W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Spojrzał na klepsydrę, połowa piasku się przesypała. Podszedł do Nicka który zaczął się spijać i to chyba, z zamiłowania. - Nie pomyślałeś że jak daje godzinę to w 20 minut eliksir gotowy i możesz go zażyć, poczekaj na resztę i na to by eliksir doszedł- szepnął do niego spokojnie, i odszedł w kierunku Alexa podniósł jedną z fiolek którą napełnił i przystawił ją do nosa powąchał, uśmiechnął się tajemniczo odłożył ją na miejsce i wrócił do biurka, nic nie mówiąc do studenta.
[W ramach urozmaicenia gdy będziecie pisać następny post i kończyć przygotowania potionków, rzuccie kostką raz. 6- perfecto łatwo wchodzi i działa w 100 % 5- zacny bez dziwnych posmaków skuteczność 80% 4 da się wypić ale gorzkawy 50% skuteczności 3 - olejowaty mocno gorzki jeszcze nadający się do picia 25 % skuteczności 2- nadający się do picia oleisty gorzki i lekko cuchnący 10 % skuteczności 1- wyglądająco niemal idealnie i bez smaku ale powodujący następujące efekty uboczne pierwsza receptura- błękitny język i wielkie wąsy i broda również niebieska druga- dym z uszu i głos jak po helu trzecia - mocne zawroty glowy i mówienie wspak no i logicznie skuteczność 200 % jesteś trzeźwy ale cierpisz na skutki uboczne.]
Dobra... Alex sobie pił i pił. Pewnie jak tak dalej pójdzie, a eliksir będzie do dupy to się upije i będzie leżał nie przytomny na podłodze jak to on. Przy nim mistrze jogi to dzieci bawiące się w ćwiczenia. Potrafił wiele rzeczy zrobić po pijaku i to go przerażało. Sprawdził jeszcze, czy na pewno zrobił wszystko tak jak należy z eliksirem i powąchał trochę wywaru. Teraz ostateczna decyzja, czy to co zrobił jest dobre, czy też się okaże, że nie wiadomo po co poszedł na te studia.
Quai popatrzyła na Alex'a z zaciekawieniem. Niby nic mu się nie stało- wypił praktycznie całość eliksiru i ...Wszystko było w jak najlepszym porządku. Odetchnęła z ulgą, że Levittowi nic się nie stało. Teraz przyszła kolej na nią samą. Quai spojrzała do środka kociołka, po czym przelała eliksir do szklanki. Powąchała go. Robiąc to wzdrygnęła się, przez co zrzuciła pergamin na ziemię. Zamknęła oczy, zatkała nos... I poczuła dziwny smak Eliksiru dostający się do jej ust.
A co ona miała zrobić? Cały czas kontrolowała sposób robienia eliskiru z tablicą no i po prostu starała się zmieścić w czasie. Warzyła cały czas, jak jej się wydawało idealnie przygotowując składniki, dorzucając je w odpowiednim stanie i w odpowiedniej kolejności, jak i odpowiednio mieszajac i w ogóle. Robiła to sama, bo raczej nie znała tu nikogo, była tu najmłodsza, a nie chciała przecież nikomu się wpychać ani psuć eliksiru. Przez cały czas ten była skupiona i tylko raz po raz zagryzała wargę. Nie mogła sobie przecież pozwolić na żaden głupi błąd, musiało byc idealnie i perfekcyjnie. Może była młoda, ale chciała pokazać, że też coś potrafi. Gdy tylko wydawało jej się, że skończyła warzyć, odeszła od eliksiru i niechętnie podeszła do alkoholu. Wcale nie chciała pić. Miała dopiero jedenaście lat i uważała, że jest na to za młoda, ale skoro profesor kazał, to się zmusiła. Nie miała innego wyboru, bo nie chciała, żeby było, że odmawia współpracy na lekcji. Nie wypiła dużo, ale pewnie upiła się dość szybko, bo przecież to był dopiero jej pierwszy raz. Potem, póki jeszcze pamiętała, ze ma to zrobić, wypiła taką ilość eliksiru, jaką wczesniej wyznaczył im profesor. Miała tylko nadzieję, że zadziała. Nie chciała zostać upitym dzieckiem w tak młodym wieku. Ona przecież miałą być pilną uczennicą, a nie pijakiem.
