W tym niewielkim pomieszczeniu, przylegającym do małej biblioteki, każdy pasjonat eliksirów, może doskonalić swe umiejętności z zakresu warzenia mikstur, bez konieczności zapuszczania się w odległe lochy. Jak łatwo się domyślić - miejsce to powstało specjalnie na życzenie uczniów Salem.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Propozycja wspólnego uwarzenia czegoś z Lucasem nie była dla Maxa niespodzianką. Miał wrażenie, że nagle każdy znajduje mu milion zajęć i mimo totalnego braku ochoty zarówno na spotkania jak i jakąkolwiek pracę, musiał się na wszystko zgadzać. Potrzebował spokoju, a wiedział, że więcej go dostanie potulnie korzystając z każdej propozycji i udając, że wciąż żyje mu się tak samo, niż jeśli odetnie się od wszystkich i wszystkiego. Zabrał swoje graty do torby i ruszył powoli do kącika eliksirów. Zgodnie ze swoimi przypuszczeniami zastał już w środku Lucasa, który na niego czekał. - Siemka. - Przywitał się krótko, po czym za zaczął rozpakowywać swoje graty obok sprzętów prefekta. - Pomyślałem, że można pokminić coś z syrenim. Mam chyba kilka sugestii. - Nie wspomniał o załamaniu, które ostatnio przeżył, gdy próbował znaleźć składniki na ich miksturę. Zdecydowanie nie chciał po raz kolejny warzyć wiggenowego czy innego gówna, które wychodziło mu już uszami. Jebał egzaminy, do których łaskawie go dopuścili. Praktyki się nie obawiał i podejrzewał, że nawet bez przygotowania zda część od profesor Dear. Potrzebował czegoś nowego.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nie chciał, żeby kumpel czuł się jak dziecko specjalnej troski, jednak nie chciał też zostawić go z tym wszystkim samego. Dlatego wymyślił kolejną akcję pt" robimy coś z tym eliksirem", bo przecież znał Solberga i wiedział, że nic tak krzepiąco na niego nie działa jak ślęczenie nad kociołkiem godzinami. A, że jakimś dziwnym trafem Lucas też był współtwórcą syreniego wywaru, to trzeba było brać się do roboty. Widząc Ślizgona w progu wydzielonego do warzenia eliksirów pomieszczenia w bibliotece, wyszczerzył żeby w charakterystycznym dla siebie uśmiechu, podnosząc głowę znad książki, w której trakcie lektury był. W końcu czytanie na temat właściwości składników będzie najlepszym wstępem do kombinowania nad przepisem. - Siema. To super, stary, bo właśnie przeglądam co mogłoby się nadawać... Nie znam się nad tym tak jak Ty, ale kilka źródeł już przepatrzyłem... - odezwał się, pokazując mu wspomnianą przy okazji ich wypadu na basen pracę czarodzieja, który chciał przetransmutować się w centaura za pomocą eliksiru. - To właśnie o tym Ci mówiłem i tu mamy jak coś, wypisane wszystko co on próbował tam używać. Można by było spróbować adekwatnie do tego, tylko z trytonimi składnikami. No i wzmocnić je czymś dodatkowo. - dodał po chwili, bo włączył mu się słowotok, ale często tak miał, kiedy nagle ktoś wszedł mu w rytm wczytywania się w tekst naukowy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dostawał jakiejś dziwnej paranoi. Może to przez rozmowy z najbliższymi, którzy widocznie się o niego martwili, a może po prostu wariował już do reszty, ale miał wrażenie, że nagle każdy traktuje go protekcjonalnie i usiłuje wypełnić mu grafik. Nie prosił o to i poniekąd go to irytowało, ale zbyt wiele poradzić chyba na to nie mógł. Zaczął rozkładać swoje stanowisko pracy. Pomimo złego samopoczucia, które głównie odbijało się na wyglądzie jego sylwetki, Max automatycznie układał wszystkie fiolki i przyrządy w wypracowanym przez siebie porządku. Nie potrafił inaczej zabrać się do ślęczenia nad kociołkiem. -Hmmm... - Zerknął na podsuniętą mu pod nos książkę, o której faktycznie już kiedyś rozmawiali, a następnie na notatki Lucasa próbując się skupić na znaczeniu słów, które widział. -Mówisz, że koleś miał to prawie dopracowane? Trzeba będzie poczynić parę zmian, ale może się uda. - Powiedział mając nadzieję, że wszystko zadziała tak, jak sobie tego życzą. Podwinął rękawy swojej bluzy, odsłaniając najświeższą bliznę na swoim ramieniu - pamiątkę po wyprawie na Nokturn i napełnił wodą kociołek, by móc za chwilę dodać już do niego pierwsze składniki. -Jest tam napisane, jakich części sorpenty dokładnie używał? - Zapytał, bo chociaż kręgosłupy były najbardziej popularne, nie tylko one lądowały w niektórych przepisach. Do tego sam pamiętał, jak Beatrice zaskoczyła go wykorzystaniem samego serca bezoaru, więc może i ten czarodziej znał jakieś niekonwencjonalne sztuczki, których musieli się najpierw nauczyć, by móc bez przeszkód podążać w jego ślady.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Najlepsze było to, że Solberg wcale nie miał paranoi. Ludzie wokół niego serio chyba za bardzo skakali, a to widać, jeśli z dnia na dzień znajomi zaczynają nadmiernie interesować się tobą, zwłaszcza po takim traumatycznym zdarzeniu, jakie miało miejsce w życiu Maxa. Ale też nie mógł się temu dziwić, bo był zarówno dla Lucka, jak i Felka bliskim przyjacielem, a jak wiadomo przyjaciel jest od tego aby pomagać w kryzysie. Widać było po zachowaniu młodszego Ślizgona, kiedy rozkładał wszystkie potrzebne rzeczy na stoliku, że działa automatycznie, niczym robot, maszyna. Chyba już na tyle warzenie eliksirów stało się dla niego pewnego rodzaju rytuałem, że w tej chwili wszystko robił machinalnie, jednak z tą różnicą, że jakoś chyba mniej przyjemności mu to sprawiało, albo Lucas odniósł takie dziwne wrażenie w tej chwili. Że przyjaciel jakoś mniej cieszy się z możliwości "namieszania" w kociołku. - Ano miał. Był w trakcie testowania tych... - wskazał palcem dwa arkusze, trzech różnych wersji receptur -...przepisów, ale mu się umarło - podsumował dosadnie, krzywiąc się nieznacznie z tego, że tak opacznie dobrał słowa. Przeleciał wzrokiem pierwszy zestaw składników i sprawnie odnalazł wspomnianą przez Maxa skorpenę. - W jednym jest kręgosłup, w tym pierwszym stworzonym przez niego. Potem, w tym ostatnim zmienił na łuski, ale niestety nie znalazłem jego zapisek na temat tego, czy mu się to sprawdziło. Może nie zdążył tego nawet przetestować - odparł, wertując książkę, a po chwili kiedy na moment podniósł wzrok na przyjaciela, zauważył świeżo zagojone rany na jego ramieniu. - Co Ci się stało? - rzucił naprędce, zanim spuścił wzrok i chwilę później odnalazł fragment, którego szukał. - Jest, patrz tu. "Łuski skorpeny mają dużo silniejsze właściwości niż kręgosłup. Doświadczeni eliksirowarzy wykorzystują formę sproszkowaną do jako skuteczniejszy zamiennik pijawek w eliksirze wielosokowego" - przeczytał, a następnie podniósł wzrok na kumpla. - Myślę, że powinniśmy tego spróbować.