Opustoszałe, zakurzone, nie używane od lat pomieszczenie. Początkowo, miało to być miejsce organizowania różnorodnych przyjęć i okazji, a także wspaniałe miejsce ćwiczeń dla kółka teatralnego. Jednakże przez brak zarówno prowadzącego, jak i chętnych sala ta pozostała nieużywana. Na ziemi można znaleźć pare pergaminów, zawierających zgubione notatki studentów, czy też początkowe rysopisy scenariuszy jeszcze sprzed wielu lat. Dzisiaj, uczniowie przybywają tu najczęściej tylko po to, by odpocząć od hałaśliwych rówieśników i zaznać nieco ciszy i spokoju.
Grzecznie podziękowała za trunek i upiła spory łyk, muszę przyznać że zachowywała się nazbyt grzecznie. Jakoś mi to nie pasowało, może jedna za dużo myślałem? Chyba jednak nie kiedy usłyszałem. - Może łyka? - a następnie ponownie upiła porządny łyk, tak to była moja Margaret, niełatwa do przewidzenia czysty żywioł. Kiedy odrzuciła mi piersiówkę zgrabnie ją pochwyciłem i zaraz szybko odkręciłem upijając naprawdę spory łyk, kiedy usłyszałem że mam tańczyć. Cieszyłem się i to bardzo tylko odczuwałem strach, zawsze sobie z nim jakoś dawałem radę, ale teraz bez rozluźniającego trunku nie byłem pewny czy dam radę. Szybko schowałem buteleczkę i podążyłem za Płomyczkiem, wsłuchiwałem się w muzykę i przyglądałem się tańczącym. Naprawdę nigdy nie tańczyłem, a już na pewno niczego co tu można było zaprezentować.
Zauważyłem ruda czuprynę Margaret, co wywołało imitacje uśmiechu na mojej twarzy. Widać było że dziewczyna dobrze się bawi,i nawet cieszyłem się że mnie nie zauważyła. Włożyłem ręce do kieszeni,i przechodząc w cieniu,doszedłem do stołu z jedzeniem i trunkami. Nalałem sobie całkiem sporo ponczu a Hermesowi podałem kawałek kurczaka,i udałem się do jednego ze stolików,nawet korciło mnie przez chwile aby zarzucić na niego nogi,ale po wnikliwej analizie doszedłem do wniosku że było by to niegrzeczne. Siedząc jednak niedbale,upijałem leniwie ponczu ślizgając się wzrokiem po tańczcych parach...
Idąc na środek parkietu zauważyła Nicholasa i postanowiła rozmowę z nim pozostawić sobie na później. Jak zwykle nie będzie jej łatwo, ale przecież w końcu musi jej się udać! Stanęła na środku i poczekała aż Yavan do niej dotrze. Wyszczerzyła się. Przysunęła usta do jego ucha. - Rozluźnij się. - Szeptała. - Wczuj się w muzykę, możesz zamknąć oczy... Oddychaj sobie spokojnie, kochanie. - Cmoknęła go w ucho, chwyciła jego dłoń i czekała tylko, aż zacznie ją prowadzić. - Twój męski instynkt podpowie ci co masz robić. - Zaszczebiotała.
Szept Płomyczka niezwykle uspokajał, ni to nie prawda on dodawał otuchy pobudzał! A jednak stałem się spokojny, rozluźniłem mięśnie i poszedłem za radami Margaret. Przymknąłem oczy i wsłuchałem się w muzykę rozbrzmiewającą w sali, akurat w tym miałem doświadczenie, godzinami mogłem wsłuchiwać się w grę moich sióstr i pozostałych członków rodziny. Dlatego często wpasowywałem się w rytm jaki usłyszałem, kiedy poczułem Jej usta na swoim uchu otworzyłem oko i spojrzałem na Płomyczka skupionym lecz nico nieobecnym spojrzeniem, cóż ostatnie słowa... - Nie jestem pewny. - powiedziałem z dzikim rozbawieniem. Prowadząc ukochaną za rękę zaczęliśmy tańczyć, początkowo nie szło mi najlepiej, żeby nie powiedzieć tragicznie, ale...Oczyściłem swój umysł pozostawiając tylko dwie sprawy w nim. Muzykę którą słyszałem i niepohamowaną chęć tańca z moją ukochaną. Moje ruchy nie miały znaczenia, a dokładnie nie zwracałem na nie uwagi cóż ktoś kiedyś nazwał mnie wężem nie bez powodu. Taniec mnie pochłoną i nic już się nie liczyło nic! Prócz NAS...
