Niedaleko chaty gajowego znajduje się kamienna drewutnia, w której gajowy przechowuje zapasy drewna, którym czasem dzieli się hojnie ze skrzatami dokładającymi opału do szkolnych kominków. W okolicach znajduje się również ogród, w którym zazwyczaj rosną ogromne dynie i kapusty, niejednokrotnie podjadane przez korniczaki i gumochłony.
______________________
Autor
Wiadomość
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Dynie: 0 K6:4 Pole: 4 Przygoda? - Modyfikatory: - Punkty i oczka: 8 | 1
Na pewno ciekawość towarzyszyła jej przy obiedzie, kiedy to Terry postanowił zorganizować koło Stowarzyszenia Miłośników Przyrody. Sama należała do niego głównie dla zielarstwa, ale też i dla zwierząt, bo profesor Rosa rozbudził w niej zainteresowanie tą dziedziną, zwłaszcza że dostała od niego całkiem ciekawą propozycję pomagania mu na ranczo, a jednak jeszcze się nie zdecydowała. Nie mogła usłyszeć, jak chłopak się denerwuje, ale łatwo to zauważyła po mowie jego ciała. Głuchota czasami pomagała jej zaobserwować więcej, ponieważ żadne dźwięki nie przeszkadzały w analizowaniu innych, wręcz przeciwnie głos bywał często zwodniczy. Spojrzała na swoje samopiszące pióro, które przekazywało jej informacje. Zbieranie dyń to dzisiaj zamierzali robić na kółku. Fern spodobało się to, a propozycja Terrego, że mogą wrzucić kilka fotek na wizbooka, zainteresowała Young, chociaż już dawno nie robiła żadnych zdjęć, wręcz przeciwnie jej profil stał się martwy, jak ona sama. Może czas było to zmienić? Pomyślała, że może wrzuci jakąś fajną dużą dynię, jeśli takową znajdzie, jednak kiedy tylko ruszyli, a Fern zaopatrzyła się w potrzebne narzędzia do dyniobrania, niestety, ale żaden pomarańczowy okaz nie rzucił się jej w oczy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dynie:0 K6:5 Pole: 11 Przygoda? D Modyfikatory: do następnej kostki dodaję +1 Punkty i oczka:125 |25
-Dla Ciebie to mogę się pokazać tylko w tym, ale nie karz mi w tym tygodniu stać przy garach, bo nie ręczę za siebie. - Mówił oczywiście pół żartem, pół serio, jak to miał w zwyczaju, ale nie dało się nie zauważyć, że kryła się za tym jakaś szczera złość. Nie dane im było cierpieć w samotności, bo najpierw z krzaków wyskoczył jeden Baxter, a zaraz za nim drugi. -Darmowa akupunktura. - Odpowiedział obydwu, przecierając dłoń o koszulkę i zostawiając na niej kilka krwawych kropek, bo jednak nie przykładał się aż tak do wyciągania igieł, żeby sobie kompletnie nie rozjebać ręki. Nie było jednak czasu na pogawędki, bo nadal nie mieli żadnej dyni. Rozdzielili się w końcu, a raczej przyroda sama postawiła między nimi barierę, gdy Solberg napotkał muchomora, który jebał tak niesamowicie, że chłopak bez zastanowienia po prostu ruszył dalej, żwawym krokiem, zostawiając kumpla z tyłu, co wyszło na lepsze Swansea, bo przy okazji ten trafił na jakieś korbole, a Max tylko na więcej trawy.
- Tak! Załóżmy hodowle. I zmieńmy branże, jebać te miotły - proponuje elokwentnie do @Royce Baxter. W ogóle sami tutaj krasomówcy się zebrali, bo obok podobne słowa wykrzykiwał @Lockie I. Swansea, który wydawał się nie być zachwycony stanem rzeczy. - To coście mu zrobili? - pytam już oburzony że może ktoś ze Ślizgonów źle się zachował w stosunku do tego najsłodszego stworzenia na świecie. Ale prędko porzucam te podejrzenia, bo przecież tu jest WYŚCIG, a my sterczeliśmy tu jak widły w gnoju. Przez chwilę zastanawiam się w gdzie pobiec i postanawiam przemierzać trawska za @Maximilian Felix Solberg, który pewnie zna się na tej szkole jak nie byle kto, skoro tyle narobił sobie ryżu w tej szkole. I o ile on sam sobie nie pomógł, to mi się udaje znaleźć kolejną dynię! Nawet jakieś ziarenko złapałem sobie do kieszeni, bo zielarz ze mnie żaden, ale wyglądało całkiem legitnie. - A spierdalaj!! - krzyczę do Rojsa i zapierdalam szpagatami jeszcze dalej, licząc na to że sprzątnę mu te wszystkie dynie sprzed nosa.
