Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Hogs Cafe

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 7 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
AutorWiadomość


Joshua Mistaen
Joshua Mistaen

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 779
  Liczba postów : 191
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11401-joshua-mitsaen
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11409-jezusowe-listy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11417-joshua-mistaen#306305
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySob Sie 22 2015, 21:46;

First topic message reminder :


Hogs Cafe

Miejsce, jakiego w Hogsmaede nie było!
Tylko tutaj, dostaniesz dobrą kawę - najlepszą w mieście - posmakujesz nowych, pysznych alkoholi, porozmawiasz, poczytasz gazetę, książkę, spotkasz ze znajomymi!
Przybywaj! Hogs Cafe jest bowiem czynne całą dobę!



Ostatnio zmieniony przez Joshua Mistaen dnia Wto Gru 08 2015, 21:45, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyCzw Lut 06 2020, 19:29;

- Rozumiem doskonale – uśmiechnęła się do niej lekko i zaczekała na kelnera, który zjawił się niedługo po tym. – A ja poproszę karmelowe cappuccino i brownie… I miseczkę mleka – spojrzała znacząco na kota.
Kelner wyglądał, jakby przez chwilę się zawahał, jednak kiwnął głową, najwyraźniej przyjmując zamówienie i dla Vivaldiego. Eliza odetchnęła trochę głośniej, bała się, że nie pozwolą jej zatrzymać futrzastego kolegi ze sobą, jednak w miasteczku dla czarodziejów chyba nie było to aż tak niecodziennie. Niezależnie od tego liczył się aktualnie fakt, że biały kot mógł zostać przy stole.
- Bo minęły całe wieki – pozwoliła sobie na krótki żart, czuła się komfortowo przy przyjaciółce, a po tak długim czasie bez kontaktu miała więcej chęci do mówienia. Szczególnie, że było o czym. – Tyle się działo… Na Balu Bożonarodzeniowym pokłóciłam się z Akim, w sumie sama nie wiem czemu – rozłożyła ręce, zdarzenia tamtego dnia wciąż były dla niej zagadką. – Ktoś musiał rzucić jakieś zaklęcie, albo coś było w lodach, ale czuliśmy potrzebę mówienia rzeczy, które… no nie powinny być wypowiedziane – aż się wzdrygnęła, przypominając sobie tamtą noc. To była bardzo zła decyzja, żeby wziąć udział w balu. – Ale pogodziliśmy się na nowy rok, co prawda listownie, ale na żywo też jest już w porządku – trochę plątała się ze słowami, chciała jej tyle opowiedzieć, a wcale nie była w tym najlepsza. – I lepiej poznaliśmy się z bratem Chrisi! I tak jakoś wyszło, że zapisaliśmy się na ferie… Jedziesz na ferie? – popatrzyła na przyjaciółkę z nadzieją w oczach, a za chwilę się zreflektowała, dość dużo padło już z jej ust, a przecież chciała wiedzieć co u Nancy. – A jak u ciebie? Jak ci minęły święta i nowy rok, no i ogólnie co tam?
Kiedy zadała to pytanie, kelner podał im ciasto, a także postawił przed Vivaldim miseczkę mleka informując, że kawę przyniesie za chwilę.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySob Lut 08 2020, 21:50;

Słuchając Elizy zmarszczyła lekko brwi, zawsze robiła to w charakterystyczny sposób kiedy się martwiła. Miała nadzieję, że usłyszy same pozytywne wieści, a tymczasem wcale nie było najlepiej. Nans nie była na balu, zdecydowała, że wróci wcześniej do domu na święta, żeby spędzić czas z rodziną. Poza tym nie czuła się najlepiej na tego typu imprezach. No i na bal wypadałoby przyjść z kimś w parze, co stanowiło pewien problem. Zupełnie ominęły ją wszystkie bożonarodzeniowe atrakcje i nie była na bieżąco z tymi wydarzeniami.
- Zdecydowanie ktoś musiał w tym maczać palce, nie wierzę, że jesteś w stanie się z kimś pokłócić, tym bardziej, jeśli nie jesteś w stanie zdefiniować o co poszło. - Eliza była uosobieniem spokoju, Nans nie wyobrażała sobie jak ktoś musiałby zaleźć jej za skórę, żeby ją zdenerwować, tym bardziej, jesli chodziło o jej przyjaciela. I to ją denerwowało w magii. To, że tak łatwo było nią wpływać na innych i manipulować. Wystarczy kilka kropel jakiegoś eliksiru, drobne zaklęcie i przestawałeś być sobą. A czarodziejów wykorzystujących swój dar w złych celach było przerażająco wielu. - Ale najważniejsze, że już jest w porządku. Może nawet wam to wyjdzie jeszcze na lepsze, czasem kłótnie wbrew pozorom jeszcze bardziej zbliżają. - Uśmiechnęła się ciepło. Miała nadzieję, że chociaż trochę ją pocieszy. Często nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
- O proszę, ale super! Będzie kolejna okazja do spotkania, bo tez jadę! Ciekawe dokąd nas wyślą w tym roku. Mam nadzieję, że w jakieś ciepłe miejsce, mam dosyć już tego zimna. - Nans zdecydowanie urodziła się w złej strefie klimatycznej. Była strasznym zmarzluchem, teraz w ciepłej kawiarni i tak siedziała w grubym, wełnianym, żółtym swetrze.
- Święta minęły szybko. Jak tylko jest chwila wolnego to zegar niewyobrażalnie przyspiesza. Tym bardziej u nas w domu. Jeden wielki harmider i zamieszanie. - Wywróciła teatralnie oczami. Ogarnięcie świąt i prezentów dla piątki rodzeństwa to zawsze było wyzwanie. - Nowy rok też spędziłam w domu i całe szczęście, bo to chyba była ostatnia okazja. Coś czuję, że końca tego roku nie dotrwam. Już dwa razy się o śmierć otarłam! - Teraz w towarzystwie przyjaciółki mogła popatrzeć na swoje niepowodzenia z innej strony i znaleźć w nich powód do śmiechu. - Muszę w tym roku odhaczyć wszystkie marzenia i cele, bo czas mi się kończy. Ewidentnie klątwa! - Pokręciła głową próbując zrobić poważną minę. Nie wytrzymała długo i kąciki jej ust mimowolnie powędrowały do góry, a potem wybuchła śmiechem.
- Pierwsze z listy mogę dziś odhaczyć, najlepsze ciasto w najlepszym towarzystwie! - Powiedziała patrząc na deser, który przed chwilą dostarczono do ich stolika. Wyglądało wspaniale, a smakowało z pewnością jeszcze lepiej. Chwyciła za widelczyk, żeby się o tym przekonać.
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPon Lut 10 2020, 22:53;

Pokiwała głową słuchając wypowiedzi Nancy, też uważała, że było w to wplątane coś magicznego.
- I nie tylko nam stało się coś tak dziwnego – stwierdziła po chwili zastanowienia, nadal nie mogła sobie odpuścić tego balu. Nawet nie ze względu na Akiego, to rozwiązali już między sobą. Chodziło o ciekawość i może jakiś sposób do obrony następnym razem, nie chciała się w końcu kłócić ze swoimi przyjaciółmi. – Inni też zachowywali się dziwnie, ale na różne sposoby… - zastanowiła się, próbując przypomnieć sobie więcej wydarzeń. – Niektórzy na przykład nie mogli się przestać komplementować, ale to aż tak niezdrowo komplementować. Chociaż wybrałabym niezdrowe komplementowanie niż konieczność wypominania sobie błędów – zażartowała.
Po tym jak pogodziła się z Akim, mogła się z tego wszystkiego śmiać. Ale na pewno nie chciałaby tego powtarzać, na samą myśl aż zadrżała, że teraz też mogłoby się coś takiego stać, gdy przyjemnie spędzała czas z przyjaciółką.
- Naprawdę? To tym bardziej nie mogę stchórzyć przed feriami i się wycofać – oczka jej się aż zaświeciły na wiadomość, że dziewczyna też jechała. Mała albinoska bała się tego wyjazdu, ale takie informacje napawały ją entuzjazmem. – Szczerze? Dla mnie to bez różnicy, czy będzie ciepło czy zimno, i tak będę chodzić zakryta – no proszę, Ślizgonce musiał dopisywać fantastyczny humor, bo oto zdobyła się na kolejny żart, tym razem o swoim albiniźmie. – Ale jeżeli chcesz, żeby było ciepłe miejsce, to będę za takie trzymać kciuki. Oby się tylko w domu za bardzo za tobą nie stęsknili – dodała przyjaźnie, w końcu wiedziała jak bardzo rodzinną osobą była Puchonka i mogła się tylko domyślać, że to właśnie ze swoich czterech ścian wyniosła swoje kochane i ciepłe cechy charakteru. – Na pewno się ucieszyli, jak wróciłaś na święta. Dobrze się bawiliście?
Gdy tylko przyszły ich ciasta, Eliza od razu chwyciła za widelczyk, by spróbować swojego brownie. I prawie się tam rozpłynęła z zachwytu, było dokładnie takie, jakie lubiła – chrupiąca, czekoladowa skorupka na zewnątrz, ale zakalcowate, z lejącą się czekoladą w środku. Jednak od razu po wyjściu z siódmego nieba, pogroziła żartobliwie widelcem w stronę Nancy.
- O nie. Nie możesz mieć klątwy! Choć podoba mi się ta twoja lista – uśmiechnęła się do niej lekko. – Ale kiedy dwa razy? Wybuchnięcie kociołku i coś jeszcze oprócz tego? – zdziwiła się, przecież nowy rok dopiero się zaczął.
I tylko Vivaldi pozostał niewzruszony rozmowami, wręcz arystokratycznie pijąc swoje mleko z największym namaszczeniem, na jakie jest się w stanie zdobyć kot.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySro Lut 12 2020, 19:04;

- Konieczność komplementowania brzmi zdecydowanie lepiej! Co nie zmienia faktu, że to naprawdę niepokojąca sprawa... Mam nadzieję, że to tylko jakiś głupi żart. - Nie przychodziło jej do głowy, czemu ktoś chciałby skłócić ze sobą uczniów w innym celu, ale nigdy nic nie wiadomo. Zaintrygowała ją ta sprawa i troszkę zaczęła żałować, że nie wzięła udziału w balu. Chętnie dowiedziałaby się czegoś więcej, ale co jeszcze mogłaby zrobić? Pozostaje jedynie być czujnym na kolejnej szkolnej imprezie. Spojrzała podejrzliwie na swoje ciasto, ale zaraz wzruszyła ramionami i pochłonęła kolejny kawałek. Było przepyszne. Kwaskowate maliny i słodka beza pasowały do siebie idealnie i rozpływały się w ustach.
- O nie, nie! Nie ma już odwrotu moja droga, jedziemy na ferie! - Aż zaklaskała w ręce z radości. Ferie same w sobie są super, ale ferie z przyjaciółmi to już w ogóle pełnia szczęścia! Zdawała sobie sprawę, że albinoska pewnie była pełna obaw co do takiego wyjazdu, ale przy Nancy nie ma się czym martwić! Już ona się nią zaopiekuje! Czasami boi się, że przez tą nadopiekuńczość w końcu zacznie wszystkich wkurzać, ale jakoś nie umiała tego kontrolować...
- Nie stęsknią się, chyba mają mnie już dość po świętach, więc spokojnie. Nic specjalnie ciekawego nie robiliśmy, zupełnie zwykłe, domowe święta. Choinka, prezenty, góra jedzenia. Ale ja tak lubię! A wy jak spędzacie święta? - Zapytała z zaciekawieniem. Może ze względu na pochodzenie rodzina Elizy miała jakieś zupełnie inne zwyczaje? Jakoś nigdy wcześniej się tym nie zainteresowała.
Uśmiechnęła się pod nosem przypominając sobie swoje odbicie w lustrze po powrocie z ostatnich zajęć eliksirów. To był istny dramat i do dzisiaj miała wrażenie że nie domyła jeszcze całej sadzy ze swoich loków.
- Boże, to była wtopa roku po prostu... Biedna Gabi... - zaśmiała się. Teraz już mogła z tego wesoło żartować, ale wtedy wcale jej nie było do śmiechu. Miała zresztą nadzieję, że na następnych zajęciach nie zobaczy już Nathaniela, bo umrze ze wstydu. - Poza kociołkiem jeszcze na quidditchu o mały włos nie spadłam z miotły! - Może i troszeczkę wyolbrzymiała, że to wydarzenie zagrażało jej życiu. Byli dość nisko nad ziemią, a do tego, chociaż do góry nogami to całkiem nieźle się trzymała, ale cała ta sytuacja wywołała kilka nieprzyjemnych wspomnień.
- Taka lista to bardzo praktyczna rzecz jest! Jak ktoś na ciebie rzuci taką klątwę to nie tracisz czasu na zastanawianie się co robić, tylko lecisz po kolei. Ja na przykład jak potwierdzę obecność klątwy trzecim wypadkiem to może odważę się w końcu zrobić tatuaż. - Powiedziała, choć bez większego przekonania. Bardzo chciała, a jednocześnie strasznie się bała. Raz - odpowiedzialności, za coś co zostanie z nią do końca życia, a dwa - igieł. Przeokropnie bała się igieł.
W końcu kelner przyniósł im również kawę. Uśmiechnęła się błogo kiedy doleciały do niej aromaty z przyniesionych napoi. Coś wspaniałego. Złapała za swój kubeczek i szybko zrobiła zdjęcie na wizzbooka. Co miałaby wrzucić na wyzwanie 15 szczęśliwych dni, jeśli nie ten dzisiejszy? To był zdecydowanie szczęśliwy dzień.
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyCzw Lut 13 2020, 13:12;

