W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
P.S. Zabierz ze sobą Ruth Wittenberg
Minister magia, Nolan T. Kaene
pierwsza sala zaklęć
Autor
Wiadomość
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Zaklęcie za zaklęciem, kula przesuwała się coraz bardziej w ich stronę, co zdecydowanie odpowiadało Lou. Zaklęcia zawsze były jej konikiem, a także ulubionymi zajęciami i w Hogwarcie chciała dać z siebie wszystko. Tym bardziej, gdy zobaczyła profesora. Wiedziała, że musi się postarać, aby zostać zauważoną. No i nagle stało się. Najpierw usłyszała głos, tuż przy nich, ale wciąż przy innej grupie. Serce uderzyło mocniej w wyraźnym oczekiwaniu. Zerknęła kątem oka, dostrzegając, że profesor podchodzi teraz do nich. Wstrzymała na moment powietrze, nawet nie będąc tego w pełni świadoma, aż nie usłyszała swojego nazwiska. Tak! Spojrzenie błysnęło ekscytacją i gdyby mogła, podskoczyłaby. Zamiast tego uśmiechnęła się kącikiem, spoglądając lekko na profesora. Teraz miała przed sobą trudniejsze zadanie - nie obniżyć poziomu, nie pozwolić, żeby kula przeszła na stronę chłopaków, aby Voralberg mógł ją znów pochwalić. Żebym znowu usłyszała, jak wymawia moje nazwisko... - Depulso - rzuciła stanowczo, przeciągając piłkę do siebie. Miała większą motywację, zdecydowanie. Spojrzała w przelocie na Puchonkę, uśmiechając się do niej szerzej.
Olbrzymim plusem pracy z Lanceley była jej umiejętność otoczenia umysłu lotosami. Niezależnie od sytuacji, potrafiła zachować zimną krew i skupić się na wyzwaniu. Zostawiła gdzieś z tyłu więc wydarzenia z początku lekcji, chociaż nadal zamierzała dać wykład swoim współlokatorom i zabić Fillina poprzez uduszenie za lekkomyślność. Rudzielec drgnął lekko, przesuwając palcem po zdobionej rękojeści różdżki zdobionej srebrem z jaj żmijoptaków, przyglądając się twarzy Victorii. Wyglądała na bardzo przejętą, w oczach malowały się jej iskry rozczarowania. Była prefektem naczelnym, musiała więc opiekować się wszystkimi. Uśmiechnęła się do niej krótko, szukając jej spojrzenia. - Spróbuj się wyciszyć, magia reaguje na Twoje nerwy. - rzuciła w jej stronę tym swoim charakterystycznym tonem, na sucho machając różdżką i pokazując jej, że mogła zastosować innych chwyt, aby sprawdzić, czy będzie lepiej. Nawiązywała do przegrywania, chociaż krukonka dobrze sobie radziła i urok wyszedł jej śpiewająco. Przesunęła karmelowe ślepia na wielkoluda, który pomimo wzrostu i agresywnego rzutu z pięściami na Fillina, nie wyglądał wcale strasznie, gdy się uśmiechał. I ten język, którym się z Jessicą porozumiewał był tak ciekawie brzmiący, że aż przekręciła głowę w bok. Powędrowała z jego słowa w stronę Alexandra, przypominając sobie, jak komicznie musiała wyglądać podczas okazjonalnych rozmów z nauczycielem. Prychnęła rozbawiona, wzruszając ramionami. - Widocznie, gdy stałam w kolejce po wzrost, dali mi zbyt dużo ambicji po prostu. -odparła na jego słowa z cieniem uśmiechu na ustach, wykonując z pamięci ruch różdżką i rzucając niewerbalne "Depulso", sprawiła, że kula pomknęła w ich stronę. Na szczęście Nessa nie była tak pyszna, jak mądra, bo pewnie spadłaby ze szczytu swojego ega i skręciła kark. Skromność była jedną z cech, które bardziej u siebie ceniła od innych. - Dobry z nas duet! Spojrzała na Jessicę, która chyba nie miała dziś szczęścia przy zaklęciach, przyglądając się jej badawczym wzrokiem. Też wyglądała na zestresowaną, chociaż Nessa nie miała pojęcia dlaczego. - Hej, Jess? Jeśli chcesz, możemy poćwiczyć zaklęcia, gdy będziesz miała czas! Rzuciła luźno, proponując pomoc, jak to miała w zwyczaju. Cóż, może nie była ślizgonką, a Lance niby obiecała sobie, że trochę zwolni, ale nie mogła zostawić jakiegoś ucznia w potrzebie. Prefekt wchodził zbyt mocno w jej głowę, wyuczona obowiązków i opieki nad innymi, dawno straciła granicę. Lubiła swoją rolę, czuła się w niej pewnie. Całe szczęście, że robiła to z automatu.
