W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
P.S. Zabierz ze sobą Ruth Wittenberg
Minister magia, Nolan T. Kaene
pierwsza sala zaklęć
Autor
Wiadomość
Pandora J. Doux
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Część przed zadaniem i jedynie reakcja na etap I - nieistotne dla przebiegu lekcji
Mimowolnie słuchała rozmowy Elijaha z Finnigan, jednak gdy do sali wszedł @Alexander D. Voralberg, to cała jej uwaga skupiła się właśnie na nim. Nawet szeptem nie śmiała już kontynuować rozmowy, podążając wzrokiem za każdym jego ruchem, nawet nie zauważając, że wstrzymała oddech. Jeszcze żaden z nauczycieli nie wywarł na niej takiego wrażenia, chociaż nie wiedziała jeszcze czy to dobrze. Jego postawa, ton głosu, sposób wypowiadania się... Wszystko to budziło w Pandorze szacunek, niemal podziw, jednocześnie jednak czuła skrępowanie, a może nawet... lęk? Zdecydowanie nie chciałaby teraz zostać z profesorem sam na sam w sali. Zdusiła pisk, wzdrygając się jedynie, gdy poczuła jak jej różdżka wysuwa się zza paska spódnicy. Może i było to imponujące, jednak odebrała to jako przekroczenie pewnej granicy, nawet nie zauważając, że posłała w stronę nauczyciela obrażone spojrzenie. Po jego słowach spakowała do torby wcześniej wyjęte rzeczy, po czym mocno zacisnęła dłoń na różdżce, z naiwną nadzieją, że jest teraz bezpieczna. To uczucie szybko jednak minęło, gdy zrozumiała, że nie będzie w grupie z @Morgan A. Davies. - Powodzenia - szepnęła smutno, dotykając przelotnie przedramienia Moe, chociaż tak naprawdę to Pandora była tą, która potrzebowała słów pokrzepienia. Przysunęła się bliżej Elijaha, aby poczuć się znów pewniej i uśmiechnęła się na powitanie do obecnych w jej grupie osób (@Nessa M. Lanceley i @Jonas Rosenberg). Chłopaka kojarzyła z widzenia, jednak nie pamiętała, aby poznali się oficjalnie. Dziewczyny natomiast na pewno wcześniej nie widziała, bo na pewno zapamiętałaby jej urodę. - My jako jedni mamy zwykły zamek zamiast wiszący - zauważyła cicho, chociaż nie wiedziała czy ma to jakieś znaczenia, ani czy jej komentarz zostanie w ogóle zrozumiany, bo miała dziwne wrażenie, że stworzyła właśnie kalkę z czeskiego. Z zaciekawieniem przyglądała się Elijahowi, zastanawiając się jakiego zaklęcia użyje, jednak po chwili oczekiwania na inkantacje... zdała sobie sprawę, że zaklęcie zostało już rzucone, ale się nie powiodło. Odruchowo odwróciła głowę w bok, udając że przez cały czas przyglądała się grupie obok. Podobne sytuacje zdarzają się każdemu, jednak wciąż zazwyczaj było to dość wstydliwe dla osoby, której się to przytrafiło. Pandorze wydawało się, że odwrócenie wzroku było słuszną reakcją, jednak tak podpowiadała jej po prostu empatia, więc zapewne w zależności od osoby, dana reakcja mogła zostać odebrana za poprawną bądź niegrzeczną. Tak się składa, że jej zaklęcia... bardzo często nie wychodziły dokładnie tak, jak sobie to zaplanowała. Myśląc o tym nerwowo obracała różdżkę w dłoni, jakby chciała rozgrzać ją przed tym, gdy przyjdzie jej kolej na rzucenie zaklęcia. Powoli zaczynała sobie uświadamiać, że będzie musiała popracować nad swoimi umiejętnościami, obiecując sobie, że zacznie już dziś wieczorem.
Finnigan coraz mniej podobała się lekcja zaklęć. Najpierw brak teorii, a teraz zadanie w grupach... Do tego za nic nie wiedziała jakie zaklęcie rzucić. Znaczy, to nie tak, że nie miała pomysłów. Problemem był ich nadmiar. Skrzynka, chcąc nie chcąc, kojarzyła jej się z lodem. Ale miała rzucić zaklęcie z tym powiązane? Czy może powinna rzucić przeciwieństwo lodu? A jeśli tak, to które z przeciwieństw? Ogień był najoczywistszym wyborem, ale zazwyczaj paruje się go z wodą. Za inne przeciwne do lodu elementy, często bierze się błyskawice i parę wodną... Ale ciężko będzie wymyślić powiązane zaklęcia. Zwłaszcza, że miały to być zaklęcia użytkowe, a nie ofensywne. Ostatecznie wybrała zaklęcie schładzające - wydawało się najbardziej pasujące do zaklęć użytkowych. - Frigus! - rzuciła. Na nic jednak było zastanawianie się nad zaklęciem skoro i tak nie wyszło. Ale może jednak powinna rzucić zaklęcie podgrzewające?
Przyglądał się niby leniwie, niby z zainteresowaniem temu, jak uczniowie grupują się według jego zaleceń, a także rozpoczynają myśleć nad zaklęciami, których mieliby użyć w starciu ze skrzynkami. Z tego wszystkiego najbardziej ciekawiła go właśnie ta część, w której musieli ruszyć swoje szare komórki i znaleźć odpowiednie rozwiązanie, a nie miotać zaklęciami na lewo i prawo, jak jacyś amatorzy. Nie spodziewał się jednak, że tak pozytywnie zaskoczą go w swoich postępach. Wciąż ze skrzyżowanymi rękami na piersi obserwował, jak jedno po drugim rzucają zaklęcia na swoje skrzynki, a jego twarz obecnie nie wyrażała niczego. Skrzynka @Finnegan Gilliams w pierwszym momencie w ogóle nie zareagowała na jej zaklęcie. Jednakże już po chwili, w ułamku sekundy na jej powierzchni zaczęły pojawiać się pajączki pękającego szkła i choć zdawało się, że za chwilę zaraz skrzynka wybuchnie w drzazgi rozbryzgując odłamki wszędzie wokół, to jednak nic takiego się nie stało i ku - być może ku zaskoczeniu wszystkich - kłódka się poluzowała. Alexander uniósł brwi do góry i choć jego twarz nadal nie wyrażała ani krzty aprobaty, to jednak czuł zadowolenie wobec tak prawidłowego ruchu ze strony panny Gilliams. Czekała ją jednak część druga, która rozpoczęła się tuż po otwarciu skrzynki - jedynie dotknięcie jej spowodowało z pozoru proste przyklejenie się butów dziewczyny do podłoża. Kłódka spadła z delikatnym szczęknięciem na ziemię, a wieko otworzyło się samo ukazując jedno wielkie nic. Czy to właśnie z niczym musiały zmierzyć się jej dwie następczynie? Cichy warkot i obnażone kły szybko wyprowadziły je z błędu, choć przeciwnik był bardzo niewyraźny. Niebieskie oczy profesora zwróciły się chwilowo na grupę nr 1, choć kątem oka obserwował również pozostałych.
Skrzynki aktualnie wyglądają tak -> KLIK
GRUPA NR 1 Rozpoczyna etap II, do gry wchodzą @Blaithin 'Fire' A. Dear i @Melusine O. Pennifold. Fire z racji najwyższej ilości punktów statystyk w drużynie może rzucić kostką drugi raz, jeżeli pierwsza próba się nie powiedzie, ale opisuje ponowienie zaklęcia w poście + powodzenie dają kostki 2, 3, 4, 6. Melusine rzuca na klasycznych zasadach - jeden rzut, powodzenie przy parzystej. Finnegan nie rzuca zaklęć! I pamiętajcie... ona się rusza...spróbujcie jej nie krzywdzić :v I PAMIĘTAJCIE! W ETAPIE II LICZY SIĘ KREATYWNOŚĆ! Wszystkie zaklęcia są dozwolone (poza transmutacją). To jak potoczy się sytuacja przy powodzeniu zaklęcia definiuję ja, jako opisowy MG.
Skrzynka należąca do drużyny drugiej zdawała się kpić sobie z próby @Asphodel Larch, bowiem kiedy w jej stronę pomknęło incendio i przez chwilę zdawało się, że za chwilę przedmiot zareaguje bardziej entuzjastycznie niż jedynie delikatnie jarząc się, to jednak koniec końców zaklęcie rzucone przez Gryfona nie wyszło mu na tyle mocno, aby zamek puścił. To co, może spróbuje jeszcze raz?