Pokiwała głową, w sumie nie mogąc powiedzieć nic więcej, niż tylko zgodzić się ze słowami przyjaciółki. Cokolwiek wywołało takie zachowanie, wolała, żeby się jednak nie powtórzyło. Zauważyła nieufny wzrok, który Nancy posłała swojemu kawałkowi ciasta i sama zastanowiła się nad bezpieczeństwem. No ale brownie to brownie i nie miała zamiaru go sobie odpuszczać, szczególnie w takim towarzystwie.
- Chcesz spróbować? Jest nieziemskie i rozpływa się w ustach – podsunęła talerzyk bliżej Puchonki, w końcu Elizia słodycze kochała i uważała, że takim dobrem powinno się dzielić.
Zaśmiała się na słowa o feriach, nie mogła się niczego innego spodziewać niż tego, że już się nie uwolni. Zresztą nawet nie miała zamiaru uciekać… No dobra, trochę zastanawiała się nad wycofaniem, w końcu takie imprezy zapewniały dużo osób, których nie znała i to w dodatku w jednym miejscu. Brzmiało jak zawał gwarantowany, ale teraz, z wiedzą, że jeszcze ktoś znajomy, ba, przyjaciółka pojedzie – nie martwiła się tak bardzo.
- No nie wiem, całkiem szybko uciekam – uśmiechnęła się do niej wesoło, ale jasnym było, że tylko żartowała. Też się cieszyła na myśl o wspólnym czasie, w końcu będą go mogły trochę nadrobić.
Przyjemnie słuchało się o świętach Nancy, brzmiało to jak prawdziwy raj. Dużo jedzenia, prezenty i rodzinna atmosfera, jakoś nie wyobrażała sobie swojej w takiej roli. Przybrana matka udająca, że nic się niedobrego pod dachem ich posiadłości nie dzieje, jej rodzice, którzy małej albinoski nawet na oczy nie chcą widzieć, pewnie nawet by nie przyjechali, ojciec robiący dobrą minę do złej gry. No i nie zapominajmy o Eteri, jej to już zupełnie Elizia nie potrafiła sobie wyobrazić w świątecznym sweterku i rozdającą prezenty. Taka atmosfera po prostu nie pasowała do ich domostwa i dziewczynie nawet to nie przeszkadzało, przyzwyczaiła się do tego. Dlatego tak miło było usłyszeć historie ze świąt, brzmiały bajkowo.
- U nas nic odkrywczego, przyjechała ciotka, żeby sprawdzić postępy w nauce. A później sama mnie pilnowała z nauką. Także na prezent dostałam lekcje, masę lekcji – wywróciła oczami i wzięła z niezadowoleniem kolejny kawałek ciasta. – Ale udało mi się wcześniej wyrwać z domu do Hogwartu, więc udało mi się zyskać chwilę wolnego.
Jakby nie patrzeć to był pomysł Chrisi, żeby uciec z domu wcześniej. Elizia sama się nie spodziewała, że wymówka na uczenie się do egzaminów zadziała, szczególnie, że żadnych w nadchodzącym etapie nie było. Eteri jednak nie miała problemów z wypuszczeniem jej wcześniej, jeżeli chodziło o edukację, nawet szczególnie się nie dopytywała, co pozwoliło dziewczynie nie wydać się z własnym kłamstwem.
- Biedna ty! I wiesz, do końca roku jest jeszcze daleko, ktoś ma szansę zdobyć ten tytuł. Chociaż na pewno załatwiłaś sobie miejsce w pierwszej dziesiątce – zaśmiała się, widząc, że przyjaciółka także nie miała problemu z żartowaniem z tej sytuacji. – Jak to z miotły? – zrobiła wielkie oczy i aż się wzdrygnęła, przypominając sobie, jak przerażająco wyglądał upadek Fabiena na meczu. Chyba umarłaby w środku tak samo na widok spadającej Nancy, jak to zrobił Ak widząc Krukona. – Ale nic ci się nie stało?
Widząc dobry humor przyjaciółki, raczej nie musiała się tym martwić, ale i tak wolała się upewnić. Quidditch potrafił być przerażający.
- Trzy przypadki w ciągu niecałych dwóch miesięcy to chyba dość dużo, żeby potwierdzić może i nie tylko klątwę, ale pecha do kompletu – zażartowała, ten rok naprawdę nie zaczął się dla Nancy w najlżejszy sposób, ale najważniejsze, że potrafiła się z tego śmiać. – Tatuaż? Planujesz już coś konkretnego, czy to po prostu taki luźny pomysł? – zapytała zainteresowana.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPią Lut 14 2020, 17:54;

- Liczyłam, że to zaproponujesz! - Powiedziała z entuzjazmem i odkroiła kawałek ciasta widelczykiem. Czekolada to ewidentnie jeden z najlepszych wynalazków ludzkości. A ciasto czekoladowe to już w ogóle. - Mmmm... Pyszne. - Na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech świadczący o tym, że właśnie jest w raju. Podsunęła Elizi swój talerzyk, aby skosztowała i jej ciasta. W zasadzie nie potrafiła określić, które było lepsze. Dwa zupełnie do siebie niepodobne, a równie pyszne. Zresztą jeśli chodzi o ciasta to niewiele było Puchonce potrzeba do szczęścia. Jak na prawdziwego łasucha przystało wielbiła wszystko co słodkie.
- Tak? W tej sukni też? - Zapytała unosząc lekko brew i uśmiechając się wesoło. Nie byłaby sobą, gdyby podarowała sobie takie małe uszczypliwości. Trzeba przyznać, że Eliza w gotyckiej sukni wyglądała przepięknie, ale kreacja nie wydawała się zbyt praktyczna jeśli chodzi o uciekanie. - Już widzę jak skaczesz przez zaspy! Lepszą taktyką mógłby być kamuflaż. - Stwierdziła kiwając głową. Albinoska jednak mogła być pewna, że żadną taktyką nie wymiga się od wspólnie spędzonego czasu na feriach. To była wspaniała okazja do nadrobienia wszystkich zaległości, które nazbierały im się ostatnimi czasy.
Nancy zrobiło się trochę smutno słysząc, że jej przyjaciółka spędziła święta w książkach. To powinien być rodzinny, spokojny czas na odpoczynek od szkoły, a nie okazja do nauki. Nie potrafiła sobie wyobrazić takiego scenariusza w swoim domu... Do głowy przyszedł jej pewien pomysł!
- To może w następne święta zamiast wyrwać się do Hogwartu, wyrwiesz się do mnie na parę dni? - Zaproponowała autentycznie podekscytowana. W ich domu zawsze znajdzie się miejsce dla dodatkowego gościa. Swoją miłość do całego świata wyniosła z rodziny, wszyscy w niej byli gościnni i na pewno z chęcią poznaliby Elizię, o której zresztą już sporo dobrego słyszeli.
- Przeżyłam, absolutnie nic się nie stało, ale czujność na klątwy mi wzrosła. - Jej spadanie z miotły, to nic w porównaniu do tego co się stało na meczu. Puchonka trochę to przeżyła i było jej strasznie głupio, że wypadek spowodowany był z czystej złośliwości, przez dziewczynę z jej domu. Żaden uczeń, ale tym bardziej członek Hufflepuffu nie powinien się tak zachowywać.
Zastanowiła się chwilę dłużej nad zadanym pytaniem. Miała kilka luźnych pomysłów, związanych mniej lub bardziej z naturą, a głównie z roślinnymi motywami zarówno zwykłymi jak i magicznymi. Raz myślała o paproci, innym razem o jakimś źdźble trawy. Języcznik migocący? Maki? Księżycowa rosa? Może jednak górski pejzaż? Ale w kolorze czy czarny? Nie potrafiła się zdecydować na nic konkretnego.
- Chyba bym chciała jakieś chwasty... - Podsumowała swoje rozmyślania i zaśmiała się  z zakłopotaniem słysząc jak to głupio brzmi, ale faktycznie najbardziej lubiła polne kwiaty i leśne roślinki.
Powrót do góry Go down


Elizaveta Konstantinova
Elizaveta Konstantinova

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Dodatkowo : półwila
Galeony : 350
  Liczba postów : 241
https://www.czarodzieje.org/t17867-elizaveta-konstantinova
https://www.czarodzieje.org/t17879-beethoven#504785
https://www.czarodzieje.org/t17866-elizaveta-konstantinova#504272
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyNie Lut 16 2020, 15:45;

- Opłacało się! – zażartowała, także sięgając widelczykiem po zaoferowane ciasto.
To zabawne, jak tej dwójce mało było potrzebne do szczęścia, spróbowały drugiego rodzaju ciasta i już znajdowały się w siódmym niebie kubków smakowych. Zdecydowanie delikatny kwasek zamówienia Nancy fantastycznie komponował się z posmakiem czekolady pozostawionym po brownie i Eliza mogłaby się założyć, że połączenie jakoś tych dwóch ciast wyszłoby obłędnie. Nie miała jednak zamiaru sama tego spełnić, kucharka była z niej marna, dwa razy podchodziła do pieczenia pierniczków i dwa razy je spaliła. Wystarczy poświęcania żyć Merlina ducha winnych ciast.
- Hmmm, masz rację, zapadnę się w śnieg i przeczekam. Nigdy mnie nie znajdziecie – wystawiła by język w tej chwili, jednak głęboko zakorzenione maniery jakoś jej na to nie pozwalały. Wysunęła więc tylko jego czubek na sekundę, zupełnie jakby była wężem… wait a minute. – Ale spokojnie, nie zamierzam uciekać, cokolwiek Hogwart wymyśli, pojadę.
Na dźwięk propozycji przyjaciółki aż miała ochotę pokiwać głową z entuzjazmem, z tym, że nie była pewna czy na pewno mogła. Nancy była jedną z najkochańszych znanych jej istot i wiedziała, że to zaproszenie było w zupełności szczere i niewymuszone, tylko czy jej rodzinie by się to spodobało? Gościć zupełnie im obcą osobę w tak ważny dla nich czas jak święta?
- Bardzo bym chciała, ale jesteś pewna, że nie będę wam przeszkadzać? To jednak czas dla rodziny? – zapytała, chcąc mieć sto procent pewności, że to nie był problem. A ucieczka do Hogwartu nie była aż tak straszną opcją, choć spędzenie czasu z przyjaciółką w spokoju brzmiało sto razy lepiej.
Dobrze było usłyszeć, że nic się Nancy nie stało. Quidditch zdecydowanie nie należał do gier bezpiecznych i im dłużej dziewczyna nie doświadczyła tego na własnej skórze, tym lepiej.
- Dobrze, bądź wyczulona. Nie chcę, żeby jakaś klątwa znokautowała cię przed feriami - zażartowała, wciąż jednak trochę zmartwiona zdrowiem przyjaciółki.
Za to trochę się zdziwiła wiadomością o chwastach, nie znała się za bardzo na kwiatkach i chwilę zajęło jej połączenie faktów, że nie chodziło o jakieś suche badyle z listkami, a faktyczne polne ozdoby.
Oczka jej się zaświeciły z podekscytowania na samą myśl o możliwych opcjach. Coś delikatnego, ale ciepłego jak pola latem. W głowie już roiło się od pomysłów.
- Może jak się zdecydujesz na tatuaż, to pomogę ci z zaprojektowaniem czegoś konkretniejszego? – zaproponowała, to mogła być świetna zabawa, szczególnie dla takiej maniaczki sztuki jak ona.
Powrót do góry Go down


