Drzewo pozbawione jest korony, ale za to jego pień wzbudza powszechne zainteresowanie. Wypełnione jest nieustannie poruszającą się w środku... lawą, ogniem, magmą? Nie wiadomo co to jest dokładnie, ale zostało osłonięte skomplikowanymi zaklęciami dzięki którym po dotknięciu nie poparzysz się. Nie da się pobrać próbki tej cieczy magicznej ani w żaden sposób uszkodzić drzewa.
______________________
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Nie wiedziała właściwie czemu ją aż tutaj przygnało. Dobrze, szukała pisanek po całym Hogwarcie - bo na dalsze lokacje nie było jej w tej chwili stać, z racji nogi - ale mogłaby sobie darować dalekie wędrówki po błoniach. Mogła, prawda...? Cóż, nie mogła. Zwłaszcza, kiedy usłyszała o pewnej osobliwości, która nie miała miejsca jeszcze za jej czasów w hogwarckich murach. Martwe drzewo, w którym płynie magma? Brzmiało jak abstrakcja. Przynajmniej dopóki sama go nie zobaczyła na własne oczy - dobrze, czyli jednak to było możliwe. Bogatsza o nowe doświadczenia z magią i jej nieprzewidywalnością - kontynuowała poszukiwania.
Z tematu
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Sam nie wiedział jak to się stało. Nie lubił Quidditcha, nie lubił chodzić na mecze i patrzeć jak latają na tych miotłach. Może nie to, że nie lubił jak się zwyczajnie tego sportu bał. Dlaczego większość osób które go znają przekonują go, żeby zainteresował się tym sportem? Bo raz mu się udało zrobić zacny unik i jedna z dziewczyn to widziała? Plotkara rozpowiedziała to po całej szkole i teraz miał przerąbane. Dopiero co odmówił jednej z dziewczyn latania, a tu nagle Nancy... No tak go ładnie prosiła, że chłopak musiał przytaknąć. Ubrał się w zwykłe dresowe spodnie, oraz w luźną bluzę. Lubił tak chodzić ubrany, nie lubił się szykownie stroić. Włosy związał jedną z gumek którą posiadał w kitkę. Jedno co w sobie uwielbiał to właśnie te włosy. Z nich był naprawdę bardzo dumny. Zabrał ze sobą miotłę i ruszył w kierunku lasu. A skąd miał miotłę jak jemu się nigdy latanie nie podobało? To przez dziadka, kiedy był z nim na jednych z zakupów bardzo mu się jedna spodobała. Postanowili, że ją zakupią. Uznał, że jednak warto mieć swoją miotłę, bo może kiedyś mu się nada? Ruszył przed siebie. Mimo iż pogoda dopisywała to postanowił założyć cienką czapkę na uszy, a tak żeby zakryć włosy które pewnie by na dużo sobie pozwoliły na wietrze. Umówił się z nią przy uszkodzonym pniu. Cholera nie zapytał się dokładnie gdzie to się znajduję. Kojarzył to miejsce był tutaj może raz może dwa. Pamiętał, że ten pień był wypełniony czymś co przypominało lawę. Szukał, szukał. Dobrze, że wyszedł w miarę wcześniej bo pewnie Nancy by się rozmyśliła i poszła sobie stąd. Zauważył dziwaczne drzewo i odetchnął z ulgą, jednak się nie spóźnił. Rozejrzał się dookoła, a nawet popatrzył trochę w niebo. W końcu mieli latać więc Nancy równie dobrze mogła znajdować się nad nim. Nigdzie jej nie było, więc chyba się nie spóźnił. Nie spotykali się pierwszy raz więc miał pewność, że na pewno się tutaj pojawi. Zazwyczaj jak spotkanie miało się jednak nie odbyć to konsekwentnie do siebie pisali, żeby nie było żadnych zgrzytów. Widząc, że naprawdę przyszedł trochę za wcześnie położył miotłę na ziemię i sam na nią runął. Splótł ramiona w okół nóg i siedział wpatrzony przed siebie w oczekiwaniu na dziewczynę.
Jako świeżo upieczona pani kapitan, czuła ogromną potrzeba zarażania wszystkich puszków pasją do quidditcha. Drużyna może i była w pełnym składzie już od jakiegoś czasu, ale rezerwowych wciąż brakowało, a to bardzo ważna funkcja! Nie raz zdarzały się historie, że zawodnicy odpadali w ostatniej chwili przed meczem. Musiał siedzieć na ławce ktoś, kto mógłby ich zastąpić w razie potrzeby. Dlatego biegała po pokoju wspólnym i namawiała wszystkich na wspólne treningi z drużyną, albo nawet indywidualne. Większość puchonów, widząc jak się zbliża zaczynała już uciekać w popłochu, żeby uniknąć kolejnego wykładu jakie to miotlarstwo jest rozwijające, łatwe i przyjemne. Adrian był jednym z nieszczęśników, który miał za mało asertywności, żeby jej odmówić. Doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak jest typowym przypadkiem "chciałbym, ale boję się", dlatego postawiła sobie za cel przekonanie go do latania. Kto wie, może skrywał w sobie wielki talent, który tylko czekał na odkrycie? Może wystarczy trochę czasu i zostanie czarnym koniem przyszłego sezonu? Pełna optymizmu udała się w wyznaczone miejsce, ubrana w sportowy strój, ze szkolną miotłą pod pachą i walizką z piłkami w ręce. Mogła na miejsce przylecieć na miotle, ale wolała przebiec się w ramach rozgrzewki. Widząc znajomą czuprynę uśmiechnęła się wesoło, a kiedy podeszła do Adriana wyciągnęła ochoczo ręce w jego stronę, by go uściskać na powitanie. - Jak tam? Gotowy? - Zapytała odsuwając się i kładąc mu rękę na głowie, żeby go trochę wyczochrać. Miała do Von Neuhoff'a pewną słabość i przejmowała się nim jak młodszym bratem. Syndrom starszej siostry był głęboko zakorzeniony w jej puchońskiej głowie. - Nic się nie martw, dzisiaj będzie na spokojnie. Żadnych tłuczków, ani nic takiego. - Machnęła ręką, żeby go nieco uspokoić. Długo zastanawiała się jak walczyć z lękiem chłopaka, ale nie widziała innego rozwiązania jak po prostu ćwiczenie. Z ziemi przecież strachu nie przełamie. Machnęła kilka razy różdżką, inkantując odpowiednie zaklęcia i wyczarowała wielką poduszkę na ziemi. - Można bezpiecznie spadać. - Puściła oczko blondynowi, wyjęła z walizki kafla, ignorując rwące się do ataku tłuczki i wskoczyła na miotłę. Zawisła w powietrzu na wysokości jakiegoś półtora metra nad poduszką i machnęła ręką, sygnalizując, by Adrian do niej dołączył. - Pobawimy się na razie w podania, a potem zobaczymy. Orientuj się! - Krzyknęła i rzuciła kafla.