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Lucas dobrze zinterpretował zachowanie kumpla. Mimo tych samych czynności i rytmu pracy, Max nie do końca miał w oczach ten sam wyraz, który zawsze gościł tam, gdy młody ślizgon miał okazję coś uwarzyć. Ogromnie jarała go możliwość stworzenia własnego eliksiru i cały proces do tego prowadzący, ale na chwilę obecną jakoś nie widział w tym wszystkim większego sensu. - Nie wiem jak Ty, ale wziąłbym się za ostatnią wersję. Zazwyczaj są one bardziej dopracowane. Najwyżej nie wyjdzie i spróbujemy coś innego. - Jak zwykle olał część mówiącą o urazach i śmierci. Nie przejmował się takimi pierdołami jeżeli chodziło o niego samego, a ostatnio to już w ogóle było mu obojętne, czy pożegna się z tym światem, czy też nie. Chociaż wciąż pamiętał słowa Beatrice, która zdawała się być zdeterminowana, by nie dać mu tak po prostu zrezygnować z oddychania. -Łuski? Masz może jakieś przy sobie? Bo ja zabrałem tylko kręgosłupy i całe sztuki, a niezbyt chce mi się je obrabiać. - Wyznał szczerze. Nie przepadał za skrobaniem ryb i zazwyczaj kupował gotowe półprodukty tak, by tylko dodać je odpowiednio do kociołka. Woda w kociołku już się gotowała, a Max zabrał się za początek, który był wspólny dla wszystkich przedstawionych na pergaminach przepisów. -To? Jakaś książka pierdolnęła mnie czarnomagicznym gównem na Nokturnie zaraz przed tym, jak zaatakował mnie pustnik... - Odsłonił blizny po pazurach na swoim boku, a następnie zawahał się na chwilę, gdy zdał sobie sprawę o czym opowiada. Spuścił bluzę, zakrywając brzuch i ponownie stanął nad kociołkiem. -Chciałem zdobyć krew trytona, ale w obecnej sytuacji jest to raczej niemożliwe. Co myślisz o użyciu łusek syreny? - Zapytał kierując rozmowę na bardziej bezpieczne tory. Był pewien, że potrzebowali czegokolwiek związanego z tymi stworzeniami, a w sklepach nic innego nie byli w stanie dostać. -O! No to idealnie. Bierzemy te łuski sorpeny bez wątpienia. Trzeba tylko odpowiednio odmierzyć... - Mimowolnie wszedł w tryb pracy. Jego twarz pogłębiła się w skupieniu, a ruchy stały jeszcze płynniejsze i dokładnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
A więc nie było dobrze. Jeśli ta cała trauma odbierała mu nawet satysfakcję i przyjemność z przyrządzania eliksirów, to znaczy, że było źle. Nie to, że wierzył, że Ślizgon pozbiera się w kilka dni i będzie pracował i żył jak gdyby nigdy nic, w dodatku po takim wsparciu (a jego braku) ze strony szkoły. Naprawdę współczuł kumplowi i bolało go to, że tak naprawdę nic nie może dla niego w tej chwili zrobić. - Jasne, też brałem pod uwagę tą trzecią receptę - poparł go, chociaż rzeczywiście notatki twórcy tego wywaru mówiły o wielu skutkach ubocznych i ryzyku. Nie chciał jednak teraz o tym myśleć i przejmować się tym za bardzo, skoro dopiero przymierzają się, żeby zaczynać coś mieszać. Pierwszy raz to może nawet wyjść coś zupełnie niezdatnego do spożycia. - Mam, wziąłem kilka pomniejszonych porcji, od dostawców z hurtowni, którzy uraczyli sklep "próbkami". Skoro tylko próbujemy, to nie warto wywalać kasy na pełnowymiarowy pojemnik - oznajmił, odwracając się i wyciągając z torby kilka niewielkich saszetek proszku z łusek drapieżnej ryby. Robienie "bazy" pod eliksir pozostawił Maxowi bo ten dużo sprawniej to robił oraz znał wszystkie specjalistyczne sztuczki, które ułatwiały przygotowanie. Tak jak na przykład szybkie spreparowanie łodyg rdestu ptasiego, z którego zgodnie z przepisem mieli najpierw zrobić wywar, dodając żabi skrzek. Słuchając o jego pobycie na Nokturnie, nabrały go niesamowite wyrzuty sumienia, że zostawił zdobycie składników na głowie Solberga i prawdopodobnie to było przyczyną tego ciągu niebezpiecznych i niefortunnych wydarzeń... - Myślę, że możemy spróbować z łuską. A jak nie, to poszukamy jeszcze czegoś innego - powiedział tylko i zgodnie z poleceniem przyjaciela zabrał się za odsypywanie konkretnej ilości sproszkowanej łuski skorpeny, która według autora przepisu była odpowiednia. - Czekaj... ile to się już gotuje? Dziesięć minut? Idealnie. Dodaje - odezwał się, zerkając wcześniej na ustawiony minutnik, który wskazywał czas warzenia tego co dotychczas Max włożył do kociołka. Zgodnie z instrukcjami autora eliksiru, na którym się wzorowali trzeba było teraz wykonać pięć zamieszań odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, a potem gotować przez kolejne dziesięć minut.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zdecydowanie było chujowo, ale Max nie byłby sobą, gdyby się do tego po prostu przyznał. I tak już był zły, że pozwolił sobie na kolejny wybuch w gabinecie Dear. O tym jak się załamał przy Felku już nawet nie wspominając. Wolał taki machinalny tryb życia, niż stawianie czoła emocjom, które prowadziły do jeszcze gorszego samopoczucia. - Świetnie. Merlinie, jak dobrze że trafiłeś na dzieło tego dziada. Wykonał kawał roboty za nas. - Przyznał szczerze przeglądając fiolki w poszukiwaniu ślazu. -Czy ja już mówiłem, że uwielbiam Twoją pracę? - Posłał Lucasowi krótki uśmiech, po czym biorąc do ręki pudełko ze sproszkowanymi łuskami i sprawdzając między palcami ich ziarnistość. Wciąż nie ufał jeszcze w stu procentach gotowym przerobom i wolał sprawdzić, co dostaje, by ewentualnie lekko dostosować składnik do swoich potrzeb. Założył rękawiczki nim zaczął obrabiać rdest i skrzek. Tworząc nieznaną miksturę wolał zachować chociaż pozorne środki bezpieczeństwa szczególnie jeżeli nie pracował sam. Nieważne, co Sinclair myślał, Max i tak zbyt często włóczył się wcześniej po Nokturnie. Zazwyczaj jednak nie chodził tam czytać, więc takie atrakcje go omijały. Wchodził do baru, kupował co potrzebował i wracał jak impreza się kończyła. Ewentualnie wdał się w jakąś awanturę lub musiał spierdalać, by uniknąć rozpoznania. Blizna na jego ręce może nie była najprzyjemniejsza, ale przynajmniej nie zabrała mu sprawności w dominującej kończynie. On przynajmniej posiadał swoją dominującą kończynę. Ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust na tę myśl, a kolejny składnik wylądował w kociołku. -Tak, dziesięć. Kolor się zgadza więc wrzucaj śmiało. - Zachęcił kumpla, a następnie zamieszał całość zgodnie z przepisem. Przez cały czas miał lekko napięte mięśnie i całą uwagę skupioną na kociołku w razie, gdyby zaszła jakaś niepożądana reakcja. - Dobra, żyjemy. Co tam było dalej, mleko Jackalope i jaja popiełka? - Upewnił się, by nie spartaczyć całej sprawy tak szybko. Na ten moment mogli dokładnie odwzorować recepturę. Schody miały zacząć się później, gdy trzeba będzie zamienić części związane z życiem centaurów na te, które powinny zamienić człowieka w syrenę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Rzeczywiście, gdyby zobaczył jawnie załamanego i zrezygnowanego Maxa, to z pewnością zastanawiałby się czy to aby na pewno on. Zazwyczaj kumpel nigdy na zewnątrz nie pokazywał swoich skrytych emocji, które traktował jako intymne, bo nie lubił okazywać słabości. A przynajmniej takie Lucas odniósł wrażenie. Nawet ostatnio, po akcji z Olivią ledwo przyznał się Sinclairowi jak bardzo go to wszystko ruszyło. Ale starszy Ślizgon obawiał się, że tym razem nie wystarczy butelka Ognistej, żeby Solberg wyrzucił to z siebie i żeby mu trochę ulżyło. - To nie jest dziad, to jest... - przerzucił strony na pierwszy rozdział, gdzie widniało