Owego kolejnego, pochmurnego poranka, Valentin nie śpiesząc się, opuścił ciemne lochy. Co prawda nie chciał, bowiem nie lubił tak wcześnie rano jeść, jednakże musiał się napić, kawa była czymś co o tej porze było dla niego konieczne. Nie chciało mu się przepychać znów przez kuchnię pełną skrzatów, więc postanowił, że wypije ją po prostu w Wielkiej Sali. Nieco niewyspany, aczkolwiek jak zwykle w przemyślanie dobranych ubraniach, wszedł do owego pomieszczenia na parterze. Miał na sobie koszulę w biało szkarłatne pasy, a i oczywiście nie zapomniał jednego ze swych archaicznych zegarków, zwisających z kieszeni. Nie rozglądając się po sali skierował się do jakiegoś wolnego miejsca przy stole Slytherinu. Leniwie sięgnął po dzbanek z kawą, aby nalać nieco napoju do kubka. W myślach nieprzerwanie narzekał, że znów siedział po nocy, co za tym idzie, te parę marnych godzin snu na pewno nie były wystarczające. Spojrzał na czarny napój w kubku, mając nadzieje, że nieco go rozbudzi do życia, po czym wypił parę jego łyków.
Zauważyła, że Angie ma ze sobą alkohol. Nie żeby narzekała, ale czy są dni kiedy ona nie pije? Poniekąd jej to nie przeszkadzało, musiała nadrobić czas stracony w poprzedniej szkole. Podeszła do niej wesoło, mini imprezka, brzmiało zachęcająco. - Jak ty to robisz? Zawsze umiesz wykombinować coś dobrego. - Zapytała wyczekując, aż dziewczyna wyciągnie butelki z siatki.
Gdy tylko wraz z Angie poszliśmy do fontann, ona poszła za potrzebą i tyle ją widziałem: - Czego chcesz... impreza jest całkiem spoko. Szkoda, że ze starych znajomych nie ma Briana. - po tych słowach podobnie jak kolega wypiłem poncz duszkiem: - Kurde, nie przełknę tego ponczu już ani kropelki Widziałeś jakiś nie wiem... alkohol? - zapytałem tutaj robiąc zawadiacki uśmieszek. Za dobrze znałem Simona więc on mnie nie oszuka, że imprezka mu się nie podoba, dlatego też chciałem dać nieco hmm... narąbany nastrój.
-Nie umiesz tańczyć? Co ty opowiadasz Powiedział do Emmy. Tańcząc zobaczył Shakura. -Siemka Shakur. Melodia skończyła się , więc i David skończył taniec. Wyjął papierosa i zapalił go. Zaciągnął się, po czym strzepał popiół. -Na pewno nie chcesz?? Kto się dowie jeden buch? Zobaczył kremowe piwo w puszce, wziął i otworzył wypił od razu do dna. Puszkę położył na swoje miejsce.
Uśmiechną się słysząc słowa dziewczyny. -Dość długo-odpowiedział. Nie pamiętał dokładnie kiedy zaczął. Na początku grał dla zabicia czasu potem go wciągnęło.- Grasz na jakimś instrumencie?- zapytał dziewczynę. Wielka Sala powoli pękała w szwach .Gabriel miał coraz większą ochotę po prostu stąd wyjść i najprawdopodobniej to zrobi tylko trochę później..."Ciekawe jak się bawi Lily"zastanawiał się. Nie miał jeszcze okazji porozmawiać z przyjaciółką o balu. Widział tylko jak wchodziła.
- Niestety, ale nie - odparła. Może i dobrze się im tańczyło, jednak Gabrielle zaczęła odczuwać zmęczenie i wiedziała, że zbyt długo bez odpoczynku nie wytrzyma. - Przepraszam cię, ale muszę usiąść, choć na chwilę - rzekła, po czym odeszła w stronę stolików z ponczem. Zbieg okoliczności sprawił, że trafiła akurat na ten, przy którym siedział jej przyjaciel. - Witaj, Sam - przywitała się z nim, nie chcąc go zaskoczyć swą obecnością, choć pewnie to zrobiła - to ja, Gabrielle - dodała, aby nie zaszło żadne nieporozumienie.