Identyczny przypadek dopadł zarówno @Elijah J. Swansea, jak i @Finnigan O'Callaghan. Skrzynki Krukonów, choć zareagowały na rzucone inkantacje, kolejno ukazując kropelki wody i delikatny szron, to jednak nie miały zamiaru poddać się nieudanym próbom rzucenia zaklęć. Jak to mówią do trzech razy sztuka, miejmy nadzieję, że uda się za drugim.
Panna @Rebekah W. Lanceley ku delikatnemu zaskoczeniu Voralberga nie zareagowała wcale, zdając się kompletnie nie mieć pomysłu na zaklęcie, które miałaby rzucić. Mężczyzna zmarszczył brwi i podszedł bliżej, niechętnie podnosząc się sprzed biurka i zmuszając swoje mięśnie do jakiegokolwiek ruchu, i po krótkiej rozmowie poprosił ją o zejście, wołając do siebie odpoczywającą Ślizgonkę.
Zmiana zasad etap I: - powodzenie gwarantuje obecnie o jedna kostka więcej, więc są to kolejno kostki 2, 3, 4, 6.
- z racji nieaktywności Rebeki, uznajemy, że usiadła na ławkę. Robi się więc delikatna roszada - @Heaven O. O. Dear dostaje szansę i wchodzi do grupy nr III za @Caelestine Swansea i bierze na siebie etap III, a Caelestine dołącza do grupy nr 5 za Rebekah i próbuje swoich sił w etapie nr I, czyli TERAZ. Caelestine przypominam, że w tym etapie 2, 3, 4 i 6 to powodzenie działania.
CZAS DO: 14.10.19r., godz 19:00
Ostatnio zmieniony przez Alexander D. Voralberg dnia Nie Paź 13 2019, 18:32, w całości zmieniany 1 raz
Chociaż nie wzięła jeszcze aktywnego udziału w pracy swojej grupy, zdążyła się już przywiązać do osób, z którymi stanęła przed jedną skrzynką. Roszada profesora zaskoczyła ją na tyle, że chwilę potrwało zanim ruszyła się z miejsca z pełnym zrozumieniem kierując swoje kroki do grupy piątej. W niej znajdowały się osoby, z którymi Caelestine zwykle nie toczyła rozmów. Posłała nauczycielowi jeszcze ostatnie spojrzenie, zanim z koncentracją stanęła przed skrzynką, będącą dzisiejszym tematem zajęć. Skupiła na niej całą swoją uwagę, uznając, że niewiele może wnieść w nastrój grupy od siebie. Dyskomfort wypisany był w sztywności jej ramion i uniesieniu ręki w górę, do wykonania zaklęcia. Nie wyprostowała jej przed sobą. Trzymała ją bliżej siebie, dlatego wypowiedziana inkantacja zaklęcia zachwiała jej nadgarstkiem. — Depulso. Mimo, że skrzynka została trafiona przez zaklęcie, Caelestine nie była pewna jego działania. Czy mogło przekręcić zamek w skrzynce i umożliwić następnej osobie z grupy otworzenie jej. Miała nadzieję, że jej starania mogły się przyczynić do poprawy stanu ich ekipy. Już teraz byli w tyle za innymi, którzy powoli przechodzili do dalszego etapu zaklęć, przedstawionego im wcześniej przez profesora.
Kostka: 4 Etap: I, za Rebekah Zaklęcie: Depulso
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Pandora na całe szczęście zdawała się nie widzieć jego porażki, na co odetchnął w duchu z ulgą. Nie wiedział czego tak bardzo się boi, bo przecież nie zdawała mu się być osobą, która mogłaby go wyśmiać, ale... czuł w sobie potrzebę aby wywrzeć na niej dobre wrażenie, nie tylko jako człowiek, ale i czarodziej. Przecież potrafił czarować, często szło mu to naprawdę dobrze i nie chciał żeby na podstawie jednej porażki oceniła całokształt jego umiejętności. Nikt nie lubił nieudaczników. Ucieszony, że miał szansę naprawić swój błąd nim ktokolwiek zauważył, cicho odchrząknął i poprawił swoje ustawienie względem skrzynki. – Aquamenti – tym razem użył zaklęcia werbalnie, skupiając się na tym, by włożyć w inkantację wystarczająco dużo energii. Ale nic się nie stało, znowu. To znaczy... coś tam się skropliło na tej skrzynce, a jakże, ale zamek ani myślał się otworzyć. W przeciwieństwie do zamka Finnegan, która była od niego co najmniej kilka lat młodsza. Wspaniale, naprawdę wspaniale. – Coś jest chyba nie tak. – powiedział, zwracając się do swojej grupy z nietęgą miną. Nie mógł dłużej udawać, że po prostu się namyśla i liczyć, że nie zauważyli. Zwłaszcza, że wypowiedział zaklęcie na głos. – Spróbuję ostatni raz...
Tym razem musiało wyjść to zaklęcie. Po prostu musiało! Nie po to tyle czasu spędzała na czytaniu ksiąg z zaklęciami, aby nie umiała ich teraz używać w praktyce i to w czasie zajęć! "Jeśli tym razem mi się nie uda, następnymi trzema książkami jak przeczytam będą sztampowe romansidła mojej siostry i póki przez nie nie przebrnę, nie będę mogła tykać niczego innego" postanowiła Finn wiedząc, że i tak nie dotrzyma tego postanowienia. Może po prostu przeczyta ponownie sagę Zmierzch, takie tam guilty pleasure? -Frigus! - rzuciła ponownie mając nadzieję, że za drugim razem się uda.
Starał się za bardzo nie przejmować tym, że pierwsza próba mu nie wyszła. Szkoda, ze na oczach całej grupy, ale lepiej było się skupić na kolejnej próbie. Zdecydował się powtórzyć to samo zaklęcie. Miał nadzieje, że było skuteczne, tylko jego umiejętności gdzieś zawiodły. Zresztą, prawdę mówiąc, nie miał innych pomysłów. To mu się wydawało najbardziej trafne w stosunku do skrzynki, którą dostali. Najwyżej grupa go znienawidzi, wiele nie miał do stracenia. Skierował różdżkę w tym kierunku i w końcu rzucił po raz kolejny: - Incendio - wydawało mu się, że wszystko teraz zadziałało jak należy, ale obserwował uważnie skrzynkę, bo to była prawdziwa chwila prawdy. Czy w ogóle wybrał dobre zaklęcie?
Heaven jak przez mgłę pamiętała Hogwart bez Fire. Czy gdyby ta nie zmieniła szkoły, ich relacja w ogóle by tak wyglądała? Dopóki widywały się w wakacje, może nie były dla siebie szalenie ciepłe i kochane, ale nie było między nimi też tego, co teraz. Kiedy dziewczyna pojawiła się w zamku i zobaczyła Heaven zupełnie inną, niż w domu rodzinnym, wszystko się skomplikowało. Ślizgonka niejednokrotnie życzyła sobie, żeby jej siostra wróciła do tamtej szkoły, jak najdalej od niej. Kiedy jednak to faktycznie się stało, poczuła się z tym trochę dziwnie. Nie oszukujmy się, oczywistym było, że po opuszczeniu szkoły, będą unikać swojego towarzystwa, jak ognia. Kto wie, czy w ogóle będą się kiedykolwiek widywać? Po opuszczeniu murów Hogwartu, Heaven nie miała już mieć żadnej siostry i ta perspektywa nie była wcale radosna. Była dziwna. A kiedy Fire drastycznie przyspieszyła ten proces, wyjeżdżając tak daleko bez słowa, młodsza Dear poczuła się z tym gorzej, niż by sobie życzyła. Co innego było toczyć wieczną wojnę, a co innego kompletnie się nie widywać. To pierwsze było znacznie łatwiejsze. Odrobinę zbyt długo trawiła słowa Nessy, ale w końcu uśmiechnęła się do niej zaskoczona. - Miotlarstwo? Może jeszcze wstąpisz do drużyny, co? Nie pogardziłabym - przyznała, bo chociaż dziewczynę trzeba byłoby pewnie uczyć wszystkiego od podstaw, Heaven chętnie podjęłaby się tego zadania. Wiedziała, że miałaby pod swoimi skrzydłami kogoś ambitnego i zawziętego, a nauka praktycznych umiejętności to była tylko formalność, z takim charakterem jaki miała jej kuzynka, łatwa do przeskoczenia. Z niemałą satysfakcją przyjęła fakt, że Fire wydawała się być dość mocno zbita z tropu. Nie zdobyła się nawet na kąśliwy komentarz. To pewnie była tylko kwestia czasu, ale trudno było nie cieszyć się z takiego obrotu sprawy. - Nie umiesz usiedzieć w jednym miejscu - przewróciła tylko oczami, zła na samą siebie, że poczuła się niepokojąco dobrze, widząc ją w tej samej klasie. Odgoniła od siebie te myśli tak szybko, jak tylko mogła i spróbowała skupić uwagę na czymś innym. Kątem oka dostrzegła jedynie, że Fire dyskutuje o czymś z Nessą i obie mają nietęgie miny. Cóż, nie trzeba było być geniuszem, żeby domyśleć się, o co chodzi.
