Miejsce, z którego rozciąga się piękny widok na jezioro i część Zakazanego Lasu. Uczniowie, często się tu zatrzymują, by porozmyślać i zrelaksować wzrok.
Anjali udała się na kolejną lekcje bez specjalnego entuzjazmu. Wiedziała, że musi chodzić na lekcje i być na nich dobra, żeby nie splamić nazwiska ani domu jak i nie ponieść osobistej porażki. Jednak lekcje transmutacji średnio ją fascynowały. A jeżeli będzie o zmienianiu się w zwierzęta to chyba zapadnie się pod ziemię z nudów, albo zacznie krzyczeć. Albo jedno i drugie. Dodatkowo musiałaby się pilnować, żeby wszystko wychodziło jej gorzej niż umie. Miała szczerą nadzieję, że lekcja będzie o czymś innym. Kiedy znalazła się w klasie puściła oko do Aidena, obdarzyła uśmiechem Lindsey, złym spojrzeniem Wojtka, a potem stanęła u boku Katherine, mierząc wzrokiem Matthew. To pozorowanie własnej śmierci, to wszystko było dziwne. -Hey skarbie rzuciła i pocałowała Kath w obydwa policzki. Nie była pewna czy powinna im przerywać dopóki Kath się nie odezwie, zaczęła więc podśpiewywać sobie "...Ham dil shahazaadi hain, marzi ki maalika..." - "Jestem królową swoich myśli, panią własnych pragnień" w oczekiwaniu na przyjście nauczyciela.
Nadish Narayanan
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Tatuaż na ramieniu lewej łopatce i szyi.Na lewej piersi ma 5 centymetrową bliznę po odłamku szkła
Puchon nie spóźnił się wcale na lekcję, dzisiaj o dziwo udało mu się tego uniknąć, zresztą ostatnio bardzo rzadko mu się to zdarzało dzięki Bogu. Spojrzał na pustkowie na której powoli gromadzili się inni uczniowie, których jak na razie nie było zbyt wiele. Nie był to przedmiot za którym jakoś bardzo by przepadał, gdyż nie miał on jakiegokolwiek znaczenia w jego późniejszych planach życia. Nie interesował się jakimikolwiek przejawami z dziedziny transmutacji, to zupełnie nie pociągało go w przyszłym życiu. Kiedy podszedł do pustkowia stanął obok swojej znajomej z domu Faye. -Dzień dobry.- Rzekł pod nosem -Cześć .- Powiedział krótko na przywitanie podając rękę ślizgonce i dalej czekając na rozwój lekcji.
Szczerze mówiąc Naya dzisiaj nie miała ani ochoty, ani chęci, ani nastroju na lekcję Transmutacji. A tak bardzo lubiła ten przedmiot! Jednak pojawić się wypada, w razie czego nie będzie nic robić. Leniwym, BARDZO leniwym krokiem przybyła na miejsce. Swoją drogą wkurzało ją organizowanie lekcji na powietrzu. Jakoś tak, jeszcze znielubi wychodzenie na dwór, bo będzie jej się kojarzyło z prowadzeniem zajęć i co wtedy? Rozejrzała się szybko naokoło, nawet szczególnie nie zwracając uwagi kto jest, a kogo nie ma. Jeżeli ktoś będzie chciał, to podejdzie. Uśmiechnęła się tylko do niektórych i usiadła gdzieś z boku, czekając na zjawienie się profesora. Niech już przyjdzie i niech ta lekcja szybko się skończy...Albo niech będzie coś ciekawego. Może to trochę zmobilizuje ją do pracy.
Nawet Fela przyszła, bo gdy tylko chciała łapać motyle zauważyła, że żadnego nie ma w zasięgu wzroku. A tak właściwie to żart. Nie szukała motylków, tylko siedziała bez poczucia czasu na parapecie na korytarzu przyglądając się uparcie końcówkom włosów, które zmieniały kolor zależnie od jej życzenia. W końcu jednak złapała za torbę i przyglądając się odznace prefekta wybuchła śmiechem, a ktoś popatrzył na nią jak na wariatkę. Była siódmoklasistką. Dojrzała siódmoklasistka, która zamierzała składać na studia. W sumie to nie rozumiała tej całej rewolucji zmian, jednak na lekcji się pojawiła. Dlaczego? Dlaczego nie? Przecież była świetna z transmutacji, więc postanowiła pokazać jaka z niej zdolna dziewczyna.
Transmutacja. Ten przedmiot nigdy nie należał do jej ulubionych i szczerze mówiąc nie była z niego dobra. To dość zaskakujące, bo z zaklęciami nie miała aż takich problemów, a te przedmioty były w jakiś sposób pokrewne. Ale z drugiej strony i tak Eli przede wszystkim lubiła eliksiry i to na nich skupiała się najbardziej, przez co miała nie raz problemy z innych przedmiotów. W każdym razie jej kroki przez korytarz nie były ani zbytnio żwawe, ani też powolne. Chciała tam wejść, zaliczyć lekcję i zająć się czymś znacznie przyjemniejszym – na przykład ganianiem jej sowy, która przyniosła rano list od rodziców i z czystej przekory nie zamierzała go oddać. Przebrzydły pierzasty potwór z małym, słodkim dziubku i takich ślicznych szponkach... Kurcze. Jednak mimo tego, że ma bardzo proste myślenie, wręcz męskie, to posiada ten kobiecy pierwiastek, ale może uda jej się poudawać, że wcale nie i zachować powagę ganiając Pusię po pokoju? Tak to jest, jak człowiek się wychował z facetami i powiedzenie „O jaki słodziak”, było jednoznaczne z krzywymi spojrzeniami. Weszła na punkt widokowy i stanęła sobie w najbardziej dogodnym dla siebie miejscu – trochę z tyłu. Dostrzegła wiele znajomych twarzy, ale nikogo nie kojarzyła po nazwisku. Jak zawsze zresztą. Jakoś... Nie miała zbyt dużej popularności i w sumie nie miała pojęcia dlaczego. W końcu nie była szarą myszką nawet w kilku procentach. Zagadka zwariowanego życia pani Brockway.
