinnością odczuwania - zażenowania. Chyba powinna się teraz speszyć? Prawda?
- Myślę, że wstążka może w tym pomóc - rzuciła, jednak bez zażenowania, odpowiadając uśmiechem na uśmiech. Niebieskozielone tęczówki zabłysły rozbawionymi ognikami. - Uroczy z Ciebie chłopak, skarbie - przyznała zupełnie szczerze, opuszczając wzrok na łączącą ich białą wstążkę. - Nie lepiej było łapać wstążki koleżanki? - Próbowała delikatnie naciągnąć wstążkę - i miała wrażenie, że przez to ściągnęła ich dłonie jeszcze bliżej siebie. Parsknęła rozbawiona - co za zdradziecki kawałek materiału.

@Rasmus Vaher
Powrót do góry Go down


Rasmus Vaher
Rasmus Vaher

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Galeony : 21
  Liczba postów : 450
https://www.czarodzieje.org/t18066-rasmus-vaher
https://www.czarodzieje.org/t18770-sowa-rasmusa-kuu#538343
https://www.czarodzieje.org/t18064-rasmus-vaher
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 17:38;

Nie spodziewał się, że wstążka przywiedzie go do niej. Nie wiedział też, że jakakolwiek magia związana ze wstążkami tutaj działa. Jedyne co usłyszał od innych to "będzie fajnie, powinieneś wpaść", a on posłuchał się ich. Domyślał się jedynie na czym to polega - podobne rzeczy miały miejsce w Estonii, gdzie kult pogański nadal prężnie działał, a i czarodziejom jakoś łatwiej było zostać przy dawnych wierzeniach. I mieli Białą Noc, gdy cały czas trwał dzień, a ludzie bawili się i cieszyli z nadejścia wiosny. Cały dzień, bez żadnej ciemności na horyzoncie. Tak chciał się czuć dzisiaj Rasmus. A jak będzie? Tego jeszcze nie wiedział. Chociaż bardzo chciał się dowiedzieć.
Widział jej reakcję. Zapewne dziwiła się, że student postanowił zrobić właśnie takich ruch. Ucałowanie dłoni, zamiast zwykłe przywitanie. Widać Vaher był jednym z tych, którym nie przeszkadzało ukazanie trochę tej bardziej szarmanckiej strony. A może zrobił to ot tak, po prostu. Aby móc stworzyć kolejną okazję do uśmiechu na twarzy profesorki. I zobaczyć jak jej usta sprawiają, że jej policzki unosiły się, dając pogodny wyraz twarzy. I jak teraz kolorowe włosy mieniły się w blasku świetlików i innych źródeł światła. Nawet sam się uśmiechnął. Była zaraźliwa.
Tak, pan Vaher. Rasmus. — Dodał swoje imię, jakby nie chciał, aby dzieliła ich ta niewidzialna linia profesjonalizmu. Teraz nie byli tutaj profesorem i uczniem, a dwójką spotkanych na wspólnej, wiosennej zabawie osobami, które złączyła wstążka. Biała, symbol czystości.
Interesujący wybór koloru. Pasuje do pani. — Dodał zaraz przed dodaniem jej pytania o koleżanki. I zauważył, że też chodziło profesorce o wstążkę. Chyba nie zamierzał ukrywać prawdy, byłoby to złe przy tak promieniującej radością istoty. Nimfy.
Nie sądzę, że muszę zajmować się nimi, jeśli już są zajęte przez inne bratnie dusze. Widocznie los, lub magia tego święta, chciała abyśmy razem spędzili ten czas. Zresztą... Nie mam jak narzekać. Jest pani nadal piękna, niczym moje koleżanki. — Odpowiedział dość swobodnie, czując się trochę dziwnie, że spowiadał się z tego. A jeszcze bardziej dziwnie, że faktycznie stał za blisko niej. Gdy tylko pociągnęła za wstążkę, ta skurczyła się, powodując co raz węższe zbliżenie ich nadgarstków. Rasmus miał na to plan. Splótł ich dłonie między sobą, czując delikatne, lecznicze wręcz uczucie. Cóż, troska promieniowała od niej. Nie mógł dodać nic więcej, jak tylko samemu coś powiedzieć.
Więc... wychodzi na to, że spędzimy ze sobą dużo czasu. Materiał tak łatwo nie odpuści, a ja... Cóż... — Lekko zaniemówił, spoglądając w jej oczy. Robił to zbyt długo, jakby znowu badał ją jak każdego innego mężczyznę czy kobietę. Dowiedzieć się z jakiego kruszcu została wyszlifowana. — Jeśli mogę zapytać wprost, nie masz może ochoty przejść się dalej? Z chęcią poznam dowiem się więcej skąd masz takie lecznicze wyczucie. — Zrezygnował ze zwrotów grzecznościowych. To była zabawa. Skończy się "Rasmusie" i "Perpetuo" w momencie ukończenia święta.

@Perpetua Whitehorn
Powrót do góry Go down


Phillip Peregrine
Phillip Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Galeony : 692
  Liczba postów : 246
https://www.czarodzieje.org/t18864-phillip-peregine#542414
https://www.czarodzieje.org/t18865-poczta-phillip-a#542531
https://www.czarodzieje.org/t18863-phillip-peregrine#542364
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 19:34;

Nigdy nie zaprzeczyłby, że Silvia jest bardzo ambitną czarownicą. Jeszcze za dobrych czasów podziwiał ją jako jedną z członkini drużyny swojego domu. Była naprawdę bardzo w tym dobra i może tak naprawdę tym bardzo mu imponowała. Oczywiście uroda to swoją drogą, bo nie mógł od niego zawsze oderwać wzroku. Była bardzo piękną dziewczyną i ona o tym doskonale wiedziała, bo chyba nie było spotkania, żeby jej o tym nie powiedział. Może i czasami przesadzał z tym, ale przecież dziewczyny kochają komplementy, tak? A Silvia nigdy nie pokazała mu, że miała tego dość, więc dlaczego miał przestawać?
- Silvia ja sam nie wiem co o tym myśleć. Chciałbym myśleć o tym pozytywnie, ale potraktowałaś mnie jak szmacianą lalkę, która zwyczajnie Ci się znudziła i rzuciła w kąt. - powiedział. Zaśmiał się w duchu ze swoich słów, bo to tak jakby mówił o sobie. Przecież to on zawsze rzucał dziewczyny gdy mu się znudziły. Zawsze siostra mu to powtarzała, że karma wraca i to była prawda. Historia z Valenti z pewnością to doskonale pokazuje. Sam nie wiedział co ma o tym teraz myśleć, co tak naprawdę Silvia by od niego chciała czy w ogóle coś? Może wróciła całkowicie odmieniona i nie ma najmniejszego zamiaru utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt, ale pech chciał, że akurat trafiła tutaj na niego i całe szczęście, że chciała z nim rozmawiać, bo i tak pewnie nie dałby jej spokoju gdyby się nie dowiedział na czym stoi. Dla niego byłby w stanie zrobić wszystko, mimo iż obiecał sobie, że nie będzie go ruszało gdy wróci, a jednak bardzo się mylił, bo razem z nią wróciły wszystkie wspomnienia, uczucia.
Rozdziawił usta. No zaimponowała mu po raz kolejny. Dobrze wiedział, że doskonale radzi sobie w tej dziedzinie, ale żeby aż tak. - Ok Silvia, ale nie można było napisać nawet głupiej sowy... Żadnej wiadomości od Ciebie nie dostałem, bałem się, że coś Ci się stało, ale jedna z Twoich koleżanek powiedziała mi, że wyjechałaś. - powiedział. Nie chciałby ją mieć za wroga, ale nie pozwoli też zrobić z siebie debila, więc jeżeli Silvia będzie do niego inaczej nastawiona niż tego oczekiwał zemstwa również może być słodka. - Mówisz to co Ci pasuje, a ja tak naprawdę nie wiem co Ci w głowie siedzi... - oznajmił i wzruszył ramionami. Znał Silvię i nie wyobrażał sobie, żeby zachowała się bez żadnych uczuć, ale przecież ludzie się zmieniają.
Ni z tego ni z owego, puchonka przeprosiło go i odeszła od niego. Trochę go to zdziwiło, bo zachowała się tak jakby chciała od niego uciec. No cóż... Czekać, nie czekać? Sam nie wiedział jak ma się teraz zachować. Może będzie czekał jak ten głupiec, a ona całkiem zapomni, że z nim przed chwilą rozmawiała i do niego nie wróci. Rozejrzał się w poszukiwaniu Lucasa, ale ten był zajęty puchonką więc postanowił im teraz nie przeszkadzać. Odszedł kilka kroków, żeby zasiąść gdziekolwiek i czekał, sam nie wiedział na co i czy dobrze robił, ale czekał.
Powrót do góry Go down


Bianca Zakrzewski
Bianca Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174cm
C. szczególne : veela vibe || zniszczone terpentyną dłonie umazane farbami
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 1327
  Liczba postów : 713
https://www.czarodzieje.org/t14411-bianca-zakrzewski?nid=3#381696
https://www.czarodzieje.org/t14416-bianca#381732
https://www.czarodzieje.org/t14414-bianca-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t18447-bianca-zakrzewski-dziennik
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 19:43;

Wstążka: oliwkowy
Sukienka: ta tutaj
Gdyby nie fakt, że magia tego miejsca ogarnęła każdą komórkę jej ciała, byłaby niespecjalnie zadowolona z faktu, że związana została z kimś absolutnie nieznajomym. Niemniej jednak zbyt wielkiego wyboru nie miała, bowiem starodawna moc tego miejsca, tego święta, przemawiała za nią, a ona zbyt wielkiego wyboru nie miała. Nie myślała o tym, że nie o końca panuję nad swoim, nawet jeśli niewielkim, dodatkiem krwi wili we własnej, roztaczając wokół siebie urok, tak dla siebie naturalny, delikatny, a jednocześnie zdradziecki. W kącikach jej ust błądził uśmiech, który nie zamierzał zejść z jej twarzy, ta noc była zbyt piękna, by to się stało. Błądziła wzrokiem po otoczeniu, zawieszając go na kilka chwil na latających wróżkach i ognikach, które odbijały się w jej tęczówkach, by powrócić wzrokiem do nieznajomego. Spojrzała na tego tatuaże, dochodząc do irracjonalnego wniosku, że chyba się nie dogadają, skoro tak bardzo kocha koty, że je sobie tatuuje, podczas gdy na nią w domu czekały dwa psy. Odrzuciła jednak tę myśl, pozwalając by ta stoczyła się na dalszy plan jej świadomości. Musieli się dogadać, zostali związani wstążką, o mocy, o której Bianca nie miała pojęcia, wiedziała jednak, że nie jest to wcale łatwe ją rozwiązać, o ile to było w ogóle możliwe.
Spuściła wzrok na swoje dłonie, marszcząc brwi. Zupełnie zapomniała, że jak zwykle mają na sobie ślady farb, których używała tego dnia. Była do tego widoku tak przyzwyczajona, że zwyczajnie nie zwracała już na to uwagi. Nie raz i nie dwa zdarzało się, że na pięć minut przed wyjściemkoniecznie musiała coś poprawić. Wolną ręką założyła niesforny kosmyk blond włosów za ucho i krótko się zaśmiała na jego słowa. Czy stworzyła arcydzieło? Wciąż wspinała się po drabinie swoich osiągnięć, krocząc po drodze kariery, która rozwijała się zdecydowanie szybciej niż kiedykolwiek podejrzewała. Ludzie chwalili jej prace, a ona wciąż i wciąż widziała mnóstwo poprawek, krytykując samą siebie najbardziej jak mogła, bowiem zawsze było coś do zmiany, do poprawy, zawsze mogło być lepiej.
Hm… Nie powiedziałabym, że arcydzieło, zwykły obraz. – odparła i wzruszyła ramionami. Wciąż czuła się otumaniona muzyką, wydarzeniami sprzed kilku minut. Nie sądziła, że magia zaciśnie nań aż tak mocne więzy, a ona wpadnie w jej sidła, nawet o tym nie wiedząc. Słyszała wiele o Celtyckiej Nocy, uczestniczyła w niej tak samo dużo razy, a jednak za każdym była tak samo zaskoczona, tak samo przejęta jak teraz.
Skinęła głową na jego pytanie, bo co innego miała też zrobić. Byli ze sobą związani i tylko Merlin wiedział na jak długo, a ona jasnowidzem nie była, bo również mieć o tym jakieś pojęcie. Wolną dłoń położyła na jego ramieniu, delikatnie się uśmiechając, pozwalając, by ją prowadził. Nie była zawodową tancerką, ale nie miała też dwóch lewych nóg. Niech się dziele wola nieba, czyż nie o to chodziło właśnie tej nocy?
@Angelus Scorpion
Powrót do góry Go down


Mithra Mahdavi
Mithra Mahdavi

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 189cm
C. szczególne : Cienie pod oczami wywołane chorobą; obwieszony błyskotkami jak król Albanii
Dodatkowo : Magia bezróżdżkowa
Galeony : 567
  Liczba postów : 140
https://www.czarodzieje.org/t18831-mithridates-mahdavi
https://www.czarodzieje.org/t18837-mirza
https://www.czarodzieje.org/t18820-mithra-mahdavi
https://www.czarodzieje.org/t18838-mithra-mahdavi-dziennik
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 20:35;

