Sala ta jest bardzo nasłoneczniona, a z jej okien widać obszerny dziedziniec. Pełno tu klatek, w których czasami pojawiają się kociaki do ćwiczeń, jedna szafa jest pełna kufrów, a omnikulary ułożone na regale mają tendencję do uciekania, bowiem te egzemplarze mają albo królicze łapy, uszy lub ogony.
Wjechałem do klasy zaledwie kilka sekund przed czasem co doprowadziło do tego, że wszystkie ciekawsze miejsca były zajęte, więc zasiadłem sam z tyłu sali rozglądając się po sali. Chciałam tutaj być dokładnie tak samo jak pragnąłem wymywać dupska wszystkim hipogryfom z Zakazanego Lasu. Jasne, Bergmann nie był wprawdzie chujem jak Craine, ale brakowało mu czegoś co miał Dear, a fakt, że wcześniej uczył mnie w Trausnitz wcale nie ułatwiał sprawy. Mimo że nie byłem fanem tego przedmiotu to lekcje z Dearem jakoś mnie przyciągały, a tutaj pojawiałem się tylko po to by pod koniec roku dostać upragnioną parafkę na świadectwie ukończenia studiów i móc rozpocząć upragnioną karierę. Pewnie normalnie miałbym wszystko w głębokim poważaniu, ale z racji tego, że siedziałem sam to nie miałem specjalnie wyboru i postanowiłem przynajmniej spróbować skupić się na lekcji, a czekając na to aż nauczyciel w końcu zacznie mówić przejrzałem nawet moje transmutacyjne bazgroły z zeszłego roku - wiele z nich nie wyciągnąłem, ale zawsze coś. Musiałem chociaż trochę poudawać, że mi zależy dlatego wpatrywałem się w profesora i zmusiłem się do maksymalnego skupienia - może nie nie przepadałem za przedmiotem, ale starałem się zrobić dobrą minę do złej gry.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 0,5 - bo Bergmann jednak nie jest Crainem XD KONCENTRACJA: 4 TALENT: 1 CAŁOŚĆ: 7,5
Po ostatnich wydarzeniach związanych z transmutacją, gdzie Ezra i Blaith dali upust swoim emocjom, postanowiła przyjść sama. Nie chciała się z nikim kłócić czy zwracać uwagi, więc tak było bezpieczniej dla jej nerwów i całego otoczenia. Niezależnie czy zajęcia prowadził Daniel Bergmann, czy Craine, zawsze cieszyła się z nich tak samo i w ten sam sposób była podekscytowana możliwością zdobycia nowej wiedzy ze swojej ulubionej dziedziny magicznej, nad którą przecież ciężko pracowała przez całe wakacje. Wstała przed czasem, a poranna toaleta zajęła jej wyjątkowo mało czasu. Przywdziała mundurek, narzucając do białej koszuli i plisowanej, pokrytej kratą spódnicy czarny sweter, założyła pod szyję krawat. Dawno go nie nosiła, stawiając zwykle na wstążkę. Zarzuciła plecak na ramiona, rozczesała włosy — zostawiając je wyjątkowo rozpuszczone, pozwalając im tkwić w chaosie i kołysać się leniwie na plecach, po czym opuściła dormitorium, następnie pokój wspólny i lochy, kierując się prosto w stronę schodów. Nuciła pod nosem, trzymając dłonie luźno wzdłuż ciała, tkwiąc gdzieś we własnych myślach. Było wyjątkowo pusto na korytarzach, które wybrała, aby dojść do klasy, gdzie odbyć się miały zajęcia. Wiedziała, że do Craine'a nie będzie zbyt dużo chętnych na zajęcia. Starszy Pan skutecznie zniechęcał do siebie uczniów, wierząc w metody i taktyki nauczania sprzed pięćdziesięciu lat. Rudej był jednak niestraszny. Weszła do klasy przed czasem, rozglądając się i kiwając głową zebranym w niej uczniom — a zwłaszcza Isabelle i Nicolasowi, którym posłała szeroki uśmiech. Zajęła jednak miejsce sama, w drugiej ławce. Położyła na jej krańcu różdżkę, wyjęła atrament, pergaminy oraz pióro, otwierając ostatecznie podręcznik i wracając do lektury związanej z rozszerzonym zakresem transmutacji, który zaczęła poprzedniego wieczora. Czytała tomisko drugi raz, teraz tylko powtarzając i przyswajając zdobyte wcześniej informacje. Nie była pewna, czego spodziewać się na pierwszych zajęciach profesora, który widocznie w końcu wrócił z urlopu. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho, dostrzegając kątem oka siedzącego na krańcu drewnianego blatu robaczka. Zmarszczyła brwi i nos, a gdy uświadomiła sobie, że był to egzemplarz poszukiwany przez nauczyciela ONMS, uśmiechnęła się i wolnymi ruchami sięgnęła do tkwiącego na krześle obok plecaka. Odkąd zadał taką pracę domową, nosiła przy sobie słoik z małymi dziurkami, który był idealny do transportu tego typu stworzonek. Złapała robaczka bez problemu, korzystając z dobrego celu i refleksu, nie robiąc mu przy tym krzywdy. Znalezisko wsunęła do plecaka, zostawiając otwartą klapę — tam będzie spokojniejszy, będzie miał ciszej i ciemniej. Była też pewna, że trzymanie go na biurku nie będzie podobało się profesorowi. Wróciła zaraz do książki, czekając na rozpoczęcie zajęć.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Ambitnym planem Mefisto było nieznaczne podciągnięcie się z transmutacji. Nie to, żeby zależało mu w szczególności na tym przedmiocie - prawdę mówiąc, do jego ulubionych się z pewnością nie zaliczał. Chodziło raczej o to, żeby nie zawalić ostatniego (drugiego ostatniego) roku i może zaczerpnąć z niego nieco więcej. Z transmutacji zawsze był raczej przeciętny, kierując się bardziej w stronę słabego; aż szkoda. Asmoday Nox zawsze powtarzał, że jak coś robić, to jak najlepiej... tymczasem jego syn lubował się w zaklęciach zwykłych, ofensywnych, defensywnych, nawet leczniczych - zaś przy transmutacyjnych kręcił nosem. Wniosek był prosty: wystarczyło pochodzić na jakieś zajęcia względnie regularnie, żeby nie spaść w swoich niewielkich umiejętnościach i może nawet odrobinę je podszlifować. Czy Craine mógłby jakoś mocno zaleźć ludziom za skórę na pierwszych zajęciach? Z racji tego, że Slytherin już teraz błąkał się na szarym końcu punktacji domów, Mefistofeles zdecydował się nie dolewać oliwy do ognia. Zrezygnował z długiej szaty, ale miał koszulę i kamizelkę, na których "dumnie" prezentował się ślizgoński wąż. Nawet krawat zawiązał pod szyją, w drodze do sali naprzemiennie luzując i podciągając jakiś tysiąc razy. - Hej, Ness - zagadnął miękko, przysiadając się do rudowłosej. Nie chciał @Nessa M. Lanceley przeszkadzać; to był jej ulubiony przedmiot. Z drugiej strony, siedząc obok mógł liczyć na to, że nic go nie rozproszy i będzie zmuszony do uważania, słuchania nauczyciela i takie tam. Nie zagadywał, tylko uśmiechnął się lekko i wciągnął nogi na krzesło, siadając po turecku.
