W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Westchnął z irytacją. - Nie jesteś taka? Czyli jaka? Zwyczajnie głupia? - podpowiedział jej uszczypliwie i podniósł ostrzegawczo dłoń do góry, aby ukrócić jej dziecinne pyskówki. - Od pewnego czasu w Hogwarcie oraz na terenie całej Wielkiej Brytanii pojawiają się niepokojące wyładowania magiczne, co z pewnością powinnaś już sama zauważyć. A ja nie nie mam zamiaru cię ratować, gdy od twojej głupiej różdżki samoistnie zapali ci się spódnica, rozumiesz? Jestem twoim tymczasowym nauczycielem w dziedzinie eliksirów i będziesz funkcjonować według moich zasadach albo zwyczajnie się pożegnamy. - Wytłumaczył jej oschle cały proces, jaki będzie musiała przecierpieć w jego towarzystwie; zajmując się przede wszystkim nauką. Rzucając jej krótkie spojrzenie na śmieszną postawę, gdy dumnie wypięła się do przodu - prychnął pod nosem, nagle przestając się samemu sobie dziwić, czemuż to on stronił od większości dziewcząt w tejże szkole. Jak on chciał wrócić do swojego mieszkania i zwyczajnie zakopać się pod swoją pościelą. W kościach już czuł, że te całe korepetycje będą go przyprawiały o stałe migreny lub okoliczne napady złości. Z pewnością pojawi się również pretensja do młodszej, że nie rozumie - według niego - podstawowych zagadnień z magicznych receptur i będzie się cały zżymał, po sto razy tłumacząc jedno zagadnienie. Nie miał tyle cierpliwości do innych co chociażby Taehyung bądź jak Delia; czy nawet jego własny brat. Zaciskając mocno wargi, powstrzymał się od zbędnych komentarzy, pozwalając małolacie na krótkotrwałe fikanie przed nim - ale to też w ekspresowym tempie ukrócił, gdy tylko dziecko śmiało go dotknąć. Nienawidząc czyjegoś obcego dotyku na sobie, niemal odruchowo złapał ją za szczupły nadgarstek. Trzymając ją mocno, aby mu przypadkiem nie uciekła od spojrzenia jakim ją obdarzył; warknął tylko cicho. - Nie dotykaj mnie - nie była to prośba. Po chwili obszedł z nią stanowisko, przy którym będzie pracowała i zatrzymał się po drugiej stronie, gdzie miała za zadanie rozpalić kociołek. Wskazał jej palcem, aby ustawiła cynowy kociołek na średnim ogniu i sam powrócił na swoje miejsce; po raz kolejny obchodząc stół i jednocześnie wciskając ręce do kieszeni od granatowych spodni. Mając ją na oku, wygiął nieco wargi na jej kolejną prowokację słowną. - Jeszcze słowo, a przekażę profesorowi, że mam do czynienia z beznadziejnym przypadkiem do spraw eliksirów i zawalisz rok - zagroził jej, ledwo co otwierając swoje wargi. Oparł się biodrami o stanowisko i przechylając na bok głowę, wysłuchał jej rewelacji, odnośnie tego, z czym miała problem. I o zgrozo - problem okazał się we wszystkim. Wbijając w nią intensywne spojrzenie, bił się z myślami czy zdoła pomóc nastolatce z takimi zaległościami w materiale i ile godzin tygodniowo musiałby stracić na to, aby wbić jej wiedzę do głowy. Wykrzywiając nieco usta, westchnął uciążliwie i znowu jej brodą wskazał, aby wreszcie rozpaliła ten głupi kociołek. - Umiesz, chociaż cokolwiek z eliksirów czy serio od początku mam cię szkolić? Na Boga, szkoła powinna mi zacząć płacić, że mam kogoś takiego opornego na wiedzę uczyć. - szepnął sam do siebie i odbijając się od stołu, na nowo podparł się dłońmi o blat, sprawnie układając je między ustawionym już na palniku kociołkiem. - Eliksir, który robi poprawnie trzeci rok, rzeczywiście jest czym się chwalić, dziewczyno - pokpił sprawę i uderzając palcami o blat, zwrócił jej uwagę, aby się w końcu w pełni skupiła nad korepetycjami. A on, żeby się wewnętrznie uspokoił na takie brednie. W takich sytuacjach naprawdę przestał się dziwić kadrze nauczycielskiej, że niemal rozpaczali nad głupotą uczniów. Leniwie mlasnąwszy, pokręcił mocno głową i z automatu ją poprawił - Substancja z zielonego flakonika to śluz gumochłona, który jest odpowiedzialny za zagęszczanie eliksirów. Przykład odnajdziesz, chociażby w eliksirze regeneracyjnym, gdzie stanowi on główny składnik. Przypomnę tylko, że to materiał z klasy drugiej. Wyciągnij więc kajet i zacznij to lepiej notować, bo znowu zaczniesz powtarzać brednie o kolorach. Sam zaś buszując wzrokiem po regałach w klasie, natknął się wreszcie na odpowiedniego rodzaju sitko, drugi kociołek i niezbędną do tego substancję, czyli zielonkawy śluz. Znowu prześlizgując się spojrzeniem do młodej adeptki magii, uśmiechnął się do niej krzywo i palcem wskazał na poszczególne rzeczy, które ma przynieść do swojego stanowiska. - Dzisiaj się chyba trochę pobrudzisz, ojej. Nikt nie powiedział, że nauka bywa łatwa.