Panna Valette wypluła całą zawartość eliksiru na podłogę. Nie mogła znieść tego obrzydliwego smaku. Co to miało być?! Zgniłe jaja?! Wytarła buzię chusteczką i przejrzała dokładnie księgę, w której zapisany był przepis. Co źle zrobiła? Coś za długo mieszała? Czy za krótko? Nie mogła doszukać się przyczyny. Popatrzyła na uczniów, którzy teraz patrzyli się na nią z wielkim obrzydzeniem. Może i nie wiedziała co źle zrobiła, ale wiedziała, że to ona dzisiaj będzie szorowała podłogę w Sali Eliksirów.
Jest git hit. Wcale nie czuł się pijany. Uśmiechnął się z radości. Cudowny początek roku szkolnego. Wziął dodatkową buteleczkę i podszedł do biurka Aleksa. Podał mu fiolkę i wrócił na swoje miejsce. Zanim zacznie czyścić zapełni jeszcze parę fiolek, a konkretnie 3 (2 nowe i 1 z której pił), by mieć na później. Miał leciutkie problemy z utrzymaniem równowagi, ale to pewnie dlatego, że eliksir, który zrobił miał 80% skuteczności. To 20 zostało w nogach i pewnie w jutrzejszym suszeniu gardła. Trzeba w takim razie przygotować sobie dużą ilość wody. Rozejrzał się wokół. Dopiero teraz zauważył pierwszoklasistkę. Była taka mała, że nie widział jej. Podszedł do niej i się uśmiechnął. Zauważył, że jej eliksir jest w skrócie dość kiepski. Jak rozpoznał? Głównie po tym, że mała zaczęła się zataczać. Podał jej fiolkę ze swoim eliksirem. - Wypij. Na mnie działa, więc i na ciebie zadziała. Następnym razem radzę, byś się przyłączyła do kogoś, kto się zna na eliksirach. Bezpieczniej dla ciebie. Powiedział. Miał nadzieję, że młoda go posłucha i wypije jego eliksir. Wrócił do swojego kociołka. Jeszcze chwilę poczeka z czyszczeniem...
wstał zza biurka i podszedł do pierwszoklasistki, zabrał jej alkohol nim zaczęła pić więcej. -Dobra robota z eliksirem,- pochylił się nad kociołkiem i powąchał- szczególnie że nie wybuchł Ci kociołek, twój wytwór zdecydowanie ma dwukrotną skuteczność, ale jak widzę skutki uboczne już się dzieją- wskazał jej strużki dymu z jej uszu.- Naprawdę jak na pierwszaka poradziłaś sobie znakomicie szczególnie że mogło Ci wyjść coś takiego- wskazał na wytwór dziewczyny obok, który rozlewał się po podłodze, roznosząc niemiły zapach. Po jej minie można było wyczytać że spodziewa się za to kary, która już otrzymała pijąc swój eliksir. Aleksander nie miał serca bardziej ją męczyć. Chłoszczyść , wymówił formułkę w myślach wykonując delikatny ruch laską i ukrytą weń różdżka, by przywrócić nienaganny stan jej stanowiska. - Co do ciebie dziecko- sięgnął pod płaszcz wyciągając fiolkę i jej podawając- masz tu eliksir neutralizujący skutki uboczne- podał go Endret. -To Ci nie będzie potrzebne -zabrał jej fiolkę pozostawioną przez Alexa - A teraz idę sprawdzić resztę- schylił głowę i ruszył ku Quai. Stanął przed nią, spojrzał w jej oczy i spokojnie powiedział- Następnym razem pilnuj temperatury i prędkości z jaką mieszasz, a i nie trzymaj łyżki do mieszania jak maczugi to wszystko będzie dobrze- puścił oko i uśmiechnąwszy się odszedł do stanowiska Alexa, postawił przed nim jego fiolkę którą zostawił Endret i bez słowa odszedł s powrotem do biurka.
