Strumień spływa powoli po kamieniach, którymi wyłożone jest dno. Nie jest zbyt długi, jednak przyjemny szum wody sprawia, że mieszkańcy bardzo lubią przychodzić w to miejsce i spędzać tu długie godziny na odpoczynku. Jeżeli bardzo dokładnie rozejrzeć się po okolicy, da się odnaleźć kilka rodzajów specyficznych ziół i roślin. Najbardziej wyjątkowa, głównie przez swoją niedostępność w innych miejscach, jest języcznik migocący. Rozpoznają je tylko wprawieni w zielarstwie, gdyż niewiele różnią się od zwyczajnych paproci. Wprawna obserwacja pozwala zauważyć delikatny pyłek, unoszący się bardzo powoli spiralami - jest tak subtelny, że trzeba na nim bardzo skupić wzrok, aby dostrzec choćby lekkie migotanie. Spomiędzy kamieni, unosząc się nieznacznie nad powierzchnię wody, wyrastają żabieńce strumykowe. Te miniaturowe roślinki ciężko znaleźć gdzie indziej. Podobnie jest zresztą płomiennicę drzewną, wyrastającą na drzewach bliskich strumieniowi. Prawdopodobnie to woda ma jakieś specyficzne właściwości. Kiedy ma się trochę szczęścia i ochotę na wejście do strumienia, między śliskimi głazami da się znaleźć kruszyny kamieni szlachetnych. Można je spokojnie wymienić na galeony.
Rzuć trzema kostkami, aby sprawdzić, czy udaje ci się znaleźć kamienie.
► Pierwsza kostka definiuje, czy udaje ci się coś znaleźć: 1, 5 - Udaje ci się znaleźć kamień; 2, 3, 4, 6 - Nie udaje ci się znaleźć kamienia.
► Druga kostka - jeśli pierwsza zakłada, że coś znalazłeś, wskazuje, jaki to kamień: 1 - Ametyst 2 - Rubin 3 - Szafir 4 - Szmaragd 5 - Kwarc różowy 6 - Onyks
► Trzecia kostka określa, w jakim jest stanie oraz na ile galeonów możesz go wymienić: 1 - Marne okruchy - nie dostaniesz za nie nic 2 - Drobne cząstki - niezbyt dużo warty - 10 galeonów 3 - Pomniejsze kawałki - 30 galeonów 4 - Jeden, większy kawałek - 70 galeonów 5 - Bardzo brudny spory kawałek - 120 galeonów 6 - Cały kamień - może lepiej go zachowaj? Dostaniesz za niego 250 galeonów!
Kamieni możesz szukać raz w miesiącu! Z racji tego, że miejsce znajduje się w Dolinie Godryka szukać kamieni mogą wyłącznie studenci i dorośli!
Autor
Wiadomość
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Tak, definitywnie było coś w tym, że magiczny strumień w Dolinie Godryka rekompensował pecha w miłości... Ostatnio Bruno często wybierał się na samotne przechadzki, no i jakoś tak polubił obrzeża Doliny Godryka. Może właśnie dlatego, że płynący nieopodal strumyk zaskakiwał nie tylko bujną florą i różnorodną fauną, ale i drogocennymi kamieniami? Była w tych poszukiwaniach pewna frajda. A jaka dzika satysfakcja go dopadała, gdy coś znajdywał! I tym razem mu się poszczęściło. Gdy tylko podwinął nogawki spodni, gdy tylko ściągnął trampki i wszedł po kostki do lodowatej wody - to od razu nadepnął na jakiś dziwny kamyk. Schylił się i podniósł znalezisko. Ciemnobrązowy minerał był sporej wielkości, na pewno miał w sobie potencjał. Trochę na niego popatrzył, trochę go popodziwiał, ale szybko wyskoczył z wody, bo zaczynał tracić czucie w stopach. Chowając onyksa do kieszeni, wyciągnął z niej swoją różdżkę, którą to, poprzez rzucenie zaklęci, osuszył się. A potem teleportował się pod bramę Hogwartu.
[zt]
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Podobno w tym strumieniu można było znaleźć niesamowite skarby, zwane kamieniami szlachetnymi. Jeżeli ktoś miał szczęście mógł za nie uzyskać ładną sumkę galeonów. Ona także w to uwierzyła. Szeptano w wielu miejscach, ale ostatecznie gdy się tutaj teleportowała, to miała mieszane uczucia co do swojego szczęścia.Zdjęła buty i skarpetki. Na szczęście miała krótkie spodenki i weszła do strumyka, gdzie na szczęście było płytko i zaczęła się rozglądać po dość przejrzystym podłożu. To jednak faktycznie chyba nie był jej dzień. Pełno było kamieni, ale wszystkie były takie jakieś nijakie. Nie znalazła niczego szczególnego poza zielskiem. W końcu wyszła ze strumienia z ponurą miną. Stopy i kostki jej przemarzły od lodowatej wody więc chciała je odrobinę wysuszyć nim teleportuje się z powrotem do swojego domu w Hogsmeade. Powinna sobie znaleźć chyba jakąś pracę, bo na razie jedyne z czego się utrzymywała to kieszonkowe ojca, ale to praktycznie coraz bardziej się uszczuplało. Westchnęła i przymknęła na moment oczy kładąc się na trawie nad strumieniem. Wiatr przyjemnie owiewał jej twarz. Nagle chyba zasnęła, bo gdy się obudziła to już powoli zmierzchało. Szybko wstała, poprawiła włosy i teleportowała się z tego miejsca.
zt
Phillip Peregrine
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Szrama na prawej ręce ciągnąca się od łokcia do nadgarstka. Ciężki, męski głos.
Kolejna wyprawa do Doliny Godryka. Tuż przed pójściem w las postanowił jeszcze zajrzeć w swoje ukochane, a zarazem bardzo szczęśliwe miejsce. Tak naprawdę od kiedy zaczął tutaj przychodzić praktycznie za każdym razem udaje mu się coś wartościowego znaleźć. Dzisiaj obawiał się, że tak nie będzie, ponieważ czuł w kościach, że to nie jest jego dzień. Praktycznie potykał się o własne nogi. Pojawił się na miejscu wychodząc z lekkiej mgiełki i od razu przeszedł do sedna wędrówki tutaj. To miejsce już go raczej nie oszuka, praktycznie zabierał ze sobą kilka kamieni, które na pozór wydawały się być wartościowe i zazwyczaj któryś z nich faktycznie taki był. Nie zajęło mu dużo czasu przewerbować wzrokiem okolice i coś zabłysnęło u w oku, to był Rubin. Przynajmniej tak mu się wydawało, ale on zawsze uważał, że nie zna się na tych kamieniach, dlatego od razu wziął go w dłoń by schować go do kieszeni. Nie był to jakiś przepiękny okaz, ale był dość sporym kawałkiem. Rozglądał się dalej w poszukiwaniu czegoś co zwróci jego uwagę, ale niestety niczego takiego nie udało mu się zlokalizować, dlatego po kilku chwilach oddalił się z miejsca, oczywiście przechodząc w dalsze werbowanie Doliny.