- Kochanie... - Spojrzała na niego z ukosa. - Ja jestem pewna. - Mówiła dobitnie i pewnie. Cmoknęła go w policzek, nie puszczając jego dłoni. Patrzyła wyczekująco. W jednej chwili zaczął ja prowadzić, Nie szło mu za dobrze, no ale czego wymagać od kogoś kto tańczy po raz pierwszy, co w mniemaniu Margaret było dziwne. Szczególnie jeśli ktoś jest już w tym wieku. Dopiero po jakimś czasie zaczął poruszać się zgodnie z muzyką i nawet było w nim trochę gracji. Margaret zaciskała usta, żeby nie zachichotać.
Cokolwiek by nie mówić szło mi bardzo średnio, ale co zaskakujące tylko mi! Margaret wspominała, że nie ma doświadczenia w tańcu, Jej ruchy płynne pełne gracji na pewno nie jest amatorką. Zaraz zaraz czy ostatnio Siostra nie wspominała w liście o umiejętnościach Margaret w tej dziedzinie? Jeśli dobrze pamiętam wyrażała się bardzo pochlebnie o Płomyczku i Jej zdolnościach. Ponownie mnie zaskoczyła! Na moich ustach pojawił się uśmiech radości, płynnym ruchem zbliżyłem się ku dziewczynie i pocałowałem Ją delikatnie w policzek. Ponownie skupiłem się na tańcu i radości jaka z niego płynęła, nie ważne jak tylko z kim się tańczyło. W tej chwili mogłem wyglądać żałośnie, zabawnie jakkolwiek nie miało to znaczenia tańczyłem z moją ukochaną i tylko to się liczyło.
Na całe szczęście, Simon nic nie zauważył, a już za chwilę pociągnął go na parkiet! Namida już widział, że za chwilę się zbłaźni... Zanim odeszli, uśmiechnął się lekko do Elliott. Ona już wiedziała, jak Nami tańczy... Ślizgon pozwolił się objąć w pasie, a sam zarzucił Simonowi ramiona na szyje, przytulając się do niego. - Elliott ewidentnie przyjęła nas bardzo miło. - zagadnął, patrząc mu uważnie w oczy. Chociaż musiał stwierdzić, że lepiej się czuje, kiedy jest chociaż nieco niższy od Krukona. Niby różniło ich tylko kilka centymetrów, ale wydawało się to być dla Namidy bardzo odpowiednie.
-Nawet jeżeli nie nie dał tego po sobie poznać- kapelusz na jego głowie przechylił się nadając mu zawadiackiego wyglądu. Uśmiechnął się łagodnie mówiąc cicho: -Wcale tak źle nie tańczysz-puścił mu oko wesoło. Szczerze powiedziawszy jedynym plusem tej imprezy było to że Nami na niej był. Chodziło po szkole tyle opowieści o wspaniałych imprezach studentów...a tu proszę. Właściwie była garstka ludzi,i nie wszyscy się dobrze bawili. Ale co poradzisz...
Miałem szczerze dosyć,siedzenia i nic nie robienia. Dostrzegłem rudo włosom przebrana za anioła,która najwidoczniej nie miał partnera. Pozbyłem sie Hermesa z ramienia (oczywiście nie obyło się bez skrzeku protestu i niezadowolenia) i śmiałym krokiem podszedłem od tyłu do niewiasty szepcząc jej na ucho: -Może zatańczysz...?-Sam właściwie nie pojmuje co mnie opętało. To zapewne przez ten poncz. Ale już nic nie mogłem poradzić. Zaoferowałem się i nie wypadałoby teraz tak oddejść. A po za tym dziewczyna może okazać się interesująca..
- Nie praaaawda... - zaśmiał się, nieco zawstydzony. - Tańczę tragicznie. Dobrze gram, mam wyczucie rytmu, ale to wcale nie znaczy, ze umiem ruszać się do muzyki. Muzyk był z niego dobry, tancerz już niestety nie. Ale nie przejmował się tym. "Taniec Przytulaniec" nie wymagał jakiś wielkich umiejętności. Wychylił się do przodu, całując delikatnie usta Simona. Ani trochę sie nie krępował, i tak raczej nikt nie zwracał na nich uwagi.