nazwisko czarodzieja, którego notatki były im tak pomocne w tej chwili - ...Franklin Craftler - przeczytał sprawnie, po czym podniósł wzrok na przyjaciela i wzruszył ramionami. - Każdą moją pracę uwielbiasz - zauważył z uśmiechem, obserwując jak chłopak sprawdza jakość składnika, który zdobył. Sam Lucas lubił być pożyteczny i właśnie dlatego ubolewał nad tym, że w tej chwili nie jest w stanie bezpośrednio zrobić czegoś czegokolwiek, aby pomóc Maxowi, chociażby zrozumieć, że wypadek z lesie nie był jego winą. Jednak tego nie potrafił, a nie chciał też pogarszać sytuacji. Woda bulgotała w kociołku, aby po chwili można było wymieszać w niej roślinę wraz z żabimi jajami i potem zająć się całą resztą, która była zamieszczona w zapiskach Craftlera. Lucas wiedział, że Solberg lubi ryzyko i im bardziej niebezpieczne coś było, tym bardziej jego do tego ciągnęło. Jednak nie był w stanie zrozumieć kumpla do końca, bo czasami gra naprawdę nie była warta świeczki. Mogli jakoś inaczej zastąpić składniki eliksiru. Mogli coś pokombinować... Gdyby wiedział, że tak skończy się kompletowanie przepisu na ich eliksir to pewnie starałby się sam zdobyć jak najświeższe składniki, z bezpieczniejszych źródeł. Po dodaniu kluczowego proszku z łusek skorpeny, kolor wywaru zmienił się na koralowy, w momencie kiedy młodszy Ślizgon zaczął mieszać wszystko co znajdowało się w kociołku dokładnie tak jak zaznaczył to w swoich notatkach autor. Sinclair nie spodziewał się niczego złego. Fakt, czasem jeden ruch, nieodpowiedni składnik i eliksiry potrafiły eksplodować, niejednokrotnie poparzyć. Ale w razie czego umiał uleczyć zarówno siebie jak i Maxa, więc był spokojny. Nie warzył jeszcze co prawda swojego własnego wywaru, z samodzielnie skompletowanymi składnikami, ale w tym przypadku miał dobre przeczucia. Przecież ten koleś już wcześniej to robił. Gdyby nie było to sprawdzone, to by tego bezsensownie nie spisywał, prawda? - Tak, najpierw sto mililitrów mleka - poinstruował go, dolewając do miarki dokładnie tę ilość i podając mu ją, aby sam mógł zabrać się za odliczenie sześciu sztuk jaj ognistego gada. - Okej. Teraz kolej na ślaz. Tylko, jak Ty go najczęściej obrabiasz? Bo tu nigdzie nie ma napisane czy wystarczą posiekane liście czy może wyciąg... - zauważył w pewnym momencie, gdy według receptury przyszedł czas na ową roślinę. Pamiętał, że w aptece mają też wyciąg ze ślazu, który jest łatwiejszy w obsłudze i jest też często wykorzystywany do eliksirów. Jednak czasami takie wyroby były mniej wartościowe niż świeże rośliny, a stosowało się te wszystkie esencje i inne formy, dla wygody użytkowania. Chociaż wyciąg z krylicy był naprawdę skuteczny i posiadał dużo więcej właściwości niż nawet świeżo ścięta roślina.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Lucas bardzo dobrze go znał i z pewnością miał rację, nawet ukochana Ognista zawodziła w obliczu ostatnich wydarzeń, o czym Max przekonał się w dość bolesny sposób. W tej chwili wydawałoby się, że ślizgon potrzebuje czegoś innego. Pozornej normalności odciągającej jego uwagę od traumatycznych wydarzeń, rutyny która sprawi, że to co widział zacznie jawić mu się tylko jako koszmarny sen. Nie przypadkowo przecież unikał okolic skrzydła szpitalnego i rozmów na temat zajścia w Lesie. W ten sposób zdecydowanie łatwiej było wmawiać sobie, że nic się nie stało. - Fajnie, ale mógłby być samym Marlinem i tak nie zapamiętam. - Zażartował, bo pamięci do takich detali to on zdecydowanie nie miał. Teoria była w życiu przydatna, ale informacje, które nie prowadził bezpośrednio do jakiś czynów Max filtrował i wyrzucał z głowy. - Bo świetnie je wybierasz! Czekam aż skończysz studia i zostaniesz Ordynatorem w Mungu, żeby mieć zniżki na szybkie interwencje. - Wyciągnął język w stronę Lucasa ostrząc swój sztylet, który zaraz miał okazać się im przydatny. Kociołek wypełnił się naparem z rośliny, by następnie przyjmować kolejne składniki mające zbliżyć ich do upragnionego celu. Max był wyjątkowo ostrożny i pamiętał o wszystkich zasadach BHP, które mogły ich w razie wypadku uratować od katastrofy. Uniósł różdżkę, gdy zauważył, że zawartość kociołka zaczęła podejrzanie parować, lecz na szczęście wywar zmienił szybko kolor na turkusowy i wszystko wróciło do normy. Uwielbiał ryzyko, chociaż nie zawsze znajdował się w niebezpiecznej sytuacji z własnej winy. Wypad na Nokturn akurat tym razem był kiepskim pomysłem i musiał srogo za to zapłacić, ale nie żałował. Mimo dość paskudnej blizny, ręka zdawała się być sprawna, więc Solberg jakoś specjalnie się nią nie przejmował. Max też nie miał jeszcze okazji całkowicie samodzielnie niczego stworzyć. Miał jednak tę przewagę, że kilka razy mógł pomagać Beatrice w podobnym procesie, a jej zajęcia z antidotów uświadomiły mu, jak skomplikowane potrafią być to zadania. Wciąż jednak mimo ciężkich chwil, nie zamierzał się tak łatwo poddawać i był nawet świadom tego, że może im za pierwszym razem się nie udać. -Dzięki. - Powiedział, biorąc od Lucasa odmierzony płyn, by zaraz połączyć go z resztą zawartości kociołka. -Wywar były bezpieczniejszą opcją, ale osobiście najczęściej używam posiekanej łodygi. Większe prawdopodobieństwo, że coś jebnie, ale też dużo silniejsze właściwości magiczne. - Powiedział w zamyśleniu czekając, co na ten temat sądzi Lucas. Skoro przepis nie precyzował, jakiej części rośliny powinni użyć musieli w którąś stronę zaryzykować.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Na taką sytuacje nawet alkohol z pewnością by nie pomógł. Jednak kiedy przychodzą problemy tej rangi, trzeba samemu się z nimi uporać. Jednak Sinclair wierzył, że Max jest na tyle silny, że poradzi sobie z tym całym ciężarem i po tym wszystkim co go w życiu spotkało, nie podda się tak łatwo, przez kolejną kłodę, którą mu rzucono pod nogi. Oczywiście, nie umniejszał wypadkowi z udziałem Boyda, jednak czasami takie nieszczęścia się zdarzały i to, że Solberg nie był w stanie Gryfonowi wtedy pomóc, to, że sam wyszedł z tego praktycznie bez szwanku fizycznie nie oznaczało, że teraz powinien się biczować, bo to jego wina. Wiadomo, pewnie jeszcze nie raz dostanie od życia po dupie, ale przecież to Max, nie byłby sobą, gdyby ostatecznie nie zaśmiał się pierdolonemu losowi w twarz, wstając otrzepał się i poszedł dalej, robiąc to co do tej pory. - Merlina byś zapamiętał - rzucił automatycznie na jego słowa, bo nazwisko osoby, na której badaniach się wzorują, akurat dla niego było ważne. Facet zmarł, ale to nie oznaczało, że nie powinni uszanować jego pracy. Zaśmiał się, usłyszawszy żart kumpla, niedowierzając jednocześnie, że młodszemu Ślizgonowi nawet w żartach przyszło coś takiego do głowy. A może powinien to sobie obrać za cel teraz? Kto wie w sumie co go czeka. Całe życie był wyjątkowo niezdecydowany. - Na ordynatora nie licz. Jak mi się kiedyś uda tam sprzątać kible, to będzie dobrze. Ale pożytku z tego raczej nie będzie, przynajmniej dla Ciebie - odparł rozbawiony, bo akurat ta fucha dla niego mu się nasunęła. Nad paleniskiem, w kociołku lądowały kolejne składniki, zgodnie z przepisem autora eliksiru na centaury, za to dwóch Ślizgonów obserwowało co chwilę, jak wywar zmienia swoją barwę co jakiś czas. Jeśli chodziło o czynności wykonywane przy eliksirze, było tego sporo i zapewne długo schodziło także Craflerowi przy testach tej magicznej substancji, jednak jeśli chcieli stworzyć coś naprawdę dobrego, warto było poświęcić czas, żeby miało to ręce i nogi i przede wszystkim było to bezpieczne do spożycia. Dlatego w większości prefekt polegał na jako takim doświadczeniu Solberga w procesie tworzenia nowego eliksiru, które to chłopak zdobył przy okazji asystowania Dear. - Dobra, to posiekam. - mruknął zaraz po słowach przyjaciela, sięgając po roślinę i obrywając ją z liści aby posiekać na drobno samą łodygę. Po chwili odłożył nóż i podniósł deskę, na której jeszcze przed chwilą kroił, aby przenieść ją nad kociołek i zsunąć części rozdrobnionego ślazu do wywaru, który bulgotał pod nim.