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Odwiedzała strumień niemal za każdym razem, kiedy wracała do domu. Podobno można w nim było natrafić na przeróżne skarby, które kryły się wśród kamieni pod taflą wody, choć jak dotąd jej osobiście wcale się nie poszczęściło. Co więcej, przy ostatniej wizycie - złośliwym zrządzeniem losu - natknęła się tutaj na przechadzającego się ojca. Miała nadzieję, że tym razem pójdzie jej o wiele lepiej lub też, że przynajmniej uraczy się spacerem w spokoju. Keyira zsunęła ze stóp buty, podwinęła spodnie i ostrożnie weszła do strumienia. Nie miała zamiaru przeszukiwać go jakoś dokładniej; postanowiła zdać się na ewentualny uśmiech losu. Nie musiała zresztą długo krążyć, bo już po kilku minutach w słońcu odbiło się światło, a błyszczenie przyciągnęło jej wzrok. Czarownica podeszła do jego źródła i schyliła się, by wyciągnąć z dna rzeczki garść... wszystkiego, można rzec. Wolną dłonią oddzieliła zwykłe kamyczki i piach od tych bardziej obiecujących odłamków. Kiedy i je w końcu obmyła, jej oczom ukazał się znajomy, fioletowy kolor. Ametysty były dość specyficzne, a chociaż nie zbyt drogie, to przecież darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, prawda? W miarę zadowolona Shercliffe wyszła ze strumienia, schowała odłamki do kieszeni i chwytając w garść buty ruszyła pieszo w drogę powrotną. Pogoda ostatnio dopisywała, więc równie dobrze mogła się przejść. Uznała, że ucieszy się nawet z marnych pięciu galeonów, o ile ktoś będzie tak miły, by za tyle odkupić od niej znalezisko. Pozostawało jej tylko przekonać się o tym osobiście.
Musiała odpocząć od egzaminów. Ostatnie dni były naprawdę wymagające, chociaż krukonka uczyła się na tyle, że nie musiała zarywać nocy i nadrabiać materiału. Jedyne, czego żałowała to brak oceny Wybitnej z ONMS lub uzdrawiania, co obiecała sobie w przyszłym roku nadrobić. Jako przyszły smokolog, entuzjasta leczenia magicznych stworzeń musiała być w tym znacznie lepsza. I z tą pozytywną myślą, teleportowała się do Doliny, aby udać się na strumień. Odetchnięcie wśród szumu drzew i łagodnego szelestu wody wydawało się jej najlepszą formą relaksu dla umysłu, bo wyjątkowo nie miała ochoty rysować. Krok za krokiem brnęła w głąb lasu, nucąc coś pod nosem i łapiąc głębokie oddechy ciepłego, letniego powietrza, rozglądała się dookoła, zainteresowana życiem lasu. Nad głową ćwierkały ptaki, jakaś wiewiórka rozbijała kamień o drzewo, a w krzaki czmychnął szary zając. Argentówna miała to do siebie, że jej aura wobec zwierząt — magnez właściwie — sprawiała, że nie płoszyły się one tak łatwo. Może to kwestia zapachu? Fioletowy błysk gdzieś pod chłodną, rozbijającą się o kamienie wodą skupił jej uwagę i sprawił, że podeszła do krawędzi brzegu, kucając. Wsunęła dłonie pod wodę, grzebiąc palcami przy dnie i wyjmując piękny, błyszczący kamień, który niewątpliwie był ametystem. Uśmiechnęła się pod nosem, obracając go pomiędzy palcami, obserwując z zaintrygowaniem, jak słońce odbija się od błyszczącej powierzchni. Ostatnio miała dużo szczęścia — najpierw dobrze zdane egzaminy, a teraz to! Z pewnością przyda się jej do obkupienia się w sprzęt na wyjazd do Rumunii, jeśli uda się jej załapać na praktyki z pracy. Z podekscytowaniem schowała znalezisko do kieszeni, ruszając dalej przed siebie i spędzając w lesie jeszcze dobrą godzinę, zanim teleportowała się do zamku.
|ZT
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Ten dzień nie należał do szczególnie udanych. Teleportując się nad strumień, Keyira miała maleńką nadzieję, że być może los będzie na tyle łaskawy, że wynagrodzi jej tego pecha, obdarzając ją w zamian jakimś dorodnym kamyczkiem, który udałoby jej się potem sprzedać za dobrą cenę. Niestety, grzebała palcami po dnie od dobrych kilkunastu minut, a jej jedynym łupem do tej pory była garść kolorowych szkiełek. Gdyby tego było mało, wyławiając z wody ostatnie z nich, skaleczyła się w palec. Syknęła odruchowo i uniosła dłoń do twarzy, by lepiej przyjrzeć się źródłu krwawienia.
— A niech cię... — mruknęła wyraźnie niezadowolona i przyciskając palec wskazujący do ust, podniosła się w końcu do pionu. Nie było najmniejszego sensu przedłużać tej wycieczki.
Shercliffe zebrała bezużyteczne odłamki i wrzuciła je do kieszeni swetra z zamiarem wyrzucenia ich przy pierwszej okazji. Nie powinny były zostawać w strumieniu, bo ktoś mógłby bez nieuwagę pokaleczyć sobie stopy. W najgorszym wypadku jakieś nieświadome stworzonko mogłoby je połknąć i nieszczęście gwarantowane.