Kolejna lekcja z transmutacji, jeden z przedmiotów który Chris lubił najbardziej. Te lekcje poniekąd poprawiały mu także humor, więc dzisiaj nic nie mogło mu zepsuć dobrego nastroju. Wszedł do klasy powoli, nim cokolwiek zrobił rozejrzał się po znanych mu w większości twarzach. Dojrzał Isabelle siedzącą z przodu, a także Nicolasa w oddali. Uśmiechnął się do niego krótko i podszedł do dziewczyny mówiąc. - Gotowa do zdobycia paru punktów dla domu? - Posłał jej szeroki uśmiech i nim odpowiedziała zajął miejsce tuż za nią rozkładając się wygodnie na swoim miejscu. Na tych zajęciach zdecydowanie wolał siedzieć bardziej z przodu, raczej wszystko powinno pójść po jego myśli. Przynajmniej tak mu się wydawało. Ziewnął cicho i wyciągnął swój podręczny notatnik, zaczął przeglądać informacje z ostatnich lekcji. Ciekawe co ten staruch przygotował tym razem, coraz ciężej go rozgryźć mam takie wrażenie. - Pomyślał Christopher podpierając się łokciem o swoją ławkę. Mniej więcej coś pamiętał, ale z tym nauczycielem bywało różnie. Jak to się mówi, lepiej być gotowym na najgorsze.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Uczniów zbierało się coraz więcej przez co Isabelle poczuła lekkie zdenerwowanie. Nie chciała wypaść źle, a tym bardziej najgorzej na tych zajęciach. Lubiła transmutacja przez co nie mogła przeżyć ostatnich zajęć. A dokładnie wykładu. Gdyby nie zakłócenia magii z pewnością poszło by jej lepiej i na pewno miała by notatki odnośnie... Nawet nie pamiętała z czego były te zajęcia. Zrezygnowana odpuściła. Nie chciała aby zaczęła ją boleć głowa. Chciała być w pełni gotowa do tych zajęć. Pojawienie się Chrisa poprawiło jej nastrój. Od razu poczuła przypływ energi. Pozytywnej energi. Wcześniejsze obawy i zmartwienia ulotniły się z jej głowy. Odwzajemniła uśmiech i odwróciła się do niego na krześle. - Lepiej niż na ostatni wykład. - położyła łokcie na stole opierając o dłonie głowę delikatnie przekrecając ją na bok. - Nie było cię na festiwalu. Miałam nadzieję, że zabierzesz się z nami. - w jej głosie dało się wyczuć nutę rozczarowania. Naprawdę chciała aby Chris poszedł z nimi tyle, że nie mogła go nigdzie znaleźć. Jakby zapadł się pod ziemię.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Miał wrażenie, że w ostatnich dniach wszystko kręciło się wokół transmutacji - zdecydowanie zbyt często trafiał do tej klasy i zbyt często miał nieprzyjemność widywać się z nauczycielami tego przedmiotu. Cóż, z jednym szczególnie. Ezra powoli zaczynał mieć dosyć Bergmanna (nawet przez wakacje nie udało się od niego uciec zbyt daleko...) i być może dlatego niemal z ulgą powitał pierwsze zajęcia starego Craine'a. Nie było tajemnicą, że Clarke nie miał do Pattona nawet cienia sympatii, ale przynajmniej była to jakaś odmiana. Zresztą, nie mieli jeszcze w tym miesiącu porządnej porcji jadu, nienawiści i mieszania z błotem mogącego komuś zepsuć resztę tygodnia - jeszcze im skrzydła zbyt wielkie urosną. Był zdania, że w tej sytuacji każda dawka szczęścia/pradawnej magii/jakiejś formy efektu placebo może okazać się przydatna, toteż na jego nadgarstku znalazła się indiańska plecionka kupiona na festiwalu. (W kieszeni natomiast druga, ponieważ przypadkiem się ze sobą splątały, a Clarke musiał już wychodzić, by na pewno zdążyć) Element rzucał się w oczy choćby w kontraście do stonowanej i prostej szaty - powoli zaczynało robić się zimno i Ezra specjalnie nie oponował pełnemu mundurkowi. Zresztą, nie wypadało przyjść do Craine'a nie będąc pod krawatem. Ezra pominął jednak odznakę, obawiając się, że mogłaby stanowić punkt wyjściowy do uszczypliwości profesora. Tak przygotowany mógł pojawiać się na transmutacji. Omiótł spojrzeniem klasę. Czyż nie najciemniej jest pod latarnią? Zamiast kryć się po kątach, Ezra usiadł w pierwszej ławce, tuż przed @Mefistofeles E. A. Nox (po drodze lekko pociągając go za włosy w ramach zaczepki) aby zaraz swobodnie móc się obrócić do @Nessa M. Lanceley. - Tym razem będę grzeczny, Loch Ness, słowo krukona - zwrócił się do niej, przez wydęcie warg okazując swój żal i skruchę za poprzedni wykład. - Zresztą, nie chcę do tego wracać. Za to mam coś dla ciebie. - Przegrzebał szybko kieszenie, by wyciągnąć z niej bransoletkę z ayuahascą, podobną w wykonaniu, ale w zupełnie innej kolorystyce niż ta ezrowa. Zaraz przeniósł wzrok na Noxa, marszcząc brwi. - Dla ciebie nie mam prezentu, nie spodziewałem się - rzucił usprawiedliwiająco, zaraz dodając - Chyba że chcesz kwiatka. Potem możesz dać swojemu kochasiowi Mrugnął do niego żartobliwie, przypominając sobie, że miał nie przeszkadzać. Grzecznie więc zaraz obrócił się w odpowiednią stronę i czekał na rozpoczęcie się zajęć terroru.
Nikt nie byłby szczęśliwy, wracając z urlopu do bandy niededukowanej młodzieży, której w dzisiejszych czasach wszyscy pobłażali. A osobą najbardziej niezadowoloną był Patton Craine idący z miną męczennika korytarzem, prosto do swojej klasy. Na starej twarzy widoczna była opalenizna, która uwydatniała wszystkie zmarszczki i niedoskonałości skóry nauczyciela. Jak zawsze pozostawał nienagannie czysty i schludny — biała koszula wystawała spod beżowej marynarki, do której dopasowane miał spodnie oraz buty. Siwe, dłuższe włosy tkwiły zaczesane do tyłu, natomiast na nosie widniały całkiem nowe okulary w szarych oprawkach. Trzymał w dłoni teczkę, wyginając usta w krzywym grymasie, zdając sobie pytania, co rusz: jak i dlaczego? Nie był pewien, w jakim stopniu ruszyli z materiałem od początku roku szkolnego, bo pomimo zapewnień płynących z pokoju nauczycielskiego nie całkiem dowierzał. Wszedł do klasy, rozejrzał się dookoła i westchnął ciężko, jakby był tu za karę, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do biurka, położył na nim torbę i oparł się rękoma o blat, przyglądając się frekwencji. Tak jak sądził, większość uczniów miała jeszcze wakacje w głowie! Uśmiechnął się paskudnie pod nosem, zaraz jednak chrząkając. - Witam was w nowym roku szkolnym. -zaczął chłodno, przesuwając spojrzeniem po twarzy każdego z uczniów. Sięgnął dłonią do bocznej kieszonki skórzanej walizki, wyciągając z niej różdżkę i podwijając rękawy marynarki. - Zanim przejdziemy do tematu dzisiejszej lekcji! Wyjmijcie pergaminy, na ławce zostają tylko pióra. Sprawdźmy, ile wam zostało w tych głowach! Jestem przekonany, że żadne z was nawet nie zajrzało do podręczników przez wakacje! Pytania pojawią się na tablicy. Zakończył, odwracając się i za pomocą swojego magicznego kija, przygotował tablicę oraz zapisał na niej proste pytania, na które udzielić mieli odpowiedzi. - Macie dwadzieścia, a nie, piętnaście minut. Do dzieła. To podstawowa wiedza, mam nadzieję, że nie sprawi wam problemów.
Pytania:
1. Z jakiego języka , jak brzmi w tym języku i co oznacza słowo Transmutacja? 2. Które prawo transmutacji uważasz za najważniejsze i dlaczego? 3. Opisz swoje ulubione zaklęcie transmutacyjne i uzasadnij, dlaczego akurat te jest najbardziej użyteczne? 4. Opisz zaklęcie pomniejszające i powiększające - wszystko co o nim wiesz, do czego może być stosowane. 5. Opisz trzy podstawowe chwyty różdżki. 6. Wymień zakazane zaklęcia z dziedziny transmutacji i opisz ich działanie, uzasadnij, dlaczego są tak niebezpieczne.
Mechanika: - Każdy rzuca dwiema kostkami - wynik pokazuje, ile punktów możecie sobie rozdać na odpowiedzi. - Każde z pytań jest warte 2 punkty. Czyli rzucając np. 7 - odpowiadasz bezbłędnie na 3 z nich, natomiast na jedno połowicznie. - Za najciekawsze odpowiedzi może dostaniecie bonus w postaci punktów dla domu! - Nawet uzyskując słabą ocenę - nie wylatujesz z lekcji, jest was mało. - Za każde 12 Punktów w kuferku możliwy jest przerzut jednej z kostek! - Osoby mające 20 punktów i więcej mogą uznać, że napisały wejściówkę bezbłędnie i nie muszą rzucać, dostają W. - Możecie sobie zaniżać, jeśli takie macie życzenie. - Za każde 8 punktów z transmutacji możecie doliczyć sobie punkt do wyniku. - Odpowiedzi dajcie proszę w spoiler! Ocena w punktach: 12-11 Wybitny (+15 Punktów dla domu) 10-9 Powyżej Oczekiwań (+10 Punktów dla domu) 8-7 Zadowalający (+5 punktów dla domu) 6-5 Nędzny 4-3 Okropny 2 - Troll Bardzo was przepraszam za opóźnienie! Termin: 20/10/2018 do północy. Post pojawi się w niedzielę w godzinach wieczornych/popołudniowych.