Kostki:
Rzuć 2 kostkami k6 1. Łapanie 1-2 Nie udaje ci się złapać kafla, piłka leci na ziemię. 3-4 Łapiesz piłkę, ale po chwili wypada ci z rąk na ziemię. 5-6 Łapiesz kafla bez najmniejszych problemów
2. Rzucanie: 1-2 Rzucasz piłkę, ale wkładasz w to za mało siły i kafel nawet nie dolatuje do Nancy 3-4 Trochę niecelnie, ale Nancy udaje się złapać piłkę 5-6 Idealne podanie, piłka perfekcyjnie wpada w ręce Nancy.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Jego było naprawdę bardzo ciężko przekonać do Quidditcha, sam nie wiedział dlaczego tak było, przecież nawet nigdy nie zaliczył żadnego upadku, a jednak miał wstręt do tej gry. Może nie znalazł odpowiedniej osoby do nauki? Być może. Dawał szansę praktycznie każdemu, ale tym razem czekał na panią kapitan. To było wiadome, że chciałaby go w swojej drużynie, przecież przyjaźnili się, a on dobrze wiedział jak dla niej ważna jest drużyna, dlatego tutaj przyszedł, gdyby to był ktoś inny to by sobie darował dzisiejsze latanie. Co prawda nie miał co dzisiejszego dnia robić, ale na pewno jakaś mugolska książka byłaby lepsza niż to. Widząc zbliżającą się Nancy serce zabiło mu sto razy szybciej. Wiedział co go tak naprawdę czeka. Ale miał do niej ogromny szacunek i traktował ją bardziej jak starszą siostrę, więc jak mógł jej odmówić? No nie mógł. Podniósł się na jej widok i również ją uściskał. - Dobrze wiesz, że nie... - wzruszył ramionami. Nie ukrywał, że nie jest zainteresowany. Jednakże musiał spróbować, żeby faktycznie zauważyła, że się do tego kompletnie nie nadaje. Na szczęście to był tylko luźny trening więc praktycznie nic mu nie szkodziło spróbować. Spojrzał na poduszkę i prychnął. - No aż tak kiepski to chyba nie jestem. - powiedział do niej i zarzucił nogę, żeby zasiąść miotłę. Gdzieś od razu czuł, że nie da sobie rady, że się jedynie przed nią ośmieszy. Gdy już siedział wygodnie odepchnął się nogami, żeby skontrolować swój lot. Zawisnął przed Nancy. Nawet nie zdążył zareagować, a dziewczyna rzuciła do niego kafla. Złapał się mocniej miotły, żeby z niej nie daj Boże nie spaść, ale kafel pięknie obok niego przeleciał i wylądował na ziemi. Spojrzał na niego i westchnął. Przeniósł wzrok na dziewczynę i pokręcił głową. - Widzisz... Nic z tego nie będzie. - mruknął wypuszczając powietrze z płuc, że chyba nawet ona to słyszała mimo pogody panującej na zewnątrz. Podleciał jednak na miotle po kafla i wzbił się w powietrze rzucając do Nancy.
Kostki: 1, 5
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Nancy miała same szczere chęci. Nie chciała chłopaka do niczego zmuszać i liczyła, że mimo oporów gdzieś tam w głębi Adrian chciałby mimo wszystko przełamać strach. Wierzyła, że ta niechęć była jedynie wierzchnią warstwą, pod którą kryło się nieśmiałe pragnienie. Liczyła również, że jeśli się jednak myli, to że chłopak po prostu by jej się przyznał. Nie miała zamiaru go do niczego przekonywać na siłę, ani do wstąpienia do drużyny, ani do treningów, ani do niczego na co faktycznie nie miałby ochoty. Quidditch na tym etapie na którym byli miał być po prostu zabawą i czystą rozrywką, momentem na oderwanie się od lekcji. Wywróciła oczami słysząc jego negatywne nastawienie. Zapowiadała się ciężka przeprawa, ale nie zamierzała z niej ani rezygnować, ani dać po sobie poznać, że cokolwiek ją to marudzenie rusza. Skoro już tu przyszli, to musieli wykorzystać ten czas. - A może to dla mnie, co? - Zaśmiała się widząc jego oburzenie na jej środki ostrożności. Gra mogła się potoczyć różnie, a mięciutka poduszeczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła! Rzuciła pierwszą piłkę, która zgrabnie przeleciała obok Adriana i wylądowała na ziemi. Cóż, to był dość niespodziewany rzut, więc chłopak nie miał czym się przejmować. - To taki rozgrzewkowy tylko. - Skomentowała uśmiechając się pocieszająco. Widząc jego zniechęcenie robiło jej się nieco przykro. Nie wiedziała w która stronę iść. Naciskać? Odpuścić? Namawiać do współpracy? Udawać, że nic się nie dzieje? Sama dopiero uczyła się być kapitanem. Mimo wewnętrznych rozterek nie dawała po sobie poznać jak się przejmuje ich spotkaniem. Podanie wyszło już puchonowi świetnie, bo piłka poszybowała idealną trajektorią prosto w ręce Nancy. - Bardzo dobre podanie!! - Pochwaliła go uśmiechając się wesoło. - Dawaj jeszcze raz, skup się! Rzucam! - Zakomunikowała, by dać Adrianowi czas na przygotowanie. Wykonała kolejne podanie, starając się zrobić to jak najbardziej dokładnie, by chłopak nie miał tym razem problemu z przechwyceniem piłki.
kostki:
Rzuć 2 kostkami k6 1. ŁAPANIE 1 - Zagapiłeś się i piłka uderza cię w ramię. 2 - Próbujesz złapać, ale piłka cię omija i spada na ziemię 3 - Łapiesz piłkę, ale po chwili wypada ci z rąk na ziemię. 4 - Dość niezgrabnie, ale udaje ci się złapać piłkę 5-6 Łapiesz kafla bez najmniejszych problemów
2. RZUCANIE: 1 - Piłka po prostu wypada ci z ręki 2 - Rzucasz, ale wkładasz w to zbyt mało siły i piłka nie dolatuje do Nancy 3-4 Trochę niecelnie, ale Nancy udaje się złapać piłkę 5-6 Idealne podanie, piłka perfekcyjnie wpada w ręce Nancy.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
I właśnie takie miał podejście, traktował to tylko jako lekki trening do niczego niezobowiązujący. To nie było tak, że tego nie lubił, czasami zdarzało mu się przyjść na trening którejś z drużyny, rzadko ale jednak się zdarzyło. Miał wtedy różne myśli. Na treningu raczej nie walczyli jak powinni na meczach więc też to trochę inaczej wyglądało. Na meczu był może raz może dwa, i wtedy przekonał się, że to jest dość brutalny sport do którego się nie nadawał. Jednakże mając teraz czas chciał go poświęcić Nancy, może faktycznie jakoś się przełamie? Wątpił w to, ale spróbować nie zaszkodziło, przecież nic za to nie płacił, a może jakoś skuteczniej spędzić dzień niż zazwyczaj. - Dla pani kapitan? Wątpię. - mruknął. Przecież też bez przyczyny nie została kapitanem, musiała się na tym znać i ktoś musiał poznać jej umiejętności. Może to też go trochę przytłaczało, że stała przed nim kapitan, która teoretycznie powinna wszystko potrafić i pewnie tak było. Szczerze powiedziawszy tylko raz widział ją w akcji i był zszokowany tym co wyprawiała na miotle. Niejeden ślizgon mógłby się od niej uczyć. Wiedział, że robiła to z czystych intencji, była kapitanem więc też walczyła o to, żeby miała ludzi do gry. Z tego co wiedział to Huff miał już pełną obsadę więc nie martwił się o to, że za kilka dni każe mu przyjść i wyjść na boisko. Jednakże jeżeli zostałby rezerwowym chyba umarłby ze strachu, że któryś z nich się nie pojawi i będzie go musiał zastąpić. Widział, że dziewczyna chciała dla niego dobrze, że trochę łagodziła sprawę. No cóż, widział, że Nancy naprawdę na tym zależało, do drużyny i tak nie zmusi go żeby dołączył, więc jednak postanowił pokazać naprawdę to co potrafi. W końcu już sześć lat uczył się tej sztuki, więc musiał coś umieć tak? Gdy Nancy rzuciła kafla skoncentrował się na nim tak, że tylko on się dla niego liczy. Złapał go bez żadnych problemów. Spojrzał to na kafla to na Nancy i wytrzeszczył oczy, no można powiedzieć, że zrobił to naprawdę dobrze. Odleciał trochę, żeby rzut wyglądał bardziej perfekcyjnie i był nieco trudniejszy. Rzucił w stronę Nancy. Kolejne zdziwienie bo piłka idealnie wylądowała w rękach dziewczyny.