Kiedy Bell odeszła od stolika on zaczął się rozglądać po sali w poszukaniu jakiejś wolnej dziewczyny. Nie mógł jakiejkolwiek wypatrzyć, więc wstał i zaczął chodzić po sali. Nie znalazł nikogo, więc z nudów podszedł do drugiego gitarzysty pióra bazyliszka, powiedział mu coś na ucho a ten wręczył mu gitarę. Max dobrze czuł się na scenie, mimo że prawie nikt go nie widział. Kiedy grał poczuł się naprawdę dobrze. Tej piosenki akurat nie fałszował, gdyż znał ją na zbyt dobrze.
-Oczywiście -powiedział gdy dziewczyna udał się do stolika . Gdy krukonka już poszła do stołu Gabriel postanowił poszukać Lily. Stała sobie gdzieś sama , tak więc chłopak postanowił dotrzymać jej towarzystwa. -Gdzie twój partner?- zapytał ślizgonkę . Był pewien ,że wcześniej kręcił się koło niej jakiś chłopak a teraz gdzieś najwyraźniej poszedł.
(No niech to. -,- Przegapiłam połowę balu! Jak ja nie lubię szkoły i tych doświadczeńgrupowych na fizykę xd No i Lily stała jak słup soli :/) Od głośnej muzyki bolała ją głowa, myślała że zaraz eksploduje. Gdy usłyszała głoś Gabriela od razu się rozpromieniła. Jej partner? Gdzieś poszedł. Zapewne popsuła mu bal, ale czy to jej wina, że akurat ona mu się trafiła. Co ją jakiś ślizgon będzie obchodził. Zniszczyła mu bal i już. -A gdzieś sobie poszedł..- powiedziała zmęczonym głosem.- Widzę, że przynajmniej ty dobrze się bawisz... Posłała mu ciepły uśmiech, szkoda że jego nie wylosowali Lil. No bo przecież to jej przyjaciel, nie?
-Tak raczej tak-odparł. W sumie na balu nie było aż tak źle. No może trochę nie w jego stylu ale nie można mieć wszystkiego .Szkoda ,że Lyli nie miała za dobrego humoru z resztą nie wyglądała za dobrze. -Wszystko w porządku?- zapytał z troską.-Może na chwilę wyjdziemy?- zaproponował. Jego partnerka już z kimś rozmawiała ,więc pewnie nie zauważy jego odejścia. Z resztą zawsze może wrócić na salę. Martwił się o nią .Ślizgonka była dla niego jak siostra .Ich początki nie były łatwe ale udało się im odnaleźć wspólny język .
Poprawiła czarną sukienkę i spojrzała na Gabriela. -Cieszę się, że tobie się tu podoba- powiedziała i rozejrzała się po zatłoczonej sali- Naprawdę? No przestań, jeszcze tylko tego brakuje, żebym tobie popsuła bal. Pokręciła zrezygnowana głową. Propozycje była bardzo kusząca, opuszczenie zatłoczonej sali naprawdę było dobrym pomysłem. Wiedziała , że Gab mówił poważnie. -Tak, trochę mnie głowa boli... więc jeśli chcesz możemy się gdzieś przejść- podsunęła pomysł przyjacielowi. Jak zawsze Gryfon wkracza w odpowiednim momencie. Uśmiechnęła się mimowolnie na samą myśl.
Bell okropnie denerwowało, że chłopak który podszedł do Eleny nawet nie zwrócił na nią uwagi. Dodatkowo, Gryfonka coś się zacięła. Może myślała jakby tu zabić kolejną osobę? Krukonka postanowiła poszukać jednak innego towarzystwa, wstała więc i bez pożegnania sobie poszła. Niedaleko zauważyła Effie, samotnie siedzącą przy stoliku i popijającą jakiś napój. Cicho podeszła do nie od tyłu, co właściwie nie było potrzebne. Muzyka grała głośno, więc i tak by jej nie usłyszała. - Wiesz, że minęła północ? - szepnęła jej tuż przy uchu, zawieszając się na szyi. Zaraz przysiadła na krzesełku obok i patrzyła z uśmiechem na siostrę.