Szczerze powiedziawszy, sądziła że jej zachowanie, w tym słowa, odniosą pożądany skutek. Niestety, myliła się. No i nie miała wyjścia. Musiała mu oddać swoją różdżkę, i zrobiła to – co jest dość dziwne – bez żadnego dodatkowego komentarza. Mimo że wydawało jej się, iż to jakiś żart z jego strony. Jedyne, na co było ją teraz stać, to odburknięcie. Tak, dokładnie tak – i odburknęła mu niezbyt grzecznym tonem, mimo że słowa sugerowały coś innego. - Dobrze więc – odparła w taki sposób, jaki wyżej omówiliśmy. - Słucham, a ty nauczaj. Nie wiedziała dokładnie, co tak naprawdę ten sądził o niej. Podejście da się rozszyfrować, ale reszta? Cóż, Antoinette będzie miała twardy orzech do zgryzienia. O ile w ogóle pomyśli o tym w ten sposób. Nie wiedziała tym bardziej, że uważa ją za małolatę mimo, że tak naprawdę nie różnią się jakoś porażająco wiekiem. Chociaż z drugiej strony, nie byli rówieśnikami. Ale lepiej, przynajmniej dla Antoinette (mimo, że nie była świadoma jego opinii na temat jej wieku), myśleć w ten pierwszy sposób. No ale nieważne. - Ojej – natychmiast cofnęła rękę gdy ten rzucił do niej coś jasnego i dobitnego: nie dotykaj mnie. Wbrew wszystkiemu, dziewczyna nie poczuła się urażona, mimo że po części jej słowa powinny sugerować coś zupełnie innego. - Już nie będę ciebie dotykać. – oczywiście, miała ochotę powiedzieć coś w guście "już nie będę profesorka dotykać", ale słysząc jego kolejne słowa, uznała że lepiej nie ryzykować. Bała się, że ten porzuci ją na pastwę losu i nie pomoże jej w jej największym koszmarze. Ów koszmar zwał się, oczywiście, eliksirami. Cóż miała teraz zrobić? Wykonała polecenie swojego korepetytora. Postawiła kociołek na odpowiednim palniku. Rozpaliła,a wtedy musiała się ponownie odezwać. Nie chciała, bo bała się, że coś jej się wymsknie. Jakaś wredna, sarkastyczna odzywka, a przecież nie chciała tracić dobrego korepetytora, nie? Zagryzła dolną wargę (ostatnio robiła to coraz częściej i bardziej intensywnie, niż to było do tej pory) i odezwała się. - Umiem – wbiła wzrok we własne stopy, po czym podniosła spojrzenie i zajrzała w jego oczy, mając nadzieję, że ten nie odczyta niczego z jej oczu. - Głównie to mam problem z tym, o czym powiedziałam. – chwila wahania, po czym odpowiedziała na kolejną wypowiedzianą przez niego kwestię. - Nie trzeba. Nie muszę notować, wszystko zapamiętam. – i to było prawdą najszczerszą. Antoinette to tak naprawdę bystra dziewczyna, chociaż można sądzić inaczej, patrząc na jej wyczyniania z eliksirami. Zauważyła wnet, że chłopak szuka czegoś na półkach. A że jego wzrok był dość wymowny, od razu zrobiła, co miał na myśli. - Ubrudzę się? Trudno się mówi. – mówiąc to, wzruszyła ramionami. Ah, jak ją korciło... by mu nawrzucać. Nawet podświadomie układała sobie potencjalne odzywki. Brakowało jej tego, i to jeszcze jak!
Maximilian zaciekawiony przyszedł na zajęcia z nową nauczycielką. Nie miał jeszcze przyjemności uczestniczenia w zajęciach przez nią prowadzonych, ale miał przeczucia, że lekcja okaże się ciekawa. Nie był ostatnio na zielarstwie, dlatego nie miał przygotowanego składnika wymaganego na zajęciach, ale przypomniał sobie, że dysponuje tojadem... Przypomniawszy sobie niedawne warzenie eliksirów z Lúthien sięgnął do swoich, nie do końca legalnych, zasobów i wyposażony w roślinę szczelnie zamkniętą w pojemniczku udał się na lekcję. Spieszno mu było do wiedzy, ach spieszno! W tym roku postawi na eliksiry, sporo czytał i choć daleko mu było do eksperta, to starał się w tym kierunku rozwijać. Nic więc dziwnego, że pojawił się w sali pierwszy. Drzwi były uchylone, więc wszedł i zajął trzecią ławkę w środkowym rzędzie. Nie przepadał za siedzeniem z przodu, ale na eliksirach warto było widzieć dokładnie co pokazuje nauczyciel, bo każdy detal miał znaczenie. Blackburn ciekaw był, do czego użyją dziś tojadu, miał kilka pomysłów, choć chyba nie wszystkie nadawały się na zajęcia. Wyjął kilka rzeczy potrzebnych do eliksirów, nie ujawniając jednak posiadania tojadu. Zapewne musiał być specjalnie przygotowany, a nie był przekonany, czy sam poradziłby sobie z tą operacją. Ze względu na toksyczność rośliny nie było sensu ryzykować. Składnik spoczywał więc bezpiecznie w jego torbie, a nóż jego obróbka to jedna prosta czynność którą wykona i będzie po sprawie? BARDZO LICZYŁ NA TO, ŻE KTOŚ PODZIELI SIĘ Z NIM SWOIM, ale nie miał nawet wiedzy dot. obecnych na zajęciach Thijsa, nie wiedział więc do kogo się zgłosić po pomoc. Może akurat znajdzie się dobra dusza, która go wesprze? Max na pewno jakoś ładnie się odwdzięczy.
kuferek: 8
//Nie wiem, czy to przejdzie, oby tak!
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget zjawiła się przed salą eliksirów chwilę przed czasem, mają przy sobie wymagany tojad, który obrabiali na zielarstwie. Wiedziała, że będzie on potrzebny na lekcję i zastanawiała się, czy będą się uczyli przyrządzać sam wywar tojadowy? Byłaby to z pewnością ciekawa lekcja, Bridget jeszcze nigdy nie próbowała swoich sił przy tego typu eliksirze, a obowiązek przyniesienia tojadu wskazywał jej jednoznacznie na wiodący temat zajęć. Może jednak się myliła? Wchodząc do klasy rozejrzała się i poza Ślizgonem nie było w niej jeszcze nikogo. Uśmiechnęła się do niego miło, po czym zajęła miejsce gdzieś nieopodal. Wypakowała swój podręcznik do eliksirów, różdżkę, którą odłożyła obok kociołka, a na koniec zaczęła wiązać włosy w koczek na czubku głowy. - Masz tojad? - zapytała @Maximilian Blackburn, wyciągając swój własny schowany w lnianym woreczku.