Na najbliższej lekcji nie mogło oczywiście zabraknąć najpilniejszej uczennicy ostatnich dni, która pojawiła się na miejscu na dużo przed wyznaczonym czasem. W sumie z początku dziwiło ją trochę to, że mało która lekcja odbywa się w wyznaczonej do tego sali, ale szybko się do tego przystosowała, uznając takie zróżnicowanie za miłą odmianę i coś nowego. Chociaż nie pogardziłaby lepszą pogodą na wędrowanie po błoniach - na szczęście ostatnio niebo się przecierało, a ona wcale nie musiała opuszczać zamku. W dodatku z dormitorium kruczków już wcale nie było tak daleko, normalnie same plusy! Vacheron wspięła się po schodkach do punktu obserwacyjnego, by z zadowoleniem stwierdzić po obecności grupki uczniów, że trafiła w dobre miejsce. Przywitała się z jakimiś swoimi znajomymi, którzy na pewno gdzieś tam są, ale nie mam czasu na przeglądanie poprzednich stron i stanęła nieopodal, czekając na przybycie nauczyciela i rozpoczęcie zajęć!
Przyszła na lekcję patrząc to tu, to tam na innych uczniów. Tak jak ostatnio nie kojarzyło większości, a jak już to ta osoba nie odnosiła się do niej z jakimś szacunkiem. Ale szczerze ją to też jakoś chuj obchodziło, jeśli sama się z większości nabijała. Tak wyszukując wzrokiem jakiejś znanej osoby zobaczyła blondynkę, którą od jakiegoś czasu już znała. Bardzo się cieszyła, że mogła się z nią spotkać w Hogwarcie. Ta pewnie jeszcze nie wie, że Lena w ogóle przyjechała do Hogwartu. Podchodząc do Lindsey od tyłu położyła swe ręce na jej ramionach i szepnęła jej do ucha: - A kogo ja tu widzę? - po tych słowach przytuliła ją przyjacielsko. Była to jedyna osoba, z którą mogłaby rozmawiać swobodnie, gdyż ją już poznała dawno temu, podczas wizyty na Pokątnej. - Co tam u ciebie? Długo się nie widziałyśmy. - Puściła jej oczko. Lindsey musiała być mocno zdziwiona na wiadomość, że Lena jest w Hogwarcie. Szkoda tylko, że nie ten sam dom. - Miałam wysłać ci list, że jestem w Hogu, ale tak wyszło, że zapomniałam. Cała ja. - zaśmiała się i usiadła obok Lindsey. Słuchając dziewczyny i rozglądając się wokoło miała szczególne szczęście, że miała w Hogwarcie kogoś z kim mogłaby rozmawiać.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine rzeczywiście nie wyglądała najlepiej. Coś jej nie pasowało i teraz po prostu puszczała w kierunku każdego nieme błyskawice. Oczywiście Matthew zrobił tak jak sobie tego życzyła czyli podszedł do niej witając się z nią i do tego jeszcze nazywając ją słonkiem. No prosze, mimo woli nawet uznała, że może go uraczyć jednym ze swoich słodkich uśmiechów. Zanurzyła dłoń w jego włosach. Swoją drogą były one cudowne i przytuliła go lekko. Nie miało w tym momencie znaczenia co powiedziałby na to jej brat bo on nie miał wpływu na to z kim utrzymywała kontakty. -Dobrze cię widzieć- powiedziała po czym posunęła się lekko by zrobić mu miejsce obok siebie. Nigdy nie powiedziała mu wprost, że pomagała mu tylko dlatego iż lubiła jego charakter i on sam się jej podobał więc chciała mu zaimponować. Praktycznie rodzina Russeau najwięcej mu wtedy pomogła jako iż sama głowa rodziny Russeau miała mu wyznaczyć wtedy karę. Jednakże obyło się bez tego. Potem podeszła do niej Anjali i ucałowała ją w oba policzki więc Kath uśmiechnęła się do niej serdecznie i odwzajemniła to czułe powitanie. -Cześć wężyku kochany- powiedziała pewnym siebie tonem, a jej wskazała miejsce po swojej prawej stronie. No to teraz mogła mieć lepszy nastrój. Nie ma to jak się otaczać w gronie najlepszych. Wtedy można czuć się docenionym. No a Katherine często uznawana była jako niezrównoważona psychicznie, więc to, że ktoś mógł z nią rozmawiać nawet gdy miała zły nastrój było nie lada przywilejem dla tej osoby. Teraz tylko mogli czekać aż lekcja się rozpocznie.
Nie no tragedii nie było bo przynajmniej wyglądała jeszcze groźniej, co w oczach Matta było dobre. W ogóle już zapomniał tego uczucia jak to razem mogli siać sobie postrach i w ogóle jak podejrzanie to wyglądało kiedy tylko stali w pobliżu siebie. W końcu ta dwójka razem nie zwiastowała nic dobrego. Może i nie mieli na siebie najlepszego wpływu ale przynajmniej dobrze się bawili! A dostać właśnie ten uśmiech kiedy ona miała zły dzień? Ach, mógł teraz czuć się tak bardzo wyróżniony! Matthew też niezbyt przejmował się zdaniem jej brata ale jednak lubił go czasem powkurzać, normalnie jak dzieci w piaskownicy. On sam nie miał pojęcia, że dziewczyna w jakikolwiek sposób próbowała mu imponować i po prostu na niego leciała. Był facetem więc nieszczególnie docierały do niego delikatne aluzje. Z resztą w życiu nie spodziewałby się żeby jego mała żmijka próbowała komukolwiek zaimponować. Hmmm... czyli to dlatego sfajczyła jego ulubiony zabawkowy samochód jak mieli po sześć lat?! I cóż, może nie mówmy, że pomagała mu cała rodzina bo tylko siostry. Brat pewnie modlił się żeby rzeczywiście Matt był martwy, a ojciec ścigał. No i nie zapominajmy o wkładzie jego wójka. Ale rzeczywiście nawet by nie zniknął gdyby nie Katherine. -Zgadnij kto będzie dziś wieczorem piekł dyniowe paszteciki - mruknął do Kat zaczepnie oczywiście przy tym szturchając ją lekko w bok. W sumie dziewczyna była jedną z naprawdę niewielu osób, które wiedziały, że Temples gotuje!