Dolina Godryka to miejsce gdzie ostatnio spędzał coraz więcej czasu. Ostatnio, a konkretniej odkąd rozpoczął nową pracę jako sprzedawca w sklepie Dearów. Oczywiście, nawet kiedy bywał w Hogsmeade, w Trzech Miotłach, też lubił teleportować się do tego magicznego miasteczka, aby odpocząć od murów szkoły, ale także od pracy. Jako, że w ciągu roku szkolnego zamieszkiwał hogwarckie dormitoria, czasami zwyczajnie miał już dość zamczyska, więc chciał uciec w jakieś miejsce, które było neutralne i mógł złapać trochę oddechu. Często tym miejscem był strumień w Dolinie Godryka, w którym podobno można było niekiedy znaleźć cenne kamienie. Plotki jakie słyszał na temat tego małego potoczka, już raz próbował skonfrontować z rzeczywistością, przychodząc nad brzeg i szukając cennych kruszców. Jednak wtedy po kilku minutach spaceru, poddał się i stwierdził, że jest to bez sensu. Uważał, że ktoś sobie zwyczajniej wymyśli tą bajeczkę z drogich kamykach, a tak naprawdę pełno tam tylko zwykłych, szarych odłamków skał. Tego dnia jednak stwierdził, że warto byłoby spróbować jeszcze raz i choćby i dla zwykłego spaceru. Już nawet nie łudził się, że coś znajdzie podczas przechadzki brzegiem strumyczka. Pogrążony myślami w ciężkich egzaminach, którymi żył wręcz przez ostatnie tygodnie, w pewnym momencie zobaczył coś w oddali. Podszedł bliżej i pod jego stopami, mieniły się w słońcu odłamki ciemnoczerwonych, maleńkich szkiełek. Kiedy pochylił się aby po nie sięgnąć, okazało się, że to nie takie zwykłe, cieniutkie, kolorowe szkła, a małe szkarłatne kamyki. uznał, że może jednak będą coś warte, dlatego wsunął kawałki do kieszeni. Hmm, czyżby jednak plotki okazały się być prawdziwe?
//zt
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Poegzaminowe szaleństwo powinno uczynić z niej najsmutniejszego człowieka na świecie, bo mimo ciągłego zapierdolu i chowania nosa w książkach, frelowe oceny pozostawiały sporo do życzenia. Nie była to jednak jej wina, w końcu dała z siebie wszystko. Po prostu po raz kolejny spotkał ją zawód ze strony ukrytego steru, którym jest jedna pchła, co nie potrafi porządnie kulnąć kostkami. No smutno! Strumień miał swój urok. Nie tylko budził podziw z powodu krystalicznie czystej wody, przez którą z łatwością można było dostrzec niespodziewajki ukryte na dnie. Chłodził otulane gorącą słoneczną kąpielą ciało i mienił się najpiękniejszymi barwami w chwilach styczności wody z promykami rzucanymi przez słońce. Jednak od całkiem niedawna w jej głowie był czymś więcej, niż tylko pięknym krajobrazem wpisanym w mapę okolicznych terenów. Strumień ten był ściśle powiązany z jednym ze wspomnień, do których z przyjemnością wracała podczas wieczornych rozmyślań, tuż przed ułożeniem głowy na satynowej poduszce. Wszystko to z powodu radosnej jeszcze beztroski, która wypełniała jej umysł podczas ostatniego towarzyszenia Aslanowi w poszukiwaniach skarbów. Ta drobnostka stopniowo, acz coraz śmielej, ewoluowała do rangi cichutkich marzeń, w których to mogłaby wraz z majtkiem Coltonem (ona była kapitanem) przemierzać na dzikiej łajbie kolejne morza i oceany. Bardzo żałowała, że dziś nie mógł jej towarzyszyć. Nie była w stanie jednak wysiedzieć w zamku ani chwili dłużej, dlatego ruszyła w samotną podróż po szczęście, z otwartą głową na wszelkie potencjalne przygody, które mogłyby ją zaskoczyć swą obecnością (no, może nie była tak chętna na atak wilkołaka) i rozplątać język we wciągającej opowieści, zaserwowanej nikomu innemu jak Aslanowi właśnie. Co tu dużo mówić - kto nie ma szczęścia w edukacji, ten zostaje kloszardem i kończy specjalizację z plądrowania śmietników, fontann i innych naziemnych powierzchni. Freja najwyraźniej uruchomiła już przypadkiem swój kurs, bo los rozpoczął odliczanie i wręczył jej pierwszy podarek w postaci nieziemsko umorusanego, rubinowego kawałka dość sporych rozmiarów. Tym oto sposobem pierwszy etap nabywania nowych umiejętności został zaliczony - order Mundungusa Fletchera był niemal na wyciągnięcie ręki!
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kosteczki dla powiększenia na koncie galeonów cyfereczki:5, 6, 6
Od paru miesięcy Darren regularnie pojawiał się w Dolinie Godryka - nie dlatego by powspominać celtycką noc, pouczyć się historii magii "na żywo" czy wypełniać jakieś służbowe obowiązki, ale by - nieco naiwnie - poszukać w tutejszym strumieniu szczęścia, które podobno spłynęło na niektórych uczniów Hogwartu w postaci niespodziewanego zastrzyku gotówki. I nawet jeśli Shaw, dzięki pracy w Ministerstwie, ostatecznie nie narzekał na puste konto w Gringottcie, to poświęcenie kilkudziesięciu minut raz na jakiś czas nie szkodziło wiele - a mogło pomóc, i to jak. Po porcji brodzenia w wodzie, Krukon wytaplał się na brzeg, niosąc w ramionach stertę większych i mniejszych kamieni, które zwróciły jego uwagę. Zdecydowana większość z nich była jedynie zwykłymi otoczakami, na których osiadła jakaś rybia łuska czy pył ze "złota głupców" - jedna bryła jednakowoż zwróciła szczególną uwagę Darrena. Z kamienia wystawał bowiem czarny, błyszczący fragment - a po chwili czyszczenia okazało się, że Krukon w dłoniach trzyma nie jakiś tam kawałek skały, tylko sporej wielkości onyks - za który zapewne niejeden magiczny jubiler zgodziły się zapłacić niemałą cenę. Pomrukując z zadowolenia pod nosem, Shaw teleportował się na Pokatną by spieniężyć tam swoją zdobycz i zdeponować od razu złote monety w banku.
Nigdy wczesniej tu nie była. Błądziła jakiś moment zanim dotarła do strumienia, który ponoć był jednym z najczęściej odwiedzianych miejsc w Dolinie Godryka, z uwagi na jego magiczne właściwości tworzące magicznie kamienie szlachetne. Mimo to, znalezienie ich nie było tak łątwe, odkąd zaczęli tu tłumnie przybywać nie tylko mieszkańcy Doliny Godryka, ale także studenci w czasie trwania roku szkolnego, kadra nauczycielska i mieszkańcy Londynu... Caelestine miała duszę nieprzeniknionej artystki. Zawsze było jej malo wiedzy, nowych doświadczeń. Kucnęła więc przy strumyczku w refleksach wody szukając drobnego światła. Uważne spojrzenie wyszukało kilka migotań pod jednym z kamyczków. Chwilę zajęło jej dostanie się do tej części wody. Ostrożnie weszła na skałkę, pochylając się, żeby ocenić spojrzeniem swoje znalezisko. Szafir. Jego drobinki ładnie nasyciłyby farbę przy odpowiednim użyciu...