Kostki: 5, 6
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Prychnęła cicho słysząc jego słowa. Na razie "kapitan" był jedynie pustym słowem, które jeszcze znaczyło niewiele więcej niż odpowiedzialność. Dopiero po jej pierwszym meczu, jeśli dobrze pójdzie, zasłuży na jakieś pochlebne opinie. W tym momencie była jedynie dziewczyną, która lata na miotle i czasem trafi w tłuczka. Nie mogła się jeszcze nazwać doświadczoną zawodniczką, a co dopiero stwierdzić, że wszystko potrafi. - Na razie taki ze mnie kapitan jak z bahanki sernik. - Machnęła lekceważąco ręką. - Też się jeszcze uczę i ciągle trenuję. Długa droga przede mną. - Przyznała się uśmiechając się delikatnie. Zanim zacznie myśleć o sukcesach, czekała ją ciężka praca i upór w dążeniu do celu. Miała na barkach odpowiedzialność, stres, treningi swoje i drużyny, ale teraz, z Adrianem chciała się po prostu rozerwać i porzucać kaflem w miłej atmosferze. Chłopak nie miał kompletnie czym się stresować, ale widocznie nie potrafiła dostatecznie go o tym zapewnić. Liczyla jednak, że w końcu trochę się rozluźni i będzie się dobrze bawił. Może wraz z pierwszymi sukcesami obudzi się w blondynie nieco optymizmu? - Nieźle! - Krzyknęła widząc, że tym razem chłopak złapał bez najmniejszego problemu, a później jeszcze perfekcyjnie podał jej kafla. Podrzuciła piłkę w miejscu i uśmiechając się wesoło do Adriana. Wcale nie był tak kiepski jak to przedstawiał! - Podnosimy poprzeczkę. Robimy to samo w ruchu. Będziemy lecieć obok siebie do tamtych drzew. - Wskazała na miejsce gdzie zaczynał się już las. - W odległości jakiś dwóch metrów od siebie i robimy podania. - Zdecydowała i ustawiła się w odpowiednim miejscu. - Gotowy? to lecimy! - Ruszyła do przodu i kiedy tylko Puchon poleciał za jej przykładem do przodu, wykonała podanie.
kostki:
Łapanie 1 - Piłka trafia cię w czoło, nic się nie stało, ale pewnie będzie siniak. 2 - Piłka przelatuje tuż przed twoim nosem i spada na ziemię. 3 - Prawie się udało, ale piłka wyslizgnęła ci się w ostatniej chwili. 4 - Niezgrabnie łapiesz kafla i wykonujesz podanie 5 - Łapiesz kafla bez większych problemów 6 - Nie dość, że udało ci się złapać to od razu wykonałeś całkiem dobre podanie do Nancy.
Rzucanie 1 - Rzucasz niemal na oślep, a Nancy odbrywa w czoło. 2 - Źle wycelowałeś i rzuciłeś piłkę za Nancy. Nie było szans, żeby to złapać. 3 - Wycelowałeś całkiem dobrze, ale za lekko i piłka nie doleciała do Nancy. 4 - Niezły rzut, choć wymagał sporo uwagi, żeby Nancy mogła go złapać. 5 - Dobry rzut, Nancy musiała tylko podlecieć nieco do przodu, by przejąc piłkę. 6 - Świetny rzut, piłka sama wpada w ręce Nancy.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
On tam nigdy się nie interesował domową drużyną, więc nie wiedział jak tam rzeczywiście sprawy stoją, jednakże chyba tak dobrze nie było skoro Nancy wiele osób do tego namawiała. Wiadomo rezerwowi również są potrzebni, bo pewnie nie ma meczu, żeby zawsze wszyscy się wstawili, a jednak każda pozycja musiała być przez kogoś obsadzona. Może faktycznie zacznie się tym interesować, bo chyba jedynie Nancy może sprawić, że chłopaka naprawdę tym zarazi. Wiadomo dopóki nie miał treningów to nie czuł takiej potrzeby, ale jeżeli będzie mu wychodzić i będzie dostawał gratulacje od pani kapitan mogą mu nieco skrzydełko urosnąć i spróbuje czegoś więcej. Przecież w każdej chwili choćby się zgodził może się wypisać z drużyny, tak mu się przynajmniej wydawało. Może taka mocniejsza adrenalina przyda mu się w nieco nudnym życiu. Zawsze to jakieś doświadczenie i rozrywka, która dla Adriana zawsze była zbędna. Wyszczerzył się kiedy widział, że naprawdę mu szło, że Nancy była z niego zadowolona. Traktował ją jak starsze rodzeństwo którego tak naprawdę nigdy nie miał. Bo niby miał mugolskiego brata, ale jaki to brat. Wolałby o nim zapomnieć, a to, że był czarodziejem z pewnością mu w tym pomaga. Pewnie skręcała go ciekawość jak sobie radzi, jak w ogóle wygląda świat czarodziejów. Jego babcia się o tym przekonała, a on nie miał takiej możliwości, bo od dziecka byli do siebie negatywnie nastawieni. Wysłuchał kolejnych zadań jakie dziewczyna dla niego przygotowała. Był już na tyle nakręcony, że wcale go to nie przerażało, wręcz przeciwnie. O dziwo bardzo normalnie to przyjął i miał ochotę na jeszcze więcej. Kiwnął jedynie głową gdy ta mu wytłumaczyła kolejne zadanie. Ruszył na miotle w takiej odległości w jakieś zadecydowała puchonka. Znowu był mocno skoncentrowany na tym co robił i gdy tylko Nancy rzuciła do niego kafla ten bez żadnych trudności go złapał, nie czekając ani chwili odrzucił go dziewczynie. Rzut również był bardzo dobry.
