Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Most Znikaczy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Administrator




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyCzw 31 Mar - 17:54;

First topic message reminder :


Most znikaczy


To ciche miejsce, w którym wysoce zakazane jest jakiekolwiek hałasowanie, stanowi dom Znikaczy. Te małe, złote ptaszki o długich i wąskich dziobach, oraz błyszczących jak kamienie szlachetne oczach, zamieszkują pobliskie drzewa. Nigdy nie wiesz, czy w momencie, gdy akurat udasz się tutaj, nie spotkasz gromadki Znikaczy, postanawiającej polatać dookoła Ciebie. A widok ten jest niesamowity, bowiem jak powszechnie wiadomo, to jedne z najszybszych ptaków na świecie.

Uwaga!
Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy.
Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.

1 - Na pomoście przysiada malutki, niebieski ptaszek. Nie wydaje żadnych dźwięków, a wyłącznie uważanie Ci się przygląda. Kiedy się oddalasz, ten leci za tobą, próbując wylądować na twoim ramieniu. Wygląda na to, że ten Memortek jest oswojony. Zapewne należał do jakiegoś czarodzieja, ale ich drogi się rozeszły. Teraz ten mały ptaszek za nic nie chce Cię opuścić. Wygląda na to, że zdobyłeś nowe zwierzątko domowe.
2 - Jest piękny dzień, a ty z wielkim zainteresowaniem oglądasz latające dookoła Ciebie ptaki. Może powinieneś być bardziej uważny, albo nie powierzać takiej wiary w konstrukcje umieszczone w tym rezerwacie. Most wcale nie jest taki stabilny, a ty stajesz na desce, która nagle się obrywa. Wpadasz w dziurę po samo udo. Twoja noga jest potwornie poraniona i pełna drzazg. Lepiej będzie, jeśli po tej wycieczce odwiedzisz kogoś, kto zna się na magii leczniczej (musisz rozegrać wątek leczenia skaleczeń z kimś kto ma przynajmniej 10 punktów z magii leczniczej lub w przypadku gdy posiadasz więcej niż 15 punktów uleczyć się samodzielnie).
3 - Jeden ze znikaczy, który wylądował nieopodal Ciebie, miał w dziobie jakiś błyszczący przedmiot. Zaciekawiło Cię to na tyle, że postanowiłeś rzucić ptakowi dowolne jedzenie, jakie miałeś przy sobie, tak by ten puścił, to co trzymał. Rzuć raz jeszcze kostką, by dowiedzieć się, co właśnie zdobyłeś!
Rzuty:
4 - Niedawno musiał tutaj przebywać jakiś miłośnik eliksirów, albo po prostu dzieciaki z sąsiedztwa zasadziły tą małą pułapkę. Dłońmi oparłeś sie o barierkę, nie zauważając tam wcześniej rozlanego płynu. Choć szybko cofnąłeś dłoń, gdy tylko wyczułeś tajemniczą ciecz, dla Ciebie było już za późno! Okazało się, że ktoś zostawił tam kilka kropli mocnego eliksiru bujnego owłosienia. Pierw włosy zaczynają Ci wyrastać na dłoniach, ale jako, że była to naprawdę mocna dawka, owłosienie bujnie występuje na całych twoich rękach, zakrawając o tors i szyję. Niezbyt wyjściowo się prezentujesz, a efekty znikną dopiero po paru godzinach (po pięciu twoich postach).  
5 - Próbowałeś znaleźć gniazda znikaczy, gdy wśród bogatej roślinności, dostrzegasz krzew, który wyjątkowo odróżnia się na tle pozostałych. Intryguje Cię na tyle, że postanawiasz zerwać kilka gałązek. Są to liście Oprylaka, magicznego narkotyku. Nie jest to jednak roślina, o której uczą w szkole. Aby móc rozpoznać tą roślinę i następnie ją użyć, sprzedać lub podarować, musisz mieć 15 punktów z Zielarstwa. Jeśli nie masz - wystarczy, że znajdziesz takową osobę, a ona wskaże Ci, czym jest twoje ziele. Co z nią zrobisz - zależy od Ciebie.
6 - Leśniczy usłyszał hałas, o który to właśnie Ciebie oskarżył. Bez względu na to, czy rzeczywiście z kimś głośno rozmawiałeś, czy to osoby, które były tu przed tobą, to ty musisz zapłacić karę. Na nic twoje tłumaczenia. Wycieczka ta będzie kosztować Cię dodatkowe 50 galeonów. Konsekwencji tej możesz uniknąć wyłącznie jeśli posiadasz umiejętność hipnozy, bądź masz minimum 1/4 krwi wili, co za tym idzie, potrafisz wpłynąć na decyzję leśniczego.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyNie 10 Sty - 23:26;

Lowell jedynie odwrócił głowę w stronę Darrena, kiedy tego uderzyła z impetem w twarz gałąź. I pokręcił nią, wszak nie dowierzał, że prefekt może mieć z tym trochę problemów, aczkolwiek, koniec końców, powstrzymał dzielenie się jakimkolwiek komentarzem na ten temat. Nie wiedział, z czym ten ma do czynienia, kiedy to zajmował się memrotkiem, aczkolwiek nadal dziwne przeczucie kazało mu uważać. Nawet jeżeli stworzenie samo w sobie nie było groźne, wymagało odpowiedniego podejścia, a przede wszystkim licencji. Teraz, gdyby postanowił je adoptować, wiązałoby się to ze złamaniem prawa, aczkolwiek... niespecjalnie się tym przejmował, wiedząc, że w ciągu paru dni zapewne uda mi się odpowiednie kwalifikacje uzyskać (o ile złoży wniosek i podejdzie do egzaminu). Cicho westchnął, by tym samym skupić się na magicznym stworzeniu, które to znalazło się na jego ramieniu, zanim przeszedł to w stronę Darrena; musiał uważać. Nie wiedział, z czym ten ma do czynienia w tych krzaczorach, w związku z czym chwycił mocniej za różdżkę, pozostając świadomym potencjalnego zagrożenia, które może na nich wyskoczyć... a może po prostu przesadzał? Jak to na niego przystało? Za bardzo się zamartwiał? Postarał się tym samym skupić całą swoją uwagę na niebieskim towarzyszu, który najwidoczniej był oswojony, a który to najwidoczniej lubił go do tego stopnia, iż nie zamierzał go opuścić. Czyżby nowe zwierzątko?
Mimo to, znalazł się na ziemi, gdy zauważył, z czym podchodzi do niego Darren. Na pytanie zmarszczył brwi, mimowolnie podejmując się próby identyfikacji rośliny. Podetknięta roślina zdawała się być trochę znajoma, jakby coś mu świtało pod kopułą czaszki, aczkolwiek nie był pewien. Nie miał prawa być, ale, poprzez piętno posiadanego doświadczenia, gdy rozejrzał się po miejscu, gdzie były zasadzone te kwiatki, podejrzewał, że nie jest to wcale coś bezpiecznego.
Mam złe przeczucia. — mruknął, czując, jak różdżka mimowolnie drgnęła w jego kieszeni, jakoby niebezpieczeństwo znajdowało się tuż tuż. Ochronne drewno, z którego składał się patyczek, bardzo często ratowało mu tyłek. Jakby nauczone życiem, tudzież posiadanym doświadczeniem, wcale nie zamierzało odpuścić, gdy analizował roślinę. Memrotek mimowolnie przekrzywił głowę, jakoby zaintrygowany tym tematem, a puszek pigmejski wychylił głowę, chcąc zrozumieć, co się obecnie dzieje. Wsadziwszy dłoń do kieszeni, drganie nadal się odbywało. — Na pewno nie jest to coś do końca bezpiecznego. Moja różdżka drży przy bezpośrednim kontakcie. Coś nielegalnego? — odpowiedział, kierując spojrzenie w stronę Darrena, jakoby pytająco. Bo sam też trochę noga z Zielarstwa jest, dlatego może jakoś fuzja umysłów pozwoli im odkryć, z czym mają obecnie do czynienia?
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 12 Sty - 12:41;

  Zmrużył oczy, wpatrując się dokładniej w trzymaną w dłoniach łodyżkę. Wydawała się być zupełnie nieszkodliwa - z zewnątrz sytuacja musiała wyglądać też całkiem absurdalnie, biorąc pod uwagę że dwóch dorosłych czarodziejów praktycznie celowało do małej roślinki z różdżek, nie wiedząc... no cóż, nie wiedząc praktycznie nic oprócz tego, że różdżka Felinusa postanowiła dać znać drżeniem że jej zimno.
  Co prawda nie wyglądało na to, że trafili na sadzonkę diabelskich sideł albo czyrakobulwy - łodyżka zresztą nie owijała się wokół jego dłoni ani nie wydzielała się z siebie nieprzyjemnej w dotyku ropy, śmierdzącej ropy. Szczerze mówiąc zaś, Darren innych niebezpiecznych roślin nie znał. To znaczy - gdyby ktoś podał mu teraz nazwę gatunku, to prawdopodobnie pokiwałby z zapałem głową i powiedział, że pamięta o co chodzi, bez jednak takiej podpowiedzi równie dobrze mógłby uznać że w dłoni trzymał miętę albo rozmaryn. Choć one... raczej nie rosły w zimie... prawda?
  - Coś nielegalnego? - powtórzył po Felinusie Darren, marszcząc czoło. Wolną ręką podrapał się po podbródku - Pewnie dlatego ktoś to posadził ukryte w środku rezerwatu - powiedział, wskazując na rozłożysty krzew, pod którym ukrytych było jeszcze parę podobnych sadzonek - Składnik eliksiru? Narkotyk? Trucizna? - zastanawiał się na głos Shaw, decydując się na uniesienie łodyżki za pomocą Wingardium Leviosa i sprawdzenie jeszcze, czy na jego dłoni nie pojawiły się żadne oparzenia czy bąble.
  
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 12 Sty - 23:21;

Życie go nauczyło, że lepiej jest być przygotowanym, aniżeli bawić się w późniejsze leczenie obrażeń, jakie to mógł potencjalnie otrzymać.
Nie bez powodu zatem celował z różdżki w tajemnicze rośliny, które to znajdowały się poza zasięgiem jego własnej, posiadanej od dłuższego czasu wiedzy. Zielarstwo nigdy nie stanowiło tak na dobrą sprawę jego mocnej strony - zresztą, konieczność zdawania egzaminu poprawkowego u asystent zdawała się być idealnym ku temu powodem. Ciche westchnięcie, kiedy to najwidoczniej nic im nie groziło - Darrenowi, Klaudiuszowi, krwistej kulce, niebieskiemu ptaszkowi i jemu, wydobyło się spomiędzy jego spierzchniętych warg. Chyba będzie musiał zakupić jakiś kosmetyk na ten problem, bo ich ciągłe pękanie powodowało, iż metaliczny posmak krwi stawał się dla niego normalnością, przechodząc od objawu patologicznego w coś kompletnie zwyczajnego. Jakoby klasyfikacja chorób w ogóle nie wchodziła w grę, a wszystko stawało się czymś w rodzaju standardu; musiał się skupić obecnie na tym, by przypadkiem nie zostać w jakiś sposób trącony tymi roślinkami. Szkoda by było, gdyby przez czyste zrządzenie losu miał mieć do czynienia z ich potencjalnie trującymi właściwościami.
Całkiem możliwe. Nieźle ukryte, poza jakimkolwiek gospodarstwem. Idealnie zasadzone. Na to wygląda... — mruknął pod własnym nosem, przenosząc spojrzenie ciemnych tęczówek w niemym pytaniu, jakoby licząc na to, że dotykanie tej rośliny nie przyniesie jakichkolwiek negatywnych skutków. Oględziny trwały jednak na tyle szybko, iż koniec końców nie zauważył w żaden sposób potencjalnych ran bądź oparzeń wynikających z naturalnego mechanizmu obronnego niezidentyfikowanego obiektu. To, że jest rośliną, to wiedzą; memrotek zatrzepotał mimowolnie własnymi skrzydełkami. — Narkotyk lub trucizna. Większość roślin można hodować na własną rękę bez konsekwencji. Albo ktoś nie chciał, aby inna osoba się o tym dowiedziała. — powiedział, spoglądając na łodyżkę potraktowaną zaklęciem, która to zdawała się być czymś tajemniczym. I to go chyba najbardziej w tym wszystkim kusiło. — Znam osobę, która może pomóc w identyfikacji tego zioła. — zaproponował, wszak trochę mógł się popytać.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyCzw 14 Sty - 23:41;

