W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Szedł korytarzem głośno tupiąc i zgadując w myślach co będą robić na dzisiejszej Lekcji Eliksirów. Może eliksir mądrości? Życia? Felix Felicis? A może eliksir rozweselający? A po kija. W końcu Ed lubi siebie takim jakim jest, no może oprócz gejowo wyglądających włosów, które krótkie wyglądają dziwnie. Bardzo dziwnie. Dziwniej niż goryl tańczący makarenę w Wielkiej Sali. Gorzej, dziwniej niż taki goryl tańczący na rurze! Właściwie to zawsze lubił goryle. Są takie czarne i męskie, chociaż pachną niezaładnie. I w tym Edward różni się od zwierząt- pachnie bosko. Stanął pod drzwiami w podziemiach zamku, wyciągnął rękę i głośno zapukał, wcześniej poprawiając krawat swojego domu- Ravenclawu. Nie czekając na odpowiedź, popchnął mocno drzwi, które z hukiem odbiły się od kamiennej ściany i trafiły w niego. - Ała - wypowiedział stłumionym głosem, odpychając się od drzwi - Dobry - skończył uprzejmy Krukon i ruszył w stronę ławki, do której gratisem był Max. Położył księgę na stół, poczym sam zasiadł do ławki obok młodszego o rok Beina. - Heja - odparł, mierzwiąc blond włosy kolegi.
Max mógł przysiąc, że każda minuta ciągnęła się co najmniej godzinę. Nie ważne, jak głupio to brzmi. Po prostu chłopak na tyle lubił Eliksiry, że nie mógł się doczekać na rozpoczęcie lekcji. Klasa powoli wypełniała się uczniami. Przychodzili, witali się, siadali w ławkach. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Czy ta lekcja nie może się zwyczajnie zacząć? Słyszał kroki na korytarzu. Głośne, bardzo głośne. Ktokolwiek szedł, tupał specjalnie. Aż zapukał. Drzwi się otworzyły, blondyn spojrzał nań i tylko usłyszał jęk swojego przyjaciela. Wstrzymał śmiech, jedynie uśmiechnął się tak, jakby zaraz miał się roześmiać. Jego ukochany przyjaciel, który włosy ma niczym grzywę mężnego lwa, przyszedł na lekcję. Zamknął oczy zakrywając usta ręką. Śmiał się, bardzo cicho, ale śmiał się. Później usłyszał tylko księgę położoną na stół i otworzył oczy. Jego o rok starszy przyjaciel Edward usiał obok niego. I jeszcze zaczął mu mierzwić włosy! - Hej Edzio. Co słychać? - zapytał, posyłając w jego stronę niewinny uśmieszek.
Wszła dumnym krokiem do sali ubrana... jak to ona. W sukienkę i wysokie buty. W jednej rece trzymała własny kuferek ze sprzetami do tego przedmiotu. Dziewczyna rozejrzała się po klasie.. kilka znajomych twarzy w tym jej kuzyn, Max. -Witam.- przywitała sie z profesorem i przeszła na tł klasy do ostatniego stanowiska. Rozłożyła wszystki niezbędne narzędzia. Wzieła do ręki fiolkę z datą. Zastanowiła się przez chwile, co i do czego to moze być? Z obojętnym wyrazem twarzy odstawiła buteleczkę.
Spojrzał na zgromadzonych, którzy pomału zajmowali stanowiska, gdy zobaczył El powstrzymał się od dokonania mugolskiego gestu zwanego facepalm. -minus 10 punktów Panno Marion, za brak stosownego ubioru-powiedział spokojnym tonem. -Dorze skoro już się zebraliśmy, raczej nie ma na kogo jeszcze czekać-wyciągnął i spojrzał na zegarek- Możemy zaczynać. Dzisiejszym tematem są antidota, Panie Bain proszę wymienić substancje trujące i narkotyczne na które należy uważać i formę występowania. –zwrócił się do ucznia.
