Owego kolejnego, pochmurnego poranka, Valentin nie śpiesząc się, opuścił ciemne lochy. Co prawda nie chciał, bowiem nie lubił tak wcześnie rano jeść, jednakże musiał się napić, kawa była czymś co o tej porze było dla niego konieczne. Nie chciało mu się przepychać znów przez kuchnię pełną skrzatów, więc postanowił, że wypije ją po prostu w Wielkiej Sali. Nieco niewyspany, aczkolwiek jak zwykle w przemyślanie dobranych ubraniach, wszedł do owego pomieszczenia na parterze. Miał na sobie koszulę w biało szkarłatne pasy, a i oczywiście nie zapomniał jednego ze swych archaicznych zegarków, zwisających z kieszeni. Nie rozglądając się po sali skierował się do jakiegoś wolnego miejsca przy stole Slytherinu. Leniwie sięgnął po dzbanek z kawą, aby nalać nieco napoju do kubka. W myślach nieprzerwanie narzekał, że znów siedział po nocy, co za tym idzie, te parę marnych godzin snu na pewno nie były wystarczające. Spojrzał na czarny napój w kubku, mając nadzieje, że nieco go rozbudzi do życia, po czym wypił parę jego łyków.
Ruby zniecierpliwiła się trochę. Rozglądała się, ale za nic nie mogła ujrzeć fioletowej broszki. nieco zrezygnowana oparła się o zimną ścianę. Wieczór zaczął się dobrze i białowłosa czuła się świetnie. Nie gnebiły jej żadne wizje, ani nie słyszał głosów. Nie chciała się zabić, ani zrobić sobie krzywdy. Słowem, było dobrze. Do czasu kiedy nie zaczęła rozmyślac nad tym, że drugiej fioletowej broszce przytrafiło się cos złego. Nieśmiało wodziła palcem po wierzchu drugiej dłoni, by zająć myśli.
Wyczuła tę niepewność i niezdecydowanie u chłopaka. Nie była za to zła, wszak poznali się dopiero dziś i zrozumiałym było, że Gabriel mógł nie wiedzieć, jak się zachowywać w stosunku do Krukonki, by jej niczym nie urazić. Dlatego ona starała się zachowywać przyzwoicie. - Jasne, z przyjemnością - odparła. Na szczęście miała wygodne buty, w których nie powinny jej boleć nogi.
-Ważne by się dobrze bawić. Zapalił papierosa zaciągając się. -Dzięki że mogę palić. David był wysoki a palił już gdy miał czternaście lat. Muzyka była wolniejsza dla par. David i tak wolał hip-hop a najbardziej swoje kawałki. Zaciągnął się ponownie. Puścił dziewczynę wszedł sam na parkiet. Od razu po wejściu zatańczył break dance. Robiąc : Crickets,Ufo i 1990. Od razu po zrobieniu tricków stanął na rękach. Wolał taki taniec niż jakieś walce i tym podobne.
Gryfon z ulgą stwierdził, że partnerka nie ma zamiaru na razie tańczyć. Przynajmniej obędzie się bez kontuzji. Chciał coś powiedzieć, lecz dziewczyna zwróciła się do fontanny z ponchem. Bez wahania, podążył tam za nią. - Mam tylko nadzieję, że jest mocne - powiedział tonem znawcy, nalewając sobie pełny kielich. A więc, twoje zdrowie - dodał po chwili, kosztując napoju. Mimo, iż było o wiele mocniejsze od Kremowego piwa, nie porównywało się do Ognistej. A przynajmniej dla niego, było zdecydowanie za słabe. Przez chwilę obserwował tańczących. W sumie, to jak na razie tłumów nie było. Spodziewał się więcej osób. Znowu podniósł kielich do ust, rozkoszując się ogarniającą go falą ciepła. - Po ilu kielichach sobie odpuścisz? -zapytał dziewczyną, nie wiedząc o czym z nią gadać. Miał nadzieję, że po jakimś czasie się trochę rozkręci.
Zobaczył, że jakaś dziewczyna jest sama, więc postanowił do niej podejść. - Hej. Jestem Max. Chciałabyś zatańczyć? Spytał Bell. Nie miał partnerki, więc zaczął szukać i miał nadzieję, że znalazł.
upomnienie 5/5 - czwarty punkt regulaminu ogólnego 5 upomnień = ostrzeżenie
Skinął zatem głową i oddalił się w tej swojej absurdalnej grafitowej szacie. Żółtą chustę wyrzucił gdzieś po drodze, już nie była mu potrzebna. Poncz faktycznie był daleko. Oczywiście, mógłby go przywołać, ale to rujnowałoby istotę jego propozycji. Zatem, niespiesznym krokiem, zmierzał spokojnie ku drugiemu końcowi sali, po drodze rozsyłając ciepłe uśmiechy uczniom, których znał.
