Jedno z najbardziej gorących miejsc, które plasują się na listach klubów najchętniej i najczęściej odwiedzanych przez dorosłych czarodziejów, ale też i studentów. Jest tu prowadzona selekcja wiekowa, więc jeśli nie ukończyłeś siedemnastego roku życia to zostaniesz stąd po prostu wyrzucony. Oprócz ochroniarza przy wejściu została umieszczona linia wieku, gotowa wyrzucić Cię na drugi brzeg ulicy. Zanim tu wejdziesz już Cię coś przyciąga - to pewnie ta głośna, nęcąca muzyka. Jesteś świadom, że w tym miejscu można zaprzedać duszę diabłu? Zrzucisz tu nie jedną cnotę życiową w pogoni za zatraceniem się w trwaniu wieczora. Wykwalifikowani pracownicy dbają o to, by poziom zapewnianej rozrywki był wprost nieosiągalnie genialny. Tańczą tu najlepsze tancerki wyginające swe gorące ciała, grają tu mężczyźni, których portfele są zdecydowanie grubsze niż w istocie by wyglądały. To tu pada hazard... Mówisz, że tylko raz, a wracasz jeszcze i jeszcze, jakbyś przeżywał dzień świstaka. Barmani natomiast przygotowują najlepsze drinki, które Twoje podniebienie zwyczajnie kocha. Grywają tu też najlepsi DJ w ofercie specjalnej, która co jakiś czas bucha czymś czego pozornie byś się nie spodziewał. Chcesz poczuć magię tego miejsca? Nie ma problemu. Pamiętaj jednak, że wejście do klubu kosztuje 10 G.
Baw się dobrze.
Kilka zasad:
Spoiler:
1. Klubu nie można wykupić. Ma on już swoich właścicieli i nie poszukuje się nawet wspólników. 2. Wejście kosztuje 10 G na jedną osobę. 3. Wynajęcie lokalu na własną imprezę kosztuje 100 G (jedna z sal wtedy jest udostępniona. W innych odbywają się inne imprezy, lecz wtedy oprócz Ciebie i gości nikt nie może tu prowadzić wątków.) 4. Ludzie poniżej 17 roku życia są wyrzucani z klubu automatycznie. MG po prostu edytuje wasz post dodając zt.
______________________
Autor
Wiadomość
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Gdyby spodziewał się niespodziewanego, to na pewno spodziewałby się tego, że dziewczyna mu nie uwierzy. W końcu kto by uwierzył alkoholikowi w podeszłym wieku? Zaczął gmerać w kieszeni ręką, która nie do końca wykonywała jego polecenia, najprawdopodobniej przez ilość wypitego alkoholu, w poszukiwaniu dokumentu potwierdzającego jego tożsamość oraz różdżki. -Proszę- pokazał barmance kawałek papieru z jego twarzą oraz wszystkimi danymi oraz kawałek drewna. Miał nadzieję, że to wystarczy i nie będzie się domagała potwierdzenia tego przez osobę trzecią.- A no jest- odpowiedział tylko Boris. Miał nadzieję, że zaakceptuje tak korzystny dla nie układ. Następnie wystarczyło tylko dowiedzieć się, jaka jest i do czego jest zdolna. Zawsze opłacalne było zawieranie znajomości, które mogły okazać się inwestycją w przyszłość. -W takim razie mogłaby być zwyczajna zniżka.- chociaż tyle-Dostawa do biura czy do domu?-Zapytał się z uśmiechem na ustach, patrząc się wprost na Fayette.