Simon uniósł oczy ku sufitowi co miało znaczyć,że nie będzie się kłócił,ale swoje i tak wie. Mógłby chyba całować Namide cały czas,miał przecież tak wspaniałe usta... Z tego całego rozmarzenia źle postawił nogę i mało brakowało a zaliczyłby bliższe spotkanie z parkietem a tego na pewno by nie chciał. Niestety jego kapelusz miał inne plany i upadł. Chłopak,puścił jedną rękę Namidę i chwile potem przywołał kapelusz prostym zaklęciem. Kątem oka zauważył że odziany na czarno ślizgon zagaduje Elliott. Uśmiechnął się mimowolnie i wrócił do przytulania Namidy szepcząc mu do ucha: -Hmm myślę ze Ell nie ma nam za złe że ja zostawiliśmy...przynajmniej się na to nie zanosi.-cmoknął ślizgona w te cuuuudne usta.
Nami mimo wszystko zachichotał, kiedy Simon stracił kapelusz. Cóż, zdarza się, a on nawet w takim momencie był uroczy. Kiedy wspomniał o Elliott, Namida natychmiast się rozejrzał zaciekawiony. Plotki, ploteczki, te wszystkie sprawy to była jego działka. Kiedy jednak zobaczył, kto zagadał do ich koleżanki, skrzywił się. - Oh, Nicholas... Cóż... Mam nadzieje, że będzie dla niej miły, bo nie ręczę za siebie. - mruknął cicho, odwracając wzrok. Z tym Ślizgonem znał się praktycznie od zawsze, bo ich ojcowie się przyjaźnili ale oni... jakoś nigdy nie pałali do siebie sympatią.
-A co...co z nim nie tak? -zapytał chcą się dowiedzieć ska ta nagła zmiana nastroju u Namidy. Po ślizgonie było ewidentnie widać,że nie lubił owego gościa,a Simona zaczęło to interesować. W końcu tamten nie wyglądał na jakiegoś dobitnie złego,ale cóż pozory mylą czyż nie? Znał ludzi którzy też wyglądali na miłych a miał z nimi raczej nieprzyjemne wspomnienia...
upomnienie 1/5 - post powinien mieć co najmniej pięć linijek
Chłopak rozegrał wszystko bardzo szybko. Zaczęłi tańczyć, ale w pewnym momencie podcioł jej nogi i złapał tuż nad ziemią. Powiedział coś, ze nie jest w jego typie, czy coś takiego i odepchnął ją od siebie. Już chciaął powiedzieć, ze to nie o to chodzi, ale nagle wylądowała w czyiś ramionach, a tuż nad uchem zabrzmiał jej znajomy głos. -Jego wina... Mógł trzyjmać rączki przy sobie.- powiedziałąa na swe usprawiedliwienie.- Ale tanczy świetnie... I zapewne nie gorzej wlaczy. Musze się z nim kiedyś zmierzyć.- powiedziała cicho i dałą się porwac do tańca.
- Cóż, muszę cię rozczarować, bo to prawda. Przygody omijają mnie szerokim łukiem, niestety. Prześlę ci je pocztą, jak tylko wrócę do dormitorium. - Uśmiechnęła się do niego. Teraz tylko pytanie, czy przypadkiem go nie okłamała. Wydawało jej się, że jeszcze spory zestaw został w jej szafie, ale głowy sobie uciąć nie da. - Połamania nóg. - Mrugnęła do nich. Oparła się o jeden ze stolików i przyglądała się ich tańcowi. Oj, Namiś nie był przecież wielce złym tancerzem. Wręcz przeciwnie, szło mu nieźle. A dzięki temu, że interesował się muzyką, miał poczucie rytmu. A to przecież najważniejsze! Wtem poczuła na sobie czyiś oddech i usłyszała głos owego ktosia. W pierwszym odruchu się wzdrygnęła, ale to tylko dlatego, że owy nieznajomy pojawił się znikąd i trochę, ale tylko trochę ją przestraszył. Ale tak ociupinkę! Odwróciła się, stając z nim twarzą w twarz. - Bardzo chętnie. - Uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła rękę w jego stronę.
