Jeśli tutaj się znalazłeś to jeszcze nie dostaniesz szlabanu a co najwyżej srogie upomnienie. To granica, po której przekroczeniu znajdziesz się już w sławnym zakazanym miejscu. Są tu porozrzucane większe głazy, na których można sobie przysiąść. Bardzo często może atakować wrażenie obserwowania przez kilkanaście par oczu.
Autor
Wiadomość
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Jak chyba każdemu, jej również nie chciało się wstawać o 4 nad ranem. No ale co robić, jak trzeba. Lepsza czwarta rano niż środek nocy, przynajmniej w jej przypadku. Pocieszał też fakt, że lekcja miała być ciekawa. Lubiła opiekę nad magicznymi stworzeniami, chociaż magiczne stworzenia nie za bardzo lubiły ją. Niemagiczne z resztą też. Zawsze od niej uciekały. Chyba szóstym zmysłem wyczuwały, że Gryfonka jest zbyt nieodpowiedzialna na opiekunkę. Albo że będzie za mocno je kochać i zadusi przytulając (historia oparta na faktach - dziecięciem będąc załatwiła tak rybę). Chociaż nie osiągała na ONMS żadnych sukcesów, uważała je za jedne z ciekawszych zajęć. Praktyczne, na łonie natury, czasem w Zakazanym Lesie... Czego chcieć więcej? Poza lekcjami w normalnych godzinach... Pojawiła się na skraju lasu już całkiem rozbudzona, ale i nie rozentuzjazmowana. Skinęła głową nauczycielce i stanęła z boku grupy próbując zidentyfikować zaspane sylwetki uczniów. Chciała podejść do Naeris, ale ona stała przy koniu. Jeszcze te musiałaby go pogłaskać, on by się pewnie nie dał, a Ettie musiałaby przełknąć porażkę. Nie, dzięki. Zobaczyła za to jakąś Gryfonkę, której chyba nie kojarzyła. Podeszła, więc do "@Summer Richardson" i wyciągnęła do niej grubą, wełnianą łapawicę, pod którą gdzieś tam chowała się jej dłoń. - Cześć - uśmiechnęła się znad szalika - Jestem Ettie.
Młodzież chociaż niechętnie powoli zjawiała się na błoniach w mniej więcej o umówionym czasie i Mist liczyła się z tym, że większość osób przyjdzie dopiero na zajęcia terenowe. Szkoda, wiele ich ominie, między innymi punkty dla domów. Aetonan wierzgnął łbem i zarył kopytem w ziemi, wydzierając połać trawy, gdy dzieciaki zaczęły głośno rozmawiać i psocić, jak to młodzież. - Spokój Burbon - ściągnęła wodze i cmoknęła na gniadego ogiera, który znowu rzucił łbem i cofnął się od tłumu. - Ej, że...- ubodła go piętami w bok a ten potrząsną protestująco kilka razy nerwowo łbem, lecz wkrótce dał się opanować nauczycielce. Ta wychyliła się na siodle i poklepała go po łopatce. - Przepraszam, nie wypił odpowiedniej ilości alkoholu dzisiaj i jest nieco nerwowy, ale jak za wiele wypije, to się skubańcowi myli droga i błądzi - usprawiedliwiła zachowanie podopiecznego i zlustrowała dzieciaki spojrzeniem. - Dobrze, więc ja się przedstawiać chyba nie muszę, jesteście na ćwiczeniach audytoryjnych z zajęć opieki nad magicznymi stworzeniami i wasze pierwsze pytanie, czemu się spotykamy tak wcześnie? Odpowiedź, że psorka tak kazała jest nijakie. Też wolałabym pospać - uśmiechnęła się perliście do tłumu.
5 pkt dla domu, kto szybciej odpowie
Burbon
Ostatnio zmieniony przez Mist Pober dnia Pon Lis 28 2016, 17:58, w całości zmieniany 1 raz
Stał tak i czekał na rozpoczęcie lekcji obserwując jak przychodzą coraz to nowi uczniowie. W między czasie jakaś dziewczyna wcisnęła mu do ręki świstek papieru i wykonała dziwny gest ręką przypominającą Edmundowi krowie rogi. Zrobił dziwną minę, wyciągnął różdżkę i rzucił lumos by zobaczyć co to otrzymał. Dla nieszczęścia @Gemma Twisleton nie grał na perkusji więc zgłosić się nie mógł. Przez chwilę zastanawiał się czy za "pierdolisz system" nie powinien odjąć puchonce punktów ale rozmyślania przerwała mu profesorka. Moment...ona nazwała swojego konia nazwą alkoholu? Cormac parsknął śmiechem nie mogąc się powstrzymać. Ochłonął jednak szybko kiedy usłyszał skierowane do nich pytanie. No właśnie, dlaczego? Hmm... -Będziemy oglądać Lunaballe pani profesor. Nie miał pojęcia czy jest to prawda ale zawsze można spróbować, prawda? Punktów ujemnych raczej nie dostanie.
