W tym niewielkim pomieszczeniu, przylegającym do małej biblioteki, każdy pasjonat eliksirów, może doskonalić swe umiejętności z zakresu warzenia mikstur, bez konieczności zapuszczania się w odległe lochy. Jak łatwo się domyślić - miejsce to powstało specjalnie na życzenie uczniów Salem.
Nastrój: 7 Preferowana drużyna: Christina Grim Eliksiry: 0
Nie dało się ukryć- nigdy jakoś specjalnie nie przepadał za eliksirami. Nie był najlepszy z tego przedmiotu i nawet zbytnio się nie starał. Zdawał egzaminy tylko dlatego, że któryś ze znajomych mu pomagał. Był oczywiście im wdzięczny. Nikt nie jest ideałem, nikt nie jest ze wszystkiego dobry, czyż nie? Dziś jednak było nieco inaczej. Niedawno co wrócił do Hogwartu. Musiał opuścić mury szkoły, aby pomóc ojcu przy sklepie i weselach. Tak, obiecał sobie, że nigdy nie poświęci się, ale jakby nie było- to wciąż była jego rodzina. Zresztą jedyną, jaką miał. Podczas pobytu w domu strasznie brakowało mu przyjaciół, może dlatego dziś na zajęcia szedł w dość dobrym humorze? Tak czy inaczej- wiedział, że to nie będą jakieś zwyczajne zajęcia. Kiedy wszedł do sali, od razu zobaczył Kryśkę @Christina Grim, z którą przyjaźnił się od lat. Nie jedna osoba postronna pomyślałaby, że są parą. Od razu ją przytulił. - Przyznaj mała, że tęskniłaś za mną- puścił jej oczko.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Nastrój: 9 Preferowana drużyna: @Bruno O. Tarly Eliksiry: 13
O dziwo, dosyć szybko wskoczył w rytm poświąteczny, ani trochę nie narzekając na pracę, nadmiar nauki czy obowiązki (no może tylko troszeczkę). Tak więc rano, bez zbędnego pierdolenia, ogarnął się i pomknął na eliksiry, które może i jego pasją nie były, ale ich znajomość znacznie pomagała w leczeniu ludzi. Gdy przekroczył próg klasy, na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech, którego adresatem był nie kto inny jak Truno. - Siemanko - wyszczerzył się i usiadł tuż obok kumpla. - To prawda, że będziemy grać w beerponga truciznami, a potem na szybko ogarniać antidotum? Że niby presja czasu nam pomoże czy coś. Bo już takie plotki chodzą po zamku, że nie wiem czy nie pisać do kogoś z Munga, żeby nam od razu najlepszą salę zarezerwował - przetarł oczy i położył łokcie na blat ławki, natomiast brodę wtulił w kołyskę zrobioną z dłoni. - O! A jeśli o piwie mowa to może wyskoczymy w weekend do Hogsmeade? Niech to będzie motywacja do przeżycia dzisiejszych zajęć!
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nastrój: 2 Preferowana drużyna: Gdzieś się przyceluję ale jak ktoś chce się bawić z Robin, to śmiało! Eliksiry: 1
Była w cholernie złym nastoju. Po ostatnich wydarzeniach wciąż jeszcze nie doszła do siebie i zapewne miało minąć dużo czasu, nim faktycznie tak się stanie. Dzielnie jednak udawała, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, choć w rzeczywistości było jej od tego tak daleko, jak to tylko możliwe. W snach wciąż widziała twarz Eskila, tę kompletnie niepodobną do blondyna, która syczała w jej stronę. Widziała również, jak tym razem nie powstrzymuje harpii na czas i ta rozrywa Huntera na strzępy. Budziła się w środku nocy, zlana potem, z krzykiem zamarzłym na wargach. Wkurwiała tym współlokatorki dormitorium, ale co mogła poradzić? Nie miała innego miejsca, gdzie mogłaby się podziać. Egzystowała, świadoma tego, że może z każdym dniem będzie lepiej. A może nie… Może po prostu wykończą ją własne wyrzuty sumienia? Byłoby miło, nie musiałaby się już o nic martwić. Jednak puki to się nie działo, to zmierzała na kolejne zajęcia, tym razem eliksiry. Nie chciała tego robić, jednak wiedziała, że zapewne ich opiekunka domu nie byłaby z tego powodu szczególnie szczęśliwa. Tak więc wspinała się po kolejnych stopniach, nie zaprzątając sobie nawet głowy tym, aby zabrać odpowiednie przyrządy, niezbędne do warzenia eliksirów. Podobnież mieli grać w jakąś wersję beerponga. Nie podejrzewała, aby coś podobnego miało być im potrzebne w takim wypadku. Weszła do klasy, gdzie było już przynajmniej kilku uczniów. Nie zaprzątała sobie głowy tym, aby sprawdzić, kim oni byli. Po prostu usiadła na jednym z wolnych krzeseł, czekając na pojawienie się nauczycielki.
Dawno nie dotykał kociołka, a lekcja eliksirów była ku temu idealną okazją. W końcu nie samym zielem człowiek żyje, prawda? A ostatnie spotkanie z Maxem, który opowiadał mu o eliksirze, który chce stworzyć, sprawiło, że nabrał chęci aby coś uwarzyć. Powlókł się więc do biblioteki, gdzie w kąciku przeznaczonym specjalnie do eliksirów miała odbyć się lekcja prowadzona prze Beatrice. Wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem kogoś znajomego. Nie minęło kilka sekund, jak na jego ustach rozciągnął się uśmiech, spowodowany widokiem rudowłosej Ślizgonki. - Dzień dobry, pani - odezwał się, siadając obok @Irvette de Guise, aby uraczyć ją swoją obecnością. - Przyszłaś wysadzić w powietrze szkołę? Czy nauczyć się warzyć truciznę dla Avreya? - spytał rozbawiony, całkiem świadomy, że na dziewczynę to nazwisko ostatnio działa jak płachta na byka. Ale cóż, będzie musiała się chyba przyzwyczaić do Daemona, skoro niejako siedzą razem w tym całym bagnie.