Frekwencja nie była wysoka. Co w sumie nie powodowało w przypadku Rieux żadnych odmiennych reakcji. Ta sama mina, ten sam wzrok skupiony tylko i wyłącznie na myślach, jakby była nieobecna i w ogóle nie wliczała się w stan klasy. Być może właśnie to powodowało u niej wzrost skupienia, kiedy to żuła ostrożnie listek, a raczej starała się nie doprowadzić do jego utraty, kiedy to wstawała każdego dnia i każdego ranka wypowiadała odpowiednie inkantacje? Zdawała się być cieniem, nieobecnym, aczkolwiek odprawiającym odpowiednią w swym przekonaniu egzystencję. Jej los - tak samo, osuwający się ostrożnie w zagmatwane dno okryte nieznaną substancją, kiedy to wszedł Craine do sali, najwidoczniej również korzystający z uroków wakacji. Nie zmienia to faktu, że jej wypoczynek, no cóż, był zgoła inny. Dobrze jest wiedzieć, że wszyscy inni świetnie się bawili, kiedy musiała skorzystać z pomocy szpitalnej w celu powrotu do zdrowia. Nie zmienia to wartości jednej rzeczy - Rieux skutecznie stawała się z każdym dniem o wiele bardziej obyta z wiedzą, tudzież również zaczęła brnąć w inne dziedziny, być może do niej niezbyt pasujące, aczkolwiek przydatne. Oby się one przydały w późniejszym życiu; o ile transmutacja zdawała się być postawiona przede wszystkim na zmysł wyobraźni, o tyle znajdowała się także jej mniej przyjemna strona - samo kucie teorii. Zaklęcia owszem, były fajne, co nie zmienia faktu, że do prawidłowego zastosowania potrzebowały odpowiedniego poziomu wiedzy. I być może nie można było jej porównać z tą znajdującą się pod kopułą czaszki nauczyciela, co nie zmienia faktu, że zdawała się mieć o wiele większe pojęcie od rówieśników. Chociaż wcale nie wiązała przyszłości z tym przedmiotem. Porządnie ubrany, dbający o swój nienaganny wygląd, jak zwykle profesor transmutacji ukrywał swoją drugą, bardziej nieprzyjemną osobowość, jakoby wcześniej Patton należał do Ślizgonów. A może nie? Cholera by to wiedział, patrząc na jego już postarzające się lico, niemniej jednak możliwe, że za jakiś czas zostanie zastąpiony przez Bergmanna, o ile nie pójdzie wcześniej na należytą już emeryturę. Po części go rozumiała, po części nie chciała go zrozumieć. Tyle z ich wzajemnej relacji, graniu w kotka i myszkę, Winter doskonale rozpoznawała osoby o cechach socjopaty - niemniej jednak nie mówiła mu tego w twarz. Równie dobrze mogła się mylić, skoro nie była zbyt dobra z pojmowania ludzkich emocji, a przede wszystkim mowa ciała wydawała się być dla niej kompletnie obca. Być może jej spostrzeżenia były trafne, a być może po prostu znajdowała się w katuszy błędu, co nie zmienia faktu, że kiedy wszyscy przyszli do sali, drzwi się zamknęły, a nauczyciel rozpoczął swoją wymowę... Kolejna kartkówka. Ja pierdolę - chciałaby powiedzieć. Ile razy to będą sprawdzali poziom wiedzy przez tak prostą rzecz. Beznamiętnie wyciągnęła kawałek pergaminu, pióro, którym zaś zamoczyła atrament znajdujący się w specjalnym, przeznaczonym do tego pojemniczku. Prawie wręcz czarne włosy upadły na dół, kiedy to dziewczyna przechylała się delikatnie nad pisanym przez siebie materiałem; Patton chyba sobie żartował z aż tak prostymi dla niej pytaniami.
Pytań nie piszę, bo mi się nie chce .
Kuferek: 32
Ostatnio zmieniony przez Winter Rieux dnia Pon Paź 15 2018, 23:06, w całości zmieniany 1 raz
A oto i przyszedł Czarny Pan dwudziestego pierwszego wieku. I do czego nas doprowadziła ta cała równość?. Wystarczyło kilkadziesiąt lat i za prześladowanie uczniów można zarabiać pieniądze. Jak widać wakacje bardzo dobrze służyły Pattonowi, chociaż siwizna z roku na rok była coraz większa. Może to właśnie znak, że pora już na emeryturę. Nie myślałeś może o tym drogi profesorze? Westchnąłem cicho pod nosem, przekładając głowę z ręki na rękę. Leniwym spojrzeniem śledziłem ruch staruszka. Nie wiem dlaczego, ale skrycie wierzyłem na jakiś niesamowity przebłysk słońca w tej klasie. Na jakieś łał ze strony Pattona. Radosny uśmiech, albo pogodne przywitanie. Trochę złudna nadzieja, ale może przed wejściem powiedział sobie “nowy rok, nowy ja”. No cóż, niestety nie. To wciąż ten sam Patton. Do jednego jednak trochę się mylił. Też jestem w lekkim szoku, ale ostatnio miałem potrzebę by zajrzeć do kilku książek o transmutacji. Niestety wyszło mi kilka braków, które potrzebowałem pilnie załatać. To dobrze, bo przynajmniej była jakaś szansa, że nie zacznę roku od fatalnych wyników. Leniwie wyjąłem jakiś kawałek papieru i stare postrzępione pióro. Na całe szczęście jeszcze jakoś się trzymało. Zdziwiłem się, kiedy zacząłem czytać kolejne pytania z tablicy. Jego pojebało? Nie do końca rozumiałem jak Patton zamierzał to oceniać, kiedy odpowiedzi musiały być bardzo subiektywne.
Spoiler:
1.
Jak większość stary nazw, słowo transmutacja pochodzi z łaciny i w dużym uproszczeniu oznacza dosłownie to, co przez nie rozumiemy, czyli zmianę, przemianę czy też przeistoczenie ze stanu A w stan B. Oryginalnie transmutatio to zlepek dwóch słów z czego mutatio to zmiana.
2.
Żadne, albo wszystkie. Gdyby istniało jakieś najważniejsze prawo, to już dawno zostałoby wyodrębnione przez ekspertów. Istnieje prawdopodobieństwo, że takie prawo nie zostało jeszcze odkryte, ale w obecnej sytuacji, nie możemy wyodrębnić najistotniejszej zasady. Wszystkie są równie ważne i niezbędne w transmutacji.
3.
Alveo - bardzo ciężko jest wybrać jedno zaklęcie. Transmutacja jest bardzo przydatną dziedziną, mającą zastosowanie na każdym kroku w życiu codzienny, Alveo nie nazwałbym swoim ulubionym zaklęciem, a najbardziej uniwersalny.
6.
Medusa - Wydaje mi się, że zaklęcie zdolne do zabicia człowieka nie bez powodu zostało uznane za niebezpieczne. Mówiąc najprościej jak się da, to polega na zmianie człowieka w kamień. Membra Famulum - zaklęcie polega na stworzeniu protezy, nad którą pełną władzę ma twórca i nie mam pojęcia dlaczego zostało nazwane zakazanym. Uważam, że to zaklęcie mogłoby mocno pomóc ludziom z ubytkami na zdrowiu.
Słysząc otwieranie drzwi od razu się odwróciła. Z wyglądu i postury mężczyzny wywnioskowała, że był nauczycielem. Sama nigdy, z własnej, nieprzymuszonej woli, nie podeszła by do niego. Wyglądał na nieprzyjemnego gościa. Wręcz ponurego. Aż przeszedł ją dreszcz po plecach. Spojrzała do tyłu na Chrisa wzdychając ciężko. Ju wiedziała, że zajęcia te nie będą najprzyjemniejsze. I się nie pomyliła. Profesor uznał, że najlepszym sposobem na sprawdzenie ich wiedzy będzie zrobienie kartkówki. Kolejna lekcja i kolejna kartkówka. Szkoła ta chyba uwielbiał tą formę sprawdzania wiedzy. Z grymasem sprzatnęła wszystko z ławki i zostawiła jedynie pergamin z piórem. Pytania były... Proste. Lecz zamiast zacząć od pierwszego pytania postanowiła odpowiadać na nie losowo. Najpierw szóste. Później trzecie. Następnie drugie. Gdy przyszła kolej na pytanie piąte okazało się, że nie zostało za wiele czasu bo tylko minuta. Spanikowana zaczęła mazgrać po pergaminie. Po niekad się jej udało. Odpowiedziała na połowę tego pytania. Pytanie numer jeden i cztery.... No cóż. Na nie nie zdążyła odpowiedzieć. Zmarkoniała odłożyła pióro. Wiedziała, że dała ciała. Stać było ją na znacznie więcej.
Spoiler:
1. Z jakiego języka , jak brzmi w tym języku i co oznacza słowo Transmutacja?
2. Które prawo transmutacji uważasz za najważniejsze i dlaczego? I Prawo Gampa: "Przetransmutować można każde ciało stałe, ciecz i gaz znajdujące się w przestrzeni." Zdaniem Pana Gampa wszystko na świecie znajdujące sie w przestrzeni kosmicznej można poddać przemianie transmutacyjnej. Czyli I prawo Gampa jest w pewien sposób podobne do II prawa Cristoffa
3. Opisz swoje ulubione zaklęcie transmutacyjne i uzasadnij, dlaczego akurat te jest najbardziej użyteczne? Aqua vini. Jest to najbardziej przydatne zaklecie z dziedziny transmutacji. Przyciecie na którym zabraknie wina nie jest już tak fajne. To zaklęcie zapobiegnie każdej klęsce towarzyskiej. Może wino nie jest wysokich lotów ale jest.
