W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
- Mi się wydaje, że ty po prostu nie chcesz wiedzieć co czujesz. Że się starasz oszukiwać... - Podsumowała to, co jej chodziło po głowie. Sama w końcu też tak robiła od dawna. Przedłużała wszystko, szukała innych metod kiedy po prostu wystarczyło się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i pomyśleć w spokoju. Zadrżała kiedy ją dotknął. Jakoś nadal dziwnie się czuła z tym, że ktoś na poważnie ją tak traktuje... Jak swoją. - Myślę, że to dobry pomysł. Mamy jakieś takie miejsce? Po za pokojem życzeń?
- Może w pobliżu jeziora? - zapytał całując Ją w polik. - Wiesz, tam będzie chyba najlepiej, po drodze zwiniemy coś z Wielkiej Sali. - powiedział przejeżdżając delikatnie dłonią po Jej policzku. Po chwili jednak wpadł na pomysł jakby tu Ją rozśmieszyć. Nie miał różdżki więc musiał obyć się bez zaklęć, w których i tak był przeciętniakiem. Brian rozejrzał się dookoła i wziął Connie na barana. Ktoś po chwili zawołał że mają posprzątać po sobie. - To posprzątaj sobie, jak tak Ci na porządku zależy. - odpowiedział Brian człowiekowi, na szczęście był to zwykły kujon.
- O, na przykład ciasto bananowe - Aż jej się oczy lekko zaświeciły. Słodycze pozostały jej słabym punktem i jedną z niewielu rzeczy, które ją potrafiły uszczęśliwić. Zdziwiła się trochę, kiedy wziął ją na barana. Instynktownie złapała się jego włosów, ale właściwie delikatnie. - Co robisz... Jeszcze się połamiesz. Lekka nie jestem. W końcu mam w tyłku tyle tłuszczu, że wykarmiłabym kilkanaście eskimoskich rodzin - Jak miło się patrzyło na wszystko z góry. Rządzić i mieć tak wysoką pozycję, na tronie to jedno z marzeń.
- Co ja robię? Niosę Cię. Z tłuszczem nie przesadzaj. Dla mnie jesteś idealna. - powiedział i spojrzał w górę. Prawdę mówiąc to lekka nie była, ale ciężka też nie. Po chwili skręcili w jedną ze stron i po kilku minutach byli już na wielkich schodach. Wpadli do Wielkiej Sali. Jak zwykle ktoś musiał się zaśmiać. No ba, z dziesięć osób minimum, ale nic go to nie obchodziło. Po chwili wyszli z zamku, zabierając ze sobą wałówkę w torebce. Po około pół godziny byli już nad jeziorem. /Jezioro/
Amelia gwałtownie ruszyła do wnętrza Sali lekcyjnej. Ostatnią lekcję niestety musiała opuścić – w ogóle narobiła sobie w pracy trochę zaległości, chyba do tej pory nie wpisała dziewczynom punktów za eliksir niewidzialności. Ale nadrobi to. Teraz. Albo zaraz. Na pewno. Niestety na razie inne sprawy spędzały jej sen z powiek, a ona tak bardzo chciałaby, aby było inaczej… Sprężystym krokiem weszła na katedrę i usiadła przy biurku, nabierając odrobinę atramentu na pióro. Czas uzupełnić dziennik! I wszystko byłoby super, fajnie, uroczo i tak dalej, gdyby nie to, że nieopatrznie (dla kogoś na pewno nieopatrznie) podniosła wzrok i zobaczyła, że substancje na półkach były jakby nie w tej kolejności, a poza tym - miejsce w którym przechowywała składniki było nieodpowiednio domknięte. -Mais non. - mruknęła i podniosła się gwałtownie, aby to sprawdzić. Ktoś tu będzie miał kłopoty..
Oby zdążyć, oby zdążyć. Ten dzisiejszy dzień jest wybitnie zakręcony. A miałam jeszcze pójść do biblioteki. Ale wtedy spóźnienie na zajęcia murowane. Myśli krążyły jej po głowie z prędkością rzucanej Avady . Cóż zwykle tak jest, gdy spotyka się w swoim świecie całkiem nowe osoby. Otwierając drzwi rozpamiętywała jeszcze spotkanie nad jeziorem. Jednak przekraczając próg sali do eliksirów w jej umyśle niczym w kalejdoskopie przesunęły się wszystkie poznane dotąd przepisy. Krukonem jest się zawsze, nauka przede wszystkim, potem przyjemności. Uśmiechnęła się a jakiś zabłąkany kosmyk czarnych włosów znalazł się w jej pełnych, karminowych ustach. - Dobry wieczór. Tyle zdążyła powiedzieć, rozejrzała się po całkiem pustym lochu i usiadła na swoim zwykłym miejscy. Czyżbym o czymś nie wiedziała? Czy zajęcia w ogóle się dzisiaj odbędą ? W każdym razie zaczekam. Powoli wyjęła kociołek , pergamin, pióro i kałamarz. Na chwilę obecną powinno to wystarczyć jak zajęć nie będzie udam się troszkę poćwiczyć grę na skrzypcach.