W ciągu ostatnich tygodni przed przerwą świąteczną - ale też podczas niej - dużo się działo. Teraz w nowym roku mieli wrócić na lekcje i do wszystkich swoich obowiązków jak gdyby nigdy nic, a Lucas był przekonany, że zbyt wiele się zmieniło. Max nadal był zawieszony w prawach ucznia i Sinclair odczuwał to na każdym kroku, a także wciąż przeżywał to prawie tak samo jak kumpel. Nie mógł zrozumieć dlaczego pozbawienie Solberga możliwości uczestniczenia w zajęciach miało w ogóle miejsce. Co za człowiek rządzi tą szkołą? Los chciał, że ponownie znalazł się w sali, w której ostatnio próbowali z Maxem przepisu na ich syreni eliksir. Nie wspominał tego najlepiej, bo przez swoją głupotę w pewnym momencie odleciał tak, że kumpel musiał go cucić. Solberg miał racje, to był szczyt bezmyślności zaglądać do kociołka, w którym stygła nieznana im mikstura... Wchodząc do niewielkiego pomieszczenia, spróbował wyłapać jakieś znajome twarze, a kiedy jego wzrok napotkał @Felinus Faolán Lowell, pomachał mu i ruszył w jego kierunku. - Siemka - rzucił, zajmując miejsce obok niego i dziwnie przyglądając się ścianie obok ławki przy której usiadł. - Ciekawe, że Reparo nie zostawia żadnych śladów po Bombardzie - mruknął, trochę jakby do siebie, po czym zerknął na Felka i uśmiechnął się głupkowato, nie tłumacząc nic więcej.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Nastrój: 4 - jestem, bo muszę i mam znudzoną minę Preferowana drużyna: Robin Doppler! + Zoe Brandon mi dej! Eliksiry: 1.
Nie miał ochoty przychodzić, ale wiedział, że opiekunka domu rozszarpie go na strzępy jeśli jeszcze raz pójdzie na jakiekolwiek wagary. Wpełzł do klasy z miną cierpiętnika. Pocieszający był fakt, że na lekcji miało się dziać coś więcej aniżeli wdychanie tych paskudnych oparów wylatujących znad kociołka. Przynajmniej nie zaśnie w trakcie. Na wszelki wypadek miał w plecaku bombonierkę lessera; gdyby miało być niebezpiecznie nudno to spróbuje urwać się wcześniej pod pretekstem nagłej choroby. Rzucił "cześć!" do @Lucas Sinclair oraz @Felinus Faolán Lowell siedzących razem, a właśnie ich mijał, aby dosiąść się bez pytania do @Robin Doppler. - Hej. - skoro nikt obok niej nie siedział to uznał, że dopóki go nie przegoni to może zagrzać sobie miejsce. Nie wiedział czy Robin znała się na tym przedmiocie, ale ogólnie uważał ją za mądrzejszą od siebie. Rzucił plecak na podłogę obok swojego krzesła i oparł przedramiona na ławce. - Jakby było za nudno to wiesz... - zniżył głos do szeptu. - ... mam bombonierkę Lessera, aby się zmyć. Dobra? - uniósł jedną brew zerkając na nią czy poprze jego chory plan awaryjny, który pomógłby mu się stąd zabrać.
Ostatnio zmieniony przez Eskil Clearwater dnia Czw Sty 07 2021, 21:37, w całości zmieniany 1 raz
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nastrój: 4 Preferowana drużyna: siada sama w ławce, ale jeśli ktoś chciałby się dosiąść to zapraszam Eliksiry: 4 :)(:
Ostatnio była znacznie za bardzo rozkojarzona. Nie docierało do niej nic co się dookoła działo. Chodziła na lekcje, odrabiała zadania domowe, tak naprawdę nie wiedząc o co w nich wszystkich chodzi. Zmierzając w stronę sali, w której miała się odbyć dzisiejsza lekcja eliksirów w zasadzie nie wiedziała gdzie i po co idzie. Poskutkowało to kilka szturchnięciami ze strony młodszych uczniów i nieprzychylnym spojrzeniem profesora, który akurat musiał tędy przechodzić. Po chwili jednak puchonka wyrwała się z transu, gdy wpadła na jakiegoś chłopaka. Udało się jej utrzymać równowagę, ale wszystkie jej książki i pergaminy, które niosła w torbie znalazł się na podłodze. Oczywiście jak na prawdziwego dżentelmena przystało (*sarkazm*), tamten od razu poszedł w inną stronę. Teraz dodatkowo mocno zirytowana Marie wparowała do sali, zwracając na siebie uwagę kilku z uczniów i studentów siedzących już w ławkach.
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Nastrój: 10 Preferowana drużyna: ukocham każdego Eliksiry: 0...
Nie była orłem z eliksirów, ale bardzo lubiła te zajęcia zwłaszcza za ich nieprzewidywalność i wysokie prawdopodobieństwo, że w każdej chwili coś wybuchnie, zacznie śmierdzieć albo zmieni kolor na jakiś szalony; lubiła ten proces kreacji, tworzenia czegoś z niczego i nawet jeśli nie odnosiła w tej dziedzinie żadnych sukcesów (bo nie potrafiła wiernie odwzorowywać przepisów ani nie miała smykałki do trafnego łączenia składników), to sprawiała jej ona przyjemność. A gdy dowiedziała się, że na kolejnej lekcji u profesor Dear (oszałamiająco pięknej i równie onieśmielającej) będą tych eliksirów najprawdopodobniej próbować, to pobiegła na nie niemalże pędem, bo brzmiało to jak wyśmienita zabawa - co prawda w beer ponga nigdy nie grała, a to na jego zasadach miały opierać się zajęcia, ale hej, od czego jest szkoła jeśli nie od nauki? Wślizgnęła się do klasy, w którym zastała już całkiem sporą grupkę uczniów i, przywitawszy się ze znajomymi twarzami, zajęła pierwsze lepsze miejsce i oczekiwała na przyjście nauczycielki z niemałą ekscytacją.
Evedlyn Nevina Dear
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 157 cm
C. szczególne : Kolorowe, odważne i specyficzne stroje, niski wzrost, zmienny kolor włosów, zaraźliwy optymizm i bezpośredniość, gadulstwo, amerykański akcent.
Skoro już postanowiła iść na studia, to wypadałoby jakoś regularniej chodzić na lekcje, nie? Właśnie taka myśl przyświecała Evedlyn, gdy podjęła decyzję o pójściu na eliksiry, o których dowiedziała się jakoś niedawno. Dodatkowo zaintrygowała ją forma, jaką miały mieć te zajęcia, więc do sali szła raczej z dobrym nastawieniem, mimo bycia kiepską z tego przedmiotu. W końcu nie nie każdy jest geniuszem i ekspertem we wszystkich dziedzinach. Bardziej od własnych braków edukacyjnych zajmował ją fakt, że lekcję miała prowadzić jej kuzynka, której właściwie nie znała. Rodzina ze strony ojca zawsze budziła w niej dziwne obawy. Weszła do sali i nie rozglądając się zajęła pierwsze wolne miejsce. Skoro mieli grać w eliksirową wersję beerponga, to raczej bez znaczenia było, jak usiądą na początku. Dopiero po zajęciu miejsca rozejrzała się po sali. Większości twarzy nawet nie kojarzyła.