Fayette Richerlieu
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177
C. szczególne : tatuaż ćmy pod mostkiem, magiczna proteza prawej nogi
Uniosła w nieudawanym szoku wysoko brwi na czole kotwicząc spojrzenie swoich mahoniowych oczu prosto na dokumentach i ich zawartości. Co jak co, ale w życiu Fayette nie spodziewałaby się, że będzie legitymować kogokolwiek pracującego w Ministerstwie, a tym bardziej nie myślała nawet o tym, że ktokolwiek weźmie ją na tyle poważnie, aby takowąż legitymację pokazać. Boris jej zaimponował i to bardzo, czym zasłużył sobie potaknięciem uznania ze strony Fayette. Jej mina mówiła, więcej niż słowa "no nieźle, nieźle..." Richerlieu rozglądnęła się po barze sprawdzając, czy jakieś ciekawskie oczy ich nie obserwują, a uszy nie podsłuchują, po czym oparła się o bar bardziej wychylając w stronę Zagumova z drapieżnym uśmiechem. - No, no, Panie... - Spoglądnęła w dół na świstek papieru. -...Szefie Biura Bezpieczeństwa...Kroi nam się tutaj nie lada współpraca. - Sięgnęła ręką do niego, aby dźgnąć go bardzo delikatnie palcem w pierś. - Nie jestem byle kurierem na posyłki, aby hasać z towarem do domów. Przynajmniej nie od razu. Liczę, że zobaczymy się na twoim terenie. Ja z posadą, a ty z pełną szklanką. - Wyjaśniła wyrównując mu dłonią zmarszczki na fałdkach ubrania, po czym poklepała go po ramieniu i odsunęła się.
Boris Zagumov
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Uśmiechnął się tylko od ucha do ucha, widząc wyraz twarzy Faye. Nie wiedział, czy to dlatego, że jako pracownik Ministerstwa nie obmacywał jeszcze pijany i naćpany kogoś na stronie, czy to dlatego, że faktycznie okazał się być tym za kogo się podawał. Ucieszył się w głębi serca, gdy Francuzka zgodziła się na jego propozycję. -Właśnie widzę- zaśmiał się tylko. Na tyle spodobał mu się ten napój, że odczuwał szczerą radość na myśl, że będzie mógł zrobić ruch doświadczonego szachisty i kilkoma, może przy "gorszym" dniu kilkunastoma takimi kieliszkami pominąć cały dzień pracy, a przynajmniej jego większość. -Oby jak najszybciej- nie zdążył nawet zareagować na dźgnięcie, którym potraktowała go dziewczyna, będąc wciąż zajętymi swoimi rozmyślaniami, gdy ta wygładziła lekko pofałdowany garnitur i poklepała go po ramieniu, odsuwając się przy tym. - Dobrze by było, gdybym już poszedł- lepiej, gdyby trafił samemu do domu bez problemu, a nie wpakował w jeszcze jakieś kłopoty.- Muszę się oszczędzać na przyszłość. Liczę, że będziemy mieć jeszcze szansę się spotkać, więc cześć- pożegnał się z Fayette, podnosząc lekko rękę ku górze i odwracają się na pięcie, poszedł w kierunku wyjścia lekko chwiejnym krokiem. Miło spędzony wieczór zostanie na długo zapamiętany przez niego, a przynajmniej na to liczył. Po alkoholu czasami miewał z tym problemy.
