Owego kolejnego, pochmurnego poranka, Valentin nie śpiesząc się, opuścił ciemne lochy. Co prawda nie chciał, bowiem nie lubił tak wcześnie rano jeść, jednakże musiał się napić, kawa była czymś co o tej porze było dla niego konieczne. Nie chciało mu się przepychać znów przez kuchnię pełną skrzatów, więc postanowił, że wypije ją po prostu w Wielkiej Sali. Nieco niewyspany, aczkolwiek jak zwykle w przemyślanie dobranych ubraniach, wszedł do owego pomieszczenia na parterze. Miał na sobie koszulę w biało szkarłatne pasy, a i oczywiście nie zapomniał jednego ze swych archaicznych zegarków, zwisających z kieszeni. Nie rozglądając się po sali skierował się do jakiegoś wolnego miejsca przy stole Slytherinu. Leniwie sięgnął po dzbanek z kawą, aby nalać nieco napoju do kubka. W myślach nieprzerwanie narzekał, że znów siedział po nocy, co za tym idzie, te parę marnych godzin snu na pewno nie były wystarczające. Spojrzał na czarny napój w kubku, mając nadzieje, że nieco go rozbudzi do życia, po czym wypił parę jego łyków.
Ledwo powstrzymał śmiech na słowa Ślizgonki. Jak ona mogła kogoś odstraszać? Musiałaby być przerażająca, natomiast jest bardziej hmm... urocza. - Miało mnie nie być, więc nie dopasowali mi pary. - Powiedział wzruszając ramionami. - Może to i nawet lepiej.
Dopiero teraz Van zauważyła że Hayley jest na boso. Teraz ona także się uśmiechnęła. - Na boso? - Zapytała - Jesteś wariatką, w tym pozytywnym znaczeniu Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i sięgnęła po szklankę z ponczem. Upiła łyk i rozejrzała się po sali. - Jeszcze nigdy nie byłam na balu... - powiedziała - Jest inaczej niż to sobie wyobrażałam...
-Co Cię tak śmieszy? - Zapytała z nutką oburzenia w głosie. Zdjęła opaskę do której przyczepione były kocie uszy u przeczesała palcami długie włosy. Zaczęła błądzić wzrokiem po ciele chłopaka. Chyba był starszy...
Chłopak aż wstrzymał powietrze obserwując poczynania Effie, czy zaraz usłyszą pisk, gdy dłoń dziewczynie dotknie rozmiękniętego, w połowie przeżutego ciastka, która swoją drogą nie było wcale przyjemnym w dotyku? Spojrzał na Mię i uśmiechnął się nieco krzywo, a zaraz odezwał. - Stawiam butelkę ognistej, że jak dotknie tego czegoś pod stołem zacznie piszczeć... - mruknął do dziewczyny, po czym ponownie zaczął się przyglądać ślizgonce szukającej różdżki.
Nagle Effie mogła dosłyszeć głos, dobiegający zza jej pleców. -Accio różdżka Effie. - ten głos niewątpliwie należał do dziewczyny (która wprawdzie nie znała Effie osobiście, ale dobrze wiedziała kim ona jest. Ona zawsze wiedziała, kto kim jest). Był całkiem melodyjny i przyjemny, ale lekkie zachrypnięcie wskazywało na to, że raczej od dawna się do nikogo nie odezwała. Poza tym, brzmiał trochę chłodno. I trochę zbyt wyraźnie, i choć to nie było wadą - w tym konkretnym przypadku mogło to wzbudzać niepokojące wrażenie. Zwłaszcza, że używał zaklęcia. Co świadczyło o tym, że owa nieznajoma dziewczyna musiała trzymać w ręce różdżkę. Kto by się nie czuł dziwnie ze świadomością, że ktoś zza jego pleców celuje w nas/w nasze najbliższe otoczenie różdżką? Effie mogła zauważyć, jak jej różdżka wzlatuje w górę, dwa metry tuż przed nią. I leci za nią, najwyraźniej do rąk osoby, która ją przywołała. Dziwne. Przecież jeszcze przed chwilą nikogo w jej najbliższym otoczeniu nie było? Tak to już z Cherrie bywało. Potrafiła niepostrzeżenie poruszać się pośród tłumów, pojawiać się wśród nich i w otoczeniu tumultu niezauważenie znikać. Tymczasem mimo wszystko postanowiła się pojawić. Niby nie miała partnera, bo Louisa gdzieś wcięło i nie wzięła udziału w losowaniu, i w zasadzie to miała nie przyjść.. Ale nie miała nic lepszego do roboty. A i tak wszyscy tutaj byli na tyle głośno, że nawet w swoim dormitorium czuła się tak, jak gdyby znalazła się w środku imprezy. Tak się złożyło, że przebrała się w strój białej królowej z "Alicji w Krainie Czarów". Po prostu, nie musiała się zanadto wysilić, aby wyglądać jak ona - odpowiednią karnację i odpowiednie włosy, które stanowiły połowę sukcesu miała z natury, także wystarczyło założyć odpowiednią sukienkę i wziąć odpowiednie dodatki. Pamiętała tę bajkę z okresów jeszcze-mugolskiego-dzieciństwa. Gdzieś na dnie Hogwartowego kufra nawet spoczywały dwa przekłady tej bajki, rosyjski i francuski. -To chyba Twoje. - uznała, wyciągając w jej stronę rękę, w której trzymała różdżkę. Z zaciekawieniem jeszcze raz zlustrowała jej kostium. Uśmiechnęła się nagle, nad podziw łagodnie. Od razu go rozpoznała, ale bliska wyglądał dużo lepiej!
