Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Brook w końcu odebrała kafla Krukonce, więc zaczęła lecieć z nim do ich pętli. Chwilę potem, poczuła bardzo mocne uderzenie w prawy obojczyk. No pięknie... - pomyślała. Z tego bólu, puściła kafla po raz drugi. Ręka bolała niemiłosiernie, ale mimo to dziewczyna leciała dalej, próbując zorientować się, kto przejął kafla.
Connie dostrzegła tłuczek. Który przed chwilą walnął ścigającą, jednakże teraz leciał w jej stronę. Zamachnęła się i odbiła go, a ten celnie poleciał w ścigającą Ravenclaw, wybijając jej kafel z rąk, który złapała jedna, ze ścigających Slytherinu. Uśmiechnęła się chytrze. Slytherin górą! Takie też krzyki rozległy się z trybun, kiedy to Con zacieszała ze swojej celności.
Spojrzała na Brook, któa najwyraźniej przed sekundą dostała tłuczkiem i syknęła, wiedząc, że jej zapał poszedł na marne. Głupi Jared! Głupi tłuczek! Rozglądała się, starając się zobaczyć kto jest teraz w posiadaniu piłki. Nie mogli stracić już ani jednego gola. To byłaby porażka!
Alice siedział♠a na miotle i rozglądała się dookoła w poszukiwaniu znicza. Krążyła cały czas nad boiskiem, uważając na tłuczki i zawodników. Gdy tak wytężała wzrok, niedaleko w trawie zauważyła znicza. Zapikowała w dół i już wyciągała rękę po znicz, gdy ten nagle skręcił w bok i jej uciekł. Dziewczyna machnęła tylko ręką i zaczęła się ponownie rozglądac. Musi jej się udac.
- Piękne trafienie Toxic, przez kapitana Krukonów Jareda. Brooklyn wypuściła kafla i piłka została przejęta przez kocice z Ravenclawu. Ślizgoni będą się musieli postarać jeśli chcą wygrać ten mecz. Przerwał na chwilę, po czym powiedział do widowni. - O patrzcie samolot leci! Po chwili zreflektował się i dalej komentował grę na bieżąco. - A co to. Kafel w posiadaniu Slytherinu. Cóż nawet wężom czasami się coś udaje. W pewnym momencie Zobaczył że szukająca krukonów pikuje w dół. - Pojawił się znicz Royse widzi znicz i... Och znicz uciekł. Patrzmy dalej na grę.
-Czy możesz się zamknąć chociaż na chwilę, gryfoński chłopczyno? - zapytała retorycznie. Obydwoje wiedzieli, że chłopak nie spełni jej marzenia o zamknięciu buzi, chociażby na jeden moment. Strasznie ją irytował. Jak w ogóle można się skupić w takich warunkach. Dobrze, że mecz był tylko towarzyski a emocje nie wielkie, inaczej zakończyło by się to hm... dość niemiło.
Ostatnio zmieniony przez Alexis Brooxter dnia Pią 24 Wrz 2010 - 21:50, w całości zmieniany 1 raz
Złapała kafla którego puściła Book i już, już miała lecieć do pętli, by trafić gola po raz kolejny, ale coś przeleciało obok niej i boleśnie walnęło w ramię. Uderzenie nie było bardzo mocne, ale wystarczyło, żeby piłka wyleciała jej z dłoni. Ponownie przejęła ją Ślizgonka. Bell poleciała za nią, starając się jej jakoś przeszkodzić w dalszym locie.
- I kocica z Reven ma kafla. Leć Bell leć!!! I... Straciła kafla. Ślizgoni przy piłce. Co za mecz. Ślizgoni chyba postanowili wziąć się do roboty. Na Brooxter nie zwrócił uwagi. Dalej patrzył na mecz i komentował.
Mecz trwał.Angie była cała podekscytowana. Gdy w końcu udałojej się złapać kafla szybko podała go do Michelle."Mogłam je związać"pomyślała gdy włosy zasłoniły jej twarz.Odgarneła je starając się przy tym nie spaść z miotły.Następnie ruszyła przed siebie .
Szukająca drużyny Slytherinu dogoniła Alice, i wzbiła się w powietrze za zniczem. Ten nagle zaczął opadać ku ziemi, więc dziewczyna zanurkowała za nim. Wyciągnęła rękę i już prawie go miała, opuszkami palców czuła, jego twardą obudowę, gdy gwałtownie skręcił. - Ech. - Westchnęła i znowu zaczęła go wypatrywać.
Warknęła pod nosem. Co chwila zabierali jej kafla! O, nie, teraz się nie da! Widząc, że Angie rozgląda się, chcąc podać kafla, podleciała pod nią, a ta rzuciła jej piłkę. Michelle niestety nie nacieszyła się długo grą, gdyż jakaś przeklęta Ślizgonka znowu zabrała jej kafla.
Zabrała kafla Michelle, tak, że ta nawet nie zdążyła się zorientować. Z pewnym siebie uśmiechem na twarz przemierzała boisko. I nagle, jakaś ręka dosięgnęła kafla., ktoś zaburzył jej tą piękną puentę, którą chciała zakończyć idealnym rzutem.
- I znów w posiadania kafla piękne Krukonki. Może którąś uda mi się zaprosić na randkę. Mówił cóż chciał trochę rozluźnić sytuację. - Saunders podaje do Yowan. Yowan w posiadaniu kafla. Lecz nie teraz w posiadaniu kafle ślizgonki. Cóż za mecz.