Melusine O. Pennifold
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Ruszam się z miejsca na przywołanie do grup i zerknęłam na trzy inne dziewczyny z którymi miałam być w grupie. Na pierwszy rzut oka to wyglądało jakby nauczyciel dał mi i Blaithin do opieki dwie młodsze dziewczyny z naszego (czy tam pasującego do nas) domu. Staję obok naszej skrzynki, już uznając w głowie, że wygląda na najbardziej podejrzaną. I muszę przyznać, że jestem sceptycznie nastawiona do dziewczynki, która ma otworzyć nasze pudełko. Wydaje mi się, że jesteśmy trochę na przegranej pozycji, ale nie wyrażając nic zaplatam ręce na piersi i czekam na jej ruch. W międzyczasie wszystkim wokół idzie naprawdę marnie, więc uznaję, że przynajmniej okazuje się, że nie będziemy aż takie ostatnie. Najróżniejsze zaklęcia latają po sali i akurat kiedy mój wzrok przykuwa ogniste zaklęcie obok, nasz kłódeczka nagle spada na ziemię. - Łuhu - dosłownie mówię, zadowolona z młodszej koleżanki i uśmiecham się do niej ciepło, ale okazuje się, że ona nie może się wycofać, by dać nam pole do popisu, gdyż nie może oderwać nóg od podłogi. Prędko wyciągam do przodu różdżkę, którą ściskałam w dłoni i czekam na to... nie wiem na co, bo nie jestem pewna do końca co ma być w tej skrzynce. Najwyraźniej nic, bo kompletnie nic nie widzę. Dopiero słyszę i jakiś niewyraźny zarys miga przed nami. - Widzisz coś? - pytam mojej pirackiej partnerki i prędko macham różdżką. - Glacius Opis - mruczę i napuszczam niewielkie, lodowe ptaszki na naszego niewidzialnego przeciwnika. W najlepszym razie, zamrożą go tak jak zaplanowałam. Jeśli jednak jest jakiś duchem, bez astralnego ciała, to przynajmniej może będziemy widzieć gdzie się znajduje.
Kostki : 6
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Lubiła słuchać Lanceley. Delikatny potok słów luźno ze sobą powiązanych gładko docierał do uszu byłej Gryfonki, która ułożyła ręce na podołku. Skupiała się w pełni na łagodnym głosie Nessy, na chwilę odpoczywając od mówienia, analizowania, skupiania się na przesiewaniu własnych myśli, coby nie wyjawić przypadkiem zbyt wiele. Pomimo bycia ekstrawertykiem Fire czasem wolała pobyć tą milczącą, cichą i wycofaną. Rzadko, ale zdarzały się takie chwile, kiedy męczyła się towarzystwem ludzi i miała dosyć ich głupoty. - Cóż za optymizm. - odpowiedziała lakonicznie, rozumiejąc dlaczego kuzynka w taki, a nie inny sposób poprowadziła swój monolog. Dodawania otuchy znajomym nie miało jednak sensu, kiedy samemu nie wierzyło się do końca w te morały. Bo czy Nessa faktycznie też uważała, że będzie tak dobrze? Fire miała wrażenie, że dziewczynę również gnębią pewne sprawy, ale zawsze łatwiej się uśmiechnąć, żeby druga osoba nie musiała się martwić. W przypadku Szkotki takie działania mijały się z celem. - Może to my się zmieniłyśmy. Fire nie trzymała się rozmyślań nad przeszłością (już nie), więc wolała skupić uwagę na teraźniejszości. A ta była co najmniej zaskakująca. Naprawdę nadchodziły ogromne zmiany, a Heaven zdawała się dziwnie z tym pogodzona. Nawet nie zająknęła się z zakłopotania, kiedy Blaithin spostrzegła jej niecodzienny stan. Zresztą Nessa też zareagowała spokojniej niż zdenerwowana Fire. Jak mogły sobie spokojnie gadać o tym głupim sporcie i jeszcze bardziej bezsensownym Pucharze Domów... Czy każdy w tej szkole oszalał? Nie mogła przecież udać, że nic się nie dzieje, wzruszyć ramieniem i skupić na lekcji, trajkotać o Durmstrangu. To nie leżało w naturze Dear. A Heaven była jej siostrą. - Ty najwyraźniej też, skoro musiałaś wskoczyć bezmyślnie do cudzego łóżka. - oho i chyba właśnie minęło pierwotne skołowanie dziewczyny. Wyraźnie dało się usłyszeć jakiś wyrzut w głosie Fire, choć ciężko zrozumieć do czego konkretnie się odnosił. Dlaczego właściwie aż tak przejęła się perspektywą tego, że Heaven jest w ciąży? Sprowadzało to na nią mnóstwo kłopotów, problemów nie tylko z rodzicami, ale pewnie i z tajemniczym ojcem dziecka, psuło Ślizgonce reputację, pewnie nieźle też rujnowało psychikę zmartwieniami... Czy to wszystko nie powinno sprawić, że Fire uśmiechnęłaby się radośnie, ciesząc z bagna w jakie wpadła siostra? O dziwo, nie odczuła nawet odrobiny zadowolenia. Wręcz przeciwnie. Zapragnęła potrząsnąć ciemnowłosą. Który to miesiąc? Kto jest ojcem? Dlaczego się go nie pozbyłaś? Wszystkie pytania cisnęły się na język Blaithin, ale wiedziała, że pewnie nie uzyska żadnych odpowiedzi. Poza tym Nessa miała rację i lekcja zaklęć nie była odpowiednim miejscem do ciągnięcia tematu. Ale czy istniało miejsce odpowiednie? Odpowiedni czas? Odpowiednie okoliczności między dwójką nienawidzącego się rodzeństwa? - Po prostu mam dosyć tego, jaka ona jest bezmyślna. - wyszeptała gniewnie do Nessy. Szukała w kuzynce potwierdzenie, że ma prawo odczuwać te burzliwe emocje. Przecież sytuacja była poważna! Oparła się o ławkę, przykładając dłoń do czoła. Nie mogła skupić się na przywitaniu nowego nauczyciela, który chyba był Francuzem. Ocknęła się, kiedy z rękawa szaty wymknęła się różdżka. Złapała ją z niemałym oburzeniem i niechęcią, bo to był najbardziej prywatny przedmiot, jaki ze sobą zawsze zabierała. Zmrużyła oko, obrzucając mężczyznę uważniejszym spojrzeniem. Profesor zdawał się surowy, pragmatyczny i niezbyt przystępny... co budziło sympatię Fire mimo początkowej wrogości. Znacznie bardziej wolała takich poważnych nauczycieli niż ludzi pokroju Vicario. Świadczyło to najczęściej o tym, że naprawdę znali się na swoim przedmiocie, zdobyli dużo doświadczenia i po prostu nie zaprzątali sobie już głowy fałszywymi uprzejmościami czy bzdetami. Jasnoniebieskie oczy mężczyzny zdawały się kryć iście krukońską inteligencję, co samo w sobie fascynowało Fire. Nie okazywała żadnych emocji, ale w duchu wyrabiała już sobie konkretną opinię. Pierwszy raz od dawna w pełni skupiła się na tym, co prowadzący miał do przekazania. Podobało jej się utarcie nosa chłopakowi z Durmstrangu. A przejście do praktyki tak od razu? Idealnie. Była Gryfonka mogła rozruszać kości i przy odpowiedniej okazji rozwalić coś w drobny mak. Musiała rozstać się ze swoim ślizgońskim towarzystwem, ale nie czuła z tego powodu smutku. Wolała otrząsnąć głowę z nowych, szokujących informacji, które jedynie utrudniały skupienie oraz precyzję. Rzuciła tylko ciche "powodzenia" do swojej kuzynki, po czym przeszła do nowej grupy. Ochoty na socjalizację nie miała, więc skinęła im głową, stając nieopodal Morgan oraz obserwując przebieg wydarzeń. Finn poszła na pierwszy ogień. Fire pamiętała, jak toczyła z tą małą pojedynek i cóż - chyba nawet spodziewała się, że udało jej się jako jedynej za pierwszym razem. Na początku pomyślała, że zjawa wydostająca się ze skrzynki to jakiś duch. Nie dziwiłaby się, gdyby jeden z Hogwarckich zmarłych postanowił uczestniczyć w lekcji, w końcu ta szkoła nie znała granic szaleństwa. Z trudem przyjrzała się swoim jedynym okiem bardziej istocie i stwierdziła, że nie jest humanoidalna. Czyżby pies albo wilk? Patronus? Z pewnością ktoś go musiał wyczarować, wszelkie okoliczności wskazywały na profesora Voralberga. Blaithin znała bardzo dobrze zaklęcie, które pozwalało przyzwać hologram wilka, który mógł wyrządzić realną krzywdę. Czy to możliwe, że właśnie taki zabieg zastosował profesor? - Uważaj - rzuciła do Melusine, nie wiedząc czy faktycznie jej ptaszki coś zdziałają. Blaithin przeszła naprzód ostrożnie, odruchowo lewą rękę kierując w bok, tak jakby chciała zasłonić @Morgan A. Davies przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Prawą już trzymała różdżkę z czarnego bzu. Nie bała się ani trochę. Zresztą, "wilk" chyba nie wydawał się bardzo agresywny... Ale pojęcia nie miała o zachowaniu przezroczystych zwierząt, więc wolała dmuchać na zimne. Należało myśleć bardzo szybko, więc może to z powodu pośpiechu rzucone przez Fire zaklęcie nie zadziałało odpowiednio. Coby nie popełnić tego samego błędu, Blaithin przy ponownym zgięciu nadgarstka wypowiedziała już wyraźnie czar na głos. Rzadko to robiła, posługując się niemal wyłącznie niewerbalną magią. - Finite Potior - wiązka energii pomknęła w kierunku niewyraźnego widma, jakie zdawało się szczerzyć na nie zęby. Celowanie znacznie utrudniał fakt, że stwór pozostawał niematerialny... przynajmniej na pierwszy rzut oka. Dear jednak pozostawała bardzo pewna siebie, a jednocześnie przygotowana na ponowny atak, gdyby ten okazał się niewypałem.