______________________
flying isn’t dangerous; crashing is
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Dynie: 4 K6:6 Pole: 8+6-2= 12 Przygoda? hipnotynka Modyfikatory: odejmuje dwa punkty za kuferek Punkty i oczka: 36 | 4
Zaśmiał się jak głupi do sera na Maxa w fartuszku, a potem jeszcze głupiej, bo oczywiście, że rozumiał insynuacje. Po ostatnim Kółku Gotowania uznał, że więcej Solberga nie będzie na nie ciągnął. - No nie wiem! Taki mam już urok, że do czego się nie uśmiechnę, tak reaguje. - burknął w odpowiedzi do @Fitzroy Baxter ale zaraz już buszował po krzakachwybierając piękne, krąglutkie dyńki. Ruszył dalej, chyba znajdując jakiś skrót, który okazał się potem być raczej odwrotnością takowego, bo choć zza drzewa wyglądało jak kraniec ogródka, to już po wyjściu okazywało się, że w mokrej, rozkopanej ziemi można było zgubić buty, a nie skrócić sobie drogę. Zawrócił się trochę i z radością doskoczył do kolejnej dyni, zupełnie nie zauważając, barwnego motyka, który usiadł mu na twarzy, pozostawiając na jego skórze jak i w jego oczach charakterystyczny znak spirali, a samego Swansea w stanie fantazyjnej półprzytomności. H e l p.
Dynie: 3 K6:6 i e Pole: 14 Przygoda? znow zakochuje sie w szpiczaku
Solbergowi i Swansea najwyraźniej albo brakuje ręki do zwierząt albo mają wyjątkowo złą aurę, bo okazuje się, że te igły to właśnie od tych słodkich, niewinnych stworzonek. No ale widzę, że sobie świetnie radzą z wydłubywaniem igiełek i zaleczaniem ran, więc olewam ich, żeby poświęcić jeszcze parę sekund szpiczakowi. - Jak tylko skończy się kółko to szukam na wizbooku grafika, który nam zrobi nowy herb rodowy z tym słodziakiem, a nie jakąś wieśniacką miotłą - informuję brata z nadzieją, że przyłączy się do moich poszukiwań, a potem wyruszam dalej na poszukiwania dyń. Znajduję trzy, wyzywam wesoło brata i lecę dalej, bo wychodzi na to, że jestem mistrzem dyniobrania. W niektórych miejscach robi się bardzo tłoczno, więc sprytnie wbijam w głąb ogródka i aż nie dowierzam, gdy staję twarzą w twarz z kolejnym szpiczakiem. Serce mi niemal staje z wrażenia!! Pochylam się nad tym ancymonem i wyciągam do niego palec, maksymalnie zauroczony i pewny, że jednak pierwsze co zrobię po skończeniu koła to założę fanklub szpiczaków.
Parskam tylko śmiechem na słowa Lokiego, ale jak wiadomo nie trwało to długo, bo już wszyscy pognaliśmy każdy w inną stronę, jakby nas pojebało. Teraz już nie czułem tylko rywalizacji z bratem, powoli miałem wrażenie że muszę jeszcze wygrać ze Swanseą i Solbergiem! Ach te dynie, potrafią najgorsze z człowieka wyciągnąć. Mój brat strasznie mnie prześcignął i nie mam pojęcia gdzie jest ani ile ma dyń! Z niepokojem rozglądam się za kolejną z nich i udaje mi się dojrzeć jedną z nich! Piękną i pulchną, którą posyłam od razu na to całe skupisko. - Ej stary, też tu znalazłeś? - pytam @Lockie I. Swansea, który stał sobie z jakiegoś powodu niedaleko mnie i nic nie robił. Podchodzę więc do tego debila co próbuje mnie ignorować i ze zdziwieniem zauważam, że zdążył przez te kilka minut co się nie widzieliśmy pomalować w jakieś spiralki. - E!! KURWA, MÓWIĘ DO CIEBIE - dopraszam się o uwagę i szarpię za ramiona Lockiego żeby na mnie spojrzał. - Co żeś takiego zobaczył? - pytam i... już wiem co. Cóż to był za motyl! Nie wiem oczywiście, ale nie mogę oderwać od niego wzroku, śliniąc się nieprzytomny.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dynie:2 K6:3 Pole: 14 +1 (poprzednia kostka) = 15 Przygoda? -- Modyfikatory:poprzednia kostka Punkty i oczka:125| 25
-Wolisz nie wiedzieć. - Puścił oczko do @Fitzroy Baxter , po czym udał się dalej. Uciekając przed smrodem zostawił kumpli za sobą, o mało co nie zatrzymując się obok Royce, ale jak zobaczył, że ten pierdoli do szpiczaka, to uznał, że ma na dziś dość igieł. Zrobił chyba mądrze, bo zaraz odnalazł dwa dorodne dyniacze. Ciężkie skurwysyny były, ale Solberg nie zamierzał ich tu zostawić. Zawsze dobre narzędzie, żeby przyjebać komuś w łeb, czy coś. Zaczął też kminić, czy jakaś dyniówka nie byłaby smaczną opcją, ale ostatecznie stwierdził, że nie ma co myśleć o destylarni w tym miejscu. Nie będzie Irkowi konkurencji robił przecież.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Pią Paź 11 2024, 14:59, w całości zmieniany 1 raz