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Tym razem wydawało się, że wstanie z kolan będzie dla Solberga mimo wszystko cięższe niż zazwyczaj. Wydarzenia w Lesie zdawały się być ziarenkiem, które dodane do całej reszty pierdolonej mieszanki w końcu spowodowało, że młody ślizgon ugiął się pod ciężarem swoich doświadczeń. Załamał się i musiał to przed sobą przyznać, ale dopóki miał siłę udawać i próbować jakkolwiek normalnie żyć, nie widział sensu w szukaniu pomocy. Uznawał to za wystarczającą oznakę, że jeszcze jest dla niego nadzieja, a fakt że zdecydował się wrócić mimo wszystko do Hogwartu i nie spierdolić, gdy dyrektor wydał wyrok o jego wegetacji w tych murach był jasnym dowodem, że po raz kolejny Solberg spróbuje zaśmiać się życiu w twarz. Pokiwał tylko rozbawiony głową, bo akurat podał niezbyt dobry przykład i zdawał sobie z tego sprawę. Nie miał zamiaru jakkolwiek umniejszać pracy tego czarodzieja. Jakby nie patrzeć zrobił kawał dobrej roboty, która mogła naprawdę pomóc im w tym całym przedsięwzięciu. Po prostu Solberg nie miał pamięci do nazwisk i raczej nie miało się do nagle zmienić. -Pewien jesteś? - Zapytał z przekąsem, bo znając jego to jeszcze w kiblu w Mungu wyląduje w efekcie jakiejś dziwnej i pojebanej akcji, w którą ciężko będzie uwierzyć komuś, kto go nie zna. Podział obowiązków zdawał się narzucić naturalnie, chociaż częściowo podyktowany był troską Maxa o przyjaciela. Wolał sam być na pierwszej linii w razie ewentualnego niepowodzenia. Dlatego też bez zbędnego pierdolenia stanął za kociołkiem i zabrał się do roboty. Przygotowanie składników pozostało Lucasowi i wbrew pozorom była to tak naprawdę ważniejsza część całego procesu. Wystarczyła źle odmierzona substancja, by wszystko poszło z dymem, a oni musieli zacząć pracę od nowa. Nie był jeszcze pewien, jak przeprowadzą fazę testów, ale na ten moment nie mieli tak naprawdę jeszcze produktu, który mogliby przetestować. -Ok. Spróbuj zrobić to tak, by jak najwięcej soku wyleciało. Im mniej go w kociołku tym lepiej. - Powiedział stanowczo. Skoro Lucas uznał, że czas zaryzykować, nie miał zamiaru się sprzeciwiać. Zostawił eliksir, by lekko ostygł, a sam zabrał się za przygotowanie esencji z figi abisyńskiej i sproszkowanej dżdżownicy, która miała robić za stabilizator niezbędny w przypadku siekanego ślazu. - Dobra, odmierz teraz dokładnie siedem gram i wrzuć. - Powiedział zachowując odległość na wyciągnięcie ramienia, gdyby jednak miało coś jebnąć.
Kostki:
Dla Lucasa:
1,2 - Niedokładnie odmierzyłeś porcję ślazu. Wywar zmienił kolor na intensywną żółć i prysnął Ci na spodnie. Działając niczym kwas wypalił dziurę w spodniach i wżarł się w skórę. 3,4 -Max źle wymierzył stabilizator, przez co kontakt ze ślazem spowodował gwałtowną reakcję i opryskał Cię. Na skórze powstały bąble, po których usunięciu zostaną małe blizny. 5,6 - Wywar w kociołku był zbyt chłodny, przez co eliksir zaczął wytwarzać trujące opary. Nawdychałeś się ich i zaczęło Ci się kręcić w głowie. Dorzuć k100. Przy wyniku powyżej 70 tracisz przytomność.
Wiadomo, że dopóki problemy się zbierają i człowiek jakoś daje sobie z nimi radę to sobie daje, ale przychodzi taki moment, kiedy czara się przelewa. Wydawać by się mogło, że u Maxa z każdym kolejnym cholernym pechowym zdarzeniem następuje taka reakcja. Jednak próbuje żyć daje, próbuje udawać. Tylko dokąd można tak ignorować swoje myśli i to wszystko co kłębi się pod kopułą czaszki? W końcu trzeba stawić temu czoła. Lucas nie twierdził, że Solberg nie docenia pracy Craflera, jednak osobiście uważał, że opierają się na zbyt dużej części jego badań, żeby nie wiedzieć przynajmniej jak koleś się nazywa. To kwestia osłuchania się z samym nazwiskiem, a jednak jeśli w przyszłości przedstawią komuś swój pomysł, to warto w ramach chociażby ciekawostki podzielić się z ludźmi informacją o tym, że ktoś przed nimi próbował zrobić coś podobnego, ale jednak to im jako pierwszym udało się tego dokonać (bo przecież się uda!). - Znając Ciebie, to niczego w sumie nie mogę być pewny - odparł żartobliwie, zerkając na niego z ukosa, jednocześnie przygotowując sobie stanowisko pracy, do preparowania składników, które miały dziś znaleźć się w ich kociołku. Po pierwszych próbach nowego eliksiru nie można było oczekiwać cudów. Chyba obaj zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że raczej wywar, który stworzą tego dnia nie będzie tym docelowym, nawet jeśli połowę przepisu teoretycznie już mieli. Sinclair nawet nie pomyślał, że Max stojąc przy kociołku pierwszy by oberwał, gdyby w tej chwili substancja z naczynia postanowiła wytrysnąć poza nie. Miał dobre przeczucia, co nieco zaćmiło mu czujność i krojąc drobno ślaz, który był kolejnym składnikiem, próbował stosować się do rady kumpla, czyli siekać roślinę tak, aby puściła jak najwięcej soku. Bo rzeczywiście specjalnie wybrał właśnie tę formę przygotowania ślazu, ale zgodnie z tym co wcześniej powiedział Solberg, uzyskać silniejsze właściwości. Wywar przez chwilę stygł sobie z boku, zdjęty z ognia, w czasie, gdy Max przygotowywał stabilizator do ślazu. Prefekt podniósł na niego wzrok, kiedy ten poprosił, aby odmierzyć dokładną ilość i wsypać do kociołka. Kiedy już wszystko co do tej pory mieli do wrzucenia, znalazło się w naczyniu, eliksir w środku zaczął podejrzanie syczeć, choć nic poza tym się nie zmieniło. Ani barwa, ani para, nic. Lucas zmarszczył brwi, słysząc to znajdując się najbliżej kociołka pochylił się nad nim, aby to sprawdzić, zaglądając do niego. Poczuł intensywną i ostrą woń, przez co nagle jakby go zamroczyło, zachwiał się jak pijany, czując że kręci mu się mocno w głowie. Opadł momentalnie na krzesło, na którym wcześniej siedział, a po chwili, nie zdołał już nic zrobić, bo już odpływał kompletnie, a jego ciało runęło na stary, zakurzony dywan, znajdujący się pod ich nogami.