Nancy A. Williams
Nancy A. Williams

Absolwent Hufflepuffu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Galeony : 233
  Liczba postów : 1606
https://www.czarodzieje.org/t18035-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18049-nancy-ava-williams#512833
https://www.czarodzieje.org/t18036-nancy-ava-williams
https://www.czarodzieje.org/t18312-nancy-a-williams-dziennik
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPon Lut 17 2020, 21:24;

Zaśmiała się widząc próbę wystawienia języka w wykonaniu Elizi. Nans czuła się dumna, że udało jej się skłonić przyjaciółkę do wygłupów. Język albinoski to naprawdę niezwykle rzadki widok. Poza dobrym humorem przyjaciółki nic więcej jej do szczęścia nie było potrzeba.
- Całe szczęście! A ten przystojniak też z nami jedzie? - Zapytała wyciągając rękę w stronę kota, by podrapać go za uszkiem. Jak w pobliżu znajdowało się jakieś futrzaste stworzenie, to nie umiała trzymać łapek przy sobie. Zwierzaki działały na nią jak magnes.
Aż zaklaskała w ręce z radości, widząc, że Elizi spodobał się jej pomysł. Generalnie nie chciała się narzucać, ale wizja spędzenia chociaż kawałka świąt z przyjaciółką naprawdę jej się podobała. Ich rodziny bardzo się różniły i mogło to wyjść naprawdę ciekawie.
- Coś ty! Wszyscy uwielbiamy gości! Myślę, że by ci się spodobało. Mamy niewielki domek, w pobliżu lasu, za którym zaraz jest morze. Zimą jest tam tak bajecznie... - Czuła, że artystyczna dusza Ślizgonki idealnie by się tam odnalazła. W okolicy zawsze panowała taka cisza i spokój, czego nie można było powiedzieć o jej domu. Tam zawsze był straszny harmider, kiedy zjeżdżała się cała rodzinka. - Ale jeśli miałabyś się czuć niekomfortowo, to wiesz, nie namawiam... - Zapewniła, żeby Eliza nie czuła jakoś zobowiązana. Absolutnie nie chciała stawiać jej w niekomfortowej sytuacji.
Tatuaż zaprojektowany przez przyjaciółkę brzmiał jak najlepszy pomysł na świecie. Tym bardziej, że była ogromną fanką każdej twórczości albinoski.
- Naprawdę? Mogłabyś? Byłoby świetnie! - Powiedziała uśmiechając się szeroko. - Ale będę marudzić! - Ostrzegła ją grożąc widelczykiem i odkroiła kolejny kawałek ciasta. Jej spojrzenie padło na wiszący na ścianie zegar i lekko pobladła.
- Słodka Helgo! Ale się późno zrobiło! Przepraszam cię strasznie, ale musze lecieć! - Powiedziała dopijając kawę, a zaraz potem włożyła do buzi resztę ciasta, jakie jej pozostało. Złapała płaszcz i zaczęła ubierać się w pośpiechu.
- Odezwę się do ciebie w sprawie tego projektu! Muszę tylko ułożyć sobie to jeszcze w głowie. - Powiedziała owijając się szalikiem, a potem przytuliła dziewczynę, jakby widziały się po raz ostatni. - Do zobaczenia! - Rzuciła uśmiechając się przepraszająco, pogłaskała jeszcze Vivaldigo na pożegnanie i wyszła z kawiarni, a mała albinoska wraz ze swoim kotem zrobiła do samo niedługo po niej.

zt x2
Powrót do góry Go down


Clementine Wright
Clementine Wright

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163 cm
C. szczególne : niesforna grzywa; śpiący wyraz twarzy; gdy się śmieje, chrząka; akcent Essex
Galeony : 79
  Liczba postów : 81
https://www.czarodzieje.org/t18392-clementine-wright#523794
https://www.czarodzieje.org/t18393-clementine-wright#523830
https://www.czarodzieje.org/t18391-clementine-wright#523781
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySob Mar 28 2020, 19:09;

Ten tydzień zakończył się dla Clementine niezwykle dobrze. Uporawszy się z górą prac domowych i innymi spoczywającymi na niej obowiązkami, zabrała się w końcu za edytowanie i poprawne przepisanie wywiadu, który odbyła jakiś czas temu z Violettą. Upłynęło już sporo czasu, a nie zamierzała pozostać gołosłowną ani wyjść na kłamczuchę, czy też gorzej(!) - człowieka o słomianym zapale - toteż spięła pośladki i wypuściła na wizbooku swoją pierwszą pracę z udziałem Krukonki. Odzew nie był za duży, lecz całkowicie pozytywny i sama Viola napisała jej słowa uznania, co niezwykle Puchonkę podbudowało. I wtedy stała się rzecz niesamowita - przyszła do niej tajemnicza przesyłka, która okazała się być... PROFESJONALNYM DYKTAFONEM DZIENNIKARSKIM. Clementine na zmianę skakała po dormitorium z radości i patrzyła w zamyśleniu na trzymany w ręce dyktafon, zastanawiając się intensywnie, kim mógłby być jej anonimowy darczyńca?
Postanowiła wykorzystać ten fakt i zrobić jakiś użytek z nagła otrzymanego prezentu, toteż zwróciła się na wizzengerze do Emily, która listownie oferowała jej czas i chęci do rozmowy na temat pracy w gazecie. Umówiły się w sobotni wieczór w Hogsmeade w Hogs Cafe na coś ciepłego do picia i miłe pogaduchy. Clementine nie stresowała się jakoś szczególnie, choć do tej pory nie miała ze Ślizgonką aż tak dużo styczności, by czuć się przy niej równie swobodnie co przy Jessice lub Cassiii. Liczyła jednak, że jej pozytywne nastawienie do ciekawości Clem będzie sprzyjało przyjaznej konwersacji. Nie wiedziała, czy przerodzi się ona w możliwie nowy wywiad do jej projektu, czy pozostanie wymianą informacji wyłącznie między nimi, ale nie rozmyślała nad tym długo i postanowiła losowi zadecydować o przebiegu reszty dnia. Ubrała się swobodnie, w ciemne dżinsy i cienki, luźny sweter w czarno-białe paski, na wierzch zarzuciła ciepły płaszcz, jako że pogoda jeszcze nie sprzyjała cienkim kurteczkom. Zjawiła się w kawiarni przed czasem i zajęła stolik, kelnerowi mówiąc, by poczekał ze zbieraniem zamówienia na przybycie jej towarzyszki.

@Emily Rowle
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Moderator




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPon Kwi 06 2020, 19:52;

Wszystko układało się dokładnie tak jak powinno. Zdał kurs za pierwszym razem (o małej pomyłce nikomu nie wspominał, gdyż absolutnie nie widział takiej potrzeby), staż zakończył z powodzeniem, nawet jeśli przyszło mu asystować u Craine’a, a na sam koniec dostał posadę nauczyciela transmutacji. Był z siebie zadowolony, choć to za mało powiedziane, przepełniała go bowiem duma, która przepełniać powinna jego rodzinę. Cóż, nie można było mieć wszystkiego, a on już dawno nauczył się być szczęśliwym z własnych osiągnięć, które definitywnie nie satysfakcjonowały rodziców. Od zawsze jednak wiedział, że nie zamierza zagrzać miejsca w Ministerstwie Magii, uczucie duszenia w tym miejscu było nie do zniesienia, nawet jeśli przebywał tam przez krótką chwilę na kursie nauczycielskim. Gmach Ministerstwa rozjaśnił wówczas uśmiech pewnej kobiety, którego definitywnie nie potrafił zapomnieć. Nawet teraz, wspominając chwilę ich poznania, w kąciku jego ust tańczył delikatny pół-uśmiech, podczas gdy podeszwy jego butów stukały o nierówną powierzchnię chodnika. Szedł w umówione miejsce, z którym wiązał wiele wspomnień. Jako uczeń Hogwartu często wymykał się do Hogs Cafe, uparcie twierdząc, że właśnie tam była najlepsza kawa w okolicy, choć rzecz jasna nie była pewien czy to prawda. Myśląc o Hogsmeade, myślał o tym miejscu, więc wybór okazał się być niebywale łatwy.
Dawno nie zagościł w czarodziejskim miasteczku. Po powrocie z podróży na chwilę zatrzymał się w rodzinnym domu, jednak szybko się stamtąd ulotnił, nie mogąc znieść krzywych spojrzeń rodziców. Nie zareagowali na wieść o jego planach zbyt entuzjastycznie, mruknęli coś pod nosem, czego nie dosłyszał i był pewien, że później w towarzystwie innych członków rodu Whitelight zostanie obsmarowany najgorszymi epitetami, na jakie ich będzie stać. Wzruszył jednak ramionami, mając to głęboko w nosie, przyzwyczaił się do robienia wszystkiego nie tak i wciąż czerpał z tego dziecinną radość. Camael miał własne drogi przez nikogo nie dyktowane, a szczególnie nie przez osoby, które w jego młodzieńczych latach nie raczyły odezwać się doń chociaż jednym przychylnym słowem.
Cieszył się, że kobieta zgodziła się na spotkanie. Jego najlepszy przyjaciel był daleko poza Anglią, więc ich świętowanie ograniczało się do kilku słów napisanych w liście drukowanymi literami. Pragnął jednak wznieść toast, herbaciany rzecz jasna, celebrując swój mały sukces, chociaż doskonale wiedział, że prawdziwe wyzwanie dopiero przed nim.
Doszedłszy na miejsce przystanął przed wejściem, zapinając swój płaszcz. Wiosna zaczynała pukać w okna, jednak wiatr nie pozwalał o sobie zapomnieć. Był przed czasem, stwierdził to zdumiony, patrząc na zegarek. Niezbyt często mu się to zdarzało.

@Perpetua Whitehorn

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPon Kwi 06 2020, 22:34;

Odkąd tylko otrzymała list z propozycją od młodego Whitelighta, jakoś wyjątkowo nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Kręciła się bez ustanku, nie mogąc się doczekać spotkania - ostatnio mocno wrosła w szkolne życie i wcale tak często nie wyściubiała nosa poza hogwarckie mury. Zdarzało się, że nawet nie wracała na weekend do nowo zakupionego domu w Hogsmeade, nad którego remontem tak ciężko pracowała. Jej przyszywany siostrzeniec musiał być z tego powodu wniebowzięty - z resztą kto by nie był, mając czteropokojowy wielki dom na wyłączność?
Miniony weekend także spędzała w Hogwarcie, z niecierpliwością oczekując na poniedziałek - który w swej łaskawości nadszedł szybko i minął szybko. Po zakończeniu swoich zajęć, Perpetua bez zwłoki, wróciła do swojego gabinetu, a dokładniej jego prywatnej części. Zrzuciła z siebie profesorskie szaty, odświeżyła w łazience - żeby pozbyć się uporczywej woni mandragory po warzeniu eliksirów z Norą Blanc - po czym wskoczyła w mniej oficjalne fatałaszki. Ubrała się klasycznie - jak na siebie - czyli w prostą sukienkę, wiązaną w talii i kończącą się w połowie zgrabnych łydek, luźny miodowy kardigan i płaszcz w pepitkę. Włosy zebrała w niedbały kok na karku, nie zwracając większej uwagi na niesforne pukle, które otuliły jej twarz. Niemal wybiegając z gabinetu, zgarnęła jeszcze po drodze swoją laskę - którą się jednak wyjątkowo nie podpierała, bo wyfrunęła z Hogwartu jak na skrzydłach.
Rzecz jasna - nie było mowy o spóźnieniu. Zwłaszcza, że kiedy tylko wyszła za bramę szkoły, skorzystała z jakże przydatnej umiejętności teleportacji - by pojawić się przed wybraną przez Camaela kawiarnią Hogs Cafe.
Z charakterystycznym trzaskiem aportowała się tuż przed wejściem do lokalu, od razu wyłapując spojrzeniem niebieskookiego blondyna. Jej usta momentalnie wygięły się w promiennym uśmiechu, który sięgnął oczu - aż iskry poszły.
- Camaelu! - zawołała, jakby mężczyzny wieki nie widziała, choć było to zaledwie parę miesięcy. Bez krzty skrępowania podeszła do niego, by stanąć na palcach i złożyć dwa szybkie pocałunki na jego policzkach, chwytając przy tym jego twarz w drobne dłonie. - Gratuluję objęcia posady! - zaszczebiotała, szczerze ucieszona, chwytając jeszcze spojrzenie Whitelighta na krótką chwilę - nim się odsunęła. Jakby wbrew dystansowi, który przez wieki wyrobił sobie naród brytyjski, bliskość i kontakt fizyczny były dla Whitehorn chlebem powszednim - którym dzieliła się ze wszystkimi, bez wyjątków. A jej dzika cząstka odziedziczona po matce czaiła się tuż pod skórą, mrucząc jak zadowolone kocię.
Dopiero teraz, czując jak wiatr prześlizgnął się po jej nagiej szyi - zadrżała niekontrolowanie.
- Jeszcze trochę przed siedemnastą, ale skoro jesteśmy oboje, to chyba wejdziemy do środka? - Właściwie było to pytanie retoryczne, gdyż już po chwili, pociągnęła młodego nauczyciela do kawiarni, ujmując go pod ramię. Ciepło lokalu otuliło dwójkę nowych bywalców, kiedy zamknęły się za nimi drzwi.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Moderator