Ostatnio zmieniony przez Cherrie Lefevreux dnia Nie Paź 31 2010, 21:58, w całości zmieniany 4 razy
Mia ponownie zachichotała. - Przyjmuję - mruknęła nieświadomie obserwując Effie. Po chwili jednak się obudziła. - Tylko piszczeć? - prychnęła żartobliwie. - Ona zacznie wręcz wariować. Zdecydowanie ta lalunia należała do takich osób. Gdyby jej przypuszczenia się sprawdziły, będzie to dość ciekawy widok. Dziewczyna zaczęła zacierać ręce. Ale chyba już po wszystkim. O ile się nie myli, to jakaś dziewczyna właśnie zniweczyła cały plan...
- Tak się zastanawiałem, w jaki sposób przerażasz ludzi. - Tym razem nie mógł się powstrzymać i uśmiechną się do dziewczyny odsłaniając cały rząd równych zębów. Gdy przejechała palcami po włosach, ich zapach doszedł do Rogera, który mimowolnie przybliżył się nieco do dziewczyny. - A tak w ogóle, to miło by było w końcu poznać twoje imię. - Powiedział po chwili.
-Hmm...może moją niezdarnością? - Uniosła lekko brwi ale po chwili zrobiła normalną minę. Podała chłopakowi bladą dłoń. -Clau - Przedstawiła się nie spuszczając wzroku z chłopaka. Czasami widywała go w wielkiej sali ale nie zwracała na niego szczególnej uwagi. Pewnie dlatego, że był on Puchonem.
Kiedy pojawiła się biała królowa i do tego podniosła różdżkę Effie bez szukania jej po omacku po podłodze, przez moment stał z otwartą gębą i wpatrywał się w Cherrie, zaraz wywrócił oczami i westchnął ciężko. - I królowa śniegu popsuła nam zabawę... - mruknął do Mii i zerknął jeszcze na Effie, po czym oparł się o najbliższy stolik, a zaraz usiadł na nim. - Czaderskie stroje macie dziewczyny! - zawołał zaraz do przebranych za postacie z Alicji dziewcząt, po czym ponownie zerknął na ślizgonkę, która stała obok. - Znasz je? Chodź je upijemy, wyglądają jakby bardzo chciały się upić... - wyszeptał do Mii i uśmiechnął się do niej delikatnie. Coś mu mówiło, że ta dziewczyna potrafiła się bawić.
W chwili gdy Effie usłyszała głos wzywający jej różdżkę, cofnęła rękę, która najprawdopodobniej zastygła w powietrzu zupełnie niedaleko owego ciastka. Jak widać nie było jej pisane owego dnia nagłe bladnięcie i opuszczanie sali w natychmiastowym tempie (zapewne jeszcze rozpoczęłaby próby rzucenia na siebie zaklęcia kameleona, aby wymknąć się jakoś dość niespostrzeżenie). A przynajmniej jeszcze nie teraz. - Dzięki - powiedziała wstając z ziemi, ten dym jednak nie był tak świetny jak się wydawał. Spojrzała dopiero teraz na ubranie dziewczyny, chyba był z tej samej bajki. - Czyżby też Alicja w kranie czarów? - Zapytała woląc się upewnić, ową bajkę znała jedynie na tyle ile o niej usłyszała, czy też zobaczyła coś z nią związanego. Akurat jak biała królowa wyglądała, wiedziała. Spojrzała na jej strój z góry na dół. No, no zdecydowanie ciekawie się prezentował. Odwróciła się gdy usłyszała jak jakiś chłopak zawołał, chyba do nich, coś na temat strojów. - Dzięki - odpowiedziała i krótko zlustrowała, w cóż on sam był przebrany. Cokolwiek to było, wyglądało nawet ciekawie.