Adoria dobiegła na miejsce zbiórki chwilę przed tym, jak lekcja się rozpoczęła. Prawdę powiedziawszy, niemal wpadła na panią profesor, ale na szczęście udało jej się zahamować. Uśmiechnęła się z niesamowitym zakłopotaniem, mruknęła kulturalne powitanie i odsunęła się nieco, żeby zająć jakieś bezpieczniejsze miejsce. Dora kochała zwierzęta, ale one kompletnie nie kochały jej. Dlatego zwykle przed zajęciami z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami była pełna stresu. Ostatnio nieco polepszył się jej kontakt z naturą, a przynajmniej miała taką nadzieję - w końcu przygarnęła małego kuguchara. One chyba nie podczepiają się do kogo popadnie, co? Tak czy inaczej, Gryfonka nie przybiegła na ostatnią chwilę dlatego, że stresowała się lekcją. Po prostu była w skrzydle szpitalnym, żeby pielęgniarka mogła skontrolować raz jeszcze jej ramię. Na szczęście rana od hipogryfa goiła się ładnie i jak narazie, żadnych powikłań nie było. Tak czy inaczej, dziewczyna nauczyła się, że lepiej nie biegać w ciemności po mocno oddalonych od szkoły terenach. Adoria dostrzegła w pobliżu @Edmund Cormac i od razu do niego podeszła. Akurat odpowiadał na pytanie pani profesor, które ona w ogóle ledwo usłyszała. - Hej - przywitała się cicho, unosząc lekko kącik ust. Cieszyła się, że ma obok przyjazną duszę! Brak towarzystwa to dla panny Amparo czysta udręka.
Gryffonka rozglądała się to tu i tam, następnie jej wzrok skupił się na pewnej krukonce, której w ogóle nie kojarzyła, a może znała, ale nie pamiętała. Oj, nieważne. Dziewczyna chciała pogłaskać konika. Richardson zastanawiała się, czy nie zrobić tego samego. Oczywiście najpierw wypadałoby zapytać pani profesor. Summer niemal zrobiła krok do przodu, gdy na jej drodze pojawiła się @Harriette Wykeham z wyciągniętą dłonią. Właściwie nie do końca, bo było zimno i dziewczyna miała ciepłe, grube rękawiczki, które zapewne skrywały drobną dłoń. - O hej! - Gryffonka uśmiechnęła się szeroko, zaskoczona, że ktoś podszedł do takiej małolaty, jak ona. Większość osób jej unikało, albo mówiła, że jest za młoda, mała itd... A przecież miała aż 1,69 m. To wcale nie było tak mało! - Ja jestem Summer.- Oczywiście nie chodziło o wzrost, jednakże ona o życiu coś tam wiedziała. Nie trzeba było traktować jej, jak dziecko - na brodę tego starucha Merlina! Koń, na którym siedziała Pober niespodziewanie zaczął dość nerwowo się zachowywać, ale to pewnie, że nie lubił, jak robiło się tłoczno i głośno. - Burbon? Co to za imię dla konia? - Zapytała Ettie i zachichotała. - Pije alkohol? Myślałam, że to taki normalny koń. - Podniosła prawą brew w geście zdziwienia. Przeniosła mimowolnie spojrzenie na @Edmund Cormac i pochwyciła jego słowa. - Jak myślisz ma racje? - I znów zwróciła się do dopiero co poznanej koleżanki.
Dzieiarnia była nad wyraz zainteresowana tym co się dzieje na zajęciach, co tylko spowodowało, że profesor uśmiechnęła się szczerze rozczulona. Nie mniej jednak wolałaby, żeby uczniowie byli bardziej pochłonięci dyskusją na zadane jej pytanie niż nad koniem. - Nie, to nie jest dobra odpowiedź Edmund, jednak widzę, że macie z tym problem - stwierdziła. - Nie chodzi nam o żaden konkretny gatunek, tylko zwierzęta jako ogół wliczając zwierzęta niemagiczne, w końcu też żyją w zakazanym lesie. Między innymi wilki, jelenie, bobry, czy rysie, wiewiórki. To bardzo rozległy las. Chodzi mi o pewne zwyczaje zwierząt. Jest już po czwartej, niebawem wstanie słońce a my wyruszymy w las, czemu tego nie zrobimy po południu? - próbowała naprowadzić na odpowiedź @Edmund Cormac oraz resztę uczniów. Poklepała znowu konia po łopatce. - Imię jak imię, już od źrebięcia wolał burbon niż whisky, czy wódkę, to taki gatunek. To jest Aetonan. Domena: Eukarioty, Królestwo: zwierzęta, Gromada ssaki, Podgromada: żyworodne, Infragromada: łożyskowce, Rząd: nieparzystokopytne, Podrząd: koniokształtne, Rodzina: koniowate, Rodzaj: Pegaz, Gatunek: Aetonan Brytyjski - wyrecytowała całą systematykę z pamięci specjalnie dla @Summer Richardson i chwilkę się zastanowiła nad pewnym pomysłem. - Wiecie co? Jak wrócimy z lasu i uznam, że ktoś najlepiej sobie poradził na zajęciach, to pozwolę mu przelecieć się na Burbonie - rzuciła dla zachęty do uczniów licząc, że taka nagroda skutecznie zachęci ich do główkowania.