Po chwili siedzenia bezmyślnie Max usłyszał kroki i odwrócił się, ciekaw któż to nadchodzi. Rozpoznał Bridget, dzielił ich tylko rok i jeśli dobrze kojarzył była w Pucholandzie. Odwzajemnił uśmiech - Hej - przywitał się pogodnie obserwując jak dziewczyna zajmuje miejsce. - Mam, ale nieprzygotowany, więc chyba niezupełnie taki, jakiego tu wymagają - mówiąc tu miał na myśli zajęcia, na które oczekiwali. Ucieszył się widząc, że Bridget posiada pożądany składnik, może akurat się z nim podzieli? Wtedy wszystkie problemy i wątpliwości związane z lekcją odeszłyby w zapomnienie - Opuściłem ostatnie zielarstwo i nie byłem pewien jak go przygotować, pewnie teraz już nie zdążę, więc zakładam że liczy się jakbym nie miał - zakończył dość długi i niezbyt składny wywód z nieokreślonym wyrazem twarzy. Liczył, że Puchonka nie weźmie go za jakiegoś przytępego, ale przecież to Hufflepuff, stereotyp mówi o ich pozytywnym nastawieniu, nie powinna więc szufladkować już po króciutkiej rozmowie! Blackburn miał wielką ochotę zapytać, czy dziewczyna podzieli się z nim swoim składnikiem, ale zdecydował, że to mogłoby być niestosowne. Jeśli Hudson nie ma kogoś, komu chciałaby odpalić troszkę tojadu to może sama zaproponuje? A jeśli ma, to jego pytanie postawiło by ją w niemiłej sytuacji, a z niego zrobiło pijawkę, która chce tylko żerować na czyjejś pracy. Nie, nie, nie, stanowczo lepiej nie podejmować na razie tego tematu.
Po lekcji dotyczącej tojadu byłam niemal pewna, że na dniach będziemy mogli wykorzystać nowo zdobyte umiejętności na lekcji eliksirów. Nie liczyłam raczej na to, że będziemy warzyć eliksir tojadowy, gdyż nie było to na poziomie szkolnym, ale miałam świadomość, że akonit jest wykorzystywany w tak różnorakich eliksirach, że na pewno nie będziemy się nudzić. Swoją drogą zajęcia z Sanford niemal nigdy nie były nudne - kobieta była wprawdzie lekko wycofana, ale miała wielką wiedzę i nie robiła afery o wszystko jak Raynott. Na lekcji pojawiłam się sporo wcześniej i przywitałam się uśmiechem z Bridget, po czym zajęłam miejsce z przodu klasy. Rozpakowałam się i wyjęłam szklaną fiolkę, w której miałam tojad - było go na tyle dużo, że mogłam się jeszcze z kimś podzielić.
Kuferek: 40
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget w żadnym wypadku nie zamierzała oceniać Maxa na podstawie tego, czy był, czy też nie był na ostatniej lekcji zielarstwa. Sama wiedziała po sobie, że nie zawsze miała ochotę zjawić się na wszystkich lekcjach, nie mówiąc już o sytuacjach, w których zwyczajnie nie była w stanie się na nich zjawić. W ostatnich dniach opuściła duża liczbę zajęć ze względu na problemy rodzinne i siostrę leżącą w Mungu. Zresztą na ostatnim zielarstwie też nie zaprezentowała najlepszego poziomu, bo mimo że dobrze poradziła sobie z obrabianiem tojadu, z samej kartkówki dostała ledwie nędzny. Pokiwała głową, słysząc słowa Maxa, a dopiero po chwili załapała i uniosła pytająco jedną brew. - Masz przy sobie całą roślinę? Tojad? W doniczce? - zapytała dla pewności, po czym się wyszczerzyła. - No, to się nazywa poważne podejście do przedmiotu! Tylko proszę nie myśleć, że Bridget miała w zamiarze naśmiewanie się ze Ślizgona, wręcz przeciwnie! Podobało jej się, że chłopak wykazał aż tyle inicjatywy i postanowił przynieść na zajęcia cały tojad. Uśmiechała się do niego przez chwilę, a gdy skończyła wypakowywać rzeczy i odłożyła torbę na podłogę, rozejrzała się po sali i stwierdzając, że jeszcze nikogo w niej nie było, zwróciła się ponownie do chłopaka. - Pokaż ten tojad, zobaczymy, co da się zrobić - poleciła, oferując tym samym pomoc w jego obróbce. Wiedziała, co i jak, więc powinno się udać. Bridget zawsze wolała najpierw spróbować dać wędkę, a dopiero gdy to nie poskutkowało, wspomagać samymi rybami. Jeśli nie zdążą z całą rośliną, ostatecznie i tak podzieli się tym, co miała w woreczku. Wszystko zależało od tego, na ile Max chciałby z nią współpracować.
Okej, jeśli chcesz obrabiać tojad, to rzuć kostką! Ja rzucę jako druga, żeby nie psuć zabawy. Wynik sumujemy: 2-4 - szło nam tak tragicznie, że aż szkoda gadać. Roślina nie nadaje się już do niczego... 5-7 - szło na tyle dobrze, że połowę porcji uzyskujemy z rośliny, a drugą połowę dostajesz od Bridget 8-10 - w sumie wyrobiliśmy się, więc masz całą porcję tojadu dla siebie! 11-12 - takie z nas kozaki, że obrobiliśmy tojadu na dwie porcje!
Jak zazwyczaj puchonka schodziła do lochów w doskonałym humorze, tak dzisiaj równocześnie była wybitnie przybita, zła i zawstydzona. Zawsze starała się być, choć minimalnie, przygotowana do zajęć, nie szczędząc wysiłków, by uniknąć okrycia się plamą niesławy. Pierwszorzędnie jej dzisiaj to nie wyszło. A nieobecność na zielarstwie była tego głównym powodem. Jak dotarła do klasy, w środku siedziała zaledwie garstka uczniów. Zasiadła na miejscu bliżej przodu, witając się z pozostałymi, i na chwilę zawieszając wzrok na dwójce, która prawdopodobnie miała zamiar zająć się obróbką doskonałego okazu tojadu, dumnie dojrzewającego w doniczce. - Czad - mruknęła pod nosem z niekłamanym entuzjazmem. Ubolewała, że nie wykazała się podobną pomysłowością jak kolega, przy okazji mogąc nadrobić zaległości z zielarstwa. Odwróciła głowę i zamierzała chwycić po podręcznik z eliksirów, gdy kątem oka spostrzegła jak @Vivien O. I. Dear wydobywa z głębin torby własną porcję wymaganego akonitu. Louise ujrzała światełko w tunelu i postanowiła go nie zignorować. - Vivien? - zagadnęła nieśmiało ślizgonkę o blond włosach, która była jej ostatnią nadzieją. Nie znały się zbyt dobrze, ba, prawdopodobnie nigdy nie miały okazji ze sobą dłużej porozmawiać niż szybko rzucane "cześć" na powitanie. Miała tylko nadzieję, że nie pogoni jej kijem jak zabłąkanego kota. Poratujesz mnie tojadem? - złożyła ręce w błagalnym geście. Raczej nie zmiękczyłoby to bardziej serca ślizgonki, ale cóż, Louise miała dziś drugie imię - desperacja. Odwdzięczę się, przyrzekam. - Oj tak, gotowa była obsypać ją górą czekoladowych żab, za użyczenie, choć odrobiny, głównego tematu ich zajęć.