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyWto Kwi 07 2020, 17:24;

Lekko drgnął, kiedy kobieca sylwetka aportowała się obok niego. Mógł się domyślić, że Perpetua zdecydowanie będzie wolała ten środek transportu, niżeli iść w nieskończoność przez drogę do wioski i w jej środku. Charakterystyczny dźwięk pojawił się jednak niespodziewanie, choć nie dał tego po sobie poznać, a jego wargi wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Wyglądała dokładnie tak jak ją zapamiętał: o niezwykłej urodzie, niesamowitych blond puklach i przede wszystkim z tym przepięknym szerokim uśmiechem, którym rozjaśniała każde miejsce, w którym się znalazła. Był nią oczarowany dokładnie tak samo jak za pierwszym razem i nie spodziewał się, że wrażenie, które na nim robiła, miało minąć w najbliższym czasie.
Uśmiech z jego twarzy nie zszedł, gdy Whitehorn ujęła jego twarz w obie dłonie i przywitała się w iście włoskim stylu, choć tego także się nie spodziewał. Cóż, dziś był chyba dzień pełen nieoczekiwanych rzeczy.
Miło cię widzieć, mam nadzieję, że Alphard cię nie podziobał, czasem wredne z niego ptaszysko. – powiedział na przywitaniu, wywracając oczami na swoją sowę. Była jego nieodłącznym kompanem, którego dostał od najlepszego przyjaciela i nawet nadał jej imię po nim. Niemniej jednak skrajnie miłym ptakiem nie był i niejednokrotnie sam Camael miał podziobane palce, wytykając wówczas sowie, że dziobie rękę, która ją karmi. – Dziękuję, choć przyznam, że nieco się denerwuję. – odparł, również patrząc w oczy kobiecie, która swoim sposobem bycia mogła wymazać wszystkie smutki, jakie w nim siedziały.
Nie miał nic przeciwko wzięcia jej pod ramię, bowiem Camael w przeciwieństwie do swojej wesołej rodzinki był zgoła empatyczny i emocjonalny, choć nauczył się już to ukrywać w pewnych sytuacjach.
Tak, oczywiście. – odparł uprzejmie, tak też się uśmiechając i odwróciwszy wzrok od jej twarzy, co zresztą wcale zbyt łatwe nie było, skierował się do wnętrza kawiarni. Otulił ich zapach ziaren kawy, o których smaku miał się niedługo przekonać. Był jednak pewien, że po pobycie w Kolumbii żadna kawa nie zasmakuje mu tak jak tamtejsza, ale temu nie ma co się dziwić. Odszukał wzrokiem wolny stolik i zaprowadził doń starszą od siebie kobietę. Puszczając jej rękę, zdjął płaszcz i odwiesił go na oparciu fotela, a następnie na nim też usiadł.
Musisz mi powiedzieć jak teraz wygląda Hogwart, to znaczy zamek nic się nie zmienił, ale minęło trochę czasu, od kiedy sam należałem do jego systemu, a staż nie daje zbyt dużego poglądu na sytuację. – powiedział i spojrzał nań wyczekująco. Kilka sekund potem, przymknął oczy wyrzucając sobie brak taktu. – Przepraszam, gdzie moje maniery, czego się napijesz? – szybko się zreflektował i posłał jej absolutnie przepraszające spojrzenie tęczówek w kolorze czystego oceanu, które odbijając nadchodzący wieczór, przybrały odcień wody o zmierzchu. Zawsze lubił swoją urodę, choć była charakterystyczna dla niemal wszystkich członków jego rodziny, a odcień oczu stanowił ich nieodłączny element. Właściwie mogli uchodzić za spokrewnionych z wilami i niewykluczone, że czasem tak się zdarzało, jednak Camael pozbawiony był tych genów. Pozbawiony był wilowego uroku, który miała w sobie Perpetua i nawet domyślał się co jej przyczyną jej zjawiskowej urody, jednak nie sądził, że pytanie o to leżało w dobrym geście. Swego czasu może i był buntownikiem, który olewał wszystkie obowiązujące go zasady, a także bywał bezapelacyjnie bezczelny. Nie musiał już nikomu udowadniać, że z rodem Whitelight wspólne ma jedynie nazwisko, a jednak wszystkie otrzymane od nich lekcje dobrego wychowania, tkwiły głęboko w jego głowie.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyWto Kwi 07 2020, 19:23;

Prawda była taka, że wolała teleportację, aniżeli tak długie spacery z bardzo praktycznego powodu. A właściwie dwóch. Po pierwsze: oszczędzała tym naprawdę sporo czasu! Teleportacja była w końcu najbardziej efektywnym środkiem transportu - choć, rzeczywiście, dość niebezpiecznym. Wystarczyła krótka chwila rozkojarzenia i rozszczepienie gotowe. Po drugie: oszczędzała swoją chromą nogę. Z doświadczenia wiedziała, że lepiej jej nie nadwyrężać - bo potem może jej się to odbić czkawką. Poza tym, wolała teraz użyć swojej umiejętności teleportacji, żeby potem... ewentualnie przejść się na spacer? Być może w doborowym towarzystwie młodego Whitelighta. Kwietniowa pogoda była kapryśna, ale całkiem w tej nieprzewidywalności przyjemna.
Cieszyła się spotkaniem z Camaelem - co było widać już na pierwszy rzut oka, powietrze wokół niej zdawało się migotać i skrzyć jakby była miniaturowym słońcem. A uśmiech i niemalże równy entuzjazm młodszego mężczyzny na jej widok jeszcze podkręcił jej i tak wyśmienity humor. Dokładnie tak go zapamiętała - jako uroczego, młodego gentlemana, z którym toczyła niemalże nieustanne dysputy najpierw na kursie - a potem w czasie stażu nauczycielskiego. Ze swojej strony nie odczuwała różnicy wieku, choć była zdecydowanie... Znaczna.
- Nie martw się, nic mi nie zrobił. Każdą sowę można przekupić imbirowym ciastkiem. - Oj tak, zdecydowanie każdą. Jej własna płomykówka Santoro, choć bardziej przekładała głaski nad smakołyki, nie mogła się powstrzymać, kiedy pod dziób Perpetua podsuwała jej kruche ciasteczko. Akurat tą taktykę sprzedał jej brat Douglas, który codziennie odbierał niezliczoną liczbę listów. Jakoś się przed sowimi szponami i dziobami trzeba było bronić - a najlepiej po dobroci.
Kiedy znaleźli się we wnętrzu kawiarni, odetchnęło głęboko zapachem kawy, rzucając towarzyszowi promienny uśmiech. Bez żadnego sprzeciwu podążyła ramię w ramię z blondynem do wybranego przezeń stolika i idąc jego śladem - pozbyła się wierzchniego okrycia i wsunęła na wolne krzesło. Pokręciła się chwilę w miejscu, po czym oparła głowę na przedramieniu, wlepiając ciepłe spojrzenie w młodego Whitelighta.
- Skoro ja dałam radę się zaaklimatyzować skarbie, to Ty tym bardziej dasz radę! - Machnęła pobłażliwie drobną dłonią, ledwo powstrzymując się od chichotu. Rozczuliło ją to przejęcie Camaela przed objęciem stanowiska nauczyciela. Doskonale go rozumiała, bo też przez to przechodziła... jednak nieco rozbawił ją fakt, że młody mężczyzna czuł się już "poza systemem" Hogwartu. A cóż ona miała powiedzieć? Jednak tutaj nie rozchodziło się o nią, i jak najbardziej, miała zamiar podnieść na duchu swojego młodego przyjaciela.
Kolejny raz machnęła ręką, kiedy ją przeprosił.
- Jesteś absolutnie uroczy - odparła, łapiąc jego spojrzenie i nie spuszczając zeń rozbawionego wzroku. Był naprawdę bardzo dobrze wychowanym człowiekiem, mogłaby rzec, że nawet nieco starej daty. Miało to swój urok, który Whitehorn żywo doceniała. - Kiedyś wspominałeś, że mają tutaj bardzo dobrą kawę, więc poproszę. Obojętnie jaką, byleby z mlekiem.
Nim Whitelight zdążył podnieść się ze swojego krzesła, Perpetua sięgnęła dłonią przez blat stolika, chwytając go delikatnie za przedramię i przytrzymując chwilowo w miejscu.
- I nie ma się czym denerwować Camaelu. Będziesz wspaniałym nauczycielem - powiedziała, całkiem szczerze i z nutą pokrzepienia, bez choćby krzty wątpliwości. Jakby wypowiadała najpewniejszą rzecz na świecie, za którą dałaby sobie obciąć rękę. Zaraz potem jednak, jej oczy ponownie puściły rozbawione iskry, kiedy dodała - Coś czuję, że twoim uczennicom bardzo przypadną do gustu lekcje transmutacji.
Nie mogła się powstrzymać - miała w końcu oczy, a Whitelight mógł się pochwalić nie tylko wyjątkowo barwną i ciepłą osobowością, ale też przyjemną dla oka aparycją. Doskonale wpisywał się w ten typ nauczyciela, do którego wzdychają nastolatki - i choćby po to, aby na nie spojrzał, będą okupować jego zajęcia. Wysoki blondyn o oczach w kolorze oceanu - jaka młoda dziewczyna mogłaby się takiej kombinacji oprzeć? Perpetua miała jedynie nadzieję, że jej niebieskooki przyjaciel zdawał sobie z tego sprawę i nie wpadnie w żaden mezalians. Być może odrobinę się o niego martwiła - zwłaszcza, że w jej oczach Camael zyskiwał predyspozycje na naprawdę dobrego nauczyciela z powołaniem. Miała już w końcu okazję obserwować go w trakcie stażu i widzieć jego zaangażowanie. Choć sama była świeżą członkinią kadry nauczycielskiej - czuła się nieco odpowiedzialna za roztoczenie protekcji nad młodszym mężczyzną.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Moderator




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyWto Kwi 07 2020, 20:53;

