Owego kolejnego, pochmurnego poranka, Valentin nie śpiesząc się, opuścił ciemne lochy. Co prawda nie chciał, bowiem nie lubił tak wcześnie rano jeść, jednakże musiał się napić, kawa była czymś co o tej porze było dla niego konieczne. Nie chciało mu się przepychać znów przez kuchnię pełną skrzatów, więc postanowił, że wypije ją po prostu w Wielkiej Sali. Nieco niewyspany, aczkolwiek jak zwykle w przemyślanie dobranych ubraniach, wszedł do owego pomieszczenia na parterze. Miał na sobie koszulę w biało szkarłatne pasy, a i oczywiście nie zapomniał jednego ze swych archaicznych zegarków, zwisających z kieszeni. Nie rozglądając się po sali skierował się do jakiegoś wolnego miejsca przy stole Slytherinu. Leniwie sięgnął po dzbanek z kawą, aby nalać nieco napoju do kubka. W myślach nieprzerwanie narzekał, że znów siedział po nocy, co za tym idzie, te parę marnych godzin snu na pewno nie były wystarczające. Spojrzał na czarny napój w kubku, mając nadzieje, że nieco go rozbudzi do życia, po czym wypił parę jego łyków.
- Mia - powtórzył. Jej imię szalenie mu się spodobało, było takie krótkie, dźwięczne... i w ogóle śliczne. - Miło cię poznać, Mia - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Trafiła mu się ślizgonką, która była dla niego miła! Nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Usiadł na krześle naprzeciwko, wpatrujac się bez przerwy z dziewczynę. W pewnym momencie wyciągnął w jej kierunku dłoń, jakby chcąc dotknąć jej twarzy, by przekonać się czy aby na pewno jest prawdziwa, ale przeszkodził mu w tym stojący dzbanek. Naczynie zachwiało się, przewrócił wylewając całą swoją zawartość i spadło na podłogę rozbijając się w drobne kawałki. Twan patrzył na to zszokowany, nie wiedząc co zrobić.
Obeszło się bez ręki Puchona, może tańczyć nie miała ochoty, ale chodzić sama całkiem nieźle potrafiła. Ruszyła więc także w stronę fontanny z ponczem, kiedy podał jej szklankę, zaraz wypiła z niej parę łyków owego chłodnego napoju. - Nie dałabym się wrobić w pilnowanie uczniów w taki dzień, za dużo roboty - wyjaśniła zaraz obracając szklankę w ręku. Postanowiła, że nie będzie tak sterczeć przy tej fontannie i zaraz usiadła przy jakimś stoliku tuż obok. - Ale punkty nadal mogę odejmować - uśmiechnęła się pod nosem, właściwie ten Gryffindor, niezaprzeczalnie coś za bardzo wspinał się ku górze.
Kiwnął głową, wziął ją za rękę i pociągną w stronę parkietu. Położył obie dłonie na jej talii i przybliżył się do niej zdecydowanie. Jego nos znajdował się tuż przy jej twarzy i czuł słodki zapach perfum dziewczyny. O mało nie wybuchnął śmiechem widząc jak Bell rozmawia z jakimś brodatym mężczyzną. Wcale mu się jednak nie podobało, że partner Alexis wodzi za nią wzrokiem jak otępiały baran. - Mówiłaś mi jak się nazywasz? W której jesteś klasie? W jakim domu?- zapytał, kiedy przysunął twarz tak, aby mieć usta tuż przy jej uchu.
Vivien wzięła kieliszek i niezbyt dostojnie wypiła jednym haustem wszystko co było w kieliszku. - Tak krukonka, pamiętasz czy zgadujesz?- zapytała odwracając twarz w jego stronę. Zaczęła bawić się kieliszkiem, na którym zostały czerwone ślady po jej szmince. Wstała na chwilę, aby dolać sobie ponczu i wróciła szybko na miejsce. W końcu trzeba znaleźć jakiś sposób na dobrą zabawę. Po drodze musiała sprytnie ominąć Twana, który właśnie rozbił jakiś dzbanek. Zaśmiała się serdecznie widząc jakiego partnera ma Bell i uśmiechnęła sie widząć, że Effie trafiła podobnie do niej. Coż za wyśmienita impreza!