Sydney przybliżyła się trochę do nauczycielki, tak jak to zrobili pozostali uczniowie. Pegaz, na którym siedziała kobieta, i w niej wzbudzał zainteresowanie. I to nie tylko z powodu nietypowego imienia. Spojrzenie zwierzęcia wydawało się o wiele bardziej rozumne niż wytrzeszczone gały przerażającej części ludzkości. Dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę i znów poszukała w kieszeniach czegoś, czym mogłaby zając dłonie, ale znów z bólem niczego nie znalazła. Trudno. Najwyżej po zajęciach zejdzie do kuchni i znów poprosi skrzaty o jakieś suszone ziółka. Ostatnio słyszała nawet, że po suszonej pietruszce można mieć słabsze halucynacje. - Bo teraz te zwierzęta są tak samo śpiące i nieogarnięte jak my, więc się tak nie wystraszą i nas nie zaatakują? - strzeliła.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Gdyby wiedziała, że Edmund jest prefektem pewnie by mu tej ulotki nie dawała. Na szczęście chłopak nie zrobił użytku ze swojego tytułu. Wzięła od Xava rękawiczkę i kiwnęła głową, co miało oznaczać zarówno "dziękuję", jak i "cześć". Wtuliła się z powrotem w szalik i zamknęła oczy, żeby powstrzymać się przed zerkaniem w stronę Ślizgona. To było nieprawdopodobnie trudne wyzwanie. Kto wie, kiedy znów się na niego natknie? Może powinna była korzystać ile wlezie? Później znów będzie tęsknić za jego obecnością. Dyskretnie wyglądała go zawsze na lekcjach lub przy stole Ślizgonów w Wielkiej Sali, zawsze przeżywając zawód, kiedy go tam nie było. Za to kiedy już był gdzieś obok, udawała, że go nie widzi. Gdzie w tym była jakaś logika?! Zbyt zajęta wewnętrzną walką ze sobą, trochę jakby przeoczyła moment, w którym psorka zaczęła lekcję. Otworzyła leniwie jedno oko i spojrzała na nauczycielkę bez zainteresowania. Co ją obchodził jakiś tam pegaz, kiedy Yngve był tak blisko? A imię..? Nie jej oceniać. Ona pewnie nazwałby go Krową. W nosie też miała po co idą do lasu i dlaczego o tak beznadziejnej porze. Dopóki profesor nie wspomniała coś o lataniu na pegazie... Nooo! Teraz to my możemy rozmawiać! Nawet otworzyła drugie oko. Poczekała aż wypowie się Krukonka, po czym zaczęła mamrotać coś w szalik. Uświadomiwszy sobie, że sama nawet siebie nie słyszy ściągnęła go sobie z twarzy. - To kompromis - stwierdziła - Większość zwierząt albo zaczyna albo kończy aktywność dobową o świcie. Będziemy mogli zobaczyć to co akurat wstaje i jest chyba jeszcze cień szansy, że się natkniemy na jakieś zwierzęta o nocnym trybie życia - pociągnęła nosem - A po południu już się robi ciemno i guzik byśmy zaobserwowali.
- Bardzo dobrze panno Twisleton, pięć punktów dla Hufflepuff! - ryknęła uradowana nauczycielka, że ktoś w końcu wysilił się na logiczne myślenie. - Nie tyle będziemy oglądać zwierzęta nocne, gdyż w większości to drapieżniki, a wiadomo, że takie prowadzą głównie właśnie nocny tryb życia, są też bardziej niebezpieczne. Teraz mamy prawie w pół do piątej, o szóstej wyruszymy do lasu, czyli w tym czasie mniej więcej zwierzęta zaczną się budzić ze snu i udadzą się na żer. Będą najlepiej widoczne- zaczęła rozwijać wywód na temat inwentaryzacji zwierząt. - Istnieje wiele metod inwentaryzacji zwierząt zależnie od gatunku, na dzisiejszych zajęciach będziemy próbowali znaleźć tropy, odchody, kępy sierści na drzewach. Jakie jeszcze ślady zostawiają zwierzęta? - rzuciła kolejne pytanie w tłum czekając na dialog z młodzieżą i nie mając, żadnej sprecyzowanej odpowiedzi na to pytanie. Liczyła na ich kreatywność i logiczne myślenie.
Kiedy nauczycielka wreszcie rozpoczęła lekcję, zaczął się powoli budzić. Im bardziej zagłębiali się w główny temat ich zajęć, tym jego umysł robił się coraz żywszy. Gdy usłyszał, jak jedna z Gryfonek się odzywa, spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Normalny koń? Przecież on ma skrzydła! Nawet ktoś w stylu zaspanego Xava powinien zaobserwować taki szczegół. Uśmiechnął się i wzruszył nieznacznie ramionami, co miało oznaczać coś w stylu: A co tam, przynajmniej będzie ciekawiej. Gdy Gemm zaliczyła pięć punktów dla ich domu, wyszczerzył się, po czym ściągnął usta robiąc minę dumnej mamusi. Oczywiście wszystko to było przesadne i żartobliwe, i miało na celu jedynie wkurzyć przyjaciółkę. Zadarł głowę i spojrzał na panią profesor. - Ślady na korze. Niektóre zwierzęta ostrzą na niej pazury, inne pocierają po niej porożem, na przykład - powiedział, zastanowił się chwilę nad dalszymi słowami i kontynuował: - Mhm... Legowiska, jaja po wykluciu, resztki pożywienia. Nie wiedział, czy o to właśnie chodziło pani Pober, lecz w końcu zadanie wymagało zwykłego logicznego myślenia, a nie jakiejś podręcznikowej wiedzy.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Nawet przez moment nie pomyślała o Summer jako o małolacie. Raz, że gdyby urodziła się 3 dni później, sama byłaby teraz w piątej klasie, dwa - emocjonalnie zatrzymała się gdzieś w drugiej. - Faktycznie dziwne - przyznała koleżance z uśmiechem. Szkocka była oczywiście lepsza, ale zostawiła tę uwagę dla siebie, trochę ze względu na kulturę osobistą i bardzo z tytułu swej niepełnoletności. Oczy jej się zaświeciły, gdy profesor wspomniała o nagrodzie po zajęciach. Bardzo chciałaby się przelecieć na pegazie. Być może nie był to taki dobry pomysł. Jej dotychczasowa styczność z koniowatymi ograniczała się do kucyka, który ugryzł ją boleśnie w ramię. Z drugiej strony, ocenianie ryzyka nigdy nie było mocną stroną Ettie. Wiedziała, że zrywanie się tak wcześnie miało jednak sens. W przyszłości chciała zdobywać rdzenie do różdżek (przynajmniej jak na razie), temat tropienia był więc dla niej niezwykle ważny. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się nad kolejnym postawionym przez nauczycielkę pytaniem. Nie było trudne, szczególnie, że zdarzało jej się włóczyć po lesie. Tylko jak zwykle im banalniejsza była odpowiedź, tym trudniej było na nią wpaść. No i w końcu wziął i uprzedził ją jakiś Puchon. Całkiem nieźle popłynął i przez chwilę dziewczynka zwątpiła czy coś jeszcze do tego wymyśli, ale po chwili jej mózg się odblokował. - Wylinki, zrzucone poroża, buchtowiska... - dołączyła się do wyliczanki - A po popiełkach zostają pogorzeliska.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Aż podskoczyła, gdy nauczycielka tak żywiołowo zareagowała na jej odpowiedź. Wow! Gdyby wszyscy nauczyciele chwalili ją równie entuzjastycznie, normalnie zaczęła by się uczyć! W tym momencie uchwyciła dumne spojrzenie matki Xaviery, więc równie przesadnie wyszczerzyła do niego zęby z niemym "wielb mnie" wypisanym na twarzy. Nie było mowy, żeby spała na jakiejś lekcji, o ile obok był Xav i można się było powydurniać. O uwielbieniu wszakże mogła zapomnieć, bo chłopak odpowiedział na kolejne pytanie. Oczywiście ją to cieszyło - więcej punktów dla Huffu, jednak zwęziła oczy i mierzyła go chwilę wyzywającym spojrzeniem. To oznaczało odpowiedziową wojnę. Kiedy Gemma zajęta była taksowaniem przyjaciela wzrokiem, do odpowiedzi dołączyła się jakaś Gryfoneczka. - Jeszcze można szukać zwierząt po odgłosach - dodała ledwie ta skończyła mówić - A ja mam jeszcze pytanie - wyrwała się po zastanowieniu - Czy czarodzieje prowadzą inwentaryzację z powietrza? Na miotłach na przykład? - jej starszy brat pilotował drony i chociaż do monitorowania zalesionej Europy ta technologia jeszcze się nie nadawała, to na otwartych terenach działała sprawnie.
- Bardzo dobre odpowiedzi, jestem pod wrażeniem, chyba już minęło trochę czasu i wasze mózgownice oprzytomniały trochę - uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona z odpowiedzi jakich udzielali. Nie spodziewała się jednak, że ktokolwiek będzie zadawał jej pytania. Odpowiedź była zasadniczo prosta, ale psotna natura Mist nie mogła się powstrzymać, by w pełni pokazać Gemmie odpowiedź na jej pytanie. Przechyliła się na łęku konia, wyciągnęła nogi ze strzemion i opadła po lewym boku wierzchowca. Przerzuciła wodze przez łeb i wcisnęła w dłoń @" Naeris Sourwolf" - Potrzymaj go - zwróciła się do Krukonki wyciągnęła różdżkę zza pazuchy i wycelowała w Twisleton. - Licz - powiedziała krótko, szybko, zamachnęła się różdżką. Nawet nie inkantowała pod nosem, a dziewczyna wybiła się z ziemi szybując w powietrzu na jakieś prawie sto stóp. - Licz Panno Twisleton, licz! - zadarła głowę do góry i pokrzykiwała, aby dziewczyna nie zapomniała o swoim zadaniu będąc zaaferowana zbytnio lotem.
Kostki Dla Gemm:
Losuj pani:
1- nie udaje ci się nic policzyć, masz zaciśnięte powieki. Lądujesz nienaruszona. 2- policzyłaś kilka dowolnych zwierząt i jesteś w stanie podać ich przybliżone położenie. Lądujesz nienaruszona. 3- po upadku masz mdłości i wymiotujesz na osobę która napisze pod tobą. 4- upadek z takiej wysokości nie był najszczęśliwszy i mimo asekuracji nauczyciela, gruchnęłaś później o ziemię łamiąc środkowy palec wiodącej ręki. 5- Burbon wyrwał się spod opieki Naerisy Sourwolf i zaaferowany grożącym ci niebezpieczeństwem chwycił cię w locie na siodło. Otrzymujesz +1 pkt do ONMS (obgadam to z admami) 6- Upadek nie był najlepszy, było słychać trzask łamanej kości biodrowej.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Przyglądała się kobiecie z lekko rozdziawionymi ustami, gdy ta zsiadała z pegaza. Słyszała to pytanie? Czy odpowiedź jest na tyle skomplikowana, że trzeba przy tym stać na ziemi? Wkrótce się miała przekonać. Poczuła, że odrywa się od ziemi. W pierwszym odruchu chciała się czegoś złapać, ale nim zdążyła, już była za wysoko. "Miało być na miotle..." pomyślała, próbując złapać jakoś równowagę; "Jak się tym... jak się mną steruje?!" Nawet nie trudziła się, żeby cokolwiek policzyć. Profesor Pober mogła równie dobrze krzyczeć do niej po chińsku. Właściwie jedyne czego jej brakowało do szczęścia to kawałek kija między nogami (jak źle by to nie brzmiało). Tak niewiele, a tak dużo zmieniało. Latanie bez możliwości oparcia się na czymś było po prostu niemożliwe. No i w końcu stało się - zaczęła spadać. Równie niespodziewanie co wzbiła się w powietrze. Zdążył jej się tylko wyrwać krótki okrzyk, kiedy odpiła się od jakiejś bańki i rąbnęła o ziemię. Teraz, kiedy adrenalina jeszcze w niej szalała, ale zagrożenie minęło, całe zdarzenie wydawało jej się niezwykle ekscytujące i chęcią spróbowałaby jeszcze raz. Usiadła na trawie i wyszczerzyła się do małego tłumku pod lasem. - Nnn-n-aaliczyłam jednego p-pegaza i dwanaście Hho-omo sapiens - "Okej. Spokojnie. Za dużo emocji naraz. Calm your tits, bo się już jąkasz." Wzięła głęboki oddech i wstała. Dopiero otrzepując się z ziemi poczuła ból w prawej dłoni. Chciała ją rozruszać i zacisnąć w pięść, i dopiero wtedy zaczęło ją naprawdę boleć. Ignorując to jeszcze przez chwilę, zwróciła się do profesorki: - Czy to miało znaczyć, że ta metoda jest do luftu, czy to tylko ja jestem w tym beznadziejna? - jakoś chyba nie do końca zrozumiała tę lekcje. Ból tymczasem robił się niemożliwy i Gemma w końcu spojrzała na rękę. Środkowy palec był cały siny i spuchnięty. - Ałaaa - jęknęła, zaciskając drugą dłoń na śródręczu - Kurde, taki ważny palec...