  Darren wzruszył ramionami i posłał ruchem różdżki roślinkę w stronę Felinusa. Zaczekał aż Puchon ją odbierze - nieważne, czy zdecyduje się ją wziąć w dłonie czy także wspomoże się jakimś zaklęciem - po czym schował różdżkę do wewnętrznej kieszeni płaszcza i podszedł do balustrady mostu. Oparł się o nią i zerknął w dół, spoglądając na wąwóz wyryty zapewne przez niewielki potok płynący na samym dnie od wielu już lat.
Jeśli łodyżka była narkotykiem - niewiele go obchodziła. Ministerstwo ścigało posiadanie jedynie paru, najgroźniejszych używek, a w Hogwarcie posiadanie jakichkolwiek narkotyków było co prawda zakazane, jednak Shaw nie pamiętał kiedy ktokolwiek przeszukiwał komukolwiek jego kufer. Na pewno on nie miał ochoty na przetrząsanie niczyjego dormitorium. Jeśli zaś roślinka była trucizną, to ufał Lowellowi na tyle by bezpiecznie założyć, że nie wsypie mu - ani nikomu innemu - jej do herbaty.
- Powodzenia - powiedział z lekkim uśmiechem - Tylko nie pal tego samemu - dodał, spoglądając ponownie w dół. Może TYM RAZEM uda mu się dojrzeć znikacza albo chociaż ich gniazdo. Chociaż... może o to chodziło w znikaczach? Skoro znikały, to nie dało się ich w ogóle znaleźć?
  Shaw ziewnął. Rezerwat Doliny Godryka wprawiał go zawsze w nieco senny nastrój - oczywiście, jeśli akurat nie natykał się na jakiegoś jednorożca albo inną maszkarę. Być może była to reakcja organizmu na poczucie bezpieczeństwa w miejscu, gdzie Darren zwykle trzymał się na baczności. A może była to pozostałość po zaklęciu leprokonusów w ich "wieży wróżek", bo - jeśli Krukon dobrze pamiętał - była ona całkiem niedaleko stąd.
- Robiłeś już komuś jakieś żarty patronusem? - spytał Lowella, odwracając się w jego stronę - Oprócz... ekhem, SHREKA... oczywiście - wyjaśnił, podnosząc odpowiednio głos przy wymawianiu imienia zielonego ogra.

+


Ostatnio zmieniony przez Darren Shaw dnia Sob 27 Lut - 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyPią 15 Sty - 0:12;

Nie wiedział nadal nic na temat roślin, które to udało się zdobyć Darrenowi przez czysty przypadek, tudzież zrządzenie losu; jakby śmiało się ono wprost w jego stronę, kiedy to brak odpowiedniej, wystosowanej wiedzy nie pozwalał mu na identyfikację. Nie wkurzał się jednak - na twarzy znajdował się spokój, kiedy to wyciągnął prosty woreczek, w który to, poprzez odpowiednie wyciągnięcie bluzy, wsadził łodyżki i liście. Nie zamierzał ryzykować potencjalnego działania w późniejszym czasie, niemniej jednak pokręcił głową, pozostając w pełni świadomym tego, jak wszystko potrafi się zepsuć w jednym momencie. Niczym pęknięcie bańki mydlanej, niby napawającej nadzieją i słodkim dzieciństwem, potrafiło pokazać, jak życie bardzo często stanowi brutalną rzeczywistość, z której trudno jest się wydostać. — Naprawdę? Ufasz mi w tej kwestii? — nie mógł uwierzyć, że Darren, z taką dziecięcą łatwością, po prostu przekazał mu zdobycz. Na szczęście nic nie znajdowało się pod kopułą jego czaszki, w związku z czym mógł w miarę normalnie do tego wszystkiego podejść. — Taa, dzięki. Jakoś mnie do tego szczególnie nie ciągnie. — mruknąwszy, sam korzystał bardzo często z dobroci mugolskich, elektronicznych szlugów, ale nigdy nie wepchnąłby w siebie czegoś więcej. Po prostu.
Mimo to szedł - dzielnie, może nie do końca zdrowo, ale po prostu szedł. Istniał, ale czy żył - to mógł pozostawić sobie na kiedy indziej. Tym bardziej, że jeszcze raz przyglądnął się liściom, jakoby próbując po kształcie i odpowiednich zakończeniach je odpowiednio sklasyfikować. Nic z tego jednak, kiedy to schował koniec końców niezidentyfikowaną część flory do własnej torby. Jednocześnie, na jego ramieniu, nadal uchował się memrotek, który nie wydawał żadnych dźwięków, a z kieszeni zaczął ponownie wychodzić puszek pigmejski.
Chłód uderzył go prosto w twarz, kiedy to odwrócił się na pięcie. Nim się obejrzał, a w drugiej kieszeni miejsce zaczął zagrzewać ten wcześniej oswojony przez kogoś memrotek, szukając ciepła podczas tej nieprzyjemnej pogody. Sam nie czuł się zbyt dobrze podczas zimy, oczekując na lato niczym jakiś pierwszak, aczkolwiek sam przepadał prędzej właśnie za klimatem, gdzie nie musi przykrywać całego ciała licznymi ubraniami. Krępowanie ruchów to w sumie najgorsze, co może być. Albo podwinięta bluza podczas nanoszenia na siebie kurtki. — Patronusem? — zastanowił się, przystając na chwilę, by tym samym poczuć, jak czerwona kulka radości wchodzi mu prosto na głowę, na co nie zareagował jakoś gwałtownie. Pozwolił jej skakać, co mogło wyglądać niezwykle komicznie, jako że na twarzy Lowella, a jak żeby inaczej, malował się spokój. Bijący również z czekoladowych tęczówek, przesyconych głębią tego koloru. — SHREK. — zaśmiał się, zanim to nie przeszedł do trybu całkowitej powagi i tym samym nie powstrzymał krwistego towarzysza przed kolejnym skokiem w stronę Klaudiusza. O co mu chodziło - tego niestety nie wiedział. Mimo to starał się przypomnieć, kiedy to dokładnie użył patronusa... i, jak się okazało, wykorzystał go w celu odesłania SHREKA, jak również powiadomienia przyjaciela o swoim planie spędzenia czasu w mugolskim lesie w mugolski sposób. — Niespecjalnie; nie kojarzę jest bardziej trafnym słowem. Chyba tylko dwa razy go użyłem... A ty? Powysyłałeś komuś jakieś memy? — zapytał się, trzymając w dłoniach nienazwanego puszka, by tym samym wsłuchać się w to, co ma do powiedzenia prefekt Ravenclawu. Tym bardziej, że powoli opuszczali rezerwat, by zapoznać się z nowymi terenami - poniekąd niezbadanymi.
Niosącymi ze sobą bezpośrednie zagrożenie.

[ zt x2 ]
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyPią 19 Mar - 22:10;

Kostki: 3; Nieparzysta

Kolejna wędrówka po Dolinie Godryka, kiedy wiosna zaczynała powoli bardziej rozkwitać. Zephaniah musiał jakoś rozgrzać się po feriach, dlatego postanowił korzystać z okazji i pobiegać po Dolinie, starając się ruszyć szlakiem Znikaczy. Krótka rozgrzewka, a potem… Czym prędzej ruszenie w trasie. Dopiero w pewnym momencie zauważył, że coś mignęło mu przy oku, aby przystając zauważyć, że był to… Znikacz. Ale nie chciał mu dać też tego czegoś, co miał w dzióbku. Trzeba było zwierzątko jakoś zachęcić. Dlatego odszukał po kieszeniach jakieś kawałki chleba, albo żarcie lelka wróżebnika i po prostu pozwolił usiąść mu na swojej ręce. Wymiana barterowa jak widać okazała się korzystna, bo zwierzątko trzymało w pyszczku… Syreni naszyjnik. Huh, ciekawe. Czyli pewnego dnia będzie musiał może tutaj wrócić i znaleźć tego… znikacza. Tymczasem wrócił do treningu.

|zt
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptySob 20 Mar - 19:58;

Nie ustalili warunków przegranej, więc ta nie brzmiała tak tragicznie... Przynajmniej jeśli pominąć oczywistą ujmę na dumie. Mimo to, Gunnar uśmiechnął się pewnie siebie, kątem ust, nie wyrażając postawą jakiejkolwiek obawy o swoją przegraną. Pociągnął Cali na deski i stając za jej plecami, jedną ręką przytrzymując ją w talii, po prostu czekał... pewien, ze zaraz jeden z tych małych skurczysynów podleci do Raegan.
A jeśli wygram?
Pytał retorycznie, ponieważ był bardzo przekonany do swojego zwycięstwa, dlatego nie powstrzymał się od wypowiadania warunków wygranej:
Będziesz mi winna przysługę.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 21 Wrz - 23:47;

Klątwa
k6: 2 | data: 25.09

Ostatnio tutaj był... w tamtym roku? Na początku tego roku? Kompletnie stracił rachubę, jeżeli chodzi o czas. Za każdym razem, jak próbował przypomnieć sobie fakty, okazywało się, że nie potrafi ich ulokować w jednym przedziale czasowym - wydawało mu się, że te wydarzenia, które miały miejsce w ciągu ostatnich pełnych dwunastu miesięcy działy się w ciągu kilku lat. To zaskakujące, jak dusza ludzka potrafi zmienić się do tego stopnia, że będzie nierozpoznawalna, wręcz zaskakująco niepodobna do tego, co miało wcześniej miejsce. Z zamkniętego w sobie chłopaka stał się już młodym mężczyzną, który posiadał odpowiedzialną pracę, kochającego partnera (będącego obecnie za granicą, choć kontakt z nim utrzymywał), jak również wiele obowiązków, z jakimi to nie potrafił się zmierzyć w odpowiedzialny sposób.
Za każdym razem, jak nie korzystał z Eliksiru Czuwania, ręce odmawiały posłuszeństwa. Trzęsły się widocznie, a ciało momentalnie wymagało tej substancji, by móc jakkolwiek funkcjonować, w związku z czym działał od paru dni już w pełni na tym wywarze, nie potrafiąc znaleźć dla siebie ani chwili odpoczynku. Prace remontowe wymagały szczególnego dopatrzenia, żeby nie doszło do żadnych problemów, uczniowie raz po raz byli dość upierdliwi z kolejnymi akcjami, a do tego ledwo co skończył artykuł dla Proroka Codziennego, wspomagając się różnymi księgami, których to szukał w bibliotece w Londynie. Do tego ledwo co doprowadził Aceso do sukcesu, sporządzając odpowiednią dokumentację, która, w przypadku eliksirów medycznych, była wymagana; wszystko szło w dobrym kierunku. Co prawda wyglądał inaczej niż na początku roku szkolnego, zaciemniona skóra pod oczami dawała o sobie znać, ale starał się to ignorować.
Spacerował zatem z psiakiem, który był ciekawy świata do tego stopnia, że trudno było jakkolwiek odmówić mu słodkości. Mimo to nie chciał, aby coś mu się stało, w związku z czym, kiedy to zdjął z własnej głowy kaptur, mając narzuconą na sobie kurtkę, jaka to nieustannie się odpinała (wraz ze spodniami i koszulą pod nią), musiał na niego zwracać znacznie większą uwagę. Przez klątwę było to utrudnione, jako że co chwilę musiał poprawiać zarówno kurtkę, jak i zapinki na koszuli.
- Hin... - powiedział, kiedy to zauważył, że na moście znajduje się ktoś, kogo kojarzył. A przynajmniej trudno było mu o kobiecie zapomnieć, kiedy doskonale pamiętał, jak zakończył się ich wyścig na dumbaderach, w związku z czym może powrót do tego nie był najprzyjemniejszy, ale koniec końców konieczny. - ...to. - dokończył kiedy psia mordka ucieszyła się widocznie - niezależnie od nastawienia kobiety - na widok drugiego człowieka. - Patricia? - zapytał się jeszcze, podchodząc spokojnie na most, nie wiedząc, co ich tutaj jeszcze może spotkać. - Jak się czujesz po dumbaderach? Wszystko w porządku było po tym wypadku w Arabii? - mimo że było to dawno, chciał się zapytać; troska przelewała się przez jego słowa, choć była nieco bardziej skrzętnie ukryta.
- Rzadko kiedy mam okazję spotkać pracowników Hogwartu poza murami. Chęć odetchnięcia świeżym powietrzem, odpoczęcia od tematu pierwszorocznych bójek? - rozpoczął gładko, posyłając jej widoczny uśmiech. Był trochę bardziej blady niż zazwyczaj, czuł się coraz gorzej, ale nie chciał zwracać na to uwagi. Nie teraz.

Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptySro 22 Wrz - 19:13;

Kostka z lokacji: 4 Most Znikaczy  - Page 5 2664766428

Nie miała pojęcia jak to się stało, że zawędrowała aż do rezerwatu w Dolinie Godryka, jednak tego dnia właśnie odwiedziła to miejsce. I mimo, że na zewnątrz było coraz zimniej i pogoda nie rozpieszczała, ciągle zsyłając nad nimi deszczowe chmury, postanowiła przejść się po parku, próbując odgonić od siebie cały stres spowodowany nowym rokiem szkolnym i związanymi z nim problemami nie tylko wśród uczniów.
I właśnie tak spacerując, natrafiła na stary most, otoczony praktycznie zewsząd drzewami, na których można było gdzieniegdzie zauważyć złote Znikacze, piastujące swoje gniazda w ich koronach. Przystanęła więc na konstrukcji, aby pochylić się nad drewnianą barierką i w tym samym momencie, poczuła, że poręcz jest... czymś wysmarowana! Od razu oderwała dłoń od drewna, jednak było już za późno. Zobaczyła jak jej skórę pokrywa owłosienie i zszokowana zamrugała kilka razy, nie dowierzając. Automatycznie wytarła wnętrze dłoni o spodnie, jednak nic tym nie wskórała. Najwidoczniej, ktoś bardzo mądry robił sobie żarty i naniósł eliksir bujnego owłosienia na barierkę.
- Ja pierdole... - warknęła, nie zważając na słowa, rozdrażniona i wściekła, przymykając na chwilę oczy, a kiedy znowu spojrzała na swoje ręce, całe były pokryte włosami. Obrzydliwe!.
A potem usłyszała swoje imię i lekko panikując, skrzywiła się zanim odwróciła w stronę owego głosu. Który jak się okazało należał do Felinusa, którego poznała w Arabii, a który był asystentem u Huxleya na zajęciach. Cudownie, że widzi ją właśnie w takim stanie.
-Och, cześć. Jak widać średnio ze mną dobrze, ale na szczęście to nie żadne powikłania po wypadku... - zaczęła, rozkładając ręce i wzdychając nad tym co ją spotkało. - Lepiej nie dotykaj poręczy, bo skończysz jak ja. A co do urazu głowy, to przez chwilę miałam lekkie objawy wstrząśnienia mózgu, wiesz problemy z widzeniem i ból, ale na szczęście minęły po pewnym czasie. - oznajmiła krótko, streszczając mu jej powrót do zdrowia. - A Ty? Dobrze się czujesz? Nic Ci się poważnego nie stało? Bo nawet nie miałam okazji zapytać. Rzeczywiście te dramy pierwszorocznych sprawiają, że człowiekowi aż mózg zaczyna parować. Spacer albo wysiłek fizyczny jest wtedy najlepszą metodą na odreagowanie. A przynajmniej u mnie - oznajmiła z lekkim uśmiechem, wciskając w końcu ręce do kieszeni kurtki, aby tylko ich nie widzieć. Ten widok był paskudny...
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptySro 22 Wrz - 19:39;

Dolina Godryka może była miejscem wyjątkowo niebezpiecznym, ale również urokliwym. Co jak co, ale nie potrafił przejść obok niej obojętnie, wybierając miejsce do spacerowania z psem. Kiedy był tutaj z Darrenem, poznał również memrotka, który niestety - jak podejrzewał - uciekł już parę miesięcy temu, siną dal w chłodne powietrze Norwegii, gdzie miał okazję przebywać na feriach zimowych. Szczęście mu nie dopisywało, a jeszcze na domiar złego nie czuł się najlepiej. Mimo to nie mógł pozostawić psa samemu sobie, w związku z czym nic dziwnego, że postanowił wybrać te dość urokliwe deski, które dawały wgląd na resztę flory i fauny, jaka to znajdowała się w rezerwacie Shercliffe'ów.
Nie wiedział jednak o tym, że ktoś postanowił wykorzystać okazję do zrobienia bardzo zabawnego żartu w postaci polania poręczy za pomocą specjalnego eliksiru. Jak się okazało, włosy po nim wyrastały błyskawicznie - o czym miał okazję się przekonać, gdy Patricia pokazała, co tak naprawdę się stało i dlaczego było z nią co najwyżej średnio dobrze. Dłonie pozostawały swoiście owłosione, wręcz nienaturalnie - nie tylko jak na kobietę, nawet na faceta by to nie przystało - w związku z czym sam nie przepadał za takimi żartami. Hinto oczywiście uznał to za możliwość przytulenia i pogłaskania, na co musiał skrócić co nieco smycz, bo nie znał podejścia kobiety do zwierząt. - Nie przeszkadza ci jego towarzystwo? - jeszcze naprędce się zapytał, zanim nawiązał w pełni do tematu owłosionych rąk.
Może możliwe byłoby ich zgolenie, ale przecież nie na tym polega problem. Pytanie tylko, czy ktoś postanowił tak losowo wylać eliksir, czy jednak specjalnie usmarował barierkę, wiedząc, iż w tym miejscu będzie znajdować się trener miotlarstwa.
- Serio? Myślałem, że dzieciaki nie chodzą po Dolinie, a najwidoczniej się myliłem. - pokręcił widocznie głową, lekko blady, kiedy to usłyszał historię, co stało za włosami, które to bujnie obrosły dłonie kobiety. Ile to minęło czasu od momentu, gdy wreszcie wszystkie mniejsze lub większe brzdące poszły do szkoły, pozostawiając wszelkie nieprzyjemności przede wszystkim w murach Hogwartu? Najwidoczniej na tyle dużo, że to musiał ktoś znacznie większy obsmarować tym gównem poręcze, skoro codziennie padało i pogoda wcale nie zachęcała do ciągłych schadzek. - To samo mnie praktycznie spotkało, więc... - widoczny uśmiech, trochę skonfundowany, pojawił się na jego twarzy. - Nie, gorsze rzeczy człowiek w życiu przeżył. Takie uderzenie w głowę to pic na wodę. - prychnął z rozbawieniem, choć z medycznego punktu widzenia każdy uraz wpływał na działanie reszty ciała, przyczyniając się do widocznych problemów. - Szczerze? Też nie miałem okazji zapytać, wyjątkowo rzadko się spotykamy, a nawet na korytarzu średnio o minięcie się. Szkoła potrafi pochłonąć - i to dosłownie. - lekki, bardziej naturalny uśmiech nastąpił na jego lico, choć nie był on tak promienny, jak te kilka tygodni temu.
- A szkoda gadać, aż boję się, co będzie na lekcjach, jeżeli wezmę z Williamsem same pierwszaki i jeszcze będę asystować... - to był najgorszy scenariusz. Powyrywane strony z kartki? Ruth ponownie posyłająca atak z czoła? A może - o czym zdołał się dowiedzieć z plotek - uniesienie różdżki przez Jennę? Wszystko zdawało się być absurdalne, a i tak istniało w ich otoczeniu. - U wielu tak naprawdę jest, u mnie też. Nie oszukujmy się, ale łatwiej jest wtedy skupić się na czymś innym - po prostu idziesz do przodu i nie oglądasz się za siebie, co nie? - mruknąwszy, kontynuował. - Chociaż Quidditch nie jest dla mnie, wolę inne sporty. Myślałaś nad tym, co byś trenowała, gdyby w ogóle nie spisano żadnych zasad Qudiditcha i nie pojawiłby się na kartach historii? To jest w sumie nieco intrygująca kwestia. - podpytał, biorąc leprehau na dłonie, gdy ten zaczął się nieco wierzgać, chcąc posłać w kierunku wszystkich widoczne, psie uśmiechy. Ogonek wariował tak, jakby nie potrafił się zatrzymać i nic w tym dziwnego.

Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptySob 25 Wrz - 13:32;

Dopiero, kiedy Felinus znalazł się bliżej ze swoim leprehau, zauważyła w ogóle obecność stworzenia, trzymanego na smyczy przez chłopaka. I rzeczywiście pisak widząc jej owłosione dłonie, od razu jakby rwał się do niej. Co było dziwne, bo zazwyczaj zwierzęta za nia nie przepadały.
- Nie, w żadnym wypadku. Przyszliście na spacer? - dopytała, zerkając na jego futrzastego przyjaciela, który już praktycznie sięgał do jej nogawki, jakby chciał sie zacząć do niej łasić. Nie miała nic przeciwko temu, ale zwyczajnie była zdziwiona, że stworzenie tak na nią reagowało. - Najwyraźniej chodzą i do tego podkradają eliksiry z jakiegoś schowka, albo sklepu. Nie wierze, że trafiło na mnie. Myślisz, że da się to jakoś usunąć? - spytała jeszcze, próbując dowiedzieć się czy  pozbędzie się zbędnego owłosienia czy będzie musiała udać się w tym stanie do Munga.
Kiedy Lowell wspomniał o szkolnych obowiązkach, pochłaniających człowiekowi większość czasu, z aprobatą kiwnęła głową, po czym, oparła sie o drewnianą barierkę, wcześniej sprawdzając, czy nie jest ona czasem pokryta jakąś lepiącą substancją.
- Was przynajmniej jest dwóch i możecie w miarę szybko zareagować. A jeśli jest się samemu, trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nie wiesz, w którym momencie i co im strzeli do głowy... - oznajmiła, mając na myśli oczywiście pierwsze swoje zajęcia, o których pewnie już cała szkoła huczała. Chciała zapewnić bezpieczeństwo każdemu pierwszakowi, jednak najwyraźniej nie była w stanie. Wystarczy, że się człowiek odwróci, a te już łamią sobie nosy... - O, to jakie sporty preferujesz? Jestem ciekawa, bo sama chciałabym zacząć trenować boks. I szczerze powiedziawszy, to trudne pytanie. Nic nie jest w stanie zastąpić Quidditcha, moim zdaniem. Ja sama próbuje sobie jakoś radzić bez niego, ale jednak to nie to samo. Jakiś czas temu treningi zajmowały mi całe dnie, przez co można było osiągnąć naprawdę świetną formę. Jeśli chodzi o inne sporty, dojście do tego samego poziomu jest... monotonnym wyzwaniem, jak dla mnie. - wyznała, wzruszając lekko ramionami i uświadamiając sobie, że chyba nie znalazłaby nigdy równowatościowego zamiennika Quidditcha. Cała magia tego sportu polegała na tym, że był jedyny w swoim rodzaju i niezastąpiony. A przynajmniej dla niej.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptySob 25 Wrz - 14:39;

Leprehau miały to do siebie, że nie potrafiły wykazać ani cienia agresji. Nie bez powodu były zatem idealnym towarzyszem dla osób, które przechodziły przez terapię. Ich pogodna natura, miękkie futro i zdolność wyczuwania emocji u właściciela były naprawdę przydatne i pozwalały jednocześnie na pewną pomoc w znacznie trudniejszym okresie w życiu. Ostatnio ten zachowywał się inaczej; doglądał za każdym razem, spał tuż na głowie, a na domiar złego źle znosił rozłąki. Lowell nie wiedział, na czym to polega - być może rzeczywiście poświęcał wszystkiemu innemu za mało czasu.
- Tak, dokładnie. Mieszkam w mugolskiej dzielnicy, więc staram się mu dawać trochę namiastki magii. - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo nie widział żadnego sensu, by okłamywać Patricię. Gorzej było tylko z jednego powodu - im dłużej stał, tym bardziej czuł się słaby. Jakby sytuacja, która miała miejsce w bibliotece miała ponownie się powtórzyć, z czego nie był jakoś specjalnie zadowolony. Nic dziwnego, ze oparł się o poręcz, ale tam, gdzie akurat nie było eliksiru. - Myślę, że dałoby się poprzez eliksir o przeciwstawnym działaniu. - zamyślił się na krótki moment, nadal trzymając psiaka we własnych dłoniach. - Jakbyś posmarowała ręce eliksirem łysienia, zapewne by to zadziałało. Ale nie mam obecnie żadnego na stanie. - w sumie, była to całkiem dobra opcja. Szkoda tylko, że trochę odległa, co na szczęście mogli przezwyciężyć przez teleportację. Ale jeszcze nie wiedział o problemach z tym środkiem transportu u profesor Brandon.
Trudno było o inny scenariusz. Przed wakacjami obiecał sobie, że nie będzie poświęcać własnego życia w pełni na pracy. Dopiero od niedawna zauważał ten problem, ale nie potrafił porzucić działania Eliksirów Czuwania, w związku z czym coraz to częściej się nimi faszerował. I jeszcze mocniej to się na nim odbijało.
- Jak przyjdzie taka grupa, to naprawdę ciężko jest ją ogarnąć. Na Laboratorium Medycznym, które prowadziłem rok temu, było znacznie łatwiej, bo miałem mniej osób do ogarniania. - przyznał szczerze i nawet lekko się zaśmiał, kiedy to zmęczone oczy spojrzały w jej stronę. Dzieciaki były naprawdę krnąbrne i trzeba było mieć rzeczywiście oczy dookoła głowy. Pies powoli zaczynał się wierzgać, więc nic dziwnego, że go postawił na moście, choć nadal znajdował się zaskakująco blisko nóg, zwracając na siebie ogromną dozę uwagi. - No co ci się dzieje... - westchnąwszy, schylił się do niego i pogłaskał po futrzastym grzbiecie, wstając i czując zawroty głowy. Idealnie, tego mu jeszcze brakowało.
- Kiedyś wiele jeździłem na rowerze, rok temu interesowały mnie walki wręcz, a przed wakacjami biegałem i trochę pływałem. - zerknął na nią, uśmiechając się pod nosem. - Ogólnie pochodzę z mugolskiej rodziny, więc nie mam z mugolskimi sportami żadnego problemu. - powiedział jeszcze, ponownie głaskając jakoś dziwne rozemocjonowanego psiaka, który zwracał na siebie uwagę jeszcze bardziej. - Rozumiem, nie dziwię się, skoro od początku to głównie na nim się opierałaś. To tak, jakby nam nagle odebrano magię i kazano sprzątać pokoje w sposób jej pozbawiony. - zauważył, bo co jak co, ale jeżeli człowiek od początku swojego życia opierał się na czymś tak naturalnym dla niego, oderwanie tej cząstki mogło mieć niemiłe konsekwencje. - Boks jest dobry i myślę, że nie ma co z nim zwlekać, serio. Nie zawsze ma się dostęp do różdżki i zdolność szybszego reagowania z uderzeniem prosto w twarz zawsze jest lepsza niż jej brak. - w sumie to była prawda. Im człowiek dłużej z czymś zwlekał, tym bardziej odbierał sobie nadzieję na osiągnięcie jakiegoś poziomu. - Monotonnym? Próbowałaś już wcześniej czy zakładasz tak z góry? - podpytał się, opierając o barierkę. Lekko blada skóra jeszcze bardziej się wtapiała w lekko mgliste tereny Doliny Godryka.

Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyNie 26 Wrz - 15:54;

- O, mieszkasz wśród mugoli? Gdzie dokładnie, jeśli można spytać? - zainteresowała się, wyraźnie zaciekawiona, choć nie chciała w żadnym wypadku być wścibska z tym pytaniem. Jednak chwilę później już konsultowała z nim to, jak można byłoby pozbyć się nadmiernego owłosienia, które pojawiło się na jej rękach, w skutek działania eliksiru. Zmarszczyła brwi, słysząc odpowiedź mężczyzny. - Nie wierzę, że kogoś śmieszą takie żarty... - jęknąła w końcu, rozgoryczona, lekko kręcąc głową z niedowierzaniem. Bo nie dość, że ona także nie miała wspomnianego przez Felinusa eliksiru ani w domu, ani tym bardziej przy sobie, to jeszcze rzeczywiście nie mogła się teleportować, aby sprawnie załatwić tę sprawę. Miała chyba ostatnio jakiegoś pecha.
- Z mniejszą grupą zawsze jest łatwej... - przyznała mu rację, aby za moment zobaczyć jak schyla się ku swojemu pupilowi, którego pogłaskał po futrze. Kiedy jednak się wyprostował, zauważyła, że lekko się zachwiał, co trwało może ułamek sekundy, ale jej wzrok dokładnie wtedy padł na jego sylwetkę. - Wszystko w porządku? Coś słabo wyglądasz - odezwała się, prosto z mostu pytając, czy coś jest nie tak. Te sińce pod oczami z pewnością nie świadczyły o doskonałym zdrowiu asystenta, przez co nie mogła pozbyć się wrażenia, że był przewlekle przemęczony.
- Sporo tego. Ale fajnie, że prowadzisz aktywny styl życia. Wielu ludziom tego brakuje. - odparła na jego słowa, zadowolona z tego, że spotkała osobę równie mocno nastawioną na prozdrowotny tryb życia, co ona sama. A przynajmniej takie odnosiła wrażenie, skoro Felinus uprawiał tyle sportów. - Dokładnie. Człowiek przyzwyczaja się do okoliczności i środowiska, w którym mu dobrze. A mi to właśnie na boisku jest najlepiej - uznała, wzruszając lekko ramionami, po jego wcześniejszych słowach pewna, że Lowell doskonale ją rozumie.
- Samoobrona, bez konieczności używania magii, to jedno. Mnie bardziej intryguje samo rozładowanie stresu i negatywnych emocji, bo właściwie to z tym od zawsze mam problem. Ale myślę, że niedługo poszukam jakiegoś dobrego trenera i zacznę - postanowiła na koniec, posyłając delikatny uśmiech w stronę swojego rozmówcy. - Wiesz, w Quidditchu dużo się dzieje. Jest wiele pozycji, funkcji, które można spełniać w drużynie. I może to ja źle trafiłam, jednak kiedy zabrałam się za squasha, na początku było bardzo ekscytująco, ale ten zachwyt szybko mi minął. Na dłuższą metę nie mogę tak często ćwiczyć tego samego, chyba że jest to właśnie Quidditch. - wyjaśniła pokrótce, próbując przedstawić mu jedynie jeden z przykładów sportu, który starała się trenować, a który zwyczajnie jej się znudził. Z Quidditchem tak nie było, a przecież trenowała go przez większość swojego życia.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyNie 26 Wrz - 16:23;

Pytanie dotyczące tego, gdzie dokładnie mieszka, jego zdaniem nie było wścibskie. Było naturalne, wręcz normalne, jako że prowadzili rozmowę jako dorośli, ale jako dwie, wzajemnie śledzące się osoby, które chcą na swój temat dowiedzieć się najwięcej. Nie widział zatem nic przeciwko, by powiedzieć, gdzie prowadzi swoje życie pozaszkolne - bo koniec końców praca potrafiła pochłonąć czas - w związku z czym lekko uśmiechnął się na jej słowa.
- Normalnie mieszkam na Newport Road w Londynie, w dystrykcie Leyton, ale obecnie na czas remontu mieszkam u mojego partnera w Szkocji. - podzielił się tą informacją, bo w sumie nic dziwnego, że ciągle go w domu nie było. Po prostu starał się wyremontować mieszkanie do stanu używalności, a nic dziwnego, że wcześniej kupione za tak niską kwotę miało na celu jedynie się rozwalić w ciągu następnych paru lat. Nie wiedział jednak, że aż tak szybko. - A tu się okaże, że to wszystko zostało nagrane w ukrytej kamerze i zaraz Obserwator będzie miał materiał do omówienia. - prychnął z lekkim rozbawieniem, choć nie zdziwiłby się, gdyby tak rzeczywiście było.
Klątwy naprawdę sprawiały ogromne problemy, o czym doskonale wiedział, gdy kolejne zapięcia postanowiły pójść siną w dal, a samemu musiał poprawić koszulę, której to guziki raz po raz się odkrywały, nie pozwalając tym samym na odrobinę ukrycia tego, co raczej wolałby nie pokazywać ledwo co poznanym osobom.
- Nie było na ten rok żadnych chętnych asystentów? Może byłoby wówczas łatwiej... - zamyślił się, choć kiedy to schylił się po to, by pogłaskać psa, nie poczuł zbytnio dobrego efektu szybkiej chęci wstania. Trochę mu się zakręciło, trochę się zachwiał, ale nie zamierzał na to zwracać żadnej szczególnej uwagi. Nie chciał, bo przecież był tak blisko, by dokończyć wszelkie możliwe rzeczy przed powrotem partnera z Kanady. Wysilał się zatem bardziej, co wcale dobrze na niego nie wpływało. - Huh? - jej słowa poniekąd go utwierdziły w przekonaniu, że nie jest dobrze. - Spokojnie, to po prostu... zmęczenie. - nie rozgadywał się na ten temat, choć z chwili na chwilę wcale nie czuł się najlepiej.
- Trudno zaprzeczyć, skoro z czasem wpada się w rutynę i trudno z niej jakkolwiek wyjść. - sam kiedyś nie miał siły na nic i dopiero od momentu, gdy postanowił wziąć się za siebie i skorzystać z bardziej profesjonalnej pomocy, wreszcie nie był wychudzony, a prędzej szczupły, lekko umięśniony. Co prawda ostatnio trochę mniej, chyba że remont domu się liczył - to wówczas prowadził bardzo aktywny styl życia. Poprawa złych fundamentów w otoczeniu mugoli musiała niestety zostać przeprowadzona po mugolsku, chyba że chciał się spotkać z jakimiś nieprzyjemnymi pytaniami, jak to się stało, że w jedną noc wszystko zostało naprawione. - Na boisku i w powietrzu. Niczym jerzyki. - uśmiechnął się, bo każdy, kto znał te stworzenia, wiedział o tym, że są one specyficzne. Że nawet śpią w locie, co było poniekąd niesamowite.
- Widzę, że się w tym przypadku rozumiemy. - powiedział, gdy wiadomość o tym, że Patricia w ten sposób rozładowywała stres, do niego dotarła. Sam szukał alternatyw dla tych bardziej drastycznych metod, co mu się całkiem nieźle udawało. Do tego dochodziła odpowiednia terapia, dzięki której mógł znacząco przezwyciężyć własne demony, choć te potrafiły się odezwać w każdej chwili. - Trudno zaprzeczyć, bo każda pozycja wymaga innych predyspozycji oraz umiejętności, co czyni z niej grę dynamiczną... - zmarszczył brwi lekko, zmuszając się do stania w pionie. Coraz bardziej to wszystko na niego oddziaływało i czuł konieczność zażycia kolejnej mikstury, choć przecież niedawno to zrobił. - Tak się zastanawiam, które sporty nastawione są na podobną dynamikę... co z piłką nożną? Hokejem? - zapytawszy się, był zaciekawiony tym, jakich sportów próbowała na własnej skórze nauczyciel mioltarstwa; nic dziwnego, skoro chciał się trochę więcej na ten temat dowiedzieć.
Koniec końców spotkanie osób, które to próbują czegoś więcej poza światem magicznym, było intrygujące.

Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 28 Wrz - 20:54;

Niby tylko rozmawiali i faktycznie to było zupełnie naturalne, że pytali o takie rzeczy siebie nawzajem, jednak Patricia czasami miała wrażenie, że powinna ugryźć się w język, bo jednak zazwyczaj nie myśli nad tym co mówi i działa naprawdę impulsywnie.
- Słodki Merlinie, współczuje remontu. To najgorsze co może być... - uznała z ewidentnym współczuciem w głosie, bo przypomniała sobie jaki rozgardiasz panował w ich rodzinnym domu, kiedy jej rodzice kilkanaście lat temu przekształcali go ze starodawnego zamku na dom w stylu wiktoriańskim. Jakie to było męczące... - Nawet mi nie mów. Chyba bym rozniosła w drobny mak tego kogoś, kto to wymyślił - oznajmiła w odpowiedzi na jego słowa, już na samą myśl o tym podnosząc sobie ciśnienie. Nie znosiła takich bezmyślnych żartów. Gdyby tylko w jej ręce wpadła ta osoba, która się tego dopuściła i gdyby się okazało, że rozlała ten eliksir z pełną premedytacją - zapewne Patricia spędziłaby resztę swojego życia w Azkabane za morderstwo.
- Nie. Z tego co mi wiadomo, nie było kandydatów. A naprawdę szkoda - przyznała lekko wzdychając, bo Lowell miał rację, przydaliby się. Zwłaszcza przy tym nieszczęsnym miocie pierwszorocznych... Kiedy usłyszała uspokajające słowa mężczyzny, po tym jak zapytała czemu tak słabo wygląda, lekko zmrużyła oczy, obserwując go przez chwilę, jakby chciał upewnić się czy to aby na pewno tylko nie są poważne problemy ze zdrowiem. - Wydaje mi się, Felinusie, że to nie jest zwykłe zmęczenie. Umiem to poznać, bo sama wyglądałam podobnie, kiedy nie spałam praktycznie dwa tygodnie. Tego nie można nazwać zmęczeniem. To wycieńczenie. Powiesz mi, prawdę czy będziesz dalej karmił mnie ściemą? - zapytała bez ogródek, gotowa na to, aby dowiedzieć się co tak naprawdę się dzieje. Sama przez ostatnie dwa lata musiała żyć nie dość, że z klątwą, to jeszcze ze skutkami przewlekłego zażywania eliksiru czuwania, a kiedy w końcu spróbowała zaatakować klątwę, aby ją osłabić, zamian dostała dwa tygodnie praktycznie bez snu. Ona wiedziała o czym mówi. I nie zamierzała popuścić, dopóki Felek nie powie jej prawdy.
Skinęła głową i przyznała mu rację, kiedy powiedział, że z czasem człowieka dopada rutyna i ciężko się z nią rozstać. Dokładnie się z tym zgadzała. Oj, często była ona widoczna w jej życiu, choć Pat starała się ją na bieżąco wyganiać. Zaśmiała się też na jego kolejne słowa, kiedy wspomniał o bardzo specyficznych magicznych stworzeniach.
- Najwidoczniej mamy dość dużo wspólnego w tej kwestii - podsumowała, kiedy w rozmowie wyszło, że podobnymi sposobami radzą sobie z negatywnymi emocjami i stresem. - Dokładnie. Każdy zawodnik ma swoje zadanie i jest w ciągłym ruchu. Na boisku nieprzerwanie trwa bardzo dynamiczna akcja, właśnie przez to, że mamy tylu graczy, którzy do tego przemieszczają się w zawrotnej prędkości. Do tego jest naprawdę ogromna rywalizacja, która napędza do jeszcze bardziej dynamicznej rozgrywki... Och, Quidditch to życie - zakończyła swój wywód charakterystycznym powiedzeniem, które słyszała wśród młodzieży, po czym zaśmiała się. Choć właśnie tak było - ten magiczny sport był jej życiem. Teraz już nieco ograniczonym. - Och, hokej na pewno! W dodatku jest porównywalnie kontuzjogennym sportem co Quidditch. Bo prawie tak samo brutalnym. I może.. rugby? Też ciekawa gra, może nie aż tak rozbudowana pod względem zasad i graczy, co nasza przy pętlach, ale jednak też tam sporo się dzieje i też można się wyżyć - podzieliła się z nim swoją opinią, jednocześnie odpowiadając na zadane przez niego wcześniej pytanie. Dobrze, że trafiła na rozmówcę, z którym może porozmawiać swobodnie na temat, który ją w pełni interesuje.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 28 Wrz - 21:38;