Grupa 1, etap II Zaklęcie: Finite Potior Kostki: 1 i 4 Punkty w kuferku: 63
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Okupacja skrzynki nr 5 przez pannę Swansea zdecydowanie nie szła po jej myśli. Rzucone w kierunku kuferka Depulso, choć poprawne, nie zrobiło kompletnie nic. Żadnego błysku, ruchu, czy też innej oznaki prawidłowości zaklęcia, które pomknęło z różdżki Puchonki zdecydowanie mówiło, że to nie jest ta inkantacja, której należało użyć. Gdyby jednak przyjrzeć się zaklęciom rzucanych przez innych, mniej więcej można było odnaleźć w nich jakiś wzór. Mniej więcej.
Nie lepiej szło drugiemu ze Swanseów, ponieważ, mimo że skrzynka reagowała i to coraz bardziej energicznie na wypowiadaną w klasie inkantację, to jednak różdżka odmawiała mu posłuszeństwa. Może to jakieś zaklęcie zwodzące? Cóż, Elijah musiał próbować dalej, w końcu jak to mawiają, do trzech razy sztuka.
Następna kolejka I tury: 100% powodzenia zaklęcia, bez kostek.
Inne grupy wykazywały postępy. Rzucone ponownie przez pannę O’Callaghan zaklęcie Frigus zostało wchłonięte przez kufer na którym w ułamku sekund zaczął pojawiać się pękający lód i wzory płatków śniegu. Kłódka puściła. Czas, aby ją zdjąć i otworzyć wieko. Dotknięcie kłódki sprawiło, że przed oczami Finnigan pojawiła się całkowita ciemność. Wieko uchyliło się obnażając swoje oblicze, z którego po chwili wypłynęła z pozoru wielka kaskada wody, która jednak w istocie nie rozpływała się całym pomieszczeniu a zamrażała wokół nóg Krukonki tworząc lodowisko. Kiedy wodospad osiągnął to co chciał, czyli zamroził odpowiednio sporą powierzchnię woda zdawała się zatrzymać w powietrzu, lecz kiedy lód miałby ustąpić pod czyimś zaklęciem, to błędne koło się powtarzało i woda znów rozlewała się ze skrzyni. Jak ją pokonać?
Niezgorzej radził sobie pan Larch, którego Incendio dość mocno uderzyło w szkatułę oplatając je jęzorami ognia. I choć przez chwilę można było pomyśleć, że doszło do niekontrolowanego podpalenia, to jednak po chwili płomień zgasł, a na skrzynce pozostała jedynie poświata i namalowane nań ogniki. W niej również zamek puścił, a tajemnicza przesyłka czekała na otwarcie. Asphodel po jej dotknięciu również musiał zmierzyć się z obuwiem przyklejonym do podłoża, zupełnie jak panna Gilliams. Nie mógł już używać różdżki – teraz z opresji musieli wyciągnąć go koledzy i koleżanki z drużyny. Wieko kufra otworzyło się z donośnym chrzęstem zamka, a po chwili wydobyło się z jego środka głośne syczenie. Wąż grubości uda dorosłego człowieka wydobywał się powoli z wnętrza, płonąc żywym ogniem. Będąc żywym ogniem.
@Finn Gard, @Riley Fairwyn i @Louis Blackbourne, @Aleksander Cortez do dzieła! Finn i Riley z racji największej ilości punktów w drużynie może rzucić kostką drugi raz, jeżeli pierwsza próba się nie powiedzie + powodzenie dają kostki 2, 3, 4, 6. Jonas i Aleksander rzucają na klasycznych zasadach – jeden rzut, powodzenie przy parzystej. @Asphodel Larch i @Finnigan O'Callaghan nie rzucają zaklęć! I pamiętajcie, oni nadal może się ruszają, spróbujcie ich nie skrzywdzić przy okazji rzucania zaklęć… I pamiętajcie, w II etapie liczy się kreatywność! Zwykłe Finite nie jest kluczem do rozwiązania zabawy! JEŚLI COŚ JEST NIEZROZUMIAŁE – PISZCIE!
OBECNE KUFERKI: KLIK
Panny Pennifold i Dear musiały radzić sobie już z kolejnym etapem, a co za tym szło – z przeciwnikiem kłapiącym na nie zębami i warczącym na równi z syczącym obok wężem, który skupiał się na całe szczęście na innej grupie. Zaklęcie @Melusine O. Pennifold powiodło się, oczywiście. Lecz jak miało zadziałać na hologram? Wilka było widać, obnażał kły i wyciągał w ich kierunku łapy, ocierając się bokiem o uwięzioną koleżankę. Lodowe ptaszki przemknęły przez niego nie robiąc mu absolutnie żadnej krzywdy, trafiając natomiast w @”Finnegan Gilliams”. Nogawka Krukonki zrobiła się strasznie zimna i było widać na niej pierwsze oznaki zamrożenia. @Blaithin 'Fire' A. Dear myślała nieco trzeźwiej i najwyraźniej domyśliła się rzuconego przez nauczyciela zaklęcia, próbując je skontrować słusznym Finite Potior. Hologram wilka zaczął mrugać i zdawało się, że miały go już z głowy, w końcu jednak pojawił się ponownie jeszcze bardziej najeżony i agresywny (rzut kostką – nieparzysty, Alex podtrzymuje zaklęcie). Nikt nie powiedział, że z nauczycielem zaklęć będzie tak łatwo, a wilk to zaklęcie, na którym musiał skupić się najbardziej. Kąciki ust Voralberga drgnęły, choć powoli zaczął skupiać się na kolejnych grupach, dając tym samym powodzenie bardzo domyślnej grupie w następnym ruchu. Podstawowy błąd obu dziewcząt był jednak taki, że żadna nie skupiła się na podstawowym zadaniu pracy w grupie – obronie poszkodowanej osoby. Były dwie i choć powinny to wykorzystać, to jednak tego nie zrobiły. Oczywiście na zajęciach nikomu nie miała stać się krzywda, niemniej jednak już po chwili wilk rzucił się na Finnegan, ale jedynie przewracając na ziemię, co w połączeniu z nogami przyklejonymi do podłoża skutkowało lekkim obiciem kości ogonowej. Teraz pomoc jej była też trudniejsza – bestia zakrywała ją całym swoim ciałem, wyzywająco przyglądając się białymi ślepiami w Fire. Fire – 100% powodzenia następnego, rzuconego zaklęcia. Alex da Ci już spokój. Melusine – kostki 2, 3, 4, 6 dają powodzenie Twojego zaklęcia. Finnegan – boli Cię trochę kość ogonowa, masz lekko zamrożoną nogawkę i nadal przyklejone nogi do ziemi. Weź im krzyknij coś na ogarnięcie, bo jak tak dalej pójdzie to skończysz bez kończyny.
Czas na odpis: fajnie by było jakbyście skończyli mi kolejkę na poniedziałek 21.10., ale jak ktoś nie będzie mógł to niech da znać...