Kostka: 4
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Dziwaczna nauczycielka nie mogła przecież wpaść na to by wybrać jakąś normalną godzinę o której miały się zacząć jej zajęcia. Dlatego nawet nie zaskoczyło go to zbytnio jak zobaczył o której to się zaczynają. W dodatku dawała im tak wielką okazję do spóźnienia się na jej zajęcia, że żal byłoby tego nie wykorzystać. Ubrany w strój sportowy biegł, dość szybko na skraj lasu. Już dawno przekonał się o tym, że na zajęcia plenerowe najlepiej było być ubranym luźno, a nie w szkolnych szatach. Dlatego też ubrany bardziej jak na zajęcia z kłidicza niż na ONMS zatrzymał się przy grupce gdzie zauważył białowłosą czuprynę nauczycielki. - Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, ale zaspałem kilka minut - wytłumaczył się kobiecie i dołączył do grupy spoglądając co właściwie się dzieje.
@Mist Pober rozwiała wszystkie wątpliwości gryffonki. Czyli @Edmund Cormac nie miał racji. Niby pytanie takie banalne, a każdy komplikował sobie odpowiedź, jak mógł. No i faktycznie Richardson była bardziej zainteresowana koniem, niż odpowiedzeniem na pytanie pani profesor. Niespodziewanie kobieta zwróciła się w stronę Summer, mówiąc niemal z książki co to za koń. - Aetonan... - Szepnęła do siebie, po czym uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Jakby to, że picie alkoholu przez zwierzę było normalne, a było? Zresztą od źrebięcia już sobie popijał? Ej to tak nie można! Zapewne wtedy był niepełnoletni. Na szczęście gryffonka postanowiła się wstrzymać z dyskusją o prawach końskich do spożywania burbona. Zachęta @Mist Pober najwidoczniej poskutkowała. Latanie na pegazie alkoholiku? Na pegazie tak, ale Summer miała wątpliwości co do latania, więc zamilkła, jak zaczarowana, co była dziwne w jej przypadku. Uśmiechnęła się na słowa @Sydney Torres. Dokładnie śpiące i nieogarnięte. Zachichotała. Najwidoczniej Twisleton znała odpowiedź i posypały się punkty dla puffków. Oczywiście na takich lekcjach nie mogło być nudno, a Summer się cieszyła, że tym razem nic nie mówiła tylko obserwowała uważnie, jak dziewczyna, która się odezwała i zdobyła punkty dla swojego domu, niespodziewanie unosi się w powietrze, a potem spada i łamie sobie palec. - To musiało boleć... - Skrzywiła się, wpatrując się w @Gemma Twisleton.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
- O nie, tak łatwo byś się nie wywinęła, dziewczyno - zaśmiał się, a jego ramiona swobodnie opadły, bez tego niepodobnego do niego napięcia. - To co, po zajęciach cię gdzieś porywam. Koniecznie musimy nadrobić zaległości. To nie do końca było pytanie, bo Ezra nie miał tego w zwyczaju. Tym bardziej, że miał wrażenie, że Lucy nie będzie miała nic przeciwko. Uśmiechnął się czule na wspomnienie zwierzaka i pokiwał głową. Byłoby fajnie mieć kilka takich małych istotek. Ezra obserwował z zainteresowaniem poczynania nauczycielki, nie włączając się w dyskusję o śladach, która doprowadziła do lewitacji jednej z dziewczyn. Chłopak uniósł brwi i to była jego jedyna reakcja, ujawniająca zdziwienie. Tak naprawdę przy profesor Pober definicje takich słów jak "nietypowe" czy "zaskakujące" po prostu uległy dosyć mocnej modyfikacji. Szkoda tylko, że lądowanie Puchonki nie było najlepsze, bo nauczycielka zgarnęłaby u niego mocne dziesięć za efekty specjalne wprowadzane na zajęcia. Tak było ich tylko dziewięć. - Chodź, może powinniśmy się trochę w to włączyć? - zaproponował po chwili. W końcu nie codziennie można zdobyć nagrodę w postaci przelecenia się na pegazie i wypadałoby chociaż trochę powalczyć. W końcu byli Krukonami.