- Aż tak duży ? - Jęknęła zrezygnowana, żałując, że nie miała okazji pojawić się na nim choć raz. - Zapewne chodziłabym tam codziennie, choć słyszałam też o dużym klifie, więc pewnie ranek spędzałabym na godzinnym zastanawianiu się gdzie się udam. Odłożyła pustą szklankę na bok w duchu przeklinając na siebie, że całe dnie spędzała na plaży przekonana, że to największa atrakcja wyspy. - A wtedy mógł zrobić jej krzywdę ! - Dołączyła się do lamentu Rose kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Dianka najwyraźniej nie wiedziała, że każdy pedofil jest wyczulony na punkcie swojej ofiary. Uśmiechnęła się nieśmiało, spuszczając wzrok na swoje buty, aby ukryć rumieńce które wdarły się na jej policzki. - Przesadzasz. - Zaśmiała się melodycznie dając jej sójkę w bok.
Grał i grał cały utwór zbliżając się do końca. Czytał nuty i zgodnie z ich biegiem grał. Pod koniec utworu było coś co go przeraziło 20 sekundowa solówka. O cholera! Pomyślał sobie, ale przecież nie zepsuje utworu, więc zagrał ostatnią dziką solówkę i utwór się skończył razem z jej ostatnią nutą. Max oddał gitarę jej prawowitemu właścicielowi i zszedł ze sceny.
Jaydon zerknął na dziewczynę. W zasadzie nie miał pojęcia co o niej myśleć, ani nie wiedział na ile może sobie pozwolić. Zauważył Audrey bez partnera i na chwilę zszokował się widząc jak partner Alexis wywija na parkiecie. W zasadzie miał wrażenie, że jeśli jeszcze długo tak będą dreptać i dziewczyna nie zrobi nic ciekawszego, zaraz tutaj zaśnie. - Ja jeszcze nie zacząłem- oznajmił obejmując ją i przysuwając bliżej tak, że praktycznie stykali się nosami.
Vivien westchnęła i spojrzała na swojego partnera. Miała wrażenie, że chłopak był rozczarowany, mógł przecież trafić na jakąś ładną miłą dziewczynkę z Huffepuffu bądź Gryffindoru, z którą by się doskonale bawił. A jednak los chciał, że musiał próbować zabawiać marudną Viv. - Chodźmy na ten parkiet- zadecydowała. Wzięła go za rękę i po chwili znaleźli się obok innych par.
-Nie wiem... nie oglądam mugolskich filmów.- Powiedziała i uśmiechnęła się jeszcze śliczniej. -Miły jesteś... naprawdę miły.- nie za bardzo wiedziała co ma mówić. pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji. Ciekawe czy wie... Moze lepiej mu nie mówić o tym co pisali o mnie w gazetach... Tak. Narazie nic nie będę móiła. mam tylko nadzieję, ze ta Kuratorka się tutaj nie zjawi...
Po długim czasie grania piosenek przez zespół, kolejnej już nie zagrali. Wokalista jedynie spojrzał na uczniów zebranych pod sceną. - Zaraz zagramy ostatnią piosenkę, jednak pierw jeszcze coś innego – powiedział uśmiechając się pod nosem. Na scenę zaraz wszedł jeden z nauczycieli trzymając kulę z losami w środku. Wokalista o czerwonym irokezie zanurzył rękę w losach i po chwili wyciągnął jedną z karteczek. Z tajemniczym uśmiechem zbliżył się do mikrofonu. - Królem i królową balu zostaje Mike Crudney i Veronique Lardeux! – Ponownie wydarł się równie głośno co na początku koncertu. Zaraz rozbrzmiały gitary i zaczęła się ostatnia piosenka grana przez Pióro Bazyliszka.