4. Opisz zaklęcie pomniejszające i powiększające - wszystko co o nim wiesz, do czego może być stosowane.
5. Opisz trzy podstawowe chwyty różdżki. swobodnie na zewnętrznej stronie dłoni. Przy tym chwycie łatwiej jest wcelować różdżką. Niestety przy tym sposobie różdżkę łatwiej stracić. Różdżkę trzymamy w ręce zaciśniętej mocno w pięść. Zaklęcie rzucone w ten sposób ma większą moc i jest małe prawdopodobieństwo jej utraty.
6. Wymień zakazane zaklęcia z dziedziny transmutacji i opisz ich działanie, uzasadnij, dlaczego są tak niebezpieczne. zaklecie Mesusa. Właśnie tak wyobrażam sobie zaklecie rzucane na niewiernych mężów. Powoduje ono krótkotrwałą przemianę w kamienny posąg. Wszystko co zostanie usunięte kamiennemu posagowi traci osoba po doczynieniu zaklęcia. Membra Famulum. Tego zaklęcia może użyć niewierny mąż po styczności z wyżej opisanym zaklecie. Powoduje ono stworzenie magicznej, srebrnej, lśniącej prostezy - w pełni sprawnej i, powiedzmy, że pod całkowitą kontrolą jej posiadacza. W rzeczywistości prawdziwą władzę nad tym ma osoba rzucając zaklecie. Może zmusić proteze Dow wielu rzeczy.
- Zobaczymy co przygotuje Patton, może i mi się poszczęści bo powtórzyłem sobie materiał. - Puścił jej oczko, nim zauważył zjawił się i nauczyciel. No cóż, trzeba było powoli kończyć rozmowę więc dodał krótko. - Byłem w Hogs, następnym razem gdzieś wyskoczymy. - Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na starszego mężczyznę. Zauważył także gest który wykonała dziewczyna przed nim, widać że ślizgonka nie lubiła tego gościa. Wcale jej się nie dziwił po tym jak usłyszał wzmiankę o kartkówce. Przeciągnął się leniwie i złapał za pergamin, oraz pióro które stało przed nim. Spojrzał na pytania które zostały zapisane na tablicy i przepisał je, oraz od razu pod każdym pytaniem po prostu wpisywał odpowiedź. Co ciekawe, ta kartkówka poszła mu niesamowicie dobrze. Sam był zaskoczony że znał odpowiedzi na tyle pytań. Początkowo wydawało mu się to trudne, jednak z każdym kolejnym po prostu usta wykrzywiały się w szeroki uśmiech. Odłożył po dziesięciu minutach pióro, zadowolony patrzył jak niektórzy skończyli, a niektórzy jeszcze piszą. Ułożył dłonie na brzuchu czekając na końcowe odłożenie piór. Poukładał sobie jeszcze w głowie pytania z tablicy i spojrzał na Isabelle która skończyła równo z czasem, był ciekawy jak dobrze poszła jej ta kartkówka.
Stwierdziłem że jako mam 12 punktów nie będę pisał odpowiedzi bo jestem nieco leniwy i mam mało czasu. Ale przynajmniej jest jakiś odpis <3
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Nikt interesujący nie przekroczył progu sali, a jeżeli już to zrobił, natychmiast dobrał się w parę z kimś innym. Wymieniali ciche (lub mniej) uwagi, a ja jedynie wpatrywałem się w tablicę, czując się niezwykle samotny. Brakowało mi chwil, w których ja i Melody nieustannie wpadaliśmy na siebie na różnorakich zajęciach. Chichotaliśmy i szeptaliśmy za plecami Craine'a, wysadzaliśmy kociołki i pomimo, że byliśmy na lekcji, potrafiliśmy nie tylko czerpać wiedzę, ale i dobrze się bawić. Mój ostatni list, jaki posłałem jej w nadziei, że jego adresatka da jakikolwiek znak życia, jeszcze nie doczekał się odpowiedzi. Nie napawało mnie to optymizmem, a puste miejsce obok mnie jedynie potęgowało poczucie odrzucenia. Nawet nie miałem nic przeciwko kolejnej kartkówce. Po prostu zacząłem pisać. Szybko i bez zbędnych udziwnień, natychmiast zapełniając pergamin szeregiem schludnych liter - odpowiedzi, więcej niż wystarczających na porządny wybitny.
Westchnęła cicho, przerzucając stronę podręcznika. Znów czas płynął zbyt wolny albo to ona przyszła zbyt wcześnie i nawet ulubiony podręcznik nie był w stanie jej zabawić na tyle, aby się na nim skupiła. Stukała paznokciami o stronę, wpatrując się nieco tempo w litery, które układały się w tak doskonale znaną Nessie treść. Znała materiały z transmutacji niemalże na pamięć, czytając je w każdej wolnej chwili. Głos przyjaciela sprawił, że odwróciła głowę w jego stronę i posłała mu krótkie, chociaż łagodne spojrzenie brązowych oczu. Zawsze ją rozczulał, gdy mówił do niej w ten sposób i sprawiał, że miała ochotę najzwyczajniej na świecie go przytulić. Miał jednak szczęście, że postanowił dostosować się do szkolnego regulaminu i nawet ubrał krawat. Pozycja Slythernu na tablicy domów niewątpliwie sprawiała, że dziewczyna była nerwowa i czepiała się swoich węży trochę bardziej, niż zwykle. Kiwnęła głową z uznaniem, uśmiechając się z zadowoleniem wymalowanym na buzi. Miał zdecydowanie mniejsze szanse, że Craine się do niego przyczepi. - Cześć słońce. Twoje towarzystwo zawsze mnie cieszy. - odparła cicho, szturchając go zaczepnie łokciem i puszczając mu oczko. Wiedziała, że Nox był na tyle inteligentną bestią, żeby na transmutacji jej nie podpadać, bo mogło to być okropne w skutkach. Nadal jednak było jej głupio w stosunku do Ezry i Fire, którzy jednak odrobinkę przesadzali z molestowaniem siebie wzajemnie i jej przy okazji. Do tego wszystkiego sypiała coraz gorzej, a kawy wlewała w siebie coraz więcej. Mogło być gorzej? Niczym wilk z lasu, pojawił się i Clarke. Gdy zajął miejsce przed nimi i obrócił się przodem do nich, powitała go łagodnym uśmiechem. - Wierzę Ci Orzełku. Możliwe, że trochę przesadziłam.. Jednak wy też. Masz rację, nie wracajmy do tego. Za bardzo Cię lubię. - odparła cicho, nachylając się nieco w jego stronę i tym samym wsuwając na krześle tak, że swobodnie opierała się rękoma o blat biurka. Przyglądała mu się badawczo, marszcząc nieco czoło i nos, nie mając pojęcia, co takiego krukon mógł dla niej mieć. Zamrugała zdziwiona, wędrując spojrzeniem od bransoletki aż do twarzy chłopaka i tak w kółko. - Ez, ale ja nie mam dziś urodzin.. Naprawdę nie musiałeś, teraz mi głupio. Ile Ci za nią oddać? Jest śliczna! Dodała, zaciskając przedmiot w dłoni i skupiając na nim spojrzenie. Na bladych licach pojawił się cień rumieńca. Było widać, że dziewczyna znacznie lepiej radziła sobie z dawaniem prezentów, niż z ich przyjmowaniem. Wysunęła dłoń w stronę Mefisto, pokazując mu biżuterię, już chciała coś powiedzieć, dodatkowo skomentować wzmiankę o kochasiu i kwiatku, gdy do sali wszedł nauczyciel. Zamilkła, siadając prosto. Schowała dłonie pod blat, zawiązując na nadgarstku prezent i jednocześnie wlepiając wzrok w staruszka, który jak zwykle, na zachwyconego nie wyglądał. Posłusznie wyjęła pergamin oraz pióro, prychając cicho na pytania, które zaczął wypisywać na tablicy. Dlaczego wracał do tak podstawowych informacji? Przecież w ich wieku i z ich doświadczeniem, każdy uczeń w szkole powinien dostać Wybitny, przynajmniej zdaniem rudej. Szybko naskrobała odpowiedzi, a następnie zwinęła pergamin i odsunęła na krawędź ławki, odkładając pióro. Oparła się wygodnie, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce pod biustem, w oczekiwaniu na resztę klasy. Zerkała w stronę swojego partnera z ławki, jakby upewniając się, jak mu idzie.