Mówienie jej, żeby się uspokoiła, było teraz niczym płachta na byka. Victoria niestety była furiatką, jeśli można tak powiedzieć, ulegała emocjom, a teraz na dokładkę była w wieku, kiedy hormony szalały i uderzały jej nieprawdopodobnie do głowy. Mówiąc inaczej - gotowało jej się pod przykrywką tak mocno, że nie dało się tego w żaden sposób ukryć, miała wrażenie, że nie będzie w stanie zaczerpnąć tchu, a na uwagę Nessy posłała jej jedynie błyszczące spojrzenie. Nie wiedziała nawet, że w jej oczach zebrały się łzy, a gdyby ktoś ją zapytał - skąd się tam wzięły, pewnie zaczęłaby wściekle machać rękami albo zachowywać się w inny sposób. Czuła gniew wywołany zachowaniem Fillina i chętnie by mu przyłożyła, na dokładkę przegrywała w tej prostej zabawie, co ją frustrowało, bo należała do osób, które czując, że muszą wygrywać, inaczej zaś znajdują się na pozycji zwykłego gumochłona. Zbyt wiele emocji na raz prowadziło ją do stanu, w którym właśnie się znajdowała, ale w środku zajęć, w środku tego wszystkiego, nie mogła tak po prostu "wyciszyć emocji". I pewnie gdyby myślała spokojnie, jak miała to w zwyczaju, przytaknęłaby Nessie, ale obecnie była niczym dzikie zwierzę zatrzaśnięte w klatce. - Locomotor - wydusiła, czując, że zbiera jej się naprawdę na płacz i patrzyła, jak kula wściekle podskakuje, a później zmienia swój tor, by znowu płynąć ku niej. Oddychała szybko, jej pierś unosiła się gwałtownie, miała wrażenie, że cała drży i wkrótce spostrzegła, jak różdżka porusza się niespokojnie. Cofnęła się, oparła o ścianę i spróbowała zapanować nad tym, co się działo, ale równie dobrze mogłaby skakać na główkę do lodowatego jeziora.
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Nie ma chwili wytchnienia, hm? Ilość dziewczyn w stosunku do ilości chłopaków się nawet nie umywała, więc była w stanie to zrozumieć. Zerknęła na koleżanki z grupy unosząc brwi ku górze, po czym z nieznacznym uśmiechem.Obróciła między palcami różdżkę, wymierzyła patyczkiem w stronę kuli.Zaklęcie rzucone przez Mad pozostawiło jej duże pola do popisu, więc najzwyczajniej w świecie krzyknęła: - Locomotor!- zaklęcie udane.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie szło im to aż tak źle. Kula na nowo znalazła się po środku wyznaczonego pola, a zabawa niejako miała się rozpocząć od początku. Chociaż jak zwykle coś musiało pójść nie tak. Zaklęcie Mads zamiast przyciągnąć obiekt na ich stronę pchnęło go w kierunku przeciwnika. Strauss niemal od razu wycelowała różdżką w zawieszony przedmiot, starając się niejako zniwelować efekt porażki Gryfonki. Również użyła w tym celu Locomotor i całe szczęście udało jej się na nowo przesunąć kulę nieco bliżej środka. Wciąż znajdowały się na nieco stratnej pozycji, ale już nie było tak tragicznie. Chociaż kto wie co się stanie, gdy Nancy i Alise dobiorą się do zaklęć. Wtedy sytuacja może przybrać dla nich o wiele gorszy obrót i kto wie czy uda im się po dłuższej lub krótszej walce z tego wykaraskać.
Zdecydowanie jej ulżyło, kiedy zauważyła, że Krukonka wcale nie przejmuje się wynikiem rywalizacji. Dało jej to nieco więcej swobody i przestała się spinać. Kiedy zaklęcie Madeleine nieoczekiwanie przesunęło punktacje z powrotem na ich korzyść nie mogła się jednak nie uśmiechnąć. Nie zamierzała więcej próbować innych zaklęć, ale wróciła do tego, które udało jej się dobrze na początku. - Locomotor! - Rzuciła skupijąc całą swoja uwagę na kuli i udało się! Przedmiot przesunął się kawałek w ich stronę zwiększając jednocześnie przewagę nad przeciwną parą. Wystarczyło się rozluźnić i od razu widać efekty! Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem i czekała na dalszy rozwój wypadków. Zerkała też z zainteresowaniem jak idzie innym parom.