//zt
Fayette Richerlieu
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177
C. szczególne : tatuaż ćmy pod mostkiem, magiczna proteza prawej nogi
Samopostownik Pracowniczy Zespół tego wieczoru był wyjątkowo poruszający w najbardziej pozytywnych w tego typu doznaniach. Chmielarze z Rockenshire wygrywali na instrumentach swoje najlepsze kawałki z bossa novy, że nawet kelnerkom chciało się tańczyć i podrygiwać do saksofonowych nut. Fayette stała za barem - jak to miała w zwyczaju w tej pracy i rozpływała się nad każdym akordem, dopóki utwór zgrabnie nie umilkł w szumie klubu i zaanansowano przerwę. Co znaczyło, że rozpoczęcie cięższej pracy dla Richerlieu, gdy tylko spragnieni nie tylko wrażeń patroni i goście Luny ruszyli do swoich VIP loży, czy bezpośrednio do baru. Odepchnęła się ochoczo od blatu i przywiodła na swoją buzię profesjonalny uśmiech uwodzicielki, gotowa udobruchać każdego klienta. Pierwsi goście poprosili o skocznego pasikonika. Wywiając różdżką jak szarfą na olimpiadzie, Krukonka pchnęła w ruch wyciskarkę do soków i przywiodła pod palcem odpowiednie szkło. Alkohol sama znalazła lubiąc wplatać więcej ruchu w codzienne życie wiedźmy. Dwa wysokie kieliszki wypełniła wódką, likierem miętowym i zielonym sokiem z latorośli. Dodała soku z limonki, a na krańce ułożyła dwa zaczarowane… właśnie pasikoniki, które skakały z jednego krańca na drugi. Następni klienci jacy się napatoczyli chcieli standardowe kieliszki z tequilą i ogniem. Fayette zrobiła dwuwarstwowe cuda, połowicznie wypełnione wódką, a połowicznie tequilą w kieliszkach, których skraje oblepione były drobnymi kryształami soli. Na każdym kieliszkiem wyczarowała płomyk, który na alkohol opadnie dopiero, gdy ktoś weźmie kieliszek do ręki. Dumna ze swojej kreacji podała sześć takich zestawień grupce młodych czarodziejów. Kolejni klienci lokalu zaczęli się mieszać. Sporo chciało różnorodnych piw, więc w rękach Fayette przelatywała masa wypukłego szkła kufli. Od jednego kranu, do drugiego, rzucane w powietrze butelki i kapsle wymijały ludzi i trafiały w odpowiednie ręce, bądź pojemniki. Kolejnym eksperymento-przedstawieniem w repertuarze zamówień była nieśmiertelna Krwawa Maria, która potrzebowała soku pomidorowego, opuncji, selera, papryczki, czerwonego trunku oraz czarnej sambuci. Praktycznie warzywny koktajl zdrowotny, ale z promilami, żeby było weselej. Stuknięcie różdżką dwa razy w pomidora potroiło go od razu w mikserze. Lekcje z transmutacji nie szły u niej na marne. Reszta warzyw wleciała do maszynki, która szybko przeistoczyła je w sok o soczystej barwie. Wraz z alkoholem i dekoracją w postaci zieleniny porastającej czubek szklanki - drink posłany został do przemiłej, starszej kobiety. Jednej ze stałych klientek Klubu Luna, patronki i chyba bardzo dobrej przyjaciółki właścicieli. Marinette, kelnerka porannych zmian, wspominała że podobno nawet jest to ich biznesowa mentorka, ale Fayette nie była co do tego przekonana. - Węglarze znowu się irytują - Burknęła Stella opierając się zmęczona o blat baru. Była kolejną kelnerką lokalu. - Co tym razem? - Spytała Fayette czując zbliżającą się katastrofę o ile szybko nie zareagują na kotłącą się burzę w specjalnej loży Coals’ów. - Mówili, że Miód Berserka był o wiele za bardzo rozcieńczony i ohydny. Teraz się plują do gości z sąsiadującej sali i żądają odszkodowania. Fayette warknęła w odpowiedzi już