W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
Osoby, którym nie powinno się ufać: rodzeństwu, prawicowcom politykom, rodzicom, gdy mówią, że nie mają ulubieńców spośród swoich dzieci, sprzedawcom w sklepie, telemarketerom i najwyraźniej także nauczycielom zaklęć oraz kłódkom. Znaczy, profesor Voralberg nigdy nie powiedział, że w czasie tych zajęć nikt nie utraci nagle wzroku, ale Finn nadal czuła się oszukana. Miała się na tych zajęciach uczyć zaklęć, a nie dowiadywać jak czują się osoby niewidome. Oczywiście początkowo ogarnęła ją panika. Nie wiedziała kompletnie co się dzieje, słyszała tylko czasem głosy, albo dźwięk rzucanego zaklęcia. No i płynącą wodę. Zamarła w bezruchu bojąc się, że na kogoś wpadnie, albo przypadkiem wejdzie w drogę jakiemuś zaklęciu. Stanie w kompletnych ciemnościach nie wiedząc co się dzieje wokoło nie należało do najprzyjemniejszych. Finnigan nie miała pojęcia czy ktokolwiek z jej grupy cokolwiek robi (Z kim, tak w ogóle, była w grupie tak? Nawet próba wyszukiwania ich głosów nie miała sensu, gdy tego nie pamiętała...), czy czasem sobie nie poszli, czy nikt z innej grupy nie pogarsza jej sytuacji, albo nawet czy ktoś nie zamierza się właśnie do walnięcia jej w plecy zaklęciem niewybaczalnym. Zdawanie się tylko na słuch było o wiele straszniejsze niż to sobie wyobrażała. - SZIT! - syknęła czując, że nagle ziemia ucieka jej spod stóp. Ponieważ oczywiście, gdy myślała, że nie mogło być gorzej, straciła równowagę - tym samym dowiadując się, że przez cały ten czas stała na lodzie - lądując na podłożu i mocno obijając sobie przy tym pupę. "Na lodzie trzeba upadać do przodu, aby nie uderzyć się w głowę!" wystrofowała siebie, tak jakby po czasie miało to cokolwiek zmienić. Spróbowała się podnieść, ale w rezultacie tylko przyłożyła łokciem w lód, gdy dłoń, zamiast podeprzeć jej ciężar, prześlizgnęła się po lodzie. Świetnie. Nic nie widzi. Być może została zostawiona przez swoją grupę na pastwę losu. A teraz jeszcze musi siedzieć na lodzie i zapewne skończy przez to z przeziębieniem. Do tego czuła, że coś się wokół niej zmieniło, może czuła czyjąś obecność gdzieś blisko, ale nie miała zdolności nadnaturalnych (Znaczy miała, ale nie takie!), aby wiedzieć co i jak. Być może zaraz umrze, a może nadszedł jej wybawiciel. A może tylko to sobie wymyśliła pod wpływem paniki (i lekkiego znudzenia czekaniem na ratunek). Czy wspominała już, jak uwielbia zajęcia profesora Voralberga?
# Przepraszam, @Finan Gard, że zostawiam cię w awkward sytuacji D:
Melusine O. Pennifold
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Sama nie jestem pewna czy jestem pod wrażeniem spokoju ducha naszego nowego nauczyciela. Raczej głównie jestem niesamowicie zdziwiona faktem, że nic sobie nie robi z omdlenia jednej z uczennic. Szkoda, że nie zostawił ją kompletnie na zlodowacenie, utratę nogi, pożarcie przez hologram, czy co tam jeszcze innego. A potem mógł powiedzieć, że to nasza wina, bo nie wykonałyśmy dobrze zadania. Pewnie dlatego unoszę brwi na tą komendę i ekspresję godną kamiennego gargulca. Jednak kiwam swoim turbanem, bo ktoś musi zająć się młodą krukonką, a jak widać ja specjalnie nie mam wykazuję się na tych zajęciach. Finn próbowała usilnie wstać nagle, gwałtownie, jak tylko się przebudziła. - Ej, ej, spokojnie - próbuję ponownie kompletnie bezskutecznie ją uspokoić, bo ku mojemu zdziwieniu dziewczyna ponownie traci przytomność. Teraz już naprawdę wilkiem patrzę na naszego nauczyciela. Proszę o pomoc Fire, coby pomogła mi podnieść ją z ziemi i odpowiednio oprzeć o mnie jej ciężar. Szczerze mówiąc trochę się cieszę, że już nie muszę dłużej tu przebywać. Kto wie, może kto inny by nas jeszcze zaatakował i tym razem ja straciłabym swoją zgrabną nogę. A to byłaby prawdziwa strata, zapytajcie ślizgonów. W każdym razie, z moją nową koleżanką pod pachą, tego wyruszamy w długą drogę do pielęgniarki.
/zt dla mnie i Finnegan
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Jej zadanie polegało wyłącznie na tym, aby zamknąć tę cholerną skrzynię. Skoro nic już nie miało zamiaru walczyć o uwolnienie się z niej, wywnioskowała, że nie będzie potrzebne zamykanie na amen. Nadal jednak miała trochę wątpliwości co do właściwego zaklęcia. Użyła zatem tego, które pojawiło się w jej głowie najprędzej. - Carpe Retractum. - nie byłaby zdziwiona ani trochę, gdyby zaklęcie po prostu nie zadziałało. W końcu nawet Elijah musiał zwykłe Aquamenti rzucać na trzy powtórzenia, więc sprawa była dosyć oczywista - Voralberg coś namieszał z magią w klasie. Jakoś jej to jednak nie dziwiło. Zdziwiło ją natomiast, że zamiast wybranego zaklęcia zadziałało zupełnie inne - Lumos. A nawet to nie do końca, bo silne miganie na zmianę bardzo mocnym i wyjątkowo wątłym światłem raczej nie należało do zwyczajowych rezultatów, jakich oczekiwalibyśmy od Lumosa. Davies zmarszczyła brwi, patrząc niepewnie na nauczyciela. Jasne, miała zamiar spróbować znowu. Pytanie tylko, czy jej magiczne zdolności i dogadanie ze świerkiem pozwolą na kolejną próbę. Nie ukrywała, że jej drużyna była w tak dogodnej sytuacji, że głupio byłoby spieprzyć wszystko za sprawą własnych braków i przypadłości.