Nastrój: 8 Preferowana drużyna: Cali i Jess Eliksiry: 23
Czy jest co wspanialszego niż zajęcia z eliksirów zaraz po powrocie z przerwy świątecznej? Są to co prawda moje ulubione zajęcia, ale mogę wymyślić co najmniej kilka lepszych rzeczy, jak chociażby dłuższe wakacje albo możliwość spędzenia w łóżku całego dnia... no ale i tak się cieszę. Szczególnie, że chodzą plotki, że to nie ma być taka znowu zwyczajna lekcja, a coś więcej - może nawet picie eliksirów? A pomyśleć, że wcale nie tak dawno, marudziłam Chrisitnie, że na zajęciach to niczego nie próbujemy, żeby przekonać się jak nam wyszły nasze własne wywary. Nie zabieram ze sobą swojego nowiusieńkiego kociołka (jeszcze nieużywany!) uznając, że z zapowiedzi lekcji wszystko wskazuje na to, że i tak by się dzisiaj nie przydał. Wchodzę do klasy parę minut przed wyznaczoną godziną, kiedy nauczycielki jeszcze nie ma, za to zebrało się już całkiem sporo studentów i uczniów, szczególni biorąc pod uwagę niezbyt dużą przestrzeń w kąciku eliksirów.
Ostatnio zmieniony przez Sophie Sinclair dnia Sob Sty 09 2021, 14:17, w całości zmieniany 1 raz
Levi O. R. Dare
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Ok. +5cm wzrostu przez eleganckie buty na obcasie; dołeczki w policzkach; dużo pierścionków; pomalowane paznokcie; tatuaże
Nastrój: 8 Preferowana drużyna: @Narcyz Bez Eliksiry: 0
Daję się zwabić huczącymi w Hogwarcie ploteczkami i nawet nie jest mi z tego powodu głupio. Słucham niziutkich Krukoneczek z początkowych lat edukacji, które z przerażeniem opowiadają wszystkim jak to słyszały profesor Dear mówiącą o całych stołach pełnych trucizn, które niewątpliwie staną się kluczową częścią tajemniczej gierki; śmieję się z pokrzykującego na schodach chłopaka, niby broniącego się zapomnieniem książki, a jednak wyglądającego na zwykłego tchórza. Ja sam nie wiem czego oczekuję i w co wierzę, nawet jeśli jakiś Puchon, który blokuje mi drogę na korytarzu, gada o przemyceniu przez nauczycielkę butli wysokoprocentowego alkoholu. Wiem tylko, że mam ochotę na jakąś lekcję, która nie znudzi mnie usilnie przepakowanym pakietem wiedzy i zachęci do czegoś poza przysypianiem w ławce. Chcę zobaczyć, czy Eliksiry nagle mnie do siebie nie przyciągną i czy zabawa nie będzie przednia, bo najsłodsza Morgano, potrafię wierzyć w ładne ogłoszenia profesorki bez podważania każdego zawartego w nich słowach. Cieszę się też z obiecanego mi towarzystwa. Trochę się waham, czy nie powinienem podejść pod dormitorium Hufflepuffu, ale ostatecznie wcale mi się nie chce, bo nowe buty katują podbicia moich stóp niewyrobionymi podeszwami, które podkreśla każdy naznaczony stuknięciem obcasa krok. Przystaję przed pomieszczeniem, w którym mają odbywać się zajęcia, po tym jak zaglądam do środka i upewniam się, że Narcyza jeszcze tam nie ma. Czekam na niego, przeglądając wizbooka i zapisując sobie na wystających z niego kartkach oderwane od rzeczywistości notatki ("BURGUND!!!", "Rosyjska czeska mafia", "horKRUKs", "napisać do mamy"), stukam lekko stopą o kamienną posadzkę i raz za razem poprawiam poszerzone rękawy hogwarckiej szaty, spod której widać koszulę w chabrowo-kobaltowe wzory.
Narcyz Bez
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : Wiecznie goszczący na ustach uśmiech, twarda angielska wymowa z wyraźnymi końcówkami
Nastrój: 10 za Leva i -4 za eliksiry więc 6 Preferowana drużyna:@Levi O. R. Dare Eliksiry: 0
Też mógłbym być zwykłym tchórzem, gdybym Ci czegoś nie obiecał. Waga złożonego słowa jest dla mnie istotniejsza niż irracjonalne lęki, nie przeszkadza mi to jednak w nerwowym, trzykrotnym sprawdzeniu, czy na pewno mam wszystko w torbie i czy na mojej bardzo zwykłej i bardzo białej koszuli nie ma żadnej plamki. Chociaż pewnie i tak w trakcie zajęć może się to zmienić, jeśli tylko Twoje przewidywania o beerpongu okażą się być słuszne. Sam nie wiem, co o tym myślę tak naprawdę, bo większość czasu po prostu się przejmuję. Że nie popiszę się koordynacją ruchową, że czegoś nie zrozumiem, że po prostu się wygłupię. Przez to wszystko nie mam tak naprawdę czasu się cieszyć z dobrych rzeczy, które mogą z tego wyniknąć, a taką na pewno jest lepsze poznanie Ciebie. I podszkolenie się z eliksirów. W końcu właśnie po to przede wszystkim tu idziemy. Wcale nie ociągam się w drodze, ale to i tak nie okazuje się wystarczające. Na Twój widok przyspieszam kroku, choć może tak naprawdę to Twoje postukiwanie o posadzkę, tak charakterystyczne dla osób zniecierpliwionych, motywuje mnie do podjęcia wysiłku. Nie umawialiśmy się na konkretną godzinę, a do rozpoczęcia zajęć pozostaje wciąż kilka minut, stąd na logikę wcale nie powinienem czuć się winny z powodu Twojego czekania... - Przepraszam! Zazwyczaj jestem wcześniej, ale nie wiedziałem, że ty też i tak... - wyrzucam z siebie i tak jako pierwsze, nie potrafiąc przemóc potrzeby usprawiedliwienia. Jednocześnie posyłam Ci promienny uśmiech i trochę niezręcznie wyłamuję sobie palce, jakbym obawiał się Twojej reakcji; ten dysonans zachowań to w pewien sposób już moja wizytówka, choć Ty możesz mieć jeszcze problem z jej zrozumieniem. Nie odrywam od Ciebie spojrzenia, nawet gdy chwytam za klamkę i niezdarnie zapraszam Cię gestem do przekroczenia progu jako pierwszy. Tłumaczę to sobie w głowie intensywnym poszukiwaniem punktu zaczepienia do rozmowy, ale i tak część mnie wie, że po prostu patrzenie na Ciebie jest przyjemne, jak smak mlecznej czekolady rozpływającej się na języku i wrażenie osiągnięcia harmonii po obcowaniu z obrazami wypełnionymi symetrią. I wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć, jak wiele dobrego robisz dla świata samym swoim jestestwem, ale brakuje mi do tego słów - wybieram więc prostszy komplement. - Podoba mi się twoja koszula. Mam na myśli, pasuje do ciebie, boo jest bardzo, hmm... - zacinam się, zaczynając stopniowo zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo kaleczę Twój język tym wdziękiem godnym małego słonika. - Bardzo niebieska - dokańczam, rumieniąc się tylko trochę i kurczowo trzymając się myśli, że to i tak nie jest najgłupsza rzecz, którą do Ciebie powiedziałem, a jednak i tak wyszedłeś z inicjatywą i dziś mnie tu wyciągnąłeś, więc może raz nie powinienem się przesadnie zamartwiać.