Owego kolejnego, pochmurnego poranka, Valentin nie śpiesząc się, opuścił ciemne lochy. Co prawda nie chciał, bowiem nie lubił tak wcześnie rano jeść, jednakże musiał się napić, kawa była czymś co o tej porze było dla niego konieczne. Nie chciało mu się przepychać znów przez kuchnię pełną skrzatów, więc postanowił, że wypije ją po prostu w Wielkiej Sali. Nieco niewyspany, aczkolwiek jak zwykle w przemyślanie dobranych ubraniach, wszedł do owego pomieszczenia na parterze. Miał na sobie koszulę w biało szkarłatne pasy, a i oczywiście nie zapomniał jednego ze swych archaicznych zegarków, zwisających z kieszeni. Nie rozglądając się po sali skierował się do jakiegoś wolnego miejsca przy stole Slytherinu. Leniwie sięgnął po dzbanek z kawą, aby nalać nieco napoju do kubka. W myślach nieprzerwanie narzekał, że znów siedział po nocy, co za tym idzie, te parę marnych godzin snu na pewno nie były wystarczające. Spojrzał na czarny napój w kubku, mając nadzieje, że nieco go rozbudzi do życia, po czym wypił parę jego łyków.
- Wiesz, jeżeli tak Ci zależy, to weź moją. - powiedział dając Jej swoją różdżkę. - Tobie bardziej przyda się niż mnie, a mi przyda się odpoczynek od zaklęć. - powiedział uśmiechając się z trudem. - Powiem CI że czuję po kościach że jednak wszystko będzie dobrze - powiedział uśmiechając się. - Słyszałem że Alex Storm wrócił do szkoły aby uczyć. Słyszałem że jest wyluzowanym gościem, który jest z uczniami na per "Ty", do tego łatwo mu coś wmówić. Może do Niego pójdziemy prosząc o pomoc? - zapytał się patrząc Jej w oczy.
-Nie, dziękuję, że się starałeś jakoś wyratować mnie...nas... - Nie przyjęła różdżki Briana, jemu się też przyda. Najwyżej Connie będzie miała połamane kości, albo takie zgalaretowane jak ostatnio. Pocałowała go delikatnie w policzek, żeby jakoś wyrazić swoją wdzięczność. -Możemy iść do tego nauczyciela... A zaraz po tym zabiję Davida. Mięczak jeden... Ucieka wraca i jeszcze jest przeciwko nam...- Wypowiedziała jeszcze kilka niecenzuralnych słów i zabrała się za jedzenie ciasta.
Uśmiechnął się delikatnie gdy go pocałowała i chwilę na Nią popatrzył,ale po chwili zabrał się do jedzenia. Z tego co wiedział to Alex właśnie miał wykład w Dodatkowej Auli, postanowił że tak naopowiada profesorowi że ten bez wahania im pomoże. - Smacznego. - powiedział uśmiechając się.
-Nawzajem- Odpowiedziała cicho, już kończąc pałaszować. "Pójdzie mi to wszystko w tyłek" - Pomyślała, ale bardzo się tym nie przejęła. Zerknęła kątem oka na Briana, coś sobie przypominając. Czy powinna o tym mówić? Miała dwóch przyjaciół... Ale to nie było tajemnicą. - Wiesz... że Namida ma zamiar zarwać Fran?- Spytała cicho, z nadzieją, że nie dosłyszy.
/Dodatkowa Aula/ Wszedł do Wielkiej Sali i rozejrzał się. Mimo późnej pory było tu kilkoro uczniów. Postanowił zagadać do dwójki siedzących przy stole ślizgonów. O dziwo, była to Ślizgonka i Gryfon. Dziwne. - Witam. Nie za późno na pogawędki? - zapytał się uprzejmie. Domyślał się o co mogło chodzić, ale wolał zapytać, chociażby przez grzeczność. Gryfona kojarzył, ale nie wiedział skąd.
Ostatnio zmieniony przez Alex Storm dnia Sob Gru 11 2010, 22:01, w całości zmieniany 1 raz
Spojrzał na profesora. - Dobry wieczór Panie Profesorze. - powiedział uśmiechając się lekko. - Pan Dyrektor z nami rozmawiał, przez Pana Blacka. Rzucił na nas zaklęcia, tylko dlatego, iż aby nie robić krzywdy innym ćwiczyliśmy zaklęcia na pająku. Zamroził nas zaklęciem Glacius i jeszcze nas obrażał. - powiedział wmawiając Alexowi swoje racje.