Ostatnio zmieniony przez Vivien Davila dnia Sob Paź 09 2010, 18:36, w całości zmieniany 1 raz
Jacqueline zorientowała się właśnie, że stoi niedaleko Samaela, rozmawiającego z...duchem? Ach, tak, to przecież Ingrith Nyx. Czyżby ją wylosował? Podeszła do niego z mieszaniną współczucia (!) i rozbawienia, po czym odezwała się: -Dobry wieczór. To twoja partnerka? Urocza. Nie przepadała za duchem, chociaż właściwie nie miała z nią prawie żadnego kontaktu.
Zaciekawiony spoglądał na dziewczynę, która co i rusz odwracała głowę w kierunku Jay`a. Zbiło go to z tropu, ale postanowił udawać, że wcale tego nie zauważył. W końcu tamten miał na głowie jakąś niezbyt Gryfonkę, a William musiał starać się przy Alexis. Taka szansa zdarza się niemal raz na milion, więc trzeba było z tego korzystać. Znowu poczuł przyjemne zawroty głowy, gdy ta się do niego uśmiechnęła. Owszem, nieszczerze, ale za to jak! Z takim uśmiechem nie miała szans równać się nawet setka innych uśmiechów. - Dziękuję, dolce - powiedział, nimk zdążył ugryźć się w język. Przecież powinien nazywać ją po angielsku, a nie ciągle wtrącać coś po włosku. Nawet jeśli brzmiało to wyjątkowo miękko i oddawało wszystko to, co chciał powiedzieć. W ogóle nie wiedział, czy powinien zdobywać się na taką zuchwałość i czy dziewczyna nie poczuje się urażona nazwaniem ją `słodką`. - Nie, pochodzę z Włoch - odpowiedział pogodnie, przypominając sobie rodzinny kraj. - Masz ochotę się czegoś napić? Czy może wolałabyś taniec? - spytał, nie chcąc stać w tłumie.
Nie traciłam animuszu mimo bliskiej obecności Jay'a. - Sara Sanz, rok 7 Gryffindor - powiedziałam, wciąż się uśmiechając - To wszystko, chyba że chcesz wiedzieć coś więcej - wypaliłam bez chwili zastanowienia. Przeklnęłam w duchu. Zabrzmiało to jak wyznanie pani lekkich obyczajów a ja z pewnością nie byłam jedną z nich. Przymknęłam oczy, z nadzieją, że w odczuciu partnera zabrzmiało to inaczej.
Rudowłosa odwzajemniła niepewnie uśmiech. Później zaszła jakaś dziwna sytuacja, a i tak Mia wyglądała tak jakby kij połknęła. Tak więc trzeba jakoś ratować sytuację... Odchrząknęła lekko i wzięła się w garść. - To... W jakiej jesteś klasie? - zapytała. Cóż... Nie przyszło jej nic innego do głowy. Mia ma jednak nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Czekając na odpowiedź upiła łyk ponczu zajmując w ten sposób ręce.
Ostatnio zmieniony przez Mia Jolie de Pourbaix dnia Sob Paź 09 2010, 18:54, w całości zmieniany 1 raz
No właśnie. O ile umiała chodzić w tak wysokich szpilkach, to za grosz nie potrafiła w nich tańczyć. Bo która dziewczyna potrafiła? - Wiesz, chyba jednak nie zatańczę - mruknęła spoglądając na swoje jakże wygodne buty. Uwielbiała je, ale do tańczenia za grosz się nie nadawały - Proponuję więc czegoś się napić. Nie czekając na chłopaka, ruszyła do stołu w poszukiwaniu czegoś mocniejszego. Była niemalże pewna, że po wypiciu jakiegoś alkoholu jej zdolności taneczne wzrosną. W końcu takie napoje potrafiły zdziałać cuda. Nalała sobie ponczu, po czym uniosła szklankę do ust. Upiła łyk i rozejrzała się po zgromadzonych. Zachichotała widząc, jak jakiś Krukon prawi komplementy Alexis. Po chwili pojawił się także David T. Vera nieco żałowała, że to nie on był partnerem (byłoby zabawnie!), jednak najbardziej zaniepokoił ją brak Koni i Namidy. Czyżby byli razem i zrezygnowali z przyjścia na bal? Przerażająca perspektywa. Bóg wie, co mogli teraz robić.