Ostatnio zmieniony przez Alexander D. Voralberg dnia Czw Paź 17 2019, 18:37, w całości zmieniany 1 raz
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Poszło dobrze... ale mogło lepiej. Fire z lekkim zaskoczeniem przyjęła do świadomości fakt, że wilk oparł się jej magii. Naprawdę musiała się postarać. Szkoda, że nikt nie pomyślał o faktycznej pracy w grupie, o której tyle nawijał profesor. Fire nie znosiła pracować ze słabszymi bądź mniej bystrymi niż ona. Zazwyczaj wykonywała lwią część roboty albo nawet poprawiała część innych, zadowolona wyłącznie z perfekcji. Najlepiej czuła się zdana na samą siebie, przynajmniej wtedy nie obawiała się o sprawy tak trywialne, jak zaufanie, pomoc, współpraca. Wyglądało na to, że jednak nikt inny nie miał ochoty przybierać roli przywódcy. Toteż nie zwlekała. - Nimfo - zwróciła się do krukońskiej towarzyszki, chcąc zgarnąć jej uwagę. Czy był sens w opieprzaniu Melu za nieudany czar, który wszystko skomplikował? Nie. Może później, dla przyjemności z wytknięcia komuś nieudolności prosto w twarz będzie skłonna ją wyśmiać. Teraz zadanie trwało. - Gdy zajmę się hologramem pomóż młodej. Najlepiej Finite na buty. Nie spierdol tego. - poinstruowała szybko, ale wyraźnie. Krukonka zdawała się mieć na tyle rozsądku, żeby nie sprzeciwiać się Fire, gdy już ustała konkretny plan. Przeszła szybko naprzód, stając tuż naprzeciw widma na szeroko rozstawionych nogach, w pozycji bocznej. Mógł ją obrać za następny cel zamiast Gilliams (to byłoby nawet w porządku), ale z drugiej strony wolała zakończyć już ich zadanie. - Finite Potior! - zawołała głośniej, atakując hologram z bezlitosną precyzją. Wiedziała, że tym razem więź z czarodziejem została przerwana na stałe. Ale nie opuszczała magicznego patyka ani nie wycofywała się, żeby tryumfować. Popatrzyła na profesora z zaciętą mimiką, pełna specyficznej chłodnej arogancji i jednocześnie spokojna. Voralberg nawet nie wyjmował różdżki. W ogóle nic nie robił, jedynie patrzył tymi chłodnymi jasnymi oczami na uczniów, jak gdyby wszystkich analizował w myślach. A przecież kontrola wszystkiego do łatwych nie należała... Przez chwilę skupiała się na obserwacji profesora, a potem podeszła do rozbitej skrzynki. Ukucnęła przy niej, zainteresowana magią, jaką została obłożona. Kogo obchodziło czy Finn zdołała wstać czy nie? Najwyżej będzie zmuszona pozostawić swoje buty na podłodze, a na odmrożenia już nauczyciel powinien coś zaradzić. Miała ochotę na więcej. Zaledwie rozbudził jej umysł tym ćwiczeniem, a już musiała usuwać się w cień.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
W milczeniu obserwował przebieg zajęć i nie opuszczał swojego miejsca obok Jonasa. Skrzyżował ręce na ramionach i śledził wzrokiem poczynania innych osób. Wyczarowany wilk był bardziej wyrazisty i groźniejszy niż te, które sobie wyczarowywał w wakacje w imię ćwiczeń. Widok dużego ognistego węża naprawdę go zaintrygował. Żałował, że nie może spróbować z nim powalczyć, jednak uznał, że lepiej nie modyfikować planu profesora. Postukał palcami o zegarek i czekał na swoją kolej. Krukonka o identycznym co on imieniu była w małych tarapatach. Otworzyła skrzynię, ale też utknęła przed nią. W tym samym momencie został wraz z innymi wywołany do wypróbowania własnych sił i pomysłów. Wyciągnął różdżkę i przesunął po całej jej długości wnętrzem dłoni. Zerkał na Finni, to na ścianę wody, to na kufer. Zrobił kilka kroków w bok, aby dziewczyna była całkowicie poza zasięgiem jego zaklęcia, które planował zastosować. Nie interesował się wodą, a kufrem. Wycelował różdżką w wieko i zastosował niewerbalne - Duro - które miało za zadanie zamienić wieko kufra w kamień i spowodować, iż pod wpływem ciężaru się ono zamknie. Nie majstrował przy kłódce, a próbował odciąć przypływ wody, którą będzie można zająć się w następnej kolejności. Wierzył, że lada moment będzie można spróbować pomóc uwięzionej Finni.
Najpierw pojawiła się jakaś dziwna zjawa z jednej ze skrzynek, później dziki, ognisty wąż, tryskający wodospad wody... to ostatnie akurat szczęśliwie nie wstrząsnęło ciałem Caelestine w nieprzyjemnym dreszczu. Nic jednak dziwnego, że rozproszona stworami pojawiającymi się w niedalekiej odległości od niej, nie potrafiła skoncentrować się na własnym zadaniu. Rzucając Depulso może sama sabotowała swoje zadanie, dobrze wiedząc, ze jak uchyli się wieko jej skrzyni, nie będzie wiedziała czego ma się spodziewać i co będzie zagrażać jej grupie. Obecność nauczyciela powinna ją uspokajać i może działała na nią w ten sposób, kiedy na niego spojrzała, ale miała go za swoimi plecami. Nie mogła się na niego rozglądać. Musiała zaufać nauczycielowi, że w razie interwencji nie pozwoli żeby jego uczniom coś się stało. Ale czy Caeleste nie miała poważnych problemów z zaufaniem? Szukając najbardziej znajomej twarzy, cofnęła się, przystając przy @Finn Gard, kiedy ten akurat wyszedł przed szereg, żeby zadziałać własnym zaklęciem na ich skrzynkę. Znacznie bardziej wolałaby zostać w jego grupie... wtedy nie musiałaby przejmować głównej roli w swojej własnej i otwierać skrzynki. To była duża odpowiedzialność, która chyba ją przerosła, bo ledwie dosłyszalnie szepnęła następne zaklęcie, spodziewając się kolejnej porażki. — Harena Missus...
dalej Etap I dla Grupy 5
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Nie czułem na sobie jej spojrzenia. Zanadto skupiony na własnym cierpieniu pozwoliłem bólowi na jednostajne spływanie wzdłuż moich pleców. Zamyśliłem się, wpatrując się bezmyślnie w gładką powierzchnie tworzoną przez ławkę. Kilka sekund później spłynął na nią pergamin. Zacisnąłem na nim palce dopiero wówczas, gdy @Caelestine Swansea odezwała się tuż obok mnie. Tylko cudem nie drgnąłem. - Och, nie - przyznałem, uśmiechając się do niej uprzejmie, gdy zrozumiałem o co pyta. - Źle spałem, boli mnie kręgosłup. - Skłamałem gładko, nie chcąc tłumaczyć jej szczegółowo dlaczego siedzę sztywno i praktycznie w całkowitym bezruchu. Caelestine wydawała się naprawdę uroczym stworzeniem, zwłaszcza gdy tak otwarcie podzieliła się swoimi rzeczami. W zasadzie, miałem dla nich zastosowanie. Rozwinąłem karteczkę od @Melusine O. Pennifold, natychmiast lokalizując jej obecność w klasie, kiedy tylko zorientowałem się, że weszła. Kolorowy turban nie pozostawiał złudzeń. Pożyczyłem pióro od Puchonki, aby narysować roztańczonej postaci szeroki uśmiech. Potem zaczarowałem ją w ten sposób, aby po tańcu rzucała się na patyczaka w turbanie, aby mocno go uściskać. Zgiąłem kartę, tworząc z niej niewielką kostkę i odesłałem ją z powrotem do Melu, dzięki obu dziewczętom mając trochę lepszy humor. Odłożyłem pióro Cysi na miejsce, ale zanim zdążyłem zrobić coś jeszcze, różdżka uciekła mi z ręki i nauczyciel zaczął mówić czym zajmiemy się na dzisiejszej lekcji. Podzielił nas na grupy, więc odłączyłem się od Puchonki, zabierając różdżkę, aby dołączyć do tej, w której zaklęcie testował już @Asphodel Larch. Nie podobał mi się kolor naszej skrzynki ani zaklęcie, z którego korzystał Gryfon, a już w ogóle przestało mi się to wszystko podobać, kiedy z kufra wypadł ognisty wąż. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że drży mi ręka, dopóki nie spróbowałem zacisnąć palców na różdżce. Moja twarz była spięta, ramiona sztywniejsze niż wcześniej. Mimo tego nie poddałem się, nie uciekłem, chociaż w dołku ściskało mnie beznadziejnie z czystego przerażenia. Mając ogromną motywację do tego, aby zgasić płomień, wystąpiłem przed Gryfona i wycelowałem w kufer. - Glacium - spróbowałem go zamrozić, licząc na to, że jednocześnie w ten sposób go zamknę. Im mniej ognia, tym lepiej. Dopiero, gdy on zniknie, będę w stanie skupić się nad tym czy to w ogóle było dobre zaklęcie...