Prawda jest taka, że jeżeli Patricia zapytałaby o coś bardziej perosnalnego, Lowell zbyłby ją i nie odpowiedział w pełni. Albo inaczej - odpowiedziałby tak, żeby rozmówczyni była jak najbardziej zadowolona z tego, jakie słowa by wystosował. Koniec końców nikt nie każe im być w stu procentach szczerymi i jeszcze obnażać własne problemy tuż na początku znajomości. Remont zatem traktował jako czystą formalność, choć tak naprawdę bardzo się przy nim przemęczał, w związku z czym zostawał do późna w mugolskiej dzielnicy Londynu, by następnie przenieść się trzaskiem deportacji wprost do Inverness.
- Czasami trzeba go zrobić i nic na to nie poradzisz... - pokręcił lekko głową, spoglądając na nią z widocznym zaintrygowaniem. Nie wiedziała, ile takich momentów w życiu kobieta przeżyła, skoro tak naprawdę jej nie znał. Wiedział o niej tylko parę faktów, które były ogólne dla pozostałych - czy to w kadrze, czy to wśród uczniów, kiedy sam jeszcze uczęszczał na studia. - Inni jeszcze chętniej roznieśliby w drobny mak Obserwatora. Cholera wie, kim tak naprawdę jest. - powiedział dość prosto, choć nie bez powodu. To, jaka twarz kryła się za prowadzonymi wpisami, pozostawało owiane tajemnicą. Gdzieś te plotki były przesyłane, ale kto zajmował się ich selekcją - kompletnie nie mieli pojęcia.
- Serio? Nikt nie chciał pracować z osobami stanowiącymi legendę? - uśmiechnął się lekko, choć blado przy okazji. Czuł się nie najlepiej, o czym doskonale wiedział, że widać, ale też - nie był specjalnie skory do rozmowy na ten temat. To wszystko się na siebie nałożyło i pochodziło tak naprawdę już z Arabii, gdy ponownie zaczął studiować czarną magię, gdy ponownie zaczął brać wszystko na siebie i gdy ponownie uznał, że stawianie własnej osoby na pierwszym miejscu nie jest genialnym pomysłem. Nie skrzywił się ani nie pokazał, jak bardzo niewygodne dla niego to było. - Nic mi nie jest, dojdę do siebie w ciągu kilku dni. O to nie musisz się martwić ani wypytywać. - wziął głębszy wdech, nie pozwalając na to, by jakiekolwiek naciski ze strony kobiety wpłynęły na to wszystko. Poprzedniego dnia miał co prawda krwotok z nosa, ale naprawdę chciał dokończyć wszelkie możliwe sprawy przed dwudziestym szóstym - ale nie wiedział, że ten jeden dzień będzie dla niego zgubnym.
Wyganianie rutyny nie zawsze było takie proste i przyjemne, o czym doskonale wiedział. Czasami człowiek w tej rutynie za bardzo się rozleniwi, by wstać i powiedzieć "dość", otwierając przed sobą nowe drzwi.
Kiwnął głową na jej pierwsze słowa, choć już nie czuł się na tyle dobrze, by móc uznać, że jest w porządku. Mimo to stał tak, jakby nic się nie działo, zakładając ręce na własnej piersi i opierając się wygodniej o barierkę. Walczył sam ze sobą, a Hinto tym razem poszedł na smyczy za kolejnym bzyczkiem, który się nagramolił.
- Nie dziwię się, że wiele osób przepada za tym sportem. Koniec końców to czysta adrenalina i poczucie, że naprawdę się rywalizuje i to za dość wysoką stawkę. - koniec końców źle odbity tłuczek mógł spowodować rozkwaszenie nosa zawodnika, a wjechanie na miotle na kogoś innego - kraksę powietrzną z maskaradą przy spadaniu. Sam nie chciałby ponownie mieć urazów, bo ostatniego roku mógłby ich sobie naliczyć co najmniej kilkadziesiąt. - Czy mi się wydaje, czy kontuzje są tym, co zachęca do grania w Qudditcha? - podniósł kącik ust do góry, stojąc nadal w jednym miejscu i się do tego zmuszając perfidnie. Nie drżał, nie pokazywał, że coś jest nie tak. Tłumiąc naturalną reakcję organizmu, nie zamierzał pokazywać, że czuje się o wiele gorzej. - Nigdy jakoś nie przepadałem za rugby. Są różne rodzaje rozgrywki, ciężko jest się w tym na początku połapać, a do tego masz różne formacje... to nie byłoby raczej dla mnie. - pogładził dłonią po policzku, patrząc w kierunku psa, który na dobre zainteresował się bzyczkami. - Co sądzisz o szachach? Jedyny tego typu sport rozgrywany w ramach mistrzostw olimpijskich, który opiera się na sprawności nie fizycznej, a umysłowej. - zastanowiwszy się, popuścił trochę dalej psa, dając mu więcej swobody.
Bił się z myślami, jakby miał zejść w tej jednej, stonowanej chwili. Godzina przestała mieć znaczenia, a wyrwane skrzydła na sen jeszcze bardziej dawały o sobie znać, co skutecznie tłumił; czuł, że za niedługo naprawdę będzie musiał się położyć.

Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyNie 3 Paź - 16:29;

Rzeczywiście, czasami nie było wyjścia i po prostu trzeba było ten remont wykonać. I tak też było w jej rodzinnym domu, ale to nie zmieniało faktu, że pochłonął on wiele energii i nerwów domowników. Sama świadomość tego, że coś się dzieje i niektóre rzeczy i pomieszczenia będą miały nowe miejsce, sprawiała, że Patricia niezwykle się denerwowała.
Usłyszawszy jak Felinus ciągnie temat Obserwatora, lekko się skrzywiła na jego słowa. To chyba był najgorszy wymysł młodego pokolenia - wymyślenie takiego wytworu na wizbooku.
- Pewnie to ktoś kto nie ma własnego życia, przez co zajmuje się wtrynianiem nosa w życie innych - mruknęła marudnie, lekko wywracając oczami i wdychając. To naprawdę było irytujące przeczucie, jeśli wiedziało się, że można kiedyś trafić do jednego z wpisów na tym profilu, mającym zadziwiająco duży zasięg na magicznym portalu.
Zaśmiała się jednak krótko, kiedy usłyszała kolejne słowa mężczyzny, pewna, że są one w pewien sposób komplementem, ale też wzmianką akcentującą rozbawiony ton jego wypowiedzi.
- Myślę, że wiele osób w wieku, w którym można byłoby starać się o taką posadę, stawia raczej na rozwój kariery sportowej, jeśli już interesuje się tą tematyką. A niewiele jest takich jak ja, którzy zostali poniekąd zmuszeni, aby "zejść na ziemię" i trenować czy uczyć. - wytłumaczyła z lekkim uśmiechem, przekazując mu swoje domysły co do braku kandydatów na asystenta. Już dawno pogodziła się z tym, że w tej chwili dane jej jest nauczać uczniów i trenować młodzików, zamiast samej odnosić sukcesy na boisku. Cóż, zdarza się.
- Dobrze więc, nie będę Cię wypytywać. Ale patrzę na Ciebie i widzę, że kilka dni odpoczynku nie wystarczy na regenerację. Mam jednak nadzieję, że postąpisz odpowiedzialnie i zadbasz o siebie - oznajmiła, patrząc na niego wymownie, kiedy nieugięty twierdził, że wszystko z nim w porządku i wszystko minie za kilka dni. Oby tak było i oby to ona się myliła, albo Lowell wziął się za siebie, bo inaczej będzie kiepsko.
- Adrenalina myślę, że działa tutaj najmocniej. To taki motor do wszelkich rozgrywek. I doping ze strony kibiców, ich wsparcie i radość z powodu wygranej. To naprawdę nieopisane uczucie - opowiedziała jeszcze, nieco rozmarzona. - Ale tak, wiele jest na szali. Kiedy oddajesz się temu w pełni, nie zważasz na to co może Ci się stać. A kiedy stajesz się coraz lepszy, to też jesteś niezwykle pewny siebie, przez co łatwiej o urazy na boisku... - dodała jeszcze, lekko kiwiąc głową i potwierdzając tym samym jego wcześniejsze słowa. Słysząc jednak jego kolejne słowa i widząc lekki uśmiech, sama się uśmiechnęła. - Może nie tyle zachęcają, co może... sprawiają, że zawodnik ma wyobrażenie swojego poświęcenia. Nawet te kilka siniaków po tłuczkach po meczu, dają satysfakcje z tego, że oberwało się, ale dając z siebie wszystko - wytłumaczyła, jak to u niej działało i podejrzewała, że ten sam mechanizm myślenia funkcjonuje u niejednego gracza. Tymczasem Felinus nie sprawiał wrażenia na zewnątrz jakby coś było nie tak, ale ciągle uciekał wzrokiem do swojego psiaka. Pat zajęta rozmową, zdążyła zapomnieć o jego wcześniejszych wyraźnych oznakach przemęczenia, przez co kontynuowała jak gdyby nigdy nic temat sportu.
- Lubię czasami pograć. Ale jako dyscyplina sportowa, jakoś siebie w tym nie widzę. Osobiście uwielbiam ruch, wysiłek fizyczny. Sprawność umysłowa jednak nigdy nie była u mnie tak zaawansowana jak ta fizyczna. - uśmiechnęła się lekko. - A Ty? Grywasz w magiczne szachy? Czy może w mugolskie? - spytała jeszcze, wodząc wzrokiem za jego spojrzeniem w kierunku jego leprehau, który ganiał za bzyczkami.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyNie 3 Paź - 20:32;