Anjali stojąc po prawej stronie swojej najlepszej przyjaciółki była niesamowicie szczęśliwa i dumna. Czuła, że z tego miejsca razem z Kath i kilkoma innymi wybrańcami może rządzić światem. Przestało jej nawet przeszkadzać, to że jest na lekcji i istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie uczyć się tego co już dobrze potrafi. "Tum the ki thaa koi phuul khila" - "Czy to byłaś ty czy pączek kwiatu" tak właśnie dalej podśpiewywała sobie Anjali rozglądając się po innych domach z drwiącym, pewnym siebie i ironicznym uśmiechem, zaszczyciwszy jedynie Nayę skinieniem głowy. Uwielbiała jak Kath tak właśnie się do niej zwracał choć poza Kath, Rosemarie i garstką innych osób nikt nie wiedział, że zwrot ten ma w jej wypadku podwójne, dosłowne zastosowanie, a nie tylko ślizgońskie. Nie mogła się doczekać jak zrobi się jeszcze cieplej, i będzie mogła pójść z Kath w jakieś odległe miejsce na dworze, przemienić się, owinąć się delikatnie wokół jej ręki lub szyi i tak spacerować, albo nawet zdrzemnąć się pod drzewem. Anjali wiedziała, że humory Kath mogą być niemal zabójcze, sama jednak była jedną z tych wybranych, ją zawsze czekał uśmiech. Nachyliła się do Kath i wyszeptała wskazując głową Lenę. -Ta bezczelna dziewczyna chciała mi dać jakieś świństwo jak byliśmy w teatrze. Powinniśmy się tym zająć. Sama zaczęła, ja nic jej nie zrobiłam powiedziała cicho, ale stanowczo.
Ralph był dzisiaj w wyjątkowo dobrym nastroju. Właściwie, zastanawiał się przez długi czas czy po prostu nie podarować uczniom tej lekcji i dać im godzinę wolnego, którą po prostu odrobią w jakiś inny dzień, gdy pogoda nie będzie tak bardzo przeszkadzała w myśleniu. Ostatecznie jednak postanowił pojawić się w punkcie widokowym i poprowadzić lekcję transmutacji najlepiej jak potrafił. Miał ogromną nadzieję, że zaklęcie spodoba się uczniom, ponieważ wybrał takie, które on sam uwielbiał najbardziej. Kto z nas nie lubi słodyczy? Oczywiście, że każdy je uwielbia! Lekcje zaplanował dwuetapowo, najpierw uczniowie pod jego pilnym nadzorem będą ćwiczyć wymowę zaklęcia i ruchy różdżką, w następnej części będą mogli sami spróbować jak to jest zamieniać kamyk w cukierka. Zacznijmy od małych rzeczy, spokojnie, bez żadnego pośpiechu. To będzie najrozsądniejsze wyjście z sytuacji. - Dzień dobry wszystkim! Witam Was na kolejnej lekcji transmutacji. Mam nadzieję, że nikt nie miał problemu z dotarciem na punkt widokowy? – Ralph zadał retoryczne pytanie, rozglądając się po obecnych już uczniach. – Jak wiecie, nie toleruję spóźnialskich, więc za każdą spóźnioną osobę wasz dom traci pięć punktów. Jeśli chcecie możecie mnie w duchu przeklinać, ale ktoś w tej szkole musi nauczyć Was szacunku do innych osób – wzruszył lekko ramionami, zastanawiając się czy tak naprawdę dobrze robi, będąc tak surowym nauczycielem. W końcu sympatia uczniów także jest ważna, prawda? Wychodził on jednak z założenia, że mimo surowości, można być lubianym nauczycielem, trzeba tylko zainteresować te małe bestie tym, co się chce im przekazać. – Dzisiaj zajmiemy się zaklęciem Dulcedine. Pewnie nie wielu z Was o nim słyszało, jednak moim zdaniem jest idealnym zaklęciem dla łakomczuchów i leniuchów, którym nie chce się chodzić do sklepu. Co robi? Otóż zamienia dowolny, martwy przedmiot w wybrany przez czarodzieja słodycz. Jego smak zależy od woli czarodzieja. Na początku waszym zadaniem jest trenowanie zaklęcia. Musicie wymówić je z odpowiednim akcentem i wykonać odpowiedni ruch różdżką – uśmiechnął się lekko, żeby pokazać uczniom, że wszystko nie jest takie trudne jak się wydaje. – Dulcedine! – powiedział pewnym siebie głosem, wykonując przy tym ruch nadgarstkiem, dokładniej robiąc kółko, w prawą stronę i podrywając różdżkę do góry, gdy już wróciła do pozycji startowej. Może to ułatwi im zadanie? Jeden z kamyczków leżących przed Ralphem zmienił się w fasolkę wszystkich smaków. - No to w takim razie do dzieła, zapraszam do ćwiczeń! Jeśli wasze zadanie będzie poprawnie wykonane, możecie spróbować pomóc swoim towarzyszom w wymowie i ruchach ręką. Jednak ćwiczcie osobno każdą z tych rzeczy, rzucaniem zaklęcia zajmiemy się w następnej części lekcji – no to się nagadałeś, staruszku. Ciekawe czy coś z Twojej przemowy do nich w ogóle dotarło. Profesor chodził sobie spokojnie wśród uczniów, starając się wyłapać osoby niezainteresowane i oszustów.
Więc tak, rzucacie dwoma kostkami. Pierwsza z nich odpowiada za wymowę, druga za ruch różdżką. Osoby, którym udało się wykonać zadanie, mogą pomóc komuś innemu – uwaga, ważne – tylko jednej osobie, dlatego dobrze przemyślcie, komu udzielicie pomocy. Osoby, które spóźniły się na zajęcia, nie mogą nikomu pomagać. Ponowne rzuty kostką sumują się w obu zadaniach, to znaczy: jeśli masz 15 punktów z transmutacji i wykorzystałeś przerzut w wymowie, nie możesz już rzucać ponownie w ruchu różdżką. Czas macie do godziny 22.00 w sobotę.