Max ucieszył się szczerze, że trafił na tak pomocną osobę. Komentarz o podejściu do przedmiotu ominął milczeniem i delikatnie speszonym uśmiechem. Sięgnął po zabezpieczoną odpowiednio roślinę do torby, ostrożnie wyciągnął ją i położył na ławce. Gdy Puchonka się roześmiała, i jego kąciki ust uniosły się znacząco w górę. To, że Bridget zaproponowała obrobienie rośliny naprawdę mu się spodobało, bo przy okazji nauczy się czegoś ciekawego i nadrobi zielarstwo, podwójna korzyść. Nigdy nie był mistrzem roślinek, ale może uda mu się opanować tę sztukę? - Od czego należałoby zacząć? - zapytał spoglądając pogodnym wzrokiem z ukosa na koleżankę. To ona rządzi, bo ona posiada wiedzę, Blackburn więc zdany na jej uprzejmość oczekiwał na instrukcje, które z pewnością postara się wykonać jak najlepiej. W międzyczasie do sali weszły kolejne dwie osoby zajmując miejsca w niewielkiej odległości. Ślizgonka była widocznie przygotowana do zajęć, bowiem z zadowoleniem wyciągnęła fiolkę tojadu. Krótko po niej w klasie pojawiła się Louise i zwietrzywszy okazję udała się w stronę Vivien celem pożyczenia, albo raczej wymuszenia prezentu w postaci tojadu.
Wpadłam w lekki letarg zastanawiając się nad zdarzeniami ostatnich dni i nad tym co obecnie działo się między mną, a Rayem, lecz po chwili zostałam wyrwana z zamyślenia przez @Louise Jenkins. Uniosłam wzrok spoglądając na Puchonkę, lecz byłam jeszcze na tyle nieskupiona, że nie dotarło do mnie pytanie. - Mogłabyś powtórzyć? - zapytałam. Gdy dziewczyna ponowiła prośbę uśmiechnęłam się lekko - nie znałam jej dobrze, ale nie przeszkadzało mi to w udzieleniu jej pomocy. - Jasne, nie ma problemu - rzuciłam - Tylko zaczekaj minutkę. Wyciągnęłam z kieszeni płócienny woreczek i pensetę, po czym odkorkowałam fiolkę i z pomocą pensety chwyciłam odpowiednią porcję tojady i umieściłam ją w woreczku - musiałam to wszystko zrobić bardzo delikatnie, żeby nie uszkodzić rośliny. Podałam dziewczynie woreczek z rośliną obdarzając ją przy okazji wesołym uśmiechem.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget, jeszcze chwilę temu była pewna, że posiadała odpowiednią wiedzę, by poradzić sobie samodzielnie z tojadem, lecz w chwili gdy przyszło jej zabrać się za obrabianie rośliny Maxa. Po pierwsze nie była do tego odpowiednio przygotowana, począwszy od szkolnego, schludnego mundurka i zawiązanego pod szyją krawata, skończywszy na brak zielarskich narzędzi i rękawiczek ochronnych. Jednak bardzo chciała mu pomóc, więc nie zastanawiając się dłużej poleciła mu zajęcie się prawą stroną rośliny, a sama zaczęła przycinać lewą... - Ups - powiedziała, gdy coś jej nie wyszło... Żeby tylko raz! Niedługo mówiła wyłącznie ups, bowiem to wcale nie było takie proste jak sądziła. Na ostatnim zielarstwie miała pod ręką nauczyciela, którego mogła nawet co pięć minut pytać, czy dobrze i co dalej (co zresztą robiła, tylko na nieco mniejszą skalę), a tutaj działała sama bazując jedynie na wspomnieniu lekcji, które okazało się być bardziej zatarte niż jej się wydawało. - O mamo, strasznie Cię przepraszam... Ale z tego chyba nic nie będzie - stwierdziła, patrząc na zmasakrowany tojad, bo ani Maxowi, ani jej samej nie poszło zbyt dobrze. Zrobiło jej się strasznie głupio i nieco poczerwieniała. Miała tyle dobrych chęci i naprawdę chciała mu pomóc, a skończyło się jak zwykle - fiaskiem. Właśnie zmarnowali całkiem dorodną i zdrową roślinę, nie mając z tego żadnych korzyści. - Prze-przepraszam Cię. Ja Ci go jakoś... Oddam. Albo odkupię. Poważnie - powiedziała, przykładając rękę do piersi na znak przysięgi, że odkupi swoje winy przed chłopakiem. - Ja Ci dam trochę swojego - dodała, reflektując się szybko i wróciła do swojego stolika, by odsypać połowę swojego tojadu do fiolki, po czym podała ją Ślizgonowi z przepraszającym uśmiechem.
Wzięli się do pracy z zapałem! Gdy dziewczyna powiedziała mu co teoretycznie powinien zrobić spróbował, ale trochę spaprał sprawę, więc teraz to Bridget dzierżyła nożyce władzy. Co prawda jej ruchy były znacznie zgrabniejsze i delikatniejsze, ale zadanie okazało się troszkę przerastać ich możliwości. Blackburn nie wiedział kompletnie nic w kwestii obrabiania tojadu, a dziewczyna bazowała na jednej lekcji, więc i tak podziwiał ją bardzo, że wiedziała jak zacząć. Widząc z chwili na chwilę jak toksyczne zielsko robi się papką doszli w końcu do wniosku, że to chyba nie ma sensu - Coś Ty, nie ma za co! - odparł z przekonaniem, przecież chciała dobrze i bez niej nie zrobiłby kompletnie nic. Nie zawsze wszystko musi wyjść - I dzięki za pomoc - uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. - Nic się nie stało przecież - dodał potwierdzając tym samym, że wcale nie ma jej tego za złe. Zrobił wielkie oczy, gdy dziewczyna pomknęła i oddała mu połowę swojego tojadu. Nie wiedział co powiedzieć - Dziękuję! - niemalże wykrzyknął szczerze uradowany. Odczuł też ulgę, bo wizja zostania wyrzuconym z zajęć właśnie odeszła w zapomnienie. - To ja jakoś się odwdzięczę, dzięki! - jeszcze raz wyraził swoją wdzięczność i odebrał fiolkę od Bridget przyglądając się jej. A więc tak miało to wyglądać. Jak się zastanowił to uznał, że wyszło nieźle, bo mogli zrobić sobie krzywdę, próbując obrobić roślinę bez jakiegokolwiek podstawowego zabezpieczenia.