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Dynie: 6 K6:2 Pole: 12+2+1 = 15 Przygoda? - Modyfikatory: dodaje jeden punkt za kuferek Punkty i oczka: 36 | 3
Że nie miał ręki do zwierząt, nie było żadną zagadką. Jego wiedza z zakresu fauny i flory ograniczała się jedynie do tego, czego się uczył, kiedy aspirował na twórcę różdżek, bo była to jedna z jego wielu karier na przestrzeni lat. Szpiczaki były małe i słodkie, ale ewidentnie pragnęły jego śmierci, także teraz, kiedy tylko mu mignęły jakieś w krzakach - natychmiast przyspieszał kroku. Obejrzał się na @Royce Baxter jakby ten był niespełna rozumu (tak naprawdę pewnie mu zazdrościł, że ten ma do szpiczaków rękę) i cóż - wpadł w sidła hipnotynki. O czym fantazjował? Nie wiadomo. O czymś na pewno. Ktoś zaczął nim szarpać i drzeć na niego mordę, co było niemiłe, do czasu aż się ocknął i poczuł ulgę oraz wdzięczność z powodu ratunku. - Dzięki stary. - klepnął go, ale widząc, że @Fitzroy Baxter nic nie reaguje, przyjrzał mu się jeszcze. Okazało się, że i on padł ofiarą oprawcy spiralkowego, więc niewiele myśląc chlasnął go po twarzy nie za mocno, ale cucąco- ZIEMIA DO BAXTONA. - zawołał, a widząc, że rozum (choć niewielki - w koncu był gryfonem) objawia sie powoli w jego oczach, kiwnął głową. Zebrał swoje dynie i ruszył dalej, gdzie zastał @Maximilian Felix Solberga, robiącego szaber w dyniach, więc zawołał: - Ejejej, zostaw coś dla mnie! - i doskoczył, by zebrać kilka, które uznał za najładniejsze według własnego standardu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dynie: 3 K6:1 Pole: 16+1 = 17 Przygoda?- Modyfikatory: +1 z kuferka Punkty i oczka: 125 | 24
Tak sobie brał te dynie, gdy usłyszał znajomy szczebiot. -Nie dla psa! - Zasłonił korbole własnym ciałem, jakby zamierzał ich bronić do ostatniej kropli krwi, ale zaraz jednak puścił Locka, by ten się poczęstował. Solberg powoli robił się zmęczony tym spacerkiem po błoniach, ale uznał, że ma jeszcze siły na ostatni zryw. -Jak skończymy, idziemy na ciepłą kąpiel. - Zakomunikował koledze, mając oczywiście na myśli łazienkę prefektów. Oj tak, zdecydowanie wymoczyłby teraz swoje dupsko w tych bąbelkach i nie patrzył dwa razy za siebie, jesień powoli dawała o sobie znać, a to oznaczało również, że Max musiał zaopatrzyć się w pieprzowy. Nie mógł teraz stać nad kociołkiem, więc poszedł dalej szukać dyń i je znalazł. Wybrał sobie jedną, najładniejszą, nie mając zamiaru za bardzo się przemęczać i usiadł gdzieś pod krzaczkiem, oznajmiając tym samym fajrant swoich wysiłków.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Dynie: 3 K6:4 Pole: 8 Przygoda? - Modyfikatory: - Punkty i oczka: 8 | 1
Szukanie dyń powinno być proste, bo są duże i pomarańczowe. Dlatego Fern zdziwiła się, że na żadną nie natrafiła już na samym początku, zwłaszcza że tu rosły dynie niedaleko drewutni z ogrodem. Na szczęście nie miała się co martwić, że wróci z pustymi rękoma, gdy tylko rzuciły jej się trzy ładne okazy, popędziła do nich i schyliła się, aby je zdobyć. Użyła odpowiednich narzędzi do uwolnienia ich z trzymających ich lian, a następnie rzuciła na nie proste zaklęcie lewitacji, aby te poleciały za nią. Już teraz zapowiadało się naprawdę obiecująco. Fern zadowolona ruszyła dalej, nadal zastanawiając się, czy pstryknąć zdjęcie na wizbooka swoich znalezisk, chociaż to były tylko dynie, a jednak jakaś cząstka jej nie chciała tego zrobić, jakby przełamanie tej ciszy na czaromediach społecznościowych miało sprawić, że wszystko było takie jak dawniej, a wcale nie było.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Dynie: 3 K6:4 Pole: 5 Przygoda? - Modyfikatory: - Punkty i oczka: 31 | 6
Ruszyła później na dalsze poszukiwania, słuchając z daleka przekomarzań i krzyków chłopaków, których najwyraźniej interesowało wszystko inne poza dyniami. Z jednej strony była zaciekawiona i nawet zastanawiała się, czy nie dołączyć do którejś z grupek, bo takie samodzielne chodzenie było trochę smutne i jałowe, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Właściwie całkiem nieźle na tym wyszła, bo niewiele później znalazła dwie dynie, które nadawały się do zbiórki. Miała już trzy, więc ciężko było jej się z nimi poruszać niosąc je w rękach, dlatego też przy pomocy zaklęć lewitowała je obok siebie, gdy ruszyła w inne miejsce spróbować swojego szczęścia.