Kuferek: 72
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Przekreślenie relacji z Ezrą na podstawie jednego głupiego zachowania na jeszcze głupszej lekcji było oczywistą niemożliwością, ale Krukonowi i tak kamień spadł z serca na wieść, że Nessa nie chowała nawet kruszyny urazy. Wiedział, jak poważnie podchodziła do nauki... Sam Ezra już zdążył zapomnieć, że i Ness nie zachowała się idealnie. O wiele bardziej zainteresowany był jej reakcją na drobny podarek; tak zabawnie marszczyła czoło, brwi i nos, że jego gardło opuścił cichy śmiech. - Nie musiałem wydać paru galeonów, żeby uszczęśliwić koleżankę? Nie, masz rację. Chciałem. Więc nie opowiadaj głupot o jakimś oddawaniu. Możesz zrobić za mnie jakąś pracę domową na następny raz - zażartował, bębniąc opuszkami palców z lekkim zniecierpliwieniem. Przyjście Craine'a było zatem wybawieniem od jakiejkolwiek dyskusji. Ezra cierpiał na to samo schorzenie, co Nessa; dawać lubił, ale znacznie gorzej szło mu przyjmowanie. Początkowo nie był przekonany do kartkówki - Craine znany był z czerpania przyjemności z wystawiania słabych ocen, zatem zależnie od humoru wejściówka mogła być ekstremalnie trudna lub do zrobienia z wysiłkiem. Całe szczęście, że pytania pisane przez nauczyciela w części odnosiły się do własnych doświadczeń, zatem Clarke nie miał żadnego problemu z wyborem zaklęć lub podkoloryzowaniu tego, co akurat przychodziło mu do głowy. W takich pytaniach nie było przecież złych odpowiedzi. Zresztą, transmutacja nie była może jego ukochanym przedmiotem, ale jednocześnie nie należała do grupy tych, które sprawiały mu problem, więc dosyć szybko i bez większych problemów zapełnił atramentem swój pergamin.
Przyglądał się w milczeniu młodzieży piszącej kartkówkę, przechadzając się między ławkami i pilnując, czy nikt przypadkiem nie ściąga w taki, czy inny sposób. Staruszek był przewrażliwiony, a do tego poirytowany koniecznością powrotu do zajęć, końcem urlopu. Stawał przy poszczególnych osobach, zerkając w ich pergaminy i uśmiechając się pod nosem, lub wręcz przeciwinie — ozdabiając twarz kpiącym grymasem. Często zastanawiał się skąd u młodych czarodziejów taka niechęć do nauki w dzisiejszych czasach. Zerknął na zegarek, chrząkając i tym samym sygnalizując, że nastąpił koniec czasu. - Odłóżcie pióra, zbieram pergaminy. Mam nadzieję, że każdy się podpisał. - zaczął, wyjmując różdżkę i zgrabnym ruchem, szybkim zaklęciem przywołał do siebie rulony pergaminu, zabierając je następnie na biurko, gdzie je zostawił. Podszedł do tablicy, wyczyścił ją i zaczął przechadzać się wzdłuż, rozpoczynając dzisiejsze zajęcia. - Skoro wasze umysłu się już obudziły — teoretycznie, przejdźmy do dzisiejszych zajęć. Chciałbym, żebyście opanowali lub przećwiczyli, jeśli ktoś potrafi, zaklęcie Enutitatum. Jak wiecie, transmutacja jest złożonym procesem, na którego sukces składa się wiele elementów — nie ma jednak czarów legalnych, których skutków nie można odwrócić. Głównym celem wspominanego przeze mnie zaklęcia jest odwrócenie działania transmutacji, czyli przywrócenie pierwotnej formy przedmiotom wcześniej zmienionym. Wpływ na nie ma moc czarodzieja i to ona określa, jak duże jest pole i zasięg działania. - przerwał, łapiąc oddech. Zatrzymał się przy biurku, wyjmując z szuflady srebrny kielich i kładąc przed sobą tak, aby wszyscy widzieli. - Najpierw poćwiczcie ruch nadgarstka i inkantacje, pamiętajcie, żeby zastosować odpowiedni chwyt różdżki i mówić wyraźnie. Enutitatum! Z różdżki wydobyło się światło, które w tym przypadku skupione było na kielichu i zaraz zmieniło jego formę. Najpierw naczynie dostało ptasich nóżek, a następnie otrzymało skrzydła i porosło piórami, ostatecznie przyjmując ptasią formę. Zwierzę wyglądało na zdezorientowane, nerwowo rozglądało się dookoła. Craine pokazał jeszcze raz na sucho odpowiedni ruch, po czym wskazał rękoma, aby zabrali się za ćwiczenia. Wsunął różdżkę do kieszeni i skrzyżował ręce na torsie, przechadzając się po klasie. - Przygotowałem wam dziś nietypową dla moich zajęć formę ćwiczeń. W tej sali znajduje się kilka przedmiotów, które musicie odnaleźć za pomocą Enutitatum i pomóc im odzyskać dawną formę. Wiele z nich to bezwartościowe szpargały, jednak kilka jest naprawdę wartościowych i jeśli dopisze wam szczęście, możecie je zatrzymać. Bierzcie się do pracy, zostało trzydzieści minut lekcji. Dobrze je wykorzystajcie. I nie zdemolujcie przy okazji całej klasy, bo będziecie ją sprzątać. Ja w tym czasie sprawdzę wasze kartkówkii. Odwrócił się i skierował kroki do biurka, siadając za nim i biorąc się do pracy. Nie chciał mieć dodatkowych zajęć poza zamkiem, a że frekwencja była okrojona — nie musiał aż tak pilnować niesfornych uczniów.
Mechanika: - Rzucacie jedną kostką. - Zakłócenia magiczne są wliczone, nie musicie osobno na nie rzucać. - Przerzut jest możliwy! Każdy za 12 punktów transmutacji w kuferku - liczy się ostatnia kostka, nie można sobie wybrać.
Kostki:
1. Wybrałeś tylną część klasy, skupiając się na oknach i parapetach z doniczkami. Zaklęcie udaje Ci się bezbłędnie i okazuje się, że wazon na jednym z parapetów — wcale nim nie był! Twoim oczom ukazuje się Wykres Gwiazd (+1 Astronomii)! Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie! Otrzymujesz też 5 punktów dla domu za szybkie utrwalenie czaru!
2. Byłeś chyba zbyt rozproszony rozmową ze znajomymi i za nic nie mogłeś się skupić! Widocznie to nie był Twój dzień, a kolejna próba rzucenia zaklęcia zakończyła się fiaskiem — a do tego wszystkiego, Craine wszystko widział! Wysłuchałeś komentarzy na temat spotkań towarzyskich i tego, że jego zajęcia wcale nie były obowiązkowe.. Ups, tracisz 10 punktów dla domu! Następnym razem pójdzie lepiej!
3. Podszedłeś do regału stojącego w kącie i przyglądałeś mu się badawczo — tam na pewno musiał być skarb! Zadowolony z siebie przeszedłeś do wypowiadania inkantacji i rzucania zaklęcia, jednak pomimo dumy na twarzy — wcale Ci nie wyszło! Dopiero któraś próba z kolei przyniosła zamierzony efekt i jedna z książek zamieniła się w starą, zakurzoną figurkę. Tym razem instynkt poszukiwacza Cię zawiódł, a Ty nie znalazłeś niczego wartościowego, jednak w końcu udało Ci się opanować zaklęcie!
4. Zabrałeś się za czarowanie i po kilku minutach dostrzegłeś niewielki przedmiot pod ławką, która stała nieopodal. Może jednak los się do Ciebie uśmiechnął? Znalazłeś tam niewielką sakiewkę, w której schowane było 20 Galeonów! Opanowałeś zaklęcie, a do tego wszystkiego nieco się wzbogaciłeś! Upomnij się o nagrodę w odpowiednim temacie!
5. Biło od Ciebie pewnością siebie! Machałeś różdżką na prawo i lewo, wypowiadając zaklęcie i jednocześnie zastanawiając się , na jaki skarb trafisz.. Przecież to takie łatwe! Przechodziłeś właśnie wzdłuż ściany, gdy okazało się, że jedna z wiszących tam doniczek w rzeczywistości nią nie była. Poczułeś coś śmierdzącego i mokrego na głowie — okazało się, że padłeś ofiarą łajnobomby! Smród rozniósł się po klasie, straciłeś 5 punktów domu i do tego wszystkiego przykry zapach będzie się za Tobą unosił jeszcze w następnym wątku! Musisz też zostać po lekcji i sprzątnąć klasę.
6. Postanowiłeś szukać w najbliższym otoczeniu, więc zaraz rzuciłeś zaklęcie, nie wstając nawet z krzesła. Rozległ się huk, a do tego poczułeś ból tyłka po uderzeniu w posadzkę — Twoje siedzisko się rozwaliło przez zakłócenia i teraz cała klasa na Ciebie patrzyła! Szybko zebrałeś się i naprawiłeś krzesło, uzyskując tym samym 1 Punkt z Zaklęć do swojego kuferka i unikając gniewu profesora, który machnął na Ciebie ręką. Upomnij się o nagrodę w odpowiednim temacie!
Kostki losu: - Nie ma możliwości przerzutu. - Zgadzasz się na nie dobrowolnie, nie są obowiązkowe! - Nagrody/Kary przyznam po lekcji, razem z pozostałymi punktami.