Kostki: 6, 4
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Wychodziło na to, że lęki Adriana były zupełnie bezpodstawne, bo w większości przypadków łapał piłkę z łatwością i do tego rzucał nią zaskakująco celnie. Czyżby chłopak jedynie się zgrywał? Albo miał tak niskie pokłady pewności siebie, że mimo umiejętności oceniał się zbyt surowo? Tego Nancy nie wiedziała, ale z każdym kolejnym podaniem utwierdzała się w przekonaniu, że blondyn ma talent, którego nie chce odkryć, a który ona bardzo by chciała wyszlifować. Rzuty w ruchu, choć zdecydowanie trudniejsze niż w miejscu, poszły mu zaskakująco dobrze. Mimo to, po jednej próbie nie można było wyciągać zbyt daleko idących wniosków, bo mogło to być również zwykłe zrządzenie losu, że piłka wpadła idealnie w kapitańskie ręce. To była dopiero połowa treningu, więc właściwie jeszcze wszystko mogło się wydarzyć. - Ktoś tu chyba ściemniał z tym, że nie potrafi! - Zaśmiała się podrzucając kafla w miejscu i spoglądając na puchona. Zaczynała coraz poważniej pokładać w nim jakieś nadzieje, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie materiałem na bardzo dobrego ścigającego. Zastanowiła się również, na jakiej pozycji on sam by siebie widział, ale nie chciała wspominać nic o drużynie, bo to było jeszcze zbyt wcześnie. Obawiała się, że będzie się bronić i w strachu jeszcze zrezygnuje z ćwiczeń. Zamiast tego ruszyła do przodu i podała piłkę do Neuhoffa, tym razem nieco z zaskoczenia. Podczas meczu nie ma czasu na sygnalizowanie podań, trzeba mieć oczy dookoła głowy i być gotowym do przejęcia piłki w każdej chwili.
kostki:
ŁAPANIE 1 - Piłka trafia cię w czoło, nic się nie stało, ale pewnie będzie siniak. 2 - Piłka przelatuje tuż przed twoim nosem i spada na ziemię. 3 - Prawie się udało, ale piłka wyslizgnęła ci się w ostatniej chwili. 4 - Niezgrabnie łapiesz kafla i wykonujesz podanie 5 - Łapiesz kafla bez większych problemów 6 - Nie dość, że udało ci się złapać to od razu wykonałeś całkiem dobre podanie do Nancy.
RZUCANIE 1 - Rzucasz niemal na oślep, a Nancy odbrywa w czoło. 2 - Źle wycelowałeś i rzuciłeś piłkę za Nancy. Nie było szans, żeby to złapać. 3 - Wycelowałeś całkiem dobrze, ale za lekko i piłka nie doleciała do Nancy. 4 - Niezły rzut, choć wymagał sporo uwagi, żeby Nancy mogła go złapać. 5 - Dobry rzut, Nancy musiała tylko podlecieć nieco do przodu, by przejąc piłkę. 6 - Świetny rzut, piłka sama wpada w ręce Nancy.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Coraz lepiej mu szło, więc naprawdę czuł się z tym bardzo dobrze. Widział, że i Nancy się nieco bardziej nakręciła, czyżby jej brakowało kogoś do drużyny? Nawet jakby mu tutaj idealnie szło nie miał zamiaru na razie dołączać do drużyny, przyjdzie czas to może się kiedyś zgodzi, ale na pewno nie na ten moment. Jednakże nie mógł ukryć, że miotła go lubiła, dość dzielnie stawiał czoła i robił różne manewry. Raczej w tym wieku już każdy czarodziej ma jakieś pojęcie o lataniu i nie sprawia większego problemu, jednakże, gdy Nancy rzuciła mu piłkę o mały włos, ale jednak jej nie złapał. Można powiedzieć, że brakuje mu doświadczenia. Przecież to był tak naprawdę jego pierwszy trening więc nie można było od niego oczekiwać nie wiadomo czego. Jednak kafel wyleciał mu z rąk. Ale nie zrażał się, nadal miał w pamięci to, że przed chwilą bardzo dobrze mu szło. Przecież nawet na meczu nikomu nie idzie doskonale. - Sorry. - mruknął i podleciał po kafel. Dopiero gdy podleciał na poziom na którym znajdowała się puchonka rzucił prosto w nią. Ale sam nie wiedział czy rzucił dobrze czy Nancy się zagapiła, ale dostała prosto w czoło. Od razu do niej podleciał patrząc na nią. Miał nadzieję, że dziewczyna mocno od niego nie oberwała, bo to go by naprawdę bardzo przejęło. - Nancy wszystko gra? - zapytał upewniając się, że dziewczynie nic nie jest. Nie chciał jej zrobić żadnej krzywdy, a na pewno dostanie takim kaflem nie było nic przyjemnym, wręcz przeciwnie.
Kostki: 3, 1
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy zaczynała mieć myśli o powiększeniu drużyny, to na razie nic nie mówiła, ani nie proponowała. Jeśli Adrian miałby do nich dołączyć to musiałby sam podjąc tą decyzję i po prostu tego chcieć. Kapitan zdawała sobie sprawę, że namawianie i ciągnięcie na siłę nie mogło skończyć niczym dobrym. Z każdym kolejnym podaniem przestawała wszystko analizować, a zaczęła się po prostu bawić. Z niejaką ulgą przyjęła fakt, że niezłapana piłka tym razem chłopaka nie zniechęciła i bez marudzenia po nią podleciał. Można powiedzieć, że był to już malutki sukces. Nie byłaby sobą gdyby tego nie skomentowała. - Nie każdą piłkę da się... - Nie dokończyła swojej myśli, bo oto właśnie dostała kaflem w czoło. Mroczki pokazały jej się przed oczami i przez chwilę kompletnie nie wiedziała co się dzieje. Zachwiała się niebezpiecznie, ale utrzymała się na miotle, choć z niemałym wysiłkiem. - ...złapać. - Dokończyła masując dłonią czoło. Oj będzie guz... Parsknęła śmiechem kręcąc głową z niedowierzaniem. - Mistrz celności! Może następnym razem poćwiczymy na tłuczkach, jak tak cię ciągnie do nokautów? - Zaśmiała się, zupełnie nie przejmując się całą sytuacją. Obrażenia w tym sporcie to była norma, a po złamanej ostatnio ręce siniak na czole wydawał się zupełną drobnostką. Podleciała po kafla i już z piłką w ręku skinęła na Adriana, dając znać, żeby ruszał tuż za nią. - Jeszcze raz. - Zarządziła i poleciała do przodu, by chwile później wykonać podanie. Obróciła się by sprawdzić jak tym razem poradzi sobie młodszy Puchon. Miała nadzieję, że mu się uda, bo powoli zbliżali się do końca, a chciała zakończyć trening udaną serią podań.
kostki:
ŁAPANIE 1 - Zagapiłeś się i nie zauważyłeś, że piłka już leci. Kafel uderza w miotłę powodując utratę równowagi, a ty ledwo się na niej utrzymujesz. 2 - Piłka uderza cię w ramię, będzie siniak! 3 - Prawie się udało, ale jedynie musnąłeś piłkę palcami. 4 - Kafel uderza cię w brzuch, ale udaje ci się go złapać! 5 - Łapiesz kafla bez większych problemów. 6 - Łapiesz kafla jedną ręką! To się nazywa chwyt!