Dynie: 2 K6:4 Pole: 5 Przygoda? - Modyfikatory: +1 do oczka Punkty i oczka: 9 (w tym +2 za smoka) | 0 (Bo spaliłam)
Miała problem, dość istotny problem. Jej umiejętności magiczne nie były najwyższych lotów, toteż nawet tak proste zaklęcie, dla pierwszoroczniaczki wydawało się niezwykle skomplikowane. Potrzebowała pomocy w transportowaniu zebranych dyń. Była to też bardzo dobra okazja do tego, aby zbierać dynie w towarzystwie. Odnalazła wśród tłumu dziewczynę, do której podchodziła na prawie każdej lekcji. "Cześć! Pozbieramy dynie razem? Swoją drogą, nie bardzo znam się na tym zaklęciu. Mogłabyś mi pokazać jak się jej rzuca?" Dzięki temu mogła nie tylko pomóc przy zbiorze dyń, ale także nauczyć się czegoś nowego. I to właśnie ceniła sobie w tych kółkach. Z każdego spotkania wynosiła coś nowego, nawet jeśli nie do końca osiągnęła sukces w jakiejś dziedzinie. I choć wiedza zdobyta na tych zajęciach będzie tyczyła się bardziej zaklęć, niż samego zielarstwa, nie opuści tego miejsca z pustymi rękami. "Ciekawe ile dyń potrzebują. Pewnie dużo, biorąc pod uwagę jak dużo jest tu uczniów." Kiedy pokazała @Fern A. Young kolejną ze swoich wiadomości, wzięła się za porządne szukanie dyni. Dość szybko znalazła dwie pierwsze, po czym szturchnęła lekko Fern, aby wskazać swoje znaleziska. "Wyglądają na dość ciężkie."
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Dynie: 4 K6:2 Pole: 10 Przygoda? Pykostrąk, zbieram Modyfikatory: - Punkty i oczka: 8 | 1
Nie zwracała uwagi na otoczenie, zwłaszcza na osoby krzątające się po ogrodzie, które były tu po to, aby szukać dyń. Sama skoncentrowana na swoim zadaniu i utrzymywaniu zebranych pomarańczowych warzyw, a może bardziej owoców w powietrzu. Cisza jak zwykle jej towarzyszyła i nic nie mogło jej zakłócić, nawet jeśli Aiyana postanowiła przyłączyć się do Fern. Ślizgonka przesunęła piwnymi oczami po wiadomości, którą wręczyła jej puchonka, a następnie pokiwała głową. Najpierw jednak napisała inkantacje zaklęcia na kartce, bo nie za bardzo mogła jej pokazać, jak się je wymawia, ale na pewno Mitchelson sobie z tym poradzi, po czym machnęła różdżką, wskazując małemu borsukowi wykonanie prawidłowego ruchu nadgarstkiem. Na koniec wymówiła bezgłośnie zaklęcie, żeby dziewczynka wiedziała, w którym momencie ma je powiedzieć. Kiedy Aiyana ćwiczyła zaklęcie, Fern schyliła się po kolejną dynie, którą udało jej się znaleźć. Na pewno. Naskrobała wiadomość, ale jej uwagę zaraz przyciągnął pykostrąk. Podeszła do rośliny ostrożnie, wiedziała, że jeśli upuści na ziemie fasolki, te po uderzeniu o podłoże wystrzelą kwiaty i nici będzie ze zbioru, a mogły się Young przydać. Zaklęcie załatwi sprawę. Mrugnęła do dziewczynki. Aiyana w końcu mogła przetestować zaklęcie w praktyce. Zresztą nikt nie kazał im nosić tych dyń, nie były przecież mugolami, potrzebującymi taczki, chociaż gdy magia zawodziła, niemagiczne przedmioty nie raz pozwalały wybrnąć z beznadziejniej sytuacji. Dobrze pamiętała, że za czym choroba matki ujawniła się na dobre, czary Amandy były dość nikłe i niestabilne, a wtedy często korzystała z wynalazków mugoli.
Dynie: 3 K6:5 Pole: 10 Przygoda? Pykostrąk (zbieram) Modyfikatory: Przerzut za młodą postać (z 2 na 5)
Potrzebowała dłuższej chwili, aby opanować zaklęcie. Niemniej jednak, dość długo ćwiczyła, aż jedna z dyń zaczęła się unosić. Co prawda bardzo nisko nad ziemią, ale się poruszała. To zachęciło pierwszoroczniaczkę do powtórzenia zaklęcia, tym razem na drugim ze znalezisk, aż w końcu i trzecia dynia padła ofiarą czarującej Aiyany. Wszystkie trzy kręciły się przy jej nogach. I kiedy tak obserwowała ich leniwy ruch, dostrzegła na ziemi coś, co przykuło jej uwagę. "Co to takiego?" napisała wiadomość do @Fern A. Young, pokazując jej Pykostrąk. Pierwszoroczniaczka po raz pierwszy miała do czynienia ze swoim małym znaleziskiem, toteż przyglądała się mu z niemałą uwagą. Zdecydowanie nierozważnie było podnosić z ziemi rzeczy, których się nie znało. Przynajmniej w świecie magicznym. Nigdy nie miało się wtedy pewności, jaki wpływ będzie miało owe znalezisko. Przy Fern czuła się jednak dostatecznie bezpiecznie. "Ciekawe, czy te dynie będą miały związek z naszym przyszłym, lekcyjnym zadaniem. Może będziemy robić dyniowe paszteciki? Albo inne, jesienne potrawy?" Wyobraźnia pierwszoroczniaczki znowu zaczęła działać. Tym razem skupiała się na tematyce kulinarnej. Ciekawiło ją, czego będą dotyczyć następne zajęcia. Według jej skromnej opinii, bardzo wprawnie nawiązywałyby do obecnej pory roku i popularnych w niej dań czy przysmaków.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Dynie: K6:]wpisz 2 Pole: 2 Przygoda? hipnotynka Modyfikatory: Punkty i oczka: ONMS-38 i Zielarstwa 22