zt
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nasłuchał się całkiem sporo o strumieniu w Dolinie Godryka, dzięki któremu można było się wzbogacić, jeśli tylko miało się odrobinę szczęścia – w jego nurcie bowiem, wedle słów studentów, dało się natrafić na różnej maści kamienie szlachetnie. Niestety, przez obowiązujący go durny zakaz opuszczania murów Hogwartu dalej niż do okolicznej wioski nie miał do tej pory okazji przekonać się osobiście, ile w tym prawdy, a ile to tylko jakaś miejska – dolinowa? – legenda. Teraz go już nic przed tym nie powstrzymywało. Przez wzgląd na napiętą atmosferę w rodzinnej posiadłości związaną głównie z tymi wszystkimi przewrotami w Ministerstwie oraz własne utarczki z (nie)kochanymi rodzicami, którzy oczywiście nie omieszkali wyrazić swojej dezaprobaty dla jego decyzji o podjęciu kariery zawodowego gracza quidditcha, Fitzgerald starał się tam spędzać jak najmniej czasu. Musiał jednak jakoś wypełnić czas między zakończeniem roku a wakacyjnym wyjazdem; większość spędzał na treningach na boisku, przez resztę natomiast szlajał się tu i ówdzie, robiąc to w pojedynkę lub ze znajomkami, zależnie od nastroju. Tego dnia jego wybór padł na Dolinę, a skoro już tu był – oczywiście miał zamiar w końcu zobaczyć co i jak z tym sławnym strumieniem. Z trzaskiem towarzyszącym teleportacji znalazł się w centrum miasteczka, gdzie zaczepił pierwszego lepszego miejscowego i podpytał o odpowiedni kierunek; była to prawdopodobnie jedna z najpopularniejszych tutaj miejscówek, więc bez problemu uzyskał dość szczegółową odpowiedź. Dotarcie do celu nie zajęło mu zbyt wiele czasu i w gruncie rzeczy musiał stwierdzić, że ten cały strumień wygląda bardzo… zwyczajnie, jak na coś co rzekomo miało w swoich wodach skrywać jakieś bogactwa. Rudzielec przeszedł się wzdłuż brzegu, usiłując wypatrzeć cokolwiek wyróżniającego się na tle licznych szarych otoczaków, ale nic mu się nie rzucało w oczy. Nie miał zamiaru jednak się tak łatwo poddawać, więc w pewnym momencie zdecydował się zzuć buty i zacząć brodzić w płytkiej, lodowatej wodzie. I to pomogło, bo po kolejnej, niezbyt długiej chwili marszu w końcu udało mu się dostrzec coś mieniącego się pomiędzy stonowaną szarością innych kamieni. Uniósł kącik ust, a następnie przykucnął i wyłuskał je spomiędzy nich – na jego dłoni znalazło się łącznie kilka niedużych, różowawych odłamków… czegoś. Nie był w stanie określić co to konkretnie za minerał, ale wyglądały na cenniejsze, więc zdecydował się je zachować i pokazać jakiemuś miejscowemu jubilerowi. Wprawdzie wątpił, żeby miały być warte jakieś krocie, ale może choć kilka galeonów wpadnie mu do kieszeni. Zawsze coś! W każdym razie wyszedł z wody, prostym zaklęciem osuszył stopy i po ubraniu butów ruszył w drogę powrotną do miasteczka w Dolinie, żeby przekonać się czy będzie w stanie spieniężyć swoje znalezisko.
| z/t
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Jakiś czas przed wyjazdem do Luizjany... Musiał się wyrwać z zamku, chociaż na kilka godzin. Wprawdzie mógł wyskoczyć wieczorem do któregoś z barów w Hogsmeade lub teleportować się do Londynu i tam poszukać przygód, które pozwoliłyby mu zapomnieć o zmartwieniach, jednak akurat tego dnia nie szukał kontaktu z drugim człowiekiem. Wręcz przeciwnie. Chciał się wyciszyć, oczyścić umysł z dręczących go myśli o próbować chwilę z przyrodą. Przez jakiś czas rozmyślał nad tym, dokąd mógłby się udać, aż przypomniał sobie o Dolinie Godryka. Małe miasteczko położone w Wielkiej Brytanii, chociaż nieco na uboczu. Podobno zamieszkiwane w dużym stopniu przez społeczność czarodziejów. O ile pamięć go nie myliła, babka go kiedyś tam ze sobą zabierała, gdy wybierała się czasami do przyjaciółki w odwiedziny. Stare dzieje, ale pojedyncze wspomnienia wciąż kotłowały się w głowie chłopaka. Niewiele myśląc, Puchon przebrał się w coś odpowiedniejszego niż mundurek szkolny i po opuszczeniu terenów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie na bezpieczną odległość, teleportował się, aby chwilę później pojawić się z cichym pyknięciem w środku lasu. Wdychając świeże powietrze, Ignacy spojrzał w stronę pobliskiego strumyka. Pogoda była całkiem niezła, nie wyglądało na to, że zaraz miało zacząć padać, a słońce przyjemnie grzało. Bez chwili namysłu, zdjął buty i skarpetki, a następnie podwinął nogawki spodni i wszedł do strumienia, ściskając w dłoniach elementy ubioru, których się pozbył, co by ich nie zamoczyć. Maszerując powoli przez chłodną wodę, wsłuchiwał się w dźwięki przyrody, starając się nie myśleć o niczym, co mogło wyprowadzić go z równowagi lub podenerwować. Tak, chwila odpoczynku od szkolnych obowiązków i zmartwień, zdecydowanie była dla niego czymś odpowiednim w tej chwili. Wprawdzie podczas tego krótkiego wypadu do Doliny Godryka, nie udało mu się wzbogacić nawet o małą sumę galeonów, jednak z całą pewnością uspokoił skołatane nerwy i odzyskał dobry humor.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Ignacy Mościcki dnia Pią Sie 14 2020, 19:06, w całości zmieniany 1 raz
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Przed wyjazdem do Luizjany... Już kiedyś strumyk był dla mnie przyjaznym miejscem, bowiem znalazłem ciekawy kawałek minerału, tak więc i tym razem wybrałem się w tamte rejony, jeszcze przed wyjazdem, szukając szczęścia. Trochę grosza przed wyjazdem zawsze by się przydało, nie ważne, że pochodziłem z bogatej, arystokratycznej rodziny, której ostatnie czego brakowało to funduszy. Aczkolwiek zbierałem pieniądze na samochód, tak więc każdy grosz się przyda, prawda? Wziąłem ze sobą Proximę, który miał pomóc mi w luźnych poszukiwaniach. Nie nastawiałem się jakoś bardzo, tylko troszeczkę - nie wiadomo czy to raczej nie był zwykły szczęśliwy traf, że natrafiłem na tamten kawałek kamienia, który mogłem sukcesywnie sprzedać. Na miejscu nie spotkałem nikogo, najwidoczniej wciąż to miejsce nie było znane ze swoich "magicznych" właściwości, jakimi były te kamienie - nie było to bowiem naturalne, by się one tak bez żadnego powodu tu znajdowały. Chyba, że był to talizman jakiegoś nieszczęśliwca, który go stracił przy na przykład niefortunnym upadku. W każdym razie wyruszałem w poszukiwaniu kolejnej zguby i nie czułem się moralnie obciążony, wiedząc, bądź domniemując, że działam na szkodę kogoś innego. W tym miejscu, w którym znalazłem poprzednio kamień przesiedziałem z godzine, nie znajdując niczego ciekawego. Dopiero po tym czasie to Proxima znalazł połyskliwy kamień, który okazał się onyksem, co rozpoznałem po charakterystycznej hebanowej barwie, tak bardzo niepodobnej do szarych i mokrych kamieni wokoło. Pochwaliłem węża z uśmiechem na twarzy i wróciłem do miasteczka z zamiarem sprzedania tego dość sporego kawałka.