Popijając napój słuchała sobie zespołu. W międzyczasie nawet został ogłoszony król i królowa. Effie już jakoś ani nie chciało się ruszać, zupełnie także nie spodziewała się kiedy siostra do niej podeszła. Uśmiechnęła się lekko do niej, łapiąc na tym, że tak na prawdę straciła poczucie czasu. - Właściwie nie miałam pojęcia. - Przyznała zaraz, odstawiając szklankę na stolik. - Jak właściwie mija Ci impreza? - Zapytała, jak widać Bell też gdzieś posiała swojego partnera, a może raczej też zupełnie celowo mu się wyrwała?
Mike i Veronique... dziewczyny nawet nie znała, jednak cieszyła się, że chociaż królem został właśnie chłopak. - Ym.. trafił mi się najcudowniejszy partner... nie widziałaś go? Pomyślała sobie, że może zbyt zimno potraktowała gajowego. W końcu to nie była jego wina, że akurat trafiła się chusta tego samego koloru... Ale teraz było już za późno, zresztą i tak nie miałaby ochoty na spędzenie balu w towarzystwie pracownika Hogwartu. - No, to teraz już wiesz. - Albo nie pamiętała o swoich własnych urodzinach (co mogło być efektem wypicia dużej ilości ponczu) albo po prostu udawała. Bell uniosła swój kieliszek, wciąż jeszcze napełniony napojem. - Zdrowie pani prefekt!
Podszedł do Bell. - Czy dasz się zaprosić do ostatniego tańca? Spytał i wyciągnął ku niej rękę by pomóc jej wstać. na jego twarzy malował się ten sam nie zmieniony uśmiech. Patrzył na Bell z wyrazem uprzejmego oczekiwania na twarzy.
- Zauważyłaś, że zawsze zaczynamy pić jako pierwsze, a potem ostatnie kończymy? - Zapytała. Nie musiała już tak głośno mówić, z boku sali muzyka była cichsza. Wyciągnęła dwie butelki Ognistej Whisky z siatki i pomachała nimi, przed Melanie. Obie miała w ręce. Podała jej jedną z uśmiechem. Zauważyła Tommy'ego i machnęła ręką by ku niej podszedł, najlepiej z Simonem. Lepiej się pije w więcej osób. Miała nadzieję, że zauważy i przyjdzie. Był całkiem fajny! - Zdrowie. - Wzięła łyka i skrzywiła się. Pierwszy łyk tego dnia. Ach było śweitne!
Usłyszałem kto został królem i królową balu. Nie za bardzo mnie to obchodziło, bardziej obchodziło mnie to, co się stało potem. Otóż Angie zaczęła do mnie machać. Gdy zauważyłem, że ma w rękach cudowny płyn po którym wszystko staje się bardziej zabawne. Powiedziałem do kumpla odmachując: - Simon. Przestań malować doniczki, tylko dalej chodźmy tam - po tych słowach ruszyłem do miłych dziewczyn przy okazji pytając Simona: - Ty, kto to był ta twoja partnerka? - gdy usłysząłem odpowiedź, to powinniśmy być już przy dziewczynach. Znowu się przywitałem: - Witaj ponownie zgubo, cześć Mel
Gdyby Davis słyszała kto został królem i królową balu zapewne była by okropnie zdziwiona, że to niej przypadł ten tytuł. Przecież była najfajniejszą laką na imprezie, no może jeszcze konkurencję miała wśród pół will, ale oni?! A gdyby do jej uszu dotarł tekst o doniczkach zaśmiałaby się perliście. On był taki śmieszny, świetna wymówka, a zarazem doskonały tekst na poprawę humoru. Sama by na coś takiego nie wpadła. - Haaa! Idą! - Ucieszyła się, widząc, że Blake zauważył jej ruch. - Super impreza, oby było takich więcej, nie Mel. - Mrugnęła do niej. Nikt z nauczycieli nie zwracał uwagi na grupkę która stała z boku, w końcu byli zajęci gratulowaniem parze balu. - Gdzie mi zniknąłeś, Tommy. - Zapytała radośnie, gdy podszedł.