Późno ogarnąłem się z chodzeniem na lekcje, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Ale najgorsze, że teraz poprzednie nieobecności wciąż się za mną ciągnęły. Na OPCM przyszedłem nieprzygotowany. Na eliksirach, jak się okazuje, niezbędny jest tojad z zielarstwa, na którym - ależ tak! - oczywiście mnie nie było! Ciekawe, co będzie dalej... czy kiedykolwiek nadrobię te zaległości?! Wszedłem do klasy, licząc, że KTOŚ Z MOICH ZNAJOMYCH BYŁ NA LEKCJI ZIELARSTWA I POŻYCZY MI TROCHĘ TOJADU. Po przekroczeniu progu zauważyłem @Bridget Hudson i @Maximilian Blackburn. Dosiadłem się do nich. - Hejka. O, widzę, że macie tojad - ucieszyłem się, lecz moja radość była przedwczesna, zauważyłem bowiem, jak wyglądała sytuacja. - Ach, nieważne. Znacie tę nauczycielkę, profesor Sanford? Kosa czy raczej luźna? To było dość ważne pytanie. Do eliksirów raczej chciałem się przyłożyć... a nie podpadać psorce już na pierwszych zajęciach nieprzygotowaniem do lekcji...
Kuferek: 3
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget uśmiechnęła się szeroko słysząc, że Maxowi wcale nie przeszkadzał fakt, że w sumie zrobili papkę z tojadu i był stratny o całą roślinkę. Czuła wobec niego wdzięczność, że przyjął tę porażkę jako wspólną, a nie jako winę Bridget, która porwała się na zadanie przekraczające jej umiejętności. To bardzo miłe z jego strony, że nie zachował się jak buc (co było czasem niezwykle irytującą właściwością Ślizgonów), tylko jak dobry kolega - na pewno mocno zaplusował u Puchonki! - Skoro tak stawiasz sprawę, to jak na mój gust jesteśmy kwita - stwierdziła z uśmiechem, gdy zaproponował odwdzięczenie się za oddanie części obrobionego tojadu. W sumie wychodziło fair - ona zepsuła mu roślinę, on zyskał tojad i mógł uczestniczyć w lekcji bez przypału. W międzyczasie w klasie pojawiła się Vivien i Louise, Bridget obdarzyła obie dziewczyny uśmiechem i powitalnym skinieniem głowy. W kierunku stolika, przy którym aktualnie siedzieli zbliżył się za to @Kevin Envej. Dziewczyna zrobiła przepraszającą minę, gdy skomentował posiadany przez nich tojad. - Niestety nie mamy więcej. Może gdybyś przyszedł wcześniej to w trójkę poszłoby nam lepiej z tojadem Maxa - skomentowała. - Sanford? Czy ja wiem?? Jest raczej cicha i wycofana. Czasem mam wrażenie, że ona boi się nas bardziej - dodała w odpowiedzi na pytanie o nauczycielkę przedmiotu.
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Zjawiłem się na eliksirach chyba tylko i wyłacznie kierowany przyzwyczajeniem z czasów uczniowskich. Zdecydowanie nie lubiliśmy się z tym przedmiotem. Co prawda, nigdy nie brakowało mi cierpliwości do kilkugodzinnego sterczenia nad kociołkiem, aczkolwiek konieczność łaczenia ze sobą różnorodnych ingrediencji w taki sposób, aby otrzymać konkretny efekt to zawsze była dla mnie czarna magia. Transmutacja była o wiele łatwiejsza. Skupiałes się na swoim celu i dowolnie go kształtowałeś. Ograniczeniem była tylko twoja wyobraźnia i umiejętności. Miałem nadzieję, że dzisiaj profesor okaże mi dużo cierpliwości. W innym wypadku te zajęcia moga okazac się prawdziwą katastrofą. Zjawiłem się w klasie i zająłem jedno z wolnych miejsc. Miałem tojad, gdyż udało mi się go nie zmasakrować na ostatnich zajęciach i mogłem podzielić się nim z jedną osobą. Jeżeli ktoś wyrazi taka chęć, oddam mu połowę bez większych problemów. Ja swój najpewniej i tak zmarnuję, więc dwie porcje mogłyby być przydatne. Jednak dzisiaj stawiałem na altruizm. Po wydarzeniach w muzeum, dosyć miałem egoistycznych ucieczek i takich tam.
Daniel nie miał trudności z ponownym przyzwyczajeniem się do systematyczności lekcyjnej i wczesnym wstawaniem, nie miał już szesnastu lat. Z eliksirami było inaczej, był z nich dość mierny i po prostu bał się, że profesor będzie od niego wymagać więcej, tylko dlatego, że jest starszy od reszty i jest w ostatniej klasie. To, że jest tak stary i jeszcze siedział w Hogwarcie nie znaczyło, że był nieinteligentny, głupi – zawsze w ukończeniu szkoły coś stawało mu na drodze, coś z czym sobie nie mógł poradzić. Śmierć matki, sióstr i całkowity odpał jego ojca – jak na złość to wszystko działo się przed jego ukończeniem edukacji. No cóż, przerabianie tego samego po raz trzeci nigdy się nie znudzi, prawda? Z tą lekcją było jeszcze to, że były pewne wymagania, których nie spełniał. Nie było go na zielarstwie, nie miał więc też skąd wziąć tojad. Wyruszając do Sali od eliksirów modlił się tylko, żeby zjawiła się jakaś osoba, która by się podzieliła swoją dawką. Wszedłszy do sali przed czasem, zauważył, że większość woli się spóźnić. Przynajmniej łatwiej będzie mu przepytać kogoś czy mógłby się podzielić swoją częścią zagrody z zielarstwa. Za darmo, oczywiście. Pierwszą ofiarą Daniela stał się jakiś krukon, który wydawał się dobrym uczniem, który na pewno dwie porcje będzie miał. Blackfyre westchnął głęboko i ruszył w stronę chłopaka. - Cześć – zaczął rozmowę i poczekał chwile, żeby nie walić od razu z mostu o co mu chodzi – niech się najpierw Danielowi przyjrzy – bo mam pewien problem i szukam osoby, która mogłaby go rozwiązać. Masz wystarczająco tojadu, żeby podzielić się z wielkoludem? – Spojrzał na niego niemal błagalnym tonem, bo jak już przyszedł na tą lekcje, nie chciał przedwcześnie z niej wychodzić, wyrzucony z powodu braku głównego składnika. Na Merlina, zgódź się Krukonie.