Perspektywa zapytania druida była jednocześnie ciekawa do przetestowania, jak i kompletnie odpychająca, albowiem wymagała spędzenia zdecydowanie więcej czasu na tym śmiesznym festynie, na którym Mithra z kolei czuł się nieswojo. Nie tylko dlatego, że ze swoją nie do końca pasującą kulturą był tutaj takim trochę psującym zabawę panem marudą, ale bardziej z uwagi na swoje lęki. Nie brakowało mu już wiele, aby dyskomfort zaczął przeradzać się w wibrujący na krawędzi zrozumienia strach. Dłonie lekko mu się trzęsły, więc póki mógł to ukryć, wsunął je do kieszeni ciemnych spodni z dziurami… jakie znalazły się tam, wbrew pozorom, nie od lądowania na kolanach.
O wiele milej było mu skupić się na rozmowie, a także na kolorowych obrazkach przedstawianych w książce, którą przeglądał Lyall. Nie dość, że była to książka. Słowo „eliksiry” zadziałało na Mirka jak solidny magnes. Poświęcając pobliskiej ścianie tekstu zdecydowanie wystarczająco wiele uwagi, aby się zainteresować, wsparł się nawet dłonią o lujowe ramię, aby móc zaglądać w księgę, a jednocześnie nie zmuszać go do obracania jej w jego kierunku.
- Ile kosztuje? - Zapytał, chociaż jednocześnie nie spoglądał na stragan w poszukiwaniu drugiej kopii, a zmierzył czujnym wzrokiem druida, który ją sprzedawał. Dostrzegając, że mu się przygląda, uśmiechnął się nieznacznie, chociaż wewnątrz siebie aż westchnął z bólem. Nie uda mu się dzisiaj nic stąd zabrać. Cofnął się o krok, łowiąc promienny uśmiech chłopaka, nieco zmieszany taką odmianą. Do tej pory widywał Morrisa ubranego wyłącznie w te jego posępne wyrazy twarzy. To była bardzo przyjemna dla oczu odmiana. Nie odpowiedział na jego pochwałę, jedynie uniósł swój kubek wyżej i zaczerpnął z niego kilka łyków. Smak truskawki był bardzo intensywny i chociaż Mirek nie był wielkim fanem szejków to odkrył, że i jemu smakuje ten niecodzienny przysmak. Może nawet nieco za bardzo. Równie szybko wypił swój napój, bo ten przyjemnie rozgrzał go od środka i (czy to w ogóle możliwe?) pokrzepił go trochę. Zmrużył lekko oczy, kiedy uświadomił sobie, że dzieje się z nim coś dziwnego. Nie pojął z początku, że to nie wina Morrisa, który chwycił jego palce, jednocześnie dzieląc się z nim dalszą porcją ponadprzeciętnego entuzjazmu. Te syryjskie czarne jak noc włosy pojaśniały niespodziewanie, przyjmując delikatną, pastelową barwę w odcieniu różu.
- Twoje włosy… - zauważył, wskazując ruchem dłoni na ciemne pasemka w złotych włosach niebieskookiego, które tak chętnie szarpał ostatnim razem. - Mmm, zaczekaj. - Poprosił, ale jeśli został pociągnięty to nie stawił oporu. Pozwolił poprowadzić się dalej, a potem sam lekko popchnął swojego towarzysza, aby zboczyli ze ścieżki. Przyparł go do pierwszego drzewa, jakie im się napatoczyło i wspierając drżące dłonie o jego klatkę piersiową, sięgnął ustami do jego warg, zanim w ogóle zdążył pomyśleć gdzie są i co tak naprawdę właśnie robi. Wsunął mu język do ust, dociskając go do kory własnym biodrem.
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 20:45;

Druid na straganie miał wzrok czujny jak surykatka wypatrująca takich niecnych sokołów z lepkimi szponami. Można się było spodziewać, że stragan jest obłożony jakimś pradawnym zaklęciem, kto wie, może takim, które pozwalało druidowi odczytać intencje podchodzących po zakupy ludzi? Książka okazała się boleśnie wręcz droga, Morris jednak był biedakiem tak czy inaczej, w związku z czym wydawanie cudzych pieniędzy nie bolało wcale. Oczekiwał podwyżki w pracy, ale niespecjalnie się przykładał, bo i po co mu tak podwyżka. Zmniejszył książkę i wsunął sobie w tylną kieszeń spodni, żeby mu za bardzo nie przeszkadzała w zdobywaniu świata, bo czuł się jak zwycięzca wszystkiego - gdzie nie spojrzał widział tysiące możliwości i opcji, a wszystkie wydawały się wykonalne, a nawet błahe do osiągnięcia.
- Twoje też, ha! - uśmiechnął się szeroko, jednak zamiast powściągliwie jedynie wskazać ciemne pasma zmieniające kolor na urokliwy pudrowy róż przeczesał czarnowłosemu grzywę jakby chciał zbadać także i ich fakturę- Jak wata cukrowa. - pokiwał głową i zaraz kolejnym gestem roztrzepał swoje własne uczesanie, chcąc nacieszyć się odmiennym wyglądem nie tylko ze względu na debilne rogi wyrastające mu z głowy, ale i bycie brunetem.
Nawet nie usłyszał tej prośby o czekanie, kiedy już złapał go za rękę ruszył przed siebie, mały zdobywca Aleksander WIelki z kozimi rogami, rozglądając się bystrym wzrokiem z pełnym zainteresowaniem wokół, decydując szybko i sprawnie w jakiej kolejności będzie chciał zwiedzać pozostałe części festynu. Jeszcze chwilę temu nie czuł się na siłach wytrzymać tu wiele dłużej, teraz? Teraz czuł się jak król imprezy, dobrotliwy gospodarz, na dodatek jeszcze za rękę prowadził kogoś, komu mógł wszystko przedstawić i pokazać, w związku z czym jeszcze dumniej wypinał pierś z samozadowoleniem malującym się na ustach.
Wydawało się, że czekoladowe mleko przygotowywało go w głowie na wszystkie możliwości, dawało takiej buty i pewności siebie, że nie można było go zaskoczyć niczym. Pchnięty na drzewo jednak stęknął z zaskoczenia, szczególnie, że zaraz po tym poczuł dotyk palców Mahdaviego na swojej klatce piersiowej. Może to jakaś podświadoma sugestia, ale aż skóra go zapiekła, a po karku przebiegł dreszcz, o którym jednak szybko zapomniał witając zupełnie niespodziewany, ale jakże łapczywy pocałunek. Uniósł dłonie, chwytając czarno... choć może raczej różowo-włosego po obu stronach twarzy za żuchwę i kark uśmiechając mu się w usta.
- Okej. - mruknął i odwzajemnił pieczołowicie słodycz i oddanie tego gestu, skubiąc go potem w wargę- Rozważę zmianę koloru na stałe, jeśli tak Cię to nastraja. - powiedział zaglądając mu w oczy- Czy to może te rogi? - kontynuował, taki był cały rozgadany, samozadowolony i pewny siebie.
Powrót do góry Go down


Mithra Mahdavi
Mithra Mahdavi

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 189cm
C. szczególne : Cienie pod oczami wywołane chorobą; obwieszony błyskotkami jak król Albanii
Dodatkowo : Magia bezróżdżkowa
Galeony : 567
  Liczba postów : 140
https://www.czarodzieje.org/t18831-mithridates-mahdavi
https://www.czarodzieje.org/t18837-mirza
https://www.czarodzieje.org/t18820-mithra-mahdavi
https://www.czarodzieje.org/t18838-mithra-mahdavi-dziennik
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 20:56;

Nie odepchnął go, to był dobry znak, zważywszy na to, że zaatakował go swoimi ustami rozpaczliwie i tak jakby… kompletnie nie w swoim stylu. Kiedy pocałunek dobiegł końca, z pełną siłą rąbnęła w niego świadomość tego, co zrobił. Zawstydziłby się, gdyby Morris nie ujął jego twarzy we własne dłonie.
- Chciałbyś, abym się na ciebie nastrajał? - Zapytał wprost, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, który rozjaśnił jego zmęczoną twarz, kiedy zęby musnęły jego wargę. Jego zapach go elektryzował, a przy okazji tego dziwnie było myśleć mu o tym, co wydarzyło się w jego mieszkaniu. Niemiło było mu pamiętać ranę na jego boku, a także przykrość, która go ogarnęła, gdy zrozumiał, że wcale z tego nie wyrastał. Niezależnie od tego jak wiele kroków ku poprawie by nie poczynił, wciąż nie potrafił okiełznać energii płynącej w jego żyłach. Dlatego powinien się teraz odsunąć i zastanowić się czemu to zrobił. Dlaczego dążył do czegoś, co wcześniej skrzywdziło ich oboje? Tamten wieczór był jednak po prostu… miły. Obecność Lyalla nie była nachalna. Miał wrażenie, jakby mógł przy nim po prostu odcyfrowywać runy, a on mierzwiłby sierść Wiatru. W milczeniu, w ciszy, leniwym napięciu przecinającemu pachwinę. Było w nim coś, co wywoływało bolesny skurcz w żołądku. Może to te wyraziste kości policzkowe? Może po prostu piękne, wypracowane ciało sportowca, które tak przyjemnie leżało mu w dłoniach ostatnim razem? Był po prostu przystojnym mężczyzną. Mithra jednak nigdy nie był zdobywcą. Nie szukał przygody, ani zbliżeń szczególnie świadomie, a jednak obecność Lyalla nie była dla niego zbędna, tak jak to bywało w większości przypadków. Nie była też niezbędna, ale skoro już się przytrafiała, czemu nie miałby z niej skorzystać?
Patrząc na niego z bliska, doceniał to wszystko bardzo wyraźnie. Fakt, że był ciepły i nienachalny w rozmowie, a jego oczy lśniły tymi figlarnymi błyskami zachęcającymi do eksploracji. Chciał go poznać, bo wiedział, że to będzie wyzwanie, a zarazem nie pragnął wplątywać się w to zagmatwanie, które od niego wyczuwał. Budził w nim sprzeczne uczucia tak jak teraz. Nie wiedział, czy kontynuować to, co przypadkiem zaczął, czy może powinien się wycofać i udać, że to nie miało miejsca? Przesunął palcami wzdłuż jego klatki piersiowej, aby dotrzeć do tych ciemnych włosów i potężnych rogów.
- Nawet łysy byłbyś nastrajający. - Powiedział, odgarniając powolnym ruchem kilka pasm i patrząc, jak prześlizgują mu się między palcami. Jego oddech pachniał słodko, jak czekolada, a skóra wciąż przesiąknięta była świeżością sosen. To sprawiło, że nie powstrzymał się i pocałował powoli jego żuchwę.
- To nie jest dobre miejsce - zauważył, bo za jego plecami wciąż panował gwar, który budził w nim przeogromną niechęć. Odsunął się powoli, ale jednocześnie odszukał palcami obu dłoni jego własne ręce. - Ale chętnie z tobą wrócę. - Szepnął, patrząc na niego z tym nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale i lekkim uśmiechem błąkającym się po wargach. Pociągnął go lekko do siebie, aby nie leżał na zimnym drzewie. - O ile nie masz innych planów. - Dodał, przekrzywiając głowę, jakby spodziewał się, że na tej zabawie Morris ma w planach zbałamucić przynajmniej ze trzy niewinne dziewuszki.
Powrót do góry Go down


Freja Nielsen
Freja Nielsen

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Galeony : 742
  Liczba postów : 520
https://www.czarodzieje.org/t18384-freja-nielsen
https://www.czarodzieje.org/t18412-freja-nielsen#524470
https://www.czarodzieje.org/t18386-freja-nielsen#523423
https://www.czarodzieje.org/t18418-freja-nielsen-dziennik#524592
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 20:58;

Czuła się jak piąte koło u wozu. Jak dziecko, któremu w przedstawieniu Szekspira wyznaczono  bardzo ważną rolę dla przebiegu całej historii, a ostatecznie zdecydowano, że swą osobą idealnie wpisuje się w postać drzewa. Sytuacja rozgrywająca się na jej oczach była ze wszech miar absurdalna, a to wywoływało reakcję obronną, która nakazywała zaciskanie warg w celu uchronienia towarzystwa przed rozdzierającym tę piękną scenografię wrzaskiem. Jednak miała rację; Aslan przypomniał sobie o jej istnieniu tylko dlatego, że nie mógł odpowiednio wcześniej namierzyć Theresy, a kiedy ta pojawiła się na horyzoncie – przepadł bez śladu. Miała ochotę zawinąć się na pięcie i zniknąć z ram przepięknie dekorowanej uroczystości, ale odklejenie stopy od podłoża jawiło się jako coś niewykonalnego, zupełnie jakby została potraktowana zaklęciem trwałego przylepca, które rzucono na jej obuwie stykające się z kamiennym brukiem. Słuchała tej dziwnej potyczki słownej, marszcząc w zdezorientowaniu i narastającej nerwowości brwi. Nie wiedziała nawet w którym momencie poczuła na języku metaliczny posmak krwi – zaciskanie ust przybierało na sile z każdym komplementem skierowanym w stronę tej drobnej Ślizgonki. Nie mogła dłużej tego wytrzymać, a z jej ust wypłynęło pełne zawodu i rozczarowania westchnienie; nie rozumiała dlaczego zachowanie Aslana zabolało ją to tak bardzo. Może dlatego, że myślała, iż Colton faktycznie ma zamiar naprowadzić na dobre tory ich nadszarpniętą relację? Czy wysłany przez niego list też był żartem? Nic nieznaczącym świstkiem papieru, który odbębnił aby mieć wszystko z głowy i wyciszyć targające nim wyrzuty sumienia?
Nagle zjawił się Tadeusz. Najukochańszy człowiek pod słońcem, w stronę którego wydusiła krótkie powitanie i nawet wysiliła się na niemrawe uniesienie kącików ust w celu posłania ciepłego w założeniu uśmiechu, który w rzeczywistości naznaczony był bardziej żalem, zwątpieniem i rezygnacją. Ile jeszcze cierpień czekało ją w życiu? Widocznie mnóstwo, bo Aslan tknięty rozczarowaniem zwalił swoje karygodne zachowanie na wianek, jakąś durną kwiecistą plecionkę! Śmiechu warte. Po prostu zobaczył, że przy Tadku nie ma szans, a jego wybujałe ego i rozdmuchana do granic możliwości duma nie pozwoliła na taki cios. Frela parsknęła z politowaniem na jego nagle chłodniejsze słowa skierowane w stronę Tessy i pokręciła głową z dezaprobatą nad siecią relacji, które stworzyła na przestrzeni ostatnich dwóch lat w hogwarckich murach – w jaki sposób ten człowiek mógł widnieć w tym spisie tak wysoko?
- Idziemy - potwierdziła, wyrywając dłoń z nałożonego przez niego uścisku. - A przynajmniej ja idę. Wracam do szkoły, Colton. Nie musisz próbować mi imponować. - Nawiązała do słów Tereski, odsuwając się od aslaniątka o krok, dwa, trzy. - Ale może jeszcze uda ci się ponegocjować to, co między sobą przerabialiście. - Wzruszyła wzburzona ramionami i stwierdziła, że nie ma ochoty na dalsze spędzanie czasu w towarzystwie tego cymbała. Odwróciła się w drugą stronę i szybkim krokiem ruszyła w miejsce, z którego przybyli; uciekała w popłochu, bo nie mogła dłużej chować w sobie agresji, która z każdym otwarciem ust niekontrolowanie wypływała w stronę Krukona.