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Zaspała. Klasycznie zwlekła ze wstaniem z łóżka do ostatniej chwili, wobec czego nie miała czasu na takie rzeczy jak zjedzenie śniadania czy wypicie kawy. Szybko więc się ubrała, kompletnie nie zwracając uwagi co zakłada (nie była pewna czy to jej sweter, więc prawdopodobnie jego właścicielem była Sophie), ogarnęła twarz, w locie narzuciła na siebie płaszcz i czapkę i pędem ruszyła do zamku, złorzecząc pod nosem, że jedynym minusem niemieszkania w szkole jest fakt, iż musi zapierdalać przez całe Hogsmeade na zajęcia. Po drodze spotkała Jessicę, której dzisiejszy poranek również nie oszczędzał. - Co tym razem? Ghulica nie chciała cię wpuścić do łazienki? - zagadała, kręcąc z uśmiechem głową. Gdyby miała na głowie tyle stworzeń co Smith, nigdy w życiu nie wyszłaby z domu. Do sali wpadły chwilę przed rozpoczęciem zajęć, a przynajmniej tak wywnioskowała po tym, że Beatrice nie było jeszcze w pomieszczeniu. Od razu zauważyła Sophie, toteż pociągnęła Krukonkę za sobą i usiadła obok przyjaciółki. - Byłaś rano tak cicho, że nawet nie słyszałam jak wychodzisz. I chyba podjebałam ci sweter, ale nie miałam czasu nawet ponarzekać, że nie chce mi się nigdzie iść - uśmiechnęła się do Ślizgonki. Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i położyła ją na blacie, a następnie oparła się o ławkę. - Ciekawe czy faktycznie będziemy grać w eliksirponga, a przynajmniej takie plotki słyszałam.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Zaspała? Nie zaspała, absolutnie. Rzecz jednak w tym, że jeśli mieszka się z tyloma zwierzakami, gdzie połowa z nich uwielbia twoje ubrania - szczególnie mundurek szkolny - w formie gniazdka do spania, to masz problem. Nie szkodzi, że Smith schowa swój uniform do szafy - ghuliczka bez problemu otwiera wszelkie drzwi, a nawet zamki; a zdrajca Kolumb pokazywał reszcie gromady gdzie tym razem jasnooka próbowała skryć materiałowe precjoza. A kiedy już je dopadła - musiała je jeszcze wyczyścić. Tym razem niestety zajęło jej to znacznie dłużej niż kalkulowała. Widząc więc równie spóźnioną - lub nie? - Californię na swojej drodze, egoistycznie się ucieszyła. — Pudło. Boo okłaczył mi cały mundurek, Adelajda była grzeczna... Nie musiała samotnie wchodzić do zapełnionej już klasy - na szczęście brakowało w niej profesor Dear, więc Jess odetchnęła z ulgą. Nie była orłem z eliksirów, wolałaby więc opiekunce Ślizgonów nie podpadać jakkolwiek. Ledwo rozejrzała się po klasie - ledwo udało jej się podnieść dłoń w wyrazie przywitania do Shawa i Strauss, a Reagan już zadecydowała za nią i posadziła obok siebie i Sinclair. Nie protestowała, choć szare spojrzenie pobłądziło jeszcze chwilę po salce. — Serwus Sophie — przywitała się ze Ślizgonką, uśmiechając delikatnie. — To na pewno sweter Soph, jest na Ciebie za duży, Cali — wtrąciła się jeszcze w monolog niższej Ślizgonki, choć bez kąśliwości. Zwyczajnie stwierdzając fakt. Chrząknęła jednak zaraz, wlepiając wzrok w Sinclair. — Wybacz. Mogę mówić Soph, czy wolisz pełne imię? — spytała kurtuazyjnie, acz nie bez przejęcia. Na wieść o eliksirpongu, poprawiła jedynie nieco nerwowo złote okulary. — Veritaserum albo eliksir otwartych zmysłów są wykluczone, mam nadzieję... — mruknęła bardziej do siebie, niż do towarzyszek.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nastrój: 10. Idę na ulubiony przedmiot i jestem wyspany. Jak tu nie być wesołym słoneczkiem. Preferowana drużyna: Narcyz i Levi, jeśli mnie nie wyrzucą za brak czekolady. Eliksiry: 44
Zawsze coś mogło się spierdolić. I jeśli tylko szedł na jakikolwiek przedmiot oparty na zaklęciach, to jego udział naprawdę lubił kończyć się mniejszym lub większym upokorzeniem, za nic mając jego wiek, doświadczenie czy sprawowaną funkcję. Jeśli coś mogło pójść źle, to tak właśnie szło. Ale nie na eliksirach. Tutaj czuł, że panuje nad sytuacją. Że wypełnione magią składniki samoistnie odmierzają się w jego dłoniach, bo wiedza na ich temat była w nim zakorzeniona już tak głęboko, że stała się oczywista, intuicyjna, niemożliwa do zapomnienia. I nawet jeśli sama Dear nie należała do nauczycieli, których metody dydaktyczne czy wychowawcze by podzielał, tak nie mógł ignorować tego, że była wybitna w nauczanej przez nią dziedzinie i obserwowanie jej w czasie pracy należało do widoków nie tyle przyjemnych, co inspirujących. Dlatego też z sercem przepełnionym duchem walki i delikatnym uśmiechem na ustach przekroczył próg dobrze znanej sobie sali, w pierwszej kolejności gotów przywitać się z nauczycielką, a gdy jasne spojrzenie nie wypatrzyło jej nigdzie w dość ciasnym pomieszczeniu, od razu przeszedł do mniej lub bardziej dotykalskiego przywitania znajomych sobie uczniów. Chętny był już przyczepić się na stałe do zagadywanej Yuuko lub zaczepnie zakręcić sobie na palec jeden z loczków Bruno, a jednak plotkarska natura niemal instynktownie wyłapała to jedno spojrzenie znajomego sobie Puchona, nie potrafiąc powstrzymać się od wyszukiwania już pretekstu, by podejść do interesującej go dwójki. Przed Yuuko wymigał się chęcią pomocy mniej doświadczonym w eliksirach uczniom, jakby potrzebował przećwiczyć jak ta wymówka brzmi na głos, zanim nie ruszył do @Narcyz Bez i @Levi O. R. Dare z przyjacielskim uśmiechem wciskając się między nich, chcąc wyczuć jakie emocje przywoła to na ich twarzach i na ile podobne do siebie będą. Dłonie symetrycznie pomknęły po ich łopatkach na ramiona, jakby obaj potrzebowali pocieszenia w tej nieświadomej eliksirowej zagładzie, która na nich czeka i właśnie do tej myśli dobierając minę przychodzącego w odsieczy wybawcy. - Jaka miła niespodzianka. Rzadko Was widzę przy kociołkach - zaczął, wykręcając głowę na obie strony, by ciekawsko zerknąć to na ekscentrycznego Krukona, to na uroczego Puchona, nieszczególnie potrafiąc powstrzymać unoszącą się w niemej aluzji brew. - Co powiecie na drobne wsparcie od samozwańczego mistrza eliksirów?