Zdecydowanie rozumiał powody, dla których kobieta aportowała się obok niego, wyrzucał sobie, że się na to nie przygotował i drgnął niczym ktoś zupełnie nie zaznajomiony z czarodziejskim światem, a był przekonany, że bardziej magicznej rodziny od Whithelightów nie dało się spotkać. Oczywiście doskonale wiedział, że istnieją równie duże i równie poważane rodziny jak jego, jednak głównie chodziło mu o kwestie, cóż, kulturowe? Nie był pewien czy słowo to było odpowiednie, ale nie potrafił znaleźć innego, tak samo, a nawet bardziej adekwatnego. Prawda była też taka, że jeśli tylko Perpetua spytałaby go o towarzystwo podczas przechadzki – nawet przez myśl by mu nie przeszło, by odmówić.
Jej entuzjazm zarażał. Camael nie potrafił się nie uśmiechnąć, widząc jej uśmiech, a i iskrzące radością oczy, zdawały się pochłaniać wszystko wokół. Nic więc dziwnego, że zareagował równie płomiennie. Parsknął śmiechem na wzmiankę o imbirowych ciastach. Był pewien, że w takim razie Alphard pokochał kobietę bez granic i będzie go nękał o listy do niej, byle tylko dostać kolejne. Nie zamieniłby tej sowy na żadną inną, jednak charakteru jej odmówić bynajmniej nie mógł. Sam przekonał się już dawno, że każdy jej humor można było przekupić jednym smakołykiem i nagle, niczym najprawdziwszy cud, zmieniał się w zupełnie innego ptaka. Cam był przekonany, że czasem sowa specjalnie udawała naburmuszoną, tylko po, aby dostać kolejną porcję jedzenia. Jeśli tak dalej pójdzie, niedługo nie będzie mogła wzbić się w powietrze.
Z pewnością, jeśli teraz gdzieś zniknie, będę wiedział gdzie go szukać. – parsknął dźwięcznym śmiechem, a w jego głowie pojawił się obraz Alpharda, zanoszącego Whitehorn byle jaki świstek pergaminu, udając, że to list i ponownie przewrócił oczami na swojego pupila, bowiem to nie było niemożliwe.
Kawiarnia wyglądała dokładnie tak jak ją zapamiętał, miał wrażenie, że cofnął się w czasie, a przecież dopiero co został nauczycielem. W jego życiu wiele miało się zmienić, bowiem zakończył już ostatni rozdział i zdaje się, że rozpocząć miał zupełnie nowy. Był na to przygotowany, zawsze wiedział, że nadejdzie chwila zakończenia wszystkich beztroskich chwil. Liczył jednak na to, że wszystko ułoży się zgodnie z planem, a on nie okaże się zupełnie niekompetentny do obranej przez siebie posady.
Obyś miała rację. – odrzekł, patrząc na Perpetuę z cieniem nadziei, błądzącym w jego oczach, a także zgoła delikatnym powątpiewaniem. Wiedział, że posiada odpowiednie umiejętności z przedmiotu, który miał niedługo zacząć wykładać, a także znakomite podejście do wszelkiego rodzaju sytuacji. Świadczył o tym śpiewająco zdany test psychologiczny, z którym nie miał absolutnie żadnych problemów. Zdawać by się mogło, że jego w istocie buntownicza natura, która już przygasła, sprawiła, że potrafił postawić się w naprawdę skrajnych sytuacjach uczniów.
Spuścił wzrok na ułamek sekundy, gdy spomiędzy warg Whitehorn wypłynął epitet „uroczy”. Wiedział, że czasem zachowuje się niczym dżentelmen wyrwany z jakiegoś starego mugolskiego filmu, jednakże właśnie tak wychowywane były dzieci Whitelight – z chłodną uprzejmością, która powinna cechować każdego o tym nazwisku i niezachwianymi manierami. Skinął głową, gdy tylko powiedziała mu co jej zamówić, na chwilę tęsknymi myślami wracając do chwil, gdy jeszcze jego organizm nie odrzucał laktozy. Cóż, jemu pozostaje czarna.
Zmarszczył jednak brwi i ze zdziwieniem spojrzał na kobietę, gdy ta przytrzymała go za ramię. Chciał jej wierzyć, naprawdę chciał i sam też głęboko w sobie czuł, że ma rację. Niemniej jednak niepokój uparcie w nim pozostawał, wydrapując stałe piętno w jego głowie, będące głupim gdybaniem. Postanowił wyrzuć ze swojego umysłu cichy głosik, który podważał jego kompetencje.
Czuł, że na jego policzki wstępują lekkie rumieńce, gdy do jego uszu dotarła kolejna uwaga. Był świadomy, że uchodził raczej za przystojnego, jednak nigdy szczególnie nie zwracał na to uwagi, zwyczajnie – miał przecież lustro. Nie mówiąc nic, odszedł po zamówienia, by nieco się uspokoić, a i o suchych wargach przecież nie będą siedzieć. Po kilku, niezbyt długich, chwilach wrócił do siedzącej Perpetuy i z uśmiechem postawił przed nią białą kawę, samemu siadając w ręku z czarną, uważając, by nic na siebie nie wylać. Wypadki chodziły po czarodziejach, a on takowe czasem przyciągał.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySro Kwi 08 2020, 12:35;

Gdyby Alphard postanowił ją częściej odwiedzać - nie miałaby absolutnie nic przeciwko! Zwierzęta uwielbiała niemalże na równi z ludźmi - niemalże, bo jednak przez większość życia to właśnie z nimi miała więcej... przepracowanych godzin. Poza tym - kochała listy. Kochała je dostawać, ale jeszcze bardziej - odpisywać na nie. Nie umiała wyrażać siebie w inny artystyczny sposób, jak poprzez słowa przelane na papier, które nawet tam były zwyczajnie szczere. Bo Perpetua właśnie taka była - transparentna, zawsze było widać jak na dłoni w jakim jest humorze, czy jest zła czy może smutna. Czy kogoś lubi czy może za nim nie przepada (a to jednak bardzo rzadkie przypadki!).
Ale za Camaelem zdecydowanie przepadała.
- Moich ciasteczek wystarczy dla wszystkich - zaśmiała się dźwięcznie, wtórując mężczyźnie. - Dla nas także, jeśli znajdziesz chwilę dla starej znajomej w swojej nowej pracy. - Ewidentnie droczyła się, co zdradzał zawadiacki błysk w oku. Po chwili jednak jej twarz zupełnie zmieniła wyraz, kiedy do głowy wpadła jej związana z tematem myśl. - Ciekawe gdzie dostaniesz swój gabinet? Ja mam swój na pierwszym piętrze. - Sugestywnie poruszyła brwiami, przekazując tę informację.
Oczywiście, że chciałaby, żeby Whitelight miał swoją kwaterę gdzieś w pobliżu! Będzie mogła składać mu mniej lub bardziej zapowiedziane wizyty. Albo chociaż podrzucać imbirowe ciastka dla Alpharda, albo liściki, które zwykła pisać dla swoich bliskich - a których ostatnio bardzo jej brakowało. W końcu, tak jak Camael, rozpoczynała swego rodzaju nowy rozdział w życiu - zostawiając stare znajomości i bliskie sobie twarze w Szpitalu św. Munga i w Londynie. Oczywiście, nigdy nie miała szczególnych problemów z nawiązywaniem nowych znajomości... Ale jednak zajmowało to trochę czasu - zwłaszcza, że Hogwart był o wiele większym przybytkiem aniżeli Mung. Cała kadra nauczycielska miała swoje gabinety w zamku, ale porozrzucane po wszystkich kondygnacjach. Gdyby Whitelight dostał kwaterę w wieżach zamku, cóż, ewidentnie byłoby jej trochę przykro. Choć prawdopodobnie i tak biegałaby te wszystkie piętra w górę, żeby przynajmniej życzyć mu powodzenia przy okazji jego pierwszych lekcji.
W przeciwieństwie do Camaela, Perpetua nie znała tego lokalu - za jej czasów szkolnych nie istniała w tym miejscu kawiarnia, ale cóż... To było dwadzieścia lat temu, wiele rzeczy się przez ten czas zmieniło, nawet w Hogsmeade! - miasteczku w którym czas zdawał się płynąć o wiele wolniej niż w innych miejscach magicznych.
Pełne wahania słowa Whitelighta, Perpetua skwitowała teatralnym młynkiem oczami.
- Więcej wiary w siebie skarbie! Dostałeś posadę, na nauczycieli nie przyjmą nikogo, kto by się nie nadawał. - Bo czyż nie miała racji? Może dla niektórych posada nauczyciela była... porażką. Aczkolwiek Whitehorn nigdy tego nie pojmowała. Bycie profesorem w szkole magii i czarodziejstwa i to pełnoprawnym, było jedną z najpoważniejszych funkcji społecznych w świecie czarodziejów. W końcu na ich barki spadała edukacja magicznych dzieci! Przez siedem lat - albo i dłużej - sprawowali pieczę nad młodymi czarodziejami i czarownicami.
Widząc zmieszanie u blondyna po swoim komplemencie, poczuła jakby jakiś kolorowy motyl obił jej się pod czaszką. Nie mogła powstrzymać rozczulonego uśmiechu - co za słodki i uroczy chłopak! Nie odrywała od niego spojrzenia, kiedy bez słowa ruszył po napoje dla nich. Być może Whitelight twierdził, że był wychowany z chłodną uprzejmością... Ale gdzie w jego działaniach był chłód? Perpetua uważała go za wyjątkowo ciepłego, młodego człowieka - i bynajmniej, nie sądziła, że było to tylko lustrzane odbicie jej własnego nastroju. Rzeczywiście, trzymał swego rodzaju dystans - jednak absolutnie nie wiązała tego z chłodem, a bardziej ze zwyczajną kulturą.
- Dziękuję złotko - z wdzięcznością przyjęła kawę z rąk Whitelighta, obdarzając go kolejnym, ciepłym uśmiechem. Właściwie to odkąd się zobaczyli, nie przestawała się uśmiechać.
Płynnym ruchem dłoni odgarnęła zabłąkane złote pukle, łaskoczące ją w policzek i pociągnęła łyk napoju z filiżanki. Aż westchnęła z przyjemności, mrużąc oczy.
- Jest naprawdę pyszna - przyznała z zachwytem. Może nie była szczególnym smakoszem kawy - ale nie miała też wypaczonych kubków smakowych. Kawa była idealna, delikatna, niezbyt cierpka, właściwie bez goryczki. Dosłownie perfekcyjna, co można było wyczytać z twarzy Perpetuy, jak z otwartej księgi.
- Nie podziękowałam Ci jeszcze za zaproszenie - zauważyła, pociągając kolejny łyk kawy i po raz kolejny mrużąc oczy z zadowoleniem. - Twój list był jedną z przyjemniejszych niespodzianek. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wyszłam poza mury zamku. - Uśmiechnęła się do mężczyzny... słodko. - Dziękuję. Miło znów być w twoim towarzystwie, zdążyłam zatęsknić.
Niezidentyfikowane ogniki zatańczyły w niebieskozielonych tęczówkach, kiedy opuściła spojrzenie na trzymaną w drobnych dłoniach filiżankę. Rzeczywiście, ostatnio była bardzo zajęta... I rzeczywiście, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zwyczajnie tęskniła za towarzystwem drugiego człowieka.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Moderator




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySro Kwi 08 2020, 21:32;