Wesołym krokiem weszła do sali z Eliksirów. Poza Krukonką nikogo tu nie było. - Cześć. Są dzisieja zajęcia- spytała, zajmując swoje miajsce- Wysłąłam ci sowe. Chciałam pogadać. Wyjęła ze swojej torebki pióro prgamin i swój kociołek.
- Puk, puk..? - powiedziała wchodząc do sali eliksirów, w której zastała tylko jedną uczennicę... - ekhm... myślałam, że tu są zajęcia? miałam nadzieję, się wprosić, usiąść gdzieś w kącie i przyjrzeć się... przed moim jutrzejszym debiutem... - opadła na krzesło na końcu sali. - ym... może zajęcia się trochę opóźnią? w każdym razie zaczekam. Ups... gdzie moje maniery. Nie przedstawiłam się. Sparkler Black. Będę uczyć OPCM oraz tajemnic tarota... od jutra.
Weszła spokojnie do sali lekcyjnej, przed którą o mało się nie przewróciła. Cóż zdarza się, kiedy myślami jest się zupełnie gdzie indziej. Niewidzącym wzrokiem omiotła salę i ruszyła przed siebie. Znała drogę do swojej ławki na pamięć, jednak dzisiaj jakimś dziwnym sposobem, weszła w inną, która stała jej na drodze. Spojrzała na nią z wyrzutem. Tak, to tylko ławka... Ale za to jaka wredna. Poza tym ktoś musiał ją przestawić. Wyrwana zupełnie ze swojego świata, ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu. Było całkiem puste. No... prawie. Przy jednej ławce siedziała czarnowłosa dziewczyna, a przepraszam... Obok niej siedziała Jane. Podeszła do nich z uśmiechem. - Cześć. Mogę? - Wskazała na miejsce obok nieznajomej. - Jestem Elliott. Zauważyła, że do sali wszedł ktoś jeszcze. Jakaś kobieta. Trochę chaotycznie mówiła, ale Elliott zdołała się jakoś połapać. - Mam nadzieję, że lekcja jednak się odbędzie. Bardzo mi miło.- Podała kobiecie rękę. - Jestem Elliott Redbird, będę uczęszczać na pani lekcje. - Uśmiechnęła się.
Ściskając rękę uczennicy odpowiedziała uśmiechem. - też mam nadzieję, że lekcja się odbędzie, jednak tzw. kwadrans studencki właśnie minął, normalnie bym już poszła na kolację, ale naprawdę zależy mi na przyjrzeniu się przebiegowi lekcji w dniu dzisiejszym.
Ostatnio zmieniony przez Sparkler Black dnia Pon 3 Sty 2011 - 20:24, w całości zmieniany 1 raz
Gdy usłyszała za sobą głos koleżanki aż podskoczyła. - Cześć Eli-przywitała się i wróciła do gryzmolenia po okładce zeszytu, gdy za nią odezwał sie kolejny głos, którego Jane nie znała. Przyjrzała się kobiecie i gdy dotarło do niej że to nauczycielka, uśmichnęła się. - Dzień dobry. Nazywam się Jane Stivenson. Również będe chodzić na pani zajęcia -po chwili rwróciła się do przyjaciółki -Eli, nie wiesz czy są dziś zajęcia ? Może odwołali ?-zdała sobie sprawę że w jej głosie słychać żal pomieszany z nadzieją. Odchrząknęła by doprowadzić się do porządku.
- no cóż, lekcji nie ma, więc idę na kolację - uśmiechnęła się subtelnie nie bardzo wiedząc co by mogła jeszcze w tej sytuacji zrobić - miło było was poznać dziewczynki. Do jutra w takim razie(mam nadzieję udanego dla mnie..). - wstała i po cichu wyszła z klasy kierując się do kuchni, w której, miała nadzieję dostać coś pysznego.