|zt
Dragos Fawley
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185
C. szczególne : agresywne rysy twarzy, poparzone prawe ramię, blizna na lewej łopatce, czasami dziwny akcent
Wraz z początkiem lipca, Hogwart opustoszał i w zamku zapanowała złowroga cisza. Ostatnie dni w pracy dość mocno dały mu w kość, toteż postanowił się wybrać w miejsce, w którym będzie mógł choć trochę dojść do siebie i odpocząć. Oczyścić głowę ze zbędnych myśli i przez krótką chwilę poczuć się lżej. Nogi (znów) poniosły go do Doliny Godryka. Miał dziwne wrażenie, że jakaś nieznana siła non stop ciągnie go do tego urokliwego miasteczka, jakby miał tam coś odkryć albo znaleźć. A może kogoś? Zatrzymał się przy strumieniu, którego przyjemny szum koił zszargane nerwy. Przykucnął na brzegu i przymknął powieki, wsłuchując się w dźwięk leniwie płynącej wody. Po kilku minutach, gdy jego oddech uspokoił się po dość szybkim marszu, powoli otworzył oczy i zanurzył dłoń, z zamiarem wyłowienia odpowiedniego kamienia do puszczania kaczek. Złapał pierwszy lepszy i rzucił przed siebie, obserwując jak odbija się od tafli trzy razy, ostatecznie lądując na dnie. Wyciągnął kolejny i już miał go cisnąć do strumienia, kiedy zorientował się, że wygląda zbyt ładnie na zwykły kamień. Przyjrzał mu się dokładnie i oczyścił go z błota. Czerń błyszczała od słońca; nie znał się na minerałach, ale jego matka nosiła talizman z onyksem, mocno podobnym do tego, który trzymał w dłoni. Wsunął kamyk do kieszeni, rozkoszując się dalej ciszą i spokojem.
/zt
Adrien D. Vegh
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183
C. szczególne : ma szpiczaste uszy i dość cyniczne spojrzenie
Sam nie wiedział, dlaczego zawędrował do Doliny Godryka. Było to może podyktowane nadchodzącymi zmianami w jego życiu i chęcią rozpoczęcia poszukiwań ewentualnej pracy pośredniej, zanim zajmie się tym, czym w istocie chciał się zajmować. Przejrzenie wszystkich dostępnych ofert pracy i przepytywanie okolicznych przedsiębiorców na temat ewentualnych poszukiwań pracowników na dobrą sprawę zajęło mu dobre pół dnia, a w ostateczności pozostawał z niczym. Nie mógł powiedzieć, że bylo to przyjemne uczucie, natomiast na pewno nie uważał tego za zmarnowany czas. W ostateczności wybrał się w okolice pobliskiego strumienia, aby choć na chwilę odpocząć i być może znaleźć kolejne rośliny do swojego inwentarza. Przysiadł na brzegu, na jednym z większych otoczaków i wyjął jabłko, powoli jedząc je i zastanawiając się, czy jakieś miejsce umknęło mu jeszcze z głowy, a warto byłoby się tam wybrać. Chyba żadne. Rozglądając się tak, po paru chwilach jego oczy dostrzegły błysk w strumieniu, a chłopak, zaintrygowany, ruszył do wody nie tracąc z oczu blasku... jak się okazało kamienia. Włożył rękę pod taflę i wyjął ametyst. Rozejrzał się uważnie, czy ktoś nie robił go w konia z faktem, że właśnie znalazł kamień szlachetny, ale w ostateczności wzruszył ramionami i nie zamierzał dyskutować z losem. Schował go do kieszeni i ewakuował się z tego miejsca na wypadek gdyby ktoś chciał go oskarżyć o kradzież. [zt]
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Chciała... chciała po prostu odwiedzić Dolinę Godryka, skoro już mogła samodzielnie poruszać się poza Hogwartem. Mało tego: właśnie wracała z Londynu z Ministerstwa, z wypełnienia wszelkiej potrzebnej do pracy papierologii. W końcu zaczynała studia - zaczynała więc pracę, nie chcąc zdawać się tylko i wyłącznie na rodziców, którzy... i tak jej nie rozumieli. Jej i jej świata - a nie chciała ich w niego wciągać na siłę. Jedynymi zainteresowanymi zdawały się jej najmłodsze siostry - wolne jeszcze od wpływów rodzicieli i starszych latorośli, zwyczajnie ciekawe magicznego świat, do którego... właściwie mogły jeszcze przynależeć. Nie wiedzieć kiedy zawędrowała nad strumień - słyszała już o nim nie raz na szkolnych korytarzach, spijając plotki na temat bogactw, które te płytkie wody mogły skrywać. Niespecjalnie w nie wierzyła - póki sama nie zobaczyła. Spacerowała dosłownie samym brzegiem strumienia, kiedy w jej oczy rzucił się dziwny blask - i na pewno nie było to światło tańczące na powierzchni wody. Pochyliła się, chcąc zbadać znalezisko - chwytając w dłoń naprawdę spory... Onyks. Może rzeczywiście powinna baczniej przysłuchiwać się wiadomościom rozchodzącym się po hogwarckich korytarzach? Na pewno nie zaszkodziłoby to jej kieszeniom. A już na pewno nie portfelowi. Schowawszy kamień do kieszeni - z uśmiechem kontynuowała spacer. Szczęście się do niej uśmiechało, będzie mogła wynająć dla siebie jakieś lokum
Z tematu
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Julia wiele słyszała o tym miejscu. Średnio raz w tygodniu była świadkiem rozmowy jakiegoś szczęśliwca, który wrócił stąd z pięknym kamieniem wartym garść galeonów. A galeony były czymś, czego studentce takiej jak Krukonka zawsze brakowało. Zwłaszcza teraz, gdy za pasem był sezon quidditcha, a dziewczyna wciąż była bez własnej miotły, odkąd w zeszłym roku roztrzaskał ją tłuczek. Nie miała wyboru, musiała teraz jak najszybciej odłożyć na nową, dlatego zrobiła coś, czego nie zrobiłaby normalnie. Brooks stanęła na brzegu, spoglądając na płytki strumień przepływający przez Dolinę Godryka. Niechętnie zdjęła buty, mamrocząc do siebie, że to wszystko jest bez sensu, ale mimo wszystko weszła do środka. Aby ułatwić sobie poszukiwanie kamieni szlachetnych, użyła zaklęcia lumos o wsadziła różdżkę do wody. Kilka razy myślała, że w końcu dopisało jej szczęście, ale za każdym razem kamień okazywał się lśniącym szkiełkiem czy zwykłą skorupą. Choć wytrwałości i uporu nie można było jej odmówić, nawet taki uparciuch jak Julia musiał w końcu pogodzić się z myślą, że to nie jest jej dzień. Niechętne wyszła więc z wody i klnąc pod nosem, postanowiła pójść do pubu i napić się czegoś na poprawę humoru. Była podirytowana i zmarznięta, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Na pewno tu jeszcze wróci!