Klasa wypełniała się uczniami, już chyba pora zacząć lekcję. Blondyn zauważył swoją kuzynkę, która jak zwykle musiała zwracać na siebie uwagę strojem. Max jej nienawidził, ale rodziny się nie wybiera, prawda? Rozpoczęła się lekcja, na początku której zostały odebrane punkty Gryffindorowi. Krukon powstrzymał się od nagłego napadu śmiechu, zachowując poważną minę. Bacznie obserwował profesora, jednak przekonał się niemalże od razu, że postąpił źle. Chociaż, może i było to dla niego dobre? Nie tylko dla niego, dla całego grona Krukonów! - To substancji trujących należą kły węża, które używane są do najsilniejszych trucizn. Nie muszę chyba tłumaczyć, że występują u wężów... Myślę, że sproszkowany kręgosłup skorpeny to również substancja trująca, skorpena to jadowita ryba. Nie mama pojęcia, gdzie żyje. Blekot jest trującą rośliną, również wykorzystywany do eliksirów trujących. Ma formę białego kwiatu z łodygą, podobny do pietruszki - przez chwilę myślał. Niczego nie pominął? - Tartak. Pozbierane kłącza można rozdrobnić i zrobić sobie napar. Występuje w nich azaron i beta-azaron. Kawałek korzenia grubości ołówka i długości 2 cali wywołuje uczucie stymulacji i zadowolenia. Kawałek długości 10 cali działa psychodelicznie i halucynogennie. Zwiększa zachorowanie na raka mózgu. Wilcza jagoda działa halucynogennie i hipnotycznie. Muchomor czerwony, grzyb, rośnie w lasach. Muskimol jest halucynogenem działającym na centralny układ nerwowy. Kwas iboteinowy powoduje czerwone wykwity skórne oraz letarg. Jeszcze trochę i poprowadzę wykład... - ostatnie zdanie wypowiedział niemalże sam do siebie, ewentualnie Edward, który siedział obok niego, mógł go usłyszeć. Powiedział tyle, ile wiedział. Więcej nie mógł dodać, bo zwyczajnie nie doczytał tego w podręczniku.
Cały czas wlepiał wzrok w Maxa, który umiejętnie i z rozwagą odpowiedział nauczycielowi. Nie wiedział, że wciąż się uśmiecha, nie wiedział, że to z jego powodu. Kiedy do klasy weszła Marion, zachichotał, bo dziwiło go, że ktoś może lubić nosić takie... coś. Nie obrażając niczyich gustów oczywiście, Edward jest egoistyczną świnią, przykro mi. Przeczesał ręką burzę włosów, podrapał się po nosie i jęknął. Nawet nie czytał podręcznika, a czuł, że to wie, i że nudzi go to. "Pan mądrala" nie zawsze tak się zachowuje, ale tym razem, mimo widoku Maxia , miał parszywy nastrój. - Nudzi mi siee - burknął, znowu marudząc i podpierając się łokciem o głowę, przełożył kolejną stronę podręcznika, aby chociaż udawać, że czyta.
małe, zdezorientowane stworzenie weszlo do klasy z naszywką Huffelpuffu na bluzie. -Yyy... dzień dobry... czy tutaj odbywa się lekcja dla uczniów?- spytała zdezorientowana patrząc to an uczniow to na Profesora którego nazwiska nawet nie pamiętała. Z resztą, co się dziwić? Nie było jej prawie cały rok, bo była w norweskiej klinice lecząc swoją wadę serca. Było już z nią lepiej, ale i tak nie migla się przemęczać. Dziewczyna była ubrana w jeansy, żółtą bluzę z godłem jej domu i zieloną koszulka pod spodem. Na nogach miała trampki z obrazkiem Myszki Miki, która się ruszała.
Słysząc odejmowanie punktów tylko wzruszyła ramionami. Z torby wyciągnęla fartuch i założyłą do zapinając się pod samą szyję. Przecież nie chciała znowu wyladowac w bandażach. Wysłychala w spokoju "wykladu" Maxa. jednak nie mogła siuę oprzeć, zeby nie dodać czegoś od siebie. -Zapomniałeś o pająkach.-powiedziaął chłodno.- Oprucz kłów węży jedną z najsilniezzych trucizn jest jad pająka. Na przykład Akromaltula, ktora ponoć kiedyś była chodowana w Zakazanym lesie. Są również ptaszniki, np taka Poecilotheria Striata, której jad najpierw wywołuje problemy z oddychaniem, drgawki i nudności. Na chwilę objawy ustępują po czym pojawia sie osłabienie i ostre skurcze serca, a po kilku minutach serce po prostu staje. oczywiście jest więcej podobnych gatunków, jednak nie będę tutaj wymieniać wszystkich, bo zajęlo by to zabyt dużo czasu.-skonczyła patrząc na wszystkich chłodno. W tym momencie do klasy weszla jakas smarkula. Wyglądała jkaby właśnie wypuścili ja ze Sw. Munga z odziału dla psychicznie chorych. To zagubienie i streach w jej oczach... Elena uśmiechneła się jakby z lubością patrząc na ten obrazek.
