Miejsce, z którego rozciąga się piękny widok na jezioro i część Zakazanego Lasu. Uczniowie, często się tu zatrzymują, by porozmyślać i zrelaksować wzrok.
Leżał na polanie, nie przytomny, z krwawiącą głową. Nie było szans żeby się wykrwawił, jednak musiał mu ktoś szybko pomóc, gdyż leżenie na polanie, w pobliżu wiszącego mostu mogło sie kończyć dla niego śmiertelnie. Leżał nie przytomnie lecz zachowując resztki jaźni. Które, wykorzystujac jego zdolności magiczne i jego rózdżkę którą dzierżyły w dłoni użyły zaklecia tarczy. - Protego Horriblis - Dokładnie to Alex użył go nie werbalnie i nie świadomie. Przez tarczę bez oporu mogła przejść tylko Lynn lub Effie, gdyż Lynn była jego życiem, jego miłością, była Ona częścią jego samego, a Effie była jego najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa.
Leżał. Leżał tam. Na polanie, po drugiej stronie rzeki. Jej serce zabiło gwałtowniej, a i ona sama wydawała się trwać w radosnym uniesieniu. Jeszcze nie wszystko stracone. Ożywiła się i to właśnie ta licha nadzieja, powstrzymywała ją przy biegu, chociaż jej słaba kondycja dawała się w znaki. Przebiegła przez most i w te pędy pognała przez most i ruszyła w dół stoku. Była coraz bliżej. Gdy przechodziła przez tarczę, poczuła delikatne muśnięcie zimna na twarzy. Uklęknęła przy nim i wycelowała różdżką w jego poraniony łokieć, niewerbalnie używając zaklęcia 'Episkey'. Ręka nagle na powrót stała się zdrowa. - Żyj! - wyszeptała, doszukując się pulsu. Żył. - Ech, jesteś totalnym dupkiem i kretynem, ale nic nie poradzę na to, że... że Cię kocham. Wyszeptała przez łzy i przytuliła się do jego bezwładnego ciała.
Ocknął się i przytulił się do Niej - Wiem że jestem, i wiem że możesz mnie nienawidzić. Lecz ta cała sytuacja nie była tak jak myślisz. Najpierw mnie pocieszał, a w chwile potem zrobił... to. Ach gdybyś tylko mogła zobaczyć moje wspomnienia... - po tych słowach rozpłakał się jak małe dziecko i przytulił się do Niej jeszcze bardziej, tak, zachowywał się prawie jak "baba" lecz nie mógł na to nic poradzić.
Alex od zawsze miewał skłonności do nadmiernej wrażliwości, ale nigdy nie spodziewała się takiego wybuchu płaczu z jego strony. Nic już nie mówiła... Wiedziała, że wszystko co mówi to kłamstwa, nie chciała jednak niszczyć tej chwili szczęścia. - Alex'ie. J-ja... Ja sama nie wiem co myśleć. Ja.. już chyba idę spać. Powiedziała ze spuszczoną głową. - Ale wcześniej zaprowadzę Cię jeszcze do pielęgniarki, dobrze? Twój stan nie wygląda zbyt dobrze. - Zacmokała teatralnie. - Chodź. Podniosła się na nogi i podała mu rękę, by pomóc wstać.
Był załamany, wiedział że Ona myśli że kłamie, wyciagnął różdżkę i przystawił ją sobie do głowy. - Nie, wiem że mi nie wierzysz, jak wszyscy. Jestem durniem, jak mogłem myśleć że mam u Ciebie jakieś szanse albo że jestem godnym Cię kochać. Czas skończyć z mym nędznym żywotem. Dosyć już Cię zraniłem. Dzisiaj widziałem jak Narciss podrywał innego chłopaka, ale nie czas teraz na to. - powiedział po czym zaczął wymawiać inkantację zaklęcia odrzucajacego. - Evert...
Dopiero po chwili skojarzyła co Alex wyprawiał. Nie mając czasu na przypomnienie sobie jakiegoś zaklęcia wyrwała mu różdżkę z ręki. - Nie mam zamiaru kłamać, że Ci wierzę, a ty zrób to dla mnie i nie próbuj sobie odbierać życia, dobrze? Spytała niemal znudzona, chociaż tak na prawdę w myślach toczyła zaciętą walkę między sercem, a umysłem. - Chodź do skrzydła szpitalnego. Zaproponowała dobrodusznie, po czym złapała Alexa w talii, podtrzymując go.