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Tak, została zwabiona na lekcję podstępem, jeśli można było tak to ująć. EliksirPong brzmiał co najmniej intrygująco i dlatego też postanowiła na własnej skórze przekonać się, co też właściwie wymyśliła profesor Dear. Przecież powszechnie wiadomo, że nauka przez zabawę jest niesamowicie skuteczna, więc może w ten sposób Krawczyk lepiej przyswoi sobie wiadomości? Musiała jednak przyznać, że bardzo powoli, krok po kroku, radziła sobie coraz lepiej z eliksirami i miała nadzieję, że jeszcze w niedalekiej przyszłości żarty o wysadzeniu zamku w powietrze odejdą w zapomnienie. Weszła do pomieszczenia, z którego już na korytarzu dochodził ją gwar rozmów i wzrokiem przebiegła po zgromadzonych, uśmiechając się do znajomych, którzy ją zauważyli. Od razu dało się zauważyć, że większość stała w małych grupkach, przez co za bardzo nie wiedziała, do kogo mogłaby podejść, ale widząc Christinę po prostu nie mogła się powstrzymać. - Cześć Krysia! Mam nadzieję, że żadne pierniki już cię nie gnębiły - powiedziała na przywitanie i dopiero wtedy zobaczyła w pełni jej towarzysza. Jeśli ktoś by się przyjrzał, mógłby dojrzeć na twarzy Puchonki zawahanie, które jednak dość szybko skryła za delikatnym uśmiechem. - Hej... Russell? Dobrze pamiętam? Nie była pewna. Nie rozmawiała z nim oprócz tego jednego jedynego razu (opłakanego w skutkach) na lekcji quidditcha. Jej ręka drgnęła, jakby na samo wspomnienie dziewczyna chciała sprawdzić, czy z jej nosem wszystko jest okej, ale się powstrzymała. Chyba lepiej było do tego nie wracać. Jak by nie patrzeć to był quidditch i taka sytuacja mogła zdarzyć się każdemu.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nastrój: takie mocne 8 Preferowana drużyna: ¯\_(ツ)_/¯ Eliksiry: 13
Można powiedzieć, że to czysta ciekawość sprawiła, że zdecydował się pojawić w kąciku eliksirów na tej zapowiadającej się bardzo niecodziennie lekcji eliksirów. Sam przedmiot nie był jego dużym priorytetem – chodził, bo w sumie chodził; na coś musiał, a wiedza i umiejętności pozyskane na tych zajęciach były całkiem praktyczne i przydatne. Na pewno nie czułby żadnych wyrzutów sumienia, gdyby jakieś zajęcia pominął. W tym przypadku czuł jednak, że żałowałby, gdyby ominęła go jakaś specjalnie zmodyfikowana na potrzeby zajęć eliksirowa wersja beerponga. Trzeba przyznać, że Dear wiedziała, jak zachęcić. Na miejscu zjawił się dość mocno na styk, bo kilka pilnych rzeczy go zatrzymało po drodze – rudzielec był prawie pewien, że był już spóźniony. Mimo tego wcale nie wyglądał jakby był w pośpiechu, gdy przekroczył próg pomieszczenia, a jeden rzut oka na obecnych mu wystarczył, żeby stwierdzić, że opiekun ich Domu jeszcze nie było na miejscu. Uznał jednak, że nie ma co się już angażować w jakiekolwiek rozmowy – bo nauczycielka prawdopodobnie lada moment się pojawi – więc jedynie salutem pozdrowił swoich znajomych, Olce (@Aleksandra Krawczyk), którą dojrzał w towarzystwie dwójki Gryfonów puścił dodatkowo oczko w akompaniamencie zawadiackiego uśmiechu, by następnie stanąć przy jednej ze ścian i poczekać na rozpoczęcie lekcji.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Pierwsza lekcja po feriach świątecznych. Profesor Dear była w naprawdę dobrym nastroju, kiedy zmierzała w stronę kącika eliksirów. Była pewna, że niezbyt wielu uczniów będzie chciało uczestniczyć w zajęciach, chyba że faktycznie po szkole poszła plotka odnośnie tego, co mieli robić. Spodziewała się, że rozleniwieni po świątecznej przerwie, będą woleli dłużej pospać, niż bawić się w rozpoznawanie eliksirów. Kroczyła korytarzem, pozostawiając za sobą tylko dźwięk szpilek odbijających się od kamiennej posadzki, lewitując obok siebie niezbędne na dzisiaj kociołki z eliksirami. Nic więc dziwnego, że kiedy weszła do klasy i zobaczyła, ilu uczniów postanowiło uczestniczyć w zajęciach, przystanęła niepewnie na progu. Mina delikatnie jej zrzedła, by po chwili uśmiechnąć się szeroko w kierunku uczniów i studentów. – Spragnieni wiedzy, czy zabawy? – zapytała w progu, po czym weszła do pomieszczenia. Ustawiła kilka kociołków na jednym z wolnych blatów. – Dobra, odsuńcie się, bo potrzebuję poprzestawiać kilka rzeczy – oznajmiła jeszcze. Poczekała, jak uczniowie poprzesuwają się na boki, pozostawiając na środku zagraconą przestrzeń. – Panno @Julia Brooks, proszę policzyć uczniów – rzuciła jeszcze w stronę krukonki po czym zaczęła rzucać kolejne zaklęcia. Krzesełka odsuwały się pod ściany, a na samym środku pozostawały tylko stoły. Kiedy dziewczyna podała jej liczbę obecnych w sali osób, przy pomocy odpowiedniego zaklęcia poustawiała na środku odpowiednią ilość stołów. – Dziś pozostajemy w temacie eliksirów, które w nieodpowiedniej dawce mogą zatruć organizm, oraz odpowiednich antidotum – oznajmiła, w międzyczasie podchodząc w stronę stojących w kącie kociołków. Rzuciła kolejne zaklęcie, dzięki czemu z każdego z kociołków chochla zaczęła nabierać odpowiednią dawkę eliksirów i rozlewać je w przygotowane wcześniej kubki. – Chcę, abyście dzisiaj sami na sobie przetestowali, jak wasz organizm reaguje na dany eliksir. W tym celu posłużymy się znaną wszystkim alkoholową zabawą, zwaną beerpongiem. Jednak zamiast alkoholu, będziecie spożywać eliksiry. – machnęła ponownie różdżką, a kubki poustawiały się w odpowiednich miejscach na stołach. – Trzy kubki wypełnione są wodą, trzy eliksirami. Podzielę was na drużyny. Zadaniem każdej z drużyn jest oczywiście strącić kubki drużyny przeciwnej. Trafiony kubek musi zostać opróżniony przez członków przeciwnej drużyny. Wygrywa oczywiście drużyna, która szybciej pokona przeciwników – wiedziała, że uczniowie znają tą grę na tyle, że nie potrzeba żadnego większego wprowadzenia. Odwróciła się jeszcze w stronę zgromadzonych uczniów z poważnym wyrazem twarzy – Gdyby ktokolwiek poczuł się źle, proszę natychmiast mi to komunikować. Po tym, co spożyjecie, nie powinna stać się wam żadna krzywda, jednak w razie czego będę odpowiednio reagować – dodała po chwili.