Mimo wszystko jednak wolał, by jego sowa nie sprawiała zbyt dużo problemów, nawet jeśli Perpetua uparcie twierdziła, że to nawet obok problemu nie stoi. Wiedział do czego jego ulubiony pupil był zdolny i definitywnie nie chciał widzieć podziobanych przezeń palców drugiej osoby. Wystarczy, że jego dłonie całe były w niewielkich rankach, których zawsze zapominał wyleczyć zaklęciem, a później zwyczajnie stwierdzał, że właściwie to nie ma potrzeby.
Znajdę czas, choćbym miał i jego zmieniacza szukać. – zaśmiał się. Naprawdę liczył na to, że posada nauczyciela nie będzie aż tak absorbująca i nie zamieni się nagle w robota, który dzień w dzień nękany jest tą samą rutyną. Nie zniósłby tego, Camael bezapelacyjnie nie cierpiał stania w miejscu i robienia w kółko tego samego. Doskonale wiedział, że jeśli jego dnie zmienią się we wstawanie, lekcje, spanie – szybko nauczycielem być przestanie. Niemniej jednak wiedział też, że uczniowie go nie zawiodą. Pamiętał czasy, kiedy sam nie pozwalał profesorom na nudy. Lekko się uśmiechnął, gdy przypomniał sobie wypełnienie Wielkiej Sali popcornem. Nikt mu wówczas nie uwierzył, że zwyczajnie spartaczył zaklęcie geminio i dostał szlaban na każdy weekend przez cały miesiąc. Zastanawiał się ilu takich cwaniaków, jakim swego czasu był on sam, spotka w starych murach zamku. Młody Whitelight się zmienił, dorósł, choć jeszcze do niedawna bał się tego słowa. Nie musiał już nikomu niczego udowadniać, z wyjątkiem samemu sobie. Teraz obrał nowy cel – spełnić się w nowym zawodzie.
Nigdy nie uważał posady nauczyciela za coś haniebnego. Wiedział za to, że kiedyś był prawdziwym koszmarem każdego z nich. Przeszłości jednak zmienić nie mógł, a i liczył jedynie na to, że karma będzie dlań łaskawa. Czy żałował? Niespecjalnie, bowiem Camael starał się niczego w życiu nie żałować. To co było przeszłością, przekładało się kształtowanie jego aktualnej osobowości.
Hm… Chyba nie chciałbym jedynie gabinetu na czwartym piętrze – powiedział, do swojej towarzyszki, gdy ta wspomniała o nauczycielskich pomieszczeniach. – Od lat nie przepadamy za sobą z Crainem, a jeśli nic się nie zmieniło, to nadal tam ma gabinet. Teraz zapewne będzie mnie traktował jako podbieracza posady, więc mogę zginąć śmiercią tragiczną. – parsknął śmiechem. Taka była prawda – nie cierpiał obecnego drugiego nauczyciela transmutacji, a do gustu sobie nie przypadli kiedy Cam jeszcze się uczył. Przeżył staż u niego, jednak miał szczerą nadzieję, że uda mu się mijać z Pattonem na hogwarckich korytarzach, bez żadnych interakcji.
Każde kolejne ciepłe słowo kobiety, było niczym miód na jego zestresowaną duszę. Był przygotowany na nowy etap swojego życia, mało tego, nawet miał już zarysy swoich przyszłych lekcji! Niemniej jednak coś go niepokoiło i nie potrafił do końca określić co dokładnie. Być może był to strach przed nieznanym, znał szkołę z zupełnie innej perspektywy – perspektywy ucznia i studenta. Staż nie dawał mu za dużego pola do popisu, więc czuł się niczym ślepiec poruszający się po omacku, wyobrażając sobie pracę w zamku, choć tak naprawdę nie mając o niej zielonego pojęcia. Może i miał predyspozycje, ale czy to miało wystarczyć? Bał się popełniać błędy, doskonale zdawał sobie sprawę, że wiele osób będzie patrzeć na każdy jego ruch i krok, czekając na pierwsze potknięcie, którego tak bardzo nie chciał, a które zdawało się być nieuniknione.
Kiedy wrócił z kawami, zmieszanie prysło tak, jakby nigdy się nie pojawiło. Był pewien, że bystre oczy Perpetuy wychwyciły wszystko, jednak sam nie czuł się już nieswojo. Miał wrażenie, że na nowo musi się przyzwyczaić do sposobu bycia kobiety. Wiedział, że nic złego nie miała na myśli. Camael bez wątpienia płochliwy nie był, jednakże nieczęsto słyszał słowa, które uchodziły za komplementy. Nie mógł być więc z nimi obyty.
Cieszę się, że ci smakuje. – powiedział i sam pociągnął z kubka, delektując się smakiem kawy, choć było dokładnie tak jak podejrzewał. Nic nie mógł poradzić na to, że po smakowaniu ziaren wypalanych w Kolumbii, żadna kawa nie była taka sama, jednak nie narzekał, ta w Hogs Cafe również była dobra. – Muszę napisać do znajomego z Kolumbii, by przysłał mi paczkę tamtejszych ziaren. Wierz mi, odnajdziesz eden na nowo kiedy ich spróbujesz. – powiedział, a w jego oceanicznych tęczówkach tańczyły iskierki zadowolenia.
Zmarszczył brwi, to on powinien jej dziękować, że się zjawiła, nie odwrotnie. Uśmiechnął się jednak z wdzięcznością, za ciepłe słowa, którymi go obdarzyła. Było mu niezmiernie miło.
To ja powinienem dziękować. Gdybyś się nie zgodziła, byłbym skazany na samotne popołudnie w gospodzie pod świńskim łbem. – parsknął. Nie wiedział co by robił, gdyby Perp jednak nie mogła się spotkać. Podświadomie wiedział, wysyłając list, że kobieta się zgodzi, tak więc nawet się nie zastanawiał nad innymi planami na ten dzień.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyNie Kwi 12 2020, 23:32;

@Darren Shaw

Sobota nadeszła dość szybko i chwilę przed umówioną godziną, Flora wyszła z dormitorium gotowa na spotkanie z nowym znajomym z biblioteki, który o dziwo, chciał jeszcze porozmawiać. Po ostatnich wydarzeniach oderwanie się od zamku z pewnością dobrze jej zrobi. Poprawiła materiał wiosennego płaszcza w kolorze bordowym, gładząc go rękoma i poprawiając guziki — był zapinany na dwa rzędy. Na głowie miała beret, a pukle brązowych włosów zebrane w dobieranego warkocza, uwieńczonego na końcu żółtą wstążką. Na ramionach miała niewielki plecak z niezbędnymi rzeczami jak różdżka czy pieniądze, kosmetyczka.
- Cześć! Mam nadzieję, że nie czekałeś! - przywitała się po dotarciu przed bramę, gdzie mieli się spotkać. Obdarzyła krukona pociągłym spojrzeniem błękitnych oczu i łagodnym uśmiechem, wsuwając dłonie w kieszenie. Pomimo promieni słońca, wciąż było chłodno — zwłaszcza gdy zawiało. Kompletnie nie mogła przyzwyczaić się do pogody w Wielkiej Brytanii i słońce z jej rodzinnych stron było tym, za czym tęskniła najmocniej. - Idziemy? Słyszałam o uroczej kawiarni we wiosce, podobno mają pyszne ciasto!
Spacer minął im dość szybko — na rozmowie o eliksirach, zaklęciach czy wiosennych wydarzeniach organizowanych przez szkołę, bo celtycka noc była tutaj dość mocno obchodzona, co puchonce akurat odpowiadało. Pieczenie wielkanocnych ciast należało do jednych z przyjemniejszych zajęć. Po wejściu do środka zsunęła wierzchnie okrycie, przewieszając je przez oparcie krzesła i zajęła miejsce przy wybranym przez nich stołu, uprzednio biorąc kartę. Usiadła wygodnie, poprawiając czarne szorty i kremowy sweter, który do nich dobrała. Przysunęła kartę do siebie, drugą podsuwając chłopakowi. Otworzyła menu, szukając czegoś odpowiedniego. - Sama nie wiem, co wybrać..
Westchnęła cicho, przesuwając palcami po brodzie i podniosła znad przedmiotu pytające spojrzenie w stronę swojego towarzysza. Może on już wybrał?
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPon Kwi 13 2020, 23:43;

Shaw stał przed bramą ledwo kilka minut gdy zauważył Florę na horyzoncie. Miał na sobie ciemnogranatowy płaszcz z przypinką w kształcie orła, czarne spodnie i półbuty w tym samym kolorze.
- Hej, sam przed chwilą przyszedłem - powiedział, uśmiechając się do poznanej w bibliotece dziewczyny - Cudny dobór kolorów - dodał, podziwiając jej dzisiejszy ubiór.
- W drogę! - rzekł Darren, przekraczając bramę terenów Hogwartu i spoglądając w kierunku znajdującego się gdzieś tam Hogsmeade, czarodziejskiej osady w okolicy Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
Po drodze Shaw nie omieszkał wypytać Flory jak obchodzi się celtycką noc - jeśli w ogóle - na południu Europy, podzielił się z nią kilkoma angielskimi, a raczej walijskimi, tradycjami, które w zatrważająco dużym stopniu zawierały w sobie spożywanie baraniny i zajęcia, które mogły nieco zbyt łatwo doprowadzić do osmalenia brwi lub postrzelenia przez mugolskich myśliwych - bo kto to widział żeby w sezonie łowieckim przebierać się za łosie?
Gdy znaleźli się już w kawiarni, Shaw usiadł naprzeciwko Puchonki i, po podziękowaniu za kartę, zaczął przeglądać menu w poszukiwaniu jakiegoś smakołyku. Niestety, żadne z ciast nawet nie leżało obok makreli - co raczej nie powinno nikogo dziwić - więc Krukon ostatecznie zdecydował się na...
- ...blok czekoladowy z polewą z białej czekolady! - powiedział triumfalnie, dla podkreślenia wagi swej podniosłej decyzji wskazując na pozycję tego deseru w karcie - Polecam też jabłecznik i ciasto śliwkowe, jeśli chcesz ryzykować spotkanie pestki - dodał, zniżając już nieco głos.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyWto Kwi 14 2020, 21:01;

Jego słowa sprawiły, że uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową z ulgą, bo nie lubiła się spóźniać. Punktualność była znakiem szacunku wobec drugiego człowieka, a ona starała się o tym pamiętać. Błękitne tęczówki przesunęły po sylwetce krukona wzrokiem, dłużej zatrzymując się na przypince, którą uznała za uroczy akcent i oznakę przynależności.
- Całe szczęście! Tak? Dziękuje. - odparła z entuzjazmem, widocznie zadowolona z perspektywy spędzenia popołudnia poza szkołą i w towarzystwie Darrena, a do tego ciastka. Gdy Flora zaczynała już wychodzić ze strefy komfortu, była strasznie ciekawa ludzi. Nie lubiła mówić o sobie, ale lubiła słuchać o nich. - Też lubisz mieć coś w kolorze domu przy sobie? - zapytała jeszcze, wskazując dłonią na żółtą wstążkę we włosach. Przytaknęła, ruszając w stronę wioski.
Rozmawiali o nadchodzących świętach i obchodach Celtyckiej Nocy, które różniły się od siebie w każdej części Europy. W Hiszpanii były obchody, uliczne parady i mnóstwo jedzenia. Jej kraj ogólnie rzecz biorąc, znany był z uwielbienia do robienia z każdego święta hucznego, kolorowego wydarzenia pełnego pysznych rzeczy oraz muzyki. Z niedowierzaniem słuchała o łosiach i polowaniu, chociaż to drugie wcale się jej nie podobało. Na ogół unikała mięsa w posiłkach, gdy tylko mogła, bo potem miała wyrzuty sumienia z powodu zwierzęcia, które mogło przecież żyć. Pomijając już kwestię zmian klimatu, którą w dużym stopniu wywoływał ten przemysł.
Kawiarnia nie była duża, jednak Martellównie bardzo podobał się wystrój wnętrza. Było przytulnie, miała jakąś domową atmosferę. Drewno i wiklinowe dodatki były pięknym połączeniem, zwłaszcza z dodatkiem roślin. Przeglądając kartę, poprawiła się na krześle, nie mogąc zdecydować się na jedną, konkretną rzecz i pytając swojego towarzysza o zamówienie, podniosła na niego spojrzenie.
- Jak słodko i klasycznie! Hmmm... - zacisnęła usta, zastanawiając się, na co miała ochotę. Wolała ostre rzeczy od tych słodkich. Na jego propozycje, kiwnęła głową i odłożyła kartę na stół, wskazując palcem na swój wybór. - To dla mnie w takim razie gorąca czekolada z hibiskusem i jabłecznik, skoro polecasz. Pójdę nam zamówić!
Posłała mu krótki uśmiech, zgarniając plecak i wstając, aby skierować się do baru, za którym stała miło wyglądająca, młoda dziewczyna. Puchonka dość nieśmiało złożyła zamówienie, opłacając je zaraz i wracając do stolika z białą tabliczką, na którym widniał tańczący i mieniący się kolorami numer.
- Jak będzie gotowe, Pani nam przyniesie. Jak Ci poszło ostatnio wypracowanie? Panna Dear była zadowolona? - zapytała z ciekawością, kładąc dłonie na swoich kolanach i jak to miała w zwyczaju, miętoliła materiał swetra, rozładowując nerwy.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySro Kwi 15 2020, 00:55;

- Jeśli już jestem Krukonem, to niech wyglądam jak Krukon - powiedział z uśmiechem na ustach i przejeżdżając po spince kilka razy palcem. Dostał ją w prezencie od rodziców w pierwszym tygodniu pobytu w Hogwarcie, gdy został już przydzielony do domu Roweny Ravenclaw, i od tamtego czasu przypinał ją do swoich kurtek i płaszczu - choć od pierwszej klasy wyrósł już z co najmniej kilku.
W samym Hogs Cafe już, gdy Flora zdecydowała się na wybór swojego przysmaku i złożyła zamówienie, Darren rozłożył się na swoim miejscu nieco wygodniej.
- Nie dostałem jeszcze ocen - powiedział, przesuwając wzrokiem po wnętrzu kawiarni by w końcu zatrzymać go na twarzy Puchonki - Ale mam nadzieję, że się jej spodoba. Miałem w końcu nieocenioną pomoc - dodał, uśmiechając się do Flory i kłaniając się lekko w geście ponownych podziękowań.
- A jak minęły ci ostatnie... hmm... - policzył szybko, ile czasu minęło od chwili, gdy rozeszli się w zamkowej bibliotece - ...trzy dni? Mam nadzieję, że wszystko w porządku - spytał, szczerze martwiąc się tym, czy Flora na pewno zadomowiła się w nowym środowisku w stu procentach - o ile w ogóle dało się coś takiego osiągnąć na wymianie międzyszkolnej.
Darren zmienił pozycję - akurat w chwili, gdy kelnerka postawiła przed nimi zamówione przez nich desery.
- Dziękuję - powiedział, gdy kobieta postawiła przed nim jego zamówienie - ...i smacznego - dodał, zwracając się do Flory - Mam nadzieję, że brytyjska kuchnia dorównuje choć trochę tej południowej.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySro Kwi 15 2020, 02:13;