Kostki: 2, z klątwy wychodzi inne niż docelowe + 3, to inne jednak nie wychodzi
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Lekko poirytował się, że jego zaklęcie tak beznadziejnie wyszło. Mimo wszystko drobny efekt jakiś wywołał. W przeciwieństwie do jego kolegi z drużyny. O ile wiedział ten Krukon zawsze był mocny w zaklęciach, a teraz... Zachowywał się tak nieporadnie, wystraszony jak pierwszoroczny uczeń. Ewidentnie bał się tego pojedynku. Wąż? A może raczej żywiołak? Nie istotne w tej chwili to było. To nie jego lęki. Zamienili się miejscami, tamten zabrał się za zniszczenie ognistego węża, więc jemu pozostało ratować Gryfona. Patrzcie ludzie uważnie! Ślizgon ratuje Gryfona... Do czego doszło w tych dziwnych czasach. - Mobilicorpus. - Użył przy tym dość sporo siły i mocniej machnął różdżką w przeciwną stronę niż stał chłopak. Zdążył bowiem zauważyć, że coś nie tak było z jego obuwiem, przez co nie mógł się poruszać? Może w ten sposób uda mu się go odczepić od podłoża? Machając tak pokierował tor jego lotu przez falę wody, która była przy nich. Chcąc przy okazji zagasić ubrania. Nie zamierzając go oczywiście w tą wodę wrzucać i tak zostawić. Niestety byli na zajęciach i Nessa go zabije po nich jeśli straci jakieś punkty dla Slytherinu.
Kostka: 3
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Popatrzyłby pewnie na Nessę z pewnym wyrzutem, ale nie miał na to aktualnie czasu – nazbyt zajęty był wpatrywaniem się w to, co wyleciało (dosłownie) z otwartej przez niego skrzynki. Na Merlina, teraz kiedy już wiedział co się w niej kryło, chętnie wróciłby do momentu gdy aquamenti nie chciało mu wyjść i nigdy by do tego nie doprowadził. Bał się ptaków – tak po prostu. Bał się ich lękiem tyleż silnym, co irracjonalnym... i nawet jeśli wiedział, że w większości przypadków naprawdę nie ma się czego bać, nie potrafił nic na to poradzić. Zwykły wróbel wywoływał w nim niepokój, a gołębie... te to były naprawdę straszne! Miały w oczach czyste zło. Jego pierwszym odruchem było odskoczenie, ale przez przyklejone do podłoża podeszwy jedynie szarpnął się dziwacznie, niezgrabnie i najpewniej śmiesznie upadając na tyłek. Kiedy podniósł się już do pionu, rozejrzał się po sali za nauczycielem. Czy przeklęty Voralberg mu pomoże, czy może zamierza stać tam i spokojnie patrzeć. Choć starał się nie pokazywać jak bardzo się boi, jego włosy jaśniały z sekundy na sekundę, nieubłaganie zbliżając się w kierunku pełnej lęku bieli.
Sorrki za gównopost
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Czas do 17.11.! Jak odpiszecie szybciej, to post będzie szybciej.
Grupa I - etap III Blaithin 'Fire' A. Dear, Melusine O. Pennifold, Finnegan Gilliams, @Morgan A. Davies Voralberg przechylił głowę przypatrując się poczynaniom Moe, która zdaje się, że rzucając inną inkantację, w wyniku jej wypowiedzenia otrzymała w gratisie całkowicie inne zaklęcie. Zmarszczył brwi, myśląc swoje, aczkolwiek już po chwili skupił się ponownie również na innych uczniach, wciąż mając ją na oku.
Podsumowanie: Moe rzucasz swoją kostką na powodzenie zaklęcia, jeśli znów trafisz na tę samą kostkę co ostatnio, teraz masz 100% powodzenia drugiego zaklęcia.
Grupa II - etap II @Riley Fairwyn, @Aleksander Cortez, @Asphodel Larch, Niamh O'Healy Płonący gad zdaje się wkurzył się jeszcze bardziej, kiedy zaczęto celować w niego zaklęciami. Otworzył paszczę w kierunku Rileya, ukazując płonące zęby jadowe i strosząc się do ataku. Zanim jednak to się stało, pan Fairwyn uderzył w niego zaklęciem Glacium, które zatrzymało go w pozycji sprzed chwili, jednakże jakby... zastygł, a płomienie które do tej pory oblewały wręcz jego ciało, teraz całkowicie wygasły. - Doskonale panie Fairwyn. - Voralberg kiwnął głową w kierunku prefekta i zerknął na swojego imiennika, próbującego pomóc koledze. Asphodel uniósł się do góry pod zaklęciem mobilicorpus, jednakże wciąż pozostawał w przytwierdzonych do podłoża butach. Być może były za mocno zawiązane?
Podsumowanie: wąż już wam nie zagraża, Riley i Aleksander musicie jeszcze uwolnić Asphodela, który nadal jest przytwierdzony, ale przynajmniej już nie bawi się w żywą pochodnię. Macie obaj 100% powodzenia.
Grupa III - etap II @Finan Gard, @Louis Blackbourne, @Finnigan O'Callaghan, Heaven O. O. Dear Zaklęcie pana Garda było doskonałą odpowiedzią na ekscentryczną, niekończącą się wodę. Zapomniał jednak o podstawowej rzeczy, a mianowicie zamarzniętej tafli lodu na podłodze, która po podejściu do panny Finnigan i jego pociągnęła na podłogę. - Inteligentne posunięcie panie Gard, a przynajmniej ta pierwsza część. - rzucił do niego unosząc jeden kącik ust do góry. Zważywszy, że działał w pojedynkę, ponieważ jego kolega zamarł, to poradził sobie całkiem nieźle.
Podsumowanie: Finan nie musisz zajmować się taflą lodu, bo to nie ona jest tu ważna, ale musisz zdjąć jeszcze opaskę z oczu Finnigan. 100% powodzenia kolejnego zaklęcia. Możesz spróbować innym zaklęciem, ale może być już też finite.
Grupa IV - etap II @Nessa M. Lanceley, @Jonas Rosenberg, @Elijah J. Swansea, Pandora J. Doux Praca w grupie chyba nie była ich mocną stroną, ponieważ oboje uczestników skupiło się na bestii, zamiast spróbować też pomóc koledze. Było ich dwoje. Owszem, oba zaklęcia się powiodły, jednakże najpierw płonąca klatka spadła tuż obok Elijaha (i całe szczęście, że obok, bo ptak był nad nim!), podpalając mu rękaw tego, co aktualnie miał na sobie, a Nessa dodała jeszcze do tego relashio. Szybka reakcja Alexa sprawiła, że chłopak nie spłonął żywcem (a przynajmniej nie stracił kończyny), a jego ręka choć zajęła się ogniem, to w ogóle go nie czuł, nie bolał a płomień nie robił mu żadnej krzywdy. Bardziej napędził stracha. Powiodło się natomiast pozbycie się ptaka. - Gratuluję, ale teraz go zgaście. - rzucił do pary, mającej wydobyć Elijaha z opałów.
Podsumowanie: Eli miałeś być odważny... Nessa, Jonas - zgaście Elijaha i uwolnijcie go od przyklejenia do podłogi. Oboje 100% powodzenia zaklęcia.