Kostki:
1,3,4 Nie jesteś na lekcji uważny, masz problem ze skupieniem i w jakiś sposób Craine'a irytujesz. Nauczyciel zawołał Cię do biurka. Zadaje Ci kilka pytać dotyczących kartkówki, które miały dodatkowo sprawdzić Twoją wiedzę, a Tobie odpowiedź idzie naprawdę średnio.. Tracisz 10 Punktów domu! 2,6 Jesteś przykładny, udzielasz się i dopytujesz po znalezieniu przedmiotu o właściwości zaklęcia i możliwości jego zastosowania na ludziach. Nawet Patton docenia Twoje zainteresowanie, prosi jednak, abyś znów zaczarował i odczarował tkwiące na jego biurku pióro. Udaje Ci się bezbłędnie i to za pierwszym razem! Otrzymujesz 10 punktów domu! 5 Lekcja przebiega dla Ciebie spokojnie, nauczyciel nie zwraca na Ciebie uwagi, a Ty możesz w pełni skupić się na zajęciach, które idą Ci całkiem sprawnie. Do Twojego kuferka trafia 1 punkt Transmutacji, bo zdążyłeś przeczytać w międzyczasie dodatkowy rozdział podręcznika, mówiący o zaklęciach zakazanych!
Milczała, sprawdzając raz jeszcze swoją pracę. Nie dostrzegła większych pomyłek, upewniła się też, że praca jest podpisana. Westchnęła cicho, przecierając oczy i stukając paznokciami w drewniany blat ławki, podniosła spojrzenie na nauczyciela. Czas minął szybciej, niż sądziła, bo zaraz przywołał do siebie pracę i odniósł je na biurko, demonstrując swoją miną brak humoru i chęci przebywania w szkole. Na swój sposób było to dla niego tak charakterystyczne, że Nessa uśmiechnęła się pod nosem. Rozpakowała rzeczy znów na ławkę, zastanawiając się, jaki temat wybrał na dziś. Gdy przedstawił zaklęcie, uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła podręcznik na odpowiedniej stronie, doskonale wiedząc, gdzie szukać. Złapała różdżkę, robiąc na sucho ćwiczenia i kątem oka wciąż obserwując profesora, aby przypadkiem nie pracować zbyt indywidualnie, żeby się nie czepiał. Prawda była jednak taka, że miała opanowane to zaklęcie w pewien sposób — jako fanka transmutacji, czego największym dowodem był tkwiący w ustach liść, przerabiała program kilkukrotnie, nawet we wakacje. Odkąd tylko poznała sekret młodego Deara wiele lat temu, uderzyło jej do głowy zostanie animagiem i zainspirowało ją to do działania. Liam nawet nie wiedział, ale nakierował jej umysł i zainteresowania na dziedzinę magii, której w obecnej chwili nauka była formą relaksu ślizgonki. Była jej pasją. Przesunęła liść na drugą stronę ust, skupiając się na ćwiczeniach na sucho. Musiała przyznać, że forma zajęć wybrana przez Crainea nie była dla niego typowa. Uniosła brew, przekręcając głowę w bok i odprowadziła go wzrokiem do biurka, za którym usiadł, aby sprawdzić kartkówki. Rozejrzała się następnie po klasie, brązowymi ślepiami lustrując twarze podekscytowanych znajomych. Szukanie skarbów było dobrym sposobem na przekonanie ich do nauki. Sama jednak założyła nogę na nogę i uśmiechnęła się pod nosem, skupiając się na otoczeniu najbliższym. Zabrała się za czarowanie, jednak zakłócenia zrobiły sobie i zaklęcie sprawiło, że zachwiała się na krześle, a potem zleciała w dół, zamykając jedynie oczy. No może i cichutko piszcząc. Zamrugała kilkakrotnie zdziwiona, czując na sobie spojrzenie całego świata, na czele z nauczycielem. Szybko wstała, poprawiając spódniczkę i chrząkając, uniosła różdżkę i skierowała ją na krzesło, używając "Reparo". Na szczęście tym razem magia nie była kapryśna i mebel wrócił do pierwotnego kształtu, na co staruszek machnął ręką i prychnął pod nosem. Resztę lekcji spędziła w milczeniu, wzdychając cicho i praktykując zaklęcie. Odczarowała kilka książek czy figurek, jednak żadnego skarbu nie znalazła.
Enutitatum, zaklęcie które powinno powinno mu wyjść. Sam nie wiedział w sumie jak się za to zabrać, może po prostu wystarczyło wstać i się gdzieś ruszyć? Pierw zastosował prostą formę, przećwiczył ruch nadgarstka bez wypowiadania zaklęcia. Chyba mu wyszło całkiem nieźle bo nie widział na twarzy starucha żadnego grymasu gdy spoglądał w jego kierunku. - Lecę na tył klasy, może tam uda mi się coś znaleźć. Zobaczymy komu pójdzie lepiej? - Uśmiechnął się do @Isabelle L. Cortez, po czym wstał ze swojego miejsca i ruszył na tylną część klasy jako pierwszy. Pierwszą rzecz jaką dostrzegł to był wazon, prosty i dobrze stojący wazon. Nic konkretnego, jednak nie pasował mu w tym miejscu. Przeczucie, albo coś w tym stylu? Wycelował różdżką w stronę wazonu, poruszył nadgarstkiem i wypowiedział pewnie Enutitatum. Naczynie nagle zmieniło się w Wykres Gwiazd, zerknął tylko w stronę Pattona który najwidoczniej zauważył duży entuzjazm u Chrisa, przytaknął głową i zawołał studenta do siebie. Ciężko było go nie zauważyć, bo ten krzyknął zadowolony. Chyba to sprawiło że staruszek postanowił go jeszcze dodatkowo przepytać, zbyt dobrze mu chyba szło bo zadał mu dodatkowe pytania z kartkówki którą napisał bezbłędnie. - Ten.. nie znam odpowiedzi na to pytania, powtórzyłem sobie materiał z kilku lekcji. Nie możemy pójść na ugodę skoro tak dobrze mi dzisiaj poszło z innymi czynnościami? - Zapytał ściskając w dłoni swój wykres gwiazd.
Kostka: 1 Kostka Los: 3
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Skupienie na zajęciach nie przychodziło mi trudno. O dziwo, gdyż Craine wydawał się o wiele bardziej ludzki niż zazwyczaj. Dziwne to trochę, zważywszy na to, że musiał wrócić do pracy z racji zakończonego wypoczynku, lecz absolutnie nie zamierzałem mu o tym napominać. Po prostu śledziłem tok zajęć i w odpowiednim momencie udałem się na tył klasy, aby poszukać tam czegoś, co mógłbym odczarować. Zaklęcie padało kolejno na kilka doniczek, aż trafiło wreszcie na zakamuflowany wazon, przysłonięty kurtyną z liści paproci wiszącej powyżej. Porcelana stopniowo zaczynała się przekształcać, aż wreszcie zmieniła się w kartę, jaką niezwykle dobrze kojarzyłem z zajęć z astronomii. Wykres gwiazd! Naprawdę mogłem zabrać go ze sobą? Czy było coś dziwnego w moim powątpiewaniu? Stary zgred, Patton Craine, najzłośliwszy z nauczycieli, nagle pozwalał nam na wyniesienie czegoś z jego klasy? Węszyłem pułapkę, ale skrzętnie upchnąłem swój wykres w torbie. A potem, jakby zapominając o instynkcie samozachowawczym, postanowiłem przetestować cierpliwość tego nowego Craine'a. Zacząłem wypytywać go o szczegóły dotyczące zaklęcia tak zawzięcie, że wreszcie poprosił mnie o ponowne zademonstrowanie umiejętności. Odrobinę się zestresowałem, ale (na szczęście dla mojej godności) udało mi się nie dać plamy. Odczarowałem pióro bez najmniejszych problemów i nawet zarobiłem przy tym kilka punktów. To chyba był mój szczęśliwy dzień.
Zadanie: 3 -> 1 Zdarzenie: 2
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Zaśmiała się cicho na słowa chłopaka. Mały konkurs, zawody? Jak najbardziej. Kiwneła głową na znak, że zgadza się. Nie szła jednak na koniec sali. Niech Chris tam szuka. Ona wolała poszukać na przodzie. Przez ramię spojrzała na chłopaka. Chciała wiedzieć jak mu szło i szło mu całkiem nieźle. Z uśmiechem postanowiła przeszukać pułkę przy doniczkach. To był błąd. Nie dość że nic nie znalazła to jeszcze doniczka okazała się łajnobombą która to wylądowała na jej głowie. Gorzej być nie mogło. A nie! Jednak mogło. Bo za całe to zajście otrzymała minus pięć punktów dla swojego domu. Transmutacja jednak nie była jej szczęśliwym przedmiotem. Najpierw Bergmann teraz Patton. A przecież starała się. Zmarkotniała usiadła w ławce. Nie wiedziała do końca czy to przez smrud zwrócił na nią uwagę czy przez to, że usiadła i nic nie robiła. Najzwyczajniej w świecie nauczyciel zawołał ją do siebie. Przewracajac oczami podeszła do niego spodziewając się reprymendy czy w najgorszym wypadku szlabanu. Nie sądziła jednak, że będzie ją odpytywał z kartkówki którą mieli kilka minut wcześniej. Przelyjajac ślinę starała się odpowiedzieć chociaż na jedno z zadanych pytań. Niestety, miała pustkę w głowie. Crain'owi się to nie spodobało i jej dom stracił dodatkowe dziesięć punktów. Nie wierząc w to wszystko podeszła do dziwnie zadowolone Chrisa. Czyżby udało mu się coś znaleźć? - Nienawidzę Pattona, Bergamnna i ogólnie transmutacji. - Wszystko powiedziała przez zacisniete zęby zaciskajac ręce w pięści. - Nie dość, że spadło na moją głowę cuchnące paskudztwo to jeszcze straciliśmy przeze mnie piętnaście punktów domu. Gorzej już chyba być.... A nie, może! Mam zostać jeszcze po lekcjach i posprzątać. - Zamknęła oczy rozmasowując sobie skroń. Od tego wszystkiego zaczęła boleć ją głowa. Po otworzeniu oczu spojrzała na trzymany przez @Christopher McNerney... No właśnie, co? - Udało Ci się coś znaleźć? - Mówiąc to rozejrzała się. Widziała Nesse i przez chwilę chciała podejść do ich prefekt jednak zrezygnowała. Z pewnością dowie się wszystkiego w najbliższym czasie.