Alex był na granicy wyczerpania i świadomości. Zemdlał gdyż tak krótka formułka wyzwoliła wiązkę energii do jego mózgu. Nie wiedział co się dzieje, słyszał tylko głos ukochanej, i brzmiące dumnie w jego głowie słowa: - Nie mam zamiaru kłamać, że Ci wierzę - Gdyby Alex nie zemdlał, na pewno by dokończył zaklęcie.
Słońce, brak chmur na niebie czy czegoś więcej do szczęścia potrzeba? W tym momencie z pewnością nie, przynajmniej Rolvsson nic więcej nie potrzebuje. Niemal w podskokach przemierzył most aby znaleźć się jak najszybciej właśnie tutaj. Punkt widokowy był wspaniałym miejscem z jeszcze wspanialszymi widokami. Oparł się o balustradę i rozmarzonym wzrokiem starał się znaleźć jak najpiękniejszy widok.
Apple swobodnym, beztroskim krokiem przemierzała błonia, kierując się w stronę punktu widokowego. Zauważyła, że nie jest tu sama, więc uśmiechnęła się pod nosem i stanęła obok chłopaka. - Hej. Świetne miejsce. Można spokojnie pomyśleć o samobójstwie. - uśmiechnęła się zadziornie.
Skupił swój wzrok na wielkim dębie który było widać stąd idealnie. Jego rozłożyste gałęzie dawały sporo cienia dla tych którzy mniej przepadali za upalnymi i słonecznymi dniami. Podskoczył lekko, nie usłyszał kiedy podeszła do niego Apple. Szybko zreflektował się uśmiechem i przywitaniem: - Hej. O samobójstwie? Nawet tak nie żartuj - spojrzał na nią nieprzychylnym wzrokiem. Bo jak w tak w miejscu z tak pięknym widokiem można było myśleć o czymś tak ponurym, przytłaczającym i strasznym.
Zaśmiała się krótko, widząc jego reakcję. - Spokojnie. To dość malownicze miejsce, więc chyba nie nadaje się na obiekt jakiejkolwiek masakry. - lekko zadarła kąciki ku górze. Rozsiadła się wygodnie na balustradzie i wystawiła twarz ku słońcu. - Myślałam, że niewielu uczniów lubi takie upały.
Odetchnął głośno wyrażając swoją wielką ulgę. Naprawdę przez kilka chwil myślał, że będzie stąd skakać. Na szczęście Gryfonka zgrywała się tylko, a on głupi myślał, że byłaby zdolna do takiego makabrycznego wręcz czynu. - Nie strasz mnie tak więcej. A upały nijak się mają do takich widoków, zapomniałem nawet, że jest gorąco. - Tak to prawda. Dopiero teraz poczuł na plecach palące słońce, nie świeciło mu w oczy co było dużym plusem. Rozłożył zamaszyście ręce, o mały włos nie uszkadzając Apple aby poczuć lekki wiaterek. Spojrzał na nią przepraszająco i powiedział: - Niezły refleks. Musisz być dobrym graczem.
Spojrzała na chłopaka z niewinnym uśmieszkiem. - Ja jestem bezbronna. Nie straszę. Może czasami, ale to raczej o zmroku. - dodała z rozbawieniem. O mały włos, a jej ciało nabiłoby się na głaz. Wzięła głęboki oddech, przepełniony ulgą. - Mało brakowało.. - powiedziała cicho. - Teraz to Ty mnie straszysz.
Nadal ze skruszoną miną patrzył na dziewczynę, naprawdę nie chciał jej uszkodzić. Gdyby tylko pomyślał wcześniej, nic takiego nie miałoby miejsca. - Mówiłem, że masz refleks - starał się jakoś odwrócić jej uwagę od tego co zrobił, szybko wskazał palcem w stronę Zakazanego Lasu gdzie poruszyły się albo tylko tak mu się wydawało korony drzew. Zapewne był to tylko wiatr, ale... - Widziałaś? Myślisz, że może to być jakieś stworzenie? - spytał z przejęciem, gestykulując mocno. Tym razem uważał na to w jakiem kierunku wędrują jego ręce, na wszelki wypadek zrobił drobny krok w tył, aby wydarzenie sprzed chwili nie zostało powtórzone.
Roześmiała się szczerze, widząc jego próby odwrócenia jej uwagi od wydarzenia, które miało miejsce przed chwilą. - Nic się nie stało. Podziękowałam mojemu refleksowi i nie ma o czym mówić. - zmierzwiła jego włosy. Mimo to, skierowała wzrok w stronę Zakazanego Lasu i lekko zmrużyła oczy. - Możliwe. Przekonamy się? - uśmiechnęła się szelmowsko.