Zaklęcie Caelestine pomknęło w kierunku skrzynki, która jakby nie mogąc doczekać się otwarcia, zajęła się z hukiem wyładowaniami elektrycznymi, uspokajającymi się z każdą chwilą. Dotknięcie sprawiło, że na jej oczach pokazała się opaska na oczy, której samodzielnie zdjąć nie mogła, a inne zaklęcie utrzymywało ją w obrębie swojej skrzynki, z której już po chwili wyskoczyło... zaraz zaraz czy to było origami? Na pewno wielkie origami. I na pewno pokryte potężnymi iskrami. Alexowi pozostało mieć nadzieję, że boginem Caelestine nie jest łabędź z papieru, w którego chwilę temu walnął piorun.
Podsumowanie: Caelestine nic nie widzisz, ale nie możesz odejść daleko od skrzynki, coby nie walnąć w nikogo. Do akcji wchodzą teraz Harriette i Matthew. Harriette z racji największej ilości punktów w drużynie może rzucić kostką drugi raz, jeżeli pierwsza próba się nie powiedzie + powodzenie dają kostki 2, 3, 4, 6. Matthew rzuca na klasycznych zasadach - parzysta to powodzenie.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Pozbycie się ognistego węża sprawiło, że wreszcie zacząłem spokojniej oddychać. Zamknąłem na moment oczy, aby lepiej skoncentrować się na tym gdzie byłem. Na lekcji, wśród ludzi. Nie było się czego obawiać, a przynajmniej póki co. Pojawiła się we mnie irracjonalna niechęć do tych zajęć i do pozostawania w klasie nawet o tych kilka minut dłużej, a jednak nie wychodziłem. Byliśmy już blisko, czułem to. Nie patrzyłem na Aleksandra, chociaż czułem na sobie jego spojrzenie. Nie interesowało mnie co myśli sobie o drżących dłoniach. Wiedziałem, że po mojej twarzy nie można było wyczytać absolutnie niczego, a co zdążył wywnioskować równie dobrze mogło pozostać jego sprawą. Przyjrzałem się wreszcie Asphowi, starając się nie zauważać ewentualnych śladów ognia. To unoszenie się w powietrze sprawiło, że wpadłem na pomysł, chociaż nie byłem pewien czy to w tym tkwi problem. Niemniej, skoro Ślizgon nie zdołał go uwolnić z butów to może po prostu pozbyć się ich? - Papiliofors - spróbowałem, celując różdżką w stopy Asphodela. Jeżeli tylko jego buty zmieniły się w motyle i odkleiły go wreszcie od podłogi pozostało mi go przeprosić i obiecać, że wyczaruję mu nowe. Ostatnio całkiem nieźle radziłem sobie z kocami, więc czemu nie miałyby mi się udać buty?
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Ponownie zawiódł się brakiem efektów z rzuconych zaklęć. Ewidentnie mu dzisiaj nie szło. I pomimo, że zaklęcie się udało, to nie oderwał Gryfona od podłoża. Na pomoc przybył jednak Riley, który w ciekawy sposób pozbył się przeszkody jaką mogły być buty chłopaka. On sam nie przerwał swojego zaklęcia nawet na moment, więc jeśli był w stanie go dalej utrzymać w powietrzu, to przesunął go w wolne miejsce w sali. Przestał się też dymić, więc mógł mu darować niepotrzebną kąpiel. Uśmiechając się mimowolnie do swoich myśli z powodu jego obecnego wyglądu. Bowiem z podpalonymi ubraniami i bez butów wyglądał komicznie. I nawet przez moment żal mu się zrobiło chłopaka.
Wraz z Nessą nie do końca przemyśleli swoje wcześniejsze zaklęcia… Co prawda pozbyli się ptaszyska, ale niespecjalnie pomogli młodemu Swansea, przez co Jonas czuł się winny. Nie miał jednak zbyt wiele czasu do namysłu czy opracowywania planu, zważywszy na fakt, że ręka Elijah zajęła się ogniem. Co prawda nauczyciel trochę im dopomógł i obecnie płomienie nie stwarzały dla Krukona żadnego realnego zagrożenia życia, ale Rosenberg miał nadzieję, że tym razem uda im się naprawić poprzednie błędy. - Ja ugaszę ogień, a Ty odkleisz go od podłogi? – Zaproponował więc pannie Lanceley, a zaraz po tym skierował różdżkę na górną kończynę ich kolegi. Wykonał odpowiedni ruch nadgarstka i zastosował niewerbalne Aquamenti. W końcu najlepszym sposobem na zwalczanie płomieni było posłużenie się wodą. Ciekaw był natomiast tego, co zrobi dziewczyna ze Slytherinu. Jej zadanie zdawało mu się bowiem o wiele trudniejsze.
Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Czy pech ostatnio prześladował wszystkich? Nessa zagryzła dolną wargę na kilka sekund, spoglądając na trzymaną w dłoni różdżkę. Ptaszyska się pozbyli, a elf, jak stał, tak stał i do tego z płonącym wręcz entuzjazmem na twarzy. Dyplomatycznie chrząknęła, odgarniając kosmyk rudych włosów za ucho i wyprostowała się, zatrzymując wzrok na krukonie. Nie czuła się winna aż tak bardzo, co nie mogła wiedzieć, że tkwił przyklejony, no i starała się, aby płomień w żaden sposób nie mógł go uszkodzić. Powinien o tym powiedzieć, zanim wzięli się za zabawy z ogniem, ale widząc jego ślady rumieńców na policzkach, zdecydowała się o tym nie wspominać. - Wybacz Elijah, wypadek przy pracy. Nic Ci się nie stało?- zaczęła od krótkich przeprosin, bo nie chciała psuć swojej relacji z pomocnikiem mikołaja, zwłaszcza przed zbliżającymi się świętami. - Jasne, nie ma sprawy. Spojrzała na Jonasa, kiwając głową dodatkowo, właściwie tak bez pomyślunku bo przecież się zgodziła. Uniosła różdżkę, wykonując odpowiedni ruch dłonią i nakierowując ją w stronę stóp nastolatka, aby uwolnić go z pułapki. Na szczęście zaklęcie przyklejające do podłogi było jednym z tych banalnie prostych, więc Finite powinno zakończyć sprawę. Jeśli nie, zawsze mogło skorzystać ze starej sztuczki mamy, bo gdy ojciec rozlewał klej od drewna to wystarczyło proste Chłoczyść i po plamie nie było śladu. Skrzyżowała ręce pod biustem, przesuwając wzrokiem po twarzach swojej drużyny, czekając na ewentualne dalsze polecenia. Nieco dłużej przyglądała się Pandorze, która wydała się jej interesującą dziewczyną. Przez myśl jej przeszło, aby pochwalić zaklęcie Rosenberga, ale wtedy to na pewno by się Swansea obraził — to słynne Aquamenti. Uśmiechnęła się jedynie pod nosem, przystępując z nogi na nogę i obracając drewnianym patykiem w dłoniach, odszukała wzrokiem profesora.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Za pierwszym razem wyszło bardzo byle co i ponownie, za sprawą zaklęć, narobiła sobie wstydu. Czuła jednak, że nadal mogła próbować, czego zresztą wymagała aktualna forma lekcji. Nadal nie szło jej tak źle, jak kapitanowi Swanseabrodemu, toteż jakoś nie wystąpił u niej zwyczajowy uraz po jednej wpadkowej próbie. Czy różdżka dzisiaj chciała dobrze, ale potrzebowała chwili na rozgrzewkę? - Carpe Retractum. - szepnęła w skupieniu, celując we wieko skrzyni i chcąc pociągnąć je w swoim kierunku, tym samym zamykając skrzynię i, miejmy nadzieję, kończąc zadanie. Gdyby trzeba było, mogłaby jeszcze poprawić wyczyn zaklęciem Zlep, aby obiekt pozostał nieotwieralny, ale do zaliczenia 'zamknięcia' powinno wystarczyć wybrane przez nią Carpe. Jak się zresztą okazało, udane aż za bardzo. Kiedy zwykle pojawiała się raczej jedna wiązka zaklęcia, teraz były to trzy, każda trzymająca inny punkt wieka. Davies z wyczuciem wykonała ruch ręką do siebie, co powinno sprawić, że zamknęłaby całą sztafetę swojej grupy. Chyba nie poszło źle, co?