Chyba wolałem, kiedy Patton prowadził normalne zajęcia. Szukanie igły w stogu siana było bardzo męczące. Plątałem sobie po klasie i rzucałem zaklęcie na losowo wybrane przedmioty. Nie wiem czy byłem tak beznadziejny, czy po prostu miałem ogromnego pecha. Nawet nie wiem ile porażek poniosłem, ale w pewnym momencie znudziło mi się. Craine i tak oceniał kartkówki, więc mogłem nieco odpuścić. Zacząłem krzątać się pomiędzy ławkami, co niestety przykuło wzrok nauczyciela. Nie zorientowałem się, że obserwował mnie, kiedy niechlujnie machałem różdżką. Lekki dreszcz przeszył mnie, kiedy usłyszałem swoje nazwisko. O chuj złoty, czego on znowu chciał. O dziwo, do biurka Pattona podszedłem ze sporym entuzjazmem. Gdybym tylko miał pewność, że mnie nie wyrzuci z klasy, to może nawet rzuciłbym jakimś luźnym - co tam psorze. Na szczęście powstrzymałem się i schowałem język za wyszczerzonymi w uśmiech zębami. Oczywiście musiał się przyjebać do kartkówki. Przez moment chciałem nawet chwilę podyskutować, ale mijało się to chyba z celem. Co z tego, że oczekiwał subiektywnej opinii, przecież treść była inna… Ble ble ble… Cicho westchnąłem pod nosem i podszedłem do jakiejś starej książki. -Enutitatum. - cicho syknąłem, machając swoim odrobinę za długim, magicznym patykiem. Szczerze mówiąc, to zdziwiłem się, że zadziałało. Książka zmieniła się w jakąś figurkę. Ciekawe, że kurz nie zniknął. Wzruszyłem lekko ramionami i pomachałem porcelaną do Pattona. Patrz psorku, pracuje i udało mi się! No dobra to teraz wal się, bo nie masz się już do czego przyjebać.
Transmutacja - przedmiot wysokich lotów. I jeden z najtrudniejszych, który to z łatwością może się po prostu nie udać. Zważywszy także na obecne w szkole zakłócenia magiczne, proces ten nie należał do najłatwiejszych. Czarodziej musiał skupić się nie tylko na inkantacji oraz prawidłowym chwycie, ale także opierało się to głównie na jego chwiejności emocjonalnej oraz umiejętnościach. Im bardziej umysł był oczyszczony - tym lepiej wychodziło zaklęcie, które wywodzi się z zakresu właśnie tej dziedziny. Westchnąwszy ciężko, wsłuchała się w słowa Pattona, który zaprezentował przećwiczenie stosunkowo łatwego zaklęcia - przynajmniej dla niej, oczywiście. Z innymi mógł być o wiele większy problem, aczkolwiek nie zważała na to żadnej większej uwagi. Forma przetestowania uczniów do wypowiadania zaklęcia wydawała się być wyjątkowo zaskakująca - nie spodziewała się nawet, że Craine będzie chciał zwyczajnie wszystko poustawiać właśnie pod nich. Przecież są niewychowani, a przede wszystkim - niczego sobie warci. Słowa wieńczące zmusiły Winter do działania. Enutitatum. Skupienie, wola, zamysł, wszystko to było ze sobą połączone charakterystyczną nicią. Wyciszyła się, skupiła, a przede wszystkim skierowała myśli głównie na przywrócenie przedmiotom poprzedniego stanu. Ciche westchnięcie wydobyło się z jej ust, kiedy to skierowała chłodne spojrzenie tęczówek chroniących źrenice przed nadmiernym dostępem światła na podłogę. Skierowała dłoń w stronę nieznanej sakiewki, wzbogacając się tym samym o sumkę wynoszącą aż 20 galeonów. Szczęśliwy dzień? Najwidoczniej. Uśmiechnęła się wewnątrz siebie, by następnie dopytać się paru ciekawych rzeczy Craine'a dotyczących zastosowania zaklęcia, choć skoro znała je doskonale, chciała się upewnić co do jego pewnych ograniczeń. Ten zaś poprosił ją o zaczarowanie i odczarowanie pióra tkwiącego na jego biurku. Dziwna prośba, ale dziewczyna ją bez problemu spełniła - tym samym zdobywając dziesięć punktów dla domu.
Zerkał na zegarek, zniecierpliwiony dłużącą się lekcją. Wciąż nie przestawił się na tryb szkolny, a w głowie pełno było wakacyjnych wspomnień. Przechadzał się po sali, przyglądając się ich poczynaniom, odejmując i dodając punkty, krytykując lub bez słowa kiwając głową, co w wykonaniu Craine było swoistą pochwałą. Widział, że część uczniów radziła sobie naprawdę dobrze, a po kilku z nich nie spodziewał się porażek. Frekwencja może nie była duża, jednak obecne na lekcji dzieciaki tworzyły swoistą równowagę i mógł uznać, że było znośnie. Gdy zostało kilka minut do końca zajęć, wrócił do biurka i podniósł kartkówki, przesuwając pergaminy w dłoniach — Skoro już się oswoiliście z tym zaklęciem i poćwiczyliście, przedstawię wam wyniki. Przyznam szczerze, że sądziłam, że pójdzie wam gorzej.-zaczął z tym swoim kąśliwym tonem głosu, poprawiając następnie okulary tkwiące na nosie.- Rieux, Fairwyn, Clarke, Lanceley i McNerney — gratuluję, maksymalna liczba punktów, w związku z tym każde z was otrzymuje po 15 punktów dla domu. Widzę, że coś zostało w waszych głowach. Korolov i Cortez, zadowalający i po 5 punktów dla domu, na zachętę. Spotkamy się na następnych zajęciach. Nie zapomnijcie ćwiczyć zaklęcia! Ah i Panno Cortez, radzę dobrze tę salę sprzątnąć. Posłał w jej stronę krótkie, chłodne spojrzenie i pożegnał się z resztą klasy, zabierając rzeczy ze swojego biurka, a następnie pakując je do walizki. Podobnie jak ich kartkówki zresztą, które wcale do rąk właścicieli nie wróciły. Mężczyzna poprawił marynarkę i opuścił pomieszczenie, kierując się w stronę pokoju nauczycielskiego.