RZUCANIE 1 - Twój rzut był tak chaotyczny, że tracisz równowagę i ledwo utrzymujesz się na miotle. 2 - Zwalniasz, rzucasz na oślep i Nancy obrywa w tył głowy. 3 - Wycelowałeś całkiem dobrze, ale za lekko i piłka nawet nie doleciała do Nancy. 4 - Niezły rzut, choć wymagał sporo uwagi, żeby Nancy mogła go złapać. 5 - Dobry rzut, nie było żadnych problemów z przejęciem tej piłki. 6 - Świetny rzut, piłka sama wpada w ręce Nancy.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że Nancy nie raz już pewnie oberwała więc pewnie na nią nie zrobiło to żadnego znaczenia. A to przecież był tylko przyjacielski trening, a co tak naprawdę odbywa się na meczu? Wtedy już nie ma przebacz. Nieraz uczniowie lądowali w skrzydle szpitalnym po rozgrywkach. W tej sytuacji przecież Nancy pisała się na takie coś. Mogła się spodziewać, że dzisiejszego dnia nie raz od niego oberwie mimo iż chłopak tego tak naprawdę nie chciał. Modlił się tylko, żeby Nancy nie spadła z miotły, bo wtedy musiałby ją transportować do skrzydła, a tego nie chciał. Nawet na zwykłym treningu może się wydarzyć coś niedobrego. Jednakże za chwilę Nancy była już gotowa do dalszej akcji. Uśmiechnął się jeszcze raz do niej przepraszająco. - Nie pałkarzem to ja chyba nie chciałbym być. - powiedział do niej i pokręcił głową. Raczej do tego się nie nadawał, najprędzej na ścigającego czy szukającego. Jednakże nie miał pojęcia która pozycja odpowiadałaby mu najbardziej, przecież to sama kapitan może stwierdzić gdzie by się najlepiej nadawał. Gdy tylko Nancy zarządziła kolejną próbę odleciał na odpowiednią odległość i czekał. Znowu skoncentrował się na piłce i udało mu się. Złapał go jedną ręką. Wręcz z taką łatwością jakby się z tym kaflem urodził. Rzucił, jednak już w trakcie wykonywania tej czynności, czuł, że nie poszło mu tak jakby chciał, ale Nancy mimo małym problemów złapała go. Więc można powiedzieć, że i ta próba była udana.
kostki: 6, 4
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Mimo, że była świeżutkim nabytkiem oficjalnej drużyny, to nie raz, nie dwa zdarzyło jej się oberwać mocniej niż to nieszęśliwe podanie Neuhoffa. Złamania i stłuczenia były na porządku dziennym, więc guz na czole wydawał jej się błahostką. Dopóki była w stanie siedzieć na miotle i grać, to nie zwracała na to uwagi. Skupiła się na kolejnych rzutach, by ewentualnie coś skorygować, lub doradzić chłopakowi, ale ponownie poradził sobie całkiem nieźle! Puchon zaprezentował porządny chwyt i to w dodatku jedną ręką, niczym profesjonalny zawodnik, urodzony z kaflem w dłoni. I niech on jej jeszcze raz powie, że nie umie, to go wytarga za uszy, niczym młodszego brata! Może mówić, że nie chce, ale niech nie ujmie swoim umiejętnościom, które ewidentnie posiadał. Przez Puchońską głowę przeszła myśl, że może, podobnie jak ona sama jeszcze do niedawna, Adrian po prostu się stresuje i przez to się blokuje. Jeśli tak było miała mu wiele do powiedzenia, bo Williams przechodziła dokładnie taki sam scenariusz i dopiero niecały miesiąc temu udało jej się przełamać. Chociaż prawdziwy sprawdzian czekał ją dopiero na meczu z Gryffindorem, który zbliżał się szybciej niż by tego chciała... Podanie do kapitan nie było już tak spektakularne, ale Nancy złapała piłke i zaraz po tym obdarzyła blondyna radosnym uśmiechem. - Adrianie, myślę, że nie doceniasz swoich możliwości. - Pokręciła głową z dezaprobatą i wylądowała na ziemi. Wystarczy im na dzisiaj, a każdy trening warto kończyć dobrą akcją. Ta właśnie taka była. - Jesteś dla siebie zbyt surowy, bo idzie ci naprawdę nieźle! - Przyznała zupełnie szczerze, kładąc dłoń na ramieniu młodszego puchona, by dodać swoim słowom jeszcze dodatkowej wagi. - Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać, ale jeśli tylko będziesz miał ochotę to wyślij mi sowę, możemy powtórzyć takie spotkanie jak dzisiaj w każdej chwili. - Uśmiechnęła się zachęcająco i ponownie nie mogła się powstrzymać, by po przyjacielsku nie wyczochrać mu fryzury. Ta blond czuprynka aż się prosiła by zanurzyć w niej łapę! Wrzuciła piłke do walizki i wskoczyła ponownie na miotłę. - Mam nadzieję, że mimo wszystko bawiłeś się dobrze, bo ja zdecydowanie tak. - Mrugnęła jeszcze do niego na pożegnanie i poleciała w stronę składzika na sprzęt, by odłożyć wszystko na miejsce i wrócić do domu.
/zt
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Sam nie wiedział jak to z nim było. Nigdy nie pomyślał, że w ogóle będzie ćwiczył granie w coś czego tak naprawdę nie lubił i przede wszystkim się bał. Bo przez to pewnie jego niechęć do tej gry. Może kiedyś się do tego przekona. Trening był na pewno taką motywacją, a to że mu wychodziło bardzo dodawało mu skrzydeł. Nie ukrywał, że lubił gdy dostawał pochwały i to na pewno sprawiało, że czuł się bardziej wyjątkowy i odważniejszy. Dopóki nie ma w dłoni miotły sprawia wrażenie, że kompletnie się do tego nie nadaje, ale gdy już ją ma czuje, że to jest coś co może polubić, a nawet pokochać. Wystarczy tylko poświęcenie mu odrobiny uwagi, a widocznie Nancy postanowiła to uczynić i sprawiła, że Quidditch dostał u niego wielkiego plusa. Uśmiechnął się do niej. - No wiesz, nie zawsze się udaje, akurat trafiłaś na taki dzień. - powiedział i wzruszył ramionami, bo co miał powiedzieć? Nie miał zamiaru sam siebie chwalić, chociaż w głębi serca był z siebie dzisiaj bardzo dumny i pewnie Nancy również. Widząc, że dziewczyna pożegnała się z nim i ruszyła w swoim kierunku, on również postanowił opuścić to miejsce, ale jednak wykorzystał fakt, że siedział na miotle i ruszył przed siebie, żeby jeszcze poomijać drzewa i tym samym poćwiczyć jakieś ciekawe mijanki.
