Owego kolejnego, pochmurnego poranka, Valentin nie śpiesząc się, opuścił ciemne lochy. Co prawda nie chciał, bowiem nie lubił tak wcześnie rano jeść, jednakże musiał się napić, kawa była czymś co o tej porze było dla niego konieczne. Nie chciało mu się przepychać znów przez kuchnię pełną skrzatów, więc postanowił, że wypije ją po prostu w Wielkiej Sali. Nieco niewyspany, aczkolwiek jak zwykle w przemyślanie dobranych ubraniach, wszedł do owego pomieszczenia na parterze. Miał na sobie koszulę w biało szkarłatne pasy, a i oczywiście nie zapomniał jednego ze swych archaicznych zegarków, zwisających z kieszeni. Nie rozglądając się po sali skierował się do jakiegoś wolnego miejsca przy stole Slytherinu. Leniwie sięgnął po dzbanek z kawą, aby nalać nieco napoju do kubka. W myślach nieprzerwanie narzekał, że znów siedział po nocy, co za tym idzie, te parę marnych godzin snu na pewno nie były wystarczające. Spojrzał na czarny napój w kubku, mając nadzieje, że nieco go rozbudzi do życia, po czym wypił parę jego łyków.
Nie mogła odmówić. Gdzieżby znowu! Dotknęła nogą reklamówki, która stała pod ścianą proponując by sobie coś wzięli. Miał rację, impreza bez alkoholu, to nie impreza. Przynajmniej nie można było jej tak nią nazwać według Davis. - Bierzcie, bierzcie. W ogóle to dziwię się, że tu sam poncz. Mam go już dość. - Pokręciła głową, nie rozumiała jak ktokolwiek może poić się dziś tylko nim. - Bali się nauczycieli, czy jak? Aaa... no widzisz, tyle ludzi, że ciężko kogokolwiek wypatrzyć, ale jednak się udało. Fart. - Znowu napiła się swojej whisky. Usiadła na ławeczce, już się jej nie chciało stać, a zresztą jak to tak w szpilkach. - hey, hey. - Powitała drugiego kolegę. Nie była pewna czy dobrze zapamiętała jego imię, Simon? Więc nie dodała go do powitania. - Dobrze, że wczoraj spadłam do południa, bo już bym przysypiała. - Uznała. Coldwater jakoś ucichła. Dziwne! Po chwili zespół zacząć śpiewać "sto lat", a Williama było słychać najgłośniej. Słodziak. Zaśmiała się w duchu.
- Taa... Ale napiłem i najadłem się za free wiec impreza pozytywna. Starałem pokazać że nie robi mi jaki miałem fart dzisiaj bo jutro mogę mieć większy. - Oj pijaczyno... Coś mi się wydaje że w zamian za kieliszek będziesz musiał zabrać obie panie do Hogsmade jutro. W sumie sam muszę się tam przejść, żeby kupić kilka drobiazgów. Piszesz się na to? Naprawdę musiałem udać się kupić chociażby miotłę bo na szkolnych latać się nie dało.
Słuchała Bell, wnioskując, że i ona nie jest zbytnio zadowolona z partnera, ach uroki losowania. Z resztą prawdę powiedziawszy nie trafiła znów tak tragicznie, zawsze mogło być gorzej. - O bardzo Ci dziękuję - powiedziała z uśmiechem, kiedy Bell wspomniała o urodzinach. Jasne pamiętała o nich, ale jakieś pół godziny temu, nie teraz. Jakoś z tego wszystkiego wyleciało jej to z głowy. Zaraz w ich kierunku podszedł jakiś chłopak prosząc jej siostrę do tańca, kontem oka więc tylko na nią zerknęła, ciekawa jej reakcji. Kiedy tak się przyglądała, nagle usłyszała, jak na scenę wpada William i ogłasza całej sali, że ona ma dziś urodziny. Wielkimi oczami, w zupełnym szoku patrzyła na jego poczynania. Należy tutaj wspomnieć, że w pierwszej chwili Eff poczuła się tak zawstydzona, jak dawno nie była. Dodatkowo miała ochotę udusić go za ten występ... Jednak kiedy zespół zaczął grać "sto lat", roześmiała się już zupełnie, kręcąc tylko głową. Zwariował! Pomyślała obserwując z odległości Krukona. Posłała mu tylko z uśmiechem, z odległości buziaka wysłanego w powietrze, o tak w podzięce za pamięć. Choć oczywiście nie zmieniało to faktu, iż najchętniej by go udusiła za ogłoszenie całej sali o jej urodzinach.