/zt dla wszystkich
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Ostatnio zaczął doceniać obecność zaklęć transmutacjnych w życiu. Stosował je nagminnie, a więc brak pełnej wiedzy zaczął mu doskwierać. Niestety podręczniki nie przedstawiały tej dziedziny w zbyt prostym języku, a skoro najlepiej jest się uczyć poprzez praktyczne zajęcia, postanowił odświętnie wpaść na zajęcia z transmutacji. Był pierwszą osobą w klasie, co mu absolutnie nie przeszkadzało. Nie ma nic gorszego niż tłum, donośny gwar i zbyt dużo ciał umieszczonych blisko siebie w ciasnym pomieszczeniu. Zajął ławkę najbliżej okna, które to też gestem różdżki otworzył. Westchnął ciężko, czując jak długo już milczy. Od wczoraj. Nie miał werwy do nawiązywania niepotrzebnych dialogów, a więc w milczeniu rozłożył się przy ławce w oczekiwaniu na rozpoczęcie lekcji. By zabić nudę przywołał do siebie podręcznik z tejże dziedziny i leniwie go wertował. Nie dotykał kartek, czyniła to magia płynąca z różdżki. Czytał, ale nie umiałby wprowadzić opisanych zaklęć w życie wychodząc z założenia, iż najlepiej od razu przystąpić do różdżkoczynów.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Czuł wzrastająca w nim irytację przez swoją bezsilność. Całą swoją uwagę zawsze poświęcał nauce eliksirów, lekce sobie ważąc inne lekcje i dopiero teraz dostrzegł jaki był głupi. Każdy z jego projektów stał w miejscu, bo nie potrafił wprowadzić w życie swoich pomysłów, a wszystko to przez braki w edukacji różnorakich zaklęć. Może i był do tyłu z materiałem, jednak nie zamierzał się poddawać i postanowił, że po prostu nadrobi swoje braki, nauczy się odpowiednich zaklęć i ruszy do przodu. Pierwszym krokiem w tym kierunku była lekcja transmutacji, której znajomość powinna rozwiązać przynajmniej jedno z jego kulinarnych problemów. Wszedł do sali, pierwszy raz w tym semestrze nie wbiegając do niej spóźnionym, po czym ze zdziwieniem odkrył, że widzi w niej jedynie Finna. Zmierzwił nerwowo włosy z tyłu głowy, nie do końca wiedząc co powinien zrobić. Wydawało mu się dziwnym, żeby w tej sytuacji się do niego nie dosiąść i nie zagadać, jednak czuł przed tym blokadę. Nie rozmawiali przez ostatnie dwa miesiące i fakt, że to Gard urwał ten kontakt, jednak Sky nie próbował w żaden sposób go przed tym powstrzymać, a przecież wydawało mu się, że dogadywali się co raz lepiej. Nie zamierzał zastanawiać się co do tego doprowadziło, zakładając, że mogła to być nawet jakaś głupia plotka o ich relacji (dzięki, reputacjo Skylera) i postanowił po prostu wykonać pierwszy krok, skoro była ku temu okazja. Przynajmniej nie będzie mógł zarzucić sobie, że nie spróbował chociaż zawalczyć o tę znajomość. Odchrząknął, po czym całkowicie naturalnie usiadł koło Puchona, witając się z nim krótko, jakby ostatnie dwa miesiące nie odbiegały od żadnej normy. - Jak tam Twoje wakacje? - zagadał, krzyżując ręce na piersi i wbijając zmęczony wzrok przed siebie, aby po chwili zwiesić głowę w dół. Proszę państwa, oto Skyler, mistrz niezręczności.
Stronica książki zatrzymała się w połowie, teraz w śmieszny sposób wisząc pionowo. A wszystko przez fakt, iż usłyszał znajomy głos. Wcześniej nie zwrócił uwagi, że ktokolwiek wszedł, zajęty próbą zrozumienia tekstu czytanego. Autor książki nie miał zbyt wielkiego talentu w przystępnym sposobie przedstawiania inkantacji i ruchu nadgarstka. Chodziło też o bardzo rozwiniętą wyobraźnię jak i zarazem solidne skupienie. Podniósł znad książki jasne oczy i obserwował w milczeniu zachowanie Skyler'a, z którym to nie rozmawiał dłuższy czas przez problemy z samym sobą. Skinął mu głową na powitanie, a pamiętał jak jeszcze w kwietniu zawsze podawał mu rękę. Ta powściągliwość się nasiliła, a Sky nie był temu absolutnie winien, nawet jeśli na jego temat chodziły ciekawe plotki. Machnął różdżką i książka delikatnie i cicho zamknęła się, a następnie grzecznie przesunęła w róg ławki. Odwrócił się połowa ciała w kierunku Puchona uznawszy, że prowadzenie dialogu dobrze mu zrobi przed jutrzejszym powrotem do pracy, gdzie rozmawia z klientami. - Bez szału. Byłem na Saharze z resztą Hogwartu. Anomalie, upał, tłok. Nic ciekawego. - wzruszył ramionami bagatelizując mocno szkolną wycieczkę. Cóż mógł poradzić, że całe dwa miesiące namiętnie ćwiczył rzucanie zaklęć ofensywnych zamiast na przykład wziąć udział w festiwalu pustynnym. Stracił umiejętność czerpania przyjemności z takich atrakcji. - Dalej pichcisz? - nie uśmiechał się, wyglądał całkowicie neutralnie, a jednak gdzieś w niebieskich oczach obudziło się małe zaciekawienie. Jest studentem, którego umiejętności gotowania leżą i kwiczą, a więc pytanie nie było rzucone ot tak. Miał w tym jakiś cel. Ileż można brać jedzenie od matki i jej skrzata? Zaś zamawiane było paskudne w jego mniemaniu.
Klasa wydawała jej się zbyt duża. Zbyt wiele miejsc siedzących sprawiło, że zatrzymała się w drzwiach, zastanawiając się nad tym gdzie usiąść. Choć sala jeszcze nie wypełniła się uczniami, znajdowało się w niej już dwóch puchonów. Skylera naturalnie, przez pełnioną przez niego funkcję, kojarzyła. Finna poznałą na ostatniej lekcji wróżbiarstwa. Powinna była, zwyczajowo, skierować swoje kroki daleko od tłumów, ale tym razem uznała, że trzymanie się blisko puchonów to najpewniejsze stanowisko do tego, aby nie zostać zaczepionym. Ich prefekt wydawał się mało konfliktowym człowiekiem, który posyłał tylko znaczące spojrzenia, ale sam się z nią nie witał. Ona była za młoda, żeby narzucać się swoją osobom starszym rocznikom. Finn zbyt zaangażowany w rozmowę ze Skyem, więc prawdopodobnie mogła przejść obok nich względnie niezauważona, nikomu nie wadząc. Tak też spróbowała zrobić. Niestety kiedy mijała ich ławkę, potknęła się o długie nogi szweda. Podskoczyła, mimo słabej koordynacji ruchowej, utrzymując się w pionie, łapiąc równowagę. Niestety zamiast tego książki porozsypywały jej się po posadzce. Schyliła się, od razu zbierając je z ziemi, choć zawahała się przed wzięciem jednej z nich, która wpadła pod stół chłopaków. Kucając, zawiesiła się. Tak po prostu. Wpatrując się w zastanowieniu w tomik. Może nie był jej wcale aż tak bardzo potrzebny?
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Kącik jego ust drgnął nieznacznie w skrywanym uśmiechu. "Anomalie, upał, tłok". W ustach Puchona wycieczka brzmiała jak szlaban, który szczęśliwym trafem ominął Skylera i dzięki temu poczuł mniejszy żal, że cała ta wyprawa go ominęła na rzecz pracy w piekarni. Jego wzrok prześlizgnął się po obojętnej twarzy Finna, jednak nie potrafił utrzymać go tam dłużej. Rozmowa z klientami była zupełnie czymś innym. Tam wszystkie pozytywne emocje wywleka się na zewnątrz, wyolbrzymiając je i wszystko robiąc "bardziej". Uśmiech jest większy, żarty są śmieszniejsze, produkty smaczniejsze. Jedna wielka gra pozorów. Tak samo było teraz tutaj, przynajmniej ze strony Skylera, ale obrócone o 160 stopni. Wszystko działo się w środku, atakując go ze zdwojoną mocą, na zewnątrz natomiast pozostawiając jedynie cień prawdziwych emocji. Nie czuł się swobodnie, chyba nawet czując się nieco zawiedzionym, że kolega nie zdradza żadnych oznak, że ich obecna sytuacja chociaż minimalnie wprawia go w zakłopotanie. Może oczekiwanie, że zacznie się tłumaczyć było zdecydowanie poza zasięgiem, jednak nie spodziewał się, że Gard tak swobodnie będzie udawał, że wcale nie nie wymienili ani słowa przez ostatnie dwa miesiące. - Zazwyczaj po nocach - przyznał się, marszcząc brwi na wspomnienie cyfry wskazanej na wadze. Jego zegar biologiczny był całkowicie przestawiony i powoli zaczynał odczuwać, że jego wspaniała przemiana materii powoli się buntuje. Wciąż jeszcze nieśmiało, ale to zawsze się tak zaczyna. Jeżeli nie zmieni stylu życia, to zanim się obejrzy, a w miejscu (i tak prawie niewidocznego) kaloryfera, wyskoczy mu bojler. - Niby ma być na drugi dzień, ale połowę podjadam w czasie robienia, a połowę tego co zostaje często podrzucam Dunbarowi. Człowieku, gdybyś Ty widział co on... - urwał gwałtownie, po części z huku rozsypywanych książek, a po części ze świadomości, że jako półczarodziej-półpasztecikdyniowy, nie ma prawa komentować diety Gryfona. Uniósł wzrok na uczennice, która pośpiesznie zbierała już dowody swojej "zbrodni". Niemal automatycznie schylił się po książkę, która wylądowała pod ich stołem i stuknął się głową w blat, gdy próbował się spod niego wydostać. Najwidoczniej niezręczność była cechą łączącą większość Puchonów. - Cześć, Caelest - przywitał się z nią, uśmiechając się lekko, nie będąc pewnym czy dobrze zapamiętał jej imię. Wyciągnął rękę z książką w jej kierunku, aby odebrała ją, gdy będzie jej najwygodniej. Szybko skojarzył ją z gangiem Swanseów, z resztą łatwo było ją zapamiętać, dzięki wyróżniającym się włosom, jednak wydawało mu się, że przywitanie nazwiskiem nie byłoby zbyt miłe. - Jak Twój dziennik? - zagadnął odruchowo, jako król smalltalku, przypominając sobie aferę z astronomii.