Twór z origami pokryty iskrami. No pięknie. Miał ochotę załamać ręce, bo kiedy patrzył na wszystkich innych przeciwników, jakoś nie mógł nie myśleć o tym, że ich grupa zyskała najdziwniejszego. Ot, chociażby z ognistym ptakiem można było walczyć za pomocą wody, ale z tym czymś? Westchnął ciężko, ale wówczas przypomniał sobie o jednym zaklęciu, które pozwalało ożywiać dzieła z origami oraz poruszać już tymi ożywionymi. Nie był pewien czy to zadziała, ale jak to się mówi „nie wiesz póki nie spróbujesz”. Skierował więc swoją różdżkę na papierowe zwierzę. - Di siki. – Mimo że potrafił czarować niewerbalnie, wolał wypowiedzieć inkantację. Liczył, że w ten sposób lepiej skoncentruje się na swoim zadaniu, a wykonane przez niego zaklęcie będzie nieco skuteczniejsze. Jego cel był dość prosty. Starał się bowiem przenieść naelektryzowane origami z dala od Caelestine, a że i tak już je przenosił… przy okazji chciał trochę utrudnić pracę grupie z numerem trzy, stwarzając tym samym kolejne zagrożenie dla samej Finnigan.
Kostka: 6 (parzysta – udane)
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Do końca tygodnia czas na napisanie postów, tj. do 24.11, z ew. przedłużeniem. Nie muszą być długie, wystarczą regulaminowe. I przede wszystkim logiczne w działaniu. Osoby muszące napisać 2 posty - Starajcie się nie pisać jednego po drugim tylko poczekajcie na choć jeden post innej osoby. No chyba, że w ogóle nikt nie będzie odpisywał, to wtedy spoko. Chcę, żeby było fair, stąd też niektórzy muszą napisać choć te dwa posty z działaniem, żeby otrzymać maksymalną ilość punktów. A już kończymy lekcję, bo trwa już troszkę długo.
Podsumowanie lekcji, podium, wstępne punkty etc. pojawią się po tym terminie w tym temacie.
Grupa I – zakończono, I miejsce @Blaithin 'Fire' A. Dear, @Melusine O. Pennifold, @Finnegan Gilliams, @Morgan A. Davies Zaklęcie rzucone przez Morgan zadziałało w stu, a nawet stu pięćdziesięciu procentach. Carpe retractum zaatakowało skrzynię, oplatając je linami i zatrzaskując wieko z hukiem dużo większym niż zapewne wszyscy się spodziewali, zupełnie jakby kufer czekał na to zamknięcie od bardzo, bardzo dawna. Jasne oczy nauczyciela zwróciły się na grupę pierwszą, w której aktualnie – ze względu na stan Finn – znajdowały się dwie dziewczyny i pokiwał z uznaniem głową uśmiechając się lekko. Na skrzyni wyryła się rzymska cyfra jeden nakreślająca wyraźnie kto wygrał tę rozgrywkę.
Grupa II - etap III @Riley Fairwyn, @Aleksander Cortez, @Asphodel Larch, @Niamh O'Healy Spojrzenie nauczyciela przeniosło się na kolejną grupę, w której panowie Fairwyn i Cortez nadal starali się uwolnić Asphodela, przyklejonego poprzez buty do podłoża. Najwyraźniej Krukon czuł się dużo lepiej bez obecności ognistego gada próbującego spalić wszystkich dookoła, toteż jego zaklęcie zadziałało bez problemu, pozbawiając Gryfona butów które stały się na tę chwilę chmarą różnobarwnych motyli, a Larch wzniósł się do góry wzniesiony zaklęciem Ślizgona, który na swoje szczęście odstawił go na miejsce.
Podsumowanie – czas na zamknięcie skrzynki, Niamh – piszesz dwa posty, pierwszy w którym zaklęcie się nie powiedzie lub wybierzesz źle, drugi w którym dasz sobie już radę i wieko się zamknie. Chcę, aby każdy otrzymał punkty za lekcję, stąd to wymaganie.
Podsumowanie – ponieważ Finan nie dodał posta, ale wcześniej napisał wystarczającą ilość, uznaję, że zdjął opaskę z oczu Finnigan. Heaven – piszesz dwa posty, pierwszy w którym zaklęcie się nie powiedzie lub wybierzesz źle, drugi w którym dasz sobie już radę i wieko się zamknie. Chcę, aby każdy otrzymał punkty za lekcję, stąd to wymaganie. Louis – jeżeli chcesz punkty musisz również napisać minimum dwa posty w których otrzeźwiejesz i wyjaśnisz dlaczego zamarłeś na lekcji.
Grupa IV - etap III @Nessa M. Lanceley, @Jonas Rosenberg, @Elijah J. Swansea, @Pandora J. Doux Życie Elijaha nie było już zagrożone, ponieważ pan Rosenberg względnie szybko naprawił ognisty błąd gasząc płomienie obejmujące jego ubranie. Panna Lanceley również poradziła sobie z dalszą częścią zadania, co prawda używając zwyczajnego Finite, ale dopóki pomogło to nie można było mieć do tego zastrzeżeń. Voralberg z ciekawością zwrócił spojrzenie ku Pandorze, która miała teraz zamknąć skrzynkę.