Kostki dla obecnych na czas:
Wymowa: 3, 6 – wszystko idzie nie tak jak chciałeś. Może to dzisiejsza pogoda, która rozprasza chyba wszystkich uczniów? Nie udaje Ci się poprawnie wypowiedzieć zaklęcia, co może skutkować niepowodzeniem w zamienieniu kamienia w cukierek. Jeśli masz z transmutacji minimum 8 punktów, przysługuje Ci ponowny rzut kostką. 2, 5 – gratuluję, mimo cudownej pogody i zbliżającego się weekendu udaje Ci się wypowiedzieć poprawnie zaklęcie. Twoja wymowa jest całkiem dobra, jednak nie na tyle, by nauczać innych. Wielka szkoda! Może z ruchem różdżką Ci się poszczęści? 1, 4 – sam nie wiesz czy to przez szczęście, czy przez to, że tak bardzo przyłożyłeś się do lekcji. Ralph pokazuje Ci uniesionego kciuka, na znak, że poszło dobrze. Masz nienaganną wymowę, możesz iść i udzielać pomocy jednej wybranej, zbłąkanej duszyczce, która nie potrafi poprawnie wymówić zaklęcia. Czy będziesz tak uprzejmy/a? Ruch różdżką: 1, 2, 3 – czy aby na pewno wiesz, gdzie się znajdujesz? Jesteś tak bardzo rozkojarzony, że mimo tego, że Twoje ruchy nadgarstkiem są dość pewne, to robisz to kompletnie nie w tą stronę. Z takim myleniem kierunków nie powinieneś zdawać czarodziejskiego prawa jazdy. Jeśli masz z transmutacji minimum 8 punktów, przysługuje Ci ponowny rzut kostką. 4, 5, 6 – idzie Ci całkiem nieźle! Twoje ruchy są identyczne z ruchami profesora Withmana, który uśmiecha się szeroko, dając Ci tym do zrozumienia, że poszło Ci dobrze. Może ruszysz swój tyłek i pomożesz jakiemuś koledze lub koleżance? Rozejrzyj się dookoła, nie każdemu udaje się odpowiednio kręcić nadgarstkiem.
Kostki dla spóźnialskich:
Wymowa: 2, 3, 5, 6 – spóźniłeś się na zajęcia i od razu widać tego skutki. Mimo że podsłuchałeś, jakie zaklęcie dzisiaj ćwiczycie, to nie potrafisz go poprawnie wymówić. Może to nauczy Cię, żeby następnym razem przychodzić na czas? Jeśli masz minimum 12 punktów z transmutacji w kuferku, przysługuje Ci jeszcze jeden rzut kostką. 1, 4 – mimo że nie słyszałeś jak profesor Withman wypowiada zaklęcie, jakimś cudem udaje Ci się wypowiedzieć je poprawnie. Jesteś tak zdolny czy to tylko szczęście początkującego? Miejmy nadzieję, że następnym razem szczęście też Ci dopisze. Ralph z poważna miną skinął głową - dalej jest na Ciebie zły, jednak zaklęcie udało się idealnie. Ruch różdżką: 1, 2, 4, 6 – niestety, podczas machania różdżką nie bardzo wiesz co masz z nią zrobić. W rezultacie ładujesz ją sobie do oka. Rzucasz kostką: parzysta – musisz zrezygnować z zajęć i udać się do Skrzydła Szpitalnego, ponieważ zraniłeś się w oko dość poważnie; nieparzysta – nic poważnego nie dzieje się z Twoim okiem, jedynie przez kilka dni (3 wątki) musisz wspominać, że jest odrobinę opuchnięte. Możesz kontynuować lekcję. 3, 5 – jesteś sprytną osobą i podglądasz swojego sąsiada, który ćwiczy ruchy różdżką tuż obok Ciebie. Jakimś cudem udaje Ci się naśladować jego ruchy i proszę – profesor Withman jest zadowolony z Twojej pracy. Takich ludzi się ceni. Jednak jeśli jeszcze raz spóźnisz się na zajęcia, to poznasz gniew Ralpha, który teraz patrzy na Ciebie nieco łaskawiej.
Kostki na pomoc innym (tylko dla osób niespóźnionych):
parzysta – udało Ci się skutecznie pomóc wybranej przez Ciebie osobie. Może ona powtórzyć rzut kostką. nieparzysta – Twoje dobre chęci to za mało. Widocznie nie opanowałeś zaklęcia do tego stopnia, żeby pomagać innym. Niestety, osoba której chcesz pomóc dalej nie potrafi poprawnie wypowiedzieć zaklęcia/dobrze pokierować ręką.
Kod:
<retroinfo>Spóźnienie:</retroinfo> tak/nie <retroinfo>Kostki:</retroinfo> X i Y <retroinfo>Powodzenie wymowa:</retroinfo> tak/nie <retroinfo>Powodzenie ruch różdżką:</retroinfo> tak/nie
Och, a dzień był taki miły! Znaczy nie wydawał się taki być, ale ledwie Rasheed zobaczył kto zmierza w jego stronę, a okazało się, że hej, jednak był. Cóż biedny Ślizgon miał poradzić na to, że na widok Tannera miał odruchy godne mordercy? Był pamiętliwy, nawet bardzo, nic więc dziwnego, że raczej nie pałał do niego sympatią, po tym jak Estelle złapała ten przeklęty znicz na meczu Znikaczy. Chociaż może był już tym po prostu zmęczony? Ile czasu można kogoś męczyć za jeden błąd? No dobra, długo, ale mimo wszystko z Tannerem wręcz MUSIELI widywać się często, głównie ze względu na to, że są w jednej drużynie, domu i klasie, więc chyba lepiej byłoby zakopać topór wojenny, o którym w sumie Chapman chyba nie miał pojęcia. No, bo gdyby miał to pewnie by do niego nie podchodził, nie? Skrzywił się nieco i spojrzał na niego, jakby z konia spadł. W sumie to nie była jego wina, że Krukoni kojarzyli mu się teraz tylko i wyłącznie z Shenae D’Angelo, która z kolei wcale nie budziła przyjemnych wspomnień. - Chodzenie na lekcje to nie tylko ich domena. - mruknął w odpowiedzi na słowa Tannera i westchnął ciężko, poprawiając swoją pozycję. - Zresztą wypadałoby zdać te przeklęte OWUT’emy. Więcej nie zdążyli sobie pogadać, bo gdy w między czasie Rash przywitał się krótko z Kath, Brandonem i posłał wymowne spojrzenie Gittan, to Ralph już przybył na zajęcia i zaczął mówić czym będą się zajmować. Opcja zamieniania przedmiotów w słodycze zdobyła serce Sharkera. Wszyscy, którzy go znali wiedzieli, że ma absolutnego hopla na punkcie słodyczy, nic już nie wspominając o czekoladzie. Gdyby tak mógł sobie zmajstrować codziennie do śniadania pyszną czekoladę z nadzieniem pomarańczowym… ach, szkoda gadać! Aż rozpływałby się nad swoim marzeniem, gdyby nie pamiętał gdzie jest. Zrobił więc minę pod tytułem „jestem taki dobry, że nawet wasze majtki zamienię w czekoladowe”, po czym spróbował „sauté” czyli po prostu bez różdżki, powtórzyć ruch Withmana. Stwierdził, że poszło mu dobrze, więc powtórzył ten ruch, a potem zerknął na Ralpha, żeby zobaczyć czy wszystko robił okej. Profesor dał mu zielone światło, więc Rasheed postanowił zmierzyć się z wymową zaklęcia. Pomyślałby kto, że jako Szwed powinien mieć z nim jakieś problemy, ale wcale tak nie było. Za pierwszym razem poszło mu tak dobrze, że miał nawet chwilę na to, aby komuś pomóc. Patrzcie jaki zdolny!