Miała wrażenie, że im dłużej i więcej zaklęć wymierzonych w zawieszoną w powietrzu kulę rzucała, tym gorzej jej szło. Może była to wina osłabionej koncentracji a może zwyczajnie przemęczenia, bo jednak kondycję miała słabą, nie dało się ukryć, że nawet rzucanie zaklęć męczyło. Wzięła kolejny głębokich wdech starając się skupić na odpowiednim ruchu nadgarstka oraz inkantacji, którą tym razem wypowiedziała bezbłędnie. - Locomotor - powiedziała raz jeszcze rzucając to samo zaklęcie, uśmiechnęła się szeroko widząc, jak kula rusza się, tak jak tego chciała.
Szło im naprawdę dobrze i jak widać, nie tylko oni sami to zauważyli. Lara poczuła się mile połechtana, kiedy profesor publicznie pochwalił ich zaangażowanie oraz rezultaty. Dobrze, może dzięki temu miała otrzymać niższą karę na koniec tych nieszczęsnych zajęć? Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała wymownie w kierunku Willa, jakby tym spojrzeniem chciała powiedzieć, że kurde, należy im się ta pochwała! Szybkie spojrzenie po reszcie sali przekonało ją, że chyba oni poczynili największe rezultaty przy przepychaniu tej nieszczęsnej kuli. Poczekała grzecznie na swoją kolej po czym ponownie wycelowała różdżką w swój obiekt. Rzuciła niewerbalne "Accio". Na jej twarzy pojawiła się delikatna konsternacja, która z każdą sekundą tylko się pogłębiała. -To się w ogóle ruszyło? - mruknęła pod nosem, bardziej sama do siebie, niż do swojego partnera. Dopiero po chwili dostrzegła, że owszem, kula przesunęła się w odpowiednim kierunku, tylko tak nieznacznie, że prawie, że niezauważalnie. Przeklęła cicho pod nosem. Miała nadzieję, że to nie koniec ich dzisiejszej dobrej passy.
Los chyba tego dnia postanowił wyjątkowo mocno uprzykrzyć jej życie. Nie dość, że Olivii, która była z nią w parze, czasem nie wychodziły zaklęcia, to samej Scarlett szło jeszcze gorzej. Jej zaklęcia albo działały średnio, albo wprost przeciwnie do tego, jak powinny. Nawet wtedy, gdy panowały zakłócenia magii, nie miała takiego pecha jak podczas tych zajęć. Jej negatywne nastawienie brało się stąd, że gdy ponownie przyszła jej kolej, zaklęcie Accio, które rzuciła, zadziałało na ich niekorzyść. Zmełła w ustach przekleństwo, które aż samo prosiło się o wypowiedzenie, i skrzywiła twarz w grymasie. - To chyba nie jest nasz dzień - mruknęła do Olivii, obracając w palcach różdżkę. Może to różdżka nie chciała z nią współpracować i pora wymienić ją na coś lepszego? TO przecież niemożliwe, żeby nagle zapomniała, jak poprawie rzucać zaklęcia...
Rzeczywiście, dobry był z nich duet, choć na pierwszy rzut oka chyba dość karykaturalny. W każdym razie pod względem wyglądu. Przyłapał się nawet na tym, że kilka razy nachylił się ku dołowi, by lepiej ją dosłyszeć, bo jej głos, choć donośny, tam wysoko w górze mieszał się z panującym w klasie harmidrem. Kiedy tyle osób na raz ćwiczyło zaklęcia i ekscytowało się rywalizacją, trudno było o ciszę i porządek. — To ja chyba po tatuaże — dodał z rozbawieniem, bo rzeczywiście, było to coś, czego miał na sobie dużo i wyróżniało go z tłumu bardziej niż inne cechy, nawet te charakterystyczne. Jessice nie poszło najlepiej i zmartwił się, widząc jak bardzo się tym przejmuje. Chciał nawet coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział co, nigdy nie był specjalnie dobry w pocieszaniu i jeszcze tylko dodatkowo zepsułby jej humor. Zresztą Nessa zaproponowała jej pomoc, więc to chyba miało wystarczyć? Oby. — Hej, wszystko w porządku? — zapytał Victorię, może niezbyt błyskotliwie, bo w porządku zdecydowanie nie było. Zerknął na Nessę, gdy Krukonka odeszła pod ścianę i rzucił naprędce niewerbalne „locomotor”, które wyszło naprawdę słabo, być może dlatego, że się rozproszył. — Sorrki — rzucił do swojej ślizgońskiej kompanki, po czym opuścił pole walki, podchodząc do Brandonówny. — Jak jesteś zła, to wyładuj się na kuli. Albo na mnie — uśmiechnął się do niej niepewnie. Kopniaki Boyda wciąż dawały o sobie znać kiedy wykonywał gwałtowny ruch, ale skoro już i tak był dzisiaj workiem treningowym... — Tylko ja nie wiem co na to nauczyciel powie, jak znowu ktoś się na jego zajęciach bić będzie. Pomieszał troszkę szyk zdania, ale, hej, intencje miał przecież dobre.