Poczucie przynależności w tak dużej szkole i tak olbrzymi społeczeństwie uczniów było bardzo ważne. Flora najwięcej czasu spędzała z puchonami i najłatwiej było się jej z nimi dogadać, głównie za sprawą kochanego Skylera, który od samego początku ją przygarnął pod skrzydła i troskliwie się nią opiekował. Była też Gabrielle, Nancy, Yuuko. Każda z tych osób sprawiała, że sama myśl na ich temat wywoływała na ustach brunetki łagodny uśmiech. Darren wyglądał na zadowolonego z wyboru Tiary, Flora też była.
- Pewnie Panna Dear ma dużo obowiązków, do których musi się przyzwyczaić. Wszyscy byli zaskoczeni odejściem Profesora Fairwryna. - odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, przenosząc spojrzenie na czysty blat stolika. Stała na nim zapachowa świeczka, którą można było odpalić poprzez podniesienie wieczka i tak właśnie zrobiła. Jasny płomień leniwie pochłonął knot, a dookoła zaczął roznosić się zapach wiosennych kwiatów. - Przecież sam zrobiłeś większość, jak na krukona przystało — bardzo szczegółowo.
Prawda była taka, ze wcale nie sądziła, że pomogła mu jakoś szczególnie. Większość informacji zdążył sam wyszukać wcześniej, a ona dodała kilka ciekawostek z zapomnianej przez świat książki. Ludzie często o starych dziełach zapominali, a tak wielu informacji nowe wydania nie umieszczały w treści, wierząc, są nieaktualne.
- A spokojnie, dziękuje. Udało mi się upiec trochę ciastek, spotkać z przyjaciółką. - zaczęła z nieśmiałym uśmiechem, podnosząc na niego wzrok. Nim zaczęła mówić dalej, do stolika podleciała tacka i kelnerka, wykładając zamówione przez przekąski przed nimi, kusząc ich zapachem i aromatem. Złapała za łyżeczkę, wybierając jedną z małych pianek pływających w ostrej czekoladzie. - Nie musisz sobie zawracać mną tak głowy, Darrenie. U Ciebie też wszystko dobrze?
Dodała jeszcze z ciekawością, mówiąc nieco ciszej. Przez głos znów przełamywała się jej nieśmiałość. Nie chcąc się na tym skupić, Martellówna uniosła łyżeczkę ze złapaną słodkością, unosząc i pałaszując z cichym mruknięciem zadowolenia. Hibiskus doskonale równoważył smaki w napoju. Nie omieszkała też przyjrzeć się szarlotce.
- Smacznego. Zmieścisz cały ten blok? Mają tu olbrzymie kawałki. - zauważyła z rozbawieniem, bo kawałek ciasta zajmował pół talerza. Czuć było jednak cynamon i kwaśne jabłka, kruszonka nie była przypalona. Niestety, Flora miała bardzo brzydki zwyczaj oceniania jedzenia i ze Skylerem często chodzili po knajpach, porównując i komentując przepisy. Ważna była struktura, środek, wypieczenie. Uśmiechnęła się pod nosem. - Muszę przyznać, że są całkiem inne i niestety, ale kuchnia to chyba moje największe rozczarowanie w Wielkiej Brytanii... Mam nadzieję, że Cię tym nie uraziłam.
Zanim ugryzła się w język, słowa same uciekły spomiędzy warg. Uniosła więc dłoń, łapiąc za kolczyk.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyCzw Kwi 16 2020, 00:11;

- Bez twojej pomocy miałbym co najmniej pół zwoju mniej - powiedział Darren, udając przez chwilę że liczy w myślach ile zdań autorstwa Flory zamieścił w swoim eseju. Umilkł na chwilę, pochłaniając pierwszych kilka łyżeczek deseru, po czym odezwał się - Bywało lepiej, ale bywało też gorzej, więc jest w sam raz.
Znowu pochłonął kilka kawałków ciasta, zastanawiając się w międzyczasie czy na pewno nie mają tutaj nic z makrelą lub, ewentualnie, z tuńczykiem.
- Jedzenie zbyt dużej ilości słodyczy to dla mnie nie pierwszyzna - powiedział powstrzymując śmiech. Po usłyszeniu opinii Flory o brytyjskiej kuchni Shaw jednak nieco spoważniał. Oczywiście, nie wziął tego sobie absolutnie do serca - o gustach przecież się nie dyskutuje, a Darren nie był jedną z tych osób które zaprzątały sobie głowę równie bezcelowymi działaniami jak próby zmian czyichś upodobań kulinarnych. Bardziej przejął się tym, że być może Puchonka tęskniła za swoimi lokalnymi specjałami? Po chwili przypomniał sobie, że - z tego co wiedział - podopieczni Hufflepuffu mieli specjalne względy u przygotowujących posiłki, a poza tym "oferta" Wielkiej Sali i tak była bardzo różnorodna.
- Ależ skąd - uśmiechnął się - Mi też nie uśmiechają się czasem owcze żołądki i codzienna herbata - zaśmiał się, ale po chwili przypomniał sobie tradycyjny, walijski obiad jaki został zaserwowany u jego dziadków, po czym wzdrygnął się i dla ukrycia wspomnienia smaku szybko połknął kilka kawałków ciasta. Zdecydował też, że nie będzie w tym raczej nic złego, jeśli podzieli się z Florą tą historią, dziwactwami jakie wylądowały wtedy na stole i tym, że nie mógł patrzeć na baraninę przez kolejne dwa lata - i o tym że, na szczęście, od tamtej pory organizacją Celtyckiej Nocy zajmuje się część rodziny "po mieczu", a więc na stole lądują rzeczy z nieco większej ilości kuchni.
- ...i w taki sposób dowiedziałem się, że chińskie stuletnie jajka przygotowuje się przez sto dni - zakończył, czując też że ciasto powoli staje się dla niego przeciwnikiem nie do przezwyciężenia.
- A jak tam twoje lekcje? - spytał, robiąc sobie na chwilę przerwę od jedzenia - Masz już jakieś "znienawidzonego" profesora?" - dodał, w odpowiednim miejscu akcentując wyolbrzymienie słowa "znienawidzony".
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySob Kwi 18 2020, 00:44;

Pokręciła głową, zaprzeczając tym samym i czując wpływający na policzki rumieniec. Brązowe kosmyki wprawione w ruch nabrały nieco jaśniejszych refleksów pod wpływem oświetlenia niewielkiej kawiarenki. Musiała przyznać, że z zaplecza dobiegał naprawdę ładnych zapach i podejrzewała, że ciastka pieczono na miejscu. To dobrze świadczyło. Martellówna do wyrobów cukierniczych była wyjątkowo wybredna, uwielbiała rozkładać produkt na czynniki pierwsze.
- Myślę, że i beze mnie wyszłoby całkiem dobrze. Jesteś dobry z eliksirów, co? - zapytała z ciekawością, bo sprawiał wrażenie mocno zainteresowanego przedmiotem, nad którym ostatnio w bibliotece siedział. Ona sama znacznie pewniej czuła się w zaklęciach. Podobnie, jak Darren nabrała trochę szarlotki na widelczyk, przyglądając się środkowi i wypieczonej kruszonce, której maślany zapach łączył się z cynamonem. Smak był idealnie zrównoważony, użyli kwaskowych jabłek ku radości puchonki. - Miałeś rację! Naprawdę dobra. Byłeś tu wcześniej? Myślałam, że cukiernia czy Trzy Miotły są bardziej popularne. Skoro tak, muszę podesłać Ci moje babeczki — malinowe z białą czekoladą.
Swoją wypowiedzią poniekąd obiecała krukonowi przekąskę. Zgarnęła włosy za ucho, łapiąc za filiżankę i upijając trochę ciepłego napoju, usiadła wygodniej na krześle. Po udzieleniu odpowiedzi na temat kuchni, jego twarz nieco spochmurniała, nabrała poważniejszego wyrazu. Miała nadzieję, że w żaden sposób go nie uraziła i nawet poczuła wyrzuty sumienia, że w ogóle wyraziła swoją opinię. Faktycznie, odkąd tylko przyjechała do Hogwartu i Skyler się nią zaopiekował, miała dostęp do kuchni. Często wspólnie z przyjacielem testowała tam nowe przepisy, gotowali ostre zupy czy patrzyła, jak puchon przygotowuje pierogi. Kochał je i nikt nie robił ich tak dobrych. Błękitne ślepia badawczo przyglądały się chłopakowi, a przez maźnięte bezbarwną pomadką usta przemknął grymas zmartwienia. Nie chciała go przecież urazić.
- Herbata jest całkiem miłym zwyczajem, przyzwyczaiłam się do niej. Próbowałeś kuchni z moich stron? - odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, nie chcąc go tym samym w jakiś sposób zobowiązywać do odpowiedzi, bo może był skrajnym patriotą. Właściwie Flora nigdy nie czytała o specjałach kuchni Brytyjskiej podczas świąt i nie miała pojęcia, co takiego przygotowują na Celtycką Noc. Na pewno baranina była w pewien sposób wyjątkowa, chociaż, czy i tak nie nazbyt często serwowana na ich stołach? Upiła kolejny łyk ciepłej czekolady, podjadając jedną z płynących tam pianek. Głębia gorzkiego smaku idealnie podkreślona była dodatkiem hibiskusa, a roztopione, białe puchate pianki dodawały słodycz. Słuchała jego opowieści z uwagą, niekiedy rozbawieniem czy niedowierzaniem. Czasem też zastanawiała się nad znaczeniem pewnych słów, bo nie była pewna, czy dobrze je sobie tłumaczyła. Angielski wciąż miał przed nią trochę tajemnic.
- To takie oszustwo, nie? - zapytała poważnie, nie znając wcześniej tajemnicy tych jajek. Nie była nawet pewna, czy kiedykolwiek o tym zwyczaju słyszała. Kolejny kawałek szarlotki wylądował na widelcu, a ona wydała z siebie ciche mruknięcie zamyślenia. Czy miała profesorów, których nie lubiła wyjątkowo? Większość była odrobinę straszna, wymagająca. Mieli całkiem inne nastawienie niż profesorowie z jej dawnej szkoły. - Całkiem dobrze, dziękuje. Byłeś na ostatnich zajęciach z uzdrawiania? Pani Whitehorn jest niesamowita! Taka piękna, mądra, łagodna! Cudownie, że jest naszą opiekunką. - odparła w końcu z entuzjazmem, bo odrobinę idealizowała kobietę, która całkiem zdobyła jej serce swoim podejściem do uczniów i pasją, zaangażowaniem w przedmiot. Przekręciła głowę na bok, posyłając mu pociągłe spojrzenie. - Pani Profesor Cortez jest trochę straszna i Pan Shercliffe. A Ty? Masz swoich?
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptySob Kwi 18 2020, 16:37;