W sumie dzisiejszy dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie ciekawie, ale ostatecznie Rosjanin postanowił się tym wielce nie przejmować. Właściwie to ostatnio wieloma rzeczami przestał się przejmować czy interesować, ale to wcale nie oznacza, że był w jakiś sposób nie na bieżąco z aktualnymi wydarzeniami czy informacjami. Po prostu we większości uznawał, że nie musi wszystkim się zajmować na dany moment. Może to też dlatego wybrał się na kolejne kółko. Kiedy znalazł się w odpowiednim miejscu nie zauważył początkowo, że nie jest jedyną żywą istotą, która się tutaj znajdowała. Dlatego spokojnie penetrował teren w poszukiwaniu dyń i nie przejmował się niczym, co mogłoby zwrócić na niego uwagę. W pewnym momencie, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, usiadł na rudzielcu przepiękny motyl, pozostawiając na Wiktora skórze ślady spirali, tak, jak i w Twoich oczach. -Czy to niebezpieczne? zazwyczaj czuje się czyjś wzrok na swoich plecach a tu taki motylek. Był jak zahipnotyzowany a uczucie nie dawało mu spokoju, choć nie zauważył jeszcze - Hej dziewczyny pomożecie? Możemy razem zbierać dynie co wy na to zapytał nie pewnym głosem.
Uważała się za umiarkowaną miłośniczkę przyrody, przynajmniej na tle swojej rodziny. Miłowała, oczywiście, ale nie bardziej niż czillowanie bomby. Dlatego wcale nie rwała się do uczestnictwa w kole. Szczerze mówiąc bardzo nie miała ochoty iiść, ale zrobiło jej się szkoda Terry’ego. Już go spławiła w temacie drużyny quidditcha, więc nie chciała, żeby zaczął odbierać jej lenistwo osobiście. Starała się nie wzdychać za bardzo, kiedy Terry powiedział, co będą robić. Dynie lubiła najbardziej w pasztecikach, zrobionych cudzymi rękami. Zamierzała połazić sobie po polu, udając, że szuka dyń, aż Terry powie, że mogą się rozejść. Tak się jednak złożyło, że ledwie się ruszyła, to natknęła się na jedno warzywo. - Dynia! - zawołała. - Chce ktoś dynię? Krzykiem przestraszyła rosnącego obok grzyba. Gdyby dostawała knuta za każdy raz, kiedy elementy przyrody dostawały przy niej nóżek, miałaby już dwa knuty. Nie dużo, ale dziwne, że stało się to dwa razy*. Niestety, zanim muchomor uciekł, to jeszcze się śmierdząco zesrał. Olała te dynię i uciekła od smrodu. Szła dalej aż spotkała motyla. Owad przysiadł na niej na chwilę i zostawił na ręku ślad spiralki. - Ooooo - przyjrzała się rysunkowi. I już się tak przyglądała.
Dynie: 0 (Clarze się nie chce zbierać) K6:3 i 3+1 z poprzedeniego pola Pole: 3 -> 7 Przygoda? muchomor się zesrał, uciekłam, zobaczyłam motylka i czekam aż mnie ktoś odhipnotyzuje
*credits: Hans Dundersztyc
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Dynie: - K6:6 Pole: 6 Przygoda?auć Modyfikatory: - Punkty i oczka: 20 | 4
- Było. – zmarszczył nos, wychwytując rozbawienie w głosie Ślizgona, prędko jednak przestał udawać obrażonego, a na jego twarzy pojawił się blady uśmiech. Póki co nikt go nie wyśmiał, nikt nic nie złamał, wszyscy żyli i nawet bez protestów rozeszli się na poszukiwania dyni. Mając w pamięci ostatni trening Terry był gotów uznać to za mały sukces. – Nie wiem, a jaka nagroda byłaby odpowiednią motywacją, żebyś zebrał ich cały wózek? Pozwolił pociągnąć się w kierunku pierwszej grządki, na której Daniil znalazł całkiem dorodną dynię, którą pozostali najwidoczniej ominęli. Podczas gdy Ślizgon zajęty był odcinaniem pomarańczowego warzywa – czy może owocu? – Terry oddalił się kawałek, w kierunku czegoś, co jak mu się wydawało poruszało się w trawie. - Danil! Patrz, szpiczak! – wykrzyknął w stronę ociągającego się chłopaka, a następnie wyciągnął dłoń w kierunku zwierzątka, te jednak wystrzeliło w niego kolcami i uciekło, pozostawiając Puchona z dłonią najeżoną ostrymi kolcami – Zajebiście. – mruknął.