Widocznie wspaniale dobrały się z Brandon. Dosłownie skazane na porażkę - gdzie Smith, bez bicia, czuła się główną odpowiedzialną za nadchodzącą wielkimi krokami przegraną. Być może, gdyby dziewczyna miała choćby odrobinę lepsze mniemanie o sobie samej (i gdyby wyszło jej choć jedno zaklęcie!) to zwyczajnie wzruszyłaby ramionami i próbowała dalej. Ale skucha za skuchą, absolutnie nie działała motywująco, zwłaszcza na tą zahukaną Krukonkę. Na Merlina, gdyby chociaż nie spieprzyła tego tyle razy przy mniejszej widowni... Znajome - a nawet życzliwe jej! - twarze, zupełnie przestały dodawać jej otuchy, którą czuła na początku, kiedy zostali podzieleni na grupy. Słysząc propozycję świeżo poznanej Ślizgonki, oderwała szare, przejęte spojrzenie od kuli. Propozycja była naprawdę miła - jednocześnie jednak była też jak gwóźdź do trumny pewności siebie blondynki. Poczuła się jeszcze mniejsza niż zazwyczaj. - N-Nie chciałabym Tobie zabierać czasu - odpowiedziała grzecznie, uciekając wzrokiem gdzieś w bok i starając się, by głos jej się nie złamał. Różdżka zaczęła jej się plątać w rękach, jakby była wodą, a nie ciałem stałym o określonym kształcie. Zdecydowanie zaczęła się wyróżniać na tle swojej grupy. Swoją nieudolnością. I niechybnie, zauważył to profesor @Alexander D. Voralberg, podchodząc do Smith i korygując ułożenie jej różdżki w dłoni. Blondynka próbowała się zastosować do wskazówek nauczyciela, jednocześnie starając się nie zapaść pod ziemię. Długie palce miała jednak sztywne ze stresu, co nie ułatwiało jej odpowiednio delikatnego chwytu. - Accio!- proste zaklęcie, prosty ruch nadgarstkiem i... Kula ruszyła w przeciwnym do pożądanego kierunku. Ponownie. Może jednak zaszycie się w Pokoju Wspólnym z książkami na całą resztę jej edukacji wcale nie było takim złym pomysłem. Rodzice nigdy nie wymagali od niej cudów - właściwie to nawet nie wiedzieli na czym jej nauka polega. Smith bez słowa opuściła różdżkę ze zrezygnowaniem. ________________ Kostka: Nieudana 4 przerzucona na... nieudaną 4 :') Nessa & Lazar 65/35 Victoria & Jessica @Victoria Brandon@Lazar Grigoryev@Nessa M. Lanceley
Nie chciało mu się dyskutować nad poprawnością i siłą rzucanych zaklęć, więc nie komentował ich porażek i zwycięstw. Patrzył jak kula ucieka od nich, tylko po to, żeby przysunąć się bliżej w następnej chwili. Nie lubił lekcji, gdzie trzeba było rywalizować. Czuł wtedy na sobie zbyt wielką presję, szczególnie, kiedy walka nie była 1:1. Pamiętał swój pojedynek z Fire, miał wrażenie, że był wieki temu, a on sam był wtedy innym człowiekiem. Chętnie poczułby znowu tę adrenalinę związaną z unikami i całą tą walką. - Accio - wymamrotał, zaciskając swoją pięść na różdżce. Zapiekła go dłoń, którą poparzył sobie o dwoją pokrzywę tuż przed zajęciami. Nie rozumiał dlaczego dostała mu się taka drapieżna roślinka na to całe zadanie koła zielarzy. Wrócił myślami do zajęć. Może trzeba było zmienić taktykę? Trochę nudnawe było rzucanie ciągle praktycznie tych samych zaklęć, zaczynało już go nużyć. Wysilił się trochę bardziej, mocniej skoncentrował na piłce i chyba dało to pożądany efekt, bo piłka wręcz poszybowała w naszą stronę. Byli coraz bliżej zwyciestwa.