Ostatnio zmieniony przez Sparkler Black dnia Sro 5 Sty 2011 - 20:26, w całości zmieniany 1 raz
Nagle przez drzwi sali wleciała jej mała sówka. Spojrzała na nią ze zdziwieniem. Przecież mówiła jej, że nie powinna latać po szkole jak jej się podoba. Wzięła od niej kartkę, po czym upomniała Hope. Po chwili sówka odleciała, wywołując grymas zawiedzenia na twarzy właścicielki. - Ta sowa nigdy się nie nauczy, że nie powinna sobie tak latać po całym zamku. - Spojrzała na list, po czym przeczytała go. - Mamy odpowiedź na twoje pytanie Jane. Eliksirów nie będzie. - Powiedziała zawiedziona. Naprawdę lubiła tą lekcję. Eliksiry to było coś, co przypominało jej dom, za którym strasznie tęskniła. - Do widzenia proszę pani!
- Ech...-westchnęła i zaczęła się pakować. - Do zobaczenia-odparła nauczycielce. Sama wstała i ruszyła w kierunku drzwi. - Zobaczymy się potem ? Cześć-powiedziała wychodząc. Powoli skierowała się do biblioteki.
- Jasne. Do zobaczenia! - Posłała rudowłosej jeden ze swoich słodkich uśmiechów. Dobra... została sama z nieznaną sobie Krukonką. Znaczy... tylko podejrzewała, że czarnowłosa jest z tego właśnie domu. - Ja się przedstawiłam. Teraz twoja kolej. - Powiedziała z uśmiechem.
Cholera ten dzień jest naprawdę bardzo pokopany. Lekcji nie ma, świat się wali czy co? No dobra koniec tego dobrego chyba przez godzinę siedziałam zaczytana w podręczniku i nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje wokoło. Przede mną siedzi sobie gryfonka również z szóstej klasy, tylko jakoś nigdy nie miałam okazji z nią porozmawiać. Dziewczyna miała ładne brązowe włosy i szczery uśmiech. Chyba się mi przedstawiła? -Och wybacz mi, jak się zaczytam nie potrafię oderwać się od lektury. Jestem Sigrid Weisen . Czy mogłabyś powtórzyć jak się nazywasz, wstyd się przyznać, ale ja naprawdę mam kłopot z światem zewnętrznym gdy pogrążona jestem w lekturze? Bogu dzięki moja jasna skóra nie jest podatna na rumieńce. W tej chwili jednak w moich czarnych oczach musi być widoczne lekkie zmieszanie, a zresztą co mi tam. ciekawe co się jeszcze wydarzy. Do końca dnia pozostało jeszcze parę godzin. Uśmiechnęłam się do dziewczyny i nie spuszczając z niej wzroku zamknęłam podręcznik.
Czekając na odpowiedź dziewczyny, Elliott zaczęła rozglądać się po sali. Panował tu półmrok, a ciemne ściany jeszcze go pogłębiały. Na przymocowanych do ścian półkach leżały najrozmaitsze mikstury i składniki potrzebne do ich uwarzenia. Czy nauczyciel zauważyłby, gdyby coś zniknęło? Może tak, może nie. Wolała nie ryzykować. -Och wybacz mi, jak się zaczytam nie potrafię oderwać się od lektury. Jestem Sigrid Weisen . Czy mogłabyś powtórzyć jak się nazywasz, wstyd się przyznać, ale ja naprawdę mam kłopot z światem zewnętrznym gdy pogrążona jestem w lekturze? - Słowa Krukonki sprowadziły ją na ziemię. - Nie ma sprawy. Sama często tak mam. Elliott Redbird. Miło mi cię poznać. - Uśmiechnęła się przyjaźnie, próbując przekazać dziewczynie, by nie przejmowała się tym zdarzeniem.
Dziewczyna była sympatyczna i otwarta w stosunku do ludzi. Cóż, gryfoni dokładnie tacy są. Na ustach Sigrid zagościł pogodny uśmiech. -Wiesz może czemu eliksiry się nie odbyły? Zresztą nie musisz nic mówić, chyba się domyślam. Szkoda zwykle taka lekcja stawia mnie na nogi. W tym momencie popatrzyła na swój zegarek i dosłownie zmarła. Już tak późno? Czemu ten czas tak szybko dzisiaj leci. - Nie gniewaj się na mnie, ale naprawdę muszę iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Nie, źle to powiedziałam, spotkamy się na pewno, ale wtedy naprawdę porozmawiamy. Do zobaczenia wkrótce i naprawdę miło było cię poznać Elliott. Na pożegnanie kiwnęła głową spakowała resztę rzeczy i spokojnym krokiem udała się w kierunku drzwi. Nim jednak wyszła całkowicie z lochu odwróciła się i posłała nowej znajomej uśmiech z serii "do zobaczenia wkrótce". Pogodny i całkiem sympatyczny jak na jej możliwości mimiczne.