- Heh... dzięki - po tych słowach podszedłem do reklamówki i wziąłem losową butelkę. Nie to bym było jakoś wybitnie wprawiony, ale miałęm w kieszeni breloczek, który służył do tego typu akcji. To jest otworzyłem puszkę i zacząłem pić dosłownie z gwinta. Gdy skończyłem pierwszy łyk to powiedziałem z ulgą w głosie: - No, od razu lepiej. - po tych słwoach rzuciłem Simonowi owy bryloczek by ten też sobie otworzył. Gdy koleś zaczął śpiewać sto lat to ja też mu trochę pomagałem, ale tak czy siak mnie nie było słychać przez nagłosienie :P
- Zostawię sobie nasze oznakowanie, na pamiątkę. - Cmoknęła po upiciu kolejnego łyka alkoholu. - No, no, czyli to zaproszenie, tak? Ja się chętnie wybiorę, a jak ja idę to Melanie tak samo. - Podeszła od tyłu do Tommy'ego, gdy skończył śpiewać i oparła się na chwilę o jego ramię. - Fajnie ciepło, mmm. - Zaśmiała się. - Ty też się napij, nie żałuj sobie. - zwróciła się do Simona. - Przy okazji, potrzebne są mi jakieś doniczki, to sobie kupię w Hogs. Chcę je pomalować, taka nowa moda, wiecie. - Wyszczerzyła się.
Złapałem, jakby był to nasz wyćwiczony ruch, klucz od Tommy'iego. Wziąłem butelkę i odkorkowałem biorąc dwa duże łyki. - Nie namawiaj mnie tak do picia bo się rozkręcę i jak nas przyłapią to będę minusowe punkty. Zaśmiałem się. - Czyli ustalone. Jutro idziemy do Hogsmade nakupować tego co dusza zapragnie. Oparłem się o stół obserwując ludzi, którzy i śpiewali i tańczyli. Wyglądałem na lekko zamyślonego.
- Taa... idziemy idziemy... Simon, wiesz jak to się kończy...- powiedziałem tak bez szczególnego entuzjazmu. Bo wiedziałem jak się kończy chodzenie wraz z Simonem do... TEGO miejsca. Gdy Angie się do mnie przytuliła to ja ją lekko objąłem też, w końcu tego wieczora jakby nie patrzeć jesteśmy parą, nie? Patrzyłem co rusz to na Angie a co rusz na Mel. Podobały mi się one obie, bo cóż.. no tak to jest. Tylko Mel jakoś szczególnie milczała teraz. No cóż... Nie wiedziałem czy zagadać czy nie. Na wypowiedź Angie odparłem: - Gorąco? No to się niezmiernie ciesze. - po tych słowach zrobiłem zawadiacki uśmieszek. - Mel. Eee może coś powiesz dla odmiany?
Constantine w nie porę obudził się z drzemki. Gdy otworzył oczy zdał sobie sprawę, że znajduje się w dormitorium, a impreza już dawno się rozpoczęła. Odruchowo przekręcił się na drugą stronę i spadł z łóżka, czemu towarzyszyło coś na wzór zduszonego jęku. Zbiegł po schodach w dół, żeby dostać się do Wielkiej Sali. Rozejrzał się dookoła i zamyślił nad dalszymi poczynaniami. Póki co dorwał się do ponczu, żeby po chwili zacząć go powoli sączyć. Właściwie, to wypatrzył wiele znajomych twarzy, jednak te siedziały w swoim towarzystwie, śmiejąc się głośno, a nawet... Kłócąc. Usiadł gdzieś z brzegu ściany, tupiąc trampkiem w rytm puszczanej muzyki. Od czasu do czasu nawet kiwał się na boki ! Miał cichą nadzieję, że nie będzie długo siedział sam i ktoś zaszczyci go swym pojawieniem się obok.