No w sumie nawet nie zamierzała pić za dużo alkoholu, więc tak na dobrą sprawę, to była zadowolona, gdy nauczyciel go od niej wziął. Szczerze to jej to nawet za bardzo nie smakowało. I co inni niby widzieli w tym takiego dobrego, że tyle tego nieraz pili? Młoda Shimanouhi nie mogła tego za bardzo pojąć. Zgłupiała, gdy z jej uszu zaczął wydobywać się dym. No bo w końcu kto by tego nie zrobił? Chcesz wytrzeźwieć, a tu może i trzeźwy jesteś ale stajesz się normalne ludzką lokomotywą. Z ulgą więc przyjęła od Alexa fiolkę, którą jej pozostawił i chwyciła ją do ręki z uśmiechem i cichym: - Dzięki, na następny raz zapamiętam Twoje rady. - No bo faktem było, że była jeszcze młoda i jak na nią to nawet warzenie takiego czegoś było skomplikowane. Ale i tak chciała sprostać zadaniu, co jej mimo wszystko nie do końca wyszło. Nawet nie zdążyła unieść fiolki do ust, kiedy podszedł do niej i do jej kociołka nauczyciel ze słowami, że jej akurat ten eliksir nie będzie potrzebny. Uśmiechnęła się słysząc pochwałę ze strony profesora, no bo może i czuła niedosyt, że nie wyszło jej to idealnie, ale nauczyciel był zadowolony z wyników, a co za tym szło ona też była z siebie dumna. - Dziękuje proszę pana. - Odpowiedziała tylko i ukazując mężczyźnie dwa rzędy równiutkich, białych zębów w uśmiechu wymieniła się z nim fiolkami. Bo od niego zabrała ten neutralizujący skutki uboczne, a jemu dała ten trzeźwiący. Tym razem już szybko opróżniła naczyńko z zawartości i z ulgą odetchnęła, gdy pewnie już po chwili zarówno dym, jak i inne niepożądane reakcje zniknęły. Teraz usiadła sobie na ławce przy swoim kociołku. Nie sprzątała jeszcze po sobie, bo nikt tego nie robił. Może trzeba było po prostu poczekać na pozwolenie?
Oczywiście, Sarah uwielbia "pomagać" innym! Rzekłabym nawet, że to poniekąd jej specjalność. Nie ulega to wątpliwości, że Wolf doskonale dałby sobie radę bez niej, jednak w grupie raźniej, prawda? - Ja o tym wiem. - mruknęła cicho, uśmiechając się w swój charakterystyczny sposób. Schlosser znał się na wielu rzeczach i to naprawdę interesujących i przydatnych, jednak w jej oczach hogwarcka społeczność jeszcze nie zdążyła się o tym przekonać. A szkoda, nawet nie wiedzą, ile tracą! - Jasne. - odpowiedziała, gdy Wolf w końcu się odezwał. Inaczej pewnie nie ruszyłaby do szafki ze składnikami. W sensie nie, że była taka głupia i by na to nie wpadła, tylko po prostu nie wnikała, jak ma wyglądać jej pomoc. Gdy już wybrała potrzebne składniki, chociaż nie wiem, jakim cudem to zrobiła, bo nawet nie była pewna, który dokładnie eliksir szykuje student, usłyszała hałasy i wolfowe "dzięki, ziom". Westchnęła tylko, dobrała całą resztę składników i wróciła na miejsce. W tym momencie student-nauczyciel zakomunikował, że powinni kończyć. Spoko, że owoc pracy Wolfa ich pracy został wylany przez Irytka! - Ale... przepraszam, ale potrzebujemy więcej czasu w zaistniałych okolicznościach! - powiedziała do owego studenta-nauczyciela. Musi ich zrozumieć. - Więc... co u Vanberga? - zapytała już ciszej chłopaka, nie mogąc pohamować tajemniczego uśmieszku, który wkradł się na jej usta i jednocześnie dziabiąc na drobne kawałki któryś tam składnik o niezbyt wdzięcznym zapachu.