Dziewczyna weszła do sali cała smutna. Oczywiście nie była już ubrana w sukienkę, gdyż się przebrała. Miała na sobie ciemne rurki, fioletową tunikę, czerwone trampki o raz jej ulubiony sweter z ciemnoszarej wełny. Szła przez wielką salę. Była głodna, a na tej imprezie na pewno nie najadłaby się ohydnym piwskiem. Usiadła przy stole i wyciągnęła z tacy kanapkę z szynką i ogórkiem popijając po tym ciepłą herbata. -Och jaka ulga- powiedziała do siebie dziewczyna pełnymi ustami kanapką. To lepsze niż od śmierdzącego dymu papierosów i ohydnego piwska.
-Jest jeszcze wcześnie- Uśmiechnęła się miło do profesora, który do nich podszedł. Więc to był ten Alex? Któremu można wcisnąć wszystko? Dobrze wiedzieć. Ta świadomość może się jeszcze kiedyś przydać. -Dokładnie...- Potwierdziła słowa Briana z nadzieją, że chociaż ten nauczyciel się zajmie tą sprawą jak należy.
Alex gdy tylko to usłyszał prawie zemdlał. - Czy On stracił rozum?! tego zaklęcia nie powinno się na zwierzętach używać, a co dopiero na ludziach! A co do Was. Z jednej strony Wam się należy, bo zwierząt nie można krzywdzić, a z drugiej lepsze zwierzęta niż ludzie. - powiedział przypominając sobie akcję z książkami. - Wiecie co, pomogę Wam. Sam uczyłem w zeszłym roku zaklęć, więc wiem jak one działają. Dobrze że zwróciliście się z tym do mnie. - podsumował. - Zjedzcie i zjawcie się w Auli Dodatkowej, na trzecim piętrze, w skrzydle studenckim. - powiedział i dodał. - Tylko pamiętajcie, jakby Was ktoś pytał to idziecie do Profesora Alexa, inaczej nie przepuszczą Was. Powiedzcie że źle się poczułem i się o mnie martwicie. - powiedział. Czuł że coś kombinują, ale profesor, rzucając takie zaklęcie na ucznia postąpił wbrew moralności.
Prawie podskoczyła z radości, kiedy się okazało, że Brian się nie przeliczył co do Alex'a. Wzięła sobie do ręki jeszcze jakiegoś wafelka i zjadła. Czekolada najlepsza na dokładnie wszystko. Spojrzała, czy jej kumpel jeszcze je. Bo jeśli nie, to mogli by iść jak najszybciej. -Dodatkowo odebrali mi różdżkę, a nauczycielowi nie- Dołączyła się do listy skarg i zażaleń.
Spojrzał jak Alex wychodził i zobaczył jak pokiwał głową na znak że usłyszał. - Dobra, ja się najadłem, nie wiem jak Ty. - powiedział i spojrzał na Nią. - To jak, idziemy? Zobaczymy co się da zrobić. - powiedział i wziął Ją za rękę, po czym wyszli. Najdziwniejsze było to że wcale nie puścił Jej ręki tylko się jeszcze uśmiechnął. Coś w Niej było co go nurtowało, ale jednocześnie mu imponowało. /Aula Dodatkowa/
Kiedy Ingrid zjadła kanapkę zauważyła Briana. Zapamiętała go. Uśmiechnęła się do niego choć nie wie czy on ją widział. Chciała do niego podejść ,ale widziała, że z kimś już idzie. Chciała mu jeszcze bardzo podziękować za uratowanie jej książki.
Steve wstał jak tylko mógł najszybciej. Przybiegł do Wielkiej Sali jak tylko szybko mógł, będąc umówiony z wczoraj poznaną Margaret. Wchodząc do środka miał nadzieję, że zobaczy błękit jej oczu. Niestety się rozczarował....Wielka sala była pusta. Usiadł. Gdzie ona jest? Czyżby mnie wystawiła do wiatru - zastanawiał się. Jego nieład na głowie dziś był jeszcze większy niż zazwyczaj. Siedząc tak kilka chwil usłyszał otwierające się drzwi.
Rozejrzała się dookoła. Siedział. Wyraźnie na nią czekał. Margaret była świadoma, że nieźle się spóźniła, ale jakoś nie umiała się zdecydować na to, co dziś na siebie włożyć. - Hej. - uśmiechnęła się lekko - Wybacz moje spóźnienie. Coś mi wypadło. Długo jeszcze wczoraj siedziałeś w pokoju wspólnym?
-Chwilę. - Oczywiście skłamał, nie chciał jej mówić, że myślał o niej do samego świtu. - Nie szkodzi, też niedawno przyszedłem - Dodał. Był ciekaw dlaczego akurat tutaj chciała się z nim spotkać. Trochę go przerażało to, iż wczoraj tak nagle poszła do sypialni. -A więc, dlaczego chciałaś się tutaj spotkać? - Zapytał.
