W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Pff, kto tutaj był nikczemnikiem. Chyba szanowny student (!) Zielonyblat, skoro tak śmiał nie odwzajemniać jej radości. Ona go przytulała i w ogóle, a ten, że niby ta puchonka sobie o nim coś pomyśli. Już Bell sobie z nim porozmawia, a wtedy pożałuje wszystkich swoich czynów i więcej się tak nie zachowa. - Sam się nie znasz - mruknęła i odwróciła się do niego tyłem, czyli, że przodem do tablicy i wszystkiego na co powinno się patrzeć podczas lekcji. O, jaka wzorowa uczennica. Na "hej" Florki coś tam odpowiedziała, ale nawet na nią nie spojrzała, uznawszy, że na pewno nie ma w niej nic ciekawego i najlepiej będzie ignorować. Poza tym, jeszcze ta by na niej próbowała zabijania wzrokiem i chociaż Bell o tym nie wiedziała, to ja wiem i nie mogę do tego dopuścić. Siedziała sobie tak grzecznie, samotnie i tak dalej, tu ktoś ją zaczepił. Matt. Odwróciła do niego głowę i patrzyła przez chwilę, nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. - Nic. Lekcja. A tam? - spytała w końcu. A potem przyszła jeszcze Kath, którą powitała wspaniałym "siems". - No wykład o detoksykacji i oczyszczania ciała z toksyn i używek, a już kolokwialnie mówiąc, jak szybko trzeźwieć i wychodzić z skutków lekkich narkotyków - powtórzyła słowo w słowo to, co przed chwilą powiedział Aleks. - Myślisz, że się przyda? Jakoś nie była tego specjalnie pewna.
- Celem moim jest przekazać wam podstawową wiedzę na temat składników, jak i kilku receptur służących, do uzyskiwania antidotów. Akurat, zacznę od nauczenia was zwalczania upojenia alkoholowego jako że. po pierwsze oddaje ono zatrucie organizmu, po drugie nie jest groźne więc możecie eksperymentować w miarę możliwości, po trzecie większość z was wie jaką metodą jest wchłaniany i jakim mechanizmem, więc macie podstawową wiedzę jak mu przeciwdziałać a to w wypadku antidotów jest połową sukcesu- kontynuował spokojnym głosem- Na tablicy znajdziecie tabelkę z składnikami, oraz kilka receptur które możecie zastosować- obrócił tablicę na której znajdowały się tabelki z składnikami i wzory receptur.- Teraz bądźcie tak mili i dobierzcie się w grupki po dwie trzy osoby i weźmiecie sobie składniki i kociołki, w celu wykonania antidotów, informuje was ponadto że swoje twory będzie sprawdzać na sobie po spożyciu alkoholu który na was czeka w tej beczułce, w końcu najlepsze efekty osiąga się poprzez praktykę. No to ruszajcie, ja w trakcie będę jeszcze tłumaczył.
Oho.... Zapomniała, zapomniała, zapomniała! Jakim cudem w ogóle mogło jej umknąć, że powinna pojawić się na lekcjach? Przecież miała się uczyć! Obiecała to sobie! No i profesor na pewno nie będzie zadowolony, że jej nie ma. O nie, nie mogła sobie pozwolić więcej już na takie wybryki, bo przecież miała być przykładną, idealną, wzorową uczennicą. I to nie było tak, że ktoś jej kazał. Ona sama chciała się uczyć, chciała zdać tą szkołę z wysokimi wynikami i chciała naprawdę dużo umieć. Wyjątek wśród młodzieży, dziwadło, ufoludek. To chyba słowa, które mogłyby ją określać. W przeciwieństwie do większości była bowiem grzeczna, cicha, ułożona i w ogóle. No taki ideał dziecka. No prawie, bo mimo wszystko czasem jej się coś zapominało, ale potem rzecz jasna starała się to nadrobić, odpracować czy coś. Nie było tak, że jak zapomniała, to stwierdziła po prostu że trudno. To nie było po prostu w jej stylu. Weszła do sali, otwierając drzwi i starając się to zrobić jak najdyskretniej, by nie przeszkadzać w prowadzeniu lekcji. Na sobie miała czarny sweterek no i długie spodnie własnie w tym samym kolorze. Pod pachą trzymała ogromną księgę, chyba jej nieodłączny element. Nie zdziwiłabym się, gdyby jak do tej pory to ta książka była jej największym przyjacielem. A tak, no i torba na ramieniu, w sumie to dość wypchana. Tylko czym? Pergaminy, pióro, różdżka, inne książki. To przecież musiało jej się gdzieś zmieścić a w rękach tak po prostu nie dało się tego unieść. Znalazłszy się już w pomieszczeniu spojrzała na prowadzącego lekcję i powiedziała niezbyt głośno, aczkolwiek tak, by ten dosłyszał. - Dzień dobry panie profesorze. - Zaraz zajęła jakieś tam miejsce, które było wolne. Ale... Ona go skądś znała. Czy to nie był ten, który przyłapał ich na tym, jak wyrozwalali, a potem sprzątali składniki? Tak, zdecydowanie ten. Tylko czemu wtedy się nie przyznał, że to on uczy? A może po prostu nie chciał ich stresować? No i dobrze. Wyglądało na to, że jednak był z niego spoko facet i tyle.