Weszła do klasy eliksirów z wymaganym tojadem i zajęła jedną z wolnych jeszcze ławek. Wyłożyła na blat woreczek z gotowym do wykorzystania kwiatem i korzeniem rośliny. Na zielarstwie nie miała problemu z przygotowaniem go i liczyła, że na eliksirach pójdzie jej tak samo łatwo. Spokojnie mogła się z kimś podzielić jedną porcją. Ryzykowała co prawda, że w razie gdyby nie udało jej się za pierwszym razem, to już nie miała drugiej próby, ale jeśli mogła kogoś uratować przed wyleceniem z lekcji to nie było problemu. Po jakimś czasie wpadła na pomysł, żeby wyjąć na wierzch podręcznik, który może być przydatny. Powinna to zrobić od razu jak tylko usiadła w ławce, ale jakoś nie przyszło jej to wtedy do głowy. Szukając w torbie książki natknęła się na bezoar, który przezornie nosiła na lekcje eliksirów. A nuż by się przydał? Na szyi miała także zawieszony amulet "Kamienia Filozoficznego". W dawnych czasach miał on być konieczny do rozwiązania tajemnicy pozyskiwania kamienia filozoficznego, a teraz służył po prostu jako ozdoba. Położyła podręcznik w rogu ławki i omiotła spojrzeniem klasę, zauważając tym samym znajdujące się w niej osoby, które dzieliły się między sobą tojadem. Oparła się wygodniej o krzesło i czekała na początek lekcji.
Im dłużej bym czekał, tym większe ryzyko, że psorka przyjdzie, a ja tu nadal bez tojadu! Przyszło parę nowych osób, ale nikt specjalnie mi znany. Naprawdę chciałem coś wynieść z tej lekcji, więc cóż, pożyczę od kogoś nieznajomego. Przy okazji kogoś poznam. Double win! Akurat przyszła starsza Gryfonka, wyciągając na ławkę podręcznik i bezoar. Wyglądała na mego przygotowaną. Tymczasem Bridget podzieliła się ze mną swoimi przemyśleniami o naszej nauczycielce. - No to może wytniemy jej jakiś numer, co? - zachichotałem. - Nie no, żartuję. Eliksiry to ważny przedmiot - W moich ustach to znaczyło, że przydaje się przy uzdrawianiu. Przeprosiłem @Bridget Hudson i @Maximilian Blackburn, żeby podejść do @Isilia Smith. - Hej - puściłem jej zawadiacki uśmiech numer cztery. Uśmiech zjednuje ludzi. - Poratowałaby mnie pani odrobiną tojadu, kierowniczko? - poprosiłem żartobliwie, udając menela. W sumie dziewczyna mogłaby się o to obrazić, jeśli była czarodziejką czystej krwi. Ze mnie czasem przebija mugolskie wychowanie. Ale z drugiej strony, wydawało mi się to całkiem śmieszne. Chociaż to, co mi się wydaje śmieszne, nie zawsze takie jest dla innych. Z uśmiechem czekałem na odpowiedź Gryfonki.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
W życiu by nie przyszedł na eliksiry, gdyby nie ich solidne powiązanie z zielarstwem. Gdy profesor Corbijn wspomniał, że zebrane na jego zajęciach składniki będą potrzebne na lekcji eliksirów, Leo był święcie przekonany, że po prostu zmarnuje trochę tojadu i tyle. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że to wyjątkowo durne rozumowanie i może trzeba zajrzeć do lochów. Ten jeden jedyny raz... I przywędrował sobie do klasy, przygotowany jak nigdy. Starał się wykrzesać z siebie odrobinkę entuzjazmu, bo profesor Sanford była wyjątkowo miła i miał wrażenie, że ciężko byłoby jej zaleźć za skórę. Uśmiechnął się na powitanie do tych, którzy już znajdowali się w klasie; zdziwił go bardzo brak Fire, znanej mistrzyni eliksirów. Leo szybko doszedł do wniosku, że dziewczyna prawdopodobnie zaraz przyjdzie, albo się odrobinę spóźni. Chwilę się zastanawiał gdzie sobie przysiąść, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że zajmie wolne miejsce i zaczeka na przyjaciółkę. Szczerze liczył na to, że podzieli się z nim odrobiną geniuszu i nie pójdzie mu dzięki temu aż tak tragicznie. Niby coś tam z zielarstwa wiedział, ale o tojadzie dalej wiedzę miał przerażająco małą - jedyne co mu przychodziło do głowy, to robienie wywaru tojadowego, a on był podobno trudny.
Jak coś to mogę się podzielić tojadem <3
Kuferek: 3pkt!
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Lekcja eliksirów, na którą potrzebny jest tojad? Mefistofeles ruszył w stronę sali święcie przekonany, że zajmą się wywarem, który tak doskonale znał. Miał szczerą nadzieję, że nauczycielka postanowi ich właśnie w ten sposób pozabawiać, bo jakoś mniej go urządzało kombinowanie z czymś tragicznie nudnym. Tak czy inaczej, z obrobionymi kawałkami rośliny wszedł do sali, nie zaszczycając nikogo nawet przelotnym spojrzeniem. Nie był jakimś wielkim fanem eliksirów, ale coś tam mimo wszystko wiedział, a przynajmniej posiadał odrobinkę szacunku. Gorzej z profesor Sanford, która należała do osób stanowczo zbyt delikatnych, jego zdaniem oczywiście. Nox zajął wolne miejsce i rozłożył swoje rzeczy, a dopiero wtedy powiódł spojrzeniem po klasie. Wszyscy sobie radośnie rozmawiali i wymieniali się tojadem, a on po prostu siedział i czekał. Nieszczególnie zależało mu na jakimś towarzystwie, ale wyjątkowo miał wrażenie, że nie jest w zbyt bojowym nastroju i chyba nawet nikogo by nie zagryzł. Miejsce obok niego pozostawało wolne. Mefisto zamyślił się, powracając do sytuacji z zielarstwa, na której to ratował koleżankę. Prawdę mówiąc planował subtelnie ominąć te zajęcia z eliksirów, powołując się właśnie na biedną Gemmę, która aż wylądowała w Skrzydle Szpitalnym! Jako dumny wilkołak był mimo wszystko całkiem zainteresowany tym jakie listki pozwalają mu zapamiętać proces przemiany. Miał szczerą nadzieję, że nie wyjdzie zawiedziony...