Wybaczcie, że dopiero teraz, ale miałam straszne problemy z internetem i google ładowały mi się pół godziny, nie mówiąc już o odpowiedziach na forum.
Zanim się obejrzał praca nad kociołkami wrzała. Ciągła monotonia i nic więcej. Jedynym ciekawym momentem lekcji było wtargnięcie Irytka. Jemu osobiście nie chciało się nic robić. Rozsiadł się wygodnie i zaczął patrzeć jak inni harują. Co chwilę zerkał na Aleksa, który zaczął sprawdzać wywary innych. Po chwili zaczął zastanawiać się po co w ogóle się tu zjawił. Przecież mógł spędzić ten czas lepiej. Nudził się strasznie. Nie chciało mu się nic robić. No może poza rozwaleniem lekcji.
Podszedł do Sary i Wolfa, gdy ta zwróciła mu uwagę że potrzebują więcej czasu, spojrzał na ich stanowisko i stan pracy: - Dobrze sobie radzicie a sądząc po stanie w jakim Pan przygotował składniki poradzicie sobie, w planowanym czasie ale jednak jeśli byłyby jakieś problemy to nie ma stresu czasu macie ile potrzebujecie- Uśmiechnął się do niech i odszedł w kierunku znudzonego ucznia: - Jeśli się nudzisz nic Cię nie trzyma na zajęciach, ale paliłeś się do nauki jak dobrze kojarzę pytając o lek na kaca jak widzę wyszło na moje, sądząc że nie dasz rady nawet najprostszej z mikstur.- Odszedł do biurka mając Matta na oku.
Quai w tym momencie ogarnęła ulga. Nie musiała klęczeć na podłodze i sprzątać tej ohydnej mazi. Jej zdaniem to, co się nabroiło nie zawsze można było naprawić magią... No bo po co mamy sprytne ręce i nogi? Valette pragnęła teraz tylko i wyłącznie solidnego odpoczynku. Marzyła o gorącej kąpieli i miękkim łóżku, w które już za chwilę się wtuli i zaśnie. Niekoniecznie będzie spać spokojnie, ale przynajmniej trochę wypocznie. -Dziękuję...- mruknęła i uśmiechnęła się szeroko do Brendana
INFORMUJE ŻE TEN POST KOŃCZY WĄTEK LEKCYJNY Wstał zza biurka uderzył laską ponownie jak na początku, podniósł klepsydrę w której spadała właśnie ostatnie ziarenko piasku, dokładnie w momencie gdy upadło ono na dół, przemówił: - Czas minął jak i te zajęcia, każdemu komu udało się ukończyć eliksir składam gratulacje, komu zaś nie no cóż próbowaliście, albo solennie sobie bimbaliście- spojrzał na Matta- Ale że czas który tu spędziliście nie tracił na znaczeniu zostawiam was samych z tymi paroma butelkami i waszymi eliksirami. Kończę więc oficjalnie tą lekcję- Skłonił się i ruszył do wyjścia zabierając soje rzeczy.