No tak... już raczej nie będzie mógł spać, niestety... Szkooooda... Tak strasznie był zmęczony. No i ten... student mówił taaaaak skomplikowanie i dziwnie, że Namiś prawie nic nie zrozumiał z jego wypowiedzi. Schylił się, sięgając po ołówek... Gdyby nie to, że właścicielka się po niego zgłosiła, przywłaszczył by go sobie. No, ale skoro tak, to wypada oddać. Zmierzył ślizgonkę wzrokiem, i choć był dżentelmenem, nie mógł się powstrzymać, by nie zatrzymać wzroku na jej... No, już już, spokój! - Proszę... skoro i tak nie mogę spać. - westchnął, podając dziewczynie ołówek. Eh, po cholerę on w ogóle tu przychodził?! ... Ah, no tak. Obiecał w wakacje ojcu, że skończy szkołę z jak najlepszymi wynikami. W ogóle nie miał na to ochoty, ale na lekcjach wypadało się pokazać chociaż raz na jakiś czas.
Boże… myślała, że ta lekcja będzie składała się tylko i wyłącznie z nudnawego wykładu, a tutaj karzą jej robić jakieś eliksiry. Dlaczego nie posłuchała swojej intuicji i tu przyszła? Mogłaby teraz siedzieć w PWŚ i ogrzewać nogi przy kominku, a teraz? Będzie musiała się męczyć nad jakimś wywarem i do tego z kimś. Pokręciła ze zniesmaczeniem głową, powstrzymując się od walnięcia głową w ławkę, tak w gwoli protestu. Ślizgon wydawał się równie niezadowolony ze swojego powodu tutaj. Gdyby tak zechciałby z nią współpracować, wyprowadziłaby ich oboje, ale kto wie… może nie zechce? - Dzięki – uśmiechnęła się zadowolona z odzyskanej własności, po czym położyła ołówek na blacie. – Nie chciałbyś się przypadkiem stąd wyrwać? Uśmiechnęła się chytrze, patrząc na niego z ukosa i w głowie już układając jakiś plan działania. Jeśli się nie zgodzi, pozostanie jej tu siedzieć i słuchać tego studenta z dziwnym sposobem mówienia i ubierania się.
- Hm całkiem całkiem. A jak tam wakacje? Spytał z uśmiechem. kiedy usłyszał, że mają dobrać się w grupki, od razu przysunął się z krzesłem do Bell. Cóż z tego co usłyszał to lekcja zapowiadała się ciekawie. Lekcja o tym jak szybko trzeźwieć. No cóż całkiem pożyteczna. - A psorek nam powie jak leczyć syndrom dnia poprzedniego? Spytał ironicznie. Bo co za bałwan naucza nieletnich(bądź co bądź Matt był jeszcze nieletni i raczej nie on jeden) jak się wyprowadzić ze stanu najebania. Choć w sumie była to wiedza pożyteczna, jednak nie dopasowana do niektórych odbiorców.