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris czuła bijące od ziemi przenikliwe zimno, które sprawiało, że mimowolnie zaczynała drżeć. Jako iż nie mogła pogłaskać konia, po prostu wpatrywała się w zwierzę. Wychwytywała zielonymi oczami różne szczegóły, jak mały kołtun w ogonie, listek zawieruszony w grzywie, pióro, które upadło na ziemię, kiedy pegaz poruszył gwałtowniej skrzydłami. Jednym uchem wychwytywała to, co mówi profesor, żeby nie mogła zaskoczyć jej nagle pytaniem. Nie lubiła czegoś nie wiedzieć, a już zwłaszcza, gdy chodziło o ONMS. O czwartej nad ranem jednak nie czuła się zbyt skora do rywalizowania z innymi uczniami i mogła spokojnie pozostawić im odpowiedzi. Sama w myślach komentowała tylko krótko wypowiedzi innych, jednocześnie próbując nie zamarznąć. Jak brzmiało to zaklęcie rozgrzewające? Merlinie, że też musiała teraz zapomnieć. Swoją drogą ciekawe imię dla konia. Naeris kiedyś myślała, że jeśli kiedykolwiek będzie mieć własnego wierzchowca nada mu wdzięczne imię Żytnia na część jednego z alkoholi ze świata wiedźmina. Kruk Geralt, smoczyca Yennefer i koń Żytnia. Nie, Krukonka wcale nie miała obsesji na punkcie tej mugolskiej serii. To oczywiste, niektóre stworzenia nie pokażą się po południu. Pomyślała i westchnęła krótko, obserwując jak jej oddech zmienia się w białą parę. Naeris nie chciało się jednak odzywać, więc tylko przestąpiła z nogi na nogę, słuchając wypowiedzi jakiejś Krukonki, po której rozbawiona pokręciła głową. Nim zdążyła włączyć myślenie na pełnych obrotach już odpowiedziano na następne pytanie tak szybko, że niemal się pogubiła. - Dobrze, postaram się - bąknęła bez zastanowienie i złapała w dłonie wodze na których prowadzony był pegaz. To stanowiło dla dziewczyny nowość, bo nie miała jeszcze do czynienia z tak potężnymi istotami magicznymi. Ale okej, okej. Spokojnie stanęła obok zwierzęcia, uważnie obserwując jego ruchy i zaciskając skostniałe palce na skórzanych wodzach. - No cześć, mały. - powiedziała cicho do konia, który zdecydowanie ją przerastał. Burbon zbliżył się do dziewczyny, a ta po chwili wahania wyciągnęła dłoń. Pogładziła jego niezwykle miękkie, jasne skrzydła z czystą fascynacją wypisaną na twarzy. Oczy aż jej rozbłysły, gdy poczuła niemal wibrujące fale magii wytwarzane przez aetonana. Miała ochotę spytać, czy może go zatrzymać. Niemal nie zauważyła tego, co się zaczęło dziać, a mianowicie nieprzewidzianego przez nikogo lotu jednej z dziewcząt. Naeris z niepokojem patrzyła na upadek Puchonki, bojąc się jednocześnie, czy to nie spłoszy Burbona. Koń jednak tylko potrząsnął grzywą i zarżał. Krukonka podeszła z nim do @Mist Pober. Nie zauważyła nawet, kiedy tak się orzeźwiła. - Mogę jej pomóc? - spytała wskazując na nieznajomą dziewczynę, która najwyraźniej doznała lekkiego szoku po takim szaleństwie. - Złamany palec to nic przyjemnego. Znam zaklęcie. - dodała, starając się brzmieć pewnie. Zależało jej na tym, żeby uśmierzyć ból nieznajomej. Nie jej wina, że nauczycielka miała dość niecodzienne pomysły, które zresztą mogły się skończyć gorzej. Spojrzała więc prosząco na psorkę, gotowa w razie czego oddać Pober pod opiekę pegaza.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
- Możesz! - natychmiast odpowiedziała @Naeris Sourwolf, która zaoferowała pomoc. Pytanie nie było wprawdzie skierowane do niej, ale jakby nie patrzeć, to ona była właścicielką złamanego palca. Właściwie to miała nadzieję, że ktoś ją szybko poskłada. Sama nawet nie byłaby w stanie rzucić na siebie zaklęcia. Była praworęczna. Przy jej zdolościach, skorzystanie z niewodzącej ręki, skończyłoby się pewnie utratą dłoni, albo czymś równie nieprzyjemnym. Poza tym lewą rękę też miała zajętą. Każdy wie, że wbijanie paznokci w okolicy źródła bólu, ma szczególne lecznicze właściwości. - Tylko nie pozbaw mnie kości czy coś - mrugnęła wesoło do Krukonki, przekazując jej tym samym, że absolutnie nie wątpi w jej umiejętności. Chyba by się nie wyrywała, gdyby faktycznie nie umiała, nie? Zresztą darowanemu koniowie nie patrzy się w zęby. Jak ktoś ci dobrze życzy i chce pomóc, to go nie spławiasz. Inaczej się zrazi, empatia w nim umrze i nikt już dla nikogo nie będzie miły. I wszyscy zginą, i świat się skończy. I dobrze, bo kto by płakał po takiej bezdusznej ludzkości. W skrócie: trzeba mieć wiarę w ludzi i tyle.