@Aslan Colton
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 21:02;

Nie umiał ocenić co było w stylu syryjczyka, a co zupełnie nie, szczególnie patrząc przez pryzmat tego, że znali się dość intensywnie, ale raczej krótko. Łapczywe pocałunki były bardzo w stylu ostrego jak szabla, pełnego protekcjonalnej wyższości spojrzenia tych czarnych oczu, które Lyall pamiętał dobrze sprzed kilku dni. Jednakowoż coby to nie było, zawstydzanie się nie było w jego stylu, a już na pewno nie teraz, kiedy magia jakowego cyca sprawiała, że czuł się królem świata.
- Ha! Oczywiście, kto by nie chciał. - uśmiechnął się szeroko, prezentując rząd zębów w zaczepnym uśmiechu. Pomknął palcami w odpowiedzi na ruch Mahdaviego, gładząc jego ramiona od łokci po palce, które zaczepnie zabawiły się jego włosami. Nadstawił się ochoczo do tego pocałunku, czego normalnie pewnie nie robiłby aż tak nachalnie, ale był teraz przekonany przez to cholerne czekoladowe mleko, że zasługuje na wszelkie dobrodziejstwa tego świata. Po słowach Mithry Lyall jedynie zerknął ponad jego ramieniem na odbywające się wciąż tłumnie i gwarno święto i zmarszczył brwi. Objął go potem dość gwałtownie w pasie, przypierając jego smukłe ciało do własnego i przybliżył twarz do jego twarzy z szalenie zadowolonym uśmiechem zaglądając mu w czarne oczy.
- Jak dla mnie każde miejsce jest dobre. - mruknął kradnąc mu jeszcze jeden pocałunek, po czym puścił go i znów splótł palce dłoni z jego ozdobionymi wieloma pierścieniami, sprytnymi i sprawnymi paluszkami złodzieja. Trzymając się stanowczo zbyt blisko syryjczyka ruszył między drzewami w kierunku świętujących. Prawdą było, że zamierzał dziś zbałamucić co najmniej jedną niewinną dziewczynkę i nawet jej wyglądał, ale mu Nancy ukrywała się przed wzrokiem bardzo sprawnie zapewne otoczona wianuszkiem przyjaciół i przyjaciółek z którego zawsze żal mu było ją wyrywać. No chyba, że na nocne eskapady łamiące regulamin szkoły - to inna bajka. Zaśmiał się nagle, zerkając na swojego towarzysza dzisiejszej przygody napędzonej czekoladowym mlekiem.
- Możemy iść. Chciałem jeszcze tylko nasikać na kamień chaosu. - powiedział z pełną powagą, choć jego oczy były równie rozbawione i pełne pewności siebie co chwilę temu- To bardzo poetyckie. I mnie bawi. Zaczekasz? - drgnęły mu kąciki ust. Gdyby nie mleko jaka dawno machnąłby ręką na ten kamień chaosu, pięćset razy bardziej preferując zacisze domowe i pieski niż bycie tu, ale czuł się w tej chwili panem świata, który bardzo chciał temu chaosowi pokazać kto tu rządzi. Luj i jego pański sik - jak bardzo żałośnie szczeniackie to było? Ano może przyjdzie mu to do głowy jak już efekt mleka się zużyje.
Powrót do góry Go down


Mithra Mahdavi
Mithra Mahdavi

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 189cm
C. szczególne : Cienie pod oczami wywołane chorobą; obwieszony błyskotkami jak król Albanii
Dodatkowo : Magia bezróżdżkowa
Galeony : 567
  Liczba postów : 140
https://www.czarodzieje.org/t18831-mithridates-mahdavi
https://www.czarodzieje.org/t18837-mirza
https://www.czarodzieje.org/t18820-mithra-mahdavi
https://www.czarodzieje.org/t18838-mithra-mahdavi-dziennik
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 21:05;

Nie wiedział co ma o tym myśleć, ale mimo tego godził się na ten stan rzeczy. Pomimo braku zrozumienia tej stateczności lyallowego działania ostatnim razem w zestawieniu z dniem dzisiejszym, gotów był ponownie wejść do tej samej rzeki. Jakby chciał sprawdzić czy i tym razem zdoła się oprzeć temu ładnemu uśmiechowi i pozbawionej emocji bliskości dwóch ciał, chociaż dobrze wiedział, że nie zdoła. Dzisiaj byłby z nim, następnego dnia ponownie garbiłby się nad kociołkiem. Nie było w tym żadnej stałości, ani odrobiny. Jego słowa wywołały dołeczki w ciemniejszej skórze pokrywającej policzki.
- Czy za tym stoi jakaś głębsza historia? Nie lubisz łóżek? Są wygodne i szersze od kanapy. - Odpowiedział, nie potrafiąc powstrzymać brwi uciekającej mu do góry na te słowa. I poszedł z nim chętnie naprzód, pozwalając się prowadzić dokładnie tam, dokąd chciał trafić, wprost na obrzeża jakiegoś śmiesznego kręgu.
- Zaczekam, chociaż z tego sprzętu można zrobić zdecydowanie lepszy użytek. - Odpowiedział mu, starając się nie krzywić głupio na myśl o obsikiwaniu obelisków jak jakichś obszczymurek. Nie był jego matką, nie mógł mu tego zabronić, niezależnie od tego co mógł o tym myśleć. Kiedy Morris zajął się publicznym obnażaniem, Mithra puścił jego palce, pozostawiając go samego przy jednym z kamieni. Idąc kawałek dalej wpatrzył się w inny kamień. Lekko niebieskawy… może wody? Tego nie wiedział, ale lekko zaintrygowany jego działaniem pozwolił sobie błądzić spojrzeniem. Wyciągnął nawet rękę, aby go dotknąć, lecz w ostatniej chwili się powstrzymał. To nie byłoby szczególnie mądre, kiedy w tak zwanym międzyczasie jego partner na dzisiejszy wieczór wkurwiał ducha chaosu swoim moczem. Obejrzał się na niego, upewniając się czy zbrodnia już się dokonała.
Powrót do góry Go down


Lyall Morris
Lyall Morris

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 196
C. szczególne : blizna na dłoni, cierniowa bransoleta, złe intencje
Galeony : 366
  Liczba postów : 378
https://www.czarodzieje.org/t17873-lyall-everett-morris
https://www.czarodzieje.org/t17887-alma#504904
https://www.czarodzieje.org/t17877-lyall-everett-morris#504729
https://www.czarodzieje.org/t18495-lyall-morris-dziennik#526869
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 21:07;

Nie zdarzało się często na przestrzeni czasu, żeby sobie Morris pozwalał na robienie rzeczy głupich, nieodpowiedzialnych, bezsensownych czy zwyczajnie szczeniackich. Faktem nieznanym Mahdaviemu było to, że przecież nie miał on dzieciństwa. Nie miał zbyt wielu okazji w życiu robić durnot i wygłupiać się szczeniacko, był karcony za wszelkie przejawy niesubordynacji tak srogo, że w głowie już mu pozostała trwała granica między tym, co robić można i nie można. Dopiero tak abstrakcyjne rzeczy jak magiczne mleko jaka wyzwalało w nim przedziwne potrzeby typu spłatanie figla, obrażenie ducha chaosu, czy zadzieranie nosa śmiejąc się głośno. Jakby miał czternaście lat, a nie ponad dwadzieścia.
- To prawda - przyznał zerkając na niego- Ale nie zawsze są pod ręką! - puścił mu zaczepnie oczko.
Otrzymawszy od swego kompana niezbyt zadowolone, ale jednak przyzwolenie na ten figiel, zakradł się od tyłu do wielkiego obeliska chaosu niczym knujący sims planujący skopanie flaminga sąsiada, złoczyńca roku, karmazynowy pogromca tradycji, ukrył się w półcieniu i z wielką, absurdalnie wręcz wielką satysfakcją, okazując dominację nad chaosem, oznakował kamień jak najzwyklejszy pies.
Wielce z siebie zadowolony wrócił do Mithry z uśmiechem cieknącym satysfakcją i samozadowoleniem. Zbrodnia się dokonała, a sam Morris wyglądał na ukontentowanego ponad wszelką miarę. Ruszyli w stronę wyjścia z polany.
- Właściwie to co Ty robisz w Dolinie. - zerknął na niego ze zdziwieniem. Kiedy weszli na jedną z ukwieconych alejek i wraz z kilkoma osobami zaczęli oddalać się od centrum wydarzeń poczuł, jak powoli kurczą mu się rogi. Nawet dotknął ich kontrolnie, niespodziewanie czując ulgę, bo autentycznie nie wiedział skąd się wzięły i mu się za bardzo nie widziało mieć je na dłuższy czas - a jak wiadomo druidzi to przebiegłe i złośliwe istoty, kto wie czy to nie jakiś ich wyszukany, mierny dowcip.
- Właściwie przecież ja mieszkam tu, bliżej niż do Londynu. - ocknął się- Chodź. To niedaleko. - zboczył z alejki robiąc skrót przez łąkę w kierunku domu, w którym pomieszkiwał z Cassiusem. W sumie Swansea i tak pojechał do Las Vegas, pierdzielony skurczybyk, no ale tym lepiej dla luja, cała chata wolna, tak? I czysta, sterylna wręcz, bez papierzysk, resztek żarcia i pustych butelek po alkoholu. I bez podejrzanych flakonów z eliksirami jego wrednej dupy.

zt zrobią te dwa urwisy
Powrót do góry Go down


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 22:07;

Rogi: I
Mleko: 1
Wstążka: 1, 2 (cyjan)

Oj tak, tak. A jeszcze przed samym wyjściem obiecywał sobie, że będzie inaczej. Oczywiście mógł być zły na siebie, ale nie poczuwał się do całej odpowiedzialności. Od tej pory Celtycka Noc podobała mu się wręcz zajebiście, bo gdy tylko wrócił po tym niedowładzie, jaki przykleił go do puchonki, ogarnął że znów musi być na dobrym rauszu. Aż nie chciało mu się odpowiadać na to pytanie zadane mu przed samym pocałunkiem którego nie planował. Najlepszy smak, tego mało wyszukanego napoju pewnie był powodem tego, co zrobił. A nawet nie miał w sobie alkoholu, to było pewne, że za taką cenę ma jakiś efekt. Tylko, że on sam nie potrzebował żadnych wspomagaczy jeśli chciał robić podobne rzeczy. Brat miał racje, sięgając jedynie po procentowe herbatki.  Zabawa była lepsza i na kacu wiedziało się, że wychodziło z człowieka to, czego bez whisky normalnie nie był zdolny, bo brakowało odwagi. Z nią też było coś nie tak, nie wiedział jeszcze dokładnie co, ale nie spodziewał się jedynie zmiany koloru włosów. Już otwierał usta, żeby sypnąć wiązanką na temat tego, co się właśnie stało, ale Flora powstrzymała go, kładąc na nich palec. Wtedy też ogarnął, że wstążka, którą złapał oplatała ich nadgarstki, wiążąc ich ze sobą. Scena niczym jak z romantycznego filmu; chłopak po pocałunku został przywiązany do dziewczyny, a ta patrzyła mu teraz w oczy i zatrzymała przed powiedzeniem czegokolwiek. Może nawet przed wyznaniem miłości? Na tym ckliwość się kończyła, bo to wszystko mogło wyglądać jak wybuch uczuć tylko dla kogoś, kto ich obserwował i tylko do tego momentu. Jedna z brwi Emersona wystrzeliła w górę w pytającym geście, gdy usłyszał jej krótki monolog w zupełnie innym stylu, niż zdążył się przyzwyczaić. Czy ona tak serio? - i nie chodziło tutaj o to, że zwróciła mu uwagę, a raczej to, że nie domyśliła się, że nad sobą nie panował. Co miało niby znaczyć, że ktoś sobie coś pomyśli? Ona była chyba z innej planety. Dwoje celebrytów się znalazło, brakowało tylko paparazzi, robiących zdjęcia do jutrzejszego, porannego wydania Proroka. I oczywistą oczywistością było to, że wymyśliłby coś bardziej kreatywnego, niż powtarzanie starego numeru. Zagotował się, ale zamiast mówić cokolwiek, zaczął wolną ręką masować sobie skronie. Moment później po wydaniu rozkazu, Florka prowadziła go w stronę rozłożonych na ziemi koców. Rozglądnął się dookoła, czy również innych spotkało podobne zło i ku jego zaskoczeniu.. owszem. Było mnóstwo par połączonym nierozerwalnym węzłem, ale u żadnej nie zauważył, żeby wymieniała się czułościami jak trzydziestoletnie małżeństwo. Roześmiał się niemal przez łzy, widząc swojego brata i Alkę razem. Jeśli to były te Celtyckie Noce dziadka, to coś tu było nie tak, albo na nich to nie działało. Nie był pewny, czy wolałby mieć na drugi dzień potężnego moralniaka, czy tak jak teraz, siedzieć koło niej. Nie pozwolił jej owinąć kolan oboma rękoma, bo musiałby przyjąć jakąś dziwną pozycję, związane ręce posłużyły za granicę między nimi. Przewrócił oczami, gdy patrząca w ognisko dziewczyna, rzuciła kolejną poradą.
-Nie myśl tak o tych buziakach. Za pierwszym razem, chciałem zwrócić twoją uwagę. Tu muszę sobie chyba dać punkty, bo podziałało. - odpowiedział jej spokojnie akcentując numer jego występku, który okazał się działać tak, jak powinien. A może nawet jeszcze lepiej? W końcu, gdyby nie to, to nie siedzieliby teraz razem. -Ale już z ten z dzisiaj to zasługa jakiegoś uroku i nie mam z tym nic wspólnego. - kontynuował i bezwiednie podniósł jej rękę do swoich ust i pocałował. Po prostu prima soricik akcja na którą prychnął i pokiwał głową z niedowierzania. Dobra, to już zupełnie nie było w jego stylu. Pominął też tłumaczenie o tym, że wtedy była to wyjątkowa koniunktura, bo to również do niego nie pasowało. Przynajmniej nie usta, chociaż nie wiedział jak to zadziała następnym razem i czy nie dojdzie aż do szyi, czy wyżej. -Teraz też nie. Cudnie, przechodzę do całowania po rękach. - ze złości, błyskawicznie przeszedł w obojętność. Będzie miał co opowiadać, jak pojedzie na święta do domu, albo będzie się tego wstydził.
I - ciągnął dalej - nie musisz być o mnie zazdrosna i prawić morałów, poprawię się. Nigdzie ci dziś nie ucieknę. - kolejny raz się zaśmiał, pokazując na wstążkę i widząc w myślach starego tłumaczącego matce: skarbie to był ostatni raz. Ale był to kolejny śmiech przez łzy, bo nawet człowiek o tak małej wierze jak on, szanował decyzje druidów. Nie miał pojęcia ile taki stan rzeczy mógł potrwać. -O patrz, nikt się nikim nie przejmuje, a ty narzekasz. - skomentował kilka par na które można było patrzeć z uśmiechem, albo z przerażeniem. Nawet wiek nie odgrywał tutaj roli, ta fala chyba dopadała powoli wszystkich. Westchnął na koniec i położył się opierając głowę o wolną rękę, patrząc w górę. A właściwie zamykając oczy, bo w astronomię bawić się nie lubił i nie lubił tych tanich tekstów o Wielkim Wozie, czy niedźwiedzicy.
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyWto 12 Maj - 23:12;