Wiedział, że dla @Terry Anderson to spotkanie było ważne, wiedział, że ten się nim denerwował, wiedział naprawdę wiele i właśnie z tego powodu się pojawił, chociaż musiał przyznać, że nie był do tego przekonany. Ostatecznie był stworzeniem zajętym szukaniem wiedzy w książkach, a nie pośród łąk, chociaż oczywiście spacery i piesze wędrówki lubił. Nie musiał jednak zgłębiać posiadanych informacji w zakresie czegoś, co właściwie w ogóle go nie interesowało. Nie chciał, żeby tak było, nie chciał, żeby to do czegoś prowadziło, właściwie to jednym okiem patrzył na przyrodę, zachwycając się jej istnieniem i tyle mu wystarczyło, ale skoro Terry chciał go zaciekawić, skoro potrzebował ludzi, którzy by tutaj przyszli, przyszedł, zakładając, że tak będzie najlepiej. - A co jak nie znajdę żadnej dyni? - rzucił jeszcze w stronę przyjaciela, ale ponieważ ten był najwyraźniej zajęty, w co nie zamierzał się wtrącać, aczkolwiek nie do końca wiedział, co ma o tym myśleć, ruszył przed siebie, jedynie po to, żeby już po chwili spotkać się z hipnotyzującym motylem i wpaść w jego sidła tak łatwo, że było to aż śmieszne i żałosne, i gdyby nie to, że nie wiedział, co się dookoła niego dzieje, z całą pewnością uznałby się za skończenie głupiego. Na razie jednak tkwił, jak słup soli, stanowiąc całkiem nieinteresującą ozdobę w okolicy.
Dynie: 2 K6:4 Pole: 5 Modyfikatory: -1 jedno oczko Punkty i oczka: 47 | 8
Frederick potrząsnął głową, kiedy ktoś w końcu się do niego zwrócił, starając się zorientować, co dokładnie się dookoła niego działo, gdzieś wewnętrznie odczuwając irytację na to, co się wydarzyło. Nie był bowiem przyzwyczajony do tego, żeby to zwierzęta narzucały mu swoją wolę i chociaż wiedział, jak z nimi postępować, chociaż wiedział, że nie zawsze wszystko szło z nimi tak, jak pójść powinno, i tak czuł się w tej chwili nieodpowiednio. Pochodził z rodziny, która w małym palcu miała opiekę nad magicznymi stworzeniami, nie mógł sobie zatem pozwalać na coś podobnego, a jednak, okazało się, że hipnotynka była od niego silniejsza. - Zapewne stanowią przeszkodę, żeby zwyciężyły osoby, które zwyciężyć mają - odpowiedział matowo, nim @Kate Milburn odeszła ostatecznie w swoją stronę, a później westchnąwszy bezgłośnie, ruszył dalej przed siebie, by już po chwili wypatrzeć dwie, niezbyt rosłe dynie. Ich barwa wyróżniała się na tle roślinności, powodując, że Frederick bez większych problemów odszukał je i zebrał, oceniając spokojnie ich ciężar, będąc pewnym, że ostatecznie do czegoś będą przydatne. Do czego, nie miał pojęcia, ale on przyszedł tutaj jedynie po to, by wykonywać polecenia, a nie myśleć.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Dynie: 1 K6:1 Pole: 1 Modyfikatory: - Punkty i oczka: 34 | 6
Może się trochę spóźniła, może była zajęta czymś innym, a może jej głowa wędrowała w ogóle w jakichś innych miejscach, o jakich lepiej było w ogóle nie mówić, trudno było stwierdzić i nie miało to sensu. Teraz liczyło się to, że ze spokojem i przyjemnością zjawiła się na poszukiwaniu dyń, mrugając do @Terry Anderson, dając mu tym samym znać, że podobało jej się to, co się tutaj działo. Co zabawne, właściwie od razu wpadła na dynię, dosłownie, jakby ta wyrosła pod jej nogami, jakby do niej wyskoczyła, wyciągając ku niej chciwe ręce, nie mogąc nawet na moment się zatrzymać. Właściwie, to taka wizja niesamowicie ubawiła Carly, która doszła do wniosku, że jedzenie samo się do niej pchało, doskonale wiedząc, że przy niej będzie bezpieczne. Chociaż, może właściwie powinna użyć innego słowa, ale nie wypowiedziała go na głos, jedynie z zadowoleniem nucąc pod nosem, kiedy zbierała ze sobą całkiem pokaźne warzywo, postrzegając je, jako coś, co najmniej niesamowitego, coś, co dawało jej radość. Wiele było takich rzeczy, musiała to przyznać, ale jedzenie, cóż, jedzenie miało swój dodatkowy i niepowtarzalny czar, a jak.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Dynie: 4 K6:1 przerzucam na 1 Pole: 11 Przygoda? do następnie kości + 1 oczko Modyfikatory: Za postać młodszą niż 3 miesiące można przerzucić JEDNĄ kość. Punkty i oczka: 8 | 1
Spojrzała jak dynie Aiyany się unoszą, zadowolona, że puchonka sobie poradziła z zaklęciem. Mogły ruszyć na poszukiwanie kolejnych pomarańczowych owoców. Uwaga Mitchelson jednak skupiła się na czymś innym, a kiedy Fern zobaczyła co to, sama co dopiero zebrała pykostrąk. To magiczna roślina. Uważaj na te fasolki, bo, jak upadną na ziemie, wystrzeliwują z nich kwiaty. Przydatne, żeby odstraszyć trolle. Fern miała nadzieje, że ubiegła kolejne pytanie dziewczynki, do czego służy pykostrąk. Myślę, że miąższ posłuży nam do kulinarnych przysmaków, a same dynie może na ozdoby na Halloween. Tak podejrzewała i postanowiła podzielić się swoimi przemyśleniami z Aiyaną, bo właściwie tak było co roku. Jakieś święto się zbliżało i na lekcjach, chociażby magicznego gotowania zajmowano się zbliżającą tematyką, albo na działalności artystycznej to były zajęcia w tej kwestii bardzo przewidywalne. Dziewczyna rozglądała się za kolejnymi dyniami, ale zamiast na nie trafiła na skaczącego muchomora, który niestety się wystraszył i zaczął wydzielać nieprzyjemny zapach, dlatego przyspieszyła odrobinę kroku, aby znaleźć się z dala od smrodu. Prawie wpadła na @Wiktor Krawczyk, który coś mówił, ale go nie słyszała, dlatego spojrzała na samopiszące pióro i tylko pokiwała mu głową, a także wyrwała go spod wpływu hipnotyzującego motyla. Nie wiedziała, co tu się działo, ale nie tylko puchon wpadł w sidła hipnozy. Szturchnęła @Clara Hudson, a następnie @Ian D. MacTavish, którzy stali jak zombie, a ich twarze wyrażały tępotyzm.