/zt
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Z każdym dniem przybliżającym mecz z Gryffindorem narastał w niej stres, ale również upór. Każdego poranka wstawała jak najwcześniej i ćwiczyła. Biegi, trochę siły, a potem wskakiwała na miotłę. Na meczu musiała pokazać się z jak najlepszej strony, w końcu pierwsze wrażenie mogła zrobić tylko raz i od tej rozgrywki zależało bardzo wiele. Dlatego kiedy Hemah na treningu zaoferowała swoją pomoc, to Nancy nie mogła nie skorzystać z tej oferty. Stresowała się trochę, bo ciężko było nie stracić pewności siebie przy członku narodowej drużyny, ale napiła się przed wyjściem herbatki, przygotowała się psychicznie na to, że pewnie dostanie wpierdziel, ale wiedziała, że poza tym wyniesie z tego treningu nową wiedzę i umiejętności. Ostatnio całkiem nieźle trenowało jej się w tej okolicy, dlatego na spotkanie z Hem wybrała to samo miejsce. Sporo wolnej przestrzeni, trochę drzew na ewentualne manewry, wydawało jej się, że to całkiem niezłe miejsce na trening. Poza tym wiosna wywabiła z zamku całe tłumy uczniów i w okolicach boiska oraz jeziora ciężko było znaleźć wolny kawałek przestrzeni. A do rzucania kaflem przydałoby się im jednak całkiem sporo miejsca. Przed wyjściem wskoczyła w swój ulubiony dres, związała włosy w ciasnego warkocza i zahaczając po drodze o składzik na miotły, by zabrać potrzebny sprzęt, pognała biegiem w umówione miejsce. To tak w ramach rozgrzewki. - Cześć Hem! - Przywitała się wesoło kiedy tylko dołączyła do niej Peril. - Dzięki, że znalazłaś trochę czasu! Czuję, że muszę dostać trochę w kość, żeby dobrze się przygotować do meczu... - Przyznała od razu. W ogóle wciąż czuła się niewystarczająco dobra, dlatego łapała każdą okazję, żeby szlifować swoje umiejętności. Bez zbędnego gadania wskoczyła na miotłę i przeszła do rzeczy. Przerzuciła pałkę z ręki do ręki i zacisnęła palce na uchwycie. Tłuczki poszły w ruch i kiedy tylko piłka znalazła się w odpowiedniej pozycji Nancy zamachnęła się i posłała ją w kierunku przeciwniczki. Wycelowała dobrze, tylko już wiedziała, że włożyła w to zdecydowanie za mało siły. Taki tłuczek, nawet jeśli nie zostałby uniknięty, absolutnie nie zrobiłby na nikim wrażenia...
Kostki dla Nancy:
Spoiler:
Kostka 1: celność 3, 4, 5, 6 - strzał w Hem 1, 2 - mijasz się z celem
Kostka 2: część ciała A - głowa B - nos C - pierś D - ręka lewa E - ręka prawa F - łopatki G - lędźwie H - krocze I - noga lewa J - noga prawa
Kostka 3: siła uderzenia, k100 1-20 - obyło się bez siniaka, a nos jest cały 21-40 - sporej wielkości, bolesny siniak / obity nos, ale jeszcze nie krwawi 41-60 - poważny krwiak / krew ciurczy z nosa 61-80 - poważne stłuczenie mięśni / rozbity nos 81-100 - możliwe złamanie kości/nosa
Kostki dla Hem:
Spoiler:
Jeśli Hem celuje w Ciebie, zaczynasz od kostki na powodzenie uniku: 3, 4, 5 - unikasz tłuczka i wykonujesz rzut na "pętlę" 1, 2 - obrywasz, tracąc kafel
Jeśli wyrzucisz parzystą na unik LUB Boyd wyrzuci, że w Ciebie nie trafia, rzucasz na celność strzału: 3, 4, 5 - trafiasz 1, 2 - nie trafiasz
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
AAAAAAAAA. Tak można było w skrócie opisać stan psychiczny Hemah, kiedy zgadzała się na kolejny trening. Cieszyła się, że ludzie chcą jej wsparcia oraz pragną się doskonalić w sztuce legalnego wpierdolu, jaką był Quidditch. Dumna była też, że przed ostatnim meczem w sezonie zamierzają jak najlepiej wykorzystać czas, dobrze do niego przygotowując. I przez to nie umiała nikomu odmówić, w efekcie spędzając na boisku długie godziny, przerywane tylko snem oraz jedzeniem. A jeśli nie latała w szkole, to na stadionie. Powinna zacząć odczuwać presję, czy jest dobrym nauczycielem, ale nie miała nawet czasu się nad tym zastanowić. Za dużo zajęć, które skutecznie okupowały je umysł. Może to i lepiej, często najlepszym psychiatrą jest po prostu brak czasu na zamartwiania się. Przyszła na umówione miejsce ze swoją miotłą, ubrana w dresy sięgające kolan oraz sportowy top. Nie krępowała się pokazać ciała - bo i nie miała czego. Niemniej zwykła na lekcje ubierać się jak na prefekta przystało i dopiero wszelkie pozaszkolne zajęcia były dobrą okazją do pochwalenia się brzuchem czy ramionami. W torbie z kolei miała eliksir wiggenowy. - Hej! - Uśmiechnęła się do Puchonki, chociaż delikatnie zmęczona, to nie dawała tego po sobie poznać. - Kaflem to ja ci za wiele szkód nie zrobię - parsknęła rozbawiona - ale postaram się. Wyciągnęła piłkę i na znak od dziewczyny wzniosła się na miotle. Nie chciała robić falstartu, zatem dostosowała się do tempa Nancy. A potem z łatwością uniknęła tłuczka. - Masz cela, ale chyba brakuje ci siły. Spróbuj użyć całego ciała, aby nadać tłuczkowi odpowiednią prędkość. Jesteś wysoka, więc pewnie jak poćwiczysz ramiona, to będzie lepiej - przerzuciła kafel z ręki do ręki, a potem przez przygotowaną obręcz. - Wiesz, jak skręcisz się i zamachniesz - zaprezentowała "na sucho" - to powinno nadać tłuczkowi tyle siły, coby porządnie obić, jak nie złamać kość. Tylko musisz przy tym mocno obejmować udami trzonek - poradziła, zanim zleciała po kafel. Podniosła go z trawy i ruszyła zrobić okrążenie wokół polany, aż Nancy nadarzy się okazja do kolejnego wycelowania.
Kostki: 3, 5 Kolejka: 1
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Nancy była pewna, że i kaflem można zrobić krzywdę, ale nie skomentowała tego w żaden dodatkowy sposób, żeby nie wyszło, że się trochę boi. Może nie samej gry, bo jakby tak było, to nie nadawałaby się ani na kapitana ani w ogóle na jakiekolwiek miejsce w drużynie, ale bała się tego jak wypadnie. Na treningu nie miała możliwości wzięcia udziału w zbijaku, więc Hem w zasadzie nawet nie widziała jeszcze jej umiejętności, a Williams bardzo chciała pokazać się z jak najlepszej strony. Być może było to błędne podejście, być może powinna właśnie nieco obniżyć prezentowane umiejętności, by maksimum pokazać dopiero na meczu, który je czekał, ale nie w głowie były jej takie sprytne zagrywki. Nie widziała w tym większego sensu, bo i tak nie dorastała Peril do pięt. Chciała wynieść z tego treningu jak najwięcej, a nie bawić się w podchody. Skrzywiła się nieznacznie, widząc sprawny unik na swojego tłuczka. Cóż, następnym razem powinna jeszcze mocniej się skupić i użyć więcej siły, bo tamtym odbiciem to mogła ją najwyżej połaskotać. - No właśnie... Problem z tym mam. - Przyznała ciężko i spróbowała powtórzyć ruchy gryfonki kilka razy. Skręt, zamach. Skręt, zamach. - Kości to w sumie wolałabym nie łamać... A przynajmniej nie przed meczem! - Przyznała ze śmiechem, absolutnie nie wierząc, że w ogóle mogłaby w jakiś sposób uszkodzić Hemah. Przynajmniej na razie! - Dobra, jeszcze raz. Spróbuję tak jak pokazałaś. - Kiwnęła głową ze skupionym wyrazem twarzy i kiedy tylko znalazła się w zasięgu tłuczka, odbiła, wykonując zwrot na miotle, ale poczuła, że poszło jeszcze gorzej niż przedtem... Zdecydowanie potrzeba tu więcej praktyki!