Darren prychnął, gdy usłyszał podejrzenie, że jest dobry z eliksirów. Podzielił resztę bloku czekoladowego na dwie części i rozsunął je na talerzu, oddalając je od siebie najbardziej jak się tylko da.
- Jeśli eliksiry są tu... - powiedział, nakłuwając widelcem kawałek po lewej i wkładając do ust kawałek puszystego ciasta oblanego białą czekoladą - ... to jaaa... estem uu - wyjęczał, wskazując na kawałek po prawej. Zaczynał podejrzewać, że mógł zjeść nieco za dużo, jednak dla tak dobrego deseru był gotów zaryzykować wizytę w skrzydle szpitalnym.
- ...em... estem uu erszy ras... khm, pierwszy raz - wysapał, przełykając jakoś wyjątkowo nieprzyjemny kawałek orzecha - Jestem tu... pierwszy raz - dodał, dziękując Merlinowi w duchu za to, że mógł normalnie oddychać - A więc czekam na babeczki! - dodał, odkładając widelec, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że za chwilę znowu złapie go w dłoń.
- Jadłem kiedyś kastylijską sopa de ajo, zupę czosnkową i... chwila.. jak to było... - zastanowił się przez dłuższą chwilę, próbując przypomnieć sobie tradycyjną nazwę - ...to taki gulasz... hmmm... coci... mont... coci... hmm... czekaj, czekaj... - podniósł rękę do góry, po czym ukrył twarz w dłoniach. Po dłuższej chwili znów ukazał się światu, tym razem z wyrazem absolutnego oświecenia na twarzy - Cocido montañés! Ekhm... pewnie źle to wymówiłem, przepraszam - dodał, szczerząc zęby i zdając sobie sprawę, że jego znajomość hiszpańskiego ograniczała się do corridy oraz torreadora.
Po opowieści na temat tajników kuchni wschodnioazjatyckiej, Darren wzruszył w odpowiedzi na uwagę Flory ramionami.
- Fasolki wszystkich smaków też naprawdę nie mają WSZYSTKICH smaków - powiedział - Na przykład, nigdy nie trafiłem skarpety walijskiego pasterza, a wysłałem do producenta co najmniej kilka sów.
Przed odpowiedzią na kolejne pytanie Flory, które poniekąd sam sprowokował, Shaw zastanowił się dłuższą chwilę, po czym pokiwał głową.
- Racja, chyba wszyscy lubią panią Whitehorn. Bo czego tu nie lubić? - rzekł, nie przypominając sobie żadnej sytuacji gdy nauczycielka była dla kogoś niemiła. Choć może trafiał po prostu na jej dobre humory - Lubię też pana Voralberga bo, no tak, nie dość że uczy mojego ulubionego przedmiotu, to jeszcze jest opiekunem domu. No i... ekhm... - Darren zniżył głos, nachylając się nad stołem - ...lubię jeszcze Craine'a, ale nie nikomu nie mów, okej?
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPon Kwi 20 2020, 20:15;

Jego prychnięcie brzmiało na tyle zabawnie w połączeniu z miną, którą miał, że nie mogła ukryć rozbawienia i uśmiechu, który pojawił się na jej drobnej buzi. Obserwowała, jak widelczykiem rozczłonkowuje blok czekolady, przesuwając go po białej porcelanie z zainteresowaniem, bo kompletnie nie wpadła na to, co chciał jej za pomocą słodyczy zobrazować. Przekręciła głowę na bok, wprawiając w ruch kilka luźnych kosmyków włosów, które opadały dookoła jej buzi. - To jakaś tajemnicza strategia, Darren? Jesteś kawałkiem z polewą czy bez? - dopytała z powagą, przysuwając się do stolika i opierając łokcie na blacie, aby na dłoniach podeprzeć twarz i zerknąć raz jeszcze w stronę rozmieszczonego w jakimś celu ciasta, którego kawałek zdążył zjeść, chociaż chyba zrobił to zbyt szybko, bo odrobinę się zapowietrzył. Z niepokojem przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, zatrzymując błękitne tęczówki na spojrzeniu krukona. - W porządku? Tak, pewnie! Jak wyślę, to Ci kilka wyślę sową lub podrzucę, jak mi zdradzisz, gdzie Cię znajdę.
Przytaknęła jeszcze głową mimowolnie, nawet jeśli zapewniła go słowami. Flora westchnęła cicho, pozwalając sobie na krótki uśmiech rozjaśniający drobną twarz, aby zaraz jedną z dłoni ruszyć i znów złapać za uszko filiżanki, aby znów napić się wciąż gorącej czekolady. Ostra była uzależniająca, nie mdliła tak. Rozmawiali o gotowaniu, a w tym puchonka czuła się naprawdę swobodnie, dobrze. Znała wiele przepisów, chociaż znacznie lepiej odnajdywała się w cukiernictwie, niż w wytrawnej kuchni. Słuchała go z uwagą, unosząc na widelczyku kolejną porcję szarlotki, która prędko zniknęła w jej ustach. Musiała przyznać, że był strasznie uparty w zdobywaniu wiedzy i widać było, że czuł się niekomfortowo, gdy o tym zapomniał. - Trochę próbowałeś! Co Ci smakowało najbardziej? U nas w Huesce – królują wpływy arabskie oraz rzymskie. Mamy mnóstwo potraw z owocami morza, szafranem, całe menu mleczne. Ogólnie rzecz biorąc mnóstwo różnorodności! - opowiedziała z zaangażowaniem, przymykając na chwilę oczy i powracając do rodzinnych stron, gdzie królował słodko-ostry smak, a przez północno-wschodnie położenie dało się odczuwać orientalne nuty z innych krajów. Z uznaniem zrobiła „woo”, podnosząc na niego spojrzenie wcześniej przymkniętych oczu. - Nie masz za co przepraszać! Jestem zaskoczona, że pamiętałeś nazwę i wymowa była całkiem dobra. Dawno nie słyszałam ojczystego języka, to miłe, nawet w formie nazwy potrawy!
Dodała jeszcze, rumieniąc się nieco i wzruszając ramionami, jakby chciała dodać wypowiedzi odrobinę wyluzowanego brzmienia, żeby nie pomyślał, że wciąż tak mocno się denerwuje czy wstydzi w jego towarzystwie. Był przecież naprawdę sympatyczny i inteligentny. Flora zjadła kolejny kawałek ciastka, zerkając do filiżanki, ile zostało w czekoladzie pianek. Skrzywiła się na wymieniony przez niego smak, patrząc z niedowierzaniem, kręcąc głową. - Dlaczego akurat tego smaku chciałeś spróbować i Ci go brakowało...? Zawsze się boje jeść tych fasolek, niektóre są naprawdę okropne. Trafiłam raz mydło miętowe, ale sycylijska pomarańcz była smaczna. Masz swoją ulubioną fasolkę?
Zapytała znów z ciekawością w głosie, pozwalając sobie stuknąć widelcem o wierzch ciasta w zamyśleniu, przez co na jasny talerzyk wpadło trochę kruszonki. Zapach kwaskowych jabłek i cynamonu sprawił, że znów nabrała ochoty na kolejny kawałek, jednak zamiast zjedzenia go, zwyczajnie odkroiła, przesuwając po talerzyku podobnie, jak Darren wcześniej blok czekoladowy. - Jest niesamowita, prawda? Piękna, dobra. Chciałabym mieć taki talent do uzdrawiania jak ona! Pan Voralberg jest bardzo przystojnym i zdolnym mężczyzną, chociaż jego stanowczość i spojrzenie bywa przerażające.
Odparła z entuzjazmem, a przed oczyma stanęła sylwetka opiekunki jej domu. Była bardzo atrakcyjna pomimo swojej laski, miała bystre ślepia. Imponowała Florze całą sobą, ale to może też przez to, że dawała matczyne skojarzenia, których od śmierci swojej matki Flora nie miała. Westchnęła cicho z zainteresowaniem, tez się nachylając, jakby co najmniej — znów – rozmawiali o planach przejęcia świata, patrząc mu z powagą w oczy i przykładając palec do ust, złożyła ślub milczenia, kiwając jeszcze głową. - Imponuje Ci jego powaga i wiedza? To nasz sekret, nie martw się!
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8




Gracz




savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 EmptyPią Kwi 24 2020, 12:35;

Jeśli Camael nie cierpiał rutyny - praca nauczyciela w Hogwarcie a pewno mu jej nie zapewni, z tym nie było żadnych obaw. Sama Perpetua przekonała się o tym bardzo dosłownie i to już kilka dobrych razy - czuła też, że na tych razach się nie skończy. Choć posada profesorska wydawała się raczej stateczną robotą - nic bardziej mylnego. Dzieciaki w Hogwarcie zwłaszcza te z ostatnich roczników (szczególnie z Ravenclawu, khe), gwarantowany stałą i zróżnicowaną rozrywkę. Whitehorn jednak nie narzekała, broń Merlinie! Naprawdę zdążyła polubić te dzieciaki. I tak jak Camael - dokładnie pamiętała jak to wół cielęciem był.
- Och, Craine... Specyficzny człowiek - przyznała polubownie, żeby przypadkiem nie obrazić Pattona. Podziwiała belfrowskie doświadczenie, jednak... Nie aprobowała sposobu jakim stary profesor transmutacji zwracał się do podopiecznych. Tym bardziej cieszyła się, że w zastępy kadry nauczycielskiej wchodzi ktoś młody i ze świeżym spojrzeniem - taki jak Whitelight. Inną sprawą było to, że Perpetua zwyczajnie blondyna lubiła.
- A niech tylko spróbuje mieć jakieś pretensje do Ciebie - mruknęła rozbawiona, acz z ledwo dosłyszalną nutą... groźby.
Jeśli ktoś wypowiada wojnę bliskim Puchona - wypowiada ją samemu Puchonowi. A choć złotowłosa była w obejściu wyjątkowo łagodna i ciepła - to wszystko było do czasu. Miała więcej z borsuka, niżby chciało się przyznać.
Z nieukrywaną przyjemnością sączyła swoją białą kawę drobnymi łyczkami, łypiąc przy tym spod złotych loków na towarzyszącego jej mężczyznę.
- Byłeś nawet w Kolumbii? - szczere zaskoczenie wypłynęło na twarz kobiety, a oczy rozbłysnęły jej ciekawością. Choć wiedziała, że młody Whitelight dużo podróżował, to jednak nie zdążyła poznać historii wszystkich jego przygód. A chciałaby, tego nie dało się ukryć w sposobie w jaki patrzyła na Camaela. - Jak jest w Ameryce? Nigdy nie byłam poza Europą...
Cóż, nic dziwnego - zwyczajnie nie miała czasu. Jeśli przysługiwał jej urlop w Mungu, to zazwyczaj wypłacali jej za niego odpowiednie honorarium. Poza Anglią była może... cztery razy w swoim życiu. Przy czym dwa - we Francji - spędziła ze swoim byłym już mężem. Po latach nie wspominała tego za dobrze - nic dziwnego, bo nie byli zbyt udanym małżeństwem.
Na szczęście teraz, nie dość, że miała czas - to nie miała chorobliwie zazdrosnego męża. Czuła się... na miejscu.
Machnęła ręką na jego podziękowania-nie-podziękowania, przewracając oczami. Rozbawiony uśmiech przyozdobił jej usta. Miała chyba dzisiaj dzień na wprowadzanie w zmieszanie swoich rozmówców.
- Już widzę jaki byłbyś samotny - żachnęła się, puszczając Camaelowi pretensjonalne oczko. Cóż mogła poradzić, Whitelight był uroczy, kiedy tak się kłopotał jej - mimo wszystko szczerymi! - słowami. - Ale cieszę się, że to jednak ze mną pijesz kawę.
Ledwo dostała swoją kawę do rąk, a już właściwie połowę wypiła. Próbowała się nieco hamować, ale nie mogła nic poradzić na to, że rzeczywiście akurat ta kawa bardzo jej smakowała. Może przez towarzystwo? Wszystko w końcu smakowało dwa razy lepiej przy odpowiednich osobach.
W oczy rzuciły jej się dwie sylwetki, które wpadły do okupowanej przez nich kawiarni. Trąciła delikatnie Whitelighta pod stołem, głową wskazując mu uczniów.
- To jedni z twoich przyszłych podopiecznych, spójrz - mruknęła, przyklejając swoje ciepłe spojrzenie do dziewczyny i chłopaka. - Flora Martell, słodka, zdolna Puchonka, często pomaga w Skrzydle Szpitalnym... I... Na Merlina... Czekaj... - zmarszczyła brwi, wpatrując się w towarzyszącego Florze chłopaka, próbując w pamięci odnaleźć odpowiadające mu miano. W lwiej większości pamiętała swoich uczniów. W końcu jednak uśmiechnęła się zwycięsko: - I Darren Shaw, Krukon. O ile dobrze pamiętam to chłopak jest dobry z zaklęć i transmutacji właśnie. - Zerknęła na powrót na Camaela i uniosła filiżankę do swoich ust, biorąc z niej drobny łyk. - Ciekawe czy nas zauważą?
I ciekawe co pomyślą. Na szczęście Perpetua i Camael nie wyglądali na parę - jeśli już się uprzeć to jak rodzina, biorąc pod uwagę ich podobieństwo w kolorystyce włosów i oczu - nie wspominając już o nazwisku. Choć Whitehorn była zdecydowanie od Whitelighta starsza, raczej nie można było jej wziąć za matkę blondyna - krew wili płynąca w jej żyłach robiła swoje.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 QzgSDG8








savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty


Pisaniesavethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty Re: Hogs Cafe  savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Hogs Cafe

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 10Strona 7 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: savethebeast - Hogs Cafe - Page 7 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-