Rolvsson był czasami niezdarny, ale cieszył się kiedy ktoś puszczał w niepamięć jego mniejsze lub większe wpadki. Tak jak to się stało w tym przypadku. - Iść? Tam? - niepewność w jego głosie można było wyczuć i zadrżała mu wciąż wyciągnięta dłoń. Lubił poznawać nowe miejsca, a kiedy był na łonie natury czuł się wspaniale. Ale żeby od razu iść do Zakazanego Lasu. Jest on przecież, jak sama nazwa wskazuje Zakazany.
Apple zsunęła się zgrabnie z balustrady i spojrzała na Puchona. Trudno było wyczytać z jej twarzy, o czym teraz myśli. - Pójdziemy tylko wzdłuż skraju lasu. Nie będziemy się zagłębiać, bo nie widzi mi się szlaban w taką pogodę. - uśmiechnęła się lekko i przekrzywiła głowę w bok. - Co o tym myślisz? - spytała, gdy chłopak nadal milczał.
Jej propozycja brzmiała całkiem nieźle, skoro nie mają się zagłębiać w las. Szlaban też nie był tym czego Rolvsson teraz potrzebował albo na co w ostatnich dniach szkoły miał ochotę. Za to na spacer, jak najbardziej. - W taki razie - uśmiechnął się i złapał ją za rękę - biegnijmy!
Pokiwała głową z entuzjazem, wyraźnie zadowolona. Jej twarz przyozdabiał w tej chwili szeroki uśmiech. - No to biegniemy. Tylko nie wyprzedzaj, bo będziesz mnie ciągnął za sobą. - ostrzegła z rozbawieniem po czym zaczęła biec, trzymając go za rękę.
Nie był pewien czy umiałby biec na tyle szybko aby ją wyprzedzić. Uświadamiać jej w tym nie zamierzał. Biegł równym krokiem omijając jak tylko mógł innych uczniów którzy w spokoju spacerowali po moście. Krzyknął zadowolony: - Kierunek Zakazany Las, a raczej jego obrzeża - sprecyzował. - Już prawie jesteśmy.
Zatrzymała się dopiero, jak dotarła do punktu widokowego. Wiedziała, że tylko tu będzie pusto, bo niby gdzie jeszcze? Każde miejsce było oblegane przez uczniów i nie można było tam spokojnie porozmawiać. - Masz dziś wieczorem... tak koło północy wolne? - zapytała. W prawdzie to krukon i raczej nie będzie chciał łamać regulaminu, ale skoro o piątej wychodzi drenować, a trwa jeszcze cisza nocna, to może i wyjdzie tak późno?
Arthur podszedł i rozejrzał się. Widok był wspaniały. uśmiechnał się cicho i odparł:- Jasne... czemu nie.... a coś planujesz?-spytał dziewczynę. Po chwili oparł się i spojrzał na rozciągajacy się malowniczy widok. Hogwart przy zmroku zaczynał nabierać grozy, wiec mogło być ciekawie....
- Wspaniale! - niemalże wykrzyknęła. - To punkt północ spotkajmy się na skraju lasu, zgoda? Czas poćwiczyć animagię. - To 'poćwiczyć' było raczej do Arthura, bo ona już prawie doskonale opanowała ową dziedzinę magii, więc bardziej zależało jej na tym, aby móc znów poczuć się wolną. - A żebyś wiedział, że planują - wyszczerzyła się.
Arthur spojrzał na nia z łobuzerskim uśmiechem:- No to jestem ciekawy twoich planów....-po czym spojrzał w niebo. Odetchnał:- A Ty.. w co się zmieniasz?-spytał zaintrygowany:- Skoro ćwiczysz o północy.. to trzymasz to w sekrecie, albo to zwierze nocne...
- A skąd wiesz, że będę ćwiczyć? - wyszczerzyła się. - Mogę dać ci kilka porad, ale ćwiczyć raczej nie będę. Usiadła na trawie, patrząc na rozpościerające się przed nią błonia. - Dobra, jestem animagiem. Biały wilk, jeśli oto ci chodzi.
Arthur również usiadł i spojrzał na Zachód Słońca:- Hmm... biały wilk....ciekawie..-po czym westchnął:- Wilk to bardzo dobre zwierze.... łowca... tropiciel.... i zwierze nocne... dobry wybór..-po czym spytał:- A dlaczego wilk??
Animag nie wybiera jakim może być zwierzęciem. Jest tym, który pasuje do jego charakteru.