- Poznaję. Pasujesz na krukonkę. - uśmiechnął się lekko. - Chociaż może trochę kojarzę. Możliwe, ze kiedyś chodziliśmy na te same zajęcia. Wypił poncz i odstawił kieliszek. Przyglądał się cały czas dziewczynie. Jak on mógł ją tak mało kojarzyć? - Pewnie był to mocny szok, ze trafiłaś na mnie, prawda?
Oczywiście jak to na mnie przystało przyszedłem na wielką salę. Miałem na przysłowiowym "widoku" różową bransoletkę i zacząłem szukać osoby z podobną co ja. Spokojnie przemierzałem się przez wszystkie osoby w sali mówiąc dorosłym "dzień dobry", a tym moim rówieśnikom - siema, co tam. Szukałem kogokolwiek byle by znaleźć się w towarzystwie. MIałem nadzieję, że będę dobrze się bawił ze swoją partnerką, którą wszak nie wiedziałem kto jest. Miałem Cichą nadzieję, że to jest właśnie Mel,ale nie chciałem zapeszać.
Pieprzony duch. Zwyczajowe zimno, które przenikało go do szpiku kości dzień w dzień, teraz się nasiliło, gdy przeszła przez niego. Wzdrygnął się mimo woli. Szata barwy przydymionej bieli nie była rujnowana przez jego nieodłączny szalik. Szpetne blizny na szyi nie były jednak widoczne - miała wysoki kołnierz, coś na rodzaj półtrykotu. Wymruczał pod nosem kilka przekleństw pod adresem Ingrith Fayre. - Chyba zazdrość przez ciebie przemawia, kochana - zadrwił, unosząc nieco głowę. - Albowiem ja być może doświadczę jeszcze tańca tego wieczoru... a ty, no cóż, nigdy. Postukał lekko białą laską o posadzkę. Nie przyznałby tego za żadne skarby, ale uwierzył w kłamstwo o dziewczynie z broszką w kształcie róży rozmawiającą z kimś innym. Postanowił uderzyć w inny punkt. - Nie zgłodniałaś może, Ingrith Fayre? Tyle tu pyszności, częstuj się. Czuł tę różnorodność zapachów, ach. Nagle usłyszał obok głos Jacqueline. Uśmiechnął się mimochodem. - Tak, wspaniała... szkoda tylko, że taka mało żywotna...
David ubrany jak zawsze szerokie spodnie i normalna koszulka o kolorze białym. -Wiesz nie umiem dobrze tańczyć, jak coś to mnie poprawisz co? Była to jednak dyskoteka a nie impreza u Cherry gdzie David rozrabiał. Taki naprawdę nie był, umiał być poważny. Złapał dziewczynę za rękę czuł drobną dłoń. Nie to co dziewczyny ze starszych klas. Emma wydawała się nawet ładniejsza niż zawsze. David po prostu nie mógł oderwać wzroku od Emmy. Czyżby się zakochał, chyba nie ona jest o dwa lata młodsza zawsze mógł zatańczyć z kim innym. Ale nie przyszedł tu i wylosował Emme wieć ten wieczór jest jej. Wyjął papierosa pytając. -Mogę zapalić nie? Chyba że nie to nie pale, a jeżeli tak to chcesz? Nie lubił namawiać do nałogów ale on musiał zapalić. Czekał na decyzję dziewczyny. Spojrzał do góry zobaczył ducha ubranego w suknię z lat czterdziestych. -Cześć Ingrith
Roześmiał się na wieść o odejmowaniu punktów. Pomimo iż była prefektem nie starał się jej traktować jakoś wznioślej. - Oj tak... Największa przyjemność z bycia prefektem co nie? Gryfonom trzeba by było trochę poodejmować bo niebezpiecznie wysoko są. Powiedział kolejny raz się uśmiechając i wypijając łuk napoju w szklance. Imprezka podrzędna na razie. Zobaczymy jak wyjdzie, gdy wkroczy kapela.