Praca nad eliksirem szła im bardzo sprawnie, bo nadzwyczaj dobrze się zgadały. Podczas gdy jedna kroiła to druga mieszała. Ach, ależ one tworzyły zgrany duet. Jestem pod wrażeniem, mhm. Wczytując się w rzekomo trudny przepis, który przed chwileczką Bells przepisała pochyłymi literkami na kartkę, przy okazji słuchała tego, co Krukonka ma jej do powiedzenia. Cóż, kto jak kto, ale Rodwick zawsze znała najświeższe ploteczki, a Kath ostatnimi czasy nie miała okazji, a raczej nie chciała nigdzie wychodzić. Liczyła, że dowie się co nowego nie tylko w szkole, ale i u niej samej. I gdy Bell opowiadała jakie to ma plany, Leen stwierdziła ponuro w myślach, że nie ma pojęcia co będzie robiła jutro, a co dopiero po ukończeniu szkoły, w nie tak dalekiej przyszłości. Uch. - Łee, na pewno nie będzie tak źle - skomentowała wspólnie robiony eliksir i jakby w ramach potwierdzenia swoich słów zajrzała do kociołka, a następnie spełniła polecenie Aleksandra - po prostu łyknęła trochę mikstury, a następnie alkohol [tak zrozumiałam z poleceń ;x]. Potem od razu podała wszystko Bell i jednocześnie czekała aż cokolwiek zacznie działać. Odrobinę były w tyle, bo.. Student właśnie ogłosił koniec lekcji. Suuuper. Spojrzała na rudowłosą, aby zobaczyć jakiekolwiek negatywne skutki zażytego eliksiru. Coraz mniej wierzyła w to, że im wyszedł, choć w smaku nie był aż taki zły. - W sumie w porządku, mogło być lepiej, ale nie narzekam - streściła ostatnie tygodnie, odrobinę koloryzując, bo do porządku było jeszcze bardzo daleko, ale oj tam oj tam, to przecież nie jest rozmowa, którą można przeprowadzić na lekcji.
Mweheheh, były idealne niemal tak bardzo jak wampiry we wszystkich bajkach poza Harry Potterem, bu tutaj tajemniczo te stworzenia okazywały się złe i zupełnie niezdolne kontrolować swój głód, ciekawe! Ale to za pewne dlatego, że nie były głównymi bohaterami książki. W przeciwnym razie z pewnością byłoby inaczej, bo Rowling trudno byłoby prowadzić bestie, niemal nie posiadające ludzkich uczuć i atakujące każdego człowieka który się napatoczył. No ale dość o tych wampirach! Jakoś nigdy nie pisałam, żeby pismo Bell miało być pochyłe, ale przyjmijmy, że tym razem takie wyszło. Kiedyś, w gimnazjum przez jakiś czas miałam fazę na takie pisanie i całkiem ciekawie to wychodziło, chociaż nie tak ładnie jak normalnie. - Zobaczymy - westchnęła i poszła w ślady Kath (Leen! całkiem ciekawe, nowe zdrobnienie), pijąc eliksir a potem całkiem sporo alkoholu. Co prawda miałam wrażenie, że one robiły ten eliksir co najpierw jest się pijanym i wgl, a po zażyciu eliksiru wszystko ustaje, ale to tylko taki szczegół. Nieważny szczegół! Tajemniczym sposobem, nieważne jak dużo wypiła, nic się nie działo. Przynajmniej na razie, bo piątka na kostce miała oznaczać osiemdziesiąt procent skuteczności, więc pewnie za jakiś czas coś się popsuje. A swoją drogą, eliksir nie był nawet tak okropny jak się spodziewała. Czyżby to znaczyło, że się udało? - Ty chyba działa - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, patrząc z niedowierzaniem do kociołka. Rzeczywiście, lekcja się skończyła, ale można uznać, że on prawie, że się wyrobiły. - Słuchaj, może gdzieś pójdziemy, co? - zaproponowała, mając na myśli oczywiście jakiś wypad do Hogsmeade. Wzięła sporej wielkości fiolkę i napełniła ją świeżym eliksirem z kociołka, mógł się kiedyś przydać. Swoją drogą, to jeszcze trochę i będzie mogła zacząć kolekcjonować eliksiry. A może, lepiej byłoby je sprzedawać? Zastanowi się nad tym, kiedy zacznie jej brakować pieniędzy. Tymczasem, spakowała już wszystko do torby, rzeczy których używały do zrobienia eliksiru (wyczyściła i) odstawiła na miejsce, a teraz była gotowa do wyjścia.