Spojrzała na chłopaków i z uśmiechem przywitała się. W towarzystwie Angie zawsze mogła liczyć na poznanie kogoś fajnego. Dopiero teraz z lekkim trudem otworzyła butelkę i pośpiesznie upiła parę łyków. Dziewczyna niestety miała racje. Niepotrzebnie zawsze się za nią włóczy, ale cóż poradzić skora tam gdzie jest Angie, jest zabawa? Trochę się zamyśliła, miała nadzieję, że nikt do niej na razie nic nie mówił bo i tak do niej to nie dotarło. Przenosiła wzrok z jednej osoby na drugą, zdawało jej się, że zna choć trochę wszystkich, a przynajmniej większość. Nagle usłyszała, że Tommy się do niej odzywa. Hmm... Miała coś powiedzieć? Ale niby co skoro była nie w temacie? - Hmm... Jedyne co mam do powiedzenia to to, że jesteście świetną parą. - Powiedziała cicho, chyba nawet za cicho jak na nią.
- Shakur? - zaśmiała się. No tak, całkiem specyficzna osoba, nie dziwiła się Melanie. - Och, może nie taki wykręt. Problem leży jedynie w tym, że ostatnio dostałam od niego bukiet róż. Wiesz, musiałam go jakoś spławić. Zwiałam, bo... ktoś inny mi się podoba - wyznała, krzywiąc się lekko. Chyba trochę za bardzo się rozgadała. Jeszcze tego brakowało, żeby zwierzała się prawie nieznanej osobie. - Ach, marzył mi się przynajmniej jeden taniec, ale jak widać, nic nie wyszło. Klapa. Może Noc Duchów będzie lepsza - pokręciła głową. Uśmieszek zagościł już na jej ustach. Spokojna i niezbyt entuzjastyczna rozmowa w pewien sposób zadziałała. - Ale tak, wieczór miał być fajny. Chociaż zmieniłam zdanie co do losowania - powiedziała. - Wystrój jest ciekawy - skomentowała, szukając na siłę jakichś zalet. Naciągany plus, ale zawsze coś. No i krzesełka były fajne! Gdyby zdołała się jakimś cudem upić, to pewnie kręciłaby się na nim, robiąc z siebie idiotkę.
Zrobiła olbrzymie oczy, ze zdziwienia. Tak, że wyglądała praktycznie jak postać z tych głupich, mugolskich animowanych filmów. Najdroższa? Styl mówienia Williama był po prostu powalający. Zaśmiała się krótko, kiedy krukon wskoczył na scenę i zaczął śpiewać jej sto lat. Sama, miała podejść i złożyć Eff życzenia już wcześniej, jednak przez tego wywijającego na parkiecie chłopca, zupełnie wyleciało jej to z głowy. To nic, wyśle jej list, może Effie się nie obrazi. Sama podeszła do fontanny z ponczem i wypiła kolejny kieliszek. Napój był idealny, chyba pójdzie do kuchni po przepis. Taki orzeźwiający i odpowiednio słodki.
- Dobrze gada. Skomentował wypowiedź Mel. - Z tegoż powodu wybywam. Musze się przewietrzyć bo jest już zdecydowanie za gorąco. Nara wam. Aha i jeszcze jedno... Powiedziałem zabierając Tommy'iemy jego "flaszkę". - Oszczędzaj się bo wiem co się z tobą dzieje po alkoholu. Uśmiechnąłem się wychodząc z sali, dając parce więcej swobody.