Ostatnio zmieniony przez Effie Fontaine dnia Nie Paź 31 2010, 22:01, w całości zmieniany 1 raz
Weszła na bal konkretnie spóźniona, jednak... było warto, gdyż w tej chwili wyglądała idealnie. Przebrana była za pawia, jej włosy, teraz przefarbowane z blondu na kolor czarny spływały lekko na wyrastające z pleców magiczne skrzydła. Na jej nadgarstku przypięta była bransoletka z dyniami, która razem z kostiumem tworzyła idealną całość. Oczywiście w stroju Alexis nie mogło zabraknąć imponujących, wysokich obcasów, które mama przysłała jej dzisiaj rano. Zauważyła, że na sali nie było jeszcze za wielu osób. Nie chciało jej się szukać ale miała nadzieję, że i tym razem dopasują ją tak trafnie. W końcu taki kostium zasługuje na najlepsze towarzystwo.
Przyszedł ubrany jak zwykle w czarną szatę, lecz z pinezką w kształcie dyni. Podszedł do stołu i usiadł przy nim po czym podparł głowę rękoma i zaczął się rozglądać, widział już wiele stworów w swoim życiu lecz te były jeszcze bardziej straszne niż te co widział. Pomyślał sobie "Co ja tu robię" po czym pokiwał głową i znowu podparł głowę.
- A niech to! - krzyknęła. Z tych emocji udało jej się przełamać na pół małą, miniaturową miotełkę. Odwróciła się na chwilę aby wepchnąć do buzi ciacho i napić się odrobinę ponczu. - Niuje znam - wymamrotała przez pełną gębę. W krótkim czasie doprowadziła się jednak do ładu. - Upijemy powiadasz? - powtórzyła. - Brzmi zachęcająco tylko czy te laski są na tyle głupie, to po pierwsze, a po drugie czy naprawdę natknąłeś się na jakiś mocniejszy trunk? - zapytała z niedowierzaniem, gdyż zwykle na szkolnych imprezach "oficjalnie" takowych rzeczy nie było. Przynajmniej Mia miała takie szczęście, że się na nie, nie natknęła. Czy ona zawsze musi mieć jakieś problemy?
Trzymając dłoń Clau przez chwilę miał ochotę ją ucałować, jak to zawsze dżentelmeni czynili w starych mugolskich filmach. - Roger. - Dobrze kojarzył skądś dziewczynę, ale na pewno nie z żadnych zajęć, bo na takowe zazwyczaj nie chodził. - Masz bardzo ładne imię. - Dobrze, że nie próbował być oryginalny i nie powiedział niczego w stylu "Masz bardzo ładne nozdrza".
Miała powiedzieć już, że jest miło ale czy tak będzie to się jeszcze okaże. Spojrzała na chłopaka, który nadal trzymał jej zimną dłoń. Ręce Rogera były trochę cieplejsze. -Ładne? Czy ja wiem...jest dziwne. No ale dziękuje za komplement - Powiedziała i obdarzyła chłopaka czarującym uśmiechem. Uwielbiała jak ktoś ją doceniał...
Przez chwilę wpatrywał się w Effie i Cherrie, zaraz jednak przeniósł wzrok na Mię i uśmiechnął się do niej szeroko. - To się okaże, czy są na tyle głupie, może nie są głupie, ale my potrafimy być przekonujący... - rzekł i zsunął się ze stołu, stając na nogach, przeczesał palcami włosy, które nieco już opadły i przystanął obok ślizgonki. - Henry gdzieś pochował kilka butelek, daj mi chwilę, a ja przyniosę - wyszeptał do dziewczyny, a uśmiech na jego twarzy poszerzył się - to co żMijka, zaprzyjaźnisz się z dziewczętami, a ja skoczę po napoje?