Podsumowanie - czas na zamknięcie skrzynki, Pandora – piszesz dwa posty, pierwszy w którym zaklęcie się nie powiedzie lub wybierzesz źle, drugi w którym dasz sobie już radę i wieko się zamknie. Chcę, aby każdy otrzymał punkty za lekcję, stąd to wymaganie.
Grupa V - etap II/III @Harriette Wykeham, @Matthew C. Gallagher, @Caelestine Swansea, @Hypnos S. Shvets Matthew, owszem, przejął kontrolę nad origami, jednakże Voralberg – zupełnie tak jak innym grupom – nie miał zamiaru tak łatwo oddać mu tego zaklęcia i w – o ile można było to tak nazwać – stworzeniu ukazał wyraźny opór niepozwalający na przekierowanie się na grupę trzecią. Zelektryzowany twór przesuwał się natomiast coraz bliżej panny Swansea mogąc wystraszyć nie na żarty, w końcu iskrzył i mógł kopnąć prądem dość mocno.
Podsumowanie – Matthew, ponieważ miałeś okazję napisać jednego posta, napisz proszę jeszcze jednego w którym pozbędziesz się stworzenia (to origami, wciąż pozostaje papierem). Harriette – ze względu na brak posta w tej kolejce musisz napisać jeszcze dwa jeśli chcesz otrzymać punkty. Pierwszy wyjaśniający dlaczego nie zareagowałaś, drugi – w którym pomagasz Caelestine zdjąć opaskę i uwolnić z niewidzialnego ogrodzenia. Dopiero jak to zrobisz oznacz Hypnosa, który musi zamknąć skrzynię dwoma postami – pierwszy się nie powiedzie, drugi już tak.
Pandora J. Doux
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Nie dało się ukryć, że tak szybka reakcja jej grupy zrobiła na niej niemałe wrażenie, choć wszystko wydało jej się nagle wymknąć spod kontroli, a co najgorsze - ona mogła się temu wszystkiemu jedynie przyglądać. Zasłoniła sobie dłonią usta z przerażenia, widząc jak płomienie sięgają Elijaha, uspokajając się jednak, że przecież są na lekcji, więc nie może nic mu się stać. PRAWDA? Dopiero gdy ten etap się zakończył mogła odetchnąć z ulgą, że wszyscy z jej drużyny są cali i zdrowi. Posłała całej trójce ciepły uśmiech i.... poczuła na swoich barkach odpowiedzialność za zwieńczenie ich pracy. Zacisnęła mocniej palce na różdżce i przyjrzała się dokładniej skrzyni. Nie znała żadnych zaklęć, które mogłyby jej pomóc w wykonaniu zadania. Jasne, jakieś kojarzyła, ale nie potrafiła ich rzucić. Zdusiła westchnięcie, nie chcąc zdradzić grupie, że ich starania pójdą na marne, bo postanowiła wyłożyć się na ostatnim etapie. A już zwłaszcza nie dopuszczała do myśli, że miałaby rozczarować Elijaha, chociaż musiała przyznać, że jej kujońska natura też energicznie dopingowała jej do dobrego zaprezentowania swoich możliwości. Przegryzła wargę, spoglądając ukradkiem na profesora, jednak ciarki przeszły ją na samą myśl, że miałaby się zgłosić do niego po pomoc. Ta opcja całkowicie odpadała. Tak samo jak poddanie się bez walki. Okrążyła skrzynię po raz kolejny, po czym wycelowała w nią różdżkę. Ten pomysł to jej jedyna szansa. - Abdico visus - powiedziała niezbyt głośno, zdecydowanie zbyt niepewnie pod wpływem jasnego spojrzenia nauczyciela. Zacisnęła mocniej drżącą dłoń na swojej różdżce i z przykrością spojrzała na skrzynię. Dalej tam była. Ani trochę nie niewidzialna. Nawet nie przezroczysta. Ba, nawet jej kolor nie zbladł. - Przepraszam, ja spróbuję jeszcze raz - powiedziała z silnym akcentem, sama nie wiedząc czy zwraca się do swojej grupy czy do Voralberga.
/tl;dr - no nie udało się, zaraz rzucę jeszcze raz
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Nie miał do Caelestine żadnych pretensji, bo sam uważał, że trafiła im się najtrudniejsza skrzynka, a następnie najdziwniejszy stwór, ale zdawał sobie sprawę z tego, że przez opóźnienie nie mają raczej szans na wygraną. Nie przejmował się więc zbytnio, kiedy pierwsza z grup ukończyła ostatni etap zadania. Zamiast tego starał się skoncentrować na stającym przed nim wyzwaniu, które wcale takie proste nie było. Stwór z origami rzeczywiście składał się z papieru, a tym wyzbycie się go nie powinno stanowić większego kłopotu. Nie powinno, gdyby nie to, że w całości pokryty był wyładowaniami elektrycznymi. Wszak co było najlepszą bronią przeciwko karteczkom? Woda lub ogień… Niestety wodne zaklęcie odpadało z uwagi na fakt, że woda była niezwykle skutecznym przewodnikiem. Pozostawało więc użycie płomieni, ale i ich młody Gallagher się obawiał – w końcu ogień w zetknięciu z pokrywającymi origami wiązkami mógłby doprowadzić do niezłego wybuchu. Sęk w tym, że lepszego pomysłu na walkę z przydzielonym ich grupie przeciwnikiem nie miał. Postanowił więc chociaż dobrać odpowiednie zaklęcie. Zamiast używać ognistej fali z pomocą Relashio, postawił na Incendio, które miało podpalić jedną karteluszkę od środka i sprawić, że reszta zajmie się żywym ogniem. Chciał w ten sposób zminimalizować ryzyko wybuchu – dzięki temu ogień nie stykał się tak bardzo i tak bezpośrednio z elektrycznymi wiązkami unoszącymi się wokół origami. Skierował różdżkę na oponenta i machnął nią zręcznie, wybranego zaklęcia używając w sposób niewerbalny.
