Trawa na łące była nieco dłuższa niż w innych miejscach na błoniach. Poza tym było tu więcej kwiatów, głównie stokrotek. Na środku rosło duże drzewo, z długimi grubymi gałęziami. Miejsce te było mało oblegane przez uczniów, więc jeśli ktoś chciał w spokoju poczytać książkę czy po prostu odpocząć od kłótni i hałasów w szkole, było to idealne miejsce, a o zachodzie i wschodzie słońca wręcz wymarzone, dla zakochanych par.
Melanie wdrapała się pod górkę, po czym rozejrzała się. Stała na łące niedaleko chatki leśniczego, miała nadzieję zobaczyć go robiącego drewno lub w innej równie podkreślającej jego siłę, czynności. Był on nie tylko przystojny ale też inteligenty, co zwiększało tylko jej zauroczenie do niego. Była świadoma tego, że jest dla niego za młoda ale jak można było przejść obojętnie koło tak wyjątkowego mężczyzny. Zawiedziona tym, że nie zastała go tutaj, usiadła pod drzewem i wyjęła książkę z torby. Przez chwilę jeszcze rozglądała się z nadzieją, po czym zabrała się do czytania.
Connie wyruszyła na przechadzkę, jednak w konkretnym celu. Chciała udać się albo do gajowego, albo na nauczycielki ONMS. Po co? Chciała zadać kilka pytań odnośnie swojego widłowęża. Zwierze coraz szybciej rosło, a ona chciała to za wszelką cenę powstrzymać. Jeśli przekroczy rozmiar, który nie pozwoli trzymać go w akwarium pod łóżkiem, będzie musiała go odesłać do domu. A ojciec na pewno Pyszczka zabije, bo przecież "dama" i osoba "chora psychicznie" nie powinny trzymać takich stworzeń. To niebezpieczne i dla niej i dla pupilka. Ta, jasne. W przypływie szaleństwa postanowiła stanąć. Obejrzała się w bok i zauważyła polankę, której wcześniej nie widziała. Może dla tego, że było już zimno i rzadko zapuszczała się na błonia. Teraz miała na sobie jeansowe rurki i w miarę ciepłą, zieloną bluzę, w której to kieszeniach trzymała ręce. Uznała, że nie przeziębi się bardzo szybko, to też przyklapnęła wśród wysokiej trawy i pogrążyła się w rozmyślaniach.
Po jakże ciekawym spotkaniu z Beato, postanowił pogadać z Connie... od uczniów dowiedział się, że widzieli ją jak wychodziła ze szkoły... Zaklął w duchu... czy ta dziewczyna naprawdę nie może przebywać w innych miejscach?! Ubrał się ciepło, zakładając pod zimowy płaszcz dodatkowy sweter. Na dłoniach miał swoje skórzane rękawiczki, a zwykłe trampki zastąpił takimi ocieplanymi... Kiedy zobaczył je w jednym z mugolskich sklepów nie mógł się powstrzymać - musiał je kupić. Owinął się mocniej ślizgońskim szalikiem i rozejrzał się. W końcu dostrzegł przyjaciółkę. Od razu podbiegł do niej, przy okazji trochę się rozgrzewając. Objął ją mocno, zakrywając dłońmi oczy, chcąc ją zaskoczyć.
Mimo iż trawa była mokra od deszczu, to też powinno być słychać jak ktoś idzie, Connie nie zwróciła na to uwagi. Była zbyt zamyślona nad swoimi złymi knowaniami, albo tym jak jej zimno. Kto by pomyślał, że ciepła bluza z futerkiem w środku nie wystarczy? Na dodatek uszy jej zmarzły. Było nie zostawiać swojej ukochanej, czaszkowej czapki z daszkiem w pokoju. "Coraz mniej myślę" - Przeszło jej przez głowę. Jakoż mówiłam, nie usłyszała nadchodzącego przyjaciela. To też, kiedy ni stąd, ni zowąd zaciemniło jej się, nie dość, że podskoczyła to i wyrwał jej się cichy, dziewczęcy pisk. Od razu jednak ukarała się w duchy za kolejną, bezmyślną reakcję. - Któż to śmie zakłócać mój spokój? - Zagadnęła niezwykle poważnym tonem, który zwiastował szykowanie dla tego nikczemnika długiej i bolesnej śmierci.