-Dobra odpowiedź, zawierająca dużo informacji więc zarobiła 10 pkt dla Revenclawu. Teraz drugie pytanie. Wymieńcie substancje wpływające na stan i postrzeganie człowieka nie będące narkotykami i alkoholem, których użycie jest teoretycznie legalne w świecie magicznym?- Zastanowił się na moment – Panie Smith raczy Pan oświecić zgromadzonych, odpowiedzią na moje pytanie?- Zwrócił się do studenta, oczekując odpowiedzi- Po czym przejdziemy do przygotowywania kilku antidotów na eliksiry wymienione przez Pana Smitha?
Usłyszał wypowiedź nauczyciela. On, on ma odpowiadać? Może i głupi nie jest, ale na to pytanie nie znał odpowiedzi. Myślał chwilę nad słowami Brandona. "Oprócz alkoholu i narkotyków", tak? Ha! Więc jednak Edward nie jest taki tępy i coś wie! Podrapał się piórem w głowę, która była pokryta bujną, kręconą grzywą, zostawiając ślad z atramentu na policzku. Myślał jakby to ubrać w słowa. Popatrzył na swojego przystojnego przyjaciela z ławki. - Nie wiem... - odpowiedział po dłuższej chwili zastanowienia, ale widząc męskie i twarde rysy twarzy nauczyciela eliksirów, pobladł. - Papierosy - zaczął, spoglądając do książki- zawierają nikotynę, która uzależnia i odurza... Ha! Był pewny tej odpowiedzi, jak tego, że Max go nie kocha.
-niekoniecznie o to chodziło- odpowiedział spokojnie- Faktem jest że tytoń wpływa na percepcje i działanie układu nerwowego, więc odpowiedź ta nie jest błędna. Jednak chodzi o eliksiry tylu eliksir miłosny i wszelkie jego podtypy, wywołujące silne odczucia nadpisujące naszą własną świadomość, poprzez oddziaływanie magiczne. W przypadku eliksirów miłosnych, spotykamy takie które działają delikatnie zwiększając atrakcyjność w stosunku do pacjenta, jak też mogą działać silnie doprowadzając do żądzy bliskiej szaleństwa.-Stuknął laską w tablice macie tu wypisane różne substancje które macie zapamiętać i opracować na nie w własnym zakresie odtrutki. Więc zaczynajcie.
Dlaczego Aleksander zignorował wejście tej puchonki i jej odpowiedź? Dosłownie, jakby ich tutaj nie było... Elena zastanowiła sie chwilę jakie ona zna eliksiry... Poczekała, aż profeosr skończy, po czym znów odezwała sie niepytana. -Do tego typu eliksirów zalicza się również Felix Felicius, nazywany potocznie "Płynnym Szczęściem". Kilka kropel tego płynu, daje takiego farta, ze nic dla niego nie jest niemożliwe. Podnosi on pewność siebie i pomaga osiągnąć cel. Innym eliksirem należącym do tej kategorii jest Eliksir Euforii, który moze uzależnić. Wywołuje on przypływ energii, niepochamowany chichot i ogromną chęć chwitania ludzi za nosy. Według wielku dobry środek na udaną imprezę. Niektórzy twierdzą, że również Veritasrum należy do eliksirów odużajacych, jednak na ten temat zdania są podzielone. Dla tych, którzy nie wiedzą, Veritaseró, to eliksir Prawdomowności. Ten kto go sporzyje nie może kłamać, moze wyznać swoje największe tajemnice, sam Lord Voldemort, nie mógłby się oprzeć jego działaniu.- powiedziałą patrzac uważnie na Aleksandra. Jeśli teraz ja zignoruje, to znowu podpali klasę i tak się to skończy. Dopiero teraz spojrzała na tablicę. Znała te eliksiry i odtrutki na nie. Spojrzała na to co miała na ławce. Brakowało kilku skladnikow, więc podeszła do kredensu stojącego za nią, wziela co potrzebowałą i zabrałą sie do roboty.