Spóźnienie: nie Kostki: 4 i 5 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: tak
Jeśli ktoś chce pomocy z czymkolwiek to zapraszam na PW. Przed następnym postem Withmana na pewno się wyrobię i pomogę <3
O czym to ona myślała ostatnio? A no tak. Transmutacja to jednak durny i głupi przedmiot. Po co ona tu w ogóle przyszła. Było spierdzielić z lekcji przynajmniej by nie skrzywdziła swojej chorej ambicji, która zmuszała ją do bycia we wszystkim jak najlepszą. Ale wróćmy chwilkę wcześniej. Lish skupiła się na zadaniu. Oczywiście wcześniej dokładnie wysłuchała nauczyciela, przyjrzała mu się. Była pewna, że wie jak to zrobić szczególnie, że dziś nikt z jej znajomych nie podszedł, więc mogła swoją uwagę zwrócić tylko i wyłącznie na lekcje i na poprawność wykonania zadania. Wymowa stanowiła dla niej zdecydowanie większy problem niż ruch różdżką z prostej przyczyny – zawsze jak gadała to szybko i bardzo niedokładnie. W potoku słów gubiła literki, sylaby, a czasem nawet całe wyrazy. Na szczęście tu chodziło o tylko jedno słowo. I gdy tak cicho powtarzała je pod nosem, to całkiem całkiem... Brzmiało jak powinno. Dlatego też ruch różdżką zrobiła już tak trochę na odwal i CIACH, tu był pies pogrzebany. Gdyby to był moment czarowania, to zaklęcie śmignęło by i przeleciało obok głowy jakieś chłopaka. O kurde... Ups? Nawet nie wiedziałaby w co trafiło. Ale jedno jest pewne – nie uda jej się to. Fuknęła pod nosem zirytowana sama na siebie. Byleby nikomu nie zrobić krzywdy, choć to i tak tylko zaklęcie działające na przyrodę nieożywioną. Szkoda by było zrobić z innego ucznia wielką tabliczkę czekolady z orzechami. No to teraz co ma robić? Chyba warto poszukać kogoś, kto jeszcze raz pokaże jej ten ruch dłonią. Em... Pomocy?
Spóźnienie: nie Kostki: 5 i 2 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: nie
Ostatnio zmieniony przez Elishia Brockway dnia Czw Cze 12 2014, 16:30, w całości zmieniany 1 raz
Amelia była dzisiaj w dobrym humorze i wiedziała, że ćwiczenia nie sprawią jej zbyt wielkiego kłopotu. Może to jej podejście, a może fakt, że profesor całkiem dobrze wytłumaczył, co mają dzisiaj zrobić. Poza tym – zaklęcie zmieniające kamień w cukierek? Super! Szkoda tylko, że po poznaniu właśnie tego zaklęcia panna Wotery z pewnością przytyje kilka kilo, ponieważ cały czas będzie go używać. Wysłuchała instrukcji profesora, jak zawsze zadowolona z siebie i pewna, że wszystko pójdzie jej tak idealnie, jak tego oczekuje. Dzisiaj jednak się nie pomyliła. Gdy odchrząknęła i spróbowała wymówić zaklęcie, poszło jej wyśmienicie. - Dulcedine! – powiedziała Amelia, patrząc pytająco w stronę profesora, który uniósł kciuk do góry, dając jej znać, że zaklęcie wypowiada całkiem dobrze. Chociaż transmutacja na pewno nie była ulubionym przedmiotem panny Wotery, dzisiaj szło jej całkiem dobrze. Dziwne i niespotykane. Może nawet polubi transmutację? Co prawda profesor Withman był dla niej zbyt zadowolony i pewny siebie, ale nie miało to większego znacznie. Tak czy tak już niedługo opuści tą szkołę i będzie miała święty spokój. Jeszcze tylko kilka tygodni i egzaminy... jeszcze tylko troszkę! Otrząsnęła się z zamyślenia i przeszła do drugiej części zadania, patrząc na profesora i starając się dokładnie powtórzyć jego ruchy. Chyba się udało, ponieważ profesor uśmiechnął się do niej szeroko i spojrzał na kogoś innego, nie zwracając już więcej uwagi na pannę Wotery. Ta za to rozglądała się dookoła, czekając aż będzie mogła wreszcie przejść do części praktycznej i wyczarować jakiegoś cudownego cukierka o niepowtarzalnym smaku. Spóźnienie: nie Kostki: 1 i 6 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: tak
Siedziała spokojnie w swojej ławce wpatrując się w książkę. Kiedy usiadł obok niej Nadish westchęła cichutko i spojrzała na niego. -Hej. -odpowiedziała i zerknęła na wchodzącego do klasy Profesora. Słuchała uważnie jego słów kiwając głową. Przez chwilę zastanawiała się co się stanie jeśli zawali to słodziutkie zaklęcie, ale po chwili odpędziła złe myśli. 'Musisz myśleć pozytywnie!' powiedziała sama do siebie i wzięła się w garść. Wzięła się do roboty, niestety wszystko szło nie tak. Wymowa poszła jej dobrze, za to ruchy nadgarstka to porażka. Ciągle myliła kierunki i tak w kółko. Nieco poddenerwowana odgarnęła kosmyk rudych włosów z policzka i wetknęła go za ucho. Miała już dość, nic jej nie wychodziło. Przynajmniej potrafiła mówić, co ją odrobinę pocieszało w tej jakże beznadziejnej sytuacji. Rozejrzała się po klasie zaciskając mocno zęby ze złości. Najchętniej rzuciła by różdżką i wyszła, ale nie wolno się poddawać prawda? Więc starała się ćwiczyć dalej.