- Miłość Twego życia! - odparł bez skrępowania, odsłaniając jej oczy, jednak mocno przytulił ją od tyłu, obejmując ciasno ramionami - Nie jest Ci zimno? Czy może czekać na księcia z bajki, alias Mnie? - zaśmiał się, kołysając się z nią lekko. Miał naprawdę dobry humor. Sądził, że jego dar podrywu przepadł, a jednak udało mu się, i to w bardzo szybkim czasie, rozkochać w sobie kolejną dziewczynę!
-Miłość życia mówisz? Czyżby któryś z gumisiów?- Kiedy to zabrał dłonie z jej oczu, obejrzała się lekko przez ramię. No tak. Ten głos to pozna wszędzie. Zastanawiała się, któż to go wprawił w tak dobry humor, że mimo chłodu chłopak wyszedł na błonia. To zdecydowanie było dziwne. Wtuliła się w niego, pozwalając się kołysać. Zdecydowanie obojgu zrobiło się cieplej od tak bliskiego kontaktu. No przynajmniej jej, szczególnie na sercu. - Teraz już nie. Ogólnie się całkiem przyjemnie zrobiło - Powiedziała zgodnie z prawdą, po czym odwróciła się, składając na jego policzku lekkiego buziaka - A już myślałam, królewiczu na białym koniu, że o swojej jedynej księżniczce zapomniałeś - Zaśmiała się, przyglądając mu się. Lubiła, kiedy to on miał uśmiech od ucha do ucha.
- A gdzież by tam! Księżniczka jest jedna, ale wiele panien dworu i wieśniaczek do wyhaczenia! - zaśmiał się, starając się nie odsuwać i nie dać po sobie poznać, że trochę go krępowało mieć Connie tak blisko, ale w końcu sam zaczął! - Na przykład ta cała Beatoriche... Już jest moja... poszło tak szybko, że nie spostrzegłem się nawet! Mało brakowało a już wskoczyłaby mi do łóżka! - dodał, śmiejąc się cały czas. Oh, może to nie było miłe opowiadać Connie o swoich podbojach miłosnych, kiedy znał jej uczucia... ale w końcu przede wszystkim była jego przyjaciółką!
- Uważaj, bo zazdrosna księżniczka skazuje wieśniaczki i damy dworu na powieszenie- Mruknęła cały czas spoglądając na niego, kątem oka oczywiście. Swoje dłonie, położyła na jego dłoniach, żeby było jeszcze cieplej. - Najwyraźniej ta cała Erato, jest jeszcze mniej inteligentna, niż mi się na początku wydawało - Uniosła kącik ust w chytrym uśmiechu. Uwagi Namiego na temat podbojów miłosnych nie bolały ją tak bardzo, jak z początku myślała. W końcu chłopak traktował to chyba jako sport, hobby. - Rozumiem, że wystarczyło jej powiedzieć, że jest piękna -Zagadnęła. Większość dziewczyn o zerowym IQ tylko tego typu komplementami się zachwyca, a tamta ślizgonka była jedną z nich.
- No... w sumie tak... - skrzywił się lekko... Connie, miała racje, oczywiste było, że Erato na niego poleci... - Chyba muszę podnieść poprzeczkę... może wezmę się za nauczycielki? - spytał, na nowo się uśmiechając. Chciał czegoś więcej od tych wszystkich flirtów... to, że powie dziewczynie komplement, i ona już się na niego rzuca, przestało go bawić w 4 klasie... Potrzebował wyzwać, kogoś, kto będzie się opierał, by na końcu oczywiście mu ulec... Mógłby wziąć się za Jonatana, ale wątpił w "szczęśliwe zakończenie"...
- Ale i tak cię podziwiam. Wątpię, czy ktokolwiek inny by tak od razu potrafił poderwać dziewczynę - Powiedziała po części zgodnie z prawdą, żeby w jakimś stopniu go pocieszyć. - A, co do nauczycielek to błagam, nie Hanne i ciotkę - Zdecydowanie czułaby się niekomfortowo. Ciocia pewnie nikogo nie szuka, no, ale Hanna była jednym z jej największych wrogów i ciężko byłoby patrzeć, jak migdali się z jej przyjacielem. - Chociaż, to by jednak było wyzwanie - W końcu Han jej nie lubi, a Nami się przyjaźni. - Jestem zazdrosna- Zaśmiała się - Wszystkie piękne, tylko mi komplementów nie prawisz -Nie żeby tego oczekiwała czy wymagała. I tak nie była przyzwyczajona.