_______________________
Zasady gry są proste. Przed każdą z drużyn znajdują się po 6 kubków w tym 3 kubki z różnymi eliksirami. Zadaniem każdej z drużyn jest trafienie we wszystkie 6 kubków w tym 3 kubki przeciwnej drużyny z eliksirami, przy użyciu plastikowej piłeczki (nie wiecie, jaki eliksir znajduje się w danym kubku i tylko jego efekty są w stanie was naprowadzić na rozwiązanie). W przypadku kiedy zawodnik drużyny A trafi w kubek z eliksirem drużyny B, każdy zawodnik drużyny B musi spożyć eliksir. W jaki sposób trafić do kubka? Rzucamy dwoma kostkami k6 oraz k100. Kostka k6 odpowiada za celowanie w kubek, natomiast kostka k100 za prawdopodobieństwo trafienia w kubek. Kubek można uznać za strącony jeśli suma wyniku na kostce k100 oraz suma punktów nastroju ma łącznie wynik większy niż 70. Każdy 1pkt nastroju to dodatkowe 5pkt do wyniku z kostki k100. Posty muszą pojawiać się naprzemiennie, tj. członek drużyny A, członek drużyny B.
Uwaga! Każde wypicie eliksiru z kubka, obniża CAŁEJ drużynie sumę kostki k100 o 10 oczek i efekt ten jest stały do końca gry. Uwaga nr.2! Za każde minimum 10 pkt z eliksirów u danej osoby negatywne efekty za wypicie eliksiru zmniejszają się z -10 oczek na -5 oczek (zakładam, że takie osoby znają dokładne działania niektórych eliksirów i są w stanie od razu skojarzyć, co wypili). Uwaga nr.3! Każda postać musi wstawić przynajmniej jeden post!
Z pośród dwóch rywalizujących między sobą drużyn, wygrywa ta, która szybciej strąci wszystkie kubki przeciwnej drużyny.
Kubek nr.1 – Rozcieńczony eliksir Słodkiego snu. Po jej spożyciu ogarnia cię ogromna senność, choć nie zasypiasz od razu Kubek nr. 2 – Amortencja. Po jej spożyciu zaczynasz czuć miętę względem dowolnego członka drużyny przeciwnej. Kubek nr.3 – Woda Kubek nr.4 – Euforia. Po jej spożyciu znacząco rozpraszasz kolejnego zawodnika z Twojej drużyny. Kubek nr.5 – Woda Kubek nr.6 – Woda
W każdym poście każdego członka drużyny musi zostać zamieszczony poniższy kod:
Kod:
<zg>Drużyna:</zg> tutaj wpisz numer, bądź członków <zg>Tura:</zg> tutaj wpisz numer tury (tura to 1 rzut drużyny rozpoczynającej i 1 rzut drużyny przeciwnej) <zg>Wylosowana kostka k6:</zg> [url=LINKDOKOSTKI] numer trafionego kubka[/url] <zg>Wylosowana kostka k100: </zg> [url=LINKDOKOSTKI] wynik kostki[/url] <zg>Nastrój: </zg>Wpisz swój początkowy nastrój <zg>Wypite eliksiry:</zg> wymień wszystkie. W przypadku nie wypicia żadnego eliksiru, wpisz „brak” <zg>Ostateczny wynik:</zg> Przykład obliczeń: Wylosowana kostka k6: 5 – kubek z amortencją Wylosowana koska k100: 48 Nastrój: 6 Wypite eliksiry: 1 – Rozcieńczony eliksir słodkiego snu Suma: 48 + 6*5 -10(Za wypity eliksir) = 68 – kubek nie strącony
Zaczyna drużyna, która posiada większą ilość oczek. Liczbę oczek można znaleźć w linku poniżej: Rzut rozpoczynający!
Czas na rozegranie tego etapu zajęć jest do 17.01.2021 godziny wieczorne! Przypominam, że każdy członek drużyny musi napisać minimum jeden post, aby mieć uznane uczestnictwo w tym etapie zajęć!
Wszelkie pytania, uwagi, skargi, zażalenia na PW do @Beatrice L. O. O. Dear bądź na discord (Sylvien#5462)
Drużyna: Drużyna 3 Tura: 1 – drużyna rozpoczynająca Wylosowana kostka k6: 3 - woda Wylosowana kostka k100: 18 :C Nastrój: 6, chaotic good Wypite eliksiry: brak Ostateczny wynik: Wylosowana kostka k6: 3 – woda Wylosowana koska k100: 18 Nastrój: 6 Wypite eliksiry: brak Suma: 18+(6x5)=18+30= 48 - nie trafiam
Kiedy nauczycielka weszła do klasy i wyjaśniła im zasady gry, Brooks zrozumiała, skąd taka frekwencja na dzisiejszej lekcji. Najwyraźniej była jedną z nielicznych osób, która przyszła na zajęcia bez bladego pojęcia, co będą robić. Reszta z kolei w imię działania „omerty”, nie podzieliła się z nią tą informacją. Inną sprawą było to, że nikogo nie pytała, a na lekcji by się pojawiła niezależnie od tego, co mieliby robić. Zgodnie z poleceniem Beatrice, Krukonka wstała i pobieżnie przeliczyła wszystkich zgromadzonych. Wcześniej jednak schowała krzyżówkę do plecaka. Skończy ją przed następną lekcją.
- 26 osób, Pani Profesor – powiedziała i usiadła na swoim miejscu. Po chwili wszyscy zostali podzieleni na niewielkie, dwu i trzyosobowe drużyny. Partnerem Brooks miał być najsłynniejszy łowca podpalaczy w Szkocji, aka Big Shaw, w drużynie przeciwnej zaś znaleźli się kruczy lew i gryfoński baranek.