Profesor ją... zignorował. Zachował się tak, jakby w ogole jej tu nie było... Żeby chociaż spojrzał, kiwnął głową, czy cokolwiek... uczniowie z resztą też zachowywali sie jakby jej tutaj nie było. Juz duchowi poświęciliby wiecej uwagi niż jej! Z jednej strony jej ulżyło, bo nie lubi być w centrum uwagi, ale z drugiej strony, zeby tak w ogole nic? To chyba była lekka przesada. Rozejrzała się po sali... Zobaczyła kpiące spojrzenie jakiejś brunetki i to wszystko. Wzięła parę głębszych wdechów. -Przeprasam, czy to jest lekcja również dla uczniów, czy tylko dla sudentów?- spytała trochę głosniej.
-Przy okazji Panno Potter minus 10 punktów za spóźnienie i brak mundurka, następnym razem będzie szlaban- zwrócił się do puchonki- Proszę zająć, Panno Marion dziękuje za wypowiedź ale nie wezwałem pani do odpowiedzi więc proszę nie odzywać się nie pytana, ponowne zwrócenie mojej uwagi w tej sprawie będzie panią kosztować punkty i szlaban.,więc proszę zająć się zadanym zajęciem. Pronto- po czym siadł spokojnie za biurkiem. Obserwował zgromadzonych jak pomału zabierają się do wypełnienia dzisiejszej lekcji- w razie problemów w podręcznikach macie kilka przepisów na antidota.
Ha! teraz zauważył! Jednak nie tego się spodziewała. Elena nic nie powiedziała tylko zmroziła Aleksandra wzrokiem. -Jeszcze Pan tego pożałuje, Panie profesorze..- syknęła pod nosem z błyskiem w oku. Wzięła się do warzenia antidotum. Ale po co były te fiolki z datami? Profesor nic nie powiedział na ich temat... odstawila swoją na drugi koniec ławki. Wzięla się za dwa antidota, na Veritaserum i oraz Eliksir Pechowca, ktory jest w pewnym sensie antidotum na Felixa. zatonęła w swoich myślach i pracowała w skupieniu.
dobra koniec z przeciąganiem każdy z was odda fiolkę i kończymy lekcje, mam na głowie sporo spraw i nie będę kontynuował tego wątku, punkty przydzielone
I znowu nastał piątek, dzień jak co dzień ale mogę nauczyć czegoś nowego magiczna młodzież, więc jeszcze przed rozpoczęciem zajęć skierowałam się do klasy eliksirów po czym skierowałam się do biurka, następnie położyłam dziennik. Rozejrzałam się po klasie i podeszłam do szafek ze składnikami. Wybrałam odpowiednie i przy pomocy zaklęcia lewitującego przeniosłam je na biurko, po czym tam poszłam. Wzięłam położyłam jakiś nieużywany przez nikogo stolik na którym położyłam składniki potrzebne do eliksiru który będą dziś warzyć uczniowie. Wzięłam do ręki kredę i napisałam nazwę eliksiru wraz ze składnikami które są potrzebne do jego uwarzenia. Po skończeniu przygotowań do lekcji usiadłam przed biurkiem po czym wyciągnęłam z biurka otwarte pudełko moich ulubionych karmelowych toffi, a następnie zakosztowałam jedną z nich i odprężyłam się przy dobrej literaturze. Czas leciał powoli lecz zbliżał się dzwonek, schowałam do biurka książkę i pudełko słodyczy po czym powoli podchodziłam do drzwi, a kiedy dzwonek dał o sobie znać otworzyłam je wpuszczając do sali uczniów. Zajęłam swoje miejsce i czekałam przez chwile aż uczniowie zajmą swoje, kiedy to nastąpiło wreszcie zaczęłam lekcje -Drodzy uczniowie dzisiaj na lekcji eliksirów uwarzycie bardzo przydatny eliksir, dzięki któremu uśniecie i nie będziecie nic śnić. Przydatny kiedy ktoś