- Nie, Twoja ciotka skrzywdziła moje ego, które aktualnie chowa się w kieszeni mojego płaszcza i boi się wyjść... a Hanna... cóż, nie będę przesadzał. - dodał ze śmiechem... Kiedy Connie wspomniała o komplementach, walnął się mentalnie w twarz! Żeby takiej damie nie prawić komplementów?!, zaśmiał się do swoich myśli. - Oh, Kochanie, to oczywiste, że jesteś najpiękniejsza! Dla mnie to jest tak oczywiste, że uważałem, że nie godzi się przy kimkolwiek, nawet przy Tobie o tym wspominać! Głupcem jestem, bo żadne słowa nie są odpowiednie, aby opisać Twoją nieziemską urodę! Wszystkie one są takie byle jakie, tak mało znaczące... - zaczął podniosłym tonem, w duchu śmiejąc się z całej tej sytuacji.
-Zła ciotka, niedobra- Bardzo poważny ton, a jeszcze bardziej poważna mina, użyta przy tym, chociaż śmiać jej się chciało i to bardzo. -Wszakże czuję się niedopieszczona ze względu na to iż mój jedyny, moja jedyna miłość nie uraczy mnie chociażby jednym miłym słowem, a już nie wspomnę o jakimś geście, który mi udowodni, jak bardzo mnie miłujesz- Odpowiedziała mu podobnym tonem, jednak pełnym bólu i rozpaczy. Odwróciła się udając, że w oczach zbierają jej się łzy... Właściwie to się zbierały, ale ze śmiechu.
- Oh, miłości ma, wybacz mi... Ból, jaki w tym momencie rozrywa mą pierś jest chyba dostateczną karą za to niedociągnięcie. Jeśli jednak uważasz, ze jest inaczej, proszę, Pani mego serca, ukaż mnie! - przyklęknął na ziemi jednym kolanem, chwytając Connie za dłoń i przysuwając sobie pod usta... Tak naprawdę, zasłonił je, bo już teraz wpłynął na nie uśmiech, którego nie mógł powstrzymać...
- Moja litość już się wyczerpała dzielny książę. Me serce również rozdziera ogromna rana, która powiększa się z każdą twą nową kochanką. Jak możesz patrzeć na cierpienie swej smukłej, nadobnej dziewicy, która darzy cię tak bezgraniczną miłością?- Westchnęła. Oczy miała coraz bardziej zaszklone. Już kilka razy zadrżała, jednak cudem opanowała salwę śmiechu. Dobrze, że tyle lata skrywała wszystkie swoje pozytywne odczucia. W przeciwnym razie byłoby to niemożliwe. Zacisnęła delikatnie zęby na wardze, by sobie jeszcze pomóc, ale czuła, że lada chwila mogłaby się zacząć turlać ze śmiechy. Zdecydowanie miłe uczucie, takie inne.
Namida w końcu nie wytrzymał ze śmiechu, wybuchając niepohamowanym chichotem... - Dziewica...?! - wydusił cicho, pokładając się ze śmiechu... Cudem nie opadł na trawę, w końcu nie chciał się pomoczyć już do końca! Podniósł się powoli, odchodząc na kilka kroków... Kto wie, co Connie będzie chciała zrobić po takiej uwadze...
- Nie wiesz, rozepchana dzi*ka - Wystawiła mu język i podeszła z zamiarem trzepnięcia go przez łeb, co też uczyniła. Sama też nie wytrzymała i już po chwili śmiała się pod nosem, cichutko, jak to przystało na urokliwą damą. W końcu jak by to wyglądało, gdyby rzeczywiście zaczęła się tarzać ze śmiechu. Zdecydowanie można by było uznać, ze jest chora. Chociaż Nami zawsze wyciągał z niej wszystko co dobre, więc niektórzy pewnie uważali tak od dawna.
- Oh, nadobna pani, oczywiście, iż nie uważam Cię za kobietę mającą problem z zestawieniem razem kolan! - zakrzyknął, podchodząc szybko do Connie i przytulając ją. Nadal nie mógł powstrzymać śmiechu. - Connie, no już... to był akurat głupi żarcik... - spoważniał nieco - Przepraszam... - dodał, z autentyczną skruchą w czekoladowych oczach...