WSTĄŻKA: wrzosowy
EFEKTY: zdrabnianie, urok, karmelowe włosy, złączone wstążką dłonie z Shawnem
KAMIENNY KRĄG:
4-ziemia,3-wyglądam jak jajo wielkanocne
Jeżeli tak wyglądało ich pierwsze spotkanie, jak będą wyglądać kolejne? To jak zastrzyk... Zastrzyk czegoś elektryzującego, czegoś, co kazało sięgnąć po kolejną porcję... I kolejną. Aż człowiek zatracić się powoli, nawet nie boleśnie czy świadomie. I już teraz pragnęła więcej.
-Oh proszę, pozwól mojej wyobraźni działać.-Lubiła proces, w którym nie wiedziała, co czeka ją za chwilę. Niewiadoma, nieprzewidywalna w swoich niezliczonych możliwościach. Czekanie było równie ekscytujące, co sam moment, w którym coś się działo. Nie kontrolowała niczego, szczególnie siebie, może dlatego tak dobrze żyła z własnymi demonami. Pozwalała im na to, czego chciały, a one pozwalały jej dalej oddychać. To była współpraca, która zwyczajnie ją utrzymywała przy życiu.
-Skoro tak sprawę stawiasz! Muszę Ci uwierzyć.-Zaśmiała się i chwyciła swoim małym palcem, jego. Objęła go z pewnością, na tyle mocno i długo, że zdecydowanie nie było to nawet konieczne. Jej uśmiech był szeroki, czuła jak policzki rozszerzają się nienaturalnie i boleśnie. Otępienie czy błogość, uniesienie... Nie było istotne dlaczego, tylko, jak długo?
Wydęła lekko dolną wargę bardziej od górnej i spojrzała na niego jak dziecko, które jest smutne i bardzo niezadowolone.-Nie rozumiem dlaczego! Przecież moja sukieneczka jest na tyle króciutka, że nic się jej nie stanie.-Powiedziała cicho, żałośnie, spoglądając na swoje odzienie i ostentacyjnie dotknęła krawędzi białek sukienki, delikatnie przesunęła palce na nagie i błyszczące nogi. Przez moment dłużej przyglądała się światłu, który odbijał się na jej skórze... Przepiękne. Rozszerzyła palce, jakby chciała ująć te wszystkie zmiany. Podniosła głowę i spojrzała na Shawna. Czy on również to widział? Czy wodził wzrokiem za światłem, które biło nie tylko od księżyca, ale i ognisk.
I wtedy dostrzegła wstążki. Podniosła się dokładnie w momencie, w którym chłopak nachylił się nad nią i tak jak wcześniej Proxima, szeptał do jej ucha. Jej skórę ogrzał jego oddech, przez to kompletnie nie skupiła się na tym, o czym mówił... Wyłapała jedynie poszczególne słowa, cały czas skupiając się na przepływie ciepła, które ostało teraz na koniuszkach jej smukłych palców. -Zróbmy to...-Powiedziała cicho, chociaż wiedziała, że na pewno ją zrozumie. Oszołomiona spojrzała na jego twarz, aby po chwili ruszyć w kierunku, który wyznaczył.
Tym razem to on ją pociągnął. To on przebił przestrzeń i ujął jej dłoń. Zacisnęła na niej palce, jakby nie miała być rzeczywista. Zaczesała włosy za ucho, wzorkiem wodząc za wstążkami, w poszukiwaniu tej jedynej. Oh gdzie, oh gdzie jest wstążka? Odwróciła się, dopiero kiedy poczuła na swoim nadgarstku delikatne muśnięcie materiału. Spojrzał w dół, na wstążkę, która oplotła jej dłoń, w której następnie znalazła się ponownie dłoń chłopaka. Podniosła na niego spojrzenie.-Znalazłeś ją. Nawet nie wiesz, jak Lucynka jest szczęśliwa.-Powiedziała, naprawdę to czując w tym konkretnym momencie.
Ruszyli w kierunku kręgów, po chwili wyrównując kroki. Chociaż Lucia delikatnie podskakiwała, wprawiając w ruch swój pół kucyk na czubku głowy. Zagryzła wargę, próbując powstrzymać się przed tym idiotycznym uśmiechem, który cały czas błądził na jej twarzy. Na moment przystanęli, a jej wzrok powiódł po kamiennym kręgu. Czyżby czekała odruch, który nakazałby jej ruszyć do jednego z kamieni? Westchnęła przeciągle, na moment przymykając powieki i wtedy robiąc jeden krok do przodu. Wyznaczył jej drogę do odpowiedniej kolumny. -O nie, nie mamy nic na ofiarę.-Mruknęła rozżalona, spoglądając teraz na swojego partnera w zbrodni.-Może jakoś nam to ujdzie na suchutko.-Szepnęła do niego konspiracyjnie, wyciągając ich złączone dłonie i dotykając kamienia.
Nagle poczuła, jak jej ciało się powiększa, a koszula staje się ciaśniejsza. Musiała pospiesznie rozpiąć pasek, którym się obwiązała, bo naprawdę zabrakłoby jej powietrza. Dzięki Merlinowi! Jej odzienie nie rozerwało się pod wpływem przyrosty jej ciała, chociaż zdecydowanie mocno się opinało na niej... Co, jeżeli szwy jej pękną? -O nie, nie, nie... Ukarali mnie!-Jęknęła i spojrzała na Shawna.
Powrót do góry Go down


Thaddeus H. Edgcumbe
Thaddeus H. Edgcumbe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Dodatkowo : Kapitan Drużyny Puchonów
Galeony : 182
  Liczba postów : 825
https://www.czarodzieje.org/t18881-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18884-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18882-thaddeus-h-edgcumbe#543402
https://www.czarodzieje.org/t20662-thaddeus-h-edgcumbe-dziennik#
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptySro 13 Maj - 2:02;

Rogi: F - te szalenie długie i kręcone markura śruborogiego
Dodatkowo: Efekt Kręgu Ognia: Robi Ci się gorąco od samego dotknięcia kamienia, a lśniąca runa dodaje Ci sił. Czujesz, że jesteś niepokonany, a Twoja charyzma i przebojowość sprawiają, że płci przeciwnej trudno odwrócić od Ciebie wzrok.
Wstążka: Związany do wschodu z @Theresa Peregrine

Wyjątkowo nie mógł oderwać spojrzenia od Peregrine - a może nawet nie wyjątkowo...? Dziewczyna w końcu od lat ściągała jego wzrok na siebie - tylko on uparcie, od lat, kierował go w inną stronę. Dotychczas skutecznie. W końcu jednak i Edgcumbe musiał się złamać.
Chwilo, trwaj.
Porywając ją w szalony piruet, jego wzrok najpierw przyciągnęła wzorzysta sukienka, acz teraz, kiedy trzymał ją - tak - blisko, jego rozbawione tęczówki prześlizgnęły się po nagich ramionach dziewczyny i łabędziej szyi z nieukrywanym zachwytem. Ostatecznie jednak wzrok studenta osiadł na jej roześmianej twarzy, wyciosanej w idealny kształt serca.
Paradoksalnie, rumieniec wypływający na jej oliwkową skórę tylko go ośmielił, miast zmusić do odwrotu - zawadiacki uśmiech jedynie się rozszerzył.
Jestem gotów, żeby tańczyć znacznie dłużej... — Ktoś wspominał coś o brawurowym okazywaniu zainteresowania? Przez krótką chwilę, sam Thaddeus musiał przetrawić co właśnie powiedział - ostatecznie jednak, jego rozpalone Nocą sumienie stwierdziło, że nie powiedział w końcu nic niezgodnego ze sobą. Co odbiło się jasnym błyskiem w jego oczach.
Szczęśliwie, kiedy już spojrzał na Aslana - wianek w czasie piruetu Tessy zdążył gdzieś sfrunąć - i Thad nie musiał oglądać jak najlepszy kumpel chciał się na niego rzucać. Zdążył jedynie zauważyć jego minę zbitego psa - i skruszony wzrok wędrujący do towarzyszącej mu blondynki. Edgcumbe mimowolnie się do niej wyszczerzył i zarzucił śmiesznie brwiami w geście powitania. Frelka jednak nie wyglądała na pocieszoną.
Obserwując działania przyjaciela, ściągnął usta w wąską linię - podświadomie bliżej przyciągając drobną Peregrine, kiedy Krukon miotnął w nią spojrzeniem, które mogłoby zabijać. Przerwał im kłótnię? Zerknął pytająco na Tessę, choć w kącikach ust tańczył mu rozbawiono-zażenowany sytuacją uśmiech - jakby sam chciał dziewczynę przeprosić za ten cyrk, do którego dopiero co wstąpił.
Hej, Co... — nawet nie dokończył, widząc spięcie między Aslanem a Freją. Westchnął ostentacyjnie, cmokając na pozostawionego samemu sobie Krukona. Chyba naprawdę pojawił się tutaj w perfekcyjnym momencie. — Rusz się i leć za nią, Colton! — fuknął na przyjaciela, może nieco zbyt mocno trącając go w szczupłe ramię dla ponaglenia. Dosłownie nie mógł patrzeć jak na jego oczach sypie się tak wychuchana przez Aslana relacja - a choćby chciał, to sam nie zatrzyma dla niego Nielsenówny - akurat to nie była jego walka.
Odprowadzając wzrokiem znikającego w tłumie kumpla, w końcu wrócił spojrzeniem do Peregrine. Nie skomentował ani słów Aslana - ani Freji. Wpił się w jej idealnie brązowe tęczówki - ale tylko na krótką, nic nieznaczącą chwilę - by zsunąć z jej pleców wielką dłoń i nachylając się, sięgnąć po wcześniej strącony z głowy dziewczyny wianek, strzepując z niego zabłąkane źdźbła trawy. Ciągle jednak nie uwalniał z uścisku dłoni szczupłych palców Theresy - i nawet nie była to kwestia wstążki, która luźno powiewała między ich nadgarstkami. Zwyczajnie nie chciał.
Może jeszcze jakoś zdążę rozjaśnić Ci tę noc? — nie drążył tej całej dramy, starając się napiętą aurę wokół nich rozgonić uśmiechem i zawadiackim mrugnięciem oka. Jednak nawet tego przebojowego, celtyckiego Thaddeusa dopadł rumieniec, wychylający się znad kołnierzyka jego koszuli. Czuł się jak w lekkim upojeniu alkoholowym - tylko kompletnie pozbawionym alkoholu, z żywym ogniem krążącym po żyłach. — Skoro już tu jestem, i widocznie zostałaś na mnie skazana. — Wolną ręką, w zupełnie niewinnym, łagodnym geście, odgarnął Ślizgonce kosmyk włosów z policzka - a potem ukoronował ją ponownie wyratowanymi kwiatami.
It's all the magic you'll ever need... — mruknął niskim, śpiewnym tonem - cytowanie piosenek Warbeck w obecności Peregrine chyba nigdy mu się nie znudzi. Drugą sprawą było to, że wypływające z jego roześmianych ust wersety były niczym innym jak prawdą, pięknie ujętą przez kogoś innego w słowa piosenki.