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Stawienie czoła całemu pierdolnikowi, jak odwalał się w życiu ślizgona było trudniejsze z każdym kolejnym dniem zwłoki szczególnie, że problemy zamiast znikać, zdawały się mnożyć w zawrotnym tempie. Solberg jednak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i dzięki temu mógł wciąż jakoś funkcjonować. Ciężko było zaprzeczyć, że wiele zawdzięczają temu dziadowi, który chciał zostać centaurem. W życiu nie pomyślałby, że ktoś mógł wpaść na podobny pomysł, chociaż po chwili zastanowienia było to logiczne i bardziej wykonalne niż ich zamiary. To samo środowisko i mowa zdecydowanie ułatwiały robotę. Trytony natomiast były istotami z zupełnie innej ligi i chłopacy musieli wziąć na to dość dużą poprawkę. Spojrzał na Lucasa z miną wyrażającą "no właśnie, doceniaj moją głupotę mordo" i spojrzał na leżący na stole pergamin z recepturą. - Włos centaura trzeba zastąpić łuskami, ale nie wiem jeszcze co ze skrzelozielem. - Pomyślał na głos, bo ta roślina spędzała mu sen z powiek. Była bardzo ważnym składnikiem i Max chciał przygotować ją perfekcyjnie. Magia polegała jeszcze na tym, by dobrze reagowała z resztą składników, a tu mogły pojawić się potencjalne problemy. Może i dobrze, że Lucas nie wyczytał jego intencji. Dla Maxa kolejna blizna, czy osiem nie była problemem, a do tego to w końcu starszy z nich dużo lepiej ogarniał uzdrawianie, więc w razie wypadku był w stanie przywrócić go w miarę do ładu. A przynajmniej takie było założenie Solberga, który uważnie dodawał kolejne składniki do wnętrze kociołka. Mikstura wydawała się być na ten moment stabilna, co napawało go niejako optymizmem. Przygotował esencję, odstawiając kociołek. Dokładnie przesiał wszystkie pestki, by żadna nie znalazła się w eliksirze i spojrzał na to, jak Lucas radzi sobie ze ślazem. Ten ułamek sekundy miał okazać się kluczowy w ich dzisiejszej pracy. Gdy zarówno esencja jak i roślina wylądowały w kociołku, Solberg uważnie przyglądał się, czekając na reakcję. Cisza panująca na powierzchni eliksiru mogła okazać się złudną, dlatego nie chciał od razu brać się za kolejny krok. Szkoda, że Lucas nie pomyślał o tym samym i zaraz wsadził łeb tam, gdzie nie trzeba. - Lepiej się odsuń, mordo. - Powiedział, ale było już za późno. Lucas stracił przytomność i runął na podłogę. Max od razu rzucił to, co akurat miał w ręku i podszedł do kumpla w pośpiechu zdejmując z siebie rękawice, na których mógł wciąż mieć śladowe ilości substancji. Kręciło mu się w głowie od oparów, które mimowolnie też dostały się do jego nozdrzy. Całą siłą woli jednak skupił się na Lucasie, który leżał teraz na dywanie i mimo problemów z jasnym myśleniem, pochylił się nad nim w celu pomocy. -Rennerverte. - Wycelował różdżką w kumpla i czekał, czy ten odzyska przytomność. W między czasie przywołał zaklęciem jedną z czystych fiolek i napełnił ją wodą, do tego wycelował różdżką w okno i przy pomocy Bombardy wyjebał je, by wprowadzić do pomieszczenia jak najwięcej świeżego powietrza. Dokładnie obserwował ciało Lucasa, szukając jakichkolwiek potencjalnych urazów. - Stary, słyszysz mnie? Nic Ci nie jest? Jak się czujesz? - Zawalił go pytaniami, jak tylko prefekt odzyskał przytomność. W myślach zaczął kląć na siebie, że nie zdołał powstrzymać kumpla przed nawdychaniem się oparów. Sam był na tyle uważny, by zachować w miarę bezpieczną odległość od kociołka i podejrzewał, że tylko dzięki temu, nie leżał tu razem z nim, a jedynie czuł się jak w połowie mocno zakrapianej imprezy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Miał wrażenie, że niektórym pech dosłownie przykleił się do ogona i na każdym kroku postanowił dokurwiać. Wiadomo, każdego życie doświadczało, ale były osoby, które wyjątkowo miały pod górkę. Lucas nie raz mówił, że Solberg kusi los i wiecznie balansuje na krawędzi ryzyka, bo widział, że ten pech trzyma się go i wykorzysta każdą okazję, aby tylko coś w jego życiu rozpierdolić. Wiadomo, że eliksir nad którym pracował Craftler nie był kropka w kropkę wzorem do ich wywaru i byli doskonale świadomi różnic między stworzeniami, w których przemianę celowali. Ale zawsze to jakiś punkt zaczepienia, który warto było przeanalizować, wypróbować i ewentualnie zmodyfikować pod ich przepis. Niektóre składniki pokrywały się między innymi na przykład z eliksirem wielosokowym, co dobrze wróżyło, zdaniem Sinclaira. To mogło wypalić. - Skrzeloziele... - powtórzył za kumplem, kiedy uznał, że nie ma na tę roślinę na razie pomysłu. - Trzeba będzie poczytać o jego zastosowaniu, żeby więcej dowiedzieć się o tym jak go użyć. Postaram się coś znaleźć - dodał po chwili, przestając nagle wertować książkę, w której sprawdzał czy nie ma nigdzie wzmianki o dodawaniu skrzeloziela do eliksirów. Może ktoś już tak zrobił ze skrzelozielem, ale na razie nie było na ten temat zbyt wielu informacji? Roślina z pewnością była kluczowa w syrenim eliksirze i im prędzej zdobędą wiedzę na temat tego jak jej użyć w ich wywarze, tym szybciej dojdą do etapu testowania (który swoją drogą ostatnio nieco Lucasa zaczął przerażać, ale to inna historia). To prawda, trzeba było przyznać, że Max miał większe szanse na to, że zostanie szybciej wyleczony w razie jakiegoś wypadku przy pracy nad eliksirem. ale to nie oznaczało, że musiał nadstawiać karku bardziej niż to konieczne, tylko z tego powodu. Obydwaj powinni bardzo na siebie uważać przy okazji warzenia nieznanej receptury. Kiedy przyszło do ostudzenia tego co na ten moment mieli w kociołku, ślaz był już należycie posiekany i po kilku minutach, znalazł się w środku głębokiego naczynia. Ale oczywiście Lucas, któremu coś nie pasowało w tym syczeniu, wydobywającym się z kociołka, musiał do niego zaglądnąć, co spowodowało odurzenie toksycznymi oparami, wydobywającymi się z niego. Potem stracił przytomność i ocknął się, dopiero po jakimś czasie, słysząc głos przyjaciela. - Kuuurwaaa, co się stało? -burknął, mrużąc powieki, bo światło wydobywające się z pobliskiej lampy drażniło mu wzrok. Jak tylko spróbował się podnieść głowę, pomieszczenie zawirowało mu przed oczami i położył ja z powrotem, zanim nie podjął drugiej próby podniesienia się do siadu. Tym razem mu się udało i opierając się plecami o niewielki regał ze starymi tomami, traktującymi o magicznych wywarach, wziął głęboki oddech, czując w płucach zimne powietrze. Natychmiast jego spojrzenie przeniosło się na źródło, czyli wielką dziurę po oknie. Sinclair wytrzeszczył oczy. - Wyjebałeś dziure w ścianie?! - wypalił do Solberga, który też wyglądał dość niewyraźnie. - Czyli to chyba był zły pomysł z tym siekanym ślazem... - mruknął, pochylając głowę o ramiona, oparte na zgiętych kolanach. Nadal kręciło mu się w głowie, ale świeże powietrze, które wchodziło do pomieszczenia przez otwór, powstały za pomocą Bombardy, pozwalało mu powoli pozbywać się z płuc toksycznych substancji.