Pandora J. Doux
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Cicho w duchu podziękowała Elijahowi, że i on miał problem z dość prostym zaklęciem, dzięki czemu nie straciła głowy, gdy jej własne się nie udało. - Abdico visus - powtórzyła, tym razem pewniej, prostując się i ściągając łopatki, jakby chciała tym dodać sobie pewności siebie. Wycelowała w skrzynię nie tylko różdżką i spojrzeniem, ale i uniesioną wysoko brodą. Poczuła falę ulgi, gdy zauważyła, że skrzynia zaczęła stopniowo znikać, jakby ktoś niezgrabnie zarzucił na nią pelerynkę niewidkę. Spojrzała na nauczyciela, oczekując od niego jakieś reakcji, jednak speszyła się szybko, przypominając sobie, że pod wpływem jego jasnych tęczówek kompletnie straciła pewność siebie i nie mogła odpowiednio wydusić z siebie inkantacji. Przeniosła wzrok na Elijaha, aby odczytać z jego twarzy co myśli o jej rozwiązaniu. Co prawda nie zamknęła skrzyni dosłownie, jednak skoro jest niewidzialna, to trzeba ją najpierw znaleźć, żeby wydostać cokolwiek ze środka. No i skoro jej nie widać, to jest jak kot Schrödingera. Jednocześnie zamknięta i jednocześnie otwarta, a więc... jednocześnie zaliczyli i nie? Uśmiechnęła się niepewnie w stronę rudowłosej dziewczyny, jakby instynktownie widząc w niej autorytet zaklęciowy z ich grupy.
Nie była pewna co się dzieje. Nie mogła wiedzieć, z opaską na oczach. Jedyne co, słyszała niepokojące dźwięki. To było zarówno przerażające doświadczenie, jak i mocno pouczające, kierować się jedynie zmysłem słuchu i węchu, całkowicie ignorując zmysł wzroku. Spróbowała się cofnąć, ale odczuła opór dziwnej magii, która jej na to nie pozwoliła. Dlatego jedynie zasłoniła się rękoma, z doświadczenia wiedząc, że wszystkie wytwory, jakie opuściły te skrzynie, zdawały się zagrażać. Chociaż wierzyła, żę profesor zareagowałby na krzywdę ucznia w czas, wolała nie kusić losu. Odetchnęła ciężko, słowa kierując do Matthew, który znajdował się najbliżej i który z polecenia nauczyciela miał zająć się zneutralizowaniem zagrożenia. — Matthew Gallagher, kontrolujesz sytuację... prawda? Miała nadzieję, bo nie widziała nic, co mogłoby to potwierdzić. Słyszała za to wiele, co mogło temu zaprzeczyć...
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Prawdę powiedziawszy trochę współczuł pierwszym osobom z grupy. O ile bowiem ich zadanie z otwarciem skrzynek wydawało się nawet ciekawsze od walki z dziwacznymi stworami, tak nie zazdrościł im stawaniu w obliczu zagrożenia, podczas gdy nie miały one żadne realnego wpływu na to, co się wydarzy. Caelestine też nie miała lekko – z opaską na oczach nic nie widziała, więc nie dość, że musiała liczyć na kreatywność swoich przyjaciół, to jeszcze te niepokojące dźwięki musiały działać na nią stresująco. Widział jak zasłania się rękoma, ale w taki ruch na niewiele by się zdał. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że profesor nie pozwoliłby, żeby któremuś z uczniów stawała się krzywda, ale mimo wszystko miał nadzieję, że uda mu się uratować koleżankę z opałów. - Tak. – Początkowo odpowiedział jej ze spokojem, starając się skoncentrować na rzucanym przez siebie zaklęciu. Musiał jednak przyznać, że słowa Puchonki sprawiły, że czuł jeszcze większą presję. – Tak myślę. – Dodał więc, ze zniecierpliwieniem oczekując na jakikolwiek efekt swojego czaru. A może wybrał nieodpowiedni? Teraz sam był podenerwowany, ale jednocześnie wierzył we własne możliwości i w to, że wszystko skończy się dobrze. Cóż, lepszego pomysłu tak czy inaczej nie miał…
Caelestine przemknęło przez myśl, żeby zamiast myśleć, Matthew zaczął działać, ale powstrzymała się od komentarza, ponieważ przemawiał przez nią niepokój i niepewność obecnej sytuacji. Ostatecznie ręce, które miała wysunięte przed twarzą, splotła na piersi w postaci całkowicie zamkniętej przed sobą. Nietrudno było wyczuć zmianę w tonie Ślizgona, kiedy nie spoglądała mu bezpośrednio w twarz. Dlatego zadarła nieco podbródek, sugerując się dźwiękiem jego z początku przyjemnego, spokojnego tonu, ale teraz jednak zniecierpliwionego. — Matthew. Powiedz mi co widzisz — poprosiła łagodnie, bo czułaby się nieco lepiej, gdyby wiedziała z czym się zmagają i czy Matt na pewno nad tym panuje. Nie potrafiła spomiędzy różnych dźwięków w pomieszczeniu wydzielić głosu profesora, ale chciałaby teraz móc spojrzeć w jego lazurowe oczy i upewnić się, że wszystko jest w jak należytym porządku, a jej nie grozi żadne niebezpieczeństwo... Nie chciała wywierać na swoim koledze dodatkowej presji, chciała już po prostu pozbyć się opaski z oczu. Podjęła już wcześniej próby sięgnięcia do twarzy i zdjęcia jej, ale... widocznie mogła to zrobić tylko magia. Odetchnęła z rezygnacją, reagując na niecierpliwość Gallaghera własnym zdenerwowaniem. — Matthew?
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
brawo my. rozliczenie punktowe i kuferkowe pojawi się w przeciągu 24h.
Podium:
1. Grupa nr I - Blaithin 'Fire' A. Dear, Melusine O. Pennifold, Finnegan Gilliams, Morgan A. Davies 2. Grupa nr IV - Nessa M. Lanceley, Jonas Rosenberg, Elijah J. Swansea, Pandora J. Doux 3. Grupa nr II - Riley Fairwyn, Aleksander Cortez, Asphodel Larch, Niamh O'Healy 4. Grupa nr III - Finan Gard, Louis Blackbourne, Finnigan O'Callaghan, Heaven O. O. Dear 5. Grupa nr V - Harriette Wykeham, Matthew C. Gallagher, Caelestine Swansea, Hypnos S. Shvets
Avdotya A. Grigoryeva
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 154cm
C. szczególne : Blizna pod lewym nadgarstkiem; dość nietypowy akcent (mieszanka rosyjskiego i japońskiego)
Gdzie indziej mogłaby próbować nadgonić trochę zaklęcia, jak nie w sali od zaklęć? Był to całkiem oczywisty wybór zwłaszcza, że nie zapomniała na którym piętrze jest ta sławna łazienka Jęczącej Marty. To brzmiało jak zdecydowanie fajne i ciekawe miejsce. Znaczy nie, żeby cokolwiek "jęczącego" było ciekawe, ale raczej z tego co wiedziała nie była duchem szczególnie odwiedzanym. Ale w porządku, to się nadrobi. Violka złapie za rączkę i zaprowadzi, wiadomo.