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Dawno, dawno temu... Podróż do lasu położonego na drugim końcu kraju i to na dodatek w samym środku nocy zdecydowanie nie była na samym szczycie listy priorytetów Ignacego, gdy wraz ze znajomymi z roku opuszczał jeden z wielu londyńskich pubów po spotkaniu towarzyskim. W końcu kto mógłby wpaść na taki durny pomysł? Większość normalnych ludzi udawała się w takich przypadkach od razu do domu lub kontynuowała podróż po lokalnych klubach i barach. Nowi znajomi Puchona byli najwidoczniej wyjątkami od reguły, ponieważ zarządzili wyprawę na spacer. Z początku chłopak się opierał. Był zmęczony i chciał po prostu wrócić do Komuny, żeby chociaż raz powtórzyć materiał do testu, który miał pisać następnego dnia, jednak w końcu przestał się opierać i dał się porwać na tę małą wycieczkę. W sumie to nawet nie wiedział, gdzie dokładnie zostali przeniesieni. Kiedy już znaleźli się na miejscu, grupa studentów od razu ruszyła w stronę strumyka, jakby dokładnie wiedzieli, po co tu przyszli. Sam Ignacy nie miał bladego pojęcia, o co mogło chodzić. Eh, może to była wina tego, że wypił trochę za dużo i dlatego nie ogarniał tego, co się wokół niego działo? Powinien dziękować Merlinowi, że nie rozszczepił się w trakcie podróży. W każdym razie Puchon spacerował sobie wzdłuż brzegu, obserwując znajomych, którzy w przeciwieństwie do niego nie mieli problemów z tym, aby się zmoczyć i po kolana brodzić w zimnej jak lód wodzie. I trzeba przyznać, że na tym skorzystali, ponieważ dwóm osobom udało się znaleźć odłamki jakichś kamieni szlachetnych. Cóż, tego dnia szczęście dopisało komuś innemu, jednak chłopak był pewien, że jeśli wróci tu kiedyś w przyszłości, to i jemu uda się znaleźć coś ciekawego. Może. Nie pozostawało mu nic innego, jak tylko żywić nadzieję, że jego przemyślenia okażą się w końcu prawdą.
Rzadko wybierał się na spacery. Tym jednak razem wyjątkowo praca po nocach dała mu się we znaki, kiedy oczy bolały i piekły na samą myśl o Lumos. Musiał wyjść trochę, dać im odpocząć pośród zieleni. Las przy Dolinie wydawał mu się idealnym miejscem. Spacerował wolno pomiędzy drzewami, spoglądając na falujące w ciepłym wietrze korony, kiedy szum strumienia zagłuszył szum liści. Opuścił głowę i zmienił kierunek przechadzki, kierując się wzdłuż brzegu. Patrzył, jak czysta woda obmywa kamienie, jak kolorowy piasek błyszczy w promieniach Słońca. Dopiero po chwili spostrzegł pomiędzy malutkimi okruchami jeden większy. Zmarszczył delikatnie brwi. Nie był jubilerem, chociaż wywodził się z rodziny od pokoleń zajmującej się obróbką kruszcu. Los jednak poskąpił mu talentu... Ale co nieco o minerałach wiedział, chociaż bardziej z czysto handlowego punktu widzenia - jak rozpoznawać poszczególne rodzaje, jak sprawdzać czystość czy na oko oceniać karaty i wartość. Wielokrotnie pomagał bratu zapełniać magazyn sklepowy. Sprawnym Accio przywołał do siebie kamień i obejrzał. Ironio, szafir. Uśmiechnął się delikatnie sam do siebie, zanim zawrócił. Ciekawe, co z niego Hayaiel da radę zrobić.
1, 3, 6
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Dolina Godryka wreszcie stała przed nią otworem. Zakaz zapuszczania się poza Hogwart i Hogsmeade w pewnych momentach był niesamowicie irytujący, a już zwłaszcza w ciepłych miesiącach, kiedy człowieka po prostu nosiło i przyzamkowe tereny stawały się po prostu nudne, bo przecież ile można spacerować tą samą trasą? Potrzebowała czegoś nowego, więc nic dziwnego, że niemal od razu po rozpoczęciu wakacji obrała sobie za cel Dolinę Godryka. Nie znała jej zbyt dobrze i właśnie o to chodziło - chciała odkrywać z każdą wizytą coraz więcej, znajdywać coraz to ciekawsze miejsca i nareszcie nikt nie mógł jej w tym przeszkodzić. To było cudowne, po prostu. Przemierzała Dolinę wolnym krokiem, jakby napawając się widokiem każdego mijanego budynku. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że nieświadomie podążała za dwójką dzieci, ale mimo to nie zmieniła kierunku. Zdawały się kierować ku okolicznym terenom, a ona była zwyczajnie ciekawa, gdzie tak biegną w podskokach. Mogła zawrócić w dowolnym momencie, ale póki nie było takiej potrzeby, nie spuszczała swoich "przewodników" z oczu na większą odległość. I w ten sposób trafiła nad strumień. Strumień, o którym - jeśli nic nie pomieszała - słyszała wiele opowieści od starszych kolegów i koleżanek, choć szczerze mówiąc nie łudziła się, że jej też dane będzie znaleźć w wodzie jakiś kamień szlachetny i sprzedać go za całkiem przyzwoitą sumkę. Niewątpliwie musiało coś być w tych pogłoskach, ale jakie musiałaby mieć szczęście, żeby akurat jej się to przytrafiło! Przysiadła na trawie nieopodal i przymknęła oczy, rozkoszując się promieniami słońca. Nie potrafiła powiedzieć, ile tak siedziała, ale w pewnym momencie wstała i podeszła bliżej strumyka, żeby nieco uważniej przyjrzeć się jego dnu. Jakież było jej zdziwienie, kiedy między zwykłymi kamieniami dostrzegła z pewnością coś bardziej wartościowego. Choć niemiłosiernie brudny, to jednak widać było czerwień nie do pomylenia z żadną inną. Wpatrywała się oniemiała w rubin leżący na jej dłoni. Był naprawdę duży i ładny, choć z pewnością lepiej będzie się prezentował już po oczyszczeniu... czy co tam się z kamieniami szlachetnymi robiło. Spędziła jeszcze chwilę nad strumieniem, napawając się ciszą i spokojem, ale nie mogła wytrzymać długo. Wcisnęła znalezisko do kieszeni i skierowała się z powrotem do wioski, krokiem równie radosnym, jak dzieci, za którymi wcześniej szła.