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Lucas nie był pierwszakiem i zdawał sobie sprawę, że coś tam trzeba podmienić, a coś dodać, by ich plan zadziałał tak, jak sobie tego życzyli. Nie zmieniało to jednak faktu, że Max czuł ogromną potrzebę kontroli. Nie potrafił wyobrazić sobie, by cokolwiek poszło przez jakieś niedopatrzenie nie tak. Już za jedną tragedię odpowiadał i nie miał zamiaru być świadkiem kolejnej. Był gotów wziąć wszystko na siebie, bo zdecydowanie łatwiej było mu odejść z tego świata niż być odpowiedzialnym za kolejne tragedie. -Próbowałem coś znaleźć w bibliotece, ale nic nie ma. Myślę, żeby uderzyć do Deara, może będzie coś wiedział. - Wyznał szczerze, bo powoli zaczęły mu się kończyć pomysły, co niesamowicie go wkurwiało. Jego mózg nie chciał przyjąć do wiadomości, że mogło być tylko jedno zastosowanie i sposób przyrządzenia tej popularnej rośliny. Musieli coś przeoczyć i Solberg na pewno nie spocznie dopóki nie dowie się, co to takiego. Na ten moment musieli jednak doprowadzić wywar do tego etapu, by był gotowy roślinę przyjąć, a do tego było jeszcze daleko. Nie bez powodu zajęli się więc chwilowo ślazem i wywarem z figi, które szybko przygotowane wylądowały w chłodnym kociołku powodując malutką katastrofę. Pierwszą reakcją Maxa było rzucenie wszystkiego i pomoc kumplowi. Nie przejął się tym, że sam zaczynał odczuwać skutki wdychania toksycznych oparów, bo po prostu nie mógł zemdleć. Taki scenariusz nie wchodził w grę i mimo helikoptera w głowie i uczucia mdłości, pojawił się przy nieprzytomnym Lucasie, by zacząć go przywracać do porządku. Wyjebanie okna wraz z kawałkiem ściany może nie było najmądrzejszym posunięciem, ale gwałtowny przepływ powietrza wywiał część oparów, przez co obydwoje mogli poczuć się nieco bezpieczniej. Obydwoje, bo zaklęcie cucące zdało się zadziałać i Sinclair wrócił do świata przytomnych. Widząc, że prefekt doszedł w miarę do siebie, Max zacisnął zęby by się na niego nie porzygać, a następnie jego twarz ściągnęła się, a z jego ust zaczął wylatywać potok słów. -Czy Ciebie do reszty pokurwiło? Wsadzać łeb do kociołka z eliksirem, którego nie znasz? Wiesz, jak to się mogło skończyć? Lucas, do chuja wafla! Sam opierdalałeś Zośkę za podobne akcje i co robisz? Czy do Ciebie nie dotarło nic z tego co mówiłem? To nie jest zupa z dyni! - Srogi opierdol spowodowany cholerną troską o życie kumpla zabrzmiał wokół nich. Solberg wolał nawet nie myśleć, co by było gdyby Lucas nawdychał się tego gówna więcej, lub gdyby co gorsza wszedł z eliksirem w kontakt fizyczny. Zawsze uważał, że to starszy z nich posiada więcej oleju w głowie, ale w tym momencie zaczynał w to wątpić. A przynajmniej ta cholerna troska, która zaczęła żyć w jego sercu po wypadku Boyda, kazała mu zjebać kumpla za tak nieodpowiedzialne zachowanie, którego szczerze Max sam nie raz się dopuszczał, za zamkniętymi drzwiami.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nie do końca był świadom tego, jak Max w tej chwili podchodzi do ewentualnego nieszczęścia, które mogłoby się przytrafić jego przyjacielowi, podczas warzenia ich syreniego eliksiru. Nie widział w tej sytuacji żadnego powiązania z traumą, którą młodszy Ślizgon przeżył w Zakazanym Lesie i nie zdawał sobie sprawy z tego, że gdyby Lucasowi coś się stało w trakcie ich pracy, dla Solberga byłoby to kolejne zmartwienie i powód do poszukiwania winy w sobie (co zupełnie nie było trafnym myśleniem, ale niestety prefekt nie był niczego świadomy). - Do którego Deara? - zapytał, próbując odnaleźć w pamięci odpowiedniego przedstawiciela tego rodu, który mógłby pomóc im w zastosowaniu skrzeloziela. Uczyło ich się troche w zamku, jednak nie do końca wiedział czy któryś z nich byłby w stanie im doradzić. Pierwsze kroki w podążaniu zgodnie z przepisem czarodzieja szły im całkiem sprawnie i wydawać się mogło, że całkiem owocnie. Max znał się na rzeczy i Sinclair też nie był całkowitym żółtodziobem, jeśli chodziło o warzenie eliksirów, jednak gdzieś po drodze popełnili błąd, którego nie dostrzegli. Takie rzeczy się zdarzały, zwłaszcza, jeśli tworzyli coś nowego, ale jednak Lucas nie powstrzymał głupiego odruchu pochylenia się nad kociołkiem, tracił na chwilę przytomność i tak naprawdę gdyby nie błyskawiczna interwencja Solberga, nie wiadomo co by z nim było. Co prawda nie musiał traktować tej ściany Bombardą, ale liczyło się to, że w tej chwili obaj byli przytomni i w niewielkim pomieszczeniu, w którym się znajdowali, w tym momencie była odpowiednia cyrkulacja powietrza, przez co nie zatruli się toksyczną parą. I wtedy Max się włączył. Dosłownie zjebał go z góry na dół, wściekły na to co kumpel przed momentem zrobił i jak bezmyślny był. Sinclair uniósł nieco brwi, zamrugał kilka razy, nieco zszokowany. Potrzebował chwili aby uświadomić sobie, że rzeczywiście przyjaciel ma racje. Jak głupek zajrzał do kociołka, w którym nie wiadomo co na tę chwilę się znajdowało, a przecież znał doskonale zasady bhp, ale co z tego, skoro się do nich nie stosował. - Dobra, już dobra! Zrozumiałem! - rzucił do niego, przymykając powieki, bo jednak troche było mu wstyd za swoje szczeniackie zachowanie, ale też nadal głowa bolała go od oparów. Po kilku chwilach otworzył oczy i spojrzał na przyjaciela. - Dzięki, stary. I przepraszam. - powiedział, jednocześnie w duchu ciesząc się z tego, że ma takiego kumpla, który natychmiastowo zareagował. Patrząc na niego, zauważył, że znacznie pobladł i wtedy Lucas zdał sobie sprawę, że przecież Solberg też mógł nawdychać się tego świństwa. Sięgnął po różdżkę, która leżała na blacie stołu, kiedy uznał, że jest w już w stanie w miarę normalnie myśleć i rzucił na Maxa Kinetosis, które powinno zmniejszyć nudności. - Dobra, może koniec na dziś, co? - odezwał się po chwili, uznając, że chyba mieli już dość atrakcji tego dnia. Pora odpocząć i przemyśleć wszystko o czym była mowa, na spokojnie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jeśli nie zastanawiał się nad tym faktem to nie mógł być świadom, bo o ile Max nie ukrywał tego, że czuje się winny za wypadek Callahana, o tyle resztę gnieżdżących się w nich uczuć pozostawiał dla siebie. Nie wyobrażał sobie dopuścić kogokolwiek do wszystkiego, co kłębiło się w jego niespokojnej obecnie duszy. Musiał jakoś dojść z tym do ładu, a dopóki sam nie do końca to rozumiał, nie wiedział nawet jak rozmawiać o tym z innymi. -Huntera. Tego kolesia co mnie na transmutacji zagadał. Nie wiem, jak stoi z wiedzą, ale to Dear. Nie może być głupi, no nie? Może nauczy mnie czegoś nowego. - Nakręcił się trochę, bo akurat to nazwisko zawsze sprawiało, że Max dostawał pierdolca i jego mózg gotowy był przyjąć tyle informacji ile był w stanie pomieścić. Skoro z Beatrcie tak dobrze mu się pracowało, to może i ten chłopak mógł go czegoś poduczyć. Oczy ślizgona na chwilę zdawały się błyszczeć jakimś niewyjaśnionym podnieceniem, lecz to wrażenie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Mimo tygodni przygotowań, nie mogli być pewni, że tak naprawdę wiedzą, co robią. Solberg miał nieco większe podwaliny, kiedy to pracował nad eliksirem od podstaw już z Wężową Mamusią i mógł