Ostatnio zmieniony przez Thaddeus H. Edgcumbe dnia Czw 14 Maj - 11:26, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Aslan Colton
Aslan Colton

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Galeony : 1931
  Liczba postów : 1014
https://www.czarodzieje.org/t18403-aslan-colton#524234
https://www.czarodzieje.org/t18431-aslan-colton#525085
https://www.czarodzieje.org/t18426-aslan-colton
https://www.czarodzieje.org/t18721-aslan-colton-dziennik
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptySro 13 Maj - 13:31;

Tak jak szybko się ucieszył słysząc idziemy, tak szybko oberwał niczym ten przysłowiowy Hindus. Gwałtowne wyrwanie dłoni przez Frelę zapiekło bardziej niż wtedy, gdy spaliła ten cholerny zeszyt na jego rękach. Każde kolejne słowo bolało, ale nie była mu nic winna, miała prawo właśnie tak zareagować. Podejrzewał, że na jej miejscu postąpiłby o wiele brutalniej. Ale to była słodziutka Nielsen, która nawet w obliczu jego największego spierdolenia zachowywała klasę.
Ocknął się dopiero, gdy Thaddeus klepnął go w ramię (zdecydowanie za mocno). Ból jednak był odpowiednim motorem napędzającym do działania. Nie przeszło mu przez myśl, aby jakkolwiek się żegnać z Tadkiem i Teresą, bo priorytet miał teraz jeden – zatrzymać Freję.
- Czekaj! – krzyknął i pobiegł za nią. Serce biło mu jak oszalałe, bo tak naprawdę nie miał nic na swoje usprawiedliwienie – sam nie do końca wiedział co się wydarzyło. Przez głowę przebiegało mu tysiące myśli, a strach o ich kruchą relację (o ile jeszcze istniała) powodował drżenie dłoni i przyspieszenie w nogach, o jakie nigdy się nie podejrzewał.
W końcu ją dogonił i niewiele myśląc (to ci nowina), zagrodził jej drogę, stając dwa kroki przed nią. – Freja, daj mi chociaż minutę na wyjaśnienia – poprosił cicho, spuszczając wzrok w ramach skruchy. Nie czekając na jej zgodę, wziął głęboki wdech i zaczął mówić. – Pewnie cię to nie obchodzi, zwłaszcza teraz, ale Peregrine to ostatnia osoba, której chciałbym imponować. Nasza relacja opiera się na jednym wspólnym celu, którym z pewnością nie jest to, co przed chwilą widziałaś – sprytnie lawirował tłumaczeniem tak, aby nie musieć wypowiadać na głos co tak naprawdę czekało ich w przyszłości, zgodnie z nałożonymi nań wymaganiami rodowymi. Zdecydowanie nie był gotowy na tę rozmowę, bo w obecnej sytuacji oznaczałoby to jedno – całkowite spopielenie chwiejnych fundamentów, na których ledwo utrzymywali równowagę. Z pewną dozą ostrożności zerknął na Freję, badając jej reakcję na wszystkie słowa, które dotychczas wyrzucił z siebie. Była od niego o wiele niższa, ale w tej chwili górowała nad nim pod niemal każdym względem. – Naprawdę chciałem tu przyjść z tobą. Tylko z tobą. Pokazać citrochę mojego świataCeltycką Noc i przekonaćdo siebieże w Anglii też może być magicznie. Ale przede wszystkim chciałem podjąć próbę naprawienia tego, co zjebałem na początku.
Jego oczy wyrażały całą paletę emocji, ale twarz Nielsen była niewzruszona, co stopniowo przygaszało jakiekolwiek nadzieje Aslana. Właściwie to sekundy dzieliły go od zaakceptowania najczarniejszego scenariusza, który od dłuższego momentu kiełkował w jego głowie.

@Freja Nielsen
Powrót do góry Go down


Desmond Emerson
Desmond Emerson

Nauczyciel
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183cm
C. szczególne : Brak
Galeony : 342
  Liczba postów : 58
https://www.czarodzieje.org/t18618-desmond-emerson#532643
https://www.czarodzieje.org/t18727-poczta-desmonda#536341
https://www.czarodzieje.org/t18619-desmond-emerson#532652
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptySro 13 Maj - 17:04;

We wstążkowym chaosie - 2 i 5

Desmond odczuł nutkę zawodu i smutku, które trwały dosłownie sekundę. Ich pojawienie się było spowodowane tym, że Christopher nie zwrócił się jednak do swego rozmówcy per "panie władzo". Może wtedy bohater jeszcze troszkę odgrywałby rolę stróża prawa, ale to niewielka strata. I bez tego mężczyźni zdawali się dogadywać wystarczająco dobrze.
Ciekawość, choć nieznaczna, została szybko i skutecznie zaspokojona przez gajowego. Tutaj też było starszemu Emersonowi trochę szkoda, że jednak rogi należały do jakiegoś normalnego zwierzęcia, a nie jakiejś mistyczniejszej istoty. Albo bolało go to, że nie trafił z teściową. Wcześniej obserwowaną hołotę zostawił samą sobie, odwracając się ponownie w stronę O'Connora i poświęcając mu całą należną mu uwagę.
- Zadowala mnie, że byłem jakkolwiek blisko z moimi przypuszczeniami - odpowiedział, zaśmiał się i podrapał nieco zakłopotany w tył głowy - Nawet jeśli w sumie strzelałem byle czym, co przyszło mi na myśl.
W ten oto sposób Desmond stał się odrobinę mądrzejszy. Mógłby pójść o krok dalej i zapytać o oryginalnych właścicieli wszystkich rogów, które można było doświadczyć na alei, ale uznał to za średni temat do podtrzymania rozmowy w panującej, celtyckonocnej atmosferze. Najwyżej będzie miał o co zaczepić O'Connora gdzieś w murach Hogwartu. W międzyczasie bohater postanowił przekonć się we własnym zakresie, dlaczego wspomniany suhak zdawał się nie grzeszyć urodą.
Pokiwał głową w geście aprobaty na następne słowa swego rozmówcy.
- Właśnie o to chodzi. Znaczy, kicanie i kolorowe włosy to chyba najmniej niebezpieczne i ewentualnie upokarzające efekty, na jakie można trafić. Co ciężko powiedzieć o mocno wzmożonym okazywaniu sympatii względem drugiej osoby, nawet jeśli domyślnie się do niej takowej nie czuje. Ci druidzi to jednak nieźli żartownisie.
A to jeszcze nie był koniec atrakcji na Alei ogników. Niemalże w tym samym momencie co Christopher, Desmond oderwał wzrok od swego rozmówcy, spoglądając na latające wstążki. Mimowolnie uśmiechnął się na ten widok, ale nie dlatego, że wizualnie mu się podobał. Przez chwilę nawet chciał jedną złapać, zaintrygowany efektem takiego postępowania, ale towarzystwo gajowego skutecznie go do tego zniechęciło. Tak było wszakże bezpieczniej.
- Chyba ta karuzela śmiechu dopiero ma się rozkręcić - stwierdził, wracając spojrzeniem na Christophera.
Jak się chwilę potem okazało, plan Emersona dość prędko miał spalić na panewce. Pierwszym znakiem było pojawienie się wstążki na osobie O'Connora, co tak samo zaskoczyło bohatera, jak i go rozbawiło. Ktoś, kto specjalnie chciał trzymać się z dala od aktywnego świętowania Celtyckiej nocy, został praktycznie siłą do tego zmuszony. Emerson nawet zaczął się zastanawiać, czy nie był częściowo temu winny. Sam gajowy mógł nie być łatwy do zlokalizowania, ale dwoje to już tłum, więc w obecności nauczyciela OPCM powinien być bardziej widoczny. Szczególnie dla kogoś, kto konkretnie go szukał.
Uwagę bohatera przykuła zbliżająca się - w dość komiczny, ale też charakterystyczny dla odbywających się na alei zabaw sposób - osoba Walsha. Desmond ucieszył się na myśl, że jego elitarna, dwuosobowa dotąd grupa, która świadomie działała z dala od plebsu, miała za chwilę przywitać nowego członka. Uśmiechnął się więc szerzej i zasalutował dłonią do zbliżającego się mężczyzny w akcie powitania. Już chciał nawet pochwalić się wiedzą, którą otrzymał od O'Connora, by jakoś zabawnie zacząć rozmowę. Postawa i ton głosu Walsha, którego użył wymawiając nazwisko bohatera, dawały jednak do myślenia. Niedomyślny Desmond potrzebował chwili, żeby połączyć kropki. Najważniejszą poszlaką okazały się wstążki, które zaobserwował u obu nauczycieli. Zrozumiał, jednak nie zareagował natychmiast. Głównie dlatego, że gdzieś z tyłu głowy po prostu nie chciał kończyć pogadanki z Christopherem. Prawdopodobnie w nieracjonalnym strachu, że wtedy już w ogóle nie będzie miał okazji się bawić tutaj na alei, pomijając sposoby, przez które narażałby własną godność. Nie było jednak mowy, by usilnie bronił swojej, nawet minimalnej i być może jedynej rozrywki na czas świętowania, kosztem Walsha i O'Connora.
Desmond głęboko, acz krótko, kiwnął głową na znak zrozumienia i wyminął kicającego chwilę temu nauczyciela, kierując się w stronę tłumu. Po kilku krokach odwrócił się jednak do dwójki mężczyzn, z uśmiechem pokazał im kciuki w górę jako życzenie dobrej zabawy, a następnie pomachał im na pożegnanie.
Nie był do końca zadowolony z takiego obrotu spraw. Przez chwilę nawet zaczął brać pod uwagę opcję powrotu do swojej nory, skoro wszakże swoją małą misję wypełnił. Z drugiej strony rozmowa z O'Connorem jeszcze bardziej zachęciła bohatera, by jednak spędzić z kimś tutaj czas. Ale znowu musiałby szukać jakąś odosobnioną jednostkę, by się siłą nie wpraszać do czyjejś grupy. A może jednak nie musiał szukać?
Desmond znów skupił spojrzenie na latających wstążkach. Każda z nich była pozornie darmowym biletem do kontaktu z pewną osobą biorącą udział w organizowanych na alei zabawach. Tylko trzeba liczyć się z byciem ofiarą druidzkiej magii. A najłatwiejszą, najskuteczniejszą i najlepszą formą Obrony Przed Czarną Magią było po prostu jej świadomie unikać, jeżeli jest taka opcja. W tym wypadku wiązało się to jednak z unikaniem większości atrakcji obchodów Celtyckiej nocy.
Desmond westchnął. Postanowił zaryzykować. Ten jeden raz. Chyba trochę umilając czas Christopherowi, bohater zdobył na tyle pozytywnej karmy, by los się do niego uśmiechnął i żeby nie wyszła z tego parodia. Najwyżej jak będzie po ptokach, będzie miał prawdziwą, empirycznie sprawdzoną, nauczkę na przyszłość. Zamknął oczy i uniósł otwartą dłoń. Gdy poczuł, jak skrawek umagicznionego materiału ociera się o jego rozłożone palce, zacisnął pięść. Otworzył oczy i zbliżył schwytaną wstążkę, w kolorze malinowym, do siebie, pobieżnie badając ją wzrokiem. Następnie dał się jej poprowadzić.
Emerson mimowolnie się szerzej uśmiechnął, stając się częścią zdezorganizowanego tłumu osób, również poszukujących swoich wstążkowych wybranych, lub bawiących się we własnym zakresie. Pozwolił sobie nawet wymienić uprzejmości z pewnymi mijanymi osobami, raz nawet zrobił mało zgrabny unik z piruetem, by na kogoś nie wpaść. Balans pomiędzy uczniami a dorosłymi mocno go niepokoił, jednak usilnie starał się wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Ale ktoś miał jego wiarę w poważaniu.
- Piękna...znaczy się, no pięknie.
Nie mógł powstrzymać się przed głośno wypowiedzianym komentarzem, gdy dane mu było spotkać się z przeznaczoną mu na czas Celtyckiej nocy osobą. Oczywiście, że okazała się to być uczennica, bo jakby tak wszystko szło po myśli Desmonda, to pewnie już dawno byłby jednym z najbardziej znanych czarodziei w historii. Powinien przeklinać niekompetencję druidów, których zaklęcia nie brały pod uwagi wieku ofiar. Desmond mógł nawet uznać to za usilną próbę wpakowania go w kłopoty, jakby komuś zawinił.
Ale tego nie zrobił.
Po spotkaniu Alise L. Argent, wybranej mu przez wstążkę, ciężko mu było przez chwilę powiedzieć coś więcej. Dosłownie pożerał ją wzrokiem a w głowie komplementował niemalże każdy szczegół jej wyglądu, wliczając w to subtelne zagniecenia na ubraniu. I nie czuł się z tym jakoś specjalnie źle. A to, paradoksalnie, było definitywnie, bez wątpienia, totalnie złe. Chyba tylko jakaś część jego podświadomości, która jeszcze trzymała się logiki i odpowiedzialności, powstrzymywała go przed zrobieniem lub powiedzeniem jakiejś głupoty. A spotkanie trwało dopiero może z minutę.
- No to pięknie. - Powtórzył się, tym razem w pełni świadomie, być może usilnie chcąc tym poprawić poprzednią wypowiedź - Jakieś pomysły, jak mamy sobie poradzić z tym...?
"Problemem" było słowem, którym chciał zakończyć zdanie. Jednak na usta cisnęło mu się "fortunnym zrządzeniem losu", nie wiedzieć czemu. Z pewnym trudem udało mu się jednak w ogóle nie kończyć wypowiedzi, jakby to było najbezpieczniejsze rozwiązanie. Desmond był jednak szczerze przejęty opinią dziewczyny. A konkretnie, miał wielką nadzieję, że jej ta sytuacja szczerze odpowiadała. Tak jak jemu, znowuż nie wiedzieć czemu.
Nawet nie zauważył, kiedy zaczął wesoło, acz odpowiednio delikatnie, machać swoją dłonią, splecioną wstążką z tejże Alise, na lewo i prawo. I choć powinien, to zupełnie ignorował ewentualnych gapiów. Jakby dziewczyna, niczym czarna dziura, pochłaniała całą uwagę nauczyciela.