Kolejka: 2 Celność: 4 Cel: B - nos Siła: 3
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Nie była tutaj oceniać Nancy. No... Była i nie była jednocześnie. Nie ocenia złośliwie, zamierzając ją dobić. Zamiast tego pragnie pomóc się doszkolić i polepszyć. Zatem wszelkie zagrywki psychologiczne są całkowicie zbędne - Hem podchodzi do sportu wyjątkowo zdrowo, uznając, że przeciwnik powinien być godny, inaczej wygrana jest ujmą na honorze. Nie jest niczym trudnym ograć dziecko w piłkę. A niektórzy w szkolnych drużynach byli właśnie takimi maluchami, które ledwie na miotłach się utrzymują. Skoro jest jeszcze w szkole i może im pomóc, zamierza to zrobić. - Nie przejmuj się - uśmiechnęła się doń ciepło. - Wyważ odpowiednio pałkę, wyczuj, pod jakim kątem najlepiej ci uderzać. Nie ma tutaj zasady, bo jak dla jednego będzie lepiej nisko, dla innego wysoko. Poszukaj dobrego dla siebie - rozluźniła mięśnie nóg i opadła, unikając ciosu w twarz. - O kości się nie martw. Mam eliksiry leczące, raczej mnie z meczu nie wykluczysz. Chyba, że taki był twój plan? Ściągnąć mnie tutaj i znokautować? - Zażartowała, kończąc okrążenie i rzucając do pętli. A potem znowu zgarniając kafel z trawy.
Kostki: 3, 3 Kolejka: 2
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Zaklęła pod nosem widząc, że znowu totalnie jej nie wyszło. Doskonale wiedziała, że sama celność to za mało, żeby odpowiednio skorzystać z tłuczka. Co z tego, że pośle go w odpowiednim kierunki, jeśli z taką siłą uderzenia przeciwnik trzy razy zdąży się przed nim uchylić. Zmarszczyła czoło zastanawiając się co do choleru robi źle. Czy regularne treningi na siłowni nie przyniosły jeszcze żadnych efektów? Spojrzała na Hem z wdzięcznością, czując od niej rzeczywiście chęć pomocy, co pozwoliło Williams nieco się rozluźnić. Mimo wszystko, chociaż stres odpuszczał, to zamiast niego zaczęła pojawiać się irytacja na samą siebie, powodując, że ciągle nie mogła dać z siebie tyle ile by chciała. Idąc za wskazówkami gryfonki spróbowała unieść pałke na nieco inną wysokość, by złapać lepszy punkt ciężkości i zamachnęła się kilka razy w różnych pozycjach. Może to zbliżający się mecz tak ją paraliżował? Jeśli to była odpowiedź to marny los czekał Puchonów w najbliższych rozgrywkach… Chyba, że ktoś doleje jej jakiegoś uspokajającego eliksiru do śniadania. Wypuściła głośno powietrze, by wziąć się w garść i zacisnęła mocniej palce na drewnie. - Oh tak, przejrzałeś mnie. Teraz tylko chcę uśpić twoją czujność słabymi odbiciami! - Zaśmiała się, rozluźniając się nieco, co pewnie było jej kolejnym błędem. Nadlatujący tłuczek ponownie poleciał w stronę Hem, znowu nie stwarzając niemal żadnego zagrożenia. Parsknęła z irytacją, obniżając trochę ręce, by następnym odbiciem przetestować nieco inną pozycję. Na szczerbatego bazyliszka, co się z nią dzisiaj działo?! - To wciąż tylko moja gra psychologiczna. - Zażartowała po chwili, by choć trochę podnieść się na duchu i nie dać się pogrążyć w beznadziejności. Mimo wszystko nie zamierzała się poddawać, więc jeszcze zanim wrócił do niej tłuczek, przetestowała kilka kolejnych pozycji rąk, zastanawiając się w czym tkwi problem, bo przecież wcześniej szło jej mimo wszystko całkiem nieźle.
Kolejka: 3 Celność: 3 Cel: C - pierś Siła: 8
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Ona sama poważnie zaczęła się zastanawiać, czy to właśnie nie osoba Hem tak źle wpływa na Nancy. Większość osób, z jakimi do tej pory Gryfonka ćwiczyła, stanowiła jej bliższych lub dalszych kolegów. Ale Puchonka była tak daleką znajomą, że niemalże obcą. Czy fakt, że ćwiczy z profesjonalistką mógł wywierać na niej podświadomą presję? Onieśmiela? Nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale teraz, patrząc na pałkarkę, jęła rozmyślać nad sobą. Uchyliła się w bok przed tłuczkiem i chwilę jeszcze nie leciała na obręcz, zamiast tego zbliżając się do dziewczyny. - Ta taktyka nie działa... Bo wiem, że za chwilę uderzysz na tyle mocno, że będę swoje zęby zbierała z ziemi - zaśmiała się, zanim nie zrobiła się bardziej wspierająca. - You got this, sugarcube. I know you got - wyszczerzyła się doń, nim śmignęła obok, wbijając kolejnego gola. - Dajesz. Za honor Hufflepuffu! - Wyrzuciła ręce na chwilę w górę z donośnym "wooo!", zanim podniosła kafel z ziemi. - Borsuki, borsuki, borsuki~ - chyba się dobrze bawiła, zagrzewając Nancy do gry. Ruszyła na dwa dość szybkie okrążenia wokół polany, czekając na jej ruch.
Kostki: 4, 5 Kolejka: 3
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Chociaż coraz silniej odczuwa złość na siebie samą, to na widok tak pięknego dopingu nie mogła się nie uśmiechnąć. Czuła się jak dzieciak, który pierwszy raz siedzi na rowerze, a za nim rodzic ochoczo namawia go do zjazdu z górki. Coraz swobodniej się czuła w towarzystwie Hem, ale wciąż gdzieś coś ją blokowało i ciągle nie mogła się dostatecznie rozluźnić. W zasadzie już samo to było dobrym ćwiczeniem na uodparnianie się na stres przed meczem. - Żałuje, że mnie tak na meczu nie będziesz dopingować! - Zaśmiała się obserwując uważnie swoją przeciwniczkę. Przydałoby się jej podobne wsparcie z trybun! Zastanawiała się ile kibiców przyjdzie na mecz i czy w ogóle w tej całej adrenalinie będzie zwracać na nich jakąkolwiek uwagę. Zapewne zapomni o całym świecie i będzie liczyć się jedynie tłuczek. - Aż czuję magiczny przepływ energii, dawaj! - Rzuciła biorąc głęboki wdech i skupiając się na zadaniu. Dłonie na pałce, palce zaciśnięte, ramię lekko wyżej, cel, obrót, zamach i... Odbiła! Tym razem w końcu udało jej się włożyć w to o wiele więcej siły! Z gardła wydarł jej się krótki okrzyk zadowolenia, bo choć nie było perfekcyjnie, to na pewno dużo lepiej. Powoli się rozkręcała! - Hem, ile ci zapłacić za spędzenie tego meczu na trybunach? - Zażartowała wyobrażając sobie tą abstrakcyjną do granic możliwości scenę.