A psorek nam powie jak leczyć syndrom dnia poprzedniego? dosłyszał z strony ucznia. Uśmiechnął się do niego i odpowiedział- Jak zasłużycie w co szczerze wątpię, każdy swoje musi przecierpieć drogi chłopcze, a teraz zabieraj się za przepisy z tablicy i pamiętaj że swój wytwór nie będzie tylko do pokazania a do spożycia przez ciebie samego, nawet jak sknocisz to nie zatrujesz się za bardzo, w końcu nie będę was uczył w sposób sknocisz zginiesz- spojrzał na niego wskazując przepisy.
Alex pojawił się ni stąd, ni zowąd. Tak po prostu postanowił przyjść na swoje ulubione zajęcia. Miał to szczęście, że był dobry z Eliksirów toteż nie czuł żadnych nieprzyjemnych odczuć, gdy przekraczał próg klasy. Cichym krokiem ruszył ku swojej ławce i słuchał co się działo wokół. Nie miał w planach przeszkodzić w lekcji i przy okazji nie wiedzieć co się dzieje. Usiadł i wyciągnął notes, pióro i atrament. Zaczął notować to co uznał za użyteczne. Po chwili zaczął poczynać obserwacje. O! Jego imiennik już tu był. Kiwnął mu głową. Należeli do tego samego wydziału. Mieli te same imiona, ale jego było przez "ks", a Alex'a przez "x". No i oczywiście ten Aleks był rok starszy od Alex'a.
Ależ dziś pięknie zapowiadał się dzień. Mimo że słońce nie świeci, pada i są przelotne burze, Quentinka w każdym dniu jest wesoła. Tym bardziej, że idzie na lekcje z byle jakiego powodu. Oczywiście dla niej. Szła w podskokach do klasy śpiewając baaardzo głośno jedną z piosenek country. Co tam, że wyła jak wilk do księżyca. A może ona jest pseudo wilkołakiem? Tak czy owak, nie umiała śpiewać, ale co tam. Ważne jest to, że tryska optymizmem od samego ranka. I się spóźniła. Mam nadzieję, że nikt ją za to nie zje. Zanim weszła do klasy usłyszała jakiś huk. Trochę się przelękła. Choć z drugiej strony co by mogła zrobić dziewczynie osoba prowadząca lekcje. Pewnie nic. Tak więc weszła i głośno przywitała wszystkich zgromadzonych w tej sali charakterystycznym ,,Dzieeeeń dobry" i od razu zajęła ławkę gdzieś po środku. Była wola więc na usiadła. Próbowała słuchać co ten gość mówi, lecz panna Fennly nic a nic nie rozumiała. -Ymmm, przepraszam ALE O CO CHODZI?! - I zadała to pytanie. Nic a nic nie zrozumiała co ten facet mówi. Nie dość, że za szybko (zdaniem Quentiny) oraz za duuużo. Oj nie ma tak!
Alex spojrzał na przybyłą osobę. Blondynka w pełnej krasie. No dobra, Alex był bardzo tolerancyjny toteż nic nie powiedział i nie pokazał jak go zirytowało zdanie "Ale o co chodzi?". On kochał eliksiry i wiedział, że nie wszyscy musza rozumieć ten przedmiot, ale w takim razie po co przyszła, skoro nie kuma? Rere Kum Kum. Żaba więcej wie, bo siedzi w tym temacie, a dokładnie w jednej z mikstur. Żarty na bok. Alex przyszedł się czegoś dowiedzieć, co w tej chwili było chyba niemożliwe, ale co tam. Najlepiej jak się skupi na zajęciach, a nie na otoczeniu, ale jak to zrobić, skoro tyle się dzieje wokół? W sumie mógł poczekać, aż Blonndi zabłyśnie swoją wiedzą na temat eliksirów, albo na jakikolwiek inny temat.
O proszę, chyba tak ładnie się składało, że skoro nikt nie chciał ćpać z Wolfem, to i nikt nie będzie chciał zająć miejsca koło niego. Nie przeszkadzało mu to zbytnio, ale przecież to taki zaszczyt siedzieć obok ćpuna na lekcji o pozbywaniu się kaca i niwelowania cudownych skutków narkotyków. Tak w ogóle chłopak powoli dochodził do rozkminy na temat 'po cholerę leczyć się po dragach?'. No bo heloł, jaki to ma sens? One były cudowne. Wspaniałe. Zajebiste. No ale okej, niech będzie, zostanie tu, skoro powiedzą mu jak leczyć kaca. Odgarnął powolnym ruchem włosy za ucho, po czym zabrał się do pracy. Rutyna, warzenie eliksirów pod wpływem heroiny, robił to dosyć często. Jakby tego było mało, wcale nie wychodziły mu wtedy źle. Wręcz przeciwnie, ha. Chyba na tym polegały jego ponadprzeciętne zdolności, kto wie.