Tak, tak, prawie jak Edłord i Bella! Chociaż tak się zastanawiam która z nich byłaby w tym duecie Edziem, bo chyba żadna nie jest rozważna, odpowiedzialna, wszystkowiedząca, blablabla. No i racja, ciężko prowadzić emocjonalny głaz, ale z drugiej strony wystarczy ciągle pisać o ludzkiej krwi, bo czego innego mogą pragnąć hp'owskie wampiry, jak nie tej rdzawej cieczy? Oj tam, jest pochyłe, bo.. Krzywo siedziała albo coś, no mniejsza o to. Kath się wydawało ono takie, a nie proste, a więc niechaj tak w teorii będzie, kto by zaprzątał sobie głowę praktyką, pff. Zaśmiała się dźwięcznie i wyprostowała z dumą. - No ba, że działa. W końcu robiły go moje sprytne rączki - pokazała Bell język, próbując się z nią droczyć. Wiadomka, że osiemdziesiąt procent skuteczności wypracowały razem, choć jakby nie patrzeć to ja rzucałam kostką. Dobra, nieważne, w fabule robiły obie, no. - Hm - zastanowiła się. No niby miała w dormitorium rozwalone kaktusy, bo przesadzała je do nowych domków (czytaj: większych, kolorowych doniczek) i zaległe prace domowe, ale wizja spędzenia reszty popołudnia, a może i nawet wieczoru z Krukonką bardzo jej odpowiadała. W końcu dawno nie miała okazji poplotkować, napić się ze znajomymi czegoś dobrego, jak i wpierniczyć kilku paczek żelków. Ach te depresje. Przez nie cierpi życie towarzyskie, ale cóż, było minęło. - W sumie możemy iść. Co powiesz na cukiernię? Mają tam obłędne drożdżówki i pyyyyszną gorącą czekoladę, jednak najbardziej uwielbiam to miejsce za roznoszący się zapach wanilii. O tej porze nie będzie tam tak tłoczno - rzuciła propozycją i chociaż Bell jeszcze nie potwierdziła, że się tam wybiorą, już czuła jak przeróżne cukierki rozpływają jej się na języku. Mniaaam! Zgarnęła swój podręcznik do czarnej torebki, którą przewiesiła sobie przez ramię i wraz z rudowłosą skierowała się ku wyjściu, przy okazji każdego żegnając krótkim 'cześć'.
Wszedł do sali zgodnie z planem. Pierwsza lekcja jako profesor po oficjalnej nominacji, uśmiechnął się delikatnie na tą myśl. Spojrzał na salę, teraz gotową na zajęcia, podłoga lśniła, czysta jak lubił, stanowiska również gotowe i sterylne, jeśli bawisz się ingrediencjami a potem ważysz lepiej by były czyste. Stanowiska ułożone w kształcie podkowy wokół jego katedry i Tablicy, nie było tylnych ławek bo wszystkie stanowiska były w jednym szeregu. Usiadł przy katedrze ubrany w czarną Togę, na swojej eleganckiej aksamitnej grafitowej szacie szacie, jedynym kolorowym akcentem w jego stroju był Błękitny krawat, z srebrną szpilą opatrzoną herbem Revenclawu, położył laskę o srebrnej główce feniksa i swój kuferek, obok dłoni i obróciwszy się tyłem do wejścia a przodem do tablicy czekał.
Weszła do klasy w pośpiechu. Odetchnęła z ulgą i pochwaliła się w myślach za szybkość i punktualność, gdy zauważyła że nie ma w niej nikogo oprócz nauczyciela. Rozejrzała się. Ławki zostały ustawione w kształt podkowy wokół katedry nauczycielskiej przy której siedział tyłem do wejścia profesor Aleksander Brendan. W pierwszej chwili jej nie zauważył. Dziewczyna mruknęła "Dzień dobry" i podeszła do jednego ze stolików na przodzie. Położyła na nim torbę i wyjęła wszystko to co miało być jej dziś potrzebne. Usiadła podekscytowana tym, że była to jej pierwsza lekcja od dłuższego czasu. Czekając na innych uczniów i rozpoczęcie zajęć w międzyczasie od niechcenia przeglądała podręcznik.