cierpi na bezsenność lub jeżeli kogoś trapią koszmary. Poprawiłam włosy tak by mi nie przeszkadzały po czym kontynuowałam -Do zrobienia tego eliksiru potrzebujemy kociołka cynowego rozmiar 2. Dwadzieścia pięć dag much, jeden bezozar, trzy rogi dwurożca, dwa kieł węża. Do kociołka wlewamy jeden litr wody, podgrzewamy do temperatury stu dwudziestu stopni Celsjusza i dodajemy jeden róg dwurożca. Mieszamy to wszystko pięć razy w stronę przeciwną ruchowi wskazówek zegara. Następnie pięć razy mieszamy co drugi raz szybciej w drugą stronę. Powinien być zielony kolor. Kroimy cały bezoar w plastry i wrzucamy do kociołka. Następnie mieszamy powoli przez dziesięć sekund według wskazówek zegara i kolor powinien być żółty. Dodajemy teraz dziesięć dag much i dwa razy mieszamy w kierunku ruchowi wskazówek i powinien mieć kolor żółto-pomarańczowy. Dodajemy teraz dwa róg dwurożca i znowu mieszamy trzy razy wg wskazówek i dwa raz na odwrót. Powinno się otrzymać kolor zielony. Teraz dodajemy dwa sproszkowane kły węża, mieszamy przez dwadzieścia pięć sekund szybko przeciwnie do ruchu wskazówek zegara i otrzymujemy kolor czerwony i po trzydzieści pięć sekundach dodajemy resztę much i mieszamy pięć razy. Kolor tego Eliksiru musi być biały. Poprawiłam okulary i na koniec dodałam -Składniki macie przy moim biurku, a jeżeli będziecie mieli z czymś problem to nie bójcie się pytać. No nie przeszkadzam wam już powodzenia. Usiałam wygodniej po czym wyciągnęłam swoją książkę z biurka i zaczęłam czytać.
Do sali weszła Krukonka. Oczywiście była nią Aeletta no bo kto inny to mógł być. Dziewczyna była ubrana w jeansy,niebieską bluzę z godłem jej domu i kolorową koszulka pod spodem. Na nogach miała trampki w paski, które się ruszały.Kiwnęła głową profesorce z należytą dozą szacunku a jak. Po czym zajęła miejsce .Wyciągnęła potrzebne rzeczy i czekała na przydzielenie zadań.
Lekcja. Dzwonek. Czemu musiał być zawsze spóźniony? Zwłaszcza na eliksiry. Nie musiał na nie uczęszczać, ale chociaż było czasem zabawnie. A może przyda mu się kiedyś ten głupi przedmiot? Matt powątpiewał w sens edukacji, ale i tak mimo swoich wrogich nastawień chodził na każdą możliwą lekcję - przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej, prawda? Poza tym był ślizgonem, wypadało chodzić na eliksiry. Do lochów szedł mozolnie, nie specjalnie spieszyło mu się żeby znaleźć się w sali. Tradycyjnie usiał wejść w trakcie, żeby zwrócić na siebie uwagę. Był taki nieszablonowy. Spóźniał się i był taki fajny, w centrum zainteresowania. Szkoda tylko, że tego nienawidził. Wchodząc do sali bąknął pod nosem "przepraszam za spóźnienie" i rozejrzał się po sali. Nikogo znajomego, czyli nikt mu dzisiaj nie pomoże w eliksirach, ehh.. Rozejrzał się jeszcze raz, żeby sprawdził stan ławek. Wybrał jedną, najdalej położoną od Pani Profesor, która była całkowicie wolna i usiadł tam jak gdyby nigdy nic. Towarzystwa potrzebował tylko wtedy, jak mógł z tego skorzystać. Co mu ze znajomości z jakimiś baranami, którzy nie umieją uwarzyć eliksiru i nie będą w stanie w ogóle mu pomóc? Mniejsza o to, nie zważając na polecenia Profesor Abney rozejrzał się po sali za kimś, kto mógłby go wyręczyć na dzisiejszej lekcji.