Kiedy uczniowie w większości zapełnili salę, do pomieszczenia wszedł nie kto inny, jak gwiazda wieczoru, zespół - Pióro Bazyliszka. Czy kontrowersyjny, rockowy zespół składający się z samych młodych osób, był dobrym wyborem? To już się miało za chwilę okazać. W ekscentrycznych, podartych, bądź wyjątkowo barwnych ubraniach rozbawieni weszli na scenę. Główny wokalista z charakterystycznym czerwonym irokezem stanął przy mikrofonem. - Siema! - krzyknął dodając po tym niecenzuralne słowo. - Czas na totalny odlot! - ryknął jeszcze tak głośno, jakby stali na drugim końcu ulicy, a nie tuż pod sceną. W końcu rozbrzmiały dźwięki gitary oraz perkusji. Wokalista swoim zaskakująco delikatnym głosem zaczął śpiewać jedną z piosenek.
Zakłopotanie ślizgonki wcale nie pomagało mu w obecnej sytuacji. W końcu wyciągnął różdżkę i użył Reparo, by chociaż trochę posprzątać ten bałagan. Postawił już cały, jednak pusty dzban na stole. - Jestem w piątej klasie - odparł. Widział, że rozmowa coś i nie wychodzi. Bardzo chciał jakoś temu zaradzić, ale nie wiedział w jaki sposób. - Chcesz się czegoś napić, Mia? - zapytał, a jego wzrok powędrował do stojących niedaleko fontann. Gdyby mógł, wskoczyłby do tej z czekoladą... byłoby cudownie! I jak słodko.
Starszym facetem? Jaydon był od niej o ROK starszy, chodził prawdopodobnie z połową dziewczyn z jej rocznika w poprzednich latach. - E... można tak powiedzeć. To oznacza, że mam u ciebie jakieś szanse?- zapytał z uśmieszkiem. Zaskakiwała go ta dziewczyna z pytania na pytanie. Była wyjątkowo specyficzna.
Obserwowała jak David wyprawia jakieś breakdancowe figury, które chyba gdzieś widziała, może na lekcjach akrobatyki w mugolskiej szkole. Ale sama by ich nigdy nie wykonała, po pierwsze dlatego, że breakdance to raczej taniec dla chłopaków, po drugie dlatego, że miała na sobie drogą sukienkę, którą szkoda byłoby zniszczyć. Mogła tylko przyglądać tańczącemu Davidowi. Kiedy stanął na rękach wydobyła z siebie przeciągłe: - Łaaaaał.
- Nie wiem czy to, że jesteś popularny może mieć jakikolwiek wpływ na mnie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Tu chodzi o Ciebie a nie o Twoje byłe - dodałam rezolutnie. Jay działał na mnie bardzo dobrze, wręcz kojąco. Wydawało się, że wkrótce, znajdziemy wspólny język.
Uśmiechną się i poprowadził dziewczynę na środek Sali. Delikatnie objął ją w tali .Nie przepadał za tańcem ale posiadał jakieś wyczucie rytmu skoro grał na gitarze. Miał tylko nadzieję ,że nie nadepnie dziewczynie na palce. Przyjrzał się jej uważnie. -Pięknie wyglądasz-nie był to pusty komplement bo dziewczyna na prawdę wyglądała ciekawie-Jesteś w Hogwarcie od pierwszej klasy ?-zapytał z ciekawością . Nie przypominał sobie aby ją wcześniej widział ,może był mało spostrzegawczy ?Tak czy inaczej zapytać nie zaszkodzi.
Tańczył jeszcze chwilkę widząc że ludzie robią koło wokół niego. Wstał do normalnej pozycji. -Autografy chcecie? Zażartował, dawno nie tańczył ale dziś coś tam wyszło. Podszedł do Emmy. -Teraz to my tańczymy ale teraz normalnie. Zobaczył parę osób które ostatnio sadziły się do Davida zazwyczaj byli to chłopacy z piątej klasy. Chciałby im teraz nakopać ale nie wypadało. -Cholera mój papieros. Spadł mi jak tańczyłem ale szkoda.