Margaret sama tego nie wiedziała. Spodziewała się, że o tej porze w Wielkiej Sali nie będzie zbyt dużo ludzi, a w pokoju wspólnym zazwyczaj było dosyć sporo ludzi. - Myślę, że tutaj jest trochę spokojniej niż o tej porze w pokoju wspólnym. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. Starała się uśmiechać i udawać, że jest wyluzowana, ale była świadoma tego, że pewnie średnio jej to wychodzi. Nie była zbyt dobra aktorką.
- Jasne, że nie. Może to i lepiej. - Odparł. Widział, że coś ją trapi, że coś jest nie tak. Jest dziwnie zdenerwowana. Znów zapadła niezręczna cisza jak wczoraj w Pokoju Wspólnym. Steve poprawił swoje tornado na głowie, by nie wyglądać niechlujnie. Dobrze wiedział, że nie może być w pełni sobą przy niej, by jej do siebie nie zrazić. W sumie bywały momenty, że był przy niej tak spięty, że nie potrafił wydusić z siebie ani słowa.
Nie lubiła, kiedy milczeli. Ale widziała, że oboje krępują się jeszcze w swojej obecności. - Bo widzisz... Lubię z tobą przebywać - przejechała dłonią po jego ramieniu i uśmiechnęła się słodko. Bała się, że ją odepchnie, ale się zdenerwuje. Czekała...
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo ja to lubię - Odpowiedział pełny entuzjazmu. Dotknęła go. Steve dostał nagłego przypływu gorąca. Patrzył jej w oczy. Uwielbiał jej harmonijny rudy nieład na głowie. - Ale tutaj gorąco. - Rzekł ściągając Szary rozpinany sweter. Pod spodem miał tylko biały podkoszulek na ramiączkach, więc było widać jego dobrze zbudowany tors. Miał na dzieję, że nie zgorszy tym swojej towarzyszki.
Przecież on jest idealny - Pomyślała Margaret widząc, jak ściąga sweter. - Tak, może troszkę jest. Wczoraj tak szybko poszłam... I nic nie wiem o tobie. Może zechcesz mi powiedzieć co robisz w chwilach, kiedy stronisz od ludzi? Czuła się troszkę pewniej.
Zobaczył zadowolenie na jej twarzy. - Gdy jestem sam poświęcam się swojej największej pasji. - Odpowiedział - Mianowicie, grywam na gitarze, od dziecka miałem dryg do gryfu. Nie lubił się tym chwalić, ale stwierdził, że nie wypada tego ukrywać. - Wczoraj mówiłaś, że lubisz gotować - Ciągnął dialog. - Mam nadzieję, że kiedyś razem coś zjemy. - Kontynuował. Ziewnął. Miał wielką nadzieję, że nie widać po nim nieprzespanej nocy.
- Też mam taką nadzieję. Chociaż tak naprawdę to talentu nie mam. Już kiedy weszła zauważyła, że Steve jest niewyspany, widziała też, że za wszelką cenę chce to przed nią ukryć, więc postanowiła udawać, że nic nie zauważyła. - Ja odrobinę gram na gitarze, nic szczególnego, choć nie ukrywam, że chciałabym tak naprawdę umieć. Margaret trochę się zdenerwowała, że chłopak tak się chwali swoim talentem. Bardzo tego nie lubi.
- Proponuję wspólne lekcje, co ty na to? - Zaproponował. Tak naprawdę nie chciał jej na siłę uczyć grać, ale to najlepszy pretekst by się do niej zbliżyć. Widział jakiś grymas na jej twarzy. Bał się, że palnął coś głupiego. Miał ochotę wypić coś ciepłego. - Co powiesz na kremowe piwo? Ja stawiam! - Rzucił ochoczo.
- Do Trzech Mioteł? Poza tym ty chyba nie lubisz Kremowego - zaśmiała się - Ale propozycję z nauką gry na gitarze przyjmuję z największą chęcią. Tak! Zaczniemy spędzać ze sobą wolny czas! W sercu Margaret już dawno nie było tyle radości co teraz.
Weszła do Wielkiej Sali ciągnąc za rękę mniejszą od niej Ingrid. Irytowało ją to, że miała krótsze nogi i musiała wybrać: albo ciągnąc ją za sobą, albo dostosować się do jej tempa. Wybrała opcję pierwszą. Tak było wygodniej. - No, jak cieplutko - wyszczerzyła zęby Marg. - To teraz tylko coś zjeść. Usiadła i rozebrała się z czego tylko mogła. Była przemoczona. - Siadaj, Ingrid! - zachęciła przyjaźnie małą.
-O Boże - krzyknęła dziewczyna. -Chyba zaraz wskoczę na ten stół. Kiszko marsz graja- zażartowała dziewczyna siadając koło Margaret. -Od czego by tu zacząć?- zastanawiała się dziewczyna ocierając dłonie. -co będziesz jadła?- zapytała uprzejmie Gryfonkę.