Mam dodatkowy tojad, ktoś coś?
Kuferek: 0pkt
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Nie po to przychodził na zielarstwo i skubał listki tak trującej rośliny jak tojad, żeby teraz nie pojawić się na eliksirach - tak, darzył je nienawiścią, tak, często miał ochotę wylać sobie zawartość kociołka na głowę, byle już dłużej nie cierpieć na lekcji. Tak, nauczycielka też nigdy nie skradła jego serca i po niej akurat za bardzo nie płakał. Nie miał pojęcia jaka będzie nowa profesor. Chodziły pogłoski, że to miła kobieta, aczkolwiek nie zdziwiłby się, gdyby odpowiadała hipotezie Ezry, że każda osoba zainteresowana eliksirami to jędza. Nie tylko była nauczycielka przyczyniła się do powstania tej teorii - swój wkład miała też Fire. Wszedł do sali, ogarniając przestrzeń i mając poważny dylemat, kogo zaczepić i mianować zaszczytnie swoim partnerem. Odpowiedź wydawała się być całkiem oczywista... Ale potem spojrzał pobieżnie na Mefisto, chcąc go ominąć, ale wtedy nogi same powiodły go do tej ławki. Ale oczywiście, najpierw szturchnął Noxa, dopiero potem zataczając kółeczko przy ławce i znajdując się przy wolnym miejscu. - Tojad nie powinien na ciebie działać jak czosnek na wampiry? - zapytał zdając sobie sprawę z idiotyzmu tego pytania, - był z tego całkiem dumny - odsuwając sobie krzesełko i siadając. Jak zawsze okraszone to było bardzo przyjemnym uśmiechem, nie mówiącym kompletnie nic o rzeczywistych zamiarach i intencjach Krukona. Prawda była taka, że Ezra lubił pracować z Vin-Eurico na większości przedmiotów, nawet jeśli mógł w ten sposób pogorszyć sobie wyniki. Ale eliksiry miały dodatkową zaletę; obaj byli zwyczajnie beznadziejni. Ezra zaryzykowałby stwierdzeniem, że te eliksiry, z których zostali z Leo wyrzuceni, były najlepszymi, na których był. Tym bardziej więc nie rozumiał, dlaczego zamiast wybrać swojej bratniej duszy (nie tylko pod względem eliksirów), przysiadł się do Mefisto. Mózg mu się chyba wyłączył na te kilka sekund...
Kuferek: 3 pkt! TEŻ MOGĘ PODZIELIĆ SIĘ TOJADEM
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Im dłużej się zastanawiał, tym bardziej dochodził do wniosku, że zlizanie soku z dłoni podczas pielęgnowania trującej roślinki jest zachowaniem po prostu wybitnie idiotycznym. Chyba nie miał szans zrozumieć zachowania Gemmy, toteż po prostu porzucił te rozmyślania i zerknął w stronę drzwi, poprawiając kryształową broszkę, której samo posiadanie przynosiło mu coś na kształt ukojenia. Trochę chyba czekał na znajomą rudowłosą osóbkę... Nie miał pojęcia czemu jest aż tak pobłażliwy w stosunku do Puchonki i jakim cudem jej irytująca osobowość stała się bardziej zabawnie irytująca. Drgnął z zaskoczeniem, kiedy nagle ktoś go szturchnął i zaraz to kusząco wolne miejsce zostało zajęte przez, o Merlinie, Ezrę. Nox zmarszczył brwi bez zrozumienia, rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakichś wyjaśnień. Nie żeby coś, ale miejsc było mnóstwo, a cała klasa aż huczała od radosnych ludzi pełnych optymizmu i w ogóle czegoś pozytywnego. Czy coś. Mefistofeles siedział sobie sam, grzecznie, trochę z boku, ale nie za bardzo (w razie gdyby Sanford zwracała większą uwagę na tych "ukrywających się"). Ślizgon zaczynał tracić nadzieję, jakoby jego reputacja i ogólnie wygląd miały pomóc w odpędzaniu natrętnych ludzi. Ostatecznie i tak przyczepiała się do niego albo Maevis, albo Ezra, albo ktokolwiek - a potem jeszcze sam leciał do Gemmy, tak żeby się dobić. Ech, masochizm to ciężka sprawa. - Eeee, co ty robisz? - Zainteresował się, spoglądając z powrotem na Krukona. - Czy ludzie serio nie wyczytują jakichś sygnałów? Ja nie szukam towarzystwa. Idź sobie usiądź ze swoim facetem czy coś - dodał, z dziwną nutą zakłopotania w głosie. Szybko się ogarnął, prostując nieco i przywołując ten charakterystycznie cyniczny wyraz twarzy. - Ach, no chyba, że jakieś kłopoty w raju? - Dorzucił, tak żeby trochę chłopaka podrażnić, bo w rzeczywistości miłosne opowieści kompletnie go nie interesowały. Parsknął z niedowierzaniem na to wybitnie głupie pytanie, ale zaśmiał się tak szczerze, że nawet ciężko było utrzymać wieczne niewzruszenie. Może to dlatego jego reputacja tak dogorywała? Coraz częściej dawał się sprowokować, Merlinie, głupota za głupotą! - Rozwiń tę myśl. - Coś w jego głosie mogło świadczyć o tym, że prosi - nie powiedziałby tego na głos, nie pozwalając sobie na tak wielkie odstępstwa. W gruncie rzeczy nawet ciekaw był jak Clarke postrzega tę sytuację.