6
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Tym razem zdawało mu się, że zaklęcie naprawdę poszło dobrze – co więc było nie tak? Czy to ta skrzynka charakteryzowała się nieprzeciętnym dla tego typu nieożywionych przedmiotów uporem i stanowczo odmawiała współpracy ze studentem Ravenclawu? Cóż, trafiła kosa na kamień, bo Swansea również się uparł i postanowił, że otworzy ją, choćby miał tu sterczeć nawet do jutra. Był już zupełnie pewien, że wybrał dobre zaklęcie, dlatego spróbował po raz trzeci. – Aquamenti – powiedział spokojnie, skupiając całą swoją wolę na tym pozornie prostym zaklęciu i... chyba w końcu zadziałało! Trudno mówić o radości, to było bardziej odetchnięcie z ulgą. No bo, na gacie Merlina, ileż można rzucać zaklęcie, które poznało się na pierwszym roku nauki w Hogwarcie?
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Udało jej się! Mało tego, była jedyną osobą, która za pierwszym podejściem z powodzeniem otworzyła skrzynię. Z wnętrza... nie wyszło nic. A raczej nic nie było widzialnego, bo Finn wątpiła by nauczyciel zapomniał ją spakować. Wolałaby chyba, żeby było widać, co wyszło ze skrzyni. Wiedza podpowiadała jej, że nic co niewidzialne, nie jest dobre - poczynając od przyczajaczy, a na wirusie eboli kończąc. Już zamierzała się wycofać, kiedy zdała sobie sprawę, że jej buty przykleiły się do podłoża. Nie specjalnie jej się to podobało, ale nie wiedziała, czy może po prostu rozwiązać sznurówki i uciec boso, czy też nauczyciel ją za to zruga. Postanowiła więc poczekać na swoje partnerki i stać na razie spokojnie. "Na razie", to znaczy dopóki nie usłyszała gardłowego warczenia od strony skrzyni. Zaalarmowana tym dźwiękiem, przyjrzała się lepiej przestrzeni przed sobą. W jej kierunku zbliżał się wilk. Nie myśląc już w ogóle o konsekwencjach, rzuciła się do własnych butów i rozpoczęła walkę ze sznurówkami, ale zamiast je rozwiązać, zasupłała je jeszcze bardziej. Starała się opanować drżenie rąk, i odzyskać spokój, ale serce tłukło jej się w piersi, a każdy kolejny oddech był coraz trudniejszy do zaczerpnięcia. Nie była w ogóle świadoma lodowych ptaszków, które zaatakowały jej nogę, nawet sznurówek już za bardzo nie widziała. Była tylko ona, wilk, zimno i ból w nodze - zupełnie jak na Islandii. Zamarła, gdy hologram znalazł się tuż przy niej. Jej desperackie próby złapania oddechu zmieniły się w spazmy płaczu. W głowie wirowało jej coraz bardziej, klatkę piersiową rozrywał ból - chciała stąd uciec, ale nie miała jak i chyba nawet nie dałaby już rady. Kiedy wilk się na nią rzucił, straciła przytomność.
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Stał spokojnie przyglądając się poczynaniom młodszego kolegi. O dziwo wcale nie irytował się kiedy to mu nie wychodziły zaklęcia. W pewien sposób to dało mu więcej czasu na zorientowanie się z czym będą mieli do czynienia, kiedy to ich kufer się otworzy. Mieli chyba tą przewagę, że ich skrzynia była ognista. A więc i przeciwnych zaklęć które można wykorzystać przeciwko temu żywiołowi było sporo. Kłódka w końcu puściła, a po otworzeniu skrzyni pojawił się ognisty wąż. Lubił węże, lecz wiedział, że w jego przypadku będzie musiał postąpić bez zawahania i zniszczyć go jak najprędzej. Pierwszy zareagował @Riley Fairwyn, przez co chcąc mu pomóc musiał zastanowić się jakie zaklęcie byłoby w stanie wzmocnić jego czar. - Frigus - Powiedział w końcu celując w żywiołaka ognia.
Kosta: 1
Melusine O. Pennifold
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Byłam przekonana, że to niewidzialny stwór, nie zaś hologram. Dlatego rzuciłam zaklęcie, które tylko narobiło znacznie większego zamieszania. - To poszło naprawdę źle - zauważam rzeczowo, patrząc na to co narobiłam. Fire zwraca się do mnie śmiesznie, na co patrzę na nią z rozbawieniem, bardzo nieadekwatnym do całej sytuacji. Całe szczęście, że nie zaczęłaś się na mnie bardziej złościć, czy krzyczeć. Doskonale widziałam konsekwencje moich czynów. A to przecież tylko lekcja, więc może byłabym zdziwiona jakimkolwiek większymi wybuchami. W każdym razie przyjmuję nową rolę lidera Blaithin, aczkolwiek marszczę brwi na to co mówisz. Wydaje mi się, że mieliśmy inaczej wykorzystywać te zaklęcia, więcej kreatywności i coś tam, nie po prostu Finite. Chociaż naprawdę najchętniej bym to po prostu zrobiła. - Nic nie obiecuję, ale dla Ciebie się postaram - mówię kiedy nie pozwalasz mi tego spierdolić i odwracam się do młodszej koleżanki. Wtedy zdarzyło się na raz mnóstwo rzeczy, których, szczerze wam powiem, nie do końca rozumiem i ogarniam. Bo wydaje się, że Fire udało się zniszczyć chyba hologram, ale zdecydowanie nie w porę, bo rzuca się na Finn, której trudno mi było pomóc kiedy tak się dziko wierzgała i nie reagowała na moje spokojnie, ja się tym zajmę i tak dalej. W każdym razie hologram niezniszczony w porę sprawia, że dziewczynka traci przytomność, ku mojemu zdziwieniu. Podbiegam do niej, klękam i kładę głowę na swoich kolanach. Niestety moja wiedza z uzdrawiania nie pozwala nawet na rzucenie przeciw zaklęcia na czkawkę, więc nie mogę jej rozbudzić. - Absorptio- mruczę zaklęcie z różdżką wcelowaną w jej spodnie łącząc zaklęcie z Fovere, by rozgrzać ją i pozbyć się zamrożenia na nogawce. Zakładam, że ta noga jest ważniejsza niż całe omdlenie, myślę że to tylko zbyt dużo wrażeń, bo hologram z pewnością nic jej nie zrobił. Rozwiązuję też jej buty i wyjmuję stopy tak by leżały chociaż naturalnie. A potem wracam do jej głowy, dotykając jej policzków i włosów i powtarzając jej imię. Cóż, chociaż to mogę zrobić.
kostka: 6
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Lekcja szła… dobrze. Tak przynajmniej uważał. Uczniowie wykazywali się rozsądkiem i logicznym rozumowaniem, a w końcu o to chodziło. Kulała jedynie ich praca w grupie, co widać było w każdej z nich i na pewno będą musieli nad tym popracować, bo w obliczu jakiegokolwiek zagrożenia wszyscy zginą albo zostaną poważnie okaleczeni, nie osłaniając swoich tyłów. Nawet jeśli za sobą nie przepadają. Nie patrzył na uczniów pojedynczo, a raczej omiatał wzrokiem całość klasy, jedynie na ułamki sekund zatrzymując wzrok na pojedynczych jednostkach, które bardziej przyciągały uwagę, a było ich parę…
Grupa I - etap III @Blaithin 'Fire' A. Dear, @Melusine O. Pennifold, @Finnegan Gilliams, @Morgan A. Davies Drugie podejście panny Dear najwyraźniej miało powieść się zdecydowanie lepiej, lecz jedynie nauczyciel wiedział czy była to kwestia jej siły, czy raczej jego rozproszenia, bowiem oglądanie jak drobna Krukonka pada na ziemię skutecznie wylało kubeł zimnej wody na jego umysł. Nie pokazywał tego po sobie, kiedy podchodził do nieprzytomnej dziewczyny, ale wewnątrz serce zabiło mu nieco szybciej. Panna Gilliams reagowała tak gwałtownie, że nawet nie wiedział, że można tak szybko przejść ze spokoju w stan nieprzytomności, no ale jak widać się dało. Z lekkim trudem uklęknął tuż obok i wyjął różdżkę zrzucając wszystkie zaklęcia jakie znajdowały się na dziewczynie bądź ją atakowały. Wilk również zniknął, ale akurat to była zasługa Blaithin. - Wstajemy, wstajemy. – rzucił zaklęcie czyszczące jej drogi oddechowe, które było najbliższe pomocy w oprzytomnieniu, bo z jego wiedzy wynikało, że typowa inkantacja na tę przypadłość nie istniała. Był jedynie eliksir. Nie było to nic poważnego, wiedział, że wkrótce się wybudzi i raczej nie będą musieli robić jej tu sztucznego oddychania. W każdym razie taką miał nadzieję. - Panno Pennifold, proszę zabrać ją do skrzydła szpitalnego. – spojrzał na Melusine jasnoniebieskimi oczami, kiedy tylko panna Gilliams wybudziła się i w miarę możliwości mogła się swobodnie poruszać bez obaw o kolejne wyrżnięcie o podłogę. Podniesienie się sprawiło mu większą trudność niż się spodziewał, niemniej jednak w końcu udało mu się to zrobić, aby zerknąć na resztę grupy w postaci dwóch dziewcząt. - Davies, Twoja kolej. Dear, niezła robota. – wskazał skrzynkę Gryfonce, jakby przed chwilą nic się nie stało, a uczennica wcale nie zasłabła mu w klasie, a do Blaithin choć odezwał się, to jednak jego twarz nie wyrażała ani krzty aprobaty. Może i by się pojawiła, gdyby zadziałali lepiej grupowo.