Dynie: 1 K6:1 Pole: 1 Przygoda? znajduje dynie Modyfikatory: - Punkty i oczka: 50 | 5/5
Ciekawie było iść na spotkanie koła, w którym przygotowaniu nie zrobiło się nic. Jamie uśmiechnął się pod nosem, kiedy @Terry Anderson zaczął mówić, przysłuchując się z boku, czując coś na kształt satysfakcji, że chłopak z taką pewnością siebie zarządzał teraz wszystkimi. Nie był co prawda pewien, czy chciał brać udział w poszukiwaniu dyń, czy nie byłoby lepiej, gdyby jednak ruszył do biblioteki i trochę zakuł onms, ale ostatecznie został, a gdy tylko Anderson dał sygnał, że mogą zaczynać poszukiwania, ruszył we właściwą stronę. - Nie ma to jak przyciągać do siebie dynie, co? - zapytał @Scarlett Norwood, gdy tylko okazało się, że i ona dostrzegła od razu dynię. Jamie co prawda nie wpadł na swoją, ale z pewnością stałoby się tak gdyby tylko patrzył w inną stronę. Teraz jednak mógł zebrać dynię i mieć pierwszą w swoim liczniku. - Jak myślisz, co Honeycott chce z nich zrobić? Bo liczę że coś więcej niż tylko sok - dopytywał siostrę, kiedy już zebrali co mieli i mogli iść dalej.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Dynie: 3 K6:4 Pole: 14 Przygoda? Bardzo uroczy szpiczak (-2 do następnego rzutu) Modyfikatory: Przerzut za młodą postać (z 2 na 5)
Nie brała pod uwagę tego, że czarodzieje, tak jak i mugole, obchodzili w tym czasie swoje święta. Spojrzała na Fern z niemałym zaintrygowaniem, kiedy usłyszała o robieniu ozdób na Halloween. "To czarodzieje też obchodzą Halloween? Będziemy wycinać uśmiechy w dyniach? I ozdabiać szkołę magicznymi ozdobami?" Ekscytowała się tym tak bardzo, że omal nie wpadła na Wiktora. Słysząc jego propozycję, uśmiechnęła się do niego promiennie. - Pewnie! Razem zawsze raźniej. Jak ci idzie zbieranie? Sama miała dopiero trzy dynie, jednak uważała ten wynik za całkiem niezły. Zwłaszcza, że dopiero rozpoczęły swoje poszukiwania. jednak wzrok pierwszoroczniaczki przykuło coś jeszcze. Coś, co poruszyło się w trawie. Kiedy podeszła w tamtą stronę, ujrzała prześliczny pyszczek magicznego jeżyka. - Zobaczcie, jaki śliczniutki! Nie potrafiła oderwać wzroku od tego przeuroczego stworzona. Patrzyła mu prosto w te małe, paciorkowate ślepka, w których nie było ni odrobiny wrogości czy wyzwania. Zupełnie jak u szpiczaka, którego napotkała podczas zajęć ONMS. Tamten sam wszedł jej w ręce.
Dynie: 3 K6:3 Pole: 5 Modyfikatory: +1 pole Punkty i oczka: 34 | 5
- Przynajmniej to nie kłopoty, chyba powinieneś się cieszyć? – rzuciła do brata, uśmiechając się do niego kącikiem ust, nim wyprostowała się, z dynią w rękach, która jej zdaniem była wręcz idealna, jednocześnie marszcząc z rozbawieniem nos. Wiedziała, że Jamie czasami czepiał się jej tylko po to, żeby się jej czepiać, ale wcale jej to nie przeszkadzało, o ile nie był zbyt poważny i nie spinał się, jakby od tego wszystkiego zależało jego życie. Nie musieli teraz ratować świata, o czym oboje doskonale wiedzieli i zwyczajnie mogli się przekomarzać i zaczepiać, mogli zachowywać się, jak dzieciaki, którymi właściwie od dawna nie byli. To jednak nie były myśli na tę chwilę, a ich poważna rozmowa została za nimi, pozostawiając po sobie wyrazisty smak, jakiego nie dało się tak łatwo pozbyć. - Och, nie wiem, może jakieś głowy dla tych, którzy stracili je dla prefekta naczelnego? – zapytała, unosząc lekko brwi, doskonale wiedząc, że w tej chwili drażniła starszego brata, bawiąc się tym doskonale, by już po chwili pomknąć dalej, gdzie dostrzegła kolejne dynie. Była wyraźnie rozbawiona i w doskonałym humorze, więc mógł się domyślić, że porażka w bludgerze była dla niej jedynie śmieszną przeszkodą, jakiej nie brała nawet pod uwagę, a miała powód do tego, żeby być zadowoloną z każdego elementu swojego życia. Właśnie z tego powodu z gracją dopadła do kolejnych dwóch dyń, mrucząc z zaciekawieniem, kiedy się im przyglądała, starając się ocenić ich dojrzałość i przydatność do spożycia.