Kostki: 2 -> 1 wynik:Gabriel-Max:68:32 Melusine-Prudencia (to jest z uwzględnieniem tych kostek rzuconych, ale nie zagranych przez Melu)
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Rudzielec odwzajemnił spojrzenie Gryfonki, unosząc przy tym kąciki ust w pełnym zadowolenia uśmiechu. Oj, zdecydowanie im się należała. Wystarczył mu szybki rzut oka na resztę ćwiczących par, żeby zdał sobie sprawę, że radzili sobie z tym zadaniem chyba najlepiej – u niektórych, jak się zdawało, kula ledwie drgnęła z samego środka, a oni tymczasem prawie zdołali już ją przyciągnąć do siebie. Nie dało się ukryć, że odczuł z tego powodu swoistą satysfakcję. Nie skupiał się jednak długo na tym odczuciu, przenosząc swoją uwagę z powrotem na to co działo się na ich ‘planszy’. Larze poszło tym razem słabiej, ale dziewczyny też za bardzo się nie popisały, więc bilans ostatecznie wyszedł na ich korzyść. Niewiele wprawdzie, ale zawsze coś. — Ostatnia prosta i mamy to — rzucił cicho do Burke, żeby dziewczynę jeszcze bardziej zmotywować, bo byli już przecież tak blisko, kiedy zajmował jej miejsce. Willam skierował różdżkę na piłkę, a niewerbalne locomotor pomknęło w stronę kuli i ta przybliżyła się grzecznie ku nim. Zauważalnie, choć dużo słabiej niż poprzednim razem. Cmoknął z przekąsem. Oby faktycznie nie oznaczało, że fortuna nagle postanowiła przestać patrzeć na nich przychylnym okiem.
Ok, chyba wychodzi nam to dobrze, UWAGA spora roszada kostek.
Przeczytajcie dokładnie cały post!
WAŻNE: KOLEJKI SIĘ RESETUJĄ. STARTUJEMY NOWE. Jeśli ktoś z kolejki nie odpisuje po 24h - pomijamy i dodajemy 5 punktów drużynie przeciwnej.
Jeśli zaklęcie nie wyjdzie jest prawie pewne, że Alex się zainteresował, można ująć w poście. Osoba, której nie wyjdzie zaklęcie może jednorazowo zrobić przerzut, o ile zaznaczy że Voralberg jej w jakiś sposób pomógł. Koniecznie wtedy pingnąć. Nie dotyczy negatywnie-żółtej kostki (szczegóły poniżej)!
Podsumowanie
!!!Każda grupa ma zapisywać dokładnie wg poniższego wzoru (bez spoilera) i dokładnie para ma być po tej stronie po której jest!!!
Suma punktów obu par zawsze musi wynosić 90! Zwracajcie uwagę na swoje kostki i to którą osobą z pary jesteście.
Osoby pierwsze z pary nadal mogą robić przerzut co kolejkę! Ale liczy się ostatnia kostka, nie ma wyboru. *w przypadku negatywnej ostatniej kostki można uznać w poście, że Alex pomógł i zrobić jeszcze jeden, jednorazowy przerzut wg wytycznych pod moim postem fabularnym.
Jeśli ktoś się gdzieś walnął, to możecie zapisać to w swoim poście i skorygować (dodajcie wtedy obok literkę K), ale ja i tak liczę to od początku więc nawet nie musicie tego robić tylko kontynuujecie po prostu z błędem. Nie biję za to i nie ma to wpływu na jakieś punkty domów czy inne uwagi. Nie piszcie mi proszę na priv, że ktoś się pomylił, bo później szukam błędu, który nie istnieje i przeliczam kostki trzy razy dla pewności (: PS Jeśli ktoś nie odpisuje - dajcie znać mi na GG, ale jeśli nie odpisze po 24h, odejmujecie 5 pkt jej drużynie i piszecie dalej kolejkę.
Okej, delikatnie zmieniamy zasady: Kostki dla osoby z wyższymi punktami w parze: 1, 2, 3, 4, 5, 6. Kostki dla osoby z niższymi punktami w parze: 1, 2, 3, 4, 5, 6.
Kostki na biało nadal działają tak jak chcieliście (dodają waszej parze punkty), kostki na ten różowo-czerwono-niewiemjaki działają wbrew wam (odejmują waszej parze punkty). Uwaga, dodajemy kolor żółty! Dla osoby z wyższymi punktami w parze kostka żółta oznacza +10 punktów dla swojej pary. Np. zaklęcie udało się doskonale i włożono w nie więcej siły. Dla osoby z niższymi punktami w parze kostka żółta oznacza -10 punktów dla swojej pary. Np. kula wyleciała poza obręb pola i jest aut. Żółta kostka jest jednorazowa dla postaci!!! Jeśli postać trafi już tę kostkę, to później liczy normalnie punkty wg ilości oczek. To, że trafiliście jednak jedną żółtą kostke, nie oznacza, że nie możecie trafić drugiej. Obie jednorazowo zabierają/dodają 10 pkt.