Kolejka: 4 Celność: 4 Cel: I - lewa noga Siła: 56
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Doping faktycznie działał. Widać było, że tłuczek był dużo mocniejszy. Acz wciąż Hem czuła, że Nancy stać na więcej. Ciężko zatem rzec, czy faktycznie nie mogła piłki uniknąć, czy zwyczajnie pozwoliła się uderzyć, aby dodać jej pewności siebie. Tłuczek zderzył się z odsłoniętą łydką. W oczach było widać, jak pod białą skórą rozlewa się krew, tworząc barwną, czerwono-siną plamę. Trochę to zatrzęsło dziewczyną, acz nie na tyle, coby spadła z miotły. Czy w ogóle istniało ryzyko upadku. Utrzymała się w miarę ładnie, lecąc dalej w stronę bramki. A potem rzucając przez obręcz. - Obawiam się, że nie ma takiej ilości galeonów, która by mnie przekonała do siedzenia na trybunach - odpowiedziała wesoło, zanim zleciała po kafel, biorąc po z trawy. Następnie wróciła na wysokość Nancy, patrząc po swojej obitej łydce. - Ale coraz lepiej! Do końca treningu może nawet dasz radę mi wybić kafel z rąk - pokazała jej język, drocząc się trochę, zanim rozpoczęła kolejne okrążenie wokół polany, szykując się do ataku.
Kostki: 1 na unik, 5 na odporność na ból, 4 na trafienie. Kolejka: 4
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
To odbicie zdecydowanie było najlepsze z dotychczasowych. Siła odbicia rozkręciła tłuczek do zdecydowanie większej prędkości i piłka w końcu trafiła w cel i to chyba całkiem boleśnie! Nancy nie zastanawiała się czy była to tylko jej własna zasługa, czy może Hem trochę jej pomogła, dla dodania pewności siebie, ale nawet jeśli tak, to zadziałało! Powstrzymała się przed zapytaniem czy wszystko w porządku. Jako pałkarz musiała się przyzwyczaić do obijania ludzi i uciszania sumienia, a Gryfonka wciąż siedziała pewnie na miotle, więc nie było czym się przejmować. Williams uśmiechnęła się radośnie, przerzuciła pałke z ręki do ręki i spojrzała dumnie na Hem. Wskazówki działały, a ona czuła się coraz bardziej swobodnie i zaczynała czerpać z tego coraz większą frajdę. - Eh... Tak myślałam, a szkoda. - Pokręciła głową z udawanym zawodem, a później zaśmiała krótko. Humor ewidentnie jej się poprawił, wraz z pierwszym malutkim sukcesem. Nie zamierzała jednak na tym poprzestać, tylko dać z siebie jeszcze więcej. Teraz, kiedy stres już nieco odpuścił powinno chyba iść lepiej... - Pewnie, że tak! Rozkręcam się! - Krzyknęła jeszcze, żeby zagrzać się do dalszej walki i chwyciła pewnie pałkę widząc nadlatującego tłuczka. Cel, zamach, odbicie. Piłka poszybowała w kierunku Hem z nieco mniejszą siłą, ale wciąż było lepiej niż na początku. Małymi krokami do przodu! Obniżyła rece obserwując jakie będa skutki tego dość średniego podania.
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Małymi krokami - w wypadku Nancy bardzo małymi. Kolejne uderzenie okazało się może i lepsze, ale już ujmą na honorze byłoby nie uniknąć, nawet celowo. Dlatego odchyliła się zgrabnie w prawo, a piłka minęła jej lewą rękę. Przez chwilę powróciły do dziewczyny wspomnienia skruszonego barku, zanim nie skupiła się na obecnym treningu. Zgrabnie przerzuciła kafel przez obręcz, a potem zgarnęła go z trawy. Okrążyła pień, a potem zatrzymała się nieopodal Nancy. - Wyrobisz się. Oby tylko zanim zdążę wbić Hufflepuffowi dziesięć bramek - wyszczerzyła się. - Jeszcze z dwa razy i zmiana? - Zaproponowała, przerzucając kafel z ręki do ręki. - Może to ja Ci zapłacę? - Rzuciła nagle. - Jak dasz radę w dwóch następnych uderzeniach złamać mi jakąś kość. Taki mały zakład na zachętę. O 100 galeonów - spojrzała na kapitan zachęcająco. Jeśli nie wyzywająco. Cieszyła się, że Nancy się rozluźniła. Niech teraz jeszcze popracuje nad siłą rąk. - A jeśli nie dasz rady... Idziesz ze mną na siłownię! Tak ci ramiona wyrobię, że jeśli nie odpadną, to będziesz kruszyć skały gołymi rękoma - i jakby na potwierdzenie pokazała Puchonce swój biceps. A miała się czym chwalić.
Kostki: 6, 4 Kolejka: 5
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Kolejne pudło, kolejny zawód, ale godziła się już z myślą, że wrażenia na Hem to ona dzisiaj nie zrobi. To ewidentnie nie był jej dobry dzień. Może zamiast zajeżdżać się do ostatniego tchu, na te ostatnie dni przed meczem, powinna jednak odpocząć i dać się zregenerować zmęczonym mięśniom? Być może, ale ten trening zamierzała dokończyć i miała plan zrobić to najlepiej jak umie, pomimo średnich efektów. Uważnie obserwowała poczynania Hem na miotle, aby później starać się je powtórzyć na własnej. - No tak, dobrze by było zabrać się za to wcześniej... - Wywróciła oczami z rozbawieniem. - Na szczęście nie tylko ja jestem odpowiedzialna za bramki, będę miała wsparcie. - Rzuciła na swoją obronę, ale słaba to była obrona. Seth nie czuł się ostatnio najlepiej i nie mógł wziąć udziału w meczu, co powodowało braki na bramce, więc będzie trzeba wrzucić tam kogoś na zastępstwo, a Puchoni nie mieli za dużo rezerwowych... - Dwa ostatnie i zmiana. - Zgodziła się chętnie. Czuła jak ramiona powoli odmawiają jej posłuszeństwa, a poza tym warto było przećwiczyć też parę innych rzeczy. Zaśmiała się na tą propozycję zakładu, ale kiedy zobaczyła to wyzywające spojrzenie dotarło do niej, że to wcale nie był żart! Patrzyła na Hemah chwilę zdezorientowana, analizując tą niecodzienną ofertę, ale ostatecznie kiwnęła głową uśmiechając się wesoło. - Wchodzę w to Hem! - Rzuciła pewnym głosem. W to, że jest w stanie cokolwiek jej złamać nie wierzyła kompletnie, ale za to skusiła ją ta oferta dodatkowego treningu, wsparta namacalnymi dowodami na ich działanie. Chciała czerpać z jej wiedzy i doświadczenia skoro miała taką możliwość. Naładowana dodatkową energią przymierzyła się do kolejnego odbicia i posłała tłuczek w kierunku dziewczyny. Lepiej niż poprzednio, ale wciąż nie idealnie, a na pewno nie niebezpiecznie...