@Christopher O'Connor @Joshua Walsh @Alise L. Argent
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptySro 13 Maj - 20:54;

Jej utraty samokontroli często były pojedynczymi aktami, które mało wprawny obserwator mógł z łatwością przegapić. Zwykle objawiały się zresztą bardzo łagodnie - pojedynczym drgnięciem, westchnieniem, zmrużeniem brwi, czy zaciśnięciem pięści, które zaraz przemijały i nie zostawiały po sobie śladu, gdy Gryfonka w drugiej, mniej impulsywnej reakcji, reagowała zgodnie z rozsądkiem i zasadami.
Nie tym razem.
W Jego obecności, cały rozsądek przepadał u niej bez reszty, zostawiając po sobie jedynie egoistyczne pobudki, by wypełnić powstałą w głowie pustkę. By zaspokoić głód, łapczywie sięgając po każdy okruch bliskości i ciepła. W całej gwałtowności ich ruchów całkiem nieźle się odnajdywali, popychani chyba głównie pragnieniem kolejnych zbliżeń i dopingiem, jaki zapewniały przyspieszające, rozgorączkowane oddechy.
Jeszcze.
Jak już miało się wydać, lepiej byłoby się upewnić, że żadnemu z nich się to nie wydawało. Chciała mieć pewność, że to wspomnienie na długo zachowa w pamięci, że będzie ono na tyle intensywne, by nigdy nie przyszło jej do głowy, by podważać jego prawdziwość, bądź podejrzewać magię o niepożądany wpływ. Chciała w tej sytuacji być przede wszystkim sobą, z pełną świadomością postępować nieodpowiedzialnie i bezmyślnie, jednocześnie każdym fragmentem siebie chłonąc wszelkie skrawki emocji, które w tej chwili składały się na jej euforię i fascynację. W kolejnych spotkaniach warg odnajdowała jednocześnie ekstazę, błogość, ale i doświadczała gubiącej się tożsamości, jakby już nigdy nie miała być tą samą osobą. Jakby nie było już odwrotu od tego, że ta rozkoszna przypadłość zagubienia w łączącym ich omamieniu miała towarzyszyć jej w najdrobniejszych gestach. Czuła się chora. Chora na Niego.
Wysunęła dłoń przed siebie, sięgając nią za jego głowę oraz wplątując palce w targane zmianami barw włosy. Kiedy jednak drugą ręką chciała się podeprzeć o jedną z belek składających się na siedzisko, dłoń niefortunnie wpadła jej w zaskakująco rozległą pustkę pomiędzy oparciem, a drewnem, na którym leżeli. Czy była na tyle rozanielona, że jej spostrzegawczość i zręczność zostały na wcześniejszej wycieczce w lesie? Kiedy z impetem wylądowała na jego torsie, najzwyczajniej się w niego wtuliła, a wszelkie przemyślenia przestały mieć znaczenie.
- Druidzkie klątwy. - skwitowała z wyraźną boleścią, a potem uniosła wzrok ku niemu i obdarowała go spojrzeniem czułym, beztroskim... Ale i trochę rozczarowanym własną postawą.

@Elijah J. Swansea
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptySro 13 Maj - 22:10;

Była wyraźnie zaskoczona - choć nie dała tego po sobie poznać - tym w jak prosty sposób z jednej postawy wskazującej na jego rozdarcie potrafił przybrać kolejną, w której pogodził się z obecną sytuacją, jednocześnie wracając do standardowej antypatii jaką wzajemnie się darzyli. Skłamałabym mówiąc, że cierpko - gorzki pocałunek nie robił na niej żadnego wrażenia; dopóki pozostawał za kurtyną niepamięci nie wywoływał irytującego rozdarcia, a w głowie Gab nie pojawiały się dręczące duszę myśli, stanowiące głównie pytania pozbawione odpowiedzi. Niestety była na tyle dumna w stosunku do Ślizgona, że nie potrafiła ich zadać wprost. Wiedziała, że mógłby każdą jej niepewność dotyczącą tego, co się wydarzyło tamtego wieczoru wykorzystać przeciwko niej. Niestety patrząc teraz w zielone oczy Tylera ciężko było jej się opierać temu dziwnemu uciskowi w klatce piersiowej.
Machinalnie założyła kosmyk blond włosów za ucho, nie potrafiąc powstrzymać zgryźliwego komentarza dotyczącego wyglądu chłopaka. W gruncie rzeczy naprawdę uważała, że rogi barana bardziej mu pasowały, w końcu często zachowywał w sposób, który idealnie pasował do takiego określenia jego osoby - baran. Mimo powrotu do dawnego stylu bycia, Gabrielle wciąż nie potrafiła zrozumieć, dlaczego przez ostatni tydzień zachowywał się w sposób zgoła odmienny od naturalnego w ich relacji. Czyżby pocałunek również wpłynął na niego? Przekroczyli pewną granice, to nie ulegało wątpliwością, niemniej jednak niczego to nie zmieniło. Wciąż zamierzała traktować go w taki sam sposób, a chwilę ich słabości traktować, jako nieudany eksperyment.
Widząc uśmiechem malujący się na ustach bruneta, uniosła ku górze prawą brew. Nie zamierzała udawać, że wciąż niczego nie pamięta, jej wspomnienia nadal były zlepkiem scen, które w umyśle dziewczyny ukazywały się niczym kadry filmu, lecz pamiętała o czym nie omieszkała go poinformować. Czego się spodziewała? Nie była do końca pewna; właściwie za dużo o tym nie myślała, choć jego reakcja była zaskakująca.
- Woods, chory jesteś? - zapytała, zaś na jej ustach mimowolnie pojawił się trochę złośliwy uśmieszek. - Śnisz o mnie. To trochę niepokojące - stwierdziła, poprawiając kwiatowy wianek, który miała na głowie.
- Dobrze wiesz, że i tak cię nie lubię - dodała, ruszając do przodu, z premedytacją trącając ramieniem ramię Tylera. Odeszła na zaledwie dwa kroki, od miejsca w którym zatrzymali się, odwróciła głowę w jego kierunku. - Idziesz, Woods? Masz zaszczyt mi dziś towarzyszyć - powiedziała, wystawiając mu język, po czym roześmiała się wesoło.

Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 0:34;

...Przecież wiedziała, że ta noc będzie wyjątkowa.
...Ale czy przypuszczała, że aż tak? Właściwie... skąd on się tam wziął? Czy nauczyciele z Hogwartu mieli za zadanie pilnować swoich uczniów i studentów podczas tego wydarzenia? Wątpliwe. A więc przyszedł sam? Celowo czy... przypadkiem? Jak zwykle ilość pytań przytłaczała potencjalne odpowiedzi, pozostawiając poplątane myśli bez szans na ratunek. A ona już odpłynęła swoją dziurawą łodzią od brzegu zwanego rozsądkiem. Już dawno.
...Czuła się dziwnie. Bardzo dziwnie. Jeszcze na długo przed tym, gdy poczuła pierwsze szarpnięcia wstążki. Gdyby zebrać zewsząd powietrze i zamknąć je w słoiku czy fiolce, to potem można by sprzedawać je za grube galeony w mrocznych zakamarkach Śmiertelnego Nokturnu. Tak, miała wrażenie, jakby zażyła jakieś ciężkie narkotyki lub chociaż spaliła kilkanaście skrętów z Oprylaka. Niewidzialna siła motała nią niczym sztorm szarpiący żagle. I chciała się temu poddać, i nie. Nie lubiła tracić kontroli, nie lubiła oddawać się na pastwę niezidentyfikowanych mocy, ale teraz... było jakoś tak przyjemnie, bezpiecznie, kusząco, słodko...
- Łatwo zmienić te przypadki w świadome spotkania. - uśmiechnęła się szerzej, odsłaniając swoje zęby i pogłębiając zmarszczki mimiczne koło oczu. Był teraz jak jeden wielki magnes, był jej grawitacją, jej własnym, personalnym Accio. Dlaczego, na Merlina, tak ją do niego ciągnęło? Patrzyła na jego migoczące kosmyki włosów, na niebo ponad jego głową, które jaśniało gwiazdami niemalże tak samo, jak cała aleja ustrojona w latające świetliki. Czas się zatrzymał, nic nie miało znaczenia. Tłumy dookoła? Stare drzewo i tańczące wokół niego czarownice? Bzdety! Dla niej nie istniały.
...Poczuła, jak zaciska swoją dłoń na jej palcach. I odczuła swego rodzaju satysfakcję. Choć widziała jego spojrzenie, jego uśmiech, słyszała jego słowa doskonale, to bała się odrzucenia. Na każdy jej dotyk reagował tak, jakby zbliżała do jego ciała rozżarzone łuczywo. Każde zbliżenie było sukcesem. Każdy nieodtrącony dotyk był triumfem. Ku swojemu zdziwieniu, chciała tej nocy zatriumfować bardziej.
...Dała się mu poprowadzić, a potem okręciła z gracją, panując zaskakująco dobrze nad swoimi ruchami i krokami. Nogi jej się nie poplątały, wianek ostatecznie nie spadł, a ona chwyciła jego dłoń pewniej i taki sposób, jak ujęłaby swojego tanecznego partnera w teatrze lub na innym występie. Zaczęła zastanawiać się, czy oboje słyszą tę samą muzykę, czy rzeczywiście ta melodia, która dudni jej w uszach jest prawdziwa. Ale ich ruchy były zgrane, synchroniczne, płynne. Nie przeszkadzali sobie, nie potykali się, tworzyli taneczną jedność, sunąc niespiesznie i delikatnie nieopodal migoczącego drzewa. Czy więc realna muzyka była niezbędna?
...Poczuła swoisty impuls przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa, gdy tylko stanął za nią tak blisko, a jednak w pewnym bezpiecznym oddaleniu. Znała już to uczucie, nie pierwszy raz ją nawiedzało w jego obecności. I coś podszeptywało jej, żeby cofnęła się na krok, żeby ich ciała się spotkały. Coś kusiło potencjalnym ciepłem, które z pewnością rozlałoby się po jej plecach, gdyby zdobyła się na ten odważny ruch. Mimo to nie poddała się tym niecnym szeptom. A po chwili poczuła jego oddech na swojej szyi, który wywołał ciarki na całym jej ciele. Spięła mięśnie.
- Jeśli nie przypadek - odezwała się, wypowiadając te słowa w ciemną przestrzeń przed sobą. Miała dziwne, złudne wrażenie, że to nie ona się odzywa, że to nie jej głos, że jej usta pozostały przymknięte i w bezruchu - to co? - dokończyła, odwracając się jednocześnie w pół-piruecie. I znów miała go przed sobą, znów mogła na niego spojrzeć i nie czuć się już taką małą i bezbronną. Nie była już spłoszoną sarną, a on nie był wygłodniałym wilkiem. Odzyskiwała kontrolę... pozornie. Jeśli nadal był pochylony to mógł wyczuć jej przyspieszony oddech i może nawet dostrzec szybkie pulsowanie tętnicy szyjnej, która przebiła się zdradziecko przez cienką skórę.
...Uśmiechnęła się znów, tym razem bardziej tajemniczo i z jednoczesnym zmrużeniem oczu. Nie myślała logicznie tej nocy. Ale czy ktokolwiek myślał? Choć czuła się jak w magicznej bańce, jak zatrzymana w czasoprzestrzeni, to wciąż wszystko działo się dla niej za szybko. Więc dlaczego... dlaczego po chwili wyciągnęła w jego kierunku swoją lewą rękę? A potem przesunęła dłoń wzdłuż jego prawego ramienia, kierując się w górę, aż do barku, by ostatecznie delikatnie oprzeć na nim swój nadgarstek? Dlaczego?
- Mam wrażenie... jakby to nie działo się naprawdę. - rzuciła nagle, dzieląc się z nim tym, co siedziało w jej głowie. I mówiąc to, oplotła wokół swoich palców kilka pojedynczych kosmyków jego tęczowych włosów, z zachwytem spostrzegając, że naprawdę mieniły się wieloma odcieniami.
...Jeśli to były halucynacje, to nie chciała ich przerywać. Jeśli rzeczywiście traciła wszelką kontrolę, to może powinna ten fakt zaakceptować?

@Alexander D. Voralberg
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 0:52;

rogi: majestatyczna koza
ubiór: ten tutaj
mleko: adwokat
Gdyby tylko mógł świadomie w tej chwili myśleć, czułby ogromne zaskoczenie. Nie planował tego, naprawdę nie chciał łapać żadnej wstążki. Nie było w tym nic ujmującego którejkolwiek z panien, które mijały go na Alei Ogników, zwyczajnie chciał się nieco rozerwać, odpocząć od nowej pracy i przede wszystkim – przestać myśleć o rzeczach, na które nie miał żadnego wpływu. Cóż, musiał przyznać, że Fatum go posłuchało, bowiem w tej chwili nie myślał o niczym innym, niż dziewczynie, kobiecie, stojącej przed nim. Czuł się tak jakby tonął, a głębia go pochłaniała, zamykając pole widzenia. Wszystkie świadome myśli, a nawet te podświadome, oddalały się od niego niczym światło księżyca, widoczne w oddali podczas coraz większego zapadania się w otchłań wody. Zobowiązań, zbyt silnych uczuć bał się dokładnie tak samo jak głębi mórz, czy oceanów, jednak w tej chwili wszelkie obawy zostały zastąpione przez nieokiełznane pragnienie, pragnienie swojej własnej studentki, tak niepoprawne, tak niemoralne, jak najbardziej mogło być.
Magia tego miejsca była nieokrzesana, czuł się niczym nastolatek, który zdobył serce najpiękniejszej kobiety świata, a tą była stojąca przed nim Silvia. Nie myślał rozważnie, nie myślał też o żadnych konsekwencjach, z którymi cała ta sytuacja mogła się wiązać. Jak się wytłumaczy, to jego uczennica? To jednak nie było ważne, nic poza Valenti nie było teraz ważniejsze, czuł się tak jakby była całym jego światem, a wszystko inne przestało się liczyć. Nie opierał się, nie był w stanie, walka z tak potężną magią była syzyfowymi pracami, bowiem nikt w tym miejscu nie był dość silny, a przekonany był, że nawet sam Merlin miałby z tym problem.
Bał się głębin, a jednak utonął w tej, która znajdowała się w jej ciemnych oczach, pochłaniały go, tak jak robiło to wszechogarniające uczucie. Oblizał swoje wargi, nie potrafiąc oderwać od niej niebieskich tęczówek, które odbijały liczne światła ogników. Kiedy go dotknęła, poczuł niezwykle przyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż jego kręgosłupa. Poddawał się, a może już dawno się poddał? Nie wiedział, nie znał odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jego głowie i prawdę mówiąc – wcale nie chciał ich znać. Jej głos, wypowiadający jedno słowo, sprawił, że na jego usta wkradł się delikatny uśmiech, rozciągający jego wargi. Co się z nim działo?
Przybliżyła się do niego, a on czuł, że nie potrafi nad sobą panować. Tak dokładnie skrywane emocje każdego dnia, misternie poukładane w jego głowie, zamknięte w szczelnej klatce, by przeżywać mógł je tylko on i nikt więcej, wybuchły. Camael bowiem odczuwał bardzo dużo, w każdej chwili swojego życia, był jednak mistrzem zamykania ich za ścianą źrenic, bowiem dawno zasłyszane słowa, że uczucia są słabością, tkwiły w jego umyśle, a on nie potrafił się ich pozbyć. Teraz jednak były jego bronią, władały nim, a kiedy tylko musnęła wargami membranę jego skóry – wiedział, że przepadł.
Wystarczy Camael. – odrzekł zachrypniętym od emocji głosem, nie potrafiąc zebrać myśli, przeklinając w duchu magię tego miejsca, która sprawiła, że jego studentka go tak bardzo pociągała. O słodka ironio, jeszcze przed chwilą prawił morały Perp, a sam właśnie resztkami sił powstrzymywał się przed pocałowaniem uczennicy. Na próżno jednak była ta walka. Pochylił się nad nią, opiewając jej skórę gorącym i nierównym oddechem, patrząc przez chwilę w oczy, by ostatecznie złożyć miękki pocałunek na jej wargach.