Macie dowolną intepretację w tym dlaczego zaklęcie nie powiodło się: powiodło się za lekko/poleciało nie tak jak trzeba/przeciwnik okazał się lepszy. Niekoniecznie zaklęcie musiało się nie udać wcale.
Uwaga ważna informacja! Drużyna wygrywa dopiero jeżeli skończy się kolejka i wciąż będzie mieć 90 pkt! Czyli np. osoba A i B zrobiły tyle punktów, że jest dajmy na to -4 u przeciwników, ale osoby C i D dopiero piszą swoją kolejkę i wyrabiają łącznie 5 pkt więc wciąż mają ten jeden punkt. Więc jeśli przeciwnicy wejdą na punkty minusowe (zerowe) nie oznacza to wygranej! Kolejka musi się skończyć! Dopiero wtedy jest wygrana jeśli po skończonej kolejce przeciwnicy mają mniej niż 0. Zrozumiano? Wtedy mnie oznaczacie w poście.
daję czas do piątku 27.03.2020r. do godz. 20:00. Swobodnie wystarczy to na pięciolinijkowego posta na osobę, a patrząc na waszą aktywność to hoho.
Morgania królowa zaklęciowania, nawet z Aquamenti by dała radę w tej formie.
Była w ciężkim szoku, jak dobrze jej na tych zajęciach szło, bo przecież dotychczas jej współpraca z różdżką bardziej nadawała się na tytuł traumy życia, a u Voralberga nagle trzaskała wszystko jedno po drugim. Jasne, raz coś w zaklęciu się pomodziło, raz rzuciła nie to, co miała zamiar. Ale hej, całokształt rysował się wręcz tęczowo! Zerknęła niepewnie na świerkowy, poprawiany u Fairwynów magiczny kijek, po czym ponownie machnęła różdżką, stosując niewerbalne Accio. Kulą szarpnęło perfekcyjnie, niczego więcej nie potrzebowała. Ale chyba obydwoje Gryfonów musiało się bardziej postarać, by nakopać drugiej grupce.
Powoli zaczynało ją nużyć to przesuwanie kuli. Raz w jedną, raz w drugą i nic w zasadzie się nie działo. Zaczęła lekko odpływać myślami w stronę wolnego wieczoru zastanawiając się co też będzie robić. Może poczyta książkę pod ciepłym kocykiem? A może zdąży jeszcze wyjść na spacer? Wszystko zaczynało już się wydawać ciekawsze niż lekcja. Rozkojarzyła się na dłuższą chwilę i wróciła na ziemię dopiero kiedy zorientowała się, że czas na jej zaklęcie. Rzuciła po raz kolejny 'locomotor', ale tym razem czar nie przyniósł oczekiwanego efektu. Kula poruszyła się, ale w przeciwnym kierunku niż zamierzony. Brak skupienia pokazał swoje konsekwencje. Westchnęła z lekką irytacją i odsunęła się na bok, by zrobić miejsce następnej osobie. Wbiła wzrok za okno, bo naprawdę zaczynała tracić już zainteresowanie tym co się dzieje.
Szło nam naprawdę coraz lepiej. Choć widziałam, że niektóre grupy również fenomenalnie wykonywały swoje zadanie, to miałam wrażenie, że nam też nie idzie jakoś bardzo źle. Jako parze, oczywiście, bo co do grupy, no to ciężko powiedzieć. Może po prostu nie był to dobry dzień na zaklęcia? Miałam już po raz kolejny rzucić to samo zaklęcie, Accio, kiedy profesor Voralberg stanął za mną i poinstruował dokładnie, jaki ruch ręką wykonać przy jakiej postawie. Cóż, może i nie dało to wspaniałych efektów, ale na pewno po kilku następnych próbach będzie tylko lepiej. Powiedziałam do niego jeszcze ciche "dziękuję", z uśmiechem patrząc już na swoją partnerkę. Może jeszcze wygramy z chłopakami?