W końcu udało się zabrała Alexis i zrobiła to co chciała wcześniej, a przeszkodził jej tłuczek. Gdy dziewczyna chciała podać kafla do Brook, podleciała wyżej, akurat tak by go złapać. Była na połowie Ślizgonów, całkiem niedaleko pętli, więc przemieściła się tylko trochę i rzuciła. Niech trafi, niech trafi! krzyczała w myślach, mają nadzieje na kolejnego gola. Uważnie wpatrywała się w obrońce zielonych.
- Piękna Bell przy piłace. Mknij Bell, LEĆ! Krzyczał tak bardzo chciał by krukoni zdobyli kolejnego gola. - Bell traf to błagam. Nie daj się. Mówił cały czas śledząc wzrokiem Prefekt Naczelną. No. no, no.
W tym meczu była obrońcą, jako że nie było Wilkie'ego. Starała się bronić obręczy, jednak nie zdołała złapać leącego kafla. Ten przeleciał przez jedną z obręczy, a Ravenclaw zdobył kolejne punkty. Lepiej jej się grało na pozycji pałkarza, szczerze mówiąc. Poleciała po kafla i rzuciła go do Brook.
Brook przejęła podanego kafla od Cirilli. Miała nadzieję, że chociaż tym razem uda jej się dotrzeć do pętli Krukonów bez żadnych komplikacji. Leciała coraz szybciej, w obolałej ręce trzymając kafla. Lecz nagle, ni stąd, ni zowąd po raz drugi w tym meczu trafił ją tłuczek. I znów kafel wyślizgnął jej się z dłoni, którą teraz przytrzymywała się za obolałe żebra. - Co do licha robią pałkarze?! - wrzasnęła wściekła do swojej drużyny, po czym zatrzymała swoją miotłę, by na chwilę zawisnąć w powietrzu, bez latania.
- GOOOOL! DRUGI GOL DLA KRUKONÓW! TERAZ PROWADZĄ 20 : 0! No Ciri. Niestety dupa blada, ale za to Bell. ALE URWAŁA! Krzyknął znów do megafonu. Teraz już otwarcie kibicował krukonom. - Ale co to Ślizgoni kontrują i znów akcja kończy się nie powodzeniem. Biedni Ślizgoni muszą się wziąć w garść.
Zirytowana Vivien w końcu dopadła tłuczek, który walnęła z całej siły. Może miała zbyt wielkich muskułów, ale z pewnością miała niezłego cela. Tłuczek poleciał w stronę Brook, która wypuściła kafla. Viv z satysfakcją patrzyła jak Michelle odbiera kafla i po raz kolejny atakuje pętle przeciwnika.
Korzystając z okazji, że Viv trafiła tłuczkiem w Brook, a ta upuściła kafla. Poszybowała, okręcając się na miotle i unikając zderzenia z innym ścigającym, złapała kafla. Dumna z siebie, bo dzisiejszy mecz uważała za swoją porażkę (stanowczo dzisiejsza gra jej nie wyszła), skierowała się do pętli. Przymierzyła się do rzutu, celując w prawą pętle.
Alice rozglądała się dookoła niezadowolona. Musi złapac tego znicza, nie ma siły. Okrążała boisko jeden raz, drugi i trzeci, aż w końcu dostrzegła małą, złotą piłeczkę tuż przy bramce Krukonów. Latała sobie bezbronnie. Alice ruszyła w jej stronę niczym strzała, zręcznie omijając zawodników oraz latające tłuczki. Już wyciągała rękę, gdy jeden z tłuczków uderzył ją prosto w ramię. Dziewczyna złapała się za bolące miejsce i rozejrzała szybko. No nie! Znowu jej uciekł! Niech ona go tylko zobaczy następnym razem...
Dopiero co był gol, a tu już znowu kafel leciał w jej stronę. Nie szło jej dziś tak dobrze, jak mogło. Podleciała na miotle i jednak zdołała złapać kafla, zanim przeleciał on przez obręcz. Podała go ponownie do Brook, bo ta była na lepszej pozycji.
Davis po raz kolejny zauważyła znicza. Alice kręciła się po drugiej stronie boiska. Uśmiechnęła się i wzbiła w powietrze, w kierunku złotej kulki. Powietrze smagało ją po twarzy, z powodu prędkości. Wystawiła rękę z wielką nadzieją złapania znicza i wiecznej chwały i... po raz drugi znicz jej uciekł.
Próbował wysłać tłuczka, który nadleciał z nie wiadomo której strony w Alexis, ale... nie trafił! Szok, jak to się mogło stać. Zez? No łał, zdarzało się bardzo rzadko. Ale czasami każdemu się zdarzało... Wściekły na siebie przeklął pod nosem i poleciał dalej, w nieco gorszym humorze. Następnym razem trafi. W tym czasie Alice oberwała tłuczkiem, tracąc z oczu znicza.
- To co dzieje się na boisku to normalnie szał pał. Komentował. - Proszę Państwa kafel błyszczy się jak psu jaja a tłuczki jak dwa małe gówienka. Cóż za mecz. Znicz się pojawił lecz znowu zniknął.
Brook była już naprawdę mocno zdenerwowana. Po raz kolejny, kiedy zmierzała ze zdobytym kaflem w stronę pętli Krukonów, dostała tłuczkiem (tym razem w plecy), przez co znów straciła możliwość zdobycia gola. Nie dość, że tracili kafla, Krukoni zdobywali kolejne punkty, co chwilę była nokautowana, to jeszcze ten gryfoński dupek wymądrzał się zza tej swojej szklanej budki, myśląc, że nic mu nie grozi. O jak bardzo się mylił. W głowie już układała wspaniały plan zemsty na komentatorze.
Ostatnio zmieniony przez Brooklyn Toxic dnia Sob 25 Wrz 2010 - 11:25, w całości zmieniany 1 raz