W sumie w klasie od zaklęć też trochę znalazła się przez Strauss. Co by nie było wydarzenia znad strumienia czy tam kurde nie wiem, fontanny młodości trochę dały jej do myślenia. Była czarownicą, do stu diabłów. Nie może co chwilę prosić swojej senpai by rzuciła jakieś proste zaklęcie. Co ona, niepełnosprawna jakaś? Jeszcze pomyśli ktoś, że Duns to jakiś debil jest. Przyszła więc z podręcznikiem uzbrojona w różdżkę i pokłady motywacji, po czym usiadła sobie na ławce otwierając obok tomiszcze. To co, jak już fiolkę ma od eliksirów tak przypadkowo to może jakieś Aquamenti sobie poćwiczy? Niby ogarniała temat, ale to tak pi razy drzwi, wiadomo.
Oparła sobie flakonik jakoś sensownie, żeby stał uczciwie i się nie wywrócił podczas miotania w niego tak niebezpiecznym zaklęciem, bo przypał wtedy. Może się nie potłucze. W każdym razie złapała za różdżkę i wzięła głębszy wdech. Nie była fanką zaklęć. Czasami działy kompletnie losowo albo nie tak, jak chciała i tak oto przy pierwszej próbie na dźwięk zaklęcia różdżka wydała z siebie jakieś głuche stęknięcie i wypuściła z siebie ledwo bo ledwo strumyczek wody, jakby ktoś kiepsko kran dokręcił. Cholera jasna, zawsze tak było. Co robiła źle? Może ten podręcznik to jeszcze było dobrze przeczytać? Brzmiało to jak jedyne słuszne rozwiązanie, to też szybko przekręciła stronice na "A" po czym zaczęła czytać. Tylko z czytaniem takich rzeczy to jest zawsze problem, bo większość człowiek wie i odechciewa mu się wertować tematu. Zmusiła się więc do doczytania do końca. Aha... Aha... No dobra.
Złapała trochę inaczej różdżkę, tak trochę bardziej pod kątem po czym po raz kolejny wymówiła nazwę zaklęcia. Tym razem długo nie było trzeba czekać na efekt, który też nie do końca był tym, czego oczekiwała. Strumień wystrzelił jak z jakiejś pompy absolutnie niszcząc fiolkę, uderzając o jakąś ścianę i przy okazji wywracając samą dziewczynę, która mruknęła coś w słowiańskich runach. Czyli jeszcze coś było nie tak. No dobra. Wzięła trochę zamoczony podręcznik po czym z dokładnością detektywa zaczęła go analizować. Była całkiem blisko, więc musiało tu chodzić pewnie o jakiś absolutny szczegół, bo o co innego? I oto i ON! Winowajca tego wszystkiego. Głupi akcent padał nie na tę sylabę, co sądziła. Ale co poradzić? Co język, to inaczej. Nie miała fiolki, ale trudno: przed chwyceniem różdżki przećwiczyła trochę bardziej wymowę by przywyknąć do tego, jak winna brzmieć właściwa inkantacja, po czym ponowiła - i tym razem podręcznikowy strumień wydobył się z kasztanowej różdżki ku uciesze Avdotyi.
Przetrenowała zaklęcie jeszcze kilka razy chcąc trochę po napawać się swoim osiągnięciem, po czym wzięła się za wycieranie plam wody na ławkach, krzesłach i podłodze. Uprzątnęła też szkło po strzaskanej fiolce. Tylko trochę wody osiadło na ścianach ale cóż... Wyschnie, nie? Zadowolona ze swojego posiedzenia zabrała swoje rzeczy po czym ruszyła w swoim kierunku.
Po feriach było naprawdę sporo do nadgonienia, a nauki nie ubywało. Victoria jednak w ogóle na to nie narzekała, to było coś, co jej odpowiadało, zdobywanie wiedzy z licznych przedmiotów było dla niej satysfakcjonujące, ale to zajęcia z zaklęć i transmutacji były tym, co zawsze przyciągało ją najbardziej. Nic zatem dziwnego, że teraz właściwie była skłonna pobiec do sali, byle tylko zająć jak najlepsze miejsce. Szkoda tylko, że nie było tam żadnych ławek, a ona nie do końca wiedziała, co ma ze sobą właściwie zrobić, więc oparła się po prostu o ścianę, zakładając ręce za plecami i postanowiła w ten sposób poczekać na rozwój wydarzeń. Rozglądała się, szukając czegoś, co powiedziałoby jej, co dzisiaj mają robić, ale nie znajdowała w klasie niczego, co byłoby dostateczną podpowiedzą. Oczywiście poza tą pustą przestrzenią, która sugerowała, że będą potrzebować sporo miejsca na to, by w jakikolwiek sposób się przemieszczać. Może jakieś bariery albo coś podobnego? Nie była pewna, a zabawa w zgadywanki również nie była tutaj odpowiednia. Owszem, mogła umilić sobie w ten sposób czas oczekiwania, ale to na pewno nie było tym, czym chciała się zajmować. Miała nadzieję, że wkrótce pojawią się kolejni uczniowie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Na wieść o tym, że profesor Voralberg organizował zajęcia Viol niemal od razu stwierdziła, że z pewnością się na nich pojawi. Po pierwsze ostatnio dużo bardziej angażowała się w naukę zaklęć, a po drugie skoro to była lekcja jej opiekuna to miała krukoński obowiązek wziąć w niej udział. Nieważne jaki to był dzień i pora. Poza tym miała dużo bardziej ochotę na to, by spędzić czas na nauce czegoś nowego niż na jakiejś durnej imprezie. Nie lubiła własnych urodzin. Co prawda nie ukrywała jakoś szczególnie ich daty, ale nie przypominała innym o tym kiedy wypadały, bo to był ot kolejny dzień. Starsza o rok. Niedługo wyniesie się z domu i obierze ścieżkę kariery. Przynajmniej tak to widziała. W klasie pojawiła się dosyć wcześnie i zajęła jakieś miejsce gdzieś na uboczu, opierając się o ścianę ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Tym razem nie wzięła ze sobą nic do czytania, a tak mogłaby sobie jakoś umilić czas w oczekiwaniu na rozpoczęcie zajęć. No, ale trudno. Przynajmniej miała czas, żeby przemyśleć kilka spraw. Nie ma to jak kontemplacja przelekcyjna.
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Zaklęcia, zaklęcia, zaklęcia! Najpiękniejszy przedmiot, jaki tylko mógł być. Cieszyła się zupełnie tak, jakby właśnie miała urodziny i dostała najpiękniejszy prezent. Nie mogła się spóźnić i to nie tylko dlatego, że była nowa i zależało jej na dobrej opinii tutejszych profesorów, ale dlatego, że to były Zaklęcia, przez duże z. Dzięki nim mogła dalej poprawiać się w pojedynkach, mogła wszystko. Ciekawa była, jakie zaklęcia będą na tych zajęciach. Ofensywne? Defensywne? Coś zwykłego? Poprawa techniki? Aż czuła dreszcz ekscytacji przebiegający raz za razem przez jej plecy. Biegiem pokonała korytarz i wpadła do sali z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaraz też podeszła do Victorii, nie potrafiąc ukryć swojego entuzjazmu. Właściwie, nie widziała powodów, dla których musiałaby to robić. - W dwóch słowach, kto uczy zaklęć i jaki jest? - spytała cicho dziewczynę, jednocześnie rozglądając się po sali. Zastanawiał ją brak ławek, co z drugiej strony było już intrygującą zapowiedzią zajęć.