David odłączył się od Emmy podszedł do Shakura. -Masz coś?? Chłopak powinien wiedzieć o co chodzi Davidowi. Zobaczył też Melanie -Siemka Mel nie zauważyłem Cię. Przytulił dziewczynę do siebie, nie widział jej pewnie gdzieś się kręciła z Angie. Wyciągnął papierosa. -Melanie jarasz? Jak ta to bierz, Angie chcesz? Shakur ty wolisz zioło a ty nowy nie dostaniesz bo wyglądasz jak frajer.
Ze zdziwieniem popatrzyła na Davida. Skąd u niego ten przejaw czułości? Zwykły przyjacielski uścisk, mogła się tego spodziewać po każdym innym chłopaku, na przykład po Shakurze, ale Thomson? Coś tu nie gra. - Taa... Ja ciebie też nie zauważyłam i nie, ja już nie pale. - Spojrzała na chłopaków stojących koło nich. Kogo David miał na myśli? Żaden jakoś, nie kojarzył jej się z frajerem.
-Co się tak patrzysz?? To nie ten dzień Mel to nie ta sytuacja co wiesz gdzie. Zapalił papierosa odwrócił się by zobaczyć Emme. -E tam kit z nią. -Mel co powiesz? I kogo masz za pare?
Otóż żadna impreza nie mogła się odbyć bez naszej słynnej Connie Tenebres. To też odszykowana dziewczyna, w krótkiej sukience, z lekkim makijażem weszła odpowiednio spóźniona do wielkiej sali. Nie miała na sobie żadnego znaku, który pokazywałby z kim przyszła. Dlaczego? Postanowiła po prostu być sama i dobrze się bawić. Rozejrzała się po sali. No, całkiem nieźle urządzona, a tłumu co nie miara. Z początku postanowiła się oprzeć o jedną ze ścian i czekać czy ktokolwiek zwróci na nią uwagę. Właściwie miała ochotę zatańczyć, ale uznała, że jej nie przystoi prosić o to chłopaka.
Nic nie zrozumiała z wypowiedzi Davida, więc jak zwykle się uśmiechnęła. - Powinieneś czuć się zazdrosny o Angie. - Powiedziała, a kąciki jej ust znów uniosły się ku górze. - Miałam zamiar wpaść tylko na chwilę, więc nie mam pary. - Upiła parę łyków z butelki i zagapiła się w podłogę.
Jacqueline, o dziwo, świetnie się bawiła na balu. Gdy po dłuższym czasie jej partner gdzieś się zapodział, usiadła z rozmachem na jakimś krześle i postanowiła napić się jeszcze czegoś. Nigdzie nie widziała jednak żadnego ze swoich znajomych, sączyła więc poncz z nadzieją, że ktoś się dosiądzie. Roześmiana i chętna do dalszej zabawy w ogóle nie przypominała siebie na co dzień. Co te bale (i poncz) robią z porządnym, wrednym człowiekiem!
-To może ja będę twoją parą?? Wtedy Shakur będzie zazdrosny nie? -Hmm.. Wiem że Angie z kimś tam tańczy jakiś frajer. -Na chwilę no ja nie wiem. Spalił papierosa i wyrzucił ustnik. Tylko tyle z tego zostało. Schylił się i zawiązał buta.
- Proszę, Eff - wyszczerzyła się do niej dopiła to, co jeszcze było w kieliszku. Chciała zapytać się gdzie zgubił się jej wspaniały partner, który, jak zdążyła zobaczyć, był Puchonem, jednak przypałętał się Max. Że też ją znalazł... Nim cokolwiek mu odpowiedziała, na scenę wlazł William... i w ogóle zrobiło się jeszcze większe zamieszanie niż dotychczas. Spojrzała z uśmiechem na siostrę, która musiała być niemało zaskoczona wstępem Krukona. Nie co roku dostaje się takie życzenia. Spojrzała z jakąś taką niechęcią na Maxa. Właściwie, to miała niebawem sobie pójść... no, ale niech mu będzie. Się chłopak ucieszy. - Jasne... - odpowiedziała, podając mu rękę i wstając
Zmarszczyła brwi. Shakur zazdrosny? A co to niby miało znaczyć? - Mhm... Wole jednak zostać bez pary. Zobowiązuje to do tańca i takich tam innych głupot, na które nie mam teraz ochoty. - Spojrzała na parę Angie. - Jak dla mnie to on ani trochę nie jest frajerem, a nawet przeciwnie. - Uśmiechnęła się, to było normalne, że David jest zazdrosny o Angie. Chociaż mógłby to okazać jakoś ciekawiej.