Dynie: 3 K6:4 Pole: 5 Przygoda? znajduje dynie Modyfikatory: - Punkty i oczka: 50 | 5/5
- Nie mówię, że to coś złego. Zwyczajnie podziwiam, że przyciągasz do siebie wszystko, co można ugotować… - odpowiedział Carly, uśmiechając się do niej lekko. Zaczepiał ją, ale nie miał w tej chwili niczego złego na myśli. Od ich poważnej rozmowy miał wciąż wrażenie, że ma kaca, ale nie był to moment do powrotu do niej, do kolejnych pytań i odpowiedzi. Teraz po prostu chciał wykorzystać okazję do luźnej rozmowy, do wygłupów w ich stylu tak, żeby po prostu spokojnie zebrać kolejne dynie. - Czekaj, ktoś stracił głowę dla Brandon? Wiesz, że nie śledzę towarzyskich plotek - odpowiedział jej, unosząc lekko brew ku górze, jasno dając do zrozumienia, że nie zamierzał dać się wciągnąć w tę grę. Inna sprawa, że sama myśl, że taki miałby być powód zbierania dyń był komiczny. Zdecydowanie komiczny. Pokręcił głową, ruszając z siostrą dalej. Miał wrażenie, że mijali pykostrąki. Kusiło, żeby zatrzymać się przy nich i spróbować zebrać kilka fasoli, ale ostatecznie szedł dalej. W końcu zawsze można było wrócić w to miejsce po zakończeniu prac związanych z poszukiwaniem dyń. Widział, jak Carly rusza przodem i dopada do dwóch kolejnych okazów, ale zamiast stać nad nią w oczekiwaniu, aż będzie gotowa, odszedł odrobinę w bok, aby sięgnąć po kolejne, nieco mniejsze, ale wyglądające na dojrzałe. - Ciekawe czy dziadkowie znów będą chcieli się przebierać na Halloween. Moglibyśmy w sumie wpaść do nich, jeśli nie masz jeszcze planów… - dodał, spoglądając na chwilę z uwagą na siostrę, nim podniósł się, lewitując przed sobą zebrane dynie, aby nie nosić ich w rękach.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Dynie: 3 K6:1 (do tego E, czyli -2 od następnej kości) Pole: 6 Modyfikatory: - Punkty i oczka: 34 | 5
- Hm, dosłownie wszystko – powiedziała z niewinną miną, ale zaraz uśmiechnęła się w sposób sugerujący, że miała na myśli coś zdecydowanie nieczystego i w ogóle się tym nie przejmowała. Nie byli dziećmi, rozmawiali już kiedyś na temat tego, że mogliby całować tego samego chłopaka, a poza tym była pewna, że jej brat doskonale wiedział, jakie było z niej ziółko. I wcale się tym nie przejmowała, domyślając się również, że Jamie słyszał już to i owo od ich taty. Nie miała z tym jednak żadnego problemu, bo sama to sprowokowała, na dokładkę doskonale się bawiąc, nie uważając tego za coś złego. Wręcz przeciwnie, co było co najmniej komiczne.
- Oh, Merlinie, zdaje się, że ktoś tutaj ma syndrom odrzucenia albo amnezję! Zapomniałeś, że Brandon z wielką przyjemnością przekazała ci tę odznakę? – zapytała, jakby była przerażona tą myślą, jakby spodziewała, że Jamie naprawdę zapomniał o większości rzeczy, co oczywiście było wierutną bzdurą i doskonale zdawali sobie z tego oboje sprawę. Tak samo, jak z tego, że to szukanie dyń nie było zbyt poważne, a lekcja u Gwen z pewnością będzie całkowicie szalona, bo dokładnie taka była Gwen, nigdy nie robiła niczego na serio, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła Carly. Zerknęła na brata przez ramię, jedynie po to, żeby za chwilę zatrzymać się, kiedy prawie weszła w szpiczaka, jaki okazał się niesamowicie słodki i nawet nie próbował jej zjeść na miejscu, pozbawiając ją przy okazji życia. Zapatrzyła się na niego, więc dopiero po chwili wydała z siebie krótkie hmmm?
- Nie mam żadnych planów. Na razie. Więc lepiej szybko je zaklep, bo nie wiem, jak długo potrwa ten stan – stwierdziła zaczepnie, jakby miała przed sobą niesamowicie wiele spraw do załatwienia, a jej kalendarz pękał nieustannie w szwach.