zobaczyć, jak naprawdę taki proces wygląda. Nie oznaczało to jednak wcale, że w tym przypadku poradzi sobie bezbłędnie. Chociażby decyzja o formie podania ślazu, choć z pozoru nieważna, mogła zmienić tak naprawdę wszystko. I okazało się, że tak było, choć to temperatura wywaru zaważyła na ich dzisiejszej porażce, o czym jednak żadne z nich (a przynajmniej Max) w tej chwili nie pomyślało. Solberg dziękował w duchu każdemu bogowi w którego nie wierzył, że skończyło się tylko na omdleniu, które na dodatek dość ładnie udało mu się opanować. I chociaż wciąż lustrował wzrokiem każdy widoczny kawałek ciała Lucasa, by wykryć potencjalne rany, naprawdę ulżyło mu, że nie stało się nic gorszego. Opierdol, który opuścił jego usta był wywołany jego obecnym stanem emocjonalnym. A raczej jego skurwioną wersją, która za nic nie chciała się dać naprawić. Nie obchodziło go, że mógł przesadzić. Tak cholernie się martwił, że nie potrafił racjonalnie do tego podejść, ani nawet pomyśleć, że klamka w oknie jest tak samo skuteczna jak Bombarda. Słysząc przeprosiny z ust kumpla, pokręcił głową i po prostu go przytulił. Do tego już doszło, że Max nie potrafił inaczej wyrażać ulgi. Musiał objąć prefekta, poczuć na własnym ciele, jak bije jego serce i jak ciepły oddech przyjaciela owiewa jego skórę. Przecież to wszystko mogło skończyć się tragicznie. Co on sobie myślał, narażając Lucasa na takie niebezpieczeństwo. Odsunął się w końcu od Sinclaira i pozwolił rzucić na siebie zaklęcie. Mdłości od razu ustąpiły i mimo, że wciąż miał lekkie zawroty głowy, podniósł się i zaczął sprzątać stanowisko pracy. -Tak. Zdecydowanie nie będziemy tego dalej ciągnąć. - Powiedział do fiolki, którą właśnie pakował do torby. Miał zamiar zrobić wszystko, by upewnić się, że następnym razem podobny wypadek się nie wydarzy. On akurat miał czas i już wiedział jak go wykorzysta. -Czekaj. Chyba tak tego nie zostawimy, co? - Wskazał głową na dojebaną dziurę, którą sam przecież stworzył. Uniósł różdżkę i z pomocą Lucasa i wiernego Reparo zdołali doprowadzić to miejsce do porządku. Dopiero wtedy w pozornym spokoju oddalili się w stronę Wielkich schodów.
//zt x2
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Nastrój: 7 Preferowana drużyna: Preferuję wszystkich \o/ Eliksiry: 4
Na lekcjach eliksirowarstwa Shaw nie był zbyt częstym gościem. W czasie świątecznego urlopu - i przy okazji wyspania się parę dni pod rząd - odkrył że przez kwartał kursów pomiędzy Hogwartem i Ministerstwem przyzwyczaił się do nieco większego tempa, teraz postanowił więc zajrzeć nawet na eliksiry, które do tej pory traktował raczej po macoszemu - i nie wykluczał też możliwości że po zakończeniu zajęć wróci to "do normy". Darren otworzył ostrożnie drzwi i włożył najpierw głowę do środka. Rozejrzał się, po czym do kąciku wprowadził całą resztę siebie. Starał się trzymać względnie jak najdalej od wszystkich fiolek, kociołków i chochel, jednak biorąc pod uwagę że były w sali wszechobecne - dobre parę sekund po prostu stał w miejscu, nieco skonfundowany, po czym przycupnął na jednym ze stołków stojących pod ścianą i z "wielkim" zaciekawieniem zaczął oglądać wiszący na ścianie schemat rozstawiania składanego kociołka.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nastrój: 5 Preferowana drużyna: Może być Dareczek Eliksiry: 33pkt
Lekcja eliksirów, na której mieli grać w magicznego beerponga z elkami? Sign her the fuck in. Liczyła na to, że będzie ciekawie, bo właściwie skąd mieli wiedzieć jakie mieszanki przygotuje dla nich Dear? Może coś naprawdę ostro ich sponiewiera. Właściwie te zajęcia były dla niej jak jakaś impreza, na którą szła głównie dlatego, że miał być gwarantowany bezpłatny dostęp do alkoholu. Może nie bardzo powinno to tak wyglądać, ale tak było. W kąciku eliksirów, który wyjątkowo miał im służyć za miejsce spotkania zamiast sali poświęconej temu przedmiotowi jak pan Merlin przykazał, zastała chwilowo jedynie Darrena, któremu pomachała jakoś bez większego entuzjazmu w ramach powitania i ustawiła się jakoś niedaleko prefekta, czekając na to, aż zbiorą się jeszcze inni i lekcja będzie mogła się zacząć.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Nastrój: a takie 7 Preferowana drużyna: ktokolwiek tylko ma ochotę Eliksiry: 4pkt XD
Zazwyczaj opuszczał lekcje Eliksirów, bo wychodził z założenia, że bezpieczniejszą opcją jest kupienie gotowej mikstury w zaufanym sklepie, niźli porywanie się z Lumos Maxima na słońce w samo południe. Nie miał ku temu za grosz talentu, ani tym bardziej pasji. I jeszcze te poranne godziny! Dlaczego więc tym razem zrobił wyjątek? Ano dlatego, że do jego uszu doszły pogłoski, że poświąteczna lekcja ma być zupełnie inna. Ciekawsza. Podobno mieli grać w coś, co miało przypominać magicznego beerponga. Tylko, rzecz jasna, bez alkoholu. Był na tyle zaintrygowany, że wstał odpowiednio wcześnie i wyszykował się na wskazaną godzinę. Zaspany, ale w całkiem niezłym humorze, dotarł na miejsce jeszcze przed czasem, co sugerowały pustki w pomieszczeniu i brak pani profesor w pobliżu. Rozejrzał się po małym pokoiku i uzmysłowił sobie, że chyba nigdy przedtem w nim nie był. Zawsze tylko te stęchłe, ciemne lochy. Tutaj było o wiele przyjemniej, choć wciąż posępnie. No i ten aromat eliksirów - wyjątkowo chemiczny i odurzający. Przycupnął na stołku gdzieś w rogu, ziewnął dyskretnie i wsparł głowę na zaciśniętej dłoni. Pozostawało czekać i spróbować nie zasnąć.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Nie bardzo wiedziała czego powinna się dokładnie spodziewać po nowej lekcji eliksirów, ale i tak zdecydowała się na to, by się na niej pojawić. Od jakiegoś czasu pracowała pilnie nad podciągnięciem swoich umiejętności w pewnych dziedzinach. Sądziła, że akurat te związane z eliksirowarstwem mogą jej się przydać. Jak zwykle przyszła przed czasem w dosyć dobrym humorze, od progu witając już się z zebranymi, by po chwili stanąć gdzieś z boku i przyjrzeć się temu jak prezentowała się obecnie sala i przewidzieć na czym dokładnie miałoby przebiegać ich zadanie. Miała tylko nadzieję, że faktycznie nie był to beerpong. Ostatnim razem gdy próbowała w niego grać skończyło się to... dosyć kiepsko. I to delikatnie mówiąc, bo jedyne razy, gdy trafiła do kubka to były dwa samobóje.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Nastrój: takie 6, może się poprawić Preferowana drużyna: praktycznie każdy, którego zna - Lucas Sinclair? Jak się pojawi ofc. Ogólnie poproszę o Wężyki, jeżeli będzie jakieś miejsce z nimi. Eliksiry: 12