Spóźnienie: nie Kostki: 2 i 1 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: nie
Ivy biegła ile sił w nogach. Punkt widokowy był już niedaleko. Wiedziała, że nie ma szans na dołączenie do grupy cichaczem. Miała jednak nadzieję, że nie będzie z tego żadnych przykrych konsekwencji. Widziała, że nauczyciel stoi już na swoim miejscu, otoczony uczniami. Zdyszana, dotarła do celu na równi z pierwszymi słowami Withmana. Skrzywiła się lekko na widok Anjali, pomachała do Nayi i zaczęła słuchać. Szlag! Strata pięciu punktów nie była w planie. Policzki zapłonęły jej żywym ogniem. Miała wrażenie, że wszyscy patrzą w jej stronę. Cóż, teraz i tak nie miała się jak wycofać. Raczej nie pomogłoby odejście z pogwizdywaniem i udawaniem, że właściwie tylko tędy przechodziła. Szacunek, huh? Szanowała innych! I szanowała też ich czas. Za nic nie szanowała jednak tego, kto majstrował przy jej magicznym planie zajęć! Dobrze, że przynajmniej dowiedziała się odpowiednio wcześnie, że zajęcia zaraz się zaczynają. Nie mogła opuścić transmutacji. Nieobecność wydawała jej się po stokroć gorsza od spóźnienia. Dlatego nie zastanawiając się zbyt dużo, chwyciła torbę i pognała przed siebie.
Nauczyciel mówił dalej i Ivy poczuła się nieco bardziej wyluzowana. Co prawda sytuacja wciąż wydawała jej się wyjątkowo niefortunna, ale przynajmniej nie czuła już na sobie wzroku innych uczniów. Wszyscy skupili się na nowym zaklęciu. Ivy rozejrzała się powoli po grupie. Uśmiechnęła się przepraszająco do innych dziewczyn z Hufflepuffu. Obiecała sobie, że nie spóźni się już nigdy więcej. Wyjęła różdżkę ukrytą w połach szaty i zabrała się za zaklęcie. - Dulcedine! – rzuciła, machając różdżką. Podejrzana, niebieska iskra wystrzeliła z końca drewienka i na szczęście rozpłynęła się w powietrzu. Ivy skrzywiła się lekko. To nie był jej najlepszy dzień. – Dulcedine! – warknęła zirytowana, znowu machając różdżką. Następne kilkadziesiąt minut pamiętała później jak przez mgłę. Nie miała pojęcia, jakim sposobem różdżka znalazła się w jej oku. Ból był jednak tak niesamowity, że jakby zza ściany z pleksiglasu docierały do niej słowa innych, zebranych w punkcie widokowym osób. Wizyta w Skrzydle Szpitalnym okazała się ostatnim i najbardziej żenującym punktem tego dnia. I chociaż zwykle Ivy szukała we wszystkim pozytywnych stron, tym razem wolałaby w ogóle nie ruszać się z łóżka.
Spóźnienie: tak Kostki: 3 i 2 Powodzenie wymowa: nie Powodzenie ruch różdżką: nie
z/t
Ostatnio zmieniony przez Ivy Haden dnia Wto Cze 17 2014, 11:32, w całości zmieniany 1 raz
Nadish Narayanan
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Tatuaż na ramieniu lewej łopatce i szyi.Na lewej piersi ma 5 centymetrową bliznę po odłamku szkła
Tak tak jasne zaklęcie trenowanie go,Puchon uważnie słuchał po czym stanął z boku i wziął się do roboty. – Dulcedine! – powiedział pewny siebie z odpowiednim akcentem,sam Puchon nie czy to szczęście, czy może tak bardzo przyłożył się do lekcji,spojrzał na profesora który uniósł kciuk,że poszło chłopakowi dobrze.No i ta wymowa jakaś nienaganna. Jeszcze tylko wykonać ruch nadgarstkiem, dokładnie robiąc koło, dokładnie w prawą stronę,podrywając różdżkę do góry,i wróciła do pozycji startowej. Jeden z kamyczków leżących przed hindusem jakoś nie zmienił się specjalnie w fasolkę czy czekoladę. Chyba w odpowiednim miejscu się znajduje lekcje sę w punkcie widokowym wiec jednak coś nie tak za bardzo rozkojarzony. Mimo że hindusa ruchy nadgarstkiem są były dość pewne, to robił to kompletnie nie w tą stronę i na opak. Spóźnienie: nie Kostki:4 3 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: nie
Seth kiwnął głową do Leonardo na powitanie, chociaż tak naprawdę nie zamienili ze sobą chyba nawet jednego słowa. Zresztą to nie było ważne skoro Leo trafił do ich domu, nie? Siła rzeczy musieli się widywać od czasu do czasu, więc czemu nie mieliby utrzymywać przyjaznych stosunków? Lyons skupiał się na tym co mówił do nich nauczyciel, niezbyt zainteresowany opcją zamieniania przedmiotów martwych w cukierki. Powiedzmy sobie szczerze - lepiej żeby tego nie potrafił, bo mogło to się źle dla otoczenia skończyć. Morpheus po dawce cukru, był jeszcze bardziej nadpobudliwy niż zazwyczaj, a było to wysoce niewskazane w takim stanie, w jaki wpadł ostatnimi czasy. Lepiej było, gdy był pogrążony w melancholii i ogólnie wyprany z sił, dlatego też postanowił sobie w myślach, że nawet jeśli się tego nauczy to zapewne nie użyje ani razu. No chyba, że Mandy będzie miała ochotę na coś słodkiego… Przygryzł dolną wargę, wstając z ziemi chwilę przed tym jak przyszło im ćwiczyć wymowę. Z początku miał mały problem, ale ostatecznie udało mu się to zrobić na tyle dobrze, aby Withman pozwolił mu ćwiczyć ruch różdżką. Z nim akurat nie miał najmniejszego problemu, dlatego widząc jak jakaś dziewoja sobie nie radzi, postanowił jej pomóc. Może chciał poprawić swoją karmę? W każdym razie podszedł do Elishii i patrzył na jej próby wykonania poprawnego ruchu dłonią bez żadnych emocji. - Kółko w prawą - powiedział do niej, po czym wyciągnął różdżkę i jej to zaprezentował - potem podrywasz. Niby mógłby sam pokierować jej ręką, ale jakoś nie miał ochoty zaburzać jej przestrzeni prywatnej. - No dalej, spróbuj jeszcze raz.