No nie wypadało, żeby się spóźniła, ale właściwie nie wiedziała w końcu jak jej wyszło. Przynajmniej, jak dotarła do klasy, to oprócz Aleksa była tam tylko Victoria, ślizgonka. Usiadła jakoś niedaleko niej, ale nie tuż obok, bo liczyła jednak, że przyjdzie ktoś kogo zna. - Cześć, Aleks, słyszałam, że zostałeś już nauczycielem na pełen etat i w ogóle... podobno nowym opiekunem Ravenclawu, szykują się jakieś zmiany, panie profesorze? - uśmiechnęła się do niego szeroko, przetrząsając torbę w poszukiwaniu czegoś do pisania i chociaż skrawka papieru, bo na pewno się przydaje, nawet jeśli dzisiaj też będą robić eliksir. Czasy piórników (o ile czarodzieje wgl mieli takie wynalazki bo nie wiem) już dawno minęły, więc teraz wszystko pałętało się wszędzie. Znalazła wreszcie i usiadła, niebieską torbę podkładając sobie pod brodę, żeby móc się o nią oprzeć.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Szła korytarzem tanecznym krokiem. Pewna jak nigdy. Taka szara myszka zamieniła się w pewną siebie dziewczynę. Z typowego kruka po pewnego siebie kuguchara, który nadal kroczył własnymi drogami. Wpakowała się w miarę na czas do sali. W ręku miała jak zwykle swój ulubiony notes z krukiem na okładce. Ogółem w tle był malowniczy błękit aż po granat. Takie przejście. W środku widywała często zakładkę koloru indygo. Morgane nosiła zawsze pióro, które same pisało. A i tak miała obok zwykły długopis aby samemu coś zanotować. Tak łatwiej się uczyła. A wiadome na pierwszy rzut oka, że jest pilną uczennicą mającą zawsze piątki. Już nie mogła doczekać się pierwszych zajęć z eliksirów. Skinęła główką z wielkim uśmiechem w kierunku Bell. Dawno jej nie widziała! Kiedy ostatnio? W zimę? Rok temu? Chyba tak.. Jadły w kuchni coś. Ba! Jakby wczoraj.. Gdy zauważyła nauczyciela ładnie się jakby ukłoniła i powiedziała subtelnie Dzień Dobry po czym udała się w jakiś kąt co było troszkę niemożliwe biorą pod uwagę to iż ławki były ułożone w podkówkę. Rozpakowała rzeczy po czym usiadła pilnie w ławce czekając aż profesor powie pierwsze słowa. Wzięła pióro i zanotowała Lekcja pierwsza. Następnie uśmiechnęła się promiennie w kierunku pana Aleksandra.
Wszedłem do sali od eliksirów wiedząc że w tym roku będę musiał bardzo się wysilić na zajęciach, nie tylko z tego przedmiotu ale z pozostałych także. Wracając z rodzimych stron z ponad miesięcznym opóźnieniem myślałem tylko o jednej osobie najbliższej memu sercu, Margaret tak za nią tęskniłem....ale tera powinienem skupić się na zajęciach. - Dzień dobry. - powiedziałem cicho i spojrzałem na nauczyciela, z tego co wywnioskowałem lekcja się jeszcze nie zaczęła. A nauczyciel był...przecież znam tą sylwetkę......Aleksander! To na pewno był On, trudno bym mógł się pomylić w dodatku niedaleko leżała jego laska z głownią w kształcie feniksa. Kilka miesięcy wcześniej na wakacjach nadal był studentem, a przynajmniej wtedy nic nie wspomniał o swoich planach zostania nauczycielem. Tak nieoczekiwany widok spowodował że bez spojrzenia na resztę osób znajdujących się w sali zająłem najbliższe mi stanowisko. Kiedy już wyjąłem czarny obity skórą notes, pióro, zielony atrament i co było zadziwiające w moim przypadku podręcznik rozejrzałem się poszukując znajomych twarzy. Mój wzrok szybko zatrzymał się na jednej dziewczynie, która znajdowała się niezbyt daleko. - Witam. - powiedziałem miło z lekkim choć szczerym uśmiechem na ustach. Nie dalej niż dwa stanowiska ode mnie siedziała Pani Fotograf która niefortunnie zrobiła pewne zdjęcie. Nie miałem pojęcia czemu, ale kiedy Ją zobaczyłem mój nastrój znacznie się poprawił. - Tak z powrotem w szkole. - powiedziałem do siebie w myślach czując ulgę. Wzniosłem ręce ku górze i przeciągnąłem się powoli tak że kilka razy strzeliły mi kości czując przy tym jak moje ciało się rozluźnia.