Podsumowanie: Wilk zniknął, Gilliams żyje. Moe rzucasz swoją kostką na powodzenie zaklęcia, którym musisz zamknąć skrzynkę.
Grupa II - etap II @Riley Fairwyn, @Aleksander Cortez, @Asphodel Larch, @Niamh O'Healy Ognisty wąż syczał wyzywająco w kierunku swoich przeciwników, krążąc wokół uwięzionego Gryfona niebezpiecznie blisko. Co rusz pokazywał swoje zęby jadowe, ku uciesze wszystkich puste, bowiem był tylko żywiołakiem, niemającym nic wspólnego z prawdziwym gadem. No, może poza efektami dźwiękowymi. Zaklęcie rzucone przez pana Fairwyna było dość silne, niemniej jednak całkowicie nieskuteczne w walce ze skrzynką, której zamknięcie nie było jego obowiązkiem w tej sztafecie. Miał pokonać węża. Nieco lepiej pomyślał pan Cortez i choć zaklęcie, które rzucił w węża nie powiodło się, to można było zauważyć, że trochę przygasł. Była to jednak już druga grupa, która na tym etapie nie wpadła na to, aby pomóc koledze w potrzebie. Bestia otarła się więc o Asphodela, dymiąc mu lekko nogawkę, ale nie robiąc większej krzywdy ani nie rozprzestrzeniając ognia. Mógł na pewno poczuc intensywne ciepło.
Podsumowanie: Asphodel lekko się fajczy, ale nic mu nie będzie; panowie rzucacie jeszcze raz zaklęcia: Riley, Twoje będzie miało teraz powodzenie 100%, jednakże przemyśl co chcesz rzucić. Aleksander powodzenie będzie przy kostkach 2, 3, 4, 6. Niamh czeka na swoją kolej!
Grupa III - etap II @Finn Gard, @Louis Blackbourne, @Finnigan O'Callaghan, @Heaven O. O. Dear Woda grzecznie czekała na to, aż grupa nr 3 zajmie się lodem rozprzestrzeniającym się wokół nóg panny O’Callaghan. Myślenie pana Garda było całkiem niezłe, jednakże popełnił dokładnie ten sam błąd co kolega z grupy nr II. Jego zadaniem nie było pokonanie przyczyny, a skutku. I choć zaklęcie mogłoby zapewne powstrzymać skutecznie napływ kolejnej fali wody i pozwolić na uwolnienie koleżanki, to rzucone w skrzynię nie zrobiło kompletnie nic. To jak? Może Finn spróbuje drugi raz? Jego kolega najwyraźniej zmroził się w myśleniu, bowiem nie ruszył się z miejsca i najwyraźniej nie wiedział jak może pomóc. Finnigan poślizgnęła się i upadła na lód.
Podsumowanie: O’Callaghan leży i boli ją tyłek od upadku, nadal nic nie widzi; panowie rzucacie jeszcze raz zaklęcia: Finn, Twoje będzie miało teraz powodzenie 100%. Louis, jak już się ruszysz, powodzenie będzie przy kostkach 2, 3, 4, 6. Heaven czeka na swoją kolej!
Grupa IV - etap II @Nessa M. Lanceley, @Jonas Rosenberg, @Elijah J. Swansea, @Pandora J. Doux Czwarta skrzynka już chyba nie mogła się doczekać, aż zostanie otwarta, zupełnie jak Krukon marzył już o tym, aby mieć to z glowy. Jak to mówią, do trzech razy sztuka. Najwyraźniej skupił się na tyle, że nawet nie spodziewał się z jaką siłą skumulowane zaklęcie z różdżki uderzy w kufer, który aż przesunął się kilka milimetrów kiedy aquamenti w nań uderzyło. Kłódka delikatnie szczęknęła, pozwalając panu Swansea podejść i się dotknąć, a wtedy również przykleił się do ziemi. Czy tylko pannie O’Callaghan było przepowiedziane pozostać oślepioną? Wieko skrzyni przez chwilę podnosiło się i upadało, zupełnie jakby chciało wydostać się z niego jakieś stworzenie. Już po chwili jednak wieko wystrzeliło w górę, a tuż za nim coś na kształt… ptaka? Na dodatek zamrożonego. Zupełnie jakby ktoś rzucił zaklęcie Glacius Opis, a później Engorgio na jedno ze skrzydlatych żyjątek. Zwierzę skrzeczało przeraźliwie, machając skrzydłami tuż obok przyczepionego Krukona, całkowicie zmrożone, aczkolwiek… topniejące? Tak, tak właśnie się wydawało.
Podsumowanie: Eli nie rzucasz zaklęć, masz przyklejone buty i masz udawać odważnego przed Pandą; Nessa, Jonas, wchodzicie do gry. Nessa ze względu na najwyższą ilość punktów w grupie może rzucić kostką drugi raz, jeśli pierwsza próba się nie powiedzie, powodzenie dają kostki 2, 3, 4, 6. Jonas Ty standardowo – powodzenie parzysta, nieparzysta niepowodzenie. Pandora czeka na swoją kolej!
Zaklęcie Caelestine pomknęło w kierunku skrzynki, omiatając ją piaskiem, jednakże ponownie nic się nie stało. Voralberg przyjrzał się sytuacji z uniesionymi brwiami i choć przez chwilę nic się nie działo, to skrzynka wkrótce zaiskrzyła delikatnym wyładowaniem elektrycznym. Podpowiedź?
Podsumowanie: Caelestine, 100% powodzenia następnego rzuconego zaklęcia. Grupa nadal czeka.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Ocknęła się, a nad nią stali obcy ludzie. Nie wiedziała, gdzie jest, w klatce piersiowej czuła ogromny ból, a po spoconym ciele co chwila przebiegał dreszcz. Było jej jednocześnie zimno i gorąco. I to kłucie w piersi... Czy umierała? Nie chciała umierać. Błądziła wzrokiem po wszystkim wkoło, jakby szukała drogi ucieczki, w rzeczywistości spanikowana, że coś dzieje się z jej wzrokiem. Po bokach nie było nic - tam gdzie powinna jeszcze sięgać kątem oka nie było nic. Żadnej czerni, ani bieli. Po prostu nic - jakby kąt widzenia zmniejszył jej się o połowę. Czy ślepła? Czuła mrowienie w stopach i dłoniach, ale nie mogła ruszyć kończynami. O, Merlinie, dlaczego nie mogła się ruszyć. I ten ciągły szum, a raczej pisk w głowie. Merlinie, czy tak się umiera? Czy ona umiera? Tutaj? Teraz? Tak po prostu? Przecież nie zdąży już zobaczyć mamy! Znów zaczęła łapać szybkie oddechy, a im więcej ich brała, tym bardziej się dusiła i tym ostrzejszy stawał się ból w klatce. Nie wiadomo skąd biorąc nagle siły, spróbowała wstać. Musiała się podnieść. Musiała stąd wyjść. Musiała iść do mamy. Podparła się jedną ręką i uniosła kawałek od podłogi, gdy zawroty głowy, zupełnie ją oślepiły. Zdążyła tylko przytknąć drugą dłoń do piersi, po czym znów osunęła się na podłogę nieprzytomna.