Spóźnienie: nie Kostki: 6 -> 4 i 4 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: tak
Komu pomagam?: Elishia Brockway Wylosowana kostka: 2
Jeśli ktoś chce pomocy z wymową to zapraszam na PW.
Takie pozytywne zaskoczenie. Będą się uczyć na transmutacji naprawdę fajnego zaklęcia! Anjali naprawdę chciałaby się go nauczyć! Uśmiechnęła się nieco szerzej niż zwykle. Dodatkowo Ivy wpadła spóźniona na zajęcia, a po tym co mówił profesor oznaczało to ujemne punkty dla Hufflepuff. Jak słodko! Uśmiechnęła się ironicznie do Ivy, miała ochotę jej nawet pomachać, ale się powstrzymała. Uśmiechnęła się też, tym razem szczerze do Katherine. Hinduska słuchała profesora z olbrzymią uwagą. Potem wyjęła swoją różdżkę nie mogąc się już doczekać kiedy sama wypróbuje zaklęcie. Niestety chyba radość z powodu odebrania punktów Hufflepuff spowodowała, że Anjali mocno się rozkojarzyła i nic nie szło jej tak jak chciała. Powinna chyba faktycznie trzymać się wróżbiarstwa i historii magii.
Spóźnienie: nie Kostki: 3 i 2 Powodzenie wymowa: nie Powodzenie ruch różdżką: nie
Mimo, że profesora darzyła ogromną sympatią, dzisiaj miała takiego lenia, że postanowiła nawet za bardzo się nie starać. Oczywiście, bez przesady, bo nie zrobi wszystkiego na odwal się. W końcu z transmutacji najgorsza nie była, więc raz na jakiś czas można pozwolić sobie na małe nic nierobienie. Powolnym krokiem podeszła do nauczyciela, który zaczął tłumaczyć im co mają zrobić. W sumie, chyba nietrudne zadanie. Zaklęcie całkiem przyjemne, dlatego Naya nieco "odżyła". Westchnęła ciężko i zaczęła powtarzać formułkę zaklęcia. I chyba całkiem nieźle jej to wyszło, bowiem zauważyła jak nauczyciel zerka na nią i podnosi kciuk w górę. To chyba dobry znak, prawda? Z ruchem różdżki poszło jej nieco gorzej. O WIELE GORZEJ. Słowa nauczyciela musiały wlatywać jej jednym uchem i wylatywać drugim, ponieważ, oprócz dość pewnych ruchów nadgarstkiem, wszystko inne robiła na odwrót. Rozejrzała się naokoło, w celu znalezienia jakiejś dobrej duszyczki, która by jej pomogła. Znajdzie się ktoś taki?
Spóźnienie: nie Kostki: 4 i 1 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: nie
Chętnie pomogę komuś z wymową- PW. :)
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dobry wujek Rasheed. Pomyślałby kto, że znowu odezwie się w nim jakiś ludzki odruch, który nakaże mu zmotywowanie się do pomocy komuś. Tym razem, gdy tak obserwował jak idzie innym, zdecydowanie wolał pomóc komuś ze swojego domu, zupełnie ignorując niepowodzenie reszty, którzy jego zdaniem byli niegodni tego, aby dostąpić tego zaszczytu. W każdym razie skierował się w stronę Anjali i spróbował pomóc jej z jej zmaganiami z zaklęciem. - Źle machasz. - mruknął do niej na powitanie i chwycił ją bezpardonowo za rękę. - W prawo, a nie w lewo. Tutaj wykonał jej nadgarstkiem okrągły ruch w prawo, aby na końcu poderwać go do góry. Wolał nie uczyć jej poprawnej wymowy. Sam był „nietutejszy” i jeśli chodzi o język ojczysty, to zdecydowanie mógłby jej wyjechać ze swoim dziwnym, szwedzkim akcentem, dlatego ograniczył się do samego ruchu ręką. - Spróbuj sama. - mruknął jeszcze i puszczając jej nadgarstek, odsunął się nieco aby obserwować jej poczynania.
Komu pomagam?: Anjali Narayana Wylosowana kostka: 6 (ruch różdżką) i 1 (wymowa)
Białowłosa siedziała w ławce, będąc już, hm, bardzo zirytowana. Gdy Lena nagle pojawiła się za dziewczyną, o mało co nie pisnęła. Na twarzy Lindsey zagościł uśmiech, mniej cyniczny niż zazwyczaj. Również przytuliła się do dziewczyny, a w jej głowie przemykały wspomnienia z ich ostatniego spotkania. Już po chwili wybaczyła jej to, że nie poinformowała Linds, iż będzie w Hogwarcie. Rozmawiały o tym, co robiły przez ostatnie tygodnie aż do czasu, gdy przyszedł nauczyciel. Wtedy to szybko przerwała pogaduszki i zaczęła słuchać profesora, gdyż zależało jej na tym, żeby poznać nowe zaklęcie. Zauważyła, że nauczyciel jest w dobrym nastroju, co pozwoliło jej pomyśleć, że może jej się uda. Wysłuchała tłumaczeń Whitmana i zajęła się rzucaniem zaklęcia. Niestety ani nie wypowiedziała dobrze inkantacji, ani nie wykonała dobrze ruchu nadgarstkiem. Wydać zbytnio rozproszyło ją spotkanie z Leną, albo po prostu nie miała szczęścia.