-Ta, dzięki, Ty też. - cokolwiek chciałeś osiągnąć przy obdarowaniu mnie nie do końca szczerym komplementem. Skwitowała jego uwagę lekko niebezpiecznym uśmiechem, po czym odwróciła się do dziewczyny. -Nie ma za co. Szukanie czegokolwiek we mgle, zwłaszcza na takich imprezach nigdy nie jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem. - zapewniła. Kto wie, co przez przypadek mogłaby znaleźć. -Tak. Wygląda na to, że jesteśmy dzisiaj.. z tej samej bajki. - ot co! Świetnie. Tylko z tego co wiedziała, Effie miała niewiele wspólnego z mugolskim pochodzeniem. Co mogło oznczać, że nie była tolerancyjna wobec mugoli czy półmugoli. Co mogło oznaczać, że może powinna już iść. Ale teoria sama się degradowała, biorąc pod uwagę to, że zdecydowała się na strój z mugolskiej bajki. Może wszystko co udało jej się wychwycić na jej temat to bujda? -Przypadkowy i nagły wybór czy prawdziwa inspiracja "Alicją"? - spytała, wyraźnie zaciekawiona. -Ach, i tak przy okazji - Cherrie Lefevreux. - od tego w sumie powinna zacząć.
Powoli puścił bladą dłoń dziewczyny. Przez dłuższą chwilę w duchu zachwycał się pięknym uśmiechem Clau. Opamiętał się jednak przypominając sobie, że ta piękność jest ze Slytherinu. Na pewno nie wyniknie z tego nic dobrego, a przynajmniej dla niego. Zawsze intuicje miał niczego sobie, jednak czuł się teraz jakby wszystkie zmysły się wyłączyły. - Jesteś tu od pierwszej klasy? - Zapytał zupełnie niespodziewanie.
Zamyśliła się na chwilę, zastanawiając jak właściwie dobrała sobie ten strój. - Przyznam, że nie czytałam, bowiem nie posiadam, żadnych mugolskich bajek, ani wprost mówiąc, nie mam z nimi takiej styczności. Aczkolwiek słyszałam nieco o Alicji. Przede wszystkim uznałam, że ma ciekawie skomponowane postacie. Czytałaś ją? - rzekła do Krukonki, tym samym wyjaśniając, dlaczego akurat tą bajkę wybrała. Zaraz, zaraz Lafevreux? - Effie Fontaine - odpowiedziała, przyglądając się jej przez chwilę. No oczywiście, przecież jaka ona była do niego podobna! Dziwne, że od razu tego nie zauważyła, ale pewnie to przez ten strój, na którym skupiła uwagę. - Siostra Louisa, nie mylę się? - Zapytała chcąc się jednak upewnić.
Mia Jolie de Pourbaix napisał:Rudowłosa miała jednak pewne wątpliwości. Bo kto chciałby wierzyć w cokolwiek JEJ? Ale chyba warto spróbować... Uniosła brew. - To leć - powiedziała. - Byle szybko, bo nie wiem czy uda mi się w ogóle je sobą zainteresować - dodała po chwili. Odwróciła się w stronę dziewczyn, nieco poprawiła włosy i takie tam detale, aby chociaż w połowie wyglądać na tak odpicowaną, jak one. Mimo wszystko wyglądała upiornie, ale chyba na tym polegał Halloween. - No dobra - westchnęła do siebie i ruszyła w ich stronę, spisując siebie na straty. - Cześć dziewczyny! - zagadnęła do nich i odrazu krzyknęła ze zdrumienia. - Hej świetny kostium! - uśmiechnęła się w stronę białej królowej. - Twój też jest fantastyczny! - nie mogła oczywiście walnąć komplementem tej drugiej.
Ostatnio zmieniony przez Mia Jolie de Pourbaix dnia Nie Paź 31 2010, 22:25, w całości zmieniany 1 raz
-Tak...ale prawie nikt mnie tu nie zna - Wzruszyła ramionami. Mówiła tak normalnie, chciała nawiązać jakieś kontakty. Na chwilkę z wrednej dziewczyny zmieniła się w całkiem miłą osobę. No tak...tylko nieliczni tak na nią działają. Clau oblizała usta - a dlaczego pytasz?
- Po prostu byłem ciekaw. - Wzruszył ramionami, jednocześnie się uśmiechając. Spojrzał na usta Clau. O nie, jeszcze tylko tego brakowało. Z trudem odwrócił wzrok, po chwili udało mu się zapatrzeć w jej oczy. - Hmm... Trochę tu drętwo, nie uważasz?