Nie było źle. Zaklęcia wychodziły poprawnie, tak jak chciała. Zawsze mogło być lepiej i tego chciała. Po pierwszej pochwale profesora czuła, że chce się bardziej postarać, aby znów wymówił jej nazwisko. Śmiesznie się tego słuchało z ust kogoś, kto nie wymawiał go z poprawnym akcentem, ale w ustach Voralberga... Skup się Moreau, upomniała samą siebie w myślach. Jednak jak miała to zrobić, gdy zaraz obok niej pojawił się ów profesor, pomagając Puchonce poprawnie rzucić zaklęcie. W tej chwili przeklinała w myślach fakt, że różdżka ją odpowiednio słuchała. -Locomotor - rzuciła stanowczo, a po chwili piłka znów przysunęła się bliżej dziewczyn. O tak, liczyła na to, że wygrają, co Cassia mogła dostrzec w jej zaciętym spojrzeniu, gdy uśmiechała się do niej w odpowiedzi. Oby tak dalej!
Szło im naprawdę miernie, żeby nie powiedzieć, że tragicznie. Z każdym kolejnym zaklęciem, które okazywało się nieskuteczne czuła, że cała pewność siebie, która miała na początku, gdzieś z niej ulatuje. Mimo to starała się robić dobrą minę do złej gry, dlatego uśmiechnęła się po raz kolejny, puściła oczko Williamowi, wyciągając przed siebie różdżkę. -Accio - powiedziała, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka,patrząc z niedowierzaniem, kiedy tym razem zaklęcie wyszło po raz kolejny i to z lepszym efektem niż poprzednio. Wciąż nie było to czego od siebie oczekiwała - a miała wysokie wymagania jeśli chodziło o tą lekcję - to jednak nie cofnęła się, wciąż walcząc i nie pozwalając, aby para przeciwna wygrała zbyt łatwo.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
W zasadzie jakby nie spojrzeć to dzisiaj zaklęcia szły jej wyjątkowo dobrze. Po raz kolejny zdecydowała się na użycie na kuli Carpe Retractum, aby przyciągnąć ją bliżej środka pola po uprzednim zakleciu Nancy, które jedynie oddaliło ją od celu. Chociaż wewnętrznie coś jej mówiło, że to właśnie Puchonka i Alise mają większe szanse na wygraną to chciała to wszystko jak najdłużej przeciągnąć zupełnie jakby to był mecz Quidditcha i chodziło o jak największą liczbę bramek przed finalnym złapaniem znicza. Zresztą po prostu większa satysfakcja wynikała z tego, że walczyło się do samego końca i tym niejako się utrudniało życie przeciwnikowi, prawda? Dlatego liczyła, że tym sposobem rozegrają jeszcze kilka rund.
Ewidentnie sobie dziś nie radził, niemalże każdy czar rzucając nie na tyle poprawnie, by przyciągnąć przedmiot. Lekcja zaczynała mu się dłużyć, każda minuta przypominała raczej godzinę, i nawet gniew zaczął powoli ustępować znużeniu. Zniechęcony dotychczasowymi porażkami, rzucił Locomotor, jednak zaklęcie padające z naprzeciwka okazało się - niespodzianka - silniejsze, zaś lewitująca kula pomknęła jeszcze dalej, w stronę dziewcząt z przeciwnej pary, co ostatecznie przekreśliło ich jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w tej konkurencji.
Lekcja trwałą w najlepsze, a klocek jak się nie poruszył specjalnie ze środka, tak się nie poruszył. Morris rozciągnął się lekko z zamiarem przypierniczenia konkretnie w tę rundę i puściwszy Filinowi oko wycelował różdżką po czym z perfekcyjnym wymachem florecisty (którym notabene był, o czym niewiele osób wiedziało) wykrzyknął z zapałem: - Accio! - ile tam Morgan zdążyła nadrobić punktów, to zaraz podpierniczył jej, bo ciężarek przeturlał się znów na ich połowę miarki, a Lyall zaczynał mieć tego dość. Uznał za to, że następnym razem, po prostu celowo będzie się starał dopchnąć ciężarek w stronę drużyny przeciwników, może jak się przyłożą we czwórkę to wygra ktokolwiek na wszystkich świętych... Nachylił się lekko do Ó Cealláchain'a i sprzedał mu swój durnowaty pomysł drobnego oszustwa, namawiając, by starał się tak "przypadkiem" rzucać zaklęcia, by... no cóż, przegrać. Czy godność ślizgona na to mu pozwoli? Kto wie.