- Tak. Eliksiry to coś, co tygrysy lubią najbardziej. - Uśmiechnęła się uroczo. Oprócz ONMS, na którą niestety nie mogła chodzić. Był tym tak zawiedziona, że przez parę dni do nikogo się nie odzywała. Taki cichy protest. Nie robił na nikim wrażenia, ale przynajmniej Elliott czuła się lepiej. - Jasne, do zobaczenia. - Pokiwała dziewczynie ręką i posłała jej pełen nadziei uśmiech. Nadziei na kolejne spotkanie i rozwinięcie znajomości. Sigrid wydawała się być w porządku. Posiedziała jeszcze chwilkę, ale pustka panująca w pomieszczeniu działała jej na nerwy, więc wstała i ruszyła tam, gdzie było choć trochę ludzi.
Weszłam do lochu ukradkiem rozglądając się w poszukiwaniu znajomych osób. Chwilowo było pusto, ale może ktoś dojdzie. Nic to, wzięłam swoją torbę i udałam się na swoje miejsce w końcu kamiennego pomieszczenia. - Mam nadzieję, że tym razem zajęcia będą . Szepnęłam i usiadłam.
Sheva wszedł powoli do sali, trzymając w ręku buty. W lochach zawsze było mu zimno i tylko tu nie zapuszczał się w samych skarpetkach. Zauważył, że w klasie już ktoś jest - była to dziewczyna z jego domu. Adam zajął miejsce gdzieś po środku klasy i rzuciwszy torbę byle jak, zajął się zakładaniem butów. Był pewien, że zajęcia mają odbyć się właśnie dziś, ale było jakoś dziwnie pusto...
Odbędzie, odbędzie. Wprawdzie Amelia została już nauczona przez swoich uczniów, że nadmierna punktualność z jej strony im szkodzi, jednakże nie spóźniła się jakoś szczególnie mocno. Niestety, ostatnie zajęcia musiała odwołać. Z przyczyn... Osobistych. Nazywajmy to, jak się chce. Szybkim krokiem poruszała się po znanej tylko sobie ścieżce, przekraczanej regularnie, za każdym razem wraz z jej pojawieniem się w tejże sali. Nie pomyliła się - była tu "aż" jedna uczennica. Cóż. -Dzień Dobry. - powiedziała, rzucając jej przelotne spojrzenie, po czym ruszyła na katedrę. Może jeszcze dojdą. O! Właśnie przyszedł kolejny. Przywitała się z nim w ten sam sposób, w który witała się z przebywającą tu już uczennicą.
Cała zdyszana dziewczyna wbiegła do klasy trzymając książki. Stanęła przy futrynie i wzięła głęboki oddech opierając się o futrynę. -Dzień dobry pani profesor- wydukała dziewczyna trzymając się w serce. Usiadła w pierwszej lepszej ławce udając, że nic się nie stało. Zauważyła kilku uczniów więc nie była sama.
Odpowiedziałam Pani profesor na przywitanie i kiwnęłam głową pozostałym uczniom. Jak na ironię w Sali byli sami krukoni. Oczywiście na chwilę obecną. Uśmiechnęłam się pod nosem, tiara wiedziała co robi przydzielając mnie do tego, nie do innego domu. Osoby kochające naukę już tak mają. Zaczęłam się z zaciekawieniem rozglądać po regałach starając się wypatrzeć mikstur i ingrediencji, których brakuje. Może uda mi się wywnioskować, co będziemy dzisiaj robić.
Miło zaskoczony zobaczyłem kogo mi przywiało do piwnic. Śliczna i jakże urocza dziewczyna niemal sama w klasie czekająca na lekcje ? Nie no nie mogłem na to pozwolić Podkradłem się od tyłu i usiadłem za Sigrd. Nieco złośliwy i zgryźliwy rozjarzył mi twarz bo oto widziałem na własne oczy że moja mała tajemnicza Sigrid była jednak całkiem normalną lubującą się w książkach krukonką zawsze ciekawie jest poznawać nowe strony natury ludzi na których mi zależy. - No proszę tej strony twojej natury nie znałem kruczku, pouczysz się ze mną. Niewinna propozycja na prawdę... no może troszkę nie do końca.
Ostatnio zmieniony przez Nataniel Kruk dnia Sro 5 Sty 2011 - 20:52, w całości zmieniany 1 raz
No nie.... Znowu spóźniona. Ma do tego talent. Nie ma co. Szybkim krokiem weszła do sali. Nauczycielka już była, więc skinęła jej głową i usiadła koło znajomej Krukonki. - Cześć Sigrid. - Uśmiechnęłam się do niej, po czym wyciągnęłam potrzebne podręczniki. Słysząc znajomy głos odwróciła się i... pobladła. Chłopak z korytarza. Cudownie. Odwróciła się pospiesznie i zapatrzyła się w okno. Kątem oka ujrzała Ingrid, do której się uśmiechnęła.