Po odwiedzeniu rodziców i zabraniu kilku papierów do sklepu postanowiła zboczyć z kursu i skorzystać z ostatnich chwil lata, udając się na spacer do Doliny. Zawsze lubiła to miejsce, często przychodziła tu grać lub spacerować, jeszcze jako dziecko lub później studentka. Dla Nessy wciąż było dziwne to, że nie mogła wrócić normalnie do zamku i kontynuować edukacji. Czuła niedosyt, bo wiedziała, że wciąż mogła dowiedzieć się więcej i osiągnąć więcej. Nie podjęła też żadnych decyzji o swojej przyszłości, nie mogąc znaleźć odpowiedniej ścieżki kariery. Ministerstwo czy dążenie do tytułu Profesora? A może powinna kontynuować spuściznę rodzinną, zająć się sklepem oraz tworzeniem instrumentów czy występowaniem, bo nie jeden konkurs muzyczny już przecież wygrała. Westchnęła ciężko, zgarniając rudy kosmyk włosów za ucho i kucnęła przed strumieniem, przyglądając się swojemu odbiciu. Zupełnie, jakby miał dać jej odpowiedź lub wskazówkę odnośnie do tego, co miała zrobić ze swoim życiem. W błękitnej wodzie coś zabłyszczało, a wprawne oko jubilera od razu rozpoznało szafirowy błękit. Wsunęła dłoń w wodę, zaciskając palce na kamieniu szlachetnym i wyjęła go, unosząc do góry. Błyszczał w promieniach słońca, był naprawdę dobrej jakości i dałoby się z niego zrobić piękną biżuterię. A może to była odpowiedzieć? Zaśmiała się, wsuwając go do kieszeni i ruszyła dalej przed siebie, relaksując się zapachem lasu oraz piękną pogodą. |ZT
Daemon Avrey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Dolina Godryka od zawsze była jego prawdziwym domem, to właśnie tu się wychował i choć nie przeszkadzało mu nigdy to, że większą część roku spędzał w zupełnie innej części Europy. Tym razem postanowił zapuścić się trochę dalej, rezygnując z porannego biegania na rzecz spaceru. Okolica zmieniła się, jednak wciąż był w stanie określić miejsca, w których bywał najczęściej, a jednym z nich był pobliski strumień. Płynący prawie przez całą długość lasu był miejscem często odwiedzanym nie tylko przez mieszkańców, ale również inne osoby, które chciały zaznać odpoczynku. Pamiętał, że gdy był jeszcze dzieckiem z kumplami zawsze zakładali się o to, kto pokona dłuższą odległość między śliskimi kamieniami. O dziwo, on zawsze poddawał się najszybciej. Uśmiechnął się na to wspomnienie, które zajęło jego myśli na tyle, że nie zauważył idącej z naprzeciwka rudowłosej dziewczyny (@Nessa M. Lanceley), którą niechcąco trącił ramieniem. - Wybacz - rzucił tylko, obdarzając ją czarującym uśmiechem i spojrzeniem, w którym kryły się dziwne iskry, po czym ruszył dalej, oglądając się tylko raz jeszcze przez ramię na płomienne włosy, które przypominały języki ognia, kiedy podmuch wiatru wprawił je w ruch. Nie zastanawiając się długo, gdy w końcu znalazł się tuż przy strumieniu, zdjął buty oraz skarpetki i wszedł w zimną wodę. W zasadzie nie szukał tu niczego konkretnego, jednak jego stalowo-błękitne tęczówki co jakiś czas spoglądały na kamyki znajdujące się najbliżej niego, kiedy w końcu schylił się po jednego z nich. Nie znał się na kamieniach, jednak instynktownie ten znaleziony schował do kieszeni spodek. Spędzi trochę czasu w tym miejscu, zupełnie nie zdając sobie sprawy z jego upływu, by pod wieczór wrócić do domu, bogatszy o jeden kamień.
Zt
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Kostki:1 > 3 > 4 Kamień: większy kawałek szafiru za 70G
Pierwszym, co zrobiła zaraz po powrocie z wycieczki było zameldowanie się w domu i próba wymigania się od "wspólnego czasu z rodziną". Ostatecznie wypiła kawę i ku uciesze słuchaczy opowiedziała krótko kilka wybranych historii, umyślnie pomijając najgorsze szczegóły, a potem na osobności zdała wujowi pełną relację z wygranego starcia z Przyczajaczem, nie omieszkając mu też napomknąć o zdemaskowaniu się przed jedną z nauczycielek. Dostała burę, ale obyło się bez większej awantury, skoro do odkrycia kart zmusiła ją sytuacja, a nie nastoletni kaprys... Po kolejnej rozmowie z matką potrzebowała chwili dla siebie, by odetchnąć, więc wybrała się na spacer po okolicy. Mogłaby uznać, że nogi przypadkiem poniosły ją nad strumień, ale prawda była taka, że odpowiadała za to raczej ciekawość. Ten konkretny zakątek Doliny zawsze rzucał mieszkańcom wyzwanie, kusząc błyskotkami, ale zazwyczaj nie racząc nikogo nadmiernym szczęściem. Ostatnim razem wróciła do domu z pustymi rękoma, ale teraz podeszła do sprawy z odrobinę większym entuzjazmem. Nie musiała nawet zbyt długo szukać, a pod taflą wody zamigotał jakiś błękitny kamyczek. Zauważyła go jednak przechadzając się wzdłuż brzegu, a więc najpierw zrzuciła ze stóp buty i podwinęła nogawki spodni, nim weszła do strumyka, by wydobyć swój skarb. Udało jej się nawet na moment stracić go z oczu, przez co zaczęła się nerwowo rozglądać pod nogami, ale ostatecznie dopięła swego i wróciła na ścieżkę ściskając w dłoni kawałek szafiru. Był akurat na tyle sporych rozmiarów, że mogła go bez przeszkód sprzedać, co też zrobiła właściwie od razu, jeszcze przed powrotem do posiadłości.