Nie ma to jak lekcje. A tym bardziej, że szykowało się coś, czego w ogóle nie znał, bo jest dupa, a nie społecznikiem - EliksirPong. Sam nie wiedział, jak to ma wyglądać, kiedy to wszedł do sali, ubrany standardowo w czarne ubrania, a w jego kieszeni gramolił się oczywiście szkarłatny puszek, który nie zamierzał go w ogóle opuszczać ani na krok. Nim się obejrzał, a rano wepchnął mu się do tego miejsca, nie chcąc w ogóle z niego wyjść - czasami wychylając swój urokliwy, czerwony pyszczek. Nie ma co, mutant w pełnej krasie, a on nawet nie wiedział, z czego to konkretnie wynika. Ciche westchnięcie wydostało się zatem z jego ust, gdy wiedział, że nie ma czasu na jakiekolwiek rozmyślania w tej kwestii; teleportacja nigdy nie była dla niego przyjemnością, ale powoli się do niej z powrotem przyzwyczajał. Nawet jeżeli stracił przez to jedną część ciała, nie zamierzał poddawać się w tak prosty i banalny sposób. Nawet jeżeli nie założy nigdy rodziny, jakoś nie widział w żaden sposób sensu rezygnowania z tego środka transportu. Zresztą, paliwo do ogniomiota zawsze kosztuje, dlatego, z powodów czysto wynikających z działań ludzkiego portfela, w którym wieje biedą, pojawił się przed bramą - ciemna bluza, ciemna kurtka, ciemne spodnie dżinsowe. Czyli to, co lubi najbardziej. W nastroju był lepszym, bo udało się jakoś częściowo zażegnać konflikt wynikający z jego nadopiekuńczości, choć nadal zastanawiał się, czy ma to jakikolwiek sens; kiedy to wziął głębszy wdech, jakoś się uspokoił. Poprzez proste wydychanie nabranego wcześniej powietrza, odczuwał poniekąd narastającą falę rozluźnienia, a gdy wbił do klasy, machnął dłonią w stronę Darrena, z którym byłby w stanie gadać na temat mugolskiej kultury godzinami. Spięte mięśnie stały się mniej spięte, a sam jakoś... zdawał się zachowywać spokój na własnej twarzy. Czekoladowe tęczówki zlustrowały delikatnie i ostrożnie każdego z uczestników, zastanawiając się nad tym, czy z kimś chciałby być w grupie, ale na razie nikogo szczególnego nie zauważał.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Nastrój: jakieś 8 Preferowana drużyna: A w sumie to obojętnie :D Eliksiry: 11
Lubiła eliksiry, więc na lekcję wybrałaby się nawet gdyby nie miała tak intrygującej formy, o której usłyszała od innych uczniów. Choć, oczywiście, ciekawił ją ten cały EliksirPong. Łatwo było się domyślić, że będzie miał coś wspólnego z beerpongiem, ale Kryśkę ciekawiło, jak właściwie będzie to wyglądać. I czy wszyscy wyjdą z zajęć w takim stanie, w jakim się na lekcji stawili. Wczesna pora wyjątkowo nie przeszkadzała Christi, a jej humor był jeszcze lepszy na myśl o tym, że zajęcia nie będą odbywać się w ciemnych i ponurych lochach, które potrafiły swoją atmosferą przyprawić człowieka o depresję. Korytarze były wyjątkowo puste, a Kryśka zaczęła się obawiać, że nikt poza nią nie wybiera się na eliksiry. Gdy dotarła do sali odetchnęła jednak z ulgą, bo było w niej już kilka osób. Przywitała się ze znajomymi uczniami, a potem stanęła sobie gdzieś pod ścianą, by nie zwracać na siebie uwagi. Ciekawe, czy przyjdzie jeszcze ktoś znajomy...
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nastrój: No tak bym powiedziała mocne 5 Preferowana drużyna: - Eliksiry: 2 :)
Lekcja eliksirów nie była czymś, na co specjalnie by czekała. Sama wolała posługiwać się zaklęciami, ale musiała przyznać, że zaciekawiła ją forma, jaką miały przybrać zajęcia. W dodatku nauczycielką była sama Beatrice, a to dodatkowo podsycało ciekawość Rudej. No i ostatecznie potrzebowała czegoś, co poprawiłoby jej humor, który psuł się za każdym razem, gdy mijała gdzieś swojego cudnego narzeczonego. Weszła do sali z obojętną miną i zwięźle przywitała się ze znajomymi twarzami. Wybrała miejsce, z którego będzie dobrze widzieć, co się dzieje.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Josefina 'Jose' Tillman
Rok Nauki : VII
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 171
C. szczególne : duże oczy, mocno zarysowane kości policzkowe, gęste i długie włosy oraz blizna na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka
Odruchowo spojrzała na plan najbliższych dni, do tej pory bezczynnie leżący na biurku pośród wielu pergaminów i ksiąg. Dzisiejszy dzień należał do tych bardziej przyjemnych - zaczynał się od eliksirów, które lubiła, a i nauczyciela wydawała się miła, chociaż jej chłodna postawa, mogła wskazywać na coś innego. Przerwa świąteczno-noworoczna minęła szybko, niezależnie od tego jak bardzo chciała przedłużyć chwilę spędzone w domu powrót w mury szkoły był nieubłagany; niewielki kuferek, który ze sobą zabrała stał już przy drzwiach, a w nim skrzętnie ukryta fotografia, którą znalazła w starym albumie należącym do zmarłego niedawno dziadka. Otworzyła szufladę biurka wyciągając z niej ruchome zdjęcie z którego uśmiechało się do niej trzech młodych mężczyzn. W ostatnich dniach wiele razy przyglądała się wyblakłemu kawałku papieru chcąc dostrzec jak najwięcej szczegółów, które mogłoby być pomocne w jej poszukiwaniach, jednak wiedziała, że wizyta w archiwum szkoły stała powinnością, a nie jedynie prawdopodobną wizją. - Jose! Spóźnisz się na zajęcia - do uszu szatynki dobiegł znajomy głos i chichot koleżanek. - Spóźnić się na zajęcia? O nie! - rzuciła rozbawiona, pośpiesznie chowając fotografię do szuflady. Chwila nostalgii i melancholii zniknęła szybciej niż się pojawiła. Pośpiesznie wzięła do rąk najpotrzebniejsze rzeczy i wystrzeliła z sypialni niczym torpeda łodzi podwodnej. - Ostatnia stawia piwo. - krzyknęła tylko do zdezorientowanych dziewczyn i już jej nie było. Trio Krukonów weszło do lochów z lekkim, wręcz studenckim spóźnieniem, jednak ku ich ogromnej uldze i jeszcze większym szczęściu, profesor jeszcze w sali nie było. Jose usiadła wraz z koleżankami gdzieś z tyłu, korzystając jeszcze z chwilowego luzu by pogrążyć się rozmowach - było tyle do omówienia.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Nastrój: 6, chaotic good Preferowana drużyna: Obojętne, ale jak można, to zaklepuję zieloną Zośkę Eliksiry: 16
Czy jest lepszy sposób na rozpoczęcie dnia niż od lekcji eliksirów? Brooks znała takich co najmniej z dziesięć, ale z drugiej strony, zajęcia u Dear nie były najgorszą rzeczą pod słońcem. W gruncie rzeczy to lubiła zarówno zadziorną nauczycielkę, jak i przedmiot, którego uczyła. Wstała więc wcześnie, jak zwykle, zjadła owsiankę, zalała żołądek dyptamowym smakoszem, spakowała rzeczy i teleportowała się do Hogsmeade. Poranny spacer z wioski do szkoły dodatkowo ją rozbudził, a także dał czas, aby narzucić na siebie odplamioną eliksirowarską szatę, którą zawsze zakładała na takie okazje. Kiedy weszła do salki, zobaczyła, że ta już jest porządnie zaludniona. Pojawił się nawet Shaw, którego na eliksirach nie widziała chyba nigdy. To oznaczało, że temat lekcji musiał być mocno nietypowy. Dziewczyna przywitała się skinięciem głowy z resztą uczniów i uczennic, po czym zajęła wolną ławkę na tyłach klasy, wyjęła magiczną krzyżówkę i długopis i zaczęła wpisywać kolejne hasła. Poranny rozruch mózgu jeszcze nikomu nie zaszkodził.
- Twórca łajnobomby, osiem liter, pionowo, trzecia literka „u”. Hmm… Grunnion. – mruknęła i uzupełniła okienko z uśmiechem satysfakcji na twarzy. Na coś to zbieranie czekoladowych żab się jednak zdało. Została Królową Krzyżówek!
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Czw Sty 07 2021, 21:32, w całości zmieniany 2 razy