No może i nikt nie siedział z Wolfim, ale na pewno obok. Alex siedział w ławce obok, więc nie mógł narzekać na brak towarzystwa. Może i Al nie przepadał na ćpunami, ale dopóki nie próbowali mu wcisnąć dragów znosił ich towarzystwo. Spojrzał na jego "wykładowcę". - Może zamiast schodzić z tematu przejdziemy do konkretów? Zaproponował. Zdanie było skierowane nie tylko do Aleksa, ale również do innych, co oznaczało, że mają się uciszyć i skupić na tyle ile to możliwe. W przypadku co poniektórych to było niemożliwe, ale mówi się trudno. Byle nie zakłócali innym przy pracy. Z resztą uważał, że nawet jeśli nie ma się szacunku do profesorów to chociaż niech będzie ten szacunek okazywany uczniom, którzy prowadzą lekcję. Na przykład poprzez uważne słuchanie.
- Wyrywać się...? - bo właściwie czemu nie, do cholery?! Przez kilka sekund przetwarzał, czy to się opłaca. Mógł tu siedzieć i się nudzić, i rzekomo uczyć o tym, jak wyjść z kaca. Toż każdy wie, że na kaca najlepszy jest browarek, a na głoda- jajecznica. Żeby uważyć eliksir, potrzebny jest czas, a jak jest kas, to każda sekunda się liczy! - Bardzo chętnie, jeśli tylko moja ładna buzia nie ucierpi. - powiedział prędko. No co? Musiał dbać o siebie. Włosy może się nie układały, ale reszta musi być nienaruszona. W sumie... nie był pewien, co można by zrobić, aby tak po prostu wyjść z tej, podobno, lekcji i żeby nie nagrabić sobie.
- konkrety masz na tablicy, składniki w kredensie, a kociołki na miejscu. Więc jeśli przychodzisz w połowie zajęć to nie oczekuj powtórki, nie będę prowadził was za rączkę oprócz jednej osoby na tej sali każdy z was przebył już sumy więc nie wiem na co czekasz- powiedział spokojnym tonem- Musicie stworzyć je tak by zniwelowały truciznę w tym wypadku alkohol, więc po kolei musicie przyśpieszyć metabolizm, obniżyć wchłanialność do krwiobiegu oraz zneutralizować skutki spożycia w tym wypadku większość zna jak sądzę efekt jaki na ich ciało wywiera rzeczona substancja.-Wskazał pierwszą recepturę- Ta niweluje prewencyjnie najlepiej działa przed spożyciem, nie dając się upić, niwelując wchłanianie-Wskazał drugą ta działa w momencie gdy już pijemy ostatnia zaś podawana jest upojony w celu wytrzeźwienia, Wybierzcie jedną i ją przygotowujcie macie aktualnie godzinę, zanim przejdziemy do testów.- Podszedł do biurka, i postawił na niej klepsydrę godzinową- Czas Start
Słuchała o owym wypróbowywaniu eliksirów na samym sobie i musiała przyznać, że zapowiadało cię całkiem ciekawie. Teraz pewnie nawet ci, którzy z początku nie byli pewni, mogli się domyślić, że Aleks nauczycielem nie, bo w końcu który z nich dawałby uczniom na lekcji alkohol. Swoja drogą, ciekawe co zrobi z tą małą, co weszła do klasy i najwyraźniej bardzo chciała wziąć udział w lekcji. Bo jeśli jego pomysł był okej z większością tu obecnych, to co innego z taką jedenasto - dwunastolatkę, a na którą wyglądała. - Dobrze. Ale przestań już, przecież widzisz, że są lekcje - powiedziała do krukona jak do dziecka, tłumacząc coś o czym nie ma pojęcia. Być może właśnie tak było... - Matt, naprawdę robisz z siebie idiotę - szepnęła do niego, tak, żeby nikt inny nie słyszał, po czym zwróciła się do Kath z zapytaniem czy chce z nią być w parze, skoro i tak razem siedzą. Aktualnie lekcja przypominała jakiś słaby cyrk. - Robimy drugi, no nie? - spytała gryfonki i właściwie nie czekając na odpowiedź, poszła do szafki po potrzebne składniki.
Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Przepisał wszystko z tablicy szybko własnymi skrótami, by nie pisać zbyt długo. Teraz się zorientował, że Bell jest w klasie. Uśmiechnął się do niej na chwilę. Postanowił działać sam i zrobić pierwszą miksturę. Poszedł po potrzebne składniki i starannie zabrał te, które uznał na najlepsze. Oczywiście chodziło mu o świeżość danego składniku i moc. Nie miał w planach eksperymentować, więc brał składniki z listy, ale nie byle jakie tylko te lepsze. Podszedł do swojego kociołka i zaczął przyrządzać miksturę według hmm... instrukcji obsługi. Mieszał, dodawał, podgrzewał i znów mieszał. Wszystko dokładnie z precyzją. Wizja wybuchu, bądź rozlania eliksiru nie była w planach Alex'a, więc starał się jak mógł. Miał całą godzinę. Sporo czasu, więc postanowił poświęcić uwagę nie na szybkości przygotowania, a na precyzji przyrządzania. Tak mijał powoli czas...
Oto nastał ten dzień, kiedy do uszy panny Winters po raz pierwszy dotarła informacja o tym, że jakaś lekcja warta uwagi się odbędzie. Bo przecież eliksiry są jak najbardziej warte uwagi, to nie ulega żadnej wątpliwości. A to, że lekcja zaczęła się już ładne parę minut temu, to w ogóle pomińmy. Sarah weszła szybkim krokiem do sali, rzucając od wejścia sakramentalne "dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, ale...", jednocześnie rozglądając się za jakimś dobrym miejscem. I zobaczyła. Nie zwalniając, udała się w stronę Wolfa, obok którego nikt nie siedział. - Co za banda idiotów, czyżby nie wiedzieli, że kto robi najlepsze eliksiry? - zapytała Schlossera, siadając na krześle obok niego i obserwując jego poczynania. Pewnie w jego krwi znowu krążyły narkotyki, ale mimo to odmierzał wszystko z niezwykłą precyzją. Jak on to robił?
Przyszedłem do klasy. Ten dzień wypadł dość nudno, nic się specjalnego nie działo. Zapomniałem o lekcji eliksirów, przez co się troszkę spóźniłem, ale mniejsza. Lepiej późno niż wcale. Wszedłem do klasy. Przywitałem się, rozejrzałem i zająłem miejsce. Jak zwykle siedziałem zupełnie sam, bez nikogo. Nie mam przyjaciela z którym mógłbym usiąść. Ale dobra, koniec. Mało ważne. Teraz ważne są tylko eliksiry. Zauważyłem że uczniowie są podzieleni na grupy. Tylko ja sam zostałem. Ale cóż, taki żywot. Wziąłem jakiś kociołek, składniki i rozpoczął tworzenie mikstury. Cały czas przestrzegałem receptury.
Ostatnio zmieniony przez Nick Jones dnia Wto 27 Wrz 2011 - 20:10, w całości zmieniany 2 razy
Quai weszła energicznie do klasy, trzymając w ręku kociołek, a w nim przydatne składniki. "Gdzie by tu usiąść..."- pomyślała. Jej wzrok przykuł chłopak o blond włosach, który siedział sam w ławce. Od razu w głowie oceniała Puchona. Była osobą, która uwielbiała dogadywać innym jak i szukać w kimś najgorszych wad. Ze zdziwieniem u chłopaka nie dostrzegła żadnych. Zajęła pustą ławkę i z hukiem postawiła kocioł na blacie stołu.