Dziewczyna bardzo lubiła eliksiry. Niegdyś uważała, że ma do nich talent, ale z tokiem nauczania okazało się, że nie zawsze wszystko musi jej wychodzić. Szczególnie, że bardzo... Bardzo... Bardzo często coś szło nie tak i kociołek w jakiś dziwnych okolicznościach wybuchał jej zawartością w twarz. I tak naprawdę nigdy nie wiedziała czy winą jest to, że coś źle zrobiła – źle pokierowała się instrukcją... Czy po prostu w duchu jej ogromnego kalectwa potrąciła coś i sama na siebie sprowadziła nieszczęście. Szczerze mówiąc, była naprawdę straszną kaleką. Potrafiła sobie zrobić krzywdę stojąc i nie ruszając się – a to już nie lada wyczyn. Potrzebowała stałego nadzoru czy opieki... Którego za żadne skarby świata nie chciała, bo przecież ona jest niezależną kobietą i nie potrzebuje nikogo i zawsze sobie sama we wszystkim poradzi! Cud, że ta dziewczyna jeszcze w ogóle żyje po tylu ciekawych zdarzeniach. W każdym razie weszła do klasy jak zwykle ignorując to, że ktoś kiedyś stworzył coś takiego jak szaty dla uczniów, ubrana w męską, zieloną bluzę z wężem na plecach – Tak, jest Gryffonką i nadal nikt nie ma pojęcia co ona tak właściwie robi w tym domu... Chyba tylko traci punkty. A zdarzyło się już stracić ich 50 w jedną chwileczkę. Do tego dobrała krótkie, dżinsowe spodenki i wysokie trampki, z których wystawała różdżka w taki sposób, jakby się miała prezentować przed wszystkimi swoją wyjątkowością. Dobra, lubiła eliksiry, ale i tak wolała usiąść jak najdalej od nauczycielki – lepiej, niech kobieta nie widzi co ta dziewczyna wyprawia przy kociołku. Niestety jedne z ostatnich ławek albo były w fatalnym stanie, albo zajęte. Ale los się do niej uśmiechnął. Bowiem nie było to jakieś ble puchońsko, ale pan ze Slytherinu, którego dobrze znała... Choć tak naprawdę nigdy nie udało jej się odkryć czy to dobrze czy źle. Choć w tym momencie akurat nie był to powód do tego, by mu się rzucać na szyję. Fuknęła pod nosem i podeszła do chłopaka. - Yo – Powiedziała cicho, po czym stanęła obok niego i postawiła na stole swój kociołek. Niestety żadne z jej przedmiotów potrzebnych na lekcje nie było w najlepszym stanie. Między innymi dlatego, że były używane. Nie było jej najzwyczajniej w świecie stać na jakieś bajeranckie nowości. Koń by się uśmiał gdyby się dowiedział, że jest arystokratką. No cóż, życie. W jej wydarzyło się tak dużo, że nawet nie sposób wszystkiego zapamiętać. I raczej nie wszyscy wiedzą o wszystkim, bo nie opowiada się o tym, że dwa lata temu w wakacje si ęprostytuowało, że jest się wilkołakiem i, że były ukochany zarżnął ci najlepszą przyjaciółke. No mniejsza, nie ma co myśleć i się chwalić. Trzeba zrobić eliksira!... Chwila, gdzie ona do cholery jasnej w tej durnej torbie z trupią czaszką na prodzie ma róg dwurożca? Nieee... Wcale nie zapomniała. Ona kiedyś głowy zapomni.
Gdy tylko dzwonek zabrzmiał, a drzwi sali sali się otworzyły, zaraz przeszła przez nie Puchonka. Ubrana była oczywiście w mundurek szkolny, zaś włosy były upięte w koczek, by jej nie przeszkadzały pod czas lekcji. Na jej twarzy wymalowany był promienny uśmiech, ale czy to coś nowego? Litwinówna kochała lekcję eliksirów, po czas gdy jej siostra wręcz jej nie cierpiała. Ale cóż się tu dziwić. Adi dobrze sobie radzi z warzeniem eliksirów, zaś Ulka beznadziejnie - a to ma raczej główny wpływ na to, jak obie oceniają ten przedmiot. - Dzień dobry Pani Psor. -przywitała się z nauczycielką, po czym zajęła miejsce. Nie najdalej, ale też nie najbliżej położne od Pani Profesor. Słuchała uważnie 'instrukcji' nauczycielki, jak przyrządzić eliksir. Jakby nie patrzeć to bez tej wiedzy będzie... jak Ulka. Pytała się co chwilę wszystkich o wszystko lub po prostu wrzucała byle co do kociołka. Gdy nauczycielka skończyła mówić, Puchonka wzięła składniki stamtąd, gdzie wskazała nauczycielka. Dwadzieścia pięć dag much, jeden bezozar, trzy rogi dwurożca, dwa kły węża...