._.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Westchnął widząc, że jego działania nic nie dały. Louisa wcięło, więc nie mógł liczyć na wsparcie. Rozejrzał się po klasie. Wąż przytulał się Asphodela… a Fairwyn wyglądał jakby miał wyzionąć ducha. Popatrzył w jego kierunku, gdy ten rzucał zaklęcie, a widząc wyraz jego twarzy niemal mu współczuł. Szkoda, że nie mogli zamienić się miejscami. Zabrałby mu konieczność obcowania z ogniem. A dodał sobie dwa do dwóch i szczerze powiedziawszy, przez niewiedzę otoczenia Riley jest wystawiany na katusze. Dodatkowo jego zaklęcie nie podziałało… Współczuł mu i o dziwo ze szczerego serca. Wrócił wzrokiem do wody i postanowił zrobić coś oczywistego, co nie wzięte zostało wcześniej pod uwagę. Evanesco pomknęło w kierunku wody i usunęło większy kawałek jej objętości (albo całą, jeśli zaklęcie ma do tego prawo, bo to już całkowita improwizacja), dzięki czemu mógł podejść do @Finnigan O'Callaghan i zaoferować jej dłoń, by pomóc jej wstać.
Nie szło im dobrze. Miała wrażenie, ze cała odpowiedzialność za niepowodzenie grupy spoczywa na niej. W zaaferowaniu, zabrakło jej koncentracji an tyle, żeby dojrzeć co dzieje się z osobami obok niej. Starałą się patrzeć wyłącznie na swoją skrzynkę, bo kiedy patrzyła na boki, skąd inne grupy atakowały opiekuni kufrów, wtedy nabierała wątpliwości czy chce otworzyć magiczny, zapieczętowany zaklęciem zamek. Ostatecznie jednak, jeszcze raz uniosła różdżkę, rzucając kolejną inkantację. Tym razem nieprzypadkową, bo zainspirowaną wiązką elektryczną przy dziurce do klucza. —Baubillious! Miała nadzieję, ze własnie o to chodziło. Inaczej... grupa zmuszona była dalej czekać.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Decyzja była banalnie prosta. Wystarczyło mi rzucić okiem na kolegę z Gryffindoru, aby być pewnym, że nie chcę tutaj być. Ognisty wąż, który uparcie nie chciał odejść nie sprawiał wrażenia jakby warto było dalej się z nim spierać. Prościej byłoby odwrócić się na pięcie i wybiec z klasy. Nie musiałbym się wtedy zastanawiać nad tym co stanie się z Asphodelem, gdy kolejne moje zaklęcie się nie powiedzie. Okłamywałem się, bo wiedziałem aż za dobrze. Po prostu nie chciałem brać na siebie odpowiedzialności za to wszystko. Zabawne, że to akurat dostrzeżone kątem oka spojrzenie Finna pomogło mi zadecydować. Różdżka drżała mi w dłoni. Podjęta decyzja nie była przypadkowa, ale też okazywała się wyjątkowo mało empatyczna, chociaż to właśnie współczucie (chociaż inaczej ulokowane) nie pozwoliło mi opuścić klasy w trybie natychmiastowym. Zamiast skupić się na osłonięciu Aspa, ponownie rzuciłem glacium, ale tym razem na tego cholernego węża. Rozgorączkowany nie mogłem skupić się na osłonie kogoś innego, gdy w grę wchodziło moje własne bezpieczeństwo. Gdyby to było cokolwiek innego, nie wahałbym się, ale wobec ognia byłem po prostu zbyt bezbronny. Spodziewałem się, że za moment stwór może zwrócić się przeciwko mnie i nic nie mogło mnie przekonać, że będzie inaczej.
Elijah jakoś nie mógł dogadać się na tej lekcji ze swoją różdżką. Pomysł miał dobry, ale wykonania lepiej było nie komentować. Nie miał do niego żadnych pretensji – każdemu mogło się zdarzyć – ale odetchnął z ulgą, kiedy skrzynia ich grupy została wreszcie otwarta. Teraz do gry miał wkroczyć on i panna Lanceley ze Slytherinu. Nie konsultował się z nią, bo walka z lodowym, powoli topiącym się ptakiem, wydawała mu się raczej oczywista. Od razu na myśl przychodziły zaklęcia związane z ogniem lub ciepłem, które pozwoliłyby im szybciej pozbyć się bestii, a tym samym uratować z opresji krukońskiego przyjaciela. Nie chcąc przeciągać tego w nieskończoność i narażać młodego Swansea na jakiekolwiek obrażenia, wyciągnął swą różdżkę zza paska spodni, po czym skierował ją w stronę tego obrzydliwego ptaszyska. - Firehutchcath. – Mruknął pod nosem, próbując stworzyć wokoło niego magiczną, otoczoną płomieniami klatkę. Chciał w ten sposób uniemożliwić lodowemu zwierzęciu atak, a przy okazji sprawić, że to stopnieje w o wiele większym tempie. Nie był jedynie pewien tego klatka z ptakiem nie opadnie bezwładnie na ziemię, ale to akurat nie robiło mu większej różnicy. Stwierdził, że ta będzie raczej na tyle wytrzymała, by nie rozwalić się na kawałki i utrzymać ptaka w ryzach.
Grupy zostały podzielone, a ona miała współpracować z Elfem, uroczym rudzielcem i jasnowłosym puchonem. Nie wyglądało źle, wierzyła, że każde z nich szybko i sprawnie poradzi sobie z wyznaczonym zadaniem, nie przynosząc wstydu swojemu domowi. Podeszła więc do uczniów, posyłając im przelotne spojrzenie oraz kiwnięcie głową. - Cześć wam. Mam nadzieję, że uwiniemy się z tym szybko. Nessa Lanceley. Przedstawiła się dla dopełnienia formalności, bo przez pełnioną funkcję i opinię kujona, większość szkoły ją znała. Dłonią przesunęła włosy na plecy, wyjmując różdżkę. Zacisnęła na niej palce, czując chłód bijący od skorupek żmijoptaka, które zdobiły rękojeść, przyjemnie kontrastując z drewnem czarnego orzecha. Stanęła troszkę z tyłu, słuchając wskazówek nauczyciela oraz skupiając się na poszczególnych etapach zadania, które im przedstawiał. Wyglądało na to, że krukon zaczynał. Skrzyżowała ręce pod biustem, stukając palcami w ramiona. Nie miał raczej problemu z zaklęciami, więc powinno pójść szybko. Elijah nie miał jednak szczęścia. Jego wariacje z prostym zaklęciem najpierw wywołały u niej przytłumiony przygryzieniem wargi śmiech, aby później przez jej buzię przemknął wyraz niedowierzania. Z każdą kolejną próbą zastanawiała się, jak można mieć takiego pecha z zaklęciem podstawowym? Gdy w końcu się udało, podeszła klepiąc go w ramię. - Myślę, że poza transmutacją, możemy Elfie poćwiczyć zaklęcia. - puściła mu oczko, nawiązując do wcześniejszego umawiania się na wspólną naukę z jej ulubionego przedmiotu, do którego metamorfomag również miał talent. Spojrzała na Jonasa, bo w końcu nadeszła ich kolej. Nie musieli się nawet konsultować, bo miała wrażenie, że wiedziała, co zrobi. Lodowy ptak był banalny, skoro już został uwolniony z tej nieszczęsnej skrzynki. Chłopak ruszył pierwszy, tworząc przepiękną, ognistą klatkę — za pierwszym razem. Uśmiechnęła się w ten charakterystyczny, chwalący go sposób. - Doskonała inkantacja. Moja kolej. - rzuciła w jego stronę, podchodząc bliżej. Wyciągnęła dłoń, wykonując odpowiedni ruch po wcześniej zastosowanym chwytem beta.- Relashio. Różdżka zalśniła, gdy formuła zaklęcia ofensywnego została, poprawnie wypowiedziała. Skierowała ogień do środka klatki, aby przyśpieszyć proces unicestwiania lodowego tworu. Uważała, aby nikogo nie poparzyć — ciągle obserwowała, czy aby iskry gdzieś nie skaczą, czy żadnemu z towarzyszy lekcji nic nie grozi. Gdy było po wszystkim i została plama wody, dezaktywowała zaklęcie, opuszczając dłoń. Przeniosła spojrzenie na przyjezdną Pandorę, przesuwając się, aby zrobić jej miejsce. Miała nadzieję, że Swansea wykorzystał cały zapas nieszczęść do zaklęć, a uroczą dziewczynę czeka tylko sukces. - Wszystko w Twoich rękach, Panno Doux. Schowała swój magiczny patyk, zostawiając dłonie luźno puszczone wzdłuż ciała. Posłała jej zaciekawione spojrzenie, bo akurat o niej niewiele wiedziała. Jakie miała zdolności magiczne? Z czego była dobra? Lance lubiła obserwować ludzi. Przesunęła spojrzeniem z dziewczyny na krukona, który z jakiegoś powodu nie ruszał się ze swojego miejsca, jakby ktoś go tam przykleił. Chciał być blisko nich czy może Pandory, na którą zdawało się jej, że zerka? Uśmiechnęła się tajemniczo pod nosem, opuszczając spojrzenie gdzieś w dół.