Alex najwyraźniej robił za grupę. Indywidualną, ale grupę według innych, gdyż nikt nie dołączył do niego. Lepiej w sumie, bo nie będzie musiał dzielić zadań, a tym samym nie będzie miał ochoty kogoś poprawiać, przestawiać i tak dalej. Przyrządzał eliksir według receptury. Każdy składnik dodawał pieczołowicie i dokładnie w tej kolejności w której podano. Uważał, że jest to kolejność właściwa, więc nie było mowy tu o pomyłce. Po jakimś czasie czas powoli się kończył, a Alex miał już przygotowany eliksir. Wlał trochę do trzech fiolek. Jedną zamierzał sprawdzić już teraz, drugą w razie potrzeby oddać wykładającemu, a trzecią zachować na później. Wziął parę flaszek alkoholu. Tak jak zawarte było w instrukcji wypił najpierw jedną ciecz, a potem drugą. Pozostało czekać na rezultaty, a że Alex wypił dość sporo alkoholu i nie miał mocnej głowy do używek to szybko przyjdą wyniki. Oby tylko wszystko było w porządku.
W Hogwarcie zrobiło się nudno. A przecież on - Irytek, nienawidził nudy tak bardzo, jak dziecko nienawidzi szpinaku albo nawet jeszcze mocniej. Poza tym... jak tu rozrabiać, skoro na korytarzach jest podejrzanie pusto, a lekcje zazwyczaj się nie odbywają? Zaiste, ciężki był już jego los. Może powinien sobie znaleźć panią Irytkową, spłodzić Irytka Juniora, zbudować dom i posadzić drzewo, czy mówiąc prościej - po prostu się ustatkować? Może złośliwy duch nie był już potrzebny w Szkole Magii i Czarodziejstwa? Owa myśl zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, a on jeszcze w tej samej sekundzie zrzucił książki jakiejś nieznanej mu uczennicy i ze złośliwym śmiechem odleciał w kierunku Lochów, gdzie podobno miały odbywać się Eliksiry pod wodzą jakiegoś studenta. I rzeczywiście, kiedy pokonał przeszkodę w postaci ściany znalazł się w klasie pełnej uczniów, z czego niemal wszyscy pochylali się nad kociołkami, raz na jakiś czas zerkając w stronę tablicy, gdzie były opisane składniki wywaru. Lecąc w jej kierunku, pociągnął za włosy rudą panią perfekt, po czym - już przy swoim celu - mocno przydusił kredę do czarnej powierzchni tablicy i przesunął ją w dół, czemu towarzyszył bardzo nieprzyjemny pisk. Zadowolony z siebie zarechotał i po drodze na korytarz zgarnął z półki pierwszy z brzegu słoiczek, po czym wsypał jego zawartość do jednego z kociołków. Oddalał się w stronę dormitorium Ślizgonów przy asyście pisków, krzyków i swądu dymu. - BUM - złośliwy śmiech rozniósł się po całym podziemiu.
Był zdziwiony widokiem poltergaista, ale nie przerażony, należał do osób przyzwyczajonych do dziwnych zdarzeń, i przyjmuje je z opanowaniem i spokojem, nawet jak psuje mu to dzień. - Proszę o spokój- podniósł w górę laskę, używając niewerbalnie Tergeo usunął roznoszący się w sali dym- Wszyscy cali i zdrowi-rozejrzał się po sali obserwując straty. - A w ramach wytłumaczenia, nasz ulubiony psotnik wykazał dlaczego uważa się korzystając z sproszkowanego rogu buchorożca i nie dodaje się go do eliksirów zawierających żeń szeń.- ostatnie zdanie wymówił spokojnym rzeczowym głosem.