Odchyliła nieznacznie głowę, oburzona do głębi słowami tego bezczelnego smarkacza. - Och doprawdy! - wyrzuciła z siebie w pierwszej chwili, myśląc gorączkowo nad jakąś ciętą odpowiedzią. - Ileż w tobie zgorzknienia, paniczu Yehl. To niepotrzebne, zupełnie niepotrzebne... rozejrzyj się tylko, tyle tu pięknych panien, od razu ukoi to twe zszargane nerwy! Zamilkła, gdy do Yehla podeszła Krukonka. Kojarzyła ją z widzenia, uniosła nieznacznie brwi. Cudownie, przez Samaela dostanie jej się kolejny wróg. Ignorując chwilowo wojownicze stosunki z chłopakiem, uśmiechnęła się nieznacznie do dziewczyny. Personalnie nic do niej nie miała, a system "nie lubię cię, bo ty nie lubisz jego, a ja go lubię" wydawał się cokolwiek idiotyczny. - Witaj, Davidzie - zwróciła się jeszcze do Puchona.
Ostatnio zmieniony przez Ingrith Fayre Nyx dnia Sob Paź 09 2010, 18:45, w całości zmieniany 1 raz
- Szczerze mówiąc ja też nie umiem zbytnio tańczyć, ale jakoś chyba będzie - spojrzała na niego i widząc papierosa widziała. - Jeśli chcesz to zapal, nie przeszkadza mi to - uśmiechnęła się, była nieco skrępowana, bo fakt,że wylosowała chłopaka około 30 centymetrów wyższego i do tego przystojnego, wcale nie dodawał jej odwagi.
- Ach, dziękuję - odpowiedziała. Cóż, właściwie to mogła się spodziewać, że akurat coś takiego powiedział na powitanie. Oczywiście, że zrujnował. Co przecież nie oznaczało, że ciągle musiała z nim przebywać, w każdej chwili mogła się gdzieś wymknąć... tyle, że jak na razie większość ludzi których znała rozmawiała ze swoim partnerami. Pomyśli o tym później, kiedy już naprawdę nie będzie mogła dłużej wytrzymać. - Bell Rodwick... - poszła za jego przykładem, bądź co bądź nie przyszło jej jeszcze zachować się jakby zupełnie nie miała manier. - Kim jesteś? - zadała pytanie, które ciągle ją męczyło.
Sver przysłuchiwała się z rozbawieniem wymianie zdań ducha i Samaela. Czerpała jakąś dziwną satysfakcję z faktu, że obydwoje wyjątkowo trafnie sobie dogryzali, mimo, że nie znała osobiście ani jednego ani drugiego. W sumie już lepiej przyjmowała obecność ducha tak blisko niej. Przypatrywała się Ingrith z ciekawością. Była taka ładna i taka młoda! Ciekawe dlaczego zginęła i to jeszcze tutaj? Westchnęła cicho i oparła się wygodniej o ścianę. Jej partnera na razie nie było widać. trudno. Nie pierwszy i nie ostatni bal w jej życiu!
- Jestem gajowym! - odparł beztrosko, serdecznie ubawiony jej zawodem malującym się na twarzy i rozbawionymi spojrzeniami rzucanymi w ich stronę. Dałby sto galeonów, że każdy przyjaciel Bell myślał teraz o niej z współczuciem i rozbawieniem jednocześnie. Na usta cisnęło się jeszcze "A gajowy ma siekierę, więc uważaj, Bell!", ale darował to sobie. I tak miała go za dziwaka zapewne. Rozejrzał się bezwolnie, szukając wzrokiem Cass. Zaproponuje jej taniec, jeżeli będzie pijana. A właśnie, te dzieciaki mogły tu pić? Raczej nie. On sam, w Beauxbatons, połowę tych bali spędzał najpierw na potajemnym piciu a potem na byciu królem balu. Ale to było dawno temu. - Zatem, droga Bell, czy życzysz sobie, bym przyniósł ci ponczu? Spodziewał się odpowiedzi twierdzącej. To da jej czas na ucieczkę!