Zaśmiała się znowu. Naprawdę nie rozumiała jak to możliwe, że w kilka minut fatalny humor może przerodzić się w tak dobry. Objęła go w pasie, kiedy to on ją przytulił. No ciekawie to musiało wyglądać z perspektywy osoby trzeciej, oczywiście jak zwykle, jakby byli parą. Spoglądała mu w oczy. - Byłbyś w stanie błagać mnie na kolanach o wybaczenie? - Spytała, unosząc z ciekawością brew.
- Oczywiście! ... tylko wiesz, te spodnie były trochę drogie, a i tak już je pomoczyłem... - mruknął cicho, "usprawiedliwiając" się... Uśmiechał się przy tym szelmowsko... Cóż, pewnie normalnie z dziewczyną by sobie tak nie poczynał... ale to przecież była Connie! ... Jasne, też dziewczyna, ale przyjaciółka, bez żadnych podtekstów. - Nie jest Ci zimno? - spytał.
- To wybaczam, ale wisisz mi romantyczną kolację - Powiedziała pewnie tonem, który zwiastował, że ten wymóg jest obowiązkowy do spełnienia. - Trochę... Idziemy się gdzieś zaszyć? - Spytała spoglądając w stronę zamku. Zima się zbliżała. Wiecznie deszcz, mróz. Zdecydowanie nie powinni za długo być na dworze, szczególnie, że Nami nie dawno zwalczył przeziębienie. - Masz już na oku jakąś kolejną ofiarę, zaraz po tej całej Erato?
- Chodźmy do zamku... te ciuchy tylko ładnie wyglądają, wcale nie są takie ciepłe. - stwierdził ze śmiechem, obejmując Connie nieco ciaśniej, ruszając w stronę zamku - Jest taka jedna... ale w sumie nie wiem, czy się za to zabiorę. - przyznał. - Od razu widać, że jest we mnie zakochana, nie musiałbym nawet kiwać palcem a poleciałaby na koniec świata dla mnie... A wiesz, teraz... brak mi wrażeń,... muszę się wziąć za kogoś, kto będzie się opierał... no, ale wiadomo, mnie tak do końca nie da się oprzeć, więc na końcu bajki mi ulegnie, i przez... tydzień jakiś, będziemy żyli długo i szczęśliwie! ... a kto wie, może i dwa tygodnie!
Kiwnęła głową. -Prowadź- wtuliła się w niego nieco bardziej, na chwile przymrużając oczy. Z czasem uzależniała się od ciepła tego chłopaka. Zdecydowanie nie było to dobre ani dla niej, ani dla nikogo innego. -Słyszałam, że Angie też ci się udało złapać na swój haczyk- Powiedziała. Słyszała wprawdzie, że pocałowali się w czytelni. Zazdrość zżerała ją, ale jednocześnie lubiła Angie, a te w końcu nie wiedziała co ona czuje do Namidy. Nikt nie wiedział i to był pewnego rodzaju problem.
Prychnął cicho na wspomnienie sytuacji z Angie... - A czytałaś gazetke szkolną?! Ona... z jakimś tam puchonem... w sensie, że ona mu... Fuuj, weź, bo nawet nie chcę sobie tego wyobrażać! - zadrżał, i tym razem nie z zimna... Nie uważał Davis za jedną z tych, co się źle prowadzają ale... to już była przesada... - To tylko niewinna zabawa... ona też to tak traktuje, żadnych w tym uczuć.
-Nie czytałam... Weź mi zrelacjonuj bardziej szczegółowo z ograniczeniem słowa "FUJ"- Poprosiła, wgapiając się w niego dużymi, niebieskimi i wyrażającymi niecierpliwość oczami. Zadrżała, kiedy powiało wiatrem. Oby ona się nie przeziębiła. Znosiła to strasznie ciężko. -Tak wiem- Powiedziała tonem, który nie wyrażał jakiegoś żalu czy entuzjazmu. Po prostu zwykłą obojętność.
- Bogowie... Ty naprawdę chcesz to usłyszeć?! Oh... Oni... w schowku na miotły... w sensie, ona jemu... - zaczął, nie bardzo wiedząc, jak skończyć, więc po prostu sugestywnie kilka razy popchnął językiem policzek, imitując ten ruch... Szybko jednak przestał, roześmiał się zażenowany, czując, że czerwienieje na twarzy... Nie był to dla niego temat tabu, wręcz przeciwnie- nie było mu to obce, a mimo to, mówienie o tym Connie jakoś go krępowało.