Spóźnienie: nie Kostki: 3 i 2 Powodzenie wymowa: nie Powodzenie ruch różdżką: nie
Kiedy Colton zobaczył Withmana na horyzoncie, z refleksem zgasił papierosa, którego jeszcze przed chwilą trzymał w ręku. Cóż, nie ma czasu na szlabany, kiedy można się bawić w Hogsmeade, prawda? Albo robić mnóstwo innych, ciekawych rzeczy. Zaklęcie Dulcedine. Słyszał o nim. Tak, Gregers Colton lubił transmutację, więc miał wiedzę pozalekcyjną. Zdziwieni? W prawdzie, jeszcze go nie używał, bo nie było mu potrzebne do szczęścia, ale gdzieś o nim czytał. Tak, czytał, nie patrzcie się tak na niego. On potrafi być dociekliwy, jeśli coś go interesuje. Ślizgon przyjrzał się dokładnie ruchom profesora i słuchał, w jaki sposób wymawia zaklęcie. Przecież to dziecinnie proste.- Dulcedine! - Powtórzył zaklęcie. Poszło mu całkiem nieźle ( no bo jak mogło być inaczej? To w końcu Gregers ), ale nie na tyle dobrze, by mógł pomagać innym uczniom. Nie spieszył się do pomocy, więc było mu to całkiem na rękę. Będąc przy temacie - ruch, jaki Ślizgon wykonał nadgarstkiem, wyszedł idealnie. Był dokładnie taki, jak profesora Withmana, który właśnie posłał Coltonowi szeroki uśmiech. No tak, jak zawsze świetnie mi poszło. Oczywiście, chłopak odwzajemnił uśmiech. W końcu, jest miłym człowiekiem, czyż nie? A szczególnie wobec nauczycieli.
Spóźnienie: nie Kostki: 2 i 6 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: tak
Łał! Profesor Withman wybrał dziś super zaklęcie! Szczególnie dla takiego łakomczucha jak Matthew. Zadowolony obserwował dokładnie każdy ruch profesora i starał się bardzo dokładnie zakodować jego ton głosu. Matthew nie sądził, że pokocha transmutację za tak wygodne zaklęcia, serio. Kiedy profesor skończył mówić kilka razy powtórzył jego czynności "na sucho" i kiedy w końcu był gotowy zmierzył się z zadaniem na poważnie. Jego wymowa okazała się być ok ale nie na tyle żeby pomagał innym. Za to ruch różdżką był mistrzowski! Wyszedł idealnie taki sam jak profesorka. No z tym na pewno mógł komuś pomógł bo jak się okazało jeszcze parę osób męczyło się z zadaniem. Chociaż już w duchu nie mógł się doczekać części praktycznej kiedy wyczaruje sobie coś moooooocno czekoladowego do zjedzenia!
Spóźnienie: nie Kostki: 5 i 5 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: tak
jeśli ktoś chce żeby mu pomóc w machaniu różdżką to PW
Aiden uniósł wzrok słysząc nadchodzącego profesora Withmana, za którym delikatnie mówiąc, nie przepadał. Zdecydował się jednak zostać, a także... wykonać zadanie jak najlepiej tylko potrafił. Tym bardziej, że profesor wybrał naprawdę świetne zaklęcie. Zdarzyło mu się gdzieś o nim słyszeć. Może, a może nie nawet sam się o nim dowiedział? Zmrużył oczy zapamiętując po kolei każdy ruch, który musiał wykonać. Kiedy Withman zakończył swój "wykład", parsknął lekceważąco. Łatwizna - Dulcedine! - powtórzył. Zaklęcie, rzecz jasna wyszło mu idealnie. Od początku wiedział, że to nie może być takie trudne! Dodatkowo ruch, jaki wykonał nadgarstkiem był po prostu perfekcyjny. No, może wreszcie udało mu się udowodnić, że coś jednak potrafi zrobić dobrze. Ba, był z siebie tak zadowolony, że nawet z chęcią pomógłby jakiejś duszyczce, jeśli tylko nadejdzie taka potrzeba! Nie dość, że podjął dobrą decyzję to następna część zajęć miała być praktyczna. Już sobie wyobrażał tysiące smakołyków, które mógłby sobie wyczarować.
Spóźnienie: nie Kostki: 1 i 6 Powodzenie wymowa: tak Powodzenie ruch różdżką: tak
Colton po udanej próbie, dumnie uniósł głowę, spoglądając z góry na wszystkich. Gdzieś wśród uczniów, dostrzegł Nayę, która wyraźnie miała problem z opanowaniem ruchu nadgarstka. Przez chwilę stał, zastanawiając się, czy podejść do niej. W końcu, ostatnio, w Kwiatowej Knajpie zachował się, jak ostatni idiota i wyszedł z sali po... jakiejś godzinie? Może dwóch. No cóż, emocje wzięły górę, a on nie mógł na to pozwolić. Właśnie dlatego tak nagle ruszył z powrotem do zamku, ale przecież się Nayi nie przyzna. Wziął parę głębokich oddechów, odgarnął włosy z czoła i ruszył pewnym krokiem w kierunku Puchonki. - Naya, cześć. - Przywitał się z nią i lekko uśmiechnął. - Przepraszam za ostatnio. Nie pytaj. - Westchnął ciężko. Po chwili ujął jej dłoń w swoją i wykonał taki ruch, jaki był poprawny. Powtórzył czynność jeszcze dwa razy, spojrzał na Nayę. - Teraz spróbuj sama. - Odsunął się trochę i uważnie obserwował jej poczynania. Dziewczyna poradziła sobie świetnie. Dokładnie tak, jak trzeba było. Gregers uśmiechnął się, dumny z siebie i ze swojej ,,uczennicy''.