/zt
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Wakacje powoli chyliły się ku końcowi. Grupa składające się głównie z uczniów, studentów oraz ich opiekunów wróciła z wyjazdu do Luizjany, a ostatnie dni lata przepełnione promieniami słońca miały pozwolić na ostateczne naładowanie baterii. Niektórzy wrócili do swoich rodzinnych domów, tęskniąc za bliskimi, a inni zdecydowali się już teraz rzucić w wir codziennych obowiązków, aby ułatwić sobie powrót do szkolnej rutyny. Ignacy nie należał do żadnej z tych grup. Zamiast tego krążył od jednego miejsca do drugiego, rozmyślając. Kilka dni spędził w Komunie, a w weekend odwiedził swoją babkę w jej rezydencji, gdy akurat wystawiała kolejny ze swoich słynnych bankietów. Nigdzie nie zagrzał miejsca na długo, nie chcąc po prostu spędzać tego czasu, leżąc na kanapie. Koniec końców jego kroki i magiczną różdżką, którą tak dzielnie dzierżył w dłoni, zawiodła go do Doliny Godryka, raz jeszcze w okolice strumienia. Tak, to miejsce zdecydowanie sprzyjało rozmyślaniom, zwłaszcza przy sprzyjających przebywaniu na zewnątrz warunków atmosferycznych. Na wieczornym nieboskłonie majaczyły jedynie pojedyncze chmury, a słońce powoli chyliło się ku horyzontowi, mając w ciągu kilku najbliższych godzin oddać władzę księżycowi na resztę doby. Puchon miał wiele wątpliwości co do przyszłości. W międzyczasie w jego ręce trafiła odznaka prefekta, co było... zaskoczeniem. Nie spodziewał się takiego wyróżnienia, a już na pewno nie po tym, jak zakończył poprzedni semestr. Pierwsze co zrobił, to sprawdził, czy na liście uczniów nie ma nikogo o tym samym nazwisku. I nie było, co oznaczało, że faktycznie to jemu przyszedł zaszczyt przejęcia schedy po Skylerze, który otrzymał awans na prefekta naczelnego. To na pewno będzie ciekawy rok, pomyślał, przechadzając się wzdłuż strumienia, pozwalając swoim myślom płynąć, w jakim tylko kierunku chciały. Jeśli miał dostać jakiegoś olśnienia, które mogłoby zmienić jego życie, to równie dobrze mogło to się stać w tej uroczej scenerii. Tak się jednak nie stało, a chłopak nie otrzymał żadnego sygnału od mistycznego bóstwa, które posłałoby go na koniec świata, aby zmienił swój los. Zamiast tego udało mu się znaleźć odłamek kamienia szlachetnego. Może to też był jakiś znak? W każdym razie, po skończonym spacerze, chłopak teleportował się w bliżej nieokreślone miejsce, zostawiając za sobą Dolinę Godryka.
z/t
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Wracając z opuszczonych szklarni - bogatsza o nowe doświadczenia, a zwłaszcza o niezidentyfikowane nasiona, ciążące jej w kieszeni spódnicy - zahaczyła o rozsławiony strumień w Dolinie Godryka. Nie raz słyszała, że niepozorny potoczek skrywał w sobie wiele skarbów - sama jednak nigdy na żaden nie trafiła. Dzisiaj jednak musiało jej chyba dopisywać wyjątkowe szczęście... Obracając lusterko dwukierunkowe w dłoniach - bijąc się sama ze sobą, żeby go nie otworzyć i nie zrobić z niego użytku - kątem oka dostrzegła niepozorny błysk. W pierwszej chwili myślała, że jej się zwyczajnie przywidziało - coś jednak złotowłosą tknęło. Zatrzymała się tuż nad strumieniem - próbując wypatrzeć ów światełko, co chwila zmieniając swoje położenie, żeby znów je wyłapać. A jednak! Nie miała żadnych omamów. Zrzucając buty na trawę i zakasując spódnicę - weszła do strumienia, ledwo sięgającego jej do kostek. Uważając, by nie poślizgnąć się na wyszlifowanych przez wodę gładkich kamieniach - sięgnęła po... — Kwarc? — przekrzywiła głowę z zaciekawieniem przyglądając się znalezisku. — Całkiem spory kawałek — mruknęła do siebie, a na jej wargi wypłynął delikatny uśmiech. Zatrzymałaby go sobie - gdyby rzeczywiście nosiła jakąkolwiek biżuterię. Tymczasem broszka wydawałaby się z tak dużym kamieniem dość toporna... Poza tym Perpetua nie przepadała specjalnie za różem w swojej garderobie. Zadowolona - wyszła ze strumienia i ponownie przyodziawszy buty - teleportowała się.
Z tematu
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ponoć nadzieja umiera ostatnia. Choć poprzednie polowanie na drogocenne kamienie okazało się sromotną porażką, Brooks skorzystała z wolnej chwili i ponownie zawitała do Doliny Godryka. Tym razem przygotowała się znacznie lepiej niż ostatnio – na nogach miała wysokie kalosze i do tego ciepło się ubrała. Jej przygotowanie na nic się jednak zdało, efekt był podobny jak ostatnio. Krukonka ponownie brodziła wiele godzin w zimnej wodzie, a efekt z tego był żaden. - Biednemu wiatr w oczy i kotwica w plecy – mruknęła do siebie, zdejmując kalosze i zakładając schodzone trampki. Choć jej plany o szybki wzbogaceniu się spaliły na panewce, daleko jej było do rozczarowania i smutku. Oczywiście, będzie musiała trochę dłużej poczekać na zakup wymarzonego sprzętu do quidditcha, ale cierpliwości nigdy jej nie brakowało. Miała jej aż nadto. Dziewczyna siadła więc nad brzegiem strumienia i przegryzając kanapkę z masłem orzechowym i dżemem wsłuchiwała się w uspokajający szum wody. Gdy zjadła, spakowała się dokładnie, poprawiła zmierzwiona grzywkę i teleportowała się do Hogwartu.