Ruszyłem za Tom'em. - Nie wiesz kim ona była? Prefekt Slytherinu. Taka trochę dziwaczna. Nie ma to jak fart do Ślizgonek co nie? Odpowiedziałem na pytanie kumpla z uśmiechem. - Siema znowu. Przywitałem się dochodząc do dwóch dziewczyn. Nie musiałem robić dobrego pierwszego wrażenia ponieważ pierwsze spotkanie z owymi dziewczynami miałem za sobą.
- Właściwie to w ogóle nie zniknęliśmy, ale pewnie przez ten tłum nie widziałaś nas. Troszeczkę w bok usiedliśmy. - po tych słwoach oparłem się o ścianę losową. Następnie patrząc na butelkę, a zarazem na Angie z zawadiackim usmieszkiem rzekłem: - Heh... Można trochę? Wiesz... imprezka dobra, ale ze wspomagaczami jeszcze lepsza, w szczególności dla Simona. On nie miał szczęścia takiego jak ja - cały czas gapiłem się na Angie i raz kątem oka na Mel. Troszke nie przespana noc tamtejsza dawała mi się we znaki, ale olałem to.
Zmarszczył brwi kiedy znów odwróciła się w dobrze znaną mu już stronę. Zatem sprawa z Murray`em to coś poważniejszego. Ale czy to miało zniechęcić Williama? A w życiu! William dotknął wierzchem dłoni swojego gładkiego policzka. No pięknie! Teraz będzie rumienił się jeszcze bardziej! Ah, całe szczęście, że przy jego delikatnej skórze nie wyglądał jak totalny burak. Odprowadził dziewczynę wzrokiem, po chwili zdając sobie sprawę, że stoi sam, jak totalny kretyn. O nie, tak to nie może być! Już miał zamiar kierować się w stronę Alexis, gdy jakaś dziewczyna zaczepiła się o niego palcami, żeby się nie przewrócić. Zdołał tylko powieść za nią wzrokiem swych brązowych oczu i wzruszyć ramionami. Kiedy podszedł do Alexis, ktoś obwieścił kto został królem i królową balu. Chłopaka nie kojarzył, ale Veronique... Cóż, Veronique należała do jednych z najlepszych ślizgonek, i to pod każdym aspektem. Przykucnął przy siedzącej Alexis. - Nie podważając piękna Veronique, to każda z was zasługiwała na ten tytuł - mruknął jej do ucha. - No, prawie każda. - A teraz, najdroższa pozwolę sobie Cię na chwilę przeprosić - powiedział z uroczym uśmiechem, po czym skierował się w stronę sceny. Po skończonej piosence, wskoczył na podest zabierając wokaliście mikrofon.
- Witam wszystkich! Chciałbym pogratulować Ver i jej partnerowi - Mike`owi - należało się wam! Ale jeszcze jest coś równie ważnego. Jak pewnie wiecie, a przynajmniej wiedzieć powinniście, nasza urocza Pani Prefekt Naczelna obchodzi dziś urodziny. Z tej okazji sądzę, że powinniśmy zaśpiewać jej sto lat! - krzyknął, po czym dał znać kapeli, a ta zagrała dobrze znaną wszystkim melodię piosenki urodzinowej, no, w bardziej rockowym stylu.
Sto lat, sto lat niech żyje żyje nam! Sto lat sto lat, niech żyje, żyje nam! jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje, żyje nam! Niech żyje naaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam! - zakończył efektywnie, szczerząc się do Prefektki.Miał tylko nadzieję, że ta nie będzie miała mu tego za złe. W końcu nie oświadczył jej się na scenie, jak miał w zwyczaju robić to rok w rok.
Ostatnio zmieniony przez William Joyce dnia Nie 10 Paź 2010 - 16:15, w całości zmieniany 2 razy