sięgając do szklanego stojaka ze specjalnymi trunkami. Miód Berserka nie był dla każdego, ale nikt w klubie nie będzie przeprowadzał wywiadu zanim poda drinka. Co było potem utrapieniem dla całego zespołu, w tym barmana na zmianie. Musiała szybko myśleć i zażegnać kłopoty zanim się pojawią. Coś co ich uspokoi i uśpi szybko było najlepszym rozwiązaniem w oczach Francuski, więc postanowiła pokusić się o zaczarowanego zimnego grzańca z rumianku na bazie wina z czarnego bzu, miodem i kroplą eliksiru na sen, który trzymali w swojej nieśmiertelnej apteczce. - Podaj im to, powiedz, że na koszt firmy i przekąski gratis. - Wepchała Stelli tacę ze szklankami i dorzuciła miseczkę orzeszków. To powinno ostudzić ich zapały, a Fay zapewnić miły wieczór. W międzyczasie wzięła butelkę Czarnego Złota z szafy i wsadziła do swojej torby w szatni jak gdyby nigdy nic.[/b]
[zt]
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Czuła się chujowo. Po prostu chujowo. Nie miała ochoty gotować, choć próbowała. Wszystko leciało dziewczynie z rąk, myliła kardamon z szafranem, a mąkę ze skrobią. Nie potrafiła się skupić, brakło jej zapału czy chęci. Nie miała nawet siły wysyłać listów, cieszyła się zatem, że nikt nie pisze celem sprawdzenia stanu psychicznego Hemah. A o tym szkoda w ogóle mówić. Chciała zapomnieć o tym meczu, tym dniu, tym życiu. Nic zaś nie działa lepiej niż porządny, mocny alkohol. I tak nie mogła spać. Mijała już północ, kiedy zjawiła się pod klubem, choć ubrana zbytnio wyjściowo nie była. Wręcz byle jak, w ciemności nocy i nikłych światłach wielobarwnego Lumos można było pomylić ją nawet z pierwszym lepszym chłopakiem, co liczy, że zarucha tancerkę. Nie dziwne, że mężczyzna na wejściu patrzył na Hem podejrzliwie. Bez emocji pokazała mu tatuaż, który za chwilę zniknął z jej nadgarstka. Szkoda. Zdążyła się przyzwyczaić. Ale ileż można nie korzystać z zaproszenia. Tak po prawdzie, to była pewna, że Krukoni świętują i nie zastanie Fayette w pracy. Dlatego nie czekała do następnego dnia, zjawiając się w wieczór meczowy. A tu proszę - bramkarz powiedział, że Richerlieu kończy zmianę za pół godziny. Więc Gryfonka ma pół godziny, by się spić w trzy dupy i uciec. A chciała posiedzieć dłużej. Z baru wzięła butelkę absyntu. Nie na dziś wszelkie fancy drineczki z kolorowymi słomeczkami. Dziś chlejemy dla chlania, doprowadzając się na skraj zatrucia alkoholowego. A to było najmocniejsze, co mieli. Zresztą, nie pierwszy raz Hem będzie wychylać czystą piołunówkę. Usiadła ciężko na jednej z kanap, kiedy ktoś przyniósł jej butelkę i szklankę, łyżeczkę oraz cukier. Karafkę z czystą wodą i drugie naczynie. Nalała sobie absyntu, upijając szybko zimną zawartość. Skrzywiła się, kiedy gorzki alkohol wykrzywił usta, paląc przełyk. W dupie miała wszelkie rytuały picia tej nalewki. Chciała wypalić wszystkie emocje. Im gorzej smakuje, tym lepiej. Kaszlnęła ze dwa razy, zanim odchyliła głowę, opierając ją o materiał kanapy. Obserwowała tancerkę na podwyższeniu, słuchając głośnej muzyki. Tego jej trzeba było. Żadnych myśli, jedynie kolorowe światła, ślizgające się po smukłym ciele artystki. Ładny brzuch. Długie nogi. Jędrne piersi, o tej porze całkiem nagie. Musiała zrzucić stanik już dawno, kiedy ktoś sypnął jej wyjątkowo hojnym napiwkiem. Peril odetchnęła, nalewając sobie drugą porcję. Nagła ją straszna chęć zapalić coś niekoniecznie legalnego.