Ostatnio zmieniony przez Mefistofeles E. A. Nox dnia Wto Lis 14 2017, 01:01, w całości zmieniany 1 raz
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Siedziałem na krześle i po prostu robiłem to co wychodziło mi najlepiej. Obserwowałem wszystkich, którzy wchodzili do klasy eliksirów, jednocześnie machinalnie stukając palcami w swoją roślinę, jaką przygotowałem sobie na ławce. Nikt nie zwracał mojej większej uwagi. W sali powoli zbierali się uczniowie, jacy z reguły chodzili na większość lekcji, ale Melody jeszcze nie było. Nie byłem też pewien czy powinienem się jej tutaj spodziewać i zamyśliwszy się nad tym, nie zauważyłem Daniela wchodzącego do klasy. Jego głos rozbrzmiewający niespodziewanie tuż przy mnie sprawił, że drgnąłem nieznacznie. Zamrugałem kilkukrotnie, a potem uniosłem spojrzenie na jego twarz. Przez moment nie rozumiałem o jakiego wielkoluda mu chodzi (tak to jest jak się nagle wypada z zamyślenia), ale zaraz uśmiechnąłem się do chłopaka. - Pewnie, poczęstuj się połową. Mnie i tak aż tyle się nie przyda. - Zgodziłem się natychmiast, chociaż nie byłem tego taki pewien. Niemniej jednak miałem nadzieję, że w razie gdybym jednak znowu schrzanił, Sanford mnie poratuje. - Chcesz się przysiąść czy masz już wypatrzone jakieś miejsce? - Zaproponowałem jeszcze, bo i co nam szkodziło pogadać przed czy nawet w trakcie zajęć, skoro Blackfyre już zagaił. No i mógłbym wtedy przestać tak szaleńczo zadzierać głowę.
Honey A. L. Ford
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy blond, bardzo jasne, wychudzona sylwetka, blada cera, kilka widocznych pieprzyków na lewym policzku
Puchonka była na ostatnich zajęciach z zielarstwa i z tego, co pamiętała, poszło jej beznadziejnie. Na eliksiry bała się przyjść. Nie miała tojadu, a z tego, co słyszała, należało go mieć, albo liczyć na cud, że nauczycielka nie zauważy. Bała się bardzo, aż ją mdliło i postanowiła nic nie jeść, ani nie pić przed zajęciami, bo bała się, że puści pawia i wtedy to by były eliksiry! Kiedy pojawiła się w klasie jak ostatnia sierota, usiadła sobie gdzieś na uboczu. Nie wyglądała najlepiej. Zdawała sobie sprawę, że bez tojadu jest skończona na tej lekcji, ale przyszła. Najgłupsza rada jak pokonać strach? Nie chciała opuszczać zajęć. W jej przypadku to rozumowanie nie było głupie i bardziej od tego, że puści pawia ze stresu, bała się nie być na zajęciach. Każde opuszczanie zajęć mogło wiązać się z powiadomieniem jej brata, że źle się uczy i wagaruje. Wszyscy jednak wiemy, że mała Honey przesadzała.
Kuferek 0
*Liczę na działkę tojadu (Honey nie podejdzie pierwsza, bo jest bardzo nieśmiała, więc kto poratuje biedną sierotę? xd)
Na eliksirach ostatnio zaczęło jej naprawdę zależeć i zaczęła się do nich przykładać bardziej, niż jeszcze rok temu. To dlatego zdecydowała się pójść wcześniej do profesora Corbijna i odrobić zajęcia z zielarstwa, by zdobyć tojad potrzebny na te zajęcia. Zresztą zielarstwo też należało do tych przedmiotów, do których naprawdę się uczyła, ale to już była inna sprawa. Weszła do klasy, niosą w obu rękach swój kociołek, który mama ostatnio postanowiła jej przesłać. Co prawda miała zamiar go zabrać dopiero podczas świąt, ale im wcześniej go w końcu posiadała, tym lepiej. Rozejrzała się, szukając jakiegoś miejsca, jednak wszyscy jej znajomi już z kimś siedzieli. Uśmiechnęła się przechodząc koło @Maximilian Blackburn i rzuciła krótkie "Cześć", siadając w ławce będącej bliżej biurka nauczycielki i rozstawiła swój kociołek, wyjmując z niego jednocześnie podręcznik od eliksirów. Oparła się wygodnie na krzesełku, i sięgnęła po książkę leżącą przed nią, przeglądając niektóre z tematów. Widziała, jak niektórzy dzielili się tojadem z innymi, jednak ona sama cieszyła się, że jednak zdobyła go poprzez samodzielne przygotowanie. Skupiła się na jednej ze stron podręcznika i zaczęła czytać. Musiała chyba potrenować samodzielnie warzenie eliksirów, w końcu teoria, teorią ale ona nie wystarczy. Zamknęła książkę i oparła łokcie na ławce, czekając na rozpoczęcie zajęć.
MAM PORCJĘ TOJADU, KTÓRĄ MOGĘ SIĘ PODZIELIĆ :D
Kuferek: 13 + 1 za mosiężny kociołek
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire miała ostatnio urwanie głowy. Nawet nie mogła określić tego, czym się zajmowała, ale czas płynął nieubłaganie szybko. Rzadko kiedy miała w ogóle czas na rozmowę z przyjaciółmi, a najczęściej i tak w przerwie między bieganiem na zajęcia, obowiązkami prefekta i znalezieniem chwili na prace w sklepie Dearów. Nic dziwnego, że niemalże zapomniała o lekcji eliksirów, ale kilka chwil przed deadline'm sobie przypomniała. Zabrała tojad, a nawet dwie porcje, a także swój złoty kuferek. Wyglądała na trochę zgrzaną biegiem, ale i tak ćwiczyla blisko pół roku, więc szybko opanowała oddech. Skinela głową znajomym i zajęła miejsce obok @Leonardo O. Vin-Eurico. W gruncie rzeczy wolałaby pracować z kimś kto ma jakiekolwiek pojęcie o tym przedmiocie... Ale może tknelo ja przeczucie. - Siema. - rzucila krótko, poprawiając kucyk i wygladzajac swoją czerwoną szatę.
Oddaje tojad Dramie Vin-Eurico, ale jesli nie zdazy przed postem nauczycielki to Fire zauwaza Honey w tarapatach i oddaje jej. Pkt chyba 32? Z kociolkiem