Nasz klocek nie rusza się. Po prostu jest pierdolony wbity na swoje miejsce i pewnie tak naprawdę Alex rubasznie chichocze się z nas z tyłu, wcześniej dając nam jakieś zaczarowane ustrojstwo, które tak naprawdę nigdy nie miało działać. Mam teraz szczerą nadzieję, że za te swoje żarty z nas będzie potrzebował dwie laski zamiast jednej, i to nie takie seksi laski, tylko te drewniane; a nawet 3 drewniane mu już życzę kiedy moim Accio to coś tak mało się porusza, że chyba tylko jakbym stał z linijką obok coś bym zauważył. Dlatego patrzę na Lyalla z rezygnacją i kręcę głową. Może to i dobry pomysł, ale zwyczajnie nie jestem pewny czy potrafiłbym z premedytacją zwalić tę robotę, bo przecież chyba nie mam żadnej władzy na tej lekcji.
Przetarł dłonią oczy, kręcąc głową z niedowierzaniem i mając coraz większą chęć grzmotnięcia tego gryfońskiego jełopa tą ciężką, metalową kulą. Wizja jego złamanego nosa i krwi na koszuli stawała się z każdym oddechem coraz bardziej atrakcyjna. Jakim cudem w ogóle zdawał w tej szkole, skoro podstawowe zaklęcia sprawiały mu takiego problemu. Przeklął pod nosem, unosząc dłoń i przesuwając palcem lewej dłoni po karku, prawą zacisnął na różdżce. Był pewien, że nie wygra tego sam, a Bradley i jej szlamowata koleżanka były już tak blisko! Zrobił krok do przodu, dość gwałtownie machając różdżkę i niewerbalnie rzucając "depulso", przysunął kulę w ich stronę. Liczył na to, że ten idiota już wykorzystał limit porażek na te zajęcia i może coś się zmieni, poprawie, chociaż rzuci Accio, skoro z Locomotor mu nie szło. Zielone oczy ślizgona nawet nie obdarzyły go spojrzeniem, zawieszone gdzieś w przestrzeni. Na szyi jednak widniała pulsująca żyłka.
Przesunęła spojrzeniem po członkach swojej grupy, zawieszając na dłużej spojrzenie na zdenerwowanej Victorii, do której nie powiedziała już jednak niczego. Jessicy nie chciała też zmuszać, chociaż jej propozycja była wciąż aktualna. Nessa była znana ze swojego zaangażowania w edukację innych, tak długo, jak były to przedmioty, z których była dobra. Uśmiechnęła się jedynie w naturalny, pozbawiony konkretnej ekspresji sposób i zawiesiła spojrzenie karmelowych tęczówek na kuli, która była już wyjątkowo blisko jej oraz wielkoluda w tatuażach. Swoją drogą, gdy o nich pomyślała, odwróciła głowę w jego stronę i przesunęła z zaciekawieniem po sylwetce chłopaka, zatrzymując wzrok na jego twarzy.- Dużo ich masz? Lubię tatuaże, to ciekawy sposób pokazywania siebie. Rzuciła z nutą zainteresowania w głosie. Dostrzegając jednak przechodzącego nieopodal profesora, prefekt wyprostowała głowę, jej płynnym ruchem zgarniając włosy na plecy i zwilżyła usta, kolejny raz unosząc różdżkę. Zacisnęła palce, czując chłód srebra od jaj żmijoptaków na skórze i wykonała odpowiedni ruch, niewerbalnie rzucając "Accio". Ciężki przedmiot zakołysał się gwałtownie, przysuwając do komicznego w różnicy wzrostu duetu, na co uśmiechnęła się pod nosem, przesuwając dłoń niżej i wygładzając spódnicę od mundurka, rozejrzała się, jak radzą sobie pozostali uczniowie.
Spojrzała na Nancy z uśmiechem, aby zaraz przesunąć błękitne ślepia na stojącą naprzeciw Violettę, którą bardzo lubiła. Współpracującą z nią gryfonkę znała tylko z widzenia, nie miały okazji ze sobą rozmawiać. Zacisnęła mocniej palce na różdżce, gdy mimowolnie odwróciła głowę w stronę bruneta, który nie wyglądał najlepiej i chyba niezbyt mu te zaklęcia szły, a do tego pracujący z nim ślizgon nie wyglądał na sympatycznego. Wolną dłonią poprawiła materiał spódniczki, strzepując z niej niewidzialne drobinki kurzu i przygryzła dolną wargę, starając się wrócić uwagą i koncentracją na lekcji. Zorientowała się w sytuacji po rzuceniu czaru przez krukonkę, aby zaraz wykonać odpowiednie ruchy. - Accio! Kula drgnęła, znacznie zbliżając się w stronę jej puchonki, którą zaczepnie szturchnęła łokciem i posłała jej zadowolony uśmiech. Wyglądało, że Ala zwyczajnie starała się dobrze bawić, zapomnieć o stresie i rozczarowaniu z początku zajęć.