Do klasy weszło jeszcze parę uczniów. Najpierw, kilka minut po wejściu Tori w drzwiach pojawiła się głowa z rudymi włosami. Ślizgonka znała z widzenia tę dziewczynę. Wiedziała że nazywa się Bell Rodwick i że jest Krukonką. Byly na tym samym roku. Silverstond wiedziała też iż dziewczyna jest dość lubiana i sama chciała ją poznać. Prefektka jednak nie zwróciła na nią szczególnej uwagi gdyż zaczęła rozmawiać z nauczycielem. Gdy już usiadła, Tori chciała do niej zagadać ale w tej samej chwili weszła jeszcze jedna dziewczyna, bodajże Morgane i Bell zaczęła z nią rozmowę. No kurczę, Victoria dziwnie się poczuła. Nie miała pojęcia że zaczynanie nowych znajomości jest tak trudne. Jeszcze bardziej pluła sobie w brodę, że przez te lata zachowywała się jak nadęta ślizgonka! A przecież tak naprawdę taka nie jest. Gdy już wydawało się że nikt więcej nie przyjdzie do klasy wszedł dość niski, długowłosy chłopak, którego brunetka nie znała. Wyglądał na dość zamyślonego. W pierwszej chwili się nie odzywał ale potem rzucił "Cześć" tak w przestrzeń, do nikogo specjalnego, a przynajmniej tak wydawało się naszej Victorii więc odpowiedziała chłopakowi. Pozostałe dziewczyny zrobiły zresztą to samo. Po chwili jednak okazało się że mówił do Bell, przy której po chwili usiadł.
Ostatnio zmieniony przez Victoria I. Silverstone dnia Sob Paź 22 2011, 16:36, w całości zmieniany 1 raz
Eliksiry. Jeden z moich ulubionych przedmiotów. Dlatego tak pędzisz? Schody! Merda! W ostatnim momencie zatrzymałam się nad przepaścią platformy. Z wrażenia przypadkiem włosy zmieniły kolor na... turkusowy? O matko...W dół prowadziło jakieś 10 metrów wysokości, a ja miałam jakieś mniej niż pięć minut żeby dostać się do lochów. Poczekałam z niecierpliwością aż w ś l i m a c z y m t e m p i e schody ponownie wrócą na poziom platformy. Szybko zaczęłam zbiegać na dół, czasem w ostatniej chwili wskakując na stopnie. W końcu stanęłam przed drzwiami do klasy. Odetchnęłam głęboko, spodziewając się kolejnego spotkania ze starym psorem, ale los po raz kolejny sprawił mi niespodziankę. Za katedrą stał... Aleksander. To z nim gadałaś na wakacjach w barze? Mówiłaś, że jest studentem. Bo tak myślałam. Wtedy wydawał się miły. Może ta cała profesorskość nie uderzy mu zbytnio do głowy. - Dzień dobry - skłoniłam lekko głowę w stronę nauczyciela i zajęłam miejsce mniej więcej na środku prawej strony podkowy. Chyba się spóźniłaś. Chyba na pewno. W sali było już parę osób, ale żadnego Gryffona. Niby znałam kilku uczniów co najmniej z widzenia albo przeprowadzonej kiedyś tam rozmowy, np. Yavana czy Bell. No ale zostawmy moje problemy z relationshipami i zajmijmy się lekcją. Zajrzałam do torby, szukając jakiegoś zeszytu i samopiszącego pióra. Opłacało się chodzić do sklepu Zonka po tego typu wspomagacze. Przynajmniej nie musiałam się martwić o notatki. Gorzej jeśli znowu pióru odbije i zacznie rysować kwiatki po zeszycie, jak to miało miejsce ostatnim razem... Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że nadal mam turkusowe włosy. Szybko skupiłam się i po krótkiej chwili na głowie znów jawiła się ruda czupryna.