@Silvia Valenti

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Sophie Sinclair
Sophie Sinclair

Absolwent Slytherinu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172 cm
Galeony : 600
  Liczba postów : 826
https://www.czarodzieje.org/t18692-sophie-sinclair#534986
https://www.czarodzieje.org/t18769-poczta-sophie#538251
https://www.czarodzieje.org/t18691-sophie-sinclair#534984
https://www.czarodzieje.org/t18698-sophie-sinclair-dziennik
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 11:05;

wyrzuciłam 1, czyli łączy nas na 3 posty @Maximilian Brewer

Dopada mnie jakaś straszna karuzela emocji. Czy też może huśtawka, biorąc pod uwagę, że pojawiają się dwie na przemian. Raz jest radość i podekscytowanie wszystkim, zupełne nie branie na poważnie czegokolwiek co się dzieje a zaraz potem złośliwość i ewentualnie jeszcze zdenerwowanie, wręcz zbytnie się przejmowanie. Max swoich zachowanie wcale nie pomaga - bo raz całuje każdą dziewczynę w zasięgu swojego wzroku, łącznie ze mną, co sprawia, że czuję się jakoś tak dziwnie a zaraz potem opowiada, że przyszedł ze mną, więc nie będzie ganiał za jakąś gryfonką, której ewidentnie się podobał. Nie mam zamiaru ciągnąć jej tematu, nawet jeśli jestem bardzo ciekawska i wszystko bym chciała wiedzieć.
- Jak mam cię niby upilnować, jak nawet się nie starasz czegokolwiek zrobić - odpowiadam, udając, że to właśnie o to chodzi a nie że robię aferę z niczego. Potem znowu następuje moment, kiedy mam lepszy nastrój i cieszę się tańcami. Pewnie trwałoby to trochę dużej ale niespodziewanie drzewo wzywa mnie do siebie. Nawet kiedy przystaję przy Tessie i Aslanie ciągle odczuwam potrzebę pójścia w jego stronę, dlatego zostaję tam tylko na chwilę. Dostatecznie jednak długo, żeby zauważyć, że dzieją się dziwne rzeczy, a dokładnie krukon zachowuje się trochę tak jakby naćpał się jakimś eliksirem. Naszą rozmowę chyba bardziej można nazwać wymianą kilku zdań, bo na to co mówi Tessa już nie odpowiadam. Ją porywa jakiś puchon a do mnie moja wstążka przyciąga innego chłopaka. Prawdę mówiąc bardziej spodziewałam się, że złapie ją inny Max ale jak widać coś mu nie wyszło. Może tak miało być - przyszłam z jednym Maxem a imprezę skończę z drugim.
- No cześć! - Ciężko się nie roześmiać słysząc sposób w jaki mówi, domyślam się, że to musi być też jakiegoś rodzaju eliksir i brzmi to bardzo zabawnie a jednocześnie uroczo. Moja wstążka w kolorze bahama yellow wiąże nasze ręce całkiem mocno, na tyle, że nie bylibyśmy w stanie jej rozerwać ale nawet nie próbuję. - Jak będziemy świętowankować? - trochę się nabijam, bo nic nie zmusza mnie do mówienia w ten sposób. - Byłeś na poszukiwaniu Lunaballi? Słyszałam, że można ją zobaczyć gdzieś w lesie! - Rzucam, no bo udanie się z chłopakiem, którego tylko znam z widzenia to przecież najlepszy pomysł. To chyba jedna z niewielu atrakcji, których jeszcze tutaj nie spróbowałam a mój super wianek sprawia, że włosy zmieniają się na pomarańczowy, tak entuzjastycznie jestem nastawiona do myśli wyruszenia na poszukiwania.
Powrót do góry Go down


Theresa Peregrine
Theresa Peregrine

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164 cm
C. szczególne : konwaliowe perfumy | bardzo donośny, niski głos | lekki szkocki akcent, który intensywnieje wraz z emocjami | broszka w kształcie muszli ślimaka przypięta zazwyczaj do szkolnej torby
Galeony : 113
  Liczba postów : 307
https://www.czarodzieje.org/t18765-theresa-peregrine#538010
https://www.czarodzieje.org/t18833-tereskowa#540953
https://www.czarodzieje.org/t18766-theresa-peregrine
https://www.czarodzieje.org/t18811-theresa-peregrine-dziennik#53
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 18:46;

Nie mów tak do mnie – warknęła do niego gniewnie. – I przestań, to nie jest ani trochę zabawne. – Nie wiedziała, co może zrobić, oprócz przybrania wrogiej, odstraszającej maski. Czy ten imbecyl jeszcze się nie zorientował, że ten żart wcale nie jest śmieszny dla nikogo dookoła? Po co w ogóle w to brnął? Jeszcze przed chwilą brakowało jej uwagi, ale ten jej rodzaj pochodzący od Aslana wcale jej nie satysfakcjonował. Chciała, żeby się z nią zwyczajnie przywitał i może pozwolił na chwilę dotrzymać jemu i dziewczynie towarzystwa, żeby mogła spokojnie znaleźć sobie inne towarzystwo, zamiast pałętać się ślepo po polu – a nie żeby nagle odkrył w sobie pokłady żarliwej miłości i próbował wygrać jej serce. Najwyraźniej jej ostrzeżenia na niewiele się zdawały, dlatego postanowiła zastosować inną taktykę – i go zignorować.
Też nie zadziałało.
Nie mówiłam do ciebie, Colton. – Posłała mu spojrzenie, którym próbowała zasugerować, że cokolwiek próbował zrobić, lepiej, żeby przestał, ale Colton nie wyglądał, jakby miał zamiar tak łatwo dać sobie spokój.
Gdyby nie pojawienie się Thaddeusa, chyba uciekłaby z krzykiem do lasu.
Widząc wyraz twarzy, z jakim przyglądał się jej Edgecumbe też miała ochotę krzyczeć, ale z zupełnie innego powodu. Serce kołatało jej w piersi, kiedy z rozszerzonymi źrenicami liczyła radosne iskry w jego spojrzeniu. A potem zatrzymało się na chwilę wraz z jego słowami. Tessa zaśmiała się cicho, próbując odgonić rosnące zdenerwowanie.
To się świetnie składa – powiedziała, zanim zdążył zadziałać obronny system filtrujący zbyt szczere, zbyt obnażające słowa. Zakłopotana, odwróciła na chwilę wzrok, ale nie wytrzymała długo – zaraz znowu spoczął on na Thadzie, jego ustach wygiętych w psotnym uśmiechu, ciemnym obramowaniu oczu, włosach miękko opadających na czoło. – Ale masz majestatyczne poroże – skomentowała i zaraz wyciągnęła rękę w górę, żeby go dotknąć, jakby chciała sprawdzić, czy są prawdziwe, czy to tylko iluzja. I były prawdziwe – przejechała po niech opuszkami palców, z góry na dół. Czy była to tylko wymówka, żeby sprawdzić, czy jego włosy są tak miękkie, na jakie wyglądają?
Tak, była. Zabierając rękę dotknęła ich niby przypadkiem. I były dokładnie tak miękkie, jak jej się wydawało.
Theresa, ty głupku, rzucił wątpiący głosik w jej głowie, ale zignorowała jego podszepty.
Nie dało się jednak już niestety zignorować Coltona, który najwyraźniej dzisiaj przyszedł tu tylko po to, żeby ją dręczyć. Najwyraźniej wyrwał się z tego dziwnego stanu, w którym przed chwilą się znajdował – bo znowu ją obrażał, zamiast podrywać. Jedyny plus tego wszystkiego, bo jego zamach na bańkę beztroski, w której się znalazła, był udany.
O czym ty mówisz? – zapytała, wyraźnie zdezorientowana. Nawet nie pomyślała o tym, żeby winić wianek za tę dziwną sytuację – ale nawet jeśli, to przecież nic nie zrobiła z tym wiankiem – oprócz tego, że przeklęła go siarczyście za to, że nie wyszedł taki ładny, jak by chciała. Dopiero po chwili zrozumienie zabłysło w jej szeroko otwartych oczach. – To to zrobiła ta dziwna starsza pani – zorientowała się. Staruszka zapewne chciała jej pomóc znaleźć pocieszenie, a tymczasem zafundowała jej mały cyrk. A Aslan już sobie i tak opowiedział to w taki sposób, w jaki mu pasowało, stawiając ją w pozycji tej winnej – którą wyjątkowo nie była. Głębokie poczucie niesprawiedliwości odbiło się na chwilę na jej twarzy zranieniem, usta na ułamek sekundy wygięły się w podkówkę. Odwróciła głowę, żeby nikt z obecnych tego nie zobaczył. Nawet nic nie powiedziała – rzadko znajdowała się w pozycji niesłusznie o coś oskarżanej, bo zazwyczaj miała swoje za uszami, a o coś takiego naprawdę wolała zostawać posądzona, zwłaszcza w obecności Thada.
Co jeśli uwierzy w te brednie, które wygadywał Colton i pożałuje, że złapał jej wstążkę?
Naprawdę nic nie zrobiłam z tym wiankiem – powiedziała niemrawo, kiedy Puchon znowu na nią spojrzał – ale najwyraźniej nie oczekiwał od niej wcale żadnych tłumaczeń. Nie wyglądał na przejętego sprawą.
I ciągle patrzył na nią z tym samym wyrazem.
Coś urosło jej pod mostkiem – ledwo się powstrzymała, żeby nie przydusić tego miejsca ręką w próbie zduszenia dziwnego, obcego uczucia. Uśmiech powoli znów skradał się na jej twarz.
Już rozjaśniłeś, cisnęło jej się na usta, ale po całej tej scenie nie starczyło już brawury, żeby to powiedzieć – bała się, że jeśli otworzy teraz usta, powie więcej, niż to jedno zdanie, a przecież od lat próbowała budować wizerunek twardszej i bardziej niewzruszonej, niż faktycznie była – szczególnie przed samą sobą. Poza tym w rzeczywistości brakowało jej takiego zdecydowania i refleksu, z jakimi była w stanie pisać do niego na wizzbooku – bo w ten sposób Thad nie mógł zobaczyć, jak za każdym razem po przesłaniu mu jakiejkolwiek wiadomości wstaje, krąży po dormitorium, łapie się za głowę i mamrocze przekleństwa w dziwnym amoku, na głos zastanawiając się, co takiego właśnie napisała. Nie chciała przypadkiem zacząć robić tego teraz – chociaż nawet ze słowami schowanymi za głupkowatym uśmieszkiem była tego bliska, gdy poprawiła swój uchwyt na jego dłoni na bardziej zdecydowany. Miała nadzieję, że ten gest powie mu wystarczająco wiele – a jeśli nie on, to spojrzenie, którym śledziła jego twarz, w czasie gdy on schylał się po jej kwiaty. Jeszcze przed chwilą miała ochotę podeptać ten wianek, ale teraz w wdzięcznym rumieńcem pozwoliła mu założyć go sobie na głowę.
...together, we are ready to proceed? – Zamaskowała drżenie głosu lekkim wibrato, a dalsze słowa piosenki automatycznie odbijające się echem po czaszce sprawiały, że to oś pod jej mostkiem rozrastało się jeszcze bardziej. To był bardziej strach czy ekscytacja? Nie wiedziała, ale adrenalina wpompowana do żył (okazywanie uczuć było dla Tessy jak sport ekstremalny) skutecznie odwracała jej uwagę od tych rozważań, zawężając obraz rzeczywistości do tego dziwnego dryblasa, który tak jakby od niechcenia i zupełnie mimochodem rozbijał wszystkie wyuczone schematy postępowania, którymi operowała od lat. Jeszcze nie docierało do niej w pełni, jak daleko na nieznane wody się zapuszczała – i że nie było już odwrotu. To zresztą nie był moment na takie rozmyślania – Celtycka Noc trwała w najlepsze, Theresa przecież czekała z utęsknieniem na ten dzień. Należałoby go dobrze wykorzystać, tak jak i fakt, że los postanowił skrzyżować na ten wieczór ich ścieżki.
Szukałeś już lunaballi? Chciałam zobaczyć, jak tańczy. – Figlarny uśmiech zaigrał na jej ustach (już nie było śladu po markotności sprzed momentu). Tak naprawdę dopiero wypowiadając to zdanie uświadomiła sobie tę ciekawą zbieżność okoliczności. Jak to się nazywa, kiedy przypadkiem wszystko do siebie idealnie pasuje...?