Uśmiechnęła się do siebie. No pewnie, czyli w jakiejś części właściwie miała rację. Jednakże, nie wydawała się być szczególnie obrzydzona perspektywą rozmawiania z półmugolką czy nawet z mugolką, którą mogłaby być. Właściwie to wydawała się być nawet zainteresowaną tą bajką. Przeczesała włosy dłonią, zastanawiając się chwilę nad jej pytaniem. -Pewnie. Ulubiona bajka z dzieciństwa. Jeśli znasz francuski albo rosyjski to choćby w tej chwili mogłabym Ci podrzucić egzemplarz. - ta bajka była cudowna. Jedna z tych, które w miarę dorastania i zapoznawania się z nią po raz kolejny - wyłącznie zyskują na wartości i znaczeniu. Za każdym razem dostrzegała w niej coraz więcej sensów. Gdyby nie to, że Effie nie znała mugolskich bajek, porównałaby ją do nieco bardziej znanego "Małego Księcia". Ale w tym przypadku to na nic. -Miło poznać. - skonstatowała, po czym jej uśmiech mocno się poszerzył - jak to zawsze bywało w przypadku, gdy ktoś o nim wspominał. Równolegle do tego, coś wewnątrz niej mocno ją zabolało. Louis ją już znał. Była piękna. Louis znał piękną półwilę. Tak, to coś chyba było zazdrością. Ale Louis nie zraniłby jej czy też "nie zdradził" (cokolwiek przez to rozumiała) z półwilą, była o tym przekonana. -Tak, to ja. Może przez strój tego nie widać.. - wcale nie, nie zmieniła się zbytnio pod kątem przebrania! -..Ale zapewne, gdybym była facetem to byłabym właśnie nim. A tak przy okazji - od dawna się znacie? Nigdy mi się tym jeszcze nie pochwalił. - Ooo.. O. Spojrzała na nowoprzybyłą. Nie wiedziała na jej temat zbyt wiele. -A my się znamy? - spytała, doskonale znając odpowiedź. Mimo tego, że Cherrie tu przyszła - nie miała dzisiaj szczególnie imprezowego nastroju. Ach. Kolejna specjalistka od niezbyt szczerych komplementów. Może gdyby miała lepszy nastrój, to przesadzony ton nie uderzyłby jej tak bardzo. Przełożyła srebrno-biało-kremową torebkę na drugie ramię. -Dzięki, Ty też.
Spojrzała mu w oczy jakby szukając czegoś w nich. Jakoś nie zauważyła, że sala nagle zrobiła się prawie pusta. - Może wszyscy poszli już spać? WIesz...jeśli chcesz zostać sam to ja mogę Cię zostawić. - Powiedziała robiąc obojętną minę. Clau była dobrą aktorką.
Roger zrobił zdziwioną minę. - A może to ty chcesz bym był sam, żebyś to ty była sama. - Że co on przed chwilą powiedział? Po tych słowach zdziwił się jeszcze bardziej. Sam nie wiedział o co mu chodziło, a tym bardziej nie miał pojęcia co dziewczyna miała na myśli. Mimowolnie znów spojrzał na jej usta, tym razem trudniej było mu spojrzeć gdzie indziej.
Skinął głową, gdy Mia pozwoliła mu się na moment ulotnić, po czym ruszył do wyjścia, zatrzymał się jeszcze przy drzwiach i spojrzał przez ramię na ślizgonkę i jej poczynania. Czy sobie poradzi? Miał nadzieję, że tak, chociaż w sumie korciło go też, by ulotnić się i więcej n balu nie pokazywać, ale stwierdził, że Mia by go chyba za to... rozerwała na strzępy, zmieliła, albo uczyniła z nim inne okropieństwo, jednak zapewne skończyło by się to tym, iż zamieniłby się w bezkształtną masę. Kiedy tylko wyszedł z sali popędził w kierunku jednej ze skrytek Henrego. Swoją drogą, przez chwilę zastanawiał się, gdzie też może się podziewać jego brat, jednak zaraz ta myśl ulotniła się z jego głowy, gdyż bardziej zajęty był szukaniem alkoholu. Strój miał w sumie dopasowany, więc trudno mu było ukryć dwie butelki, które znalazł, poradził sobie jednak i zabrał z dormitorium prześcieradło zarzucając je sobie na plecy. Cóż, w sumie nie on jedyny był w pelerynie. Wrócił na salę w owej pelerynie, pod którą chował dwie butelki ognistej i flaszkę jakiegoś mugolskiego, mocnego alkoholu, który dostali z Henrym w prezencie od dalekiej ciotki.