Dni znów zaczęły uciekać jej dość szybko pomiędzy palcami, czasem doprowadzając do utraty rachuby na tyle, że nie miała pojęcia, jaki jest dzień tygodnia. Odpuściła kilka zajęć, szukając w wolnych chwilach mieszkania i kolejnych osób na korepetycję, bo w sklepie rodziców z wiadomych przyczyn nie mogła na razie pomagać. Nie chciała. Na zaklęcia uczęszczała jednak zawsze, podobnie, jak na transmutacje, bo obydwie te dziedziny były ściśle związane z wyborem konkretnej kariery, którą miała rozpocząć teoretycznie po wakacjach, a w praktyce rozważała przesunięcie tego o kolejny rok. Metoda Ezry z pominięciem oddania z różnych przyczyn licencjatu wydawała się przydatna, chociaż tkwiąc jeszcze w planach swojej rodziny, nie brała tego pod uwagę. Westchnęła, przemierzając korytarz leniwym krokiem, przytulając do piersi opasłą księgę zaklęć oraz uroków. Karmelowe ślepia leniwie przesuwały się po wysokich ścianach korytarzy, okazjonalnie zastygając na rozprzestrzeniającym się za oknami widokiem na zamkowe okolice. Poprawiła ruchem ramion paski od plecaka oraz marynarkę od mundurka. Biała koszula przecięta była krawatem w barwach domu, a plisowana spódniczka sięgała prawie do kolana. Tym razem jednak na zakolanówki wsunęła trzewiki na delikatnym obcasie, niepłaskie. I szła tak pogrążona we własnych myślach, o mało nie potykając się o czyjeś nogi rozwalone na korytarzu. Prefekt zatrzymała się gwałtownie, unosząc brew i przesuwając spojrzeniem po sylwetce przeszkody, dotarła do twarzy. Dawno go nie widziała. - Cassius. -przywitała się krótko, dość spokojnym tonem i westchnęła, nie mogąc powstrzymać uniesienia kącików ust w górę na grymas jego twarzy. Wyglądał na szalenie zmęczonego lub skacowanego, jednak w tęczówkach miała wrażenie, że tkwi się ślad jakieś pozytywnej energii. Lanceley uznała to jednak za złudzenie, bo umówmy się, nie należał do zbyt często uśmiechniętych ludzi w całym swoim skomplikowaniu. Dobrze jednak było go widzieć w stanie lepszym, niż przemykał jej na feriach.- Wyglądasz, jakby stało się coś miłego. Wykorzystajmy to! Słuchaj, możesz poumierać na zaklęciach? Chodź, nie chce mi się samej, a Slytherin potrzebuję kilku punktów. Ja - towarzystwa. Oznajmiła z niewinnym uśmiechem — krótkim, bo krótkim, wzruszając przy tym ramionami, przygotowana na marudzenie i ewentualne jęki niezadowolenia, ale też i na odmowę. Przecież uwielbiał robić jej na przekór. Nie zamierzała jednak go zmuszać, leniwie ruszając w stronę drzwi do sali za rogiem, pozwalając sobie na kolejny, głębszy wdech. Nie miała siły na wojnę lub krwawą bitwę, więc pozostawiając mu decyzję, weszła do klasy i zajęła jedno z miejsc pod ścianą, wlepiając spojrzenie w trzymaną przez siebie książkę. Przyjdzie czy odpuści, tkwiąc dalej wśród chłodu korytarza?
W końcu w planie lekcji pojawiły się jakieś porządne zajęcia, konkretne, takie z których mógł coś wynieść, a nie jakaś artystyczna błazenada, gonienie za kogutami czy dostawanie migreny od prób rozszyfrowania głupich run, myślał sobie zadowolony, udając się energicznym krokiem w stronę klasy zaklęć, jak przykładny uczeń, sporo przed czasem, w starannie skompletowanym mundurku i różdżką w dłoni. Tym razem zadbał o to, żeby już żaden gamoń, rudy czy nie, nie próbował odbić mu dziewczyny koleżanki, dlatego na wcześniejszej przerwie przydybał Alise by zaproponować jej pójście razem; drugą jego motywacją, poza zaborczością, było to że naprawdę rzadko się ostatnio widywali, zaledwie podczas mijania na korytarzach i ewentualnie szybkiego porywania się wzajemnie do jakichś pustych klas, i chciał tego czasu uszczknąć jeszcze trochę, nawet jeśli miałoby to być w bonusowym towarzystwie profesora Voralberga i grupy innych uczniów. To znaczy, mógłby ją zaprosić gdzieś wieczorem, ale no naprawdę, taki zarobiony był, bo wiecie, jak nie szkoła to robota, jak nie robota to treningi, jak nie treningu to piwerko, jak nie piwerko to próby nauczenia Fuja alfabetu albo pilna interwencja potrzebna w Cork i takie inne obowiązki domowe, no ciągle coś się działo, taki zarobiony był. Oczywiście w ich ekipie znajdował się jeszcze Fillin, bo skoro kochali się tak bardzo, że mieszkali razem, pili razem, grali razem w quidditcha i wychowywali razem Juniora, to jak mogliby nie chodzić razem na lekcje? Tak naprawdę, to to też było sprytnie przekalkulowane, bo stwierdził, że fajnie byłoby, gdyby ta dwójka mogła się poznać, najlepiej na neutralnym gruncie, takim, na którym będą mogli trochę pogadać, ale zanadto się nie spoufalać, tak by przyjaciel nie miał zbyt wielu okazji, żeby narobić bardzo dużego obciachu – bo że generalnie jakiegoś narobi, to był przekonany. Weszli do klasy, w której było już kilku uczniów; na widok podrywanej subtelnie przez Fillina na poprzedniej lekcji dziewczyny Boyd szturchnął go i zamajtał zalotnie brwiami, ciekawy, jaki tekst padnie z ust kolegi tym razem. Ostatnio to była niewinna „hejka”, może teraz pokusi się o coś odważniejszego, może spyta „co tam”? Przystanął wraz ze swoimi towarzyszami gdzieś z boku, machając po drodze na powitanie Nessie i zapewne nie tylko on zastanawiał się, co takiego będą robić, skoro sala była pozbawiona ławek; nie miał pojęcia, ale zapowiadało się interesująco, w końcu im mniej siedzenia na lekcji, tym lepiej.