@Thaddeus H. Edgcumbe @Aslan Colton
Powrót do góry Go down


Freja Nielsen
Freja Nielsen

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Galeony : 742
  Liczba postów : 520
https://www.czarodzieje.org/t18384-freja-nielsen
https://www.czarodzieje.org/t18412-freja-nielsen#524470
https://www.czarodzieje.org/t18386-freja-nielsen#523423
https://www.czarodzieje.org/t18418-freja-nielsen-dziennik#524592
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 19:59;

- Nieważne – stwierdziła króciutko, nie mając w sobie wystarczająco odwagi by spojrzeć w stronę Aslana, który jednak mimo wszystko stał tuż przed nią. Ta świadomość nieco przygasiła żarzące się intensywnie pokłady nerwowości. - Nie chcę wiedzieć na czym opiera się wasza relacja i jakie macie cele. Nie moja sprawa, więc rób co chcesz. – Skłamała, czując jak niewiedza boleśnie ociera się o jej umysł. To już drugi raz z kolei, kiedy jej tęczówki napotkały tę dwójkę w towarzystwie upstrzonym sporą emocjonalnością, ewidentnie wskazującą na znacznie większą zażyłość niż Aslan przekazywał nieporadnie skleconymi słowami. Może interpretowała to nie tak, jak powinna, może w istocie wyolbrzymiała obraz drobniutkiej brunetki o aparycji uroczej paryżanki, w której spojrzeniu krył się mały chochlik. Jednocześnie nie wiedziała, dlaczego ten widok tak bardzo ściskał jej serce, wykręcał płuca odbierając umiejętność wdychania powietrza i osiadał na twarzy smutną podkówką. W starciu z Tessą bladła, co mogło przełożyć się na ostateczną porażkę frelowo - aslanowej znajomości. Jej jasne włosy i skóra stawały się wręcz przezroczyste, a ciche słowa podsycane skandynawskim akcentem brzmiały komicznie, nie powodując u nikogo choćby drgnięcia brwi wyrażającego jakiekolwiek zainteresowanie ich sensem.
n i e  w i d a ć  m n i e
Bezsilność opuściła usta w postaci cichego westchnienia – nie pytali jej o imię, a ona nie miała siły walczyć z ostrym cieniem mgły. Zmniejszyła dystans między nimi i niepewnie uścisnęła jego dłoń, jakby chciała powiedzieć, że już wszystko w porządku, już nie drążmy tego, co się działo, bo i tak jest między nami zbyt wiele złego. Brakowało jej odwagi na dalszą dyskusję, obawiała się, że użyje nieodpowiednich słów, które wywołają kolejną lawinę. Schowała dumę do kieszeni, i choć w środku nie do końca jeszcze była przekonana co do jego tłumaczeń, nie uśpił jej podejrzeń i nie pozbawił wzroku w celu ustrzeżenia przed kolejnymi łamiącymi głos obrazami, zdecydowała się na odpuszczenie grzechów. Ona też nie była święta. Poruszanie się po wojennej ścieżce niczego nie zmieniało ani nie naprawiało, a odbijało tylko na ich sylwetkach irytacją, nerwowością i kolejnymi niedopowiedzeniami. Przeraźliwie się bała, że pewnego dnia przestaną do siebie mówić, bo tak bardzo oblecze ich paraliżujący język strach przed niewłaściwym doborem słów. Czy naprawdę mieli się tak ranić w nieskończoność?
- Wspominałeś coś o drewnianym stoisku z nietypowym handlarzem za sterami - zaczęła niepewnie, z ulgą rejestrując, że ton jej głosu nie wskazuje już na chęć testowania czarnomagicznych inkantacji. Ani na Aslanie, ani na sobie samej. Przyjemna była to świadomość, a tańcząca w pobliżu wróżka, która co rusz zerkała w ich stronę dodała jej otuchy. - Opowiesz mi coś więcej? - poprosiła, spoglądając prosto w jego tęczówki z nadzieją, że wyczyta w jej spojrzeniu to, jak bardzo go przeprasza. Za dzisiaj, za wczoraj, za wszystkie zachowania wychodzące z jej inicjatywy, które sprawiły mu przykrość. - Bardzo proszę - dodała jeszcze, zanim pozwoliła się mu prowadzić. To był jeden z nielicznych momentów, w których to Aslan opowiadał jej o świecie, którego jeszcze nie miała okazji zasmakować.

2xzt

@Aslan Colton
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 20:38;

Rogi: baranie
Mleko: całuśne, truskawkowe

- Avady nie bał bym się na Twoim miejscu tak, jak ataku pazurami. Czasami niektóre dziewczyny ponosi w przypływie emocji. - oznajmił rozbawiony, w odpowiedzi na słowa blondynki, a propos "zemsty jego fanek" w stosunku do niej. - Nie powiedziałem, że najlepsza w szkole, ale skoro wystawiłaś mnie do takiej reprezentacji, to jasne, mogę konkurować z innymi szkolnymi klatami. - zaśmiał się, zaaferowany jej puszczonym oczkiem i podłapaniem tematu.
Po tym jak Alise kupiła kolczyki, a Lucas dopijał mleko, które o dziwo nie było tak słodkie, jak lubił ale wyjątkowo mu ono zasmakowało. Krótkim kiwnięciem głowy zgodził się z dziewczyną, że jakoś ciepło zrobiło się po wypiciu tego napoju. Za chwilę mieli oboje przekonać się dlaczego... Lu nawet nie odnotował w swojej głowie fakty, że włosy Krukonki nabrały nagle odcieni pastelowego różu, bo w momencie kiedy on zdecydował się podejść do niej, ona także zbliżyła się o krok w jego stronę. Słysząc, jak zareagowała cichym mruknięciem kiedy na krótką chwilę złączył ich usta, sam wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, zadowolony. Chwilę później poczuł delikatne szarpnięcie przy szyi i jego głowa nachyliła się mimowolnie, poddając się dziewczynie. Dotyk jej warg na jego ustach sprawiał, że zapomniał o całym świecie i w tej chwili chciał jednego. Aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Krótkim ruchem ręki, która znalazła się w mgnieniu oka na jej talii, przyciągnął ją do siebie, zmniejszając dystans ich dzielący w jednej sekundzie. Dla chłopaka na pewno ten moment trwał dłużej niż w rzeczywistości, jednak dalej zdecydowanie za szybko Argent odsunęła się od niego. Ich spojrzenia się spotkały, a między nimi można było wyczuć niemalże namacalną magię truskawkowego mleka. A może to była sprawka nie tylko mleka?
I wtedy poczuł z boku uderzenie. Alise puszczając jego sznurki od kaptura bluzy, odsunięta wyższą siłą pare kroków dalej, uśmiechająca się na słowa Kath. I kolejne słowa Ślizgonki skierowane do niego. Dość... nietypowe dla Kath słowa. Zmarszczył nieco brwi, jednak obdarzył przyjaciółkę delikatnym uśmiechem.
- Kath, piłaś coś? Tylko dzisiaj ze mnie taki "przystojniaczek"? - zagadnął, po czym zaśmiał się i zapędzamy czarem mleka z jaka pocałował Russeau w policzek. Posłał dziewczynie łobuzerski uśmiech, po czym zwrócił się do Alise, aby przedstawić jej swoją przyjaciółkę, jednak zanim zdążył otworzyć usta ta oznajmiła, że idzie poszukać koleżanek.
- Ale... - zaczął, kiedy blondynka chwytając go ponownie za sznurki i sprawiając, aby się pochylił, dała mu słodkiego buziaka w policzek, intrygująco blisko ust. Obserwował maślanymi oczami jak puszcza do niego oczko i oddala się o kilka kroków, po to, aby chwilę później obejrzeć się i pożegnać się z nim krótko. - Do zobaczenia, Argent! - krzyknął za nią, budząc się z truskawkowego amoku, dopiero kiedy ta wypowiedziała jego nazwisko.
Przenosząc wzrok z pleców znikającej w tłumie Aliny na twarz Ślizgonki, która zdecydowanie zbyt przypatrywała się jego twarzy, posłał jej swój charakterystyczny, nonszalancki uśmiech.
- Katty, nie wiedziałem, że tutaj jesteś. Kiedy przyszłaś? - spytał zaciekawiony, patrząc na brunetkę. Myślał, że raczej nie przepada za imprezami druidów i woli bardziej luźniejsze spotkania w szkolnym gronie. Nagle Sinclair, zakładając ręce na piersi, zaklął pod nosem, widząc na zegarku mniejszą wskazówkę dochodzącą do dwunastej. - Wybacz, piękna, ale kopciuszek musi się zbierać. - cmoknął ją znowu w policzek i rozejrzał się, próbując przypomnieć sobie z której strony można opuścić polanę. - Jutro mam poranną zmianę w Trzech Miotłach i mam być na miejscu już o szóstej. Gdybyś widziała moją siostrę, powiedz jej, żeby też nie wałęsała się do wczesnego rana! To jeszcze uczennica! - dodał, przepychając się przez tłum, przechodzący główna drogą, przy straganach. Pomachał jeszcze dziewczynie na pożegnanie i udał się do wyjścia z alei ogników. Znalazł świstoklik powrotny i wrócił do zamku wziąć zimny prysznic, spakować się do pracy i poświęcić chociaż te kilka godzin na sen, rozmyślając o wydarzeniach dnia obchodów celtyckiej nocy.

//zt

@Alise L. Argent @Katherine Russeau
Powrót do góry Go down


Thaddeus H. Edgcumbe
Thaddeus H. Edgcumbe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Dodatkowo : Kapitan Drużyny Puchonów
Galeony : 182
  Liczba postów : 825
https://www.czarodzieje.org/t18881-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18884-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18882-thaddeus-h-edgcumbe#543402
https://www.czarodzieje.org/t20662-thaddeus-h-edgcumbe-dziennik#
Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 EmptyCzw 14 Maj - 22:39;

... zrządzenie losu? Przeznaczenie?
Jak zwał tak zwał, bo choć Edgcumbe łapał wstążkę kierowany wyłącznie przeczuciem - to to wspomagane przez magię Celtyckiej Nocy okazało się wyjątkowo trafne. A prawda była jedna - Thaddeus nie chciałby łapać wstążki, która nie należałaby do Theresy Peregrine. Mówiono, że tej nocy właśnie dzięki tym barwnym kawałkom materiału szło poznać swoją bratnią duszę. I choć Puchon poznał dziewczynę już dawno - widocznie los podsuwał im doskonałą okazję, żeby i ona mogła poznać go na nowo. Z kolei on był gotowy na wszystko, byleby Ślizgonka spojrzała na niego - ponownie - przychylnym okiem. Nie był już zagubionym, odrzuconym ośmiolatkiem, zgrywającym przed nią greckiego boga...
... widząc jej śledzące go tęczówki, czuł jakby w końcu miał szansę zasłużyć na to miano - i nie zamierzał tego zmarnować.
To już nie Krąg Ognia wzmagał charyzmę i przebojowość Thaddeusa - tylko sama obecność Peregrine. A zwłaszcza jej drobna dłoń, którą dziewczyna odwzajemniła jego uścisk - miał wrażenie, że tej nocy wszystkie Kręgi mu pobłogosławiły, bo pod jej spojrzeniem czuł się tak, jakby był gotów góry przenosić.
Magia.
UwielbiamCięjak śpiewasz — zawadiackie ogniki w jego oczach jedynie przybrały na sile, iskrząc na widok rumieńca oblewającego wydatne policzki dziewczyny. Na Merlina, mógłby tak na nią patrzeć bez końca - i bezkarnie, póki ta Noc jeszcze trwała. Wszelkie stawiane wcześniej granice i pozory zdawały się nie mieć racji bytu na Alei Ogników w Dolinie Godryka. Cieszył oczy jej widokiem - bliskością - ale było to nic w porównaniu do tej niewidzialnej nici porozumienia, która ich złączyła (ponownie?). Tutaj, w samym środku tłumu Thaddeus zdał sobie właśnie sprawę, że zwyczajnie brakowało mu tej figlarnej buźki Peregrine - po prostu jej obecności w swoim życiu.
Być może także czegoś więcej, acz - to nie był moment na takie rozmyślania. Tak jak zdążył już powiedzieć - chciał, żeby się z nim dobrze bawiła. Żeby go zapamiętała.
Nie szukałem — przyznał, odsuwając się od dziewczyny nieznacznie, tylko po to, żeby zmienić chwyt na jej dłoni, splatając ich palce ze sobą - i pociągając ją delikatnie, ruszył w kierunku lasku przeznaczonego na poszukiwania. — Ale skoro chcesz ją zobaczyć, to musimy ją znaleźć.
I choćby miał złapać zwykłą Lunaballę i pomalować ją na złoto - chciał znowu zobaczyć ten uśmiech i błysk w oku na twarzy swojej towarzyszki.
Nie mamy czasu do stracenia! — rzucił przez ramię, uśmiechając się łobuzersko.
Prawie jak za dawnych lat - kiedy podkradał się do domu Peregrinów w Hamilton, żeby porwać Theresę na całodzienną eskapadę po okolicznych wrzosowiskach. By potem zaszyć się razem z nią w domku na drzewie, obżerając się zimnym popcornem i snując opowieści o płynących na niebie chmurach - odgrywających dla nich rolę głównych bohaterów.
Teraz sami mogli zostać bohaterami swoich pisanych po niebie przygód.

z/t Theresa + Thaddeus
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Aleja ogników - Page 11 QzgSDG8








Aleja ogników - Page 11 Empty


PisanieAleja ogników - Page 11 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 11 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Aleja ogników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 11 z 20Strona 11 z 20 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 15 ... 20  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Aleja ogników - Page 11 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-