Oj El kto tu kogo napastował, oj nic pominę to milczeniem, zaczęli pomału tańczyć, kiedy w mojej głowie zrodziła się plan, z którego realizacją postanowił zaczekać, gdy umilkła piosenka, zatrzymał się przywołał jednego skrzata -Wybacz mi na moment-zwrócił się do Towarzyszki, po czym schylił się i szepnął coś do ucha skrzatowi, ten szybko zrozumiawszy o co chodzi, ruszył spełnić prośbę. Ponury wyprostował się, wyciągnął rękę w kierunku El, i w chwili gdy popłynęła nowa muzyka, będąca Tangiem, spojrzał jej głęboko w oczy. -Czas pokazać z czego jesteśmy ulepieniu, niechaj zacznie się Tango.
O lol, i po co ona tu przyszła? Żeby sobie popodpierać ścianę? Dziękuję bardzo. Wszyscy przyszli tu z kimś, albo chociaż mają przyjaciół, z którymi mogliby porozmawiać. A Avrilka? No tak, ona się takimi detalami, jak partner nie przejmuje. Napiła się łyka swojego pączu w nadziei, że może jeszcze ktoś się zjawi. Ale chyba faktycznie, nadzieja jest matką głupich, bo nie zapowiadało się na nadejście kogokolwiek. Aż tu nagle dostrzegła Bell! O zgrozo, nareszcie ktoś znajomy! Siedziała z Nal i jakimś Gryfonem. Avril położyła palec na ustach, dając im znak, by jej nie wydali, cichutko podeszła do dziewczyny od tyłu i położyła jej dłonie na oczach. Była ciekawa, czy Krukonka będzie wiedziała kto to. Ale raczej obstawiała, że nie. Chociaż, chyba tylko Avril w całym zamku miała takie zimne dłonie...
Teraz już dość zgrabnie poruszali się w tańcu, nie wyglądali tak źle jak minutę temu i Margaret uśmiechnęła się pod wpływem małego sukcesu swojego mężczyzny. Dostała buziaka w policzek, co bardzo lubiła. Uśmiechnęła się szeroko. Kątem oka zobaczyła jak Nicholas podchodzi do Elliott i coś do niej mówi. Przypuszczalnie było to zaproszenie do tańca, no bo w końcu po chwili bawili się na parkiecie. Margaret uśmiechnęła się pod nosem. Uważała, że Gryfonka byłaby dla niego najlepszą dziewczyną, jaką mógł sobie tylko wyobrazić. - A może masz ochotę stąd wyjść? - Powiedziała do jego ucha. - Tutaj jest tak tłoczno, nie mogę czuć się swobodnie...
Trzeba przyznać, że i ja nie czułem się tu swobodnie, oczywiście w tańcu nigdzie nie czułbym swobody, ale to pomijałem. Spokojnie przytaknąłem głową i odpowiedziałem uśmiechem na słowa Płomyczka. - Jak sobie życzysz, a więc masz jakiś szczególny pomysł? - łobuzerski błysk pojawił się w moim oku, w domu się nigdy na to nie poważył, ale tutaj czemu by nie w dodatku przy Niej. - Pozwolę Ci się zastanowić. - powiedziałem z rozbawieniem, zbliżywszy się ku Margaret. Błyskawicznym ruchem podniosłem ukochaną i trzymając Ją przy sobie szybkim ruchem ruszyłem ku wyjściu. - Porywam księżniczkę jak przystało na pirata. – mrugnąłem do Margaret.
Margaret uśmiechnęła się delikatnie. - Idźmy gdzieś, gdzie nie ma nikogo. - Szepnęła iście zmysłowo. Chciała rozbudzić w nim małą żądzę. Lubiła, kiedy jej pożądał. Nagle chwycił ja w pasie i podniósł nad ziemię. Zaczął nieść ją w stronę wyjścia. Margaret teatralnie zaczęła wierzgać i kopać. - Do Zakazanego Lasu, proszę. - Dała radę powiedzieć mu na ucho. Teraz nie powinno być tam nikogo, większość przecież jest tu.