Remonty mogły być różne, począwszy od tych łatwiejszych, a kończąc na tych, które zaczynały wprowadzać do domostwa istne nowości i pewnego rodzaju świeżość. W sumie poniekąd dobrze, że remontował - koniec końców to coś, dzięki czemu mógł spojrzeć na własny dom z jakimś innym spojrzeniem w tęczówkach, ale też niepotrzebnie się przeciążał. Z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej, a ilość wlanych w siebie eliksirów czuwania dawała o sobie znać. Nie mógł tego ukryć, w związku z czym udawał, że wszystko jest w porządku.
Obserwator pozostawał kwestią sporną. Plusem było to, że dawał możliwość zapoznania się z pewnymi rzeczami, minusem - no cóż, nie zawsze te informacje były wiarygodne. Sukcesywna selekcja wymagała zatem odpowiedniej dozy pieczołowitości i zaangażowania, w związku z czym musiał mieć się na baczności - uważać na to, co w jego mniemaniu było prawdą, a co czystym kłamstwem. Kiwnął zatem w odpowiedzi na słowa Brandon, pozostając w świadomości tego, że temat ten nie jest przyjemny. Sam pamiętał plotki na swój temat, które po czasie, o dziwo się potwierdziły.
- Nie no, to zrozumiałe. Ale wiesz, równie dobrze mogłem iść na uzdrowiciela, a tego nie zrobiłem. Kwestia planów i tego, którą drogę uzna się za słuszniejszą. - kiwnął głową, dzieląc się pewnym faktem ze swojego życia. Owszem, mógł iść na uzdrowiciela, ale potrzebował tak naprawdę spokoju, a nie odpowiedzialności jeszcze większej niż w Hogwarcie. Poza tym, wcześniej, gdy miał plany rzeczywiście jakoś jednak zadomowić się na stale w Mungu, nie nauczał innych. Z pierwszymi korkami zdołał zrozumieć, że to jest po prostu jego powołanie, połączone bezpośrednio z tym, co tak naprawdę w sobie skrywał przez znacznie dłuższy okres czasu.
- O to się nie musisz martwić. - przytaknąwszy głową, nie kontynuował tematu, niezależnie od tego, jak chujowo by wyglądał i jak bardzo potrzebowałby obecnie pomocy. Nie czuł się najlepiej, ale zwracanie na siebie uwagi nie było tym, co chciał osiągnąć ostatnimi czasy, w związku z czym przeszedł dość zgrabnie do następnego tematu. Był wytrzymały na ciężkie warunki oraz ból, dlatego zakrywanie tego wszystkiego pod maską nie było problemem przez większość dni. Problem zaczynał się wtedy, gdy ciało już znajdowało się na skraju wytrzymałości.
Na jej słowa uśmiechnął się lekko, przypominając sobie o tym, dlaczego właśnie lubił cokolwiek robić. Nawet spacery były bardziej przyjemne od ciągłego siedzenia w jednym miejscu. Adrenalina natomiast stanowiła coś, nad czym musiał mieć kontrolę - oddawał się jej głównie nie poprzez sport, a prędzej poprzez niebezpieczne sytuacje. Dlatego zrezygnował z bycia aurorem - bo wiedział, że prędzej czy później spowodowałoby to znacznie więcej problemów.
- Nie ma niczego, co bardziej podkręcałoby własne możliwości, niż wiara innych. - pozwolił sobie na podniesienie kącików ust do góry. Gdyby nie to, że mieli osoby, które w nich wierzyli, zapewne by ich tutaj nie było. Prędzej ukrywaliby się gdzieś w cieniu, wszak możliwość uzyskania wsparcia jest tym, czego każdy człowiek potrzebuje, nawet jeżeli tego początkowo nie chce okazać. - Coś o tym wiem. Brawura jednak nie popłaca na dłuższą metę. - zahaczało to o fundamenty, z których nie był szczęśliwy, ale nie mógł na to nic poradzić. Zepsutą przeszłość mógł naprawić poprzez pójście w kierunku tej dobrej teraźniejszości i przyszłości, a ta naprawdę wyglądała obiecująco. - Inaczej smakuje wygrana, gdy wszystko idzie łatwo, a inaczej, gdy jednak trzeba poświęcić część samego siebie, czyż nie? - potwierdził jej słowa o wyobrażeniu wygranej.
Gdyby nie fakt, że naprawdę przesadzał z braniem obowiązków na siebie, byłoby dobrze. Ale jednak nie mógł się przed tym powstrzymać, jakby pierwotne instynkty nakazywały mu tak działać. Wsłuchiwał się w jej słowa z częściowym zrozumieniem, już nie komunikując aż nadto, ale trzymał się zwarcie i nie przerywał tego całego cyrku. Na pytanie, które ta zadała, nie zrobił nic innego, jak osunął się na ziemię, gdy pies pobiegł siną w dal za bzyczkiem, wyślizgując smycz z dłoni właściciela. Widocznie jeszcze bardziej pobladł, koszula poprzez klątwę zaczęła się coraz to perfidniej rozpinać, a na domiar złego z nosa poleciała całkiem spora strużka krwi. Już nie komunikował - ani z otoczeniem, ani z niczym innym - w pełni zdając się na to, co obecnie będzie w stanie zrobić Brandon. A sytuacja nie wyglądała aż za dobrze, skoro wcześniej mówił, że wszystko jest w porządku, a teraz leżał niczym kłoda na moście, z zamkniętymi oczami, niereagujący w ogóle na żadne słowa.

+
Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 5 Paź - 20:23;

Nie zauważyła momentu, w którym mężczyzna zaczął tracić kontakt z rzeczywistością. Dopiero, kiedy smyk psiaka wyślizgnęła mu się z ręki, a ten poleciał w siną dal, a on sam w jednej niemalże chwili usunął się na ziemię, poderwała się ku niemu. Zdążył upaść, jednak na szczęście nie uderzył głową gwałtownie o poręcz.
- Felinus, Felinus słyszysz mnie? Hej... - urwała jednak, kiedy zobaczyła krew pod jego nosem. Przeklęła siarczyście, lekko klepiąc go po policzku, aby go ocucić, a kiedy to nie poskutkowało, machinalnie rozejrzała się wokoło, jakby szukając pomocy. Jednak na marne, bo prawdopodobnie w pobliżu nie było żywego ducha. Sięgnęła więc po różdżkę i spróbowała przywrócić Lowellowi przytomność za pomocą magii, ale to też nie poskutkowało. - Jasna cholera... By to szlag. Myśl, Brandon, myśl - jęknęła spanikowana pod nosem, przenosząc wzrok to na nieprzytomnego mężczyzne, to na otoczenie wokół, główkując co ma robić. Nie mogła się teleportować przez tą głupią klątwe i klęła w myślach, że właśnie teraz, kiedy tego potrzebowała, jak na złość nie była zdolna przenieść ich szybko do magicznej kliniki. A bezsprzecznie asystent potrzebował natychmiastowej pomocy, której ona nie mogła mu udzielić. Miała jednak motor, co wydawało jej się jedynym rozwiązaniem, które wchodziło w grę. Wspomagając się magią, ułożyła omdlałego Felinusa na siedzisku motocykla, po czym zasiadła za nim, aby trzymać jednocześnie jego bezwładne ciało i próbując się uspokoić, przez całą drogę do Londynu, modliła się, aby to nie było nic poważnego.
Cholera, a podejrzewała, że coś jest nie tak...

|zt x2|

+
Powrót do góry Go down


Hawk A. Keaton
Hawk A. Keaton

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Galeony : 190
  Liczba postów : 854
https://www.czarodzieje.org/t20936-hawk-astor-keaton
https://www.czarodzieje.org/t20940-hawk-a-keaton-poczta#671901
https://www.czarodzieje.org/t20938-hawk-astor-keaton
https://www.czarodzieje.org/t20942-hank-a-keaton-dziennik#671939
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptySro 15 Gru - 22:49;

2021/12 - samonauka
Dziedzina: ONMS (2/3)
k6: 3, 5

Dolinę Godryka posiadam pod sklepieniem klatki piersiowej, gdzie serce nieustannie bije w określonym przez organizm rytmie - właśnie w nim. Liczne lasy, bory, jak również flora i fauna są tymi miejscami, w których to czuję się najlepiej. Też, częste spacery, połączone oczywiście ze znajomością natury, stanowią interesujące ziarenko w nudnych, kolejnych dniach, jakie to przejawiają się poprzez rutynę i znikające wskazówki zegara. Trudno nie zauważyć, że najlepszy sposób zdobywania doświadczenia odbywa się poprzez praktykę - a najlepiej własnie sięgnąć po nią poprzez inne istoty magiczne. Choć wiadomo, nic na siłę; wszystko zależy od podejścia do danej sytuacji. A szczerze, nie jest ze mną ani lepiej - stres zaczyna wyżerać tkanki od środka i moje samopoczucie spada z każdym dniem. Czuję się zdecydowanie zbyt przemęczony wydarzeniami, że nawet nie mam siły chodzić - to znaczy się, dojeżdżać Błędnym rycerzem - na zajęcia prowadzone w zamku. Źle mi się kojarzą, a konieczność ukrywania się przed półwilem powoduje u mnie konieczność sprawdzania co chwilę godziny, spisanych notatek wobec tego, gdzie będzie akurat wtedy najbezpieczniej, jak również ciągłej wędrówki schodami wybrednymi i korytarzami ciemnymi, spóźniając się ostatecznie na lekcje.
Dolina Godryka, połączona z rezerwatem Shercliffe'ów, zastanawia mnie pod względem zmiany zawodu już od dłuższego czasu. Nie narzekam na pracę u Nanuka, no ba - jest dla mnie czymś naprawdę przyjemnym - ale brakuje mi dzikich zwierząt, z którymi mógłbym mieć do czynienia. Kara pozostaje w mojej pamięci na dłużej, informacja na temat halucynogennych właściwościach łupdukowych jaj - także. To tutaj mógłbym w pełni rozwinąć własne skrzydła, a do tego nie musiałbym się martwić o potencjalny transport, mieszkając od urodzenia w tymże małym, acz urokliwym miasteczku. Pewne myśli nachodzą mój umysł widocznie, acz niezbyt nachalnie.
Liczne historie o istotach żyjących na tych terenach nie powodują, że czuję się jakkolwiek zagrożony. Mimo braku różdżki - bo wiem, że z niej nie wykrzeszę niczego poza dostępem do magicznego busa - kieruję się w stronę mostu znikaczy. Zamierzam zebrać parę istotnych notatek, na które nie mogę sobie pozwolić w kontrolowanych w pełni warunkach, a do tego liczę na to, że uda mi się zdobyć chociażby pióra. Choć nadzieja bywa złudna, tak zamierzam co nieco zadbać o moją wiedzę, dzięki której nie tyle mogę zabłysnąć, co bardziej... zaistnieć. Inaczej - prowadzić egzystencję, którą nikomu nie będę szkodził.
Wchodzę na most i dostrzegam pierwsze skupiska znikaczy śmigających wystarczająco szybko, by jawiły się tylko i wyłącznie jako błysk przed oczami. Jasnoniebieskie tęczówki ociężale podążają za trajektorią ich lotu, a samodzielnie następnie wyciągam notatnik, korzystając z eleganckiego, rodowego pióra. Obserwowanie ich nieco bardziej nastroszonych piór w zimie - gdy parka postanawia zawitać na lekko podłamanej gałęzi okolicznego dębu - powoduje, że wydają się być ewidentnie większe. Małe skrzydła, choć delikatne, napędzają tak naprawdę całą sylwetkę magicznej istoty, powodując jej wysoką szybkość, która przyczyniła się wcześniej do nadmiernego wykorzystywania tych ptaków do gry w Quidditcha.
Jeden z ptaków postanowi przystać na nieco zaśnieżonej balustradzie, trzymając w dziobie coś, co rzuciło mi się ewidentnie w oczy. Nie straszę go, wręcz przeciwnie - podchodzę swobodnie i bez zamiarów schwytania. Prędzej z widocznym zaintrygowaniem, gdy mową ciała i ogólnie dźwiękami dla nich charakterystycznymi - wszak na tym opierają się tego typu istoty - postanawiam nieco zaryzykować. Magiczne stworzenie nie ucieka, nie rozprostowuje własnych, małych skrzydeł, złocistą falą budząc się do ruchu. Przygląda się w moim kierunku małymi, czarnymi węglikami, gdy prawą dłonią - dominującą - powoli staram się zapisać więcej informacji na papierze. Może jest oswojony? Słyszałem gdzieś, że ptaki stanowią duszę zmarłych osób i powracają tam, gdzie spędzały wcześniej większą część swojego życia.
Decyduję się na wyciągnięcie z kieszeni odrobiny nieszkodliwego dla istoty stworzenia. Nie ma tego dużo, ale wystarcza, by ten zbliżył się do mnie, ujawniając dziwny, niezrozumiały dla mnie amulet. Chwytam biżuterię bardzo ostrożnie w dłonie, nie zamierzając zostać ugodzonym w żaden sposób magiczną klątwą. Złoty ptak jeszcze spogląda na mnie przez krótki moment, daje się dotknąć; widzę parę wydostającą się z jego małego dziobu, gdy wydobywa z siebie dźwięki. Uważnie oglądam naszyjnik, zauważając dodatkowe skupiska tychże niezwykłych ptaków. Nie bez powodu są one sklasyfikowane jako te "nie do oswojenia", o najwyższym poziomie zagrożenia - bo i choć wydawać by się mogło, że należy się tego trzymać, wszystko tyczy się tak naprawdę zagrożenia gatunku. A w średniowieczu niespecjalnie czarodzieje się przejmowali, czym grali i jakim kosztem - byleby grać. Nielegalny rynek zawsze będzie działał; szkód jednak nikt nie zamierza tak naprawdę naprawić.
Spędzam na moście dodatkowo nieco więcej czasu, by móc skupić się na próbie oswojenia tychże istot. Wiem, że są dzikie, że ich wolność pozostaje kwestią, jaka to daje im możliwość szybkiego przemieszczania się - zwyczajnie z magicznymi stworzeniami czuję większą więź. Poza tym, częściowo są oswojone - co wynika zapewne z działalności opiekunów zwierząt pracujących na rzecz rezerwatu. Nie udaje mi się znaleźć żadnego złotego pióra, choć nie żałuję czasu spędzonego w tym miejscu. Żałuję tylko, że takie chwile z dala od problemów nie mogą trwać wiecznie.
Kroki ponownie dochodzą do moich uszu, skrzypiące deski informują o mojej obecności; znikam z mostu, choć nie poprzez teleportację. W Dolinie Godryka staje się coraz zimniej, jakby następne miesiące miały również przyczynić się do tego, że i w sercach pojawi się lód.