Fayette Richerlieu
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177
C. szczególne : tatuaż ćmy pod mostkiem, magiczna proteza prawej nogi
- Do zobaczenia jutro, Clinton - Rzuciła Fayette wychodząc z kuchni na salę główną. Z delikatnym uśmiechem pomachała zmieniającym ją innym barmanom na resztę nocy, a gdy dwie kelnerki zapytały jej się czemu kończy nieco wcześniej zbyła je uprzejmą wymówką, że szefowie dali jej wolne. A tak naprawdę była dość zmęczona fizycznie jak i psychicznie. Koniec roku się zbliżał, a ona nie miała lepszych planów na przyszłość, ani motywacji, aby wziąć się za rzeźbienie. Na domiar złego właśnie przyczepił się do niej jeden z czarodziejów zanadto przymilając się do Fayette z łapskami. Stały adorator, którego już nużyły aluzyjne podchody i zdecydował się na bardziej agresywne podejście. Ona z kolei nie miała zamiaru się dzisiaj cackać z niedorajdą, więc od razu wbiła mu różdżkę w żebra z chłodnym uśmiechem. -Ty mała suk…- Nie zdołał dokończyć bo silna ręka ochroniarza złapała go za ramię i odepchnęła do wyjścia. Fay westchnęła zrezygnowana mężczyznami. -Dzięki, Bob. Chyba nigdy się nie nauczą. -Masz specjalnego klienta. - Mruknął w odpowiedzi napakowany goryl wskazując swoim grubym palcem głębię sali, gdzie dało się dostrzec samotną mini lożę przy tancerkach, którą okupowała biała czupryna. -Hemah? - Spytała lekko zaskoczona samą do siebie, ale wybawiciela nocy już obok niej nie było.
Przeskoczyła nagle i niespodziewanie oparcie sofy lądując miękko tyłkiem na siedzisku tuż obok niczego nie spodziewającej się Peril. W ręce już trzymała dymiącą się fajkę z białego drewna, z której unosił się słodkawy zapach sernika z pomarańczami. -Zastanawiasz się czy rzucała czar na nie, czy ma takie naturalne? - Spytała wskazując brodą na piersi tancerki. Ze wszystkich dni jakie mogła wybrać, Gryfonka, akurat musiała przyjść w ten najbardziej nieszczęsny do odpowiedzenia na jej zaproszenie.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Naprawdę nie spodziewała się tego, że zostanie zaproszona do tego, by być jedną z artystek, która miałaby występować na imprezie utrzymanej w stylu retro. Uwielbiała klimat lat osiemdziesiątych, w których utrzymane miało być całe wydarzenie, a ówczesna muzyka sprawiała, że czuła nostalgię względem czasów, w których tak naprawdę nigdy nie przyszło jej żyć. Zgodnie z planem imprezy ‘80s around the world’, która miała przybliżyć twórczość muzyków tamtejszej dekady z całego świata, miała zaśpiewać kilka japońskich przebojów. Zdecydowała się zatem na takie, które były jej najbliższe. Na sam początek zaplanowała wyjść z ‘Fantasy’, które było idealnym połączeniem zarówno skocznej jak i spokojnej melodii. Mając na sobie marynarkę z całkiem interesującym designem, stanęła tuż przed mikrofonem, czekając na to, aż wybrzmią pierwsze dźwięki podkładu. Jej celem było oczarowanie znajdującej się w lokalu publiczności, prezentując im utwór w rodzimym języku, który sprawiał, że trudno jej było się nie uśmiechać i powstrzymać od drobnej gestykulacji. Potem jednak przyszła pora, aby uraczyć słuchaczy czymś o wiele bardziej tanecznym, co mogłoby zmusić ich do poderwania się z miejsc. I tutaj właśnie do tego zadania wybrała kultowy utwór z połowy lat osiemdziesiątych. Przygotowując się do występu nawet nie podejrzewała, że będzie on sprawiał jej tyle trudności. Może nie wymagał od niej aż tak wielkiej gimnastyki wokalnej, bo wszystkie dźwięki znajdowały się w skali jej głosu, ale najgorsze były znajdujące się w niej anglicyzmy, które aby nie zniszczyć klimatu piosenki powinna śpiewać z typowym japońskim akcentem, co dla Kanoe posługującej się, na co dzień tym językiem już od dłuższego czasu okazało się nieco bardziej wymagające. Tym bardziej, że poza tym musiała również przejść na anglojęzyczne wstawki. Z pewnością było to pewne lingwistyczne wyzwanie. Chociaż kiedy już nadszedł dzień faktycznego występu, całkowicie zapomniała o swoich obawach i dała się porwać dźwiękom japońskiego disco.