Kiedy czytałam spokojnie swoją ulubioną ksiąskie a uczniowie pracowali nad zadanym prze zemnie eliksirze, spojrzałam na uczniów, daje im dużo swobody ale nie mogę ich całkowicie ignorować bo jeszcze stanie się jakiś nieszczęsny wypadek. Zobaczyłam że panna Goretti nic nie robi więc zwróciłam się do niej -Młoda damo dostaliście zadanie proszę się nim zająć Gdy chciałam powrócić do książki spóźnił się młodzieniec, przeprosił za spóźnienie, więc odpowiedziałam -Nic się nie stało panie Cunnigan, proszę zająć miejsce dziś warzycie Eliksir słodkiego snu, jak go przygotować proszę spytać uczniów Zobaczyłam że jedna z uczennic dopiero zajęła miejsce ale nie miała na sobie mundurku -Panno Somerhalder mimo na lekcje przychodzi się w mundurku, a umówmy się że jak będziesz się stosownie zachowywać to nie odejmę ci za to punktów , następnym razem proszę przyjść w mundurku Po czym wróciłam do książki w końcu doszłam do ciekawego momentu w jej fabule.
Eliksir słodkiego snu? Co za bzdura! Przecież spać można bez tego. Rozejrzał się po sali. Nic ciekawego. O nie, a jednak. Po chwili zagadnęła go Cornelia. Czy ona zawsze musiała się go czepiać? Potrzebowała solidnego powodu, jeśli chciała z nim siedzieć. Coś kiedyś słyszał, że była nawet dobra z eliksirów. Ta jego pamięć. Co by bez niej zrobił. Słysząc głos witającej się dziewczyny mruknął do niej coś i wygodniej usadowił się na swoim miejscu. Co miał zrobić? Nie miał specjalnego talentu do eliksirów, nigdy jakoś się do tego nie przykładał, większość zaliczeń zawdzięczał manipulacji i sile perswazji. No i nauczyciele go często lubili i darowali kilka zaniedbań. Ktoś będzie musiał mu pomóc a tym razem padło na tą Gryfonkę.
- Mam nadzieję, że dosiadasz się, bo chcesz mnie wyręczyć, prawda? - zagadnął ją nie patrząc w jej stronę. Po co miał to robić? Poszukał swojego podręcznika i zaczął czytać jakieś instrukcje. Jak zwykle będzie miał problem z mieszaniem. Nienawidził tego! Po co w ogóle miał przyspieszać co drugi raz i tego typu rzeczy? Skończony idiotyzm. To tak jakby nie mógł tego zrobić troche dłużej jednym rytmem. Czy to w ogóle miało jakieś znaczenie? O tak przyda mu się jakakolwiek pomoc.
Wzięła kociołek cynowy rozmiar 2,wlała jeden litr wody, podpaliła pod nim i podgrzała do temperatury stu dwudziestu stopni Celsjusza i dodała jeden róg dwurożca. Kolejno zamieszała wszystko pięć razy w stronę przeciwną ruchowi wskazówek zegara. Następnie pięć razy zamieszała co drugi raz szybciej w drugą stronę. Aby otrzymac zielony kolor.Pokroiła cały bezoar w plastry i wrzuciła do kociołka. Kolejny raz zaieszała lecz tym razem powoli przez dziesięć sekund według wskazówek zegara i kolor miał być żółty. Dodała kolejny składnik jakim były teraz dziesięć dag much i dwa razy zamieszała w kierunku ruchowi wskazówek i powinien stac sie kolor żółto-pomarańczowy.Dodała teraz dwa róg dwurożca i znowu kolejny raz zamieszała trzy razy wg wskazówek i dwa raz na odwrót. Powinno otrzymać kolor zielony.Na koniec jeszcze dodałą dwa sproszkowane kły węża, mieszajac przez dwadzieścia pięć sekund szybko przeciwnie do ruchu wskazówek zegara aby otrzymac dany k kolor czerwony i po trzydzieści pięć sekundach dodała resztę much i wymieszała pięć razy.