Zaśmiał się cicho .Ciekawy zbieg okoliczności z tymi imionami. Zresztą kolor włosów też mieli taki sam... Sam nie wiedział co ma teraz zrobić ,nie wypadało zostawić dziewczyny i wyjść. -Może zatańczymy ?-zapytał czarnowłosą. „Ciekawe jako ona jest”,pomyślał mając nadzieję ,że nie okaże się irytująca i płytka jak pewna osoba którą ostatnio poznał. . Ten bal robił się coraz dziwniejszy. Gabriel był bardzo ciekawy czy Jacqeline znalazła już partnera.Głupio mu było zostawiać ją samą bez towarzystwa .
O jeej, tak ją irytowało, że William jest taki spięty. Powinna mu dosypać jakiejś heroiny czy innego świństwa, dla poprawy nastroju. Problem w tym, że przecież nie nosiła przy sobie narkotyków. - Włochy? Ach, podobno piękne państwo, aczkolwiek nigdy tam nie byłam - powiedziała po chwili, starając się mówić w miarę 'mądrze'. W końcu chłopak był krukonem, złapał by się za głowę wiedząc, jak ograniczoną wiedzę ma Alexis. - Słyszałam, że Włosi są naprawdę gorący - dodała, niby to od niechcenia, ale z jej twarzy nie schodził uśmiech. - Zdecydowanie wolę najpierw pić. - poinformowała Williama, łapiąc go za rękę i prowadząc do najbliższego stołu z ponczem. Pewnie będzie musiała iść do kuchni po jakieś zapasy ognistej. Głupio było pić przy nauczycielach, coś mocniejszego niż poncz. Ale w gruncie rzeczy była już prawie pełnoletnia. Mogła robić co jej się umaniło. - Jakoś nie rzuciłeś mi się wcześniej w oczy. Jesteś z Ravu ? - była prawie pewna, jednak chłopak w tej chwili nie miał przypiętego niebieskiego herbu.
Jego partnerka nie przyszła. Cóż postanowił się bawić bez niej i podszedł do stołu z przekąskami i nalał sobie ponczu. Oparł się o stolik. Obserwując innych i popijając pyszny napój.
upomnienie 1/5 - czwarty punkt regulaminu ogólnego
Według Jaydona z pewnością tak to nie zabrzmiało, gdyby powiedziała na głos, że tak jest chyba by ją wyśmiał. - Miło słyszeć. Jesteś naprawdę śliczna, droga Saro- oznajmił zerkając na nią. Skoro nie jest dobrą partnerką do pogadania, Jay spróbuje w inną stronę. Delikatnie obrócił, a kiedy wróciła do poprzedniej pozycji znalazł się jeszcze bliżej niej, uśmiechając się niewinnie.
Jacqueline zaskoczył uśmiech ducha - spodziewała się raczej jakiegoś kąśliwego docinka albo czegoś podobnego. Hm. Słyszała kilka historii na jej temat, po których nie miała o duchu zbyt pozytywnego zdania - a może dlatego, że miała z nią styczność tylko przy wrogach? Zresztą, nie poświęcała tej myśli zbyt wiele uwagi. Co za różnica. Odchrząknęła, poprawiając chustkę. Teraz wyglądało na to, że Samael jednak był sam, a duch po prostu go spotkał (lub na odwrót, ale mniejsza o to). Hej Sam, zatańczymy? Zaśmiała się pod nosem, wyobrażając sobie, że teraz to mówi i ruszają razem na podbój parkietu. Wspaniała perspektywa.
Doprawdy, super. Gajowy. Gdyby rzeczywiście dane jej było zemdleć w tym momencie, byłaby nawet szczęśliwa... Pamiętałaby wtedy jedynie pustkę i ten okropny początek. Rozejrzała się po raz kolejny po sali, planując do kogo mogłaby podejść. Och, na pewno znajdzie się ktoś lepszy od Morpheusa! - Tak... poproszę - rzekła, a na jej twarzy pojawiło się coś w stylu uśmiechu. O tak, jeśli miałaby zniknąć, to rzeczywiście byłby go najlepszy moment, szczególnie, że fontanna z ponczem stała pod drugiej stronie sali i gajowemu trochę zajmie nim się tam dostanie.
- Dziękuje, Ty też jesteś niczego sobie - odpowiedziałam i mrugnęłam. Na jakie tematy można porozmawiać ze starszym facetem? - Rozumiem, że masz duże powodzenie?