- Dziękuję, większość mi mówi, że pasuję raczej do Slytherinu- powiedziała krzywiąc się nieznacznie. Może i to była prawda, ale w końcu była tak niebywale inteligentna, że zdecydowanie pasowała do Ravku! Ha! Wstała i ponownie pobiegła po poncz, wracając po paru sekundach. Po drodze napotkała spojrzenie Effie i posłała jej uśmiech, miała nadzieję, że zrozumie, iż chce jej przekazać, podobieństwo ich trafienia partnerów. - Szok, ale zawsze mogło być gorzej- rzuciła wzruszając ramionami.
Wreszcie, poszedł sobie! Bell natychmiast wstała, ale nie musiała iść daleko by na kogoś się natknąć. Spojrzała sceptycznie na Gryfona. Nie znała go, ale lepszy ktoś taki niż gajowy, prawda? Najwyżej później jeszcze poszuka... - Witaj, Max. Z chęcią - uśmiechnęła się do niego. Musiał być młodszy co najmniej o rok, ale Bell na razie przynajmniej, za bardzo to nie przeszkadzało.
- W rzeczy samej, to coś niesamowitego! - rozpromienił się. - Plaże, morze, te wszystkie miejsca, które warto zobaczyć o zachodzie słońca - wyliczał. Miał nadzieję, że nie weźmie go za dziwaka. Uwielbiał ten kraj, czemu zupełnie nikt nie powinien się dziwić. - Powinnaś je kiedyś zobaczyć, byłabyś oczarowana - zapewnił. Podszedł z dziewczyną do stolika, a mina mu nieco zrzedła, gdy zobaczył na nim tylko poncz. - Za bogatego asortymentu to tu nie mają - mruknął niepocieszony. Dopiero teraz naprawdę mógł się rozluźnić. Dobrze, że Alexis nie zgrywała oschłej jędzy, bo tego to by chyba nawet on nie zniósł. Uniósł brwi słysząc jej uwagę, jakże trafną- należałoby nadmienić. - Słyszałaś dobrze - potwierdził. - I wiesz, najlepiej byłoby zaprezentować to w tańcu, ale baczna obserwacja ze strony Murrey`a nieco mnie dekoncentruje - odpowiedział, nieco nachyliwszy się do niej. - Tak, z Ravu - rzekł, choć uwaga, że nie rzuca się w oczy delikatnie zraniła jego ego. Chociaż, to może dlatego, że rzez ponad rok nie było go w Hogwarcie. Miała prawo go nie zauważyć. Nie musiał pytać, z jakiego domu była Alexis. Przecież nieraz widział ją przy stole Ślizgonów.
Mia obserwowała uważnie Twana. Właściwie nie wiedziała jakiej odpowiedzi ma oczekiwać na zadane pytanie, ale lekko się rozczarowała. Młodszy, no cóż... Mia wzruszyła ramionami. Właściwie co z tego? Wolałaby sobie nie psuć tym humoru. Atmosfera była już dość dziwna. - Właściwie wszystko mi jedno - odezwała się w końcu spoglądając na to, co jadalne. - A może potańczymy? - zaproponowała uśmiechając się dziarsko, poruszając się spontanicznie w rytm muzyki. Ale po chwili przestała uznawszy, iż rusza się beznadziejnie. Jeszcze jej kompromitacja potrzebna!
Mógłby odpowiedzieć Ingrith Fayre dziesiątkami inwektyw, ale najzwyczajniej w świecie, nie miał na to ochoty. Kiedy się ją zignoruje, znudzą się jej docinki. A dzisiejszy wieczór miał być w założeniu dość miły. - Co z twoim partnerem? - mruknął w stronę Jacqueline, wygładzając nerwowo elegancką szatę, zahaczając szponiastymi palcami o broszkę w kształcie róży.
Po ilu kielichach sobie odpuści? Nie wiedziała. Równie dobrze mogła zaprzestać po pierwszym, ale na to się nie zapowiadało. - Nie wiem - wzruszyła ramionami - Kiedyś mi tam obrzydnie. W zasadzie ponczem by się tak szybko nie upiła, lecz jak na razie nie dostrzegła niczego mocniejszego. Może nie przynieśli żadnego alkoholu, bo istniało niebezpieczeństwo przybycia jakiegoś pierwszoroczniaka? Głupie stwierdzenie, chyba nie dopuściliby do czegoś takiego. Nagle pisnęła z zaskoczenia, gdyż usłyszała czyjś krzyk. Od razu odwróciła się w stronę miejsca, które teoretycznie miało być sceną. Ujrzała jakiś dziwny zespół. Czy to nie były te najnowsze gwiazdy czarodziejskiego show biznesu? Ci, co "zastąpili" jakże wspaniałą kapelę o nazwie Fatalne Jędze? - Co to ma być? - mruknęła niby do siebie, a jednocześnie do chłopaka.