-Denerwują mnie te frajerki nowi ciągle się wcinają. Już z Shakurem mieliśmy załatwić sprawę idę do niego. Podszedł do Tommiego. -Siema wiesz kim jestem? Chłopak nie zdążył odpowiedzieć bo leżał już na ziemi. David kopnął go ze cztery razy prosto w twarz. To powinno go oduczyć. -Wiesz za co? -Nieee? Tym razem David zacisnął pięści i zaczął uderzać Tommiego w twarz. Na jego twarzy widniała już krew chyba z nosa. Chłopak chyba był w szoku nic nie mówił tym bardziej mało kontaktował. David wiedział że chłopak nie ma z nim szans. -Rozumiesz?! Czy nie? A teraz won nie ma Cię tu być.
Śpiewając cały czas uśmiechał się nerwowo w stronę Effie. Uh, dobrze, że w Sali było tylu uczniów, przynajmniej nie dopadnie go dzisiaj. No, wprawdzie torturowanie przez Panią Prefekt nie było takim złym pomysłem... Otrząsnął się, po czym ukłonił wszystkim, bardziej jednak w stronę Effie, dziękując za tego uroczego buziaka i zniewalający uśmiech. Oddawszy mikrofon wokaliście i zbiegł ze sceny. Nerwy już opadały. Jednak śpiewanie przed całą szkoła dla Effie, było nie lada wyzwaniem! Skierował się szybko w stronę jeszcze trochę zaskoczonej Alexis. Przecież nie godzi się zostawiać damy na tak długi czas. - Powróciłem - powiedział, zajmując miejsce zaraz przy niej. - Mam nadzieję, że aż tak się nie zbłaźniłem - mruknął z dziwną nadzieją w głosie, która zupełnie nie pasowała do szerokiego uśmiechu.
Poprowadził Bell na parkiet po raz drugi, po czym złapał ją w tali i zaczął prowadzić ją w rytm ostatniego kawałka. - Szkoda, że bal już się kończy. Zaczął rozmowę, po czym obrócił swoją partnerkę na wyciągnięcie ręki i przyciągnął ją delikatnie do siebie cały czas obracającą się Bell. Po chwili wrócili do normalnej pozycji a po drugiej zrobił jej mały przechył.
Spojrzała zszokowana na Davida, co mu znów odwaliło. Tommy był przecież parą Angie, co miał ją olać i siedzieć jak debil w dormitorium? Była tak zdziwiona, że zupełnie nie wiedziała co robić. Tak samo jak wtedy miała ratować Davida w pokoju życzeń. intensywnie myśleć nad jakimś zaklęciem ale nic jej nie przyszło do głowy.
Gadałem sobie w przemiłym towarzystwie, gdy tylko Simon coś tam powiedział, to ja odparłem: - Dobra, nara. Zaraz też już pójdę. - jednak na moje nieszczęście nim poszedłem gdziekolwiek to... No, nieźle mi się oberwało jeszcze na dodatek nie wiem za co. Niestety nie zorientowałem się nawet co się działo To wszystko było zbyt szybkie. Padłem na ziemię, po czym dostałem jeszcze kilka kopniaków. Leżąc na ziemi zacząłem kasłać, a z nosa leciała mi krew. Przyłożyłem rękę do twarzy, po czym powoli próbowałem się podnieść: - Ty jesteś tym nadętym Puchonem z siódmej klasy? - jakby chciałem go sprowokowac, gdyż uważałem, że jego zachowanie było dziecinne. Widząc, że Angie na to wszystko patrzy nie uderzyłem go, tylko czekałem jak zareaguje. Nie byłem skory do bijatyk.