/normalnie kocham niespodzianki powodujące że mogę się zachować jak zimny głaz/
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Sro 28 Wrz 2011 - 19:23, w całości zmieniany 1 raz
A więc jednak znalazła się jedna duszyczka, która postanowiła "pomóc" Wolfowi! Nie żeby potrzebował jej jakoś specjalnie, sam wszystkim zająłby się najlepiej, ale nie narzekał. A nuż będzie dziś bardziej wygadany niż zwykle? Tylko nie spodziewajcie się nieskończonego słowotoku, bo się rozczarujecie, nie ten człowiek, moi drodzy. - A pff - mruknął. - Nie znają się - odpowiedział znajomej. - Ale ja tak - dodał bardzo elokwentnie. Ho ho, jakby jeszcze ktoś nie wiedział, że się znał. Anyway, wybaczmy mu ten szkopuł. - Mogłabyś się kopsnąć po resztę składników, Sarah - dodał po jakimś czasie, kiedy odwalił już za nich część roboty, krojąc, siekając, mieszając, grzejąc i odważając ingrediencje. Ledwo jednak skończył zdanie, usłyszał jakieś dziwne dźwięki, które wcale nie przypominały zwykłych odgłosów towarzyszących warzeniu eliksiru. Trochę zajęło mu zorientowanie się, że to kochany, hogwarcki Irytek. Niestety trochę za długo , bo coś wylądowało w JEGO kociołku, a zawartość straciła na wartości. I ochlapała go, przez co zapewne trochę się poparzył. Ale kto by to tam czuł! - Ekstra - warknął pod nosem, wyciągając kciuk w stronę poltergeista. - Dzięki, ziom! Once more, once more. Usiadł sobie czekając na składniki, które zapewne same się przyniosą studentkę. Ciężki los mistrzów, oj ciężki!
Nie przejąłem się za bardzo tym duchem. Wszystko dodawałem dokładnie, aby eliksir źle nie wyszedł. W końcu muszę go wypróbować na samym sobie. A źle przyrządzona mikstura mogłaby zadziałać negatywnie dla mojego zdrowia. Ale cóż. Póki co skupiałem się aby wszystko było dokładne. Udało mu się w końcu skończyć ten eliksir, wlałem do fiolki trochę, reszta dalej była w kociołku w razie potrzeby. A teraz? Trzeba się upić(xD). Zaczął pić alkohol, i to nie mało.
- Mhm - mruknęła, marszcząc brwi. No heloł, nie ma takiej zabawy, synek. No i może jeszcze będzie musiała tutaj pić alkohol? Noł, noł, wystarczy kilka minut, a już zaczyna po nim wariować. I po co, dziewczyno, ty tu przychodziłaś? Jęknęła cicho i dopiero po chwili spostrzegła, iż siedzi za nimi Matt. Kiwnęła mu głową na przywitanie i od razu wróciła do Bell. - W sumie to nie wiem. Przekonamy się, nie? - odparła pogodnie. Zaraz jednak szybko umilkła i posłuchała co też Aleksander ma do powiedzenia. Oczywiście, to było pewne. Ma wypić to, co właśnie uwarzy z Krukonką. Mhm, cudowna wizja. - Tak, tak - uśmiechnęła się, a następnie pochyliła nad kociołkiem. W zasadzie to nigdy nie lubiła warzyć eliksirów, zdecydowanie wolała się przyglądać jak robi to ktoś bardziej doświadczony. Cóż, jak mus to mus. Gdy tylko pani prefekt wróciła ze składnikami, usłyszała dziki rechot i znikającego Irytka. Suuuuper urozmaicenie! - No to zaczynamy - orzekła dziarsko i wrzuciła pierwszy składnik do kociołka. - A co u ciebie? - zapytała dziewczynę. Wszak dawno nie miały okazji pogawędzić.
Kawał Irytkowi chyba za bardzo nie wyszedł, bo Aleks nadzwyczaj szybko sobie z nim poradził. Chociaż, pewnie co innego by powiedziała, gdyby była na miejscu tego studenta z wymiany, którego kociołek wybuchł. Albo i nie, skoro nawet nie zaczęła swojego eliksiru... Jak Kathleen wrzuciła pierwszy składnik, to Bell coś tam kroiła, dorzucała, a międzyczasie i przepisała przepis na pergamin, po pierwsze, żeby mieć na przyszłość, a po drugie, żeby łatwiej było patrzeć, a nie ciągle wykręcać głowę do tablicy. - A nic... Niby cieszę się, że wakacje się skończyły, ale lekcje... mam takie jakieś tajemnicze wrażenie, że ten eliksir zupełnie nie wyjdzie - powiedziała, dorzucając następny składnik, wyglądający naprawdę obleśnie. I one miały to pić! fu. - Zanim wprowadzili studia w Hogwarcie, pewnie martwiłabym się, że to mój ostatni rok i w ogóle, ale teraz... jest inaczej, bo przecież tu zostanę, chociaż już nie jako krukonka - gadała i gadała, ciągle coś robiąc, aktualnie mieszając. - A u ciebie?