- Dlatego, myślę, że powinniśmy cieszyć się chwilą!- stwierdził z uśmiechem. Przesunął delikatanie dłonią po jej biodrze i uśmiechnął się uroczo. - A poza tym to czy mam powodzenie czy nie też nie ma znaczenia, bo póki co jestem zajęty tobą- dodał delikatnie przejażdzając nosem po jej włosach, tuż przy uchu, do którego mówił.
Spojrzała na Davida. - Łał, gdzie się tego nauczyłeś? - Zapytała zdumiona Emma. - Wiesz co? Zdecydowania lepiej wyglądasz bez papierosa - powiedziała pogodnie, nie była zwolenniczką palenia. Musiała przyznać, że był naprawdę przystojny.
Odwzajemnił uśmiech i złapał ją za rękę prowadząc na środek parkietu. Kiedy się tam znaleźli złapał ją pewnie aczkolwiek delikatnie i zaczął tańczyć w rytm piosenki. Zabawa się zaczynała i zaczynał wszystko dostrzegać w jaśniejszych barwach.
Jego partnerka, zamilkła, pogrążyła się w katatonii, bądź nie wiadomo co jeszcze z nią było. Tak czy owak, wszystko sprowadzało się do tego, iż nie była rozmowna. A jego nic nie zatrzymywało, aby stać przy niej. Chyba była wyjątkowo niekomunikatywna. Bywa i tak. Valentin więc porzucił stanie i przy niej i poszedł gdzieś przed siebie. Z resztą jakby się jej odmieniło, mogła go znaleźć. Właściwie to nawet nie odszedł tak daleko, bowiem dostrzegł, że na jego drodze znajduje się fontanna z ponczem. A skoro już tu przyszedł, to właściwie mógłby nieco spróbować tego napoju. Nalał więc go sobie, po czym nieco wypił. Smak nie był aż taki tragiczny. Spodziewał się czegoś gorszego. Oparł się wiec o stolik spoglądając na osoby kręcące się tam i z powrotem, popijając nieco z kieliszka.
- Ja także nie spodziewałem się, że za partnerkę dostanę Krukonkę, ale okaże się jak to będzie. - powiedział poprawiając swoje włosy i ściągnął chustę z szyi. - Kto w ogóle wymyślił bym musiał chustę ubrać? Przeniósł wzrok na swą towarzyszkę, potem na zespół, a na koniec na parkiet. Spowrotem spojrzał na Vivien. - Chciałabyś zatańczyć czy może raczej jeszcze nie teraz?
W istocie, znudziło jej się, gdy tylko panicz Yehl ją zignorował. Uśmiechnęła się więc raz jeszcze do towarzyszącej mu Krukonki z chustą. Oddaliła się o kawałek, sunąc nad głowami zgromadzonych. Nagle rozległo się tragiczne dudnienie, jakby sala pękała na pół i odrażające dźwięki odzieranych ze skóry ludzi. Rozejrzała się w popłochu, chcąc zlokalizować źródło tortur i burzących się murów Hogwartu... jednak to tylko jakiś zespół. Nigdy nie zrozumie tej dzisiejszej muzyki. Mglista postać snuła się powoli, wypatrując jakiejś samotnej duszy. Właściwie przemiło byłoby, gdyby w pobliżu pojawił się jej adorator, Irytek. Wybawiłaby się z nim po wsze czasy!
-Bywało się tu i tam, to się uczyło. Kiedyś żyłem u mugoli było tam paru ludzi którzy byli pół krwi ale do Hogwartu nie chodzili. Nauczyli mnie paru rzeczy. -Może i lepiej ale to nałóg. Powiedział do dziewczyny spokojnie wiedział że lepiej bez papierosa wygląda, nie jedna dziewczyna mu to mówiła. Nie jedna dziewczyna coś do niego czuła. Emma chyba też. Sam nie mógł powiedzieć złego zdania o dziewczynie, szkoda że była młodsza. -Hmm ale wszystko możliwe. -Ah nie ważne,dobrze że zapisałem się na bal bo tak bym się nudził albo układał puzzle. Zażartował śmiejąc się krótko.