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Jak widać przyszedł w najmniej odpowiednim momencie, bowiem ominęła go najciekawsza część zajęć, czyli to jak niejaka @Gemma Twisleton spadała z nieba i zaliczyła twarde lądowanie... Tyle stracić, a dzień mógł zacząć się tak pięknie. Bowiem nic nie raduje ślizgońskiego serduszka jak połamany kurczaczek o poranku. Zbliżył się nieco do pegaza przyglądając mu się z zaciekawieniem. Ponoć służą one do nielegalnych wyścigów i miał wielką ochotę by na takim polatać chociaż tylko po to by zobaczyć jak różni się prowadzenie żywego zwierzęcia od lotu na miotle.
Sydney bez większego zaangażowania przypatrywała się trwającej lekcji. Lubiła ONMS, ale dzisiaj nawet ulubiony przedmiot nie był w stanie poprawić jej humoru. Po strzeleniu odpowiedzi na pytanie, znów wyłączyła się z zajęć, uwagę skupiając na jakimś zwierzaku, przymykającym w koronach drzew. Z jej własnego świata wyrwały ją odgłosy małego poruszenia. Spojrzała na grupę w chwili, w której pewna Puchonka została wystrzelona przez profesorkę w powietrze. To spodobało się Krukonce. Gdy dziewczyna grzmotnęła o ziemię, Syd pokiwała głową z uznaniem. Lądowanie miała całkiem dobre, chociaż ten złamany palec psuł efekt.
Akcja Gemma 13 wyszła nie całkowicie tak jak profesor chciała. Nie zdobyli księżyca, nawet nie opuściła stratosfery. W uczniach, przynajmniej niektórych cały zabieg wzbudził zamieszanie. - Jeśli masz ochotę, to możesz jej pomóc - zwróciła się do Krukonki dając jej pozwolenie na wyleczenie. @Naeris Sourwolf przystąpiła do leczenia. Mist nie przejmując się zbytnio złamanym palcem Puchonki prowadziła dalej zajęcia jakby nigdy nic się nie wydarzyło. - Hah, stare czasy. Opowiadałam wam, jak zaczynałam praktykę właśnie przy pegazach? - spytała czysto retorycznie. - Odbywałam praktykę pod okiem mistrza Hercliffe w Dolinie Godryka. Ubaw był niezły, ale jednego dnia jak czyściłam kopyta Sherry, to je wyciągnęła z dłoni i kopnęła mnie w żuchwę- zademonstrowała natychmiast jak bardzo jej kość przesunęła się z pierwotnej pozycji. - Elsylvir podszedł tylko do mnie i gruchną mnie pięścią w szczękę i wróciła do stawów - parsknęła śmiechem. - Przez dwa kolejne tygodnie miała spuchnięte oba policzki, wyglądałam jak chomik - zaśmiała się na te rzewne wspomnienia. W tym czasie Nana udzielała pomocy poszkodowanej. - Dobra, co do pytania o inwentaryzację z powietrza, to raczej obiekty są zbyt małe by dokładnie je policzyć, płoszą się, zmieniają miejsce, nie mamy dokładnej miary ile występuje na przykład wywern na milę, więc odchodzi się od tej metody - wyjaśniła wszystko Mist. - Czemu w ogóle liczymy zwierzęta? - spytała się grupy.
Kostki do leczenia:
1- leczenie powiodło się, wszystko jest na swoim miejscu. 2- brawo, wykrzywiłaś jej palec w drugą stronę, nadal jest złamany. Po chwili zmagań z zaklęciami udaje ci się naprawić błąd i palec jest nastawiony oraz zrośnięty. 3- tym razem przeszłaś samą siebie, Gemmie znikną palec. Po chwili kombinowania jednak udało ci się go przywrócić już nastawionego i zrośniętego. 4- nie stało się nic, rzuć ponownie kostką. 5- Palec Gemmy rozdwoił się i zawinął w rulonik. Ups... poszło coś bardzo nie tak, musisz poprosić kogoś o pomoc w uzdrawianiu, jeśli posiadacie łącznie powyżej 5 pkt w uzdrawianiu, wszystko idzie dobrze. Jeśli nie, w końcu Mist pomaga wam z palcem. 6- znikniecie kości? Już gdzieś to było... Tak czy inaczej, Gemma traci kości w palcu. Musi iść do skrzydła szpitalnego i nie może brać udziału w dalszych zajęciach.
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Najwyraźniej Gemm rzeczywiście chciała pomocy Sourwolf, w końcu nauczycielka nie wyglądała na zbytnio przejętą tym, że jedna z uczennic już zrobiła sobie krzywdę... w sumie z jej winy. Ale każdy kto znał Pober dłużej, wiedział, że to nic nowego. Naeris zwróciła uwagę na to, że jakiś Ślizgon zbliżył się, wpatrując w Burbona. Zacisnęła dłonie na wodzach i oddała zwierzę pod opiekę nauczycielki. Może będzie mieć takie szczęście i poleci na nim pod koniec zajęć, choć nie nastawiała się jakoś bardzo optymistycznie. - Spokojnie, poradzę sobie! - odparła podchodząc do Puchonki, choć nie wierzyła do końca w swoje słowa. Naprawiała już nos, więc raczej da radę z palcem... Ujęła delikatnie dłoń dziewczyny i najpierw znieczuliła palec prostym zaklęciem, by potem rzucić zwykłe Episkey. Zadziałało poprawnie, a Naeris uśmiechnęła się, dumna z faktu, że niczego nie spaprała. - Odzyskasz czucie za parę minut. - poinformowała dziewczynę i wysłuchała dziwacznej historii profesorki. Kiedy pokazała, jak zmieniło się położenie jej szczęki, Krukonka musiała powstrzymać się od skrzywienia. To musiało cholernie boleć. Schowawszy różdżkę do kieszeni, zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie. - Wiedząc ile jest osobników danego gatunku będzie łatwiej nam wyznaczyć jego populację. Choć to jedynie jeden z wymaganych elementów. Policzone zwierzęta można pogrupować ze względu na płeć, wiek i wiele innych czynników... Oczywiście co jakiś czas trzeba to powtarzać, w końcu ich liczebność stale się zmienia. - miała nadzieję, że jej myśli poszły w dobrym kierunku, choć samo pytanie wydało się dość banalne. Mogłaby dodać więcej, ale nie chciała już przedłużać.