[ zt ]
Powrót do góry Go down


May Jupiter Farris
May Jupiter Farris

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
Galeony : 329
  Liczba postów : 167
https://www.czarodzieje.org/t20885-may-jupiter-farris#668762
https://www.czarodzieje.org/t20896-poczta-emdzej#669053
https://www.czarodzieje.org/t20894-may-jupiter-farris#669001
https://www.czarodzieje.org/t20922-mj-farris-dziennik
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyPon 3 Sty - 14:35;

kostka: 2

Hogwart ma swoje zalety, ale też wady, a tą największą był dla mnie bez wątpienia fakt, że rzadko miałam ostatnio okazję pobyć z Jamesem sam na sam. Chociaż spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, wiecznie otaczali nas inni ludzie, przy których pewnych kwestii nie chciałam podejmować. Może za bardzo przyzwyczaiłam się do tego, jak to wyglądało w zeszły roku, kiedy mogłam oglądać mordę swojego brata aż do znużenia, praktycznie zawsze mogąc liczyć na prywatność naszych rozmów. Może niepotrzebnie nastawiałam się na to, że tu będzie podobnie, teraz płacąc za naiwność rosnącą frustracją wynikającą z nawarstwienia się przemyśleń i emocji szukających jakiegokolwiek innego ujścia, niż poranny bieg.
Kiedy tylko widzę okazję, wyciągam więc brata z zamku, zabezpieczając się przed potencjalnym spotkaniem z jednym z miliarda przyjaciół Jamesa. — Wiesz, że to trochę niedorzeczne, że muszę się uciekać do podstępów, żeby móc porozmawiać z tobą jak człowiek? — zauważam głośno, unosząc wysoko brwi. Prowadzę go skinieniem dłoni poza teren Hogwartu, skąd teleportujemy się do Doliny Godryka. — Śniła mi się znowu Afryka. — zaczynam opowiadać, tym razem dając się poprowadzić Jamesowi, bo to on lepiej zna okolicę i jej najciekawsze zakamarki. — Było ciemno, drzewa były pełne węży i wiedziałam, że muszę dotrzeć do mojego ogniska zanim dotrą tam one. Ledwo widziałam dokąd biegnę, ale nagle znalazłam rozpaloną pochodnię na ziemi. Mogłam nią odpędzać te wszystkie węże, ale zanim dotarłam tam, gdzie miałam dotrzeć, wciągnął mnie jakiś wir, a mimo to pochodnia dalej płonęła. I w tym wirze… — urywam, czując, że pogrążam się w dygresjach, zamiast powiedzieć to, co chcę. — Mniejsza z tym, chodzi o ten ogień, jakby… hmm, no tak jakby kuwa mahali pa moto. Nie umiem tego inaczej ująć. W każdym razie mam nadzieję, że podoba ci się zapalniczka — mówię, posyłając mu lekki uśmiech. Nie obchodziłam nigdy Bożego Narodzenia, przynajmniej nie tak, jak robili to Anglicy, ale w tym roku przynajmniej nie dałam się zaskoczyć wymianą prezentów, a ten jeden był wyjątkowo istotny i chociaż James znał mnie wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że często pozornie przypadkowe wybory są bardzo intencjonalne i przemyślane, i tak czułam potrzebę, żeby zagłębić się w swoje powody — żeby wiedział, że nie chodziło tylko o jego miłość do płomieni.
Wbijam ręce w kieszenie, gdy docieramy na most, chociaż ta piękna sceneria przykuwa moją uwagę tylko na chwilę. Odwracają od niej uwagę rozbiegane myśli. Przez kilka miesięcy zbierałam z tyłu głowy rzeczy, o których chciałam porozmawiać z Jamesem, ale teraz, gdy na niego spoglądam, nie do końca wiem, co chcę powiedzieć. Może zbyt wiele rzeczy na raz mam ochotę z siebie wyrzucić. I chociaż cenię, że przynajmniej mam kogoś, komu mogę o wszystkim opowiedzieć, tęsknię za Umą, której wystarczyłoby pewnie jedno spojrzenie, żeby wiedziała nie tylko, co jest na rzeczy, ale też co dokładnie zrobić, żeby mi ulżyć. — Ciężko mi uwierzyć, że minęło już półtorej roku. Dwa, odkąd ostatni raz z nią rozmawiałam — mówię w końcu, opierając się o balustradę. — Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam, James. Bycie w jednym miejscu. Wszystko codziennie takie samo — przyznaję, próbując śledzić wzrokiem lot Znikacza; jest jednak zbyt szybki i gubię go gdzieś w gąszczu lasu.

@James Farris
Powrót do góry Go down


James Farris
James Farris

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Dodatkowo : Hipnoza, Prefekt, Konkubina
Galeony : 257
  Liczba postów : 185
https://www.czarodzieje.org/t20908-james-farris#669597
https://www.czarodzieje.org/t21008-poczta-jamesa#674590
https://www.czarodzieje.org/t20939-james-farris#671856
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyPon 10 Sty - 15:31;

kość: 1

Trochę zajęło mi dojście do wniosku, że moja siostra może czuć się w szkole przeze mnie zaniedbana. Zdążyłem poznać ją na tyle, żeby wiedzieć, że potrzebuje dużo przestrzeni, dlatego trochę niechętnie odpuściłem i nie nagabywałem jej na każdym kroku i poświęcałem większość czasu innym przyjaciołom, zwłaszcza Mer – i to wszystko dociera do mnie w momencie, kiedy MJ proponuje wspólne wyjście. Widocznie nie byłem taki bystry za jakiego się miałem. Z szerokim uśmiechem przystaję na ten plan, niezależnie od tego gdzie poniosą nas nogi. Jak dla mnie – moglibyśmy wylądować w jakiejś zawszonej melinie, pubie, na Nokturnie albo zapomnianej przez świat polanie. Było mi naprawdę wszystko jedno. Ważne, że z siostrą u boku. Idąc z nią ramię w ramię, czuję namiastkę domu, o którym zawsze marzyłem, bo mam tuż obok kogoś, z kim łączy mnie nie tylko krew, ale i więź, która umożliwia nam czucie się swobodnie we własnym towarzystwie. – Co ja poradzę, że jestem taki rozchwytywany? – niewinnie unoszę ręce na boki i parskam śmiechem, dając MJ pstryczka w ucho. Nie muszę dodawać, że tak naprawdę to ja potrzebuję tej atencji, żeby móc oddychać pełną piersią. Chwilę później dziewczyna teleportuje nas do Doliny, gdzie już ja przejmuję stery i idę przed siebie, chcąc pokazać jej most znikaczy w rezerwacie.
Z zainteresowaniem spoglądam na siostrę, gdy ta wspomina Afrykę i swój sen. Wsłuchuję się w jej opowieść, całkowicie wsiąkając w klimat mary i machinalnie bawiąc się różdżką obracając ją w dłoniach. – Kuwa mahali pa moto – powtarzam po niej nieznane mi słowa, kalecząc akcent. Kiwam głową jakbym faktycznie zrozumiał to zdanie, które jednak niknie wśród brzmienia puenty rozczulającej mnie do granic możliwości. Moje usta uginają się pod naporem szerokiego i ciepłego uśmiechu i automatycznie sięgam dłonią do kieszeni, skąd wyciągam ową zapalniczkę. – Nie, jest tragiczna – mówię, akcentując każdy fałsz w moim głosie. – Tylko dlatego, że ty mi ją dałaś, ominęła mnie ważna lekcja o szkodliwości palenia ze strony mamy – śmieję się cicho. – Pewnie dalej sobie wmawia, że jestem entuzjastą świeczek – dodaję, podkreślając naiwność naszej rodzicielki, jeśli cokolwiek dotyczyło też May. – Jest idealna. Niestety nie umiem wyrazić tego tak poetycko jak ty – oznajmiam prosto, bo to właśnie przy MJ mogłem być sobą i nie wspinać się na wyżyny kreatywności czy popisywać wiedzą, której nie miałem.
Gdy tak stoimy na moście, przez moją głowę nie przemyka żadna myśl. To zaskakujące, że w jej obecności mogłem oczyścić umysł i choć na chwilę przestać wszystko analizować. Wyciągam z kieszeni granatowego płaszcza zdezelowaną paczkę papierosów; biorę jednego i podaję resztę siostrze, od razu pozwalając, aby mała imitacja smoka odpaliła nam papierosy.
Zaciskam dłonie na barierce, gdy ta zaczyna wspominać swoją przeszłość. Nie dlatego, że nie umiem o tym rozmawiać. Powód jest bardzo egoistyczny – to tylko uświadamia mnie, że MJ nie do końca jest szczęśliwa w Anglii, w której jestem ja. Zerkam na nią z ukosa, próbując odnaleźć na jej twarzy choć namiastkę zapewnienia, że wcale nie jest tak jak myślę. Wypuszczam kłęby dymu i zaciskam zęby na spierzchniętych od zimna wargach. Początkowo chciałem powiedzieć, że nie wiem jak to jest żyć w takiej stagnacji, ale szybko uzmysławiam sobie, że wręcz przeciwnie. – Wiesz, też kiedyś myślałem, że w końcu mnie to przygniecie. To siedzenie w jednym miejscu i wtedy zrozumiałem, że nie trzeba przemierzyć całego świata, żeby zaspokoić tę potrzebę… Nie umiem jej ubrać w słowa, ale chyba rozumiesz – nie jestem pewny czy faktycznie Ślizgonka zrozumie co mam na myśli. Kiedy ona przemierzała kolejne kontynenty, ja po prostu odkrywałem przedmieścia Dundee i właśnie do mnie dociera jak żałosne jest to porównanie. Wzdycham ciężko, drapiąc się po skroni. – Chciałbym ci obiecać, że będzie lepiej, naprawdę. Ale nie wiem co zrobić – mówię prawdę, strzepując popiół. – Zanim skrytykujesz mój plan – czy napisanie listu i świadomość, że ona go odczyta, nawet jeśli nie uzyskasz odpowiedzi, będzie choć trochę kojąca? – pytam, a w moich oczach widać determinację.
Powrót do góry Go down


May Jupiter Farris
May Jupiter Farris

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
Galeony : 329
  Liczba postów : 167
https://www.czarodzieje.org/t20885-may-jupiter-farris#668762
https://www.czarodzieje.org/t20896-poczta-emdzej#669053
https://www.czarodzieje.org/t20894-may-jupiter-farris#669001
https://www.czarodzieje.org/t20922-mj-farris-dziennik
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 25 Sty - 21:11;