No tak. Nauczyciele. Jak zwykle muszą zwracać uwagę na takie durnoty. Przecież mundurka i tak w tej szkole nikt nie nosi, bo są po prostu głupie. Szczególnie, jeśli ktoś się wychowuje w mugolskich warunkach nawet, jeśli nie za bardzo tego chcę. - Je ne parle pas en anglais - Odpowiedziała do nauczycielki z zabójczo miłym i przesłodzonym uśmiechu w swoim rodowitym, francuskim, po czym zignorowała ją i zwróciła uwagę na ucznia obok. - Raz byś się przywitał nic by ci to nie zaszkodziło – Mruknęła krzywiąc się delikatnie, co u niej nie wyglądało groźnie czy niebezpiecznie, a ku jej jeszcze większemu niezadowoleniu słodko. Jak u małej dziewczynki, która nie dostała lizaka, o którego bardzo prosiła, ale jest zbyt zbuntowana, żeby się rozpłakać. Więc tylko się obraża ciągnąc za sobą różowego, puchatego króliczka. Humor się jej jednak poprawił, bo znalazła to, czego szukała. Figa z makiem wszystkim nie będzie musiała nic pożyczać i po prostu skupi się na swojej pracy. Wydobyła podręcznik, otworzyła odpowiednią stronę i zaczęła przeglądać przepis żeby jeszcze raz sprawdzić czy ma dokładnie wszystko i czy będzie w stanie sobie poradzić z tym sama. Nie widziała w tym problemu, więc zabrała się do roboty. Jednak ledwo zaczęła odmierzać pierwszego składnika już oczywiście musiał jej ktoś przerwać. Spojrzała kątem oka w bok na chłopaka. Nawet nie łaskaw był się na nią popatrzeć. Odłożyła składni oparła się ręką o biurko i offem do niego odwróciła. - Co z tego będę miała? - Panna egoistka zawsze musiała mieć z wszystkiego jakiegoś korzyści. Nie ważne czy psychiczne, czy fizyczne, czy majątkowe. Po prostu coś musiała otrzymać w zamian za swoją pomoc. Za darmo umarło już dawno temu szczególnie dla kogoś, kogo czasem miała dość na sam widok. A jednak... Było w nim coś takiego, co nie pozwalało jej tak naprawdę zerwać uciążliwej znajomości. Chyba nigdy się nie dowie co.
Biegła przez podziemia najszybciej jak tylko umiała. Przynajmniej nie stosowała żadnych używek, więc kondycja w miarę dobra. Co nie zmieniało faktu, że spóźnienie osiągnęło już rangę 10 minut! Głupie jedzenie kradło zawsze tyle sekund... Najwyższa pora zmienić nawyki? Później się zastanowi. Jeszcze kilka kroków! Wreszcie Yuri przystanęła przed odpowiednimi drzwiami. Musiała uspokoić serce, wyrównać oddech, przeczesać dłonią włosy. Następnie zapukała i zdecydowanym ruchem ręki pchnęła drewniane wrota. -Dzień dobry! Najmocniej przepraszam za spóźnienie...- Dziewczyna starała się, aby w jej głosie brzmiała lekka nuta skruchy. Zaraz też skinęła nauczycielce głową. Oczywiście eliksiry zaliczała jakiś czas temu, ale przez zajrzała tutaj przez sentyment. Dyskretnie spojrzała po sali lekcyjnej i dostrzegła jedną znajomą buzię! Kuzynka siedziała w towarzystwie Ślizgona. Pchonka pewnie zacznie współpracować z Krunoką. Dlatego też brunetka zajęła miejsce na uboczu. Szybko przeczytała przepis eliksiru zapisany ręką nauczycielki. Dobra, więc najpierw kociołek... składniki, woda. Panna Griffin wzięła wszystkie potrzebne rzeczy. Następnie napełniła kociołek litrem zimnej wody. Jeszcze tylko rozpaliła płomień pod naczyniem i można działać...