Pochwyciłem pewnie rękę Gryfonki,i ruszyłem pewnie na środek parkietu. Można z tego miejsca zaznaczyć nieskromnie że jestem świetnym tancerzem. Ojciec zadbał abym umiał obchodzić się z kobietami,a taniec był jednym z głównych punktów. Złapałem dziewczynę w tali,przysuwając ją do siebie. Dawno nie tańczyłem,ale z tym jest jak z jazdą na rowerze-nie zapomina się tego. Zacząłem sunąc po parkiecie w rytm muzyki,prowadząc rudo włosom. Można by rzec że lecieliśmy nad parkietem...
- No... znamy się właściwie od zawsze... Razem ze swoim ojcem przychodził do nas często do domu, bo są przyjaciółmi... Ale w sumie nie był nigdy zbyt otwarty, nie dawał się poznać... Wiesz, byliśmy dziećmi, nie chciał się ze mną bawić to było to dla mnie okropne... Zaczęliśmy co rusz robić sobie na złość i... tak zostało. - Nami zaśmiał się cicho. Cóż, niby dziecięce przepychanki to były, ale nawet teraz lubili prawić sobie złośliwości. - Ale mniejsza o niego. Później się Elliott wypyta, czy był grzeczny, a jak nie, to podłoże mu coś do dormitorium. - Nami ujął w dłonie twarz Simona, przyciągając jego spojrzenia na siebie.
Simon spojrzał na Namidę i jak zaczarowany patrzyła na jego twarz. Na oczy,na usta,nos,policzki,czoło. Dal niego był idealny w każdym wymiarze,w każdym calu. -Kocham Cie wiesz?-szepnął cicho. Nami nie był pierwszą osoba której powiedział te dwa jakże magiczne słowa,ale przy tym chłopaku zmieniły swoje znaczenie. Już nie były pustym zapewnieniem dla partnerki która tylko szukała zdrady teraz były czymś znacznie ważniejszym...Był prostym sposobem na przekazanie,całego swojego uczucia właśnie jemu. Piosenka dobiegła końca,Simon jednak nadal "tańczył" patrząc głęboko w oczy osobie która zamieszkała jakiś czas temu w jego sercu...
- Aaaaaaww... Mój Słodki. - Namida nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, jaki wpłynął na jego usta. Miał ochotę go wytulić i wycałować i po prostu wszystko! Nami w takich chwilach jak ta nie ogarniał kompletnie siebie i swoich uczuć, jednak jednego był pewien... - Ja Ciebie teeeż... - zanucił, od razu cmokając krótko usta Simona. Miał ochotę wyśpiewać to całemu światu! Bo może był osobą, która łatwo się zakochuje... ale która także szybko się odkochuje. A teraz, to przyjemne ciepło z jego serca nie znikało ani na moment. Kiedy muzyka się zmieniła, Nami złapał Simona za dłoń, ciągnąc go w stronę stolików. Nie to, że się zmęczył, ale po prostu miał ochotę póki co nieco posiedzieć... Nalał jeszcze dla nich ponczu i już siedzieli przy stoliczku. Namida, mimo iż kazał sobie dać spokój, nadal popatrywał co chwila na Elliott i Nicholasa. Tak dla pewności, ze nie zrobi nic głupiego.
Simon posłusznie poszedł z Namim do stolików. Opadł na krzesło patrząc na swojego chłopaka. Widział jak ten wodzi wzrokiem za Elliott i Nicholasem,z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Złapał go za rękę i powiedział całkiem poważnie: -Nami,jak ten typek zrobi coś nie tak Elliott na pewno da sobie z nim rade. Proszę niech jedne ślizgon nie psuje nam wieczoru,kocieee-patrzył uważnie na twarz chłopaka. Nie chciał aby ten się zadręczał albo coś w te mańkę. Chciał jego szczęścia.
Dopiero po chwili dotarł do niego sens słów, jakie wypowiedział do niego Simon. - Co? - spytał w pierwszym odruchu, jednak zaraz szybko odpowiedział, uśmiechając się przy tym - Tak, masz racje... Po prostu, wiesz, nie chciałem, żeby zrobił coś głupiego, ale faktycznie, Elliott sobie poradzi w razie czego. Sięgnął dłonią na środek stolika, gdzie stał talerz z kawałkami owoców nabitymi na wykałaczki. Sięgnął po kawałek ananasa, od razu go zjadając. - Mmmm... pyyszny, spróbuj! - sięgnął szybko po następny, podsuwając go Simonowi pod usta.