Przez chwilę mam ochotę trzepnąć go w ramię i upomnieć o tym, że może bardzo wiele poradzić, ale ostatecznie James przecież dobrze wie – w końcu sam garnie się do ludzi jak ćma do ognia, nie przeoczając żadnej okazji do tego, by brylować w towarzystwie. Wywracam więc tylko oczami, nie kryjąc niechęci do tego faktu, wynikającej nie tylko z tego, że nie mogę sama w spokoju nacieszyć się jego obecnością, ale i z zupełnego niezrozumienia dla tej jego potrzeby. Może i nie wychowywałam się w takich samych warunkach, bo ja na Umę zawsze mogłam liczyć – w przeciwieństwie do mojego rodzeństwa wiecznie zaniedbywanego przez rodziców – ale nie potrafię sobie i tak wyobrazić, co pociągającego James widzi w tych wszystkich powierzchownych znajomościach i dlaczego tak usilnie pragnie akceptacji ze strony praktycznie obcych ludzi, skoro ma mnie i Laurę też. — Mógłbyś się czasem uwolnić od wianuszka wielbicieli na rzecz querida hermana mayor. Chyba że bez nich umrzesz? — pytam i chociaż brzmię całkiem poważnie, może nawet jakbym była zmartwiona takim przebiegiem zdarzeń, ale w moim spojrzeniu czai się łatwy do wychwycenia sarkazm. James jednak jest już raczej na tyle przyzwyczajony, że nie musi na mnie spoglądać, żeby go odczytać. — Jak na razie wyglądasz całkiem nieźle, ale dawaj znać, jakbyś miał zasłabnąć — kwituję, pozwalając bratu poprowadzić się do wybranego przez niego miejsca. Chociaż w każdych innych okolicznościach byłabym zaabsorbowana okolicą, obecnie poświęcam jej niewiele uwagi, zbyt pochłonięta wytęsknionym towarzystwem i swoimi rozterkami, które w gotowości do ulecenia kłębią się w całym moim ciele.
Uśmiecham się lekko, gdy James powtarza za mną moje wnioski. Nie poprawiam go, chociaż słyszę, że sens tych słów nie do końca dotarł tak, jak powinien, i nie chodzi o niezdarną wymowę suahili, ale nieważne, może kiedyś znajdę lepszy sposób, żeby mu to wyjaśnić. Tymczasem, widząc jego rozczulenie, mój uśmiech na chwilę rozszerza się, pierwszy raz od dawna nie będąc jedynie swoją karykaturalną formą. Może jednak w pewnym stopniu puenta mojego snu dotarła do świadomości Jamesa. Nawet jeśli nie w pełnym, to w wystarczającym. Klepię go w ramię trochę mocniej niż planowałam. — No trudno, to daj, sprezentuję ci coś innego — mówię, wyciągając rękę po zapalniczkę. Parskam na słowa o Amandzie. — Jak myślisz, jak długo jeszcze potrwa ta moja taryfa ulgowa? Nie żebym narzekała, ale to chwilami jest już groteskowe, jak oboje usilnie starają się mnie w żaden sposób nie denerwować. — W istocie trochę jednak narzekałam. To było niezręczne, zwłaszcza że wciąż pałałam do rodziców niewytłumaczalną niechęcią i znacznie lepiej by mi się z nimi żyło, gdybym mogła wyrazić ją szczerze i bezpośrednio. Wydawało mi się to jednak na tyle nieodpowiednie w odpowiedzi na ich desperackie gesty zacieśnienia ze mną rodzinnych więzów, że jak dotąd trzymanie się na dystans było wybranym przeze mnie orężem, którego intensywność wzrastała wraz z ich próbami. Nie potrafiłam się przełamać i przyjąć ich do siebie – może dlatego, że wciąż nie widzieli mnie takiej, jaka jestem naprawdę i zwracanie się do mnie moim imieniem nie było w stanie tego zamaskować. Kiwam z zadowoleniem głową na jego komentarz. — Ty też nieźle trafiłeś. Dziękuję — mówię, wyciągając dłoń, żeby pomachać mu przed oczami otrzymanym od niego pierścionkiem wetkniętym na palec wskazujący. Pewnie zdążył zauważyć, że się z nim nie rozstaję. Zaraz po tym chwytam paczkę papierosów, wysuwam jednego kciukiem i wtykam go między zęby.
Dym wypełniający płuca przynosi chwilową ulgę. Opieram się na barierce obok Jamesa, więc od razu zauważam jego zaciśnięte dłonie. Posyłam mu pełne dezaprobaty spojrzenie, wiedząc, że odebrał to, co mówię, osobiście. Nawet nie chce mi się tłumaczyć, jakie to głupie, więc po prostu chwytam go za nadgarstek i zakładam sobie jego rękę na szyję. To trochę dla niego, żeby się uspokoił, a trochę dla mnie, bo chociaż wyrwy po Umie nikt nie zapełni, to jednak obecność kogoś podobnie bliskiego jest pokrzepiająca.
Na chwilę marszczę brwi, zanim wydaję z siebie pomruk, ni to potwierdzając, ni przecząc jego słowom. — Tak, ta też mi doskwiera… ale… — urywam, żeby zaciągnąć się papierosem. — No nie wiem. Całe życie się przemieszczałam i to dla mnie nienaturalne, siedzieć w jednym miejscu. Dawno nie byłam nigdzie, gdzie wszystko jest mi obce, a najlepszy sposób jaki znam, żeby jakoś też siebie inaczej zobaczyć. Chyba po prostu tęsknię też za sobą, wiesz? Za tym, kim byłam. Jakby nie mieszczę się w swojej skórze. Ella, MJ… wychodzi trochę na to, że żadną z nich już nie jestem. — Zawieszam spojrzenie na przelatującym nieopodal znikaczu, chociaż gdy wydmuchuję dym z płuc, ptak jakby się w nim rozmywa i znika mi z oczu. — Nic nie musisz robić. Wystarczy, że słuchasz — mówię ze wzruszeniem ramion, a gdy James dzieli się ze mną swoim planem, sztywnieję, kierując na niego skonsternowane spojrzenie. Nie rozumiem, czemu ogarnia mnie nagle strach. — Nie wiem — mamroczę, spuszczając wzrok. Wkraczanie myślami w takie rejony wydaje mi się niebezpieczne, tak jakbym mogła stracić Umę po raz kolejny, próbując walczyć o jakikolwiek kontakt. Przez chwilę zastanawiam się, co w ogóle miałabym jej powiedzieć, ale zaraz myślę o celi, w której się znajduje, o dementorach i o tym, jak bardzo musi cierpieć zamknięta w czterech ścianach i otoczona istotami, które się tym karmią. — Tak — mówię, chociaż mojej determinacji nie da się nawet porównać do tej odbijającej się w tęczówkach Jamesa. — Ale Richard się o tym dowie, prawda? I to nie mnie by chciał wtedy ukarać. Może nawet nie ciebie. — Żadna z tych opcji nie jest dobra.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyWto 31 Sty - 15:36;

kostka: 3 + nieparzysta, czyli zdobywam syreni naszyjnik

Obie dość dobrze znały tereny rezerwatu, więc nie miały jakichś większych problemów z poruszaniem się po nich. Po ustaleniu ostatnich rzeczy z Longweiem i Maxem rozdzielili się, tak jak to uznali za najlepsze i podczas gdy tamta dwójka ruszyła prosto do syreniego oczka wodnego, dziewczyny miały iść szukać w okolicach strumienia i jeziora Niezwyciężonego. Ten pierwszy był nieco bardziej kłopotliwy, bo przebiegał niemal przez cały rezerwat i przejście wzdłuż niego zajęłoby im zdecydowanie zbyt dużo czasu, ale z drugiej strony obie zdawały sobie sprawę, że raczej jest małe podobieństwo znalezienia tam czegoś z racji historii o klątwie. Nie spotykało się tam żadnych stworzeń.
- Dobra, czyli teraz przejdziemy przez most znikaczy i udamy się w kierunku jeziora - powiedziała, odgarniając jednocześnie sprzed twarzy wyjątkowo sporą gałąź i odchylając ją ręką do boku, upewniając się przy tym, że Mulan przypadkiem nie oberwie. Szły właśnie jedną z tych mniej uczęszczanych dróżek, które były wybierane raczej przez pracowników rezerwatu niż jakichś przypadkowych gości. - Cały czas mam w głowie obraz, jak wszystko tu płonęło. To był koszmar - rzuciła nagle i z westchnięciem pokręciła głową, chcąc odgonić nieprzyjemne wspomnienia. Te jednak nie dały się tak łatwo zbyć, tym bardziej po ostatnich styczniowych wydarzeniach. Co miało być następne?

@Mulan Huang
Powrót do góry Go down


Mulan Huang
Mulan Huang

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Galeony : 1636
  Liczba postów : 1452
https://www.czarodzieje.org/t20227-mulan-huang#630198
https://www.czarodzieje.org/t20246-lacze-lan
https://www.czarodzieje.org/t20228-mulan-huang#630207
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyPią 3 Lut - 1:49;

Kostka: zdobywam memortka

We dwie z pewnością nie mogły zginąć. A przynajmniej z takiego założenia wychodziła Huang. Może i rozsądniej z jednej strony byłoby, aby jednak wymieszały się nieco inaczej z chłopakami, ale biorąc pod uwagę, że to Longwei był ekspertem od smoków to być może jego umiejętności mogą się bardziej przydać Maxowi niż ich znajomość terenu. Zresztą dzięki temu obie były bardziej ogarnięte w sytuacji i wiedziały dokładnie na co zwracać uwagę i mogły wspólnie zaplanować bardziej sensowną trasę.
- Tak chyba będzie najlepiej. Sprawdziłyśmy najważniejsze punkty po tej stronie rezerwatu - stwierdziła jeszcze, gdy tylko Ola zasugerowała jej jak powinna wyglądać ich dalsza wędrówka.
Przekroczenie mostu dawało im dostęp do drugiej części rezerwatu, w którym znajdowało się jezioro. Co prawda strumień był na tyle płytki, że mogły przejść go bez pomocy dodatkowych konstrukcji, ale skoro miały zapewnioną suchą przeprawę to trzeba było korzystać.
- Wiem... Jak się trzymasz po tym wszystkim? - zapytała jeszcze Puchonki, odwracając spojrzenie w jej stronę.
Dotychczas nie rozmawiały na temat pożaru w rezerwacie. Z pewnością nie pod kątem własnych przeżyć i uczuć związanych z tym wydarzeniem. Być może musiały to bardziej przetworzyć. Lub po prostu wolały ignorować ten temat o ile tylko się dało. Czasami próby zapomnienia o wszystkim przynosiły więcej ukojenia. Jednak nie w sytuacji, gdy całe otoczenie przypominało im o ogromie tragedii.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 EmptyPią 3 Lut - 14:24;

Może i mogli inaczej się podzielić, ale w każdej innej formacji i tak zawsze byłoby jakieś "ale". Zresztą to ustawienie Max-Longwei i Ola-Mulan zdawało się w jakiś dziwny sposób działać od wakacji, więc chyba nie było większego sensu w kombinowaniu. Poza tym naprawdę sądziła, że dadzą sobie radę, a w najgorszym wypadku po prostu się teleportują do mieszkania, tak jak to mieli wszyscy ustalone. Najważniejsze było utrzymanie głowy na karku.
- I tak jak się spodziewałyśmy, nic tam nie było - uzupełniła odpowiedź Mulan. Żadna z nich nie oczekiwała na znalezienie czegokolwiek podejrzanego w miejscach, które już obeszły i chociaż można było uznać to za stratę czasu, to jednak z drugiej strony pozbyły się wszelkich wątpliwości i mogły już bez zawahania skreślić tamte tereny z listy.
- Szczerze? Zaskakująco dobrze, myślałam, że będzie gorzej. W sensie wiesz, przez ostatnich kilka lat moja babcia miała problemy ze zdrowiem i w zeszłym roku było naprawdę nieciekawie. Na szczęście już jest dobrze, odpukać. No ale w każdym razie jak wróciłam pod koniec zeszłego roku tak już na stałe do szkoły, to było ze mną źle, i to tak serio, a teraz... Ciężko mi to tak słownie opisać - przerwała i westchnęła, zastanawiając się, jak to wszystko sformułować w coś, co będzie miało sens. Doskonale pamiętała jak czuła się na przełomie maja i czerwca, kiedy wróciła. Gdyby miała opisać to jednym słowem, powiedziałaby po prostu "czarny". Nie widziała wtedy innych kolorów czy nawet sensu w swoim działaniu, a jej psychika wręcz błagała o pomoc. Z perspektywy czasu zastanawiała się, czy nie miała wtedy epizodu depresyjnego, ale nie poświęcała tym myślom zbyt dużo czasu, bo to już minęło, dzięki niech będą Merlinowi. - Nie wiem, może mnie to trochę zahartowało, chociaż to nie do końca odpowiednie słowo i jednak choroba a pożar to zupełnie co innego. No i nie powiem, bo trochę straciłam wtedy na początku głowę, zresztą jak chyba każdy, bo skąd mieliśmy być przygotowani na takie piekło? - dodała po chwili i ze smutnym uśmiechem zerknęła na Mulan. Bez wątpienia nikt się tego nie spodziewał przez co również straty były spore.
- Udało mi się wtedy uratować szczeniaka Kun Annun, nie mogłam go zostawić na pewną śmierć, chociaż dużo mnie to kosztowało. W ogóle, w której części rezerwatu wtedy byłaś? - spytała, nie kojarząc, żeby się spotkały tego feralnego dnia. Może po prostu uciekło jej to z głowy albo po prostu nie dostrzegła wtedy młodej Huang, zbyt zaaferowana zaistniałą sytuacją.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Most Znikaczy  - Page 5 QzgSDG8








Most Znikaczy  - Page 5 Empty


PisanieMost Znikaczy  - Page 5 Empty Re: Most Znikaczy   Most Znikaczy  - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Most Znikaczy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 7Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Most Znikaczy  - Page 5 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Rezerwat
-