- Alsan, Monsieur Tarly. – Ukłoniła się nisko, jak na damę przystało. – Gotowi na porażkę? Albo wygraną? – zagaiła, po czym przyjrzała się bacznie stojącym przed chłopakami kubeczkom i chwyciła za plastikową piłeczkę. Przymierzyła w najbliżej stojący kubek. Czy trafiła? Wręcz przeciwnie. Piłeczka odbiła się od krawędzi i poleciała gdzie w pizdu. Mogła mieć tylko nadzieję, że Brunowi i Aslanowi pójdzie równie dobrze, jak jej.
Kilkukrotnie podnoszę głowę, ciekaw kto przemierza chłodny korytarz, ale kiedy nie natrafiam na nikogo interesującego, wracam do wizbooka. Trochę żałuję, że nie mogę rozpoznać Narcyza po samym odgłosie kroków, ale pewnie ja też nie jestem wcale taki charakterystyczny, nawet jeśli mogę się szczycić chodzeniem w butach na obcasie. I pomimo tej względnej czujności, daję się podejść temu uroczemu Puchonowi, przepraszającemu już na wstępie, chociaż kompletnie nie rozumiem czemu. Uśmiecham się szerzej i macham lekceważąco ręką, wchodząc do pomieszczenia z entuzjastycznym "Dzień dobry", które odbija się od uszu uczniów, ale nie nauczycielki. - Pasuje do mnie niebieski? - Dopytuję z wyraźnym zadowoleniem, bo w przeciwnym wypadku musiałbym zezłościć się na Tiarę Przydziału, która wysłała mnie w szeregi Krukonów. Odruchowo poprawiam rękawy wspomnianej koszuli, podsuwając też wygięty nadgarstek swojego rozmówcy. - Ale w ogóle to uwielbiam tę koszulę, jest niesamowicie przyjemna w dotyku. I można te wzorki całkowicie wymazać, w razie gdyby miały się gryźć z czymś innym... - Chcę już porzucić kwestię mojego ubioru, ale kiedy tylko zadaję pytanie, między nami pojawia się ktoś jeszcze. - Podekscytowany? - I teraz nie wiem już, czy kieruję to faktycznie do Narcyza, bo moje spojrzenie zawiesza się na drugim Puchonie. Nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłem na taką uwagę wychowanków Hufflepuffu, ale wcale nie narzekam. - Z tego co słyszałem o tej lekcji, to chyba bardziej potrzebne nam wsparcie samozwańczego króla imprez... jak sobie radzisz na tym polu? - Poruszam zaczepnie brwiami i już milknę, bo do pomieszczenia wchodzi profesor Dear, jak zawsze zjawiskowa. - Pomyślałby kto, że gra bez alkoholu powinna być bezpieczniejsza... a tu eliksiry - szeptam żartobliwie, wychylając się mocniej w bok, by ta uwaga nie umknęła przypadkiem Narcyzowi. Puszczam mu jeszcze oczko, bo pamiętam przecież, że z naszych wiadomości wizzengerowych wychodziło na to, że Bez wcale sam by tu nie przyszedł. Może dlatego czuję się za niego częściowo odpowiedzialny? Pewnie decyduję zająć pierwsze miejsce w naszej kolejce rzutów i uśmiecham się wesoło do trzech pań, które mają stanowić nasze przeciwniczki. - O, zdrówko! - Wołam, bo trafiam prosto w jeden z kubeczków, mogąc jedynie modlić się o to, żeby nie zawierał zwykłej wody.
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Zaskoczył ją widok Russella. Nie wiedziała, ze chłopak wróci już do szkoły. Dlatego bez oporów dała się przytulić, a na jego słowa uśmiechnęła się rozbawiona. - Oczywiście, Alvaro. Usychałam z tęsknoty - powiedziała, przewracając oczami. Jednak naprawdę cieszyła się na jego widok. W końcu był jej przyjacielem. Zaraz potem dołączyła do nich Ola, którą Kryśka miała okazję poznać podczas polowania na pierniki. Słysząc pytanie dziewczyny strzeliła buraka. Niestety, jej też trafił się ten dziwny piernik wzbudzający zauroczenie. - Cześć. A szkoda gadać - mruknęła, nadal zażenowana wspomnieniami swojej rozmowy z pewną Ślizgonką. Gdy nauczycielka weszła do klasy, rozmowy ucichły. Uważnie słuchała zasad gry, a gdy okazało się, że ich grupa zaczyna, zgłosiła się do rozpoczęcia gry. Miała szczęście, bo trafiła w jeden z kubeczków.
Musiała przyznać Cali rację - profesor Dear mimo młodego wieku jednak budziła respekt, jako eliksirowar. I jako nauczycielka w ogóle - miała dość podobną aurę do profesora Voralberga. Była to albo kwestia tego, że oboje byli Opiekunami - albo tego, że oboje w swoich fachach właściwie nie mieli sobie równych. Poza tym - jak sądziła - mieli głęboko w nosie opinię innych i robili swoje, chyba powinna trochę od nich zaczerpnąć. Razem z dziewczynami ostatecznie zajęły miejsce przy jednym z przygotowanych do eliksirponga stołów. Smith nie czuła się zbyt pewnie, choćby dlatego, że z tą odmianą gry miała do czynienia tylko raz - jakieś pół roku temu (dawno i nieprawda). Jakby tego było mało - mieli pić eliksiry i sama nie wiedziała co lepsze gorsze: magiczne napary czy alkohol. Chociaż ostatecznie mogło wyjść na to samo. — Hej! Powodzenia — rzuciła nieco niepewnie, acz z lekkim uśmiechem do przeciwników (ignorując ewentualne krzywe spojrzenie/teatralny młynek oczami Cali). Dwójkę z nich znała z widzenia - jednego studenta, na oko raczej starszego od całej bandy tłoczącej się przy stoliku, kilka razy minęła w Wieży Ravenclawu. Z Puchońskiej dwójki znała - choć to za dużo powiedziane - Skylera, ale jego, cóż, znali wszyscy. Choćby z racji prefektury. Z lekkim napięciem obserwowała jak Krukon przymierza się do rzutu - i rzeczywiście trafia. Westchnęła bezgłośnie, biorąc do dłoni kubeczek i podając Ślizgonkom ich porcje. Przed wypiciem powąchała zawartość - mierząc szarymi oczami towarzystwo po drugiej stronie stołu. Lawenda. Więc nie woda. Przygryzła wnętrze policzka wychylając zawartość kubeczka na raz i jeszcze nim ogarnęła ją senność - sama cisnęła piłeczkę, trafiając jeden z kubków. — Oby to niee-AA... — przerwała nagle swoją wypowiedź rozdzierającym ziewnięciem - flegmatycznym wręcz gestem zasłaniając usta szczupłą dłonią. Zaczynało się.