kostka 1 hell yeah
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Słuchając historii profesorki stwierdziła, nie po raz pierwszy, że czarodzieje w ogóle nie potrafią korzystać ze swoich mocy. Natura obdarzyła ich możliwością rozwiązania większości problemów bezboleśnie za pomocą jedego ruchu nadgarstka, a oni i tak wybierali trudniejszą drogę. To w ogóle była bardzo typowa ludzka cecha - celowe komplikowanie sobie życia. Wybieranie drogi na skróty było wręcz piętnowane. Była to oczywiście z jej strony niezwykła hipokryzja. Każdy kto znał ją trochę dłużej wiedział, że przez lata męczyła się w mugolskim gorsecie ortopedycznym i aparacie na zęby, zupełnie z własnej woli. Wystarczyło lepiej się przyjżeć, żeby dostrzec, że nosi szkła kontaktowe. Gdyby ją jednak o to zapytać, stwierdziłaby, że to zupełnie inna sytuacja. Kolejna typowa ludzka cecha - przeświadczenie, że jest się jedyną osobą na świecie, która ma głębsze motywy. - Dzięki - uśmiechnęła się do Krukonki, gdy ta naprawila jej palec - Świetna robota, prawie nic nie poczułam. Na moment zajęła się zupełnie swoją ręką, próbując zgiąć i wyprostować palec. W tym czasie Pober zadała kolejne pytanie. Słuchała odpowiedzi dziewczyny, która przed chwilą jej pomogła, zastanawiając się dlaczego nie zapytała o jej imię oraz co jeszcze mogłaby dopowiedzieć do jej wypowiedzi. Jeśli ktoś myślał, że po tym krótkim locie zrezygnuje z dzisiejszej głównej nagrody, widocznie jej nie znał. Poza tym Hufflepuff miał obecnie najmniej punktów, a ranking domów był dla Gemmy bardzo ważną rzeczą. - A określenie struktury populacji jest między innymi potrzebne do stworzenia planu pozyskania zwierzyny albo ochrony gatunku. Poza tym inwentaryzację przyrodniczą przeprowadza się przy projektach zagospodarowania przestrzennego. Nie można na przykład postawić boiska do quiddicha w miejscu gniazdowania znikaczy. Zaraz po udzieleniu odpowiedzi odwróciła się z powrotem do Krukonki. - Sorki, zapomniałam spytać jak masz na imię...
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Opowieści kobiety były dla niego co najmniej nudne i lekko irytujące. Mimo wszystko wyglądał tak jakby ją słuchał i kiedy dochodziła do puenty tej opowieści uśmiechnął się na moment, chociaż miał ochotę na wykonanie młynka oczami. - Są stworzenia które atakują ludzi, dzięki kontroli nad populacją danego gatunku można zminimalizować dalsze ataki. Oczywiście tak samo jest w drugą stronę. Wprowadza się ochronę zagrożonych gatunków, by nie doszło do całkowitego wytępienia. Myślę, że to dwa najważniejsze powody dla których Ministerstwo prowadzi takie kontrole. Bowiem wątpię, że ministerstwo interesuje to czy dany erkling jest płci męskiej, czy żeńskiej. Mowa tutaj o mniejszych, liczniejszych stworzeniach. Bo takie smoki, czy mantykory podlegają ścisłej kontroli - dodał do poprzednich wypowiedzi kwestie, które jego zdaniem były najistotniejsze.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Z naprawionym już palcem mogła rozejrzeć się po ludziach. Chciała zobaczyć zobaczyć zazdrość i podziw w ich oczach, ale ku jej zdziwieniu, jeżeli już kogoś obszedł jej lot, to był nim bardziej przerażony niż zachwycony. Z jednej strony współczujące spojrzenia były bardzo uprzejme, z drugiej... nie po to zachowywała zimną krew, chociaż prawie się posikała tam na górze, żeby teraz nie dostąpić żadnych zaszczytów! Życie potrafiło być bardzo rozczarowujące. Spojrzała na chłopaka, który odezwał się po niej i mimowolnie zmrużyła oczy. Cortez... Gdyby tak można było go wystrzelić w powietrze... Najlepiej przytroczonego do jakichś zajebiście wybuchowych fajerwerków... - Erklingi są pod ścisłym nadzorem. Oczywiście, że ich to interesuje - "debilu", dodała w myśli; możliwość nie zgodzenia się z tym czystokrwistym kutafiksem napawała ją dziką satysfakcją - O ile nie chcą, zmniejszając ich liczebność, doprowadzić do ich kompletnego wyginięcia. Gdyby trzebież prowadzono tak bez tołku, mogłoby się okazać, że zostały same samice. Trochę bida, nie? - spytała, wciągając go tym samym do dyskusji. Nie liczyła na to, że przyzna się błędu. Chciała tylko popatrzeć jak miota się, żeby się z nią nie zgodzić.