Drużyna: 4 - ja i @Bruno O. Tarly Tura: 1 Wylosowana kostka k6:2 - amortencja Wylosowana kostka k100: 10 Nastrój: 9 Wypite eliksiry: brak Ostateczny wynik: 10 + 9*5 = 55 -> julka i darek nie będą w nas zakochani :C
Cierpliwie wysłuchał co Becia ma do powiedzenia i uśmiechnął się szeroko na wieść o eliksirpongu. A więc plotki okazały się prawdziwe! Szykowała się świetna zabawa, zwłaszcza gdy los okazał się bardzo łaskawy i przydzielił go do drużyny z Brunem. - No to ciekawe komu spuścimy srogi wpierdol - zerknął na Gryfona, szczerząc się wesoło. Okazało się, że ich przeciwnikami będzie Darek z Julką, na co zareagował bardzo entuzjastycznie. - Madame Brooks - ukłonił się niziutko, biorąc przykład z dobrych manier Krukonki. - Siemka Darren! - przywitał się z prefektem. Podwinął rękawy i ustawił się po drugiej stronie stołu, czekając na atak przeciwników. - Truno nie ma sobie równych w beerpongu, także przygotujcie się na porażkę - wychwalił kumpla, może nieco koloryzując, ale nie zamierzał się tym przejmować. Tym bardziej, że Julia nie trafiła piłeczką w kubeczek, więc miał teraz szansę pokazać im, że faktycznie czeka ich siermiężny wpierdol. Pech jednak chciał, że poszło mu to co najmniej średnio - piłeczka otarła się o krawędź, ale nie wpadła do środka.
Drużyna: 1 Tura: 1 Wylosowana kostka k6: 5 Wylosowana kostka k100: 35 + 3 * 5 = 50 Nastrój: no opadł do 3, przykro mi Wypite eliksiry: woda Ostateczny wynik:Wylosowana kostka k6: 5 – kubek z wodą Wylosowana koska k100: 35 Nastrój: 3 Wypite eliksiry: nie Suma: 35 + 3 * 5 = 50 - nie został strącony
Super lekcja, nie ma co, już zaczął poniekąd szukać drzwi do wyjścia, ażeby nie musieć udawać, że jest tym wszystkim specjalnie zainteresowany. Doceniał trud profesor, ale jakoś niezbyt widziało mu się wpychać nieznane eliksiry do ust, w związku z czym jego podejście do tego wcale nie było takie wesołe. Zresztą, już od dawna nie było, dlatego tylko westchnął i odciął się od tego całego zgiełku, na początku nie podejmując się w ogóle rozmowy z kimkolwiek, jakkolwiek. Musiał to wszystko przetrawić, bo, znając życie, i tak mu się pewnie nie uda niczego szczególnego osiągnąć, przynajmniej w kwestii EliksiroPonga. No tak, czego się spodziewał po czymś takim, gdy w ogóle nie chodził na jakiekolwiek spotkania w większym gronie? Jego postawa ciała pozostawała stricte zamknięta, aczkolwiek, kiedy to zabawa się rozpoczęła, nie mógł się wycofać, w związku z czym postanowił zatańczyć w rytm muzyki, zgodnie z wolą samej Dear. No cóż. Mówi się trudno i płynie się dalej. — Bombarda nie jest zaklęciem czarnomagicznym. — mruknął, nie zamierzając zbytnio ciągnąć tego tematu. Każdy o tym wiedział, dlaczego zatem Lucas pozostawał z tym dziwnym, głupkowatym uśmiechem? Nie wiedział, co się za tym kryło, ale koniec końców musiał współpracować, dlatego rozluźnił mięśnie, wiedząc doskonale o tym, że nie ma sensu jakkolwiek się do tego zrażać. Christina wrzuciła perfekcyjnie piłeczkę do jednego z kubków, w którym, jak się potem okazało, znajdowała się po prostu woda. Drużynowo ją wypili, kiedy to Lowell spojrzał na Josefinę, aczkolwiek skupił się tym samym na rozegraniu kolejnego zagrania. Które wcale nie było tak blisko wrzucenia piłeczki do środka kubeczka. Zrezygnowany, gdzieś pod kopułą czaszki, z rodzącą się niechęcią, odsunął się na bok, czekając na dalsze poczynania.
Drużyna: Team 3 (@Julia Brooks i Dareczek vs @Aslan Colton i "Bruno O. Tarly") Tura: 2 Wylosowana kostka k6:5 Wylosowana kostka k100: 9 Nastrój: 7 Wypite eliksiry: null Ostateczny wynik:: 5 - woda 9 + 7*5 = 44, PUDŁO
- Serwus - przywitał się ze wszystkimi przy stole drugim Darren. W drużynie był z Julią, stanęli naprzeciw Aslana i Bruno. Shaw nachylił się kubkami stojącymi po ich stronie, jednak - jak już ustaliliśmy - na eliksirach znał się jak Ślizgon na gwiazdach, więc nie rozpoznał w nich nic specjalnego, oprócz tego że był praktycznie pewien że Dearowa zrobiła im po prostu jakiś żart i w co najmniej pięciu była po prostu pokolorowana woda. Może nawet bez arszeniku - pomyślał, widząc jak piłeczka posłana przez Brooks nie trafia do celu, podobnie jak ta Coltona. Zanosiło się na to, że przy stole # 2 nikomu nie przyjdzie skosztować wywarów przyrządzonych przez opiekunkę Slytherinu, gdyż kiedy przyszła kolej Shawa na trafianie do celu to, tradycyjnie już, spierdolił po całości. Spojrzał na Julię z kwaśną miną i wzruszył ramionami. Może powinien celować obok kubka?
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie przejmowała się za bardzo tym, co działo się wokół niej. Po prostu siedziała sobie i czekała na pojawienie się nauczycielki, bez większego entuzjazmu. Nie zdziwiła się, kiedy Eskil wszedł do klasy i postanowił obok niej klapnąć. Uśmiechnęła się nawet lekko do niego, jakby chciała pokazać, że wszystko jest ok, choć w zasadzie nie było. Było nawet bardzo daleko od w porządku, ale nie mówiła tego głośno. – Może nie będzie tak strasznie, żeby od razu używać bombonierkę lesera – mruknęła bardziej sama do siebie, niż do Eskila. Wtedy też przyszła nauczycielka i zaczęła objaśniać im zasady dzisiejszej zabawy. Uśmiech na jej ustach stał się nieco lepszy, kiedy dowiedziała się, że jej partnerem będzie wilowaty. Nie znała drugiej dziewczyny z drużyny, co nie oznaczało, że nie zamierzała poznać! – Cześć, Robin jestem – przedstawiła się kulturalnie w drodze do odpowiedniego stołu. Stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła, że nie dość, że Hunter będzie ich przeciwnikiem, to jeszcze ruda Irv, która przecież osrała jej rękę! Wtedy to już parsknęła śmiechem. – Dobra, nie wiem jak wy, ale ja zamierzam im złoić dupy – oznajmiła, odwracając się twarzą w kierunku członków swojej drużyny i zacierając ręce. Pech chciał, że pierwszy wykonany przez nią rzut był daleki od celu. Nie zaczęli najlepiej…